Anonymous - 27 Lipiec 2012, 17:38 Czerwonowłosa była bardziej interesującym określeniem? Ha! Jeżeli by chciała by ją tak nazywał to nie miał z tym żadnych problemów. W tej chwili było to dla niego wprost obojętne. Dziś cały jego charakter był obojętny, może w inny dzień miałby większą ochotę pobawić się w nią, jak on lubił nazywać tę jego zabawę, w kotka i myszkę, ale dziś na wszytko stracił ochotę. Dla niego zmiana charakteru była prosta, mógłby być dla tej dziewczyny prawdziwym księciem, albo najgorszym koszmarem, ale dziś wolał być obojętny, taki miał kaprys.
Hm... Mamy podobny zawód? A więc jest ona Lunatykiem, a tym bardziej Diabelskim Bibliotekarzem, więc powinien uważać bardziej w jej towarzystwie... Wysunął te wnioski z własnego doświadczenia. Lunatycy mogą by najbardziej zmiennym kameleonem by tylko zdobyć tajemnicę, informację lub wiedzę. A że jeszcze była Bibliotekarzem to tym bardziej musi uważać. On potrafił z łatwością zmieniać swój charakter by zmienić swoją osobowość, choć czasami zmienia się dla kaprysu, a ona najwyraźniej potrafiła wejść w skórę kogoś innego...
Nie uśmiechnął się, nie ukazał żadnej emocji, patrzył tylko na nią obojętnie swymi szarymi oczami zastanawiając się czy jednak nie zdradzić jej swojego im imienia. Był cichy może tylko przez parę chwil.
-Niran... -powiedział w końcu. Oczywiście tak tylko go nazywali, nie miał zamiaru jej na razie zaufać dlatego też nie ma też zamiaru mówić swego imienia. Mówiąc swoje imię, które używa gdy nie chce zdradzić swojego prawdziwego imienia {co zdarza się często}, nie zdradził żadnej emocji mówiącej że to nie jego prawdziwe imię.
-Po co tutaj przyszłaś, Czerwonowłosa? -spytał, na początek postanowił się na takie banalne pytanie, oczywiście chciał się dowiedzieć czegoś innego, ale poczeka na odpowiednią chwile. Jeżeli uważa iż Czerwonowłosa to interesujące określenie to równie dobrze może ją tak nazywać, jeżeli chce żeby przestał ją tak nazywać to niech powie jej to prosto z mostu.Anonymous - 27 Lipiec 2012, 19:26 Dziewczyna przyjrzała mu się dokładnie zwęrzając swoje oczy z zaciekawieniem. Nie musiała mu się przyglądać, był jak wykuta z kamienia postać godna średniowiecznego mistrza. Jak dla niej zdecydowanie zbyt martwa i zbyt obca, odpychająca w pewnym sensie. Typowy zapatrzony w siebie bibliotekarz dla którego świat jest tylko zbiorem ksiąg do zebrania. Niemal bawiło ją jak bardzo dobrze to rozumie choć sama nigdy nie sięgała po zbyt inwazyjne metody zdobycia tego na czym jej zależy, nie zabijała dla wiedzy i brzydziła ją sama myśl takiego barbarzyństwa. Nie miała oczywiście prawa oceniać go na podstawie kilku prostych wypowiedzi które miały tylko jeden cel dość zabawny zresztą. Bawiło ją bowiem jego zainteresowanie czymś nie istotnym, to stara taktyka zupełnie bezużyteczna przeciwko równie przebiegłym i posiadającym zbyt wiele twarzy osobom. Teraz jednak jej maska pozwalała jej na wpadnięcie w takie proste sidła, sidła źle skierowane w końcu była niemal pewna że odpowiedziała by na prawie każde jego pytanie. Wyciągnęła dłoń przed siebie delikatnie kreśląc w piasku palcem cienkie kreski. Nie miały symbolizować nic istotnego, może po za byciem nie istotnymi ? Roześmiała się na głos spoglądając w dal na spokojne wody morza łez.
- Chciałam sprawdzić czy opisy są prawdziwe, niestety, autorowi nie udało się tego oddać dość dobrze.
Jej głos był pełen dość szczerego rozczarowania, rozczarowania słowem pisanym a może autorem który po mimo zdolności opisania tego co widział nie oddał całej głębi widoku. Cieszyła się jednak że poświęciła swój cenny czas na odwiedzenie tego miejsca. Zmieniające się kolory fal, słony smak powietrza czy delikatne muskanie grzbietów fal o skórę było nowym doświadczeniem. Teraz w planie podróży pojawiły się wakacje nad oceanem.Anonymous - 27 Lipiec 2012, 19:56 Zadawał dość proste pytania oraz bardzo proste sztuczki tylko dlatego że jakoś nie chciało mu się bawić w, jak lubił to nazywać, tego kotka i myszkę. Lenistwo było jego najgorszą cechą którą miał od początku do końca i jakoś nie miał zamiaru pozbywać się tej cechy, którą sam nie wiedział czy lubi czy nie... Czasami była nawet przydatna, ale niekiedy wprost przeciwnie, tak jak teraz bo mógłby pobawić się z nią trochę i wydobyć z niej o wiele więcej informacji, bardziej istotniejszych niż tych które w tej chwili dostał, ale lenistwo w tej chwili przemawiało przez niego całego, lecz tak się wykształcił w lenistwie że nikt nie mógł nawet wtedy odkryć co on czuje.
Hmm.... A więc przyszła sprawdzić czy książka którą przeczytała mówiła prawdę i tylko prawdę. Czasami autor książki widzi inaczej ten świat niż my go dostrzegamy. Czasami dla autora taka najzwyklejsza na świecie góra może byś czymś najbardziej niezwykłym na świecie, miejscem który każda osoba powinna obejrzeć, ale w rzeczywistości może się okazać że jest ona najzwyklejsza na świecie góra, niczym nie różniąca się od innych. Wtedy czytelnikowi zostanie tylko zawiedzenie z tego iż miejsce o którym myślał że jest cudowne tak naprawdę jest czymś innym. Albo jest wprost przeciwnie autor zbytnio pomniejszy piękność miejsca które opisał a gdy ktoś pójdzie do tego miejsca towarzyszą mu różne miejsca, zależy jaka to osoba.
-Co czujesz patrząc na to miejsce? -spytał po prostu. Jego głos był obojętny a oczy się w nią wpatrywały z równą objętością.
Zerknął w stronę morza. Nawet jeśli wyglądało ładnie on jakoś nie widział piękna, widział tylko wodę, piasek... Prawdopodobnie kiedyś tam to miejsce zmieni się w bagniska lub torfowiska, lecz będzie jeszcze długo czekać aż tak się stanie.
Nagle uświadomi sobie że dziewczyna jest od niego wyższa o jakieś pięć może sześć centymetrów! Gdy sobie to uświadomił zdał sobie sprawę iż to go trochę zdenerwowało, ale szybko stłumił w sobie te uczucie.Anonymous - 31 Lipiec 2012, 20:42 Zbyt długo już tutaj siedział. Nie lubił zbytnio siedzieć aż tak długo w jednym miejscu, miał już taką tendencję. Już nawet nie miał ochoty usłyszeć odpowiedzi na swoje małe pytanie do nowo poznanej dziewczyny która zwała się Akane, choć on postanowił że będzie ją nazywał Czerwonowłosa i tak pozostanie. Teraz chyba gdzieś pójdzie i ją zostawi, ale sądzi że jeszcze spotka tą Czerwonowłosą, już on się o to postara. Ale co zrobi jak już sobie stąd pójdzie zostawiając dziewczynę w spokoju? Prawdopodobnie pójdzie znaleźć jakąś nowa książkę albo wynajdzie to nowszą tajemnice. Nigdy nic nie wiadomo. Może jeszcze czegoś nie odkrył? Nigdy nic nie wiadomo póki się tego nie pozna, a on miał zamiar poznać wszystko co jest możliwe. Tajemnica za tajemnicą. Powoli acz stanowczo. Tak pozostanie do końca jego życia.
W jego ręce pojawiła się jakaś stara książka, nie miała tytułu więc Czerwonowłosa nie mogła wiedzieć o czym jest, i w sumie dobrze, ponieważ Niran nie miał zamiaru zdradzić treści książki którą w tej chwili miał.
-Do zobaczenia, Czerwonowłosa, może jeszcze się spotkamy -powiedziawszy to poszedł w nieokreślonym dokładnie kierunku. Może szedł do innego miejsca w Krainie Luster? A może obrał sobie za cel jakieś miejsce w Szkarłatniej Otchłani? Jest jeszcze jedno miejsce: Świat Ludzi, ale czy tam właśnie jego nogi go poniosą? Kto to tam wie? Dość szybko zniknął z oczu Akane.Anonymous - 31 Sierpień 2012, 20:15 Po powrocie ze Świata Ludzi, zamiast udać się do swojego domku, Vondur wybrała się nad morze. Nie miała co robić u siebie, a nie chciała się nudzić. Mogła równie dobrze pójść na Cukierkową Ulicę lub do Miasta Lalek, albo do Cyrku. Dałaby sobie radę całkiem sama, przynajmniej tak jej się wydawało. Jednak pomimo tego wybrała akurat to miejsce. Zapewne przez całkowitą pustkę i samotność. Z dala od reszty istot chcących jej przeszkodzić. Tylko ona i kojący zmysły szum morza.
Podeszła do miejsca, do którego dopływała woda i odrobinę dalej, tak, by nie umoczyć sukienki. Zdjęła buty i zamoczyła stopy w wodzie. Po chwili zamyśliła się i zapatrzyła w krajobraz.Tyk - 31 Sierpień 2012, 23:47
Nasza mała członkini Stowarzyszenia Czarnej Róży znalazła się CAŁKOWICIE PRZYPADKIEM w tym samym miejscu, co trójka żołnierzy Rosarium. Dragoni patrolowali właśnie teren i zatrzymali się nad wodą dla chwili odpoczynku. Jak na razie nie zauważyli jednak Vondur, która stała od nich o pięć metrów, zresztą z wzajemnością. Dwóch żołnierzy stało na ziemi, trzymając swoje konie jedną ręką, a pasek broni, drugą. Mieli oczywiście piękne szkarłatne mundury i tylko trochę ciemniejsze płaszcze. Poza bronią palną byli uzbrojeni w szable, których rękojeści wyglądały zza materiału. Nieco inny był ten, który wciąż siedział na koniu i patrzył właśnie w stronę morza. Nie miał karabinu, a poza tym ozdoby, które u innych były srebrne, w jego wypadku były złote.
Anonymous - 1 Wrzesień 2012, 13:57 Laguna była przepiękna. Vondur mimo że marudna, potrafiła to docenić. Przecież matka natura nic jej nie zrobiła, ba, nawet pomagała - łatwo było ją wykorzystać bez żadnych problemów. Do tego cieszyła oko i uspokajała. I tą właśnie jej cechę Marie postanowiła wykorzystać tym razem. Szum morza pozwalał jej zapomnieć o wszystkim, co ją w Świecie Ludzi denerwowało. Pomagał też sam fakt, że była poniekąd u siebie.
W pewnym momencie jej uwagę zwróciło prychanie koni. Westchnęła, bo zdawała sobie sprawę, że jeśli chciała mieć spokój, bezpieczniej byłoby się oddalić. Zwierzęta te miały specyficzny zapach, którego nie znosiła i mimowolnie hałasowały, a to było jej w tej chwili najmniej potrzebne. Mimo wszystko ciekawość kazała jej się rozejrzeć i sprawdzić, skąd te dźwięki dochodzą i czy na pewno to konie - kto to wiedział, czy nie było stworów podszywających się dźwiękami pod inne zwierzęta.
Okazało się, że Vondur się nie pomyliła. Dosyć blisko niej stały trzy konie, a przy nich żołnierze. Pomyślała, że naprawdę lepiej byłoby się oddalić. W końcu nie chciała zostać oskarżona o coś, czego winna nie była. Zresztą kto przy zdrowych zmysłach siedziałby spokojnie, gdy obok stali żołnierze? Raczej nikt, a z nią nie było źle. Tak więc panienka Marie założyła buty, wstała i zaczęła się oddalać szybkim, aczkolwiek dumnym krokiem.Tyk - 1 Wrzesień 2012, 14:08
Nim jednak Vondur zdążyła się oddalić, to jeden z żołnierzy, który ją rozpoznał, podszedł do oficera i wyjaśnił całą sprawę. Dziewczyna nie mogła słyszeć nic więcej niż tylko sam nietreściwy dźwięk tej rozmowy, lecz gdyby obejrzała się za siebie mogłaby zauważyć, że dwóch żołnierzy się jej przygląda, a trzeci głaszcze swojego wierzchowca.
Tak się bowiem złożyło, że żołnierz ten miał okazję pełnić służbę podczas, gdy Vondur jechała na bal w mieście lalek i nawet był jednym ze strażników jej pilnujących. Oczywiście wiedział, że ta bez pozwolenia Rosarium po całym przyjęciu gdzieś zniknęła. Dlatego teraz postanowił zasugerować złapanie jej. Na tę prośbę oficer przystał i głośno kazał wsiadać dwójce podwładnych na konie, a sam, nie czekając na nich zaczął jechać w kierunku dziewczyny.
Nawet na piasku dało się dobrze słyszeć zbliżające się konie, najpierw jednego, a później już trzech. Oczywiście Vondur mogła uciekać, lecz czy miała jakieś szanse na ucieczkę? Mogła też walczyć, a tutaj było znacznie łatwiej, gdyż na przedzie jechał oficer, nie mając żadnej broni w ręku, jakby chciał wszystko rozwiązać pokojowo. Za nim, nieco z tyłu, o 3 metry, pędzili dragoni, również nie uzbrojeni. W końcu czy dziewczynka mogła ich pomordować?
Anonymous - 1 Wrzesień 2012, 15:41 Nawet nie patrząc za siebie, Vondur po chwili wiedziała, że żołnierze jadą w jej stronę. Zaniepokoiło ją to, bo jedyna myśl, jaka pojawiła się w jej głowie, mówiła, że ją gonią. Zresztą nie myliła się. Duma natychmiast zniknęła, a dziewczyna puściła się panicznym biegem przed siebie. Nie pomyślała o tym, że konie biegają szybciej, umknął jej ten szczegół. Ale jakie miała inne wyjście? Miecz nadal pewnie leżał w domu Tyka, gdzie jej go zabrano. Nie zdążyła sobie jeszcze sprawić nowego.
W pewnym momencie zorientowała się, że nie da rady uciec. Brak kondycji, niewygodne buty oraz konie żołnierzy zdecydowanie działały na ich korzyść. Oparła się o drzewo i - uspokajając oddech - odwróciła się w ich stronę. W końcu kto powiedział, że chcieli ją złapać? Może ona biegła jak głupia bez przyczyny? Trzeba poczekać, sprawdzić, ewentualnie wyjaśnić.Tyk - 1 Wrzesień 2012, 16:05
Vondur dotarła do jednego z drzew, gdzie postanowiła zaczekać, mając nadzieję, że żołnierze wcale nie mają zamiaru jej złapać. Zresztą, gdy obróciła się konie były tuż przy niej, a oficer okrążył najpierw całą roślinę, nim znalazł się po lewej stronie dziewczyny. W tym czasie jednak dojechali pozostali, którzy mieli więcej czasu na zatrzymanie się i już bez konieczności dodatkowego kółka stanęli w miejscu. Niestety jednak, jak się okazało, żołnierze wcale nie mieli zamiaru tylko rozmawiać.
Oczywiście tym, który mówił był oficer, nim jednak zwrócił się do Vondur spojrzał na jednego z żołnierzy. Nie trudno się domyślić, że tego samego, który stworzył cały kłopot rozpoznając arystokratkę. Tamten dość wymownym kiwnięciem głową odpowiedział, upewniając w ten sposób dowódcę, że dziewczyna przy drzewie ma zostać złapana i zaprowadzona do domu Rosarium.
Wtedy właśnie oficer zsiadł z konia, stojąc niecałe dwa metry od przyszłej laleczki i ukłoniwszy się nieznacznie powiedział.
-Witam, jestem kapitanem dragonów książęcych i z rozkazu arcyksięcia Rosarium jestem zmuszony cię aresztować i zaprowadzić do różanego pałacu.
Po tych słowach położył dłoń na szabli, jakby dając znak, że nie ma sensu stawiać oporu. Pozostali raczej biernie przyjmowali całą rozmowę, czasem tylko poruszając się nieco, lecz wciąż pozostając na koniach. Byli oddaleni o około trzy metry od Vondur.
Anonymous - 1 Wrzesień 2012, 17:15 Podskoczyła, gdy zobaczyła żołnierzy w tak małej odległości. No tak, czego mogła się spodziewać - mieli konie. No cóż, teraz tylko pozostało jej czekać, aż dowie się, o co chodzi. Po wymianie spojrzeń wśród straży stwierdziła, że nie mogło to być nic dobrego. Słowa tylko to potwierdziły.
Oczy minimalnie jej się powiększyły, zacisnęła szczęki. Jak mogła zapomnieć, że była ścigana? Swoją drogą to było chore. Uwziął się na nią, jakby była niewiadomo jakim przestępcą. Nie, nie mogła tak po prostu oddać się w ich ręce. Nie była masochistką.
-Przepraszam, ale zupełnie nie wiem, o co panom chodzi. Nie pomylili mnie panowie z kimś innym?-Spytała zaskoczona. Innego korzystnego dla niej wyjścia z tej sytuacji nie widziała. Nie powie przecież Aresztujcie mnie, nic mi się nie stanie! To byłoby całkowicie bez sensu. A tak może jej się uda wymknąć.Tyk - 1 Wrzesień 2012, 18:25
Żołnierze co prawda mieli surowy wyraz twarzy, lecz ich spojrzenie było spojrzeniem rycerzy, a nie jakiś ulicznych rabusiów. Przez cały czas byli spokojni i Vondur nie musiałby się bać gdyby rzeczywiście nie była winna. Czy jednak jej wina była w istocie tak straszna jak mogłoby się to wydawać? Oczywiście, że tak! W końcu atakowanie Rosarium i krzyczenie na niego było czymś co niezaprzeczalnie podlega karze. Co więcej gdy postanowił już jej wybaczyć, po balu, to ona po prostu gdzieś uciekła, chociaż wcale jej ze służby nie zwolnił. Dlatego właśnie wydał polecenie złapanie jaj, gdyby żołnierze przypadkiem ją zobaczyli. Nie pisał jednak żadnego listu gończego, a jedynie przy okazji zaznaczył tym, którzy mieli okazję wcześniej widzieć arystokratkę.
Trzeba było jednak być człowiekiem wielkiej wiary, by sądzić, że da się wykręcić przez udawanie kogoś innego. To prawda, że żołnierze mogli jej zaufać, lecz ich wojskowa sumienność nakazywała sprawdzenie tej poszlaki. Dlatego też oficer powiedział.
-Jeśli nie wie pani o co chodzi, to na pewno nie widzi pani problemu w pójściu z nami, aby wyjaśnić to nieporozumienie.
Anonymous - 1 Wrzesień 2012, 19:02 Owszem, tak było, lecz kto by nie uciekał w sytuacji, gdy nagle zaczęłoby za nim jechać trzech żołnierzy? Ucieczka była naturalnym odruchem, po to mamy przecież instynkt samozachowawczy. Jeśli ktoś nie jest jakimś bohaterem o nadzwyczajnych umiejętnościach i obszernym wyposażeniem, raczej nie stałby i nie czekał, aż do niego podjadą, dlatego też dziewczyna uciekała. Proste.
Być może rzeczywiście Vondur przesadziła, aczkolwiek to nie oznaczało, że odtąd jej życie miało się stać ucieczką. Pomińmy to, że tak nie było, bo całkowicie zapomniała o tym fakcie. Ale mimo wszystko to mogło podchodzić pod prześladowania! Bez przesady.
Vondur średnio wierzyła w powodzenie jej planu, ale zawsze można próbować, prawda? A nuż się uda, choć w tym przypadku nic na to nie wskazywało. W dodatku, jak na złość, argumenty żołnierza były całkiem logiczne. Była w sytuacji, w której jedyne wyjście było dla niej niekorzystne. Nie mogła przecież odmówić, bo potwierdziłaby, że się nie mylą. Tak czy siak, i tak miała się znaleźć w domu Rosarium. Gorzej trafić nie mogła.
-Racja, oczywiście mogę pójść. Wyjaśnimy na miejscu, że to pomyłka.-Powiedziała, jednak nie mogła powstrzymać cichego westchnienia. Szykowało się nieprzyjemnie.Tyk - 1 Wrzesień 2012, 20:03 Trzeba jednak zauważyć, że Vondur zaczęła uciekać jeszcze przed tym jak jeźdźcy zaczęli ją gonić. Początkowo też nie jechali wcale tak szybko, więc dźwięk kopyt mógł oznaczać równie dobrze koniec postoju i dalszą wędrówkę. Co więcej Vondur sama skazała się na konieczność odwiedzenia Rosarium, gdyż nawet teraz mogła jeszcze przeczyć, mówiąc, że ma coś ważnego do załatwienia. Natomiast po zdradzeniu, że może iść wszelkie, nawet najbardziej sensowne, wymówki zostałyby uznane jako mało wiarygodne.
-Więc proszę za nami, przepraszam za wszelkie niedogodności.
Po tych słowach strażnik sięgnął po torbę zawieszoną na koniu i wyciągnął z niej jakiś długi sznur, zapewne służący do wiązania czegoś. Trzeba nam bowiem wiedzieć, że są również sznury, które służą do leżenia na ziemi, lecz to nie taki. Oficer poprosił, by Vondur wyciągnęła ręce do przodu i gdy to zrobiła związał je, po czym drugi koniec sznura dał jednemu ze swych żołnierzy, a sam ponownie wsiadł na konia. Jako, że teraz musieli ciągnąć ze sobą balast w postaci więźnia, jechali wolniej, tak by arystokratka mogła nadążyć za końmi.
Anonymous - 2 Wrzesień 2012, 14:39 Nie, ona nie uciekała, tylko pospiesznie oddalała się z tego miejsca, aby nie zostać wplątana w coś, co naprawdę trudno byłoby wytłumaczyć. Zresztą równie dobrze można by to uznać za powrót do domu. Zaś próba wmawiania, że miała coś do roboty, nie miała sensu, gdyż ludzie zajęci nie siedzą nad morzem i go nie podziwiają.
Nie uśmiechała jej się ta wyprawa, a tymbardziej nie w ten sposób. Sapnęła z oburzeniem, gdy wyciągnięto linę, ale cóż, nie mogła nic zrobić - miała związane ręce, dosłownie. Jednak miała ochotę zapaść się pod ziemię. Takiego upokorzenia chyba jeszcze nigdy nie zaznała. Niestety, wiedziała, że nie mogła nic na to poradzić, więc po prostu zaczęła iść za końmi. Jeszcze za tymi brudnymi zwierzętami, ugh!