To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Miasto - Boczna Ulica

Anonymous - 15 Maj 2011, 12:19

Kobieta obejrzała się tylko na dziewczynkę która je zaczepiła. Jej srogie spojrzenie przez długi czas obserwowało osóbkę, po czym przeniosło się na Annabel.
- Idziemy obecnie do jej pana, więc nie wiem czy możemy sobie pozwolić na czat - odparła chłodno i pociągnęła delikatnie kotka. - Pan się może niecierpliwić, moja droga. - teraz mówiła już miękko, gdyż zwracała się do kotka, którego nie chciała spłoszyć. Jednak jednocześnie nie mogła pozwolić im na spóźnienie się.

Anonymous - 15 Maj 2011, 19:21

Kotek rozpromienił się na wieść o tym, że juz zmierzają do pana! Och zobaczy się w końcu z nim. A ta pani była taka niemiła dla tej dziewuchu, która była brzydka jak noc. Uśmiechnął się po kociemu i zaraz pociągnęła Rolanda za rękę.
- Tak do pana! Nyan~!
W poskokach udała się do miejsca, gdzie miał na nią czeka Arthur.

[zt ja i Roland]

Anonymous - 30 Maj 2011, 21:09

Noc dla Cienia jest piękną porą, zwłaszcza gdy zbliża się godzina dwunasta, tak umiłowana przez romantyków. Ludzie dzielą się wtedy na dwie kategorie ofiar: te, które śpią w swoich łóżkach, nieświadome zbliżającego się głodnego Ingravo i tracą swoje różowe i puszyste sny na rzecz wytwarzanych przez niego koszmarów oraz te, które same szukają rozrywki w postaci walki, seksu, alkoholu bądź narkotyków a nierzadko są chętne na większość z wymienionych używek. Tak czy siak pozostają łatwą zdobyczą dla drapieżnika, nawet jeśli w aktualnej chwili jest on przemoczony do suchej nitki.
Sen jakiejś młodej dziewczyny, które jest na etapie zapryszczonym i bez biustu nadawał się w sam raz na jego kolację. Doprawił go jednym mordercom, który nie biegł a spokojnie chodził za nią, chodził bez końca by w finalnej scenie okazać się ukochanym owej dziewczyny wygiętym w szaleńczym grymasie. Wyobraźnia tego pana nie zna granic.
A po posiłku najlepiej jest zapalić. Toteż zaszył się w tym kącie, nieuczęszczanym przez samochody i pustym o tej porze. Gdy już papieros wylądował między wąskimi wargami mężczyzny nic nie sprawiło mu większej radości niż cichy pstryk zapalniczki i głębokie zaciągnięcie się dymem. Idealny stan. Syty, mokry i póki co zadowolony.
Postanowił zaczekać tutaj, podpierając ścianę pod jedną z latań, której światło wydawało się dosyć wątłe, aż wypali. Potem uda się na poszukiwania dalszych ofiar, tym razem może skupiając się na czymś innym niż sny. Przemoc przecież bywa taka przyjemna. A może los uśmiechnie się do niego i kolejny obiekt jego zainteresowań sam do niego przybędzie? To byłoby miłe biorąc pod uwagę, że w butach utworzyły mu się drobne bajorka.
Wszystko wina tego Ichaboda. Niezrównoważony duch pozbawiony głowy zesłał na nich w chwili swego zamyślenia deszcz. I owszem, Ing uciekł nim pozbawiony mózgu towarzysz osuszył go ciepłym wiatrem, ale wolał nie ryzykować. Zresztą kiedy mokre ubranie kleiło się do niego łatwiej było wyglądać na niegroźnego. Nie mówiąc już o tym, że nawet nie musiał się wysilać by być atrakcyjnym. Oczy będące w obecnym oświetleniu czarne bystro patrzyły to w jeden to w drugi kraniec uliczki podczas gdy uszy nasłuchiwały. Czyżby ktoś szedł?

Anonymous - 30 Maj 2011, 21:52

Noc była okresem łowów dla wielu osób, nie tylko Ingravo. Rene również żerowała o tej porze, chociaż robiła to w innym sensie. Wspaniała noc, najpierw taniec na rurze w seksy stroju, a potem kilku panów, którzy tylko chcieli pogłaskania ich w imprezę kawalerską, ostatnią przed ślubem jednego przystojniaczka. Nie no po prostu żyć, nie umierać! Do tego drinki za darmo i możliwość założenia swojego turkusu. Nawet wyciągnęła jednego ze sobą na boczek. Niestety skończyło się na tym, że ciacho spiło się jeszcze bardziej i w końcu zostawiła go na jednym ze śmietników.
Przykro jej było, przykro! Zostawić dżentelmena samego, no ale nie będzie odwozić przecież do domu jak dziecko! Wytrzeźwieje to pewnie o niej zapomni.
Tak więc zarzuciła na siebie modny w sezonie płaszcz i ruszyła powoli po zaułkach. Jej droga do domu kręciła się różnie i mogła sobie wybierać na którą scenerię ma ochotę. Dzisiaj padło na spokojną wersję wzięcia spaceru po ciężkim dniu pracy.
Po pewnym czasie jej obcasy zaczęły cichnąć, gdy zauważyła jakiegoś mężczyznę w zaułku. Ciekawe cóż tam robił. Z zaciekawienia, młoda Aste kompletnie stanęła i spojrzała na niego. Palił...
- Yo, masz ogień? - spytała, nie mając pomysłu na ciekawszą odzywkę. Powoli wyciągnęła z kieszeni płaszcza paczkę malboro.

(przepraszam, jak się rozkręcę, to będzie lepiej i szybciej)

Anonymous - 30 Maj 2011, 22:12

Nim odpowiedział na tą jakże oryginalną zaczepkę uśmiechnął się lekko i zmierzył ją od stóp do głów. No proszę, jaka sztuka mu się trafiła. Chyba powinni się zamienić miejscami, co on jeszcze robił pod tą latarnią? Nie wyraził jednak swojego uznania dla rażąco małej powierzchni ubrania dziewczyny, miast tego odpowiedział.
-Zwykle odpalam krzesiwem, ale mogę poszukać dla Ciebie zapalniczki.-melodyjny głos mieścił w sobie zarówno żart jak i prowokację. Nie minęło jednak kilka sekund a pomiędzy palcami mężczyzny już lśniła srebrna zapalniczka. Elegancko nachylił się w jej stronę osłaniając ogień od ewentualnych przeciągów, które mogą się czaić w uliczce takiej jak ta. W tym samym czasie jego własny papieros powędrował zawadiacko w kącik ust, coby nie przypalić nowo poznanej dziewczynie czoła.
-Wiesz, że palące kobiety na starość mają bardziej obwisłe piersi?-zapytał poświęcając kilka sekund na wpatrywanie się w jej dekolt, co bez wątpienia nie jedną przedstawicielkę płci pięknej potrafiło po prostu doprowadzić do szału. Ciekawe czy i ta zalicza się do grona kobiet porządnych. Miał nadzieję, że nie, zresztą biorąc pod uwagę jej strój oraz porę o której włóczyła się po opuszczonych uliczkach jego pragnienia mogły okazać się całkiem owocne.
Może dlatego właśnie ruszył spod latarni spokojnym, spacerowym krokiem okrążając dziewczynę. Nie wydawał się pochłonięty obserwacją Ast, jednak pozory myliły: miał się na baczności i rejestrował każdy jej ruch. Spokojnie dopalił papierosa, puszczając pod rozgwieżdżone niebo kółeczka dymu. Tak się przedziwnie złożyło, że skończył stojąc za jej plecami. Pozbywszy się resztki po nikotynowej przyjemności delikatnie położył rękę na jej szyi nachylając się tak, by wargi mogły leciutko muskać jej ucho.
-Szukasz przygód? Zapomnienia? Przyjemności? Czy tak prozaicznie po prostu zostałaś bez zapałek dziewczynko?-zachichotał lekko, cicho. Był gotowy odskoczyć gdyby chciała go zaatakować, na razie jednak bawił się zbyt dobrze. Co prawda ulica nie leżała na odosobnieniu i głośniejsze krzyki mogły zwabić ewentualny ratunek, ale... nie ma ryzyka, nie ma zabawy. Kto wie, może ta niepozorna panienka pochodzi z jego świata i zaraz złoi mu skórę nie dotykając go nawet paluszkiem? Świat jest taki nieprzewidywalny. I to właśnie czyni go ciekawym.

nie ma problemu ;)

Anonymous - 31 Maj 2011, 09:39

Och, czemu się zatrzymała?! Cóż za postawa? Nie no, po prostu noc była jej życiem, więc różnicy między dniem a nią nie było. Dziewczyna nie do końca szukała zaczepki, chodziło w tej chwili głównie o poznanie pana dziwnego, który coś robił w środku nocy mokry i samotny, a nie z jakąś inną seksowną panią. Zwykła ciekawość, prawda?
Dziewczyna kiwnęła głową w podziękowaniu i wyciągnęła w jego stronę papieros. Cóż, mówienie jej, że niby ma źle wyglądać było jak mówienie rybie, że herbata jej zaszkodzi... Totalny bezsens! I tak nie brała sobie tego do serca, była młoda i piękna, zaś starości i tak zapewne nie dożyje.
Nie zaczęła się rzucać kiedy popatrzył na to co miała do zaprezentowania... Przecież nie po to zakładała suknię z dekoltem, by później go zasłaniać! Nigdy nie rozumiała kobiet, które najpierw się ubierały jakby były spragnione seksu TERAZ, a potem co ktoś na nie spojrzał, to się rumieniły czy odwracały. Jednak trzeba było przyznać, że było chłodnawo, więc odrobinę poprawiła sobie płaszcz.
- Dziękuję za troskę - odparła z uśmiechem i zaciągnęła się papierosem. Przez moment trzymała dym w płucach rozkoszując się nim, po czym wypuściła go powoli.
Nie była żadnym cudakiem, wręcz przeciwnie... Osobę normalniejszą od niej trudno było, od niej znaleźć, po za tym że wyglądała odrobinę dziwnie i jej charakterek bywał irytujący. Lecz nie ma co się zrażać, to też nie ona przywoziła do swojego laboratorium obiekty zabaw. Nie była tak ruchliwa ani silna by się trapić z ich magicznymi mocami.
Lekko uśmiechnęła się, czując jego dłoń na swojej szyi i wzruszyła ramionami.
- A która wersja brzmi najbardziej zachęcająco? - spytała odrobinę głośniej i ruszyła się do przodu, by przestał.
Figlarny uśmiech błądził po jej ustach, jakby trafiła na coś bardzo zabawnego. Czy się bała? Och nie, mężczyźni nie gwałcili takich jak ona. Jak już była chętna, to lepiej pójść do łóżka i tam się pobawić. Jeśli chodzi o okradanie, to miała co prawda ze sobą kilka rzeczy, ale cóż... Kto by myślał o zabieraniu jej jakiejś marnej szminki, kiedy miał przed sobą kobietę tak piękną i mądrą jak ona. Podobnie było z morderstwem, po prostu panowie nie chcieli jej robić nic złego, wręcz przeciwnie.
- A pan czego tutaj szuka? - spytała, wystawiając do niego dłoń, by mógł ją uścisnąć, a nawet pocałować. - Samotność z braku przyjaciół, depresja, brak pieniędzy, czy może własny wybór? - Dobre pytanie! Ha, co panicz robił w takim miejscu sam?

Anonymous - 31 Maj 2011, 20:01

Może wolał chłopców? Czyż to nie byłby idealny powód do przebywania tutaj samotnie? Mógł też wzdychać pod oknem ukochanej czekając na przychylny znak, choć to akurat nie było w jego stylu. Na pierwszy rzut oka dało się znać, że jest raczej szorstki w obejściu niż puszysty i przytulaśny.
Nie znał ryby, która zalana gorącą wodą potrzebną do zaparzenia herbaty nadal była w wyśmienitym stanie, choć dziewczyna w jednym miała rację. Rzadko kto chciałby pić rybiany napar. Warto jeszcze spostrzec, że sama zmniejsza prawdopodobieństwo swojego dożycia późnej starości zaczepiając na ulicy nieznajomych. A co gdyby chciał ją zjeść?
Ingravo miał na temat dekoltów inną teorię. Wedle niej kobiety to po prostu bardzo złośliwe stworzenia i odsłaniając swoje wdzięki prowokują do spojrzenia by w konsekwencji móc się pastwić nad biednym obserwatorem ewentualnie uderzyć go za zbytnią bezczelność. Nieraz się zastanawiał czy aby sprzeczności mieszkające w płci przeciwne nie są umiejscowione właśnie w piesiach: w lewej dobro, w prawej zło itd.
-To fakt, nie troska.-stwierdził z leciuteńkim uśmiechem,który nadawał jego twarzy wygląd szkolnego rozrabiaki. To on ciągnął dziewczynki za warkocze na przerwach i przysznurował do siebie buty wychowawcy. A w tej chwili znalazł nowy obiekt... molestowania.
-Ta, która by mnie zaskoczyła.-szczerość i tajemniczość. Szedł o zakład, że szczerość to lewa pierś. Mimo to mieszanka tych dwóch przeciwnych cech charakteru dawała wręcz piorunujący efekt. Może więc cień nie zrezygnował z kontaktów z kobietami, choć tyle samo przyjemności mogli mu dostarczyć mężczyźni.
Nie chcieli jej gwałcić? Cóż, Ing powiedziałby, że to nie najlepiej świadczy o urodzie panienki, ale może jest to jakaś zaleta gdy ciemną nocą to na Twój widok uciekają zamiast rzucać się rozpinać rozporki. Zresztą to uosobienie absurdu na szczęście nie wiedziało o dumnych deklaracjach panienki Ast, inaczej z chęcią dowiodłoby ich nieprawdziwości. Póki co jednak bardziej zabawna była żywa i nieprzestraszona. Kobiety które doświadczając lęku mają niesamowicie irytującą skłonność do piszczenia. Uszy mogą odpaść.
-Nuda. I bezsenność.-dodał po chwili zastanowienia. Rozważał też czy może powinien ją ugryźć w tą rękę, ale odpuścił. Nie był psem. Raczej. Może czasami ciekawie byłoby być psem. Z pewnością byłoby to lepsze niż wcielenie Ichaboda w drzewo.
Po krótkim namyślne uścisnął dłoń dziewczyny zwyczajnym, męskim wręcz uściskiem. Nie był dżentelmenem, który czuje silną skłonność do obśiniania cudzej skóry niezależnie do tego czy kobiety to ceniły czy nie. Zresztą co go obchodzi co im się podoba? Najważniejsze, że sam zajmuje na tej liście zaszczytne miejsce.

Anonymous - 9 Czerwiec 2011, 18:58

Fascynował ją ten chłopak... Był taki niesamowicie nieprzejęty jej towarzystwem. Od bardo, bardzo dawna Asterene nie miała przyjemności z takimi mężczyznami. Cóż, wielu panów XXI wieku miało nadal w nawyku zmienianie swojego zachowania, kiedy tylko płeć piękna stawała obok... Dla dziewczynek, które pragnęły miłości było to nie do zniesienia, w końcu nikt nie lubił być zlewany przez ukochaną osobę, zaś łobuzy uwielbiały szaleć z facetami, co oni nie zawsze rozumieli i wyjaśnienie im tego zabierało trochę czasu... Ale ten mężczyzna był inny. Kompletnie nie przejmował się, że jest inna i bardzo dobrze.
Nikt jej w sumie nie gwałcił, bo nie miał po co. Dziewczyny która jest chętna do seksu, mężczyźni nie musieli zmuszać ani bić... Co oczywiście nie znaczyło, że nie miała na swoim koncie jeszcze, żadnych potyczek ze zmuszaniem do seksu... Po prostu nie dało się tego nazwać gwałtem, gdyż ona zaraz współpacowała. Po za tym wiele kryło się w sposobie poruszania się; była silną (raczej) i zdrową kobietą, idąc tunelem nie kryła się po bokach, tylko szła prosto przed siebie, nie zwracając uwagi na innych i nawet skinheadzi na jej widok gwizdali... Trudno tu gdziekolwiek wsadzić gwałt, prawda?
- Bezsenność faktycznie bywa straszna - odparła z uśmiechem. - Stres pracą, czy może niewyjaśniona choroba?
Nie przejęło jej, że nie obślinił jej pięknej rączki. I tak wiedziała jaka jest idealna, boska i w ogóle wspaniała więc nie musiała się dowartościowywać takimi idiotyzmami. Jednak zawsze było milej kiedy panowie to robili.
Powoli zaciągnęła się ponownie papierosem, mrużąc oczy i obserwując nowego przyjaciela. Może to jest bardzo poważne określenie "przyjaciel", ale Rene miała w nawyku szybko się decydować czy ktoś jest po jej stronie.
- Tak w ogóle to jestem Asterene Cuyler, możesz mi mówić Rene. A ty jak masz na imię, nocny łowco? - spytała ironicznie. No w końcu trzeba się kiedyś sobie przedstawić, a ona nie lubiła nie znać imienia rozmówcy.

Anonymous - 12 Czerwiec 2011, 19:39

Może i Ingravo jest cholernie inteligentny ale nie na tyle by stwierdzić na pierwszy rzut oka jak bardzo ktoś tak naprawdę odstaje od reszty. Póki co nie wydała mu się specjalnie oryginalna bądź odpychająca nie miał więc powodu by traktować ją w specjalny sposób. Zresztą nie zwykł zmieniać swojego zachowania a raczej aktualnie przybranej maski dla kogokolwiek w okolicy. Postępował tak jak mu się żywnie podobało, niezależnie od tego jakiej płci, orientacji i z jakiej planety pochodził jego rozmówca.
Nie wierzył i nigdy nie uwierzy w to, że istnieje kobieta chętna do seksu dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. Pomińmy fakt, że kiedyś jednak musi mieć okres. Po prostu nie wierzył w istnienie wiecznie napalonej istoty płci przeciwnej. Co więcej sądził, że taki stan w nieskończoność może być bardzo męczący. Mężczyzna to jednak musi się bardziej wysilić by zaspokoić kobietę, prawda?
Iii tam, jak się dobrze popieści to się wszędzie zmieści. Znaczy wsadzi. Ten gwałt w sensie. A zresztą odbiegnijmy od tego traumatycznego przeżycia na rzecz bardziej sielskich bądź przyziemnych spraw jak na przykład brak snu.
-Nie wiem. Po prostu nie potrzebuję dużej ilości snu. Coś jak Napoleon.-wyjaśnił po chwili zastanowienia. Nie powie jej, że się nie stresuje pracą bo przewodzenie bandzie szaleńców nie zawierało w sobie tego czynnika. Było zabawne i całkowicie mu odpowiadało.
Dotychczas nie zdążył doświadczyć jej boskości oraz wspaniałości. Może to kwestia braku aureolki nad głową, a może zwyczajnie był ślepy i głuchy na wszelkie pogańskie gusła. Zazwyczaj sceptyczny nieprędko dawał się przekonać, że ktoś inny jest coś wart.
-Nathaniel.-stwierdził kłamiąc bez zmrużenia oka. Nie miał problemów z wciskaniem ludziom i innym stworom kitu. Wręcz urodził się z talentem do takiego zajęcia. Nigdy właściwie nie należało być pewnym czy kłamie czy mówi prawdę. A może i jedno, i drugie na raz w tym samym czasie? Zaiste, rozmowa z nim to istna zabawa słowami, niedomówienia i aluzja, które oplątują języki.
-Niestety mój czas już się kończy. Do zobaczenia gdzieś i kiedyś.-uśmiechnął się lekko, wyciągając kolejnego papierosa z paczki. Kiwnął jej głową jednocześnie odpalając skręta wypełnionego nikotyną i ruszył w siną dal.

[zt]

Anonymous - 25 Czerwiec 2011, 17:14

Dziewczyna biegła prędko przed siebie, nie zważając nawet na silne porywy wiatru, które plątały jej włosy wysoko ponad głową. Potykała się o własne nogi, co skłoniło ją do ostrożniejszego truchtu. Zmierzała do celu z natłokiem myśli, będących zbiorem niepotrzebnych śmieci. Łapała się czasem za głowę, przechylając ją milimetr do przodu, czując niemożliwy ból głowy. Gorąco roztrzaskiwało słabe ciało, niczym pocisk zakotwiczony gdzieś głęboko w narządach. Kołatanie komór serca dawało się mocno we znaki. Że też właśnie dzisiejsze poszukiwania musiały zakończyć się fiaskiem.
Adele błądziła po jednej z uliczek ogromnej metropolii. Całkiem sama. Mimo wszystko, po kilku minutach niezgrabnych poszukiwań, natrafiła na przyjaźnie wyglądające ogrodzenie, które złapała porywczym ruchem, aby nie upaść na wilgotną jezdnię. Nie wiadomo, dlaczego nagle zaparło dziewczynie dech w piersiach. Czy to wygląd dokładnie zaprojektowanej, majestatycznej konstrukcji wprawił ją w stan oszołomienia, czy może potworny wysiłek, z jakim przyszło jej się chwilę wcześniej zmierzyć?
Istniał jeszcze list. Tkwił w myślach Adele. Moment, w którym dotknie go, by następnie otworzyć kopertę i przeczytać zawartość, będzie niesamowicie stresujący.
Przykucnęła pod ogrodzeniem, by dać sobie zaczerpnąć nieco powietrza do płuc. Jednocześnie, w jej wnętrzu pojawił się pewien ból, który nie pozwalał zapominać o wszystkim, co ją spotkało.
O samotności również.

Anonymous - 25 Czerwiec 2011, 17:24

Całą drogę rozmyślałem o Dżibi. Dość specyficzna dziewczyna... No bo powiedzcie mi, ile nastolatek nosi ze sobą katanę? Chociaż w sumie... To ja się urwałem z księżyca na ten świat, wiele nie widziałem. Może to wcale nie jest taka rzadkość? Co prawda rozglądając się nie widziałem żadnej dziewczyny z mieczem, ale może źle patrze? Albo w złym miejscu? No, mniejsza. W każdym razie z zamyślenia wyrwał mnie dopiero jakiś motocykl. Nawet nie wiedziałem gdzie jestem. Gdybym miał chociaż jakieś pojęcie, t obyłoby ok, ale tak? A co tam, nieważne. I tak nigdzie nie mieszkam, więc przynajmniej nie muszę się martwić, że nie trafię do domu.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że trochę zmęczyłem się spacerem. W miejscach takich jak to zazwyczaj nie ma ławek i to jedno nie było wyjątkiem, więc usiadłem na ziemi pod jakimś murkiem i wgapiłem się w niebo. Latarnie nie dość, że paliły się słabo, to jeszcze co trzecia z kolei, więc gwiazdy były dość dobrze widoczne. Ciekawe to... Nocne niebo powinno mi się kojarzyć ze starym domem, w którym przecież przeżyłem tortury. Czyli nie powinienem był lubić się w owe niebo patrzeć. A jednak lubiłem. Ciekawe, czy byłbym zagwozdką dla jakiegoś psychologa... czy tam psychiatry... A, mniejsza.
Na ulicy nikogo nie było, a przynajmniej nikogo nie widziałem. Dopiero jak się przyjrzałem, to dostrzegłem jakiegoś faceta z papierosem na ganku jednego z domów. Jednakże nie był to zbyt ciekawy widok, więc wróciłem do nieba i gwiazd.

Anonymous - 25 Czerwiec 2011, 17:36

Nim Adele doczekała się kogokolwiek obcego w pobocznej uliczce, jej wzrok powędrował ku niebu. Zahipnotyzowana, wlepiła ślepia w mroczny nieboskłon. Chmury przypomniały dwa cudowne smoki, kąsające się wzajemnie dla zabawy, dla frajdy. Jeden nieskazitelnie biały, drugi czarny jak heban. Kłębiły się dostojnie. Co i raz, smoki trzepotały swoimi wielkimi, rozłożystymi skrzydłami, a żylaste ciała wyginały się w powietrzu, jak najprawdziwsze afrykańskie łuki. Czarny prowadził, był dynamiczny, zawadiacki. Biały podążał za nim spokojnie i statecznie.
Z jednej strony czuła się, jak ten biały twór podniebny - miała wrażenie, że jest słaba i powolna. Bała patrzeć się ludziom w oczy, była nieśmiała i zamknięta w sobie.
Czasem jednak przeistaczała się w mroczną bestię, której nikt nie potrafił okiełznać. To zapewne wynik zbyt wielu rozczarowań i negatywnych przeżyć, jakich nikt nie wymaże z jej pamięci. No, chyba że istnieje takowe zaklęcie w Świecie Luster.
Wtem, w jej oczach wymalowało się ogromne zaskoczenie. Wargi uchyliły się, pod wpływem emocji, jakie wezbrały w siedemnastolatce. Ciemność stała się jeszcze bardziej intensywna pod wpływem niespodziewanego uczucia. Wzdłuż kręgosłupa przebiegło tajemnicze mrowienie. Czas jakby stanął w miejscu, oczekując dalszego rozwoju wydarzeń. Sylwetka nieznajomego młodzieńca siedziała nieopodal, w jednakowej pozycji.
Zadała sobie jedno pytanie: Dlaczego miałaby nie zbliżyć się ku niemu?
Pozostała na swoim miejscu jeszcze przez moment. Następnie wstała, prostując kręgosłup do idealnego pionu i... stała, wpatrując się w młodzieńca z delikatnym rumieńcem na twarzy.

Anonymous - 25 Czerwiec 2011, 17:45

No i niestety, gwiazdy zasłoniły jakieś chmury. Heh, całe moje szczęście. No, ale księżyc wciąż był widoczny. No i fajnie tak wyglądał częściowo przysłonięty przez obłoki. Jakby się czaił. Albo może chował? Tylko przed czym? Albo kim? Na myśl od razu przyszła mi Yumi. Brrr, wzdrygnąłem się na myśl o tej małej suce. Co prawda była już martwa, ale wciąż... Gdyby ze mnie zedrzeć skórę to można by było wyraźnie zobaczyć ubytki, co większe wypełnione jakimiś kawałkami drewna. Tak samo wyraźne byłyby linie łączenia kilku kawałków drewna w na przykład ramionach czy nogach. Z tego co pamiętam, to prawa jest z jesionu, a lewa z dębu... Albo może klonu? Cóż, niespecjalnie korciło mnie, żeby sprawdzić.
Od księżyca i rozmyślań oderwał mnie jakiś ruch. Momentalnie spojrzałem w tamtym kierunku, chociaż większość pewnie by powiedziała, że jakby z ociąganiem się. Kilkanaście metrów ode mnie stała jakaś dziewczyna. Chyba się na mnie patrzyła, ale nie byłem pewien. Ciemno było przecież. No i chyba włosy nieco zasłaniały jej twarz. Jezus Maria! Yumi też zawsze włosy opadał na twarz! Wróciła po mnie! nieeeee. Martwi nie wstają z grobu od tak. Wróciłem do obserwowania księżyca, jednak ciągle zerkałem w stronę nieznajomej. tak na zaś, żeby być gotowym jak ruszy w moją stonę z widelcem.

Anonymous - 25 Czerwiec 2011, 17:56

Świat - w jednej chwili zdawał się być zbyt skomplikowany, by w nim poprawnie funkcjonować. Jednak obawy szybko ulatniały się gdzieś w otchłani wspomnień, pozostawiając tę kwestię zupełnie niewyjaśnioną. Zauważywszy niezwykłość każdej z barw, podmuchy porywistego wiatru, swobodnie bawiącego się liśćmi krzewów, Adele umiejscowiła wzrok nieco niżej, wlepiając go ponownie w sylwetkę chłopca. Niedaleko mieścił się park, bogaty we wszelkiego rodzaju gatunki fauny i flory, który zachwycał swoim klimatem. Ponad drzewami szybowały śnieżnobiałe mewy.
Sylwetka nieznajomego była bardzo męska: wysoka postura, szerokie barki, wąskie biodra. Prawie idealna. Lica przesłonione były jakby sztucznie wytworzonym cieniem, przez który nie można było niczego obejrzeć.
Adele, cały czas owładnięta niepokojem, była zupełnie świadoma tego niespodziewanego zajścia. To nie wymysł; przecież ciągle czuła na sobie jego spojrzenie. Skąd się wziął na tej pustej ulicy, nieco oddalonej od reszty świata tętniącego życiem?
Poczęła rozglądać się wokół, by upewnić się, że są tu całkiem sami. Gdyby miała do czynienia z marą senną, zapewne zmęczenie powiodłoby ją teraz do łoża. Jednak Adele, zupełnie nagle, odzyskała werwę i siłę w swoim drobnym ciele. Lekko oszołomiona, badała wzrokiem okolicę. Zabawne, takie rzeczy nie działy się codziennie, a tu proszę. Ciekawa alternatywa wieczoru.
Spokojnie, może się zgubił...? - Z tym zdaniem na ustach, postawiła kilka kroków przed siebie, docierając do kolejnego drewnianego ogrodzenia.
Uniosła lewą dłoń powoli ku górze, poruszając nią zamaszyście. Pomachała młodzieńcowi dziewczęco, starając się być tak subtelną, jak to tylko możliwe.
- Witaj, zgubiłeś się? - jej szept wypełnił panującą wokół ciszę, gdy znalazła się tuż przy nim.

Anonymous - 26 Czerwiec 2011, 11:15

Czas jakby zwolnił. Miałem wrażenie, że popiół z papierosa gościa a ganku spada dobre kilka minut. Ciekawa by to była moc, takie spowolnienie czasu, tak mimochodem. Jakbym był gdzieś spóźniony... Znaczy, i tak nie mam gdzie być spóźnionym, ale gdybym miał... Na pewno by mi się wtedy taka moc przydała.
Tak czy siak dziewczyna zaczęła iść w moją stronę. Spiąłem się i wytworzyłem sobie w dłoni ostrze. Tak na zaś. Jednak już po chwili okazało się, że niepotrzebnie, bowiem po pierwsze dziewczyna weszła w światło latarni. Miała czerwone włosy. Yumi była brunetką. No a potem się odezwała. Zupełnie nie ten głos. Zniknąłem ostrze i wstałem. Bardziej dlatego, że już mnie trochę poślady bolały, niż z uprzejmości.
Teoretycznie nie był to jej interes, czy się zgubiłem, czy też nie, ale jakoś głupio mi było wypalić z taką bezczelnością.
-Tak. -rzuciłem niedbale. -To znaczy nie... -poprawiłem się po chwili. -W sumie to i tak i nie. Nie wiem gdzie jestem, ale jakoś nie specjalnie mnie to obchodzi. -wzruszyłem ramionami. No a co. Jak już mówiłem nie mam domu, więc co za różnica? Jak trochę powędruję to na pewno znów trafię do parku albo na śmietnisko.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group