Astra - 5 Lipiec 2018, 19:06 Jak ją podniósł podsunęła mu pod nos tabliczkę "Zawsze mogłam ubrać bardzo ponętne wełniane skarpety" skomentowała jego wypowiedź, ale nie oponowała. Jedyne co zrobiła to kilka razy poprawiała chwyt by się lepiej umieścić. Pancerz to nie najwygodniejsza rzecz jaka może być pod w zasadzie gołą skórą.
"Już to zrobiłeś." skomentowała ze złośliwym uśmiechem. Ostatecznie ją podniósł bez pytania o zdanie, czyż nie? To, że wiedziała, że chodzi mu o coś zupełnie innego zupełnie jej nie przeszkadzało.
Znaleźć? Nie ma nic do znajdywania. Mat sam powiedział jak to zrobić. Zaś sama nie znała się na takich rzeczach na tyle by wymyślać jakieś obejścia. Najlepszą metodą na magię jest wykorzystanie jej znanych słabości. Każda ma jakieś. Lub zrobienie dokładnie to czego chce by dała spokój.
Phi. Nawet drzwi tu mają magiczne zamki. I to drzwi do kogo? Dowódcy straży? Ile takie coś musi kosztować? I to jeszcze nie było otwarte jakimś amuletem, ale dłonią.
Po wejściu jej uwagę przykuło łóżko. Zdecydowanie nie pasowało do surowego wnętrza. Wyglądało jak łóżko arystokraty, tylko ze zdjętymi zasłonkami i baldachimem. Zdecydowanie tu nie pasowało.
Skoro ma się rozgościć to się rozgości. Siadła na łóżku i ściągnęła koszulkę. Nie, że cokolwiek zakrywała.
On na nią nie patrzył, ale ona patrzyła na niego. Uważnie.
"Oj, myślisz, że już zapomniałam, że chciałeś się do mnie dobrać po kąpieli?"
Wstała i podeszła do niego. Zupełnie naga nie licząc kapelusza na głowie. Pochyliła się nad nim od tyłu i podstawiła mu pod nos "Trzeba się będzie tego pozbyć, bo będę z tego problemy. Więc nie udawaj, że sam tego nie chcesz."
Odwróciła się i walnęła się na łóżko. Bez patrzenia na niego podniosła jeszcze tylko "Ja na pewno nie będę cię o to prosić."Bane - 10 Lipiec 2018, 09:24 Cała ta sytuacja była dla niego niesamowicie kłopotliwa. Już samo to, że wcześniej zachował się po prostu głupio odsłaniając własne słabości, sprawiało, że czuł się źle. A teraz? Ma ją w swojej komnacie, jak na talerzu. Mógłby się do niej dobrać, bo czemu nie? Tego wymagał Mat. Tego wymagał Dwór. Wzory na jej skórze same nie znikną a Upiorny Arystokrata podał przecież rozwiązanie. Było tak łatwe... a jednocześnie tak trudne do wykonania. Może jakiś czas temu nie oponowałby i zabrał się do roboty, ale w tej chwili było mu zwyczajnie wstyd.
Komentarze Alissy wcale nie pomagały. Pamiętała jak na nią patrzył, wyczuła napięcie w powietrzu tuż po kąpieli...
Denali speszył się mocno a na jego policzkach pojawił się rumieniec. Tak strasznie nie pasował do tego rosłego Strażnika, że można było porównać go do sztucznego makijażu.
Nie odezwał się, nie od razu. Patrzył na nią kiedy podchodziła, odprowadził ją wzrokiem kiedy skierowała się na łóżko a gdy na nie upadła rozkosznie, przełknął ślinę i odwrócił wzrok.
Bezduszna istota. Kusiła go, jaki mężczyzna oparłby się jej wdziękom w tej chwili? Miała zgrabne, szczupłe ciało, zadbaną skórę i pachniała nęcąco.
Zmarszczył brwi.
Wtem rozległo się pukanie do drzwi. Szarooki poderwał głowę, czujny jak kot i nasłuchiwał. Pukanie jednak ponowiło się, w dość charakterystyczny sposób, w określonym rytmie. To sprawiło, że Denali rozluźnił się i wstał powoli. Tuż przed otwarciem drzwi zawahał się jednak, odwrócił do Astry i wrócił do swojej szafy. Wygrzebał z niej ciemnogranatowy szlafrok i rzucił jej go.
- Masz, zakryj się, jeśli uważasz, że powinnaś. - powiedział i przez chwilę na jego twarzy zagościł zawadiacki uśmieszek. Odczekał na decyzję dziewczyny po czym poszedł otworzyć.
Do komnaty wszedł wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o aparycji niedźwiedzia. Jego lico zdradzające, że był w kwiecie wieku zdobił szeroki uśmiech od ucha do ucha.
Skinął głową Denaliemu po czym bez pardonu podszedł do Alissy, pochylił się i pociągnął ją, łapiąc ją w objęcia.
- Jak miło cię zobaczyć, Ermineo! - rzucił przyjaznym głosem i po wyściskaniu, wypuścił ją z niedźwiedziego uścisku - Tyle o tobie słyszałem! Nie sądziłem, że po tylu latach znowu cię spotkam! - cofnął się i podparł pod boki - Ależ wyrosłaś! No no, pannica z ciebie!
Denali parsknął cicho śmiechem i opadł na krzesło, nie kwapiąc się by wyjaśnić dziewczynie sytuację czy przedstawić przybysza.
Wysoki Strażnik miał mundur podobny do munduru Denaliego, ale z innymi oznaczeniami. Ciężko było określić, czy był wyższy stopniem czy na odwrót. Był za to starszy, bo jego krótko ścięte włosy były całkiem siwe. Bródkę w stylu Friendly Mutton Chops jeszcze miał miejscami czarną. Zmarszczki wokół oczu świadczyły o tym, że mężczyzna wiele przeszedł a upiłowane rogi... cóż, chyba wszyscy Strażnicy będący Upiornymi zostali tak upokorzeni.
Patrzył na Alissę z uśmiechem, oczekując jakiejkolwiek reakcji.Astra - 20 Lipiec 2018, 19:49 Alissa założyła szlafrok i go luźno zawiązała. Jak już jej dał to mogła ubrać. Może to nie było ubranie, ale coś co się ubierało właśnie gdy się nie było ubranym, a trzeba było się z kimś spotkać we własnym domu.
Uścisk bardziej ją chyba zaskoczył niż ta cała szopka, która miała miejsce na i po balu.
Ermineo. Pseudonim. Po tylu latach znów cię spotkam? Tyle o tobie słyszałem? Pseudonimu tego używała mniej niż dziesięć lat. Jako tako znana pod nim była góra pięć. Zaś mężczyzny nie kojarzyła za cholerę.
Kto mógł o niej opowiadać? Wuj? Raczej by o tym wiedziała. O rodzinie gadał tylko z kilkoma przyjaciółmi, a większość z nich znała. Ciekawe, ciekawe.
"Przepraszam, my się znamy?" zapytała gdy została uwolniona z objęć. Miała lekko zmarszczone brwi przeczesując pamięć w poszukiwaniu wspomnienia, które mogłoby coś wyjaśnić.Bane - 16 Sierpień 2018, 21:19 Denali wyłączył się z rozmowy. Siedział sobie na krześle i przeglądał dokumenty wyjęte z biurka. Nie było to nic ważnego. Z odległości jaka dzieliła jego i Astrę, dziewczyna mogła dojrzeć, że była to jakaś stara gazeta. Może Upiorny miał jakiś ulubiony artykuł do którego wracał co jakiś czas? Albo po prostu lubił przeterminowaną prasę. I tacy się zdarzają.
Rosły Arystokrata przyglądał się dziewczynie z taką intensywnością, jakby zobaczył coś niespotykanego. Jakby była gwiazdką, co właśnie spadła z nieba. W jego licu było naprawdę dużo ciepła, uśmiech wzbudzał zaufanie a roześmiane oczy potwierdzały, że miał dobre zamiary. Wcale nie chciał jej przed chwilą zmiażdżyć.
Roześmiał się głośnym śmiechem, kładąc rękę na brzuchu.
- Byłaś brzdącem kiedy ostatni raz cię widziałem. - powiedział ocierając łzę rozbawienia - Nie możesz mnie pamiętać, Łasiczko. - dodał - Miałaś takie małe rączki. Gdy chwyciłaś palec który ci podałem w wózeczku, miałem wrażenie, że mój najmniejszy ruch skruszy cię jak porcelanową laleczkę. - westchnął do wspomnień i odczekał chwilę, uśmiechając się do myśli - Znałem twoich rodziców, Alisso. - powiedział w końcu, ze smutkiem.
Denali przełożył stronę gazety z szelestem i mimo, iż wyglądał na zaczytanego, przysłuchiwał się ich rozmowie.
- Twój wuj nie powiedział ci o mnie bo ja go o to prosiłem. - wyjaśnił starszy rogaty - Nie jestem nikim ważnym.
- Nie przesadzaj. Trzymasz ten burdel w ryzach, Qadirze. - wtrącił Denali nawet na nich nie patrząc. Siwy pokręcił głową z cichym śmiechem ale nie zaprzeczył.
- Cóż, może kiedyś mógłbym więcej... Ostatecznie okazało się, że twojej rodzinie jestem nieprzydatny. Dlatego nie chciałem, byś szukała u mnie pomocy. Dałbym ci tylko płonną nadzieję i rozdrapał tym rany.
Słowa mężczyzny nic nie wyjaśniały, dlatego młodszy Arystokrata poczuł się zobligowany by wyjaśnić o co mu chodzi.
- Qadir szukał morderców twojej rodziny, Alisso. - powiedział Denali cicho - Tuż po ich śmierci robił wszystko by ich dorwać.
- Za mało, przyjacielu, za mało. Ostatecznie okazałem się bezużyteczny.
- Ale przynajmniej próbowałeś. - młody Strażnik wzruszył ramionami, jakby cała sprawa go nie dotyczyła. Brodaty spuścił głowę i pokiwał nią smętnie. Westchnął ciężko.
- Faktycznie. Próbowałem. - wymamrotał cicho, do siebie po czym podniósł oczy na dziewczynę - Naprawdę, cudownie cię widzieć w zdrowiu!
- To się może szybko zmienić, Qadirze.
Starszy Upiorny nagle obrzucił Denaliego karcącym spojrzeniem i warknął głośno, na znak ostrzeżenia. Może i wydawał się być nieco nieokrzesany, ale sprawiał wrażenie sympatycznego. Odwrócił się na powrót do Alissy i posłał jej ciepły uśmiech.
- Nie słuchaj go, Ermineo. - machnął wielkim łapskiem - Póki nie będziesz się z Nim układać, wszystko będzie dobrze i...
Denali nagle zerwał się z krzesła i odrzucił gazetę na biurko. Podszedł do drugiego mężczyzny z gniewem wypisanym na twarzy.
- Gdzie ty byłeś, Qadirze, w ciągu ostatnich godzin?
- Jaa... Byłem w...
- W Piwniczkach. No jasne. - Denali zaczął chodzić po pokoju w jedną i w drugą stronę - To może zaktualizuję twoje wiadomości. Ona już weszła z Nim w układ.
Wielki Arystokrata zamarł w bezruchu a uśmiech spełzł mu z twarzy. Spojrzał na Astrę szukając zaprzeczenia.
- A najgorsze jest to, że nie z własnej woli. W ramach targu, gdzie na szali zostało postawione jej życie. - wycedził młody i widząc zdziwienie na twarzy drugiego Strażnika, prychnął - No tak, skąd mogłeś wiedzieć. Byłeś w Piwniczkach. Dobrze wiedzieć, że służba ma kogoś, kto w porę zaalarmuje jak beczułki będą już puste. - skrzywił się i wrócił na krzesło. Opadł na nie ciężko i znowu wrócił do lektury, ignorując głupią minę przyjaciela.
Qadir długo milczał gapiąc się to na dziewczynę, to na rogatego siedzącego w tej chwili plecami. Podrapał się po brodzie.
- To prawda? Targował się o twoje życie?
- No, wiesz, to chyba najlepsza moneta przetargowa jeśli ma się do czynienia z Podejrzaną o morderstwo Lorda Spadkobiercę.Astra - 1 Wrzesień 2018, 19:54 Dziewczyna nie potrafiła ukryć zaskoczenia. Dobrze panowała nad mimiką, ale była zła, zmęczona i ta informacja była naprawdę niespodziewana. Wiedziała, że jej wuj, Quentin ma znajomych wśród Upiornych, ale o tym, że jej rodzice? Aż dziwne, że nie kojarzyła nawet niewyraźnie niczego takiego.
To, że jej wuj miał przed nią sekrety nie zaskoczyło jej w najmniejszym stopniu. Sama też mu wszystkiego nie mówiła. Nie wszystko musiał wiedzieć, nie wszystko było warte wzmianki.
Jego komentarz był dla niej oczywisty. Mogła już nie mieć obsesji na tym punkcie, ale nigdy nie zapomniała. I nigdy nie zapomni. NIGDY.
Jak usłyszała wytłumaczenie Denaliego spojrzała na niego wilkiem. Ma ją za idiotkę czy co?
Za mało? Gorzko się uśmiechnęła słysząc te słowa. Spędziła lata skupiona w zasadzie tylko na tym. Również bez efektów. Zaczynała powoli akceptować, że to stracona sprawa. Zawsze jednak pozostawała iskierka nadziei, że może jednak następnym razem coś się zmieni.
Spojrzała na niego i odpowiedziała tylko "Idąc tym tokiem rozumowania ja i mów wuj też jesteśmy bezużyteczni, a się z tym nie zgodzę."
Prychnęła lekko słysząc jego komentarz o zdrowiu. Może i była zdrowa w tej chwili, ale jej przyszłość nie wyglądała zbyt kolorowo na chwilę obecną.
Nie skomentowała w żaden sposób tego przytyku Denaliego. Quadir nie był pierwszą ani ostatnią osobą, która szukała pociechy lub odpowiedzi w alkoholu. Jej samej się zdarzało.
Westchnęła i padła na łóżko.
"Ta cała historia jest strasznie naciągana. Przynajmniej mój w niej udział, bo reszta jest chyba prawdziwa. Zanim nie dostałam zaproszenia nawet nie wiedziałam o tym rodzie. Nie mieszkam też w okolicy. Mój udział w tym? Brak motywu i brak możliwości. Lecz kogo to obchodzi gdy obecna głowa rodu oskarża mnie o współudział. Patrząc na fakt, że wierząc sprawcy sam jest w to zamieszany..."Bane - 23 Wrzesień 2018, 20:05 Gorzki komentarz Astry sprawił, że rosły Strażnik opuścił głowę pokornie. Chyba powiedział za dużo, przynajmniej w tej sprawie. Nie powinien określać swoich prób w ten sposób. Nie do końca był bezużyteczny, ale jeśli porównać jego starania ze staraniami jej wuja, faktycznie Arystokrata wypadał słabo. Miał też swoje życie, swoje problemy których miał niemało. No i aż do śmierci Starego Soleil pomagał mu w zarządzaniu Posiadłością. Może i był pod Panem tych włości, ale w praktyce byli dobrymi przyjaciółmi. A przynajmniej tak nazywał go Soleil.
Zarówno Qadir jak i Denali wiedzieli doskonale jacy są Szach i Mat. Znali też Hilala. Mogli przewidzieć, że cała sytuacja z dziedziczeniem tak się skończy... ale czy był sens płakać nad rozlanym mlekiem?
W tej chwili spotkanie dwóch Strażników z Alissą mogłoby zostać potraktowane jako knucie, a co za tym idzie, cała trójka mogłaby zostać skazana za zdradę. Mogłaby, gdyby nie to, że Mat ufał tym Upiornym. Na tyle, by wiedzieć, że będą ślepo oddani. Nauczył go tego ojciec a sami Strażnicy potwierdzali przez lata, że na taką opinię zasługują. Denali co prawda miał problem w wielu sytuacjach by się dostosować co z pewnością oczy Mata zauważyły... ale chwilowo Dziedzic nie wyciągał konsekwencji. Bawił się, był pewny siebie, ale czy na pewno znał wszystkie reguły Wielkiej Gry jaka zaczęła rozgrywać się w tej posiadłości wraz z rozpoczęciem Bankietu? Czy na pewno to on był najważniejszą figurą?
Qadir spuścił smętnie wzrok a Denali odłożył czytadło. Przyjrzał się uważnie Astrze. Zlustrował jej ciało od stóp aż po głowę, zatrzymując się na dłuższą chwilę na jej łydkach, udach i rękach. Wstał i podszedł do okna. Stanął przy nim i skrzyżował ręce na piersi. W pokoju zapadła niezręczna cisza której nie zmąciła wypowiedź Astry, bowiem dziewczyna była niemową.
Potężny Strażnik zdawał się nie zwracać uwagi na dziewczynę, pogrążony we wspomnieniach. Jego wzrok był nieobecny. Atmosfera zrobiła się naprawdę ciężka.
Denali odwrócił się i podszedł wolnym krokiem do Kapeluszniczki, wyciągnął dłoń i odebrał tabliczkę która leżała obok rozłożonej na łóżku Alissy. Jej poza w tej chwili była niesamowicie kusząca, ale w pokoju był też starszy Upiorny, dlatego mężczyzna o stalowym spojrzeniu przełknął jedynie ślinę i cofnął się powoli, patrząc jej w oczy.
Szybko przeczytał tekst i gdy skończył, podniósł spojrzenie z powrotem na jej twarz. Długo jej się przypatrywał zanim zdecydował się odezwać.
- Jesteś inteligentna, Alisso. - powiedział nagle powoli, beznamiętnym głosem - Dlatego z pewnością wiesz jaką rolę odgrywasz. Znasz ją, ale nie jesteś w stanie jej zrozumieć. - dodał oddając jej tabliczkę. Qadir podniósł się nieco i spojrzał na kolegę po fachu. Jeszcze przed chwilą rozgadany i wesoły, teraz stał się milczący i ponury. Cisza była przytłaczająca.
Brwi Denaliego spięły się nieznacznie ale zaraz później jego lico wygładziło się, jakby słowa które za chwilę wypowie wcale nie znaczyły wiele.
- Jesteś Kozłem Ofiarnym. - oświadczył tonem tak poważnym, jakby wygłaszał wyrok. Było w nim w tej chwili coś upiornego, władczego. Stojąc nad nią, górując, wydawał się mieć władzę nad swoim i życiem innych. Kto tutaj pociągał za sznurki?
Starszy Strażnik wykrzywił twarz w smutku, widać nie akceptował tego co się dzieje. Pewnie gdyby miał możliwość, zakończyłby tę farsę... Ale czy naprawdę jej nie miał?
Denali podszedł jeszcze bliżej, stając tuż przed leżącą na łóżku Astrą. Jego potężna sylwetka z tej perspektywy wydawała się być jeszcze większa.
- Masz dwa wyjścia: buntować się, starać jakoś wydostać albo... przetrzymać to w spokoju. - wyjaśnił - Tu nie chodzi o twoje życie, Ermineo, jesteś jedynie pionkiem. Gra toczy się o wiele większą stawkę.
- To, że Mat doszedł do władzy w taki a nie inny sposób było do przewidzenia. Więcej, liczyliśmy na taki obrót wydarzeń. Wiem, to brutalne ale nie zawsze Gry przebiegają w pokojowy sposób, zwłaszcza kiedy chodzi o...
- Dosyć. - Denali nagle odwrócił się do Qadira i posłał mu wrogie spojrzenie - Zamilcz zanim powiesz za dużo, Przyjacielu. - dodał twardo - Im mniej wie, tym jest bezpieczniejsza.
Starszy mężczyzna skrzywił się ale faktycznie zamknął usta. Spojrzał w bok, jakby dał znak, że ma już dosyć. Zaraz też wstał, najwidoczniej ich spotkanie właśnie dobiegało końca.
- Cieszę się, że mogłem cię zobaczyć żywą, Alisso. - powiedział Qadir z dziwną tęsknotą w głosie i podszedł do drzwi - Bądź dla niej delikatny, bo inaczej obedrę cię ze skóry.
- Wiesz, że nie mogę. - Denali spojrzał na przyjaciela i wskazał wzory na skórze dziewczyny ale jego twarz pozostawała zimna jak lód. Wychodzący Arystokrata jedynie westchnął po czym otworzył drzwi i zniknął w korytarzu, zamykając za sobą masywne porta.
Stalowooki przeniósł wzrok na leżącą Alissę. Patrzył na nią z góry. Jedna z jego brwi uniosła się nieznacznie w niemym pytaniu.Astra - 28 Wrzesień 2018, 19:15 Przewróciła oczami. Oczywiście wiedziała za co tu robiła. Wytknęła tylko, że gdyby ktoś się nad tym choćby zastanowił zobaczyłby, że to nie ma najmniejszego sensu. Na pewno ktoś widział, że rozmawiała z Hilalem, a potem była tuż przy Szachu gdy umierał. Wystarczające by w zamieszaniu ją w to wrobić. W zamieszaniu. Potem zaś było już za późno.
W zasadzie w momencie oskarżenia była już skazana, a skazaniec nie ma wiele do gadania.
Jego śmiertelna powaga przy wygłaszaniu tej oczywistości niemal nie doprowadziła do ataku śmiechu u dziewczyny. To było tak absurdalnie niedorzeczne...
"Mam gdzieś waszą wielką grę i większe stawki." Poza faktem, że została w to wplątana i będzie miała na nią wpływ to jej zupełnie nie obchodziła. Nie miała tu żadnych zobowiązań.
Leżała udając znudzoną i wcale nie udając zmęczoną. Przysłuchiwała się jednak uważnie. Jak ona nie cierpiała mieć niekompletne informacje. Chodziło zdecydowanie o coś ważnego. Coś o czym ktoś niewtajemniczony nie powinien nawet wiedzieć nie mówiąc o zdobyciu tego (patrząc na fakt, że przed chwilą wspomnieli, że jej życie jest mało istotne w porównaniu do stawki miała wątpliwości co do tego, że zachowali to w sekrecie w trosce o nią. Jej sytuacja i tak była już fatalna.). Ta kabała w jaką się wpakowała awansowała z niecierpliwości i chciwości dziedzica do czegoś więcej. Tylko czego?
Poczekała aż drzwi się zamkną i zgrabnie wylądowała po przeciwnej stronie łoża niż Denali.
Trzymając kapelusz pod pachą zadała mu pytanie: "Co to miało znaczyć? Seks jeszcze nie równa się pobiciu. Chyba, że te cholerstwa wymagają nie kontaktu fizycznego, a przemocy."
Nie, że coś. Tak jak jeszcze przed chwilą nie oponowałaby by nie pozbawić się potencjalnego sojusznika to teraz sytuacja wyglądała dość odmiennie. Nie da się zmaltretować tylko dlatego, że tego życzył sobie Mat.Bane - 24 Październik 2018, 20:43 Odsunęła się od niego a jego brew powędrowała jeszcze wyżej. Odpowiedź na niezadane pytanie przyszła jednak szybciej niżby się spodziewał. Tabliczka pokazana przez dziewczynę wyrażała więcej emocji niż poprzednie, może to i dobrze, bo świadczyło to tym, że jej stan nie był jej obojętny.
Denali przez jakiś czas milczał i obserwował jej twarz, chcąc dowiedzieć się co siedzi w jej główce. Nie czytał w myślach, zwyczajnie zastanawiał się nad możliwościami.
Oczywistym było, że musi ją wykorzystać bo inaczej te tatuaże nie znikną. Jak jednak ma sprawić jej przyjemność, kiedy ona jest taka nieufna? Jak wykonać zadanie które zapewni jej bezpieczeństwo, przynajmniej jutrzejszego poranka kiedy ten zwyrodnialec, Mat, postanowi sprawdzić malunki na jej skórze? Przecież jej nie zgwałci.
W końcu parsknął cicho i pokręcił głową. Podszedł do szafy, otworzył ją i wyjął butelkę bardzo starego, czerwonego wina. Odkorkował ją i podał Alissie, uśmiechając się do niej lekko.
- Nie mam zamiaru cię bić, przynajmniej nie dzisiaj. - powiedział w końcu łagodnie - Ale jutro, kiedy będę odprowadzał cię do Mata muszę... zachowywać się jak barbarzyńca który po długim okresie postu dał upust... swoim instynktom. - westchnął, bo ciężko było mu dobrać słowa tak, by jej nie wystraszyć - Na służbie nie wolno nam korzystać z usług kurtyzan czy spotykać się z wybrankami, to pewna forma kastracji, ale nie odbywa się raz a dobrze. Tym zakazem Soleil sprawiają, że strażnicy są bardziej agresywni bo zwyczajnie testosteron wali nam na mózg. Oczywiście możemy... jechać na ręcznym, ale to przecież nie to samo. - krzywy uśmiech ozdobił jego lico, chociaż może lepszym określeniem byłoby "oszpecił je".
Mężczyzna usiadł na rogu łóżka i spojrzał na okno. Na zewnątrz było już ciemno.
- Alkohol pozwoli ci się odprężyć. Nie chcę faszerować cię narkotykiem, wolę już byś była lekko wstawiona. - przyznał - Może łatwiej będzie ci poddać się temu, co muszę zrobić. - dodał i spojrzał w jej oczy - Nie będę ukrywał, pieszczenie cię sprawi mi ogromną przyjemność i będzie to dla mnie na swój sposób zaszczyt, ale jeśli nie życzysz sobie klasycznego stosunku, poprzestanę na innych metodach. - posłał jej lekki uśmiech - Chciałbym też nadmienić, że będzie mi niezmiernie miło, jeśli weźmiesz udział w teatrzyku i jutro będziesz udawać obolałą. Może Mat ponownie mi ciebie odda, a to zagwarantuje ci bezpieczeństwo. Inni potrafią zachowywać się gorzej niż zwierzęta. - pokręcił głową - Wiem, możesz mnie nie lubić, nie wymagam byś darzyła mnie sympatią. Po prostu pozwól mi dzisiaj czcić twoje ciało, a obiecuję, że te koszmarne malunki rozetrę najlepiej jak będę umiał.
Pochylił się lekko w ukłonie, zamykając przy tym oczy. Chciał jakoś zdobyć jej zaufanie, przecież tak naprawdę ratował jej dupsko. Wspominanie o tym z pewnością nie będzie najlepszym posunięciem bo Astra była na tyle inteligentna by zdawać sobie sprawę ze swojego położenia.
Odczekał aż się napije. Jeśli nie odpowiadało jej wino, wstał i podał jej inny trunek. Mogła wybierać, miał rum, miód pitny, whisky, brandy i czysty spirytus. Jeśli jednak wcale nie chciała pić, uszanował jej decyzję.
Po jakimś czasie westchnął i zaczął gasić pojedyncze świecie, przez co w pomieszczeniu zapanował przyjemny półmrok. Pozostawił raptem jeden płomyk.
Nie wiedział, czy dziewczyna ma ochotę oglądać go jak się rozbiera, dlatego wyszedł do przyległego do pokoju małego pomieszczenia łaziebnego. Alissa i tak nie miała dokąd zwiać więc pozostawało jej czekać. Starał się zrobić wszystko szybko, by na niego nie czekała. Pozbył się koszuli, następnie butów i spodni oraz bielizny. Skorzystał z szybkiego prysznica, chwaląc pod niebiosa nowoczesne wynalazki zastosowane w rezydencji. Gdy był już gotowy, spryskał szeroką pierś wodą o zapachu ambry i przepasany ręcznikiem, wyszedł do niej.
Już sama myśl o leżącej na jego łóżku, półnagiej kobiecie sprawiła, że miał ochotę się na nią rzucić. Ale postanowił sobie, że będzie delikatny. A przynajmniej spróbuje być.
Spojrzał na nią przez zmrużone oczy i z lekko uchylonymi ustami. Podszedł powoli do mebla, roztaczając zapach perfum i wspiął się na posłanie. Powoli, gotów na jej protest.
Miał nadzieję, że jednak postanowiła się upić. Może będzie jej łatwiej przynajmniej udawać, że jest jej przyjemnie?Astra - 24 Październik 2018, 22:57 Lekko się rozluźniła słysząc, że nie próbuje jej pobić. Bez walki na pewno by się nie dała. Musiała jednak przyznać, że w tym wypadku byłaby w wyjątkowo niekorzystnej sytuacji.
Uniosła brew słysząc "nie dzisiaj". To już jej się zdecydowanie mniej podobało. "Jeżeli chcesz by były ślady to byś musiał zrobić to teraz. A bez nich to nie ma większego sensu. I wiedz, że oddam." Gdyby okazało się to koniecznością nie stawiałaby, ale sam by potem wyglądał niewiele lepiej niż ona. Już by o to zadbała.
Reszty nie skomentowała. Abstynencja jeszcze nikogo nie zabiła - nie oznaczało to jeszcze, że ktokolwiek ją lubi.
"Boisz się, że nie będziesz dość dobry dla trzeźwej dziewczyny?" Powaga sytuacji nie pozbawiła jej ciętego języka. Można powiedzieć, że wręcz przeciwnie. Częściowo w ten sposób odreagowywała.
Ciekawe co rozumiał za klasyczny. Niektórzy wszystko co nie było kobietą leżącą na wznak i facetem na górze za nieklasyczne.
Prychnęła lekko widząc jego ukłon. Było to dość groteskowe patrząc na sytuację.
Napiła się podanego wina prosto z butelki. Nawet niezłe choć piła lepsze. Gdy tamten zaczął gasić świece pogrzebała chwilę w kapeluszu i wyciągnęła buteleczkę wonnego olejku i niewielkie drewniane pudełko, które niezwłocznie otworzyła. Znajdowały się w nim prezerwatywy. Odpowiednio spreparowany barani flak. Swoje kosztowały, ale przynajmniej nie musiała się martwić ciążą lub podtruwać się by do niej nie dopuścić.
Chwilkę się zastanawiała czy wyciągnąć coś jeszcze, ale nie zdecydowała się na nic.
Nie skomentowała jego wyjścia. Zresztą i tak by go nie przeczytał będąc do nie odwrócony plecami. Gdy usłyszała szum wody musiała przyznać, że jest mu za to wdzięczna. Przynajmniej to, że będzie czysty będzie pewne.
Szlafrok leżał obok na łóżku ściągnięty gdy usłyszała koniec szumu. Butelka była w połowie pusta. Daleko jej było do upicia się, ale była już lekko wstawiona.
Teraz od czego zacznie? Swoją drogą miała szczerą nadzieję, że nie będzie musiała go uczyć jak używać zawartości pudełka.Bane - 3 Grudzień 2018, 16:30 Gdyby ktoś kiedyś zapytał mężczyznę, czy podoba mu się widok nagiej, leżącej w jego łóżku kobiety, zyskałby odpowiedź negatywną? Nigdy. Chociaż pierwotne instynkty zostały wyciszone przez rozwijający się w wyniku ewolucji umysł, czasami należało dać im upust. Zwłaszcza, kiedy partnerka lub partner byli dostępni, niemal na wyciągnięcie ręki.
Denali wspiął się na łóżko powoli, przyglądając się Astrze uważnie. Nie protestowała, można powiedzieć, że wręcz zachęciła go nacierając się olejkami. Bo oczywiście poczuł jej nęcący zapach.
Widząc pudełeczko zaśmiał się krótko. Kto by pomyślał, że Kapelusznik nosi przy sobie coś takiego? Z jednej strony rozumiał obawę, żadna kobieta nie chce nosić niechcianego dziecka, z drugiej jednak... przecież były o wiele łatwiejsze sposoby. Wywary, kuracje, kąpiele... Znalazłoby się tego naprawdę sporo.
Nie mógł ukryć podniecenia. Chwycił w dłoń pudełko i zrobił użytek z jego zawartości. Wolałby zabawę bez tego ustrojstwa, ale nie chciał na nic narażać Alissy. Była mu... im potrzebna. Jej rola w tym teatrzyku, chociaż nieco tragiczna i pozornie drugoplanowa, była bardzo istotna.
Nie raczyli wyjaśnić jej więcej ale może to i lepiej? Nie powinna zaprzątać sobie głowy celem tej całej zabawy w kotka i myszkę. Mat był okrutny i w przeciwieństwie do brata inteligentny ale czy uważny? Czas pokaże.
Rosły mężczyzna wspiął się wyżej i pochylił nad jej łydką. Jego usta powoli zbliżyły się do jasnej skóry a kiedy język dotknął jej ciała, Denali poczuł dreszcz. Zamknął oczy. Już tak dawno nie był z kobietą.
Nie czekał długo. Ustami odszukał ścieżkę prowadzącą ją dokładnie do celu. Językiem nakreślił morką drogę wzdłuż wewnętrznej linii nogi, przez udo aż do...
Mocnym szarpnięciem przysunął ją sobie bliżej, by zatopić się w jej zapachu i smaku. Ciche posapywanie i jęki stały się teraz jedyną muzyką, wypełniającą ciszę. Wprawny język tańczył w rytm melodii i Denali ani myślał przestawać, czując jak żar wypala mu każdą z żył.
Czy Alissa jakoś odpowiadała? Nie dbał o to. Pożądanie zalało mu umysł i w tej chwili liczyło się tylko jej ciało, miał gdzieś jej tabliczki. Musiał bardzo mocno hamować popęd, by nie zrobić jej faktycznej krzywdy.
Jednocześnie dłońmi wodził po jej całym ciele. Wcale nie delikatnymi ruchami rozcierał jej wzory. Niektóre faktycznie ustąpiły pod dotykiem i ich krawędzie rozmazały się, pozostawiając na skórze tusz.
Oszołomiony jej smakiem, oderwał usta i przesunął się wyżej, wspiął bo jej brzuchu, podgryzając skórę. Uniósł się na ramionach i spojrzał na nią z góry, półprzytomnym wzrokiem. Z tej perspektywy wyglądał naprawdę jak zwierzę. Samiec próbujący zdominować drugiego osobnika.
Z wykrzywionych w grymasie ust wyrwał się warkot kiedy jedną ręką szarpnął jej dłoń ku górze. Z drugą zrobił to samo i przygniótł jej nadgarstki do posłania, tuż nad jej głową. Ustami zaś odszukał piersi.
Drażnił ją. Zębami zahaczał o wrażliwą skórę, biodrami napierał ale nie pozwalał sobie na nic więcej. Chciał by zaczęła błagać, bo chociaż jest niema i on nigdy nie usłyszy jej głosu, każdy mężczyzna chce by jego partnerka również brała udział w tańcu.
Wzory rozmazywały się, czyż to nie za proste? Nie wszystkie, ale spora część poddawała się pod dotykiem Strażnika. Zadowolony, kontynuował pieszczoty.
W pewnej chwili ugryzł ją. W akompaniamencie chichotu ugryzł w sutek i wyrazem tryumfu na twarzy, uniósł się by dojrzeć jej reakcję. Jego lico było inne, zupełnie nie pasowało do statecznego żołnierza jakim przecież był. Figlarne iskierki odbijały się w mroku w jego oczach a wilgotne usta wykrzywiały w uśmiechu.
- Nie miej mi tego za złe, słodziutka, ale za chwilę cię zerżnę. - wyszeptał pochylając się nad jej uchem - Zerżnę tak, że aż gwiazdy zapłaczą a jutro nie będziesz w stanie wstać. Patrzenie jak Mat robi z tobą co chce jest podniecające, ale świadomość, że podbieram mu zabawkę, jeszcze bardziej mnie kręci.[/color][/i] - zaśmiał się - Dlatego bądź grzeczna a ja w nagrodę wypełnię cię jak spragnione wody naczynie. Pożałujesz, że tak szybko pozbawię cię twych wzorów. Kto wie, może Mat naiwnie znowu cię nimi obdaruje a ja ponownie będę mógł się z tobą pieprzyć? - ciepły język polizał jej ucho - Nie złość się, piękna...
Mocne pchnięcie przypieczętowało ich zabawę a szybkie ruchy sprawiły, że nawet gdyby chciała jęknąć, nie miałaby na to czasu. Przygniótł ją całym sobą i zaśmiał się głęboko, ciemnym głosem.
- Złość piękności szkodzi. - sapnął pomiędzy kolejnymi ruchami i patrząc na nią jak na swoją największą zdobycz, począł z całych sił... rozmazywać jej wzory.Astra - 18 Grudzień 2018, 18:17 Lekko się zdziwiła gdy zobaczyła, że włożył go na sucho. Z tego co wiedziała to było średnio przyjemne. Aż tak mu się spieszyło?
Zadrżała. Już ją całowano po nogach, ale lizano? Może. Na pewno nie na trzeźwo. Lub względnie trzeźwo.
Nagłe szarpnięcie ją zaskoczyło. Pewnie by pisnęła krótko, ale z oczywistych względów tylko gwałtownie wypuściła powietrze.
Zaskoczenie szybko się zmieniło w zadowolenie. Tak. Tam ją lizano i całkiem to lubiła.
Jej oddech stał się głębszy, momentami urywany. Zamknęła oczy i przygryzła wargę. Tak. Wiedział co robi.
Wodził rękoma po jej ciele. Nie było to nieprzyjemne, ale też bez rewelacji. Taki raczej obojętny dodatek.
Spojrzała na niego z wyrzutem gdy poszedł do góry. Musiał akurat teraz przerwać?
Skrzywiła się gdy uwięził jej ręce. Nie lubiła być dominowana. To ona wolała dominować.
Jej niewielkie piersi poruszały się w rytm przyśpieszonego oddechu. Drżały gdy i ona drżała.
Gdy ją ugryzł się szarpnęła. Jest cholerna różnica między używaniem zębów w zabawie, a gryzieniem. Jedno może być całkiem przyjemne, a drugie jak ktoś nie jest masochistą raczej nigdy.
Otworzyła szeroko oczy słysząc jego słowa. Zupełnie nie pasowały do jego wcześniejszego zachowania.
Skrzywiła się gdy ją polizał. Nagle wydało jej się to po prostu obrzydliwe.
Nie złość się? Ja ci zaraz...
Zacisnęła zęby. Gdyby wcześniej jej nie rozgrzał to by to bolało. A i tak najprzyjemniejsze na świecie nie było.
Zaczął się kurna zachowywać jak cholerny zbir z kiepskiego erotyka.
Szybkie tempo było rozpraszające, ale nie na tyle by nie mogła myśleć. Szybkie i silne, ale nie specjalnie się przejmujące nią samą. Gdyby było inaczej mogłaby mieć spore problemy ze skleceniem sensownych myśli.
Czekał by pokazać swoją prawdziwą twarz? Nie, ugh...
To nie miało sensu. Nic by to mu nie dało. I tak miał nad nią przewagę cały czas. Nie, kurwa wziąłby zwolnił sukinsyn, miał po co zyskiwać jej współpracy przed tym.
Zachowywał się zupełnie jak inna osoba.
Spojrzała mu w twarz. Inna osoba. Absurd. Absurd i dlatego całkiem prawdopodobne.
Odchyliła głowę jak mogła do tyłu i z całej siły uderzyła go z czoła w nos. Zabolało. Jego jednak musiało zaboleć bardziej.
Albo się przekona, że absurdalna myśl jest prawdziwa, albo przynajmniej mu przywali. Win-win. Nie obawiała się specjalnie o siebie. Póki była zabaweczką lorda, aż dostała dreszczy na samą myśl, ale obecnie to była prawda, raczej nie pozwoli jej zbytnio uszkodzić.Bane - 3 Styczeń 2019, 22:51 Przez chwilę zabawa trwała w najlepsze i było naprawdę przyjemnie. Przynajmniej dla niego. Angażował się w to wszystko, mimo zapowiedzi nie był specjalnie brutalny. Dużo gadał, ale ograniczał się do klasycznego seksu.
Przyglądał się i uśmiechał, wbijając się mechanicznie, jak tłok w silniku. Całość nie była specjalnie romantyczna, ale ostatecznie nie o to chodziło. Strażnik chciał dać upust swoim żądzom, przy okazji rozmazując te cholerne wzory. Nie zastanawiał się wiele, osiągnął cel.
Był już blisko, naprawdę blisko kiedy zobaczył złość wymalowaną na jej twarzy. Wyszczerzył zęby, usatysfakcjonowany widokiem i wtedy...
Uderzenie było nagłe i mocne. Odchyliła się do tyłu i z całej siły trzasnęła go czołem w nos. Fala bólu jaka rozlała się po jego twarzy zmusiła go od odskoczenia. Niczym oparzony, cofnął się i uniósł dłoń. Krew pociekła z rozbitego nosa na uchylone w zaskoczeniu warki. Szybki oddech, po miłosnych uniesieniach powoli uspokajał się a ciśnienie opadło. Nici z osiągnięcia szczytu.
Na początku zaśmiał się, rozmazując na dłoni własną krew. Później spojrzał na nią z szaleństwem w oczach i wybuchnął niekontrolowanym śmiechem. Śmiał się tak głośno i intensywnie, że aż musiał się pochylić. Jego szeroka klatka piersiowa trzęsła się od niepohamowanej wesołości.
Trwało to długo, na tyle długo by krew przestała cieknąć ze złamanej części ciała. Strażnik chwycił nos w dwa palce i pociągnął, prostując go i sprawiając, że wyglądał mniej więcej tak, jak przedtem. Znowu pojawiła się krew, ale rogatemu chyba niespecjalnie to przeszkadzało.
Śmiejąc się pod nosem poszedł do łazienki, pozbył się zabezpieczenia i namoczył niewielki ręcznik. Przyłożył go sobie do twarzy. Drugi chwycił niedbale ręką i zaniósł do pokoju po czym rzucił Astrze, posyłając jej rozbawiony uśmiech.
Niech się trochę wytrze, bo jego krew zaplamiła jej buźkę.
Upiorny usiadł na krześle, przy biurku, nawet nie myśląc o tym, że powinien się ubrać albo przynajmniej przepasać. Reszta pasji już dawno uleciała, pozostawiając go teraz rozluźnionym. Nie miał się cze wstydzić, bo nadal był rosłym mężczyzną o imponującej, wypracowanej latami ćwiczeń fizycznych sylwetce.
Jego jasne oczy śmiały się, nie gniewał się, mimo, że sprawiła mu ból. Obejrzał ją od stóp do głowy i zauważył, że większość wzorów została naruszona. Dobrze. Najwidoczniej niewiele potrzeba było, żeby utrzeć nosa Matowi.
- Nierozsądny ruch, Alisso. - powiedział po chwili, nadal się uśmiechając - Ale miałaś szczęście, że trafiłaś na mnie. Jutro będzie cię brał kto inny, nie ponawiaj tego błędu, bo może się to skończyć naprawdę źle. - dodał z błyskiem w oku - Wyprzedzę pytanie: Tak, jutro będziesz zabawiać innego strażnika albo w najgorszym razie zidiociałego kata, jego już znasz. Musisz ponieść karę za swoje zuchwalstwo, nie poproszę Mata by mi cię oddał. Musisz zapłacić za zaatakowanie mnie. A przecież nie jestem ci wrogiem, ile razy mam to jeszcze powtarzać? - pokręcił głową i zacmokał, niezadowolony.
Przez chwilę patrzył na nią w milczeniu, łowiąc spojrzenie jej dwukolorowych oczu. Uśmiech spełzł z jego twarzy pozostawiając ją martwą, zupełnie bez wyrazu.
Jaki był naprawdę? Co było maską, a co jego prawdziwą twarzą? I czemu jego zachowanie zmieniało się jak szkiełka w kalejdoskopie? Wszystko w tej posiadłości było dziwne, nawet jak na standardy Krainy Luster. Astra mogła czuć się nieco zdezorientowana, ale w chwili obecnej nic wielkiego jej się nie działo, dlatego nie miała co narzekać.
Bo przecież mógł zareagować ostrzej. Ostatecznie - to Upiorny Arystokrata a oni należą do nerwowych. Zwłaszcza, gdy nie dostają tego, co chcą.
Zaśmiał się ponownie, opuszczając głowę i kręcąc nią na boki. Najwidoczniej miał dosyć zabawy na dziś.
- Umyj się i kładź spać a ja w tym czasie pójdę się odlać i pochwalić, że wyruchałem laleczkę Mata. Strażnicy poniosą moje przechwałki dalej, a to podziała na naszą korzyść. - powiedział i wstał. Zaczął się ubierać, niedbale zawiązał buty, nie założył marynarki, jedynie koszulę. Musiał wyglądać jak maczo po udanym seksie.
Już miał wyjść ale w ostatniej chwili odwrócił się i puścił jej oczko. Drzwi zamknął solidnie, by nikt jej nie niepokoił. Wreszcie miała chwilę dla siebie. Jak ją wykorzysta?
(Następny post rozpocznie akcję nazajutrz, po wydarzeniach tej nocy. Astra może więc zrobić wszystko, do rana nikt nie będzie sprawdzał czy wszystko w porządku. Powinna jednak uważać z ewentualnym myszkowaniem, bo nie jest u siebie, a właściciel pokoju na pewno pamięta gdzie, co i w jakim ustawieniu pozostawił.)Astra - 27 Styczeń 2019, 21:10 Świr. Cholera jasna, świr.
Kto się śmieje z czegoś takiego? Przynajmniej przestał. Co go napadło? Nadal nie mogła do końca pogodzić, że to czego przed chwilą była świadkiem pochodziło od tego spokojnego i łagodnego mężczyzny, którego widziała wcześniej.
To po prostu nie pasowało do siebie. Nie musiał udawać troski. Nie musiał odwracać wzroku. Nie musiał się zachowywać do diabła porządnie jeśli miał odwalić coś takiego!
"A czy nie dziwne by było gdybym była potulną owieczką? Dał mnie tobie głównie dlatego, że mu zgniotłam jajca." Nie był to plan, ale talent do improwizacji zawsze się przydaje.
"Zresztą pewnie i tak by się tak stało. Nie ufa ci do końca. Nawet ja to widzę."
Na komentarz o wrogu lekko prychnęła. "To rób co mówisz, a nie coś zupełnie innego." Ostatecznie Upiorni nie mogli być AŻ TAK oderwani od rzeczywistości.
I nie ufała mu. Nie więcej niż to było konieczne w obecnej sytuacji. Poczekała aż wyjdzie.
Poszła do łazienki sprawdzić czy będzie mogła teraz domyć skórę z rozmazanych wzorów.
Tam też rozmyślała, bo wiedziała, że tu będzie miała chwilę względnego spokoju i wygody.
Tu toczyła się jakaś gra. Była blotką dla nieznanego jej gracza. Denali, Quadir... oni też raczej nie byli graczami. A przynajmniej nie ważniejszymi. Może figurami w czyichś rękach? Zaś Mat...
Mat albo o grze nie wiedział, albo sądził, że jest w niej znacznie istotniejszy niż jest w rzeczywistości.
Wydarzenia z balu i późniejsze zaburzyły równowagę, zmieniły tempo. Teraz nawet blotka mogła mieć decydujące znaczenie. Musiała o tym pamiętać i wykorzystać możliwie jak najlepiej.
Ciężko blefować gdy nie zna się swojej ręki, graczy, stawki ani nawet zasad gry. Oj, będzie ciekawie.
A potem się dziwią, że najemnicy zgodnie twierdzą, że lubią nudę.
Domyła się jak mogła, skorzystała z toalety o ile tam takowa była i wyszła. Czas zrobić trochę bałaganu.
Nie szukała jakichś sekretów. Tylko idiota by je trzymał fizycznie, a tym bardziej we własnej sypialni. Pozaglądała do szuflad i szafek by ocenić po ich zawartości jaką pozycję tu zajmuje - drobiazgi mogły wiele powiedzieć.
Potem wygrzebała jakąś jego koszulę by założyć na grzbiet i obejrzała okno. Była ciekawa czy w razie czego mogłaby uciec w ten sposób. Latający parasol to było coś czego używała w ostateczności więc w zasadzie nikt o nim nie wiedział. Mogli wiedzieć o niej wiele, ale na pewno nie wszystko.
Podstawiła zapobiegawczo krzesło pod drzwi. Otwierały się do środka więc będzie mogła się spokojnie przespać bez ryzyka, że ktoś wejdzie gdy śpi. Nie otworzą tego na tyle cicho.
Walnęła się na łóżko i zakopała w pościeli.