Rosemary - 11 Listopad 2017, 19:56 Z racji że rany nie były głębokie, te które nie były pocierane przez cokolwiek, faktycznie się zasklepily. Każdemu krokowi towarzyszył naprawdę spory ból. Krocze u mężczyzn jest chyba najbardziej unerwiona jednostka. Byk nie zwracał kompletnej uwagi na Yako. Nawet gdy ten podszedł już do drzewa i zaczął się wspinać. Tak się niefortunnie stało że jedna z gałęzi głośno zatrzeszczała. Byk się odwrócił i obserwował przez chwile okolice. Niebo zaczynało być pomarańczowe, ptaki zaczęły śpiewać a powietrze stało się przyjemnie czyste. Pomimo zapachu krów, który tez w jakiś sposób stał się lżejszy. Yako bez większych problemów zeszkoczyl na byka i wszedł w portal. Ostatnim widokiem jaki zobaczył był piękny wschód słońca. Podczas teleportacji stracił wszystko co miał ze sobą, prócz pociętych ubrań i swojej Naginaty. Teleportacja nie należała do przyjemnych. Mógł się czuć jakby wirowal w miejscu z naprawdę zawrotna prędkością. Gdyby pozwolił sobie na oderwanie rąk od ciała... Cóż. Bycie jednorękim albo bezrękim demonem może być ciekawe.
Wszystko się nagle zatrzymało. Nie było nic słychać, lisa otaczała głęboka ciemność. Nagle zaczął spadac. Nie mial się czego złapać, w końcu znajdował się w otchłani. Po paru set metrach znów zawisł w powietrzu. Oblała go złota poświata, tak jasna ze na chwile praktycznie stracił wzrok. Zaczęły dochodzić do niego dźwięki. Szuranie kartek, tykanie zegara, sapanie jakiegoś zwierzęcia i czyjś ciężki oddech. Nagle huk i rwacy ból, nie do opisania w lydce. Yako musiał paść na kolana, albo oprzeć się o ścianę. Został bowiem postrzelony w noge. Pocisk utknął w kości, prawie ją łamiąc. Odezwał się mężczyzna o głosie tak niskim ze prawie wibrował.
- Teraz mam pewność że się Pan na mnie nie rzuci- wzrok powrócił. Nadal widział lekko mgliscie. Mógł dostrzec bardzo malutkiego liso wilka. O białym jak śnieg futrze i piórami w odcieniu błękitu, delikatnej czerwieni i fioletu, zamiast ogona. Mógł również dostrzec wielką skrzynię (otwartą) i wypełnioną pokaźną sumą złota. Sam pokój był prawie pusty. Jedno krzesło na którym siedzi przysadzisty facet z monoklem na oku i paroma wlosami na glowie. Grubszy facet po 40, ze swidrujacymi oczami. Bawil się glockiem jak zabawka, uśmiechając sie do przybysza. Oprócz tego w pokoju był tylko wielki złoty zegar i drzwi. - A więc Ci się udało. Spodziewałem się lepszej rozrywki. Praktycznie nic nie zrobiłeś. Nie tego się po tobie spodziewaliśmy! A teraz masz wybór. Bierzesz tego szczena, złoto i się stąd wynosisz, lub możesz ze mną powalczyć o wolność. Kto wie który z nas wygra? - rozłożył ręce, uśmiechając sie tym swoim lukrowym uśmiechem. - Hmm damy ci konia i ktoś pomoże Ci na niego wejść. Sam raczej za daleko nie dojdziesz a nie chcemy tu skandalu - wpatrywał się w Yako jak w zabawke która mu się znudziła. Yako - 11 Listopad 2017, 21:25 Robiło mu się coraz bardziej niedobrze. Nie tylko przez rany ale też to cholerne kręcenie się. Miał zaciśnięte oczy. Ogon i uszy przyklejone do ciała tak samo jak ręce. Nie było łatwo się tak utrzymać ale jakoś dał radę. Gdy zaczął spadać, krzyknął krótko, zaskoczony. Spadał i miał nadzieję, że to nie będzie jednak jego koniec.
W końcu stanął na własnych nogach. Nic jednak nie widział, oślepiony dziwnym blaskiem. Słysząc huk, skulił się po czym zaskomlał głośno i oparł się o pobliską ścianę. Jakie szczęście, że tam stała. Przeszedł go prąd na całym ciele, gdy pocisk wbił się w piszczel. Czuł się prawie tak jak po wypadku dwa lata temu. Choć nie wiedział, czy ten ból nie jest jednak gorszy. Czuł przy każdym ruchu, że coś jest nie tak. Zrobiło mu się tak cholernie niedobrze. Z trudem się powstrzymywał by nie zasyfić bardziej tego burdelu, w którym się znalazł.
Spojrzał w kierunku, z którego dochodził głos. A więc to to gówno go postrzeliło. Zawarczał, głośno, słysząc jego słowa. Nawet nie miał okazji się jakoś obronić czy uniknąć tego. Nie miał zamiaru już walczyć, a ten dupek go jeszcze postrzelił!
Spoglądał na przedmioty. To wszystko dla skrzynki złota i szczeniaka? Oni chyba są nienormalni. Słysząc jednak, że spodziewali się więcej, zaśmiał się -trzeba było dobrać lepszych przeciwników, a nie jakąś zwariowaną dziwkę, wampira, który dał się jakiemuś kurduplowi oraz czerwonego przystojniaczka, który postanowił sam się nadziać na moją broń - wywarczał na niego -poza tym bardzo nie lubię być do czegoś zmuszany, więc to nie moja wina, że się nie popisałem- Był wściekły ale nie miał na nic siły, do tego ból w nodze i kroczu go wręcz paraliżował. Gdyby tylko próbował się sam ruszyć, na pewno by znalazł się na podłodze, a tego nie chciał.
-Serio myślisz, że skuszę się na tak nierówną walkę? - zapytał oddychając z trudem - ja ledwo stoję i nie wiem co Ty potrafisz, a dodatkowo masz broń palną, więc nie dzięki. Biorę futrzaka i spadam stąd, a wy się ode mnie odpierdolcie- powiedział i lekko się poprawił, próbując jakoś choć trochę przenieść ciężar na postrzeloną nogę, ale nie było to możliwe - i nie powiem naprawdę jesteś łaskawy dając mi konia, a ja będę na tyle bezczelny, że poproszę o jakąś torbę, żeby to w ogóle ze sobą zabrać - powiedział, patrząc grubasowi w oczy i czekając na jego decyzję.
(ZT)Rosemary - 11 Listopad 2017, 22:32 Na słowa lisa, grubas zaczął klaskać. Rechotał przy tym w niebo głosy.
- Zapomniałem że jesteś gwiazda większego metrażu! Spodziewałem się raczej że umrzesz. Misery był idealną bronią. Nie przewidzialem jednak że w jego umyśle dojdzie nagle do skażenia i jego prawdziwe ja dojdzie do głosu. A reszta? Nieudane eksperymenty. Ostatnio dostajemy ich za dużo. Miałeś być gwiazdą tego spektaklu! Wodzirejem który ich naprawi. A tu klops. Nie wczules się. Nie wszedłeś w role! Koń ma juki więc możesz włożyć schnee do nich na spokojnie. Mamy nadzieje że Ci się przyda - wzruszył ramionami i wykonał gest: droga wolna.
Jeśli Yako po prostu wziął co jego i jakimś cudem wyszedł, z drugiej strony czekał na niego naprawdę wielki dryblas. Jakieś 2 metry wzrostu i napakowany jak sam herkules. Wziął on złoto i odporowadzil go (jeśli nie dal rady sam to wziął Yako na ręce i go zaniósł). Jako pewnie zdaje sobie sprawę z tego ze podczas jazdy konnej jego noga ulegnie złamaniu. Niestety w tym wypadku będzie to złamanie otwarte.
Tu oto kończy się ta historia. Dryblas rzucił mu jeszcze krótkie :zapominamy o calej sprawie i was. Spakowal mu całe złoto do juków pieknej karej klaczy.
Po czym wrócił do swojego szefa. Teraz Yako mając ze sobą małego schnee może ruszyć już przed siebie. Tam gdzie on chce, będąc znowu wolnym.
Jeśli zapytał się kogoś o date czy godzinę, dowiedział się że od jego przybycia tutaj minęła trochę ponad godzina. Ludzie żyją swoim życiem, kompletnie nie zważając na niego. Wszystko toczy się dalej.