To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Kwiecista Łąka - Wrzosowisko

Anonymous - 26 Lipiec 2014, 17:27

Teraz wolniej trawiła fakty. Była skołowana. Co się wokół niej dzieje, do jasnej ciasnej!? Kraina luster?! Magiczne cylindry?! Kobiety z kocimi uszami i ćpacze herbaty z czarnymi białkami?!
- Bezdenny...cylinder?!- spojrzała na niego i wstała jak poparzona. Jak dobrze, że wypiła herbatę, bo by jeszcze rozlała, a to tragedia. Tak to filiżanka leżała spokojnie w trawie.
Ale coś się działo, i nie była to tylko popijawa herbaty na wrzosowisku. Stało się teraz coś, co może nieodwracalnie zmienić Dominicę i jej podejście.
Czekaj, zmienić że jak? Będzie miała większą schizofrenię i napady strachu?
- Nie chcesz mi chyba powiedzieć że gdzieś tam nie-wiadomo-dzie jest jakaś kraina?! Może nie wiem, z jednorożcami i wróżkami, ha?
Wygląda nie na wściekłą co... przerażoną. Normalnie wyśmiałaby, powiedziała ,,podziel się, bo towar masz dobry'' ale tu... ten cylinder... zdjęcie kota... za dużo. O wiele za dużo.

Anonymous - 26 Lipiec 2014, 18:29

- No, cylinder. Bo chyba nie piracki trikorn? - rzucił, patrząc na przerażoną Dominicę. Coś źle powiedział? A może zwyczajnie powiedział za dużo jak na jeden raz? Tak, to chyba to drugie.
- Łołołołołołołoł!... Łoł! - ciągnął, wymachując stosownie do sytuacji rękami. - Spokojnie! Nie wszystko naraz.
Gdy dziewczyna względnie się uspokoiła, złapał ją od tyłu za ramiona i posadził delikatnie na ziemi, przy okazji rozmasowując nieco kark. Podobno taki masaż pomaga na stres. Podobno. Po chwili usiadł obok i założył cylinder.
- Wracając do tego potoku pytań, jakim mnie przed chwilą zalałaś... Wspominałem ci wcześniej o Karminowych Wrotach. To taki, bo ja wiem, portal między światami. I nie, nie mamy jednorożców. Co do wróżek... Zależy, co przez to rozumiesz.

Anonymous - 29 Lipiec 2014, 16:03

Chyba chciał ją uspokoić.
Chyba to się łódka na wodzie- pomyślała, cytując w myślach Ymel. Ona pewnie by miotnęła jakimś pasującym tekstem, może nawet by została. Ale dla Dominici to było za dużo. O wiele.
- Zostaw mnie! -krzyknęła i szybko podniosła się znów. Ale zaraz w jej głowie wyświetlił się typowy dla niej komunikat jakim jest ,,Przeproś''
- J-ja przepraszam...ale to dla mnie trochę za dużo... - dodała z przepraszającym wyrazem twarzy, wycofując się. Pewna blondynka o nazwisku Hyde wielokrotnie próbowała jej przekazać że nie musi za wszystko przepraszać oraz że nie musi o wszystko prosić. Ale z nią to jak kamień w wodę.
Nawiązując ostatni kontakt wzrokowy z przedziwną postacią, jaką miała okazję poznać, cofnęła się kilka kroków, chwyciła torbę i pognała w kierunku, z którego tutaj przyszła.
Uciekła? Na to wygląda. A może powinna zachować się jak typowy bohater serialu dla nastolatek i udawać gieroja, zostając i słuchając tych przedziwnych ,,bajek''? Nie, bez zbędnego kompleksu Mary Sue, proszę!

[zt]

Anonymous - 29 Lipiec 2014, 20:00

Siedział tam jeszcze przez kilka, kilkanaście minut, a jego mózg skupił się na tym, co się przed chwilą wydarzyło. Po chwili strzelił sobie siarczystego facepalma i wstał, mrucząc coś w stylu "Czemu nic mi dzisiaj nie wychodzi?". Powoli zajął się sprzątaniem po ich herbacianej popijawie. Nawet nie zdążyli zjeść razem ciastek! Tak, Wheatley zdecydowanie miał dzisiaj zły dzień.
- Najpierw zderzenie z choinką, potem prawdopodobne narobienie sobie przez to wrogów, a teraz jeszcze to! Cały wszechświat się na mnie uwziął, czy co?! A mogłem dzisiaj w ogóle nie wstawać z łóżka... - jęknął głośno, po czym schowawszy ostatni spodeczek do cylindra, założył go na głowę, naciągnął nieco na oczy i zaczął rozglądać się za jakimiś zalążkami cywilizacji. W końcu ujrzawszy zabudowania, ruszył spacerem w ich kierunku.

[zt]

Queen - 8 Kwiecień 2015, 21:00

Po raz kolejny znalazła się w świecie ludzi, lecz nigdy nie udało jej się trafić do ta cudownego miejsca, jakim było wrzosowisko. Kotka z zachwytem wpatrywała się w fioletowe morze kwiatów, nieśpiesznie przy tym spacerując. Raven westchnęła, gdy zawiał wiatr, a do jej nozdrzy dostał się słodki zapach, który pobudził wspomnienia.
Panna Black z lekko przygnębioną miną wpatrywała się tęsknie w ogrom nieba, pozwalając, by wiatr targał jej włosami, ogonem i czarny płaszczem, który pod wpływem jego intensywności rozłożył się niczym skrzydła kruka. Królowa zamknęła oczy i wyobraziła sobie roześmiane twarze wszystkich przyjaciół, którzy mogliby stać u jej boku. Uśmiechnęła się lekko na irracjonalność swoich myśli, potrząsając przy tym głową. Schyliła się po największy kwiat z zamierzeniem zerwania, lecz jej uwagę przykuł złoty motyl, który pośród tych wszystkich kwiatów wydał jej się najpiękniejszym na świecie. Uśmiechając się czule zrobiła parę kroków naprzód, po czym przykucnęła i wystawiła dłoń, z której owad skorzystał i teraz wesoło machał skrzydłami w jej ręku.

Anonymous - 8 Kwiecień 2015, 22:03

Kolejny nudny dzień, nudnego obywatela, z nudną pracą i nudnymi zainteresowaniami? Nope. Zdecydowanie to nie to.
Samael, zwany ostatnimi czasy przez dużą porcję ludzi, bo też i dużo rzeczy musiał załatwić, Samem, nie był nudną personą. Był znudzoną personą. Książki były dobre, ale czasami ich jednak za dużo. Telewizja to zło. Okolicy jeszcze niezbyt ogarniał, więc wolał tego na pierwszy raz nie robić. Od tak, by się poczuć minimalnie zadomowionym, nim przejdzie się do zarabiania kasy na brudno. Przecież nie można dać się na wstępie wywalić z miasta, nie? Dobrze by było je znać choć trochę...
No, tudzież jego okolice. Tak, w okolicach miasta jeszcze nie był, więc tego dnia padło właśnie na okolice.
Ubrany tak jak zwykle - w strój pseudo-dziwkarsko-cyrkowy z dodatkiem porządnych, czarnych adidasów i czarnego prochowca - przemierzał łąki i inne takie tylko po to, by zażyć świeżego powietrza. No, w każdym razie świeższego niż to co było w Glassville.
Wszystkie te czyny i myśli doprowadziły do jednego zbiegu okoliczności - spotkania osóbki, która nie babrała się w ukrywanie swoich atrybutów po kątach i najwyraźniej niczym się nie przejmowała.
Tsaa, on wiedział, że to miasto ma wielu mieszkańców z Krainy Luster, ale jednak wydawało mu się, że raczej starają się bardziej ukryć swoją naturę...
Podszedł do dziewczyny na parę metrów, wypierając z myśli rzeczy, których ewidentnie tam nie potrzebował. Za to poczuł nagłe ukłucie potrzeby rozmowy. O ile wszystko inne może zignorować, tak tego nie ma zamiaru.
- Cóż sprowadza w to miejsce kogoś tak wyjątkowego? - spytał z uśmiechem zanim zdążył ugryźć się w język. Bo jakby zdążył to nie powiedziałby czegoś, co brzmi jak najtandetniejszy podryw świata.
Cóż, czasu nie da się cofnąć. Pozostaje tylko czekać i uśmiechać się, ale nie za bardzo, bo pomimo wszystko nie chce się zdradzać ze swoją naturą. Szpiczaste ząbki nie są zbyt pomocne w wydawaniu się człowiekiem.

Queen - 8 Kwiecień 2015, 22:20

Z uwielbieniem obserwowała stworzenie na swoim ręku, zastanawiając się przytym jak ono może być tak piękne, a zarazem delikatne i bezbronne. Tak krucha istota pośród chaosu życia i ignorancji ludzi, którzy nie widzą w niej niczego innego jak "ciut ładniejszego" owada. Westchnęła ciężko, ignorując przy tym szmer kwiatów, myśląc, że to kolejne zbłąkane stworzenie, lecz kiedy usłyszała męski głos - poderwała się do góry, płosząc przy tym zloto-skrzydłego na chwilę. Motyl wrócił i usiadł jej na włosach, jakby był widzem fascynującej sztuki.
- Podziwiam piękno natury i rozpaczam z powodu ludzkiej ignorancji. - powiedziała i przyjrzala się postaci, z którą ma do czynienja.
Stała z dumnie uniesioną głową i wpatrywała się w oczy nieznajomego. Tak jak ją uczono. Trzeba zawsze stać dumnie i patrzeć rozmówcy w oczy - pomyślała i odruchowo poprawiła ubranie, chcąc zaprezentować się z jak najlepszej strony.

Anonymous - 9 Kwiecień 2015, 20:45

Ughr, jaka... Sztywna.
Nie wyniosła, nie niemiła ani miła, ani też niegrzeczna czy coś, lecz ponadprzeciętnie sztywna. To wzbudziło w Samaelu coś na kształt politowania, przez co uśmiechnął się nawet dość miło, rozczulony takim zachowaniem. Bo prawda jest taka, że było coś maksymalnie uroczego w takim zachowaniu. Jakby ktoś wcisnął do jej główki jak powinna się zachowywać i jeszcze nie wyparła wytartych schematów własnymi racjami. To słodkie.
- Właściwie to spytałem co cię tu sprowadza, a nie co robisz ale zapewne o to drugie też bym zaraz zapytał - powiedział zaczynając delikatną gestykulację prawą dłonią.
I jeszcze ten motyk, który usiadł jej na włosach... Taak, ta koteczka wręcz emanuje pewnym rodzajem uroczości.
Podszedł jeszcze parę kroków, bo z takiej odległości to jednak ciężko się rozmawia i po chwili dodał:
- A dlaczego z kolei uważasz ludzi za ignorantów? - Samej ignorancją poniekąd się popisując pomyślał, ale już nie dodał na głos.
Miał ochotę wybuchnąć śmiechem, rozczochrać białe włosy kocicy i patrzeć jak reaguje stawianiem włosów na sztorc, fuczeniem i wielkim fochem z przytupem odchodząc. Tak mu się kojarzyła. Miał uczucie, że tak by było. I było to maksymalnie urocze. Chciałby kiedyś móc to zrobić wiedząc, że kocica i tak wróci i dalej będą... Ale nie będą. Nie będą nikim zapewne, bo znając życie (i jego) prędzej się tutaj anioły objawią, niż oni się zakolegują bardziej niż odrobinę.

Queen - 9 Kwiecień 2015, 23:29

Obserwowała uważnie jego twarz i choć nie zmieniła się ani odrobinę kotka miała wrażenie, że właśnie przyszył jej łatkę nudnej lub sztywnej. Względnie obłąkanej albo głuchej - pomyślała, przytrzymując włosy, gdy wiatr zawiał od strony przeciwnej skierowaniu jej twarzy.Wczesniejsza wypowiedź miała go zmylić, ale zorientował się, że nie odpowiedział na nie poprawnie. Przecież nie mogła powiedzieć, że jest zaintrygowana tutejszą technologią ? - To byłoby okropne kłamstwo. Przyszła tutaj, do świata ludzi powspominać, posilić się i znaleźć więcej miejsc takich jak te - nienaruszonych w swoim pięknie. - Gdyby tylko dowiedział się jakim potworem jestem... - uśmiechnęła się smutno i odpowiedziała.
- Wspomnienia, to one mnie przeprowadziły do tego świata - powiedziała przymykając oczy, jednak rejestrując, że rozmówca przybliża się parę kroków bliżej.
- Ludzie zachowują się jakby nie mieli o niczym pojęcia, jakby nie zdawali sobie sprawy, że niszcząc środowiska naturalne - niszczą i istoty, które tam bytują - westchnęła, kręcą przy tym głową nie świadoma, że motyl dalej tam się znajduje.- To trochę smutne, uważają siebie za tak inteligentnych, lecz niektóre ich działania o tym przeczą - przerzuciła spojrzenie na jego oczy i dostrzegła w nich pozytywne emocje, a następnie prawie niezauważalny smutek.- Czyżbym znikła w jakimś miejscu? - zadała sobie pytanie w myślach, a potem się zreflekswoała.
- Wybacz, zapomniałam się przedstawić. Raven Back, do usług - rzekła, lekko dygając i odrobinę uśmiechając.

Anonymous - 12 Kwiecień 2015, 19:04

Gdyby tylko dowiedział się, jakim jest potworem to ryknąłby śmiechem, nie chcąc wyjaśnić dlaczego. Znaczy może by wyjaśnił, ale dopiero po tym, jakby mu się udało złapać oddech. Ale na ten moment widział w niej małą, zagubioną nieco dziewczynkę, która próbowała się wymigać od szczerości podając mu inną szczerość. Odpowiadanie na niezadane pytania od zawsze uważał za tak słodkie, że aż cukrzycy można dostać.
- Strzeż się, by cię nie zwiodła obfitość i nie zmylił hojny okup - mruknął gdy już wysłuchał słów dziewczyny. Niby nie odnosiło się to bezpośrednio do jej osoby, tylko do tego, co się w świecie działo, ale właśnie to te słowa pierwsze pojawiły się w jego głowie, obrazując opisywane czyny. - Księga Hioba, rozdział trzydziesty szósty. Ale nikt tych słów znać nie będzie, gdyż ludzie odrzucają mądrości ksiąg na rzecz głupoty ruchomych obrazów - dodał już wyraźniej, głośniej i zdecydowanie wciąż z uśmiechem, podczas gdy jego długi, kolorowy warkocz uniósł się nieco na wietrze. - Ale jakże nudno by było bez nich na tym świecie - dodał jeszcze bardziej radośnie i jeszcze bardziej się uśmiechając.
Tak to właśnie jest, jak ktoś radością zabija gorycz. Bo jakże spokojnie, jakże cudownie, jakże naturalnie i jakże niesamowicie by było bez ludzi. Albo choć bez tych okropnych ludzi. Tych złych. Głupich jeszcze można przeżyć, jeśli ktoś mądry dojdzie do władzy, ale źli są źli i tyle. Skąd to całe zło się w nich bierze? Poważny problem filozoficzny, poważny... Nieodpowiedni jak na ten moment, jakże pełen melancholii i fioletowego delikatu wrzosu.
- Sam... - Co on wpisał w te papiery? Ah, tak. - Lawlient. - powiedział całkiem płynnie, nie zdradzając większej przerwy na myślenie. Za to ukłonił jej się, gestem równie dwornym co jej dygnięcie. - Miło panienkę poznać. Czy dałabyś się zaprosić na kawę? - dodał zanim zdążył się ugryźć w język. To nie była najrozsądniejsza myśl. Przecież nie weźmie jej do kawiarni. A jakby chciał jej tę kawę zrobić w domu, to najpierw musiałby ją kupić w jakimś sklepie, bo resztki zapasów mu się skończyły. Och, Samaelu, gdzie żeś ty swój mózg sprzedał? Do mięsnego? Czy na targ staroci? Nie ważne. Masz szlaban na patrzenie na ładne kobiety. Idź wydrapać sobie oczy. Teraz. Zanim umrzesz ze wstydu.
Oby dziewczyna wykazała się jakimś szczątkowym procesem myślowym i odmówiła.
O Boże, czy on się serio modli o dostanie kosza? No fuck logic, absolutnie.

Queen - 14 Kwiecień 2015, 21:37

Kiedy powiedział, nie, wymruczał pod nosem pierwsze słowa, a jej sprawne kocie uszy je wyłapały, wpadła w zachwyt, poczuła ich przesłanie głęboko w sobie, w duszy, o ile takową posiadała. Wraz z następnymi słowami przyszedł i podziw, taki prawdziwy, nieskalany nutą fałszywości. Jej uśmiech stał się szczerym, płynącym z wnętrza i nie było sposobności, by mógł pomyśleć, że było inaczej.
- Mądrość ksiąg jest niesamowita i nie wielu jest takich, którzy je posiadają, lub przynajmniej doceniają, a wielkim jest błędem odrzucenie ich wiedzy - powiedziała, zastanawiając się, jak mogła nigdy wcześniej nie słyszeć tych słów. - Jestem aż taką ignorantką? Wstyd mi za siebie! - westchnęła w sobie, ale z jej twarzy nie znikał rozbrajający uśmiech. - Ruchome obrazy dostarczają im głównie rozrywki, choć czasem pokazują prawdziwe sytuacje życiowe i pomimo sztuczności oraz kłamstw tam wypowiedzianych wiele faktów się zgadza - rzekła lekko.
Gdy usłyszała słowa chłopaka, nie mogła się z nim nie zgodzić, ba!, to głownie dzięki nim żyła i mogła z nim rozmawiać - Są o wiele łatwiejszą zdobyczą, niż istoty z Krainy.. - pomyślała i odrzekła.
- Świat bez ludzi nie byłby już tym samym miejscem. - stwierdziła, wyczuwając większą radość w głosie nowo poznanego.
Dopadły ją wspomnienia o ludziach, których znała, przyjaciołach. Niewinnych ofiarach jej bestii i tych zabitych celowo. Obrazy twarzy zawirowały w jej głowie, a ona poczuła, że robi jej się duszno. Nie bacząc na towarzysza, ściągnęła swój płaszcz, dostojne i jak, gdyby nic się nie stało, pokazując zwiewną, czarną sukienkę i biały sweterek. Odetchnęła z ulgą.
- Mnie również miło - powiedziała, kryjąc zdziwienie w głosie, gdy usłyszała dalszą wypowiedź. - Z wielka chęcią, jednakże nie teraz. Chciałabym popodziwiać morze kwiatów, w których kąpią się złote motyle jeszcze przez jakiś czas, więc może pójdziemy na wzniesienie, by mieć lepszy widok? - - rzekła, lecz nie czekała na odpowiedź, musiała koniecznie usiąść, bo choć duchota minęła, obrazy w głowie dalej wirowały. Wiedziała, że teraz zrobi coś, co przeczy, nie tylko jej zwykłemu zachowaniu ale i wszystkiemu, co ma wpojone od maleńkości - zachowa się bez grama taktu i dobrych manier, lecz było to koniecznością. Całą swoją siłą woli zmusiła się do postawienia paru niewielkich kroków, odwrócenia się do Samaela, obdarzenia go delikatnym uśmiechem, który miałby zachęcać do podążenia za nią, ruszyla i modliła się po cichu aby nie zauważył nagłej zmiany w jej zachowaniu.

Anonymous - 26 Kwiecień 2015, 22:12

Gdyby nie próby utrzymania powagi pewnie zaśmiałby się sam z siebie. Czy poziom ich rozmowy nie stał się jakiś taki zawiło-podniosły? Chyba tak. I niezmiernie go to śmieszyło. A jednocześnie wzbudzało uczucie radości i pewnego ciepła, gdzieś w okolicach serca, szczególnie, że dziewczyna brała to najwyraźniej na poważnie. No serio, to takie urocze!
Ej, tylko czy to uczucie na pewno jest w okolicach serca? No popatrzmy... Tak gdzieś koło klatki piersiowej, trochę po lewej... Tylko czy nie za nisko? Ups, to chyba jednak żołądek. Nie no, serio? Przecież nie chce jej zjeść! Przecież nie będzie jadł każdego. Przecież nie je każdego. I nie przy każdym włączają mu się ciągotki do jedzenia rozmówcy. Więc dlaczego teraz?
Wróćmy do Biblii. Przykazanie szóste - nie zabijaj. Nie zabijaj, nie zabijaj, nie zabijaj... Myśl o Nowym Testamencie, wyrzuć z głowy zbrodnie Starego Testamentu, tak, tak, tak... Eh. Może po prostu nie myśl. Albo właśnie zacznij myśleć. Choć najpierw dojdź do wniosku, co ty w ogóle wyczyniasz. Tak, to dość sensowne podejście.

- Nic nie byłoby takie same bez nich i ich tworów. Szczególnie, że mimo wszystko dużo ciekawych ksiąg jest właśnie ich dziełem - odparł, przy okazji ukradkiem ścierając ślinę, która zdążyła się zebrać w kąciku ust. Dobrze, że to tylko niedostrzegalna, ale wyczuwalna odrobinka...
To te kwiaty tak pachną, czy skóra dziewczyny? Specyficzne... I czy aby na pewno ludzie są taką łatwą zdobyczą, skoro ona właśnie tak ładnie się wystawia, mając się za najgroźniejszą? Gdyby Samael wiedział o tych wszystkich zawirowaniach pewnie to byłby moment, w którym postanowiłby zacząć szukać seryjnych morderców i tym podobnych - skoro mają się za najpotężniejszych to na pewno nie pomyślą, że za chwilę mogą być zjedzeni przez tego pedała.

Iiiii... To był ten moment, w którym kamień spadł Samaelowi z serca. Jak ten idiota zaprosił ją na kawę zanim pomyślał, zanim dotarło do niego, co właściwie czuje... Ale z drugiej strony gdyby weszli gdzieś do ludzi to byłaby bezpieczniejsza. Bezwzględnie.
Ale co najmniej nie musi się upokarzać kombinowaniem. Coś za coś.
Ale z drugiej strony widać było, że chyba nie najlepiej się poczuła. Czyżby bała się ludzkich zgromadzeń, czy coś? Albo kawy? Kto by się bał kawy... Znaczy w sumie mogła się bać iść na kawę, mieć jakąś awersję... Albo się po prostu źle poczuła. I tyle. To nie musi być twoja wina.
- Jako rzeczesz, Raven - powiedział, a w ton jego głosu wkradły się nuty zaniepokojenia stanem dziewczyny, słyszalnej troski o nieznaną osobę.
Tak, jakby się obawiał, czy nie pomylił borowików jadalnych z szatanami.
- Tylko, um, nie najlepiej wyglądasz. Nic ci nie jest? - spytał wyrównując z nią krok.
Zmartwienie starło z jego twarzy uśmiech, a na czole pojawiło się kilka bruzd - w zamyśleniu badał jej twarz i zachowanie, by spróbować się zorientować, czy przypadkiem za chwilę nie będzie musiał wykonywać pierwszej pomocy w przerwach między staraniem się by jej nie zjeść.

Queen - 29 Kwiecień 2015, 16:30

Nienawidziła znajdować się w tym stanie, kiedy choćby najmniejszy krok stawał się nieziemskim wysiłkiem. Czuła się wtedy taka żałosna i w pewnym sensie naiwna, jakby tylko ona sama borykała się z czymś takim, i mimo że ze wszystkich sił starała się tego po sobie nie pokazywać — nawet niedawno poznana osoba była wstanie to dostrzec. Prawdopodobnie westchnęłaby teraz w duchu, gdyby właśnie nie walczyła z wewnętrznym mordercą, a brzdęk łańcuchów nie wypełniał jej głowy, powodując okropny ból.
Kotka coraz bardziej chciała zatrzymać się, usiąść lub choćby nawet położyć, byleby nie musieć już nigdzie iść, jednak w takim wypadku jej jedyną możliwością było udawanie, że wszystko jest w porządku.
-Chyba właśnie to mnie najbardziej smuci. Wspaniali pisarze, którzy poświęcili swe życia, by przelać całą swoją mądrość do ksiąg są zapominani, a ich dzieła odchodzą w cień na rzecz głupoty ruchomych obrazów - powiedziała jakby przygaszona, usilnie starając się nie wyglądać na zbyt spiętą. - Jesteś naprawdę naiwna, sporo myślisz, że się nie zorientował. Nawet głupiec by to dostrzegł - powiedział głos w jej głowie, który jak już dawno zdążyła się przekonać, należał do bestii, którą usilnie starała się stłumić.- Nawet jeśli zauważył, to co? Tylko nie mów, że zaczęło cię to obchodzić - odpowiedziała na dłuższą metę sama sobie i nim się spostrzegła, Samael wyrównał z nią krok, a na dodatek zapytał jak się czuje.
- Och, nie chciałam Cię zmartwić - przyznała szczerzę. Właściwie to po cichu liczyła, że naprawdę tego nie zauważy. - Troszkę słabo się poczułam, to nic wielkiego - wymusiła delikatny uśmiech - Dziękuję za troskę - dodała, gdy już znaleźli się na wzniesieniu i usiadła na zielonej trawie. - Zawsze mnie to obchodzi, jeszcze tego nie zauważyłaś? Głupia! - odezwał się po raz kolejny głos, jednakże tym razem nie miała zamiaru odpowiadać. Chciała utrzymać bestię na łańcuchach i z powrotem schować głęboko w sobie, dlatego też, jak spojrzała na chłopaka, a jej oczy błysnęły groźnie czerwienią — użyła całej swojej siły woli, by zamknąć ją w sobie. - Dam ci radę, więc słuchaj uważnie wariatko, on też coś ukrywa, więc nie wychylaj się za bardzo! - to były ostatnie słowa jej wewnętrznej bestii, nieokiełznanego szaleństwa.
Raven odetchnęła z ulgą, kiedy wszystkie oznaki i chęci ''jej drugiego ja'' ucichły, a ona przestała odczuwać ból głowy. Przeniosła wzrok z Samaela, który jak dopiero teraz zwróciła uwagę, miała cały czas na nim zawieszony, na piękną kompozycję zielonej trawy, fioletowych kwiatów i złotych motyli.
- Tak zmieniając temat, to powiedz, specjalnie farbowałeś włosy, czy to naturalne kolory? - zapytała, poniekąd chcąc odwrócić jego uwagę od całego tego zdarzenia.

Anonymous - 1 Maj 2015, 12:43

Skrzywiłby się na słowa o głupocie ruchomych obrazków, gdyby nie to, że doskonale umiał panować nad swoją twarzą. No, i gdyby nie fakt, że mimo wszystkich przeciwności miał doskonały humor. Cicho żołądku, mamy doskonały humor, rozumiesz? Nikt nie będzie dzisiaj słuchać twoich ali i żali, mamy doskonały humor i basta.
Nie, ale tak na serio to coś wypadałoby z tym zrobić. Na przykład wymigać się jakoś i pójść sobie. Ale nieee, Samael to najwyraźniej czysty przykład masochisty lubiącego życie na krawędzi. Czyjeś życie. Bo jego własne jest rzadko zagrożone. Z czyimś to już różnie bywa...
- Byłbym mniej zmartwiony gdybyś jednak postanowiła mnie kolejnym razem uświadomić, jeśli coś będzie nie tak - powiedział tonem, w którym pobrzmiewało zatroskanie przykryte dawką śmiechowości.
Usiadł po turecku obok dziewczyny i zaczął bawić się przypadkowym źdźbłem trawy. Jednak patrzył na nie tylko od czasu do czasu. Bardziej skupiał się na obserwowaniu wszystkiego dookoła, tych pięknych kwiatów i tego całego spokoju, który od czasu do czasu zakłócał motyl, czy powiew powietrza. No, i kilka ptaków na niebie. Zaraz, czy jaskółki tak nisko latają czy pomylił ptaki? W każdym razie sądząc po chmurach zbliża się deszcz. Czyli jednak trzeba będzie gdzieś się stąd zabrać, zanim lunie, a był głęboko przeświadczony, że to będzie porządna ulewa.
- Farbowałem - odparł odruchowo słysząc pytanie. - Znaczy chciałem inaczej, ale farba dziwnie chwyciła i w sumie wyszło lepiej niż było w planie - dodał podśmiewając się z własnych, choć wymyślonych, przygód.
W sumie mógłby jej powiedzieć prawdę zamiast zmyślać. Mógłby. Ale zanim pomyślał słowa już same się potoczyły, wszystko zrobił z odruchu i wolał nie przykrywać kłamstwa kłamstwem. Dziewczyna już i tak się pewnie domyśliła, że on też nie jest człowiekiem. Zdecydowanie zachowywał się przy niej zbyt... naturalnie. Albo mogła pomyśleć, że jest z MORII.
O bogowie. Ta myśl przeszyła go zimną igłą przerażenia. Na szczęście zniknęła tak szybko jak się pojawiła i oby więcej nie wracała bo to było... Złe. Po prostu złe.
- A znowu zmieniając temat, to powiedz, ty jesteś... um, tym, no... - Jak ta rasa się nazywała? A, tak. - Dachowcem? - spytał parafrazując jej zachowanie. Przy okazji zerkał na nią z uśmiechem i uniesioną jedną brwią w oczekiwaniu. W oczach można było dostrzec radosne ogniki, a ślina była zdecydowanie powstrzymywana, tak samo jak i inne pragnienia. Prócz tych o rozmowie. O tak, te zaspokajał bardzo porządnie i dokładnie, ciesząc się z każdych kolejnych wypowiedzianych tutaj słów.

Queen - 2 Maj 2015, 20:34

Z dziką fascynacją wpatrywała się w widok przed sobą, a tak przynajmniej musiała wyglądać według Samaela. Tak naprawdę zastanawiała się, dlaczego jej drugie ja postanowiło dać o sobie znać, przecież nie była głodna, a chłopak nie był zraniony...- Więc dlaczego? Czemu teraz? - zadała sobie pytanie w myślach, ale była świadoma, że nie otrzyma na nie odpowiedzi. Nie teraz. Może gdyby spytała wcześniej, miałaby szansę się czegoś dowiedzieć, i mimo że nie byłoby to nic konkretnego — zawsze lepsze to niż nic. Teraz musi czekać, Bóg wie ile, aż psychopatyczna część jej świadomości postanowi znowu dać o sobie znać.
-Oczywiście - uśmiechnęła się lekko, jednak nie spojrzała na niego.-Jeszcze raz przepraszam, że Cię zmartwiłam - dodała po krótkiej chwili.
Podkurczyła nogi i objęła je rękami, kładąc brodę na kolanach, po czym westchnęła lekko. Znała doskonale ten zapach, rzadko kiedy wyczuwany przez innych, zapach przed burzą. Teoretycznie nie powinno być czegoś takiego jak zapachu przed deszczem. Powinien być tylko petrichor i nic więcej, a tu taka niespodzianka. Raven wzdycha ponownie i przenosi tor swoich myśli, na to zjawisko. Czy rzeczywiście to prawdziwy zapach? Równie dobrze może jej się tylko wydawać. Jednak o swoich przekonaniach upewnia ją charakterystyczny wiatr i ptaki latające zdecydowanie zbyt nisko.
- Do twarzy Ci - mówi pierwszą rzecz, która przychodzi jej na myśl. - Nie potrafię sobie wyobrazić, jakbyś wyglądał tylko w jednym kolorze. - Jest szczera, naprawdę tego nie potrafi. - Będzie padać - stwierdziła niby od niechcenia, ale w jej głosie dało się wyczuć coś dziwnego. Kotka nienawidziła przebywać na zewnątrz podczas deszczu. Oglądanie go spod dachu było zupełnie czymś innym niż siedzenie wśród natury. - Ta wariatka uwielbia deszcz... - pomyślała i szybko potrząsnęła głową, chcąc wybić sobie swoją druga naturę z głowy.
Słysząc jego kolejne pytanie, uśmiechnęła się pod nosem. Czy była dachowcem? Owszem. Wiele lat temu mogłaby bez wyrzutów sumienia powiedzieć, że tak, ale teraz, gdy nie żyje...- Zgadłeś - rzekła i odwróciła głowę w jego stronę, by przyjrzeć się obliczu Sama.- Ty też nie jesteś człowiekiem, prawda? Zdradzisz mi więc kim? - zadała kolejne pytanie i już chciała obrócić głowę w charakterystyczny dla zwierząt sposób, jednak w porę zdała sobie sprawę, że jeden z policzków opiera o kolano, a jej głowa i tak jest obrócona.
Zrobiło się chłodniej, chmury pokryły w połowie niebo, a motyle ukryły się w szarpanych wiatrem kwiatach, kiedy puszyste i białe włosy przysłoniły jej widok. Zdenerwowana machnęła dwa razy ogonem i dłońmi odgarnęła włosy z twarzy.- Zazdroszczę warkocza, teraz nie musisz użerać się z włosami. - Powiedziała i zaczęła nasłuchiwać.- Zaraz naprawdę się rozpada, słyszałam grzmot w oddali. Powinniśmy się gdzieś ukryć, jeśli nie chcemy zmoknąć. - niespokojnie porusza ogonem. Raven naprawdę nie znosi być mokrą.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group