Nishinoya - 5 Styczeń 2017, 22:02 - O kogoś tak wspaniałego? Zawsze będę zazdrosny, nawet jeśli kiedyś stwierdzisz, że nie chcesz lub nie możesz ze mną być, to i tak będę zazdrosny, że ktoś może Cię dotykać, lub mówić: Kocham cię – przyznał, uśmiechając się delikatnie – Póki należą do mnie to nie mam nic przeciwko, jednak mogłabyś też przytulić się do mnie – puścił jej oczko, po chwili przytulając mocno.
- To dobrze – odetchnął w duchu – Myślę, że możemy spacerować i w zimie… Pod warunkiem, że ubierzesz się ciepło, a nie – zlustrował ją wzrokiem – Najpewniej nieźle zmarzniesz jak rozpada się śnieg. – Martwił się trochę o jej zdrowie, niby wiedział, że ma futerko, które powinno spełniać swoją funkcje ochronną przed zimnem, jednak mogło być ono niewystarczające, a kruczek nie chciał przecież aby jego luba zachorowała!
Oczywiście zdawał sobie sprawę, że Mari nie ma prawa wiedzieć o co chodziło mu z czesaniem dywanu, jednak jakoś przez przypadek mu się o tym powiedziało. Miło mu się zrobiło kiedy nie zapytała – wiedział, że czasami brakuje mu piątej klepki i był bardzo wdzięczny lwicy, że mimo wszystko właśnie takiego tępego kruka pokochała swoim słodkim serduszkiem.
Nagle z nieba zaczęły spadać pierwsze płatki śniegu – Takie piękne… Szkoda, że tak zimne i nieprzyjemne – powiedział cicho – Może powinniśmy wrócić? Nie chce, żebyś mi się tu przeziębiła – uśmiechnął się do niej słodko – Zrobimy sobie gorącej czekolady i posiedzimy przy kominku, co? – zaproponował z zachęcającym uśmiechem - Moglibyśmy też pobawić się w trochę inny sposób - uśmiechnął się cwaniacko, puszczając jej oczko i czekając na jej decyzje. Nie będzie jej przecież zmuszał do niczego, co to, to nie! Jeśli zechce iść dalej, to kruczek, mimo ze trochę pomarudzi, to nic nie powie na ten temat, czasami dopytując czy kotce nie jest za zimno. Zawsze w sumie może ogrzać ją trochę przez przytulanie się do niej i okrycie skrzydłami, więc aż tak źle nie było... Choć i tak wolałby iść z nią do domu.Mari - 6 Styczeń 2017, 10:12 -Nigdy tak nie powiem - spojrzała na niego z lekko naburmuszoną minką - jesteś moim zwariowanym kruczkiem i koniec - wtuliła się mocno do niego. Jednak bardzo ją ucieszyły słowa Nishiego. Naprawdę w końcu czuła się na miejscu i nie musiała martwić o akceptacje czy o to, że mimo iż miała Lunę, która teraz biegała wokół nich i zwiedzała wszelkie zakamarki ogrodu, będzie czuła się samotnie.
Zerknęła na swój ubiór, słysząc komentarz na jego temat - przepraszam, że nie przewidziałam, że ktoś zechce na mnie wylądować i że nie wzięłam ze sobą większej ilości ubrań - zaśmiała się. Oczy jej się śmiały z radości. Chyba nigdy nie była aż tak szczęśliwa jak teraz. Dodatkowo cieszyło ją to, że będzie miała gdzie się w zimie podziać w Krainie Luster i nacieszyć tą porą roku. W Szkarłatnej Otchłani w końcu nie było ani deszczu ani śniegu, co bardzo się kotce nie podobało. Choć brak deszczu nie zawsze był taki zły. W końcu nie musiała się martwić tym, że dach nad jej łóżkiem jest otwarty i że jak zacznie padać to całą jej sypialnia będzie zalana.
Gdy pojawiły się pierwsze płatki śniegu, na twarzy kotki pojawiła się jeszcze większa radość, o ile jest to w ogóle możliwe. Wysunęła łapę, aby przyjrzeć się płatkowi po czym odsunęła się od kruczka i odbiegła kawałek do przodu zatrzymała się i wysunęła języczek aby spadł na niego kolejny z coraz mocniej sypiących się płatków. Słysząc, że powinni wracać już miała podejść do Nishiego i przyznać mu rację, gdy podniecona czymś Luna zaczęła skakać wokół niej - Mari, Mari domek! - wołała wesoło. Srebrnowłosa zaśmiała się i chwyciła kruczka za rękę, ciągnąc go za sobą. Po chwili mogli zauważyć dość spore, stare drzewo, ukryte wśród innych. Wydawałoby się, że nie różni się niczym od pozostałych, jednak po dokładnym oglądnięciu go, można było zwrócić uwagę, że pień jest pęknięty, a w szczelinie mieni się odłamek szkarłatnego lustra, na tyle duży, że dorosły człowiek, po zgięciu się przez niego przejdzie.
Wtuliła się mocno do Opętańca i dała mu całusa w policzek - widzę, że jednak nie będziemy mieli do siebie aż tak daleko jak myślałam - powiedziała uśmiechnięta. Nie chciała jednak wracać. Zbyt miło spędzała czas z białowłosym. Trawa zaczynała już powoli przybierać kolor włosów mężczyzny. Kotka zadrżał i kichnęła głośno - apsik! - pociągnęła noskiem i uśmiechnięta spojrzała na kruczka - i chyba masz rację, lepiej wracajmy, jeśli nie masz nic przeciwko to jeszcze chętnie u Ciebie spędzę trochę czasu - powiedziała z uśmiechem, rumieniąc się lekko z zimna - jestem zbyt ciekawa jakież to zabawy chodzą Ci po tej zwariowanej głowie - zaśmiała się czochrając swego lubego po czuprynie i ponownie kichając.
Zawołała Lunę i ruszyli w stronę domu kruczka.Nishinoya - 6 Styczeń 2017, 21:31 Cieszył się, że Mari postrzegała go jako swojego kruczka, nawet bardzo się cieszył. Nie było chyba słów, które mogły by okazać jak bardzo był szczęśliwy, mając śnieżnowłosą u boku. Nishi uśmiechnął się w duchu – dobrali się, dwa puchate białasy, które na pierwszy rzut oka na specjalnie inteligentne i normalne nie wyglądają. No ale, jak to się mówi? Ciągnie swój do swego? Niczym diabli do złego? Chyba jakoś tak, a tak przynajmniej mu się wydawało.
- Powinnaś! – wypiął dumnie pierś – Zawsze gdy na kogoś spadam, to mam przy sobie coś na zmianę – zaśmiał się cicho – Samo spadanie na Ciebie to jeszcze nic, gorzej wyszło z zabawą w mące i pieczeniu tego genialnego ciasta.. – aż mu ślinka pociekła. Z wielką chęcią zjadłby jeszcze kilka kawałków ciasta oraz napił się większej ilości ciepłej herbatki. Czuł zimno, które nadchodziło w kościach oraz piórach… Zdecydowanie był osobnikiem ciepłolubnym, łatwo się wychładzającym. Pióra oczywiście izolowały od chlodu, skrzydłami można było się jako-tako obtulić, ale i tak ten cholerny, mroźny wiatr przeszywał na wskroś, a nawałnica śniegu skutecznie ograniczała pole widzenia i nawet bajowy Yeti, który żyje w śnieżnych górach, ma problemy z zobaczeniem czegoś więcej niż czubka własnego nosa.
Z zaciekawieniem spojrzał na duży odłamek szkła, który znajdował się dosłownie w drzewie – nigdy wcześniej nie widział tu czegoś takiego, a może najzwyczajniej w świecie zapominał o tym? Przeoczył lub widywał co dzień, ale nigdy nie skupiał na tym uwagi? Tak mogło być. – To jest, to słynne przejście do Otchłani? – zapytał lwicę. Nie do końca rozumiał działanie tego portalu, no ale, póki mogło zaprowadzić go do jego ukochanej, to mógł śmiało wchodzić/wbiegać/wlatywać w to cudeńko.
Nagle usłyszał głośne kichnięcie, więc przeniósł wzrok na Mari – Wiedziałem, ze tak będzie – szybko ją przytulił i utulił skrzydłami – Jeszcze mi się pochorujesz – mruknął cicho. – Idź przede mną, otulę Cię skrzydełkami – pogłaskał ją po głowie, ruszając w stronę domu.
Uśmiechnął się cwaniacko – Zobaczysz, jak już się zagrzejmy – powiedział pewny siebie.Mari - 7 Styczeń 2017, 11:40 - W sumie masz rację, muszę zapamiętać, aby nie piec ciasta z tajemniczymi nieznajomymi bo potem się okazuje, że nie mam w co się ubrać - pokazała mu zadziornie języczek. Sama chętnie zjadłaby jeszcze trochę ciasta, a perspektywa wypicia gorącej czekolady jeszcze bardziej zachęcała do powrotu do domku i spędzenia odrobiny czasu na leniuchowaniu na dywaniku przed rozpalonym kominkiem.
- Tak, to jedno z wielu przejść do Szkarłatnej Otchłani - powiedziała z uśmiechem. Domyśliła się, że Kruczek raczej nic nie wie o tym, gdyż inaczej by tak o to nie pytał i nie przyglądał by się z takim zainteresowaniem odłamkowi - każde prowadzi do Szkarłatnej Świątyni, z której możesz się wrócić, przejść do Świata Ludzi - używając jednego z dwóch wielkich Luster - albo po prostu z niej wyjść do Szkarłatnej Otchłani. Jeśli jednak chcesz wrócić do Krainy Luster musisz po prostu pomyśleć gdzie chcesz się znaleźć, wchodzisz w Lustro i wychodzisz przez jeden z odłamków w wybranej okolicy - poruszyła ogonkami - mój domek jest parę minut marszu od wejścia do Świątyni - zakończyła i kichnęła. Przeszedł ją dreszcz. Pojawiła się gęsia skórka, a całe jej futerko się najeżyło mocno. Wtuliła się mocno w ukochanego.
- Nie martw się, wygrzeję się i wszystko będzie dobrze - powiedziała zarumieniona mocno. Ruszyła przed nim, dając się otulić jego miękkimi, białymi skrzydłami. Zastanawiała się co ten Nishi takiego kombinuje i miała ochotę go o to jeszcze wypytywać, uznała jednak, że chyba woli mieć niespodziankę. Nie będzie zawiedziona jak się okaże, że to nie to na co liczyła.
Gdy wrócili do domu szybko uwolniła się z objęć Kruczka i czmychnęła na kanapę. Zawinęła się ciasno w kocyk na którym wcześniej jedli śniadanie. Owinęła się nim tak, że było widać tylko otwór w okolicach oczu - mru mru - zamruczała zadowolona - i tak mogę zostać, jest mi ciepło, a Ciebie też nic nie będzie kusić więc będę nadal mogła być grzeczną dziewczynką - zaśmiała się wesoło, ciesząc się ciepełkiem, które powoli odzyskiwała. Naprawdę przemarzła bo futerko nie zakrywa dostatecznie dużo ciała, żeby mogło ją ochronić przed tym. Kichnęła jeszcze parę razy i pociągnęła noskiem czując jak zimno powoli ustępuje.Nishinoya - 7 Styczeń 2017, 22:16 - No widzisz? Jak zawsze mam racje i jak zawsze jestem genialny – również pokazał jej język, a następnie pewny siebie uniósł głowę do góry w geście wyższości, ale zaraz ponownie „normalnie” ja pozostawił.
Po chwili lwica zaczęła opowiadać mu o przejściu do Szkarłatnej Otchłani oraz o tym, jak konkretnie działa takie przenoszenie się. Słuchał wszystkiego uważnie, starając się zapamiętać każde słowo, odnotowując sobie w pamięci najmocniej, że dom jego lubej znajduje się niedaleko miejsca, w którym znajdzie się na samym początku – Szkarłatnej Świątyni. – Fajne to, to – stwierdził jak zawsze inteligentnie oraz wymyślnie – Aż dziwne, ze nigdy nie słyszałem wiele o tym cudeńku… - mruknął bardziej do siebie niż do niej – Każde przejście tak wygląda? W sensie rozmiarowo? Czy to zależy od jakiś konkretnych czynników? – dopytał zaciekawiony. Gdyby ciągle był w Świecie Ludzi, to w życiu by nie pomyślał, że jakieś odłamki szkła mogą prowadzić do zupełnie nowej krainy, i że wystarczy tylko pomyśleć, gdzie chce się znaleźć, i już tam jesteś! To najprawdziwsza magia… Teraz jednak Nishi był jedynie zaciekawiony, gdyż nich go już chyba nie zdziwi. Nagle wyrosły mu skrzydła, zyskał moce, spotkał pół ludzi- pół zwierzęta np. jak Mari lub inne kreaturo podobne istoty, wiec jakieś szklane przejście nie wydało mu się aż tak interesujące. Choć nie zaprzeczał faktowi, że bardzo podobało mu się tak szybkie dostanie się, gdzie się zapragnie. – No ja mysle, ze się wygrzejesz – uśmiechnął się lekko.
Gdy tylko przekroczyli próg domu – kotka szybko czmychnęła na kanapę i zwinęła się w kocyk, robiąc z siebie kokonik. Białowłosy mógł zobaczyć jedynie jej oczy, a tak to nic, gdyż cała się nim zakryła. – Dołożę do kominka, co byś szybciej się rozgrzała – to powiedziawszy udał się do kantorka, z którego wyciągnął drewno, które włożył do paleniska. – Zrobię nam herbatki i przyniosę więcej ciasta – zatrzepotał skrzydłami kilka razy, udając się do kuchni oraz wszytsko przygotowując. Gdy już to zrobił, to wrócił do salonu, by usiąść na kanapie obok lwicy.Mari - 8 Styczeń 2017, 14:02 - Każdy odłamek jest inny, to tak jakbyś robił ogromne lustro i jego kawałki porozrzucał po całym świecie - mówię zamyślona - nie jestem Ci w stanie jednak wytłumaczyć czy to od czegoś zależy czy jest całkowicie losowe. W sumie nawet nigdy się nad tym nie zastanawiałam - przyznała z uśmiechem.
Po zamianie w kocykowy kokonik, obserwowała uważnie co Nishi robi. Chwilę po tym jak rozpalił w kominku zrobiło się przyjemnie ciepło. Ucieszyła się z herbatki i ciasta. Nie wychodziła jednak ze swojego schronienia. Zerkała na siedzącego obok Kruczka. Wysunęła łapę spod koca i sięgnęła po herbatkę, która po chwili zniknęła w kokonie. Po chwili to samo stało się z talerzykiem z ciastem. Zjadła wszystko i odłożyła talerzyk na stół. Herbatkę popijała trochę dłużej - mmm pyszności - pochwaliła lubego, zerkając na niego przez "okienko".
Herbata rozgrzała ją dodatkowo. Zaczynało jej być za ciepło. Nie chciała jednak wychodzić z kokona. Jeśli Kruczek będzie chciał, żeby wyszła to niech ją wydobędzie sam. Musiała wytrzymać. Po dłuższej chwili jednak było to już trudne, w szczególności, że jedynym miejscem, przez które docierało powietrze z zewnątrz było "okienko".
Bez większego namysłu rozpięła koszulę, tak, że ta opadła jej, odsłaniając ramiona, jednak nadal zakrywała bardziej wstydliwe miejsca. Było jej przynajmniej chłodniej, nie przejmowała się jakoś szczególnie jak Nishi na to zareaguje na to. Miała zamiar się tu ukrywać ile się da, nawet jakby się tu miała ugotować. Ale wtedy będzie to też wina Kruczka, prawda? W końcu to on nie zareaguje na czas, że jego ukochana siedzi w kokonie za długo.
Jeśli Nishi zdecydowałby się ją wydostać z kryjówki, ta popatrzałaby na niego niewinnie, po czym rzuciła mu na szyję, wołając - uratowałeś mnie! Ten kocyk chciał mnie zjeść! - mówiłaby to dziecięcym, niewinnym głosikiem, a w oczkach miała łezki radości.Nishinoya - 9 Styczeń 2017, 21:46 - Rozumiem – przyznał, kiwając głową, gdy kotka tłumaczyła mu wszystko dokładnie i odpowiadała na jego pytanie, przyznając, że nigdy wcześniej nie zastanawiała się aż tak dokładnie nad tym. – Wybacz, że Cię tak zadręczam o to – powiedział – Po prostu lubię wiedzieć, a ten świat mnie ciągle zadziwia – uśmiechnął się na wspomnienie, jak pierwszy raz się tutaj znalazł i niczego nie potrafił pojąć. Dopiero stopniowo zaczął poznawać to miejsce, odkrywać swoje moce, poznawać różnorodne istoty, które czasami życzyły mu dobrze, a czasami wręcz przeciwnie – jednak nie było konkretnego gatunku, który by to robił. Każda rasa miała swoich lepszych oraz gorszych przedstawicieli – tak samo było i u ludzi, jednak z większą przewagą tych złych, nietolerancyjnych pacanów, którym się wydaje, że są pępkiem świata.
Ze smakiem zajadał się wyśmienitym ciastem oraz popijał równie smaczną herbatą. Życie jak marzenie pomyślał, wzdychając błogo – Amore mio, nie jest Ci w tym gorąco? Zdążyło się już nagrzać w pokoju, jak nie i w całym domu – uśmiechnął się do niej radośnie. Zaczynało mu być ciepło, więc podwinął rękawki koszuli do łokci.
Przez chwilę patrzył jak jego luba kokosi się w kokonie. Czyż to nie brzmi idiotycznie? Zaśmiał się cicho, widząc jak walczy, aby kokon pozostał na miejscu. – Chyba Ci pomogę – uśmiechnął się zadowolony i rozwinął ją z kocyka. Przez chwilę patrzył pożądliwie na nią… A potem dosłownie rzuciła się na niego. Podniósł brew, gdy powiedziała, że kocyk chciał ją zjeść – A co jeśli ja też chciałbym Cię zjeść –jedną rekę położył na jej tali, a drugą na policzku – Co byś wtedy zrobiła? – zapytał, a następnie pokierował jej głową w dół (toć leżała na mim) i pocałował namiętnie.Mari - 10 Styczeń 2017, 00:32 - Nic nie szkodzi mój drogi - uśmiechnęła się do niego - jeśli coś wiem to na pewno Ci odpowiem na pytania dotyczące tego świata, więc spokojnie możesz pytać - powiedziała szczerze.
Słysząc pytanie Kruczka, czy nie jest jej za ciepło, wymruczała tylko coś niezrozumiałego. Oczywiście, że było jej za ciepło! Koc był dość gruby, do tego miała futerko, a Nishi rozpalił w kominku. Była jednak zbyt uparta aby wyjść i się do tego przyznać. Bez pośpiechu zjadła ciasto oraz wypiły pyszną herbatę. Nishi naprawdę miał do nich talent i nie kłamał, że potrafi zaparzyć tak dobry napój jak w tej kawiarni o ile nie lepszy.
Rozpięła kilka guzików i poprawiła się w kokonie gdy usłyszała cichy śmiech swojego lubego, po czym jego chęć pomocy jej. Uśmiechnęła się do siebie, jednak gdy uwolnił ją już z objęć morderczego kocyka, opuściła uszka i spojrzała na niego niewinnie. Widziała w jaki sposób na nią patrzy. Uśmiechnęła się w myślach zadziornie, jednak nie dała po sobie nic poznać. Rzuciła się mu tylko na szyję, znów powodując, że wylądował na plecach, a ona leżała na nim.
- Ja wiem, że chce mnie pan zjeść panie Nishinoya - powiedziała niewinnie - ale nie ma pan na tyle czekolady, żeby mnie nią całą oblać - dodała jakby lekko zawstydzona.
Odwzajemniła pocałunek. Tym razem jednak nie oddała go z taką samą mocą jak mężczyzna. Nie robiła tego tak namiętnie jak wcześniej. Odwzajemniła go nieśmiało i wtuliła się w tors mężczyzny. Mruczała nieśmiało i zarumieniła się mocno, pozwalając mu składać na swoich ustach kolejne śmiałe pocałunki i odpowiadać na nie nieśmiało i lekko wstydliwie.Nishinoya - 27 Styczeń 2017, 18:58 Gdyby posiadał ogon (bądź ogony jak jego luba) to niewątpliwie zamachałby nim radośnie i entuzjastycznie, słysząc o czekoladzie oraz wyobrażając sobie lwicę ową słodkością polaną. Na jego szczęście bądź nie – posiadał puchate skrzydła, którymi nie za bardzo mógł teraz ruszyć, ale jakoś mu to nie przeszkadzało. – Myślę, że zamiast czekolady mógłbym użyć awaryjnej herbatki… - mruknął zadowolony, czując jej delikatnie odwzajemniony pocałunek. Była miła, puchata (jak wyczuwał) oraz delikatna i niewinna – zupełne przeciwieństwo jego osoby, ale wiedział, że od chwili, w której pierwszy raz ją zobaczył (a dokładniej spadł na nią), zakochał się w niej bez pamięci. Ku jego uldze i szczęściu ta srebrnowłosa piękność odwzajemniła jego żarliwe uczucie.
Gdy skończył już całować (z nadgorliwością wręcz) złożył pocałunki jeszcze na jej czole, policzkach i nosie – Wiesz, że jesteś piękna, prawda? – powiedział cicho, głaszcząc ją po jednym z policzków oraz wpatrując się w jej słodkie oczy, w których dostrzegał zadziorność ale i niewinność jej osoby. – Myślę, że mógłbym teraz umrzeć – zagadnął po chwili – Bo tak szczęśliwy jeszcze nigdy nie byłem – przejechał dłonią po jej tali – A to wszystko dzięki Tobie – ucałował pukiel włosów kotki – Dziękuje, że mnie pokochałaś – to powiedziawszy pocałował ją ponownie, jednak teraz nie było w tym szaleńczej namiętności, a czułość z nutą delikatności.
- Tylko wiesz, jestem złym kruczkiem - uśmiechnął się zadziornie, zjeżdzając ręka z jej tali i przenosząc ją na jej pośladki - Kształtne - skwitował, uśmiechając się niewinnie, jednak jego oczy kryły pobudzenie, chęć do przedrzeźniania oraz rzucały widoczne wyzwanie.Mari - 27 Styczeń 2017, 21:15 Mari położyła się na swoich łapkach, tak jak to robią zwykłe koty, jednocześnie nadal będąc na kruczku - kotki się głaszcze, tula i całuje, a nie zjada - powiedziała z wyrzutem, patrząc Nishiemu w jego fioletowo-czerwone oczy. Zamruczała cichutko, gdy złożył pocałunki nie tylko na jej ustach. Słysząc komplement na temat jej wyglądu schowała głowę pod łapkami, przyklapując przy tym mocno uszka i zarumieniła się mocno - przesaadzasz - powiedziała cichutko, lekko zawstydzona komplementem.
Leżała tak, póki Nishi nie powiedział, że mógłby już umrzeć. Spojrzała wtedy na niego zasmucona - nie wolno Ci - powiedziała naburmuszona - jeszcze się Tobą nie nacieszyłam - mówiąc to, poprawiła się lekko, przypadkiem smyrając go delikatnie swoim ciałem po podbrzuszu. Pacnęła go też lekko w nos, swoją puchatą łapką.
Uśmiechnęła się jednak do niego, słysząc dalszą część. Poruszyła lekko ogonkami, nic jednak nie powiedziała. Sama pokochała Nishiego z całego serca. Przy nim czuła się na swoim miejscu i nie bała się co on sobie o niej pomyśli. Dowiedział się już, że odebrała komuś życie, a mimo to zamiast się od niej odsunąć, starał się ją uspokoić, przysuwając ją do siebie. Był troskliwy i zabawny. Po prostu wariat. Ale to był od teraz jej wariat i wiedziała, że jest gotowa dla niego zrobić wszytko.
Przymknęła oczka i zamruczała cichutko gdy pocałował ją czule. Oddała pocałunek równie delikatnie.
Czując jak zjeżdża ręką po jej talii, pomyślała, że jest już na to gotowa. Wcześniej się bała, teraz już nie czuła tego strachu ufała mu. Widziała jednak jego wyzywający, zadziorny wzrok, a poza tym obiecała sobie, że tak łatwo to nie będzie.
Gdy tylko dotknął jej pośladków przeszedł ją przyjemny dreszcz, a serce przyspieszyło. Pisnęła cichutko jak mała myszka i sturlała się z Opętańca, lądując między nim, a oparciem kanapy. Zakrywała się łapkami cała zarumieniona z miną niewiniątka - a ja jestem grzecznym kotkiem i chyba nie powinnam się tak bawić - powiedziała niewinnie.
W trakcie wpadania w wąską przestrzeń między Kruczka, a kanapę, całkowicie przypadkowo odpiął się kolejny guzik, przez co Nishi mógł prze chwilę zobaczyć trochę więcej je ciałka. Kotka jednak tego nie zauważyła, a zakrywała się by podtrzymać trochę zabawę.
Nim jednak Nishi zdążył zareagować na jej zachowanie do pokoju wleciał jastrząb, z przytroczonym do grzbietu listem. Mari od razu wyplątała się z objęć lubego, by przeczytać wiadomość. Dobrze znała tego sokoła. Pochodził z ptaszarni SCR i choćby chciała, nie mogła go zignorować. Szybko odczytała wiadomość i na jej twarzy pojawił się grymas rezygnacji i niezadowolenia. Szybko zapięła koszulę i przytuliła się mocno do ukochanego - przepraszam Cię Nishi, ale muszę uciekać - powiedziała ze smutkiem - Niestety obowiązki wzywają, jak zawsze w najmniej odpowiednim momencie, ale obiecuję, że jak tylko będę mogła to znów się spotkamy - pocałowała mężczyznę gorąco, wlewając w to całe swoje uczucie - kocham Cię całym sercem, proszę, nie gniewaj się na mnie. Wrócę szybko, obiecuję - zawołała Lunę, wzięła swoją torbę z rzeczami i pomachała jeszcze Opętańcowi, po czym wyszła z domu, smutna i ruszyła w stronę przejścia, które znaleźli wcześniej na spacerze.
ZT T^TNishinoya - 3 Czerwiec 2017, 16:12 - Ach tak? – podniósł zabawnie brew – takiego słodziaka jak Ty, to mógłbym zjeść nawet za cenę dostania cukrzycy! – puścił jej oczko i wystawił zadziornie język. Gdy składał jej kilka pocałunków, usłyszał przyjazne mruczenie, które pokochał od chwili, w której ten przyjemny dźwięk dostał się do jego uszu. Jednak reakcja lwicy choć urocza oraz przekochana, to dalej wydawała mu się zabawne – Oczywiście, że nie – powiedział poważnie, zaczynając ją głaskać po łebku – Zawsze jestem szczery, no, przynajmniej jeśli chodzi o komplementy, więc skoro mówię, że jesteś najpiękniejszą istotą jaką w całym swoim życiu spotkałem, to tak jest – by nadać więcej mocy swoim słowom, przytaknął sobie sam, lekko kiwając głową w górę i w dół.
Zdziwił się trochę, widząc smutek w jej oczach, kiedy opowiedział o swoim szczęściu, ale zaraz zrozumiał skąd się wziął. Delikatnie ujął ją za twarz, głaszcząc przy tym w policzek – Tak się tylko mówi – powiedział cichutko – Nie mógłbym cię zostawić samej! Nigdy bym sobie nie wybaczył takiego okropnego postępku! – przytulił ją mocjo do siebie i pocałował w czubek głowy. Jednak takie postepowanie nie było wskazane, gdyż lwica lekko przesunęła się, smyrając ciałem po jego klatce i podbrzuszu, co wywołało wiadomy efekt.
Widział, że jej się podobało, a piśnięcie oraz szybka ucieczka od niego znaczyła, iż przyjęła jego wyzwanie, widoczne w oczach. – Nie jestem taki pewny – odpowiedział, leniwie się przeciągając, jakby nic nie zrobił i spojrzał na odkryte ciało Mari – W końcu grzecznym kociakom nie przystoi tak się obnażać – oblizał usta, zmieniając pozycje i nachylając się na ukochaną. No, przynajmniej taki miał zamiar, jednak do jego mieszkania wpadł jastrząb z listem na grzbiecie. Odsunął się od kotki, patrząc na ptaka zdziwiony. Już miał zapytać, co to znaczy, jednak Mari poderwała się, przeczytała list i zaczęła go przepraszać, ale musi odejść. Smutno się uśmiechnął, jednak rozumiał – praca to praca. Przyjął jej ciepły pocałunek, jeszcze raz, na pożegnanie, łapiąc ją za pośladek, po czym jak gdyby nic wyminął ją, otworzył jej drzwi oraz odmachał, gdy lwica machała jemu. – Kocham Cię bez względu na wszystko, pamiętaj! – powiedział jeszcze, zanim znikła.
Zamknął drzwi, wrócił do salonu i zrezygnowały położył się na kanapę. Już usychał z tęsknoty za swoją lubą, a do tego będzie musiał się jakoś sam ogarnąć.Nishinoya - 16 Czerwiec 2017, 11:18 Minął tydzień od kiedy z jego mieszkania pośpiesznie wyszła przepiękna lwica o dwóch ogonach. Jej nagłe wezwanie do pracy całkowicie zrujnowało plany na cały dzień, jednak jak powszechnie wiadomo – praca jest ważna, a w niektórych przypadkach nawet bardzo ważna.
Większość swojego czasu spędził w ogrodzie, zajmując się roślinami. Dokładnie je podlewał, oglądał czy aby na pewno z każda wszystko w porządku i wyrywał chwasty. Oprócz tego wiele czasu poświęcił też na malowanie wspaniałych obrazów, które potem sprzedawał (za niektóre dostawał naprawdę pokaźny zastrzyk gotówki) jakimś bogaczom, którzy zapychają swoje domy wszystkim co uważają za piękne. Oczywiście nie zajmował się tylko pracą – czytał fascynujące (przynajmniej jego zdaniem) książki, gotował oraz rozmawiał z krukowatymi, które lubiły przesiadywać w jego ogrodzie (choć bardziej chyba lubiły fakt, że opentaniec je dokarmia) i słuchać ich opowieści o tym, co dzieje się w okolicy. Sam czasami nie dowierzając w niektóre historie czarnych ptaków, zmieniał się w błyszczącego kruka oraz leciał z nimi do miejsca, które wskazywały w swoich ptasich anegdotach.
W ogrodzie spotykał również różnego rodzaju zwierzęta – zbłąkane koty, psy czy węże, na które lubił patrzeć oraz dokarmiać.
Teraz jednak zajmował się malowaniem portretu Mari, z chwili, w której była w jego ogrodzie, między wonnymi kwiatami. Z pamięci starał się odtworzyć najlepiej każdy szczegół jej proporcji ciała, jednak bał się zacząć malować twarz – nie chciał popełnić żadnego błędu, toteż zajął się wypełnianiem tła ogrodu. Po głębszym zastanowieniu można, by rzec, iż to bardziej niż portret był zwyczajny obraz, na którym znajdywała się lwica, siedząca na kocu, w pięknej błękitno-białej sukience do kolan. Miała na głowie kolorowy wianek, spomiędzy którego wystawały białe uszy, a w rękach trzymała prześliczny bukiecik. Włosy wraz z ogonami, tańczyły na delikatnym wietrze, który unosił niektóre z płatków kwiatów do góry. Błękitne niebo było lekko przysłonięte chmurami, toteż złote promienie słoneczne oświetlały postać na kocu oraz najbliższe części drzew w tle. Namalowana całość prezentowała się wspaniale, a przecież jeszcze wiele rzeczy należało ulepszyć - namalować trawę na ziemi, skończyć rysować twarz, poprawić niektóre detale, ale kruczek był bardzo zadowolony ze swojej pracy.
Teraz, nie mając jednak nic do roboty - w końcu na dokończenie obrazu musiał czekać, aż jego miłość zjawi się ponownie, a na czytanie nie miał ochoty, postanowił, że uda się na spacer w nadziei, że jego luba wkrótce się zjawi. Oby jego poszukiwania przyniosły zamierzany efekt.
ztMari - 4 Lipiec 2018, 20:24 Jechały jakiś czas, a Marionette nie umiała usiedzieć na miejscu. Tak bardzo chciała zobaczyć się już z ukochanym.
Gdy tylko się zatrzymali wyszła szybko i prawie zapomniała o swojej towarzyszce oraz o tym, że ma uszkodzoną kostkę. Syknęła i zaraz się opamiętała. Wzięła część zakupów i wyprowadziła Irę - jesteśmy - powiedziała, wskazując na domek Nishiego - mam nadzieję, że już tutaj jest - dodała jeszcze z nadzieją.
Poprowadziła swoją towarzyszkę do drzwi i odłożyła zakupy. Wypuściła Lunę, by pobiegała sobie ze zwierzakami, które biegały po ogrodzie. Tak jak to zrobiła ostatnim razem.
Mari westchnęła by się uspokoić i zapukała do drzwi. Nasłuchiwała, jednak nie usłyszała nic. Postawiła wyżej uszy i nasłuchiwała, ale nic nie było słychać. - hmmm... - zamyśliła się i ponownie zapukała, tym razem głośniej, a jej ogony zaczęły poruszać się nerwowo na wszystkie strony. Zaczynała się denerwować. Coś musiało być nie tak. Nie wiedziała czemu, ale coś było nie tak...Ira - 5 Lipiec 2018, 18:18 Dziewczyna stała w ciszy oczekując. W relatywnej ciszy, bo raz po raz przerywanej kichnięciami.
Dość szybko jednak się okazało, że gospodarza najwidoczniej nie ma w domu. Albo uciął sobie dość kamienną drzemkę mimo nie tak późnej pory.
Mari nie oszczędzała drzwi więc szansa na to by nie usłyszał była dość znikoma.
Ogony dziewczyny zdradzały jej emocje na tyle, że nie musiała nawet widzieć jej twarzy.
Postanowiła trochę rozładować napięcie:
- To co? Włamujemy się?
Skuteczność tej próby zaraz się okaże w praktyce. Możliwe, że same bańki trochę pomogą.Mari - 5 Lipiec 2018, 20:47 Denerwowała się coraz bardziej i nie słyszała żadnego ruchu w środku. Słysząc słowa Iry, westchnęła ciężko. Chyba za bardzo się przejmowała - pewnie jeszcze nie wrócił, albo uznał, że coś po drodze załatwi- uśmiechnęła się delikatnie i niepewnie nacisnęła na klamkę. Drzwi bez problemu się otworzyły. Mari zmarszczyła brwi i weszła do środka. Skoro Nishiego nie było w domu to czemu zostawił otwarte drzwi? Coś jej tutaj nie pasowało.
Zaczęła się rozglądać i węszyć. Słuchać, czy nie ma tam jakiegoś ruchu, ale była tylko ta irytująca cisza. Rozejrzała się po salonie i tam znalazła pluszowego, białego kruka. Serce jej nagle przyspieszyło. Przełknęła ślinę i podeszła do pluszaka, a pod nim znalazła kartkę, zapisaną starannym pismem Opętańca.
Cytat:
Przepraszam najdroższa. Wplątałem się w kłopoty. Wiem, że widzieliśmy się niedawno i nic nie mówiłem, ale miałem nadzieję, że jakoś to będzie. Muszę zniknąć na jakiś czas. Nie szukaj mnie i nie próbuj nawiązać kontaktu. Gdy tylko wszystko się ułoży, wrócę. Obiecuję.
Kocham Cię Najdroższa.
Nishinoya Yuu
PS. Dom zostawiam w Twoich łapkach.
Obok znalazła klucze do domu.
Przeczytała wiadomość kilka razy. Nie mogła w to uwierzyć. Spojrzała jeszcze raz na pluszaka i zamknęła na chwilę oczy by się uspokoić.
- Nishiemu coś wypadło, ale chyba nie możemy pozwolić, by to jedzenie się zmarnowało, prawda?- uśmiechnęła się do towarzyszki, nie chcąc pokazać, że coś jest nie tak. Wzięła list. Nie miała zamiaru go pokazywać. W końcu to prywatna korespondencja - chodź, pójdziemy do kuchni i pokażesz mi jak przygotować te pyszności, o których mówiłaś, a potem znajdę w ogrodzie jakieś miejsce na grilla - dodała jeszcze i ruszyła w kierunku kuchni, zmartwiona, w co takiego mógł się wpakować jej ukochany.