To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Osiedle Domków - Willa rodziny Foxsoul

Yako - 20 Maj 2017, 20:49

Pokręcił głową słysząc komentarz Cienia - tu nie chodzi o taką krzywdę - wyburczał pod nosem i zaczął się ubierać. Robił to w ciszy...no prawie. Nic nie mówił, ale nadal czuł ból, który nie do końca był w stanie ukryć.
Słuchał dalszych słów rudzielca, wpatrując się w podłogę. Na koniec westchnął tylko cicho. W momencie gdy Cień powiedział o Gopniku, zerknął tylko na niego zaskoczony. Był zazdrosny? Ale jak to?
Pocałunek był krótki, gdyż demon zauważył reakcję rudzielca. Całus w siniaka, był jak muśnięcie motyla. Tylko symbolem. Nie chciał się narzucać mężczyźnie, a widział, że ten go nie chce. On chciał Luci i tylko Luci...a Yako nie potrafił być tylko pod jedną postacią. Nie był tylko Lusianem czy Luci. Grał przez większość życia, że są to dwie różne osoby. Myślał, że w końcu znalazł kogoś, przed kim nie musi grać, kto zaakceptuje obie jego postacie. Nie mówił o tym, że Gawain miał iść do łóżka z Lusianem. Ale reakcje były dla bruneta jednoznaczne. Tolerował Lusiana, ale tylko dlatego, że wiedział iż musi to robić. Jeśli coś się stanie jemu, to samo dzieje się Luci, a nie chciał, żeby ją ktoś zranił.
Westchnął smutno - dobranoc - wyburczał i ułożył się na kanapie, tak, że zajmował bardzo mało miejsca. Nie potrafił jednak zasnąć - a jeśli chodzi o Gopnika...póki nie wróciłem na dół nie miałem pewności, że wyjdzie z tego w jednym kawałku, a tym bardziej, że nie wyniesiemy go w worku - powiedział cicho, zerkając na Keera swoimi błękitnymi ślepiami - nie panowałem nad sobą, a nie wiem co bym zrobił, gdybym się nie powstrzymał, a na jego miejscu byłbyś Ty - źrenice zwęziły się, a oczy lekko zalśniły czystą agresją. Nie zależnie od tego czy rudzielec spojrzał na demona czy nie.
Leżał jakiś czas, kręcąc się. W końcu jednak odwrócił się tyłem do dziwnookiego i spoglądał w przestrzeń. Od zawsze był sam...i widać nic tego nie zmieni. Może mieszkać z kimś, ale zawsze będzie samotny....
Zamknął ślepia i nim zasnął z jego oczu spłynęło kilka łez. Miał w tym momencie gdzieś swoją dumę. Bolało go i to bardzo. Nie mógł wiecznie udawać twardziela....ale będzie musiał. Już do końca życia będzie musiał grać, bo nikt nie zechce rządnego krwi demona, który nie ma określonej płci i żywi się energią. Bo kto by takie coś zechciał?

Sen w końcu ogarnął umysł bruneta. Biegał wesoło, ganiając za rudym jastrzębiem. Bawił się świetnie, jednak nagle zobaczył studnię. Zajrzał do niej zaciekawiony, jak jest głęboka i w tym momencie poczuł silne uderzenie szponami w plecy, które spowodowało, że wpadł do głębokiej dziury. Dno było zimne, ciemne i słodkie. Nawet powietrze się lepiło od zapachu melasy. Spojrzał skołowany w górę i zobaczył tylko śmiejącego się ptaka, szydzącego z niego, że jest głupcem iż myślał, że kiedykolwiek znajdzie kogoś, kto go zaakceptuje, po czym, skrzydlaty odleciał, nadal śmiejąc się głośno.
Lis rozejrzał się po dnie studni i zauważył zbliżające się do niego postacie. Początkowo wyglądały jak Gawain, Cierń i Gopnik, którzy uważają Yako za dobrego kumpla, ale po chwili cała trójka zaczęła zmieniać się w melasowe staruszki.
- Już zawsze będziesz samotny - mówiły głosy w jego głowie - nikt Cię nie zaakceptuje, ale możesz zostać z nami, stać się jednym z nas - pojawiało się coraz więcej melasowych stworów. Pewnie innych, które wpadły do zdradliwej studni życzeń.
- Zostań z nami i tak nikt Cię nie chce, nikt Cię nie zaakceptuje takiego jakim jesteś - powtarzały głosy. Kitsune próbował spalić, rozszarpać kreatury, ale przez to tylko sam coraz bardziej pokrywał się słodyczą. W końcu, gdy zauważył, że nie ma to sensu, zaczął uciekać, wspinać się. Szukać wyjścia. Jednak kreatury go doganiały. Powtarzając w kółko swoje kwestie. W końcu demon zobaczył, że nie ma jak uciec od tego. Stanął na jakimś kamieniu i dyszał ciężko.
Odwrócił się do kreatur. Jego źrenice były jak dwie cienkie kreseczki. Przy zadzie wiło się dziewięć czarnych kit, a z paszczy dobiegał wściekły warkot.
- Nie potrzebuję nikogo! - krzyczał do kreatur, na co one tylko się śmiały, a melasa coraz bardziej pochłaniała wielkiego lisa - Nie potrzebuję miłości, czułości czy innych głupot! - warczał głośno, a kamień pod niego łapami płonął - Jestem drapieżnikiem! Demonem! Nie potrzebuję innych! Są tylko karmą! - powtarzał kłamstwa jedno za drugi. Udawał silnego, choć tak naprawdę poddawał się. Wykrzykiwał tylko swój gniew.
Coś jednak zalśniło w blasku błękitnych płomieni. Coś spływało po czarnym futrze na policzkach demona. Łzy strachu i obawy przed samotnością...

Gawain Keer - 21 Maj 2017, 02:05

Kurna. Tego właśnie się obawiał. Starał się unikać takiego rozwiązania, ale jakoś zawsze tak wychodziło, że wszyscy przejmowali się nim i przepraszali za to, że próbował zachować uprzejmy dystans albo miał gorszy dzień. Nic nie powiedział. Nie miał zamiaru się do niczego zmuszać.
Słysząc westchnięcie posłał podłodze gorzki, zamyślony uśmiech. Oboje się w tym nie odnajdywali, ale Gawain nie miał zamiaru najeżdżać na Lusiana w żaden sposób. Jakoś się dotrą, wyczują swoje wzajemne oczekiwania, obawy i granice, ale na to potrzeba zdecydowanie więcej czasu.
Leżąc dotykał swoich ust. Ten pocałunek był zupełnie inny niż poprzedni. Pełen uczucia, ale również niezwykle nieśmiały. Widocznie Keer swoim zachowaniem spłoszył żarliwego Lusiana. Wybacz... ale jeszcze nie teraz.
- Dobranoc - mruknął w odpowiedzi, ale zaraz po tym zaczął się wiercić. Spojrzał na Lusiana spod półprzymkniętych powiek. Nie zaśnie póki nie zrobi tego demon. - Gdybym był zupełnie pijany, to możliwe, że tak właśnie by skończył - podsumował. Drugiej części nie skomentował, za to poczuł niemiły ucisk w żołądku. Znowu odwrócił się od demona, gdy tylko dojrzał jego zwężone źrenice. Lepiej nie wiedzieć, co zrobiłby z nim demon. Chyba.
Kręciło mu się w głowie. Był naprawdę wykończony, ale odpłynął dopiero wtedy, gdy poczuł znajomy bodziec. Lusian zasnął. Dobrze, bo brunet potrzebował odpoczynku, by wyzdrowieć i móc się uspokoić.

Obudził się kilka godzin później. Aura skupiająca się wokół jego kochanka sprawiała, że naprawdę trudno było opanować się przed natychmiastowym zjedzeniem snu. Ale to było zbyt ważne, więc skupił się, by podejrzeć senne mary kłębiące się w umyśle Yako.
Siedział na kamieniu nieopodal jakiejś zaniedbanej studni. Widział brykającego lisa oraz siebie pod postacią jastrzębia. Kitsune strasznie uparł się na tę formę. Dość słodkie z jego strony. Przynajmniej było takie, dopóki ptaszysko nie zwaliło futrzaka wgłąb źródła wody... a raczej melasy.
Gawain wskoczył za nim, by móc obserwować wszystko z bliska. Starał się nie zwracać na siebie uwagi, cały czas trzymał się z boku. Omijając krąg światła krył się za lisem. Jastrząb śmiał się w górze, szydził z akceptacji.
Ech... Lusian, Lusian. Zawsze musi chodzić o ciebie, prawda? Już mówiłem, że akceptacja jest dla tych, którzy łudzą się, że mają wybór tego, co chcą dostrzegać. Jesteś jaki jesteś. Daj mi trochę czasu przeszło mu przez myśl. To był sen, rządził się innymi prawami. Nadal ukazywał lęki demona, ale Gawain wiedział, że Yako tak o nim nie myśli. Widział już całe mnóstwo takich snów. Małżonków bojących się zdrady, szefów uciekających od plotek i tajemnic, rodziców oskarżających dzieci. I oni wszyscy jakoś żyli, mieli się dobrze i lubili się nawzajem.
Zżera go stres i niepewność... obrzucił spojrzeniem melasowe staruszki. Keer chciał być z Kitsune. Widział jak ten mierzy się z własnymi słabościami, jak próbował nauczyć się go na pamięć. Może w tej chwili wyglądał mizernie... ale Gawain właśnie wtedy odczuwał swoją własną siłę.
Kroczył za melasowymi babciami, które powoli, acz metodycznie zbliżały się do Yako, który w końcu utknął pod ścianą. Zapędzony w kozi róg, warczał i miotał się na boki. Krzyczał próbując przekonać samego siebie, że nadal da radę sobie sam, że nadal jest silny i samodzielny. Dziewięć ogonów ostrzegawczo falowało niczym pawi ogon.
- Nie zostanie z wami - szepnął dziwnooki, a jego głos niósł się niskimi kamiennymi korytarzami. Dotknął melasowych babć opuszkami palców, a te naraz zdały się blednąć, marnieć i niknąć w oczach. Posadzka pod Cieniem również zamieniała się w jednolitą szarość. Zbliżał się do nadal krzyczącego demona, powoli pochłaniając sen. Ściany, melasa, babcie. Wszystko znikło ustępując Cieniowi. Została jedynie wściekła i uwięziona bestia.
- Nigdy nie będziesz sam. Dla mnie zawsze będziesz silny, ale ze mną możesz być silniejszy... dotrzymam ci kroku - mówił dalej, aż nie stanął przed Yako. Pochylił się i cmoknął lisa w nos ścierając łzy dłonią. Potem sam zanikł zostawiając niedojedzony sen.


Leżał patrząc na dogasające w kominku drwa. Było mu chłodno i niewygodnie, Lusian spał jak zabity, a na wersalce było jeszcze dużo miejsca. Keer chwilę wahał się, ale położył się obok bruneta. Było o wiele wygodniej. Po raz pierwszy nie dojadł snu starając się przekształcić koszmar w marzenie. Nie miał pojęcia, czy Yako cokolwiek zapamięta, ale wartało spróbować. Rudzielec ciasno owinął się kocem i znów zasnął lekko się uśmiechając.

Yako - 21 Maj 2017, 09:46

Nie skomentował już tego, w jakim stanie był Gawain, gdy Kitsune pojawił się w domu. Mieli imprezkę. To mógł przełknąć. Przynajmniej nie siedział na podłodze i nie pił z gwinta pierwszego lepszego alkoholu, który wpadł mu w ręce. Ale tak naprawdę nie wiedział, jakby zareagował, gdyby Gaw był tak pijany, że ledwo stałby na nogach. Pewnie nawet by się nie zastanawiał jak doprowadził się do takiego stanu i nie przejmowałby się zupełnie Gopnikiem. Jeśli ten by nawet uciekł, to raczej nie był aż tak głupi, żeby biec na policję i informować o morderstwie w domu Foxsoulów. Na pewno sam nie chciał mieć do czynienia z MORIĄ, a ta pewnie by się tym zainteresowała. W końcu żaden z nich nie wie, gdzie ci popaprańcy mają swoich szpiegów.

Chciał się stąd wydostać. Chciał się pozbyć tych melasowych szkarad. Ale nagle coś odwróciło jego uwagę. Szept. Gawain? Ale jak? Przecież to on przed chwilą wrzucił go do tej studni, a następnie był na dole i mówił do niego bolesne rzeczy. A teraz zbliża się do niego i robi coś tym babciom. Ale co to takiego. Cofnął się mocniej i zawarczał ostrzegawczo, gdy Cień się do niego zbliżył. To co stało się dalej, było niespodziewane. Słowa rudzielca i to co zrobił. Demon patrzył na niego zszokowany, jak Keer rozpływa się w powietrzu, a naokoło nie pozostaje nic tylko szara pustka. Siedział w niej skulony jeszcze bardzo długo. Rozmyślając nad tym co powinien teraz ze sobą zrobić.

Lusian spał jak kamień, nic chyba nie mogło go teraz obudzić. Nie znaczyło to jednak, że w ogóle nie reagował na to co się dzieje wokół niego. Gdy rudzielec położył się obok niego i zasnął, demon delikatnie przyciągnął go do siebie, wciągając pod kołdrę. Robił to całkowicie nieświadomie. Instynktownie wtulał się w dodatkowe źródło ciepła, a dodatkowo bliskość Cienia sprawiała, że był spokojniejszy. Nie miał już koszmarów, nie śniło mu się w sumie nic.
Nie spał zbyt długo. Zaledwie kilka godzin. Obudził się, ale nie czuł się wyspany. Nadal wszystko go bolało i czuł się słaby i to bardzo. Otworzył oczy i zauważył (o ile Cień się wcześniej od niego nie odsunął), że leży wtulony w rudowłosego. Najchętniej wtulił by się bardziej i wrócił do spania. Jednak wiedział, że nie może. Jemu było wszystko jedno jakiej płci jest partner i nie krył się z tym. Jednak co innego Gawain. On na pewno nie chciał być brany za kogoś, kto sypia z faceta. Yako westchnął ciężko i z trudem wstał z łóżka, starając się tym samym nie obudzić Keera.
Gdy stanął na nogi, stał chwilę i czekał aż świat przestanie się kręcić. Czuł się okropnie. Wiedział jednak, że nie może sobie pozwolić na dalsze spanie, nie gdy dziwnooki również był w łóżku. Nie póki Gopnik mieszka z nimi pod jednym dachem.
Westchnął ciężko i z wielkim trudem, krzywiąc się mocno z bólu ruszył na górę. Pewnie Gawain go potem za to opieprzy, ale nie chciał go w pełni wykorzystywać nawet do takich czynności jak zwykłe zabranie kilku rzeczy z pokoju. Wspiął się powoli na schody i zniknął w swojej sypialni. Tam przebrał się w T-shirt i krótkie spodenki, żeby lekarz miał później dostęp do jego ran. Zabrał też z pokoju laptopa, telefon oraz pudełko i kopertę tekturową z szafy po czym ruszył na dół. Gdy już się tam znalazł, odłożył wszystko na stół i usiadł w fotelu, chcąc odpocząć po tej może krótkiej, ale dla niego strasznie ciężkiej wędrówce.

Gawain Keer - 21 Maj 2017, 11:50

Przez długi czas żył sam. W mieście nie mógł cieszyć się ciszą, więc szuranie mu nie przeszkadzało. Podpiwniczenia miały ten minus, że były na poziomie ulicy. Każdy krok, stukot obcasów, okute koła powozów okropnie hałasowały, ale to było nic w porównaniu z syreną karetki i klaksonami samochodów stojących w popołudniowym korku. Da się przyzwyczaić. Za to z rzadka miał okazję spać z kimś w jednym łóżku.
Mruknął coś pod nosem trochę niezadowolony, gdy Lusian wciągnął go pod kołdrę. Ale było tak ciepło. Równy oddech mężczyzny uspokajał, ale i drażnił. Czuł demona przez spodnie na swoim udzie. Nic dziwnego. Zdrowy i silny właśnie śnił dalej. Takie widoki nie były niczym wyjątkowym. Dzięki tej autonomicznej reakcji organizmu stewardessy mogły zabijać czas licząc namiociki. Mi też jest dobrze, gdy śnisz. Uśmiechnął się i szybko odpłynął. Yako naprawdę ułatwiał mu zasypianie. Padł jak walnięty patelnią i trwał tak już do rana.
Obudził się, gdy Lusian wracał z jakimiś klamotami. Obrócił się na plecy przeciągając i ziewając. Położył się na kołdrze patrząc na demona. Nadal była ciepła i pachniała Yako. - Tylko uważaj na nogę. I nie odpuszczę wizyty u lekarza... ale ty chyba już o tym wiesz - bąknął widząc niesionego przez niego laptopa i telefon. Nie chciał mu cały czas truć. - Jak się czujesz? Dobrze spałeś? - zapytał i wygrzebał się z łóżka. On zdołał wypocząć i był dziś w lepszym humorze. Do pełni szczęścia brakowało mu jedynie kawy. - Napijesz się czegoś? - spojrzał Yako prosto w oczy i pogładził go po głowie. Ciekawe, czy faktycznie nie potrzebujesz czułości - pomyślał i nerwowo oblizał usta. Lis chyba nie ugryzie ręki swego opiekuna. Gawain pochłaniał go wzrokiem. Rana na jego policzku sprawiała, że wyglądał na groźniejszego. Azjatyckie rysy były delikatniejsze od jego własnych. Do tego Lusian chyba golił całe ciało regularnie, ale coś mówiło mu, że demon nie ma potrzeby dla maszynek i brzytw. Tak jak Luci nie była idealnie kobieca, tak Lusian nie był całkowicie męski. Bo która kobieta była tak wojownicza, dominująca i zachowywała się jak kumpela? Ze świecą takiej szukać. Za to w męskiej postaci anima przejawiała się w wyglądzie i niektórych gestach.
Keer spojrzał na rany Kitsune. Nigdy nie przyznałby się do tego, że nie tylko Luci wzbudza w nim takie niezdrowe zainteresowanie. Nawet przed sobą. Obojętnie, czy Yako chciał coś do picia, Gawain i tak na moment poszedł do kuchni po kubek małej czarnej. Jeśli demon też czegoś chciał to mu to zrobił i przyniósł. Usiadł na wersalce i upił pierwszy łyk z westchnieniem. - Posprzątam ten szpital, jak trochę się wyzbieram - zapewnił i w ciszy pił. Nie chciał przeszkadzać Lusianowi w tym co robił.

Gopnik - 21 Maj 2017, 12:46

Mięciutko...
Cieplutko...
Ale tę łóżkową idyllę popsuł straszny ból głowy i susza w ustach. Rana na barku również doskwierała. Czuł się jednak zdecydowanie lepiej, niż wcześniej, przed zażyciem leku. Sen dobrze mu zrobił. Nadal miał jednak piekielnego kaca.
Leżał tak sobie w łóżku, czując na głowie swój kapelusz. Dobrze, że go nie zgubił. To była najcenniejsza rzecz, jaką posiadał. I nawet nie chodzi tu tylko o kwestie finansowe - choć magiczny kapelusz byłby pewnie sporo wart - ale też i o wartości symboliczne. Gopnik był na prawdę mocno przywiązany do swojego kapelusza.
Za oknem już było widno - co nie pomagało w kacu. Kapelusznik mrużył oczy. Bardzo chciało mu się pić, jednak w pobliżu nie było żadnej szklanki wody. Pamiętał jednak, że powinien mieć coś jeszcze w kapeluszu. Usiadł i pogrzebał w nim chwilę i znalazł ostatnią, niezamienioną, butelkę wody. Otworzył ją, wypił kilka łyków, po czym rzucił się z powrotem na łóżko. Zrobił to jednak zbyt gwałtownie i uderzenie o poduszkę wywołało falę bólu w jego głowie. Syknął z bólu. Leżał tak kilka minut, po czym uznał, że zejdzie na dół pozdrowić domowników. Ponownie ostrożnie usiadł na skraju łóżka, przetarł powoli oczy, które piekły. Znów sięgnął po butelkę wody i złapał kilka kolejnych łyczków. Następnie rozejrzał się w poszukiwania swojego ukochanego dresu, jednak odzienie było poza zasięgiem jego wzroku. W zasadzie to nie miał nic, czym mógłby się okryć, poza prześcieradłem. Szlag.
- Ej, Gałejn Kjir! Załatw mi tu jakieś ubranie, suka blać! Nie będę biegał gołyj! - począł wydzierać mordę w nadziei, że rudowłosy go usłyszy. Ponownie się położył, tym razem powoli, okrył się pościelą i czekał na Cienia, w nadziei, że ten przyniesie mu jakieś ubranie. Nie uśmiechało mu się biegać po tym mieszkaniu bez fatałaszków.

Yako - 21 Maj 2017, 13:29

Zatrzymał się w połowie schodów, słysząc słowa Cienia - uważam - odburknął - mam nadzieję, że Cię nie obudziłem? - zapytał, ale rudzielec wyglądał na wyspanego. To dobrze. Chociaż on miał udaną noc. Pewnie też coś zjadł, bo wyglądał na naprawdę wypoczętego. Co innego demon, który miał zaspane oczy i cienie pod nimi. Nie miał energii. No nie dosłownie, po prostu czuł się z niej wyprany całkowicie.
Usiadł ciężko na fotelu - właśnie miałem zamiar do niego dzwonić, żeby dziś przyszedł. Może przy okazji przyniesie coś przeciwbólowego dla Gopnika, żeby nam tu nie jęczał cały dzień - zaśmiał się. Oparł się wygodnie na fotelu i siedział chwilę z zamkniętymi oczami, czekając aż przestanie mu się kręcić w głowie.
Słysząc pytania Gawaina, podniósł jedną powiekę i spojrzał na niego - czuję się fatalnie, nie mam na nic sił - powiedział po czym znów zamknął oko - co do wyspania się to najchętniej bym jeszcze pospał - dodał z cichym westchnieniem. Siedział tak chwilę, po czym w końcu wyprostował się.
- Ja podziękuję i tak za chwilę trzeba zrobić coś Gopnikowi na śniadanie - odpowiedział obojętnym głosem. Przymknął oczy i cicho zamruczał, gdy Keer pogładził go po głowie. Może i mówił, że nie potrzebował czułości, ale to nie znaczy, że ich nie lubi.
Warknął cicho, słysząc wydzierającego się Kapelusznika - chyba obudziła się nasza królewna - powiedział kwaśno i spojrzał na rudzielca - jego ubrania zostały w łazience, ale jeśli będzie w nich paradował to przysięgam, że je na nim spalę. Tylko tego brakuje, żeby łaził tu facet, przesiąknięty zapachem wódy - wzdrygnął się z niesmakiem - z tyłu mojej szafy powinny być ubrania zostawione przez kochanków Luci, którzy mieli sporą nadzieję na to, że będą mogli z nią zostać na dłużej - zaśmiał się krótko - myślę, że tam coś dla niego znajdziesz i może dla siebie też...jeśli oczywiście chcesz - dodał ciszej.
Jeśli Cień ruszył na górę, demon odprowadził go wzrokiem. Po chwili wziął telefon do ręki i wykręcił numer. Rozmowa była krótka, chciał odblokować numer na kartę, który posiadał. Gawainowi na pewno przyda się telefon, a Yako domyślał się, ze mężczyźni nie mają żadnych ubrań, więc będą musieli wybrać się na zakupy. Kitsune wiedział jednak, ze sam nie zajdzie dalej niż do ogrodu, a pewnie i tak Gawain niechętnie się na to zgodzi. Uznał więc, że da rudzielcowi swój zapasowy telefon, żeby ten miał z nim kontakt, a jednocześnie będzie miał jak zamówić taksówkę.
Gdy wszystko było już gotowe wstał, zabierając ze sobą telefon i pudełko, po czym ruszył do kuchni. Tam wziął ze schowka miotłę i lekko odgarnął rozbity kubek, by czasem nie załapać kolejnych ran. Nie przejmował się swoja własną krwią, która była widoczna na podłodze. Bo też po co? Zanim zadzwoni do lekarza, a ten przyjedzie, to zdążą to sprzątnąć.
Zajrzał do lodówki i westchnął cicho, widząc, że nie ma za wiele do wyboru. Będzie musiał zadzwonić po swoją "pokojówkę" by zrobiła mu zakupy. Wolał nie wysyłać po artykuły spożywcze Cienia, który za bardzo nie przepada za jedzeniem, ani Gopnika, który pewnie wydałby wszystko na alkohol. Wyciągnął w końcu kilka składników i zabrał się do robienia jajecznicy z serem na boczku. Do tego przygotował sobie herbatę i przygotował kilka kromek wczorajszego chleba z masłem. Musi to ruskowy na razie wystarczyć.

Gawain Keer - 21 Maj 2017, 18:07

- Nie, choć to zdecydowanie nie moja pora - przetarł klejące się powieki. Za to Yako wyglądał jakby przydałoby mu się jeszcze raz tyle snu. Skinął głową słysząc, że właśnie będzie dzwonił. Powierzchownymi obrażeniami mógł się zająć, ale układ kostny wolał zostawić profesjonaliście. Jeszcze złożyłby coś źle, a lis borykałby się z powikłaniami przez resztę życia. Przy ilości tarapatów w jakie się pakował idealna sprawność fizyczna była dość istotna.
- Damy Ci się wyspać po wizycie- powiedział sugerując, że postara się zająć czymś Gopnika, żeby ten nie latał i nie mręczał mu pod nosem. Gawain zadowolony zmrużył oczy, gdy Lusian zamruczał pod wpływem pieszczoty. Nadal jednak wyglądał dziwnie bez uszu i ogona. Taki był wybrakowany jakiś. -Wybacz. Nie umiem zrobić nic prócz kanapek, a i tak często wychodzą mi dość dziwne - przeprosił. Kapelusznicy może i byli szaleni, ale raczej nie aż tak, by polubić kompozycję złożoną z masła, dżemu i szynki albo nutelli z piklami.
Upił parę dużych łyków, gdy błogą ciszę przerwał krzyk Gopnika. Przynajmniej mógłby nie przeklinać. Zdecydowanie wolał ruska, gdy ten był pijany, a naćpany potrafił być nawet słodki, ale teraz podniósł rudzielcowi ciśnienie. - Żebym cię w kaftan nie ubrał - warknął cicho i dopił kawę do końca. Jego żołądek lekko się buntował, a światło boleśnie raniło wrażliwe oczy, ale poza tymi małymi niedogodnościami nic mu nie było. - Wrzucę jego łachy do pralki i coś mu dam z tych zachomikowanych w garderobie. Moje powinny być już suche- zabłysnął zębami na tę wspaniałomyślność. Tylko wyprasuje co trzeba i będzie wyglądał jak nowonarodzony. - Dobra, idę do niego - klepnął się po udach i wstał. Widać było, że jest mu to nie w smak. Ruszył do góry i zajrzał do sypialni Kapeluta - Cześć. Zaraz ci coś dam - powiedział i znikł w pokoju Yako. Grzebał w ciuchach dłuższą chwilę Nie było dużego wyboru. Większość spodni i koszul albo byłaby za mała, albo za duża. Trudno, Gopnik będzie paradował w beżowych rurkach i obcisłym błękitnym polo. Gawain może szukałby dalej, by obronić męską dumę, ale nie miał czasu ani ochoty. Wrócił do ruska i dał mu ubrania - Wykąp się jeśli jesteś w stanie, ale nie namaczaj ran zbyt długo. Lusian coś chyba dla ciebie pichci jakby co - poinformował chłodno. Rozweselony Gawain znikł wraz z ostatnimi promilami, a i tak był przeznaczony dla pewnego demona. -Idę, bo muszę sprzątnąć ten polowy szpital, a niebawem przyjdzie lekarz. Pewnie ciebie też obejrzy - rzucił na odchodne i skierował się do salonu. Założył rękawiczki i zaczął zbierać gazy twarde od zakrzepłej krwi, resztki nici chirurgicznych, pęsety, nożyczki, bandaże. To co mógł wrzucił do kominka. Resztę umył i odłożył do wyschnięcia lub schował do pudełka. Przetarł stół spirytusem, to samo zrobił z zakrwawioną podłogą w kuchni. -Co gotujesz? - spojrzał na demona przez ramię dokładnie myjąc ręce. Niezależnie od tego, jaką odpowiedź otrzymał, poszedł po ubrania Gopnika i zaniósł je do pralki i nastawił program. Potem wziął się za prasowanie ubrań. Koszula wyschła, tak samo nogawki spodni. Reszta była lekko wilgotna, ale nie mokra. Trudno, wyschnie na nim. Cień przebrał się z dresu i poczesał, po czym wrócił do Lusiana. -Przyjedzie? - zapytał zamiatając kubek.

Gopnik - 21 Maj 2017, 19:35

Michaił leżał sobie dalej w łóżku, oczekując na kogoś z dołu i nasłuchując kroków. Nadal nie czuł się najlepiej - w zasadzie nie czuł się w ogóle dobrze. Tyle tylko, że nie bolało go już wszystko, a jedynie głowa i bark. No i miał trochę więcej energii niż wcześniej. Odrobinę, ale jednak. Sen mu dobrze zrobił. No i mógł normalnie mówić, chociaż miał ogromną chrypę.
Po chwili coś usłyszał. Powolne kroki i głosy. Potem odgłosy ucichły, lecz po chwili Gopnik znów usłyszał głos. Gawain chyba nie był w najlepszym humorze, ale Rusek wolał, by to on mu przyniósł mu ubranie. Pewniej teraz się czuł przy Cieniu. Bądź co bądź może i był mordercą (choć Rusek akurat tego mógł się tylko domyśleć), ale nie był psychopatą, no i zadbał o nich obydwu wcześniej, opatrując rany. A poza tym to Lusian zrobił burdę, nie rudzielec.
Po chwili drzwi sypialni otworzyły się, a Kapelusznik mógł odetchnąć z ulgą. A zarazem spiąć się, widząc, że dziwnooki jest w nienajlepszym humorze. Nic dziwnego w sumie.
- Spasiba. Nie obudziłem? Miałem krzyczeć w razie co, z tego o ile dobrze coś mi świta. - wyjaśnił i odprowadził Keera wzrokiem. Po tym znów ułożył się wygodnie, próbując sobie jeszcze raz przypomnieć noc z Luci. Była cudowna, taka jak w marzeniach Kapeluta. Jej ruchy - idealne. Temperament godny sprytnego lisa, a zarazem dziki, jak wszak na drapieżnika przystało. Widok jej nagiego ciała też był idealny. Michaił jednak nie rozumiał do końca tego, co się stało potem. Nie rozumiał, czemu akurat pod koniec wgryzła się aż tak silnie. I czemu pamiętał, że w jej miejscu pojawił się Lusian? Był niemal pewien, że Lucek tam był. A potem był mrok. To też dziwne, tak szybko paść. Gopnik miał coraz więcej i więcej podejrzeń. A przy okazji stwierdził, że ma pecha do kobiet od momentu powrotu do Krainy Luster. Rosemary, teraz Luci wampirka, która go mocno uszkodziła.
Z przemyśleń wyrwał go powrót Rudzielca. Podał mu jakieś dziwne, chyba damskie, ubranie, ale w rozmiarze męskim i przekazał wiadomości swym codziennym, chłodnym tonem. Tonem, którego Gopnik tak nie lubił, ale chyba musiał się do niego przyzwyczaić, jeżeli chciał się kumplować z Cieniem.
- Spasiba. Szkoda, że to nie mój dres, ale lepsze to niż latać z gołą fujarą na wierzchu. - lekko się uśmiechnął. Posłuchał też zaleceń mężczyzny, po czym poczekał, aż ten wyszedł. Dopiero teraz mógł włożyć owe dziwne wdzianko. O dziwo weszło gładko, zarówno spodnie jak i koszulka. Czuł się jednak w tym okropnie nieswojo. No ale co zrobić, nic się nie da. Tak oto ubrany poszedł do łazienki i wziął kąpiel w pamiętnej wannie. Na podłodze było sporo jego krwi, ale Ruskowi to nie przeszkadzało. Ogółem nie było wiele rzeczy, które by mu wadziły. Woda była letnia, można nawet powiedzieć, że nawet lekko schładzała i orzeźwiała. Gopnik tego potrzebował - chłodnego strzału na kaca.

Yako - 21 Maj 2017, 20:23

Spojrzał na Cienia z wdzięcznością. Cieszył się krótką pieszczotą, delikatnie wtulając się głową w otwartą dłoń dziwnookiego. Zaśmiał się, słysząc przeprosiny - nie przejmuj się, lubię gotować - powiedział spokojnym głosem - tylko niech się jak na razie nie spodziewa nie wiadomo czego. Nie było mnie tu od miesiąca i lodówka pewnie świeci pustkami, ale coś na pewno się znajdzie - dodał. Nie musiał uściślać chyba tego, że kobieta, która zajmuje się jego domem, też ma zawsze jakieś zapasy w lodówce. Dzięki temu mógł coś Kapelusznikowi zrobić. W przeciwnym razie musiałby wysłać Gawaina do ogrodu po owoce, a wątpił w to, żeby ruskowi wystarczyły takie smakołyki na śniadanie. W szczególności, jeśli ten będzie na mocnym kacu.
Słysząc reakcję rudzielca, zaśmiał się - jak chcesz to kaftan też się jakiś znajdzie - jeśli dziwnooki spojrzał na niego zaskoczony, lub skomentował to jakoś, demon tylko wzruszył ramionami - grało się w różnych filmach, nawet takich o psychiatrykach - odparł niewzruszony.
Powoli zabrał się za przygotowanie śniadania dla Kapelusznika. Powyciągał wszystko, co było mu potrzebne. Zostawił patelnie do nagrzania się i chwycił za telefon. Wybrał numer do lekarza. Ten szybko odebrał telefon. Lusian rozmawiał jakiś czas przez telefon, umawiając się kiedy ten może do niego przyjechać. Wyjaśnił pokrótce sytuację, oraz poprosił też o jakieś leki dla Kapeluta.
Skończył rozmowę akurat, gdy dołączył do niego Cień. Zabrał się wtedy też za przygotowywanie śniadania. Jeśli zacząłby wcześniej, to na pewno byłoby już zimne gdy Gopnik zszedłby na dół. Spokojnie nagrzał odrobinę tłuszczu, po czym podsmażył boczek na złoto. Słysząc pytanie spojrzał na rudzielca - zwykłą jajecznicę. Nie mamy jak na razie za wiele w lodówce, a jajecznica jest też dobra na kaca, więc powinno mu się po tym polepszyć - wzruszył ramionami. Dodał kilka jajek. Mieszał wszystko przez chwilę, czekając aż Gawain wróci z pralni, już przebrany i gotowy na następny dzień.
- Przyjedzie za jakieś dwie godziny, więc spokojnie Gopnik zdąży zjeść śniadanie i uda nam się ogarnąć - odpowiedział zgodnie z prawdą, gasząc piec i mieszając jeszcze chwilę, po czym do dał do wszystkiego żółtego sera.
- Gawain mógłbyś chwilę pomieszać? Muszę usiąść - powiedział cicho, ale na tyle wyraźnie, że rudzielec mógł go spokojnie usłyszeć. Jeśli tylko Cień przejął łyżkę, demon usiadł ciężko i przymknął oczy. Siedział tak chwilę, po czym spojrzał na patelnię - możesz odstawić na bok. Posmaruje się jeszcze kromki masłem i będzie gotowe - odparł wzdychając ciężko. Potrzebował dosłownie chwili na to, żeby dojść do siebie.
Gdy już poczuł się odrobinę lepiej, spojrzał znów na Keera - Gaw, dałbyś mi trochę energii przed przyjściem lekarza? Lepiej, żeby moje oczy pozostały błękitne, gdy przyjdzie - powiedział trochę niepewnie. Miał nadzieję, że dziwnooki nie będzie się opierał. Że da mu trochę energii. Nie potrzebował jej wiele.
Nie zależnie od odpowiedzi, wziął nakrojone wcześniej kromki i zabrał się za ich smarowanie. Gdy skończył poprosił Cienia by ten podał mu talerze, sporą miskę, talerz na pieczywo. Poprosił również o sztućce. Oczywiście kierował rudzielcem gdzie wszystko znajdzie. Do tego przygotował herbatę. Jeśli Gawain chciał to również dla niego. Gdy wszystko było gotowe, przeniósł to po trochu do jadalni i westchnął głęboko.
- Gopnik! Śniadanie czeka! Chodź zanim ostygnie! - wydarł się do Kapelusznika, jeśli ten do tego czasu jeszcze nie pojawił się na dole. Po czym zwrócił ślepia na swojego kochanka - jeśli chcesz spróbować to nie krępuj się. Wystarczy dla każdego - uśmiechnął się ale nie patrzał już mu w oczy. Unikał jego wzroku, jednam mimo to, starał się być miły.

Gawain Keer - 21 Maj 2017, 23:25

Yako wręcz przykleił się do jego dłoni. Łasuch, śpioch i pieszczoch. Uśmiechnął się na tę myśl i podrapał go za ludzkim uchem. Czasami lisia natura wychodziła na wierzch. Aż trudno uwierzyć, jaką rozróbę wczoraj zrobił.
- Myślę, że nie ma wygórowanych oczekiwań. No i jak będzie bardzo głodny, to sobie wyczaruje ciągutki, batona lub czekoladkę z jakiegoś badyla lub kawałka papieru toaletowego - rozłożył ramiona. Swoją drogą moce Kapelusznika były dość proste, ale niezwykle przydatne, a w określonych warunkach niebezpieczne. Nie miał zamiaru kryć Gopnika przed Yako. Był na jego terenie, miał prawo wiedzieć.
Na tekst o kaftanie parsknął śmiechem głośniej, niż zamierzał. - Tylko jeśli masz do kompletu knebel! Nie zamierzam wysłuchiwać ruskich przekleństw przez resztę dnia - pchnął lekko jego ramię. Patrzycie tylko, jakie niewiniątko! Ciekawe co jeszcze trzymał w swoich szafach.

Na pytanie Gopnika pokręcił przecząco głową. Nie obudził... w każdym razie niczego innego, niż gniew i świeże fale zazdrości. Tak tęsknił za Luci! To nie tak, że Lusian był gorszy, Gawain po prostu nadal był trochę uprzedzony i przerażony wizją spędzenia nocy z facetem. Kitsune miał ciało godne Mistera Universe, ale był też silny i agresywny. Faktycznie mógłby mu wyrządzić krzywdę nie tylko psychiczną, ale również fizyczną.
- Tak, pamiętam i powinieneś krzyczeć dalej, jeśli coś będzie nie tak - odparł z dziwnym uśmiechem na ustach wyobrażając sobie katusze przez jakie przeprawiłby Kapelusznika, gdyby nic innego się dla niego nie liczyło. Gnojek nawet nie wiedział, ile miał szczęścia. Znał się z tym arystokratą, który zdawał się go dobrze znać i lubić i pewnie zainteresowałby się, gdyby naprawdę stałoby się mu coś poważnego. Dzięki Cierniowi nie robił jeszcze za nawóz do kwiatków i drzew w ogrodzie demona.
Przejechał dłonią po karku, gdy Gopnik wspomniał o dresie - Były inne rzeczy, ale nie w twoim rozmiarze. Potknąłbyś się albo ubrania tamowałyby dopływ krwi. Nic lepszego nie było - wyjaśnił rzeczowo i wzruszył ramionami. Pewnie coś by się znalazło, ale nie miał cierpliwości dla Gopnika. Poza tym, czy to nie była mała, słodka zemsta? Przytyk dla jego ego? W końcu rusek był stereotypowym facetem. Uwielbiał sprośne żarty, porno, chlał na umór, a dziewczyny traktował jak własność. Prawdziwy samiec, a teraz musiał paradować w komplecie nadającym się na grę w golfa.

Szukał zmiotki i wkrótce ją znalazł. Niedawny kubek wylądował w koszu. Szkoda. Nie lubił widzieć jak coś idzie na zmarnowanie.
Zwykła jajecznica. W ustach demona to brzmiało tak prosto. Gawain czasem czytał przepisy, nieśmiele zaglądał do książek kucharskich. Jedzenie zwykle wyglądało ładnie i tak też pachniało, ale równie dobrze mogłoby być zrobione z wosku. Cień podejrzewał się czasami o jakieś zaburzenie lub chorobę, ale z drugiej strony jego organizm dawno przestał wymagać takich składników. Czuł smaki doskonale, ale nie mógł powiedzieć, że je rozumie, dlatego tylko skinął głową.
- Większość już posprzątałem. W zasadzie została tylko łazienka na górze i pranie pościeli - powiedział i usadowił się na stołku. Szybko wstał z niego, gdy demon poprosił go o dokończenie. Był straszliwie blady, oddychał szybko i płytko. Gawain stał tak z łyżką i zupełnie nie wiedział, co ma teraz robić. Dobrze, że Lusian dawał mu instrukcje, bo inaczej Keer jeszcze przez rok zastanawiałby się, czy jajecznica na pewno jest już gotowa. Mieszał więc z śmiertelnie poważnym wyrazem twarzy i odłożył patelnię na bok.
Słysząc prośbę spiął się lekko. Nie dlatego, że Yako chciał jego energii, ale poprosił o to. Wprost i bez ogródek. Musiało być z nim źle. Mógł zasłaniać się koniecznością trzymania się jednego koloru oczu, Keerowi to nie przeszkadzało. Poza tym... to mu pozwoli przyzwyczaić się do dotyku silnych i dużych dłoni Kitsune. Ostatnio ciągle o nim myślał i jeśli miał jakoś wytrzymać to wszystko, to lepiej zacząć jak najszybciej. Żywicieli nie wybierał na miesiąc, a na lata. Zresztą w jego zawodzie nie było rzeczy nieprzydatnych. Kto wie, kiedy trafi mu się ktoś tej samej płci.
Podszedł do demona rozpinając cztery górne guziki swojej białej koszuli. - Lubię ten pośredni kolor. Sztuczny fiolet szybko płowieje, a w naturze jest rzadko spotykany - szepnął z pewną nostalgią i ujął dłonie Yako, po czym położył je na swoim torsie, żeby biedak nie musiał wstawać ani naciągać. Patrzył jak tęczówki kochanka stają się jasnoniebieskie. Były równie piękne, co te fioletowe, ale Cień miał swoje gusta. Jedyną zmianą, jaką poczuł, było to, że zrobiło mu się odrobinkę chłodniej. Yako naprawdę nie wziął wiele.
Gdy demon skończył się już pożywiać, Gawain zapiął się i pomógł w dalszych przygotowaniach do śniadania. Jednocześnie pozwoliło mu to trochę poznać rozkład szafek w kuchni. W swoim mieszkaniu miał zaledwie ich zaledwie parę, za to słoików było w nich od groma. Lusian pewnie też spędziłby dłuższą chwilę na szukaniu odpowiednich etykiet, gdyby poprosił go o pomoc.
Na herbatę z chęcią dał się skusić, choć jej wybór pozostawił w rękach bruneta. Gdy tylko ją dostał, usiadł i zaczął na nią dmuchać, by móc się już napić. Spojrzał na jajecznicę znad parującego kubka, po czym bez słowa dziabnął jeden kęs. Była... jajeczna na zwierzęcym tłuszczu. Wszystko się zgadzało, więc powinna im smakować. -Dobra... chyba - bąknął przepraszająco i wbił wzrok w swój napój. Naprawdę chciał móc powiedzieć coś więcej... ale nie umiał. Mógł skłamać, ale wtedy lis napychałby go wszystkimi możliwymi potrawami przy każdej okazji.

Gopnik - 22 Maj 2017, 21:15

- To dobrze, to dobrze. - powiedział, niby do Gawaina, niby do siebie w odpowiedzi. Keer natomiast nadal miał założoną tę swoją maskę chłodu.
- Zapamiętam - odrzekł, na radę rudzielca. Czuł na sobie wzrok Cienia, co bynajmniej nie było miłym uczuciem. Jeszcze ten uśmiech, nieco jak psychopaty. Dom wariatów. Najpierw pili sobie spokojnie, choć było parę ekscesów... Ale kto by się tam przejmował jakimś bałaganem czy samochodem. Potem wpadł Lusian i zrobił awanturę, taką fest. W zasadzie nie wiadomo o co, no dobra, może nie do końca uprzejme było zrobienie u niego imprezy i nie zaproszenie go, ale żeby aż tak się denerwować? Potem wspólna kąpiel z Luci - zdawałoby się promień słońca w ten dziwny dzień, ale nie. Ta musiała go uraczyć swoimi ząbkami na sam koniec. No i ta halucynacja... A może serio, Luci przemieniła się w Lucka. Kapelusznik nie wiedział co myśleć.
Teraz zaś Gawain traktuje go oschle i zimno, czyli jak zwykle. Rusek zdecydowanie wolił pijanego Gawaina. Wysłuchał wyjaśnień dotyczących tak specyficznego ubioru. - No, skoro tak, to trudno. - bąknął zrezygnowany.

Kąpiel minęła szybko, a Rusek, kąpiąc się, uważał na rękę. Przez uszkodzony bark kończyna niemal nie nadawała się do użytku, ugryzienie było naprawdę silne. Gopnik, gdy wyszedł z wody, popatrzył na bałagan, jaki zostawiło jego ciało na ziemii. Postanowił nie nadwerężać już i tak nagiętej gościnności Lucka i co nieco posprzątać ten bajzel. Chwycił za mop, który akurat leżał gdzieś w kącie i zaczął zmywać krew z podłogi. Ta nie chciała się jednak doczyścić, a ból głowy i niedowład ręki nie pomagały. Michaił zaczynał się poddawać, jednak walczył jeszcze chwilę z mopem i plamą, zanim rzucił go po prostu na środek rozmazanej juchy i ubrał ponownie swoje seksowne wdzianko. Przynajmniej starał się choć trochę posprzątać.
W tym samym czasie usłyszał z dołu krzyk Lisa. Poczłapał po schodach, trzymając się dłonią zdrowego członka za skroń. Gdyby miał drożny nos, jego nozdrza łechtane by były smaczną wonią smażonego boczku, cebulki i jajek, niestety, jak to zwykle po popijawie bywa, miał katar.
- Witaj, Lucjan. O, widzę, że zrobiliście jajecznicę. Mmm, na boczku, pycha. - powiedział z uznaniem tuż po wejściu do jadalni. Nie miał jednak zbytniej ochoty na jedzenie. Usiadł przy stoliku, wziął w dłoń widelec, po czym zaczął nim dłubać w talerzu, przewracając jajka z jednej kupki na drugą. Nie obawiał się o swoje życie, ufał Luckowi, że ten nie chce go otruć, jednak z boku mogło to wyglądać wręcz przeciwnie. Wreszcie nałożył sobie niezgrabnie lewą ręką trochę jajek na sztuciec i włożył ową porcję jajecznicy do ust, trochę zmuszając się do jedzenia. - Smacznego. - powiedział życzliwie zebranym. Nie wiedział, czy posiłek to dobry pomysł w jego stanie.

Yako - 22 Maj 2017, 21:45

Zamruczał głośniej i przekręcił głowę delikatnie w stronę ręki rudzielca. Jakby nie wyglądał, jakiej by formy nie przybrał, nadal był lisem. Cieniowi ufał całkowicie, przez co pozwalał mu na takie sytuacje. Gdyby to nie był Gawain, to zamiast mruczenia, usłyszałby groźne, ostrzegawcze warczenie, a do tego odsunąłby się momentalnie.
Spojrzał na rudowłosego z zainteresowanie, gdy wspomniał o tym, że Gopnik potrafi wyczarować jakieś słodycze. Przydatna umiejętność jednak demon nie wiedział czy będzie chciał kiedykolwiek z tego skorzystać. No chyba, że rusek zje jego słodycze i będzie musiał je oddać. Ale w innym wypadku jest to raczej niemożliwe.
Wyszczerzył białe zęby słysząc reakcję Keera – knebel też się znajdzie i wiele innych ciekawych rzeczy – powiedział dziwnym głosem. Oczywiście nie chciał ich używać przeciwko dziwnookiemu. Demona już dawno przestały bawić takie rzeczy, przynajmniej jeśli chodzi o zabawy łóżkowe. Ogólnie igraszki już dawno mu się znudziły, a nadal udawał, że ma na nie ochotę tylko dlatego, że musiał jakoś jeść, a to był najlepszy sposób na zdobycie pokarmu. Łatwiej zaciągnąć kogoś do łóżka niż wyjaśnić, czemu chce się go trzymać za rękę przez następne kilka minut.

- Przepraszam, że to na Ciebie spadło sprzątanie – powiedział niepewnie, unikając wzroku rudzielca – sam bym się tym zajął, ale… - urwał i spuścił wzrok. Wstydził się tego w jakim jest stanie. Może normalnie starał się tego nie pokazywać, ale nie potrafił tego przez cały czas ukrywać. Będzie musiał przy Gopniku ale przy Keerze? Czuł, że przy nim nie musi udawać.
Westchnął ciężko, gdy usiadł. Siedział z zamkniętymi oczami, czekając aż dojdzie do siebie. Cień mógł się tylko domyślać, że najpewniej jest pierwszą osobą od dawna o ile nie w ogóle, której Kitsune pokazuje się w takim stanie. Która widzi go tak słabego.
W końcu odetchnął głębiej – przepraszam, musiałem usiąść na chwilę, bo zrobiło mi się ciemno przed oczami – odparł. Spojrzał na Gawaina zaskoczony, gdy ten rozpiął koszulę. Już miał protestować, gdy dziwnooki położył jego dłonie na swoim torsie. Z westchnieniem zaczął pobierać jego energię. Keer był tak przyjemnie ciepły. Najchętniej by się w niego wtulił i zasnął znów. Rudzielec sprawiał, że sen przychodził łatwiej i był spokojniejszy. W końcu jednak cofnął dłonie – dziękuję – burknął – tu chodzenie z fioletowymi oczami jest niestety niemożliwe, za dużo osób mnie rozpoznaje i wie, że mam niebieskie oczy – powiedział, spoglądając gdzieś w bok. W tonie jego głosu można było wyczytać nutę przeprosin.
Podziękował rudzielcowi za pomoc ze śniadaniem. Przygotował dla całej trójki czerwonej herbaty i przelał ją do dzbanka, tak by każdy mógł sobie nalać trochę do kubka. Spojrzał na Cienia, gdy ten sięgnął po trochę jajecznicy, by jej spróbować. Zrobiło mu się nawet miło. Wiedział, że Gawain nie je i raczej robi to niechętnie, a mimo to spróbował. Uśmiechnął się delikatnie pod nosem nakładając sobie trochę jajecznicy. Jednak było tego niewiele. Tak tylko, żeby nie było, że nic nie je, żeby nie wzbudzać podejrzeń u Gopnika – wiem, że nie przepadasz za jedzeniem i nie zmuszam Cię do tego, żebyś jadł coś innego niż sny – powiedział cicho – ale doceniam, że spróbowałeś – zerknął na rudzielca i posłał mu delikatny uśmiech po czym uciekł znów wzrokiem do swojego śniadania i zaczął je dzióbać widelczykiem. Cieszył się, że Gawain spróbował. Cieszył się też, że nie jest już całkiem sam, jednak z drugiej strony trochę żałował, że nadal nie będzie miał dla kogo gotować. Może chociaż na Gopnika jak na razie będzie mógł liczyć?
Słysząc, że rusek, znów przekręca jego imię, spojrzał tylko na niego groźnie – witaj, częstuj się – powiedział tylko, nadal bawiąc się swoją jajecznicą. Kompletnie nie miał na nic apetytu. Energię Cienia pochłonął tylko dlatego, iż wiedział, że bez tego lepiej nie pokazywać się ludziom na oczy.
Również życzył Kapelutowi smacznego, po czym spoglądał na niego. Widział, że zmusza się do jedzenia. Lusian westchnął na to tylko ciężko – jeśli nie chcesz jeść to nie zmuszaj się – powiedział beznamiętnym głosem – jednak dobrze by było, żebyś nie miał pustego żołądka gdy przyjdzie lekarz. Nie wiem jakie leki będzie chciał Ci podać – powiedział po czym wstał. - Wypij przynajmniej herbatę. Powinna pomóc na kaca - Dodał i wyrzucił praktycznie nietknięte śniadanie ze swojego talerza, a naczynie wrzucił do zlewu. Dokuśtykał z trudem do kuchni i wrócił do salonu, gdzie usiadł z westchnieniem na wersalce i zaczął zajmować się telefonem wyciągniętym z pudełka. Był on prawie identyczny jak ten, którego używał demon, z tą różnicą, że aktor miał na tyle srebrnego lisa. Włożył kartę i zajął się ustawianiem wszystkiego tak, żeby Cieniowi jak najłatwiej się z urządzenia korzystało.
Wybrał kanapę jako miejsce, gdzie zajmie się tym głównie z jednego powodu. Widział jak Gopnik się zmusza do jedzenia. Czyli nie chciał jeść. Trochę go to zabolało, ale nic nie mówił, ani nie pokazywał po sobie. Nigdy nie miał kaca, więc nie do końca rozumiał takie zachowanie ruska.

Gawain Keer - 23 Maj 2017, 19:33

Gdy lisołak zaczął się łasić do jego dłoni, jeszcze raz go pogładził, po czym odsunął rękę. Czuł się trochę niekomfortowo głaszcząc dorosłego faceta jak pospolitego zwierzaka. Jednocześnie był całkowicie zauroczony tym gestem, zaufaniem jakim został obdarzony. Przecież był tutaj z powodu tajemnic, zarówno osobistych i tych wspólnych, bo grozili sobie śmiercią, palili mieszkania i bili się po mordach. Gdyby Yako nie był jego żywicielem, uznałby go za szalonego. Bo jak można kochać kogoś, kto powiedział i zrobił ci tyle złego?
Widząc czające się pytanie w oczach Lusiana, wyjaśnił jak Gopnik przemienił przy nim serwetkę w czekoladowego batona. Po prostu zrobiło puf, a w miejsce materiału, pojawiły się słodycze. Jak w bajce dla dzieci.
Yako wyszczerzył się głupio za co został lekko klepnięty w głaskaną przed chwilą głowę. Keer nie miał pojęcia, co drugiemu po niej chodzi, ale nie było to nic grzecznego. - Obroża też? Bo na takiego zwierza, jakim jesteś musiałaby być z najlepszego materiału. Chociaż lepszy byłby kaganiec - dociął Kitsune za wczorajszy wybryk, ale również się uśmiechnął. To demon ugryzł, nie on. I serio nie miał zamiaru sprawdzać, co by się stało, gdyby zajął miejsce Gopnika.
- Nie żartuj. Nie pozwoliłbym ci na to w tym stanie - westchnął podirytowany. Przeprosiny są zbędne. Jasne, że demon zająłby się tym sam... gdyby Keera tu nie było. Brunet zawsze opierał się z całych sił, zamiast dać sobie pomóc, po czym pozbawiony jakichkolwiek alternatyw i tak przychodził do niego.
- Wiem. Poza tym lepiej, żeby ten błękit nie zniknął, dopóki nie wydobrzejesz - powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu. Lusian bywał tak dumny, że przeceniał własne siły. Wolał mu trochę pomatkować, niż co rusz siedzieć i zamartwiać się przy szpitalnym łóżku. Naprawdę uwielbiał ten ametystowy odcień, którymi mieniły się tęczówki Kitsune, ale istniały ważniejsze rzeczy, niż jego osobiste wizualne przeżycia i gusta. - Co do ludzi, to zawsze mógłbyś powiedzieć, że nosisz soczewki. Może nie lekarzowi, ale reszta świata chyba zniesie to małe kłamstewko - dodał rozważając wszystkie za i przeciw takiego rozwiązania.
Poczuł jak krew napływa mu do policzków, gdy zobaczył jaką radość sprawił Yako próbując jajecznicy. Jeśli tak ma być już zawsze, to może próbować jego kuchnii. Kto wie? Jego organizm może kiedyś przywyknie do takich bodźców. Nie ukrywał, że sporo by to ułatwiło. - To po prostu niewygodne i rozpraszające. I nigdy nie wiem, jak mam wtedy zareagować - bąknął nieco zawstydzony. Jedzenie czegoś poza snami, stanowiło dla niego pewnego rodzaju tabu. Starał się unikać patrzenia, jak inni to robią, słuchania mlaskania i siorbania. Wyjątek stanowili żywiciele oraz cele. Ich chciał znać na wylot. Każde przyzwyczajenie, tik, manię i fobię. Ulubiona restauracja lub kawiarnia była doskonałym miejscem, by się przyczaić i posłuchać opowieści, zobaczyć z kim się spotykają, czy piją dużo alkoholu, czy unikają jakichś składników potraw.
Poprawił się na stołku, gdy Gopnik wszedł do kuchni. Usiłował zamaskować swój uśmiech wciskając nos w kubek i upijając parę małych łyczków gorącej herbaty. Kapelusznik wyglądał komicznie nie dlatego, że ubrania były niedopasowane, bo leżały na nim świetnie, ale dlatego, że Gawain wcześniej widywał go tylko odzianego w ortalionową zbroję.
Mina ruska nie wyrażała zbytniego entuzjazmu dla nowej garderoby. Rudzielec musiał jednak przyznać, że Kapelut trochę na tym zyskał. Przylegający do ciała materiał skutecznie wydobywał sylwetkę Gopnika, a w miarę luźna elegancja, pomijając ucisk w kroczu, przydawała mu powagi. A przynajmniej robiłaby to, gdyby nie niepasujący kapelusz. Nic jednak nie zmieniłoby werdyktu Keera. Sam nigdy by tego na siebie nie włożył. Pastelowe kolory, krój i krótkie rękawy momentalnie przekreślały tę opcję.
- Ej, nie tak źle - powiedział wskazując na niego otwartą dłonią, gdy już opanował mięśnie twarzy. Również życzył Gopnikowi smacznego posiłku, ale chyba żadne słowa nie były w stanie poprawić mu humoru. Kapelut grzebał widelcem w jajecznicy, jakby postanowił z niej powróżyć. Gawain pomyślał przez chwilę, że może rusek nie ufa Lusianowi i podejrzewa posiłek o zawieranie jakiś tajemniczych substancji, ale ten akurat zaczął jeść. Zresztą Gopnik nie wyglądał na takiego, który miałby wrogów i musiał przejmować się potencjalnymi atakami na jego zdrowie i życie. Za to Lusian nie przełknął nawet kęsa. Nie miał siły i ochoty dziś grać. Gawaina zdziwił jednak chłodny ton. Nie przywykł do niego, bo demon zwykle odnosił się do wszystkich z serdecznością i błyskał zębami w wiecznym uśmiechu. Zmartwiony śledził każdy krok Kitsune, gdy ten wracał na wersalkę. Nie okazywał bólu, ani słabości. Przynajmniej nie przy Gopniku. Chociaż może i lepiej, bo znów nasłuchaliby się ruskiego pierdolenia.
Rudzielec w ciszy pił herbatę i patrzył jak Yako robi coś z telefonami. Po co mu aż dwa?

Gopnik - 24 Maj 2017, 23:00

Gopnik siedział i wpatrywał się w talerz. Nie miał ochoty jeść, żołądek go męczył. Przez wrażenia poprzedniej nocy pozostałe w żołądku promile i zmęczenie postanowiły zrobić małą rewolucję.
Czuł się trochę obco teraz wśród tych znajomych. Szczególnie po wybuchu Lusiana i teraz po powrotnym przyjęciu chłodnej maski przez Gawaina. A Gopnik? Zawsze był duszą towarzystwa, teraz pewnie też by jakoś rozkręcił rozmowę, gdyby nie to, że nie miał na to sił, ani ochoty.
Zachęcony przez Lisa do jedzenia złapał kilka kęsów. W zasadzie to uszaty miał rację, jedzenie, a już na pewno takie jak to, bogate w białko, mu pomoże. Herbata też zawsze dobrze robi. Chyba, że żołądek serio odmawia współpracy.
- Naprawdę dobra ta jajecznica... Jak żałuję, że żołądek nie chcę ze mną teraz współpracować... - westchnął smutno. Naprawdę jedzenie mu smakowało, ale mikser w bebechach skutecznie hamował zapędy Gopnika do pochłaniania jedzenia z szybkością światła.
Oczom Kapelusznika nie umknął uśmiech Gawaina. Miał niezły ubaw z tego stroju, to z pewnością. Jołki połki. Jeszcze przyjdzie wilk do zająca, jeszcze Gopnik się odegra.
Strój był niewygodny, obcisły i opinający. Kompletnie inny od przytulnego, miękkiego i luźnego dresu. i marynarki z ortalionu. No, ale co poradzić - innych rzeczy nie było.
- Ta, nie jest źle. Jest jeszcze gorzej. Nawet przykucnąć w tym nie mogę, co ja teraz pocznę bez krzesła w pobliżu? - począł narzekać na swój los i niepasujący kompletnie do jego charakteru i zachowania strój.
Gdy Lusian podszedł do zlewu, Gopnik walczył ze sobą i z widelcem, by przełknąć coś jeszcze. Po chwili powoli złapał za herbatę i pociągnął mały łyczek. o tyle się czuł pewnie nie jedząc, że nie był sam. Inaczej byłoby to głupie. Wszyscy wcinają aż im się uszy trzęsą, a Michaił nie, bo zaraz to zwróci. Gawain też nie jadł, ale cóż, on nie potrzebował. Wszak Cienie nie jedzą normalnej żywności. Tyle dobrze, że też im towarzyszył przy stole, niemalże milcząc. Kak sabaka jest, eto nie lajet. Czy jakoś tak.
Niedługo tym, jak Lusian wyrzucił swoje jedzenie i poszedł po jakieś pudełko z, jak się potem okazało telefonem, Rusek skończył jedzenie, powoli odsunął krzesło i wstał, by wziąć talerz i filiżankę z herbatą w dłonie oraz zanieść je do zlewu. Szedł bardzo powoli. Coraz mocniej czuł, jak śniadanie osiada mu na żołądku. Pocąc się, wrócił do stolika i usiadł. Nie zagrzał miejsca długo, gdyż po chwili poczuł, że to jest ten moment. Szybkim krokiem ruszył w strone łazienki na spowiedź w muszli klozetowej. Musiał bardzo uważać by nie zemdleć, ani nie pobrudzić łazienki, tudzież ubioru.

Yako - 24 Maj 2017, 23:40

- Kagańca nie mam – burknął niby obrażony. O obroży jednak nic nie powiedział, więc Cień, bez problemu mógł się domyślić, że jakąś w domu na pewno posiada. Choć może po prostu chciał już tylko przemilczeć ten temat.
Dalszy wywód Gawaina przemilczał. Przytakiwał mu tylko głową i uśmiechnął się delikatnie pod nosem, gdy rudzielec, powiedział, że teraz błękit nie może zniknąć z jego oczu. Czuł się dziwnie z tym, że ktoś o niego dbał. Jednak w jakiś sposób było to miłe. Taka świadomość, że ma kogoś komu może zaufać, kto mu pomoże i się nim zaopiekuje. Kogoś kim sam się może zająć.
Zaskoczył go lekki rumienieć na licu Gawa. Jednak nie skomentował tego w żaden sposób. Chciał spróbować się trochę wycofać, żeby nie narzucać się mężczyźnie i by nie stawiać go w niekomfortowych sytuacjach. A komentarz na temat rumieńca i to jeszcze od Lusiana na pewno byłby odebrany jako przytyk lub nabijanie się z Cienia.
Nie zwrócił zupełnie uwagi na to jak ubrania leżą na Gopniku. Rozpoznał tylko czyje to były ciuchy i nic więcej. Nie komentował jego wyglądu, choć pewnie normalnie by trochę z niego pożartował. Dziś jednak nie miał na nic siły Był cały obolały i do tego niemiłosiernie kręciło mu się w głowie. Było mu słabo. Najchętniej spędziłby cały dzień w łóżku ale wiedział, że nie może sobie na to pozwolić. Musiał załatwić jakieś zakupy. Gości chyba wyśle samych, a może lekarz, który do nich przyjedzie za niedługo ich podwiezie do miasta. Sam by to zrobił, ale w takim stanie lepiej, żeby nie siadał za kółko, bo niechybnie skończyłoby się to jakimś tragicznym wypadkiem. Ech…ale by media miały sensację.
Był wdzięczny Keerowi, że ten nie skomentował tego, że nic nie zjadł. Ale przecież wiedział, że demon nie potrzebuje normalnego jedzenia. Co prawda Yako uwielbiał jeść, jednak jakoś nie miał apetytu. Z resztą, kto, gdy go wszystko boli ma ochotę na jedzenie czegokolwiek? No chyba mało kto.
Słuchał wytłumaczenia Gopnika, bez większego zainteresowania. Skoro nie chciał jeść to niech nie je... Lusianowi i tak było już wszystko jedno pod tym względem. Słysząc jego narzekanie, prychnął cicho - ja używam krzesła dłużej niż Ty chodzisz po tym świecie i jakoś jeszcze żyję, więc nie marudź. Kilka godzin przeżyjesz bez przysiadu - burknął do niego, zabierając się za uruchomienie telefonu.
Gdy Kapelusznik, udał się pospiesznie do łazienki, Kitsune uraczył go tylko krótkim spojrzeniem. Sam sobie na to zapracował, więc nie miał zamiaru za nim latać. Może i dbał o swoich żywicieli ale jakoś nie miał ochoty aż tak się nad nim litować. Zrobił mu śniadanie, herbatę. Pozwala mu nadal mieszkać pod swoim dachem, nie wymagając nic od niego.
Gdy jakoś uporał się z większą częścią ustawień, odwrócił się w stronę Cienia - Gaw mogę Cię prosić na chwilę? - zapytał spokojnie. Jeśli ten do niego podszedł, podał mu telefon do ręki - przyłóż palec - wydał jasne polecenie, pokazując na przycisk. Kazał mu to powtórzyć kilka razy nim telefon zapamiętał wzór - a teraz wymyśl sobie jakiś kod sześciocyfrowy, ale taki, żebyś go zapamiętał łatwo - mówił dalej. Gdy Gawain już wykonał wszystko, poprosił go by usiadł obok niego.
W ramach czekania na to aż Gopnik się w końcu skończy spowiadać, zaczął spokojnie tłumaczyć podstawowe funkcje telefonu, takie jak dzwonienie, odbieranie i wysyłanie wiadomości. Jeśli Gawain chciał to wytłumaczył mu tez inne funkcje.
- Masz tam zapisany mój numer w razie czego - pokazał mu kontakt podpisany jako Lisek <3. Jeśli Gaw będzie chciał to może sobie zmienić nazwę. - Myślę, że po wizycie lekarza, dobrze by było, żebyście poszli na jakieś zakupy bo jak widzę nie macie ze sobą żadnych ubrań - powiedział spokojnie - w ten sposób będziemy mieli kontakt, no i będziesz mógł zamówić też jakąś taksówkę, żeby wrócić czy udać się w inne miejsce - wzruszył ramionami i oddał Cieniowi urządzenie. Poprosił go jeszcze, żeby zadzwonił do niego, by sam mógł zapisać sobie numer. Widziałby, że to on dzwoni, jednak wolał mieć go w kontaktach, żeby nie musieć sobie przypominać tego numeru, w razie gdyby pojawiła się potrzeba, nagłego wykonania telefonu.
- Tylko go nie zgub - powiedział jeszcze, puszczając rudzielcowi oczko, po czym położył się na wersalce z cichym stęknięciem. Widać było, że rany, które zdobiły jego ciało naprawdę mu przeszkadzały mimo iż starał się grać dzielnego.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group