Poranek - 11 Lipiec 2014, 22:24 Zdawała sobie sprawę, że była dla dziewczyny totalnie obcą osobą, pomimo to, pytanie zadane przez panienkę wydawało się być Porankowi śmieszne. Po pierwsze urwała się z "pracy". Po drugie było to bardzo proste - jakoś nie posiadała żadnej bliskiej osoby. Ni to żadnego rodzica, bo oboje umarli, ni to kogoś z rodziny, bo składa się ona głównie z chciwych egoistów, ani żadnego przyjaciela, bo Poranek jakoś nie potrafiła sobie takowego znaleźć. Więc można by stwierdzić, że była samotna w tamtym okresie swojego życia. I szczerze jakoś nie zwracała na to uwagi, nawet zbytnio nie myślała o tej swojej samotności. Najwidoczniej była tak bardzo zajęta swoją pseudo robotą.
- Chyba uciekam przed złymi osobami, dlatego jestem sama - w końcu odpowiedziała. Była to poniekąd prawda, gdyż nie do końca uciekała. Wiedziała, że przed końcem tego dnia wróci do rezydencji swojego panicza, miała jednak nadzieję, iż jego dzień był nader pracowity. Jeżeli nie to możliwa była kara. Spojrzała na długiego, słodkiego węża tęczowej dziewczyny. Nigdy wcześniej nie widziała aż tak długiego żelka. Ach, jak bardzo się przestraszyła, gdy ta zmieniła pierwszy lepszy kamień w równie okazałą słodkość. Rzadko kiedy jadła słodycze, ale zdecydowanie mogła pozazdrościć dziewczynie mocy. Przecież mogła jeść te słodycze kiedy tylko chciała! Przytaknęła głową i ciut niepewnie patrzyła na nieznajomą, która w każdym momencie mogła coś zamienić w żelkę.
Uśmiechnęła się, gdy dziewczyna jej się przedstawiła. Czyli była tak pozytywna jak myślała? Teoria przynoszeniu kolorów bardzo do niej pasowała. Dopiero wtedy Poranek przyjrzała się uważniej strojowi Lux. Zdecydowanie była specyficzną panienką, bardzo rzucała się w oczy. To bardziej zaintrygowało panienkę de Warens Lubiła takie niespodziewane osoby. Wstała, po czym podała Lux rękę.
- Poranek - przedstawiła się. - Och, żeby cię to nie zmyliło. W pełni jestem kobietą. - Starała się usprawiedliwić swoje męskie imię. Dobrze wiedziała, iż wyglądała o wiele bardziej na płeć piękną, niżeli tą drugą, ale wolała się ubezpieczyć. Nie raz zdarzyło jej się, że ktoś pomimo widocznych atutów Poranka, to tak czy siak nie wierzył dziewczynie.
Leki na uspokojenie oraz miłe nastawienie Lux sprawiło, że humor niebieskowłosej znacznie się poprawił. Spojrzała w stronę morza, a następnie spytała Tęczowej.
- A ty? Czemu samotnie niesiesz kolory temu ponuremu światu?Lux - 14 Październik 2014, 15:34 Lux miała bardzo ciekawe podejście do życia i zapewne oryginalne. Dla niej człowiek, który jest sam gdziekolwiek, zawsze jest samotny, proste? Może i ma jakiś bliskich ludzi przy sobie, ale akurat w tym czasie ich z nim nie było, więc słowo sam idealnie pasowało. Co do samej Luxanne ona zawsze miała coś przy sobie, co sprawiało, że nie jest sama. W tym wypadku był pluszowy królik, który sprawiał, ze już nie była sama, miała towarzystwo.
- Źli ludzie? - zapytała i spojrzała ze zdziwieniem na Poranka. Kto chciałby zrobić krzywdę takiej ślicznej dziewczynie jak ona? - Powiedz, którzy to, a skopię im tyłki! - Uśmiechnęła się szeroko do niej, przy okazji wpychając sobie żelka do buzi.
Lux miała dość... beztroskie życie. Robiła co chciała, chodziła gdzie chciała... niczym się nie przejmowała. Była takim kolorowym duchem, który pojawiał się tam i ówdzie, który dla wszystkich był tylko chwilą. Dziewczyna poznała w swoim życiu wiele ludzi, ale jeszcze z nikim nie nawiązała bliższej relacji. Wszystkich spotykała raz, góra dwa razy, z nikim nie utrzymywała stałych kontaktów. Mimo tego ciągle się uśmiechała i była naprawdę radosną osobą. Dlaczego? Ona swoje w życiu przeżyła i nie ma zamiaru już się smucić.
Prawdę mówiąc, to Luxanne jest bardzo specyficzną osobowością. Gdy Poranek podała jej rękę, ta ukłoniła się niczym książę i pocałowała jej wierzch uśmiechając się do niej. Szarmanckie zachowanie było do niej podobne, gdy miała do czynienia z ślicznymi dziewczynami.
- Masz piękne imię - powiedziała szczerze dziewczyna. - Moje pełne brzmi Luxanne, ale zdecydowanie wolę skróconą wersję. - Uśmiechnęła się znów szeroko. - Nawet mi przez myśl nie przeszło, że mogłabyś być kimś innym niż kobietą! Mężczyźni nie mają takiego wdzięku i uroku.
Dziewczyna zawsze miała dobry humor, niezależnie od tego, jaki jej dzień by nie był. Mogłoby ją zaatakować stado dzikich potworów, poturbować ją, a ona i tak się uśmiechnie pod koniec dnia. Jednakże co ona tu robiła? Dobre pytanie. Lux wcisnęła do buzi kolejną żelkę, zastanawiając się nad tym. Wyglądało to co najmniej śmiesznie, gdy próbowała myśleć, a z jej ust wystawał kawałek długiego łakocia.
- Wydaje mi się, że szukam kogoś bliskiego - powiedziała po chwili. - Nie chciałabyś zostać panią mego serca? - zapytała z śmiertelnie poważną miną, ujmując jej dłoń. Lux mówiła serio i miała nadzieję, że Poranek jej nie odmówi.Zoe - 1 Maj 2016, 18:31 Morze Łez. Stała na brzegu, wpatrując się w horyzont, gdzie granica między wielką wodą a niebem niemal się zacierała. Wiatr był spokojny, jedynie lekkie podmuchy co pewien czas muskały nagie ramiona i rozwiewały włosy. Ani zbyt gorąco, ani zbyt zimno, powietrze pachniało bryzą, a delikatne fale obmywały stopy. Piasek pod nogami, gładki i ciepły, barwił się kolorami złocieni i pomarańczy.
Spokojnie i lekko. Gdzieś daleko można było dostrzec ciemniejsze chmury, ale nim zdążą tu dotrzeć, Zoe zapewne już odejdzie. Jeszcze chwilę patrzyła w wodę, a tworzące się ciągle to nowe zmarszczki działały na nią hipnotyzująco. Oddychała głęboko, jakby chciała wchłonąć jak najwięcej świeżego, morskiego powietrza. Uszu dochodziły jedynie monotonne uderzenia fal i niknący szum wiatru. Wszystko wokół skupiało się na morzu, chociaż krajobraz burzyła nieco nieregularna skarpa po prawo. Jednak nawet ona zdawała się być na łasce wody, wielkiej i niebezpiecznej, nawet teraz - kiedy drzemała.
Dziewczyna przyszła tutaj bez niczego zbędnego, jedynie z ubraniem na grzbiecie i zupełnie boso. Nie potrzebowała nic więcej. Po co w takim razie się tu znalazła? Chciała zanurkować. Zaspokoić dociekliwość. Przekonać się na własne oczy, co też znajduje się pod taflą wody. Co innego o tym czytać, co innego oglądać ilustracje, a co innego doświadczyć osobiście. Ciekawość Zoe od dawna nie dawała jej spokoju w tej sprawie, a lunatyczka w końcu uległa.
Ściągnęła krótką sukienkę przez głowę i ułożyła na brzegu, tam gdzie nie dosięgną jej fale. Przysypała ubranie garścią suchego piasku, tak na wszelki wypadek - żeby nie zostało porwane przez wiatr. Teraz miała na sobie jedynie wynalazek zwany strojem kąpielowym w ciepłym, cytrynowym odcieniu.
Podeszła do granicy fal i ponownie zanurzyła stopy. Na całe szczęście woda była przyjemna, wystarczająco ciepła żeby nie wzbudzać u niej nieprzyjemnych skurczy. Spokojnie szła dalej, a woda pochłaniała ją coraz wyżej. Kiedy dotarła dostatecznie głęboko, zaczęła płynąć, kierując się nieco bardziej w głąb morza i nieco bardziej w prawą stronę. Ze studiowanej wcześniej mapy wyczytała, że gdzieś w tym miejscu powinna znajdować się zatoczka. Chociaż nie była zbyt szeroka, to dno w tym miejscu szybko się obniżało i stanowiło swego rodzaju dół wypełniony po brzegi różnorodnością fauny i flory. Nikt nie był pewien, czy miejsce to było szczególnie nasączone magią, czy może takie ukształtowanie terenu sprzyjało gwałtownemu rozwojowi gatunków. Zaprzeczyć jednak się nie dało, że każdy kto zapuścił się w owy punkt mógł doświadczyć widoku czegoś w rodzaju matecznika dla całego Morza Łez.
Chociaż Zoe nie była najlepszą pływaczką, to potrafiła przynajmniej utrzymać się na wodzie i poruszać na krótkich dystansach. Nieco gorzej było z nurkowaniem. Owszem, przez ostatnie tygodnie ćwiczyła wytrwale wstrzymywanie powietrza w swojej wannie, ale wątpiła żeby takie warunki idealnie oddawały doświadczenie podwodnego, morskiego świata. Liczyła jednak na przychylność otaczającej rzekomo to miejsce magii i jej pomoc w swoich zamiarach.
Dopłynęła w końcu do czegoś, co faktycznie przypominało zatoczkę, łatwiej dostrzegalną ze strony morza aniżeli od lądu. Woda w tym miejscu wydawała się przyjmować głębsze kolory i błyszczeć inaczej niż w innych częściach akwenu, choć była to może tylko gra świateł i wyobraźnia Zoe. Lunatyczka nie miała jednak wątpliwości, że jest to miejsce o którym czytała. Przez plecy przeszedł jej dreszcz podniecenia i lekkiego niepokoju, jak zawsze przed nieznanym. Pomyślała, że nie ma co przedłużać, wzięła więc głęboki oddech i skryła się pod wodą.
Pierwszy moment był dla niej małym szokiem, bo co innego siedzieć w wannie z zanurzoną głową, a zupełnie co innego być otoczoną ze wszystkich stron nieprzebraną masą wody. Z zaskoczenia zapomniała otworzyć oczy, a kiedy już rozwarła powieki, to tylko po to, by znaleźć źródło światła i wypłynąć na powierzchnię. Oddychała powoli, żeby uspokoić swoje trzepoczące serce. Nie miała jednak zamiaru się jeszcze poddawać.
Druga próba poszła już lepiej. Otworzyła oczy zaraz po zanurkowaniu, a w głębi toni morskiej zauważyła dziwne światełka oraz przymglone kolory. Zaczęła wytrwale się tam kierować, a im głębiej tym nacisk na jej klatkę piersiową malał, a ona sama odczuwała coraz to mniejszą potrzebę zaczerpnięcia powietrza. Nie wiedziała co to za siła działa w tym miejscu, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Najważniejsze, że była pomocna.
Dno nie było widoczne, dopóki nie podpłynęło się wystarczająco blisko, jakby wszystko zakrywała jakaś mgła lub bariera. Kiedy jednak Zoe była już niedaleko, świat wybuchł feerią barw, a tęcza przy tej różnorodności kolorów wokół spłonęłaby z zazdrości. Dziewczyna nigdy nie widziała nic podobnego. To była prawdziwa rafa koralowa, podobna do tej z ludzkiego oceanu, ale w tym miejscu kilkakrotnie większa, bardziej poskręcana i niesamowita. Koralowce, kamienie i różne rośliny tworzyły tutaj coś w rodzaju labiryntu i podmorskiego ogrodu w jednym. Wapienne łuki, skaliste arkady, fontanny kominów termalnych - wszystko to lśniło jakąś dziwną łuną. Krajobraz wyglądał dosłownie bajecznie.
A ile tu było zwierząt! Ich widok przyprawiłby marinobiologów ze świata ludzi o zawrót głowy. Niektóre gatunki występujące w zatoczce przypominały te im znane, owszem, ale na jednej powierzchni żyły tu okazy typowe dla wód tropikalnych i arktycznych, a także tych pośrednich. Jednak zwierzęta nic sobie z tego nie robiły, w końcu przesiąknięta magią Kraina Luster rządziła się swoimi prawami i nisze ekologiczne to nie było coś, co mogłoby je ograniczać. Dodatkowo, jeśli niektórzy przedstawiciele fauny czy flory przypominali tą ludzką, to tutaj byli zawsze dziwniejsi, bardziej poskręcani, bardziej kolorowi, bardziej magiczni, jak gdyby były to wersje prosto z gabinetu luster.
Dziewczyna trwała tak w miejscu, oszołomiona widokiem. Dopiero jakiś morski wąż, który prześlizgnął się zwinnie po jej nodze, obudził ją z transu. Zoey z trudem powstrzymała śmiech, szczęśliwy i beztroski, który jednak w tym miejscu zakończyłby się niechybnie zachłyśnięciem. Ale jak mogła inaczej zareagować na to, co ją otaczało?
Liściaste żyjątka w kolorach, o jakich naziemne drzewa nigdy nie śniły. Synaptyczne odnóża czerwonych zarośli. Leniwie dryfujące, wielkie żółwie o mądrym wyrazie twarzy. Ławice tęczowych rybek wirujące w radosnym tańcu. Parasolowo - poduszkowe meduzy. Ospale niesione przez prąd ciemnołuskie drapieżniki, szczęśliwie w czasie sjesty. W dalszych głębinach - małe i sprytne ryby z migoczącymi światełkami na czułkach. Z piaszczystego podłoża, poprzetykanego gdzieniegdzie jasnymi muszlami i gładkimi kamykami, na dziewczynę łypały wyłupiaste oczy fląder oraz płaszczek. Między ruchliwymi wyrostkami ukwiałów buszowały stworzenia o geometrycznych kształtach. Gdzieś tam, nieśmiało skrytego pod roślinami, można było dostrzec mackowatego potwora. To i jeszcze więcej kłębiło się wszędzie dookoła, żyjąc ze sobą w jakiejś dziwnej, ale w pełni funkcjonalnej symbiozie.
Zoe pływała tak to tu, to tam, podglądając co tylko się dało. Gładziła chropowatości kamieni, przesuwała palce między falującymi roślinami, udało jej się nawet musnąć grzbiet jakiejś większej ryby. Wszystko trwało krótko, nie dłużej niż kilka minut. Był to jednak czas wystarczający, by wypełnić Zoe taką ilością widoków, wtłoczyć tyle informacji i wyryć dostatecznie dużo wspomnień, żeby moment wydawał się wiecznością. Lunatyczkę ogarnęła jakaś pierwotna radość, szczęście czerpane z samej świadomości bycia żywym i obcowania z tym życiem dookoła. Przez jeden krótki moment czuła się pełna, spełniona, bez potrzeby dalszego błądzenia i szukania... właściwie czego? Sensu życia? Phi, kto by się przejmował takimi błahostkami! W głębinie wszystko falowało, śpiewało i wołało, żeby została. Tutaj mogła przymknąć oczy, opaść jeszcze bliżej dna i zostać w takiej błogiej nieświadomości już po kres czasu.
Nagle Zoe otworzyła szeroko oczy, z dreszczem strachu przebiegającym jej po tyle głowy. Co się z nią działo? Przez moment naprawdę miała ochotę zostać tu, pogrzebana na zawsze przez złoty piasek i białe kamienie. Zadrżała. Ta drzemiąca tu siła miała chyba jednak bardziej złowrogie podłoże, niż można by się spodziewać po otaczających widokach. Ile już podróżników zostało na dnie, powoli zasypiając w jej objęciach? Chyba nie chciała tego wiedzieć. Dziewczyna postanowiła stanowczo, że czas wracać.
Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Gdy tylko odbiła od dna, zaczęła czuć napór ze wszystkich stron. Światło przebijające z powierzchni zdawało się oddalać zamiast przybliżać. Być może Zoey spędziła zbyt dużo czasu pod wodą, może to ze stresu umysł i ciało płatały jej figle, a może to coś z głębin wcale nie chciało jej wypuszczać? Kiedy przed oczami stanęły czarne plamki i poczuła zimne ukłucie strachu, spanikowała. Zachłysnęła się wodą, ale jednocześnie udało jej się w końcu przebić rękami powierzchnię morza.
Kaszlała i krztusiła się, ale nie mogła powstrzymać nerwowego śmiechu. Zoe z chęcią zanurkowałaby jeszcze raz, jednak zdawała sobie sprawę, że to mogłaby być już droga bez powrotu. Poza tym czuła jak zmęczenie osiada na niej jak ciężar, a w głowie lekko się kręciło. Dodatkowo prawa, pobliźniona ręka zaczęła ją lekko szczypać i swędzieć - być może z powodu soli w wodzie, a może reagując na dziwy śpiące w głębi. Z wielkim wysiłkiem dopłynęła do miejsca, z którego wcześniej wyruszyła.
Usiadła na brzegu, podkuliła kolana i oparła na nich splecione ręce. Uśmiechała się. Czasami można tak odpoczywać i myśleć o przemijaniu, o czasie i o trwałości pamięci wobec wieczności wielkiej wody. Innym razem wystarczy tylko grzać się w ciepłych promieniach słońca i wspominać zapach dzieciństwa. Teraz zaś wystarczy zapomnieć o świecie i dopóki jakiś mocniejszy podmuch wiatru, jakiś głośniejszy odgłos, jakiś nienaturalny ruch przyuważony kątem oka nie wybije Zoe z głębi jej myśli, będzie sobie trwać w spokojnym stanie pół - katatonii. Potem zostanie tak jeszcze chwilkę, póki wiatr i słońce nie wysuszą jej wilgotnej skóry. Wtedy wstanie i wróci swoją ścieżką, a Morze Łez nadal tu będzie, powoli budzące się z drzemki na spotkanie nadchodzącej burzy.
z/tAnonymous - 4 Czerwiec 2016, 19:20 Są takie dni, kiedy człowiek wychodzi z domu i po prostu idzie przed siebie. Zupełnie bez celu. Wolnym krokiem przemieszcza się, oglądając napotkane domy, drzewa. Słucha ptaków świergolących w lasach, rozmów mieszkańców miasteczka, wycia wiatru...
Whisper właśnie dziś miała jeden z takich dni. Wstała rano i zwyczajnie wyszła, nie obierając konkretnego kierunku. Las znała już prawie jak własną kieszeń, nie miała ochoty na wysłuchiwanie osiedlowych plotek, dlatego machinalnie skierowała się na nieznaną ścieżkę. Wiedziona coraz głośniejszym szumem morza, dotarła aż tutaj - do zatoczki.
Zaskoczona pięknem okolicy, postanowiła przysiąść na chwilę na piaszczystej plaży i odpocząć.
Wiatr przyjemnie owiewał jej twarz, morze cicho śpiewało swoją pieść...
Whisper spojrzała na swoje ręce. Po ostatnim skaleczeniu nie było nawet śladu, żadnej blizny. Plus bycia tym, kim jest.
Westchnęła głośno. Gdyby była człowiekiem, jak jej opiekunka, miałaby na ciele skomplikowaną siatkę blizn. Pamiątek z przeszłości...
Może właśnie fakt, że żadna rana nie pozostawiała śladu sprawiał, że tak chętnie się dawniej kaleczyła? Chociaż słowo 'chętnie' chyba nie jest odpowiednie...
Monotonny szum morza sprawił, że Whisper poczuła się dziwnie. Jakby ktoś próbował ją zahipnotyzować. Zaczęła więc nucić cicho niepokojącą melodię poznaną jeszcze w cyrku. Ulubioną melodię która mimo, że budziła ból i wspomnienia, pozwalała 'odlecieć' myślami w siną dal...
Zdawało się jakby czas się zatrzymał. Była tylko ona, plaża i morze, próbujące za wszelką cenę zagłuszyć jej melodię.
Siedząc na nieco wilgotnawym piasku, zatopiła w nim swoje półprzeźroczyste dłonie. Białe włosy falowały na wietrze wykonując swój skomplikowany taniec.
Czemu wszyscy unikają Szklanych ludzi? Czy właśnie przez to, że są nienaturalnie przeźroczyści? Wyglądają jakby byli chorzy? A może po prostu są zbyt... mało kolorowi? Nudni?
Zamrugała oczami, wpatrując się w wodę. Była samotna. Otaczał ją tłum, ale była samotna. Czy już do końca życia będzie po prostu snuła się samotnie po krainie Luster, z przerwami na to by kogoś zaczepić i wymusić rozmowę? Tak, czuła, że wszystkie przeprowadzone rozmowy były przez nią wymuszane.
Kraina Luster zdawała się nie zauważać Szklanych Ludzi zupełnie jakby faktycznie byli całkowicie przeźroczyści.
Whisper przestała nucić, odgoniła szybko myśli i postanowiła wejść do wody. Zdjęła z siebie ubranie rozglądając się dookoła. Ciuchy ułożyła na kupkę po czym całkowicie naga, weszła w toń.
Woda była zimna, lecz po chwili ciało dziewczyny przyzwyczaiło się do chłodu, dzięki czemu Whisper mogła zanurzyć się w niej po samą szyję.Anonymous - 5 Czerwiec 2016, 00:10 Scarlet leciała już od jakiegoś czasu. Może to była godzina, może mniej. Oczywiście z przyczyn naturalnych godzina odpadała, w końcu lot był męczący i skrzydła Opętańca tyle by nie wytrzymały. W każdym razie była wykończona, więc postanowiła poszukać miejsca na krótki odpoczynek.
Właśnie wraca ze swojej “roboty”, którą większość zaklasyfikowałaby jako nie przyjemną, jednak nie nasza bohaterka. Odebranie komuś życia było dla niej banalne (przynajmniej od strony psychicznej, fizycznie nie zawsze szło tak gładko), a w dodatku sprawiało chorą radość. Uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie zbrodni, którą jakiś czas temu popełniła. “Och, jakim zabawnym było, jak mnie błagał o litość. Haha! Żałosne wprost. Oni naprawdę wierzą, że w ostatniej chwili nagle zmienię zadnie? Takie, okej, zmieniłam zdanie, nie zabiję cię jednak. Eh… Nie przypuszczałam, że tak żałosne myślenie jest i w Krainie Luster… Co ja mówię, zachowuję się jakby to było moje pierwsze takie zlecenie…” Trzeba przyznać, że jednym z największych rozczarować Scarlet po przybyciu do Krainy Luster była mentalność zamieszkujących jej istot. Praktycznie niemal nie różniła się ona od zwyczajnych ludzi. Może i ten świat gwarantował więcej rozrywki, jednak to nie było to czego oczekiwała Scarlet. Choć nadal wszystko było lepsze niż żałosny dla niej Świat Ludzi. Zamiast się tym martwić postanowiła napawać się ostatnim morderstwem. “Ach, ten krzyk, ten płacz! Wszędzie szkarłat! I moja kata krojąca jego ciało niczym ciasto!”
Niestety fantazje dziewczyny przerwało coraz bardziej dotkliwe zmęczenie. Przelatywała akurat nad Morzem Łez, więc musiała znaleźć odpowiednie miejsce do lądowania. Wybór padł na niewielką zatoczkę.
Gdy już jej stopy spoczęły na ziemi, rozciągnęła skrzydła po raz ostatni po czym złożyła je. Spojrzała w stronę rozciągającego się na całym horyzoncie morze. Co prawda nie było ono tym samym co rozległe morza otaczające Anglię, jednak miało swój urok, a przede wszystkim woda była wolna od wszelakich zanieczyszczeń.
Spojrzała na swoje ręce. Były pokryte we krwi. Tak samo jak niemal całe jej stopy, i częściowo twarz, oczywiście ubrania nie pozostały bez skazy. Gdyby ktoś zobaczył ją w takim stanie na pewno by uciekł lub ją zaatakował. Postanowiła wziąć odświeżającą kąpiel w morzu, przynajmniej w ten sposób pozbyłaby się krwi. Delikatnie położyła swoją katanę na piaszczystej plaży, a następnie zaczęła zdejmować z siebie ubrania. Zdążyła już pozbyć się swojego sweterka i butów, jednak jej wzrok przykuły inne ubrania, które wcale nie należały do niej. Rozejrzała się po okolicy, jednak nikogo nie dostrzegała. W końcu po dłuższym wpatrywaniu się w zbiornik wodny dostrzegła niemalże przeźroczystą głowę o białych włosach. “Zabić? Nie zabijać?” Choć była to jej ulubiona czynność jakoś teraz nie miała ochoty na odebranie komuś życia. Postanowiła zignorować obcą, jednak zrezygnowała z pływania nie chcą rozbierać się przed kimś nieznajomym, więc tylko przysiadła na plaży i tępym wzrokiem wpatrywała się przed siebie.Anonymous - 5 Czerwiec 2016, 20:11 Woda była przyjemnie zimna. Whisper czuła jakby ktoś zamknął ją w kokonie lodu.
Co chwilę nurkowała, mocząc swoje długie, śnieżnobiałe włosy. Wynurzała się z uśmiechem na ustach. Nie przypominała sobie by wcześniej kiedykolwiek zdarzyło jej się popływać w morzu.
Spojrzała w niebo, kładąc się płasko na tafli wody.
Czuła spokój. Woda, niebo, szum... Kołysanka którą śpiewała jej teraz Kraina Luster była wyjątkowo uspokajająca. Wszystkie natrętne myśli uleciały gdzieś na sam koniec jej jaźni, jak powietrze z nieszczelnego balonika.
Początkowo nie zauważyła obecności obcej postaci. Pluskała się w wodzie, niewzruszona tym, że ktoś może ją podglądać. Niech patrzy. Nie mam nic do ukrycia. Jestem w końcu...ze szkła.
Jeszcze kilka razy zanurkowała i wynurzyła się, zarzucając mokrymi włosami w tył.
I nagle zauważyła kogoś na plaży. Zainteresowana, podpłynęła bliżej. Ktoś siedział na piasku, ale Whisper ciężko było odróżnić płeć. Co ciekawe, osoba ta miała dziwnie zniekształcone plecy.
Wystarczyła krótka chwila by Szklana Dziewczyna zdecydowała co zrobi dalej - wolnym krokiem zaczęła wychodzić z wody. Skierowała się w stronę ubrań, przypatrując się przybyszowi.
Dopiero gdy znalazła się kilka kroków od ułożonych na kupkę ciuchów, zauważyła z niemałym zaskoczeniem, że zniekształcone plecy były w rzeczywistości skrzydłami. A sama postać - dziewczyną.
Ubrała się pospiesznie, wykręciła mokre włosy i dopiero gdy doprowadziła się do porządku, postanowiła zagadać.
- Potrafisz latać? - zapytała dosyć głośno, siadając na piasku. Znajdowały się w odległości wystarczającej na nagłą ucieczkę, dlatego też Whisper chcąc coś powiedzieć musiała podnieść głos.
Morze szumiało głośno, zupełnie jakby chciało swoim hipnotyzującym śpiewem odwrócić uwagę siedzących na plaży dziewczyn.
Whisper przekrzywiła głowę, przyglądając się skrzydlatej. Była gotowa powtórzyć pytanie, jeśli było trzeba.Anonymous - 6 Czerwiec 2016, 23:25 Napawała się pięknym widokiem co było do niej niepodobne. Morze tak spokojnie szumiało, a w dodatku ta bryza morska. Może powinna wziąć urlop od swej “roboty”? W końcu sprawiało jej to wiele frajdy, jednak w końcu i to jej się przeje. A może by tak wreszcie wróciła do szycia? Przypomniała sobie aktualny stan swojego mieszkania. Wszędzie walały się materiały, nitki, igły, niedokończone projekty, papier z wykrojami. Powinna w końcu coś z tym zrobić. “No cóż pogadam z Mer, powinna mi dać trochę urlopu. Kiedy to ja w ogóle ostatni raz odpoczywałam...”
Pomyślała jakby miło było zostać tu, nad Morzem Łez odrobinę dłużej. W końcu nie chciała popaść w rutynę. Jej ostatnie kilka miesięcy rysowało się mniej więcej tak: lot do Meredith, tam było jej zlecane “sprzątanie”, “posprzątanie”, raport z misji i rozpoczynamy kolejny dzień. Przez to wszystko ledwo znajdowała czas na spanie i jedzenie. Paradoksalnie popadła w monotonię, od której jeszcze za ludzkiego życia chciała tak bardzo uciec.
Jej przemyślenia przerwało pytanie nieznajomej, która dziwnym trafem znajdowała się już niedaleko Scarlet. “Ale kiedy… Jak… Z resztą nie ważne.” Mimo że z początku chciała ignorować dziewczynę, postanowiła jednak jej odpowiedzieć i tak nie miała nic lepszego do roboty.
- Ano umiem. Przecież nie od parady mam te skrzydła, nie? - na znak lekko nimi zamachała - Opętańca nie widziałaś nigdy… - tu na chwilę przerwała by zlustrować swoją rozmówczynię - Szklana dziewczyno? Ach, w sumie mogłaś nie widzieć, w końcu wy Szklani Ludzie macie tendencję do trzymania się z dala od innych ras i siedzenia gdzieś na brzegach Szkarłatnej Otchłani… A ty co? Zgubiłaś się, że przybyłaś do Krainy Luster? Co jak co, ale nieczęsto widuję tu szklane persony, a trochę już tu żyję. - Starła się mówić na tyle głośno, by Whisper mogła ją usłyszeć.Anonymous - 10 Czerwiec 2016, 18:36 Przysiadła na piasku wciąż przyglądając się dziewczynie i jej skrzydłom. Odpowiedź nieznajomej trochę zbiła ją z pantałyku. Whisper zdała sobie sprawę, że jej pytanie było...głupie. Przecież skoro ktoś ma skrzydła, to chyba nie nosiłby ich na ozdobę? To nie tatuaż, czy kolczyki.
- No tak... - mruknęła uśmiechając się uprzejmie. Kolejne słowa dziewczyny sprawiły, że Whisper poczuła jakby ktoś przystawiał jej lodowy sztylet do gardła i naciskał powoli, tak, że ostrze leniwym ruchem zagłębiało się w skórę.
Przysunęła się bliżej, chcąc lepiej słyszeć odpowiedzi. Nie chciała też wydzierać się na całe gardło, a morze szumiało tak głośno, że prawdopodobnie przekrzykiwały by się wzajemnie.
W istocie, nigdy wcześniej nie widziała Opętańca. Czy to oznacza, że skrzydlata jest przeklęta? Zła? Zrobi jej krzywdę?
- Nie widziałam - powiedziała - Ale nie dlatego, że unikam towarzystwa. Owszem, jestem Szklaną Istotą, ale wbrew temu jaka krąży o nas opinia, ja wręcz towarzystwa szukam - wyjaśniła spokojnie - Można powiedzieć, że jestem takim... "Szklanym Odszczepieńcem".
Uśmiechnęła się ponownie. Faktycznie, Szklanych było tutaj mało. Nie spotkała jeszcze jakiegoś przedstawiciela swojej rasy. Nie było mowy o rozmowie.
Ale jakoś tak...zwróciła uwagę, że jak tylko kogoś zaczepiła, to po pierwszym 'wow' następowało znudzenie i rozmówca uciekał. Czyżby Whisper była aż tak nudna?
- Mieszkam w Krainie Luster. Przeniosłam się tutaj ze świata ludzi - westchnęła za wspomnienie - Wybrałam tą krainę, bo jest o wiele ciekawsza niż Szkarłatna Otchłań. A przynajmniej tak słyszałam, sama nigdy tam nie byłam. - urwała, chcąc zastanowić się przez chwilę - Nie, nie byłam tam. Nie przypominam sobie.
Na chwilę zapadła cisza. Whisper przyglądała się dziewczynie nie kryjąc zainteresowania.
- Jesteś Opętańcem, tak? - zapytała w końcu - To znaczy, że masz w sobie demona? Jesteś zła?
Wzięła w dłonie kupkę piachu i zaczęła się nim bawić, przesypując go sobie z ręki do ręki.
- Masz jakieś ciekawe moce, umiejętności? Oprócz latania oczywiście... - posłała jej uśmiech - Pierwszy raz widzę kogoś takiego jak ty. Jestem strasznie ciebie ciekawa. Anonymous - 16 Czerwiec 2016, 21:15 - Och, czyli znasz Świat Ludzi. To dobrze, mniej tłumaczenia. Swoją drogą sypiesz tymi pytaniami, jakbyś pisała moją biografię - zaśmiała się, lecz nie można było nazwać tego serdecznym śmiechem - no, ale jak już jesteś taka samotna, to uraczę cię mą osobą. “To takie urocze, że ktoś się mną interesuje. Dawno nikt nie zwracał na mnie uwagi, w sumie długo z nikim nie rozmawiałam. No nie licząc błagań o litość i krzyków agonii… Ale to chyba nie jest podpinane pod normalną konwersację, nie?” - A więc urocza Szklaneczko, trudno określić czym tak naprawdę jestem. My, Opętańce, nie jesteśmy ani do końca ludźmi, ani do końca istotami magicznymi, jak ty. Tak, właśnie, każda uskrzydlona jednostka była niegdyś człowiekiem. A jak się stało, że już nie jesteśmy? Anielski pasożyt, przynajmniej tutaj go tak nazywają. Na czym to polega? Nie wiem. W każdym razie rosną ci skrzydła i nabywasz magiczne moce. W takim razie czemu nie jestem magiczną istotą? Za jakieś może dwieście lat będziesz trzymała się dobrze, no o ile nikt cię do tego czasu nie ubije, a ja? Będę gryzła piach. O ile nikt mnie wcześniej nie ubije. W skrócie, nie jesteśmy długowieczni. A przynajmniej tak twierdził jakiś Opętaniec, którego niegdyś spotkałam. Widzisz, to jakby moja rasa nie miała prawa bytu, nigdzie się nie wpisuje. Och, jesteś ciekawa czy mam jakieś moce? Co by ci tu zaprezentować… - Scarlet wolała nie wyciągać wszystkich kart na stół, szczególnie, że mogła kiedyś na tą szklaną osóbkę dostać zlecenie, więc postanowiła pokazać jej najbanalniejszą moc.
Wstała i nagle jej sylwetka jakby rozpłynęła się w powietrzu. Nad piaskiem unosiła się jednak czarna i gęsta mgła, jakby rodem wyjęta z Mrocznych Zaułków. Scarlet na powrót przyjęła swą normalną formę i usiadła. Cała procedura sprawiła, że dystans między dziewczynami nieznacznie zmniejszył się.
- Fajna sztuczka nie? Przydaje się przy ucieczkach i takich tam… Pytasz czy jestem demonem, mogę odpowiedzieć, że to całkiem trafne określenie na mnie, pytasz czy jestem zła, tu będzie prościej, tak jestem. Jednak nie zrobię ci krzywdy wiesz…? Nie dość, że jestem zmęczona, to jeszcze nie mam większych powodów by to robić. No wiesz, przyznam się, że lubię zabijać, jednak potrzebuję motywacji. Znaczy nie potrzebują, ale wiesz, chyba fajniej jest jak lubisz biegać i za pobieganie dostaniesz jeszcze… Ciasteczko. A pozbycie się ciebie byłoby zbędnym wysiłkiem za który nie otrzymałabym ciasteczka. Wracając do tematu. Nie wszystkie Opętańce są jednak złe. Po prostu wystrzegaj się takich z demonicznymi skrzydłami, jak ja. Podczas mego pobytu przewinęło mi się kilka osobników. Była taki jeden z czekoladowymi skrzydłami, jednak nie stwierdziłam żadnych zależności co do charakteru. No może lubił jeść słodycze. Spotkałam kilku z pięknymi skrzydłami, aż oczu nie można było od nich oderwać… Na takich też lepiej żebyś uważała. Raz widziałam taką ze skrzydłami z kryształu, nie mam pojęcia jak na tym latała. Jak widzisz, nas jest wiele odłamów, więc jednoznacznie nie można stwierdzić, że Opętańce to demony - Scarlet miała nadzieję, że jej wyczerpująca odpowiedź zaspokoi ciekawość Szklanej Dziewczyny. Anonymous - 17 Czerwiec 2016, 20:27 Słowa skrzydlatej i jej 'śmiech' który w rzeczywistości nie miał nic wspólnego z wesołością sprawiły, że Whisper skrzywiła się pod nosem. Oczekiwała... No właśnie? Właściwie czego? Że każdy w tej krainie będzie miły i skory do rozmowy?
Wysłuchała odpowiedzi dziewczyny, nie zadając kolejnych pytań. Określenie "Szklaneczka" nie przypadło jej do gustu, a gdy usłyszała, że Opętańcy byli kiedyś ludźmi, spięła się nieco. Miała złe wspomnienia, które powracały co jakiś czas. A teraz, gdy spotkała kogoś kto kiedyś był człowiekiem, ukłucie w piersi i uczucie niepokoju nasiliły się.
Informacja, że Opętańcy nie są długowieczni jakoś specjalnie jej nie zdziwiła. Może nawet uspokoiła? Z całego serca nienawidziła ludzi, a skrzydlata miała w sobie coś z człowieka...
Whisper spojrzała dziewczynie w oczy i uśmiechnęła się zachęcając ją do kontynuowania monologu. Nie było mowy, by skrzydlata wyczytała z jej twarzy prawdziwe emocje. No, chyba, że umiała czytać w myślach.
Morze szumiało, sprawiając, że słowa tamtej czasami brzmiały jak groźba. Jakby woda chciała ocenzurować niektóre fragmenty.
Gdy rozmówczyni zniknęła, zmieniając się w czarną mgłę, Whisper nerwowo oglądnęła się na boki - chciała upewnić się, że mgła nie przenika przez jej kieszenie, lub ubranie. Kiedy dziewczyna zmaterializowała się na powrót, Whisper zauważyła, że dystans zmniejszył się. Popatrzyła nieufnie na tamtą, ukrywając się za uśmiechem.
Dalszy fragment opowieści uświadomił jej, że skrzydlata osóbka jest w istocie kimś bardzo niebezpiecznym. Whisper westchnęła w myślach. Z jednej strony ucieszyła się, że jak na razie nie grozi jej żadna krzywda. Z drugiej jednak, była ciekawa czy skrzydlata faktycznie pokonałaby ją z taką łatwością. Wydawała się być tak pewna siebie...
'Ciasteczko' sprawiło, że parsknęła śmiechem. Czy tamta myślała, że Whisper naprawdę jest tak głupia, by nie zrozumieć na czym polega zabijanie na zlecenie?
- Ach, płacą ci w ciasteczkach? - zanim ugryzła się w język, zdążyła otworzyć usta - Niezbyt rentowny biznes. - w jej głos mimowolnie wkradła się lekka nutka kpiny.
Whisper postanowiła zapamiętać sobie dokładnie Opętaną. Gdy tamta mówiła, Szklana oglądała jej skrzydła, chcąc wryć w pamięć każdy szczegół anatomii.
Podejrzewała, że odkąd Świat Ludzi i Kraina Luster 'zderzyły się' ze sobą, do każdej z krain przeniknęło trochę elementów z tej drugiej. Szkoda, że do tej wpadło zło, w tak specyficznej, 'ludzkiej' postaci. Zabójcy na zlecenie? Opętańcy którzy wprost lubią zabijać?
Odsunęła się nieco, szurając o piasek.
- Cóż, pozostaje mieć nadzieję, że nigdy nie dostaniesz na mnie zlecenia. - powiedziała, siląc się na uśmiech - Z resztą, kto i dlaczego chciałby likwidować kogoś, kto nie ma ani wrogów, ani przyjaciół - wzruszyła ramionami - Można powiedzieć, że jestem bezpieczna! - zaśmiała się entuzjastycznie, chwyciła jakiś kamyczek i cisnęła go w stronę morza.
- Ale dzięki, że mnie ostrzegasz. To miłe. - powiedziała nieco poważniej - Mimo wszystko jednak...nie boję się ciebie.Anonymous - 19 Czerwiec 2016, 19:03 Kąśliwą uwagę na temat ciasteczek po prostu zignorowała. Morze szumiało sobie w całkiem przyjemny sposób, a Scarlet zamiast odzyskać sił miała wrażenie, że tylko ich więcej straciła. Położyła się na piasku i oglądała chmurki spokojnie płynące po niebie.
“No cóż, nie zrobiłam zbyt dobrego wrażenia… Może to dlatego nie mam przyjaciół? Chyba powinnam nieco ocieplić swój wizerunek…” - Wiesz… Nie jestem aż taka do cna zła. Znaczy ta krew na moich ubraniach raczej nie potwierdza moich słów, a to co zaraz powiem zapewne zabrzmi jak kiepski żart… - tu zrobiła krótką pauzę - ale jestem krawcową. Tak, ten ubabrany we krwi Opętaniec lubujący się w mordzie trudni się szyciem. W każdym razie robimy postępy. Normalnie rozmowa nie dotarła by do tego punktu, a mój rozmówca już dawno uciekałby rzucając w moją stronę “ty potworze”, a ty twierdzisz, że się mnie nie boisz… To miłe wiesz? Ale muszę przyznać, że nieco mnie boli szczęka od gadania… Może teraz ty byś się naprodukowała moja Szklana Dziewuszko? Wiesz jakie nastawienie do świata ma twoja rasa, więc sama nie miałam zbyt wiele do czynienia z takową. Może więc mi opowiesz nieco o sobie? W końcu niecodziennie spotyka się tak rozmownego Szklanego Człowieka. Hmm… Szczególnie ciekawi mnie jak znalazłaś się w Świecie Ludzi. Jakaś nieudana wycieczka? Może ucieczka? Jak i tak nie masz z kim rozmawiać to może skorzystasz z okazji?
Z nudów spróbowała zrobić w piasku coś na kształt “aniołka”. Fakt, że piasek nie działa jak śnieg nieco utrudniał sprawę, tak samo jak to, że posiada skrzydła więc automatycznie ślad po niej je zawierał. W efekcie każdy zakamarek jej ubrań tonął w złotych drobinkach, również jej włosy nie uchroniły się przed tym losem. Jednak jakoś jej to nie obchodziło.
Rozmyślała… Rozmyślała nad swoją samotnością. Chce być sama? Czy to dlatego tak wszystkich odrzuca? A może po prostu boi się być ponownie skrzywdzona… Po takim występnie zapewne Szklana Dziewczyna nie zechciałaby się zaprzyjaźnić z Opętańcem. Scarlet szybko jednak doszła do wniosku, że myśli jak kiedyś, jakby była Kandi. Dobijało ją to, że nie zabiła części tej osobowości do dziś, jednak coś ją powstrzymywało, choć nie do końca wiedziała co.
Wyciągnęła rękę w stronę nieba, jakby chciała zdjąć z niego którąś z chmurek. Chwilę tak oglądała swą dłoń po czym spoliczkowała się.
“Nie wolno mi tak myśleć. Nie jestem już Kandi. Ona już nie żyje. Nie mogę się z nikim przyjaźnić. Nie mogę nikogo do siebie dopuścić. Zrobią tak jak wszyscy.”
Na jej twarzy malowała się złość przemieszana z frustracją. Dziewczyna nie wytrzymała, wstała i wzięła katanę w dłoń. Wyciągnęła broń z pochwy i cięła ziemię. Oddała kilka kolejnych ciosów po czym wbiła miecz w ziemię i osunęła się na kolona podtrzymując się rękojeści.
“Teraz już wiesz dlaczego nikt cię nie lubi, heh... “
Opętaniec nawet nie liczył na to, że tajemnicza dziewczyna zostanie, a co dopiero odpowie na jej pytanie.Anonymous - 27 Czerwiec 2016, 21:31 Tłumaczenia dziewczyny sprawiły, że Whisper poczuła się trochę jak matka która przyłapała córeczkę na jedzeniu ciastek przed obiadem.
Wypowiedzi skrzydlatej były długie ale satysfakcjonujące. Pozwalała się poznawać, była niczym otwarta księga która wręcz zaprasza do studiowania kolejnych stron.
Wzmianka o krawiectwie wywołała na twarzy Szklanej Dziewczyny szczere zdziwienie. Nigdy w życiu nie pomyślałaby, że siedząca obok niej dziewczyna, od stóp do głów ubrudzona w cudzej krwi, może zajmować się rękodziełem. A już na pewno nie szyciem.
Kusiło ją by zapytać, czy uszyła ostatnio coś ciekawego, ale skrzydlata zboczyła już z tematy, więc Whisper uznała, że nie będzie drążyć tematu.
- Nie uciekam, bo na razie nie stanowisz dla mnie zagrożenia - powiedziała spokojnie - A jeśli chodzi o wyzwiska... Nie mam w zwyczaju szufladkowania napotkanych osób. A 'potwór' to pojęcie bardzo względne, dla jednego potworem jest rogata bestia ociekająca śliną, dla drugiego...zwykły człowiek. - ostatnie słowa wypowiedziała w głębokim zamyśleniu. Jej myśli uciekły na chwilę gdzieś daleko, poza zatoczkę. Zapatrzyła się w morze.
Z zamyślenia wyrwała ją propozycja skrzydlatej, zaproszenie do opowiedzenia czegoś o sobie.
Whisper przez chwilę wpatrywała się w twarz dziewczyny, zastanawiając się czy warto wracać do bolesnych wspomnień z dzieciństwa. I co więcej, czy warto opowiadać je komuś kto kiedyś był człowiekiem.
Dziwne zachowanie dziewczyny, w tym spoliczkowanie się, po prostu zignorowała. Widocznie tamta tego potrzebowała. Nie było sensu wtrącać się, Whisper nie znała bowiem powodu autoagresji.
- Faktycznie, Szklani są raczej małomówni. Ja jestem inna, ale wynika to z tego, że wychowała się z dala od przedstawicieli swojej rasy. - powiedziała - Kiedyś myślałam, że jestem człowiekiem. Ale teraz... Zrozumiałam, że najprawdopodobniej zostałam porwana jako niemowlę. Kobieta którą uważałam za matkę była... - głos na chwilę uwiązł jej w gardle. Przeniosła wzrok z rozmówczyni na szumiące morze.
- Chyba nie mogła mieć własnych dzieci, więc zdecydowała, że sobie takie zdobędzie. - wytłumaczyła po chwili - Zawsze powtarzała mi, jaka jestem ładna. Była dumna, lubiła pokazywać mnie swoim znajomym. - uśmiechnęła się smutno - Zupełnie jakbym zabawką, laleczką. A potem laleczka popsuła się i... No cóż. Popsute zabawki się wyrzuca.
Whisper zaśmiała się histerycznie. Bo ja miała zareagować na wspomnienie swojego dzieciństwa i młodości? Łez już dawno zabrakło.
- Oddała mnie do cyrku. - wyjaśniła - I to właśnie tam utwierdziłam się w przekonaniu, że najgorszą istotą jaką nosiły światy... jest człowiek.
Westchnęła przeciągle robiąc długą pauzę. Poprawiła rozwiane wiatrem białe włosy, zakładając jeden kosmyk za ucho. Zmrużyła oczy wpatrując się w horyzont.
- Doświadczyłam tam wielu krzywd. Moja praca polegała na... ciągłym upadaniu i ranieniu się. Bo nie wiem czy wiesz, Szklane Istoty 'uszkadzają' się w bardzo specyficzny sposób. My pękamy, jak porcelana. Widzów bardzo to bawiło. Mnie natomiast bardzo bolało.
Zagrzebała nogi w piach, na jej ustach pojawił się uśmiech. Spokojny uśmiech satysfakcji.
- Rozprawiłam się z nimi. Z ludźmi z cyrku. - popatrzyła z powrotem na skrzydlatą - I uciekłam. Tak po prostu.
Morze szumiało monotonnie, nie zmieniając swojej śpiewki. Whisper przyglądała się uważnie dziewczynie, chcąc wyczytać z jej twarzy co o tym wszystkim myśli.
- Nigdy nie wrócę do Krainy Ludzi. - powiedziała poważnie - Nie po tym czego tam doświadczyłam. Szczerze nienawidzę ludzi i mimo, że jak powiedziałam, staram się nie szufladkować... Gdy powiedziałaś mi, że jesteś człowiekiem, poczułam ukłucie. Nie oceniam cię, bo nie znam na tyle dobrze. Ale zrozum mój dystans.Anonymous - 1 Lipiec 2016, 23:02 Opętana uważnie wsłuchiwała się w opowieść Szklanej Dziewczyny. Niby tak bardzo różne historie, a niemal takie same. Mogłaby nawet odważyć się na stwierdzenie, że rozumie Whisper, przynajmniej w jakiejś części. Tajemnicza dziewczyna… Pierwsza, która nie uciekła po “przedstawieniu się” Scarlet, pierwsza, z którą udało jej się nawiązać w miarę normalny dialog, pierwsza, która tak samo jak ona nienawidziła ludzi…
W głębi serca miedzianowłosej rodziła się desperacka chęć posiadania przyjaciela, jednak skutecznie ją tłumiła i nie pozwalała przejąć nad nią kontroli. W końcu miała Świetlika… Jednak kim była dla niej Meredith? Gdy spotkały się po raz pierwszy była dla niej wybawieniem, pasterką, która prowadzi swoje owieczki… Oczywiście teraz wiedziała, że Mer zrobiła to dla swojej chorej satysfakcji i wcale nie miała dobrych intencji. Co prawda Scar powinna się cieszyć, że owe spotkanie przeżyła, jednak czasami myślała, czy nie byłoby lepiej, gdyby faktycznie została tam zabita… Nie… W końcu Kandi Lloyd już nie żyła od kilku lat, prawda? A przynajmniej tak sądziła. Chciała tak myśleć.
Zagubiona gdzieś w swoich myślach milczała i zostawiła całą konwersację w martwym punkcie.
Wstała i podeszła bliżej morza, zbliżyła się na tyle, aby morskie fale podmywały jej stopy. Przynajmniej na tyle mogła sobie pozwolić w obecności białowłosej.
Zostawiła swą broń przy ubraniach, co normalnie nie było zbyt rozsądne, jednak nie obawiała się ataku ze strony Szklanej.
Po chwili relaksu i uspokojenia myśli postanowiła mówić dalej.
- Wiesz… Twoja historia brzmi znajomo. Na początku wszyscy ci nadskakują, a gdy okazuje się, że nie spełniasz roli narzuconej przez innych, porzucają cię. Bawi ich twoja krzywda, ranienie cię. A później… Odkrywasz, że jesteś kimś więcej, mścisz się i żyjesz własnym życiem. Haha… Jakbym słyszała opowieść o swoim życiu. - Posmutniała nieco, co było rzadką emocją jej towarzyszącą. Tak samo z jej głosu zniknęła kpina. - Ja też nienawidzę ludzi, choć kiedyś jednym z nich byłam… Teraz jestem, jak już wcześniej mówiłam, wyrzutkiem, ale i tak uważam, że to jest lepsze niż bycie człowiekiem… - wszystko musiała wypowiedzieć nieco podniesionym głosem, bowiem morskie fale zagłuszyły by ją.
Wchodziła coraz głębiej w morską toń, już musiała podtrzymywać spódniczkę, żeby jej nie zmoczyć. Jednak sekundę później nie wytrzymała i nie zważając, że ma na sobie ową spódniczkę i białą (przynajmniej przed morderstwem) koszulę, zanurzyła się w wodzie. Musiała przyznać, że pływanie z dodatkowym wyposażeniem w postaci skrzydeł było dość ciekawym doświadczeniem.
Po chwili pluskania się w przyjemnie chłodnej wodzie, postanowiła w końcu wrócić do swej tymczasowej towarzyszki, cała morka, przynajmniej jednak na jej skórze nie pozostał ani jeden ślad po krwi, a te na jej ubraniach nieco wyblakły, jednakże nie zeszły całkowicie.
Intensywnie zamachała skrzydłami, coby pozbyć się nadmiaru wody i wykręciła swoje włosy niczym szmatkę po skończonym sprzątaniu.
Teraz mogła spędzić jeszcze więcej czasu na plaży, w końcu miała pretekst - musiała wyschnąć.
- Wiesz, mówiłaś, że nigdy nie wrócisz do Świata Ludzi. A ja wracam bardzo często. Za każdym razem odwiedzam swój grób - rzuciła tą informacją tak naturalnie, jakby mówiła “dzień dobry” - więc jakbyś chciała mimo wszystko coś tam załatwić w Świecie Ludzi, to możesz się zgłosić do mnie, oczywiście za drobną opłatą. I proszę cię, niech to nie będą ciasta tylko jakaś normalna waluta. Anonymous - 2 Lipiec 2016, 21:50 Gdy skrzydlata odezwała się do niej, po jej długim monologu wyczerpującym właściwie temat jej przeszłości, Whisper uśmiechnęła się mimowolnie. Nagle poczuła nić więzi która utworzyła się między nią a jej rozmówczynią. Czyżby były do siebie aż tak podobne?
Fragment o wyrzutku sprawił, że Szklana zmarszczyła brwi. Wiedziała jak to jest odstawać, w Świecie Ludzi, tam na scenie w cyrku widziała jak wyglądają ludzie. I widziała doskonale ich spojrzenia - patrzyli i oceniali. Słyszała komentarze na temat jej białych włosów czy przezroczystej skóry. Widziała jak szepczą coś do siebie, wytykając ją palcami...
Długo zastanawiała się nad tym co powiedziała skrzydlata. Długo myślała nad sensem słowa 'wyrzutek'.
Jednak czy ona sama, Whisper, czuła się jak wyrzutek? Kiedyś tak. Ale nie teraz. Czuła, że jest kimś więcej - tak jak powiedziała nowo poznana dziewczyna. Czuła, że tu jest jej miejsce i mimo, że nie ma wielu przyjaciół, może być szczęśliwa.
Gdy tamta weszła do wody i zanurzyła się w niej prawie po samą szyję, Whisper uśmiechnęła się a na jej twarzy wykwitł spokój. Teraz gdy wyjaśniły sobie kim są, poczuła się pewniej.
Spojrzała w górę i dopiero wtedy zobaczyła wielkie burzowe chmury zbierające się na niebie. Morze zaczęła szumieć bardziej złowrogo, jakby ostrzegało, że czas uciekać bo nadchodzi coś złego. Zrobiło się strasznie ciemno, mimo, że noc jeszcze była daleko.
Whisper wstała i rozglądnęła się za skrzydlatą. Gdy dziewczyna wyszła z wody, Szklana pomachała jej przywołując ją do siebie.
Opętana była już czysta, nie było na niej już takiej ilości krwi. Wyglądała o niebo lepiej.
- Wiesz... Chyba zbliża się sztorm - powiedziała wskazując na kotłujące się nad ich głowami chmury. I jakby na sygnał, nagle uderzył je wiatr, wbijając w twarze drobinki piasku. Włosy Whisper zaczęły szaleć na wszystkie strony, migocząc srebrnymi kosmykami.
- Chyba musimy przełożyć naszą rozmowę na kiedy indziej - dodała po chwili uśmiechając się przepraszająco - Masz gdzie się schronić przed deszczem? - zapytała niepewnie po chwili.
Droga do jej domu była daleka, ale Whisper przynajmniej miała gdzie się podziać.
Nagle poczuła ogromną ochotę by uścisnąć stojącą przed nią dziewczynę. Patrzyła na nią i czuła więź która nawiązała się między nimi.
Gdy skrzydlata zaproponowała jej 'pośrednictwo' w wycieczkach do Świata Ludzi, Whisper zaśmiała się na fragment o ciasteczkach.
- Myślę, że chwilowo nie wybieram się na wycieczkę - powiedziała z szerokim uśmiechem - Ale dziękuję, zapamiętam, że w razie czego mogę zgłosić się do ciebie. I na pewno nie zapłacę ciastkami, o to nie musisz się martwić - zachichotała.
Na chwilę zapadła cisza. A przynajmniej między nimi, bo morze szumiało coraz głośniej a fale zaczęły z większą siłą uderzać o brzeg.
Szybkim ruchem, nie zastanawiając się wiele, chwyciła skrzydlatą za rękę w zwykłym geście sympatii.
- Cieszę się, że cię poznałam... - powiedziała i nagle zdała sobie sprawę, że nie wie jak tamta ma na imię. Sama też powiedziała jak się nazywa. Uśmiechnęła się zakłopotana. - Z tego wszystkiego zapomniałam się przedstawić. Jestem Whisper.
[Zwróciłam uwagę, że pogoda na Morzu Łez się zmieniła (jest napisane w ogłoszeniach), więc wplotłam to w fabułę.]Anonymous - 6 Lipiec 2016, 17:54 Gdy Scarlet wychodziła z wody cały nieboskłon zmienił swą barwę z łagodnego błękitu na coś pomiędzy czernią a granatem. Nagle zerwał się gwałtowny wiatr. Był on tak mocny, że ciężkie od wody miedziane włosy unosiły się chaotycznie od czasu do czasu uderzając dziewczynę w twarz, co raczej do najprzyjemniejszych nie należało. Wszystko wskazywało na to, że zaraz rozpęta się sztorm, co również była w stanie stwierdzić Whisper.
Opętana przyśpieszyła kroku by dorwać swoje rzeczy, nim zrobi to wicher. O ile buty i katana były na tyle ciężkie by nie zostać porwane, to brzoskwiniowy sweterek wybrał się gdzieś na daleką wycieczkę. Widząc to opętana przeklęła. Była całkowicie przemoczona, a do tego oblepiona piachem, w dodatku jej jedyne nakrycie zostało gdzieś wywiane. Scarlet biorąc pod uwagę swój współczynnik pecha, zdziwiła się, że jeszcze żyje, w końcu nie potrafiła upilnować zwykłego swetra. Przynajmniej miała na tyle pieniędzy by kupić nowy, niestety jej umiejętności ograniczały się do szycia na maszynie, więc o dzierganiu nie było mowy.
W końcu uwolniła myśli od kontemplacji nad straconym odzieniem i wróciła do rzeczywistości. Lada chwila mogło lunąć, a przed dziewczyną był jeszcze kawał drogi. W całym tym zawirowaniu pogodowym usłyszała głos Szklanej Dziewczyny, a konkretniej pytanie.
- No właśnie w tym problem, że najbliższe schronienie mam w Szkarłatnej Otchłani, a raczej zbyt szybko tam nie dotrę.
Aktualnie to było jej największe zmartwienie. W każdym razie musiała szybko się stąd zmywać.
Z zamartwiania się wyrwał ją gest Szklanej. Złapała ją za rękę. Spanikowany Opętaniec już sięgnęła po broń, jednak po chwili uświadomiła sobie, że nie ma takiej potrzeby, w końcu był to tylko przyjazny uścisk, a nie cios w wirze walki. Dawno nikt nie był do niej tak pozytywnie nastawiony, że wręcz zamarła z szoku. Gdy już wróciła do siebie, zaczęła tylko wielokrotnie mrugać, jakby to był sen i po którymś otworzeniu oczy cały obraz rozpłynął by się niczym mgła. Gdy już doszła do wniosku, że mimo wszystko to dzieje się naprawdę, zwróciła uwagę na to, że dziewczyna jej się przedstawiła.
- Miło cię poznać Whisper. Ja nazywam się Kan… - w tym miejscu ugryzła się w język, niemal przedstawiła się swoim starym imieniem - Scarlet. Pogoda raczej nie sprzyja, a jak już mówiłam, nie mam za bardzo gdzie się skryć, więc jestem zmuszona uciec i zostawić cię samą. Mam nadzieję, że masz gdzie się schować w przeciwieństwie do mnie.
W sercu poczuła dziwne ciepło. Było dla niej to uczucie całkowicie obce, nie do końca wiedziała jak zareagować, więc postanowiła zrobić to w najprostszy z możliwych sposobów - po prostu uciec.
Mimo silnego wiatru Scarlet uniosła się w powietrze i poleciała przed siebie. Po pewnym czasie jej sylwetka zniknęła za linią horyzontu. Opętana miała nadzieję, że kiedyś uda jej się spotkać jeszcze Whisper, jednak nie “służbowo”, a w każdym razie jakby srebrnowłosa miała być zleceniem, a nie zleceniodawcą.