To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Malinowy Las - Malinowa Polanka

Anonymous - 31 Maj 2014, 21:39

[quote="Artemisia"]Adrienne nic nie mówiła. Postanowiła zainicjować. Podchodzi do Itharena, podniosła jedną brew ku zdziwienia. Okrążyła go, spoglądają na jego uczesanie, barwę włosów. Później na jego posturę, a na koniec jego ubiór. Podejrzenia, owszem są, ale nerwy skądże. Uśmiechnęła się nieco kusząco i przegryzła dolną wargę.
- Nikt nikogo tu nie zna. Nie wiem, czy byś mnie w tej chwili zaatakował. Ale to nie ważne. Też tobie się nie chce męczyć z upartą dziewczyną, prawda?
Wypowiedziała te pytanie, takim.. Tajemniczym głosem, który też była melodia i seksowny akcent. Urocze, jak można się zabawić tego samego, wieczoru. Zaśmiała się cicho i pokręciła głową, nie potrafiłaby sobie wyobrazić jak mężczyzna mógłby zaatakować piękną kobietę. Chciał wpędzić Arte w kozi róg, a ona się nie dała. Nie poczuła się niepewnie. Podchodzi do niego bliżej. Dotknęła kciukiem jego wargi, gdzie można było wyczuć jego normalne zęby.
- Po twoich kłach.. Można wszystko posądzić. Nawet o to, ze możesz być krwiopijcą.
Dochodzenia i jeszcze raz dochodzenia. Odsunęła rękę, lekko muskając policzek, po czym cofnęła się o kilka kroków. Niebo zrobiło się nieco gwieździste. Piękny widok jak na takie czasy. Rzadko spotykane, zwłaszcza w świecie ludzi. Uśmiechnęła się, gdyż się tym interesowała. Usłyszała jego słowa, wysłuchiwała bardzo uważnie. Westchnęła, od czego są faceci? Chyba nie od uciekania?
- Z tego co wiem, to ty byś mógł nas obronić.
Itharen, nietypowe imię, dla nietypowego człowieka. O ile można byłoby go nazwać. Przecież nikt nie mógłby nas podejrzeć. A może, Arte skłamie mu wprost oczka. Przecież to takie słodkie, prawda?
- Artemisia, a obok mnie to Adrienne.
Skwitowała. Jej humorki często się zmieniały, ale dałoby się to przejść. Nie jest to ciężkie, owszem wymaga roboty, ale nie przesadzajmy. Każda ma swoje humorki, jedna większe, druga mniejsze. Lecz po chwili pojawił się drugi młodzieniec. Jego głosu i gitary, która grała nie mogła być ominięta przez Arte. Uwielbiała muzykę, sztukę, wszystko. Z tego wywodzi się jej imię od rodziców, jakby wiedzieli co będzie lubić. Uśmiechnęła się delikatnie.

Anonymous - 14 Czerwiec 2014, 11:26

Spokojnie dał się obejrzeć kobiecie, a na jej nietypowe zachowanie zareagował jedynie nikłym uniesieniem kącika ust, który jednak odsłonił jeden z kłów. Zerknął jeszcze na drugą obecną tam osobę ale gdy ta nie reagowała jedynie westchnął - Rany, rany... do czego to doszło - zaśmiał się i przechylił lekko głowę spoglądając na dziewczynę z nikłym uśmiechem - a i fakt, nie wiesz. Im mniej człowiek wie, tym łatwiej mu żyć. Wiedza daje wolność, ale unieszczęśliwia. - skwitował cytując Remarque'a. - Chyba, że potrafi się sobie z tym faktem poradzić ... - pochylił się nieco, tak że jego twarz znajduje się na wysokości twarzy kobiety. - Nie zaprzeczę, mógłbym ale pytanie czy bym chciał... lub czy powinienem skoro tak dobrze sobie radzicie - przeczesał włosy i wyprostował się, znów spoglądając na rozmówczynię z góry. Jego oczy zaszkliły się światłem podobnym do blasku księżyca, najpewniej od niego odbitym.

Przez krótką chwilę pogrążył się w myślach, spoglądając na rozgwieżdżone niebo po czym uśmiechnął się do siebie znów zwrócił do kobiet.
- Interesujące imiona, zresztą nie tylko... co zatem zamierzacie teraz zrobić? - założył ręce na piersi. Zdawał się dobrze bawić przekomarzając z poznanymi dziewczynami i nadal rozmyślał co zrobić gdy już spotkali się w takich, a nie innych okolicznościach. Nie miał zresztą wiele doświadczenia w kontaktach z kimś innym niż ludźmi i sam nie był pewny czego może się spodziewać w tym innym świecie. Wszystko zależało zatem od poczynań jego towarzyszek, a nazywał je tak w myślach z potrzeby chwili.





** Egzaminy, terminy, masa pracy, hemoglobina... taka sytuacja - wybaczcie za opóźnienia. **

Anonymous - 14 Czerwiec 2014, 17:54

Podobało się jej, że przekomarzała się z nowo poznanym chłopakiem. Odsłonił jeden z kłów, poczucia na plecach ciarki. Było to nawet przyjemne, bo się nie czuła pewnie. To ci heca, boisz się, ale zarazem jesteś pewny, że nic ci nie grozi.
- Doszło do tego, że jednak mam prawo cię obejrzeć.
W tym momencie pokazała się od strony dziecinności. Po prostu wystawiła mu język, słodko wyglądała. Po chwili go schowała. Uwielbiała się z ludźmi droczyć, to jest takie ciekawe zajęcie. Posłuchała to, co on ma do powiedzenia. Uważała to za grę słów.
- Co, jak co, sobie doskonale radzę, ale i tak jako mężczyzna powinieneś bronić swoje kobiety!
Była zaskoczona, że się pochylił. Był na takim poziomie, co ona. Żeby się nie odsunął, położyła rękę na jego tył głowy. Zmuszała go, by został w tej niewygodnej pozycji. Drugą ręką chwyciła natomiast jego dolną wargę. Chciała zobaczyć jego „kły” pewnie i tak były kłamstwem. Skoro i tak nie było różnicy, którą wargę uniesie. Przecież powinny być długie, jak wtedy je zaprezentował.
- Co cię jeszcze takiego interesuje? W nas..?
Była nawet ciekawa, co on zrobi, będzie tak stał w pozycji czy się delikatnie wyrwie, a może złapie za jej nadgarstki? Właściwie, nie wiedziała, co zamierzała zrobić dalej, czy gdzieś iść. Zastanawiała się dość długo, po czym westchnęła.
- Właściwie ja tu jestem po raz pierwszy, nie wiem, co tu jest i gdzie jest jakiś „hotel” o ile jest takie słowo.
Nie miała złych zamiarów, chciała się przekomarzać, pobawić, poznać ten nowy świat. Może on będzie miał jakiś dobry plan na spędzenie czasu.

Anonymous - 11 Lipiec 2014, 12:24

Zrobiło się cicho, spokojnie jakby nagle rozmówcy zaniemówili, zniknęli, a że mimo upływu czasu cisza trwała - rozeszli się?





** Jako że nie ma z kim grać na razie to opuszczam temat do odwołania**

Anonymous - 19 Sierpień 2014, 14:29

Krążyły przed nią różne obrazy, niektóre bardziej wyraźne, inne mniej. Co oznaczały? Jaki był ich sens? Zadawała sobie te pytania w myślach. Próbowała je przybliżyć do siebie i po jakimś czasie się jej udało. Wszystko stało się wyraźne. Wielka polana, pełna wonnych kwiatów i różnobarwnych motyli. W jej centrum zobaczyła siebie samą, z wielkim uśmiechem na ustach. Ubrana w zwiewną sukienkę, z kolorowym wiankiem na różowej czuprynie śmiała się i skakała po łące. Nie była jednak samotna - obok stał chłopak. On także był wesoły, gawędził z Adrienne i razem z nią hasał między rzędami wysokiej trawy. Wszystko było idealnie. Dziwnie było jej spoglądać na siebie, lecz była pewna, że czuła się wspaniale.
Obraz się rozmył, a ona otworzyła oczy. Ujrzała krzaki malin i Artemisię, słońce zachodzące nad lasem i Itharena. Zdała sobie sprawę, że to, co przed chwilą widziała, było jedynie snem, wielkim pragnieniem jej serca. Leżała pod drzewkiem. Nie pamiętała, jak się pod nim znalazła i jak zasnęła, za to doskonale wiedziała, kim był chłopak z sennego marzenia.
Will. Dobry przyjaciel, obrońca słabszych i człowiek. Jak tyle dobroci mieściło się w jednym śmiertelniku, nieobdarzonym żadną szczególną mocą? Ad nie wiedziała. Za to może jego morderca wiedział, skoro postanowił go zgładzić. Myślałaś, że zdołasz go ukryć?, napisano przy jego martwym, zakrwawionym ciele. Przed czym ukryć? Przed złem tego świata?
Musisz być dzielna, tak jak cię nauczył. Otarła wierzchem dłoni napływające do oczu łzy i wstała, uśmiechając się. Uśmiech fałszywy. Uśmiech sztuczny. Wszystko, byle wydawało się, że jest dobrze.
- Robi się ciemno... muszę iść - powiedziała, starając się być tą samą wesołą pięciolatką co przed chwilą - Do zobaczenia.
Pomachała zebranym i opuściła polankę, zostając sama ze swoimi myślami.

z/t

Anonymous - 1 Listopad 2014, 17:38

Doszły do mnie słuchy, że malinowe krzewy są w fatalnym stanie. No przecież nie znajdywałabym się w takim miejscu bez powodu, prawda?
Swoją drogą była to też dobra wymówka na to by wyrwać się wreszcie ze Szkarłatnej Otchłani.
Ileż można przebywać w jednym miejscu? Już głowa mi puchła.
No nic, powróćmy do tego co działo się teraz..
Dreptałam spokojnie po wydeptanej ścieżce w poszukiwaniu malinowych krzewów. Nie musiałam długo wędrować by się na nie natknąć. Faktycznie.. nie trzymały się zbyt dobrze. Wyciągnęłam z kieszonki małą torebkę, pełną jakiś drobinek. Obsypałam nimi krzewy i rozejrzałam się czy czasem w pobliżu nie ma niepotrzebnego obserwatora. Upewniwszy się iż jestem sama.. zaczęłam wypowiadać ciche zaklęcie co by ożywić rośliny i wspomóc ich dalszy rozwój.
Dookoła panowała cisza i spokój.. wykorzystałam to również do dyskretnej rozmowy z roślinnością. Muszę przyznać, że nawet nadałam im imiona. Zresztą, to nie było nowością jeśli chodzi o moją osobę. Uważałam, że każdy ma prawo.. posiadać imię. Poza tym ja nie miałam kłopotu z ich zapamiętywaniem.

Anonymous - 8 Listopad 2014, 04:54

Nie wiedział gdzie właściwie idzie. Jedyne o czym myślał, to by wydostać się z domu tego mężczyzny. No i co dalej? Spojrzał na swój klucz i wcisnął go do kieszeni powycieranych spodni. Jego ubrania rzeczywiście nie były pierwszej nowości, ale się trzymały, więc nie widział powodu ich zmieniać. Nie to, żeby wiedział jak się to robi. Czuł taką pustkę na myśl o tym świecie. Tak wiele mechanizmów, których po prostu nie zna, a chciałby! Naprawdę by chciał! Cedrik po prostu nie był tym, który mu to zagwarantuje i Haley go nawet rozumiał. Laleczka błąkała się trochę, póki nie trafiła na polanę. Serio, nawet nie pytajcie jak on trafił do lasu. Nie zwracał uwagi na to, w którą stronę idzie i tak wylądowało mu się. Uśmiechnął się do siebie, widząc kogoś. Ktoś był chyba kobietą, ale głowy nie dał, nadal nie pamiętał niemalże nic z poprzedniego "wcielenia", więc nie miał pojęcia czy spotkał kiedykolwiek jakąś kobietę. Nadal nie wiedział też czemu właściwie stracił pamięć. Już miał krzyknąć powitanie, ale się powstrzymał. Wolał nie straszyć drugiej osoby, którą widzi! Zamiast tego podszedł bliżej z uśmiechem na ustach przyklejonym do twarzy. Trzeba się uśmiechać przecież, bo wtedy ludzie myślą, że mają do czynienia z kimś miłym. Zajrzał jej przez ramię i spojrzał co robi. Nie chciał jej straszyć, ale i tak przybliża się na tak małą odległość. Coś czuję, że ktoś by tu nie wygrał nagrody bystrości. Słyszał jak rozmawiała do kogoś, ale nie rozejrzał się na poszukiwania tajemniczego rozmówcy. Przekrzywił tylko głowę.
- Dzień dobry - powiedział cicho i odsunął się jednak trochę. Stanął obok niej i miał nadzieję, że dziewczyna nie spłoszy się. Ani, że go nie pobije. Haley by tego nie chciał. On chciał być tylko grzeczny i miły.

Anonymous - 9 Listopad 2014, 18:55

Byłam tak skupiona na swoich roślinnych przyjaciołach, że nawet nie słyszałam kroków zbliżającej się osoby.. Zatem gdy tylko usłyszałam zza swego ramienia czyjś szept podskoczyłam automatycznie chwytając się drobną ręką za serce. Z moich ust wydało się "ojej!". Ściągnęłam swoje brwi odwracając głowę w stronę nowo przybyłej osoby.
-Nie dało się zaskoczyć jeszcze bardziej? - Spytałam chłodnawo nieco kwasząc buźkę, ale w momencie gdy moje ślepka spoczęły na twarzy chłopca automatycznie moje oczy się jakby doń uśmiechały.
- Dzień dobry, nowy znajomy. - Odpowiedziałam już dużo łagodniejszym tonem. Mogłabym szczerze się przyznać, że starałam się od tej chwili być bardzo miła.
-Wybacz, że tak oschle. Wystraszyłam się.... -
Wyznania moje były dość ciche, ale szczere. W zasadzie zawstydziłam się, samą tą świadomością, że ktoś ładnie się wita...a ja przyjmuję go niemile w pierwszej chwili. Strach jednak robił swoje..
Nie domyśliłam się początkowo jakoś , że nowa osoba może być marionetką. Zaczęłam to ostatnio ignorować. Czyjeś pochodzenie nie było dla mnie aż takie istotne.. chociaż gdyby się tak zastanowić , to powinno mieć znaczenie. No ale.. - cała ja.

Anonymous - 10 Listopad 2014, 03:23

Nie spodziewał się aż tak gwałtownej reakcji ze strony nieznajomej kobiety. W jego raczej nie bijącym sercu tylko coś załomotało i odskoczył kawałek przestraszony, zwalczył chęć błagania o wybaczenie, to nie było dobrze widziane przez innych. No przecież chciał dobrze! Westchnął cicho, a na jego twarz z powrotem wskoczył obojętny wyraz. Wlepiał pusty wzrok w kobietę. To była kobieta, skądś to wiedział, ale nie wiedział skąd. Miała ciemne włosy, Haley w sumie chciał ich dotknął, jednak zdawał sobie sprawę, że bez pozwolenia nie może tego zrobić. Mimo, że Falythia w stu procentach nie była marionetkarzem, to i tak czuł opór. Jednak wszystko szybko się wyjaśniło, bo osobnik płci żeńskiej sama zaczęła przepraszać. Marionetka przekrzywiła głowę, w nierozumiejącym geście. Nie wiedział jak ma to interpretować, nikt nigdy go nie przepraszał, albo może zwyczajnie tego nie pamiętał?
- N-nie... - zająknął się lekko i urwał, bo nie wiedział co ma dalej mówić. Może zaprzeczyć przeprosinom? Albo przyjąć je po prostu? Chłopak zastanawiał się nad tym dłuższą chwilę. Wręcz zawiesił się i nic z zewnątrz do niego nie docierało. W końcu stwierdził, że może lepiej jak nie skończy tego zdania. Z wszystkich opcji każda wydawała mu się nie na miejscu. Poprawił nerwowo obręcz na swoim nadgarstku, jakby to miało mu pomóc w wydostaniu się z sytuacji. Prosić o pomoc? Powiedzieć, że się zgubiło? Haley rozglądał się na boki, próbując nie spoglądać za długo na Falythię. A gdy już na nią zerkał, nie widział tam żadnych wskazówek. Przynajmniej wiedział jak brzmi jego imię. W sumie może to nawet dobrze, że spotkał na swojej drodze tego dziwnego marionetkarza. Wytłumaczył mu kim jest i co ma robić. Sam chłopak już przyzwyczaił się do faktu, że jest marionetką, ale nadal nie wiedział jak ma się zachowywać względem obcych istot, które marionetkarzami nie były. Bo z nimi czuł się lepiej. Wystarczyło się podporządkować i tyle. A tutaj? Musiał myśleć nad decyzjami. Haley nienawidził podejmować decyzji. Zła decyzja prowadzi do złych rzeczy przecież.

Anonymous - 10 Listopad 2014, 12:46

-Co nie..? - Spytałam patrząc na twarz chłopaka. Wydawał mi się być jakiś przestraszony.. Wbiłam swoje niebieskie oczy w jego twarz. Miałam aż ochotę jej dotknąć i czule po prostu pogłaskać.. ale nie wypadało, absolutnie!
Jeszcze weźmie mnie za jakąś szalona kobietę, która snuje tylko złe plany.. A tak naprawdę chciałam tylko dotknąć i sprawdzić czy jest prawdziwy, a może tez jest tylko wytworem mojej wyobraźni? A jeśli nawet jest tu i teraz.. to chciałam go jakoś uspokoić. Szukałam takowego rozwiązania pod swoimi czarnymi włosami w małej główce. Nic jednak nie przychodziło mi na myśl. Chyba z powodu nagłych wrażeń. Dawno nie widziałam nikogo.. kto nie był szklanym człowiekiem. Ostatnią taką istotą był Cyrille, który zapadł się pod ziemię, dosłownie. Sama nie byłam pewna jak się powinnam zachować zatem był moment milczenia gdzie szukałam jeszcze jakiegoś wyjścia, w końcu wyciągnęłam rękę do chłopaka i drobnymi palcami musnęłam jego dłoń, zaraz ją cofając. Ponowiłam czynność ale zatrzymując rękę w powietrzu i dodałam tylko swoje imię,
-Falythia, tak mam na imię. A Ty? - Uśmiechnęłam się uroczo w stronę czerwonowłosego chłopaka. Wydawał mi się być dobry, tylko chorobliwie lękliwy. Dlaczego...? Za dużo bym chciała wiedzieć od razu. Powinnam się była urodzić pod imieniem "Ciekawska". No ale co ja poradzę, musiałam wszystko wiedzieć, a szczególnie wtedy kiedy wiedziałam, że komuś trzeba pomóc. Oczywiście, że było coś co nie umknęło moim oczom. Obręcz, która znajdywała się na jego ręce.. pierwszy raz spotkałam się z czymś takim. Wiedziałam, że dzisiejszego wieczoru będę wertować wszystkie księgi w odpowiedzi na to czym to jest. Chociaż nie, lepiej będzie jak zapytam go o to wprost ale zaraz.. zwolnię tempo, bo się jeszcze przerazi i nie dowiem się niczego.

Anonymous - 10 Listopad 2014, 19:20

- N-nie nic! - wyciągnął przed siebie ręce w obronnym geście i cofnął jeszcze o krok, gotów w każdej chwili uciec z miejsca zdarzenia. Jednak nie odważył się na więcej, koniec końców to byłoby skrajnie nieuprzejme zniknąć w trakcie rozmowy, szczególnie takiej, którą się samemu zaczęło. Chłopakowi przeszło przez myśl, że nawet nie jest aż tak źle. Dziewczyna wydawała się miła i co najważniejsze, była spokojna. Haleyowi tego spokoju trochę się udzieliło, łagodząc pierwsze, nie najlepsze wrażenie. Przez chwilę milczał, po prostu gapiąc się na nią i myślał nad tym co właściwie ma robić dalej. Jednak i to szybko się wyjaśniło, bo Falythia zadała pytanie. I nawet znał na nie odpowiedź! To była pierwsza rzecz, która go jakoś tak pokrzepiła w sumie. Uśmiechnął się do siebie zadowolony.
- Mam na imię Haley - odpowiedział dumny z siebie ogromnie. Brakowało tylko tego, by młodzieniec wyciągnął łapki i dopowiedział "mam siedem lat i chodzę do pierwszej klasy!" Niestety obawiał się kolejnych pytań, z których miało wyjść, jak niewiele wie. Chłopak kucnął sobie przy jednym z krzaków malin i obserwował dziewczynę z góry. Najchętniej założyłby swoją chustkę i już w ogóle się nie odezwał.

Anonymous - 10 Listopad 2014, 20:00

Zaczęłam się oglądać niespokojnie za siebie. Może to właśnie za mną był ktoś kogo bał się Haley? Orientując się zaraz, że nikogo nie ma zdezorientowana spojrzałam na chłopaka.
-Widzisz coś niepokojącego? Bo mam wrażenie, że coś Cię bardzo rozprasza... - Wypowiedziałam to półszeptem , a żeby czasem jakaś trzecia osoba tego nie słyszała, którą on widział, a ja nie?
-Tak czy siak, miło mi Cię poznać , Haley. Co Cię tutaj ściągnęło? - Spytałam uśmiechając się nieco śmielej w stronę swego rozmówcy. W zasadzie to..liczyłam, że może chłopak zaraz powie o co chodzi, może potrzebna mu jakaś pomoc? Kiedy tak przysiadł na polance uśmiechnęłam się znów i wskazałam dłonią na krzew, który znajdował się tuż przy marionetce.
-To Lertie, tak ma na imię. Ładnie, prawda? Każda z roślin dla mnie ma swoje imię.. Można rzec , że to poniekąd takie moje małe skrzywienie..ale to pst. Taki mały sekret. -
Wymruczałam drugą połowę tego zdania lustrując swoimi niebieskimi oczami buźkę czerwonowłosego, który zaraz mógł dostrzec puszczone w jego stronę oczko. Jeśli zamierzał się nie odzywać.. cóż , ja go nauczę mówić nieco więcej. Chyba..

Anonymous - 10 Listopad 2014, 21:27

Haley nie rozumiał. Przecież nie było żadnej trzeciej osoby w pobliżu. Marionetka poczułaby to raczej. Patrzyła się z dołu na Falythie zdezorientowanym wzrokiem, a w końcu pokręciła przecząco łepkiem. Dla pewności chłopak jeszcze raz rozejrzał się w poszukiwaniu jakiś ciał obcych, ale niczego nie znalazł. Powrócił wzrokiem do twarzy dziewczyny, która już zadawała kolejne pytania. Tak właśnie myślał. Nie znał na nie odpowiedzi. Bo właściwie nie wiedział co tutaj robi i jak tu trafił. Już miał sklecać jakąś konkretne uzasadnienie swojego przebywania w tym miejscu, nawet zaczął dobierać odpowiednie słowa w głowie, gdy Falythia zaczęła znów mówić. Nieładnie było jej przerywać, nie mógł też pominąć poprzedniego pytania. W tym wszystkim sam się troszeczkę zgubił. Zganił sam siebie w myślach i spojrzał na krzak malin, który znajdował się obok niego.
- Dz-dzień dobry, Lertie - powiedział cicho, nie wiedząc, czy powinien roślinie podać rękę. Może listek? Ale co jakby się urwał? Haley wolał nie ryzykować tego, więc po prostu siedział. Po chwili wrócił do poprzedniego pytania Falythii - Tutaj, to znaczy gdzie właściwie? - wydusił z siebie niemalże szeptem.

Anonymous - 10 Listopad 2014, 23:21

-Tu na malinową polankę..- Odpowiedziałam siadając obok chłopaka dość ostrożnie. Odwróciłam swoją buzię ku niemu niezręcznie jedną z dłoni wsuwając kosmyk swoich włosów za ucho.
-Powiesz, co co to jest?- Wskazałam wskazującym paluszkiem na jego obręcz, która widniała na jednej z jego rąk.
-O ile oczywiście mogę się dowiedzieć co to takiego..- Półszept wydostał się z mojego gardełka, a moje oczy wręcz utkwiły w licu chłopaka. Nie mogłam przestać się w niego wpatrywać. Był tak przerażony, że jedyną rzeczą jakiej chciałam dokonać było przytulenie go. I.. na tym, że chciałam się nie skończyło. Postanowiłam przywrzeć jednym z ramion do ramiona czerwonowłosego. Może lepiej by się oswoił z niejakim moim dotykiem , chciałam by zrozumiał, że nie miałam żadnych złych zamiarów.. Gorzej jak osiągnę zupełnie co innego. Nie chciałam go przestraszyć. Zmartwiona wlepiłam tym razem swoje oczy w kolana, które ugięłam i objęłam swymi dłońmi. Może już mnie wziął za wariatkę? W końcu ,kto normalny przykleja się, ciągle gada i jeszcze.. patrzy się na kogoś tak jakby go miał zjeść, nie mogąc się nim jakoś nacieszyć? Zaczynałam się martwić chyba o samą siebie. Może faktycznie coś ze mną było nie tak?

Anonymous - 11 Listopad 2014, 00:30

A więc to była malinowa polanka. Haley pokiwał głową tak jakby rozumiał. Bo w sumie nadal nie miał pojęcia gdzie jest. Dwa słowa, które mało mu mówiły, ale i tak się do tego nie przyznał. Wolał żyć w niewiedzy uparciuch jeden. Jednak mimo wszystko, marionetka uspokoiła się od pierwszej chwili ich spotkania. Czuła się o wiele lepiej niż wcześniej. Swobodniej. Także, gdy Falythia przylgnęła do niego ramieniem, nie poruszył się ani o milimetr. To byłoby niegrzeczne, szczególnie, że dziewczyna na pewno była z "lepszej rasy" niż on. Właściwie to sam nie wiedział skąd to określenie mu przyszło do głowy, ale czuł, że musi być spokojny i uprzejmy, więc tak właśnie było.

Dziewczyna zwróciła uwagę na obręcz, znajdującą się na jego ręku. Haley skierował swój wzrok na obiekt i zastanowił się chwilę - To jest symbol. - zaczął cicho, starannie dobierając słowa. - Oznacza... Że chyba nie lubię być sam. - stwierdził i zaczął bawić się kółeczkiem, które było przytwierdzone do metalu. Haley się w sumie przyzwyczaił, że przedmiot jest ciężki. Nie mógłby bez niego żyć.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group