Mavet - 21 Październik 2018, 15:39 Pozostałe koty były nieistotne. Powód był mu nieznany i nie zmieniał zbytnio sytuacji. Był w zasadzie pewien, że jeśli dorwie tego kota z dzwoneczkiem to pozostałe już nie będą problemem.
Czy to była magia transformująca, zdalne sterowanie kotami czy coś jeszcze innego - zauważył jedno, gdy dźwięczał dzwoneczek coś się działo. Był katalizatorem dziejącej się tu magii.
Mogło brzmieć absurdalnie, ale większe absurdy okazywały się prawdą.
Gdyby mógł go choć dotknąć. Paraliż by go skutecznie unieruchomił.
Przesuwał się jednostajnie. Jedynie pod sam koniec drogi rzucił się susem wyciągając na całą długość swych nadmiarowych stawów, które naprawdę rzadko układały się w pozycji dającej maksymalną długość jego kończynom. Tyczyło to szczególnie nóg.
Nie obchodziło go czy zrani zwierzę.
Nie obchodziło go czy zrobi hałas - zawsze mógł go natychmiast wyciszyć.
Chciał po prostu złapać tego kota zanim znów zadzwoni dzwonek na obróżce i nie dopuścić by zrobił to kiedykolwiek. Jeśli się mylił - cóż złapanie tego kota i tak było najlepszym pomysłem jaki chwilowo miał. Te koty z pewnością nie były zwykłe, ale dlaczego dokładnie nie wiedział. To mogło zmienić wiele.Rosemary - 11 Listopad 2018, 17:01 Ryzykowny ruch. Mavet miał pozostać niezauważony i złapać złodzieja. Tą szarżą przy swoim ciele i na takiej wysokości, wiele ryzykował.
Czy jego domysły były słuszne? Sytuacja wydawała się absurdalna. Koty miały stać za kradzieżą broni? Ktoś taki jak Mavet brał tę opcję na poważnie? Postronny obserwator- ten który pilnował strażnicy, wydawał się skonfundowany. Przestąpił z nogi na nogę i z grymasem niezadowolenia poszedł na obchód. Widać uznał, że to jednak nieistotne. Miał marionetkę za niegodną zaufania i swojej uwagi. Może sądził, że Mavet to jeden z tych cat people?
Co by to nie było, ciemnoskóry mężczyzna zniknął z oczu Maveta. Nie umknęło to kociej uwadze. Czarny kot, teraz dziwnie gruby, wyszedł w końcu z kartonów i ruszył biegiem przed siebie, chwilę później jego śladem ruszył mały biały kot. Pozostał się jedynie kot, którego za cel obrał sobie Mavet.
Jego ogon wykazywał jasne niezadowolenie. Prawdopodobnie chciał ruszyc za towarzyszami, ale Mavet poniekąd blokował mu drogę.
Gdy marionetka rzuciła się na niego, było to dla kota tak niespodziewane, że zareagował sekundę za późno. Ręka Maveta zacisnęła się na jego futrze, pewnym chwytem.
Kot walczył, wbijał pazury w rękę Maveta, szarpał się i syczał. Czy na Marionetce robiło to jakiekolwiek wrażenie? Chyba niekoniecznie.
Kocie zawodzenie jak i odgłosy szamotaniny, zostały kompletnie wyciszone. Trzeba przyznać że moc Maveta w tej sytuacji, działała mocno na jego korzyść Gdy Mavet przyciągnął kota w swoją stronę, ten szarpnął się mocniej, przez co zerwał mu się dzwoneczek z szyi. Efektem tego była przemiana kota w człowieka. Blond młodzieńca ze statku, którym przypłynął Mavet. Gdy chłopak zdał sobie sprawę ze swojej przemiany, dobył sztyletu i próbował wbić go w ramię Maveta by się uwolnić.Mavet - 27 Styczeń 2019, 16:04 Szarpanina kota nie robiła na Marionetce najmniejszego wrażenia. Nie mógł go nawet zarysować, a nawet gdyby był w stanie to niewiele by to mu dało gdyż nie posiadał zmysłu bólu.
Na przemianę kota zareagował z zimnym pragmatyzmem i zmienił tylko chwyt. Nie przejmował się specjalnie zdrowiem osobnika i jego szpony bez większego oporu zagłębiły się w ciało. Poczuł zgrzyt sztyletu na ramieniu. Reakcja nie była zła, ale nie miała szans powodzenia. Nie z nim. W sumie nawet z lepszym, organicznym profesjonalistą.
Wolną ręką sięgnął ku dłoni trzymającej sztylet by ją złapać i używając półki, na której się znajdowali jako punktu podparcia złamać mu rękę w nadgarstku.
Intensywny ból powinien go pozbawić chęci do dalszych zrywów. Wciąż też trzymał go za bok, a szponami na stopach wpił się w regał. Nadal nie wiedział jak dokładnie się tu dostawali. Czy po prostu wchodzili jako koty czy też korzystali z teleportacji bądź jakiegoś portalu wraz z jakąś mocą do przechowywania kradzionej broni. Wiedział jednak, że przez portal trzeba się fizycznie przemieścić, a teleportacja ma swoje limity. Musiałby teraz przenieść się wraz z nim i regałem, bo byli teraz dość mocno sczepieni, a to było wysoce nieprawdopodobne.
Pozostały dwa koty, ale najpierw będzie się musiał zająć tym osobnikiem, który kotem wcale nie był. Możliwe, że pozostałe też kotami nie były.