To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Malinowy Las - Ślepa ścieżka.

Anonymous - 1 Kwiecień 2011, 22:39

    Usiadła na swojej torebeczce, zapominając o malinach. Dalej patrzyła na guziki z ekscytacją, jakby to były jakieś niepowtarzalne skarby. W sumie to nawet można je zaliczyć do niepowtarzalnych. W końcu zostały niejako wyczarowane.
    -Brzydzę się ich do takiego stopnia, że aż boję. - odpowiedziała krótko i na temat, nie odrywając wzroku od guzików.
    Oj nie lubiła tego tematu. Czy wszystko musi mieć jakiś konkretny powód? Nie musi, ale niektórzy tego nie pojmują, nie przyjmują czy co tam jeszcze robią.


    Co raz krócej, co raz krócej. o.o'

Anonymous - 2 Kwiecień 2011, 08:55

Jakoś to wszystko nie miało sensu, jednak ten fakt już sam w sobie był piękny. Po co komu obszerne tłumaczenia, pogrążające nas jedynie bardziej i bardziej. Tak więc odpowiedź Rem jak najbardziej pasowała Błaznowi. W pewnym momencie notesik i pędzel zostały odłożone tak by nikt nie zobaczył co zostało tam nakreślone. Wszystko wydawało się takie spokojne i przyjemne.
- Coo by tu zrobić....
Powiedział na głos zielony tonem którym zwykł mówić, na to oczy zmieniły się w bardziej śpiące a usta delikatnie rozszerzyły się.
-Idź spać... dobrze Ci to zrobi. Ja zaś chętnie dotrzymam towarzystwa naszej kochanej Rem.
Kaciki ust Baśniopisarza podniosły sie tworząc prowizoryczny uśmiech. Zielona część najwyraźniej posłuchała swojego towarzysza i poszła spać.
-To jak będzie z tymi malinami?
Zapytał wesoło patrząc na fascynację guzikami dziewczyny.

Anonymous - 2 Kwiecień 2011, 18:26

    Nawet nie zauważyła kiedy Saichi odłożył notes. No, zauważyła, lecz dopiero słysząc głos zielonego i unosząc wzrok nad guziki.
    -Pomalować, pograć w berka, chowanego, potańczyć...? - typowy skład propozycji Rem i tym razem miał zbawić świat, a raczej pytającego.
    Ona to jeszcze by chętnie guziki pozbierała, ale dobrze wiedziała, że tylko ona, więc nawet tego nie proponowała.
    -Jeśli dostanę jeszcze jakiegoś guziczka... - powiedziała z dziecięcym uśmieszkiem na ustach, a później wstała wsadzając pięć nowych nabytków do torebeczki. -Zaskocz mnie. - puściła oczko, a następnie zniknęła gdzieś między krzakami, by chwilę później wrócić z kupką unoszących się w powietrzu malin.
    Ach, po co sobie brudzić rączki.

Anonymous - 2 Kwiecień 2011, 20:12

I znów biorąc do ręki notes, Saichi postanowił tym razem zaskoczyć Rem i utworzyć w miarę wyjątkowy guzik, który powinien zadowolić dziewczynę. Pomyślał, że dla odmiany, powinien on być nieco większy niż inne, oraz być przyodziany w specjalny wzór, który już nigdy się nie powtórzy na guziku. Kolorowe guziki są spotykane wszędzie, jednak taki namalowany, z obrazem w środku to był rzadkość!
Gdy tylko dziewczyna wróciła, ujrzała - albo i nie - duży guzik, sięgający do pasa baśniopisarza, a w guziku można było dopatrzeć się czyjegoś wizerunku. Był on jednak tyłem, tak wiec trudno było rozpoznać, do kogo należą ów fioletowe włosy. Gdy guzik się obrócił, z mała pomocą Błazna ukazała się uśmiechnięta twarz dziewczyny z podpisem Remigiusz. Jako tło robil cały Malinowy las, a sam guzik prezentował sie nawet znośnie.
-Mam nadzieję, że Cię zaskoczyłem Remciu.
Powiedział wesoło po czym dodał:
-Remigiusz to dodatek od zielonego... niby już śpi, ale czuwa.

Anonymous - 2 Kwiecień 2011, 20:40

    Aż otworzyła buzię widząc guzik. Tego jeszcze nie było. Tego nikt nie miał, nie ma i mieć nie będzie!
    -O ja cie! O jaa! - przykleiła się do guzika, siadając na ziemię i nie patrząc na to, że ubrudzi sobie nóżki i spódniczkę. Miała przed sobą właśnie guzik wielkości obrazu albo... obraz w kształcie guzika. I to dwustronny!
    Podeszła na czworaka do Saichiego i najnormalniej w świecie go przytuliła. No tego jeszcze nie było. Choć już tyle lat go znała to i tak unikała z nim jakiegokolwiek kontaktu fizycznego, a tu taka heca.
    -Dziękuję, dziękuję, dziękuuuję. - powiedziała, po czym zdała sobie sprawę z tego co zrobiła.
    Po pierwsze, dotknęła coś płci męskiej i to ewidentnie za dużą powierzchnią, a po drugie był to jej pan.
    Wzdrygnęła się, wstała i zrobiła krok do tyłu.
    -Przepraszam. - powiedziała spuszczając głowę. W sumie to miała ochotę teraz zacząć się otrzepywać z niewidocznego, zmyślonego 'brudu', ale jakoś się powstrzymywała.

Anonymous - 2 Kwiecień 2011, 20:53

Nigdy w życiu zdziwienie chłopaka nie było aż na takim poziomie. Cudem było to, że w ogóle Rem chciała się do niego odzywać, ale dotykanie, a wręcz tulenie się?
-Co Ci się stało?
Zapytał zdziwiony cały czas nie dowierzając. Podrapał się z głupim uśmiechem po głowie po czym usiadł z powrotem na kocu patrząc się na dziewczynę i nie wiedząc co powiedzieć. Po chwili jednak doszedł do siebie i uznał, iż to był przypadek, który więcej się raczej nie powtórzy. Dziewczyna ewidentnie była obrzydzona, oraz lekko zmieszana, ze względu na hierarchię.
- Po pierwsze, nie ma co się przejmować, że jestem Twoim Panem, a po drugie zetrzyj z siebie ten brud, bo cuchniesz facetem.
Rozkazał niby żartobliwie, niby wyrozumiale. Sam nie wiedział czemu akuratnie tak się wysłowił, jednak co się stało to się nie odstanie i należy żyć dalej.

Anonymous - 2 Kwiecień 2011, 22:26

    Po Rem można się było spodziewać wielu rzeczy, ale takiej raczej nie. Właściwie to z nią nigdy nie wiadomo, bo miała okresy w których była w miarę normalna, ale miała i takie w których można ją było porównać wręcz do schizofreniczki. Co prawda dawno już jej się aż tak 'zły' okres nie zdarzył, ale kto tam wie, czy nie nadejdzie po tej nocy? Albo nawet za kilka minut? A może właśnie nadszedł?
    -Ja... nie wiem. Chyba czegoś takiego się nie spodziewałam. - powiedziała pokazując na guziko-obraz.
    -Nie, nie trzeba. Nie muszę. - powiedziała stojąc i przymykając oczy. Nosz, kusiło. I... nie wytrzymała. Zaczęła obcierać dłonią spódnicę, ręce i tułw.
    -Ale na prawdę. Jest piękny, a teraz... Chyba chciałeś malin. - powiedziała wskazując dłonią na dość pokaźną kupkę malin, leżących koło Błazna.

Anonymous - 2 Kwiecień 2011, 22:38

-Zmieniłem zdanie. Chyba pójdę podenerwować innych ludzi, którzy jeszcze nie poznali mojego charakteru!
Z iskra w oku wstał po czym zaczął powoli kierować się w stronę wyjścia z tej ścieżki.
-Bywaj Remciak! I smacznego życzę.
Podniósł jak zwykle rękę na pożegnanie będąc już plecami od Służki. Po drodze zrobił trzy piruety, a jego tor chodu był zygzakowaty, tak by wyglądało to jak najbardziej dziwacznie. Nie był on przyzwyczajony do rozmowy z kimś tak długo. Sądząc po zachowaniu Remci już jej zaczynało odbijać, tak więc dla jej dobra postanowił się wycofać. Sądził, że to on jest powodem wszelkich ułomności swych rozmówców, które de facto wychodzą dopiero po jakimś czasie rozmowy. Nie minęła chwila a on zniknął całkowicie z pola widzenia.

|z.t|

przepraszam. *_*

Anonymous - 2 Kwiecień 2011, 22:56

    -Ależ Ty wcale nikogo nie denerwujesz. Albo to tylko ja jestem takim świrem, żeby się przy tobie nie denerwować. - zaśmiała się pod nosem biorąc jedną malinkę i machając do Saichiego.
    -Dziękuję, dziękuję i... miłego dnia. - uśmiechnęła się szeroko, po czym rozejrzała się wkoło.
    Złożyła szmatę robiącą za kocyk i wsadziła ją do torebeczki. Zjadła jeszcze kilka malinek, po czym uniosła guziko-obraz sobie nad głowę i ruszyła przed siebie. Ach, jakie to było wygodne, posiadać zdolności telepatyczne. Szczególnie dla takiego lenia jak Remcia.


    [zt]

Anonymous - 23 Kwiecień 2011, 20:13

Wreszcie miał wolne. Wykonał już wszystkie zamówione marionetki i bezpiecznie odprowadził je do ich nowych właścicieli. Jak na razie żaden z nich nie zażądał zwrotu pieniędzy czy ewentualnych poprawek. A zresztą- akurat tego 'towaru' nie obowiązywały żadne reklamacje. Przynajmniej tak się miała postać rzeczy w przypadku zakładu Shanona. 'Płacisz, ja robię i dostarczam, reszta to twój własny problem- tak brzmiała dewiza zawodowa owego marionetkarza. Mimo dość nieprzychylnym kupcom zasad na brak klienteli narzekać w żadnym razie nie mógł. Swego czasu doszło nawet do tego, że zaczął ustalać limity, bo przestał wyrabiać się z wyrobem marionetek na czas. Z jednej strony pochlebiała mu taka ilość zamówień, z drugiej zaś raz na jakiś czas wolałby mieć święty spokój, zastój w zawodzie. Z pewnością nie należał do pracoholików, których to największą ambicją było wykonywanie swojej pracy lepiej od innych. Ba, wykonywanie jej najlepiej!
Powiedzmy sobie otwarcie, Shanon był zbyt leniwy, by nabawić się opsesji na punkcie marionetkarstwa. Do wykonywania roboty zabierał się tylko z jednego, prostego powodu. Tak, tak, chodziło o pieniądze. Gdyby nie wykonał marionetki, nie dostałby wypłaty, nie zapłaciłby czynszu, wylądowałby na ulicy… Wiecie o co chodzi. A Shanona jakoś nie ciągnęło do kariery żebrak.
Tak więc kroczył sobie leśną ścieżką z uśmiechem na ustach, bez wyrzutów sumienia, że znów się opieprza zamiast wykonać zamówienie. Wreszcie mógł robić wszystko to, co mu się żywnie podobało. Dosłownie wszystko. Od paru lat mieszkał sam i samodzielnie decydował o swoim losie. Nie musiał wysłuchiwać, jaki to jest niedojrzały i nieodpowiedzialny. Nikt nie jęczał, że w zlewie zalegają nieumyte naczynia, a ciuchy jak zwykle leżą niewyprasowane. Robił to, co chciał i nikogo to nie obchodziło. I bardzo dobrze. Shanonowi taki żywot jak najbardziej odpowiadał. Co prawda czasem chciałby otworzyć usta do istoty innej niż marionetka, ale… Zawsze mogło być gorzej, nie? Mogłoby nie być nawet i tych marionetek.
Ale koniec z myśleniem! Pora na odprężenie umysłu!- Idąc za tą myślą Shanon skręcił na przydrożną polankę. Słoneczko świeciło, ptaszki śpiewały, istny raj na Ziemi! Co z tego, że najprawdopodobniej będzie miał później problem z powrotem do domu. (Nie znał przecież tego lasu, był tu pierwszy raz.) W tej chwili wcale się tym nie przejmował. Teraz najważniejszy był relaks.
Zamknął oczy, wsłuchując się w szum wiatru buszującej w liściach otaczających go zewsząd drzew.

Anonymous - 2 Czerwiec 2011, 23:48

Cesar szedł przez las pogwizdując cicho jakąś wesołą melodię. Dlaczego? Przecież całkiem niedawno spotkał zagorzałego wroga każdego, kto człowiekiem nie jest i o mały włos nie odstrzelono kotu tego pustego łba? Pewnie z powodu opowieści Ethana. No dobra wiadomość, że Jack był jego ojcem i zginął w jakiś nieprzyjemny sposób nie jest może powodem do radości, ale jego ojciec był bohaterem. Może i służył ludziom przez jakiś czas, ale w końcu przejrzał na oczy, i sabotował wroga w czasie ówczesnej wojny, co poskutkowało niemałym sukcesem dla Krainy Luster. Jak powiedział Ethan, wszystko zależy od punktu widzenia, a on właśnie w ten sposób to sobie przedstawiał. I w tej chwili był dumny z tatuśka swojego. To nic, ze zostawili go w Rosji i pod nazwiskiem matki, o której wciąż mu nic nie wiadomo. Chcieli go chronić przed tą organizacją. Trochę pomieszał im szyki odnajdując Jacka, ale ten przyjął go do siebie i uczył. Nie przyznał się, że są spokrewnieni, fakt, ale byli razem choć przez jakiś czas.
Szedł tak rozmyślając, gdy nagle melodię zagłuszył inny dźwięk. Donośne burczenie w brzuchu. Prawie od razu wyjął z kieszeni butelkę z mlekiem i wypił połowę. Nie oszuka tym żołądka, ale przynajmniej nie będzie hałasował. Zszedł ze ścieżki rozglądając się uważnie. W końcu coś znalazł. Ptak do złudzenia przypominał bażanta ze świata ludzi. Oblizał się mimowolnie, a w jego dłoni pojawił się nóż do rzucania. Teraz wystarczy tylko podejść parę kroków bliżej. Po cichutku, by nie spłoszyć obiadu. Był strasznie ciekaw jak smakuje tutejsze ptactwo, czy bardzo różni się od tego zza drugiej strony?

Anonymous - 3 Czerwiec 2011, 11:31

Małej - z wyglądu przynajmniej - wampirzycy udało się wyrwać z domu bez eskorty składającej się ze służby, których pozostawiła an skraju lasu. Chciała albo zostać sama, albo znaleźć sobie kogoś bardziej interesującego, kto odpowie coś więcej niżeli dwa niezbędne słowa. Nie ważne jakie. Jednak rutyna ciągłego posłuszeństwa i rozstawiania po katach zaczęła się robić... nie do wytrzymania. Las dawał namiastkę powiewu nowości, świeżości, natury, pozwalał się zastanawiać nad tym, czy aby nie popalić mostów i nie pościć z dymem domu, jaki od długiego czasu śmiała nazywać 'domem'.
Zwykły stukot obcasików było słychać w promieniu kilku metrów, ale tym razem nie chadzała po chodniku, ale wybrała się na krótką przechadzkę po tutejszym lesie. W końcu nasłuchała się dość sporo o gatunkach malin, jakie można było tu znaleźć i, pomimo, iż, sama nie musiała, a wręcz nie mogła, spożywać nic takiego, to miło byłoby chociażby zobaczyć pięknie udekorowany malinowy deser, albo uzbierać ich parę, tak dla czystej satysfakcji.
Poza tym lubiła takie przechadzki. Widok pajęczyn światła przedzierających się przez gałęzie wysokich drzew i wbijające jak pale w zaciemnione miejsca. Pełno tu było pyłków, zapachu kwiatów i wilgoci. CO jakiś czas obok mignęło jakieś zwierzątko, pomiędzy drzewami nieruchomo stały te większe i bardziej płoche okazy, a pomiędzy krzakami radośnie hasali... wygłodniali kłusownicy? Stanęła przyglądając się plecom mężczyzny i migającym na ich tle ogonie.
Drobna dłoń pochwyciła grubszy patyk i zrobiła trzy maleńkie, ciche kroczki w stronę kotołaka z nożem i bez namysłu... dźgnęła go końcówka w tyłek.
W tym czasie gruby, pseudo-bażant musiał dać nogę.

Anonymous - 3 Czerwiec 2011, 11:59

Cez ostrożnym, powolnym ruchem wziął zamach. Już zastanawiał się jak przyrządzić ptaszka, już miał rzucić gdy coś ostrego spotkało się z jego siedzeniem.
- Kurrrr... - wygiął się do przodu w dość zabawny sposób dla ewentualnych gapiów i od razu odwrócił się. Widok dziewczynki sprawił, że urwał w pół słowa, ale to i tak wystarczyło by spłoszyć obiad. Przyglądał się jej przez chwile z głupim wyrazem twarzy. Miał ochotę zwymyślać ją za to, ale potem dostrzegł rogi. Pamiętał, że Jack mówił iż to cecha charakterystyczna dla tutejszej arystokracji. Zamknął na moment oczy i wziął głęboki oddech. Wyprostował się, i zapytał z uprzejmym uśmiechem:
- Można wiedzieć co Panienka robi same w lesie? - nie zapytał o patyk w ręce, ani dlaczego go dźgnęła tym ostrzejszym końcem. Możliwe, ze sama powie nie szczędząc mu przykrych słów. Jego zdaniem takie panienki, robią coś takiego, gdy uważają, ze kogoś należny ukarać za coś i pewnie zaraz wysłucha na ten temat. Czekając na to co powie rozglądał się dyskretnie za jej "opiekunami". Spodziewał się, że nawet jeśli przyszła sama, ktoś będzie jej szukał. Przemknęło mu przez myśl by nastraszyć trochę dzieciaka, ale ten plan zniweczyło głośne wycie jego żołądka. Sięgnął do kieszeni po butelkę i wziął spory łyk białego płynu, po czym wyciągnął rękę do dziewczyny:
- mleka? - zapytał siląc się na uprzejmy ton. Znowu na obiad będą maliny i inne owoce.

Anonymous - 3 Czerwiec 2011, 12:24

Przez chwilę milczała, choć całkiem miłą dla oka była reakcja mężczyzny, wręcz czekała na salwę irytacji, jaka niechybnie się w nim nazbierała i teraz szukała ujścia. Nic, powstrzymał się jak niemal każdy grzeczny dorosły okazując jej przykład opanowania godny podziwu.
Zerknęła na patyk w dłoni i odrzuciła go na bok starannie strzepując kawałki kory z palców.
- Gdyby to była wojna właśnie zginąłby pan z moich rąk. - odparła i znów zerkneła na rozmówcę z dołu. - Poza tym ten ptak jest bardzo rzadki, miałby pan kłopoty, gdyby skończył na talerzu czy, jako wypchana maskotka nad kominkiem.
Uśmiechnęła się iście uroczo ukazując rząd równiutkich zębów, z wybijającymi się nieco na ich tle kłami. Winien być jej wdzięczny, ot co, uratowała go przed kłopotami.
Zerknęła na jego brzuch i zmarszczyła nieco barwi. Jednak jej mimika nie ułożyła się w wyraz gniewu ale głębszego zastanowienia.
Czerwona sukienka zaszeleściła popieszczona wiatrem.
- Zmierzam... do domciu. - odbiła w końcu i wymineła powoli Cesar'a dziękując za oferowane mleko pokręceniem głowy. - Dotrzyma mi pan towarzystwa? Diabeł jeden wie, cóż może czaić siew tym lesie a przy panu od razu czuję się bezpieczniej
Zerknęła na koci ogon przez ramię, a potem skrzyżowała spojrzenia z poszukiwaczem jedzenia.
- Skoro byłam na tyle okrutna, by sprawić, ze ucieknie panu zdobycz, w zamian za te drobna przysługę zaoferuje panu coś, co być może odpowie pańskiemu podniebieniu. - uśmiechnięta się pod nosem, a uśmiech ten był mało dziecięcy.

Anonymous - 3 Czerwiec 2011, 12:52

Powstrzymał się od rzucenia wiązanką dosłownie w ostatniej chwili. Pamiętał dobrze minę nauczyciela, jak podczas podchodzenia zwierzyny nadepnął na suchą gałąź płosząc jelonka. Tamto spojrzenie wzbudzało strach, zdołał wtedy jedynie wyszeptać bardzo ciche "przepraszam". Ale dziewczyna go zaskoczyła. Nie bała się go, przeciwnie nawet mu groziła. No tak, przecież to wysoko urodzona panna.
- to w krainie luster była kiedyś wojna nie z tymi zza karminowych wrót? - zapytał zaciekawiony. Owszem wychował się wśród ludzi, ale w razie nowego konfliktu nie zamierzał im pomagać, więc raczej wrogiem dziewczyny nie będzie. Rzadki nie rzadki, ptak to ptak, jakoś nie przejmował się zbytnio tym czy jakiś gatunek jest chroniony, czy nie. Przecież nie zabija ich dla zysku, a by brzuszek napełnić.
- W takim razie cieszę się, że mnie powstrzymałaś, tylko następnym razem proszę robić to w mniej bolesny sposób uśmiechnął się trochę krzywo masując dłonią poszkodowane miejsce swego ciała. Gdy go mijała schował buteleczkę do kieszeni. Jak każde kocisko poczuł się mile połechtany komplementem, jeśli wolno to tak nazwać. Do domciu. Jego domek pewnie jest znacznie bliżej, ale zapraszać młodą damę do rudery w środku lasu, to nie jest dobry pomysł.
- Cesar Vilpiano, do usług Panienki. - powiedział podając jej ramię gestem pamiętanym z książek, choć raczej mało go obchodziło, czy robi to poprawnie, czy nie. I ten uśmiech. Ciarki mu po plecach przebiegły. Te kły są trochę za długie, chyba nie zaprasza go jako danie główne, albo co gorsza przystawkę? Za późno by się wycofać, w razie czego ma jeszcze dość mocy na jakiś skromny mieczyk. Gdyby na ptaki i inną zwierzynę można tak było polować, oszczędziło by to wiele czasu. Niestety nie spotkał jeszcze gadającego stworzenia, a nawet jeśli to chyba by go nie zjadł. Sam nie bardzo wiedział dlaczego, ale odrzucało go na myśl o jedzeniu gadających istot. Może innym kotom się zdarza, ale on tego robił nie będzie. Pozwolił sobie wyprowadzić arystokratkę na ścieżkę, a potem pozwolił się prowadzić. Przecież nie wie gdzie owa Dama mieszka.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group