To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Cukierkowa Ulica - Gospoda 'Pod zawiniętym ogonem'

Anonymous - 14 Czerwiec 2011, 16:04

Tell posiedziała jeszcze trochę, aż dokończyła lody i z tryumfalnym uśmiechem zeskoczyła na ziemię. No! Zjadła całą wielką michę słodkości i nie wydała ani grosza. A do tego zyskała przyjaciółkę.
Pożegnała się z kelnerem i skierowała się do wyjścia, oblizując ubabraną czekoladową polewą buzię. I z ulgą wyszła z knajpy. Dopiero po przekroczeniu drzwi poczuła, że nie jest już obserwowana. Aj. Wystarczyło zrobić salto w tył spadając z krzesła i od razu wszyscy się na ciebie gapią! Jakby była clownem w cyrku...

<z/t>

Anonymous - 9 Październik 2016, 15:11

Kontynuacja wątku z biblioteki
- Och, zdecydowanie więcej się tam dzieje niż tutaj. – Uśmiechnęła się z błyskiem w oku, podnosząc się ze swojego miejsca. Kartkę z notatkami zgięła w pół i schowała do wewnętrznej kieszeni fraka. Już miała sięgnąć po stos nagromadzonych książek, gdy mężczyzna zaoferował jej swoją pomoc. Nie zamierzała oponować. Książki sporo ważyły, więc z chęcią przyjęła propozycję, wyręczając się Danielem.
Gdy już uporali się z tomiszczami, ewakuowali się z przybytku wiedzy, kierując swoje kroki ku bardziej rozrywkowej części Krainy. Cukierkowa Ulica w pełni zasługiwała na swoją nazwę. Wszędzie było kolorowo, słodko, a w powietrzu unosiły się cudowne zapachy. Ślina sama napływała do ust niekontrolowanym nijak strumieniem. Nie można było przejść obojętnie wobec tych wszystkich wspaniałości.
W końcu udało im się dotrzeć do małej gospody niemalże na samym końcu ulicy. Postukując parasolką o płyty chodnika, zbliżyli się do drzwi, które Toni otworzyła, nie czekając, aż jej towarzysz to zrobi. Owszem, było miło, gdy mężczyzna ustępował jej miejsca, puszczał przodem i tak dalej, ale też nie chciała tego nadużywać. Nie czułaby się z tym dobrze. W końcu nie jest kaleką i sama może sobie otworzyć drzwi. Gdy znaleźli się w środku, od razu otoczył ich gwar urzędujących tam gości. Nie było tłumów, pomimo południa, ale i tak można było zobaczyć całkiem sporą ilość różnego indywiduum. Gdzie okiem rzucić, można było zobaczyć Kapeluszników sączących swoje herbatki, Marionetki i Marionetkarzy omawiających kontrakty, czy też wszelkiej maści Dachowce, będące zarówno gośćmi, jak i obsługą.
Znalazła im miły stolik pod oknem, upewniając się, czy Kessairowi również to miejsce pasuje. Gdy już zajęli miejsca, podeszła do nich urocza kelnerka, podając karty dań. Podpierając się jedną dłonią, Toni zaczęła przeglądać menu, zastanawiając się, na co miałaby ochotę. Z racji tego, że gospoda była prowadzona przez wszelkiej maści kotowate, był tu duży wybór dań z ryb i mleka. Toni akurat średnio przepadała za owocami morza, dlatego zastanawiała się, co by zamówić z innych oferowanych dań. Ciężko jej było się na cokolwiek zdecydować, gdyż nie miała pojęcia, na co miała ochotę. Cóż, może Daniel był bardziej zdecydowany...?
- I jak, wybrałeś już coś? – Zagaiła, dalej studiując menu. Liczyła na jakąkolwiek inspirację z jego strony, bo naprawdę miała problem, by wybrać coś dla siebie...

Kessler - 10 Październik 2016, 19:02

Spacer do gospody nie zajął im zbyt wiele czasu. W stosunku do wcześniejszej podróży było to tyle, co nic. Ale to spowodowało tylko, że Daniel był kontent, że nie musiał przechodzić zbyt wielkiego dystansu. Głód kieruje się swoimi zasadami, a długie podróże z pustym brzuchem na pewno nie należały do najmilszych doświadczeń i każdy zapewne się z tym zgodzi. Gdy przechodzili z biblioteki do gospody przez kilka ulic, Marionetkarz rozglądał się uważnie na lewo i prawo. Nie czuł się dobrze w zgiełku na dworze. Łatwo było zgubić pieniądze, szczególnie gdy znajdzie się parę osób chcących w tym zniknięciu pomóc. Dlatego gdy szedł, ręce trzymał w kieszeniach, udając wyluzowaną osobę. Naprawdę wolał, aby jego ręce niewiele dzieliło od jego poprzedniej zapłaty. W końcu była to przepustka do przeżycia najbliższych tygodni. Gdy słońce zaświeciło trochę mocniej, a południe dało o sobie poznać, Kessairowi zrobiło się naprawdę ciepło. W bibliotece czuć można było ten przyjemny chłodek, dodatkowo siedzenie i czytanie nie wymagało zbyt dużo fizycznego wysiłku. A tutaj szedł, ogrzewany przez słońce. Cóż, na pewno w najbliższym czasie chłodniej nie będzie.
Dotarli w końcu do gospody. Gdy dochodzili do drzwi przypomniał sobie, że wypada podejść trochę szybciej, otworzyć drzwi i przepuścić kobietę, gdyby takowa również chciała wejść do środka. Miał zamiar to zrobić, ale zwrócił uwagę, że Antonina pragnęła zrobić to samodzielnie. Czy chciała pokazać Marionetkarzowi, że nie była niesamodzielna? A może wolała nie dawać mu aż tak wiele okazji do miłych gestów? Albo to, że nie chce być bezwiednie prowadzona przez mężczyznę. To w sumie chyba dobrze.
Weszli w końcu do środka. Rozejrzał się i zauważył wiele istot różnych ras. Nie przypatrywał się nikomu dokładniej, ponieważ na pierwszy rzut oka nikogo nie znał. I miał nadzieję, że nikt go nie pozna. Przynajmniej z tych, z którymi pośrednio mógłby mieć na pieńku. Poszedł za kobietą wybierającą miejsce.
- Wydaje się w porządku - skomentował cicho w stronę towarzyszki. Zanim usiadł rozpiął płaszcz, zdjął i położył go na krześle. Dopiero teraz można było zauważyć to, w co dokładnie był ubrany. A nie było to nic nadzwyczajnego. Ot bufiasta biała koszula, z długimi rękawami, wkasana w brunatno-brązowe spodnie. U pasa nosił długą pochwę, w której znajdowało się jakieś długie ostrze. Kessair nie znał się na modzie, ale wiedział jedno - chciał być przygotowany do każdej możliwej sytuacji. Jeżeli miałoby dojść do sprzeczki i ewentualnego pojedynku na miecze na ulicy miasta, wolał mieć w razie czego zapewnioną mobilność i swobodę ruchów. Był w końcu najemnikiem. Czasami na ulicy zdarzały się gorsze rzeczy, niż nagłe i niezapowiedziane pojedynki na miecze...
Odsunął krzesło, usiadł na nim i przysunął się do stołu. Gdy podeszła kelnerka i podała mu menu podziękował zdawkowo, położył je przed siebie i otworzył. Dania mleczne i duża ilość ryb. No to już dobrze wie co mu tak niezbyt ładnie pachniało, kiedy po raz pierwszy postawił nogę w środku. Nie wiadomo, czy to jakaś fobia od wczesnego dzieciństwa, czy może zapach, ale Daniel szczerze nienawidził ryb i owoców morza. Dlatego zapalczywie szukał jakiegoś dania nierybnego.
- Hmm. Chyba sprzedają to w każdej gospodzie. Widzę tutaj jakiś kurczak... mhm, taak... z ziemniakami. Pozycja 24. A na deser może zamówimy sobie budyń, ten tu, budyń arcyksiążęcy, nr 7. Nie wydaje się zbyt drogi, a może być smaczny. - zastanawiał się i mówił do siebie, kręcił głową.
W sumie był już świadomy, co chce zamówić. Sięgnął do kieszeni od spodni, bo tam trzymał pieniądze i pomacał kilka monet. Powinno starczyć na te rarytasy. Czy powinien też postawić dziewczynie...? W sumie oznaczałoby to, że dobrze by się znali, byłby to krok może zbyt radykalny na pierwsze spotkanie, sprawiałby wrażenie, jakby traktował wyjście jako randkę. Zadumał się. Raczej nie będzie tego proponował, dziewczyna na pewno odmówi, pokazała to gdy sama otworzyła drzwi. Mój budżet i tak mocno by od tego dostał. - pomyślał. Czy wywód Kessaira był logiczny? Każdy, kto miałby dostęp do jego głowy sam oceni.
Daniel spojrzał obok i ujrzał, jak dwa chyba-Dachowce zajadają się śledziami. Na ten widok troszkę zrobiło mu się niedobrze, dlatego szybko spojrzał znowu na menu. Miał cichą nadzieję, że szybko skończą, pójdą stąd, a dwa talerze pachnące rybą równie błyskawicznie znikną. Był gotowy, aby złożyć zamówienie.
- A ty, masz już coś dla siebie? Gdy będziesz gotowa to zawołam kelnerkę. - powiedział ciepłym tonem ; uśmiechnął się życzliwie i rozejrzał po wnętrzu. Daniel pomyślał, że ten przybytek to całkiem niezła gospoda, dlaczego nie było go tu wcześniej? Ah, pewnie zapach z wnętrza, zapach ryb wszelakich i owoców morza skutecznie odstraszał go od wejścia do środka.

Anonymous - 12 Październik 2016, 21:29

Nie da się ukryć, że liczyła na to, iż mężczyzna zdejmie w końcu ten płaszcz. Bardzo chciała poznać jego tajemnicę, w głowie już roiło jej się od miliarda scenariuszy, co tam mogło pod nim być. Oczywiście, nie dała tego po sobie poznać. To byłoby nieprofesjonalne. Zachowała więc kamienną twarz, gdy Daniel zaczął rozpinać poszczególne guziki wierzchniego odzienia. By ukryć swoje podekscytowanie, sama zrzuciła z siebie żakiet i przewiesiła go przez oparcie, zostając w koszuli i kamizelce. Teraz można było wyraźniej zauważyć jej nikłe bo nikłe, ale wciąż kobiece kształty. Zajęła swoje miejsce, zerkając ukradkiem na towarzysza, gdy i ten w końcu pozbył się odzienia wierzchniego. Musiała przyznać, że spodziewała się czegoś innego, niż zwykła koszula...
No trudno, Kessair wydawał się interesujący i bez dziwnego ubioru. Jego maniery, zachowanie, sposób wypowiadania się, wskazywały na to, jakby nie do końca odnajdował się w świecie, który go otacza. Jednocześnie miało się wrażenie, że to do niego w jakiś pokrętny sposób basowało. Tak, jak gdyby nagle Kess zaczął zachowywać się normalnie, nie byłby już tym samym Kessem.
- Budyń brzmi dobrze. Możemy wziąć sobie do tego sok malinowy, mają naprawdę wyśmienity. – Przejrzała kartę jeszcze raz, w głowie przeliczając swoje oszczędności, jakie miała przy sobie. Nie było tego wiele, ale chyba wystarczy na smaczny obiad w gospodzie. - Ja chyba sobie wezmę naleśniki ze szpinakiem... Słyszałam, że są całkiem niezłe...
Wymruczała, zamykając kartę. Tak, chyba na to ma dziś ochotę. Na propozycję przywołania kelnerki, skinęła głową, obdarzając swojego towarzysza delikatnym uśmiechem. Ledwo jednak zdążyliby pomyśleć o tym, żeby wykonać jakiś gest, tuż obok nich pojawiła się drobna dziewczyna, na oko szesnastoletnia, z puchatymi, białymi uszami na czubku głowy. Spod specjalnie skrojonego uniformu wystawał jej równie puchaty ogon, który kołysał się leniwie na boki.
- Czy mogę przyjąć już zamówienie? – spytała entuzjastycznie, spoglądając to na Toni, to na Kessaira, gotowa pilnie zanotować każde słowo, jakie spłynie im z ust.

Kessler - 15 Październik 2016, 12:36

Oczywiście mężczyźnie nie umknęłyby chwile, gdy kobieta zdejmuje z siebie wierzchnie ubranie. Kątem oka spoglądał w jej stronę, gdy zdejmowała żakiet. W porównaniu do Kessa była taka... drobna. Czyżby włączyło się w nim drobne poczucie opiekuńczości? Nie, za szybko. Nie mógł sobie pozwolić na protekcjonalny stosunek wobec osoby, która pomimo wyglądu zapewne była od niego starsza : zarówno emocjonalnie, jak i psychicznie. Nie znał jej też w odpowiedni sposób. No nic, pozostało kontynuować zamawianie posiłku. Z zewnątrz cała ta gra emocji i psychiki mogła wyglądać zabawnie - twarz Marionetkarza wyglądała to jak zapatrzona w jeden punkt, to jakby zadumiona, to Daniel poruszał trochę brwiami. Po zakończonym kabarecie na jego twarzy, zajęciu miejsca, słowach skierowanych do Antoniny i przejrzeniu menu nadeszła w końcu młodziutka kelnerka czekająca na zamówienie.
- Otóż dla mnie poproszęę... - nachylił się nad menu i stuknął w nie palcem - nr 24 z dań głównych, kurczaka z ziemniakami jak widzę... i jeszcze budyń arcyksiążęcy z sokiem malinowym. Mówił w głębokim zastanowieniu, aby nie zamówić niczego źle. Mówił powoli również dlatego, aby młoda kelnerka nie pomyliła się w zamówieniu i nie miała potem problemów. Szanował sytuacje, gdy młodzi ludzie postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce, zarabiać na własne życie, ale wiedział też, że nie mają zbyt wielkiego doświadczenia i mogą popełniać błędy. Dlatego trzeba być wobec nich wyrozumiałym, a nie zachowywać się jak XIX wieczny kapitalista. A ta urocza dama, stojąca tuż przy nim wzbudzała w nim akurat raczej miłe odczucia, toteż nie zamierzał zachowywać się dumnie albo złośliwie.
Gdy już złożył zamówienie ukradkiem spojrzał na swoją towarzyszkę. Zdawał sobie sprawę, że raczej nie lubi być traktowana zbyt protekcjonalnie, toteż nie próbował w jakiś sposób robić to za nią. W razie gdyby Antonina złożyła zamówienie i kelnerka opuściła Marionetkarzy, Kessair postanowił przejść do rzeczy, z powodu których tu przyszli. Oczywiście z suchością w ustach i burczącym brzuchem nie było to może zbyt łatwe, ale jako mężczyzna nie powinien doprowadzać do sytuacji, w której siedzieliby i nic nie mówili przez cały czas, nieprawdaż?
- Zatem powiadasz, że interesujesz się marionetkami przedstawiającymi zwierzęta? Masz na myśli jakieś konkretne zwierzątko? Przyznaję, że to bardzo ciekawa sprawa, no wiesz, wybrać zwierzęta zamiast humanoida. Na pewno są pomocni przy innych rzeczach. I wyglądają wyjątkowo te marionetki-zwierzątka - zaczął po pewnym czasie, aby przerwać krótką chwilę ciszy. Rozmawiali o tym w bibliotece i pomyślał, że powinni kontynuować temat. Sam konstruował marionetkę i chociaż miał wygląd człowieka, to jego wiedza na ten temat była dosyć świeża i aktualna. Lubił też rozważać różnice między różnymi typami marionetek. Skupiał się na humanoidach, a idea marionetki-zwierzęcia zawsze go intrygowała i ciekawiła. Co z jego uczuciami, zachowaniem?
- Bo muszę powiedzieć, że aktualnie jestem w trakcie tworzenia ludzko wyglądającej marionetki, tylko mam problem z podłączeniem mechanizmu na szyi do reszty głowy. Muszę przyznać, że nie jest to zwykła głowa, tylko dosyć wyjątkowa, dlatego tak długo się nad tym głowię. . Zamyślił się wypowiadając te słowa. Miał nadzieję ukończyć swoją marionetkę w niedługim czasie i tego samego życzył swojej towarzyszce, ale jak widać oboje mieli problem z wykończeniem swoich dzieł.
Dachowce siedzące nieopodal skończyły jeść swój posiłek, odłożyły zapłatę i opuściły przybytek. Natychmiast, gdy tak się stało, do stołu podszedł kelner, zebrał pieniądze i zaczął sprzątać stół. Na szczęście dla Kesslera i chyba Antoniny udało się pozbyć fatalnego zapachu ryby będącego tak blisko. Może całkowicie zniknie, gdy dania przyjdą do Marionetkarzy? Rozejrzał się po przybytku. Ktoś akurat wchodził do środka. Ktoś, kogo Daniel wolałby jednak unikać. Na jego twarzy ukazały się oznaki przerażenia, ale starał się nie dać tego po sobie poznać. Zbliżył się do stołu, oparł na nim łokcie i lekko się zgarbił, przy okazji jakby zaczął drapać się po nosie i czole. Nie czuł się na siłach spotykać się z tym jegomościem, wolał jednak pozostać przy bezpiecznej i sympatycznej formule spotkania z Antoniną.

Anonymous - 15 Październik 2016, 20:18

Po Danielu, swoje zamówienie złożyła Toni, które to dziewczyna sprawnie zanotowała w swoim małym notesiku. Zaraz też odwróciła się i rezolutnie pobiegła w stronę kuchni, by poinformować tamtejszą obsługę o nowym zadaniu. Gdy tylko zostali sami, Kessair powrócił do tematu, który poruszyli jeszcze w bibliotece.
- Na razie próbuję tylko, dlatego nie porywam się na nic skomplikowanego. Najlepiej znam chyba mechanizm poruszania się ssaków, więc próbuję zbudować coś na kształt kota. Nie wiem jednak, jak mi to wyjdzie. Mam problem z nogami, żeby poruszały się płynnie, jak to koty... - Westchnęła cicho. Nie chciała się zagłębiać w powody, dla których zaczęła budować zwierzęta. Jej nowo poznany towarzysz nie musiał wiedzieć, że każda kolejna marionetka budowana była na kształt jej opiekuna. Nie wszyscy musieli wiedzieć, że była ostro popieprzona... Całe szczęście, Kessair podrzucił jej temat, na którym mogła się uczepić, odwracając od siebie jego uwagę.
- A co w niej jest takiego niezwykłego? – zapytała, by zachęcić go do opowieści o swojej lalce. Była ciekawa, co też takiego sprawia mu problemy. Może będzie umiała mu pomóc?
Kątem oka zauważyła parę odchodzącą od sąsiedniego stolika. Obsługa szybko go uprzątnęła, zabierając ze sobą część specyficznego, rybiego zapachu. Powietrze od razu zrobiło się jakby lżejsze, co nie umknęło jej uwadze. Zaraz jednak zauważyła zmieszanie swojego towarzysza. Obejrzała się, chcąc znaleźć źródło jego dziwnego zachowania, jednak nie zauważyła nic, co mogłoby wywołać taki niepokój u Daniela. Hmm...
- Wszystko w porządku? – spytała niepewnie, przyglądając się mężczyźnie. Jego zachowanie naprawdę było niepokojące. Na szczęście, młoda kelnerka przyniosła ich dania, więc mogli zająć się jedzeniem. Naleśniki pachniały wybornie, skutecznie maskując wszechobecny zapach ryby. Po pierwszym kęsie mogła stwierdzić, że smakowały równie dobrze, jak pachniały. Zdecydowanie wybór tego miejsca był dobrym pomysłem. Chyba będzie musiała częściej tu przychodzić. O ile stan portfela jej na to pozwoli.
Niemniej, wciąż nie została rozwiązana kwestia nagłego dziwnego zachowania Daniela. Nie chciała naciskać, ale miała nadzieję, że mężczyzna sam w końcu się przyzna. A przynajmniej poda wiarygodną wymówkę.

Kessler - 15 Październik 2016, 23:52

Gdy kelnerka przyniosła ciepłe posiłki, Kessair spojrzał na to i głośno nabrał i wypuścił powietrze z płuc. Nie jadł od samiuteńkiego rana, a długi marsz i kilkugodzinne studiowanie ksiąg wzbudziło w nim apetyt na tyle wielki, że musiał się powstrzymać, żeby tego zbyt szybko nie zjeść. Wyda trochę pieniędzy, to oczywiste; ma na uwadze to, że każdą pojedynczą monetę, którą zarobił pracując przez określoną ilością czasu, wymienił na otrzymany tu posiłek. Dlatego zacisnął mocno wargi, spoglądał na swoją porcję i przełknął ślinę. Nie chciał też najeść się tym bardzo szybko, ponieważ wiedział, że gdy przygłodzony człowiek zje nagle zbyt wiele, może to się skończyć nieprzyjemnym rozszerzeniem się żołądka i niezbyt miłym uczuciem. A posiłek miał dawać radość, miał tchnąć w człowieka energię. Kubki smakowe miały się wielce radować, a każdą część jedzenia trzeba było dokładnie przeżuć, nacieszyć się nią i ostatecznie przełknąć. Tylko zbyt zdesperowane, pozbawione poczucia smaku i dekadenckie istoty traktują jedzenie jako masę, którą należy się szybko najeść. O nie, Kessler do takich nie należał. Szanował każdą monetę, więc tym bardziej czuł respekt do jedzenia, które zaserwowano w gospodzie. Miał przynajmniej nadzieję, że będzie przynajmniej na tyle smaczne, że nie będzie musiał go z obrzydzeniem zbyt szybko przełykać...
Mężczyzna, którego Daniel się przestraszył wszedł i usiadł całkowicie po drugiej stronie przybytku, zatem nie było żadnej możliwości, aby go stamtąd ujrzał. Dlatego też poczuł ulgę. Zanim przejdzie do pytań odnośnie swego strachu, zamierzał poruszyć temat marionetek.
- Koty? Oh, rzeczywiście, trudno będzie tak to zrobić, żeby taka marionetka była zwinna, sprytna i przebiegła jak kotek. Ciekawi mnie, dlaczego akurat koty. Słyszałem o marionetkarzach, którzy tworzą sobie sługi podające im herbaty, sprzątaczki, niekiedy ochroniarzy... pomysł stworzenia kot jest bardzo oryginalny, jak dla mnie! Jak mniemam nie będzie to zbyt wielkie kocisko, tylko raczej coś rozmiarem przypominającego to zwierzę, zatem wszystkie mechanizmy będą proporcjonalnie mniejsze... cóż, musielibyśmy nad tym nagłowić i trochę poeksperymentować! - rzeczywiście, Kessair nie był aż tak zdolnym i doświadczonym Marionetkarzem, aby zaraz mówić kilkanaście minut na temat tworzenia małych skomplikowanych mechanizmów do niewielkich marionetek. Mógł co prawda pomóc w eksperymentach, spojrzeć na rzecz swoim okiem, coś doradzić, albo najwyżej próbować zrobić po swojemu - i mogłoby, ale nie musiałoby się udać. Zatem skromnie rzucił tylko, że mógłby pomóc, ale niczego nie gwarantuje.
Po kwestii Antoniny i jej westchnięciu rzucił okiem na jej twarz; wydawała się zmieszana, zamyślona, tak jakby własnie jej myśli zawędrowały w miejsce, które dostępne jest tylko dla niej. I chyba chciałaby, aby tak pozostało. A przynajmniej tak się Danielowi wydawało, dlatego wolał nie komentować ani nie zwracać uwagi na obserwacje, które poczynił.
- Cóż w niej dziwnego? Otóż jej głowa nie będzie standardowa, o nie... Bo widzisz, interesuje się dosyć kosmosem; sferą, która góruje nad nami. I chciałbym pójść drogą uczonych mistrzów i się w te nauki zagłębić... - Trochę zbiegł z tematu. Zauważył, że miał przecież mówić o niezwykłości swojej marionetki - Ah, przepraszam. Zagalopowałem się. Otóż jedną z niewielu wartościowych rzeczy, jaką mam, jest rodowe astrolabium. Okrągłe, taki plan horyzontu, tak jakby! - zdawał sobie sprawę, że nie wszyscy mieszkańcy Krainy Luster byli tak głęboko zainteresowani astronomią i astrologią i związanymi z nimi traktatami uczonych. - I otóż to astrolabium zamierzam umieścić zamiast głowy tejże Marionetki. Byłoby to oczywiście całkowicie praktyczne, astrolabium trzeba będzie trochę zmodyfikować, ale największą trudność sprawia mi połączenie jej z resztą ciała i cała ta otoczka techniczna związana z przymocowaniem głowy do ciała..
Gdy powiedział, westchnął głęboko i oparł się na krześle, następnie spojrzał to na rozmówczynię, to na okno. Uspokoił się, lekko pochylił , wziął sztućce i skosztował kilku porcji dania, które otrzymał. Długo żuł i walczył ze sobą, żeby tylko tego zbyt szybko nie przełknąć, żeby się nie rozpędzić.
- Wybacz za moje zachowanie, m`dam. Po prostu stary znajomy, z którym zupełnie nie mam ochoty się spotykać. Pewnego razu nawiedził mnie w moim własnym domu i... ah, była cała przygoda. Wyszło, że z pomocą innego towarzysza przegnałem stąd ów jegomościa, ale on w zamian spalił mój dom. Wtedy mi i memu towarzyszowi udało się go przegnać, ponieważ... byliśmy wyjątkowo silni i mieliśmy wyjątkowo wielką moc. Mniejsza. Ten, którego się tak wystraszyłem czegoś ode mnie chciał i obawiam się, że nadal chce. - stwierdził i uciął, dając do zrozumienia, że nie chciał kontynuować wątku. Wiedział, że z jego narracji mogło się uznać po prostu to, że tchórzliwie próbował unikać tego człowieka, ale tak naprawdę nie mógł się z nim spotkać twarzą w twarz. Nie teraz, nie, kiedy jest słaby. Ostatnio skończyło się na brutalnym przesłuchaniu i interwencji dobrego przyjaciela, a dziś, kiedy jest sam i zmęczony? O nie, wolał tego uniknąć. Zdecydowanie. Dlatego gdy tenże człowiek, którego tak się bał, zniknął po drugiej stronie sali, poczuł całkowite uspokojenie raz jeszcze.
- Czy danie, które ci podano, smakuje ci? - skromnie wtrącił jeszcze, aby jednak nie kończyć zdań na strachu, uciekaniu i chowaniu się, ale raczej na kulturalnym zapytaniu o jakość dania. Był mężczyzną i wolał jednak nie dzielić się przygodami z przeszłości.

Anonymous - 16 Październik 2016, 21:48

Kątem oka obserwowała, jak mężczyzna zabiera się za przyniesione mu danie. Widziała skupienie, z jakim powstrzymywał się na rzucenie na zawartość talerza. Musiał w tej bibliotece spędzić naprawdę mnóstwo czasu, że był aż tak wygłodniały. Uśmiechnęła się pod nosem, maskując grymas kolejnym kęsem naleśnika. Musiała przyznać, że był naprawdę wyborny.
Gdy Daniel zaczął rozważać jej wybór, podając przykłady zastosowań ludzkiej marionetki, spięła się nieco, obawiając się wypytywania, dlaczego akurat zdecydowała się na zwierzęta. Na szczęście nie zagłębiał się w temat, oferując jednak swoją pomoc. Musiała przyznać, że to było bardzo miłe z jego strony.
- Cóż, sama miałam kiedyś kota i znam dosyć dobrze sposób poruszania się tych zwierząt. Miałam okazję w końcu obserwować go przez dłuższy czas. Tylko ciężko jest to przełożyć na mechanizm. Koty mają swój wrodzony dźwięk, a lalki, cóż, poruszają się trochę sztywno... Chciałabym stworzyć takiego pupilka, który byłby czymś więcej niż tylko zwierzakiem... Ale jeszcze dużo pracy przede mną. Choć muszę przyznać, że z takim pomocnikiem na pewno uda mi się rozwiązać ten kłopot. – Uśmiechnęła się nieco figlarnie. Zdecydowanie jej ulżyło, gdy nie dopytywał o jej przeszłość i powód takiego niecodziennego w końcu zainteresowania. Zresztą, pomysł mężczyzny wydawał się równie nietypowy, co jej. Z uwagą przysłuchiwała się jego słowom, ze zmarszczonymi brwiami zastanawiając się, czym, u licha, było astrolabium i jak niby miałoby spełniać ono funkcję głowy marionetki.
- Hmm... A próbowałeś może...?- Tu następuje opis skomplikowanego mechanizmu, jednakże zostanie on pominięty ze względu na ignorancję narratora Po wyjaśnieniu mu swojego pomysłu, wzięła kolejny kęs swojego dania, przeżuwając go dokładnie. Naleśnik był naprawdę wyborny, chyba jeszcze nigdy nie jadła tak dobrych naleśników w całej Krainie Luster.
Słuchała z uwagą wyjaśnień mężczyzny. Sprawiły one, że poczuła lekkie ukłucie niepokoju. Kim mógł być ten nieznajomy, że wzbudzał aż takie emocje w Danielu? W co był zamieszany? I czy kontakt z nim był dla niej niebezpieczny?
- Kim jesteś, Danielu...? - Wyrwało się jej ciche westchnienie. Nie była nawet świadoma, że wypowiedziała swoje myśli na głos. Dopiero po chwili zauważyła swoją pomyłkę, momentalnie rumieniąc się niczym piwonia. Zaraz też wbiła wzrok w swój talerz, odgarniając roztargnionym gestem niesforny kosmyk włosów, ciągle opadający jej na policzek. - Przepraszam... – wymamrotała, wracając do posiłku.
Przez chwilę jedli w milczeniu, dopóki mężczyzna nie zapytał ją o posiłek. Wciąż była zakłopotana swoim poprzednim wyznaniem, więc szybko wymamrotała coś na temat oczywistych walorów smakowych swojego posiłku, nie rozwodząc się zbytnio. Bała się, że znów palnie coś głupiego. Mężczyzna miał na nią dziwny wpływ, czuła się przy nim wyjątkowo swobodnie, przy nim znikał cały dystans, jaki zazwyczaj miała do świata... Może stąd tak łatwo przyszło jej popełnić gafę?

Kessler - 17 Październik 2016, 12:33

Cały czas obserwował to dziewczynę, to jedzenie, którego na stole było coraz mniej, a którego coraz większa część lądowała w żołądkach marionetkarzy. Przysłuchiwał się z uwagą słowom Antoniny - nie było już potrzeby myśleć tylko i wyłącznie o jedzeniu. Nie był zwierzęciem. Naturę zwierzęcą zapełnił, uspokoił się, gdyż nie czuł już niebezpieczeństwa. Teraz mógł się prawdziwie rozluźnić. Czuł nawet pewną dozę luzu, która biła od dziewczyny - nie wiedział czemu, ale coraz mniej wyczuwał w sobie potrzeby zachowania powagi - sztucznej czy prawdziwej. Dlatego jego sposób siedzenia z wyprostowanego kawalera zmienił się trochę na bardziej swobodną i wygodną pozycję. Tu przynajmniej stoły są w miarę wysokie, nie trzeba się garbić i można lepiej usadowić się na krześle.
- Miałaś kota rzeczesz? A więc pewnego rodzaju powód sentymentalny, hm? - uśmiechnął się ciepło i spojrzał w jej oczy.
Tak. Marionetkarze jako istoty żywe, umyślne i świadome, razem z szeregiem innych istot są przecież obdarzone uczuciami, emocjami i umiejętnością myślenia. I dłuższym życiem. Dlatego nie dziwota, że wiele takowych postaci przeżywało w swoim dłuższym życiu tysiące historii czy przygód, które wbiły piętno w delikatną strukturę umysłu. Tęsknota, sentymenty, przeżycia, wesołe i smutne chwile... to wszystko było przecież częścią nas, w mniejszym lub większym stopniu. Gdy takie uczucie wygrywało w żywej istocie i zajmowało sobie dominujące miejsce, odpychając inne, to z obserwacji Kessaira wynikało, że taka osóbka chciała tę tęsknotę jakoś wyrazić, albo ją zaspokoić. A Marionetkarze to takie istoty, które mają nawet narzędzia, by takie uczucia i emocje wyrażać w swoich dziełach - marionetkach. To oczywiste. Pod tym względem mieli chyba przewagę nad innymi rasami, ale zarazem w większości wypadków spychali się na pozycje malkontentów i sentymentalnych marzycieli. A przynajmniej tak właśnie Kessler myślał.
- Oh, przepraszam, zamyśliłem się trochę. - rzekł przepraszającym tonem.
Następnie zaczął wsłuchiwać się w pomysł rozmówczyni a propos ukończenia swojej lalki. Wiele rzeczy, o których nie pomyślał, teraz wyłożyła mu z wielką łatwością rozmówczyni, wiele światła padło na jego sprawę. I wiele spraw stało się łatwiejszych. Mógł zaskoczyć Antoninę tym, że nagle wyjął zmietą i zgiętą kartkę papieru i ołówek i zaczął notować jej słowa, aby ich nie zapomniał. Jedno to słuchać, drugie to potem to wykorzystać w celach praktycznych. Kiwał głową i przytakiwał. Spoglądał od czasu do czasu na jej twarz i widział przejęcie, gdy o tym wszystkim mówiła. Widział też przejęcie gdy zapytała go, kim tak naprawdę jest. Gdy skończyła mówić o mechaniźmie marionetki i zapytała go kim jest, zastanowił się.
- Otóż nikim niebezpiecznym, z pewnością. Pracowałem jako najemnik podobny ochroniarzowi czy obrońcy karawany. Nie zdarzyło mi się zabijać za pieniądze, a przynajmniej nie tak często, jak inni w moim fachu. Ot tu coś zanieść, tu postać dwa tygodnie, kiedy zacznie się kiermasz na rynku, tu łazić za jakimś mieszczuchem w to i we wtę przez paręnaście dni. Ale nie pracuję sam. I często z powodu różnicy zdań, większego lub mniejszego obdarowania nagrodą przez pracodawcę czy przez sekrety jedni najemnicy nie lubią drugich, a niekiedy łączą się z byłymi wrogami z przeszłości i napadają cię w domu, chcą spalić dom, torturować cię i zabrać klucz do skarbca, który ostatecznie okazuje się pusty. Doprawdy zabawne historie, nie ma co, wybacz, że tak się rozgadałem. - mówił z przejęciem, a pewnym momencie przestał kontrolować tok słów, który wypowiadał. Widocznie miał ochotę podzielić się tą historią z niedalekiej przeszłości. Nic to. Powiedział za dużo i dlatego zamilkł.
Wziął parę kęsów posiłku, przeżuwał i gdy zostało głównego dania naprawdę niewiele, kelnerka niczym wojsko do odsieczy przyniosło Marionetkarzom po jednej misie pachnącego słodyczą budyniu. Ukradkiem spojrzał to na swoją porcję, to na Antoniny i wyraźnie cmoknął z uznaniem, że posiłek wcale jeszcze się nie skończył.
- Dużo podróżujesz? Miewasz przygody? - wypalił jeszcze na koniec, żeby nie zamknąć rozmowy na kwestii swojej przygody. Wolał jednak słuchać, niż mówić i dawać wiele tematów i powodów drugiej stronie, niż aby nastało jedno wielkie paskudne milczenie.
Gdy tak siedział, mówił i jadł, po raz pierwszy od dłuższego czasu postanowił pomyśleć głębiej o dziewczynie. Nie analizować jej zewnętrznej postaci, ale raczej skupić się na przeszłości i jej osobowości. Miała swoje cele, ambicje, chciała coś zrealizować. Gdzieś mieszkała, może była sama, może z kimś. O czym myślała? Jaka była? Czy potrafi walczyć? Czym się interesuje? Jak się utrzymuje...? - swoją drogą Kraina Luster kierowała się swoimi zasadami i życie w niej nie było szczególnie trudne, chyba, że człowiek znajdzie się o niewłaściwym czasie w niewłaściwym miejscu. Masa pytań bombardowała umysł Kesslera, ponieważ zdał sobie sprawę, że o rozmówczyni nie wie prawie nic. Poza tym zauważył również, że od pewnego czasu on tylko ciągle zadaje pytania, zamiast stanąć i przysłuchać się, co kobieta ma do powiedzenia. Zganił się w myślach - jego styl rozmowy mógł się wydawać rozmówczyni nużący, jak przesłuchanie. Dlatego postanowił na przyszłość dać jej więcej luzu w wypowiedziach i w wyrażaniu opinii. Lekko podniósł się i znowu opadł, jakby próbując zmienić pozycję na krześle.
Po drugiej stronie przybytku chyba przyszedł jakiś muzykant i próbował grać tandetną melodię, aby zebrać pieniądze od gości za swoje "przedstawienie", ale po chwili karczmarz wyszedł zza lady i uzbrojony w laskę, chyba nabitą ołowiem, przeganiał słabego muzyka, ku uciesze gościom zajadających się jedzeniem.

Anonymous - 18 Październik 2016, 13:13

Widać było, że i Kessair się rozluźnił. Nawet nie zauważyła, jak spięty był do tej pory. Cóż, widocznie nie tylko ona przejmowała się tym, co ludzie powiedzą. Może Daniel był również skryty, tak jak i ona. Choć ciężko jej było w to uwierzyć, mimo wszystko to on pierwszy do niej podszedł i zagaił. Gdyby nie to, to nigdy nie wylądowaliby w tej knajpce, zajadając się pysznościami, których stopniowo ubywało z talerzy.
- Och, można tak powiedzieć – powiedziała, uśmiechając się przy tym nieznacznie.
Ona sama nigdy by nie użyła słowa „sentyment” w stosunku do tej lalki. Była ona ucieczką od rzeczywistych uczuć, niż próbą utrzymania dawnych wspomnień. Mruczek był kochany, nie mogła mu tego odmówić, był też naprawdę mądrym kotem, ale i tak z jego stratą zdołała się pogodzić. W przeciwieństwie do... Ach, nie może o nim tyle myśleć, nie teraz!
Całe szczęście udało się zmienić temat i już po chwili oboje zatopili się w jej pomyśle mechanizmu. Widząc, jak mężczyzna skrzętnie notuje jej słowa, zrobiło jej się tak jakoś ciepło na sercu. Widać było, że cenił sobie jej rady, wiedzę i umiejętności. To było naprawdę miłe. Tłumaczyła cierpliwie swój pomysł, widząc, że jej słowa padają na podatny grunt. Cieszyła się, że mogła komuś pomóc, podzielić się swoją wiedzą. Do tej pory nie miała zbyt wielu takich możliwości. Zazwyczaj samotnie podróżowała, trzymała się z dala od innych, a w szczególności od swoich rasowych braci. Jakoś nie do końca im ufała...
Mężczyzna nie zignorował jej pytania, na co miała cichą nadzieję. Wręcz przeciwnie, zaczął jej opowiadać o sobie, czego słuchała z uwagą. Nawet przestała jeść, wsłuchując się w jego historię. Nie była zbyt kolorowa, musiała przyznać. No i też mogła się tego spodziewać. Był dobrze zbudowany, tajemniczy, widać było, że krył się ze swoją tożsamością. Dało się wyczuć, że potrzebował wyrzucić z siebie ciężar przeszłości. A co jak co, ale Toni potrafiła słuchać o wiele lepiej, niż mówić o sobie. Teraz też po prostu otworzyła swoje serce na historię Daniela, pozwalając mu się tak po ludzku wygadać, nie przerywając mu, od czasu do czasu przytakując, by pokazać, że słucha.
- Och, nie szkodzi, naprawdę. Bardzo przyjemnie się Ciebie słucha. – Powiedziała i już miała zachęcić go do dalszych opowieści, ale w tym momencie kelnerka przyniosła deser. Budyń pachniał naprawdę nieziemsko. Już miała zatopić w nim łyżkę, gdy padło pytanie od Daniela.
Czy podróżowała? Ba, była Iluzjonistką!
- Tak, trochę mam za sobą podróży.... W sumie jestem w trasie odkąd pamiętam... Teraz dopiero udało mi się zatrzymać na dłużej w jednym miejscu. Wiesz, jestem iluzjonistką, także dużo podróżowałam z występami... Zwiedziłam chyba większość Krainy Luster, parę razy byłam też w Otchłani, ale nie wspominam tego zbyt dobrze... To jest naprawdę dziwne miejsce. - Utkwiła wzrok w budyniu, mieszając w nim leniwie łyżką. Do tej pory raczej starała się nie wspominać przeszłości, szczególnie tej po zniknięciu jej pierwszej marionetki. Nie zwracała też uwagi na wydarzenia, ot, przemieszczała się od miasta do miasta i zarabiała przy tym na życie. Dlatego ciężko jej było od ręki przytoczyć jakąś historię. Mogła raczej powiedzieć o luźnych odczuciach, ale tym chyba Daniel nie wydawał się zainteresowany... A przynajmniej taką miała nadzieję, zdecydowanie nie lubiła mówić o sobie. Od małego wpajano jej też, żeby nie zdradzała zbyt wielu tajemnic, gdyż mogło być to dla niej niebezpieczne. Dlaczego? Nie miała pojęcia. Ale to była jedna z niewielu zasad, których twardo się trzymała. I których nie musiała niczym popierać.

Kessler - 18 Październik 2016, 18:05

Z uwagą słuchał historii opowiadanej przez towarzyszkę. Kiwał czasami głową, a z zewnątrz wydawało się, że naprawdę jest przejęty je opowieścią. Raz chciał nawet przerwać i skomentować, ale wstrzymał się ze słowami, oparł wygodnie na krześle i spojrzał w okno, gdy kończyła. Poczuł się całkiem kontent, kiedy usłyszał, że dobrze się go słucha. Mogła to być oczywiście jedynie grzeczność, której nie powstydziliby się najwspanialsi mówcy. Mimo wszystko lepiej chyba wierzyć w tę iluzję-nieiluzję i mieć nadzieję, że komplement był prawdą, niż toczyć boje w głowie z samym sobą i przeznaczać mnóstwo czasu na analizowanie sytuacji i próbę dojścia, czy było to kłamstwo, a jeśli tak, to po co zostało wypowiedziane. Musiała coś ukrywać, ale nauczony doświadczeniem nie zamierzał na siłę zmuszać do "spowiedzi". W międzyczasie usłyszał fatalnego muzyka za swoimi plecami i gwałtownie obrócił głowę, żeby zobaczyć, to co za zamieszanie - uf, karczmarz wygonił tego ciamajdę. Zwrócił się znowu do Antoniny.
- Iluzjonistka? O, to wspaniale! Znasz zapewne wiele sztuczek, którymi bawisz gawiedź w trakcie występów. Nie będę cię pytał o szczegóły, wiadomo, tajemnica zawodowa. Miałaś na pewno jakąś zabawną sytuację, którą do dziś z uśmiechem wspominasz, hm? Jakieś dziwne zachowanie oglądacza, coś, co poszło nie tak, pijaka, który przystawiał się do ciebie? - zapytał. Szczerze powiedziawszy Kessler nie odzyskał do końca pełnej pamięci po pewnym wypadku, dlatego jego pytania być może nie do końca miały pokrycie w rzeczywistości - sprawiał wrażenie, jakby chwycił tytuł iluzjonisty bardzo intuicyjnie. To właśnie intuicja musiała mu pomagać przez tyle czasu, gdy nic nie wiedział o tym świecie w momencie, gdy wybudził się ze snu. Kiedy zadawał pytania kobiecie roześmiał się pod koniec, w tak dobrym był humorze. Mogło to wyglądać trochę jakby coś dodano do jedzenia, które spożywali, ale to było mało możliwe. Być może był po prostu takim zabawowym człowiekiem, jeśli dać by mu do tego okazję. Miał cichą nadzieję, że zbyt otwarty styl, który miała jego wypowiedź, nie urazi Antoniny. Z drugiej szczerze był zainteresowany opowieścią rozmówczyni. Nie wiedział zbyt wiele o świecie, dlatego przyswajał historie innych ludzi jak gąbka. To było główne źródło jego wiedzy. Należy przyznać, że dużo bardziej ciekawe od nudnych tomów w bibliotece. "Mam nadzieję, że nie jest to całkowicie poważna kobieta" - pomyślał.
- Cały czas w podróży powiadasz... nie masz więc miejsca, które mogłabyś na stałe nazwać swym domem. Są tego plusy i minusy, zastanawiam się, co przeważa w twym sercu? - tu zmienił już ton na bardziej poważny ; wyprostował się, położył ramiona na stole i przypatrzył się rozmówczyni. Lubił nawet bawić się zmianą nastrojów z poważnego na zabawny. Zdał sobie sprawę w czasie swojego krótkiego życia, że takie zderzenia nastroju zabawy z nastrojem powagi są w pewnym sensie... satysfakcjonujące? On sam nie wiedział, jak to nazwać, a co dopiero gdyby miał tłumaczyć innym sens tej zabawy. Wiadomo jest, że łatwiej się śmiać z sytuacji bardzo poważnej, gdy coś nie jest takie, jakim powinno być. A co, gdy pójdziemy w drugą stronę? No właśnie to, czego nie umie zdefiniować. Czy tak, czy tak, zainteresował się jednak tą osobą. Miał szczere wrażenie, że kiedyś był otoczony przez same niemiłe osoby, które myślały tylko o ambicji i o tym, jak zarobić, gnębiąc przy okazji drugą osobę. A tutaj spotyka osóbkę tak miłą, uroczą i jeszcze z takim ciekawym bagażem doświadczeń, którym to chce się podzielić bez najmniejszego oporu. No, jakiś opór musiał na pewno być. Ale radziła sobie z nim świetnie!
- I jeszcze jedna rzecz. Słyszałaś może o balu organizowanym w pociągu arcyksiążęcym? Ot, takie głupiutkie spotkanie dla pewnych osób, na które składają się między innymi arystokraci, mieszczanie i inni ważni goście. Otóż mam możliwość pójścia tam, gdyż mam sprawę do jego arcyksiążęcej mości. Czy zechciałabyś... udać się tam ze mną, gdy bal nadejdzie? Wiem, że to z mojej strony trochę natarczywe, znamy się bardzo krótko, nie chcę, abyś pomyślała, że po to to wszystko się zdarzyło. Ale nadarza się sytuacja... dlaczego by nie skorzystać, hm? Zobaczymy, jakie atrakcje szykuje arcyksiążę. Mrugnął do niej. Oczywiście, że zakładał, co może sobie pomyśleć w obliczu postawienia sprawy w ten sposób. Jej tok rozumowania mógłby pójść w tę stronę, że wszystko to zaplanował, zagadał do niej tylko po to, żeby później ją do pójścia na bal przekonać. I wyszedłby na kogoś, kto z ulicy zgarnia osoby do pójścia na bal, po krótkim pobycie w gospodzie. O nie. Miał szczerą nadzieję, że tak nie pomyśli. Te rzeczy nie mają ze sobą zupełnie związku. Kwestia balu przyszła dużo później! Prawda? Prawda?!
Marionetkarz trochę się pogubił we własnych myślał i zdał sobie sprawę, że pochopnie wypowiedział kilka słów. Dlatego zaczął toczyć ze sobą walkę we własnej głowie i spojrzał otępiale na stół, czekając na odpowiedź od swej towarzyszki. Chciał jeszcze poruszyć temat legendarnego mistrza marionetek, ale stwierdził, że chyba wystarczająco rzeczy poruszył w swej kwestii. Gdy skończył ostatecznie mówić i myśleć,postanowił jednak zabrać się za jedzenie przesłodkiego budyniu.

Anonymous - 18 Październik 2016, 20:26

Przez chwilę odniosła wrażenie, że mężczyzna jej nie słucha, a entuzjazmem, z jakim wypowiedział kolejne słowa, chciał zamazać tylko to odczucie. Niemniej postanowiła nie dawać tego po sobie poznać. W końcu jej historia może nie była aż tak ciekawa, jak przygody Daniela podczas bycia najemnikiem. Ot, była zwykłym wędrownym iluzjonistą, artystą, bawiącym gawiedź, która chciała ją oglądać. Była przyzwyczajona do tego, że czasem ludzie nie byli zainteresowani jej pokazami. Zdążyła przywyknąć do znudzonych twarzy, czy chyłkiem uciekających osób. Umiała ciągnąć przedstawienie.
- Szczerze powiedziawszy, staram się nie kolekcjonować wspomnień. Ciężko byłoby spamiętać te wszystkie sytuacje, jakie się wydarzyły. Zresztą, pewnych rzeczy wolałabym nie pamiętać... Może właśnie dlatego... żyjąc samotnie nie zwraca się uwagi na takie rzeczy, bo i tak nie ma komu ich opowiadać. Ale zdarzało się parę razy, że ktoś próbował mnie podrywać. Raz nawet jakaś młoda dziewczyna chciała się bliżej ze mną zaznajomić, myśląc, że jestem mężczyzną o wyjątkowo delikatnej urodzie. Na szczęście szybko wyprowadziłam ją z błędu. – Uśmiechnęła się na to wspomnienie. Dziewczyna była naprawdę urocza i szkoda jej trochę było, gdy musiała wyjawić swoją rzekomą tajemnicę. Pamiętała jak dziś tę rozpacz w jej oczach, kiedy wreszcie udało jej się wyprowadzić ją z błędu. Była taka niewinna...
Od tamtej pory Toni raczej unikała bliższych kontaktów. Bała się, po prostu się bała, że znów będzie przeżywać jak utratę opiekuna. Nie chciała się przywiązywać do nikogo. Wolała być sama, otoczona martwymi spojrzeniami lalek, niż angażować się i uzewnętrzniać przed drugim człowiekiem, który drugiego dnia mógł zniknąć. Ale tego nie musiał wiedzieć. I nie zamierzała o tym mówić ani słowa. To była jej tajemnica, którą zamierza zabrać ze sobą do grobu.
Każdy miał przecież swoje popapranie.
- Nie wiem...- Odpowiedziała z nutką wahania na kolejne pytanie. Nigdy nie zastanawiała się nad tym. Podróżowanie było fajne, ale też brakowało jej tego miejsca, do którego mogłaby wrócić. - Szczerze powiedziawszy, nie zastanawiałam się nad tym. Wiecznie byłam w rozjazdach, wiecznie włóczyłam się po świecie.. Praktycznie odkąd pamiętam, to gdzieś się przemieszczałam... Ale chyba Miasto Lalek jest takim miejscem, które mogę poniekąd traktować jako swoje. Tu mieszkałam, jak byłam jeszcze malutka, no i w sumie teraz też już tutaj siedzę od dłuższego czasu. Także chyba jestem w domu...- Wzruszyła ramionami, biorąc do ust łyżkę budyniu. - A Ty? Skąd pochodzisz? – Odbiła piłeczkę, przyglądając mu się. Jego twarz była dla niej zupełnie obca, nie wydawało jej się, by widziała go wcześnie. Chociaż może, kto wie...
I w tym momencie Kessair zadał TO pytanie.
Prawie zakrztusiła się budyniem, ale w ostatniej chwili udało jej się opanować. O balu, rzecz jasna, nie słyszała, nigdy nie interesowała się tym, co działo się w świecie. Ale też nie spodziewała się, że zupełnie obcy dla niej facet ot tak zaprosi ją na imprezę. I to nie na byle jaką potańcówę, ale na sam bal u Arcyksięcia. U pieprzonego Arcyksięcia! I co ona miała o tym myśleć? Posłała mu zaskoczone spojrzenie, a jej policzki zarumieniły się niczym dojrzałe pomidory.
- Ja... Oj... Zaskoczyłeś mnie... Khm... Z chęcią się wybiorę z Tobą na bal... Kiedy on się odbywa? – Odpowiedziała, gdy już zdołała się opanować. W sumie co jej szkodziło spróbować? A nuż będą się świetnie bawić? Może pozna kogoś ciekawego, może sam Arcyksiążę zwróci na nią uwagę? Kto wie, kiedy przydadzą się jej takie znajomości...

Kessler - 18 Październik 2016, 22:39

Przysłuchiwał się opowieści kobiety z uwagą. Patrzył na nią i zarazem próbował wyobrazić sobie ją w scenie z drugą dziewczyną. Widział oczami duszy, jak przebrana za mężczyznę Toni siedzi przed lustrem i nagle powoli ktoś wpełzuje do pokoju. Skromna, nieśmiała dziewczyna, której zaimponował talent aktorski Iluzjonisty. Młoda i zauroczona dziewczyna, o której mówiła Toni, musiała być bardzo drobna i skromna, ale uczucie zrobiło swoje i przebiło każdy mur. Toteż dalej wyobrażał sobie, słuchając kolejnych słów Antoniny, jak młoda była bardzo zawiedziona i zdziwiona faktem, gdy mężczyzna okazał się kobietą. Ta swego rodzaju scenka wywołała zarazem rozbawienie u Kessa, które skitował uśmiechem, gdy rozmówczyni mówiła o szybkim wyprowadzeniu z błędu dziewczyny. Ale zarazem naszły go myśli smutne, gdy pomyślał głębiej o ów młodej z opowieści. Zauroczyła się przez 1 występ? A może podróżowała krok za krokiem za Iluzjonistką? Kto wie, musiała przeżyć zawód i rozczarowanie.
- To smutne, jak bardzo uczucia i wyobraźnia nas myli co do realnego stanu rzeczy... - zamyślił się. Tym razem słuchał Toni dokładnie i podsumował jej historię powyższym stwierdzeniem.
Następnie myślami i jaźnią przeszedł do wyznania Toni na temat jej stosunku do podróży i domu rodzinnego. No tak - pomyślał - ta kobieta żyje z podróży, musi bywać wszędzie, a ja głupi pytam ją o to, czy dobrze się jej siedzi w domu, głupi ja! zganił się w myślach, postukał palcami w stół i dojadł resztki budyniu, jaki został w jego misie, w trakcie czego słuchał dalej jej opowieści. Gdy doszło już do spytania go o jego dom, wielce się zawahał. Szczerze nie wiedział, co powiedzieć.
- Trudno mi powiedzieć, nie pamiętam zbyt wiele z lat dziecinnych. - wzruszył ramionami i złapał się ręką za brodę, lekką ją gładząc, sprawiając wrażenie, jakby był filozofem, albo jakby próbował sięgać pamięcią do wczesnych momentów swojego życia. Nie pamiętał, gdzie się wychował. Nie pamiętał swojego domu. Obecnie jedynie wspomnienie, jakie miał, to wspomnienie z lat nastoletnich, ale to zupełnie nic związanego z tematem.
- Ja, uh, ja nie pamiętam. To trochę trudne, by o tym mówić. Uznajmy po prostu, że jestem gościem na tych terenach. Wynajmowałem mieszkanie, które niestety spalono, więc obecnie pomieszkuje jako tymczasowy lokator u pewnego znajomego kapelusznika pewną odległość stąd. Dokładam od siebie na utrzymanie jego domu i póki co mnie nie wygania. Toteż tamto miejsce mogę nazwać swoim domem, ale brak mi wspomnień czy emocjonalnej więzi łączącej mnie z tamtym miejsce. Przepraszam, że nie odpowiedziałem na twoje pytanie wyczerpująco, ale niestety moja pamięć uległa pewnemu... wypadkowi. Raczej nie powinnaś mnie kojarzyć, albo byłem dla ciebie zwykłym szaraczkiem, którego być może nie zauważyłaś, albo traktowałaś jako przeciętniaka. Nie byłem też zbyt towarzyski, nie pojawiałem się zbyt często publicznie. Ale dosyć o mnie. - zakończył wywód i uśmiechnął się. Powiedział o sobie dosyć sporo i uznał, że tyle wystarczy. Jej i komukolwiek. Zadała celne pytanie, w sumie sam się odsłonił. Nie mógł mówić o swoim domu, skoro o nim nie pamiętał, a samo ucięcie tematu zabrzmiałoby ordynarnie. Musiał zatem wypowiedzieć się na temat braku pamięci i na temat tego, gdzie zamieszkuje. Czyli innymi słowy opowiedział o sobie bardzo dużo, bowiem właśnie brak pamięci był kluczem do poznania całej osoby. Czy tak czy tak stanowczo już machnął ręką, żeby nie kontynuować tego wątku i uśmiechnął się raz jeszcze.
Gdy zadał pytanie o bal i spojrzał na Toni wielce się ucieszył, że potrafił tak doskonale wywołać u niej zaskoczenie i zdziwienie jego słowami. Tak, to miał na myśli. Chciał ją zaprosić na bal, był tego pewien na 100%. Nie wyglądałby podejrzanie, mógłby dojść do arcyksięcia, do którego ma sprawę. I zarazem miałby Antoninę u boku, która w razie czego mogłaby go wspierać w razie zepsucia się sprawy, albo co najwyżej odejść i bawić się z innymi. Czy tak plan wydawał się w porządku.
- Szczegóły dokładnie niedługo podam. Czy tak czy tak - dostaniemy się na bal, nie będziemy musieli przebywać ciągle ze sobą, po prostu razem wejdziemy.
Ściszył głos i pochylił się w stronę rozmówczyni. Przypominał teraz spiskowca, który planuje jakąś większą akcję i pragnie wtajemniczyć w nią swoją towarzyszkę. Mogło to być o tyle zabawne, że rozchodziło się po prostu o bal. Kess zdał sobie sprawę, że wcześniejsze słowa wypowiadał głośniej. Na szczęście ostatnimi osobami siedzącymi obok były dachowce, które już na szczęście dawno poszły. Wolał mimo wszystko zachować bezpieczeństwo.
- A gdy już wejdziemy, każde uda się w swoją stronę. Ja pójdę do pewnego jegomościa z powodu pewnych... kehm, spraw, a ty będziesz miała okazję spotkać się ze śmietanką towarzyską lokalnej społeczności. Dopytam jeszcze kontakt o dokładne informacje, a potem ci je przekażę, albo przez korespondencję, albo osobiście - gdzie, co i jak. Na pewno będą wymagać jakiegoś oficjalnego stroju. A jak już wejdziemy - hulaj dusza, wolna ręka. To co, jesteśmy umówieni?
Po skończeniu wypowiedzi oparł się o krzesło i spojrzał z pewnego rodzaju złośliwym uśmieszkiem na rozmówczynię. To już nie przypominało romantycznego zaproszenia na bal obcej osoby, tylko raczej udział w intrydze, czy też po prostu przedstawienie umowy, na której skorzystałyby obie strony. Kess myślał, że on sam dzięki Toni będzie mógł dostać się do środka i nie będzie zbyt podejrzany jako jedna osoba; umożliwi mu to spokojne działanie i załatwienie swojej sprawy na terenie balu. A Toni? Toni będzie mogła poznać szerokie spektrum istot będących na miejscu. Potencjalni klienci, ciekawe znajomości, być może interesujący ludzie, którym wpadnie w oko, a którzy wykorzystają jej talenty dla wyższych celów. Jednym słowem - same plusy.
Wziął serwetkę i potarł twarz i wytarł ręce. Położył misę od budyniu na talerzu, na którym wcześniej znajdował się posiłek. Poruszył się na krześle, położył serwetkę na talerzach, a następnie spojrzał raz jeszcze stół. Był najedzony, miał plan na niedaleką przyszłość i nową osobę, którą poznał. Tym razem jego wzrok utkwił gdzieś w dal obok Toni. Tak jakby na nią patrzył, ale nie do końca.
- Zdaje się, że skończyliśmy nasz posiłek. To miasto jest cudowne, będę musiał po nim dłużej pochodzić. Teoretycznie to takie nasze miejsce początku, taka stolica marionetkarzy. A tak mało o niej wiem!
Zakrzyknął w powietrze, w sumie jakby sam do siebie. Miało to chyba na celu zatarcie wrażenia, jakie pozostałoby, gdyby Daniel skończył jedynie na zaproponowaniu umowy. Toteż po wypowiedzeniu tych słów zwrócił uwagę na Toni, wpatrzył się w nią i czekał na jej odpowiedź. Było to dla niego trochę takie być albo nie być.
Zdał sobie też sprawę, że z czasem stał się może trochę szorstki i formalistyczny. No cóż, dobry humor może i miał, ale gdy przechodził do spraw ważnych, które przyniosłyby korzyści obu stronom, wolał jednak uczepić się powagi. A może naprzemienna powaga i humor były tylko jego grą, którą tak bardzo lubił, a do której się nie przyznawał? Nieznane są oblicza gwiazd.

Anonymous - 19 Październik 2016, 18:39

Och? Amnezja? Cóż, w sumie mogła się tego spodziewać. Nie bez powodu przecież studiował historię Krainy Luster. Chyba że nie pochodził stąd. Ale przecież wtedy nie byłby Marionetkarzem... Zatem kim?
Nie miała pojęcia. I szczerze powiedziawszy, nie chciała się nad tym zastanawiać. To nie było istotne. Jego historia i bez tego wydawała się dramatyczna. Jakby ciągnęło się za nim fatum, niszczące wszystko, co tylko Daniel zdoła sobie uciułać. Sama nie uważała jakoś, żeby specjalnie naciskała z tym pytaniem, czy też celowała konkretnie, by wydobyć z niego zeznania. Ot, oczekiwała tylko odrobiny wzajemności. To chyba normalne w relacjach międzyludzkich, prawda?
Gdy uznał, że wystarczy już zwierzeń, Tonie nie naciskała już więcej. Są pewne granice ciekawości. Ona sama też nie lubiła, gdy naciskało się na nią zbyt mocno. Potrafiła uszanować granice drugiego człowieka.
Dobra, przyznać się, która z kobiet nie chciałaby otrzymać zaproszenia na bal od przystojnego nieznajomego? Tak samo było z Toni. Naprawdę miała cichą nadzieję, że będzie to miły, może romantyczny wypad, że może dostrzegł w niej coś, co zawróciło mu w głowie, mimo że za nic w świecie by się do tego nie przyznała. Była tylko słabą kobietą, nie mogła walczyć ze swoją naturą i instynktami, a te coraz częściej dochodziły do głosu. Nic dziwnego, że poczuła się lekko zawiedziona, gdy okazało się, że ten cały bal miał być pretekstem do grubszych interesów. Chociaż z drugiej strony, chyba jej ulżyło... Zdecydowanie nie czuła się gotowa na związek z drugim człowiekiem. Może jej organizm tego chciał, może podświadomie każda komórka jej ciała krzyczała o bliskość drugiego ciała, które nie byłoby z porcelany, ale ona za nic w świecie nie chciała dopuścić tych myśli do siebie.
Również nachyliła się do niego z konspiracyjnym uśmiechem na wargach, słuchając uważnie jego słów. Czuła się jak spiskowiec, jakby knuli zamach na Arcyksięcia. Musiała przyznać, że nieźle się przy tym bawiła. Nawet nie zauważyła, kiedy jej budyń zniknął z miseczki w czeluściach jej żołądka. Oj tak, niby była najedzona po daniu głównym, ale na deser zawsze znajdzie się miejsce.
- Umowa stoi, mości Danielu. Będę Twoją przepustką u księcia. – Uśmiechnęła się zadziornie, opadając na swoje krzesło. - A jeśli miałbyś ochotę, to po balu mogę Cię oprowadzić po Mieście. Sama też z chęcią odwiedzę stare kąty. Teraz nie bardzo będę miała czas w obliczu Twojego zaproszenia. Rozumiesz, trzeba się przygotować, wybrać strój, fryzurę, dodatki...
Jej ton wciąż był lekki, nieco żartobliwy, mimo że cała ta sytuacja była naprawdę poważna. Była ciekawa, jakie to interesy ma do załatwienia na balu, ale nie zamierzała o nic wypytywać. To była jego prywatna sprawa. Zresztą, czasem lepiej nie wiedzieć zbyt wiele. Lepiej się śpi i tak dalej...

Kessler - 19 Październik 2016, 23:01

Oczekując na jej odpowiedź, zaczął stukać palcami o stół, jakby dając upust stresowi, który się w nim gromadził. Nie pozbył się całkowicie myśli, że dziewczyna mogłaby potraktować go jako desperata szukającego przepustki na bal. O nie, tych czarnych myśli do siebie nie dopuszczał. Nawet on nie wierzył, że mógłby być takim złym człowiekiem. Niby wszystko było dopięte na ostatni guzik, skołował nawet zaproszenia, ale ostatnim elementem jego /intrygi/ musiałaby być zgoda Antoniny. Cieszył się wielce, że poznał taką cudowną i miłą kobietę, jaką była jego rozmówczyni. Nie wyobrażał sobie, że tak może skończyć się zwykłe spotkanie w przeciętnej bibliotece. Tak, czyli jak? Ano poznaniem się, zawiązaniem relacji koleżeńskich, wymianą wspólnych doświadczeń i opowiedzeniem sobie historii. No i zjedzeniem wybornego posiłku. Oraz dobrze spędzonym dniem. Idealnym dopełnieniem tej relacji mogło być wspólne wyjście na bal, które nie dosyć, że było pewną formą wyjścia na miasto -miasto zamienić na majestatycznego arcyksiążęcego molocha-pociąg - to jeszcze dałoby korzyści obu stronom. Czyli innymi słowy : lukratywna znajomość i od razu pierwsze owoce tejże znajomości. Jak już wspomniano - dla Kessa możliwość zrealizowania interesów, dla Toni - możność poznania ludzi i znalezienia sobie doborowego towarzystwa. Zwykle potem koło samo się toczy. Był podekscytowany sytuacją. Nie potrafił skupić się na Toni, czy też dojrzeć jej emocji i uczuć. Nie w tym momencie. W obliczu całego tego planu zaczął zatem coraz szybciej stukać palcami w stół.
Dlatego gdy zgodziła się i postawiła sprawę tak, jak Daniel chciał, aby postawiła, natychmiast się uspokoił. Zrobił głośny wydech i zabrał rękę ze stołu. Zrobił się jeszcze bardziej podekscytowany, co wyraził wielkim, mimowolnym uśmiechem, którego nie potrafił powstrzymać. Mogło to wyglądać komicznie - próbował zgasić swój uśmiech ruchami policzków, ale nic nie wychodziło. Po prostu najzwyczajniej w świecie się ucieszył.
- Doskonale, doskonale...! - powiedział, tym razem głośniej niż normalnie. Zwrócił uwagę, że wcześniej nachyliła się, a teraz oparła na krzesło. Rozumiała Kessa i jego potrzebę niekoniecznie głośnego obnoszenia się wspólnym pójściem na bal? Uradowało go to jeszcze bardziej. W normalnych warunkach zganiłby się okrutnie za takie myśli, ale szczerze - nie był nikim ważnym, ot zwykłym najemnikiem, z być może dalekim rodowodem szlacheckim, o którym i tak nie miał zielonego pojęcia, bo najzwyczajniej tego nie pamiętał. Otóż fakt, że dwóch nieznanych marionetkarzy bez koneksji, którzy obnosiliby się tym, że idą do arcyksięcia na bal, mógłby wywołać niepotrzebne plotki, które przecież potrafią rozprzestrzeniać się szybciej niż choroby zakaźne. A on zarówno tam, jak i tu przebywał na wpół incognito. Nie załatwił wszystkich spraw, a przeszłość, robota i ich skutki gnały za nim niczym jeźdźcy apokalipsy.
Gdy tak fascynował się tym, że plan się powiódł i rzeczywiście oboje dostaną się na bal, troszkę z równowagi wyprowadziły go dalsze słowa Antoniny - na temat spaceru i oprowadzenia po mieście po balu. Zapomniał kompletnie, że poza balem istnieć będzie jeszcze życie i dlatego tak radośnie zgubił drogę, którą podążała rozmowa. Nie dał tego po sobie poznać, ogarnął się, spróbował przygasić fascynację balem, jaka w nim urosła i skierował się do dziewczyny.
- Oh, oczywiście! Rozumiem cię bardziej niż ktokolwiek inny. Chętnie skorzystam z twojej propozycji po balu, a i teraz nie będę zabierał ci więcej czasu. Bal tuż tuż, a w sumie nie poczyniliśmy żadnych przygotowań! Toteż rozumiem naszą sytuację. - powiedział i zrobił krótką pauzę. - Przygotujmy się zatem... i chyba będziemy kończyć naszą wizytę tutaj, hm?
Mrugnął do dziewczyny. Pokazał rozmówczyni gestem, aby poczekała. Wezwał kelnerkę i poprosił ją o rachunek, a następnie wspólnymi siłami (a bardziej majątkiem) Marionetkarze zapłacili za siebie. Kiedy wstali od stołu, Daniel zbliżył się do Antoniny, bynajmniej nie w celu czułego pożegnania, co z innego powodu. Otóż złapał ją za rękę tak, że gościom w gospodzie mogło wydawać się, że po prostu czule ją żegna, łapiąc za dłoń. Ale naprawdę, co już poczuła tylko Iluzjonistka, celem podania dłoni było niewidoczne wręczenie do jej ręki małego świstka papieru. Co się na nim znajdowało? Adres i czas, kiedy odbędzie się bal, z dopiskiem, żeby spotkali się na miejscu pół godziny wcześniej - tak w razie czego. Było też parę innych informacji, które kobieta z pewnością wyczyta. Może nie były one napisane pismem wzorcowym i czystym, ale na pewno stylowi daleko było od pisma medyków ze Świata Ludzi. Dlatego wszystko się układało, wszystko się zgadzało. Marionetkarz czule uśmiechnął się do rozmówczyni, puścił jej rękę widząc, że automatycznie chwyciła świstek.
- No to się pożegnamy, hm? Zagaił cicho, jakby próbując wrócić na właściwe tory. Trochę rozmarzył się nad balem i tym, że udało mu się do niego nakłonić Toni. Cóż, również fakt, że mógł się pokazać z tak piękną dziewczyną... ah, no nic! Czas się zatem zbierać i pożegnać. Wszystko zostało ustalone. Wzruszył ramionami, sięgnął po ubranie wierzchnie kobiety i pomógł jej je założyć. Próbował zachowywać się jak dżentelmen. Mimo że nie miał nawyków godnych arystokraty czy bywalca salonów, to ogarniał istnienie savoir-vivre. Następnie założył własny płaszcz i razem z Antonią powędrowali do wyjścia. Daniel rzucił jeszcze okiem, czy przypadkiem nie zauważył go mężczyzna, którego tak się obawiał. Na szczęście - nie było go już. Czyli albo szybko przyszedł i wyszedł, albo usadowił się w trudno widocznym miejscu. Czy tak czy tak - znikał stąd i już nie obchodziło go, kto go zobaczy. Marionetkarze opuścili gospodę, w której spędzili tak wiele miłego czasu i gdzie dopełnili swoją znajomość o poznanie swoich przygód i historii. To był udany dzień. Nie wiedzieli nawet, która dokładnie jest godzina. Pożegnali się przed gospodą i każde z nich poszło swoją drogą. Następny przystanek, gdy się spotkają? Bal! Będą wyglądać znacznie bardziej arystokratycznie, co być może wzbudzi w nich śmiech, albo wielkie zdziwienie.
- No nic, pora ruszać do domu... - powiedział pod nosem, gdy znikał za rogiem, skręcając w inną ulicę. Właściwie to gdy wracał, minął jeszcze bibliotekę, gdzie poznał się z Toni. Nigdy nie patrzył na ten budynek w ten sposób. Nie był tylko budynkiem do poznawania wiedzy, ale też do poznawania ludzi. Cóż za zabawna sprawa! Będzie co opowiadać. Niedługo pójdzie na bal, a potem być może zdarzy mu się wcielić porady byłej rozmówczyni w życie, i dokończyć Oriona? Kto wie, kto wie!

// zt 2x - Toni i Kessair



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group