To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Miasto - Boczna Ulica

Anonymous - 13 Sierpień 2011, 20:00

Ulicą zaczęła iść pewna osoba. Oprócz kroków można było też usłyszeć dźwięk kopanej puszki, która to stała się dla Simone piłką, która to można kopać, bawić się etc. Tą kopnęła w końcu gdzieś w bok, po czym stanęła gdzieś obok latarni, po czym poprawiła okulary. Jakoś nic się nie zmieniło odkąd tutaj ostatnio była. A może to i lepiej? Chociaż, liczyła na to że pozwiedza jakieś nowe miejsca, zobaczy stare ulice które niegdyś mijała idąc gdzieś. Zaczęła się rozglądać po budynkach, oglądając je od góry do dołu i na odwrót. Nagle jednak wzrok zatrzymała na pewnej osobie, która akurat również znajdywała się w pobliżu. No właśnie, jak wróci do Krainy Luster to znajdzie sobie jakiś marionetkę, bo robienie z ofiar żywych kukiełek na sznurkach robi się nudne, a i tak jest to metoda mało skuteczna. Przysiadła sobie na ławce, która akurat obok stała. Mimo tego obserwowała kątem oka nieznajomego, który stał z pewną osobą. A jest tu coś lepszego do roboty jak nie obserwowanie innych, którzy z pewnością mają ciekawsze życie? No właśnie, akurat ostatnio w życiu Simone nic się nie działo, to też można dorwać jakiegoś człeka nocą. Tak, dla tej osoby pewnie noc by ta była niezapomniana. No, o ile by przeżyła, a akurat takiego cudu jeszcze nie było. Co nie oznacza, że takowy by się nie zdarzył. Bądź równie dobrze można znaleźć jakąś osóbkę którą można zamknąć w lochach i wsadzić na elektryczne krzesło. Byłoby więcej zabawy. Jednak, i tak Simone uważała że najlepszą rozrywką jest dręczenie kogoś przy każdym spotkaniu, niszcząc powoli psychikę. Tak też można by długo nad tym rozmyślać.
Anonymous - 13 Sierpień 2011, 20:07

Gdzieś w oddali coś zaczęło się obijać. Na moje ucho była to puszka. Prawdopodobnie po piwie... Moja rozmówczyni zerknęła w tamtym kierunku, po czym pożegnała się i odeszła. I znów zostałem sam. Usiadłem sobie pod murkiem, pod którym siedziałem wcześniej i wgapiłem się w nocne niebo. Po chwili w polu widzenia pojawiła się kolejna dziewczyna. Z początku myślałem, że to tamta wraca, ale jednak był to ktoś inny. Odblask w okolicach oczy zasugerował, że dziewczyna miała okulary. O ile to była dziewczyna. Przecież było dość ciemno, a w dzisiejszych czasach bywa tak, że nie da się podać czyjejś płci, póki ten ktoś się nie rozbierze. A czasami to pewnie nawet i wtedy trudno. Heh... po co się ruszałem ze śmietniska? tam było ta spokojnie i w ogóle, mogłem mieć wszystko gdzieś...
Anonymous - 13 Sierpień 2011, 20:25

A dobra tam, siedzenie również jest nudne, a widać że jedna osoba poszła w inną stronę. Wstała powoli, po czym ponownie zaczęła iść w stronę nieznajomego, czy nieznajomej? A kij wie. Stanęła jakiś metr od danej osoby, która aktualnie siedziała pod murkiem. Ręce miała włożone do kieszeni przy spodniach.
- A ty co? Nie masz nic lepszego do roboty jak włóczenie się po nocy? Jeszcze jakiś wilczek wyleci i cię zje na kolacje.
Powiedziała to takim tonem, jakby to ona miała być owym wilkiem, to też nie jedna osoba by się w tej sytuacji bała. Do tego zrobiła taki szatański uśmiech, że jakby był dzień, to z pewnością na jego miejscu by trzęsła się jak osika. Ale była noc, więc trudno. Mimo wszystko, na razie nie miała zamiaru krzywdy zrobić. Ale to na razie, a jak wiadomo: kobieta zmienną jest. Tak też można by się zastanowić czy zostać, albo uciec i nie ryzykować. Chociaż... czy tak nie robią tchórze? Kto wie, tak też Simone cieszyła się że nie jest w jego skórze i sama nie ma ze sobą do czynienia.

Anonymous - 13 Sierpień 2011, 20:39

Tajemnicza osoba podeszła bliżej. Kiedy się odezwała byłem już prawie na sto procent pewny, że to dziewczyna. Wstałem i spojrzałem na nią z góry. Była trochę niższa.
-Teoretycznie mógłbym spytać o to samo. -rzekłem. Przecież ona też szlaja się po nocy. -No i ja tak jakby nie mam wiele do stracenia. -zrobiłem krok w przód, stając w plamie światła. Teraz widać było szmatę zasłaniającą mi oko i metalową rękę, gdyby spojrzeć nieco w dół. -A zresztą poradziłbym sobie z byle jakim wilczkiem. -sam do końca nie wierzyłem w to, co mówię, bo dawno nie używałem swoich mocy, ale cóż. Póki ona tego nie wie, wszystko jest git. przecież może być potencjalnym napastnikiem. Mocy dawno nie używałem, ale to nie znaczyło, ze mi zanikły. Może nie dałbym jej rady w walce, ale tak żeby zdezorientować i zwiać to spoko.

Anonymous - 13 Sierpień 2011, 21:02

Dana osoba stanęła w świetle lampy okolicznej lampy. Zmierzyła go wzrokiem, no i główna rzecz jaka przykuła uwagę Simon to ręka. Na niej właśnie zatrzymał się wzrok dziewczyny. W sumie nietypowy widok, bo na co komu metalowa ręka? Chociaż, może taka moda, lub poprzednią stracił. Co jak co, jednak jakby nie móżdżek Simone, to pewnie jej lewo ręka byłaby w takim samym stanie. No cóż, o tworzywo nie będzie pytała, bo takie wiadomości jej do szczęścia nie są potrzebne.
- Ja nie mówię o byle jakim wilczku. Powiedzmy że... wyszłam na łowy? A odchodząc od tematu, Coś cię los nietypową ręką obdarzył... pytanie moje moje zabrzmieć głupio, a nawet śmiesznie... nie jesteś ,,człowiekiem,,, prawda? A może jesteś, a ta metalowa łapka to ozdoba? Nigdy nie wiadomo czy czasem nie jesteś jakimś robotem bądź cyborgiem,
Cała wypowiedź zabrzmiała bardzo teatralnie. Warto się zapytać, bo kto wie czy to nie kolejny stworek z krainy Luster, któremu zachciało się pozwiedzać ulice miasta nocą. A po za tym, nie tylko on może się pochwalić nietypową ręką. Po za tym, mieszkała kilkanaście lat w świecie ludzi, to też jeszcze nigdy nie widziała u kogoś ręki jak u robota, bo jak już ktoś miał rękę sztuczną to bardzo przypominała taką normalną. Co nie znaczy, że od razu zakłada że jest osoba z drugiej strony.

Anonymous - 15 Sierpień 2011, 11:42

Byle jaki czy porządny... A co za różnica? Najwyżej mnie pogryzie i co z tego? Nawet nie będę mocno krwawił. Skra się za jakiś tydzień zarośnie, zostaną tylko i tak niewidoczne, niewielkie ubytki w drewnie. Pff.
Na łowy? Ciekawe na co poluje... Chociaż po namyśle... To jednak nie jest aż takie ciekawe.
-Nietypową? -zerknąłem na swoje ręce, najpierw jedną, potem drugą. -A, no tak. -czasami zapominałem, że mam tą rękę sprotezowaną. Nie przeszkadzała mi, była tak samo zwinna jak normalna ręką, więc to chyba normalne, prawda? Że się o tym zapomina. -Nie, nie jestem człowiekiem człowiekiem. -odpowiedziałem. Ale tego, że jestem marionetką już nie musi wiedzieć.
-Cyborgiem? -spytałem szczerze zdziwiony. -A co to takiego? -pierwszy raz słyszałem o czymś takim. Czyżby to jakaś kolejna rasa z krainy luster? Z tego co mi wiadomo to tych ras przybywa jak kwiatów na wiosnę.

Anonymous - 15 Sierpień 2011, 13:54

Tak.... no to już pozamiatane. Przyszła polować na ludzi, a nie. Po za tym. słysząc że nie słyszał o takim ludzkim wynalazku jak cyborg, można stwierdzić że nie jest stąd. A że Simone to osoba która lubi wszystko wiedzieć, tak też i ma zamiar się co nieco o rozmówcy dowiedzieć.
- W takim bądź razie, skoro nie jesteś człowiekiem to masz wyjątkowego farta, bo ja akurat dzisiaj polują na ludzi. Jednak, skoro nie jesteś cyborgiem, ani człowiekiem to kim jesteś? A jak mi na to pytanie odpowiesz tak jakbym chciała, to może ja powiem ci kim jestem ja.
Czy jest lepsza zasada niż ,,coś za coś? Chyba nie, po za tym, i tak ją nie obchodziło czy nieznajomy chce cokolwiek wiedzieć o niej samej, po prostu ją to nie interesowało. Bo w sumie, osób pokroju Simone nie obchodzi czyjeś zdanie. W tym wypadku było nie inaczej. Mimo wszystko, aż szkoda że nie nadawał się na ofiarę, mogłaby w sumie wtedy wrócić do swojej willi i odpocząć z czystym sumieniem, że jeden z przedstawicieli tej plugawej rasy nie żyje. Mimo, iż zabijanie uważane jest za największe zło, to w końcu nie każde zło jest złe, prawda? tak samo, jak nie każde dobro jest dobre. Tak też ktoś by tylko zasugerował jej że robi źle, to od razu mógłby sobie kopać grób.

Anonymous - 16 Sierpień 2011, 18:54

-Poluje na ludzi? -spytałem. -Jesteś wilkołakiem czy czymś w tm rodzaju? -miałem średnie pojęcie o tym świecie, ale na śmietnisku było parę książek, gazet i komiksów, więc jakieś tam podstawy miałem. I jakieś nie podstawy też.
Doszedłem do wniosku, że nie dowiem się to to jest ten cyborgiem, ale mniejsza z tym.
-Satoru. -przedstawiłem się. -Marionetka. -dodałem po chwili. A co tam, niech sobie wie. Co jej to da? Przewagę w walce? Z tego co przed chwila usłyszałem nie jest taka skora do walki. A nawet jeśli, to mogę uciec i już. Albo może mnie zabije i będę miał spokój. raczej nie trafię tam gdzie Yumi. Z tego co pamiętam to już raz byłem martwy, ale Takashi ożywił mnie na nowo. A może to mi się tylko śniło, ale to sobie wymyśliłem? Jak się siedzi kilka lat na śmietnisku to różne rzeczy się dzieją z mózgiem.

Anonymous - 16 Sierpień 2011, 19:19

- Nie trzeba być wilkołakiem, a dla mnie zabijanie to po prostu zabawa.
Powiedziała, a jej ton głosu brzmiał bardzo obojętnie. Czy w tych czasach trzeba być krwiopijcą, żeby znęcanie się nad rasą ludzką było dla danej osoby normalną rozrywką? Świat schodzi na psy. Ale trudno, takie życie. Po chwili chłopak się przedstawił.
- Marionetka? Ciekawe...
Powiedziała poprawiając okulary.
- W takim razie.... Ja jestem Simone, marionetkarz.
Cóż za zrządzenie losu. Czy ktoś na początku mówił że szuka marionetki?
- Jeśli jesteś marionetką, to gdzież twój marionetkarz?
Zapytała z zaciekawieniem, jednak sądząc po jego opłakanym stanie, można stwierdzić że takowego nie ma, albo ma takiego któremu się nie chce wysilić żeby go doprowadzić do ładu. W sumie bywa, a zapytać nie zaszkodzi. A oprócz tego, że jest marionetką, nie należy sobie urządzać wycieczek po nocy bo jeszcze ktoś przerobi takową osobę na drewno na opał.

Anonymous - 16 Sierpień 2011, 19:34

-Aha. -rzuciłem tylko. No cóż, póki nie próbuje zabić mnie, to wszystko okej. Coś jak: rozrywka jak każda inna.
Już chciałem pytać, dlaczego to takie ciekawe, gdy otrzymałem odpowiedź. trochę się wzdrygnąłem, gdy Simone powiedziała, iż jest marionetkarzem. Nie wiem w zasadzie czemu. Może bałem się, że mnie zniewoli? Coś takiego chyba robili marionetkarze, co nie? Tak, było coś takiego, jak kontrakt między marionetką a marionetkarzem. Tylko nie pamiętam, czy obydwie strony musiały go tak jakby podpisać, czy zdanie marionetki raczej się tutaj nie liczyło. Dobra, tam, najwyżej będę uciekał.
-Mój marionetkarz nie żyje. -odparłem po prostu. Tęskniłem za Takashim i było mi go bardzo brak, ale jakoś nie miałem problemów z mówieniem czy myśleniem o jego śmierci. Może dlatego, że płacz czy inne takie i tak nic nie pomogą? No i nie czułem takiej potrzeby.
-A najlepsze, że to ja go zabiłem, buahaha. -zaśmiałem się bardzo bardzo sztucznie. -Nie no, żartuję, nie zginął z mojej ręki. Nawet gorzej, bo zabiła go jego własna córka. Ale taka córka córka, nie inna marionetka. -właściwie czemu jej to mówię? przecież o to nie pytała.

Anonymous - 16 Sierpień 2011, 20:00

- No tak, czyli miałam rację...
Powiedziała, trochę jakby sama do siebie. Wątek z ową córką i jego byłym marionetkarzem jakoś ją nie bardzo zainteresował. No i jakoś też pierwsze słowa że on go zabił też jakoś na niej wrażenia nie zrobiły.
- Jednak nie myśl, że skoro jesteś marionetką to nic ci się nie może stać. Ktoś może wykorzystać fakt kim jesteś i przerobić cię na drewno do kominka.
No cóż, lepiej może żeby wiedział, co nie oznacza, że ona miała by być ową osobę. osobiście nie miała nic do marionetek, tak też nie miała podstaw żeby której cokolwiek zrobić. Bądź może nie miała ochoty? A tego chyba nikt nie wie.
- Wiesz, jakby nie patrzeć to przydałaby ci się solidna naprawa, bo jak można zgadnąć, nie masz jednego oka, prawda?
No tak, jakby miał to by tego czegoś robiące za opaskę nie nosił, racja?

Anonymous - 16 Sierpień 2011, 20:08

-Rację z czym? -spytałem. Ale się ciekawski zrobiłem. Aż dziwne. Chyba, że to tak odruchowo i tak naprawdę mnie to nie interesowało. tak, chyba właśnie tak było. Powiedzmy, że mi ulżyło.
-Mówisz? -odparłem jakoś bez przejęcia. Wystarczyło, że pokryję się metalem i już sobie gówno napalą. Albo mogę im wyrosnąć drzewo w ogrodzie. Może pójdą na taki układ? Zrobię i drewno, jak mnie zostawią w spokoju. Albo nawet zajmę się ich ogrodem, jakby chcieli. I jakby mieli.
-Naprawa? -zdziwiłem się. -A po kiego grzyba? Przecież jestem cały. -poskakałem trochę,żeby jej to udowodnić. I w tym momencie poczułem, jak odłamuje mi się żebro. Przeklęte korniki... Dobra, potem coś z tym zrobię. Nie będę sobie przy niej rozcinał brzucha, żeby wyjąć żebro. Nie, żeby się tym jakoś przejęła, takie widoki to pewnie dla niej nic. Chodziło bardziej o to, że przyznałbym jej rację. Z tą naprawą.

Anonymous - 16 Sierpień 2011, 20:22

- Yhym... oczywiście. Mów co chcesz
Co on chce udowodnić? I jeszcze błazna z siebie robi skacząc jak poparzony. No idealnie by się do cyrku nadawał, no ale wracając.
- Skacz ile chcesz, połamiesz sobie nogi... bądź nogę. Tej metalowej chyba nic się nie stanie. Chociaż jak zardzewieje to kto wie?
A w ogóle, po co zaczynała o naprawie? Jeszcze kto by pomyślał że jest taką idiotką, że naprawi pierwszą lepszą marionetkę za friko. Od tak, bo się taka zepsuła i już będzie ją naprawiać. No nie, to nie te czasy. No ale cóż, jak nie widzi takowej potrzeby to trudno, niech się dalej rozpada. Niektórzy są wyjątkowo dziwni. Próbują wmówić komuś coś, co prawdą nie jest, a co lepsze ta druga osoba zna prawdę. Warte śmiechu. Głupota ludzka, ale i nie tylko, nadal Simone zaskakuje.

Anonymous - 17 Sierpień 2011, 19:28

Machnąłem tylko na nią ręką. Znowu ktoś się przyczepił i tyle.
-Pa. -rzuciłem tylko i odszedłem.

zt

<Nie mam ochoty pisać ta postacią, idzie do kosza xD Sorki :P Może na jej miejsce zrobię inną i jeszcze się spotkamy ^^ >

Anonymous - 17 Sierpień 2011, 20:24

Chmury zawisły na niebie, zasłaniając piękny błękit nieba. Obrzmiałe, szare brzuszyska sunęły nisko, stykając się z horyzontem, gdzie witały się w wilgotnym uścisku, otulając wszystko dookoła przejrzystą mgiełką. Słońce nieśmiało prześwitywało przez chmurzastą kurtynę, rozświetlając krnąbrne obłoki przytłumionym złotawym światłem. Dziwne machiny, zwane przez ludzi samochodami, niosły w swych brzuszyskach pasażerów, sunąc głośno przez arterie dróg. Gdzie nie gdzie ujrzeć można było spieszące niewiasty i mężczyzn do pracy, ubranych w dzienne uniformy. Ptaki rozpoczęły swą poranną pieśń, zasiadając na gałęziach rzadkich drzew spotykanych na ulicach. Smród spalin, duszące opary śmierci, wisiały nisko nad ziemią, nierozłączna część większych miast.
Marionetkarz spokojnym krokiem przechadzał się chodnikiem, co jakiś czas dyskretnie odwracając wzrok od nadobnych pań, które bez wstydu ukazywały swe wdzięki, jakby było to rzeczą najnormalniejszą w świecie. Odkryte nogi, nagie dekolty, wycięcia w mniej odpowiednich miejscach. Śmiałe makijaże, znużenie na twarzy. Wszystko to napawało mężczyznę zdumieniem i niechęcią. Nie mógł pojąć, jak szanująca się białogłowa, mogła wybrać podobny strój i ozdoby. Za jego czasów kobiety były bardziej delikatne, przybrane w piękne szaty, które podkreślały ich efemeryczną kobiecość i piękno, zachwycające oko nie jednego mężczyzny. Druvides nijak nie mógł pojąć panujących w tych czasach zwyczajów, które tak bardzo kłóciły się z tym, co znał, a także z jego poczuciem estetyki i piękne. Być może, a nawet na pewno, był staroświecki, dlategoż podobne wyczyny nie mogły w jego pojmowaniu przejść do porządku dziennego. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Inne, co bardziej dziwiło Marionetkarza, był fakt, iż współczesne niewiasty bez pardonu przywdziewały męski strój, spodnie, marynarki... Dla niego było to nie do pomyślenia.
Skręcając w skromną, uroczą alejkę wypełnioną ciszą, z nostalgią kontemplował zaszłe zmiany w obu światach. Będąc nieobecnym przy reformach, wrzucony nagle w te dziwne czasy, nie mógł odnaleźć się w nowej roli. Wszystko było obce, głośne, pozbawione bliżej określonego sensu. Nawet czasy wojen, które zostały przez niego zapamiętane, były bardziej prawe, od tego, co działo się dzisiaj.
"Dziwne te światy..." - skonstatował w myślach, przeczesując palcami prawej dłoni złotawe włosy. Blade, szaro niebieskie tęczówki wydawały się należeć do niebotycznie starego mężczyzny, co okrutnie kłóciło się z witalnym, pełnym życia i młodości ciałem, które wizualnie nie mogło mieć więcej niż dwadzieścia dziewięć lat.
Na ubiór Władcy Lalek składały się ciemne, onyksowe spodnie, tekiegoż samego koloru marynarka ze srebrnymi lamówkami na długim kołnierzu, czysta, wykrochmalona, śnieżna koszula, oraz delikatny, koronkowy żabot, spięty srebrną broszą, wysadzaną lapis lazuli. Na dłoniach mężczyzny można było zauważyć nieskazitelne, białe rękawiczki. Jasne, niemal białe włosy, spływały na ciemny kołnierzyk, kontrastując z nim, lekko zwichrzone w artystycznym nieładzie. Wyglądał nieskazitelnie w każdym calu. A do tego w ogóle nie pasował do tego miejsca, do tych czasów, niczym żywcem wyjęty z XVII wieku.
Ciche, miarowe kroki odbijały się echem od betonowych chodników. O dziwo, była to jedna z porządniejszych ulic, które nie straszyły przechodni swą ponurą atmosferą. Po obu stronach wąskiej drogi, wyrastały rzędy bliźniaków, domów należących do średniej kasty społeczeństwa. Latarnie były poustawiane w dość sporych odległościach od siebie, niosące na swej metalowej konstrukcji ślady zębów czasu.
Westchnął. Czuł się co najmniej dziwnie w tym dziwnym świecie, który rządził się tylko sobie znanymi prawami, które dla Marionetkarza, jeszcze przez czas jakiś, miały pozostać nieznane.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group