Yako - 10 Marzec 2017, 22:15 Leżąc pod Caiusem, poruszała delikatnie ogonem. Nie przeszkadzał jej zupełnie to co zrobił. Jej demoniczna natura była na to gotowa, a kucharz popełnił podstawowy błąd. Zapolował na groźniejszego od siebie drapieżnika.
Słysząc podniesiony głos Ciernia, zaśmiała się - spokojnie Cierniu, może i wilki są większe i silniejsze od lisów, ale ich szczeniaki często popełniają błąd i polują na groźniejszych od siebie drapieżników- zmieniła się znów w Luci i wstając spojrzała Caiusowi w oczy, szczerząc swoje demoniczne uzębienie. Przez ułamek sekundy kucharz mógł zobaczyć jak jej oczy zmieniły się na demoniczne, po czym wróciły do swojego codziennego wyglądu. Energia, która z mężczyzny aż wyciekała, kusiła żeby jej trochę skubnąć. Luci oblizała się na samą myśl, jednak wiedziała, że jeśli znów przesadzi to będzie musiała sporo się napracować, żeby wrócić do formy.
Otrzepała swoje kimono z ryżu i podeszła do rogacza, słysząc jego komentarz na temat jedzenia. Nachyliła się do jego ucha i wyszeptała - lepiej usiądź i zjedz, bo nie chce mi się tłumaczyć czemu nagle leżysz plackiem na podłodze- powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu. Zerknęła na stół, a widząc, że jej placek się ostał, przysunęła go w stronę Arystokraty - jeśli jest tak dobry jak oryginał z Japonii, to będzie pyszny nawet na zimno - uśmiechnęła się miło.
Słysząc komentarz Bianki, uśmiechnęła się do niej - a ja chętnie pomogę w sprzątaniu - powiedziała i jeśli dziewczyna chciała się sprzeciwić, przystawiła jej palec do ust i spojrzała w oczy - nie przyjmuję odmowy, trzeba spalić to co się zjadło bo za chwilę będzie trzeba mnie stąd wytoczyć jak jakąś wielką kulę futra- Luci nie obawiała się, że wystraszy pokojówkę. Wiedziała jak podejść do osób, by te wręcz lgnęły do niej.
Odsunęła się od kobiety i podeszła do Caiusa łapiąc go pod ramię -a Caius nam w tym pomoże- zaśmiała się - w Japonii liczba dziewięć przynosi pecha, dlatego to właśnie najgroźniejsze japońskie demony miały dziewięć ogonów - zerknęła na Ciernia - a pech chciał, że właśnie tyle rodzajów sushi było na talerzu, czyż nie mam racji? - uśmiechnęła się do kucharza drapieżnie - no i niestety dziś Cierń gości liska, który pochodzi właśnie z tego kraju - zaśmiała się i poczochrała niebieskie włosy mężczyzny, przez co mogło to trochę wyglądać, jakby upominała wyrośniętego dzieciaka. Ale czy Caius nim nie był?
Jeśli Bianka przyniosła szmaty, Luci rzuciła jedną w Caiusa i sama podwinęła rękawy kimona po czym zabrała się za czyszczenie pomieszczenia. Oczywiście i tu nie zawahała się podokuczać kucharzowi, co jakiś czas niby przypadkiem chlapiąc go wodą z wiadra.
Spoglądała kontrolnie czy Arystokrata na pewno je obiad i jeśli ten grzecznie sprawiał, że jedzenie znikało z talerza, skupiła się na sprzątaniu, które zostało skończone nim Cierń skończył swój posiłek.Thorn - 10 Marzec 2017, 23:01 Na komentarz o wilku a raczej szczeniaku, Caius wyszczerzył zęby. Przejrzała go, lisica jedna! Ale nie złościł się. Nabrał za to jeszcze większej ochoty na flirt. Puścił do niej oczko gdy już zmieniła się w kobietę ale nie podszedł, stał po prostu i patrzył na Luci.
Kobieta podeszła do Thorna a wtedy ten posłał jej uwodzicielski śmiech. Nie dziwne, że wybrała jego, ignorując podchody kucharza. On miał klasę, nie był tak dziki jak niebieskowłosy. Gdy się do niego nachyliła chciał ją przytulic, ale ona tylko szepnęła mu na ucho polecenie po czym oddaliła się.
No coś takiego! Będzie mu wydawać polecenia? Thorn uśmiechnął się drapieżnie i już miał powiedzieć coś złośliwego w stylu "Wczoraj nie byłaś taka władcza, gdy się bawiliśmy" ale przypomniał sobie jak wyssała z niego energię.
Dreszcz wstrząsnął jego ciałem. O nie, nigdy więcej. Przesadzili, on przesadził prosząc o coś tak głupiego. Dowiedział się co prawda co to znaczy być jedną nogą w grobie, ale było inaczej niż sobie wyobrażał. Myślał, że Śmierć jest jego przyjaciółką, sprzymierzeńcem... W końcu wysłał do niej tylu. Ale okazała się być zdradziecką istotą która podesłała mu Dziadka, by i po drugiej stronie się nad nim pastwił.
Usiadł potulnie na krześle i zabrał się za jedzenie. Caius spojrzał na niego pytająco - od kiedy to Pan słucha poleceń gościa? Nie powiedział jednak nic tylko wrócił do taksowania wzrokiem pociągającej go lisicy.
Słysząc, że Luci chce pomóc w sprzątaniu Bianka ożywiła się i podniosła dłonie zwinięte w piąstki do ust. Jej oczy błyszczały a buzia śmiała się. Już chciała zaprotestować, gdy tamta przyłożyła jej palce do ust. Bianka więc tylko zaśmiała się na jej kolejne zdanie.
- Lubię futro! - powiedziała roztargniona ale zaraz zarumieniła się i spuściła głowę, bo Caius podszedł do nich i klepnął ją w tyłek.
- Oczywiście, że lubisz. - powiedział śmiejąc się - Owłosiona klata to duma! - mówiąc to poklepał się po torsie. Pokojówka odskoczyła od niego z miną oburzonej cnotki, on wybuchnął śmiechem.
Thorn również się zaśmiał. No tak, Caius nigdy nie odpuszczał. Jak już wpadł w ciąg i zaczynał zachowywać się zbyt śmiało, to ciężko było go powstrzymać. To i tak był teraz grzeczny! Potrafił zaciągnąć zaproszone do rezydencji panie na zaplecze i tam chwalić się tą swoją szeroką klatą. Ileż to razy Thorn przyłapywał go na igraszkach z kobietami zaproszonymi na przyjęcia, które kiedyś licznie organizował.
Niespokojny duch. Albo dzikie zwierzę, jak kto woli. Luci dobrze go porównała - był szczeniakiem wilka, już nie maleństwem ale jeszcze takim półwilkiem, ani to dorosłym ani bobasem.
Alden podszedł do Caiusa i pociągnął go za ucho na co ten zaskowyczał "Aj aj!" i cofnął się kilka kroków od kobiet.
Luci podeszła do kucharza a wtedy mężczyzna uśmiechnął się uwodzicielsko i wziął rękę od ucha które pocierał. Jednak słysząc co powiedziała, mina mu zrzedła a ręcę opadły wzdłuż ciała.
Thorn zaśmiał się głośno, o mało nie wypluł jedzenia. Luci byłaby dobrą Panią tego domu!
Co!?
Arystokrata rozkaszlał się. Alden podszedł szybko i poklepał pana po plecach. Przez chwilę Thorn próbował doprowadzić się do ładu, kaszląc po zaksztuszeniu się. Ostatecznie popił wodą i mu przeszło.
Bianka wykorzystała moment i pobiegła po sprzęt. Wróciła z wiadrem i szmatami, nieśmiało podała jedną Luci. Caius westchnął ale wziął posłusznie i swój przydział.
I cała trójka zabrała się za sprzątanie a Thorn i Alden przyglądali im się.
Kilka razy Upiorny zaśmiał się widząc jak Caius obrywa wodą, pochlapany przez Luci. Bianka chichotała przez cały czas.
Zdecydowanie te mury już dawno nie słyszały takiej dawki śmiechu. Arystokrata jadł powoli i patrzył na Luci i jej zgrabny tyłeczek gdy na klęczkach szorowała podłogę. To była dobra decyzja by nie brudził sobie rączek. Dzięki temu może pooglądać sobie jej wdzięki.
Po skończonej robocie wstał i podszedł do kobiety. Ukłonił się nisko przed nią.
- Dziękuję. - powiedział i cała służba poszła w jego ślady. Bianka uśmiechała się od ucha do ucha, bardzo polubiła Luci. Caius naturalnie też, ale on to lubił chyba każdą kobietę. Alden zwyczajowo uśmiechał się tajemniczo.
Thorn ujął Luci za rękę i wyprowadził ją z pokoju. Gdy znaleźli się sami, mężczyzna rozglądnął się na boki po czym doskoczył do niej, złapał ją w objęcia przyciskając do siebie mocno i wpił w jej usta w gorącym, namiętnym i łapczywym pocałunku. Dłońmi zaczął wodzić po jej plecach, schodząc niżej do pośladków.
I co z tego, że był cały w ryżu. Ona z resztą też nie była przecież najczystrza. Nie liczyło się to teraz.
Thorn chciał zapamiętać jej smak. Zwłaszcza, że kobieta zapewne zaraz będzie chciała wrócić do domu.Yako - 11 Marzec 2017, 00:48 Zaśmiała się na komentarz pokojówki i na reakcję kucharza - oj mój brat by się chyba z Tobą nie zgodził, ale co kto lubi - odpowiedziała rozbawiona. Ucieszyła się, że pokojówka nie sprzeciwiała się. Spojrzała też na Caiusa i gdy dotarło do niego, że sam też musi sprzątać, uśmiechnęła się tryumfalnie. Może nie chciała władzy, ale jakoś została niej ta drobna cząstka, która cieszyła się, gdy ktoś jej słuchał.
Zerknęła na Upiornego, gdy ten zaczął się krztusić, jednak widząc, że Alden szybko zareagował nie przerwała swojej pracy. Uśmiechała się widząc w jak dobrych humorach jest służba Ciernia. Co jakiś czas zerkała na pana domu, posyłając mu spojrzenie, że ma się cieszyć, że zabrała mu rano tyle energii bo klęczałby tu teraz razem z nimi. Aldena nie próbowała nawet zaciągać do sprzątania. No bo czemu? Za karę, że nie bawił się z nimi i nie nabrudził? To raczej nie byłoby sprawiedliwie.
Gdy skończyła pracę, uśmiechnęła się do Bianki i Caiusa, ale to co się stało potem zupełnie ją zaskoczyło. Aeron podszedł do niej i ... się jej pokłonił. W ostatniej chwili powstrzymała się od warknięcia, słysząc jego podziękowania - naprawdę nie dziękujcie, nie ma za co - powiedziała zakłopotana -ja spowodowałam to całe zamieszanie, więc uznałam, że wypada posprzątać i tyle - wyjaśniła cicho, opuszczając lekko uszy.
Dała się pociągnąć Arystokracie, na odchodne pomachała jeszcze służbie z miłym uśmiechem. Gdy czarnowłosy się zatrzymał spojrzała na niego pytająco. Gdy ją pocałował, odpowiedziała tym samym. Zamknęła oczy i opuściła uszy po bokach głowy. Jej ogon poruszał się delikatnie na boki.
Gdy już się od siebie oderwali, przytuliła go mocno - dziękuję - wyszeptała. Pomógł jej dojść do siebie po dość nie fortunnym zakończeniu polowania. Pozwolił jej zakosztować dzieciństwa, które nigdy nie miała. Zabawy znała tylko z obserwacji, nigdy nie zbliżyła się do nikogo na tyle, żeby ich spróbować.
W końcu jednak się od niego odsunęła i uśmiechnęła przepraszająco - chyba nigdy się jeszcze tak dobrze nie bawiłam - przyznała szczerze - dziękuję Ci za gościnę, ale ... - spuściła wzrok -muszę wracać do domu. Czeka mnie mały remont, bo spaliłam ostatnio drzwi i muszę się zająć ostatnio upolowanym jeleniem. Szkoda, żeby takie mięso się zmarnowało - uśmiechnęła się do niego i spojrzała mu w oczy - [color=#aa2bb5]ale nie martw się, obiecuję, że jeszcze tu wrócę, no i zawsze będziesz mile widziany w mojej Lisiej Norce w Malinowym Lesie - dodała, poruszając lekko swoją kitą.
Pocałowała Arystokratę czule i odsunęła się od niego kierują w stronę drzwi - a kimono możesz sobie zostawić na pamiątkę, ja i tak nie mam okazji za bardzo w nich chodzić- wzruszyła ramionami. Nie wspominała, że jest to jedno z najwspanialszych kimon jakie posiadała. Nie czuła takiej potrzeby. Nim jednak wyszła z posiadłości odwróciła się jeszcze -i trzymam Cię za słowo, że zabierzesz mnie kiedyś do tego krawca- powiedziała puszczając mu oczko, po czym opuściła rezydencję, odwracając się jeszcze na schodach i machając do Upiornego, po czym udała się w kierunku swojego domku.
ZTThorn - 11 Marzec 2017, 17:02 Nie lubił pożegnań. Może właśnie dlatego ich unikał, zazwyczaj wymykając się bez słowa.
Patrzył na Luci gdy tłumaczyła się, czemu musi iść. Nie wymagał tego od niej, przecież miała swoje własne życie. Miała Keera do którego pewnie musiała wracać, bo już tęsknił.
Ciekawe jak kobieta wytłumaczy Cieniowi skąd ma na szyi malinkę.
Thorn uśmiechnął się do niej i odprowadził do drzwi.
- Remont? Mogę pomóc, jeśli chcesz. - powiedział, choć nie do końca był przekonany czy by się przydał. Owszem, był silny ale umiejętności wnętrzarskie właśnie na tym się kończyły - na ewentualnym noszeniu mebli.
Do wrót odprowadził ich wzrok Arystokraty na portrecie. Thorn spojrzał na niego ukradkiem. Zawsze lubił ten malunek, pokazywał go z tej najbardziej reprezentatywnej strony. Wyglądał na nim godnie i elegancko, takimi obrazami trzeba było się chwalić.
- Odwiedź mnie jeszcze. - powiedział na odchodnym a gdy kobieta potwierdziła, że kiedy tu wpadnie, skinął głową - Tylko może następnym razem nie wpadaj pod rozpędzony wóz. - zaśmiał się przypominając sobie sytuację w jakiej się poznali.
Zapamiętał miejsce w którym mieszkała. Początkowo pomyślał, że może kiedyś zajrzy czy dobrze jej się tam mieszka... Ale potem zrezygnował z zamiaru. Nie może się tak narzucać, zwłaszcza, że Luci jest z Gawainem. Trójkąt nie wchodzi w grę dlatego Cierń musi się zwyczajnie usunąć.
Słodki pocałunek na do widzenia był najlepszym pożegnaniem. Mężczyzna odwzajemnił go, głaszcząc jej plecy.
Gdy wspomniała o kimonie, podziękował gorąco bo zdawał sobie sprawę z tego jak cenny to dar. Już sama jakość tkaniny i zdobienia mówiły, że to droga rzecz. Z resztą wcześniej Lusian miał to na sobie, oddała mu więc cząstkę siebie.
Uśmiechnął się na odchodnym gdy usłyszał o krawcu.
- Oczywiście! Jak tylko będziesz miała chwilę dla mnie, wpadnij to zabiorę cię i skoczymy po jakiś ładny mundurek. - również puścił jej oczko.
Pomachał gdy wychodziła i uśmiechał się jeszcze długo, gdy już wyszła. Dotknął palcami swoich ust na wspomnienie jej pocałunku.
Szybko jednak się opamiętał. Wyprostował się, strzepnął z ubrania ryż i pewnym krokiem udał się na górę.
- Bianko! Poproszę o przygotowanie kąpieli! - zawołał władczym tonem.
Arystokrata już zawsze pozostanie Arystokratą.
ztThorn - 2 Wrzesień 2017, 19:47 Ostatnie dni były dla Thorna mocno wyczerpujące. Nie sądził, że znajdzie się tak blisko Krawędzi...
Lubił igrać ze Śmiercią. Śmiał jej się prosto w twarz, drwił za każdym razem gdy musiała go wypuścić ze swoich zazdrosnych, zachłannych łapsk.
Tym razem jednak nie był do końca pewien czy uda mu się wytrwać. Spotkanie z Nerissą było... zrządzeniem losu. Przecież jej szukał. Ale nie przypuszczał, że tak to się wszystko skończy. Mętlik w głowie był poniekąd pokłosiem szalonych wydarzeń a poniekąd wynikiem lekkiego wstrząśnienia mózgu.
Służba... Jego Rodzina zajęła sim nim troskliwie. Przez następne kilka dni po przybyciu do domu Bianka czuwała przy nim na zmianę z Caiusem. Alden zajmował się sprawami Rezydencji, zastępował też niedysponowanego Thorna.
Upiorny Arystokrata w takim stanie? Połamane żebra, strzaskana ręka, stłuczony kręgosłup i ten wstrząs mózgu... Lekki, ale i tak doskwierał. Thorn nie mógł się na niczym skupić na dłużej. Niby przyjaciele Nerissy poskładali go do kupy ale musiałby być Marionetką by nie czuć stłuczeń i obrażeń. Jego klatka piersiowa była jednym wielkim siniakiem, podobnie plecy. Ręka była usztywniona, o tyle dobrze.
Ale najgorsze były noce. Kiedy to mężczyzna przewracał się na łóżku i wrzeszczał z bólu, gdy niechcący poruszył uszkodzoną część ciała. Pierwsza noc była więc w połowie bezsenna. Kolejna ponownie. A jeszcze kolejna już w całości, bo postanowił, że nie będzie zasypiał. Po co? By znowu bezwiednie coś sobie naruszyć?
Bianka przynosiła mu zioła, napary i maści. Opiekowała się nim z troską. Caius karmił zupkami, jak dzieciaka... Wszyscy tak bardzo o niego dbali.
Thorn mało przez ostatnie dni mówił. Większość czasu spędzał w łóżku. Nie chciał przeciągać swojej niedyspozycji, w końcu kiedyś trzeba stawić się w Koszarach. A najlepiej dochodzi się do siebie odpoczywając.
Wzrok miewał nieobecny bo cały czas rozmyślał o tym co zaszło. Denerwował się na samego siebie bo był słaby. ZA słaby. Zaniedbał treningi i przez to skończył, jak skończył. Owszem, Nerissa była niebezpieczną istotą ale przecież powinien... dać jej radę, prawda?
Mimo opieki... czuł się samotny. Bianka przychodziła tylko by go natrzeć, podać leki i obetrzeć mu czoło bo gorączkował. Był to dobry znak bo ciało walczyło, chciało się wygoić. Caius wpadał tylko w porach posiłku i niewiele rozmawiali. Wilk wydawał się być spięty i wiecznie zdenerwowany. Jakby... obawiał się czegoś. A Alden? Przychodził zdawać raporty ale szybko opuszczał komnatę, tłumacząc swojemu Panu, że ten ma odpoczywać.
Thorn leżał więc i patrzył w sufit. Godzinami. Zawsze źle znosił rekonwalescencję. Źle znosił uziemienie i było mu wstyd, że nie może się sam sobą zająć.
Włosy miał w nieładzie, bo po co je czesać skoro i tak leżał na poduszkach? Siniaki nie pozwalały mu na gwałtowne ruchy czyli opuszczał treningi, nie ćwiczył. Był bledszy niż zazwyczaj, prawdopodobnie z bólu. Nie bardzo radził sobie z takim stanem rzeczy... Chwileczkę. A czy w Krainie Luster nie działała jakaś Klinika albo Szpital? Będzie musiał się tam wybrać.
Ciemne sińce pod oczami potwierdzały, że nie sypiał.
Kto by pomyślał, że silny Gwardzista skończy jako obraz Nędzy i Rozpaczy?Yako - 5 Wrzesień 2017, 15:56 W końcu wrócił do Krainy Luster. Pierwsze co zrobił to przywołał swoje uszy i ogon. Westchnął z ulgą, gdy znów poczuł wiatr w futrze. Zamknął oczy i westchnął głęboko, nie skażonym spalinami powietrzem. W końcu jednak rozchylił powieki i rozejrzał się, gdzie w ogóle go ta jego zabawka wywiała. Znajdował się w jakimś zaułku. Wyszedł z niego i szybko się przekonał gdzie się znajduje. Odwrócone Osiedle. Trochę daleko od domu, ale mimo ciążącej mu na ramieniu torby, nie przeszkadzało mu to.
Ubrany w ciemne, dziurawe jeansy, sportowe czarne buty, biały T-shirt, pod którym ukryty był medalion w kształcie kompasu i skórzaną kurtkę, ruszył przed siebie. Na jego plecach widniała Naginata, a na ramieniu duża sportowa torba podróżna, w której pomieścił jakimś cudem koc, książki i ubrania dla Lani, swoje ciuchy, kubek, butelkę wina i jeszcze kilka innych rzeczy.
Ruszył przed siebie, leniwie poruszając swoją kitą.
Miał ochotę na jakieś orzeszki, więc podszedł do jednej ze staruszek, które rozstawiły swoje stragany na ulicy. Co jakiś czas można było taką spotkać. Przyglądał się co ma do wyboru, gdy usłyszał rozmowę dwóch mijających go Gwardzistów.
- Ej a słyszałeś, że ten nasz Dowódca dostał w dupę? - zapytał jeden.
- Taaa...ten...Ajron czy jak on tam się nazywa - zaśmiał się drugi.
- Czy Ejron...sam nie wiem...ale bez niego teraz taki luz - ciągnął pierwszy, śmiejąc się do rozpuku i nie przejmując tym, że ktoś ich usłyszy - nie muszę się niczym przejmować. Pierwszego dnia jak zacząłem służbę to dostałem od niego burę, bo wielki pan rogacz ma władze - mówił sarkastycznym głosem. Przystanęli akurat niedaleko straganu, przy którym stał demon, więc Yako mógł wszystko dokładnie usłyszeć.
- Ta słyszałem...zamiast tego zajął się jakąś syrenką. Ale teraz leży jak długi w łóżku i są luzy. Można robić co się chce, a i tak nie oberwie się jak od tego durnia.
- Masz rację, chodź napijemy się, nikt nam nie podskoczy, a ten cienias nie będzie się rządził, kto wie może nigdy nie wróci - powiedział rozmarzonym głosem.
- Oby, słyszałem, ze dość mocno oberwał... - ciągnął drugi, ale Lusian już ich nie słuchał. Kupił mieszankę prażonych orzechów w karmelu i ruszył przed siebie, w kierunku rezydencji rodu Vaele. Jednak nie mógł pozwolić tym szczylom tak się panoszyć zamiast pracować. Cierń by się nieźle wkurzył, bo zdaje się, że to jego podwładni. Demon przechodząc więc obok nich i chrupiąc sobie orzeszki, postanowił zrobić im małego psikusa. Ni z tego ni z owego mundury obu panów zaczęły płonąć błękitnym płomieniem. Początkowo tego nie zauważyli. Nagle jednak jakaś panienka obok wrzasnęła, że się palą. Młodzi zaczęli biegać jak szaleni, nie zauważając nawet, że ogień trawi tylko ich mundury oraz bieliznę. Lusian przystanął razem z resztą tłumu i po chwili razem z nimi wybuchł śmiechem, widząc jak biegają już w samych furażerkach. Nikt nie wiedział kto to zrobił, nikt nie podejrzewał czarnego lisa, wcinającego w najlepsze orzeszki.
W końcu jednak uznał, że musi iść. Ruszył więc w kierunku domu pewnego znajomego Arystokraty, by opowiedzieć mu jakich miłych ma podopiecznych. W oddali usłyszał jeszcze jak jakiś starszy Gwardzista się na nich wydziera, wymieniając ich z nazwiska. No to już wiedział, kto dostanie bęcki jak tylko Cierń dojdzie do siebie.
Szedł spokojnie, nie przejmując się niczym. Lekko nadal utykał, bo noga nie całkiem się zagoiła. Na nadgarstku nadal widniał również czarny, sportowy ściągacz. Niestety w trakcie sprzątania willi się zapomniał i znów przeciążył rękę, przez co dłużej się goiła niż powinna. Ale jakoś nad tym nie ubolewał zbyt mocno. Na szczęście udało mu się przed podróżą wybrać do jakiegoś klubu w Świecie Ludzi i się pożywić. Nie musiał zaciągać nikogo do łóżka, ale panienki i tak do niego lgnęły, więc spokojnie miał kontakt z ich skórą. Nie musiał się o nic martwić.
W końcu dotarł do Rezydencji. Schował torebkę z orzeszkami do torby i poprawił ją na ramieniu, po czym zapukał do wielkich drzwi, mając nadzieję, że zastanie kogoś nawet jeśli samego gospodarza nie będzie to że skierują go we właściwym kierunku. Zbliżała się też pora obiadu, więc miał również cichą nadzieję, że nie przeszkodzi Służbie w posiłku, a może nawet załapie się na jakieś smakołyki, które przyrządził Caius, a może nawet do czegoś spasuje wino, które wziął ze sobą? Kto to wie.Thorn - 6 Wrzesień 2017, 16:04 Dzisiejszy dzień nie należał do lekkich. Thorn właściwie nic nie miał do roboty i miał przeleżeć go w łóżku, ale czuł się wyjątkowo źle. Medykamenty przyniesione z Miasta niewiele pomagały, opierały się głównie na ziołach. Bianka robiła co mogła, ucierała maści, parzyła wywary, ale pomagały tylko doraźnie. Przynosiły ulgę na godzinę, może dwie.
Starał się utrzymywać pozę twardziela, ale przez ból w ręku i kręgosłupie oraz zawroty głowy jakie miewał, czasem zdarzało mu się jęczeć w gorączce. Bo miewał gorączki.
I taki był dzisiejszy dzień. Thorn leżał w łóżku, otulony kilkoma warstwami narzut i kocy i na przemian trząsł się i pocił. Było mu cholernie zimno, miał dreszcze... ale tłumaczył to tym, że przecież ciało musi się zregenerować. Walczy z obrażeniami, dlatego to takie bolesne i irytujące.
Rano miał siłę by samemu się wykąpać. Do łazienki zaniósł go Caius, milczący, nachmurzony Caius. Nie powiedział nic, nie protestował ale też nie był skory do miłej pogawędki. Thorn wiedział, że niebieskowłosy zwyczajnie się martwi.
Arystokrata poradził sobie z myciem, chociaż musiał bardzo uważać na rękę. Przy schylaniu miał problem, bo czuł jakby kręgosłup miałby mu pęknąć na dwie części, ale wytrzymał rwący ból.
Musiał się umyć. Nie znosił brudu. Jako elegancki mężczyzna musiał dbać o takie rzeczy jak czystość i zapach ciała. Dlatego po kąpieli obficie spryskał pierś mocnymi, męskimi perfumami. Niestety nie zdążył się ogolić, bo ból nasilił się i nie pozostało mu nic, jak wrócić do łóżka.
Przywołał Aldena i Caiusa i to oni ubrali mu bieliznę i położyli do łóżka.
Do pory obiadowej leżał więc i przysypiał. Oczy miał mocno zaczerwienione, pod nimi widniały fioletowe sińce... Ale dzisiaj, mimo bólu i dreszczy udało mu się pospać kilka godzin. Bianka co jakiś czas wchodziła do pokoju i sprawdzała stan Pana. I albo kładła mu na czole zimny ręcznik, albo dokładała kolejny koc.
Było ciężko, ale nie narzekał. To nie w jego stylu, użalać się nad sobą. Chciał, nie chciał, musiał poleżeć by całkowicie wyzdrowieć.
Caius krzątał się na dole, w jadalni. Alden machinalnie rozłożył całą zastawę, zapominając, że Aeron nie jada przecież na dole. Na czas powrotu do zdrowia, nosili mu jedzenie do pokoju.
Zmarszczone brwi świadczyły, że Wilk wcale nie był w nastroju do figli. Nawet Bianka przechodząca co chwilę obok niego nie zaczepiała go dzisiaj. Raz na jakiś czas przejechała dłonią po ramieniu lub plecach, posyłając pokrzepiający uśmiech. Ale wiedziała, czemu Kucharz był w takim nastroju.
Gdy Caius usłyszał, że ktoś przybył z wizytą, odłożył naczynia ale nie ruszył do drzwi od razu. Nasłuchiwał i chwytał zapach, podnosząc nos w górę. Mieszał się z obiadem, który gotował się w kuchni, ale dało się wychwycić subtelny zapach. Znajomy zapach.
Alden był nieobecny bo udał się do Miasta po alkohol. Był potrzebny do niektórych wywarów Bianki.
Caius bez słowa podszedł więc do frontu Rezydencji i stanął przy wrotach. Odetchnął i otworzył je, pewnym szarpnięciem.
Światło odrobinę go oślepiło, bo w Domu panował półmrok, dlatego zmrużył swoje żółte, zwierzęce ślepia. Włosy miał nieco rozczochrane, bo cały dzień pracował, ale ciemnogranatowy uniform Kucharza był nieskazitelnie czysty.
Przed nim stał... Caius poznał zapach. Podobnie pachniała Luci. Przyjaciółka Pana.
- Witam. - powiedział formalnie, grzecznie ale... bez swojej zwyczajowej wesołości w głosie - Brat Panny Luci... Pan Lusian, zgadza się? - zapytał od razu. Nie był pewien czy Thorn spodziewał się gości, ale Luci była zawsze mile widziana, dlatego Wilk nie widział żadnych przeciwskazań, by nie wpuścić jej brata.
Odsunął się na bok i przepuścił mężczyznę w drzwiach. Tak, zdecydowanie pachniał jak Luci. Musiał być z nią spokrewniony.
- Pan Aeron opowiadał nam o Panu. - powiedział grzecznie - Zapraszam. Na pewno ucieszy się na Pana widok. Co u siostry? - gdy zadał pytanie uśmiechnął się a w jego oczach błysnęła iskierka wesołości ale chwilę po tym, Caius zrezygnował z drążenia tematu bo nie chciał zatrzymywać gościa - Aeron jest na górze, w swoim pokoju. Jest... niedysponowany, dlatego prosiłbym by go Pan nie męczył. - Wilk wskazał schody - Proszę czuć się jak u siebie.
Poszedł do jadalni. Tak po prostu, bez pożegnania. Skoro pojawił się gość, będzie trzeba przygotować coś do jedzenia. Jak dobrze, że dziś rano złowił kilka zajęcy, będzie czym się popisać!
Przez korytarz przechodziła akurat Bianka. Zatrzymała się na chwilę by się przywitać, uśmiechnęła się miło do Lusiana, ale nie zainicjowała rozmowy, bo niosła koce do pralni. Niedawno wyszła od Thorna, gorączka spadła ale trzeba było wymienić mokre nakrycia.
Służba zdawała się nie zwracać uwagi na Lusiana ale tak na prawdę obserwowali jego każdy ruch. Caius poznał zapach a był on nie do podrobienia, i tylko dlatego wpuścił Lisołaka.
Thorn leżał w łóżku i patrzył w sufit. W pokoju grała cicho uspokajająca muzyka, to Alden zadbał, by cisza nie męczyła Pana.
Powieki Arystokraty ciążyły, było mu cholernie zimno, ale chwilowo przestał się trząść. W pomieszczeniu było ciepło bo Caius rano zapalił w kominkach...
Zamknął oczy i usnął, czujnym snem. Nie śniło mu się zupełnie nic, był za bardzo zmęczony swoim stanem. Leżał na plecach, długie rzęsy opadły na policzki a usta otworzyły się nieznacznie, by wypuszczać płytki, szybki oddech.
Zapadł w sen który jednak nie dawał upragnionego ukojenia.Yako - 6 Wrzesień 2017, 19:24 Czekał dość długo, ale nie zraził się. Nie dobijał się do drzwi, tylko cierpliwie czekał. I to popłaciło, bo po dłuższej chwili usłyszał jak ktoś podchodzi do drzwi. Powęszył w powietrzu. Caius? Czemu nie Alden? Pewnie Kamerdyner wybył z domu. Przecież to właśnie Czerwonowłosy przyniósł do norki paczkę dla Gawa. Nikt nie powiedział, że musi siedzieć cały czas w rezydencji.
Uśmiechnął się miło do mężczyzny - zgadza się. A Ty jesteś Caius, zgadza się? - powiedział i uśmiechnął się. Podziękował grzecznie, gdy Wilk go wpuścił do środka. Spojrzał na niego zaskoczony -serio o mnie opowiadał?- zapytał i poruszył czarną kitą. Pokręcił głową lekko rozbawiony -pewnie bardziej by się ucieszył, gdyby przyszła Luci ale wyjechała na kilka dni do pracy do Świata Ludzi. Gdyby się dowiedziała, że coś się stało Cierniowi, a ja o tym wiedziałem i nie przyszedłem go ponękać to by mi jaja urwała - skrzywił się mówiąc to i przeszedł go mocny, widoczny dreszcz. Oczywiście udawał, ale nie miał problemów z oszukaniem innych. Słysząc pytanie o "siostrę", westchnął smutno -odkąd ją nakarmiłeś tym sushi to ciągle jak chcę coś ugotować to mówi o Tobie i marudzi, że ja tak nie umiem - położył smutno uszy po sobie -ale jeszcze nie zdecydowałem, czy mam Cię za to znienawidzić, bo mam dość jej ględzenia, czy może przyjść na jakieś korepetycje- wyszczerzył się, ukazując swoje białe, lisie ząbki. tu akurat mówił prawie serio. Zastanawiał się nad jakimiś korepetycjami u Kucharza.
Niepokoiło go jednak zachowanie Caiusa. Brakowało mu tego flirciarza, wesołkowatego głupka, który pokazywał swoje perełki co rusz i chwalił się swoim talentem kucharskim. Musiało być naprawdę źle, skoro był taki przygaszony. Przytaknął mu głową, gdy poprosił by go nie męczyć, po czym ruszył do kuchni. Lusian pokręcił głową.
- Caius zaczekaj- ruszył za nim i położył mu rękę na ramieniu - po pierwsze przestań z tym panem bo Ci przywalę. Jestem po prostu Lusian - powiedział z lekko złośliwym uśmieszkiem -po drugie nie martw się o Aerona, to twardy chłopak, na pewno się z tego wyliże. W szczególności gdy ma takich opiekunów- poklepał go po ramieniu, nie pozwalając mu się oddalić do kuchni - a po trzecie - uśmiechnął się tajemniczo i wyciągnął z torby butelkę wina Chateau Petrus i podał Wilkowi -myślisz, że mały akcencik ze Świata Ludzi spasuje do dzisiejszego obiadu? Myślę, że starczy dla każdego, więc mam nadzieję, że też się skusicie żeby spróbować- puścił mu oczko i odsunął się.
Przywitał się grzecznie z Bianką. Żadnego podrywania, wiedział, że ona jest poślubiona naturze. Nie spodobało mu się jednak to, że koce, które niosła, tak bardzo pachniały Upiornym. Musiał się naprawdę pocić. Westchnął ciężko i pod jedną ze ścian, tak żeby nikomu nie przeszkadzały, ani nie rzucały się w oczy, zostawił swoje rzeczy. Razem z bronią i uprzężą. Domyślał się, że mu nie ufają i wolał im nie dostarczać problemów. Nie brał broni ze sobą do pokoju Ciernia.
Bez problemu trafił do sypialni. W końcu już tam był, a poza tym zapach gospodarza był w tym pokoju najmocniejszy. Teraz o wiele bardziej niż ostatnio co demonowi naprawdę się nie podobało. Westchnął i wszedł do środka bez pukania. Bo też i po co?
Zastał go drzemiącego. Zamknął za sobą drzwi i usiadł przy łóżku na jednym z krzeseł. Ustawił je jednak oparciem do gospodarza i sam usiadł przodem do oparcia, opierając brodę na rękach i przyglądając się mężczyźnie. Naprawdę nie wyglądał najlepiej i był wyczerpany. Świadczyły o tym nie tylko siniaki pod oczami, ale również niski poziom jego energii. Czekał aż ten się rozbudzi na tyle, żeby mógł go usłyszeć. W końcu się odezwał.
- Wyglądasz jak gówno - zaczął, przekrzywiając lekko głowę i nie odrywając od niego swoich błękitnych oczu - gówno w którym utopili barana i położyli do łóżka - zakończył. Z jego oczu nie można jednak było wyczytać czy żartował czy mówił serio. Kita leniwie biła na boki, a uszy miał lekko położone. Był zrelaksowany jednak co chwila masował ukryty w ściągaczu nadgarstek.Thorn - 6 Wrzesień 2017, 23:24 Caius przysłuchiwał się temu co ma do powiedzenia Lisołak. Kiwał grzecznie głową ale wyglądał jakby był jakiś nieobecny. Nie uśmiechał się. Zachował powagę, śmiertelną powagę co mu wręcz nie pasowało.
- Lusian. Dobrze. - powiedział na prośbę zwracania się do gościa po imieniu. W myślach układał już przepis na dzisiejsze danie. Będzie musiał zrobić coś specjalnego by zaimponować Lusianowi. Skoro Luci tak smakowało sushi, że do teraz chwali umiejętności Kucharza, to jej bratu też trzeba zaserwować coś pysznego.
- Wino ze Świata Ludzi? - Wilk przekrzywił głowę, nagle zaciekawiony. W jego oczach błysnął wesoły płomień. Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, samymi kącikami ust. - Jestem ciekaw jak smakuje. Dziękuję. Zabiorę je do Kuchni by je schłodzić. Oczywiście serdecznie zapraszam na obiad. Będziemy zaszczyceni a Thorn z pewnością się ucieszy. - wydawało się, że twarz Caiusa na chwilę pojaśniała - Zawołam gdy posiłek będzie gotowy.
Wziął butelkę i skierował się do Kuchni by przygotować obiad. Zrobi potrawkę z zająca. Aeron musiał jadać łatwe do przełknięcia dana więc z tym powinien sobie poradzić. Niby nic mu nie było w gardło czy żołądek, ale lepiej dmuchać na zimne.
Muzyka pieściła uszy Arystokraty. Thorn bardzo lubił dźwięki fortepianu, mógłby słuchać muzyki klasycznej przez cały czas. W Domu bardzo często brzdąkała muzyka. Dochodziła gdzieś spod sufitu. To Alden dbał o oprawę muzyczną, on dobierał utwory.
Thorn spał i chociaż był to płytki, urywany sen, przyniósł ze sobą ulgę. Mężczyzna rozluźnił się i pozwolił, by ciało spokojnie się regenerowało. Gdy rozluźnił mięśnie, poczuł się nagle ciężki. Swoje ważył, ale w większości wagę budowały mięśnie.
Głowa spoczywała na poduszce, na niewielkim podwyższeniu, tak by Upiorny widział drzwi pokoju. Głowę też miał ciężką, dopiero teraz czuł wagę swojego imponującego poroża. Gdy na co dzień spaceruje się z nimi, nie odczuwa się tego ile ważą. Przyzwyczajony do ciężaru kark, szeroki kark, utrzymywał balast bez zastrzeżeń. Czy gdyby nagle zdjąć Arystokracie rogi, potrafiłby się bez nich poruszać? Musiałby chyba od nowa uczyć się balansowania na dwóch nogach.
Mężczyzna drzemał, ułożony wygodnie w swoim łóżku. Był spokojny, oddychał płytko ale miarowo. Gorączka minęła, dokuczały mu dreszcze ale leżał pod ciepłymi kocami. Chwilowo nie pocił się, świeże nakrycia pachniały ziołami i skoszoną trawą.
Ręce miał ułożone na kocu, na wierzchu. Jedna była otoczona dziwnym stelażem, przypominającym szynę. Śruby i metalowe płytki przytrzymywały dobre ułożenie, wszystko było zabezpieczone tak, że rogaty nie mógł nic sobie niechcący uszkodzić. Druga ręka, choć zdrowa, miała na skórze kilka siniaków. Zmieniły już barwę na żółtawą, ale i tak wyglądały nieładnie.
Rant koca sięgał mu do piersi, zakrywając ją do połowy. Na środku widoczna była niewielka kępka delikatnych, ciemnych włosów. Mężczyzna nie był jakoś specjalnie bogato owłosiony, ale pamiętał, że gdy zauważył na swym torsie pierwsze pojedyncze włoski, cieszył się jak głupi, że będzie miał owłosioną klatę, jak prawdziwy facet.
Twarz miał spokojną, gdy spał wyglądał jakby był o kilkadziesiąt lat młodszy. Usta miał lekko otwarte. Wokół nich pojawiła się już mgiełka ciemnego zarostu, dzisiaj nie był w stanie się ogolić. Nie prosił o to Aldena ani Caiusa, bo to upokarzające. Nie miał przecież urwanych rąk.
Nie usłyszał gdy ktoś wszedł do pokoju. Akurat złapał go mocniejszy sen. Nie usłyszał też przesuwania krzesła, nie wyczuł subtelnego zapachu jaśminu który wpadł do pokoju gdy ktoś postanowił go w nim odwiedzić.
Gdy usłyszał nagle głos, był on jak strzał z bicza. Upiornu otworzył szeroko oczy a mięśnie jego twarzy spięły się, lecz jej wyraz pozostał kamienny. I może dlatego wyglądał jeszcze straszniej, niż gdy się złościł.
Skierował oczy w kierunku z którego dobiegł głos. Nie mógł się ruszyć, bo poczuł jak wraz ze spięciem mięśni jego ciało ogarnia ból. Był więc bezbronny.
Ale nie do końca. Jego szeroko otwarte oczy miały wszystkie barwy tęczy... ale na czarnym tle twardówek.
Spojrzał na przybysza, gotów użyć na nim najgorszych tortur, jeśli to będzie konieczne. Poznał jednak siedzącego na krześle mężczyznę. Mrugnięcie, naturalne mrugnięcie sprawiło, że Moc ustąpiła a oczy na powrót stały się normalne. Wprawne oko mogło jednak zauważyć cofającą się w kąciki oczu szarą mgiełkę.
- Lusian? - zapytał zdziwiony, nieco chrapliwym głosem bo dawno się nie odzywał - Co ty tu...? - przez chwilę wydawało mu się, że ma zwidy, ale zamrugał jeszcze kilka razy i obraz mu się wyostrzył.
Nie było mowy o pomyłce. Obok łóżka siedział Lisołak.
Thorn nagle zaczerwienił się, zawstydzony. Zrobił speszoną minę i uciekł wzrokiem w bok.
- Wiem jak wyglądam. - powiedział dziwnie nieśmiało - Nie patrz na mnie... Nie powinieneś oglądać mnie w takim stanie... - zaczął gadać co mu ślina na język przyniosła, po chwili jednak odpuścił i zamknął oczy, wzdychając ciężko - Myślałem, że jestem twardszy.
Gdy otworzył oczy, widać w nich było nieme przeprosiny. Nie lubił takich sytuacji, zawsze miał się za silnego a teraz... leży przez Lusianem niczym półżywy, nieruchawy korpus i nawet nie potrafi należycie przywitać się z przyjacielem.
Zagryzł zęby i podniósł się do siadu. Kręgosłup rwał jak cholera, ale Arystokrata chciał poprawić się na łóżku, by przynajmniej normalnie z gościem porozmawiać. Koc opadł nieco w dół, odsłaniając krwiaki na bokach i plecach Upiornego. Jedną dłonią próbował się zakryć, ale jego manewrowanie wywołało tylko niepotrzebny ból. Syknął i zaprzestał maskowania. Lusian pewnie i tak zauważy w jakim Gwardzista jest stanie.
- Skąd... Wpadłeś ot tak? Czy może ktoś cię powiadomił? - zapytał. Nie przypominał sobie by prosił o to Służbę, ale może Bianka pobiegła z wiadomością do Luci.
Niezależnie od tego co powiedział Lisołak, mężczyzna wyciągnął rękę w jego stronę. Chciał by tamten ją chwycił. Gdy to nastąpiło, posłał Lusianowi blady uśmiech.
- Dziękuję, że jesteś. Miło po tak długim czasie zobaczyć cię i porozmawiać. - powiedział cicho i nagle wstrząsnął nim dreszcz. Znowu zrobiło mu się straszliwie zimno.Yako - 7 Wrzesień 2017, 10:04 Uśmiechnął się i przytakną z aprobatą. Nie chciałby by rodzina Ciernia mówiła do niego per Pan. Może i Yako uważał się za kogoś lepszego, ale przyzwyczaił się, że przynajmniej pozornie jest na równi z innymi. Nie przeszkadzało mu to o ile nich się nad nim nie wywyższał.
-Zgadza się. Jedno z najlepszych- przytaknął Kucharzowi. Westchnął w duchu, widząc, że choć trochę poprawił mu humor. Taki poważny wyglądał strasznie. Zupełnie to do niego nie pasowało. Martwił się i to bardzo. Demon musiał jak najszybciej dowiedzieć się co ten rogacz wybaranił, że atmosfera w jego domu jest tak gęsta, że mógłby ją spokojnie rozdzierać pazurami.
- Chętnie skorzystam z zaproszenia, może to pomoże mi podjąć decyzję, co do Ciebie- puścił mu oczko. Nie podejmował żadnej, ale skoro już wymyślił takie kłamstwo to powinien jednak je ciągnąć dalej.
Trochę się naczekał, ale w końcu Upiorny się obudził. Demon zaśmiał się, widząc reakcję Arystokraty - spokojnie to tylko ja - powiedział rozbawiony.
- Zgadza się - powiedział już spokojniej i poruszył swoimi radarami. Nie podnosił się jednak. Nadal opierał brodę na oparciu krzesła - wpadłem z wizytą, żeby Cię trochę pomęczyć.- uśmiechnął się wrednie. Ale cóż taki już był. W końcu to lis.
Przewrócił oczami, gdy Cierń zaczął ględzić, że ma na niego nie patrzeć. Przesunął krzesło do samego łóżka i zaczął się w niego całkiem wgapiać. Otwierając przy tym szeroko oczy - tak lepiej? - zapytał i nie przestawał się mu przyglądać. W końcu jednak się zaśmiał. Śmiech jednak szybko zniknął, gdy Cierń uznał, że nie jest twardy. Lusian nachylił się wtedy do niego i pstryknął go w nos -po pierwsze dwa lata temu wyglądałem o wiele gorzej, więc weź przestań się chować, a po drugie - poprawił się na krześle - przywaliła Ci mała dziewczynka, że tak teraz robisz z siebie mięczaka? - prychnął lekko zirytowany.
Przyglądał się mężczyźnie, gdy ten próbował się poprawić. Pokręcił głową, ale nic nie powiedział. Wstał na chwilę i podszedł do przyjaciela. Poprawił za nim poduszki, tak by siedział trochę wyżej. Widział siniaki, ale nie skomentował ich. Widział jak rogacz się tego wstydzi. Gdy już się upewnił, że Thorn wygodnie się usadowił i nic go nie boli, wrócił na swoje krzesło.
- Usłyszałem od dwóch Twoich podwładnych- powiedział spokojnym tonem. -akurat wracałem ze Świata Ludzi do domu i wylądowałem na Odwróconym to słysząc co gadają uznałem, że wpadne - wzruszył ramionami - hmmm - zamyślił się na moment - co się dzieje z Gwardzistą, który zgubi swój mundur na służbie?- zapytał dziwnym tonem i uśmiechnął się tajemniczo, przypominając sobie co zrobił z tymi szczylami.
Uścisnął dłoń przyjaciela -Ciebie też dobrze widzieć - powiedział szczerze. Zmarszczył jednak brwi, gdy zobaczył jak Ciernia przechodzi dreszcz. Westchnął ciężko i wstał. Mimo iż w pokoju było ciepło, temperatura wyraźnie jeszcze się podwyższyła. Jakby tego było mało, Lis zdjął swoją koszulkę, a na szyi zalśnił medalion. Zdjął też buty po czym podszedł do drugiej strony łóżka i podniósł koc. Bez słowa wepchnął się pod koc arystokraty i delikatnie go objął. Wiedział, że koszulka zatrzymuje jego ciepło, dlatego wszedł po okrycie bez niej. Usadowił się tak, by Arystokracie było wygodnie. Był ostrożny ale jednocześnie stanowczy. Nie obchodził się z nim jak z jajkiem. W końcu do cholery był facetem! Nie musiał go ugłaskiwać. Dodatkowo rogacz mógł poczuć jak otula go dziewięć miękkich i ciepłych ogonów.
- A teraz mi opowiesz, kto Ci to zrobił- kontynuował rozmowę jakby nigdy nic. Poprawił też na nich koc, aby ich dokładnie okrywał.
Nie przyjmował żadnych sprzeciwów. Miał zamiar choć trochę pomóc rogaczowi i miał gdzieś jego zdanie.Thorn - 8 Wrzesień 2017, 14:38 Gdyby ktoś zapytał Upiornego jak ma na imię ostatnia osoba, która mogłaby się tutaj znaleźć, odpowiedziałby: Lusian. Już prędzej spodziewałby się Gawaina, w końcu wysłał mu zaproszenie, prawda? Swoją drogą, ciekawe jak zareagował rudowłosy na taki podarek.
Thorn patrzył na przyjaciela tęczowymi oczami. Było mu zimno, ale nie odezwał się ani słowem. To nie pierwszy raz gdy dostawał dreszczy, towarzyszyły mu już od kilku dni na przemian z gorączką.
Arystokrata poprawił się na siedzisku i teraz lepiej widział gościa, posłał mu nawet uśmiech. Cieszył się, że Lusian go odwiedził, dawno się nie widzieli. Wiedział, że on i Luci byli jednością, dlatego też jego wizyta była mu miłą.
Lisołak był złośliwy, jak to on. Gwardzista zaśmiał się krótko. Mimo, że w tym ciele drzemały dwie, albo nawet i trzy postaci, Lusian był trochę inny niż Luci. Co prawda rogaty nie znał dobrze kobiety, mieli za sobą jedynie pojedynczą zabawę, ale widać było różnicę charakterów. Ona chyba nie była zdolna do takich złośliwości… chociaż? Kto to może wiedzieć. Czy był w obu światach ktoś, kto dobrze znał Yako? Arystokrata śmiał w to wątpić.
Kiedy tamten wgapił się w niego ostentacyjnie, mężczyzna zaśmiał się. Czegóż mógł się spodziewać po Lisie? Na pewno nie tego, że czarnowłosy grzecznie posłucha. Jego oczy miały drapieżny błysk w sobie.
- Dobra, przestań, bo pomyślę sobie, że jeszcze ci się podobam albo co… - powiedział już lżejszym tonem. Uśmiechnął się do niego zawadiacko… ale gdzieś wewnątrz niego zapaliła się „Kontrolka Wątpliwości”. Lusian był przystojnym mężczyzną. No i pachniał jak Luci. Byli jednocześnie tacy sami i inni a to… pociągało.
Nazwanie go mięczakiem trochę zabolało i rogaty na chwilę spoważniał. Spojrzał na gościa zimnym spojrzeniem, lustrując go od stóp do głów. Nie lubił kiedy ktoś go przezywał, a już na pewno nie lubił tego określenia. Z mięczakiem nie miał nic wspólnego, chciał zwyczajnie oszczędzić Lusianowi widoku poturbowanego Upiornego. No i nie lubił wystawiać się, będąc bezbronnym jak małe, zaszczute zwierzę. A w obecnym stanie długo by nie powalczył.
Dobrze jednak, że Lusian nie miał złych zamiarów. Przyjaźnili się i Thorn mógł mu ufać. W końcu Yako był jedyną żyjącą istotą, oprócz Służby, która znała prawdę.
Lisołak wyjaśnił skąd wiedział o stanie Thorna. Arystokrata skrzywił się usłyszawszy o swoich podwładnych, ale zaśmiał się wesoło gdy czarnowłosy zapytał o zaginiony mundur.
- Cóż, będą musieli wziąć kolejny z przydziału. - wzruszył ramionami - Ale w Koszarach z pewnością znajdzie się ktoś, kto zainteresuje się, co zrobili z poprzednim mundurem. A wtedy dostaną karny przydział SWW. - zachichotał - "Szmata-Wiadro-Woda". - wyjaśnił - A jak wrócę, to osobiście zajmę się pilnowaniem, by ich kara była... wystarczająca. Muszą zrozumieć, że nieładnie plotkować.
Podejrzewał, że Lusian dał im nauczkę ale nie zaszkodzi ukarać Młodziaków dodatkowo. Może jeszcze tego nie rozumieli, ale w takiej niewinnej plotce przesłali Miastu wiadomość, że Dowódca jest niedysponowany. A jak wiadomo, łatwiej zaatakować kogoś, kto nie może się ruszyć. A jeszcze łatwiej zasiać ferment w jednostce, która chwilowo została bez dowodzącego. Kretyni. Miasto miało uszy i jeśli Lusian usłyszał on nich to wszystko, to kto wie kto jeszcze?
Zaczął dygotać, bo zrobiło mu się nagle zimno. Nie z nerwów, gadanie Podwładnych nie było aż tak problematyczne. Nie z takimi rzeczami radził sobie już Thorn.
Było mu zwyczajnie zimno. Przyzwyczaił się przez te kilka dni do uderzeń zimna i gorąca. Już miał zawołać Biankę by przyniosła więcej nakryć, gdy nagle Lusian wstał z ciężkim westchnieniem i zdjął koszulkę.
Na twarzy zaskoczonego Upiornego pojawił się rumieniec. Ostatni raz kiedy widział jego ciało był... jak obudził się z nim w jednym łóżku. Nigdy nie zapomni tego zajścia.
Jego uwagę przykuł wisiorek Lisa. Pięknie wykonany medalion, z cudowną ornamentyką. Gdy tamten zdejmował buty, naszyjnik chwiał się na łańcuszku i migotał.
To co w następnej chwili zrobił mężczyzna tak speszyło Arystokratę, że aż próbował odsunąć się od Lusiana jak najdalej, w kąt łóżka. Lisołak władował mu się pod koc!
- Cz-czekaj... Ja... - próbował protestować, ale kiedy poczuł jak gorące ciało przyjaciela przywiera do jego piersi, rozpłynął się z rozkoszy. Lusian był tak przyjemnie ciepły, że Thorn chwilowo stracił ochotę na gadanie. Zamknął oczy i uśmiechnął się błogo gdy ogony nakryły go, oddając swoje ciepło.
Zdrową ręką objął Lusiana i przycisnął do siebie mocniej. Nagle ból pleców czy ręki stał się nieistotny. Liczyło się ciepło i bliskość. Czarne włosy miał krótsze niż ostatnio. Pachniały jaśminem ale zapach był intensywniejszy od zapachu Luci. Miał w sobie coś nęcącego, coś co przyciągało jak magnes.
Słowa Lisołaka dotarły do Gwardzisty jak przez mgłę. Ale nie bardzo miał jak odpowiedzieć. Chciał utrzymać kontakt z Nerissą w tajemnicy, nie wypadało się też chwalić, że sprała go kobieta.
- W trakcie ostatniego zadania, popełniłem błąd. - zaczął, nie bardzo mijając się z prawdą - Miałem do czynienia z Bestią, wyjątkowo dziką i nieprzewidywalną. Po chwili przebywania z nią założyłem, że mogę pozwolić sobie na śmiałość, pewniejsze ruchy. No i szybko przekonałem się, że jednak nie powinienem przeginać i na siłę zmuszać do przyjaźni. - dodał spokojnym głosem. Można było spokojnie przyznać, że nie kłamie. Nie użył imion ale wszystko co powiedział zgadzało się, w istocie Nerissa była Bestią. A on oberwał właśnie za to, że za bardzo się do niej zbliżył.
Zamknął oczy chcąc delektować się ciepłem i zapachem Lisołaka. Ręką zaczął gładzić jego plecy, ruchy były spokojne, ale zdecydowane. Na policzkach rogatego wykwitł rumieniec.
Poczuł to. Znajome, ale w obecnej chwili bardzo zawstydzające uczucie. Odwrócił twarz, by Lusian przypadkiem nie zauważył wyrazu jego twarzy, by nie zobaczył nieśmiałego płomienia, budzącego się w tęczowych oczach.Yako - 8 Wrzesień 2017, 22:03 Uśmiechnął się z ulgą, widząc że Upiorny się trochę rozluźnił. Nie ma nic przyjemnego w gadaniu z kimś kto tylko się chowa i unika rozmowy, bo jest chory. No wielkie rzeczy. Przecież nie umierał, więc nie było się o co martwić. Przynajmniej nie na dłuższą metę. W końcu dojdzie do siebie i wszystko będzie cacy.
Zamrugał zaskoczony i spojrzał na niego mocno zdziwiony - a co? Ja Ci się nie podobam? - zapytał robiąc smutna minkę i opuszczając smutno uszka. W jego oczach było jednak widać wesołą iskierkę. Mógł udawać lepiej, ale nie chciał, żeby rogacz źle to zrozumiał. Nie wiedział przecież czy zorientuje się, że to żart czy nie.
Sam się uśmiechnął, widząc, że jego przyjaciel czuje się trochę lepiej. Zaśmiał się, słysząc jaką karę wymierzają takim szczylom - a jak myślisz? Czy ktoś im uwierzy, że ubrania się na nich spaliły?- zapytał z tajemniczą nutą -ostatnio jak ich widziałem, to latali po mieście w samych furażerkach i starali ukryć swoje klejnoty rodowe przed jakimś starszym Gwardzistą - zaśmiał się na wspomnienie. Naprawdę było to przekomiczne. Upokorzenie też pewnie było wielkie. W szczególności, iż było widać, że stracili wtedy całą pewność siebie.
- Weź się zamknij - mruknął, otulając Ciernia ogonami. Chciał go ogrzać, a wiedział, że tak będzie szybciej niż nim Bianka przyniesie koce, a te dadzą odpowiednią temperaturę. Co innego, jakby mieli koce elektryczne, ale tego w tej Krainie nikt nie posiadał. Elektryczność niezbyt chciała działać. Demon nie dość, ze ogrzewał Arystokratę swoim ciałem i ogonami to jeszcze podgrzał trochę temperaturę w pokoju. Jeśli ktoś by tu teraz wszedł, to nie tylko zobaczyłby dwóch tulących się do siebie brunetów, ale również poczuł, że jest tam tak ciepło, jakby pomieszczeni posiadało własny piec.
Uśmiechnął się lekko zaskoczony, gdy rogaty się do niego wtulił i jeszcze przycisnął jego ciało do siebie. Zdziwiło go to trochę, w końcu Lusian też był facetem, ale przynajmniej już się nie opierał. Tak szybciej się ogrzeje i powinien poczuć się lepiej. Towarzystwo prawie zawsze dobrze robi w chorobie. Lusian wiedział to aż za dobrze. Gdy dochodził do siebie po wypadku, w którym zginęła jego rodzina, miał do towarzystwa tylko Pardona, a ten też musiał pracować. Nie mógł się zajmować lisem cały czas. Demon, a raczej leżał więc cały czas w łóżku i rozmyślał nad tym co się stało co mógł zrobić inaczej. Był wrakiem samego siebie. Dopiero, gdy skupił się na filmie, trochę doszedł do siebie.
Słuchał uważnie opowieści Gwardzisty - kłamiesz - powiedział spokojnie - albo nie chcesz powiedzieć całej prawdy - powiedział spokojnym, aż nazbyt spokojnym głosem - gdybyś mówił całkowitą prawdę, to raczej nie chciałbyś się w trakcie misji już po chwili przyjaźnić z jakimiś bestiami, mam rację? - zapytał i przejechał dłonią między jego rogami. Wiedział, że Thorn nie lubi gdy się ich dotyka i miał zamiar to uszanować. Póki sam nie złapie mocno lisa za uszy. Przybliżył się do jego ucha i wyszeptał mrocznie -i tak znajdę tę istotę, no chyba, że mam ją zostawić, bo Ci się przyda, co? Jednak jeśli to taka tajemnica to ją dla siebie zatrzymaj. Lepiej jednak żebyś powiedział, czy mam ją zostawić w spokoju i czemu mam to zrobić, a nie po prostu sobie zapolować - zaśmiał się cicho na koniec. To małe polowanie na dziwki trochę go rozochociło by dalej się tak pobawić. Trochę się w tych tematach zastał, ale to się może zmienić w każdej chwili. Przekonał się, że nadal ma to coś, że nadal potrafi wgryźć się w szyję i zasmakować tej gorącej posoki, która płynęła w każdym żywym stworzeniu.
Widząc jak Cierń się do niego wtula, przejechał dłonią po jego nagich plecach. Nie naciskał jednak. Był zdumiewająco delikatny, jednak na tak, jakby bał mu się coś zrobić, bo się nie bał. Było to czułe głaskanie - teraz to chyba ja sobie zaraz pomyślę, że ci się podobam - zaśmiał się niski, uwodzicielskim głosem i odsunął, spoglądając rogaczowi prosto w jego tęczowe oczy. Trzymał jednak Ciernia tak, że ten nie mógł się od niego odsunąć, nawet jakby się bardzo postarał. Przynajmniej nie w takim stanie.Thorn - 10 Wrzesień 2017, 06:30 Lusian pogrywał z nim ale Thornowi to nie przeszkadzało. Uśmiechał się do przyjaciela pogodnie mimo stanu w jakim się znajdował.
Pytanie Lisołaka było nieco... krępujące, ale rogaty postanowił odpowiedzieć na nie pół żartem, pół serio.
- Czy gdybyś mi się nie podobał, spędziłbym z tobą tak cudowne chwile? Pozwoliłbym pobrać tyle energii? - zaśmiał się - Wiesz, nie wpuszczam do łóżka byle kogo a już tym bardziej nie obdarzam swoją atencją byle kogo. - jego uśmiech na chwilę stał się tajemniczy, w oczach pojawił się błysk na wspomnienie zabaw z Luci. Kobieta była niesamowita, gdyby nie ból, poprosiłby Lusiana o zmianę i pokazał jej jak bardzo się stęsknił. Czarnowłosa była piękna nie tylko z zewnątrz, najpiękniejsze miała wnętrze i to właśnie dlatego Thorn darzył ją specjalną atencją. Mógłby spędzić z nią nawet miesiąc w łóżku a nigdy by się nią nie znudził.
Świadomość, że Lusian i Luci to ta sama osoba działała pobudzająco. W męskim ciele drzemała ta sama ciepła, interesująca kobieta.
Gdy usłyszał co zrobił z Gwardzistami Lusian, zaśmiał się głośniej. Po chwili jednak zaprzestał gwałtownego śmiechu, bo poczuł rwanie w plecach. Podejrzewał Lisa o własnoręczne wymierzenie sprawiedliwości, i coś czuł, że mężczyzna zrobi to w bardzo ciekawy sposób, ale nie sądził, że Lusian posunie się do czegoś takiego. Spalenie Gwardzistom gaci musiało wyglądać wyśmienicie, a jeszcze lepiej musiał wyglądać ich bieg w stronę Koszar.
Rogaty przetarł twarz chichocząc wesoło. W obecnej chwili jakoś odechciało mu się karać Nieszczęśników, ale wiedział, że musi to zrobić jeśli chce zachować twarz. Postara się jednak, by kara była adekwatna i równie widowiskowa.
Jego ciepłe ciało grzało przyjemnie i Arystokrata poczuł się senny. Przymrużył oczy i bezwiednie zaczął gładzić przyjaciela po plecach, powoli i czule. Lusian pachniał Luci, ale mocniej, intensywniej, bardziej podniecająco. Thorn na chwilę zatracił się w tej woni, wciągając ją do płuc a że miał półprzymknięte oczy, poczuł się tak, jakby była tu czarnowłosa kobieta. Jej skóra była taka delikatna, jej ciepłe ciało przylegało do niego...
Otrzeźwiły go słowa mężczyzny. Otworzył tęczowe oczy i spojrzał na przyjaciela. Cofnął też rękę, speszony swoją śmiałością i tym, że na chwilę się zapomniał.
- Ja? Kłamię? - był zaskoczony tym co powiedział Lisołak. Nie dlatego, że Lusian odkrył Kłamstwo u Subtelnego Kłamcy ale dlatego, że wyjątkowo gdy Thorn mówił szczerze, lecz bez szczegółów, ten zarzucił mu, że łże - Nie, mój drogi. - pokręcił głową - Wyjątkowo nie. - wyszczerzył zęby w uśmiechu i wolną ręką przeczesał włosy - Zrozum, nie mogę powiedzieć ci nic więcej. Obiecałem milczeć. No i ta osoba jest mi... przydatna. Nie chcę się narażać na jej gniew i psuć tym samym naszą relację, zbudowaną ciężką pracą a jednak stojącą na dość kruchych filarach...
Miał nadzieję, że Lusian zrozumie i nie będzie drążył tematu. Nie chciał mówić nic więcej, wolał pozostawić Nerissę jako swoją słodką tajemnicę, jako swojego Asa w rękawie, jeśli kiedyś nadejdzie moment w którym będzie potrzebował jej 'pomocy'. Wiedział, że nie łączyła ich przyjaźń, Bestia była nieufna, ale chciał wierzyć, że rozstali się w dobrych relacjach.
- Nie szukaj jej. Zasłużyłem na bęcki. - zaśmiał się - Za mocno się do niej przystawiałem. - poruszył brwiami uśmiechając się.
Gdy przyjaciel przesunął dłonią między jego rogami, Gwardzista zamknął oczy i poruszył głową, wychodząc jego dłoni na spotkanie. Zrobił to tak, że palce Lisołaka musnęły podstawę jego rogów. Na ten dotyk, Arystokrata westchnął głośno, wręcz jęknął. Jego poroże było bardzo czułą strefą erogenną.
Ponownie przesunął po plecach leżącego z nim przyjaciela. Poprawił się też, opuszczając nieco w łóżku i przesunął pewnym ruchem Lusiana. Przyciągnął go silnym szarpnięciem do siebie, układając go sobie na piersi. Przed oczami miał Luci. Dłonią zaczął wodzić po skórze Lisa, uśmiechnął się błogo i przez chwilę wyglądał jakby stracił kontakt z rzeczywistością.
Głos Lusiana był jak strzał z bicza. Thorn otworzy oczy i odsunął rękę, którą w tak jednoznaczny sposób zaczął pieścić przyjaciela. Spłonął mocnym rumieńcem i uciekł spojrzeniem w bok.
- Oj przestań. Używasz jakiejś mocy... Nie udawaj. - obruszył się mężczyzna - Celowo mnie kusisz, nęcisz i przyciągasz... Przecież nie uwierzę, że nie masz z tym nic wspólnego.
Jego oddech nieznacznie przyspieszył, ale nie był to wynik nawrotu gorączki. Upiorny Arystokrata wstydził się sam przed sobą, ale... chyba nabrał ochoty na Lusiana.Yako - 10 Wrzesień 2017, 20:50 Zaśmiał się tylko krótko, na odpowiedź Arystokraty. Zrobiło mu się miło, że jednak coś mu się tam w nim podoba, ale domyślał się, że jest to spowodowane głównie jego aurą, którą roztaczał na lewo i prawo. Widział, że działa to na większość osób. Zawsze się znalazł ktoś, kto nie ulegał, albo nie pokazywał tego po sobie. Nie każdy też reagował jakkolwiek jeśli ktoś był tej samej płci co dana forma demona. Choć często darzyli go sympatią, nawet jeśli nie byli do końca ufnymi osobami.
Wyszczerzył się mocno, słysząc śmiech przyjaciela. Uśmiech jednak szybko zniknął z jego twarzy, gdy zobaczył jak Cierń się krzywi. Gdyby to były tylko siniaki i złamana ręka to by tak nie grymasił i do tego raczej nie usiedziałby w domu, a tym bardziej w łóżku. Nie wyglądał na takiego, który grzecznie odbywa rekonwalescencje. Coś musiało mu dolegać poza tym. Pewnie też zebra, ale Arystokrata wyglądał jakby dokuczały mu plecy, a to nie spodobało się demonowi.
Zamknął oczy i zamruczał cicho, gdy Cierń zaczął go głaskać po plecach. Nie spodziewał się tego, ale był pieszczochem więc ucieszyły go pieszczoty. Spojrzał na niego, gdy ten mu odpowiadał.
-Skoro mam jej nie szukać to nie będę - powiedział z cichym warknięciem - ale nawet jeśli się do niej przystawiałeś to przesadziła. Co ona Ci w ogóle zrobiła? Stratowała stadem koni czy rzuciła Tobą o drzewo?- rzucił, nawet nie myśląc za bardzo nad przykładami. Rzucił po prostu co mu ślina na język przyniosła.
Zauważył jak Cierń zareagował na jego gładzenie po głowie. Uśmiechnął się drapieżnie. Znów przejechał dłonią po włosach Upiornego tym razem, niby przypadkiem, delikatnie zahaczając palcami również o rogi. Widocznie to się właśnie brunetowi spodobało i był ciekawy jak zareaguje jeśli sam zacznie tak robić. W końcu Upiorny zaczął zachęcać do tego demona.
Lusian mruczał zadowolony z pieszczot. Opuścił uszy i wtulił się w chłodny tors rogacza. Pamiętał jednak, że ten jest obolały. Mimo to połasił się delikatnie do niego. Miał zamknięte oczy. Rozluźnił się również, wsłuchując w serce Arystokraty. Miał wrażenie, że bije trochę szybciej niż powinno.
Spojrzał na niego z urazem, gdy mężczyzna nagle przestał go głaskać -ja miałbym się posuwać do takich tanich sztuczek?- zapytał naburmuszony - wszystkie moje moce znasz, no ostatniej możesz się domyślić i żadna nie polega na uwodzeniu- odwrócił się do niego plecami jak obrażone dziecko - taką mam aurę i nic na to nie poradzę- prychnął, zabierając ogonki i lekko się odsuwając, pozbawiając Ciernia tego upragnionego ciepła. Teraz została mu temperatura powietrza oraz nagrzany ciałem Lusiana koc. Jednak sam demon był za daleko, żeby go dostatecznie ogrzać.
Yako nasłuchiwał reakcji Upiornego z lekkim uśmieszkiem na ustach. Chciał go zmusić do choć małego wysiłku oraz pokazać, że już nie jest sam w łóżku, że ma z kim pogadać co na pewno nie tylko mu powinno poprawić humor ale powinien się też poczuć lepiej. Nikt nie lubi siedzieć sam, w szczególności, gdy ból uniemożliwia robienie czegokolwiek poza leżeniem i wgapianiem się w sufit. Oj Lusian znał aż za dobrze to uczucie i chciał oszczędzić tego swojemu przyjacielowi.Thorn - 12 Wrzesień 2017, 12:18 Spędzanie czasu z Lusianem czy Luci zawsze było miłe. Lubił z nim dyskutować, Lisołak był inteligentny. I nawet gdy gadali o głupotach w powietrzu wisiała atmosfera naukowej dysputy. Arystokrata otaczał się istotami które były mądre, nie lubił głupoty chociaż i z takimi potrafił się dogadać. Przez stulecia nauczył się, jak postępować z osobnikami o mniejszym potencjale umysłowym. Subtelna gra słów, pułapki no i oczywiście mimika twarzy... Każdy lubi jak druga osoba jest uśmiechnięta i pogodna. Przy takiej można czuć się dobrze, swobodnie.
Thorn leżał i bezwiednie gładził rozgrzane plecy przyjaciela. Było mu cholernie przyjemnie, Lusian robił coś, co sprawiało, że rogaty rozpływał się przy nim jak topione masło.
- O to to. - zwrócił uwagę - Rzuciła mną o drzewo. Uderzyłem co prawda plecami ale upadłem dość niefortunnie bo strzaskałem sobie rękę. - wzruszył ramionami i nie przemyślał tego ruchu, bo syknął nieprzygotowany na ból - Wiesz, ścigać jej za to nie ma co, bo po wypadku zajęła się mną...troskliwie. Myślę, że zwyczajnie poczułem się zbyt pewny a ona zagrożona. - westchnął - Nie mam jej za złe tego co mi zrobiła, dlatego proszę, nie fatyguj się i nie szukaj jej.
To co wyprawiał z nim Lusian przekraczało jakiekolwiek granice. Thorn pamiętał, że gdy pierwszy raz zasiadali razem do stołu, poprosił Luci by nie dotykała jego rogów... ale ten dotyk, ten rodzaj dotyku który serwował mu teraz przyjaciel był... narkotyczny, pobudzający i mocno podniecający. Upiorny musiał zacisnąć mocno pięści i zagryźć zęby by powstrzymać ciało przed naturalnym odruchem. Był przy nim Lusian, leżał na nim. Gdyby poczuł podniecenie, Upiorny spaliłby się ze wstydu. A już płonął, miał mocne rumieńce.
Przejechał dłonią po plecach Lisołaka gdy ten otarł się o jego tors. Nie zatrzymał dłoni i ostrożnie przesunął nią po pośladkach czarnowłosego. Westchnął przy tym podejrzanie, na co sam się zdziwił i odwrócił głowę, speszony.
Gdy Lusian nagle odsunął się od niego z wyrzutem, Thorn miał ochotę krzyknąć by natychmiast wracał do łóżka. Pamiętał jednak, że nie ma nad Demonem żadnej władzy, NIKT nie miał nad nim władzy. Pozostało mu tylko grzecznie poprosić i MOŻE Lusian wróci do grzania go. Bo przecież to było jego zamiarem, prawda?
Arystokrata przyglądał się mu spod półprzymkniętych oczu. Było mu już cieplej, ciało Demona podziałało jak grzałka. Rogaty oddychał nieco szybciej ale w tym momencie nie było to spowodowane złym stanem zdrowia. Zaciskał mocno pięści aż bielały mu kostki, zgrzytał zębami i z całych sił odganiał myśli, które natrętnie mieszały mu w głowie.
Słuchał Lisołaka i był trochę zawiedziony. Nie sądził, że czarnowłosy tak szybko się obraża... A może jedynie grał? Obaj przecież byli świetnymi aktorami chociaż Thorn działał głównie werbalnie. Przesunął wzrokiem po plecach przyjaciela, jego ogonach by na koniec wrócić do twarzy. Yako siedział do niego odrobinę tyłem, na znak tego, że złapał focha.
- Ach, pieprzyć to. Raz się żyje. - rzucił nagle Arystokrata i poderwał się w stronę Demona. To był chyba pierwszy raz, kiedy Upiorny przy kimkolwiek użył wulgaryzmu. Uważał się za istotę o wyjątkowo dobrych manierach dlatego na co dzień nie posługiwał się plugawym językiem, ciężko było mu przepuścić przez gardło coś takiego. Ale kiedy był w wojsku zdarzało mu się mówić w ten sposób.
Postanowił nie tłumić dalej swych żądz. Czuł, że nie wytrzyma, nie przy nim. Nie gdy w powietrzu wisiał intensywny zapach jaśminu i czegoś jeszcze. Czegoś co przyciągało i mamiło.
Thorn dosłownie rzucił się w przód na Lisołaka i popchnął go w tył. Szybko zmienił pozycję. Był zaskakująco sprawny, mimo, że obolały. O bólu świadczyły tylko zmarszczone brwi muskularnego mężczyzny i pojedyncze syknięcia, gdy siadał na Lusianie okrakiem. Jedną ręką starał się przytrzymać Yako, nie zwracał uwagi na ewentualne protesty. Pochylił się nad jego twarzą.
- Ta twoja aura... doprowadzi mnie do szaleństwa, Demonie. - mruknął po czym wpił swoje usta w jego, w najgorętszym pocałunku, jaki mógłby sobie kiedykolwiek wyobrazić. Mruknął zadowolony, dając upust pragnieniu a po jego barkach i plecach przebiegł silny dreszcz.
Nie zamierzał wypuścić spod siebie Lusiana. Całował jak szalony. Oczy miał zamknięte, nie ważne że miał przed sobą męską wersję Lisołaka, czuł się tak, jakby był teraz z Luci. Zapach się zgadzał, choć był intensywniejszy, smak miał podobny...
Pocałunki były pewne ale momentami dało się wyczuć wahanie. Jakby Arystokrata nie do końca był przekonany do tego co robił.
Atmosfera w komnacie była gorąca ale nie tylko za sprawą rozgrzanego ciała Lusiana. Teraz to i rogaty cały płonął.
- Obiad podano! - rozległ się donośny krzyk. Dobiegał spod drzwi, stał za nimi Caius.
Thorn oderwał się od Lisołaka i spojrzał na niego z miną, jak u dzieciaka który coś przeskrobał. Dyszał i gdyby mógł, nie przerywałby pocałunku, ale wołanie Kucharza wybudziło go z tego dziwnego snu na jawie.
Odwrócił głowę zawstydzony, język ugrzązł mu w gardle. Dlatego jedynie odsunął się od przyjaciela i zsunął z łóżka. Wstał z niemałym trudem, krzywiąc się na ból pleców. Podszedł do szafy i jedną ręką wyjął z niej czarny, satynowy, elegancki męski szlafrok ze srebrnymi zdobieniami oraz zwykłe, bawełniane długie spodnie wiązane na sznurek.
Przez chwilę Lusian miał okazję oglądać jego duży tatuaż na plecach w pełnej krasie. Rogaty zarzucił ubranie na ramiona i wsunął w rękaw najpierw zdrową rękę, potem ostrożnie złamaną. Ubrał też spodnie co wyszło mu nawet w miarę szybko i sprawnie.
Gdy był już gotowy do wyjścia, zwrócił twarz ku Demonowi... ale nie odważył się spojrzeć mu w oczy.