To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Cukierkowa Ulica - Czarne Mleczko

Seamair - 17 Lipiec 2015, 14:17

Zdecydowanie nie czułam się komfortowo w tej sytuacji, pierwszy raz zdobyłam się na tak szczere wyznanie względem w sumie obcej osoby, nie wiedziałam, czego oczekiwać. Z zapartym tchem utkwiłam spojrzenie w twarzy Mir’a a kiedy już rysowały się na niej pierwsze wyraźne emocje, na których w tej chwili tak mi zależało… nagle coś odwiodło moją uwagę. Drzwi pokoju otworzyły się a w progu stała niewielka postać obdarzona kocią aparycją. Odruchowo poprawiłam bolerko, aby z powrotem przysłoniło jedną z licznych skaz mojego ciała. Kotowaty przyglądał nam się przez dobrą chwilę a w jego oczach wyraźnie malowała się panika i zakłopotanie. Kiedy chłopczyna podjął próbę taktycznego odwrotu skończyło się to jego dość widowiskowym upadkiem, jednak po swoich własnych dzisiejszych doświadczeniach z zaliczaniem gleby nie byłam w stanie się z tego śmiać ani uznać za komiczne. W przeciwieństwie do Mir’a który wybuchł aż nadmierną salwą śmiechu. Dwie rzeczy wydały mi się dziwne, pierwszą było to, że jego śmiech brzmiał dziwnie, choć nie byłam w stanie dokładnie stwierdzić, dlaczego. Drugą zaś był fakt, że zdawało mi się to nienaturalne, jakby nie z tego chłopaka się śmiał, bo czy jeszcze zanim tamten dał pokaz działania grawitacji… to Mir nie zaczął się śmiać? To z kolei znaczyłoby, że….
Pochłonięta w swych rozmyślaniach przez chwilę straciłam kontakt z rzeczywistością. Myśli, które atakowały teraz mój umysł niczym rozjuszone osy sprawiły, że wcześniejszy stres zmienił się nagle w irytację a ta z kolei szybko przechodziła w złość. Może to wszystko było zaledwie moim wymysłem, jednak w tej chwili wizja tego, że w chwili, kiedy z trudem zdobyłam się na szczerość zostałam wyśmiana… zwyczajnie wprawiała mnie w wściekłość. Po drodze zdążyłam zagubić nawet smutek, który zmieszany z strachem i nadmiarem wrażeń stał się właśnie źródłem mojego problemu. Byłam wściekła na siebie ,za to że zrobiłam coś głupiego. Zacisnęłam mocniej zęby i spuściłam głowę w dół nie chcąc by mój aktualny stan został zauważony. Zapominając o swych problemach z równowagę zerwałam się z łóżka i szybkim krokiem ruszyłam w stronę drzwi, które jak zakładałam prowadziły do pokojowej łazienki.
-Przepraszam na moment…
Starałam się powiedzieć to jak najnormalniejszym tonem, co chyba mi się udało podobnie jak przejście dystansu między łóżkiem a drzwiami bez zaliczenia potknięcia. Liczyłam na to, że Mar uzna iż poczułam się gorzej co w sumie kłamstwem nie było. Miałam problem z kontrolowaniem emocji i między innymi to sprawiało, że w dalszym ciągu moje kontakty społeczne były ograniczone, nie chciałam by ktoś brał mnie, co rusz za wariatkę, którą przecież nie byłam. To jeden z skutków ubocznych tego, co ze mną zrobił Ian. Kiedy zatrzasnęłam za sobą drzwi nie zrobiłam już kroku dalej, moja dłoń dalej pozostawała zaciśnięta na klamce, druga opierała się o framugę dla utrzymania równowagi. Starałam się oddychać głęboko by w porę stłumić wybuch emocji, w takich chwilach zwykle szukałam czegoś, na czym mogłabym wyładować złość. Ku mojemu nieszczęściu owym obiektem w tej chwili stała się klamka, którą nieświadomie wyłamałam, o czym zdałam sobie sprawę dopiero po chwili, gdy podchodząc do umywalki zorientowałam się iż fragment drzwi wciąż tkwi w mojej dłoni… Kiedy spróbowałam ją wsunąć na miejsce usłyszałam tylko jak druga część klamki znajdująca się po przeciwnej stronie drzwi upada z hukiem na podłogę. To zdarzenie zajęło mnie na tyle, że zapomniałam o swoim chwilowym wybuchu i teraz desperacko skupiłam się na naprawie drzwi co okazało się trudniejsze niż się spodziewałam.
-Bardziej niż lody czekoladowe wskazany w tej chwili byłby śrubokręt czy coś w tym rodzaju… Drzwi się zatrzasnęły i… klamka odpadła. Jak nic pech mnie dziś prześladuje.
Przez chwilę byłam pochłonięta mocowaniem się z drzwiami, jednak szybko zdałam sobie sprawę, że nic to nie da… miałam nadzieję, że ten cały Abdio będzie w stanie to naprawić albo zawoła kogoś, kto będzie potrafił. Czy już nie dość upokorzeń mnie dziś spotkało? Najpierw nieudane spotkanie rodzinne, potem zatrucie się jakaś głupią potyknicą a teraz jeszcze to?! No po prostu pięknie… Osunęłam się na ziemie opierając się plecami o ścianę usiadłam na zimnej podłodze.
-Co do Twojego pytania Mar… wybacz że tak przez drzwi ale, urodzenie to nie wszystko to jeszcze kwestia wychowania, życia społecznego a niektóre rzeczy przekreślają pewne sprawy bezpowrotnie.

Abdio - 18 Lipiec 2015, 02:45

Mru mru... To jest straszne! Nie tylko Kotek w sposób skandaliczny i niewybaczalny ośmielił się zakłócić spokój i przyjemną chwilę swoim gościom, którzy ufając jemu i jego pracownikom zatrzymali się w Czarnym Mleczku, wierząc, że tutejszy wypoczynek będzie spokojny i udekorowany najwyśmienitszymi deserami jakie kiedykolwiek jedli, lecz ponadto narobił okropnego hałasu upadkiem książki, swoim własnym potknięciem - żeby zamaskować jakoś gapowatość związaną z kopnięciem piętą o próg i jej następstwa. Wszystko to było tym okropniejsze, że został wyśmiany.
Wstyd mu było za to wszystko co zrobił, że najchętniej ukryłby się pod ziemią, tak głęboko, że dotarłby do najniższych kręgów piekła i wykopał Lucyfera z jego miejsce, a na pewno roztopiłby jego lodowe więzienie i zamienił w saunę przez ciepło swoich policzków, które ze wstydu nabrały koloru, którym jego gościem piszą dialogi. Czując jak teraz wygląda chciał oczywiście się zasłonić, podkulając nogi i chowając twarz za zaciśniętymi dłońmi, tak że tylko jedno oko wyglądało ostrożnie, czy nikt nie próbuje go zastrzelić.
Oczywiście nie dlatego, że ktokolwiek do Abdia strzelał i ten ma związane z tym niemiłe wspomnienia. Po prostu gdy usłyszał o broni palnej uznał, że jest to tak niebezpieczne, że woli uważać, bo bardzo nie chciałbym, aby ktoś do niego strzelał. Szczególnie jego goście. Musiał więc zachować odrobinę ostrożności, co wyglądało dość zabawnie, gdy przez palce wystawało oczko uważnie obserwujące osoby w głębi pokoju.
Dopiero gdy jego kocie uszy dosłyszały słowa Palmiry: "ten kot jest zabawny" uniósł spojrzenie rozglądając się w poszukiwaniu jakiegoś innego kota. W końcu jeżeli tu był, to jemu również groziło zastrzelenie z pistletu lub czegoś takiego, a Abdio na to pozwolić nie mógł. Biedak oczywiście tak się nagle przejął kotem, a także bronią palną, że całkowicie zapomniał, że to on jest sprawcą i jedynym podejrzanym całej afery.
Do rzeczywistości przywołał go Mir - w tej chwili, jeżeli słuchać tylko narratora i nie zważać na nic innego, to mamy już trzy osoby w pokoju. Pozostaje jednak jeszcze niewspomniana Koniczynka, a więc może naprawdę ukrywa się tam jakiś drugi kot i Abdio wcale nie jest dziwny? - swoimi kolejnymi słowami, przedstawiając siebie, swoją towarzyszkę, a także po raz kolejny przypominając Dachowcowi w jak niestosownej chwili wpadł do pokoju. Postanowił się wytłumaczyć, podświadomie korzystając z faktu, że uspokoił się przez troskę o jakiegoś innego kota. W którego poszukiwaniu jego oczy wciąż jeszcze zerkały w różne zakamarki pokoju.
- Kotek bardzo przeprasza, chciał tu wszystko ładnie poukładać. Tu ma kotek książeczkę... -
Nie skończył swoich słów, gdyż ujrzał dłoń wyciągniętą w jego stronę. Z początku zmieszany nie wiedział co zrobić powinien i nawet myślał, by uciekać. Przez jego głowę jak niemiecki blitzkrieg przez Francję przemknęła myśl takiej treści: co jeśli ma niewidzialny pistlet? Ostatecznie jednak względy uprzejmości i presja przeszywającego - tylko w oczach Abdio - spojrzenia Mira były przeważające i swoją prawą dłoń oparł ostrożnie na palcach Arystokratki (Artystki), a lewą sięgnął po książkę, o której mówił.
- Tak, książeczkę i kotek ma wszystko napisane jak ma być i kotek ładnie porządkuje, żeby goście byli zadowoleni! I kotek naprawdę nie wiedział, że ktoś jest, bo nie spytał, a dopiero wrócił! Kotek pomagał, był miły i ratował Marionetkę, bo ona wypadła i trzeba było jej pomóc.
Mówiłby jeszcze długo. Bardzo długo, biorąc pod uwagę, że całkiem się rozgadał i zapomniał o czym on właściwie miał mówić. Jednak Koniczynka wyrwała go z zamieci słów swoimi słowami i niepewnym krokiem. Niebieskie oczy skierowały się na kobietę i kotek już miał oferować pomoc, gdy jego kolejna ofiara zniknęła za drzwiami. Spojrzał więc na Mira.
- Mru? - Po czym pytanie powtórzył, tym razem w stronę drzwi - nie rozumiejąc zupełnie co też tu się w ogóle dzieje i dlaczego jego klamka wylądowała na podłodze. Przecież jeszcze przed jego wyjściem była cała! Drugie mruknięcie było znacznie głośniejsze.
W jego głowie miało miejsce właśnie starcie dwóch całkowicie przeciwnych sobie obozów, z których stronnictwo helpistów postulowało pozostanie na miejscu próbę pomocy z całych sił swoim gościom, a drugie, nazwijmy je stronnictwem francuskim, chętnie zarządziłoby odwrót na z góry ustalone pozycje gdzieś w prywatnym pokoju Abdia, gdzie goście nie będą go w stanie znaleźć, opierając swoją argumentację na fakcie, że Kot wciąż jeszcze nie rozumie co tu się właściwie dzieje, a ponadto najadł się tyle wstydu, że obawia się o miejsce na pyszny deser czekoladowy z dodatkiem bananów, który sobie obiecał zaraz po tym jak skończy porządki i przejrzy czarnomleczne księgi.
Zwyciężyła i to zwycięstwem przyrównywanym do Austerlitz pierwsza z frakcji, wsparta przez zaskoczenie. Dokładniej zaskoczenie, jakim były słowa Koniczynki proszącej o pomoc.
Kot natychmiast podbiegł do drzwi i podniósł klamkę, próbując wsadzić ją do środka - licząc, że niczym w opowieściach o poszukiwaczach przygód plądrujących starożytne grobowce wystarczy umieścić klucz we właściwym miejscu, aby cały mechanizm zadziałał i odkrył ukryte we wnętrzu skarby. W tym wypadku skarbem niezaprzeczalnie mogła być wanna.
To na nic się jednak zdało i kot już zaczął wpadać w panikę, po czym jednak wpadł na pomysł genialny. Znaczy był on niezaprzeczalnie pomysłem skutecznym, gdyż zamek którego nie ma, nie może przytrzymywać drzwi. Nie pomyślał jednak o tym, że istnieje milion lepszych sposobów na to co chciał osiągnąć i bezmyślnie wsunął nieznacznie palec w puste miejsce po klamce, zamieniając cały zamek w cukierki. Oczywiście nie oznacza to, ze cokolwiek to pomoże. Istnieje przecież szansa, że okaże się być tylko przeszkodą. Kot wierzył jednak w swój plan i zrobił dwa kroki w tyłu z szerokim uśmiechem i widocznym na twarzy wyczekiwaniem. Zacisnął jednak dłonie na swoim sweterku, denerwując się, czy udało mu się pomóc.
- Ups... - Powiedział tylko głośno, zdając sobie sprawę z tego, że właśnie nieodwracalnie uszkodził drzwi i trzeba będzie je wymieniać.

Palmira - 20 Lipiec 2015, 21:53

Powoli zaczynało się tu robić dość... komicznie. Poziom pastiszu, według Upiornej, był tu zdecydowanie zbyt wielki, by pomieścić się w jednym, bądź co bądź małym, pokoju. Może powinna teraz pójść i wynająć drugą sypialnię, tak na wszelki wypadek, gdyby miało tu zejść się kolejne kocię, albo lepiej, kapelusznik z zaproszeniem na groteskową herbatkę. Cóż, akurat taki widok zupełnie by jej nie zdziwił.
Wpierw - wyjaśnienia Abdio, które nie miały najmniejszego sensu. Czy on właśnie powiedział, że książka nakazała mu wparować i posprzątać pokój? Nawet nie 'posprzątać', a 'poukładać'. Tak, jakby jego profesję nazwali układaczem. Palmira do tej pory sądziła, iż poznała już wszelkiego rodzaju służbę, ale z kimś takim jeszcze się nie spotkała. Nie była pewna, co Dachowiec właściwie zamierzał zrobić, czy posprzątać czy po prostu... się pobłąkać z kąta w kąt. I żeby tylko tyle, okazało się, że usprawiedliwienie miało swój ciąg dalszy.
- Marionetka w-wypadła? - powtórzyła za kotem, bardziej do siebie, niż do kogoś z rozmówców. Próbowała jakoś to wszystko ułożyć do kupy, ale za nic jej to nie wychodziło. - Wypadła skąd? Z pudełka na pajacyka?
Być może jej głos zabrzmiał zbyt szorstko, w końcu biedny Abdio nie wyglądał, jakby chciał komuś zrobić coś na złość. Palmira jednak odnosiła wrażenie, że sytuacja nabrała trochę zbyt szybkiego obrotu - dopiero, co wpadła w panikę, nie wiedząc, czy powinna ujawnić swój sekret, potem z impetem przerwano jej rozmowę (co na arystokratycznych dworach praktycznie się nie zdarza), a teraz to niecodzienne zachowanie uroczego, acz wybitnie niezdecydowanego uszatego. Dzisiejszego dnia już wcześniej grał jej na nerwach nieprofesjonalny behawior Marionetki, którą obie z Seamair spotkały. To najwyraźniej wyczerpało limit cierpliwości Rosarium.
I jeszcze dodatkowo rozterka z Koniczyną. Powróciła do niej myślami, gdyż od Dachowca oderwał jej uwagę stukot upadającego niewielkiego przedmiotu. Ujrzawszy klamkę w miejscu definitywnie na klamkę nieprzeznaczonym, dowiedziała się jakie to uczucie, gdy człowiekowi szczęka chce opaść z zaskoczenia. Całe szczęście, że nauki matki - zawsze wyglądaj perfekcyjnie i elegancko! - nie poszły w las i odruch ten powstrzymała.
Palmira odczuwała rosnące zdezorientowanie po słowach Seamair. Przez cały czas traktowała ją należnie do jej statusu urodzenia, ale najwyraźniej dziewczyna sobie tego nie życzyła. Bardziej to brzmiało, jakby sama się wyrzekła swojego rodu, a nie na odwrót. Przecież Palmira powiedziała, że to nic nie zmienia... A więc może powinno? Czy o to jej chodzi? W takim razie, czy teraz należałoby zachowywać się inaczej w stosunku do Panny Koniczyny? Nie rozumiała czemu nowo poznana miałaby tego sobie życzyć. Rosarium odnosiła wrażenie, że ich relacja kierowała się w dobrym kierunku, co najmniej życzliwym. Sytuacja była tym bardziej konfundująca, gdyż Palmira w sumie nie miała do czynienia z kimś innej rasy, kto nie byłby służbą, albo przynajmniej usługodawcą (a zasada 'klient - nasz pan' nie różniła się wiele od panującej atmosfery w rodzinnym domu). To było jedno z tych społecznie dziwnych wydarzeń, które arystokratka musiała doświadczyć, by otrzymać wreszcie jakieś życiowe nauki. Coś więcej ponad 'szlachcicowi z tego rodu się kłaniasz, a z tamtego tylko wystawiasz dłoń'.
O ile z początku dąs Seamair wzbudził u Palmiry chęć poprawienia swojego zachowania, o tyle im więcej poświęcała uwagi na niedorzeczność ich rozmowy i jakichś niewypowiedzianych żądań dziewczyny, zaczynała się irytować. Ponownie. Miała ogromną ochotę wyważyć drzwi od łazienki w nadziei na rozładowanie napięcia. Po plecach przeszedł jej dreszcz, który zamienił się w to denerwujące uczucie, gdy chce się podrapać, ale ręka w dane miejsce nie sięga. Moc Arystokratki już niemalże zbudziła się do życia, by dać wyraz frustracji, jednak... Abdio ponownie wkroczył do akcji i tym samym wyprzedził prawdopodobnie nie najlepszą decyzję Palmiry.
Cukierki.
CUKIERKI.
To, oczywiście, również ma sens, jak wszystko inne, co do tej pory się wydarzyło.
Z niedowierzaniem podeszła do drzwi łazienki i podniosła z podłogi słodycz, która wcześniej upadła. Wyglądało to, jak lizak o jaskrawo zielonym kolorze. Z pewnym wahaniem polizała kocie dzieło.
- Jabłko - mruknęła, zastanawiając się, czy ten smak przypadkiem nie jest najnormalniejszą tutaj rzeczą. Zawsze mogła trafić na, powiedzmy, buraka.
Usiadła na krześle, wcześniej już wypróbowanym (obawiała się, że każdy inny mebel w tym pomieszczeniu, mógłby po dotknięciu zamienić się w cukierki), po czym oparła łokieć na kolanie i wsparła czoło dłonią.
-Droga Sea...- Koniec z szarmancją! - Uch, Seamair. Nie chcąc zakłócać twojej prywatności, sprawdź, proszę, samodzielnie czy możesz się już wydostać.
Tym czasem jej wzrok napotkał wspomnianą wcześniej przez kota książkę. Zachichotała z podobną nerwowością co wcześniej, acz tym razem trwało to bardzo krótko i cicho. Cóż, skoro i tak już odkrywają wszystkie karty, to równie dobrze mogą i tę tajemnicę rozwiązać. Wyprostowała się do pozycji już naturalnej jej zwyczajom i wskazała przelotnie ręką na koci skarb.
- Abdio, czy zdradzisz nam co to za księga? Wygląda na ważną. - Tu zmarszczyła brwi, bo naraz naszło ją zastanowienie nad pewną kwestią. Czy koty w ogóle potrafią czytać? Czy ktokolwiek poza Arystokracją otrzymuje edukację? Palmirę niespodziewanie ogarnęła ciekawość i, przekręcając po ciekawsku głowę, uparcie wpatrywała się to w książkę, to w Dachowca.

Seamair - 22 Lipiec 2015, 13:06

Ta samotna chwila w zaciszu łazienki była mi bardzo przydatna, co prawda akcja z klamką już zdecydowanie nie… jednak zdołałam się już uspokoić i na powrót trzeźwo myśleć. Byłam zła na siebie, iż ponownie daje panować nad sobą emocjom i instynktom. Powinnam ćwiczyć kontrolowanie tego typu wybuchów, było to jednak trudne tym bardziej, że bałam się zdążać do siebie „ludzi” tak jak i teraz mogło się to stać. Podniosłam się z posadzki i opierając się o umywalkę utkwiłam wzrok we własnym odbiciu. Oczy miałam zaczerwienione od niewielkiej ilości łez, których nawet nie zauważyłam. Pogodziłam się już z myślą, że mogę być brana za wariatkę albo furiatkę, ale zdecydowanie nie godziłam się na przypięcie mi łatki beksy. Odkręciłam ( już zachowując przy tym odpowiednią delikatność) kurek z zimną wodą i szybko obmyłam twarz, skorzystałam też z wiszącego koło lustra ręcznika.
Nawet jeśli ta salwa śmichu była skierowana we mnie to przecież nie miałam podstaw by jednogłośnie okrzyknąć winę Mir’a , nie powinnam z góry zakładać takich rzeczy a co więcej reagować tak impulsywnie… Tak wiedziałam o tym wszystkim a mimo to trudno mi było zachować się właściwie. Czasem czułam się niczym mina, wystarczyło mnie „dotknąć” a wybuchałam. Gdybym była człowiekiem i żyła w ludzkim świecie to zapewne wysłaliby mnie na jakaś terapię, ale to była Kraina Luster i musiałam sama okiełznać swoje „demony”.
Mimo iż dzieliły nas ściany oraz solidny kawał drewna w postaci drzwi, to wszystko cłyszałam całkiem nie najgorzej. Łatwo mogłam stwierdzić, iż Dachowiec, który postanowił złożyć nam niespodziewaną wizytę, był bardzo zestresowany. Nie rozumiałam wszystkiego, o czym mówił i nie wiedziałam poco brał ze sobą książkę sporo przyszedł tu tylko posprzątać jak mniemam. Czyżby miał ze sobą jakiś podręcznik „perfekcyjnej Pani domu”, który zawierał wszelkie znane w tej krainie triki, jakie można wykorzystać podczas sprzątania? Kto wie… Z rozterek wyrwał mnie niecodzienny wiok, bowiem byłam świadkiem tego jak zamek drzwi zmienił się w…. cukierki? Część kolorowych łakoci wylądowała na podłodze tuż koło moich stup. Przez chwilę nie byłam pewna czy aby nie mam w tej chwili jakiś halucynacji, za których sprawcę uznałabym wcześniejsze zatrucie dziwną rośliną. Jednak, kiedy podniosłam z ziemi cukierek w błyszczącej folii to zdałam sobie sprawę, iż to, co się stało było realne, mimo iż nie miałam wytłumaczenia dla zaistniałego stanu rzeczy. Pewnie dłużej tkwiłabym jeszcze rozmyślając nad logiczną stroną tego incydentu, jednak ku rzeczywistości przywiodły mnie słowa Mira. Spróbowałam otworzyć drzwi, co skończyło się powodzeniem, w końcu nic już nie stało ku temu na przeszkodzie. Odetchnęłam z ulgą i zadowolona z odzyskania wolności wkroczyłam do pokoju. Mój stan wyraźnie zaczął się poprawiać, bo co prawda dalej miałam zawroty głowy jednak byłam już w stanie ustać na nogach a co więcej mój pokręcony charakterek zaczynał powoli na powrót dawać o sobie znać. Jako iż dachowiec stał bliżej drzwi to go uznałam za sprawcę mego uwolnienia.
-Dobra robota kotowaty, dzięki.
Mijając błękitnookiego poklepałam go po głowie w miejscu między uszami, po czym ruszyłam w stronę łóżka. Moje połyskujące szkarłatek spojrzenie zatrzymało się na muzyku, uśmiechnęłam się, choć mniej pewnie niż dotychczas.
-Leki zdecydowanie działają, bo czuję, że dochodzę do siebie, znakiem tego pewnie i mój „charakterek” z czasem może dać o sobie znać, więc nie przejmuj się zanadto, jeśli moje zachowanie wyda Ci się niezrozumiałe.
Ostrzegłam chłopaka przed swoimi ewentualnymi wybrykami, oczywiście miałam zamiar się pilnować, lepiej niż dotychczas. Usiadłam na łóżku już w luźniejszej pozycji i utkwiłam spojrzenie w tajemniczej książce.
-To co z tą książką, hm?

Abdio - 24 Lipiec 2015, 01:59

- Z trumnowozu. - Powiedział cicho, po kilku chwilach od pytań Palmiry - tracąc je na rozmyślania jak nazwać powóz przypominający nieco swoim kształtem trumnę, z którego nieoczekiwanie ktoś wypadł. Nie był to jednak temat na tyle palący by go kontynuować i już chwilę później zajął się zupełnie innymi problemami jak: zniszczony zamek w drzwiach łazienkowych, czy konieczność wymiany zamka w drzwiach łazienkowych ze względu na to, że jakiś nadgorliwy ratownik postanowił zmienić go w cukierki. Tak, CUKIERKI.
Cukierki są niezwykle smaczne. Kot, kotem będąc i uwielbiając rzeczy słodkie i smaczne nie mógł nie przepadać za cukierkami. Poza tym doszłoby do ogromnego tragizmu, gdyby okazało się, ze futrzak posiada zdolność zmiany każdego przedmiotu w słodycz, której nie znosi. Nie mógłby wtedy być takim wesołym kotem. Zbyt wiele egzystencjalnych rozterek ciążyłoby na jego duszy, Wiedziony wewnętrznym bólem istnienia prędzej skończyłby niczym Midas. Postradałby rozum i nawet tak potrzebne do życia jedzenie zmieniałby w cukierki, których nawet nie myśli tknąć. Teraz pewnie zamiast przestraszonego kociaka tłumaczącego się z swoich wpadek byłyby tu zwłoki, swobodnie leżące sobie gdzieś w prywatnym pokoju Abdia. Na szczęście jednak nie doznał tej tragedii, choć myśli jego powędrowały w tę samą stronę co przemyślenia Mira, snując wizję zmiany wszystkiego co tylko przyjdzie dotknąć w cukierki. Wizja to była rzeczywiście straszna. W końcu nie po to Kot spędził długie dnie planując dokładnie wystrój każdego pokoju, by teraz wszystko zepsuć przez brak kontroli nad własną mocą.
Na szczęście jednak była to tylko wizja, z której Kot wyrwany został nagle pytaniem. Właściwie to wyrwany został dźwiękiem swojego imienia, które zabrzmiało mu w uszach i zwróciło jego uwagę ponownie na rzeczywistość.
Kotek rozejrzał się, nie od razu rozumiejąc gdzie on właściwie jest i kto go woła. Musiało to wyglądać dość zabawnie, gdy wielkie błękitne oczy poszukiwały tego, który słowa wypowiedział. Jeszcze zabawniej wyglądał natomiast radosny uśmiech w chwili, w której dłoń Koniczynki dotknęła jego głowy. Co prawda nie miał pojęcia dlaczego jest chwalony - w końcu kto by pamiętał, że uratował swojego gościa, skoro zniszczył przy tym drzwi - jednak wielce mu się to podobało.
Książka! No tak, pytano o książkę. Przypomniał sobie Abdio jeszcze przed tym, gdy został "pośpieszony" przez Koniczynkę. Szybko jednak schylił się i porwał z ziemi gruby tom, otwierając go i pokazując swoim gościom.
Ujrzeli tam coś rzeczywiście dziwnego. Książka w istocie była białymi kartkami, na których bardzo zdolny artysta musiał z wielką starannością narysować jakiś przypadkowy pokój, o wystroju łudząco podobnym do tego, w którym się znajdowali, choć z różnicami na tyle wyraźnymi, że nie sposób obu pomieszczeń pomylić. Co dziwnego od przedmiotów znajdujących się w pokoju odchodziły strzałeczki i wszystko zostało starannie opisane. Tak, jakby ktoś uczynił schemat co w danym pokoju się znajduje i gdzie należy podłożyć podsłuch, czy co można wykorzystać do popełnienia zabójstwa. Prawda była jednak znacznie bardziej pokręcona.
- To jest książeczka, w której Kotek ma ładnie pokazane co gdzie ma być w pokojach. Kotek jak goście pójdą to wszystko dobrze ustawia. Kiedyś Kotek dał książkę przyjacielowi, ale poustawiał źle i dlatego Kotek to sam robi. Mru. Dzięki temu wszystko zawsze jest jak być powinno! I czysto. Bo jest czysto, prawda? Znaczy Kot nie chciałby, żeby było brudno i Kotek się stara. Mru.
Właściwie nie wiadomo było dlaczego odbiegł od książki, której posiadacz mógłby bez problemu otworzyć całe wnętrze Czarnego Mleczka i zajął się czymś, co zapewne Palmiry i Koniczyny w ogóle nie obchodziło. Jednak dla tego Kota były dwie rzeczy niezwykle ważne. Po pierwsze, żeby wszystko było czyste i najlepiej pachnące, a po drugie smaczne. Oczywiście ta druga cecha nie odnosi się już do wszystkiego. Trudno mówić o drewnie, że jest smaczne. Trudno też jeść samego siebie. Jednak skoro prowadził Czarne Mleczko, to chciał, by jego goście dostawali wszystko co najlepsze.
Trzeba stwierdzić, choć nie jest to nic odkrywczego, że Abdio jest kotem niezwykle dziwnym. Przede wszystkim dlatego, że jest okropnie ufny. Już nie raz sprowadziło to na niego kłopoty i pewnie jeszcze wiele razy się to powtórzy, ponieważ jest wyjątkowo uparty. Owszem, oficjalnie jest raczej niechętny do kłótni i szybciej się zamknie w sobie, skuli gdzieś w kącie i będzie tak siedział - zły, że ktoś niszczy jego idealny świat. Nie zmienia to jednak zasada naczelnej: Kotek wie lepiej! Skoro on mówi, że jakby ludzie jedli dużo czekolady, to byliby dla siebie mili, to na pewno tak jest! Nie obchodzi go ŻADNE doświadczenie życiowe, ni żadne, żadne, żadne badania.

Seamair - 17 Sierpień 2015, 02:43

Przez chwilę przyglądałam się tajemniczej książce, kiedy jednak Abdio ukazał nam jej wnętrze podniosłam na niego niepewne spojrzenie. Serio? Naprawdę była tu potrzebna aż tak dokładna instrukcja? Nie wystarczyło zmienić pościeli, powiesić nowych ręczników i zadbać o miłą atmosferę w pokoju? Swoją drogą Dachowiec mógłby jednak dokonać drobnych zmian, miałam na myśli materac, który odzywał się głuchym skrzypieniem za każdym razem, kiedy tylko wykonało się na nim jakiś konkretniejszy ruch.
-Czy to nie, aby „lekka” przesada? Czasem zmiany wychodzą na dobre.
Nie sądziłam, aby jakiś z stałych gości miał problem, że dajmy na łózko zostało postawione bliżej okna, albo tego typu sprawy. Chyba, że bywali goście, dla których to miejsce było jak drugi dom, ale wtedy musieliby spędzać tu naprawdę sporo czasu.
-Przy okazji, co do zmian… Kotek powinien pomyśleć o wymianie materaca.
Reprezentacyjnie poruszyłam się kilkukrotnie na łóżku w efekcie, czego mogliśmy usłyszeć jak odzywają się te z bardziej sfatygowanych sprężyn. Nie żebym była złośliwa, ale skoro już tak bardzo stara się, aby wszyscy byli zadowolenie, to niech potraktuje to, jako małą wskazówkę z mojej strony. Przyglądałam się dachowcowi ciekawa jego reakcji, jednak coś nagle przykuło moją uwagę a była to niewielka czerwona pierzasta kuleczka, która właśnie wylądowała na parapecie okna. Zmarszczyłam brwi i podniosłam się z miejsca, aby ruszyć w stronę okna. Uchyliłam okienko i wystawiłam przed siebie dłoń, na której wylądowała urocza czerwona ptaszyna, tak urocza do czasu aż się nie odezwała….
-Seamair ! Gdzieś Ty się podziewała! Wiesz ile musiałem się namachać skrzydełkami żeby Cię znaleźć!
-Do dziś zastanawia mnie fakt, że zawsze Ci się to udaje… Jesteś jak jakiś pies gończy, doprawdy Teti.
-Gończe, co? Z resztą nie ważne o wszystkim już wiem, ale Ty nie wiesz o niczym! A powinnaś! Fino powiedziała mi, że Afiro powiedział jej, że Zolis wspomniał że….
-Teti do rzeczy….
- No przecież mówię! Nie przerywaj mi! Że w ludzkim mieście zwanym Glassville widziano Naeve !
Zamarłam na moment słysząc tą nowinę, zapomniałam nawet o tym że nie byłam sama w tym pokoju. Wolną rękę zacisnęłam w pięść blizna na dłoni zaczęła mnie dziwnie świerzbić. Czy to możliwe żeby chodziło o tego Naeve… tego który uciekł z laboratorium ojca tak jak inne bestie? Z tym, że pozostałe udało mi się odnaleźć i sprowadzić do Krainy Luster z wężowatym to się jednak nie udało.
-Aaaa! Sea ! Tu jest Dachowiec ! Wiesz że nie cierpię kotów !
Dopiero piski Tetiego przypomniały mi o moich towarzyszach, przeniosłam avi'ego tak by ten zgrabię usiadł mi na ramieniu sama zaś zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś do pisania. Kiedy w końcu udało mi się odnaleźć pióro i kilka stronic papieru zapisałam na jednej swój adres i wręczyłam ją Mir’owi.
-Wygląda na to, że muszę już was opuścić obowiązki wzywają. Dziękuję, że mi pomogłeś, liczę na to, że i ty zwrócisz się do mnie, kiedy uznasz, że moja pomoc może Ci się przydać. Tu jest mój adres. Jeszcze raz dziękuję a teraz bywajcie. Na razie Kocie.
Z tajemniczym uśmiechem zrobiłam kilka kroków w tył, po czym tuż pod moimi nogami utworzyła się tęczowa kałuża o nieneutralnym kształcie, było to nic innego jak mój portal, w którym też po chwili zniknęłam zostawiając muzyka i dachowca samym sobie.
Zt.

Palmira - 13 Luty 2017, 08:50

Sytuacja robiła się coraz bardziej pocieszna, ale Palmira zaczynała odczuwać niejakie znużenie. Wszystkie wydarzenia miały jakiś abstrakcyjny wydźwięk i dziewczyna się w nich zwyczajnie gubiła. Nie potrafiła się odnaleźć w świecie słodyczy, zatrzaśniętych w łazience księżniczek i dzieci, które miauczały.
Ponadto czuła rozczarowanie, gdy Kotek otworzył książkę. Wcześniej wydawało się, iż tomiszcze jest szczególnie wyjątkowe, do tego stopnia, że aż wydawało rozkazy. A przynajmniej z jakiegoś boskiego powodu, trzeba się jej było podporządkować. Wolumin jednakże okazał się jedynie stosem zabazgranych kartek, rysunków, którymi tylko dziecięcy umysł musiał się posilić. Księga sprzątaczy? Zaciekawiło Palmirę czy w każdym domostwie jest coś takiego. Obiecała sobie zapamiętać, by o to spytać służbę w rodzinnym domu, przy najbliższej okazji.
A skoro o tym mowa... Już chyba dość długa bawiła się poza rodzinną posiadłością. Rodzice mogli się pogniewać. Nie, żeby to ją szczególnie obchodziło, ale dało jej do zrozumienia, że już dość długo bawi w jednym miejscu. Oj, bardzo długo.
Była więc wdzięczna, kiedy jej towarzyszka postanowiła odejść, choć trzeba przyznać, że przyczyna jej odejścia była zaiste ciekawa. I dziwna. Ale kimże była Palmira, bądź co bądź, udająca teraz mężczyznę, żeby oceniać co jest dziwne? Skomentowała więc sytuację jedynie wzruszeniem ramion. Przyjęła kartkę z adresem z grzecznym podziękowaniem. Zastanawiała się czy one dwie kiedykolwiek się jeszcze zobaczą. Może odwiedzi kiedyś Pannę Koniczynkę w swoim żeńskim stroju? Zachichotała na tę myśl, w wyobraźni widząc różne scenariusze takiego zdarzenia.
Ostatecznie, podniosła się z krzesła, otrzepała niewidzialny kurz i zafundowała Abdio porządne głaskanie po głowie. Mm, ma mięciutkie włoski, pomyślała z rozbawieniem. Obiecała mu, że jeszcze tu wróci i wtedy się pobawią, po czym wyszła z pokoju i przeszła do części jadalnej całego tego przybytku. Ominęła stoliki i wyszła na ulicę.

z/t

Anonymous - 10 Październik 2017, 00:38

Znudzona dziewczyna przemierzała ulicę kompletnie bez celu. Towarzyszył jej Szafirek, Avi należące do Prismy. Ptaszek siedział na jej ramieniu i uważnie obserwował otoczenie.
- Czarne Mleczko - przeczytał jeden z szyldów.
- Prisma uważa, że to dość nietypowa nazwa jak na kafejkę - zatrzymała się i spojrzała na ten przybytek.
- Myślisz, że jest warte odwiedzenia? - zapytało Avi.
- Prisma i tak nie ma nic lepszego do zrobienia, więc możemy tam wejść.
Co prawda nie posiadała żadnych pieniędzy przy sobie, więc miała nadzieję, że w kafejce będzie na tyle duży ruch, że nikt nie zwróci na nią uwagi. Przekraczając próg uświadomiła sobie, jak bardzo się myliła. Jedyną istotą znajdującą się w pomieszczeniu był wyraźnie czymś przybity kotek. Szklana stwierdziła, że natychmiastowe wyjście mogłoby urazić właściciela, którego jak sądziła, nie było aktualnie w pobliżu. Chciała zagadać do Dachowca i spróbować podnieść go na duchu, jednak uznała, że może być to niegrzeczne z jej strony. Szafirek jednak myślał inaczej i wypalił:
- Coś ty taki smutas? Czyżby się okazało, że nie sprzedają tu jednak czarnego mleczka?
Dziewczynka zakłopotała się słowami swojego podopiecznego, chociaż jej wyraz twarzy pozostał niezmienny. Spróbowała mu rzucić gniewne spojrzenie, co skończyło się jak zwykle porażką i zabawnym wyrazem twarzy, który trudno było jakkolwiek zinterpretować.
- Prisma przeprasza za zachowanie Szafirka - zaczęła się szybko tłumaczyć - na pewno nie chciał panicza urazić - zwróciła się tak do Abdia, bowiem stwierdziła, że na pana może być jeszcze za młody - ale jeśli jest coś, co może Prisma zrobić by panicza pocieszyć chętnie to zrobi - mówiła spanikowana, chociaż ton jej głosu był cały czas neutralny.
O ile emocje nie odbiły się w zachowaniu dziewczyny, tak z lekka zdenerwowana zaczęła “produkować” kryształki nieco intensywniej niż zwykle. Zauważyła, że miejsce w którym stoi powoli zamieniało się w stosik kolorowego szkła. Nerwowo złapała za krańce swej sukienki, jakby w ten sposób chciała zatrzymać swoją moc, jednak to nic nie zmieniło.
- Prisma naprawdę przeprasza i zaraz to posprząta - zaczęła zbierać z podłogi szkiełka, jednak było to iście syzyfowa praca, gdyż ledwo zebrane kawałki były zaraz zastępowane nowymi.
Avi usiadło na jednym ze stolików i cicho podśmiechiwało się z niezdarności swej pani.

Abdio - 10 Październik 2017, 02:25

- Mru? Sprzedają! Znaczy Kotek wie, że jak jest czekolada do picia z mleczkiem to wtedy nie jest czarna tylko br... czekoladowa! Mimo to kotek uważa, że czarne mleczko to dobra nazwa i zawsze chętnie pije czekoladę. Jak jest zimno to taką ciepłą. Bo jeżeli kotkowi za gorąco to wtedy nie, lepiej taką co zamraża trzymające ją ręce.
Abdio już miał odpowiadać na najistotniejsze z pytań, czyli dlaczego jego twarz wygląda jakby był właśnie winien morderstwa, bądź dowiedział się, że jego oddziały zostały rozbite, sojusznik gdzieś zaginął a prusacy nadchodzą od lasu. Cóż zrobić, że gdy chodzi o słodycze to ten kotek potrafi zapomnieć o całym świecie, włącznie z tym, że od trzech godzin nie sprzątał swojego pokoju a ostatnią kąpiel brał już niemalże ćwierć doby temu!
Nagle jednak odezwała się także właścicielka zwierzątka i przerwała kotu refleksje, która mogła trwać jeszcze naprawdę długo. W końcu o tym co słodkie można mówić dużo lub tyle ile tylko się da. Nie rozumiał jednak dlaczego ta mała dziewczynka go przeprasza za niebieską kuleczkę ze skrzydełkami. I tu na chwilę zaniemówił patrząc na swojego gościa, myśląc czy nie przeoczył czegoś...
Aż tu jego kocie ucho drgnęło lekko na dźwięk priskryształu, który dotknął podłogi Czarnego Mleczka. Jakkolwiek łagodnie by takie spotkanie nie przebiegało nie dało się niemalże wykluczyć charakterystycznego dźwięku. I zdziwienia kotka, który szeroko otworzył swoje oczy. I z początku nawet nie przejął się, że to przecież jest element niepożądany. NIEPORZĄDEK!
Na razie tylko w jego oczach mieniły się kolorki i to było ładne. Dopiero gdy zauważył, że jego gość zabrał się za sprzątanie niemal natychmiast kucnął.
- Kotek by chciał pomóc sprzątać. Mru. Może? - Zadał pytanie nie wiedząc czy w ogóle mu wolno dotykać kolorowych szkiełek. Na dodatek one wychodziły spod sukienki nieznajomej, a to mogło oznaczać tylko jedno. Oczywiście Abdio wcale nie gardził z tego powodu małą dziewczynką. Była urocza, a urocze osoby nie mogą być złe, prawda? Na pewno ma sensowne powody żeby przemycać kryształy. Na przykład potrzebuje ich dla chorej marionetki, która traktuje je jak cukierki. I ma bardzo dużo ust i dlatego potrzeba ich bardzo dużo. To bardzo szlachetne i Kotek to całkowicie pochwalał.
- Kotek może dać takie ładne pudełeczko jak do tortu, bo ma ich kilka i możesz przemycić kilka tych o tutaj kolorowych. Mru... Kotek sobie przypomniał, że musi zrobić tort! Tylko kotek nie pamięta po co.
Rzucił jeszcze na koniec dygresją, wciąż kucając na ziemi i niczego nie dotykając. Bo jeszcze kolustrzerko (taka tam nazwa tymczasowa dla Prismy używana w umyśle Abdia) będzie zła, że dotyka jej cennych łupów, które mogą być jedynym pocieszeniem dla jej ciężko chorego marionetkowego przyjaciela.

Anonymous - 10 Październik 2017, 22:02

- Ah, to miłe ze strony panicza, że mi panicz pomaga, jednak Prisma zrobiła bałagan, więc ona powinna to sprzątać -- doceniła gest Abdia, jednak uważała, że nie powinien się nią kłopotać. - Czy mógłby panicz zdradzić Priśmie swoje imię? A Prisma… to po prostu Prisma - po raz kolejny sytuacja, w której przyszło dziewczynie się przedstawić wyszło niezręcznie.
O dziwo właściciel kafejki nadal się nie pojawił, a przynajmniej tak sądziła Szklanka. Przeszło jej przez myśl, że być może kucający przy niej Dachowiec jest dzieckiem właściciela i pilnuje przybytku pod jego nieobecność, jednak dalej odrzucała, a właściwie nawet nie przypuszczała, że to znajdujący się przy niej jegomość jest właścicielem Czarnego Mleczka.
- Jeśli by to paniczowi nie popsuło szyków Prisma chętnie przyjmie pudełka na torty - odpowiedziała próbując się uśmiechnąć - Przemycić?- - zapytała zdziwiona. Najwyraźniej doszło tu do pewnego nieporozumienia! - Prisma wcale nie przemyca kryształków - odpowiedziała nieco urażona, chociaż nie można było tego poznać po jej neutralnym głosie. - Niech panicz popatrzy.
Odłożyła wcześniej zebrane kryształki z ziemi na najbliższy stolik po czym podeszła do jednego z okien. Zdjęła rękawiczkę z prawej dłoni, po czym przyłożyła ją do jednego z okien kafejki. Zamknęła oczy wyraźnie skupiona, a kryształkowy deszcz spadający przed chwilą jeszcze z jej sukienki ustał. Zaś na szybie spod dłoni dziewczyny zaczęła wyrastać kolejna warstwa szkła, jednak była ona różnobarwna. Po kilku minutach okno zmieniło się w witraż, przedstawiający nieco krzywego kwiatka. Prisma odetchnęła i spojrzała na swoje dzieło. Nie było co prawda idealnie, jednak nie chciała, aby Abdio zbyt długo czekał na efekt.
- Prisma potrafi tworzyć szkło - powiedziała wskazując na swój twór - jednak Prisma nie potrafi nad mocą panować, więc ta od niej ucieka - teraz wskazała na stosik kryształków leżący na stoliku.
Mając nadzieję, że nieporozumienie zostało zażegnane, przypomniała sobie ostatnią dygresję kotka. Pomyślała, że jeśli pomoże chłopakowi w upieczeniu tortu to w ten sposób wynagrodzi mu bałagan jaki tu zaprowadziła a i może dostanie to słynne czarne mleczko.
- Mówił panicz coś o torcie, prawda? - upewniła się. - Prisma, nie chwaląc się, potrafi nie najgorzej gotować, więc może pomóc paniczowi go zrobić - zaporponowała.

Abdio - 11 Październik 2017, 00:37

Prisma to po prostu Prisma. Ale czym jest Prisma? Kotek nasz drogi zaczął zastanawiać się czy nie jest to nazwa dla plemienia, którego nie znał. Może koci gang? Nie, kocie gangi nie nazywały się Prisma i nikt nie mówił, że nimi jest. Tylko, że w nich jest. To spora różnica. Trochę mu się kojarzyło z pryzmatem, ale nie miał pojęcia co to pryzmat. Znaczy kiedyś na pewno wiedział, ale w jego głowie pozostało tylko słówko bez żadnych treści. I dopiero po tym wodospadzie przemyśleń dopiero pojawiła się nad naszym kotem żarówka (w sensie metaforycznym, kreskówkowym) która kazała mu przypomnieć sobie, że pytała o imię. Czyli Prisma to po prostu imię!
- Kotek ma imię! Kotek to Abdio, ale kotek nie mówi o sobie Abdio, bo kotek się czuje bardziej kotkiem niż Abdiem. Kotek nawet nie wie co to znaczy Abdio, ale wie że coś znaczy! Kotek pamiętał. Tylko nie pamięta.
Za to pokaz mocy Prismy i jej zdolności w istocie zafascynował kotka. Wstał zgarniając z ziemi kilka nadprogramowych kryształów - co by się o nie nikt nie potknął i podziwiał. Aż mu błękitna oczka się świeciły jak nagle jego zwykłe okno stało się kolorowe. I co tam, że przez to do środka wpadało mniej światła.
- Mru! Ale fajne! Kotek też może pokazać sztuczkę! - I zapominając, że miał spytać czy mu wolno, gdy podczas obserwacji myślał czym się zrewanżować, nagle zmienił kryształki Prismy w pyszne cukierki i podał jej, wyciągając pełne dłonie przed siebie.
W końcu czy to nie cudowne móc z byle bzdetka zrobić cukierka? I to takiego bez niezdrowych dodatków (poza tymi koniecznymi, których istnienie Abdio uważał za konieczne).
Abdio stojąc tak i trzymając te cukierki usłyszał o pomocy w przygotowaniu tortu. I tak się ucieszył, że aż jego kocie uszka się uniosły jakby gdzieś usłyszał, że to myszka. Znaczy Abdio nie miał nic przeciwko myszką. Uważał je za całkiem miłe stworzonka, ale miały brudne łapki bo ich nigdy nie myły. Nie można wpuszczać myszek z brudnymi łapkami, bo potem brudzą w kawiarence. I to nie ładnymi szkiełkami, tylko brudzidełkiem. Dlatego myszki trzeba było złapać i grzecznie wyprosić. Ale tak żeby się nie poczuły zbyt smutne.
- Tak! Kotek chętnie przyjmie pomoc Prismy, bo musi upiec wieeelki tort i to jeszcze na jakiś taki dziwny dzień. Taki przed urodzinami! Tak, tort przedurodzinowy! I musi być mnóstwo czekolady! - Aż tu nagle olśniło go, że nawet nie wie co takiego Prisma tutaj robi. Dlaczego weszła do Czarnego Mleczka, skoro chciała pomagać? - Mru? Prisma szuka pracy? - Po czym zdał sobie sprawę, że to pytanie mogło brzmieć trochę niegrzecznie. Przynajmniej on je za takie uznał! - Kotek przeprasza, że pyta! Tylko że kotek jest zdziwiony czemu ktoś przychodzi i proponuje pomoc zamiast zamówić czekoladę do picia. Bo głaskać kotka nie wolno. To psuje odwagę kotka! - I w tym potoku wypowiadanych szybko, choć zadziwiająco wyraźnie - jako że był do takiego sposobu mówienia przywykły od dawna - przemknął mały błąd i zamiast powagi wkradła się odwaga. Tylko kto by się tym przejmował? Przecież nie Abdio.

Anonymous - 11 Październik 2017, 21:10

Prisma była równie zachwycona sztuczką Abdia co on jej mocą. Przyjęła cukierki, które jej sprezentował, jednak nie miała zbyt dobrego pomysłu co z nimi zrobić, bowiem nie posiadała ani kieszeni, ani jakiejkolwiek torby. Jednego cukierka postanowiła skonsumować od razu, a drugiego przekazała Szafirkowi, który do tej pory tylko siedział i obserwował, co było do niego niepodobne. Ptak nie żywił się cukierkami, jednak z szacunku do swej właścicielki przyjął jej podarunek. Co prawda nie zjadł go tylko złapał swoją nóżką.
- Przeddzień urodzin? - Szklana była zaskoczona po raz kolejny zwyczajami z Krainy Luster, a akurat o tym nie przyszło jej jeszcze czytać w żadnym z jej podręczników - cóż to za nietypowa tradycja. - Zdziwiła się kolejnym pytaniem Abdia - Prisma nie szuka pracy… Chociaż Prisma nie posiada żadnej… - przyznała z lekką niechęcią, chociaż brzmiało to równie neutralnie jak każde wypowiadane przez nią zdanie. - Prisma po prostu nie ma pieniędzy, a to tak nieładnie wchodzić do czyjejś kawiarenki żeby tylko popatrzeć, a nic nie zamówić. Więc Prisma chce się po prostu dobrze zachować. Panicz Abdio mówi, że tort ma być bardzo czekoladowy… Czy panicz Abdio potrafi też przemieniać kryształki Prismy w czekoladę? - zapytała z ciekawości, bowiem nie wątpiła, że w kuchni na pewno znajdą składniki potrzebne do tortu. - Ah, paniczu Abdio, czy właściciel kawiarenki nie będzie zły, jak skorzystamy z jego kuchni? - zmartwiła się, chociaż nie dało się tego po niej poznać.
Po usłyszeniu odpowiedzi została zaprowadzona przez Abdia do kuchni.
- Więc panicz Abdio chce bardzo duży tort. Prisma w takim razie będzie potrzebowała o wiele więcej składników niż zwykle - stwierdziła nieco zamyślona.
Udało jej się znaleźć coś do pisania i wypisała przepis na tort czekoladowy z pamięci. Chwilę zajęło jej obliczenie o ile muszą zwiększyć składniki, by powstał tort, który będzie wystarczająco satysfakcjonujący dla Abdia. Zaczęła szukać mąki, jajek, masła, kakao, cukru, soli, proszku do pieczenia i cukru wanilinowego.
- Paniczu Abdio, dobrze by było, gdyby panicz znalazł miskę i odpowiednią formę do ciasta, również mieszadełko będzie niezbędne Priśmie - zleciła kotkowi i sama wróciła swoich poszukiwań.

Abdio - 12 Październik 2017, 17:54

- Tak! Dokładnie to chyba był mru przeddzień urodzin. Tak się kotkowi zdaje. Mru. Prisma może pracować z kotkiem w Czarnym Mleczku! Kotek by chętnie przyjął pomoc i Prisma mogłaby wtedy dostawać pyszną czekoladę! Mru.
Powiedział wesoło niezauważalnie przechylając głowę najpierw w lewo, a potem w prawo i tylko gdyby obserwować jego uszy można dostrzec ten ruch. Szybko jednak jego twarz zmieniła się na ponurą i widać było, że umysł kotka został zaprzątnięty jakimiś frasunkami. Nerwowo złapał swój palec i zaczął się nim bawić. Wszystko to przez pytanie o właściciela kawiarenki. I nie to, że Abdio ją komuś ukradł bądź robił to bez wiedzy, tego kto miał odpowiedni tytuł prawny do tego miejsca. Była to całkowicie Abdia kawiarenka, jakkolwiek mogłoby być w to trudno uwierzyć. Jednak nasz Dachowiec tak bardzo był ufny wobec małych dziewczynek i ogólnie osób, które wyglądały na dzieci chociaż trochę - że w jego umyśle pojawiły się wątpliwości. Chociaż mieć ich nie powinien.
- Mru. Kotek zawsze myślał, że Czarne Mleczko jest jego. Mru. Ale jak Prisma tak pyta to Kotek ma teraz wątpliwości i Kotek nie wie co robić. Co jeżeli Kotek myślał, że Czarne Mleczko jest jego, a nie jest? Mruuu... - Ostatni dźwięk jaki z siebie wydał był już cichym westchnięciem, po którym dodał tylko jedno jeszcze zdanie. - Ale Kotek wie, ze musi zrobić tort, więc chodźmy szybko do kuchni. - Powiedział i smutno zaczął dreptać w stronę ukrytej części kawiarenki. Gdy dotarli do już na miejsce to Dachowiec nawet nie protestował tylko dał Prismie prowadzić. To prawda, że byli u niego i w sumie to była jego kuchnia. Jednak wyglądało na to, że wie co robić, a Kotek postanowił jej zaufać.
- Kotek przyniesie! - Powiedział po czym poszedł po odpowiednie rzeczy. Nie miał problemów by znaleźć którykolwiek ze składników. Żadnego problemu, w końcu znał tę kuchnię doskonale. Nawet jeżeli nie zawsze radził sobie z przygotowaniem czegoś więcej niż standardowa oferta kawiarenki. Za to tak wiele godzin spędzał na sprzątaniu, układaniu wszystkiego na właściwym miejscu, ze nawet z zasłoniętymi oczami byłby zdolny do przyniesienia wszystkiego.
Tak więc Abdio wrócił wyglądając trochę jak połączenie żołnierza z okresu drugiej wojny światowej z angielskim arystokratą epoki wiktoriańskiej dowodzący przy pomocy mieszadełeke wszelkiej maści nad jakimiś nieistniejącymi oddziałami. Od cały nasz Abdio.

Anonymous - 15 Grudzień 2017, 01:15

Po chwili grzebania w szafkach udało jej się znaleźć potrzebne składniki. Co prawda nie było zbytnio grzecznym tak przeszukiwać czyjąś kuchnię, jednak Dachowiec nie wydawał się dziewczynie zbytnio rozgarnięty. Również postanowiła znaleźć wagę, co nie było aż tak trudne. W międzyczasie przybył Abdio ze sprzętem kuchennym. A właściwie w sprzęcie kuchennym. Prisma spojrzała na opancerzonego Abdia i westchnęła ciężko. Zaczęła rozbrajać kotka z potrzebnych jej aktualnie rzeczy.
Pełna skupienia rozdzieliła składniki do różnych mis i zaczęła je mieszać. Wyglądało to dość groteskowo, tak drobne postaci przy tak wielkich naczyniach. Szkalana poczuła, że znów może tworzyć kryształki. Zdjęła na chwilę rękawiczkę, przyłożyła dłoń do blatu i stworzyła dziesięć kolorowych szkiełek o bardzo losowych kształtach.
- Paniczu Abdio, czy zechciałbyś użyczyć Priśmie swej mocy i zamienić je w tabliczki czekolady? - zapytała.
Przelała ciasto do odpowiednich form. Kilka warstw tortu już było gotowe do pieczenia, więc włożyła je do piekarnika. Został jej jeszcze krem i polewa, do której potrzebowała już czekolady. Na razie postanowiła się zająć nadzieniem, więc wyruszyła na poszukiwanie kolejnych składników.
Prisma była w swoim żywiole, przez co nieco mogła pomijać biednego Abdia. Kuchnia w Czarnym Mleczku, powoli stawała się jej kuchnią, potrafiła już mniej więcej określić gdzie znajdują się poszczególne rzeczy, czasem dopytując Abdia.
- Paniczu Abdio, niech panicz wybaczy, że Prisma zwala tyle na panicza obowiązków, ale Prisma byłaby bardzo wdzięczna, gdyby panicz przypilnował ciasta.
Sama zaś zajęła się napełnianiem rękawów cukierniczych kremem. Być może Dachowiec spełni się lepiej przy dekorowaniu tortu, postanowiła więc przekazać mu nad tym dowództwo, jak tylko wyciągną z pieca poszczególne warstwy i przełożą je nadzieniem.

Abdio - 15 Grudzień 2017, 17:02

Wydawałoby się, że Abdio przez ten cały czas grzecznie stał z boku i tylko wywołany użyczał swoich rączek, mocy i inszych jeszcze rzeczy, aby wspomóc tworzenie ciasta. Tyle tylko że nie do końca było właśnie tak. W zasadzie był nie mniej aktywny, choć jego działalność szła w zupełnie inną stronę.
Gdy ciasto nabierało kształtu, on zajmował się tym, żeby potajemnie chować to, co już nie było potrzebne. Starał się niezauważenie sprzątać. Ot żeby nikt nie zauważył, a żeby w kuchni było jednak trochę bardziej porządnie.
- Mru? Tak! - Odpowiedział spytany o zmianę i od razu zajął się szkiełkami. Nim Prisma zdążyła się zorientować już na stole leżały tabliczki czekolady. Było ich więcej niż szkiełek. Oczywiście dziewczyna mogła nie zwrócić na to uwagi. Abdio na pewno bowiem nie spostrzegł, że zapędził się i jakąś łyżkę również zmienił w czekoladę. Zawsze będzie można się tą nadprogramową słodyczą podzielić dla dobra wszelkiego stworzenia!
- Mru? Tak! - I tutaj Prisma mogła się zastanowić czy czasem ktoś nie wymienił Abdia na robota, bądź też nie cofnęła się w czasie. Nie tylko słowa, lecz także sposób w jaki je wypowiedział był identyczny jak ten sprzed kilku chwil. Inne jednak było działanie, gdyż od razu pochylił się i zaczął uważnie wszystkiemu przyglądać. I gotów byłby stać tak nawet i całe dnie i noce, gdyby było to konieczne.
Jedynie ogon powoli poruszał się, jakby żyjąc własnym życiem.
W końcu jednak nastał ten czas, na który wszyscy czekali. Chwila wręcz cudownej kulminacji, gdy pokazały się nowe linie dialogowe u tego, kto nosi zielony nick.
- Mru? Już! - I nie był to tylko chwilowy błąd, ni inny zestaw odpowiedzi, a jedynie wstęp do najciekawszej dla uszatego części. Do delektowania się skończonym dziełem. Jednak jeszcze musiało to chwilę potrwać. Tak jak pierwsze kule armatnie rozpoczynają decydującą bitwę, tak i Abdio zainicjował ostatnią fazę przygotowywania tortu dla kapelusznika. Jednak pozostało jeszcze stoczyć ten bój.
Dlatego Kotek z początku tylko asystował, a gdy dotarło już do dekorowania i Prisma pozwoliła mu dowodzić - co on zrobił niechętnie. W końcu nie lubił mówić innym co mają robić, a wolał sam coś robić lub pomagać. Był bardzo pomocnym kotkiem. Pewnego razu oddał całą czekoladę potrzebującemu dziecku! I fakt, że może mieć czekoladę z byle kamienia nic tutaj nie zmienia.
Jednak stop! Co to za myśli azyl? Kotek potrząsnął głową i zajął się już w pełni skupiony ciastem. I był to widok naprawdę przedziwny, gdy Dachowiec zapomniał o dziwnych gestach, nadmiernym potoku słów i wszystkim tym, co zwykle mu towarzyszyło i zaczął z zapałem tworzyć.
I w końcu skończyli! To jednak nie był czas na odpoczynek, bo gdy Prismie wydawało się, że wszystko już gotowe to Abdio złapał Prismę za dłoń i powiedział, że teraz musi odpocząć.
I zrobił to wyjątkowo jak na niego stanowczo. Jakże byłoby mu niezręcznie, gdyby ta odmówiła. Zmieszałby się nam kociak. Jeżeli jednak tak się nie stało to zaprowadził ją prosto do jednego z kilku pokojów w Czarnym Mleczku, gdzie miałaby jego zdaniem odpocząć. Tak o żeby nikt mu się nie kręcił jak będzie wszystko układał na miejsce. I wcale nie chodzi o to, że kiedyś ktoś mu powiedział, że lepiej byłoby gdyby widelce były nieco bliżej noży. Czy ta osoba nie rozumie, że noże to niebezpieczeństwo największe i muszą być w miejscu gdzie nikt przypadkiem w gniewie po nie nie sięgnie?!



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group