To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Kwiecista Łąka - Wielkie Kamienie

Anonymous - 6 Maj 2012, 18:40

A ten wyszczerz to co miał znaczyć? Że niby powinnam się bać, bo rzeczywiście mnie pogryzie? Nieee, na pewno żartował, droczył się. W życiu nie zrobiłby mi krzywdy, już sam wolałby zginąć. Prawda? Cóż, wolałabym nie zostać postawiona w sytuacji albo on albo ja.
Zauważyłam, że Itz był bardzo podatny na drobne pieszczoty. Od razu się relaksował i w ogóle. Gdyby jeszcze mruczał, to prawie jakby m miała kota. No tylko on mi nie usiądzie na kolanach... W każdym razie wiem już, jak go uspokoić, gdyby coś go w przyszłości wkurzyło.
Kiedy oparł swój łeb na moim ramieniu, chwilę zastanawiałam się, czy by go aby nie cmoknąć w policzek, ale się rozmyśliłam. Po pierwsze byłoby to totalnie z dupy, po drugie i tak już sporo dostał, a nie chciałam, żeby myślał, że może mnie od tak mieć. Już i tak czułam się trochę... rozerwana, między przyjemnością spoczywania w jego ramionach a dyskomfortem wewnętrznej mnie, do której takie zachowanie w ogóle nie pasowało.
-Wiesz, myślałam nad tym, ale nie wiem, czy dam radę dojść do miasta. -nie chodziło tutaj o siły, a o fakt, że umierałam z głodu. Co prawda polowanie też zajęłoby chwilę, ale na pewno nie tak długą, jak dojście do miasta, zamówienie czegoś, a potem czekanie, aż nam to podadzą. Z drugiej strony kłótnia o to też odwlekała posiłek.
-Albo dobra, niech Ci będzie. Szkoda czasu na kłótnie, muszę zjeść. -stwierdziłam w końcu i wstałam. -Prowadź.

Anonymous - 6 Maj 2012, 19:56

-Nie dasz rady?
Zapytał, pozwalając się jej wyrwać ze swojego uścisku. Sam wstał zaraz po niej, a następnie napiął wszystkie swe mięśnie, przygotowując je do działania. Wziął głęboki wdech, później łapiąc jedną ręką za drugą i rozciągając się przez krótką chwilę.
Gdy skończył, spojrzał na Tię i uśmiechnął się przyjacielsko, biorąc przy tym głęboki sus powietrza. Wiedział już gdzie ją zabierze i czego pozwoli jej spróbować na początek. Będzie mogła się zarówno najeść jak i posmakować luksusu.
Jaszczur rozejrzał się po okolicy, szybko dostrzegając swoją zgubę. Podbiegł do znajdującego się na jednej ze skał czarnego płaszcza. Szybko złapał go, a następnie zarzucił na siebie, zakrywając całe swe ciało. Na łeb założył kaptur. Teraz wyglądał jak wielki mnich. Dość wyrośnięty i szeroki. Ale tam... Na szczęście zanosiło się na deszcz, może ktoś uzna, że nie chciał zmoknąć. Spojrzał w stronę dziewczyny, a następnie kiwnął jej łbem by poszła za nim, po czym ruszył przed siebie szybkim krokiem. [zt oboje]

Anonymous - 20 Lipiec 2012, 13:35

Biegła czym prędzej pred siebie, póki jeszcze zmęczenie nie dawało jej tak w kość biegła co sił. W końcu po jakims czasie zaczęła dyszeć. Przedarła się przez jakieś krzewy przy tym rozdzierając nieco swoją i tak mokra jeszcze sukienke, która wisiała na niej niczym worek. Zaczeło robić jej się zimno. W końcu przedarła się też przez nieco rozwalony pałacyk, który z pewnością w dzisiejszych czasach w ludzkim świecie robi za zabytek , który odwiedzają turyści. Tym razem było jednak pusto i chyba jej się poszczęściło. Dopiero miałaby problem gdyby okazało się,że wśród turystów są ludzie z MORII.
Dziewczyna w końcu przysiadła na kamieniu, który znajdował się na kwioecistej polanie. Teraz nawet z calego strachu nie zwracała uwagi ile tu roślinności i jak tu barwnie. Jedyne co ją cieszyło to to ,że prze zkorony drzew przedzierało się słońce. Tego Strach, który się nad nią jeszcze przed chwilą znęcał nie lubił, więc miała nadzieję,że jej nie odnajdzie. Szczególnie,że z pewnością polazł jej szukać w razie czego w Krainie luster,a na pewno nie w ludzkim świecie gdzie tak naprawde znów się naraża. Bo przecież MORIA to ogromne ryzyko i uwielbiają tu łazić, w końcu to ich kraina, ich świat. Mimo to Carrie miała cichą nadzieję,że tu nie dopadnie jej strach,ani MORIA. Widziała,że dookoła jest pusto więc starała się już uspokoić swój oddech. Zsunęła się z kamienia i oparła się o niego swymi plecami. Łzy ściekły jej po policzkach, a brudnymi dłońmi chcąc je otrzeć ubrudziła sobie te delikatną twarz.. Po rumieńcach nawet śladu nie było. Wyglądała jakby wróciła po walce z wilkiem...
Ucieczka była trudna, ale wierzyła,że tamten ją nie dogoni i nie zacznie znów jej dręczyć..
Przysunęła pod swoją brodę zdarte kolana i oparła o nich głowę cicho łkając. Między czasie wciąż jeszcze dyszała.. W końcu przebiegła szmat drogi.

Anonymous - 20 Lipiec 2012, 13:53

Ciężkie, wojskowe obuwie przebijało się przez kwiecie jak ruski czołg. Derek szedł z gracją słonia w składzie porcelany po łące, jedną rękę trzymając w kieszeni a drugą zwiesił swobodnie wzdłuż ciała, człapiąc sobie jak gdyby nigdy nic. Wzrokiem błądził bez przekonania po pagórkach, kwiatkach i innych tego typu pierdołach, kiedy to przemierzał tereny. Trudno w zasadzie powiedziać po co tu był - maszerował stanowczo za szybko aby spacerować, a jaki interes funkcjonariusz mógłby mieć na jakiejś zawszawionej łączce?
...albo po prostu był na spacerze tylko, że to było tempo spacerowe. Derek stawiał szybkie, sążniste, wręcz żołnierskie kroki jednocześnie zachowując postawę raczej luźną, przynajmniej jak na jego naturalnie dość wyprężoną sylwetkę. W porównaniu z całym tym terenem mógł się więc wydawać duży i, przede wszystkim, niepasujący. Trochę jakby postawić szafę pancerną na środku takiej kwiecistej łączki.
Nie znał za dobrze tego miejsca stąd niemałe było jego zaskoczenie kiedy wdepnął w wodę. Dodatkowo kopnął jeden z kamieni, szybko uniósł zamoczoną nogę i zmarszczył lekko brwi, nie odzywając się jednak słowem do zamakających na poziomie półłydek spodni. Wzruszył na to lekko ramionami, cofnął się o krok i przeczesał palcami włosy, grzebiąc w kieszeniach. Nie znalazł tego czego szukał, dopiero więc w tym momencie można było usłyszeć jego szorstkie, siarczyste:
- Kurwa.
Powiedział to dość głośno i dobitnie. Potem pochylił się i, z potrzeby posiadania czegokolwiek między zębami, wziął jakąś trawkę i ją przygryzł aby sobie tak obojętnie pójść dalej.
Na początku obywateli pobocznych chciał mieć głęboko w rzyci bo mu do niczego nie byli potrzebni, co było widać po tym jak zaczął oddalać się od miejsca wyminąwszy lokalizację gdzie siedział ktoś tam obcy. Potem jednak zatrzymał się wpół kroku, stanął prosto i zmierzył wzrokiem sylwetkę z pewnej odległości. Nie ma co opisywać co się działo w jego głowie - podszedł i zapytał:
- Co się pani stało? Czy potrzebuje pani pomocy?
Szorstki naturalnie, wyraźnie męski głos nabrał tej charakterystycznej, służbowej barwy która jakoś tak kojarzyła się z funkcjonariuszem policji. Stanął w odległości około półtora metra od dziewczyny, dając jej i przestrzeń, i czas. Niech sobie poszkodowana pomyśli. Zaczął grzebać w kieszeniach szukając portfela - chyba tam gdzieś miał odznakę.

Anonymous - 20 Lipiec 2012, 14:10

(Tak myślałam,że Ty To Louis *o* . Wybacz ,nie mogłam się powstrzymać).

Marionette drgnęła i aż zerwała się jakby zaraz miała biec, lecz jednak tylko podniosła się i chcąc się cofnąć głupia zapomniała,że przecież przed chwilą opierała się o kamień, o który zresztą właśnie się potknęła.
Wylądowała nań swoim kościstym tyłkiem i zaraz przełknęła głośno ślinę.
Początkowo myślała,że to strach. Kroki mieli bardzo podobnie,niestety.
Lecz kiedy uniosła swoje szklane oczy do góry dostrzegła wysokiego mężczyznę. Zmierzyła go powoli wzrokiem od dołu do góry. Stanęła oczyma na jego czole bo w oczy odwagi spojrzeć nie miała. Szybko uciekła spojrzeniem gdzieś w krzak. Czy zdoła zaraz z siebie coś wydusić? Zdoła... tylko zamiast odpowiedzieć zaczęła pytać.

-Kim pan jest? Co pan tu robi? -
Zmarszczyła swoje zdumione czoło i po chwili jednak uniosła brwi nieznacznie. Przestraszona jednak,że to może być jeden z MORII bo przecież była w ludzkim świecie.. obeszła kamień i stanęła zaraz za nim obejmując się dłońmi lewa ulokowała na prawym ramieniu,a prawą dłoń na lewym. Skrzyżowała je po prostu wygodnie.

-Mówi panu coś znęcanie się nad kimś? To właśnie padłam ofiarą. - Wydukała nieco się plącząc nawet w swoich słowach.
Swoją drogą słowo , które usłyszała z ust mężczyzny zwróciło jej uwagę "Kurwa" tak jakoś ładnie jej zabrzmiało. Nie miała pojęcia przecież co oznacza to słowo, w końcu nie była człowiekiem. A zatem powtórzyła je na głos.

-Tak dokładnie tak, kurwa. -
Chciała po prostu chyba przytaknąć z ironią,że dzień jest piękny i myślała,że słowo kurwa to ładne określenie. Jakże się głupiutka myliła. Zaraz pewnie zapadnie się pod ziemie dowiadując się co ono oznacza i dobrze, będzie miała nauczkę,że nie wymawia się czegoś czego znaczenia się nie zna. Dostrzegłszy zaraz, że czegoś szuka w kieszeni i może to być niejaki "pistolecik z prądem", którego używali w swoich laboratoriach członkowie MORII cofnęła się jeszcze o te parę kroków do tyłu i tym razem cholera potknęła się o własne nogi i upadła na tyłek wprost w błoto, które rozbryzgało się na możliwe strony.

-A niech to diabli! -
Warknęła prędzej niż wrzasnęła,coś pomiędzy. Sama się teraz zirytowała tym, że zamiast mieć dobrą kondycję fizyczną to ona jak kaleka iść normalnie nie potrafi. Przecież gdyby szło jej naprawdę zaraz umierać i tak by się niezdara potknęła to byłoby nic innego jak po niej. Serce jej łomotało w jej klatce piersiowej. Oddech choć już był cichy to wciąż był niespokojny..
Suknia była wilgotna i teraz dodatkowo jeszcze zamiast morelowa była brązowa w dodatku zamiast nieco odstawać od jej figury to lepiła się do niej niemiłosiernie co nieco ją irytowało bo nie czuła się dość swobodnie.

Anonymous - 22 Lipiec 2012, 09:53

Jest! chwycił wreszcie portfel w dwa palce, co objawiło się na jego twarzy zaniechaniem mimowolnego, lekkiego ściągania brwi po tym jak usłyszał pierwsze pytanie. Westchnąwszy cicho chwycił odznakę, wysunął ją z kieszeni i zamachał przed poszkodowaną.
- Starszy inspektor Derek Brown, wydział zabójstw - Przedstawił się profesjonalnie aczkolwiek bez przekonania. Jeśli chodzi o broń, ku największej oczywistości jaka istnieje, owa była doskonale widoczna - glock skryty w skórzanej, czarnej kaburze wisiał przy pasku spodni i absolutnie nic go nie zasłaniało. tyle tylko, że mężczyzna nawet nie sięgał w tamtą stronę. Po zaprezentowaniu dowodu wykonywanego zawodu schował go do kieszeni i tam ponownie wsunął do portfela coby żadnej z tych rzeczy przypadkiem nie zapomnieć. Potem widząc jej zachowanie lekko się spiął bo cóż, od razu się przyznała gdzie tkwił problem a potem zaczęła się odsuwać z obawą, że coś jej się stanie. Nie no, pięknie, jego stopień powinien ją uspokoić a nie...
Czyli miał do czynienia z kimś z półświatka? Jak robił kurs psychologiczny to zazwyczaj prostytutki czy handlarki się tak nie zachowywały a i sukienka nie pasowała do sytuacji. Trochę to się prezentowało jak żona jakiegoś mafioza, która wpadła w niezłe bagno. Dosłownie - wywaliła się i wleciała w błoto. Zmarszczył lekko brwi i podszedł aby pomóc jej wstać, oczywiście niezbyt nachalnie bo poszkodowana była wyraźnie przestraszona.
- Proszę mi uwierzyć, nie jestem zagrożeniem - rzekł wtedy chociaż przy szorstkim głosie mogło to brzmieć średnio przekonująco. Derek, to było widać, jako funkcjonariusz lepiej się prezentował w roli dającego w splot słoneczny na przesłuchaniach niż pocieszający strapione żony czy matki. Swoją drogą, młoda była za młoda na żonę mafioza. Może więc córka. Trzeba sprawdzić.
- Jeśli padła pani ofiarą maltretowania, będę zmuszony zabrać panią na posterunek. Tam lekarz zrobi pani obdukcję. Zna pani tożsamość sprawcy?
Sam, oczywista rzecz, zdążył ocenić jej stan fizyczny i ocenił go jako "brak zewnętrznych oznak przyjęcia obrażeń" (ciężko mi inaczej napisać - nie masz obrażeń wpisanych w profilu). Stan psychiczny zaskakująco dobry, może być w lekkim szoku. Co było zastanawiające to, jak bardzo elitarnie prezentował się jej język wypowiedzi. Wskazywało to na wyższe sfery, trochę... specyficzna układanka bo nie pasowało do brutalności z którą wiązał swoją pierwszą teorię. W pewnym momencie lekko zmarszczył brwi i wykreował drugą. Ta była łatwiejsza do dopasowania ale trudniejsza do udowodnienia. No. Zobaczy się jak poszkodowana zareaguje na opcję posterunku.

[ano. :3]

Anonymous - 23 Lipiec 2012, 08:43

Dziewczyna uniosła jedną brew na widok machania przed nią niejaką oznaką, po chwili jednak zmarszczyła nieznacznie czoło i przymrużyła oczy nieświadomie nawet pochylając się do przodu by dostrzec co piszę na danym przedmiocie.

- No dobrze, pracujesz może dla MORII? - Spytała krzyżując dłonie na swoich piersiach. Dmuchnęła w grzywkę udając teraz wielce pewną siebie damę. Głupia, no głupia.
W końcu jeśli jest z MORII będzie starała mu się udowadnić , że jej nie złapie i zaraz mu pryśnie, zaś jednak kiedy nie jest z danej , podłej zresztą organizacji..Hm. To zmieni postać rzeczy.
Najwyraźniej miał do czynienia z istota z półświatka, niestety nie miała na tyle pojęcia o policji, dla niej policjant to był policjant a nie jakiś szeryf czy coś, akurat na temat tej grupy ludzi nie była oczytana.
Jednak kiedy już siedziała w błocie i pomrukiwała do siebie co jakiś czas zaraz na początku w końcu skupiła znów wzrok na towarzyszu, w końcu z jego ust wypływały kolejne słowa.
Carrie skupiła się i przekręciła głowę nieco w lewą stronę, przyglądała mu się uważnie.

-A skąd mam mieć te pewność, że nie jesteś zagrożeniem? - Dobra postanowiła mu zaufać, najwyżej dostanie za swoje albo jeśli jej się to tylko uda użyje swojej mocy chociażby.
Rety... ryzyko to jej ulubione słowo mimo pozorów.
Marionetka wyciągnęła swoją szczupłą dłoń w stronę mężczyzny starała się zrobić to w miarę odważnie choć i tak jej ręka drgnęła z tych całych wątpliwości krzątających jej się po głowie.
Słysząc kolejne słowa aż cofnęła rękę.

-Nie,nienie ! I jeszcze raz nie! Ja nigdzie nie pójde na żaden jakis tam posterunek! -
Krzyknęła i siadła po turecku nawet w tym błocie i skrzyżowała jakby obrażona znów dłonie na swojej klatce piersiowej.
Nie poniosła żadnych obrażeń poza przetartymi kolanami i łokciami no i może siniaki się ukażą, ale to dopiero jutro…
Zresztą co miał widzieć jak ją nie bito lecz podtapiano stąd ten taki stan psychiczny. Niepewny.
Nie , nie była żadną żoną mafiozo, ani córką.. była marionetką. Ale on jeszcze tego nie wiedział. A może jeszcze nie miał do czynienia z nikim z innych krain prócz ludzkiego świata?
To by wszystko wyjaśniało. Nie tylko ona miałaby niepełną wiedzę. Tylko ,że on na temat tych innych istot, a ona na temat ludzi.
Dziewczyna przybrała widać niepewny wyraz twarzy i wciąż czujnie obserwowała funkcjonariusza.
Oby nie okazał się jednym z tych najpodlejszych, a jeśli.. niech ktoś ją cudem ocali. W końcu każda opowieść o naukowcach z MORII była prawdziwa. Znęcali się nad istotami nie z ich światów, a jakby tego było mało to w Krainie Luster można powiedzieć mają swych odpowiedników – strachów.
Carrie miała pecha bo właśnie na takiego trafiła lecz dobrze się skończyło , ponieważ zdołała uciec. Włożyła w to wszystkie swoje siły by tylko wciąż być na przodzie i nie dać się złapać..

Anonymous - 23 Lipiec 2012, 09:26

Pytanie dziewczyny wyraźnie go zaskoczyło. Dało się to nawet dostrzec po uniesionych w pewnym momencie brwiach, jak i chwili pauzy między pytaniem a odpowiedzią.
- Nie - powiedział głosem nadal nieco przytłumionym z tego zdziwienia. Widać było na jego twarzy, że pytanie zdało mu się co najmniej niedorzeczne, wreszcie jednak Derek cicho odchrząknął i rzekł już bardziej przytomnie:
- Nie. Nie pracuję dla nich.
No cóż, nie miałby tam szans na przetrwanie, na dodatek gdyby zgadzał się z choć jedną ich ideą, musiałby przypuszczalnie popełnić samobójstwo. Względnie, tak jak inne magiczne istoty tam pracujące, przełączyć się na tryb obniżonej etyki. Szajs gówniany jak masło maślane.
Jej pytanie spotkało się z tym razem spojrzeniem bardziej... pobłażliwym dla niego, mężczyzna bowiem odwrócił wzrok i lekko pokręcił głową, jakby w myślach sobie tę wypowiedź komentował. Tym niemniej, wyraz twarzy pozostał niezmienny kiedy już wrócił do klasycznego dla funkcjonariusza dość surowego skupienia.
- Nie może pani - odparł trochę szorstko, choć to mogło wynikać z barwy jego głosu. - Mogę tylko liczyć na to, że moje zapewnienia o profesji i odznaka wystarczą, pewności jednak nie ma.
Teoria o tym, że młoda nie była człowiekiem, potwierdziła się w całej rozciągłości. To było tak oczywiste, że samo w sobie zdawało się podejrzane ale te paranoje należało zdusić bo poszkodowana nie była w najlepszym stanie psycicznym. To znaczy, chyba nie była. Jednoznaczne określenie zdawało się stanowić spore wyzwanie. Po zadanym pytaniu jednak milczała, co - mogłoby się zdawać - potwierdzało te przypuszczenia, nie było bowiem reakcji ani na posterunek, ani też kwestię tożsamości sprawcy tego maltretowania. Kiedy więc stanęli naprzeciw siebie, Derek musiał poważnie się zastanowić nad tym co dalej. Zmarszczył lekko brwi.
- Rozumiem, że jest pani zdenerwowana, powtórzę więc pytanie. Czy zna pani tożsamość sprawcy? - Powtórzył pytanie głośno, wyraźnie, starając się uniknąć nacisku w głosie. Poszło mu średnio, sympatycznie nie brzmiał, podrapał się więc po niedogolonej brodzie i zerknął gdzieś w bok, wyraźnie się zastanawiając nad tym co dalej. Wbrew pozorom takie przypadki były problematyczne bo nie dało się z nimi za wiele zrobić poza spisaniem protokołu i ewentualnym udawaniem, że poszkodowana miała dokumenty. Klasyczna obdukcja też odpadała. Ogólnie - szczególnie ze względu na MORIĘ, większość opcji odpadało. Chwilowo więc analizował sytuację.
Pojawiła się odpowiedź na jego pytanie. Przykucnął wtedy naprzeciwko poszkodowanej, spojrzał na nią nieszczególnie przychylnie i z pewnym zawahaniem podjął decyzję, która zdawała się w tym przypadku najbezpieczniejsza.
- Będę musiał panią poprosić abyśmy się udali do mojego samochodu - rzekł wreszcie, w jego głosie wciąż się jednak czaiło zastanowienie jakby ta myśl nie była ostateczna. Tym niemniej, starał się brzmieć stanowczo.

Anonymous - 23 Lipiec 2012, 11:56

Carrie uparcie patrzyła na mężczyznę, w końcu postawiła swoje nogi na ziemi i próbowała choć trochę oczyścić swoją suknie, która już jej zbytnio nie przypominała.. podarta, ubrudzona..
Strzepywała resztki błota czy tez elementy jakiejś przylepnej rośliny.
Przeczesała nieco swoje włosy w zakłopotaniu i wzięła głęboki wdech w swoje płuca. A zaraz z jej ust dało się usłyszeć głośne westchnięcie.

-Szczerze? Ogromnie mi ulżyło, nienawidzę tych tych.. nawet nie wiem jak ich określić. – Oznajmiła i przegryzła nerwowo policzek od środka.

-No i niech mi się pan nie dziwi ale ja mało co wiem o policjantach jedyne o czym mam pojęcie to to, że są tacy jak oni i ponoć pilnują porządku w społeczeństwie i tyle tylko mi wiadomo. – Wzruszyła nieznacznie ramionami i skrzyżowała tym razem swoje bose stopy, trzewiki już dawno gdzieś zgubiła po drodze w trakcie ucieczki.
Usłyszawszy ponowione pytanie przez owego mężczyznę skinęła głową ale jeszcze długo nie odpowiadała. W głowie jej dźwięczał jego głos i tak jakby chciała go zapamiętać. Był bardzo charakterystyczny.. taki.. szorstki, taki dziwnie przyjemny dla marionetkowego ucha.
Carrie po dłuższej pauzie postanowiła się nieco opamiętać i grzecznie udzielić odpowiedzi.

-Tak, znam. Ale wątpię by łapał też pan tych co mieszkają gdzie indziej niż w pańskim świecie. – No tak, tego wręcz była pewna i chyba się nie myliła?
Jej tajemnicze spojrzenie wbiło się w jego twarz, zapisywała w pamięci niczym komputer obrazki jego rysy twarzy. No i przyglądała się bardzo raczej zarostowi , ponieważ był dopiero drugą osobą, która posiadała zarost. Pierwszą osobą był jej "ojciec" , którego panienka czasem wyrusza szukać właśnie w świecie ludzi. W sercu coś ją zakuło i to podwójnie. Stała w osłupieniu przez chwilkę. Próbowała połączyć fakty. Ale niestety Derek nie mógł być tym chciałaby aby był. Po pierwsze był dużo młodszy, po drugie miał inne rysy twarzy no i to przenikliwe spojrzenie..
Nagle się ocknęła i zrobiła wielce zaskoczoną minę, aż potrząsnęła delikatnie swoją głową.

-Słucham? Gdzie mamy się udać? Po co? Z jakiej racji? - Akurat wiedziała czym jest samochód, w końcu tym ja przewożono i to nawet nie raz.. szkoda tylko, że miała z tym złe wspomnienia. W końcu niefajnie siedzieć jest z tyłu z narzuconym workiem na głowę...
Raz jednak jechała swobodnie w aucie jako członek pewnej rodziny. Ale to był chwila, która stała się ulotna, jak każda.

Anonymous - 23 Lipiec 2012, 17:14

Nieznajoma była wyraźnie roztargniona. Na tyle, że nie dostrzegła faktu ubrudzenia rąk błotem podczas oczyszczania sukni co też spowodowało, że starając się ułożyć potem tą samą dłonią włosy, solidnie je zabłociła. Derek to zbył, podobnie jak resztę jej zachowań, takoż i słowa o MORII. Przytaknął jedynie na znak, że usłyszał, trudno jednak było powiedzieć czy aby na pewno przyjął to do wiadomości jako wieść pierwszorzędną dla jego umysłu. Myślał. I to dość intensywnie bo w pewnym momencie jego spojrzenie stało się niesamowicie przeszywające, jakby to poszkodowana miała się do czegoś przyznać. Potem mrugnął i zerknął w bok aby na kwestię dotyczącą policji odpowiedzieć:
- Tu się pani nie myli - Po tym wrócił do obserwacji nieznajomej. - Policja to też siły najniższej instancji toteż, o ile nie zdradzi pani swojej tożsamości zbyt szybko, może pani większości relatywnie ufać.
Relatywnie. Przez dobrą chwilę zaniechał dorzucania kolejnych wypowiedzi a jedynie obserwował młodą, kiedy tłumaczyła się w coraz bardziej pogubiony sposób - czy to wynikało z szoku, czy zagubienia od znalezienia się w innym świecie, nieważne. Ważne, że jej ruchy nie wydawały się niebezpieczne, mowa nie wydawała się zmierzać w kierunku sugestii (co mogłoby prowadzić do hipnozy) a w żadnym miejscu nie dało się ukryć pistoletu czy szabli. Najbliżej broni znajdowała się więc dłoń Dereka, kiedy zwiesił ją swobodnie wzdłuż ciała aby następnie lekko unieść i ponownie przygładzić niedogoloną brodę w geście zamyślenia. To go doprowadziło do twórczego wniosku, że powinien się, kurwa, ogolić. A jeszcze w takiej sytuacji praktycznie nie było szans na to aby ot tak się wykręcił z sytuacji, nie mógł jej przeznaczyć komuś innemu, już w myślach opracowywał protokół i zastanawiał się do kogo dzwonić aby zdobyć ewentualnie potrzebne informacje. Przemyślenia przerwał mu dopiero jej głos, wypowiedź, z której wynikało, że najpewniej nie miała zamiaru współpracować bo jej logika podążyła w złym kierunku.
- To, że podejrzany nie był człowiekiem wyklucza komisariat. To, że pani jest marionetką, wyklucza obdukcję. Bo jest pani marionetką, prawda? - Spojrzał na nią przenikliwie i lekko ściągnął brwi. - No tak. To aż nazbyt oczywiste.
Za duże miał doświadczenie z tymi istotami aby nie rozpoznać profilu. Zaczął szukać kluczyków w kieszeni spodni.
- Proszę pani. Zgodzi się pani, że w razie nieprzewidzianej sytuacji lepiej aby to on był goniony a nie pani. Dlatego muszę spisać protokół i dlatego musi pani udać się ze mną do auta. Poza tym, taki strój za bardzo ściąga uwagę aby mogła się pani włóczyć po ludzkim świecie ot tak, bez konsekwencji.

Anonymous - 23 Lipiec 2012, 18:53

Wzięła głęboki wdech i próbowała się jakoś uspokoić.
Popatrzyła na siebie, a zaraz na mężczyznę.

-Powiem szczerze, że nie wiem czy to taki dobry pomysł jestem cała ubłocona, zabrudzę panu tapicerkę.. - Oświadczyła półszeptem.

-A i...właśnie. Przedstawię się.. mam na imię Carrie i tak dobrze pan powiedział. Jestem marionetką i akurat znalazłam się tu wiejąc przed strachem i... mam lat dwadzieścia i.. nie wiem co jeszcze mam powiedzieć? Em strach na imię miał Belial. - Zaczęła mówić wpatrując się w swoje dłonie. Chciałaby się najchętniej teraz gdzieś umyć. Prysznic, cokolwiek.
Bo po prostu czuła się bardzo niekomfortowo. Zresztą chyba nic dziwnego. Tyle biegu i jeszcze spotkanie z takim błotem.
Marionetka ruszyła w stronę auta ale niekoniecznie chciała wchodzić do niego.

-Chyba, że masz koc? - Zapomniała zwracać się do niego po imieniu czy też pan. Po prostu była najwyraźniej jeszcze skołowana.
Chwilami się zastanawiała co on kombinuje i ile jeszcze będzie kosztować ją to całe dochodzenie.

-Masz jakiś konkretny plan? Zdradzisz mi go? - Spytała marszcząc czoło, dodatkowo splotła swoje chude palce ze sobą. Oparła się o samochód choć nawet nie wypadało..
po prostu była nieco zmęczona, mało tego marzyła o kąpieli najlepiej w ogromnej wannie , choć w ostateczności mógłby być i ten prysznic.
Przegryzła dolną wargę delikatnie zębami i zamyśliła się tym razem swój wzrok wlepiając w czubki swych stóp.

-Swoją drogą ładny zarost. Do twarzy Ci w nim. Może nie wypada mi mówić ale niestety chyba myśli same wcisnęły mi się na język. - Wymamrotała półszeptem wciąż gapiąc się na swoje buty. Mogło to dość dziwnie wyglądać bo stwierdzając to nie patrzyła na niego, a wciąż gdzieś w dół.
Po prostu zdążyła mu się przyjrzeć wcześniej.

Anonymous - 23 Lipiec 2012, 19:20

Dobra, dała się przekonać. Sam uniósł się, wyprostował porządnie i, puściwszy młodą cokolwiek kobiecinę przodem, ruszył przed siebie żołnierskim krokiem. Wzrokiem przy okazji dość uważnie omiatał otoczenie jakby wyczekiwał czegoś niespodziewanego. Nie znalazłszy tego po prostu poszedł dalej, zawczasu zwalniając kroku aby to jej było wygodnie a nie jemu. On sam miał pełnić funkcję ochroniarza, swoistego protektora niezależnie od dnia czy godziny, nie miało też znaczenia dla kogo. Chyba, że ten "ktoś" zasłużył na brak protekcji, to się jednak jeszcze nie wydarzyło.
- Mam kapę w aucie - rzucił dość szybko po tym, co też powiedziała. Do samochodu nie było bynajmniej tak blisko, to nie była terenówka żeby mógł ją postawić tuż przy tego typu polanie. Przedzierając się więc przez krzaki mógł myśleć dalej, z tego jednak powodu nie do końca się skupiał na tym co mówiła. Nie miał najwyraźniej tej podzielności uwagi.
- Carrie, dobrze. Nazwisko? - spytał. - Ale nie naciskam. Zna pani pełną tożsamość sprawcy?
Dotarli wreszcie do samochodu. Oczom marionetki ukazało się coś, czego glorii pewnie nie doceniła - czarny jak smoła Nissan Skyline GTR r34. Za to Derek, musiał przyznać, ostrożnie cokolwiek pomyślał o marionetce, błocie na jej sukience i czarnej tapicerce auta. Otworzył więc samochód i wyjął z niego coś w rodzaju kapy na łóżko, którą zaczął rozkładać na fotelu pasażera z pewną pieczołowitością.
- Strach... kiedy dojedziemy, będę potrzebował bardziej szczegółowego opisu. W miarę możliwości proszę sobie przypomnieć jak najwięcej szczegółów na temat tej osoby - Skończył. - Plan?
Wskazał jej miejsce pasażera, przy okazji patrząc na kobiecinę niewiele mówiącym wzrokiem. Wreszcie lekko wzruszył ramionami i od niechcenia klepnął skórzaną kaburę.
- Plan jest taki, żeby tego typu skurwysynom zrobić z dupy jesień średniowiecza - powiedział dokładnie tym samym, służbowym, szorstkim głosem co wcześniej. Miał w zwyczaju opracowywać szczegóły na bieżąco kiedy miał do czynienia z prostymi sprawami a ta nie wydawała się być szczególnie skomplikowana.
Po pierwsze bowiem, nie miał pojęcia ile mógł zrobić poza zgromadzeniem danych i zapewnieniem Belialowi problemów tu, w ludzkim świecie. Gdyby jednak strach nie miał ochoty wychylać nosa poza swoją krainę, wtedy... kompetencje Dereka się kończyły. Za mało wiedział. Potrzebował ludzi do tego.
Kurewsko potrzebował ludzi.
- A potem się zobaczy. Zapraszam do środka.
Sam wsiadł do samochodu, przetarł lekko ściereczką skórzaną kierownicę i odpalił.
W aucie pachniało fajkami. Te przeszły przez tapicerkę, obicia, kokpit, zdawało się, że były tam od początku i zdradzały uzależnienie właściciela. Ów westchnął ciężko wdychając powietrze przez nos, po czym spojrzał na marionetkę trochę... dziwnie. Przypuszczalnie była to reakcja na pochwałę dla jego zarostu bo na chwilę jego wzrok stracił ostrość, a funkcjonariusz niejako mimowolnie zastukał palcami o brodę.
- Dzięki - rzekł trochę... niemrawo. Potem ruszył powoli w kierunku przedmieść.

[zyty razy dwa, pozwoliłam sobie trochę pociągnąć to do przodu]

Anonymous - 20 Kwiecień 2014, 21:22

Wchodząc na kwieciste łąki, kojarzy mi się spokój. Jakby świat zniknął. Lepiej może jednak nie? Co by się działo, gdyby Mama zniknęła? Nie myślę o pierwszej mamie, lecz o drugiej. Tyle nieszczęść mnie spotkało. Chciałabym poznać w przyszłości mojego biologicznego ojca. Ciekawe jak wygląda. Główne cechy wyglądu dostałam od mamy. Lecz z jednej strony, boję się od jego strony skrzywdzenia. Przecież jeśli tatuś nie chce cię znać… To czy warto go szukać? Nie zostawiłby mnie dla pewnie innej kobiety. Poszukał, poznał, cokolwiek, jakiś kontakt utrzymał. Nie siedziałabym czasami sama w domu, lecz po cichu wychodząc, jak mama jest na fakultetach. To przykre okłamywać, najbliższą rodzinę. Lecz czasami trzeba. Przecież, kłamstwa bardzo łatwo mi wchodzą w główkę. Szybciej, niż jakakolwiek prawda. Czasami to jest przykre, ale to czasami to i dobrze. Nie ważne, to co się ma, to się powinno doceniać. Szkoda, tylko, że nie mam jako tako przyjaciół. Koleżanki, jakieś mam, ale to tylko w szkole. Nie mam z kim się bawić. Może jestem za nudna?
Poza tym, powinnam usiąść i coś zjeść. Dobrze, że zawsze jestem przygotowana. Zawsze nosze jedzenie! Powinno się pilnować pory, w jakich się je i w jakich ilościach. Tak mówiła mama. Trzeba dbać o siebie jak i o swój umysł. Tak zresztą robiłam. Jadłam ryby i do tej pory je lubię, za grzybkami nie przepadam, ale z konieczności zjem. Wszyscy się śmieją, że wszystko zjem co jest na talerzu. Lecz nie przepadam za zupami. Są takie nijakie. Ale wracając, usiadłam, sobie na niższym kamieniu. Odstawiłam plecak obok mnie, tak by się opierał o mój mały boczek. Wyjęłam kanapeczkę i picie i zaczęłam powoli zajadać się w pysznej kanapeczce. Od czasu do czasu popijałam. Robiłam to bardzo powoli, by nie dostać jakkolwiek czkawki. Jest to takie pyszne. Przy okazji, podziwiam krajobraz łąk i w głowie gra mi muzyka. Raj, a nie życie.

Anonymous - 21 Kwiecień 2014, 10:21

Idealne miejsce na odpoczynek. Nie mówimy tu oczywiście o Krainie Ludzi, bo ogólnie było to zatłoczone i głośne miejsce. Jednak istniało jeszcze parę miejsc, których ludzie nie wydeptali swoimi butami. To właśnie należało do takich miejsc. Śliczna, spokojna polanka, idealne miejsce na podwieczorek. Weszła na jej skraj i spróbowała wyczuć czy był tu jeszcze ktoś. I owszem był! Jakiś mały, niemagiczny ktoś. Czemu by nie zjeść z nim podwieczorku? Po przybliżeniu się Auri zorientowała się, że to dziewczynka i na dodatek też wybrała to miejsce na piknik. Dziewczyna podeszła bliżej i spytała się z uśmiechem:
- Mogę się przysiąść?

Anonymous - 21 Kwiecień 2014, 14:50

Jadłam sobie spokojnie. Nie śpiesząc sobie. Popijałam soczkiem. Smacznie! Mruczałam, lecz w głowie brzmiał dźwięk, a raczej muzyka. Przerwała mi jedna dziewczyna. Na pewno by ją znienawidziłam, w końcu jest dzieckiem. Mogła robić co chce. Lecz zauważyła coś w jej oczkach Jej oczy są szare, wyglądają jak u ślepca. Była piękna i robiła na mnie duże wrażanie. Przesunęłam się. Odłożyłam kanapeczkę i soczek. Uważała ją za niewidomą. Skoro jest niewidoma, to nie powinna ją widzieć. Może widzi w jakiś tam sposób, bardzo słabo, albo coś. Chwyciła jej rączkę.
- Pomóc Ci?
Nie wiedziałam nic o magicznym świecie. Uważała, że są tylko ludzie. Lecz się mi się dziwna różdżka. Która maluje na inne kolory. Niesamowite. To było nawet słodkie. Pomogłam dziewczynie. Wyznaczyła jej miejsce, żeby usiadła. Ja obok niej i wróciłam do koncepcji. Miała więcej kanapek. Dzieliła się z innymi.
- Chcesz trochę, to są kanapki z…
Cicho sprawdziłam z czym są. Nie pamiętała, a raczej mama jej robiła. Było można usłyszeć szelest w torbie.
- Mam z dżemem truskawkowym, Nutellą. Taka czekolada.
Zaproponowałam. Chciałam się z kimś zaprzyjaźnić.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group