Anonymous - 9 Sierpień 2016, 12:32 Niespiesznym krokiem przemierzała tę jakże urokliwą ulicę, nie pierwszy już raz mijając znajome budynki o ścianach pokrytych najrozmaitszymi słodkościami. W powietrzu unosiły się przeróżne zapachy dań serwowanych w pobliskich restauracjach, zachęcając przechodniów do wejścia w ich progi. Luna jednak nie czuła potrzeby zaspokojenia głodu, wszakże... nigdy nawet nie zetknęła się z podobnym odczuciem. Jako marionetka jeść mogła jedynie z przyjemności. Do życia jej to było zbędne, a więc rzadko kiedy poddawała się pokusie, by czegoś spróbować.
Zatrzymała się przy szyldzie restauracji "Desert Rose". Trudno powiedzieć, co było tego przyczyną. Być może to nagłe poczucie monotonności. Z ciekawości zajrzała do wnętrza lokalu, a dostrzegając jego zachęcający wystrój, weszła do środka. Nie było tu zbyt wielu ludzi, jednak jej uwagę od razu przykuł białowłosy mężczyzna. Pił zadziwiające ilości alkoholu. Sam. Przeszło jej przez myśl, że albo był alkoholikiem, albo miał jakieś problemy.
Nie minęło wiele czasu, nim dziewczyna postanowiła skierować swoje kroki ku barowi. Usiadła na jednym ze stołków, tak, że ją i obcego dzieliło jedno wolne miejsce. W przeciwieństwie do niego, nie zamierzała się upijać, jednak pozwoliła sobie na jednego lekkiego drinka. Już po chwili kelner postawił przed nią mieniącą się odcieniami błękitu ciecz, za którą Luna od razu zapłaciła.
- Hej, a ty co tak sam siedzisz? - skierowała nagle swoje słowa do Bane'a, jednocześnie mieszając drinka słomką. Dopiero po chwili spojrzała na niego i uniosła lekko kąciki ust w tajemniczym grymasie.Bane - 9 Sierpień 2016, 15:35 Alkohol niestety nie dawał ukojenia. Mimo ilości którą już wypił, nie czuł się w żadnym stopniu bardziej rozluźniony. Nie pojawiły się też zawroty głowy, nawet lekkie. A szkoda, Bane liczył, że się upije. Kiedyś po takiej ilości prawdopodobnie leżałby już pod stołem, nieprzytomny. Albo leżałby na oddziale ratunkowym.
Nie zauważył, że ktoś wszedł do restauracji. Celowo się nie odwrócił, uznał, że nie będzie się 'gapił'. Sam był wystarczająco dziwną postacią.
Kiedy ktoś obok niego usiadł, nie odwrócił się ale kątem oka zobaczył różowe włosy niewysokiej osóbki. Kelner obsłużył dziewczynę, podając jej chyba coś delikatniejszego. Bane'owi natomiast dolał kolejną porcję mocnego alkoholu. Która to już kolejka? Ciekawe czy kelner liczył.
Odezwała się i wtedy zwrócił ku niej swoje oczy. Zielone źrenice i czarne tęczówki sprawiały wrażenie niezwykle trzeźwych, toteż różowowłosa łatwo mogła zauważyć, że mężczyzna nie jest pijany.
- Nie jestem sam. - powiedział spokojnym głosem - Jest ze mną kelner. A teraz i ty. I powiem szczerze, że twoje towarzystwo odpowiada mi bardziej. Kelner za swoje żąda opłaty... - dodał, wypił zawartość szklanki jednym haustem i odstawił szklankę.
Kelner parsknął śmiechem, kręcąc głową i zajął się wycieraniem naczyń, dając Bane'owi i nowoprzybyłej odrobinę prywatności.
Białowłosy spojrzał na drinka dziewczyny, zastanawiając się czym właściwie może być niebieskawa ciecz. Po chwili jednak przeniósł wzrok na różowłosą.
- Zachwycający kolor włosów - powiedział szczerze - i piękne oczy o niespotkanej barwie. - przerwał na chwilę wpatrując się w twarz dziewczyny. Było w niej coś... nienaturalnego. A konkretniej, nienaturalnie pięknego. Okiem specjalisty ocenił proporcje jej buzi i był zaskoczony, że właściwie dziewczyna nie potrzebuje żadnych poprawek.
- Już dawno nie widziałem kogoś o tak perfekcyjnej urodzie. - powiedział przekrzywiając głowę na bok - No, chyba, że były to osoby które wyszły z mojego warsztatu. Chociaż i im brakowało nie raz tej perfekcji.
Kelner podszedł zabierając szklankę Bane'a. Białowłosy skinął na niego, by polał mu kolejną porcję alkoholu. Tamten pokręcił głową, mruknął coś o kolejce na koszt firmy po czy podał mu napełnione naczynie.
Bane nie odrywał wzroku od dziewczyny. Robił to jednak w kulturalny sposób, jak osoba podziwiająca dzieło w galerii sztuki - bez niezdrowej fascynacji, ale z charakterystycznym błyskiem w oku.Anonymous - 9 Sierpień 2016, 23:47 Tym, co było najbardziej zadziwiające w owym mężczyźnie to fakt, że mimo wlania w siebie tak zastraszającej ilości alkoholu, wciąż był trzeźwy. Nietrudno było to zauważyć, choćby po charakterze jego spojrzenia. Nie miała więc do czynienia z człowiekiem pijanym, co, swoją drogą, nieco ją ucieszyło, jednak równocześnie było lekkim zaskoczeniem.
Na jego odpowiedź, Luna mrugnęła do niego porozumiewawczo, uśmiechając się szerzej. Wydawał się być całkiem sympatycznym człowiekiem. Wzięła łyka drinka, by następnie znów zagłębić spojrzenie w nietypowych oczach rozmówcy. W tym samym momencie usłyszała z jego strony komentarze pod adresem barwy jej włosów oraz tęczówek. Roześmiała się delikatnie, sama nie do końca rozumiejąc dlaczego. Być może to przez tę powagę wybrzmiewającą w słowach białowłosego.
- Och, naprawdę? Podobają ci się? - odruchowo zerknęła na kosmyk włosów, który właśnie spoczywał na jej ramieniu. Po chwili spojrzała jednak ponownie na mężczyznę. Przyglądał jej się niczym krytyk sztuki oceniający dzieło. Nic nie mówiąc, pozwoliła mu na dokładne obejrzenie jej twarzy. Nie czuła się skrępowana. W zasadzie nawet jej to schlebiało.
Na pochwałę jej aparycji, uśmiechnęła się delikatnie. W gruncie rzeczy nie jej należą się takie komentarze, a jej twórcy, jednak nikt inny, jak właśnie ona była jego "perfekcyjnym" dziełem.
- Ogromnie miło mi to słyszeć. - przerwała momentalnie, jakby próbując dobrać słowa. - Jednak muszę przyznać, że swej urody nie zawdzięczam naturze. Wbrew pozorom, dość daleko mi do człowieka. - Wyjaśniła, po czym wskazała demonstracyjnie na złoty kluczyk wiszący na jej szyi.
- Na imię mi Luna. Jestem marionetką. - Wyznała, nie widząc powodów do ukrywania owego faktu.Bane - 10 Sierpień 2016, 00:19 Kiedy uśmiechnęła się do niego i mrugnęła, poczuł ukłucie w piersi. Poczuł się przez chwilę jak kiedyś - elegancka restauracja, alkohol, piękna dziewczyna flirtująca z nim w kulturalny sposób... To był kiedyś jego świat. Świat w którym liczyło się tylko piękno, zarówno fizyczne jak i duchowe.
Nie potrafił odwzajemnić uśmiechu. Jedyne po czym można było poznać jego humor, to oczy. Teraz błyszczały, zauroczone różowowłosą pięknością.
- Bardzo mi się podobają. - powiedział spokojnie, nieco głębszym głosem. Szybko zwalczył w sobie chęć dotknięcia różowej fali włosów opadającej na jej obojczyk. Zacisnął tylko pięści, materiał rękawiczek zmarszczył się.
I znowu poczuł ukłucie. Cholera, dlaczego alkohol nie działa już na niego tak, jak dawniej?
Twarz pozostawała zaklęta w spokojnym grymasie.
- Jesteś zjawiskowa. - powiedział i, jakby na potwierdzenie swoich słów, kiwnął głową z uznaniem. Nie odrywał wzroku od jej twarzy.
W zasadzie... Nie. Nawet przy użyciu najlepszych narzędzi nie udałoby mu się wymodelować tak idealnych proporcji. Chirurgia musiałaby zrobić ogromny, milowy krok do przodu by mógł próbować osiągnąć tak doskonały efekt.
Przyłapał się na tym, że wpatrywanie się, zmieniło się w natarczywe gapienie. Odwrócił na chwilę wzrok a po jego twarzy przemknął cień zakłopotania. Jak dobrze, że odkąd go zmodyfikowano, jego twarz pozostawała praktycznie zawsze nieruchoma.
- Wybacz. Nie chciałem być niegrzeczny. - powiedział spokojnym tonem - Kiedyś prawdopodobnie próbowałbym cię uwieść... Ale spokojnie. Teraz nawet jakbym chciał, to tego nie zrobię. - dodał z nutą goryczy w głosie. Na chwilę zapadła cisza. Ucisk w piersi nasilał się.
Bane ponownie podniósł wzrok na jej twarz, zatrzymując się na różowych tęczówkach.
- Co ja plotę... - żachnął się - Przepraszam. - powiedział, nie przeciągając tematu w niebezpieczną i bolesną dla niego stronę.
Kiedy powiedziała mu, że to nie natura uformowała jej urodę, to pierwszym co przyszło mu do głowy była operacja plastyczna. Ale informacja o tym, że nie jest człowiekiem całkowicie zbiła go z pantałyku.
- Marionetką? - otworzył szerzej oczy w wyrazie zaskoczenia. Odruchowo spojrzał na jej ramiona i łokcie w poszukiwaniu charakterystycznych łączeń stawów, jak u lalek.
Kluczyk na jej szyi błyszczał złotem. Nie śmiał zapytać do czego służy - domyślał się.
Cholera... Czy w tej krainie wszystko musi być tak... odmienne?
- Luna. - powtórzył - Z tego co pamiętam, twoje imię w którymś ze znanych mi języków oznacza chyba Księżyc. - przymrużył oczy, twarz znowu powróciła do swojego spokojnego, kamiennego wyrazu.
- Mów mi Bane. - powiedział i wyciągnął rękę w stronę dziewczyny. Jednak zaraz potem szybko ją cofnął. Chyba zwariował, jeśli sądził, że może ot tak dotknąć dziewczyny. Kiedyś ten zwykły gest nie niósłby żadnych konsekwencji. Ale teraz było inaczej.
- Jestem... Hmm... Byłem człowiekiem.Anonymous - 10 Sierpień 2016, 17:16 Słowa białowłosego bardzo ją cieszyły. Można powiedzieć, że była aż zbyt podatna na komplementy, jednak w tym wypadku wiedziała, że to nie są puste słowa. Mężczyzna musiał widzieć już niejedną piękność, skoro uznał właśnie jej urodę za perfekcyjną.
W pewnym momencie jej "obserwator" odwrócił wzrok. Wcześniej patrzył na nią już od jakiegoś czasu, więc przywykła do tego i nawet nie dostrzegła zmiany w charakterze jego spojrzenia.
- Ach... tak? - słowa białowłosego nieco ją zaskoczyły i nie miała pojęcia, w jaki sposób powinna była zareagować. Niewiele z nich rozumiała. Spojrzała w jego oczy pytająco, choć nie była pewna, czy powinna przerywać tę ciszę, która właśnie zapadła.
- Nie szkodzi, naprawdę. - odparła szybko na jego przeprosiny i uśmiechnęła się lekko, dając mu tym samym do zrozumienia, że nie ma zamiaru drążyć tematu. Musiał powiedzieć coś, czego żałował. To naturalne, każdy ma swoje sekrety.
Luna nie spodziewała się, że informacja o tym, iż jest marionetką, aż tak go zaskoczy. Tutaj, w krainie luster, było wprawdzie dziwnych istot co nie miara. Czyżby nie spotkał nigdy osoby jej pokroju?
- Tak, marionetką. Lalką stworzoną i przywołaną do życia przez człowieka obdarzonego boską zdolnością. - wyjaśniła, po czym wzięła kolejny łyk drinka. - Wybacz, jeśli jest to dla ciebie zaskoczeniem. Taka już jestem. - dodała, a jej pusty wzrok utkwiony był w blacie stołu. Czym właściwie była? Przedmiotem czy żywą istotą? Nigdy nie czuła żalu do siebie za to, że jest tylko kopią człowieka. Jednak nigdy nie potrafiła zrozumieć, jakim prawem jej dusza trafiła do martwego przedmiotu.
- Zgadza się. W łacinie. - skinęła głową, znów spoglądając na mężczyznę. Kąciki jej ust ponownie uniosły się delikatnie.
- Miło mi cię poznać, Bane. - również chciała wyciągnąć dłoń w jego kierunku, lecz widząc, że ten ją cofa, spojrzała na niego zdezorientowana. Co się stało?
A później te słowa... Był człowiekiem? Więc kim jest teraz?
Luna momentalnie zamilkła, wpatrując się w oczy Bane'a, jakby licząc na to, że znajdzie w nich odpowiedź. Wydawał jej się być coraz bardziej tajemniczy, a to wzbudzało jej ciekawość. Jednocześnie powstrzymywała się od pytań, które cisnęły jej się na usta. Nie chciała poruszać tematów, które mogłyby okazać się dla białowłosego tymi delikatnymi.Bane - 10 Sierpień 2016, 17:54 Kiedy tłumaczyła mu kim jest, obserwował ją uważnie, okazując niemałe zainteresowanie. Wydawała się być nieco urażona, że tak zareagował.
Skinął głową w odwecie gdy powiedziała, że miło go poznać. Jemu również było miło, tylko szkoda, że nie mogli podać sobie ręki jak normalni, cywilizowani.
- Przepraszam, że tak zareagowałem. - powiedział spokojnie - Trafiłem tutaj niedawno, muszę oswoić się z nowym miejscem.
Przez jego twarz przemknął cień uśmiechu, mimo, że Bane nie poruszył nawet ustami. Przywołał Kelnera i poprosił go o dolewkę dla siebie i drugą porcję 'czegoś niebieskiego' dla Luny. Po chwili dostali zamówienie, Bane ostrożnie przesunął szklankę w stronę dziewczyny. Pamiętał by nie dotknąć krawędzi naczynia.
- Byłem człowiekiem. - powiedział znowu, czując potrzebę wyjaśnienia kilku spraw - A teraz właściwie nie wiem kim jestem. Zmodyfikowano mnie, stałem się... - przerwał, nie mogąc odnaleźć właściwych słów.
Upił łyk alkoholu i ponownie spojrzał na różowowłosą piękność. Faktycznie wyglądała jak laleczka - drobna, śliczna i na swój sposób kruchutka. Marionetka... Czy to oznacza, że ktoś sprawuje nad nią kontrolę? Teraz?
- W każdym razie uciekłem ze świata ludzi. - powiedział w końcu - I mam nadzieję rozpocząć tutaj nowe życie.
Przeniósł wzrok na szklankę z napojem. Nowe życie. Dlaczego właściwie użył tych słów? Przecież co to za życie gdy nie możesz nikogo dotknąć. Gdy musisz na każdym kroku pilnować się, by nie kichnąć w pobliżu drugiej osoby, by nie skaleczyć się i nie przenieść krwi na kogoś innego. Doprawdy...czuł się jak zarażony, przenoszący bardzo niebezpieczną chorobę.
- Hmm... Przed ucieczką zajmowałem się leczeniem ludzi. - powiedział. I w sumie innymi rzeczami jak łapówki, alkohol, kobiety... Zdarzył mu się nawet gwałt, ale o tym Luna nie musiała już wiedzieć. Zwłaszcza, że dostał za swoje.
- Jeśli będzie ci coś dolegać, chętnie się tobą zajmę. Specjalizowałem się co prawda w operacjach plastycznych... - podrapał się po włosach - Ale myślę, że ty nie potrzebujesz poprawek. Jedynie co, to w razie jakiś innych problemów, służę pomocą.
Ponownie przeniósł wzrok na dziewczynę. Jej różowe oczy były niemal hipnotyczne, nie mógł oderwać od nich wzroku. Miały bardzo oryginalną barwę - Bane zastanawiał się, jak osiągnięto taki kolor tęczówki. Chociaż... W sumie to w Krainie Luster wszystko było chyba możliwe. Kocie uszy i ogony, kolorowe włosy i najróżniejsze barwy skóry. Sam z resztą też miał dziwne oczy. Najwyraźniej pasował do Krainy Luster.
- Co cię tu sprowadza? - zapytał szczerze zainteresowany - Jesteś chyba jeszcze młodziutka. Nie nudzi cię rozmowa z dwa razy starszym, depresyjnym facetem? - jego usta uniosły się delikatnie w kpiarskim uśmieszku. Ale tylko na ułamek sekundy.Anonymous - 11 Sierpień 2016, 00:46 Wypowiedź Bane'a wiele jej wyjaśniła. Zapewne dlatego też był zaskoczony, słysząc o jej rasie. Musiał niewiele rozumieć w tym nowym miejscu - podobno dla ludzi Kraina Luster jest miejscem nadzwyczajnym, czy też po prostu "dziwnym". Dla Luny natomiast, która nie widziała żadnego świata poza tym, nie było tu niczego ponadprzeciętnego.
- Ach, rozumiem. Przeczuwałam, że jesteś tu nowy. Nie przejmuj się, to oczywiste, że potrzebujesz czasu. - uśmiechnęła się, patrząc w oczy białowłosego. Były niezwykłe. Dostrzegła to już na samym początku ich rozmowy, jednak wcześniej sądziła, że mężczyzna może być mieszkańcem Krainy Luster. Ludzie z reguły mieli czarne źrenice, jego natomiast prezentowały się całkiem nietypowo, bo w barwie zieleni. Nim jednak zdążyła o cokolwiek zapytać, Bane przysunął do niej szklankę z drinkiem, którego wcześniej dla niej zamówił. Skinęła do niego głową, uśmiechając się w podzięce, po czym wypiła trochę błękitnego napoju.
Kiedy Bane poruszył znów ten sam, lekko nurtujący ją temat, wsłuchała się dokładnie w każde jego słowo. Teraz zaczynała rozumieć... Czy to możliwe, że był jednym z tych nieszczęśników, którzy wylądowali w laboratoriach organizacji MORIA podczas wojny? Luna słyszała o tych tworach, jednak nie miała pojęcia, że kiedykolwiek przyjdzie jej poznać kogoś podobnego. Spoważniała, i nawet gdy białowłosy przerwał momentalnie swoją wypowiedź, nie potrafiła odwrócić od niego wzroku. Jej głowę wypełniło tysiące myśli. Nie była w stanie sobie wyobrazić, jak z tym wszystkim może czuć się sam Bane.
- Przykro mi. Musiałeś przeżyć wiele okropnych doświadczeń... - powiedziała po chwili, nieco ciszej niż przedtem. - Jednak życzę ci jak najlepiej, Bane. Nawet jeżeli będzie ci ciężko się tutaj odnaleźć, mnie już znasz - możesz się czasem odezwać. - dodała szczerze, a kąciki jej ust uniosły się lekko ku górze. Białowłosy bez wątpienia zyskał jej zaufanie, choć była pewna, że wielu rzeczy jeszcze o nim nie wie. Duża część z nich zapewne na zawsze pozostanie dla niej tajemnicą. Mimo wszystko akceptowała to. Sama nie zdradziła o sobie zbyt wiele... Jednak czy warto wspominać o przeszłości, którą pragnie się na zawsze wyrzucić z pamięci?
Na kolejne słowa Bane'a, jej twarz nieco rozpromieniała. Znał się na chirurgii plastycznej? Nic dziwnego, że zainteresował się tak jej urodą.
- Jesteś bardzo miły, jednak jako marionetka nie potrzebuję lekarza. Jedynie marionetkarza, który naprawiłby moje ciało w razie uszkodzenia. - wyjaśniła, mimo wszystko wdzięczna za życzliwość Bane'a. Jako człowiek z pozoru tak poważny, wewnątrz był dobrą osobą.
- Ależ skąd! Bardzo mnie zainteresowałeś. Rozmowa jakoś sama popłynęła swoim torem... Mówiąc szczerze, twój wiek nie ma dla mnie znaczenia. Nawet jeżeli faktycznie jesteś tym dwa razy starszym, depresyjnym facetem, to całkiem dobrze mi w twoim towarzystwie, Bane. - odparła rozbawionym tonem, patrząc prosto w jego niezwykłe oczy.Bane - 11 Sierpień 2016, 12:26 Cały czas bacznie obserwował swoją rozmówczynię. Ciekaw był, kim właściwie są Marionetki. Idealne twory o cudownych proporcjach ciała. Kto wie, może nawet się nie starzeją? Bo skoro zostały stworzone przez Marionetkarzy, którzy jakąś cudowną mocą sprawili, że ożyły...
Wszystko tutaj było takie dziwne. Zaprzeczenie praw natury. Magia, przeróżne rasy humanoidalne... Jak do tego doszło? Kto to wszystko stworzył?
W głowie kłębiło się mnóstwo pytań, ale nie wiedział czy wypada je zadawać. Musi się dostosować, jakoś dopasować do nowej rzeczywistości. Zaakceptować ten kolorowy świat.
- Świat Ludzi jest bardzo nudny. - powiedział - Szary, pozbawiony tej...lekkości. Praca, dom, praca, dom. Jak w zegarku, nie ma mowy o spontaniczności. Ludzie ciągle gdzieś biegną, nie mają czasu na rozmowy z obcymi. - upił łyk alkoholu - Nie ma nawet czasu na bliskość. Trzeba albo ją wymusić, albo zapłacić.
Spuścił wzrok i na chwilę zamilkł. No właśnie... Przez ile lat na siłę szukał sobie kogoś, kto na jedną noc pozwoli mu zapomnieć o problemach? Przez ile lat płacił za leczenie siostry, szukał nowych terapii, tylko po to by kupić dla niej chociaż jeden dzień życia więcej?
- Dziękuję. - powiedział, słysząc jej miłe słowa o podtrzymywaniu znajomości. Ponownie spojrzał jej w oczy. Była taka piękna...
Szybko odgonił od siebie nieprzyzwoite myśli. Daj spokój, przecież wiesz, że nie możesz. - pomyślał, ganiąc się w myślach. Ale cóż mógł poradzić. Gdzieś w jego głębi dalej siedział ten dawny Bane, ten który gdyby mógł, każdą wolną chwilę spędzałby w otoczeniu pięknych kobiet.
Luna wydawała się być taka niewinna, czysta. Ukłucie w piersi nasiliło się jeszcze bardziej, Bane zacisnął pięści, chcąc się opanować. Opanuj się, chcesz powtórki? Już raz zapłaciłeś za swoje nieodpowiedzialne czyny. Zapłaciłeś człowieczeństwem.
- Och, nie potrzebujesz lekarza... - stwierdził spokojnie - No cóż. Ale może kiedyś ktoś z twoich znajomych będzie potrzebował pomocy. - przejechał dłonią w rękawiczce po szczęce - Albo po prostu będziesz chciała pogadać. Myślę, że poszukam sobie tutaj jakiegoś mieszkanka, wtedy zapraszam. - skinął głową na potwierdzenie swoich słów. Wbrew pozorom propozycja nie zawierała żadnych podtekstów. Owszem, Bane straszliwie chciał poznać Lunę bliżej, ale pamiętał o tym kim się stał. Wystarczy więc, że zechciała z nim rozmawiać.
Jakby na potwierdzenie, dziewczyna powiedziała mu, że dobrze czuje się w jego towarzystwie. Mała rzecz, ale Bane poczuł się wyjątkowo dobrze. Wydawało mu się, że w tym świecie zostanie nazwany dziwakiem, że nikt go nie zaakceptuje, przynajmniej początkowo.
W Świecie Ludzi trzeba było udowodnić swoją wartość by inni cię zaakceptowali, tutaj najwidoczniej było inaczej. Luna nie znała go zbyt dobrze, a jednak tolerowała go i co więcej, nie zapowiadało się by nagle skończyła rozmowę pod byle pretekstem.
- Dziękuję. Ja również bardzo dobrze się z tobą czuję. - powiedział szczerze. Przez jego twarz znowu przemknął cień uśmiechu, kąciki ust nieznacznie się podniosły - Powiedz mi, Luno. Jak Marionetki reagują na substancje które na przykład poparzyłyby człowieka? Czy jesteście w jakiś sposób bardziej odporne na poparzenia?Anonymous - 11 Sierpień 2016, 21:20 Szczerze powiedziawszy, dotąd nieco inaczej postrzegała świat po drugiej stronie Lustra. Wiedziała, że brak w nim rozmaitości pod względem ras - zamieszkiwali go wprawdzie głównie ludzie. Jednak nigdy nie pomyślałaby, że życie w nim jest aż tak monotonne i... fałszywe. W końcu co to za bliskość, skoro jest wymuszana, bądź wynagradzana pieniędzmi? Dla niej nie miałaby żadnej wartości.
- Okropność. Świat egoistów, obracający się wyłącznie wokół pieniędzy. Jak można tak żyć? - skomentowała bezbarwnym tonem, wpatrując się w stojącego przed nią drinka. Nie siliła się na łagodniejszą opinię. Powiedziała to, co o tym wszystkim myślała. Po chwili jednak spojrzała na Bane'a.
- Chyba cię nie uraziłam? Wybacz, na pewno nie każdy człowiek taki jest. Jednak jak można ponad drugą osobę cenić pieniądze i swój własny dobrobyt? Jak można nie mieć czasu dla innego człowieka? Życie to nie tylko praca. - dodała, po czym poczuła jakieś dziwne ukłucie... sumienie. Czyż nie powiedziała tego osoba, która sama wyrządziła człowiekowi największą krzywdę?
I znowu wyszła na nędzną hipokrytkę. Momentalnie odwróciła wzrok. Nigdy już chyba nie przestanie jej to dręczyć. Za takie błędy płaci się przez całe życie...
Prędko jednak powróciła spojrzeniem do postaci Bane'a. Nie chciała, by pomyślał, że coś jest nie tak... Nie musiał znać jej od tamtej strony.
- Oczywiście, zapamiętam to. I z pewnością cię odwiedzę, jak już się zaaklimatyzujesz. - zapewniła go, a na jej twarzy znów wymalował się szczery uśmiech. Niby takie przypadkowe spotkanie, a przerodziło się w coś trwalszego. Ciekawe, jak często Bane pozwalał sobie w swoim świecie na takie nowe znajomości. Czy miał na nie w ogóle czas?
- Cieszę się. - odpowiedziała radośnie, po wzmiance na temat jej towarzystwa. Dostrzegła nieznaczny uśmiech na twarzy Bane'a. Może to dziwne, ale chyba ucieszył ją nawet bardziej, niż te miłe słowa...
- Cóż, można tak powiedzieć. Ciała marionetek są nieorganiczne, niemożliwym jest więc je otruć, czy poparzyć substancjami, które szkodzą ludzkiej skórze... Pod tym względem można porównać mnie do zwykłej lalki. - odparła na pytanie białowłosego, nawet jeśli nie do końca potrafiła zrozumieć, skąd przyszło mu na myśl... Liczyła na to, że cokolwiek jej wyjaśni. A może to po prostu przez ciekawość?Bane - 11 Sierpień 2016, 22:02 Właście nie poczuł nic, gdy wyraziła swoją opinię na temat Świata Ludzi. Nie należał już do tamtej krainy, nic go już z nią nie łączyło toteż dlaczego miał się obrażać?
- Kiedyś sam dbałem tylko o własną wygodę i ilość zer na koncie...ilość pieniędzy. - powiedział spokojnie patrząc na nią - Byłem bogaty, mogłem pozwolić sobie na wszystko. Na wszystko oprócz uczucia. Takiego prawdziwego. - dodał po chwili - Można wręcz stwierdzić, że przebywając non stop w czyimś towarzystwie, byłem bardzo samotny.
Pokręcił głową, nie dodając w temacie nic więcej. Uznał, że temat jest wyczerpany. Przeszłość powinno się zostawiać za sobą, czyż nie?
- Gdybym spotkał cię w kilka lat wcześniej, pewnie zaśmiałbym się gorzko i stwierdził, że nie masz racji bo życie to tylko ciągła praca. - upił ostatni łyk alkoholu - Byłem głupi. Straciłem bliskich i ostatecznie samego siebie.
Odsunął od siebie pustą szklankę. Odeszła mu ochota na alkohol. Skinął głową na Kelnera i poprosił o jakiś sok owocowy. Wyobraźni pracownika pozostawił wybór smaku.
Na zapewnienie o odwiedzinach kiwnął tylko głową. W głębi duszy bardzo cieszył go fakt, że ktokolwiek będzie chciał go odwiedzić.I to z własnej, nieprzymuszonej woli.
Kelner wreszcie podał zamówienie. Gdy Bane upił łyk, poczuł niesamowicie słodki smak. Sok był chyba zrobiony tylko z cukru. A może w Krainie Luster cukier traktowany jest jako owoc...
Wiadomość o ciele Marionetek sprawiła, że drgnął. Ucisk w piersi nagle zmienił się w coś na kształt uderzenia. Bane poczuł się w jednej chwili jakby ktoś wyrwał mu z piersi serce tylko po to by włożyć je z powrotem, ale nieco brutalniej niż można by było.
Odłożył szklankę z sokiem na bok. Ręce zaczęły mu drżeć.
A więc... jest jednak nadzieja!
Wstał powoli i podszedł do dziewczyny, z szeroko otworzonymi oczami. Nie powiedział nic, ale Luna raczej nie miała powodu do strachu bo wszystkie ruchy wykonywał bardzo powoli, dając jej możliwość zaprotestowania.
Podszedł do niej bardzo blisko...i nie zważając na to co się za chwilę stanie, wziął ją w ramiona, przytulając mocno. Ucisk w piersi nagle zniknął, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. W sercu Bane'a rozlało się ciepło, jakiego już dawno nie zaznał. Wtulił się w nią, chowając twarz w jej różowych włosach. Nie było w tym nic o niebezpiecznym zabarwieniu. Zwykłe przytulenie. Zwykłe i niezwykłe zarazem, bo było poniekąd marzeniem Bane. Nie sądził, że w Krainie Luster odnajdzie kogoś kogo będzie mógł normalnie dotknąć. Bez poparzeń, bez bąblów, bez krzyku bólu i ucieczki.
Modlił się tylko by Luna nie pomyliła się co do odporności jej ciała.
- Cholera... Tak bardzo mi tego brakuje.Anonymous - 12 Sierpień 2016, 00:44 Luna wsłuchała się w słowa białowłosego, jakby z lekka niedowierzając. Z jednej strony było jej żal mężczyzny, z drugiej jednak nie potrafiła zaakceptować jego wcześniejszych ideałów. Ciężko było jej uwierzyć w to, że tak wyglądał Bane parę lat wstecz. To po prostu... nie był on. Zmienił się. Bardzo się zmienił.
- Z reguły jest tak, że dostrzegamy swoje błędy z perspektywy czasu, kiedy jest już za późno, by cokolwiek zmienić... Wtedy również uświadamiamy sobie ogrom naszych strat. - powiedziała, wpatrując się w pustą przestrzeń przed sobą. Każdy kiedyś przeżył coś takiego, że miał ochotę cofnąć czas i zmienić przebieg zdarzeń... Naprawić szkody, które wyrządził przez swoją bezmyślność. Jednak życie nie jest takie proste. Za swoje trzeba płacić - daje to porządną lekcję na przyszłość. Ale czy warto wspominać tamten ból? Rozdrapywać stare rany? Nie. Świat nie zatrzyma się przez jeden błąd. Należy iść dalej i już nigdy więcej nie wkraczać na te same złe ścieżki...
Wyrwana z chwili zamyślenia, dostrzegła jak Bane odsuwa od siebie pustą już szklankę. Co ciekawe, nie życzył sobie dolewki alkoholu, jak dotychczas. Poprosił o sok, a Luna uśmiechnęła się mimowolnie słysząc to zamówienie. Sama dopiła resztę swojego drinka i odstawiła szklankę.
W momencie, gdy odpowiedziała na pytanie Bane'a, dziewczyna nie spodziewała się tak nagłej reakcji. Mężczyzna był w szoku, jakby jej słowa faktycznie były tak bardzo irracjonalne... Ręce zaczęły mu drżeć, a zaraz potem wstał i zaczął zbliżać się w jej kierunku. Luna zaniepokoiła się momentalnie, nic z tego nie rozumiejąc. Zabrakło jej słów, by cokolwiek powiedzieć. Jednak czy Bane mógłby wyrządzić jej krzywdę? Nie ruszyła się z miejsca, szczerze wierząc w to, że białowłosy wie, co robi. Była spokojna, ponieważ... ufała mu. Po prostu.
Aż wreszcie znalazł się na tyle blisko, że... chwycił ją w ramiona. Tak - mocno przytulił! Luna, początkowo zaskoczona tym gestem, po chwili zrozumiała, że nie tylko on tego potrzebował. Odwzajemniła uścisk mężczyzny, czując ciepło bijące z jego ciała. To było... niezwykłe uczucie. Coś, czego nie doświadczyła od lat. Bo i kto był z nią na tyle blisko, by ją przytulać?
- Wszystko dobrze, Bane? - zapytała cicho, choć wcale nie spieszyło jej się, by białowłosy ją puścił. Martwiła się jednak, ponieważ to wszystko stało się tak... niespodziewanie.Bane - 12 Sierpień 2016, 12:10 Czas nagle się zatrzymał. Nie liczyło się to, że prawdopodobnie wszyscy przypatrują się im z mieszaniną zakłopotania albo nawet zgorszenia. Z Kelnerem na czele.
Bane trzymał dziewczynę w pewnym ale nie za mocnym uścisku. Chciał, żeby ta chwila trwała wiecznie. Ukrył twarz w jej włosach, delektując się bliskością. Nie przeszkadzało mu, że Luna jest od niego sporo niższa.
Na jej pytanie, zesztywniał nieco. Czyżby miała dosyć? W myślach błagał, by go nie odepchnęła.
- Poczekaj - powiedział prosząc by się nie wyrwała - Poczekaj jeszcze moment. Pozwól mi jeszcze przez chwilę czuć się normalnym facetem.
Pogładził jedną dłonią jej włosy. Przez rękawiczkę nie czuł jakie są w dotyku, jednak już sam fakt, że mógł ją dotknąć napawał go niesamowitą radością.
Przypomniał sobie wypadek w laboratorium. Nie wiedząc wówczas czym się stał, postanowił nawiązać bliższe kontakty z pewną kobietą...
Poczuł, że pieką go oczy. Przycisnął dziewczynę mocniej, jakby była kimś naprawdę cennym. Najcenniejszym.
Dziewczyna z laboratorium umarła. Zabił ją pocałunek.
Bane nigdy w życiu nie pomyślałby, że może spotkać go taki los. Kiedyś był praktycznie bezkarny i mimo, że nie popełniał przestępstw, dawało mu to poczucie nietykalności. Zarabiał tysiące, wydawał tysiące i sądził, że jego życie tak będzie wyglądało do samego końca. Czy byłby wtedy szczęśliwy? Czy poczułby wtedy to, co teraz czuje przy zwyczajnym uścisku?
- Jesteś pierwszą osobą, która nie ucieka z krzykiem. Która nie wrzeszczy z bólu. - powiedział spokojnie - Jesteś pierwszą, którą mogę dotknąć i nie bać się, że cię skrzywdzę. Lub zabiję.
Puścił dziewczynę i odsunął się na kilka centymetrów. Nie mógł przecież trzymać jej tak przez wieczność.
Radość przepełniała go, żałował jednak, że jego martwa twarz nie jest w stanie tego okazać. I nie jest w stanie okazać wdzięczności. Zostały tylko słowa.
- Dziękuję, Luno. - powiedział, kąciki ust uniosły się w uśmiechu. Jego oczy miały wyraz spokoju, jakiego nie zaznał od bardzo długiego czasu. - Sprawiłaś, że obudziła się we mnie nadzieja. Że może nie jestem skazany na samotność. - dodał, nie przestając się 'uśmiechać'.
Ujął jej dłoń w dwie ręce i ścisnął lekko, dziękując. Usiadł na krześle tuż obok dziewczyny.
- Dziękuję, przyjaciółko.Anonymous - 12 Sierpień 2016, 20:34 Być może Bane o tym nie wiedział, jednak Luna wcale nie miała ochoty go puszczać. Jeszcze nie. Ten gest... niby tak zwykły, a cieszyła się z niego jak dziecko. Przez te wszystkie lata zdążyła zapomnieć, jak to jest być z kimś tak blisko. Kiedy jeszcze miała rodzinę... Chyba wtedy ostatni raz ktoś ją przytulał.
- Och... - głos Luny zdawał się być jeszcze delikatniejszy, niż zwykle. - Przecież nigdzie się nie wybieram, Bane... - jakby na potwierdzenie swoich słów, przytuliła mocniej dużo wyższego od siebie mężczyznę. Czym jednak była dla nich teraz ta różnica wzrostu? Czy w ogóle cokolwiek znaczyła?
Słowa Bane'a sprawiły, że Luna zaczęła łączyć ze sobą fakty. Teraz już rozumiała... Jego dotyk musiał być toksyczny dla innych. To dlatego spotkała się z taką reakcją na informację o jej odporności. Od jak dawna białowłosy musiał się z tym męczyć? To na pewno przez te wszystkie nieludzkie doświadczenia, które robiono na jego ciele. Lunę w jednej chwili ogarnął ogromny żal. Nic jednak nie powiedziała. Dlaczego miałaby niszczyć tę chwilę, która dla Bane'a była wielkim szczęściem?
Gdy mężczyzna zwolnił uścisk i puścił ją, ta spojrzała prosto w jego oczy. Gościł w nich taki spokój... A twarz rozjaśniał uśmiech. Może Bane nie był zdolny okazać pełni swojego szczęścia, jednak Luna niemalże czuła, jak bije od niego. Nawet nie zwróciła uwagi, gdy i ona uśmiechnęła się szczerze.
Jego słowa wzbudziły w niej tak wiele pozytywnych emocji... Była wzruszona do granic możliwości. Nawet w jej z pozoru pustych, lalkowych oczach dostrzec można było blask ogromnej radości.
- N-Nigdy nie będziesz sam, Bane. - głos lekko jej drżał. Zrozumiała, że ona sama tak długo czuła się opuszczona. Tak długo czekała, aż spotka kogoś takiego, jak on - kto ją przytuli i doceni jej obecność. Z pozoru tak drobny gest, a jak wiele znaczy.
- Nie pozwalam ci na to. - uśmiechnęła się, patrząc głęboko w jego oczy.Bane - 13 Sierpień 2016, 14:50 Patrzył na nią przez chwilę, chcąc wyczytać z jej twarzy wszystkie emocje. Jej oczy, choć z pozoru puste jak u lalki, były teraz lśniące i przepełnione pozytywnym uczuciem.
Bane rozluźnił się, mając już teraz świadomość, że nie poparzy dziewczyny dotykiem i nie wyrządzi jej krzywdy.
- Nie jesteś może głodna? - zapytał, i od razu pożałował. Szkoda, że w porę nie ugryzł się w język. Przecież Luna była Marionetką. Od kiedy lalki jedzą?
W duchu zganił się za idiotyczne pytanie. Spowodowane było tylko i wyłącznie troską, czuł się przy niej na tyle dobrze i swobodnie, że zapomniał, że Luna nie jest człowiekiem.
Podrapał się po brodzie i mimo, że po jego twarzy nie było widać ani krzty zakłopotania, to jednak był zły na siebie, że palnął głupotę.
Kiedy właściwie ostatni raz był w restauracji z kobietą? Sam nie pamiętał. Siostra prawie pół życia spędziła w szpitalu a inne kobiety zazwyczaj składały mu propozycje w jego gabinecie i potem wracali razem do jego domu. I tam się to kończyło, tylko po to by kolejnego dnia być z inną. Nie było miejsca na ostrożny flirt tak charakterystyczny dla młodziutkich par z niewielkim stażem. Nie było miejsca na wyznania. Nie było miejsca nawet na zaproponowanie głębszej znajomości.
Bane był prawie pewien, że nie potrafi kochać. Nigdy nie czuł motyli w brzuchu, nigdy nie myślał o kimś całymi dniami. Lubił towarzystwo kobiet, ale w żadnej się nie zakochał.
- Właściwie to nawet nie wiesz jak się cieszę, że się do mnie przysiadłaś. - powiedział wbijając wzrok zielono-czarnych oczu w jej różowe. - Nie sądziłem, że tak szybko znajdę kogoś, kto mnie po prostu zaakceptuje. Już prawie pogodziłem się z rolą wyrzutka.
Poprawił fioletową muszkę pod szyją, poluźniając ją nieco. Odstawił szklankę dając tym samym znak Kelnerowi, że już nie będzie niczego pił. Już wystarczy, zwłaszcza, że i tak się nie upije. A musi zostawić sobie jeszcze trochę pieniędzy - chce przecież znaleźć sobie jakieś mieszkanie, prawda?
- Dziękuję, że traktujesz mnie... - chciał powiedzieć 'po ludzku' ale czuł, że to słowo jest mocno nieodpowiednie - Hmm... Po prostu dziękuję, że jesteś tu ze mną. Szkoda tylko, że czas tak szybko leci i prawdopodobnie będziemy musieli za chwilę się rozstać. - westchnął szczerze zawiedziony - Muszę jeszcze rozejrzeć się za jakimś lokum. I może poszukam pracy.
Znowu na chwilę umilkł. Przeniósł wzrok na jej dłonie i po chwili ujął jedną i lekko ścisnął na znak sympatii. Skoro jego twarz pozostaje nieruchoma, to może chociaż gestami pokaże jak ważna stała się dla niego niewysoka, różowooka Luna.Anonymous - 13 Sierpień 2016, 21:22 Jego pytanie nie uraziło jej, choć dziwnie było je usłyszeć z perspektywy marionetki. W zasadzie, było jej miło, że została potraktowana tak... naturalnie. Nie jak lalka, czy inny przedmiot. Jednocześnie dawało to do zrozumienia, że Bane poczuł o nią troskę.
- To nic. - powiedziała szybko, jakby pewną będąc, że białowłosy dostrzegł swoją pomyłkę. Oczywistym było, że w takim przypadku poczuł się głupio. Jednak zupełnie niepotrzebnie. W końcu, jako mieszkaniec świata ludzi, nie przywykł do towarzystwa marionetek. Miał prawo się pomylić.
- Pomyśleć, że zajrzałam tu przez przypadek... Też się bardzo cieszę, że jednak to zrobiłam. - wyznała, również patrząc prosto w jego oczy. - To dopiero początek. Trafiłeś do innego świata... Każdy tutaj się czymś wyróżnia, więc dlaczego miałbyś być wyrzutkiem? Wierzę, że nie jestem jedyną osobą, która cię zaakceptuje. - dodała po chwili pewnym tonem. Szczerze mu tego życzyła. Nie liczyło się to, kim był przedtem. Tutaj miał czystą kartę, zaczynał "nowe życie" - jak sam to nazwał. Co prawda, trudniejsze, bo musiał uważać, by nikogo nie skrzywdzić... To okropne, ale właśnie dlatego los nie powinien być wobec niego wiecznie okrutny.
- Najważniejsze, że nie rozstajemy się na zawsze. - skomentowała pełna optymizmu, choć wcale nie chciała jeszcze odchodzić. W jego towarzystwie było jej tak miło... Być może to dlatego ten czas tak szybko upłynął.
- Znajdziesz tutaj miejsce dla siebie. - powiedziała, uśmiechając się szeroko. Na chwilę nastała cisza, później Bane ujął jej dłoń. To wystarczyło, by zrozumiała, co czuje białowłosy. Dla niej również stał się wartościową osobą. Nie chciała go opuszczać, choć wiedziała, że niedługo będą musieli się pożegnać.