Anonymous - 18 Listopad 2012, 21:43 Nadia zupełnie nie zwracała uwagi na to gdzie idzie, myślami była zupełnie gdzie indziej, myślała o swoim stwórcy i o tamtym dniu w jaskini. Jednak w tej chwili podłoże stało się śliskie. Poślizgnęła się i o mało nie wywróciła. To ją wyrwało z zamyślenia. Spojrzała i pod nogami ujrzała maź w kolorze biało-różowego melanżu. Bosko! Lukier! Czyli jestem nad czekoladowym jeziorem. - Spojrzała do przodu żeby się upewnić co do swojej lokalizacji.A i owszem, przed nią znajdowało się wielkie słodkie bajoro - Oj, nogi, nogi, gdzie wy mnie zaniosłyście? Przecież tu nikogo nie ma. Chociaż...
Podeszła ostrożnie na niewielkiej czarnej plamki, wyraźnie odcinającej się od pudrowych kolorów plaży. Okazało się, że jest to marionetka, tak samo jak Nadia. Jakież inne stworzenie na tym świecie mogłoby być tak niewielkie? Uśmiechnęła się i przykucnęła przy laleczce.
- Cześć, mam nadzieję, że nie przeszkadzam?Anonymous - 19 Listopad 2012, 19:02 I tak objadała się, objadała, w końcu Anastasie nie mogła przytyć! Raz po raz brała czekoladę do ręki, ale w końcu powiedziała sobie "Stop!". Usiadła, zamiast klęczeć i oblizała do końca małe rączki. Po chwili usłyszała kroki. Wzdrygnęła się i obróciła. To był człowiek - a przynajmniej na pierwszy rzut oka. Ale na szczęście osoba była nastawiona pokojowo. Popatrzyła na "olbrzymkę" wielkimi oczami.
- Nie, nie przeszkadzasz. - odpowiedziała. Dopiero zauważyła, że dziewczyna ma widoczne "stawy". Zorientowała się, że jest marionetką - tak jak piętnasto-centymetrowa laleczka. Uśmiechnęła się delikatnie.
- Jestem Anastasie, a ty? - zapytała, już śmielej. W krainie luster wiele osób było miłych, więc nauczyła się, że nie ma się czego bać. Wytarła jeszcze do końca swoje dłonie i uśmiechnęła się lekko. Czekolada była pyszna, ale także zostawiała ślady, więc od razu trzeba wytrzeć ręce. Uroki objadania się słodyczą, nieprawdaż?Anonymous - 19 Listopad 2012, 20:18 - Nazywam się Nadia, miło poznać - odpowiedziała laleczce, gdy ta czyściła dłonie z resztek czekolady. - Wiem że to dziwne pytanie, ale czy nie widziałaś marionetkarza? - wstała i pomachała ręką trochę nad głową - Mniej więcej tego wzrostu, brunet. mówi mniej więcej tak... - zamknęła oczy i się skupiła na wspomnieniu Jego głosu. Nie było to trudne, wspomnienie, choć stare, było wciąż żywe, nawiedzało ją nawet w snach. Był dość niski i matowy, z dość ostrym akcentem, momentami wkradało się zmęczenie. - Świat jest okrutny, zdarza się. Naucz się w nim żyć. - nie był to cytat, nigdy nie powtarzała Jego słów, na język samoistnie przychodziły nowe, pasujące do Niego. - I jak? - zakończyła już własnym głosem.
Wolała się o to zapytać zanim coś wyskoczy, tak jak z tamtym strachemAnonymous - 24 Listopad 2012, 13:52 - Mi też miło - odpowiedziała, otrzepując kilka razy ręce. W końcu miała czyste paluszki i paznokcie. Została od razu przywitana pytaniem - czy widziała marionetkarza. Od razu otworzyła usta, chcąc odpowiedzieć twierdząco, ale Nadia, nowa znajoma, opisała poszukiwanego. Głosu znikąd nie kojarzyła, tak samo wyglądu.
- Niestety nie, nie widziałam takiej osoby - powiedziała zgodnie z prawdą. Było jej smutno, bo nie mogła komuś pomóc, a przecież kochała pomagać. Uśmiechnęła się jednak, przecież dalej mogła się przydać - na przykład poszukując tej osoby.
- A po co go szukasz? - zapytała, choć przecież mogło być oczywiste, dlaczego. Niestety nie dla niej. Anastasie przecież musi strzelić gafę raz dziennie. Co najmniej raz dziennie. W pewnej chwili zawiał nawet mocny wiatr, a że z kieszonki lalki wystawał papierek po jej pierwszym cukierku, od razu został porwany. Od razu poderwała się i zaczęła gonić za zgubą, pomagając sobie lewitacją. W końcu po bardzo długiej gonitwie złapała w powietrzu papierek. Skupiła się i sprawiła, żeby kilkanaście źdźbeł trawy odpowiednio się powiększyło, a ona zjechała spokojnie po nich. Po chwili pomniejszyły się one, a Anastasie miała już przy sobie swój skarb. Tym razem włożyła go do kieszeni dokładnie.
- Przepraszam, że tak uciekłam po ten papierek, ale nie chciałam go stracić. - przeprosiła, bo czasami niektórych denerwowało jej zachowanie, więc na wszelki wypadek przeprosiła.Anonymous - 26 Listopad 2012, 15:11 Pytanie zasępiło dziewczynę. Zastanowiła ssie nad odpowiedzią, nie miała zamiaru opowiadać jej swojej historii. Nawet nie zwróciła większej uwagi za czym nagle Anastasie pogoniła. Gdy ta wróciła odpowiedziała jej Na tyle zwięźle na ile potrafiła
- Co do twojego pytania... to powiedzmy że zaszło pewne nieporozumienie - wysnuła spod bluzki swój klucz i pokazała go laleczce nie zdejmując z szyi łańcuszka - Zresztą nieważne - uśmiechnęła się smutno do Anastasie chowając kluczyk. - A ty jesteś "wolna", czy masz kontrakt z marionetkarzem?Anonymous - 26 Listopad 2012, 20:29 Uśmiechnęła się do dziewczyny pocieszająco. Nieporozumienie... Ale jakie? Anastasie zaczęło to ciekawić. Takie jak u niej, czy może całkowicie inne? Teraz zaczęła się nad tym zastanawiać. Nie, na pewno nie takie jak u Any. Myśląc, nawet nie zauważyła, że Nadia ją o coś pyta. 3... 2... 1... I dopiero wzdrygnęła się, bo zrozumiała pytanie. Tak, jest baardzo szybka.
- Nie, jestem wolna... Ale chciałabym kiedyś znaleźć marionetkarza, który zaopiekowałby się mną, a ja nim. Żeby nie traktował mnie jak psa... A jak przyjaciela. - odpowiedziała, po czym położyła się na trawie. Zaczęła gapić się na chmury, które jak na złość kojarzyły się jej ze znalezieniem kontrahenta. Przymknęła oczy i wyrównała oddech. W tej chwili wyobrażała sobie, co by robiła, gdyby miała swojego marionetkarza. Właśnie - gdyby. Zrobiło się jej nagle smutno, czuła jakiś brak w sercu, chociaż była pełna w środku. Po prostu dopadł ją brak swojego pana.Anonymous - 28 Listopad 2012, 22:27 -Chyba większość z nas tak by chciała, mnie tam wystarczy odnaleźć mojego... -urwała, przed jej oczami znowu pojawiła się Jego twarz, tamto wspomnienie, to kiedy położył kluczyk na ziemi i odszedł. Poczuła, że zbiera jej się na płacz. Potrząsnęła głową odpędzić obraz i przy okazji płacz. Z tym pierwszym się udało, ale z tym drugim gorzej, trochę łez poleciało zanim się opanowała. Otarła je rękawem sukni. Rozejrzała się, wokoło było tyle cukru,że sporo osób zemdliłoby na sam widok, dlatego tu nigdy nie było tłumów. - Nie zamierzam tu zostawać. - podniosła się - Do widzenia.Może się kiedyś jeszcze zobaczymy, kto wie?
[z/t]Anonymous - 1 Grudzień 2012, 16:42 Marionetka była pod wrażeniem oddania Nadii dla swojego twórcy. Anastasie nie wiedziała, gdzie w ogóle jest jej "właściciel", a właściwie to były. Uśmiechnęła się do niej ponownie. Po chwili jednak musiała iść, co trochę zasmuciło białowłosą. Ale cóż - każdy miał potrzeby. Pomachała jej i sama poszła w przeciwną stronę.
[z/t]
//krótkie, wiem, ale nie mam weny.Anonymous - 28 Lipiec 2013, 20:22 Czekoladowa głębina znajdowała się zaledwie parę metrów od małych stópek. Jedna z nich była bosa, lecz czy to było teraz takie ważne?
Orzechowe oczy Miss Liar, aktualnie wielkości spodków, błyszczały jak najbardziej rozgwieżdżone nocne niebo. Spirzchnięte usteczka przybrały kształt okręgu. Dziewczynka kucnęła i schowała twarz za piąstkami, powstrzymując łzy.
Czekolada już nigdy nie miała smakować jej tak, jak dotąd. Liar oto odkryła nieskończony zapas tej boskiej mieszanki. Nie potrafiła powstrzymać rozpaczy, która ukazywała się światu w swojej wodnistej, słonej egzystencji. Blondyneczka zaszlochała. Gdyby przynajmniej miała kogoś, z kim mogłaby podziwiać ten widok. Jakże przerażający i wzruszający...
Serduszko dziewczynki przyspieszało, pukało coraz szybciej, aż nagle jego właścicielka poczuła delikatne ukłucie. Coś się z niego wyłaniało, jak mała roślinka z gruntu. Kiedy się rodzi, nie jest się jeszcze pewnym, czy to silny, wspaniały dąb, krzak słodkich truskawek czy może pasożytujący chwast. Aby wykonać odpowiednie kroki- zadbać o nowe życie lub je usunąć potrzeba trochę czasu.
Dziewczynka wiedziała, że zna te uczucie, ale skąd? Nic nie przychodziło jej do głowy.
Wytarła nos rękawem krochmalonej koszuli i zbliżyła się do tafli wody. Zobaczyła w niej niechlujnie ubraną dziewczynkę o ciekawskim spojrzeniu.
Nagle woda mocniej poruszyła się i wyskoczyła z niej ryba, jakiej Miss Liar dotąd jeszcze nie widziała. Po chwili nad wodą pojawiło się następne zwierzątko, i następne. Dziewczynka klaskała na ten widok i piszczała z zaskoczenia, a jej radosny głosik roznosił się wkoło.
Po krótkim czasie widowisko jednak znudziło się Liar. Z westchnieniem pełnym dziecięcego szczęścia upadła na trawę. Brązowy wróbelek usiadł na jej głowie.
-Zaczyna robić się nudno...- powiedziała, a mały przyjaciel zaświergotał przytakująco.Anonymous - 21 Marzec 2014, 22:00 - Już wiedział, że raport będzie niepochlebny. - Dokończył stronę i zamknął książkę.
Siedział teraz na ławce, delektując się wiosennym ciepłem oraz czytając lekturę... Aczkolwiek to jeden z tych nieodłącznych elementów Iskarioty. Książka po prostu musiała być przy nim, aby zabijać nudę... Lub przeciwników.
Słońce wznosiło się o wiele wyżej niż zawsze, co bardzo cieszyło mężczyznę. Optymistyczne myśli mówiły mu, że zaraz zrobi się przyjemnie zielono, a najważniejsze ciepło.
Jeżeli chodzi o temperatury, to zawsze wolał tą inną; raz było mu za gorąco, a raz za zimno. Jednakże jeden element wiosny oraz lata zawsze górował nad pozostałymi dwoma porami roku - zieleń.
Wiosna zbliżała się wielkimi krokami i już dało się poczuć jej oznaki nadchodzącej pory roku... Teraz tylko zostało czekać aż magiczny świat, jak i niemagicznych istot zazielenieje. Ciepło, ciepło. Bardzo przyjemnie.Anonymous - 22 Marzec 2014, 12:56 Tym razem nóżki Gwen zaprowadziły ją nad czekoladowe jezioro. Już z daleka pachniało jej słodkościami, a nie można było powiedzieć, by Gar owych nie lubiła. Poza tym, mało było takich dzikusów, którzy słodyczy nie lubili.
Gdy wyszła zza zielonych krzaczków, jej oczom ukazała się żelkowa plaża i urzekająca barwa czekolady. Dzień był ciepły, nie było jednak zbyt gorąco - temperatura idealna by zanurzyć co nieco w słodkim, pachnącym płynie. Chciała popływać sobie jak ją stworzono, jednak jej oczom ukazała się sylwetka nieznajomego osobnika. Z jej głowy momentalnie wyleciał obraz pływania w jeziorze, a wpadł nowy pomysł - podniosła jednego żelka z plaży i idąc powoli, rzuciła go prosto w plecy niebieskowłosego mężczyzny. Jej twarz absolutnie nie zdradzała jakichkolwiek przejawów rozbawienia, zaś wzrok ciekawie wędrował po otoczeniu. Szła jak gdyby nigdy nic, więc żaden postronny obserwator nie byłby w stanie domyślić się, iż to właśnie ona rzuciła żelkiem w mężczyznę. Gdy już podeszła bliżej, do jej głowy dotarły także myśli nieznajomego - podobało mu się tu, wcześniej czytał jakąś książkę. Czyli lubił czytać. To całkiem nieźle, byle tylko nie byłyby to marne powiastki.
Zatrzymała się kilka metrów od nieznajomego, bliżej brzegu niż on. Położyła się na plaży, dłonie dając za głowę. Wpatrywała się w czyste niebo - jednak ten widok szybko ją znudził. Przewróciła się więc na brzuch i zaczęła układać wieże z żelkówAnonymous - 22 Marzec 2014, 14:17 Iskariota położył książkę obok siebie i zamknął na chwilę oczy, aby całkowicie oddać się relaksowi. Dzień był całkiem leniwy, pozbawiony jakichkolwiek niespodziewanych zwrotów akcji oraz niebezpieczeństw i szczerze powiedziawszy nie przeszkadzał mu ten stan rzeczy. Każdy super bohater - nawet ten książkowy - powinien mieć dzień odpoczynku od śmiertelnie niebezpieczniej rutyny ratowania świata... No ale Isk jako lunatyk, jest tylko trochę silniejszą postacią realną, która nie ratuje żadnego uniwersum. No może czasem zapewnia sobie zastrzyk adrenaliny, kiedy wypełnia kolejne misje każdej ze strony w tejże niepotrzebnej bratobójczej walce.
Dumanie mężczyzny przerwane zostało przez niespodziewane uderzenie w plecy. Zaprawiony w walce Iskariota, instynktownie sięgnął po swój pistolet i wymierzył go za siebie, odwracając się przy tym. Wielkie zagrożenie okazało się być jedynie małym żelkiem oraz niewinnym żartem ze strony nieznajomej mu dziewczyny. Pistoletu nie opuścił, tak na wszelki wypadek.
- Końskie zaloty stosuje się najczęściej w podstawowej szkole lub przedszkolu. - rzekł chyba do siebie, bo prowodyrka zajęła się zupełnie czymś innym. Jakby w ogóle nie istniał - Niezależnie od tego czy to był tylko głupi dowcip, to powinnaś mieć świadomość, że nie jest ciekawie i każdy dba o swoje bezpieczeństwo. Jak ja tym pistoletem.
Mogłoby się obejść bez grożenia tą bronią, ale Iskariota ostatnio wyczulony na swoje bezpieczeństwo, woli być ubezpieczony. Polowanie na lunatyka to pewnie fajna zabawa, choć niebezpieczna dla łowcy i zwierzyny.Anonymous - 22 Marzec 2014, 14:39 W pierwszej chwili w Gwen został wymierzony pistolet. Nie przestrzaszyła się zbytnio, bo wiedziała, że mężczyzna nie wystrzeli. A nawet gdyby chciał, to Gar mogłaby go szybciutko uspokoić. Urok osobisty i te sprawy.
Zdziwiło go widocznie trochę, iż kobieta zupełnie olała sprawę zaraz po tym, gdy rzuciła w niego gumisiem. Podniosła wzrok znad kopki żelków, którą ułożyła i z uniesioną brwią spojrzała na niebieskowłosego.
- Uspokój się człowieku... - przewróciła oczami - Co za dowcip? - zapytała, przez chwilę utrzymując wzrok na mężczyźnie, jednak zaraz wróciła do swoich żelek. Jak gdyby nic do faceta nie powiedziała. Niepotrzebnie się przecież zestresował, biedny. Od razu prawił jej morały o końskich zalotach i o bezpieczeństwie... bezpiecznie czy nie, rozruszanie trochę jego rozleniwionych myśli na pewno wyjdzie mu na dobre.
Lecz budowanie też ją znudziło. Wstała, otrzepała się ze wszędobylskich słodyczy i zdjęła buty. Miała lekki problem, bo rajstopy ubrudzą się trochę jak zamoczy je w jeziorze... a tam, przynajmniej jej stopy zaczerpną czekoladowej kuracji. Podeszła na taką odległość do jeziora, by jej stopy muskały delikatne, lukrowe fale i czekoladowy płyn.
- Przydałoby się tu drzewko. Byłoby się pod czym schować. - powiedziała do siebie i ze zmarszczonym nosem zerknęła na niczemu winne słońce.
Jego dłuższe świecenie nieprzyjemnie nagrzewało delikatną skórę kobiety. Teoretycznie powinna się schować, ale mogła przecież skombinować sobie coś, co owy cień jej da właśnie tutaj.
- Masz może parasol? - zapytała odwróciwszy głowę w stronę nieznajomego.Anonymous - 22 Marzec 2014, 15:30 Ten niesmak, kiedy druga osoba zarzuca ci nieprawdziwe rzeczy. Iskariotę irytowało to bardzo, chociaż nie pokazywał tego po sobie, po prostu zajął się znowu swoją lekturą. Takie osłodzenie chwili po tym niemiłym wrzucie. A retoryczne pytanie młodej kobiety po prostu zbył milczeniem.
Stronice książki powoli kończyły się, choć plusem tego wszystkiego było to, że znikały przeczytane w zupełnej ciszy. CK nie zwracał uwagi na to czy owa nieznajoma jest tu, czy sobie poszła. Najważniejsze, że nie robiła szumu wokół siebie. Choć nie, zaraz po tych optymistycznych przemyśleniach, odezwała się, wyłoniła się z kolejnym jakże głupim pytaniem.
- Oczywiście, zawsze noszę przy sobie... Chociaż nie, dziś zapomniałem. Bardzo mi przykro.Anonymous - 22 Marzec 2014, 16:22 - To nie było pytanie retoryczne. - mruknęła pod nosem na reakcje mężczyzny - Szkoda. - powiedziała już głośno na wieść o tym, iż niebieskowłosy parasola nie posiadał.
Droczył się z nią, to było widać, słychać i czuć. Gwen śmieszyli ludzie, którzy pierwszy raz mieli z nią doczynienia. Każdy reagował inaczej - jedni się złościli, drudzy śmiali, a jeszcze inni byli zaskoczeni i zmieszani. Mogła podroczyć się z nim i ona. Posłuchała trochę w ciszy, kiedy czytał - zaraz zorientowała się co to za książka.
- Flanagan? - zapytała, po czym wyciągnęła z czekolady swoje stopy i ruszyła po żelkowej plaży w stronę niebieskowłosego.
Mogłoby się wydawać, że Gwen rusza gdzieś w siną dal, bowiem w pewnym momencie mężczyzna nie miał jej w polu widzenia. Dlaczego? Bo była za nim, ot co. Zaszła koło niego od tyłu - nie ukrywała swojej obecności, bo po co? Ostatecznie usiadła obok faceta na żelkowym podłożu i wyciągnęła stopy do wyschnięcia. Przynajmniej jej twarz pozostawała w cieniu przez daszek kapelusza. Przekręciła głowę na niebieskowłosego i przyglądała się mu w milczeniu. Ciekawa była, jak na to zareaguje. Na takie zachowania zazwyczaj wszyscy reagują nieprzychylnie - nie są im znane na codzień. Nie ma zapewne dużo takich osóbek jak Gar.