To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - Posiadłość Sępa

Anonymous - 11 Lipiec 2012, 17:05

To poniekąd racja. Agnes nie miała jakiegokolwiek wglądu w myśli Walentynki. Nie mogła się dowiedzieć tego, że czarnowłosa czuła do niej jakiś minimalny pociąg, ani też tego, że jej ulubionym pożywieniem są żywi, wrzeszczący z przerażenia ludzie. Gdyby jednak tak było, to Valentine pewnie dawno leżałaby poprzecinana wzdłuż i wszerz szpadą Caraxa, który od początku miał złe podejrzenia co do jej osoby. To zrozumiałe, Kot na pewno miałby idealne podstawy do uznania dziewczyny za zagrożenie. Ale ona naprawdę nie chciała Barankowi zrobić nic złego. Sama też nie była zła. To wszystko wina tych naukowców. Gdyby nie oni, to Charlotte Thenssen na pewno nie stałaby się pewnego rodzaju jeżozwierzem, wybrykiem natury. Nie musiałaby prosić panienki Fleur o pozwolenie na przytulenie się do niej, bo najpewniej siedziałaby o tej porze w domu, przy ciepłej herbacie, przytulona do mamy albo do taty. A tak, nie miała nawet pojęcia, czy oni w ogóle żyją. Na podobnych rozmyślaniach V spędziła drogę do drzwi wyjściowych, do czasu aż poczuła, że jest chwytana za przedramię. Jeszcze chwilę potem, cichy śmiech. Prawie się rozpłakała, naprawdę. Coś w nią uderzyło, dopóki nie usłyszała całkiem racjonalnego wyjaśnienia.
- Może... Może rzeczywiście tak wyglądało. Przepraszam. Ale chyba naprawdę lepiej będzie jak pójdę. Miałam odpracować pewne zamówienie, jeszcze w Krainie Luster. Abdio będzie smutny, jeśli nie przyjdę, a tak się starał... - Walentynka zaczęła mówić sama do siebie, bo przecież Agnes nie miała pojęcia kim jest Abdio, ani co dokładnie miała odpracować jej nowa, dziwna znajoma. Właściwie to ludożerka nie przejmowała się deszczem. Lubiła deszcz, nawet jak było zimno. Czuła się wtedy jakaś dziwnie swobodna, wolna. Może to dlatego, że kiedy rozdzieliła się z Cyrkowcami, od razu zaczął padać deszcz. To był jej pierwszy deszcz po całej przemianie. Pierwszy i do teraz, jedyny.

Anonymous - 11 Lipiec 2012, 18:05

Tak naprawdę przecież dziewczęta nic o sobie nie wiedziały. No, może Walentynka zdawała sobie sprawę z kilku faktów dotyczących Agnes, ale ta o czarnowłosej wiedziała naprawdę niewiele. Tyle, że pochodziła ze Świata Ludzi, choć przecież to nie dowodziło, że koniecznie musiała być człowiekiem. Przydałoby się czegoś o niej dowiedzieć. Nie przez mus, tylko przez chęć. Tak, Baranek chciała lepiej poznać Valentine. Skoro już się spotkały, czemu by tego nie zrobić? Nie musiały przecież od razu zostać nie wiadomo jakimi przyjaciółkami, ale zawsze miło powiększać grono swoich znajomych.
-Ale przecież nic się nie stało! Nie musisz tak od razu uciekać. No, chyba, że rzeczywiście musisz się dzisiaj z kimś jeszcze spotkać, czy coś. Poza tym, co jeśli będzie burza? Zostań, najwyżej pójdziesz za chwilę, jak się rozpogodzi. O, widzisz, już pada!-Powiedziała, gdy usłyszała pierwsze krople deszczu. Spojrzała przez okno i utwierdziła się w swoim przekonaniu. Deszcz, jak deszcz - mokry, ale niebezpieczny nie był. Jednak w połączeniu z silnym wiatrem był naprawdę nieprzyjemny i czasem niebezpieczny. Szczególnie, że przy takiej pogodzie zazwyczaj następowały burze. A ona nie lubiła burz. Szczególnie, gdy była sama w domu. Dlatego po cichu miała wielką nadzieję, że Walentynka jeszcze z nią zostanie. Wtedy zajęłaby się nią, nie przejmując się grzmotami i piorunami. Odciągnęłaby swoją uwagę od lęków.
-Naprawdę ci się aż tak spieszy?-Spytała odrobinę smutna. Mimo wszystko chciała z nią spędzić trochę więcej czasu. Nie lubiła sytuacji, w których nowopoznane osoby natychmiast ją opuszczały. Bała się wtedy, że jej obecność jest najzwyczajniej w świecie nudna. A takie myśli wcale nie poprawiały jej wystarczająco niskiej samooceny.

Anonymous - 14 Lipiec 2012, 16:01

A jednak poczucie winy w głowie Walentynki było na tyle duże, że zaślepiona nim dziewczyna nie zwracając uwagi na dłoń trzymającą jej ramię szła spokojnym, acz pewnym krokiem w stronę wyjścia. Deszcz jak deszcz, żaden specjalny chyba nie jest. Valentine lubiła taką pogodę, gdzie można było poczuć na sobie łzy niebios, spowodowane tak wielkim zepsuciem ludzi. W Krainie Luster jeszcze nie napotkała tego zjawiska atmosferycznego, może było to spowodowane po prostu "lepszością" istot magicznych od zwykłych śmiertelników zasiedlających Świat Ludzi? Kto wie, kto wie. Zielonooka westchnęła cichutko, słysząc wymówki Agnes w celu zatrzymania jej u siebie. Nieświadoma lęków Baranka panna stanęła do niej twarzą i z wyraźnym zmieszaniem wymalowanym na licu, mimowolnie pogładziła jej policzek dłonią.
- Zdecydowanie lepiej, jeśli pójdę. Nie chcę popełnić największej głupoty w życiu. Do zobaczenia. - powiedziała z ciut smutnym uśmiechem i uchyliła drzwi posiadłości. Westchnęła jeszcze cicho i wyszła na dwór, czując pierwsze krople wody uderzające w jej głowę. Szybkim krokiem skierowała się w stronę, z której przyszła razem z brunetką. Abdio na pewno już czekał na Walentynkę, a może już rzucał na nią klątwę, która miała zamienić czarnowłosą w chomika? V nie miała pojęcia, czy w Krainie Luster czas leci tak samo jak w Świecie Ludzi. Może tam minęło już kilka dni, podczas gdy tu dziewczyna spędziła kilka godzin? To by było dopiero niefortunne...


[zt]

Anonymous - 7 Sierpień 2012, 18:46

Z każdym krokiem Walentynka upewniała Agnes, że jej się nie udało. No cóż, widocznie miała jakiś powód. Nie musiał być poważny, bo tak na dobrą sprawę czarnowłosa nie miala po co tu zostawać. Herbatę dostała, odnalazła drogę - więcej chyba do powrotu do domu jej nie było potrzeba. Zresztą jakby nie patrzeć, Agnes była w dosyć komfortowej sytuacji. Siedziała u siebie, bez zmartwienia, że nie wróci w bezpieczne miejsce. A co, jeśli na później zapowiadali burze? W taki przypadku nawet wskazane było, aby wychodziła teraz. Baranek o tym nie pomyślała i zrobiło jej się trochę głupio. Zaraz zaczęła się usprawiedliwiać, że mogłaby spędzić ten czas u niej. Ale nie wiadomo, czy by chciała. W każdym razie wychodziła i za wiele nie dało się już na to poradzić.
Trochę się zdziwiła, gdy V pogłaskała ją po policzku, ale się uśmiechnęła. To było miłe. Tylko dizwne było to zmieszanie na twarzy czarnowłosej. Agnes nie mogła tego zrozumiec. Ale cóż, czesto miała sytuacje, w której absolutnie nie wiedziała, o co chodziło drugiej osobie. Ta była tylko kolejną z wielu., które jeszcze na nią czekały. Chwilę później dodała kolejną rzecz, a mianowicie słowa Walentynki. Nie miała pojęcia, o co chodziło z 'największą głupotą w życiu', ale wolała nie wnikać. Mimo wszystko zrobiło jej się odrobinę żal czarnowłosej, przez ten jej uśmiech.
-No cóż, w takim razie do zobaczenia. Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy.-Powiedziała z uśmiechem i pomachała jej na pożegnanie. Potem odprowadziła ją wzrokiem i zamknęła drzwi.
Westchnęła i stwierdziła, że przydałoby się zabrać za sprzątanie. Tak też zrobiła. Przywdziała dres, wzięła miotłę i ruszyła do walki z kurzem. Po kilku godzinach, gdy dom był czysty, położyła się zmęczona do łóżka. Spała do rana, a gdy się obudziła, zjadła śniadanie, ubrała się i razem z towarzyszami wyszła.

[zt]



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group