Anonymous - 29 Maj 2011, 21:05 - Mały, bo jeszcze urośniesz. Wtedy będziesz wielkim bohaterem!
Czyżby go obraziła? Zrobił typowo "fochową" minę, jaką widziała u niejednej z nastolatek. A nie. Zaraz się rozchmurzył (?). Zasady "Dobrego Faceta"? Nigdy o takim czymś nie słyszała. Czy to jakiś jego wymysł czy istnieje takie coś na prawdę? To ciekawy aspekt życia męskiego. Stosować się do takich zasad na pewno musi być męczące. No i zhańbiła go przez tą propozycję. Na szczęście zaraz powrócili do normalnego tonu rozmowy.
- Właściwie to nie znam tu żadnych kawiarni. Może ty coś zaproponujesz?Anonymous - 29 Maj 2011, 21:30 -Przydałoby się ustalić, o jakim bohaterze mówimy. - odparł Katou -Normalnego, dobrego bohatera raczej ze mnie nie będzie. Takowy zwykł pomagać ludziom w lepszy sposób, niżeli przyprowadzać do nich złoczyńców. Jak już, to mogę być antagonistą. Przecież jakby ten dzieciak byłby starszy, to przyprowadziłbym Ci go tutaj pozbawionego zębów.
Nie ma to jak szczera kontemplacja na temat metod, którymi posługuje się nasz bohater. Biorąc pod uwagę fakt, że był ze swoją rozmówczynią szczery, to ze złymi nawykami winien wyjść na zero. Oby tylko nie został uważany za przesadnego sadystę, bo chyba za tokowymi raczej dziewoje się nie oglądały.
-No i tak to wygląda. - na siłę chcąc jakoś dokończyć swoją poprzednią wypowiedź.
Ponownie chłopaka jakby coś zastrzeliło. Znowuż opuścił głowę. Najwidoczniej dziewoja ponownie uderzyła w jego słabszy punkt, do tego zwykłą wypowiedzią.
-Zaproponowała mi zaproponowanie jakiegoś miejsca.. - znów, jak gdyby załamany, mruknął pod nosem.
Jak przy pierwszej sytuacji Katou szybko się pozbierał, prostując i uśmiechając.
-Nie mam nic konkretnego na głowie. - powiedział wesoło, wzdrygając ramionami -Najwyżej się trochę przejdziemy, zanim znajdziemy odpowiednią miejscówkę. Ja mam czas.Anonymous - 31 Maj 2011, 18:04 Następnym razem po prostu wyda mu rozkaz. Wtedy chyba się nie załamie, czyż nie?
Saskia niechętnie spojrzała na zegarek. Zakłopotała się lekko, jednak wciąż uśmiechała.
- Problem polega na tym, że ja tego czasu za dużo nie mam. Muszę jeszcze znaleźć coś... szczególnego. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
Wyprostowała się dumnie.
- Zatem kiedy spotkamy się następnym razem zabiorę cię na kawę. To jest rozkaz żołnierzu, a nie przychylna prośba czy propozycja!
Próbowała zachować pokerową twarz. Nie wyszło jej to za dobrze i zaraz znowu się roześmiała.
- Więc do następnego razu. Mam na dzieję, że nie zapomnisz!
Po czym pobiegła w swoją stronę.
[zt]Anonymous - 31 Maj 2011, 23:04 Szczęście w nieszczęściu, można by rzec. Może i Katou dorwał jakąś dziewoję do przeprowadzenia konwersacji. Może dzielił go krok, żeby iść z nią na małą randkę. Jednak wszystko szlag trafił, przez czynnik mający wszystko w czterech literach - czas. Blondasowi włączyło się nagle myślenie, gdy jego towarzyszka - dziwie spacerująca główną alejką Ogrodów Rozalii - postanowiła jednak poinformować o swoim braku wolnego czasu. Czy nie powinno wydawać się to nieco...podejrzane?
-Nie będę więc przeszkadzał. Życzę też powodzenia. - Katou uśmiechnął się przyjemnie wypowiadając te słowa.
Musiał wyzbyć się wszelakich podejrzeń. To nie jakiś kryminał, żeby każdego o coś posądzać. Nic się Blondasowi jeszcze nie stało, że okazywać nieufność do każdej napotkanej osoby. Tutaj było jeszcze gorzej, bo miał do czynienia z kobietą o jakże cudownie uroczym uśmiechu.
Kolejnych słów swojej nowej znajomej, która najwidoczniej zabawiała się w generała, nie skomentował. Zamiast tego pomachał prawicą na pożegnanie.
-Tak, tak. Na pewno się zobaczymy. - dodał pod koniec.
Katou odprowadził dziewoję wzrokiem, by westchnąć i schować ręce do kieszeni.
-Ona potrafi walnąć mnie w ego. - mruknął,
Nic go już jednak nie trzymało w tym miejscu, więc ochoczo obrócił się na pięcie i udał w inne miejsce. Może tam też dorwie jakąś laskę~
[zt]Anonymous - 16 Czerwiec 2011, 19:49 'Prosto, prosto i czyżby... prosto?' Monotonne myśli białowłosego cienia, wędrującego wieczorem po głównej alei zdawały się nie mieć w ogóle smaku i wyrazu. Wywołane nie bez powodu, irytującym skomplikowaniem ścieżki którą właśnie podążał. Stawiał niedbale ciężkie buty, suną i szurał po ziemi pozostawiając za sobą delikatne obłoki kurzu, sam niejednokrotnie zlewając się z burym kolorem wznieconego dymu. Chuda, wysoka sylwetka przypominała niemal drzewa rosnące równolegle ścieżki, szczególnie kiedy Todd przystawał by rozejrzeć się dookoła. Wszędzie było tak cicho, a on liczył przecież na spotkanie z kimś. Park był ładny, aleje zadbane, więc dlaczego do diaska nikogo tu nie było? Chyba jednak nie znał ludzi aż tak dobrze, ale przecież nie mógł poznać, był cieniem... wychował się z innymi istotami niekoniecznie normalnymi. Z daleka dostrzegł zarysy dębowej ławki, pięknie polakierowanej na ciemny odcień czekolady. Mrukną i z cynicznym uśmiechem, przymrużonymi oczami oraz zarzucając delikatnie włosami zrobił w jej stronę kilka ruchów. Usiadł z gracją, dbając o to by nie przysiąść sobie równie ułożonego płaszcza. Po całej ceremonii siadania, rozłożył się niedbale i ziewną. Czy tu na prawdę nikogo nie było?Anonymous - 16 Czerwiec 2011, 20:18 Salvatrice zasiedziałą się w centrum parku. To jednak nie jej winy, a huśtawki, która nie dawała się opuścić! Teraz jednak trzeba było wrócić nim się ściemni. Panienka Salvati szła szybkim krokiem po brukowanym chodniku. Ubrana była oczywiście w piękną suknie, a w ustach miała lizak zakupiony po drodze u parkowego sprzedawcy. Oczywiście nie odbierało jej to godności należnej jej stanowi! Jednak po tym postanowiła się już nie zatrzymywać, a niezwłocznie udać do domu, gdzie zapewne już czeka na nią paczka! Mimo wszystko złamała swoje przyrzeczenie zaledwie po pięciu minutach, gdy jej błękitne oczy dojrzały jakiegoś dziwnego człowieczka. Jakoby trupa! Może to jakaś nowa moda, lub na zabawę się przemalował na odpowiedni kolor? Tak, to na pewno to! Salvatrice zatrzymała się około pięciu metrów od niego i wyciągnęła szybko lizak z ust, chowając go za plecami, tam też umieszczając swoje ręce, skryte za rękawem sukni oraz delikatnej białej rękawiczki.
- Dobry wieczór
Powiedziała, jednocześnie jedną ręką unosząc nieznacznie suknie i kiwając głową. Nie było to piękne dygnięcie, ale przecież miała przed sobą tylko aktora! Nikt jej wytłumaczył, że nie ma przed sobą kogoś, kto odpoczywa po przedstawieniu w Draculi. Uśmiechnęła się delikatnie zaciekawiona również kolorem oczu. Jakże głupiutkę dziewczę było ślepe nie wiedząc kogo ma przed sobą.
-Jestem Sa... Panienka Salvatrice de Sogni di Verita de Salvati, miło mi cię poznać.
Powiedziała to z całą dumą, na którą mogło się zebrać tak małe dziewczę. Głowę miała uniesioną i bez najmniejszego zawahania przyglądała się nieznajomemu.Anonymous - 16 Czerwiec 2011, 20:31 Wielobarwne światła latarni z daleka zdradziły, że ktoś się zbliża toteż Haidi zdążył ulizać rozczochraną fryzurę i w napięciu oczekiwał na nadejście, ku jego zadowoleniu istoty przeciwnej płci. Wysłuchał do końca skomplikowanego przedstawienia i uśmiechnął się głupio, wystawił na wierzch czarny wężowy język i jak prawdziwy gad machnął nim w powietrzu. Wyrastające po obu stronach zaostrzone kły mocno kontrastowały z hebanowym kolorem sąsiedniego członka. Chłopak wyprostował zgrabnie ręce i oparł je na kolanach, przesunął się na kraniec ławki i spod niemal zamkniętych powiek obserwował ruchy dziewczyny. Poklepał lekko miejsce obok siebie, bez słowa jednak postanowił rozegrać to spotkanie, toteż poza czymś w rodzaju mruczenia z zadowolenia nie wydało się z jego bladych ust. Nie wiedział, czy dziewczyna okaże się aż tak ufna, ale z wyrazu jej twarzy wyczytał wyraźnie, że jest lekko zszokowana jego wyglądem. Imponujące rogi wyrastały przecież z czaszki głowy i nie dało się ich ukryć, tak jak cienkiego ogona zakończonego szpicem, który wił się bez wiedzy właściciela obok jego nogi.Anonymous - 16 Czerwiec 2011, 20:43 Toddek nie był syrenką żeby to wabić Salvatrice do siebie. Co więcej zachował się wręcz karygodnie! Gdy arystokratka już zdecyduje się do kogoś odezwać powinno się przecież odpowiadać! Nie wolno tego zostawiać bez kary! Powinno się tego człowieka na gilotynę zaprowadzić. Dlatego też, gdy ujrzała jak ten pokazuje jej miejsce do zajęcia odwróciła się do niego tyłem, przy okazji ręce krzyżując na brzuchu. Przy okazji, choć starała się to ukryć, raz dotknęła językiem lizaka.
-Nędzny aktorzyna! Nie nauczyli cię, że trzeba odpowiadać?
Dziewczyna będąc mocno przewrażliwioną była szczerze urażona. Jak można było tak ją potraktować? Jednak zapomniała tupnąć nogą o ziemię, czego teraz żałowała. Tak! Jeszcze bardziej by okazała swoje niezadowolenie z gbura, którzy się do niej nie odezwał. Jednak po chwili zaczęła myśleć, że może on jest z tych aktorów, co się nie odzywają nigdy? Nie! I tak się należy jej pełne szacunku powitanie. Na dodatek nie ma on czerwonego ubranka co by przypominało mikołajowe. Nie zasługuje by koło niego siedzieć. Salvatrice otworzyła usta, czując odrętwienie dolnej wargi spowodowane zaciśnięciem jej pomiędzy zębami. Dla ukojenia dotknęła ust lizakiem i wciąż stałą tyłem do nieznajomego czekając na pełne skruchy przeprosiny. Kiedyś się wpakuje w kłopoty!Anonymous - 16 Czerwiec 2011, 20:52 Chłopak wykorzystał okazję i oblizał twarz swoim iście długim jęzorem, schował go z głośnym mlaśnięciem, ale nic nie wskazywało na to, że miałby się gdzieś ruszać. Tkwił jak kamień, opierając się łokciem o metalowe oparcie. Rozwarł delikatnie ślepia, które niemal mieniły się własnym blaskiem, rzecz jasna mocno czerwonym. Obejrzał z góry na dół tył ciała dziewczyny i przekrzywił głowę jak zdziwiony szczeniak.
-Bardziej podobasz mi się z przodu - Odparł wreszcie, aczkolwiek nie były to przeprosiny, czy chociaż słowa wypowiedziane z tonem pełnym skruchy. Jego głos był oślizgły, ale bardzo dźwięczny, pasował do reszty ciała. Gdzieś w tle słychać było koncert pasikoników, a dalej chyba huczenie sowy. Takie miłe dźwięki... Todd wsłuchał się w nie, a więc przechylił delikatnie głowę zapominając o znajdującej się niewiele dalej dziewczynie.Anonymous - 16 Czerwiec 2011, 21:09 Salvatrice przygryzała twardy lizak o kształcie misia. Ot taki dziwny pomysł aby zwykłe koło dostało jeszcze nóżki i rączki oraz główkę. Dziwne, lecz jakie smaczne! Piękny aromat truskawek docierał do umysłu arystokratki odebrany przez jej zmysł smaku. Słyszała mlaśnięcie, nie zapomnijmy, że to miejsce jest spokojne i ciche, a dźwięki natury z oddali niezdolne były zagłuszyć tego. Dla Salvki oczywiście ów dźwięk wydał się ohydny, żeby takie rzeczy robić z ustami? Uznała bowiem, że aktorzyna wykonał gest charakterystyczny dla pewnej osoby, jednak nie bądźmy tutaj niemili dla PEWNYCH ludzi. Salvati uśmiechnęła się delikatnie na "podobasz się" Jednak nie dała się tym przekupić. O Nie! Wygłosiła jakże elokwentny dialog z błędem:
- Frazesy nic tu nie dadzą. - Uniosła głowę jeszcze wyżej. Jej głos i słowa same było można nazwać nie inaczej jak czymś oczywistym. Powiedziała to tak jakby musiała małemu dziecku tłumaczyć rzeczy pewne. Chociaż oczywiście była dużo młodsza od rozmówcy, jednak on był tylko nędznym aktorzyną, a ona księżniczką... no dobrze arystokratką, ale to prawie to samo!Anonymous - 16 Czerwiec 2011, 21:18 Czymże były dla Todda słowa młodej dziewczyny? Szczerze, to nawet ich nie usłyszał, bo znacznie bardziej interesowało go teraz, czy sowa która właśnie zapikowała ku ziemi napełni ten nocy brzuch czy nie. Po chwili odwrócił się ponownie, głupkowaty uśmiech wydawał się nie schodzić mu z twarzy, wyglądał na nie więcej jak piętnaście lat, a szczególnie z twarzy. W pewnej chwili dostrzegł pogryziony kształt misia-lizaka, ożywił sie jakby, rozwarł powieki i zamknął usta.
-Oddałem wszystkie moje słodycze dzieciom, nie masz może czegoś w zanadrzu?
W sprawie przedstawiania się milczał dalej, może uznał ten fakt za zbędny, szczególnie teraz kiedy jego żołądek odezwał się cichy jękiem, domagając się spożycia czegoś. Rzecz jasna słowa Todda były czystym kłamstwem, ale wypowiedziane zostały w tak żałosny sposób, że cień wydawał się być głodującym dzieciakiem, które szukało szczęścia w parku. I może dlatego też tak uważnie obserwował polowanie pierzastej siostry.Anonymous - 16 Czerwiec 2011, 23:37 Salvatrice właściwie powinna już odejść. Jednak tak była wielce wzburzona, że zapomniała o tym całkowicie. Stała z lizakiem w ustach słuchając tego co robi stojący za nią gbur. Bo przecież on próbował ją marnym frazesem przekonać do odwrócenia się. Przecież ona jest majetatyczna... majetyczna... majestatyczna ot! z każdej stronie i o każdej porze dnia! Nie tylko z przodu, czy też z tyłu. Panienka Salvati jednak została nabrana słowem kluczem, które brzmi "słodycze". Oczywiście obróciła się tylko na chwilę jakby zauroczona możliwością otrzymania jakiegoś cukierka czy czegoś, jednak szybko zrozumiała, że czego się ona spodziewa? Mimo to jej oczy na chwilę złączyły się z czerwienią Toddowych. Jasny błękit, piękny i łagodny, czysty niczym biel, z drugiej zaś strony kolor krwi, czerwień wyrazista. Kontakt nie trwał jednak długo, gdy księżniczka zrozumiała, że jest oszukana ponownie się odwróciła.
-Pf! Mam tylko na własne potrzebny.
Powiedziała dość niegrzecznie, z poczuciem wyższości. Jednak po chwili, gdy jej ząbki rozgryzły lizaka, który był już prawie skończony, Miała pieniądze, jednak skoro ma tutaj "dobroczyńce" to wykorzysta go. Skoro miał dla innych dla niej też musi mieć! Ot egoistka mała.
-Wybaczę ci twoje ordyna... ordy... złe zachowanie jeśli przyniesiesz mi herbatniki.
Powiedziała to z typową dla niej wyższością, jednak w głosie dałoby się wyczuć nutkę nadziei, chociaż kto tam wie co oznacza nieznaczna zmiana głosu i złagodnienie słów. Wciąż jednak stała, wyciągając z ust patyczek, po czym zaczęła się rozglądać. Może poszukuje jakiegoś sklepu?Anonymous - 17 Czerwiec 2011, 10:45 Wielkie było zaskoczenie na twarzy chłopaka, kiedy ta całkowicie zmieniła temat, tak by rozmowa poszła na jej korzyć. Szybko jednak wrócił do swojej sztucznie przyjaznej twarzy. Wyciągnął przed siebie palec i pokiwał nim, jak gdyby zabraniając czegoś młodej dziewczynie. Jej ozdobna kreacja mieniła się różnymi odcieniami błękitu i bieli, wyglądała przyzwoicie, chociaż według Todda nieco zbyt poważnie.
-Nie, nie, nie... ja nie mam pieniędzy, nie potrzebuje ich. A starszemu powinno się okazać nieco szacunku, nie może rozmawiać będąc odwróconym plecami...
Wstał na równe nogi i ukłonił się zgrabnie, niczym aktor po udanym występie, trzymając jedną rękę za plecami, rękę w której niewiadomo kiedy pojawiła się niezwykle urodziwa róża. Wyprostował się, podstawił kwiat pod nos i napawał się jej niemal duszącym, słodkim zapachem. Była mocno czerwona, delikatnie rozwinięta a jej płatki bez żadnej skazy z gracją układały się w charakterystyczny dla tego kwiatu układ. Wyciągną dłoń w stronę rozmówczyni i cynicznie się uśmiechając chciał wręczyć jej kwiat.Anonymous - 17 Czerwiec 2011, 18:49 To nie tak, że zmieniła temat. Ona po prostu chce herbatniczka! Taka nagła zachcianka, która przysłoniła wszystkie inne rzeczy. Jednak gestu Salvatrice nie ujrzała, bo jak, skoro była obrócona do niego tyłem. Za to mógł oglądać jej przecudowne włosy. Oczywiście nie wspomnijmy, że pod tą warstwą cudów kryje się jeszcze nieograniczona skromność... Wracając jednak odpowiedni tor rozmowy. Białowłosa słysząc jego odpowiedź zacisnęła dłonie na sukni. Nie tylko biedak, lecz jeszcze cygan! Tak, teraz wszystko jasne! Ten płaszcz i jeszcze dziwny wygląd. On po prostu gra w jakimś przedstawieniu. Tak, Salvka o tym czytała kiedyś i nawet oglądała zdjęcia! Jednak on śmiał ją upominać?
-Nie godzi się upominać kobiety... dziewczynek też nie!
Powiedziała to z wyraźnym oburzeniem. Przecież to on się nie odzywał do kogoś wyższego rangą. Gbur i staruch na dodatek! Wszystko to spowodowało, że znów dolna warga została przygryziona, jednak zapach zwabił czuły nos Salvatrice. Spojrzała na kwiat jakby zauroczona, chociaż oczywiście gdy tylko jej oczy przeniosły się na rozmówcę okazała jak bardzo nim gardzi, co raczej przybrało wygląd "Nie lubię cię". Oczywiście szybko chwyciła kwiat, ostrożnie, bo pamiętajmy, że róże mają kolce o czym Salvatrice wiedziała i pokuć się nie chciała. Podsunęła roślinę pod nos, po czym spojrzała gdzieś w bok.
-Przyjmuje twoje przeprosiny
Jednak nie byłaby Salvatrice, gdyby nie dodała jeszcze oznaki pogardy, która brzmiała jakby powiedziała coś oczywistego. Pomimo wszelkich starań nie udało jej się wydobyć głosu pełnego pogardy i wyższości.
-AktorzynoAnonymous - 17 Czerwiec 2011, 19:03 Cień wystawił ciemny niczym otchłań język na znak, że jednak wyszło po jego myśli. Chciał dobrze wypaść w pierwszym kontakcie z człowiekiem, ale ten jego okropny charakter musiał przecież wszystko zepsuć. Zrobił krok do tyłu, dostojnie i z gracją, jego głos przeszył ciszę panująca przez chwilę dookoła.
-Nie jestem aktorem, a tym bardziej aktorzyną, dziewczynko. A czy takie młode damy powinny same plątać się po tak chwiejnie unormowanej okolicy? Zdaje mi się, że widziałem tu gdzież żywego cienia, miłego ale dosyć brzydkiego...
Rzecz jasna mówił o sobie, jednak wypowiadając ów słowa zamyślił się, że dziewczyna w ogóle zrozumie o co mu chodzi, czy weźmie jego słowa na serio... może znowu wypali z jakimś żałosnym tekstem co do jego osoby. Nieco irytujące, że oceniała go po wyglądzie, ale ciągle pamiętał... liczy się pierwsze wrażenie! Więc przecież nie może jej zjeść... Ciekawiło go jeszcze jedno... po co zatrzymywała się na rozmowę z nim, skoro tak otwarcie nim gardziła. Mogła po prostu pójść..