Anonymous - 26 Grudzień 2012, 22:09 Kotka uśmiechnęła się w duchu. Gdy wszedł zielono głowy spojrzała tylko na niego z ukosa.
-Dobrze, zaraz zejdziemy tylko jeszcze trochę porozmawiamy jeśli pozwolisz.
Kotka spojrzała zaś na Didime i się uśmiechnęła bardziej przyjaźnie.
-Mogła byś mi powiedzieć jakiej rasy jesteś? To raczej nie jest dyskretne pytanie, a bardzo ważne dla mnie jest wiedzieć skąd je masz, bo ja...-urwała na chwilę zagryzając warkę, nie powinna się wygadać, że sama ma skrzydła, był to jej sekret, którym nie dzieliła się chętnie.-Zresztą, nieważne...powinnaś już iść.
Kotka spuściła głowę zaciągając się głęboko tytoniem z papierosa. Przez Norito stała się jakoś bardziej otwarta, może przejęła trochę jego dobroci? Nie, to nie było możliwe, przecież była zepsuta do szpiku kości. Raczej lepsze było by określenie, że zbluzgana krwią do szpiku kości. Odetchnęła głęboko wypuszczając dym i spojrzała spokojnie na skrzydlatą dziewczynę.
-Pamiętaj, że jeśli ty nie będziesz wiedzieć kim jesteś, nikt ci nie pomoże dojść do prawdy.
Skierowała się w stronę korytarza na którym były. Rozejrzała się po nim i odwróciła jeszcze raz do Didime.
-Przepraszam powiesz mi gdzie mogę odpocząć? Jestem zmęczona więc nie zjem z wami.
Właściwie to jakoś tego nie chciała. Kolacja w rodzinnej atmosferze? Nie, to jej nie odpowiadało, miała kiedyś ludzi, którzy byli jej rodziną. Nie chciała udawać szczęśliwej z takiego głupiego powodu, ale przecież nie jest na tyle okropna by niszczyć im to irracjonalne święto. Jeśli czerwono-oka pokazała jej gdzie ma odpocząć udała by się do pokoju i zamknęła za sobą spokojnie drzwi.Anonymous - 26 Grudzień 2012, 22:45 - Jasne. Chodź - powiedziała i zaprowadziła ją do jej pokoju. - Mój jest na przeciwko, jakby co, więc możes... - chciała powiedzieć, lecz nagle przerwała, jakby brakło jej tchu. Stała się sina na twarzy. Powoli traciła stabilność i osunęła się na ziemię. Resztkami sił zaczęła szukać czegoś w swojej torebce. Po dłuższej chwili znalazła mały inhalator i zaaplikowała go.
- C-cholerna astma...- wydyszała dziewczyna wstając chwiejnie z podłogi - Chyba nie będę w stanie nic zjeść, przepraszam- powiedziała ze słabym uśmiechem i chwiejnym krokiem dobiła do swoich drzwi. Otwierając je, zwróciła się do Lucky
- A Ja...ja jestem opętańcem Lucky. - po czym cicho zamknęła drzwi do swego pokoju.
//30 min się męczyłam, by dodać ten post, bo zawsze coś było nie tak...!Anonymous - 26 Grudzień 2012, 23:01 Kotka poszła za nią spokojnie, kiedy już dotarła do swojego pokoju chciała wejść, lecz atak Didime był raczej czymś ważniejszym od głupiego spokoju. Stała jak wryta tylko się patrząc, jednak kiedy dziewczyna wyciągnęła inhalator była już spokojna. Kiedy zamknęła drzwi podeszła do nich i uśmiechnęła się przyjacielsko. Mimo, że zdaje się to niemożliwe przy Lucky właśnie tak zrobiła.
-Wiesz co, zdaje mi się...że potrafię patrzeć w twoją duszę.
Wyszeptała do drzwi i ruszyła wzdłuż korytarza w stronę schodów.
-Skoro ni idziemy, chyba przyda się powiedzieć to tej dwójce.
Powiedziała do siebie schodząc na dół, kiedy dotarła do nich uśmiechnęła się pogodnie.
-Przepraszam, ale nie będziemy wam towarzyszyć w kolacji. Didime się źle czuje, a ja wolę zostać przy niej by jej pomóc w razie czego.
Skłoniła się lekko i odwróciwszy ruszyła z powrotem na górę. Miała ochotę rozprostować skrzydła puki jeszcze posiadała je na sobie. Zresztą odpoczynek był dobrą okazją by to zrobić, przynajmniej nikt nie zobaczy, że ma skrzydła co jest jej bardzo na rękę. Nie chwali się tym, zresztą po co pokazywać innym, jakim jest "szczęściem".
Lucky zagryzła wargę by nie pogrążać się w tej złowieszczej aurze wspomnień sprzed lat. Dopiero kiedy zamknęła się w sypialni otworzyła okno i zdjęła całkowicie bluzkę uwalniając złożone skrzydła i prostując je. Wyleciała szybko przez okienko i usiadła na dachu. Musiała trochę poczekać aż wróci czucie w tych opierzonych naroślach na jej plecach, by wzbić się do lotu.Anonymous - 26 Grudzień 2012, 23:05 Zająłem miejsce na fotelu, można było zauważyć po mnie że nie mogę się doczekać aż zejdą tu i otworzą paczki, po chwili jednak przyszła Lucky i powiedziała że ona i Didime nie zjedzą z nami. Blackie patrząc na moją twarz mogła zauważyć że posmutniałem... - Dobrze Lucky... opiekuj się nią.. - Dodałem, wyjąłem z paczki dwa papierosy, odpaliłem je za pomocą zapalniczki, ściągnąłem parę machów, a papierosów już nie było. Wzdychnąłem po czym dodałem. - Chociaż ty ze mną zostałaś... - Dodałem. Było widać że jestem smutny.Anonymous - 27 Grudzień 2012, 01:15 Lucky siedziała na dachu wpatrując się w gwiazdy. Zrobiło się całkiem ciemno a niebo iskrzyło się jak świeży śnieg. Uśmiechnęła się melancholijnie i wyciągnęła dwa ostatnie papierosy z paczki i zapaliła je.
-Cóż widocznie zaś będę musiała wyciągać zaoszczędzone pieniądze by się truć. No ale są święta, to dla ciebie staruszku.
Położyła jeden z papierosów na dachu drugiego dalej trzymając w ustach. Oparła się na łokciach dalej patrząc w piękną nocną panoramę.
-Heh, ciekawe gdzie teraz jesteś, jak myślisz staruszku dobrze robię przejmując twoje nawyki? Pewnie był byś zły. Zawsze byłeś pieprzonym hipokrytom. Nam zakazywałeś, sam się trując, głupiec. Chociaż chłopcy byli podobni do ciebie...zawsze tacy życzliwi i...i
Nagle z oczu dziewczyny zaczęły płynąć wielkie gorzkie łzy, podniosła się i przytulając do kolan zaczęła płakać. Pamiętam wszystko, pamiętała ich twarze, ich słowa, naszą wspólną nadzieję na wolność. Dlaczego nie potrafiłam ich ochronić? Przecież tak tak bardzo się starałam, tak walczyłam by moc ich uwolnić. Jednak nie mogłam ocalić nawet jego.
Dziewczyna płakała cicho, zasłaniając się skrzydłami, nie chciała by ktoś zobaczył, że płacze. Nigdy nie płakała, była nauczona by nie pokazywać prawdziwych emocji nikomu.
-Ej, staruszku chlip, pamiętasz? Pamiętasz tę noc? Pewnie dla ciebie byłą całkiem inna, ale ja ją pamiętam przez strugi krwi. To był pierwszy raz kiedy zabiłam ludzi wiesz? Dziwne, ale nie czułam wtedy nic. Chciałam tylko go uratować, był dla mnie wszystkim. Ej...staruszku prawda, że jest teraz z tobą? Pomogłeś mu prawda? T-teraz razem żyjecie c-co nie?
Lucky zacisnęła zęby a łzy dalej ciekły obficie na jej policzki. Żałowała, że pamięta wszystko, możliwe dlatego tyle piła? Chciała zapomnieć? Tak...to była najprawdziwsza odpowiedź. Cóż jednak to kim była zawdzięcza przeszłości więc nie wyrzuciła jej z serca jak wszystko inne. Wytarła oczy w rękaw i podniosła twarz patrząc w niebo.
-Wiesz co staruszku, przypomniało mi się jak byłam szczęśliwa, kiedy jeszcze nie wiedziałam co to służba i nie znałam się na ludziach...właściwie ich nie znałam. Uczyły mnie zwierzęta...są cudowne, mądre i szczere. Są podobne do ciebie wiesz?
Uśmiechnęła się lekko przypominając sobie kolejny okres swego życia. Cóż jednak on trwał krótko zaraz po nim nastąpił dość burzliwy i fałszywy, lecz w tym czasie dużo się nauczyła. Dziewczyna zrzuciła swój niedopałek z dachu a drugiego tlącego papierosa zostawiła samego sobie.
-Rozgadałam się no cóż...lecz pamiętaj staruszku, że kiedyś znowu się spotkamy. Wesołych świąt.
Podniosła się mówiąc te słowa i rozłożyła skrzydła, jednym machnięciem wzniosła się w powietrze. Leciała wyżej i wyżej, aż z ziemi widzialna była jako mały punkcik. Z rozłożonymi rękami przestała się wznosić, zamknęła oczy i zaczęła spadać coraz szybciej w dół. Dopiero, gdy była blisko dachu zatrzepotała gwałtownie skrzydłami i spokojnie wylądowała. Silnu powiew sprawił, że papieros na nim leżący został gdzieś zdmuchnięty. Kotka już spokojna weszła przez okno do sypialni składając skrzydła na plecach by przylegały do ciała i zarzuciła bluzkę by nie było ich widać. Postanowiła zejść na dół, by się czegoś jednak napić przez kaca. Kiedy znalazła się w salonie zapytała niepewnie.
-Eee...gdzie jest kuchnia?
Była dość roztargniona i nadal pogrążona w swoich myślach.Anonymous - 27 Grudzień 2012, 01:49 Minęło już trochę czasu odkąd dziewczyny powiedziały że nie przyjdą, siedzieliśmy z Blackie razem, rozmawialiśmy, śmialiśmy się a co najważniejsze razem degustowaliśmy różne potrawy. Jednak ja, cały czas pozostałem smutny, po chwili zeszła do nas Lucky pytając gdzie jest kuchnia. -Na prawo, jak wyjdziesz z salonu idź w prawo - Dodałem, kiedy dziewczyna pójdzie już do kuchni, wstaje i biorę obydwa prezenty dziewczyny, zachodzę ją od tyłu, po czym pukam w plecy, gdy się odwróci wystawiam dwie paczki w jej kierunku. - To dla ciebie... Lucky - Dodałem, po czym pocałowałem ją w policzek. - Wesołych świąt, chciałem ci dać jakiś podarunek - powiedziałem.
1paczka, 2wódki 2l, 2paczki papierosów, druga paczka, seksowna bielizna.Anonymous - 27 Grudzień 2012, 02:21 Kotka udała się we wskazanym kierunku, od razu przeszukała szafki i wyciągnęła szklankę po czym nalała do niej zimniej wody z kranu. Słyszała jak Shin wchodzi do kuchni jednak zignorowała go pijąc łapczywie. Dopiero, kiedy stał za jej plecami odwróciła się stawiając szklankę na blacie. Dostała całusa, cóż było to dla niej miłe, lecz jakieś oczywiste. Jednak na widok prezentów coś w niej drgnęło, nie wiedziała co to było, lecz była pewna, że tego nie lubi. Nawet na jej ślicznej obojętnej twarzy coś się zmieniło jedna z powiek lekko drgnęła. Taki mały impuls, a był według Lucky nawet nazbyt widoczny.
-Dlaczego mi to dajesz?
Była szczerze tym zaskoczona...czy mile? Sama tego nie wiedziała, po prostu nigdy nie dostała niczego bezinteresownie, nigdy nie obchodziła świąt. Właściwie nie wiedziała jak, jedyne co o nich wiedziała to z reklam w ludzkim świecie, tutaj nie obchodziło się takich głupot. Zresztą każdy wolał zapomnieć o czymkolwiek związanym z ludźmi. W szczególności byli to cyrkowcy, zapomniani przez ludzi, znienawidzeni wśród innych istot. Wyrzutki bez krainy, rodzin, rodowodu. Wychowani w klatkach jak zwierzęta i tak traktowani. Nikt z nich nie przeżył świąt i większość ich nie znała.
Kotka wpatrywała się w Kapelusznika jak na największego dziwaka, którego spotkała w życiu czekając na odpowiedź. Wiedziała czym są święta-czysto teoretycznie, ale nigdy ich nie przeżyła i nie miała zamiaru.Anonymous - 27 Grudzień 2012, 02:33 Zauważyłem że dziewczyna nie była z tego zbyt zadowolona, położyłem paczki na blacie, po czym oparłem się od szafkę, stanąłem obok niej. - Dlaczego? no ten.. są święta czy coś... zgodziłaś się być w moim Haremie... no i teraz mieszkasz ze mną, no i ten chciałem ci to dać, bo pomyślałem że będzie ci miło. Gdzieś tam w środku mam wrażenie że jesteś smutna... nie wiem jak mam ci to przekazać więc powiem to wprost. - Wziąłem głęboki wdech, następnie zebrałem całą odwagę po czym powiedziałem. - Chce żebyś poczuła się jak w domu, w kochającym domu... - Dodałem, lekko czerwony. - Tak wiem to głupie... Przepraszam że ci to dałem, widzę że nie jesteś zadowolona. - po wypowiedzeniu tych słów coś mnie ukuło w serce, nie wiem dlaczego zachciało mi się płakać. Powstrzymałem to, lecz było słychać smutek w moim głosie. Wbiłem spojrzenie w ziemię, aby nie patrzeć na kotkę.Anonymous - 27 Grudzień 2012, 02:49 Kotka nadal stała jak osłupiała, co miała przez to rozumieć? Co to było za uczucie? Miała mętlik w głowie i jedyne co potrafiła to powtarzać słowa po kapeluszniku jak zepsuta lalka głosem wypranym z emocji.
-Święta...miło...smutna...smuta...w ko-kochającym domu...zadowolona...
Dziwnie się czuła nie rozumiejąc połowy z wypowiedzianych przez siebie słów. Nie rozumiała co to znaczą święta, czy to by było miło albo być kochanym czy przebywać w domu. Kotka traktowała to jak zwykłe puste słowa, ponieważ nigdy czegoś podobnego nie przeżyła. W jednym momencie jej maska pękła na drobny mak a ona sama czuła się jak zepsuta lalka. Jedną ręką trzymała się kurczowa stołu by nie usunąć się na podłogę, a w drugiej nadal miała szklankę. Po paru minutach ciszy było słychać odgłos pękającego szkła a potem kawałki szklanki wystrzeliły w powietrze. Poraniona ręka dziewczyny z kawałkami szkła w skórze zacisnęła się w pięść a cieknąca z niej krew tworzyła na blacie sporą kałużę. Jednak Lucky zdawała się tym nie przejmować. Szumiało jej w uszach a przed oczami błyskało całe jej życie, dlaczego nie potrafiła zrozumieć o co chodzi chłopakowi? Dlaczego nie umiała się wpasować do sytuacji? Dlaczego nie miała odpowiedniej maski. Złapała się rękami za bolącą głowę a ściekająca krew barwiła jej śnieżne włosy.
-Nie rozumiem...dlaczego...nie...rozumiem?
Mamrotała do siebie zła i zagubiona jednocześnie.Anonymous - 27 Grudzień 2012, 02:59 Patrzałem na dziewczynę zakłopotany, smutek dalej mi nie przeszedł jednak teraz do tego doszło zdziwienie, nie rozumiałem dlaczego dziewczyna tak się zachowywała, po chwili jednak zdałem sobie z czegoś sprawę. Ona naprawdę musiała mieć ciężkie dzieciństwo, kiedy stłukła szklankę, spoglądałem zaniepokojony na nią, podszedłem bliżej do dziewczyny, podniosłem jej twarz przy pomocy dwóch palców, którymi chwyciłem jej brodę. - Już dobrze Lucky... Jestem tu z tobą - Dodałem. Przytuliłem się mocno do dziewczyny, objąłem ją moimi rękoma. Buchało ode mnie bardzo przyjemne ciepło, może to pomoże jej się wyciszyć, - Lucky, Musiałaś naprawdę wiele przeżyć... nie myśl już o tym... masz mnie. Pozwól sobie pomóc... zaufaj mi chce dla ciebie jak najlepiej - Dodałem, mocniej się przytuliłem, odchyliłem się trochę po to aby patrzeć jej w oczy.Anonymous - 27 Grudzień 2012, 03:18 Lucky czuła jak dopadają ją duchy przeszłości, zaś te same twarze wykrzywione cierpieniem, zaś te same osoby, których nie mogła uratować. Zaś zdawało jej się, że ma 10 lat i że siedzi w więzieniu. Dopiero gdy usłyszała głos chłopaka coś w niej drgnęło. Tym razem nie było to uczucie, było to wspomnienie, zamazane wspomnienie, którego od teraz nie pamiętała. A może raczej zdawało jej się, że to wspomnienie należało do niej, równie dobrze mogło być to jedno z sennych koszmarów, które ją nawiedzały, gdy była trzeźwa. Kiedy Shin spojrzał na nią w jego twarzy potrafiła dojrzeć coś bliskiego jej, była to osoba którą podziwiała i na którą czekała całe życie. Był to profesor opiekujący się nią i jej przyjacielem jednocześnie wyglądał jej jej przyjaciel. Na ten widok dziewczyna momentalne zbladła. Czuła jak odpływa dziwnie lekka, po chwili już nie czuła ciała a ciemność zaćmiła jej pole widzenia.
Prościej oczywiście było by powiedzieć, że dziewczyna zemdlała. Ktoś kto śledził by Lucky znał by powód, dziewczyna po prostu boi się swoich sennych zmor więc mało śpi do tego prowadzi niezdrowe życie więc taka dawka stresu musiała ją kosztować baaardzo dużo.Anonymous - 27 Grudzień 2012, 03:26 Patrzyłem dziewczynie w oczy, po chwili jednak poczułem jak staje się strasznie ciężka... no tak przestała stać na własnych nogach. Lucky zemdlała, nie wiedziałem co mam robić, dlatego wyjąłem apteczkę z szafki, obandażowałem jej rękę, to którą rozgniotła szklankę. - Lucky! Lucky! - Wrzasnąłem dwa razy. Wątpię aby dziewczyna odpowiedziała, dlatego też biorę ją na ręce i wychodzę z kuchni, przechodząc obok salonu mówię do Blackie - zemdlała... - Dodałem, podszedłem bliżej, położyłem dziewczynę na kanapie, następnie usiadłem na rogu kanapy. Cały czas patrzałem na jej twarz, moja dłoń spoczywała na jej policzku.Anonymous - 27 Grudzień 2012, 12:34 Kotka czuła, że jest podnoszona i słyszała co się dzieje, jednak słyszała to przez swoją drugą-kocią połowę. Czuła w sobie tą dziką rządzę mordu i władzy. Jednak była zmęczona, zbyt senna by powstrzymywać bestie. Słyszała jej szepty w głowie, szepty mówiące kocim głosem, który ona rozumiała. Znała te skutki uboczne eksperymentów, już się przyzwyczaiła, na szczęście jej ciało było zbyt słabe i bestia nie mogła się ujawnić.
-Krew, czuję krew.
Głos kotki nie przypominał nawet ludzkiego, był to koci dialekt smilodona, którego geny posiadała. Kotka pozwalała mu mówić tylko dlatego, że Shin nie mógł znać tego dialektu. Sama zaś tkwiła w ciemnościach zbierając w sobie siły, możliwe, że leżała tak bezczynnie z jakieś 30 minut, kiedy już czuła, że wraca do siebie. Przez ten czas tygrys, który zdobył nikną kontrolę wygrażał mieszkańcą domu w którym przebywali.
-Zostaw ich!
-Dlaczego?
-Rób co mówię, trochę odpocznę i znajdę ci zdobycz.
-Lepiej by to było szybko.
-Będzie, jeśli mi nie przeszkodzisz.
Lucky wzięła głęboki wdech a wraz z nim bestia zaś zaczaiła się w cieniu jej duszy. Otworzyła oczy i podniosła się siadając. Zrobiła to zbyt gwałtownie tracąc czucie w kończynach więc odczekała aż jej przejdzie to niemiłe uczucie.
-Przepraszam za te kłopoty...nie powinnam się na to chyba zgadzać, przyniosę wam tylko problemy.
Mówiła spokojnie z jeszcze przyćmionym spojrzeniem trzymając się za głowę zabandażowaną ręką. Spojrzała na nią i uśmiechnęła się blado.
-Dziękuję za to...zaś kłopoty.
Uśmiechnęła się do siebie zażenowana. Zastanawiała się kiedy jej mur zaczął pękać i kiedy udało jej się zauważyć innych ludzi. Jednak przecież nie mogło być to wiecznie, wiedziała czego ten chłopiec od niej chciał. Chciał tego co każdy niemądry, myślał, że podporządkuje sobie kotkę. No cóż powiedziała, że będzie w tej namiastce haremu to nie cofnie danego słowa.Anonymous - 27 Grudzień 2012, 14:14 Gdy drzwi do jej pokoju zamknęły się, po raz kolejny dostała ataku. Padła nia ziemię i wyciągnęła inhalator. Lecz tym razem nawet inhalator nie pomagał. Łapała powietrze niczym ryba na lądzie. Jej głośny kaszel rozlegał się po całym pokoju, a może nawet dalej, poza nim. Krwawy kaszel, plamiący wszystko wokół. Dziewczyna zasłoniła usta dłonią, by nie poplamić chociaż sukienki. W końcu dostałą ją od kapelusznika.
Kaszel dusił ją długo, przez około pół godziny. Po nim padła bezwładnie na łóżko i leżała, próbując złapać oddech.
- P-pić....pić... wydyszała, po czym wstała i chwiejnym krokiem udała się do kuchni. Rozglądała się pustym wzrokiem po otoczeniu, podpierając się momentami o ścianę. Była blada, a z jej ust leciały stróżki krwi.Anonymous - 27 Grudzień 2012, 16:22 Spoglądałem zmartwiony na dziewczynę, cały czas bredziła o tym że czuję krew, niestety ja nie czułem tego zapachu, w końcu nie miałem tak wyostrzonych zmysłów jak kocica. Po jakiś trzydziestu minutach odkąd położyłem ją na kanapie, zaczęła nam grozić. " Drugie wcielenie? tak... to na pewno nie jest Lucky" Pomyślałem, wstałem z kanapy, po czym lekko się odsunąłem od dziewczyny, jedna chwilę później dziewczyna się ogarnęła, usiadła na kanapie i przeprosiła nas za kłopoty, podszedłem bliżej, kucnąłem przed nią po czym pocałowałem ją w czoło. - Głuptas z ciebie, wszystko będzie dobrze nie gniewam się, jesteśmy tu po to aby wzajemnie sobie pomagać, - Dodałem, przytuliłem dziewczynę do siebie, następnie oddaliłem się, stojąc w przejściu powiedziałem. - Idę sprawdzić co z Didime - Przechodząc obok kuchni zauważyła tam dziewczynę, wystraszyłem się, podbiegłem bliżej, oparłem rękę o ścianę, moja ręka znajdywała się obok głowy dziewczyny, stanąłem przed nią i dodałem. - Didime-chan, co się stało? w porządku? nic ci nie jest? - Dodałem, był wyczuwalny w moim głosie smutek.