Aaron - 23 Listopad 2014, 23:41 Drzwi nie mógł uchylić nawet o centymetr. Jak się okazało, szafki kuchenne były temu winne. A to mu się bardzo podobało, bo oznaczało, że z tego pomieszczenia nie ma wyjścia innego niż siłowego. Tak, to więzienie będące tajnym pokojem-pracownią. Wniosek? Ktoś tutaj był więziony i coś się z nim stało, a siedząc w czterech ścianach, musiał mieć wiele wolnego czasu, że zmajstrował taką pracownie.
Dostęp światła ukazał kości oblepione pajęczyną pod jedną ze ścian, na komodzie - umarł, siedząc. A na ścianach widniało wiele lalek-miniaturek, każda zawieszona w osobnej szklanej gablocie, każda ze swoim imieniem.
- Lepiej na to nie patrz.
Ale wiedział, że ciekawość będzie silniejsza od jego słów. Lalki były piękne, ze starannością wykonane, a szkielet musiał tu od długich lat już siedzieć. Obrazek bardzo smutny, dramatyczny, potrafiący zachęcić oczy do płaczu. To smutne, a zarazem bajeczne.
Podszedł do komody i przyjrzał się pojedynczym strzępom z ubrania które zjadło robactwo. Znalazł klucze na kole.
- To chyba właściciel domu. Ktoś musiał go więzić tutaj. To wyjaśnia pustki na korytarzach - brak ozdobnych elementów, które splądrowano. A zatem dom najpewniej jest niczyj.
Sięgnął do ściany pełnej jego dzieł i wybrał według niego najładniejszą kukiełkę, otwierając zamek zabranym trupowi kluczem i biorąc ją na dłonie. Cataleya, miała wygrawerowane na kawałku metalu zawieszonym na łańcuszku. Na odwrocie zaś napisano:
- Raz ogromny kwiat przywitał wiosnę.
Był trwały, jedyny. Żył radośnie.
Nie znał się na kwiatach więc nie skojarzył imienia z nazwą jednego z nich. Słowa mu się spodobały i uznał, że coś mogą dla nich większego znaczyć.
- Proszę, weź, bo i tak tutaj już nikomu to nie potrzebne. Wydaje mi się, że ma coś w sobie intrygującego. To spojrzenie samo w sobie jest jeszcze niczym wielkim, ale w kontekście całej okazałości robi wrażenie, nie uważasz?
Jak ona dokładniej wygląda? Może to już Revi opisze?Rello - 24 Listopad 2014, 06:05 Mimo ostrzeżenia, jakie otrzymałam szmaragd mojego spojrzenia zdążył już spotkać to, czego zapewne nie miał. Oczywiście, jako pierwszy moją uwagę przykuł sam Zegarmistrz, Negatyw Czarnego człowieka stracił już nieco na swej mocy gdyż sporej części jego garderoby było już bliżej do szarości, ale kto przejmowałby się takimi drobiazgami? Najważniejsze było to, iż oboje byliśmy cali i zdrowi w przeciwieństwie do tego, co zostało z nieszczęśnika, który kiedyś musiał zamieszkiwać to miejsce. Mój uśmiech pobladł nieco, kiedy przekroczyłam prób pokoju i wbiłam wzrok w „ludzkie” szczątki.
-Biedak… pewnie gdybyśmy trafili tu jeszcze za jego życia to zapewne ucieszyłaby go ta niespodziewana wizyta.
Gdyby tak się stało moglibyśmy pomóc temu nieszczęśnikowi, teraz jednak było na to o wiele za późno i nic nie dało się z tym zrobić. Mimo iż chodziło o całkiem obcą i nieznaną mi osobę ten widok budził we mnie żal. Dopiero po chwili przyjrzałam się szklanej gablocie i skrywanym w niej niewielkich skarbach w postaci lalek. Były naprawdę piękne, dopracowane w najmniejszym detalu, nie tylko same lalki, ale i zdobiące je dodatki wykonano z niesamowitą precyzją. Ponownie na moment moje spojrzenie przeniosło się na szczątki, wpatrując się w puste oczodoły doszukując się w nich, cóż sama tak naprawdę nie wiem, czego. Kości nie przerażały mnie, zapewne byłoby inaczej gdybyśmy napotkali ciało w stanie rozkładu, bo tego widoku mogłabym nie wytrzymać.
-Dom bez swojego właściciela a teraz i obdarty z części skrywanej przez siebie tajemnicy. Ciekawe, kto skazał go na tak podły los, ale przynajmniej, kiedy odchodził otaczało go to, co zapewne darzył niezwykłym uczuciem.
Dalej przyglądałam się zamkniętym za szklaną ścianą lalkom, ten człowiek musiał kochać swoje dzieła skoro wykonał je z taką pieczołowitością oraz zadbał o to by uchronić je przed upływającym czasem w postaci osiadających na nich z roku na rok coraz grubszych warstwach kurzu i pajęczyn. Dziwiło mnie jak szybko panująca tu atmosfera uległa zmianie, wcześniej oboje zdawaliśmy się podenerwowani teraz zaś ogarnęła nas a może jedynie mnie pewnego rodzaju zaduma, nie wiem, czemu ale czułam jakby na chwilę czas po prostu zwolnił w tym miejscu, dziwne prawda? Spokojnie przyglądałam się, kiedy Aron otwierał szklany skarbiec wydobywając z niego jedną z lalek, jej siostry jak i ich twórca nie czyniły ku temu protestu, więc to chyba nic złego. Ujęłam w dłonie lalkę, którą wręczył mi Aron i spędziłam chwilę w milczeniu dokładnie się jej przyglądając. Lunatyk miał rację, rzeczywiście ta niewielka ludzka podobizna miała w sobie coś intrygującego. Spojrzenie jej amarantowych oczu wyglądało nie tylko żywo, ale i miało w sobie pewnego rodzaju magnetyzm. Długie srebrne włosy o falowanych końcach były niezwykle miękkie w dotyku a ich ozdobą był niewielki fioletowo-różowy kwit, którego nazwa stanowiła również imię ów lalki. O jakich szczegółach jeszcze zapominałam? Może o tym, iż tworzywo, z jakiego wykonano jej formę w dotyku było chłodne, ale jego faktura rzeczywiście przypominała ludzką skórę, nie miałam pojęcia, jakich materiałów musiał użyć marionetkarz, lecz było oczywistym ze wszystkie są wysokiej, jakości, co tyczyło się również ubioru laleczki. Długa suknia w barwie fioletu była zdobiona falbankami, które wręczyły czarne koronki a gdzie nie gdzie również wstążki. Nawet szczegóły tak drobne jak biżuteria nie zostały tu pominięte i można było zobaczyć w niej drobne błyszczące kryształki.
-Masz rację ma w sobie coś niezwykłego, o takich rzeczach można chyba powiedzieć, że posiadają część duszy swego stwórcy. Nie sądzisz ?
Spytałam ponownie przenosząc spojrzenie na mężczyznę, moje palce zaś przez chwile przesunęły się po miękkich srebrnych włosach marionetki. Wyglądało na to, że właściciel tego domu musiał lubić kwiaty, bo na srebrnych tabliczkach jeszcze kilka imion stanowiło również nazwę roślin.
-Miał talent to trzeba przyznać. Ciekawe czy kiedy je Tworzył wzorował się na kimś, może gdzieś po tej krainie błądziły również ich większe wersje.
Zamyśliłam się głośno, i znów spojrzałam na leżące w naszym towarzystwie kości, nagle w ręce szkieletu pojawił się pojedynczy kwiat Cataley, którego płatki z fioletu przechodziły nagle w szafir. Kwiat pojawił się jakby znikąd a jego powstanie było po prostu sprawą mej mocy jak i kaprysu, być może Lunatyk nawet nie spostrzeże tego drobnego elementu wszak nie był niczym szczególnie istotnym. Roślina, która zapewne zniknie, gdy stąd odejść była drobnym ukłonem z mojej strony dla pamięci i talentu właściciela tego domostwa.Aaron - 25 Listopad 2014, 01:25 Zmiana nastroju kojarzy mi się z wyciskającymi łzy scenami z pięknej fabularnie gry Last Of Us. Uratowanie kukiełki-dziewczynki od kiszenia w pracowni wraz ze szkieletem jest jakby przeciwnością zakończenia tej gry, a może nawet udaną do niej aluzją. Wszystko rozchodzi się bowiem o to, jak interpretować chęć do własnego szczęścia wobec ratunku dla ludzkości - które z nich jest zachowaniem dzieł przy marionetkarzu, a które chęcią zabrania kukiełki ze sobą. Bo zabranie kukiełki nie musi być jednostkową ambicją - można zabrać w świat i dawać innym okazję ją podziwiać, albo zamknąć w szafie za kartonami, skazując na ten sam los zapomnienia. Wszystko zmierza do tego, że każde dzieło należy traktować w kwestiach moralnych, bo zawierają cząstkę stwórcy, z czym Aron się zgodził skinieniem głowy. Ale nie można tez zapominać o ich wartości.
- Jakoś nie trudno mi ulec pokusie, że nawiązuje to niejako do Nas. Wciąż się zastanawiam, jak powinienem cię nazywać, bo żadne z określeń co do początku Twojego istnienia nie oddaje w pełni tego, kim jesteś.
Postąpił parę kroków do niej i objął ciepło.
- Ale wtedy zmieniam ciąg rozmyślań i zaczynam myśleć o tym, że po prostu jesteś, nieistotne skąd.
Wyszedł z tego pomieszczenia, przyglądając się kuchni. I sposobie ukrycia pracowni. Ciężko było mu ukryć, że lepiej spoglądało mu się na towarzyszkę niż na wystrój tego domu.
- Wracamy na bal? Sądzę, że dość wrażeń zdobyliśmy na dzisiaj.Rello - 25 Listopad 2014, 11:49 Z uwagą słuchałam wypowiedzi Lunatyka, które sprawiła, że wracały do mnie wspomnienia. Sama w końcu długo zastanawiałam się nad tym, kim jestem, ale często również jak powinnam postrzegać Arona, ale i Camill. Gdybym była człowiekiem mogłabym chyba myśleć o nich jak o kimś w rodzaju hmm rodziców? Skoro jestem częścią zarówno jednego jak i drugiego? Ale nie byłam w końcu człowiekiem a senną zjawą i muszę w końcu przestać myśleć o sobie jak o człowieku. Nie przyznałam się mężczyźnie do swojego toku myślenia, nie wiem, czemu ale jakoś tak uznałam, że to trochę krępujące? Kim jestem i kim jest dla mnie Aron? Czy temu wszystkiemu potrzeba jakiejś nazwy? Jednak wyglądało na to, że Aron dał mi nowy punkt widzenia na sprawę naszych relacji. Było to dla mnie na swój sposób całkiem miłe, jeśli mogę sądzić, że widzi we mnie coś na rodzaj swego dzieła to kieruje względem mnie ten rodzaj troski i ciepłych uczuć. Nie skomentowałem jego słów niczym więcej ponad uśmiechem. Czułam jak z chwilą, kiedy mnie objął, moją twarz już nie pierwszy raz tego wieczora skryły rumieńce. Nie chcąc by ten fakt wyszedł na jaw to, kiedy trwałam w jego objęciach to na dłuższą chwilę wtuliłam twarz w jego pierś. Uśmiechnęłam się delikatnie a ciszę z mojej strony zachwiało jedno wypowiedziane szeptem słowo.
-Dziękuję.
Moje istnienie niewątpliwie jest jego udziałem a czy można być za coś bardziej wdzięcznym niżeli za danie komuś szansy na życie? Kiedy już odsunęliśmy się od siebie i padła propozycja powrotu na bal, zgodziłam się na nią szybkim skinieniem głowy.
-Tak to dobra myśl. A co do tematu wrażeń to nie sposób zaprzeczyć.
Oświadczyłam i rzuciłam jeszcze spojrzenie na wnętrze pracowni, która zarazem stała się i grobowcem. Ujęłam delikatnie dłoń Cataley i poruszałam nią tak jakby ta żegnała się ze swoimi siostrami oraz twórcą. Po tym i ja sama pożegnałam to miejsce, z którym wszak byłam znacznie mniej związana i szybko dołączyłam do Lunatyka.Aaron - 25 Listopad 2014, 15:54 Wyjście z domu nie okazało się wielkim problemem - zwyczajnie prędko wraz z nią przechodził przez kolejne napotykane drzwi, aż w końcu z piętra trafili na parter. A potem wrócili do piwnicy i wyszli na zewnątrz. Po gromadzie owado-bestii nie było już śladu.
Wracali trochę inną ścieżką, równoległa do poprzedniej, co zajęło im niewiele czasu, a w trakcie którego więcej się raczej cieszyli wszechobecną ciszą niźli wymianą słów - bo na to Aron nie bardzo był chętny.
Trafili w pobliże rynku na którym rozgrywał się bal karnawałowy.
- Nad Morzem Łez znajduje się latarnia, zniszczona. W niej mnie najczęściej spotkasz. Widać ją z wysokich klifów, na które trafisz po udaniu się z herbacianych łąk w stronę morza. A herbaciane łąki... cóż, popytasz kogoś i trafisz tam... Ale sądzę, że wcześniej odwiedzę cię w świecie ludzi, a jakoś cię tam odnajdę, Revi. Na mnie tymczasem już czas, ale nie myśl sobie, że cię zostawiam! Lunatycy potrafią obserwować i odnajdywać. A Ty być może potrafisz mnie przez tylko sen odnaleźć, zatem powinno być nam łatwo. Do zobaczenia, Najdroższa.
Z łatwością udał się w swoją stronę, ale czym kolejna minuta mijała, tym trudniej było mu uspokoić się od natłoku myśli.
z/t x2Anonymous - 4 Styczeń 2015, 20:43 Wieczór był cichy i uspakajający. Elion przywlókł się na dziecięcy plac, z wypisanym na twarzy wyrazem obojętności. Po przeżytym spokojnie kolejnym dniu chłopak przyszedł w to miejsce, by trochę odpocząć. O tej porze wszystko wydawało się takie mroczne. Nie dość, że robiło się coraz ciemniej, to jeszcze placyk był kompletnie opustoszały. Jednak taka atmosfera odpowiadała Elionowi w zupełności. Westchnął cicho i usiadł na jednej z huśtawek. Pogrążył się w myślach, które co jakiś czas przerywał skrzypiący dźwięk zawiasów w huśtawce. Próbował skupić na czymś swoją uwagę, na czymkolwiek. Jednak taki sposób odpoczynku na pewno nic mu nie dawał, tylko pogarszał samopoczucie. Nic nie robienie nie pasowało do niego. Szybko się nudził takim stanem rzeczy. Ta cisza.... pustka.... to kompletne zero. To uczucie, że nie ma tu żywej duszy docierało do niego coraz bardziej. Nie ogarniał go wprawdzie strach, jednak gdyby w takim momencie coś nagle wyskoczyło, to na byłoby to o wiele gorsze niż w normalnych warunkach.
-Ta bezczynność mnie dobija...-Mruknął cicho pod nosem.
Elion nie miał najmniejszej ochoty wracać teraz do domu. Trzeba się więc czymś w końcu zająć. Chłopak zdjął plecak i zaczął w nim grzebać. Wyciągnął jakiś pomięty już szkicownik i słabo zastrugany ołówek. Położył szkicownik na kolanach. Chociaż padało na niego tylko mdłe światło księżyca, chłopakowi wystarczało to, by widzieć cokolwiek. W sumie nie obchodziło go w tej chwili, że psuje to wzrok. Zaczął coś kreślić w swoim notesie. Ta czynność pozwalała mu się całkowicie skupić na postaci, którą rysował. Potrafił z łatwością oderwać się od świata rzeczywistego. No, przynajmniej na jakiś czas....Lucy - 23 Luty 2015, 00:02 Przemierzając ulice miasteczka zupełnie straciła poczucie czasu i zanim się zorientowała, zaczęło się już ściemniać. Trudno, w pałacu i tak nie powinna być jeszcze przez pewien czas potrzebna. Kroczyła dalej, patrząc na wieczorne niebo i wyglądało na to, że wcale nie spieszno było jej wracać. Odkąd znalazła się w Różanym Pałacu nie miała okazji, aby wybrać się gdzieś dalej, niż do lasu. Trzeba było przyznać, że odrobinę tęskniła za tymi długimi, wyprawami, na które w przeszłości tak często się wybierała. Cóż… póki co musi zadowolić się dzisiejszą wycieczką.
Pogrążona we własnych myślach, nawet nie zauważyła, kiedy znalazła się w okolicy placu zabaw. - Cudownie, szkoda tylko, że nie wiem jak tu dotarłam – mruknęła do siebie. Rozejrzała się dookoła, ale nie potrafiła określić, w którą stronę powinna się kierować, aby dojść na dworzec. Nie pozostawało jej nic innego, jak tylko chwilę odpocząć i zastanowić się dokąd iść. Zgrabnie przeskoczyła przez niski płotek, skracając sobie tym samym drogę, po czym skierowała swe kroki w kierunku huśtawek. Uśmiechnęła się pod nosem – z tego się nie wyrasta. Podchodząc bliżej zauważyła postać, siedzącą na jednej z nich. Doskonale, będzie miała kogo zapytać o drogę. Uważnie zlustrowała chłopaka i stwierdziła, że raczej nie jest niebezpieczny. Zainteresowała się natomiast szkicownikiem, który osobnik trzymał na kolanach. Już zamierzała spojrzeć, lecz w ostatniej chwili doszła do wniosku, że nie wypada obcej osobie zaglądać przez ramię. Zamiast tego usiadła na huśtawce obok i lekko odepchnęła się nogami od ziemi. Z jednej strony zastanawiała się, czy nie zacząć rozmowy, z drugiej jednak nie chciała mu przerywać. Ostatecznie wybrała drugą opcję i tylko kołysała się lekko w przód i w tył, od czasu do czasu ukradkiem zerkając na chłopaka.Anonymous - 23 Luty 2015, 19:49 Elion kreślił coraz to nowe linie na ledwo widocznej kartce. Mimo iż były takie warunki, to tak duo razy rysował już takie kształty, że nie miał z tym większego problemu. Jednym minusem było to, że nie będzie mógł dokładnie obejrzeć efektu, ani dorysować większych szczegółów. Ale mniejsza o to, w końcu ważne aby zająć się czymkolwiek.
Nawet w jego stanie, który mógłby sugerować kompletne oderwanie od rzeczywistości, słyszał różne dźwięki z jego otoczenia. Wyrobił sobie taką podzielność uwagi, gdyż często wyciągał szkicownik w różnych miejscach, a nikt nigdy nie wie, co może się wydarzyć. W końcu, w tej głuchej ciszy, dało się coś usłyszeć. Na początki były to chyba kroki, jednak bardzo ciche, więc nie zwracał na nie większej uwagi. Jednak zaskoczyło go nagłe skrzypienie huśtawki, dość blisko. Gdy jesteś na czymś skupiony, to taki denerwujący dźwięk może naprawdę przestraszyć. Chłopak musiał wypuścić ołówek z ręki, by złapać się łańcucha od huśtawki, gdy chwilowo stracił równowagę. Po chwili odwrócił się w stronę przedmiotu, by sprawdzić co właściwie się stało. Zauważył postać. Odetchnął ulgą. W końcu tutaj to spodziewać się mona wszystkiego, jednak postać chyba nie była źle nastawiona. Gdyby tak było, to już dawno by go zaatakowała, lub chociaż dała o sobie gorzej znać, a nie siadła na huśtawce.
-Witaj panienko.... - Przywitał się spokojnie, po czym uśmiechnął się przyjaźnie, co w sumie robił dość rzadko. Ale dawno nikogo nie spotkał, więc to była w sumie miła odmiana.
Po chwili chłopak wstał z huśtawki, i przykucnął na ziemi, by poszukać w trawie upuszczonego wcześniej ołówka.Lucy - 26 Luty 2015, 17:38 Wieczór stawał się coraz chłodniejszy. Czuła na policzku lekkie podmuchy wiatru, które bawiły się końcówkami jej włosów. W kolejnych oknach pojawiały się światła, a mieszkańcy miasteczka przygotowywali się na nadejście nocy. Spojrzała na księżyc i cicho wzdychając, przeniosła wzrok z powrotem na rudowłosego. Powinna mu przerwać. A jednak ciekawość brała górę, w związku z czym siedziała tam i obserwowała ruchy ołówka, zastanawiając się nad efektem końcowym jego pracy. Cieszyła się, że do tej pory nie podniósł głowy. Lubiła przyglądać się ludziom, lecz niekoniecznie chciała zostać na tym przyłapana, zwłaszcza przez obiekt jej zainteresowania.
Niestety, tak się niefortunnie złożyło, że w momencie, w którym miała odwrócić wzrok, chłopak spojrzał w jej stronę. Złapana na gorącym uczynku… Korzystając z okazji, pozwoliła sobie dokładniej przyjrzeć się jego twarzy. Jasna cera, nieznacznie ciemniejsza od jej własnej, ruda grzywka, która z pewnością dawno nie miała kontaktu z nożyczkami, duże oczy o interesującym kolorze. Stwierdziła, że jest całkiem… uroczy. Dość niefortunne określenie, używane raczej w odniesieniu do dziecka, którym rudowłosy z całą pewnością już nie był. Słysząc jego powitanie, zdała sobie sprawę, że gapi się na niego bezczelnie, w dodatku z nieco zaskoczonym wyrazem twarzy. Zmieszana bez słowa odwróciła głowę, co mogło zostać odebrane przez jej towarzysza za nieuprzejme. On najwyraźniej niespecjalnie się tym jednak przejął, gdyż wstał z huśtawki i zaczął szukać czegoś, co spadło mu na ziemię. Widząc, że już dłuższą chwilę przeczesuje palcami trawę, doszła do wniosku, że może jednak przydałoby się mu pomóc. Rozejrzała się od niechcenia, bez problemu dostrzegając to, czego szukał. Zeskoczyła z huśtawki i schyliła się po leżący w trawie ołówek. Uśmiechnęła się delikatnie podając mu zgubę.
- Wybacz, nie chciałam cię przestraszyć. Ja… - zawahała się. Nie wydawał się mieć złych zamiarów, lecz czy nie staną się one takie, gdy dowie się, że jest zupełnie sama, w całkowicie obcym dla siebie miejscu, co więcej nie ma pojęcia, w którą stronę powinna się teraz udać. Podchodzisz do zupełnie obcej osoby, gapisz się na nią, a teraz nagle postanowiłaś być ostrożna? Rychło w czas. Ponownie mu się przyjrzała. Naprawdę nie wyglądał na niebezpiecznego, jednakże doskonale wiedziała, że nie należy oceniać po pozorach. W przeszłości zdarzyło jej się raz stracić czujność. Choć z drugiej strony, skoro nie dostrzegł w niej potencjalnej ofiary już na początku, to czy ma podstawy, aby twierdzić, że zrobi to teraz? Nie miała wyboru, jeżeli chciała zdążyć na pociąg i nie spędzać nocy na dachu jakiegoś budynku. Cofnęła się o krok, stwarzając sobie możliwość ucieczki, na wypadek, gdyby wyczuła zmianę nastawienia w stosunku do jej osoby – chyba pomyliłam drogę i nie bardzo wiem, w którą stronę mam się kierować, aby dojść na dworzec – nie spuszczała wzroku z chłopaka, gotowa w każdej chwili uciec.Anonymous - 27 Luty 2015, 17:40 Szperał w trawie przez jakiś jeszcze czas, gdy nagle nieznajoma zeskoczyła z huśtawki i bez problemu znalazła jego zgubę. Zdziwił go na początku jej świetny wzrok, lecz jak przyjrzał się bliżej jej postaci, zauważył kocie uszy. "Nic więc dziwnego, że widzi w ciemności..."~ pomyślał, podnosząc się z ziemi.
-Aa... dzięki...- Przyjął ołówek kłaniając się lekko.
Jednak zauważył, że nieznajoma cofa się o krok. Czyżby się bała? No w sumie nie ma się co dziwić, nikomu nie można ufać w tych dziwnych, aczkolwiek bardzo ciekawych i niebezpiecznych czasach. Lecz, i tak, nie powinno się okazywać strachu, ani nie być nadmiernie ostrożnym, bo właśnie takie zachowanie wróg najchętniej wykorzysta. Wykorzysta każdą dostępną słabość i okazję, więc najlepiej nie pokazywać nic. Przynajmniej takie było zdanie chłopaka." Chwila... jeśli jest taka ostrożna, to dlaczego mi pomogła..? Mniejsza z tym....". Po chwili usłyszał pytanie nieznajomej.
-Ee... dworzec?
Elion zaczął szukać w swojej głowie takiego miejsca. Jego orientacja w terenie była równa co najmniej zeru, więc troszkę wątpił, że przypomni sobie drogę do dworca. Mimo iż łazi po tych terenach już całkiem sporo czasu, to gdyby mu kazano, to nie dotarłby raczej w żadne konkretne miejsce.
-Dworzec.... jedyne co wiem to, że idzie się do niego gdzieś...Eee... W tamtym kierunku.- Wskazał ręką.
"Chyba..."~ Dodał w myślach. Tak czy siak nawet kierunku nie był na sto procent pewien.Lucy - 17 Marzec 2015, 21:28 Sprawy najwyraźniej nie miały potoczyć się tak, jak chciałaby kotka.
Lekko zdezorientowana oderwała wzrok od rudowłosego, odruchowo kierując głowę w stronę, w którą wskazał ręką. Czy on mówił poważnie? Oczekiwała konkretów, nic więc dziwnego, że nie uznała odpowiedzi, którą uzyskała za zadowalającą. W tej sytuacji bardziej prawdopodobne jest to, że pobłądzi jeszcze bardziej, niż dotrze tam, gdzie faktycznie zmierzała. Co więcej, wyraz twarzy chłopaka sugerował, że sam nie jest przekonany nawet co do kierunku, który jej podał.
Już mech na drzewie jest bardziej użyteczny, przynajmniej wskazuje ze stuprocentową dokładnością gdzie jest północ.
Przymrużyła oczy, cały czas patrząc we wskazanym kierunku. – hmmm… z pewnością trafię bez większych problemów - nie dało się nie wyczuć nuty ironii w jej głosie. Wyraźnie dała mu do zrozumienia, że nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Poczuła narastającą irytację, spowodowaną całą tą sytuacją. Jakież trzeba mieć szczęście, aby jedyna napotkana osoba miała jeszcze gorsze rozeznanie w terenie niż ona.
- Wybacz, z chęcią zostałabym dłużej, lecz niestety czas nagli – tylko po części było to prawdą. W gruncie rzeczy nie wiedziała czy uda jej się złapać jakikolwiek pociąg, którym mogłaby wrócić do Różanego, nie widziała jednak powodu, aby zostać tu dłużej. – W takim razie myślę, że czas się pożegnać… - odwróciła się z zamiarem jak najszybszego opuszczenia tego miejsca, jednak zatrzymała się wpół kroku. Może jednak jej towarzysz mógłby się na coś przydać. Wbrew jej wcześniejszym obawom, nie wykazywał wrogiego nastawienia, niemniej jednak zamierzała cały czas mieć się na baczności. Wzięła głęboki wdech i odwróciła się w stronę chłopaka - …chyba, że zechcesz dotrzymać mi towarzystwa. Oczywiście o ile nie zmierzasz aktualnie w żadnym konkretnym kierunku.
Tak naprawdę było jej wszystko jedno, czy rudowłosy pójdzie za nią. Jako przewodnik i tak się na nic zda, więc jego obecność nie była niezbędna, jednakże mógł okazać się nieco bardziej rozmowny, uprzyjemniając jej w ten sposób poszukiwanie drogi powrotnej. Miała jednak obawy, że z taką orientacją, może nie trafić z powrotem do domu.
[zt] (Wybacz zwłokę. Powód taki jak pisałam na PW)Anonymous - 18 Marzec 2015, 22:25 "To w końcu ona wie, czy nie wie, jak dojść na ten dworzec..."~ Zastanowił się, będąc pewien, że jego odpowiedź na pytanie o położenie tego miejsca raczej nie pomogłaby nikomu. No, chociaż dworzec jest dość widocznym miejscem, jeśliby się spacerowało w odpowiednim kierunku, to raczej by się go nie pominęło.
Spojrzał na dziewczynę, która właśnie zaczęła się oddalać od małego placyku. Już chciał się pożegnać, gdy usłyszał zaskakujące pytanie.
-Aaa... jasne, i tak nie mam nic do roboty....- Odpowiedział tonem głosu, który kompletnie pozbawiony był wszelkich emocji. Podobnie wyraz jego twarzy był troszkę nijaki. W jego przypadku jednak nie było to nic dziwnego.
Chłopak podniósł plecak, który wcześniej położył obok huśtawki i włożył do niego swój szkicownik. Po upewnieniu się, że go porządnie zamknął, narzucił go na jedno ramię.
"Ciekawe dokąd zmierza panienka pociągiem, nie znając drogi na dworzec... Raczej nie idzie tam na konkretną godzinę... chociaż... kto tam wie..." ~ Ruszył powoli za dziewczyną, której imienia jeszcze nawet nie poznał. Dla Eliona jednak nie miało to większego znaczenia...
[z.t]Anonymous - 25 Grudzień 2015, 21:45 Pochmurne niebo jak i sama atmosfera tego miasta dopingowała ponury nastrój Egona, który i bez tego przeważnie chodził smutny. Ubrany był w czarną koszulę, spodnie wchodzące pod kolor górnej części garderoby oraz brązowe buty. Postanawiając wybrać się na spacer, zaczął tułać się po owej mieścinie, mijając często pojawiające się na rynku wystawy odzieżowe, ale też ozdób, poniekąd sklepów z żywnością, aczkolwiek w większości były to właśnie usługi krawieckie. Zdecydowanie brakowało tu większego zainteresowania innymi umiejętnościami rzemieślniczymi, a Egon wcale nie czuł się wyjątkowy w tym, że potrafił coś uszyć. I cóż z tego skoro większa część miasta potrafi zadbać o własne potrzeby, a legendarnych Szklanych Krawców nie sposób było przewyższyć. Pomimo braku zainteresowania gawiedzi stworzonych przez niego rzeczy, on twardo zostawał przy swoim hobby. W ciągu całego swojego zamyślenia nie zauważył nawet kiedy to dotarł do placu zabaw. Jakkolwiek miejsce to często cieszyło się zainteresowaniem, zwłaszcza ze strony dzieci tym razem było jednak niemalże puste. Zatrzymał się na moment i opierając o małą barierę jął spoglądać w stronę placu zabaw.Anonymous - 25 Grudzień 2015, 22:21 W tą samą stronę zmierzyła inna lalka, którą była oczywiście Laenuhlie. Plac zabaw był ogromny, dlatego z początku trudno było spostrzec kogokolwiek znajdującego się w okolicy. Szła jeszcze kawałek chodnikiem, tupiąc niegłośno obcasami o bruk, po czym zatrzymała się obejmując plac spojrzeniem jasnych tęczówek. Nawet pogoda nie miała nastroju na zabawy, nic dziwnego, że było pusto. Zapatrzyła się w pustkę przed sobą i westchnęła cicho włosy zza pleców przerzucając na klatkę piersiową, tym samym z tyłu ukazując kawałek pleców, wiązanie gorsetowe i dwa złote krzyże, które wisiały przyszyte do krańców długiego ciemnego kołnierza. Ruszyła przed siebie, w stronę zielonych huśtawek. Usiadła na jednej z nich i wyprostowała nogi wspierając się nimi o podłoże garbiąc się przy tym nieznacznie. Dużo myśli kłębiło się w jej głowie, musiała znaleźć mieszkanie, najlepiej mieszkanie. Przecież dom, w którym żyć miałaby jedna lalka tylko spotęgowałby poczucie samotności, czy otaczającej ją pustki. Tak jednak musiało być, miała żyć sama, nie martwić się o nikogo, ani nikt nie musiał martwić się o nią. Oparła się o łańcuch huśtawki i uniosła podbródek w górę zaczynając tym samym nucić melodię, może nie tyle smutną, co wzruszającą, melancholijną. Takie przecież były najlepsze.
Za chwilę umilkła, jakby nagle coś poczuła, a konkretniej zorientowała się, że może nie być tu sama. Odrzuciła wodospad białych loków w tył, złapała się łańcuchów huśtawki i przekręciła twarz w bok. Kątem szklanego oka opatrzonego koroną czarnych jak smoła rzęs spojrzała prosto na chłopaka, dopiero po dłuższej chwili obracając twarzyczkę bardziej w jego stronę, tak, że widział ją z półprofilu. Chociaż byli daleko, igły wystające z jego głowy było widać na pierwszy rzut oka. Pomimo lekkiego zdziwienia, nie tylko jego aparycją, ale i obecnością, jej spojrzenie pozostało beznamiętne.Anonymous - 25 Grudzień 2015, 22:48 Jednym, jedynym właściwie czerwonym okiem spoglądał w dół przyglądając się kępce trawy, którą lekki wiaterek stale trącał. Sam tak naprawdę nie miał pojęcia dlaczego wyszedł ze swojej włości, niemniej jednak siedzenie w czterech ścianach nie zawsze mu służyło. Tym razem nie było inaczej, jednakże jako niedoskonałe wersja marionetki w porównaniu do innych nie został mile przyjęty do społeczeństwa. Nawet zacni marionetkarze nie mieli chęci na podpisanie kontraktu z kimś takim jak on. Nie odznaczał się bojowymi umiejętnościami, a tylko umiał trochę tańczyć no i szyć. Z błogiej i zarazem depresyjnej ciszy wyrwała go jednak melodia, która niemalże idealnie komponowała z tym co obecnie odczuwał. Wbrew temu jak zazwyczaj taka nuta potrafiła jedynie ukoić jego złamane serce, tym razem poczuł więcej niż tylko kojące objęcie melodyjki. Złapał się prawą ręką i przyłożył ją mniej więcej na środku klatki piersiowej w celu szybkiej ekspertyzy jakim był ten fenomen, lecz nie potrafił dobrze się wysłowić, ani określić czego właściwie doświadczył. Mało wiedział o życiu i wbrew całokształtowi jaki sobą reprezentował niewiele wiedział o życiu. Szybko jednak zrobiło się cicho, a szmacianka, nie wiedząc czemu, zaczął nerwowo się rozglądać w okolicy, by jego wzrok utknął na sylwetce pewnej damy.
Mimowolnie podjął się próby zmniejszenia dystansu między nimi, a jednocześnie robiąc to na tyle łagodnie, by nie zrobić złego wrażenia. W końcu często był omijany szerokim łukiem i odtrącony bez wyraźnego powodu. W międzyczasie dostrzegł jednak, iż jest to marionetka. Postawę jak i sam wygląd był niemalże nieskazitelny, wyraźnie różniła się od niego. To tak jakby w tym momencie porównać arcydzieło z gównem, przy czym arcydziełem była owa osoba. Usiadł nieopodal niej, bo na sąsiedniej huśtawce, a próbując wykrzesać z siebie choćby jedno słowo cały jego wysiłek spełzł na niczym. Chwilę tak siedział obok niej w ciszy, aczkolwiek zdawał sobie cały czas sprawę z tego jak dziwnie mogło to wyglądać.
- Cześć.
Na chwilę obecną jedynie na to go było stać. Przede wszystkim interesowała go jej reakcja, a gdyby jednak zareagowała negatywnie wobec niego i zdecydowała się nagle i pośpiesznie oddalić od niego to siedziałby tak jeszcze pewnie przez moment zanim poszedłby w swoim kierunku. Ukradkiem zerkał na nią spode łba i z lekko zawieszoną głową w dół zaczął się delikatnie huśtać.