Gregory - 9 Lipiec 2016, 20:00 Fakt ten lekko zaskoczył Grega. Wychodziło na to, że miał tu panią Kapitan we własnej osobie. Przeszedł go pesymistyczny dreszczyk. Kurde, jeśli będzie prowadzić tak statek jak ludzkie kobiety prowadzą auta, to byłaby to misja samobójcza. Ale laska zdawała się być kumata, nie przypominała też tych wszystkich pustych lal obsiadających puby. Najwyżej wyjdzie to w praniu, a jak będzie niekompetentna, to zrobi się bunt i odda władzę komuś bardziej łebskiemu. Takiemu Gryfikowi na przykład, bo czemu by nie. Na prowadzeniu statku znał się tyle ile świnia na gwiazdach, ale improwizując coś zawsze się wymyśli. Oczywiście, nie był to jawny plan zdrady już na starcie, a raczej... scenariusz awaryjny.
- Rozumiem... szukanie iksa na mapie i taplanie się w złocie nie wchodzi raczej w grę - rzekł z cynicznym uśmieszkiem, choć poczuł się mimo wszystko trochę zawiedziony - o jakiekolwiek wynagrodzenie będzie musiał się mocniej postarać, bo będzie to raczej stara, dobra misja szpiegowska w pirackiej otoczce. Greg nie był dobrym aktorem, ale w takim towarzystwie nie będzie musiał nawet grać - pozostanie marudnym, lecz twardym najemnikiem, ewentualnie z papugą na ramieniu.
- Akurat z tego umycia rąk jestem nawet zadowolony. Nie jestem wrogiem Arcyksięcia, w sumie to jedyna osoba, która próbuje ogarnąć cały syf w tej krainie, ale wielu potencjalnych pracodawców mogłaby odstraszyć taka współpraca z rządem. Sama wiesz... Chyba nie dosłyszałem twojego imienia w tym całym zamieszaniu... - stwierdził, dyskretnie wieszając znak zapytania na końcu zdania.
A ja na to jak na lato. Skoro już się naopowiadała, to teraz przyszedł czas na obowiązkowe pytania. I Greg miał ich kilka w zapasie:
- Przy okazji, mam nadal kilka kwestii do rozwiązania: po pierwsze, skąd o mnie usłyszałaś i co o mnie wiesz? Po drugie, czy będziemy jakoś opłacani? Po trzecie - jak długo będzie trwać ta misja. Po czwarte, cenię sobie swoją prywatność, dlatego czy mógłbym otrzymać bardziej zabezpieczoną kajutę? Mogę spać nawet w luku bagażowym, ale muszę czuć się bezpiecznie. I ostatnie, po piąte - masz świadomość tego, że jestem... zmiennokształtny? Nie chciałbym nikogo przerazić swoją...prawdziwą postacią.Jocelyn - 10 Lipiec 2016, 08:49 Szukanie iksa na mapie. Zaśmiała się. Przypominały jej się zabawy za czasów gdy była małym brzdącem. Kije jak miecze, jakies palety drewniane poukladane w romb byly statkiem.. Ahh, piękne czasy - Rozumiem twoje obawy. Najemnicy łatwo nie mają prawda? - Sama coś o tym niestety wiedziała.
- Jocelyn- Powiedziała z pięknym francuskim akcentem. W sumie to zastanawiające. Czy istoty z tego świata wiedzą o państwach w ludzkim świecie? O innych językach? Kulturach? W lustrzanej krainie, z tego co zdążyła zaobserwować takowych podziałów nie ma. O ile łatwiej by się żyło bez tych podziałów . Gdy o tym pomyślała poczuła wielki żal w sercu. Jej już to przecież życia nie utrudni...Nawet gdyby chciała..
Zganiała siebie samą za te ponure myśli. Nie czas to i nie miejsce na nie.
- Przyznam drogi Gregory że wiem o Tobie mało... hmm nie tyle ile bym chciała. Kwestia wynagrodzenia wyjdzie tak naprawdę w praniu. Wszystko zależy od tego jak wykonamy zadanie. Czas..- Tu jej głos stał się trochę jakby mruczący - Czasu określić się nie da. Może to trwać równie dobrze pare miesięcy a i równie dobrze 2 lata. Dołączając do nas godzisz się na długą nieobecność tutaj - Przy tych słowach gestem ręki określiła owe 'tutaj'- Co do kajuty. Nie jest to coś na co zgody wyrazić nie mogę, więc jak najbardziej. Tak. I kolejne tak. Wiem że jesteś zmienno kształtny. I nie rozumiem dlaczego miałbyś kogoś przerazić swym wyglądem.- Uśmiechnęła się do niego ciepło i zrobiła gest jakby chciała go pogłaskać po policzku jednak w ostatnim momencie zrezygnowała.- Jesteś po prostu wyjątkowy. A reszta załogi.. cóż dowiedzą się o tym na wspólnym spotkaniu- Mówiąc to wszystko przyglądała mu się uważnie.Gregory - 10 Lipiec 2016, 20:13 - Znasz moje imię. To już coś. - a raczej stanowczo za dużo. Nawet jeśli sam wymyślił sobie imię, to wolał, aby na mieście nazywali go "Gryfem". Cyrkowiec wolałby wiedzieć, skąd ona wytrzasnęła jakiekolwiek informacje o nim. No chyba, że jego paranoja znów się nie myli i przysłali ją masoni albo inne Iluminati. Podobne myśli nachodziły go przy każdym zleceniu i kilka razy ocaliły mu skórę przed wyjątkowo nieskorym do płacenia i zamiłowanym w ostrych narzędziach pracodawcą. Ale w pewien sposób było to miłe, że zadała sobie ten trud.
Wysłuchał jej do końca. Dwa lata? Będzie to ciężko wyjaśnić Mistrzowi Areny, ale beze mnie Cyrk raczej się nie zawali... A ona nie rozumie, bo mnie jeszcze nie widziała. Potwornego, dziobatego pyska o pustych, metalowych wizjerach zamiast oczu schowanego za sztuczną, zmęczoną i zaniedbaną twarzą. Psa gończego, zaprojektowanego do łapania i przechwytywania innych potworów. Gdyby przyszedł do niej w podobnym miejscu bez ludzkiego kostiumu, zapewne sięgnęłaby w pierwszej chwili po miecz.
Widząc zbliżającą się w jego kierunku dłoń, zesztywniał ponownie, po czym wstał od kamiennego stolika. Co ona sobie wyobraża? Takie czułości to nie tutaj, nie teraz. Może później. Ostatnie zdanie wysłuchał na stojąco, zaplatając ręce na piersi, chwilami zagryzając górną wargę w zastanowieniu.
- Dobrze. Dowiem się o ewentualnym spotkaniu tym czy innym sposobem, jeśli zdecyduję się oczywiście przyjść. Do tego czasu... przygotuję się odpowiednio, zastanowię nad tym wszystkim. A na razie - szerokiej drogi, piękna Jocelyn. Pomyślnych wiatrów i takie tam. - po czym wszedł prosto w mrok. Nie martwił się o wyprowadzanie jej z labiryntu zrujnowanych pomieszczeń - w końcu miała skrzydła, wystarczy jej byle okno, aby wylecieć w czyste, wolne od Zaułkowych dymów i smrodów niebo. On sam był ucieleśnieniem tego dymu i smrodu, z pewnością musiał wyglądać dla niej odpychająco. Te myśli były dla Grega nietypowe, zwykle szczycił się wysokim mniemaniem o sobie, a tutaj, przy niej, myślał o sobie per "zwierzak". Liczył, że to kwestia stresu, że zaraz mu przejdzie. A ponadto to jego szefowa, dzieli ich tylko biznes... raczej...
Nie było sensu się spieszyć, ale z jakichś powodów Greg ponownie puścił się biegiem.
(z/t)Jocelyn - 11 Lipiec 2016, 10:24 A niech szlag trafi mnie i te moje zapędy. Zaklęła w myślach gdy Gregory odszedł. Coś spaprała i to czuła.
Kopnęła jakąś butelke i krzyknela w głuchą przestrzen. Nerwowym gestem przejechala dlonia po swoich wlosach. No coz.. Pocieszenie jest jedno. Gorzej juz wypasc chyba nie mogla. Nie czas jednak na uzalanie sie. To nie koniec podrozy. Zostały się jeszcze dwie osoby.. jeśli i tym razem zawali..
Nie chciała nawet myslec o konsekwencjach. Załoga skladajaca sie z kapitana i dwoje podwladnych? Absurd.
Zalozyla peleryne, wyprostowala na chwile skrzydla po czym wyleciała z w pewnym aspekcie potulnego mroku ulic rdzawej kamienicy.
z.t