To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Malinowy Las - Ślepa ścieżka.

Anonymous - 1 Kwiecień 2011, 16:38

Nie wiedzieć czemu, maliny zawsze kojarzyły się temu osobnikowi jak coś, czego nie można dostać od tak. Zawsze uważał te jagody za pewnego rodzaju rarytas, dla tego też uwielbiał przebywać w tym miejscu. Podgwizdując sobie pod nosem wyruszył w niekrótką, a zarazem niedługą przechadzkę, po tym malowniczym miejscu. Pod czas tego jakże spokojnego, pozbawionego jakichkolwiek dialogów z samym sobą - tak dialogów - Błazen zauważył w dali pewną znajoma osobę, która najwidoczniej miała dobry humor.
-To Remigiusz?
Odezwał się zielony głos, po czym obydwie połówki wytężyły się i przyjrzały postaci.
-Tak to ona! REEEEEEEEEM!
Zakrzyczał na prawie cały las, by tylko zwrócić na siebie uwagę służącej.
-Nie musiałeś się drzeć...
Powiedział fioletowy, postanawiając podejść bliżej dziewczyny.

Anonymous - 1 Kwiecień 2011, 16:48

    Czuła się jak w jakimś miejscu, którego nie obejmował czas. Nie wiedziała ile już tych malin w siebie wepchnęła, ile skacze po tym lesie, a jednak nadal to robiła. Tak jej się podobało i tak było dobrze. Delikatny deszczyk, szum drzew i maliiinki! I spokój oczywiście. Niczego więcej do szczęścia jej w tym momencie nie było potrzeba, aż tu nagle usłyszała jakiś męski głos. Nie, nie, nie. Jeszcze żeby to była choć kobietka, ale oczywiście nie. Facet. Na bogów, czy los się na nią uwziął czy jak? Już miała uciekać gdzieś między drzewa, kiedy usłyszała to jakże piękne przezwisko, którego używała tylko jedna osoba. Można powiedzieć, że dwie, ale jak kto woli.
    Stanęła na środku ścieżki i otrzepała się z kropelek wody, by po chwili skłonić się lekko. Nie za nisko, bo przecież to by ją niejako 'uwierało w honor'.
    -Dzień dobry wieczór. - powiedziała uśmiechając się delikatnie.

Anonymous - 1 Kwiecień 2011, 17:01

To była miła niespodzianka, jednak fakt, iż była to przedstawicielka orientacji homoseksualnej, zmniejszał o niewielki procent znaczenie tego spotkania. Jako, iż był jedynym facetem, w miarę tolerowanym przez ów osobniczkę, w jej towarzystwie Saichi czuł się jakoś inaczej niż zwykle. Tak bardziej wyjątkowo, niż by rozmawiał z inną kobieta.
-Cooo porabiasz? - Zadowolony ze spotkania zielony, postanowił zacząć jakoś rozmowę, po czym pomachał ręką nie czekając na zezwolenie fioletowego.
-Witaj. - dodał ten drugi, w przerwie, ponieważ nie był zainteresowany rozmowa z kimkolwiek. Dzisiejszy dzień nie był dla niego pomyślny, dla tego też popadł w lekka depresje.
-Ile to juz czasu minęło... Remig... Rem.
Ostatecznie wycofał się z wypowiedzenia męskiego "zdrobnienia", którego tylko on używał. nie chciał znaleźć się nagle w centrum piekła, tak więc ten manewr był najlepszym wyjściem.

Anonymous - 1 Kwiecień 2011, 19:02

    Ona go bardzo tolerowała. W sumie to chyba w dużej mierze przyczyniła się do tego fascynacja jego rozdwojeniem jaźni i właściwie już sam fakt, że jest Baśniopisarzem... za wielu ich tu nie można było spotkać, więc jeśli byli podobni do niego, to musieli być bardzo ciekawymi stworzeniami. Przynajmniej on taki był, a innych przedstawicieli tej rasy nie miała okazji spotkać, a przynajmniej dotychczas. O jakie to by było szczęśliwe zrządzenie losu gdyby takiego spotkała.
    -To co zazwyczaj. Włóczę się nic nie robiąc. - wzruszyła ramionami, przyglądając się Saichiemu.
    -A temu co? - spytała dodając po chwili, mając na myśli oczywiście fioletowego. Ci to zawsze musieli być odbiciami w lustrze. Właśnie. Mogłaby się w końcu doczekać czasów, w których by byli w podobnym humorze. I to pozytywnym, o. Takie małe życzenie z okazji tak długiej posługi.
    -Mów Remigiusz. - machnęła ręką. Przecież nie będzie mu zabraniać, w końcu to jej pan, ot co. -Jakoś to przeżyję.

Anonymous - 1 Kwiecień 2011, 19:13

Nie zdarzało się chyba jeszcze w historii tego ciekawego żywota, by obydwie z jaźni miały identyczny humor. Przeważnie wyglądało to na zasadzie, że jeden hałasuje, drugi jest spokojny, jednak od czasu do czasu potrafili kłócić się i to bardzo głośno. Tym razem jednak był to spokojniejszy dzień, gdzie jedna z osobowości się nie odzywała co było przychylne dla drugiej.
-Nic, po prostu ... nie ważne. - Przygnębionym głosem odezwał się fioletowy, który jakoś nie był chętny do dalszej wypowiedzi, szczególnie jeśli chodziło o wyjaśnianie powodu ów zdołowania.
-Juz Ci tłumaczę Remciu. Otóż, chodzi o to, że nie spodobał mu się jego ostatni malunek, który spłoną szybciej niż powstał. Ten idiota chce zaprzestać swojej twórczości i powiedział, że oddaje mi pełna władze nad naszym ciałem.
Krótko, zwięźle i na temat, jednak po dłuższej chwili dodał:
-Co mnie w sumie nawet trochę zadowala.

Anonymous - 1 Kwiecień 2011, 19:39

    A szkoda, że się nie zdarzyło, bo powinno! To by było takie lekkie oderwanie się od szarej codzienności, które zrobiłoby dobrze nie tylko im i otoczeniu, ale także pewnie i ich twórczości.
    -Ten idiota... dobrze powiedziane. - powiedziała niby poważnie, by chwilę potem zacząć się śmiać donośnie. No... jej dziwność wychodziła na wierzch. Ale próbowała być normalna! Uspokoiwszy się, spojrzała gdzieś w bok, by następnie zrobić coś w stylu "Och!" i zasłonić usta.
    -Przepraszam, jeśli w jakikolwiek sposób uraziłam. - powiedziała pochylając lekko głowę w geście przeprosin.
    Z jednej strony żałowała za swoje zachowanie, a z drugiej znów jej się chciało śmiać, tym razem z tego co zrobiła. Ona i przepraszanie.

Anonymous - 1 Kwiecień 2011, 19:51

Błazen jedynie rozłożył ręce i uśmiechnął się patrząc prosto w oczy Rem. Miał zamiar uświadomić jej, że służba u niego ma być swego rodzaju przyjemnością i zabawą. Próbuje już jej to wbić do głowy ładnych parę lat, jednak zawsze usłyszy przepraszam, lub inne typowe dla sługusa słowa.
-Nic na to nie poradzę, że taki jest w tym momencie. Chociaż czasami potrafi mnie rozbawić.
W tym momencie jakby stanął w zamyśleniu patrząc w niebo jedną rękę kładąc na klatce piersiowej, a drugą położyć na swojej brodzie, jednocześnie dotykając łokciem reki pierwszej. W tej dziwnej pozycji stał jakiś czas, jednak po chwili opuścił obydwie kończyny górne.
-Za co przepraszasz? Przecież, jak juz się śmiejemy to śmiejmy się do końca!
Powiedział zielony, po czym mina znów zgorzkniała.
-Co racja to racja. - Wydusił z siebie te słowa po czym wybuchnął śmiechem wraz z druga jaźnią. Obydwa głosy łączyły się dając dziwny dla uszu dźwięk.

Anonymous - 1 Kwiecień 2011, 20:04

    Niby to wiedziała, a jednak jakaś cząstka jej, wiedząc, że robi za służkę, niejako ją zmuszała do takiego zachowania. Aż na myśl samo się nasuwa, że to rodzinne. Strzelajmy. Babcia czy pradziadek? A może praciocia dziadka wujka Józka ze strony ojca?
    -Dobrze wiem, że nic na to nie poradzisz, ale od dłuższego czasu mam chęć zobaczenia co by się działo gdybyście oboje mieli dobry humor. - powiedziała wyjmując ze swojej torebeczki dość gruby, spory kawałek materiału. Rozłożyła go na trawie, dodając: -Ale oczywiście wy albo się kłócicie, albo macie odmienne humory. To chore.
    -No, gotowe. Proszę. - powiedziała prostując się i pokazując ręką na, hm... w sumie koc. -Chyba nie będziemy tak stali, a na mokrej trawie też siedzieć nie będziemy. - mruknęła pod nosem i rzuciła swoją torebeczkę obok koca, po czym na niej usiadła.

Anonymous - 1 Kwiecień 2011, 20:20

Stojąc tak z założonymi rękoma obserwował służkę, jednak po dłuższym namyśle postanowił usiąść na kocu bez upominania jej. Skoro jej tak wygodnie to niech siedzi a co!.
-No ale tacy już jesteśmy, jak rodzeństwo, a nawet coś więcej. Ja tam zdążyłem się przyzwyczaić.
Powiedział z uśmiechem zielony podpierając się rękoma o koc i patrząc w niebo. Zastanawiał się, kim jest malarz, który narysował taki piękny obraz.
-Chciałbym mieć umiejętności tego, który to stworzył.
Niespodziewanie powiedział z uśmiechem na twarzy fiolet, który nie udzielał się w dużym stopniu, jeżeli chodzi o ta rozmowę. Po tej przemowie nic tylko patrzył się w niebo az tu nagle...
-No to podziwialiśmy naturę przez jakiś czas, teraz zabierzmy się za rzeczy ważne! masz coś do jedzenia Remciu?
Zapytał z rozmachem i iskra w oku, która sprawiła, że dziewczyna mogła sie lekko przerazić.

Anonymous - 1 Kwiecień 2011, 20:39

    -Tylko zauważ ile lat z tym żyjesz ty, a ile lat ja was znam. Jeszcze trochę potrwa zanim się przyzwyczaję. - uśmiechnęła się i również spojrzała w niebo.
    Po krótkim namyśle zerwała źdźbło trawy i ziewnęła zasłaniając dłonią usta.
    -Twoje umiejętności i tak przerastają większość wszystkich żyjących istot... i że Ci to nie starcza. Mi by jedna druga tego starczyła. - przewróciła oczyma i zaczęła rozrywać trawkę wzdłuż "włosa" na jak najcieńsze paseczki.
    -Nie mam nic prócz koca na którym siedzicie, kilku innych szmatek, nitek i igieł w torebeczce. Ale mogę pozbierać maliny, choć to pewnie was nie usatysfakcjonuje. - no bo kogo prócz takiej wariatki jak Remcia, potrafią zadowolić tylko i wyłącznie maliny? Właściwie to bardziej zadowalają ją guziki, lecz jeśli chodzi o jedzenie, to czerownawe owoce w zupełnie starczały.
    Wstała i otrzepała się, by po chwili stanąć niemal na baczność, gotowa wykonać każde polecenie.

Anonymous - 1 Kwiecień 2011, 20:46

Nie ważne jest, co inni sądzą o człowieku, lecz własna samoocena. Bo człowiek jest nic nie warty, gdy sam nie docenia wszystkich swoich trudów.
-Czy jesteś zadowolona ze swojej egzystencji?
Zapytał fioletowy głos jakby nigdy nic, po czym wzrok basniopisarza spoczął na białych włosach służącej. nie był pewien co do zadanego pytania, jednak po części go ono nurtowało. Był zafascynowany otaczającym światem, jednak pomimo tego, że może on go zmieniać, wciąż była to jedynie iluzja, która tak na prawdę niczym się nie równała co do tej krainy.
-Jeżeli Cię to zadowoli, to idź pozbieraj malin. Mam mała na nie ochotę.
Dodał po chwili kładąc się na kocu z rękoma założonymi za głowę. Wpatrywał się spokojnie w niebo, jakby zielona część umysłu juz spała.

Anonymous - 1 Kwiecień 2011, 20:56

    -Nie zastanawiam się nad tym. Żyję, bo żyję. Choć jak tak się zastanowić, to mogę żyć dla guzików. - wzruszyła ramionami i już się odwróciła by zacząć zbierać owoce, lecz przystała na chwilę.
    -A właśnie... może macie jakieś zbędne guziki? - aż oczy jej się zaświeciły. Och, musi się wybrać do świata ludzi, bo czuła potrzebę napatrzenia się na te cuda. W sumie nie tylko napatrzenia. Nie umiałaby tylko patrzeć. To tak jak mieć walizkę z kilkoma milionami przed sobą i jej nie wziąć. Trzeba być na prawdę jakąś Matką Teresą. A Rem Matką Teresą być na pewno nie jest i musiałaby choć kilka tych guziczków sobie zgarnąć.

Anonymous - 1 Kwiecień 2011, 21:02

Jako Malarz Tęczy, potrafił on ożywić tzw. martwą naturę, tak więc od razu wyciągnął swój pędzel wraz z notatnikiem znajdując się w pozycji siedzącej. Zaraz narysował kilka guzików, było ich dokładnie pięć. Jeden biały niczym włosy dziewczyny, tak by je symbolizował. Drugi zaś, a raczej dwa kolejne, zainspirowane oczyma służącej były czerwone, jak krew. Czwarty był czarniutki, taka perła zastygła, spłaszczona oraz z dziurkami. Był on na wzór czarnej sukienki. Ostatni zaś był zielono-fioletowy, niczym dusza Baśniopisarza, co by tu przypomnieć o swojej osobie w razie czego.
-Takie mogą być?
Zapytał niepewnie stojąc obok dziewczyny z guzikami na otwartej dłoni. Nie był co do nich pewny, jednak wiedział, że każdy guzik jest na wagę złota, jeżeli chodzi o Rem.
-Lepiej, żeby Ci się spodobały bo inaczej znowu złapie go depresja!
Powiedział pół żartem, z wyższym tonem ,tak by lekko nakierować tok rozumowania dziewczyny, na odpowiednie słowa, które Fiolet chciałby teraz usłyszeć.

Anonymous - 1 Kwiecień 2011, 21:19

    Mogli jej nie dawać tych guzików. Teraz to chyba tylko wrzask ją będzie umiał zmusić do zaprzestania fascynacji owymi guzikami, bo widząc je, wzięła je do ręki i zaczęła tykać palcami.
    W guziczkach trzeba się było przyjrzeć każdemu detalowi. Fakturze, kolorze, liczbie i wielkości dziurek oraz wielkości samego guzika. Jeej, musi sobie znaleźć albo wykorzystać swojego pana, żeby zostać posiadaczką wielkiego guzika. Zrobienie łóżka z takiego guzika byłoby cudowne. Tylko problem właśnie tkwi w tym, że trzeba pierwszo takiego wielkiego przedstawiciela owych, okrągłych i nie tylko, przedmiotów znaleźć, co łatwe nie jest.
    Właśnie. Przydałoby się ogarnąć dom, bo pewnie powoli zamieniał się w ruinę albo co gorsza ktoś nieproszony się w nim osiedlił. Jeszcze czego!
    -Są wspa-nia-łe! - niemal wykrzyknęła nawet nie zwracając uwagi na głos zielonego.

Anonymous - 1 Kwiecień 2011, 21:35

-Miło słyszeć.
Powiedział fioletowy wracając na swoje miejsce i znowu coś kreśląc w notatniku zatracił się w tej robocie. Jednak, dzięki praktyce zielony cały czas mógł mówić nie przeszkadzając tym samym drugiemu. To był właśnie plus tej "symbiozy" ponieważ jeżeli jeden panował nad ciałem, drugi mógł spokojnie prowadzić konwersacje, bez większych przeszkód. To co było teraz tak różne, wykonywało najdrobniejsze ruchy w jak największej współpracy, co już było opanowane do perfekcji przez ów dójkę dziwaków.
-Tak więc Remigiuszu, czy pozwolisz, że się zapytam o.. na przykład.... hmm
Jak zwykle krótka chwila zastanowienia spowodowana nieodpowiednim doborem słów w wypowiedzi, gdy to sprawdzał jej spójność w myślach.
-...czemu ty tak nie za bardzo przepadasz za mężczyznami?
I tak wyszło na to, że spójności w tej wypowiedzi całkowicie zabrakło, jednak w tym momencie, gdy pióro leżało gdzieś tam, Saichiego, a raczej jego zielona połowę to w cale nie obchodziło.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group