To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Miasto Lalek - Zapłakany Tańczący Park...

Anonymous - 4 Październik 2016, 21:25

Coś podświadomie mówiło jej, by nie oglądała się za nią. By dalej kryła twarz, rozpaczliwie zaciskając powieki - jakby usiłując wymazać jej obraz z pamięci. A może to właśnie strach, że gdy uniesie wzrok, znów stanie przed nią Sena? Dziewczyna z przeszłości, która swoimi czynami potrafiła doszczętnie namieszać w jej głowie. Nie chciała. Nie chciała do tego wracać. Desperacko błagała w myślach, żeby dziewczyna odeszła i już nigdy nie wracała. A jednak się przeliczyła.
Znowu. Znowu ten głos w jej głowie. Już go znała. W pierwszej sekundzie Lunę przeszły nieprzyjemne ciarki. Opuściła roztrzęsione dłonie, a jej zszokowane spojrzenie padło prosto na brązowowłosą. Nie odeszła. Zatrzymała się i właśnie patrzyła w jej kierunku. Słowa, które rozbrzmiały w głowie różowowłosej, jeszcze przez chwilę odbijały się echem w jej myślach. "Proszę, nie rób mi tego."
Luna osłupiała. Co dziewczyna miała na myśli? Przecież przeprosiła... co jeszcze miała zrobić? To była pomyłka, narobiła niepotrzebnego zamieszania, głupio postąpiła. I doskonale o tym wiedziała. Jednak nie mogła cofnąć czasu!
Gdy brązowowłosa zbliżyła się do niej, ta opuściła wzrok. Przemoczone włosy opadły jej delikatnie na oczy, które to teraz były lekko przymknięte. Usłyszawszy kolejne słowa dziewczyny, Luna milczała przez chwilę. By w końcu pokręcić głową, wciąż wbijając wzrok w ziemię.
- N-Niczego od ciebie nie oczekuję. - zaczęła niepewnie. - Nie jesteś nią... - uniosła wzrok, rozpaczliwie bijąc się z myślami, które podpowiadały jej, że jest inaczej. - Nie możesz nią być. - zatrzymała na niej swoje puste spojrzenie. Jedynie drżące dłonie, którymi dotykała teraz mokrej ławki, zdradzały jej niepokój i ciągłą walkę ze sobą. Dlaczego wszystko w tej dziewczynie tak idealnie odwzorowywało zapamiętany przez nią schemat wyglądu Seny? Dlaczego?
- Popełniłam błąd. Nie liczę na to, że mi wybaczysz... Jak można wybaczyć komuś, kto z zimną krwią zabił człowieka?! - nawet nie zwróciła uwagi, gdy wbiła nerwowo paznokcie w drewnianą ławkę. Sama nie potrafiła przez to wszystko spojrzeć sobie w twarz... Ile razy chciała o tym zapomnieć? Udawać, że nic się nie stało, uśmiechając się do wszystkich naokoło? Zacisnęła zęby, znów opuszczając wzrok.
- Odejdź... Proszę... Najlepiej zapomnij o tym wszystkim... - dodała cicho, unikając jej spojrzenia. Nie miała siły dłużej patrzeć w jej oczy, tak łudząco przypominające oczy Seny... Czy ten koszmar się kiedyś skończy?

Anonymous - 7 Październik 2016, 19:16

Sena nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Miała możliwość odejścia, porzucenia tego, co łączyło ją z różowowłosą, mogła uciec i nie oglądając się za siebie zniknąć w padającym deszczu, jednak nie potrafiła. Marionetka przeprosiła ją, a ta nie potrafiła obojętnie odejść po tych słowach, zupełnie jak zahipnotyzowana. Wiedziała, że kiedyś obróci się to przeciwko niej, lecz w czym pomogłaby ucieczka, skoro prędzej czy później ich drogi ponownie by się skrzyżowały. Gdy czekoladowowłosa wypowiedziała wcześniejsze słowa, sama się zdziwiła, co nią pokierowało. Nie było to jednak najważniejsze. Ważniejsza była jej ostatnia wypowiedź, która zapewne zszokowała bardziej mówczynię, niżeli słuchaczkę. Czuła wewnętrznie, że musi to powiedzieć, cokolwiek by to znaczyło. Może chciała zamknąć ten rozdział w swoim życiu i przestać wciąż krążyć wokół jednej rzeczy? Sena przymknęła na chwilę oczy chcąc, by chłodna woda zmyła z niej wszelkie problemy. Nie pomogło to jednak nawet w najmniejszym stopniu. Westchnęła cicho i spojrzała zamglonym wzrokiem na marionetkę, by znów ujrzeć jej przygnębiającą oraz zadręczającą się postać. Zaczęła czuć się winna owej sytuacji, choć to nie ona zawiniła. Opuszczenie jednak teraz dziewczyny mogło się źle skończyć dla różowowłosej, a Sena nie chciała żyć z myślą, że ktoś przez nią zniszczył sobie życie. Odsunęła więc na bok własne rozterki, by wsłuchać się w to, co miała jej do powiedzenia nieznajoma. Patrzyła w jej puste oczy, ale czuła od niej bijący niepokój. Słyszała krążące w jej głowie myśli, które były równie chaotyczne co jej własne. Skupiwszy się jednak na osobie przed nią, nie potrafiła już myśleć o samej sobie. Czekoladowowłosa czekała do samego końca, aż dziewczyna powie wszystko, co chciała powiedzieć. Kiedy w końcu zamilkła, Sena spojrzała w bok i przez długą chwilę wpatrywała się w jakąś roślinę, podczas gdy w głowie przetwarzała to co usłyszała teraz, wcześniej oraz to, do jakiego wniosku doszła już w bibliotece. Całe jej ciało zaczęło się trząść, jednak nie z faktu, że stała na deszczu, ale walki toczącej się wewnątrz niej. Przygryzła jednak wargę i zerknąwszy na nieznajomą podciągnęła jeden rękaw przemoczonej sukienki, a następnie drugi, by pokazać, że sama nie jest człowiekiem.
- "Nienawidzę osób, które zabijają" - zaczęła. - "Zbyt dużo śmierci już widziałam."
Patrzyła w ziemię przed marionetką, kiedy ponownie zasłaniała swoje stawy. gdy jednak przeniosła wzrok na dziewczynę, z jej jednego oka pociekła łza, która została idealnie zatuszowana przez spływający po niej deszcz.
- "Nie mogę jednak pozwolić, byś obwiniała się za śmierć kogoś, kogo nie zabiłaś ..." - kontynuowała swoją wcześniejszą wypowiedź. - "Nie wiem, co wydarzyło się wcześniej, ale masz rację. Nie jestem nią. Nie jestem Seną, o której myślisz."
Na stwierdzenie, by ją zostawiła i odeszła zapominając o niej, czekoladowowłosa zrobiła dwa, może trzy kroki do tyłu, nie odwróciła się jednak. Odejdzie dopiero wtedy, kiedy różowowłosa pogodzi się z faktem, że miała prawo się pomylić. "Odwrócenie się w tej chwili jest równe ignorancji" - pomyślała wpierw, lecz po chwili, przekazała to również nieznajomej.

Anonymous - 7 Październik 2016, 23:46

Tak bardzo nie chciała na nią patrzeć. Była jak żywy obraz zmarłej, wyciągnięty prosto z jej pamięci. Wciąż nie rozumiała, jak można być tak uderzająco podobnym do innej osoby. Zwłaszcza do osoby, która nie tylko nie żyła, ale i nie miała z nią nic wspólnego... A może się myliła? Może Sena miała bliźniaczkę, o której Luna nigdy w życiu nie słyszała? To brzmiało tak nieprawdopodobnie, jednak, jakby chcąc się upewnić, uniosła wzrok na sylwetkę dziewczyny, a wtedy właśnie ta odkryła rękawy sukienki... I różowowłosa zamarła. Okrągłe stawy. Marionetka. Ona... jest marionetką.
Nim jednak zaczęła intensywniej się nad tym wszystkim zastanawiać, usłyszała jej słowa. Luna jeszcze przez sekundę patrzyła na brązowowłosą szeroko otwartymi oczami, by po chwili spuścić wzrok, zaciskając wargi. Zamknęła powieki. Niektóre z osadzonych na jej rzęsach niewielkich kropelek wody postanowiło upaść, jakby chcąc naśladować łzy. Zadrżała. Więc właśnie tak o niej myślała? Że jest mordercą? Że zrobiła to z uśmiechem na twarzy? Czy naprawdę była "osobą, która zabija"? Aż zrobiło jej się słabo na samą myśl. Nie. Tak bardzo chciała zapomnieć. Zapomnieć, że kiedykolwiek straciła samokontrolę do tego stopnia, iż dopuściła się tak niewybaczalnego czynu. Jednak, choćby chciała, nie była w stanie już nic zmienić... Musiała za to odpowiadać, już zawsze.
Na informację, że dziewczyna nie jest Seną, Luna nie była zbytnio zaskoczona. Jej uwagę bardziej przykuła druga część tego zdania. Spojrzała na nią zdumiona.
- Jesteś stworzona na jej wzór, prawda? - wypaliła nagle, zanim zdążyła tę kwestię dobrze przemyśleć. Jednak wszystko wskazywało na to, że tak właśnie było. Marionetka wyglądająca identycznie jak dziewczyna, która zginęła. Aż sama nasuwa się myśl, że chodzi tu o kopię. Luna poczuła żal. Ktokolwiek ją stworzył, musiał być pogrążony w ogromnym cierpieniu i tęsknocie. Brązowowłosa była bowiem kropka w kropkę taka, jak jej poprzedniczka...
I pomyśleć, że to ona do tego doprowadziła.
Luna wstała, choć czuła, jak nogi się pod nią uginają. Jej lico nagle wypełniło się smutkiem. Przez chwilę milczała. Słychać było krople deszczu uderzające o ziemię. Rozwiane włosy, choć mokre, tańczyły z każdym silniejszym podmuchem wiatru, lekko zakrywając jej twarz.
- Ja... nie mogłam tego znieść... - zaczęła cicho, splatając dłonie. Nie patrzyła na Senę. Jej wzrok zwrócony był w dół. - Sena... - zamilkła na moment, jakby chcąc dobrać słowa. - Odebrała mi osobę, którą kochałam. - kontynuowała niepewnie, mając wrażenie, że ciężko będzie jej o tym wszystkim wspominać. Wciąż czuła, że przywoływanie w myślach wizerunku Alexa wypełniało ją pustą tęsknotą... To powinna być jej osobista sprawa, kogo kochała, jednak w tym przypadku był to kluczowy element, i jeśli chciała opowiedzieć Senie wszystko, musiała pogodzić się z potrzebą zdradzenia jej tego.
- Serce mi pękło, gdy zrozumiałam, że są parą. Alex i ona. Pokochałam go... odkąd tylko zjawiłam się na tym świecie. Był synem marionetkarza, który mnie stworzył. Zawsze przy nim byłam, lecz nigdy nie zwracał na to uwagi. - starała się ukrywać emocje w swoim tonie. Nie chciała znów się w tym pogrążać, jedynie jak najkrócej przedstawić wydarzenia. - Sena dowiedziała się o mnie, najwyraźniej Alex musiał jej coś o mnie wspomnieć. Nasze pierwsze spotkanie nie było zbyt przyjemne... Groziła mi, że jeżeli go nie zostawię, to tego pożałuję. Od samego początku biła z niej jakaś dziwna nienawiść. Nie ukrywam, że sama odnosiłam się wobec niej z pewną rezerwą. Była moją rywalką. - ciągnęła dalej. - To oczywiste, że ją zlekceważyłam. Nie mogłam tak po prostu zapomnieć o swoim uczuciu. Wciąż starałam się przekonać do siebie Alexa, ale on był ślepo zapatrzony w swoją dziewczynę... nie będąc przy tym świadomym, że cały czas był przez nią manipulowany. - czuła, że coraz trudniej jest jej o tym mówić. Wspomnienia potrafiły ranić na nowo - tak, jak naruszona rana, która nigdy się nie zasklepi. - Sena wiedziała, że nie dałam za wygraną. I jakby tylko na to czekała. Wcale nie żartowała z tą zemstą. Znęcała się nade mną... z czystą satysfakcją. Niszczyła mnie. Poniżała, groziła, dręczyła nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Wprost chełpiła się tym, że przez pojawienie się w życiu Alexa, stała się główną przyczyną mojego cierpienia. Jakby była to jedyna rzecz, dla której trwała w tym związku. Twierdziła, że to ona wygrała. A ja jestem niczym. Pomiatała mną. Traktowała jak zabawkę. A Alex o niczym nie wiedział... - jej ton zdawał się momentami drżeć. Luna westchnęła. To było tak okropne uczucie, gdy przypominała sobie, w jaki sposób traktowała ją Sena. Te wszystkie wyzwiska, szyderstwa rzucane jej w twarz. Te szarpaniny, przemoc... tak naprawdę za nic. Za to, że zbliżyła się do jej chłopaka. No i za sam fakt, że była tylko marionetką, przedmiotem, którym można pomiatać. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Luna bała się o tym mówić, zwrócić po pomoc. Bała się, że jeżeli powie to Alexowi, ten uzna to za bezpodstawne oskarżanie Seny i znienawidzi ją za to... Nie chciała tego. Tak cholernie się tego obawiała.
- Aż w końcu psychicznie nie wytrzymałam, załamałam się. Moimi czynami zawładnęły duszone wewnątrz emocje, nie przewidziałam tego. N-Nie chciałam... - jej oczy zaszkliły się, jakby zaraz miała się rozpłakać. - Wbiegłam do jej mieszkania. I... - zamilkła. To zdanie brązowowłosa była w stanie uzupełnić sobie sama. Luna wcale nie czuła ulgi, że to wszystko z siebie wyrzuciła. Wprost przeciwnie - na nowo odezwało się jej sumienie, poczucie winy.
Zabiłam człowieka. Jestem i już zawsze będę mordercą, czy tego chcę, czy nie.
Po jej policzku popłynęła strużka wody. Tym razem autentyczna łza, lecz ciężko było odróżnić ją od reszty deszczowych kropel.
- Właśnie to się wydarzyło. Chciałam... Chciałam, żebyś wiedziała... - spojrzała niepewnie na Senę, prędko jednak odwracając wzrok. Bała się tego, co o niej myśli. Bała się tego, co powie. Jak zareaguje. Ale czuła, że powinna była to powiedzieć.

Anonymous - 15 Październik 2016, 21:24

Sena nienawidzi pokazywać światu, jaka jest naprawdę, że nie jest człowiekiem, istotą zrodzoną z miłości prawdziwych istot. Myśl, że dlatego, iż została stworzona marionetką, przytłaczała ją. Uznając ów powstanie za czynnik jej cierpienia, wolała to ukrywać. Przez lata była krzywdzona tylko dlatego, że była właśnie tym obiektem - stworzoną przez jej własnego kata. Wiedziała jednak, że nie potrafiłaby ubrać tego w słowa, a czyny czasem są łatwiejsze, bo nie myślimy tak nad nimi. Sena zauważyła, że różowowłosa nie chciała na nią spojrzeć, jednak trzymała ubranie tak długo, aż ta w końcu zerknęła na nią. Szok wymalowany na twarzy obcej wcale nie zdziwił czekoladowowłosej, w końcu nie tylko pokazała nieznajomej, że jest marionetką, ale także podkreśliła nienawiść do zabójców. Gdy tylko o tym myślała bądź wspominała, zawsze przez oczami ukazywał jej się obraz Erica - jego zamyślonej twarzy, gdy wypowiadał imię Seny przy jej stworzeniu, jego spojrzenia, gdy z zawiścią kroił ciała swoich arcydzieł kawałek po kawałku, jego szyderczy uśmiech, kiedy kazał im nawzajem się zabijać i zdradzać. Tak bardzo pragnęła uciec od tych wspomnień, jednakże nie da się wymazać prawie 10 lat katorgi z pamięci zwłaszcza, że prawie na każdym kroku wszystko do niej powracało. Wiedziała, że życie tym, co już się wydarzyło, jest bezsensowne i tylko niszczy samą siebie, jednakże to nie tak, że chciała, po prostu nie potrafiła zapomnieć. "Nie ... nie mogę zapomnieć. Nie po tym, jak wszyscy cierpieliśmy. Muszę pamiętać, byście pozostali w moim sercu" - stwierdziła we własnych myślach karcąc się jednocześnie, że chciała się wyzbyć historii jej towarzyszy. Choć zmuszeni byli robić wszystko przeciwko sobie, Sena zawsze czuła z nimi emocjonalną więź.
Na słowa różowowłosej otworzyła szerzej oczy i nieświadomie cofnęła się o mały krok. Nie spodziewała się tego pytania, jednak uspokoiła się, bo wiedziała, że to prawda. "Jestem kopią" - wspomniała swoje słowa wymawiane w bibliotece. Patrzyła swoimi ciemnymi oczami na dziewczynę, jednak nie potrafiła powiedzieć "tak". Zwykłe słówko, lecz Senie wciąż było ciężko to przyznać, dlatego też skinęła głową, by potwierdzić wypowiedź marionetki. Bardzo dawno temu dowiedziała się, że była stworzona na pierwowzór zmarłej córki marionetkarza, jej twórcy, jednak wydarzyło się na tyle dużo, że czekoladowowłosa wyparła to z pamięci. Nagle przypominanie sobie o tym wciąż wywoływało u niej szok. Skoro nie miała już zmartwień takich jak "czy dziś mnie zabije?", zaczęło do niej docierać, kim jest i dlaczego stąpa po ziemi. Sena nie spodziewała się jednak, że dziewczyna, której ona imienia nawet nie znała, zacznie opowiadać jej swoją historię. Ciemnowłosa zaczęła przyglądać się niepewnie dziewczynie, gdy ta coraz bardziej zagłębiała się w swoją przeszłość. Im więcej się o "sobie" dowiadywała, zaczynała być coraz bardziej przerażona, mimo, że tak naprawdę to dotyczyło osoby, która miała tylko ten sam wygląd co ona. Prawda była szokująca, jednak im dłużej Sena się w nią wsłuchiwała, to dostrzegała większe podobieństwo między Ericiem a prawdziwą Seną. Zacisnąwszy pięść na piersi w okolicy serca, gdy poczuła w nim kłucie, przygryzła wargę uświadomiwszy sobie, że to co się wydarzyło, miało związek nie tylko ze śmiercią jej poprzedniczki, ale także tym, że oni po prostu tacy bili - lubi zadawać cierpienie, bardziej lub mniej świadomie. Ciemnowłosa pozwoliła, aby zapadła cisza między nimi, kiedy marionetka skończyła opowiadać o tym co przeżyła. Musiała sobie poukładać to wszystko w głowie, choć nie było łatwo. "Miłość do chłopaka, ból zadawany dziewczynie przez moją poprzedniczkę, żal, morderstwo, śmierć dziewczyny, marionetka ...". Otworzyła nagle szeroko oczy i wpatrywała się w ziemię, kiedy do jej świadomości dotarła w końcu myśl, która podświadomie krążyła już od początku, jednak była przez nią ignorowana. "Śmierć Seny, obwinienie marionetek o jej zabójstwo, moje stworzenie, tortury, kary, niszczenie, wszystko ... wszystko to co się wydarzyło! To ... to dlatego, że ona ją zabiła! To jej wina! Ale ... gdyby tego nie zrobiła, ja nigdy bym nie powstała" - zaczęła się nad tym wszystkim zastanawiać, jednak ostatni wniosek do jakiego doszła to to, że gdyby jej poprzedniczka żyła, było by lepiej. Zerkając na różowowłosą, starała się ukryć złość, jednak i tak można było się dopatrzeć tego w jej oczach. Wzięła głęboki oddech i tym razem ona zabrała głos.
- "Przeszłości nie zmienię i ty też, jednakże ... nie mogę ci wybaczyć tego, co zrobiłaś. Przynajmniej nie teraz. Nie chodzi już o tamtą dziewczynę, nie znałam jej. Nie chodzi też o mnie, czy o Erica. Myślę tylko i wyłącznie o tych, których zabiła twoja decyzja." - przekazała dziewczynie, nie potrafiąc powstrzymać się od wypowiedzenia tego, co leżało jej na sercu, choć i tak, nie powiedziała tyle co ona. Nie opowiedziała jej swojej historii - o tym jak marionetkarz powolnie centymetr po centymetrze odkrawał maleńkie części jej ciała, a ona sama wiła się z bólu, o tym, że dziesiątki marionetek przelało tysiące łez, a zostały obdarzone tylko szyderczym śmiechem przy ich ostatnim tchu.
- "Ale ..." - nie wiedziała, co tak właściwie chce powiedzieć, a raczej jak ubrać to w słowa - "Ja ... nie wiem, jak bym się zachowała, jednak posunięcie się do rękoczynu jest dla mnie czymś niewyobrażalnym. Nie będę cię jednak oceniać, ponieważ mimo, że powiedziałaś mi, jak to wszystko wyglądało, nie wiem, co w danej chwili tobą kierowało." - stwierdziła odwracając wzrok i przenosząc go na roślinność, która je otaczała.
Sena rozumiała, że dziewczyna miała trudne życie, przynajmniej ta część, która została jej opowiedziana na to wskazywało, jednak ile to trwało? Czy przez prawie dekadę dzień w dzień zastanawiała się, czy to własnie dziś zostanie zabita albo będzie musiała patrzeć na śmierć towarzyszki? Różowowłosa zamordowała pod wpływem chwili, bólu, żalu czy też złości, Senie jednak kazano zabić własną towarzyszkę. To było jedyne, przeciw czemu potrafiła się przeciwstawić.
- "Nie wycierpiałaś jednak aż tak dużo" - dodała nieświadomie. - "Byli inni, którzy cierpieli bardziej, a świat nawet nie mógł usłyszeć ich krzyku ... skoro go nie mieli."

Anonymous - 16 Październik 2016, 00:51

Luna doskonale wiedziała, że nie może liczyć na jej wybaczenie. Jej czyn przechodził ludzkie pojęcie. Choć był uzasadniony, to jednak... zabicie człowieka zawsze będzie morderstwem. Nawet jeżeli ogromnie tego żałowała, nie miała szans na zmianę przeszłości. To już minęło, zawsze uważała, że nie należy tego rozpamiętywać, bo inaczej nie będzie miała szans na lepszą przyszłość... Nieznośne myśli nawracały, jednak zwykle potrafiła ukryć swoje zmartwienie pod maską uśmiechu. W ten sposób żyła. Lecz nie wzięła pod uwagę jednej rzeczy...
Że jej czyn pociągnie za sobą konsekwencje w postaci większych szkód.
Różowowłosa zamarła. Spojrzała na Senę szeroko otwartymi oczami, a słowa uwięzły jej w gardle.
Nie... - pomyślała. - To nie może być prawda...
Nawet nie skupiała się już na tym, co przekazywała jej marionetka. O ile w ogóle potrafIła w takim stanie skupić się na czymkolwiek. Wciąż biła się z myślami, a każda z nich była gorsza od poprzedniej. Luna poczuła się bezużyteczna, jak ostatni śmieć - albo i gorzej! Śmieci nie wyrządzają tak tragicznych szkód. Całe jej życie było jedną wielką pomyłką... W tej chwili miała ochotę ze sobą skończyć. Oszczędzić więcej cierpienia innym...
Ostatnia wypowiedź senopodobnej marionetki całkowicie wytrąciła ją z równowagi. Czuła, że nie rozumie nic, jednocześnie rozumiejąc aż zbyt wiele... Wiedziała, że jest mordercą. Nie zabiła jednej osoby. Zabiła dziesiątki niewinnych osób!
- C-Co? - wydusiła z siebie, cofając się i o mało nie wpadając na ławkę. W jej oczach gościło przerażenie. Wargi zadrżały, gdy otworzyła je, by wypowiedzieć kolejne słowa.
- Cały czas sądziłam, że jeżeli zapomnę... To będę miała szansę na zakończenie tego rozdziału, rozpoczęcie nowego... Tymczasem, po tylu latach okazuje się, że... - jej głos był słaby i lekko drżał, a wzrok był pusto wbity w ziemię przed Seną. - Ż-Że jestem większym potworem, niż myślałam! - dokończyła, dużo głośniej i z jeszcze większym bólem wybrzmiewającym w każdym słowie z osobna. Była załamana tym, co dziewczyna powiedziała. Dotarło do niej, że zabicie Seny nie skończyło się tylko na tym. To przez nią ucierpieli oni - ci, o których wspomniała brązowowłosa. Co prawda, Luna nie do końca to wszystko rozumiała. Nie wiedziała o kim mowa, ani dlaczego śmierć Seny doprowadziła do masowego mordu. Nie wiedziała teź, z jakiego powodu nie mogli oni krzyczeć. Była jednak świadoma jednej rzeczy - to, co zrobiła, było większym błędem, niż sądziła.
- W-W ogóle nie powinnam istnieć! To ja powinnam zginąć! D-Dlaczego... Jakim prawem ja wciąż tu jestem?! - po jej policzkach popłynęły strużki łez - zimne niczym deszczowe krople. Poczuła, jak traci siły i opadła na ławkę, zakrywając twarz roztrzęsionymi dłońmi. Łkała, powoli czując, jak nie wytrzymuje natłoku tych wszystkich zdarzeń. Była odpowiedzialna za śmierć niewinnych osób... Czy po tym wszystkim miała jeszcze prawo żyć?

Anonymous - 26 Październik 2016, 17:50

Czy Sena potrafiłaby jej wybaczyć? Tego ona sama nie wiedziała, jednak skoro sobie nie potrafiła wybaczyć, to jak miała to zrobić wobec nieznajomej? To przez jej czyn śmierć poniosło tyle marionetek i to jeszcze w takich męczarniach. Sena wolałaby nigdy się niedowiedzieć prawdy, niżeli teraz rodzić złowrogie emocje wobec różowowłosej. Nie odczuwała jednak nienawiści. Tamta nie była świadoma tego, co przyniosą jej czyny, co nie znaczyło jednak, że czekoladowowłosa nagle zacznie ją pocieszać i mówić, że nic się nie stało. Bo się stało! I to aż za dużo.
Gdy marionetka spojrzała na nią zszokowana, tuż po tym jak Sena poinformowała ją o tym, co się wydarzyło, a raczej napomknęła o tym, zmarszczyła brwi. Najwidoczniej tamta naprawdę nie miała zamiaru nikogo krzywdzić. Westchnęła cicho, gdy nieznajoma chwilę nie odzywała się, jednak kiedy zaczęła się odzywać, Sena z każdą jej wypowiedzią coraz bardziej otwierała oczy.
- "Nie! Nawet tak nie mów!" - wręcz krzyknęła rozzłoszczona. - "To twoja decyzja to spowodowała, więc skoro żyjesz ponieś konsekwencje! I ... i ..." - jej złość przerodziła się w szloch a następnie w płacz. - "Je ... jeśli o nich zapomnisz ... to tak jakby oni nigdy nie istnieli ... jakby nic nie znaczyli!" - mówiła z przerwami na pociągnięcie nosem.
Po jej twarzy zaczęły spływać niekontrolowane łzy, które wstrzymywała lata. Drobne łezki ku upamiętnieniu ich były częste, lecz ostatni raz naprawdę płakała przy ostatniej śmierci jednej z towarzyszek.
Zaczęła szybko pocierać oczy, by powstrzymać łzawienie, które wydawało się nie mieć końca.
- "Oni ... niczym nie zawinili ... a Eric ... on i tak mówił, że to nasza wina ... nienawidził nas" - ciągle mówiła przez płacz, a deszcz tego nie ułatwiał. Zupełnie jakby to jeszcze bardziej potęgował.
Zasłoniła w końcu twarz dłońmi i pozwoliła całkowicie oddać się szlochaniu przypominając sobie twarze zmarłych, a najbardziej bolała ją śmierć jej przyjaciółki, która umierając uśmiechała się właśnie do niej. Najbardziej Senę bolało to, że tamta wtedy umarła za nią.
- Proszę ..." - przekazała jej cicho. - "Nie skazuj ich na zapomnienie ... Nie zapominaj o tym, co się wydarzyło. Nie mów, że nie powinnaś istnieć ... " - spojrzała szklistym wzrokiem na różowowłosą. - "Skoro żyjesz, to nie mów, że nie chcesz ... Oni byli pozbawieni nie tylko wyboru, ale i samego życia."

Anonymous - 26 Październik 2016, 19:07

Gdy usłyszała rozzłoszczony krzyk Seny, spojrzała na nią cała we łzach. W jej oczach gościło przerażenie oraz ból. Z trudem powstrzymywała się, by nie poderwać się z ławki i nie pobiec gdzieś - gdziekolwiek! Ukryć się przed światem. I tak była tylko nędznym ścierwem, które do niczego się nie nadaje. Najlepiej, gdyby umarła. Szkoda, że jako lalka nie była w stanie zagłodzić się na śmierć, albo poderżnąć sobie gardła...
Jej wzrok znów powędrował w dół, łzy spływały strużkami po jej dłoniach, które trzymały bezwiednie zimnych policzków. Czuła, że z każdym kolejnym słowem marionetki wzrasta w niej poczucie winy i cierpienie sciskające ją za gardło. Teraz miała już tylko ochotę wymazać się z historii tego świata - nikt by nie ucierpiał, gdyby nie ona! Uczyniła tyle zła...
- Całe życie zmagałam się z poczuciem winy, bo zabiłam człowieka... - zaczęła drżącym głosem. - A teraz... teraz jeszcze to... - kontynuowała, a jej wzrok utkwiony był w bladych dłoniach, zaciskających się mocno w pięści. Gdyby nie była marionetką, jej paznokcie bez wątpienia wbiłyby się w skórę aż do krwi.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? Naprawdę uważasz, że po tym co uczyniłam w ogóle zasługuję na życie? Nie jestem warta tych wszystkich osób, które przeze mnie cierpiały... - jej roztrzęsiony, słaby głos coraz bardziej przypominał szloch. Łzy dalej płynęły strużkami, gdy z każdym słowem uświadamiała sobie coraz boleśniej, jak ogromnie zawiniła. Zabiła Senę. Zabiła bliskich brązowowłosej. Nawet jeżeli okrutna dziewczyna Alexa ją do tego sprowokowała... zawiodła. Zawiodła samą siebie - do tego stopnia, że czuła do siebie już nie tylko nienawiść, ale i wstręt. Gdyby tylko była silniejsza... Gdyby tylko nie dała się tak wykończyć... Gdyby nie dała działać impulsowi i rozpaczy...
Gdyby od razu poprosiła o pomoc, póki jeszcze zdrowy rozsądek jej nie opuścił.
- Poddaję się. Nigdy nie zdołam już tego naprawić. Nie zwrócę im życia! - była zagubiona, załamana. W każdej chwili mogła zrobić coś głupiego, bo nie należała do osób silnych psychicznie... A to wszystko było dla niej już zbyt przytłaczające. Jednak, kto będzie żałował morderczyni?!
- ... Za to mogę odebrać je temu, kto jest za to wszystko odpowiedzialny. Sobie. - zabrzmiało to tak poważnie, jakby faktycznie podjęła już decyzję. Jednak... czy byłaby w stanie? Ach, cóż za pytanie! Zabiła człowieka! Poprawka - dziesiątki niewinnych osób! Jak mogłaby zawahać się przy SOBIE - tej, która w tym wszystkim maczała palce?

Anonymous - 7 Listopad 2016, 14:49

Kiedy różowowłosa spojrzała na nią ze łzami, Senę zakuło w sercu, jednak tym razem było to ze złości. Wiedziała, że nieznajoma dużo wycierpiała, ale z jej opowieści wychodzi na to, że nie miała towarzyszek, którym kazano zabijać i zdradzać się nawzajem, by przedłużyć swój marny żywot, którego los i tak już był przesądzony. Nadzieja matką głupich, jak to mówią. Sena udowodniła jednak sobie, że trzymając się swoich zasad i wartości, wcale nie jest niczym złym, nawet jeśli tylko utrudnia się własne życie. Nigdy nie odważyła się zdradzić przyjaciół, a co dopiero podnieść na nich ręki. Choć sama dużo przez to wycierpiała, możliwe, że nawet więcej niż reszta marionetek z jej rodziny, to teraz jedyne co ją wyniszcza to myśl, że ona jako jedna z nielicznych przeżyła, ale nie ma na sumieniu śmierci kogoś innego. Wolała już narażać się na czyiś gniew, niż samej go na kimś wyładowywać. Może też dlatego jest taka wściekła na nieznajomą. To ona zabiła, to ona wszystko zniszczyła, a teraz chce sobie odebrać życie jak jakiś tchórz. Sena przygryzła wargę i zacisnęła dłonie w pięści chcąc, by nieprzyjemne myśli ją opuściły. Przez to, że ciemnowłosa czuła na sobie brzemię, utracone życia innych, sama nie potrafiła go sobie odebrać i nawet nie chciała. "Jeśli zginę, kto będzie pamiętał o ich cierpieniu?" - te słowa rozbrzmiewały w każdym momencie jej życia i trzymała się bardziej kurczowo, niż umierający nadziei, że ktoś go uratuje.
Sena westchnęła ciężko, by nieco ogarnąć myśli. Sama miała całą zapłakaną twarz, jednakże nie mogła być wyrozumiała dla marionetki. Tamta chciała się zabić dlatego, że nie potrafiła znieść myśli, że nie tylko kogoś zabiła, ale też inni zginęli przez śmierć prawdziwej "Seny". Ona sama jednak żyła ze świadomością, że choć cierpieli równo, to na końcu przeżyła ich dwójka, może trójka, ale nie słyszała o pozostałych ani słowa od kilku lat, a gdy już pytała się o nich, nikt nic nie wiedział. Sena nie była głupia, więc domyśliła się, że ci albo się gdzieś bardzo dobrze ukryli i unikają kontaktu ze światem, albo już nie żyją. Ciemnowłosa czuła jednak obowiązek wobec nich, dlatego tak bardzo zła była na winowajczynię.
- A jak ty to sobie wyobrażasz?! - nie wytrzymała na jej słowa - Całe życie patrzyłam jak nie tylko sam Eric nas torturował, ale też sami nawzajem mieliśmy się mordować! Już raz stchórzyłaś! ... - łzy ponownie zaczęły jej lecieć po policzkach - Zabiłaś ją, bo nie potrafiłaś znaleźć innego wyjścia, a teraz odbierzesz sobie życie, bo boisz się stawić prawdzie czoła!
Obróciła się na pięcie nie chcąc już patrzeć na marionetkę, lecz zanim odeszła, skierowała jej chłodne, a zarazem tak obojętne i szkliste spojrzenie, że równie dobrze to ona mogła być martwa.
- Jeśli nie potrafisz przyjąć tego do świadomości i wziąć odpowiedzialności za swoją decyzję, to znaczy, że nigdy nie powinnaś istnieć. - stwierdziła obcym głosem.
Ciemnowłosa nie poznawała samej siebie. Przeraziła się. To tak, jakby opuściła własne ciało i przyglądała się, jak ktoś mówi coś za nią. Coś czego ona nie chciała. Jednak kiedy po jej twarzy spłynęły kolejne drobne łezki, które zmieszały się ze słabnącym już deszczem, rzuciła się przed siebie w biegu. Żałowała swoich słów, ale jednocześnie nie potrafiła za nie przeprosić.

/ zt.

Anonymous - 7 Listopad 2016, 17:37

Słowa marionetki uderzały w jej serce ze zdwojoną siłą. Nawet jeżeli od początku spodziewała się takiej reakcji, gniew i nienawiść wybrzmiewające w jej wypowiedzi doprowadziły ją do granic rozpaczy. Nie dość, że przez własne sumienie czuła się jak ostatni śmieć, to jeszcze zmuszona była słuchać te wszystkie komentarze rzucane w jej stronę. Jeden błąd z przeszłości przerodził się w serię nieszczęść. Błąd, którego dopuściła się na skraju szaleństwa. Bo kto wytrzymałby psychicznie przy tym, co Sena robiła wobec niej?
Nawet sama Luna nie potrafiła powiedzieć, co nią wtedy kierowało. Była załamana do tego stopnia, że nie zdawała sobie sprawy z własnych czynów.
P-Przykro mi! Cholernie mi przykro, ale nie jestem w stanie niczego naprawić! - krzyczała, jednocześnie łkając żałośnie i przyciskając dłonie do powiek. - J-Ja naprawdę nie chciałam... - przerwała, bo nagle zdała sobie spawę, że to nie ma sensu. Już nic nie ma sensu. W tym momencie jedyną właściwą decyzją było dla niej samobójstwo. To uczucie znów wróciło. Uczucie załamania tak silnego, że jedyne, o czym marzyła, to pozbyć się problemu u źródła. Czyli... u siebie. Wszakże to ona do tego doprowadziła.
Słysząc ostatnie zdanie, które padło ze strony brązowowłosej, Luna spojrzała na Senę nieobecnym, pełnym cierpienia spojrzeniem. Rozchyliła lekko wargi, jakby chciała coś powiedzieć, lecz nagle prędko zrezygnowała. Łzy płynęły po jej policzkach, kiedy uświadomiła sobie, że już nie ma innego wyjścia. Wyrządziła zdecydowanie zbyt wiele szkód. I na tym powinno się już to zakończyć. Wstała, zamknęła oczy i pozwoliła sobie przemyśleć wszystko jeszcze raz.
Czy był ktoś, kto by za nią tęsknił?
Przypomniała sobie Bane'a, białowłosego mężczyznę, którego nie tak dawno poznała. Bardzo się do niego przywiązała, ale nie znali się tak długo... na pewno zapomni o niej po jakimś czasie. A co z resztą jej znajomych i przyjaciół? Tych, którzy widywali ją dużo częściej?
Różowowłosa utkwiła puste spojrzenie w ziemi, po czym pokręciła głową. Oni... przecież nawet jej nie znali. Nie wiedzieli, kim jest naprawdę. Porzuconą marionetką - ale dlaczego? Na tym kończyła się ich wiedza, bowiem tak jak Luna jest osobą z reguły wylewną, tak w kwestii przeszłości nie mówiła ani słowa.
Być może sprawi im ból swoim zniknięciem. Ale w końcu to nie to samo, co zabicie niewinnych ludzi! Nigdy sobie tego nie wybaczy, a życie w ciągłym żalu i poczuciu odpowiedzialności było jedynie niepotrzebnym ciężarem. Jej psychika była zbyt słaba i zbyt zniszczona, by dobrowolnie dała sobie z tym wszystkim radę...
Marionetka stała tak jeszcze chwilę pogrążona w ciszy. Łzy wciąż płynęły po jej twarzy, a wzrok był spuszczony ku dołowi. W końcu nadeszła chwila, w której i ona ruszyła w swoim kierunku - lecz dziś nieco innym, niż zwykle...
/ zt



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group