Bane - 8 Październik 2017, 12:35 Bane czuł jeszcze jak wydarzenia dnia poprzedniego odbijają mu się, w głowie, swoistą czkawką. Jeszcze raz wszystko przemyślał i stwierdził... że faktycznie zachował się jak idiota. Tulka miała rację tak go nazywając. Źle to wszystko rozegrał, poczuł się zbyt pewnie. Jeśli chce zachować posadę i resztki godności, musi wyhamować i zaczął zachowywać się jak przystało dorosłemu mężczyźnie.
W Recepcji Alice poinformowała go, że Julia już dawno nie śpi. Z uśmiechem na ustach Marionetka wspomniała, że Pielęgniarka przyszła pomóc do kuchni i że jest dzisiaj bardzo uczynna. Bane skinął głową. Kobieta trochę dłużej mu się przyglądała badawczo ale nic nie powiedziała na temat poprzedniej nocy. Może wolała to przemilczeć. I chyba tak było lepiej.
Podała Medykowi spis na który miał wpisać swoje nazwisko i ilość godzin. Poinformowała go też o pacjentach i o tym co już zdążyła zrobić Tulka.
- W jedynce leży mała dziewczynka. - powiedziała zmartwionym głosem - Panna Julia znalazła ją nad ranem przed Dziedzińcem, nieprzytomną. Bardzo proszę, niech pan do niej zajrzy.
Bane kiwnął głową na znak, że to zrobi. Ruszył w stronę sali ale zatrzymał się w połowie i westchnął.
Cholera. Dziecko? Akurat on miał chyba najgorsze podejście do dzieci z całej ich trójki. Dzieci bały się go przez szarą skórę i dziwne oczy, które świdrowały na wylot.
Chciał jednak sprawić się dzisiaj jak najlepiej. Dlatego postanowił, że zajmie się małą najlepiej jak będzie umiał. Ale zamiast pójść do niej zawrócił i poszedł do swojego pokoju. Ledwo otworzył drzwi gwizdnął. Z góry sfrunął ku niemu Wredotek. Był trochę zaspany ale wylądował sprawnie na ramieniu mężczyzny.
- Masz dzisiaj misję. - powiedział mężczyzna - Pacjentką jest dziecko. Bądź miły.
Poszedł do sali w której leżała mała. Niechniurka siedziała posłusznie na ramieniu i ziewała co chwilę ale Medykowi to nie przeszkadzało.
Wszedł do pokoju powoli, najciszej jak potrafił by jej w razie czego nie obudzić. Był dość wcześnie a jeśli Tulka znalazła ją nad ranem, to mała musiała nieźle się wyziębić. Dobrze, że w ogóle przeżyła noc... przecież gdzieś w pobliżu latał Alkis.
Podszedł do jej łóżka i przyjrzał się jej twarzyczce. Cholera, jedna z Upiornej Arystokracji, poznał po rogach. Oni byli najbardziej kłopotliwymi pacjentami bo zawsze wymagali 'obsługi' na zbyt wysokim poziomie. Przesadą było przecież wymaganie od Lekarzy by robili masaż stóp.
Sapnął cicho zrezygnowany. Nie dość, że dziecko... to jeszcze Upiorne. Cudownie trafił. Pewnie będzie marudziło albo zadzierało nosa.
Mimo wszystko nie znał jej jeszcze dlatego pochylił się odrobinę nad nią. Wredotek zeskoczył na szafkę przy łóżku i obwąchał twarz dziewczynki z bezpiecznej odległości.
Bane przyłożył jej rękę do czoła, delikatnie, by sprawdzić czy ma temperaturę. Miała i to wysoką. Zmarszczył brwi i chwycił kartę wiszącą na ramie łóżka. Wyjął z kieszeni długopis i stając w nogach łóżka, zaczął ją uzupełniać, czytając przy okazji to, co już zostało wpisane ręką Tulki.Abi - 8 Październik 2017, 13:17 Dziewczynka męczona gorączka i zmęczeniem śniła. Tyle się przez ostatnie dni wydarzyło w jej życiu, tak wiele myśli kołtuniło się w jej maleńkiej głowie, czego efektem był sen. Swoista ucieczka od rzeczywistości.
Otworzyła oczy i niemal od razu je zamknęła. Słońce tak mocno świeci! Przekręciła się na drugi bok co było bardzo niemądre! Zaczęła się kulać w dół tak długo długo. W końcu się zatrzymała i wtedy juz tak całkiem otworzyła oczy. Była na dole górki na której spotykała się z panem lisem. Było bardzo ciepło, słonecznie. Ptaszki tak ładnie śpiewały. Podniosła się z ziemii, otrzepala sukienkę którą miała na sobie. Oby Nana nie była zła że będzie trochę brudna! Z szerokim uśmiechem wbiegła z powrotem na górę i zaczęła wołać liska. I Lisek przyszedł, tylko był jakiś taki inny. Jaśniejszy i trochę większy. Usiadła obok niego. Bardzo chciała go przytulic ale wiedziała że nie wolno. Gdy raz tak zrobiła to ją ugryzl w dłoń. Gdy Nana zapytala jak to się stało, nic nie powiedziała! Nie wolno kłamać ale nie mogła mówić o panu lisie. Nana by pewnie jej zabroniła chodzić wtedy do lasu.
Nagle pan Lisek zamienił się w kogoś. Abi nie od razu poznala kto to taki. Długie, piękne czekoladowe włosy, opalona skóra, malusi uśmieszek i duuuze czerwone-złote oczy. Obrazek dopełnialy puchate skrzydła. W końcu rozpoznala. Pisnęła podekscytowana i wtulila się od razu w te kobietę.
- Mama! Mama! Mama! Co Ty tu robisz? - schowała buzię w jej sukience. Nie chciała płakać! Mama będzie smutna. Ale nie mogła nie płakać. Była tak bardzo szczęśliwa! Kobieta próbowała coś powiedzieć ale łkanie dziewczynki ją zagluszalo, wiec poprzestala na glaskaniu jej po głowie. Gdy w końcu mała się uspokoiła zabrała głos.
- Zaraz muszę wracać cukiereczku. Chciałam sprawdzić jak sobie radzisz. - kobieta pocałowała Abi w czoło. - Dobrze! Bardzo dobrze! Umiem się już sama ubrać, i umyć! Tylko włosy nie bo są takie długie. Prawie jak Twoje - niestety. Sen kroczył ku końcowi. Zaczął się rozmywac. - Cieszę się maleńka. Dbaj o siebie dobrze? - jeszcze raz pocałowała dziecko po czym nastała ciemność.
Otworzyła nagle oczy. Oddychala szybko jakby biegła za ryjówką! Rozejrzała się dookoła. Była w dziwnej sali, bardzo jasnej i pustawej. Smutnej sali. Ale nie była tu sama. Zobaczyła jakiegoś pana o zabawnym wyglądzie. Jak postać z bajek o których mówiła jej kiedyś Nana. Ludzie oglądają takie postacie w magicznym pudełku i te postacie robią różne, fajne rzeczy! Chciała coś powiedzieć ale miała za sucho w gardle. I jest tak cieeeplo. Odkryła się i wtedy zobaczyła że ma na sobie inne ciuszki. Takie nie ładne. Ciekawe dlaczego. Mlasnela cichutko.
- Dzień Dobry! Kim pan jest? - podniosła kołdrę pod samą brodę. Dziwny pan miał ze sobą ślicznego zwierzaczka. Królisia ze skrzydełkami! - Czy ten króliś jest aniołkiem?? - w jej głosie, słodkim jak miodek, kipiała ciekawość. Bardzo go chciała pogłaskać ale wiedziała ze nie wolno póki zwierzak jej nie obwacha.Bane - 8 Październik 2017, 17:21 Chociaż w pracy starał się być zimnym profesjonalistą, trochę martwił go stan dziewczynki. Miała wysoką gorączkę, czuł to nawet przez rękawiczkę. Zdjął ją na chwilę by jeszcze raz sprawdzić dokładniej temperaturę i nie pomylił się - dziewczynka gorączkowała, i to mocno.
Patrzył w kartę. Była prawie pusta bo skoro znaleziono ją w nocy nieprzytomną, nie mogła podać imienia czy nazwiska. Wpisał kilka informacji od siebie, między innymi wypełnił rubrykę dla lekarza prowadzącego. Co jak co, była łatwym przypadkiem a takie lubi z rana najbardziej. Poda jej coś na zbicie gorączki i po krzyku.
Gdy poruszyła się, wbił w nią spojrzenie swoich zielonych źrenic. Oczy miał półprzymknięte a na twarzy spokojny, obojętny grymas. Nie przepadał za zajmowaniem się dziećmi bo zawsze miał z nimi problem.Nie był przyzwyczajony do niańczenia, nawet gdy zaopiekował się Tulką gdy była mała, popełniał błędy. A ta tutaj wyglądała na jeszcze mniejszą, może miała... 6 lat?
Przyglądał się jej uważnie. Miała rogi co wskazywało na przynależność do rasy Upiornych Arystokratów. Ciekawe kiedy przyjdzie tutaj po nią ojciec. Oczywiście z pretensją, bo to niesłychane by jego córeczka leżała w zwykłym, pustym pokoju.
Gdy odtworzyła oczy, odsunęła kołdrę i spojrzała na piżamę, jego brew powędrowała ku górze ale nie odezwał się. Stał w nogach jej łóżka, trzymając w dłoniach tabliczkę z kartą pacjenta. Obserwował ją spokojnie. Była na swój sposób śliczna, ale czy każde dziecko takie nie jest? Miała długie włosy i pyzatą twarzyczkę.
Otworzyła usta by coś powiedzieć ale najwyraźniej nie była w stanie, bo wydała z siebie jedynie ciche sapnięcie. Bane podszedł do szafki na której siedział Wredotek i wyjął z niej plastikowy kubek oraz butelkę wody. Nalał odrobinę do kubka i podał małej.
Speszyła się i ukryła pod kołdrą, zakrywając nią siebie aż po szyję. Uśmiechnął się w myślach ale nie skomentował tego zachowania. Przyzwyczaił się, że dzieci peszyły się bardziej niż dorośli, nawet jeśli były ubrane.
- Dzień dobry. - powiedział spokojnie i przeszedł znowu w miejsce gdzie wisiała karta, w nogi łózka. Wolał zachować dystans by dziewczynka się go nie bała.
- Jestem Lekarzem, nazywam się Bane Blackburn. - skinął jej lekko głową, na powitanie - Jesteś w Szpitalu, masz gorączkę...eee... - zawahał się bo nie bardzo wiedział jak się do niej zwrócić - ... dziecko.
Wredotek wysuwał nos do przodu by poznać zapach dziewczynki. Nie zajęło mu to długo, pachniała dzieckiem a każde zwierzę na ten zapach reaguje przyjacielskimi zamiarami. Przeszedł ostrożnie na posłanie i stawiając wolne kroczki skierował się na pierś dziewczynki. Usiadł na niej jak kot a potem położył się i patrzył na nią wielkimi, ciekawskimi oczyma. Chciał by go pogłaskała, lubił być głaskany a ona pachniała dobrą istotą. Taką, która nie zrobi mu krzywdy.
Bane spojrzał na zwierzaka zdziwiony ale odetchnął z ulgą. Może ten futrzak zrobi za niego całą robotę i zyska zaufanie małej? Bane nigdy nie miał ręki do dzieci, te go zazwyczaj nie lubiły. Ale może Wredotek sprawi, że Upiorna nie będzie bała się Medyka.
Niechniurek rozprostował skrzydełka i machnął nimi, owiewając jej twarz i rozwiewając włoski. Cyrkowiec uśmiechnął się delikatnie.
- Nie, to nie Aniołek. - powiedział miękko bo jej głosik sprawił, że niespodziewanie poczuł ciepło w sercu - To... Wredotek, mój podopieczny. - wyjaśnił - I chyba bardzo chce, byś go pogłaskała.
Stworek otarł się pyszczkiem o kołdrę, jak kot który domaga się pieszczot. Niesłychane. Zazwyczaj był wredny, od tego wzięło się jego imię, a dzisiaj przy tym dziecku zachowywał się jak kociak.
Bane usiadł w nogach łóżka i zawiesił wzrok na dziewczynce.
- Jak masz na imię? - zapytał - I jak tu trafiłaś? Pielęgniarka znalazła cię w nocy przed budynkiem. Wymarzłaś, stąd gorączka. - odrzucił ruchem głowy grzywę opadającą mu na oczy, starał się brzmieć łagodnie i neutralnie by jej nie wystraszyć - Ale nie martw się, zaradzimy temu. - posłał jej uśmiech - Powiedz... Czy tata albo mama wiedzą, że chadzasz sama po nocy? Muszę ich powiadomić, że tu jesteś.Abi - 8 Październik 2017, 19:59 Lekarz Bane. Szpital. Ojej, chyba narozrabialam. Dotknęła swojego czoła ale nic nie poczula. Jednak tak jak było jej dopiero gorąco tak teraz zrobiło się zimno. Bardzo nie fajnie.
Nigdy nie była w szpitalu, i nigdy nie poznała innego doktora niż pana Newta. Który jest bardzo miły i zabawny! Ale zawsze była zdrowa wiec nigdy u niego nie była. Spotykała go czasem z resztą dzieci jak ze swoją żoną robił zakupy. Jego żona jest dziwna. Nigdy nic nie mówi ani się nie uśmiecha... Musi być bardzo smutna.
Pan Bane jest całkiem inny! Wysoki i ma inną skórę i takie oczy jak cukierki lukrecjowe. Królik do niej przyszedł! Poniuchał sobie i się położył. Zawsze jak probowala na polanie dotknąć jakiegokolwiek królika to ten uciekał tak szyyyybko. A ten ma nawet skrzydła którymi teraz zrobił wiatr! Powoli wyciągnęła w jego stronę dłoń. Dała mu ją obwachac i jeśli nie uciekł, pogłaskala go.
- Jest taki słodki! I ma fajne imię. - uśmiechnęła się szeroko, głaskajac stworka. Gdy pan usiadł na łóżku zabrala trochę nogi by było więcej miejsca. Siląc się na poważny dorosły ton, taki jaki zwykle miała Nana gdy się przedstawiała, Abi odpowiedziała niemal od razu - Jestem Abi. - w jej wykonaniu wyszło tk raczej komicznie niż poważnie ale się starała! Podgryzala swój policzek od środka. - Ymm. Szłam tak długo długo lasem, a wcześniej bylam z taką panią na pikniku a jeszcze wcześniej rozmawiałam z takim dziwnym Panem w parku a jeszcze wcześniej tez szlam lasem! - mówiła przyjętym głosem, przypominając sobie to wszystko. Tyyyle się działo! - Mogę dotknąć pana włosy? Są jak wata cukrowa! - zapytala nagle, nadal się uśmiechając. Gdy padło pytanie o rodziców, uśmiech prawie znikł. - Mama zawsze wie gdzie jestem bo jest z aniołkami i patrzy na mnie! A taty nie ma i nie było i chyba nie będzie. - nie wiedziała jak to wszystko powiedzieć. Starała się jak mogła ale czy jej to wychodziło to już inna sprawa.Bane - 8 Październik 2017, 20:45 Dziewczynka była początkowo trochę wycofana ale gdy Wredotek położył się na niej, odważnie wyciągnęła ku niemu rękę. Bane obserwował to wszystko i modlił się, by zwierzak nie postanowił jednak pozostać wrednym i ugryźć ją w palce. Nic takiego się jednak nie stało. Stworek podczołgał się do ręki i położył na niej swój łepek, mrużąc oczy. Połasił się trochę.
- I chyba cię polubił. - powiedział Bane, gdy stwierdziła, że Niechniurek jest fajny.
Kontakty z dziećmi nigdy nie szły mu najlepiej bo o czym gadać z dzieciakami? O zabawkach? Przecież Cyrkowiec się na nich nie znał.
Silił się na spokój i miły uśmiech. Wpisał swoje nazwisko w rubrykę "Lekarz prowadzący" więc powinien złapać dobry kontakt z Pacjentem. Charakter może i miał paskudny ale przynajmniej musiał zachować pozory normalności. No i swoją postawą daje świadectwo o Klinice. Nie mógł przynieść wstydu.
Jeśli wystraszy dziewczynkę, jej rodzice z pewnością dobiorą mu się do skóry. Upiorni bywali... upiorni. Nazwa rasy świetnie do nich pasowała. Oprócz tego, że byli butni jak na Arystokrację przystało, to jeszcze nie wahali się sięgać po swoje moce. Które były czasami przerażające.
Patrzył na jej różki i zastanawiał się co ona potrafi. Może włada pirokinezą? Albo telekinezą? Oby nie.
Gdy zaczęła opowiadać mu jak znalazła się w Klinice, podniósł ręce w górę na znak wycofania się i uśmiechnął się trochę głupio. Starał się nadążyć za tym co mówiła, ale... cóż. Niewiele z jej opowieści zrozumiał.
- Z dziwną panią na pikniku? Potem z dziwnym panem? - powtórzył - Ale nie zrobili ci nic złego, co? Abi? - sam nie wiedział dlaczego zadał to pytanie. Przecież była obcym dzieckiem, właściwie oprócz stanu fizycznego, Bane'a nie powinno interesować nic więcej.
Gdy wyskoczyła z watą cukrową odchylił się nieco, cofając się od niej. Wybałuszył oczy zaskoczony i zaśmiał się w pełnym zakłopotaniu. Wskazał palcem na siebie, nie do końca pewien czy mała mówiła do niego. Ale patrzyła mu w oczy, więc nie było mowy o pomyłce.
Pochylił się powoli, by mogła go dosięgnąć. Grzywa opadła mu na oczy.
- Emm... - bąknął nie wiedząc co powiedzieć - Ch-chyba tak. Proszę bardzo.
Sytuacja była wbrew pozorom mocno stresująca dla mężczyzny bo nigdy nie miał do czynienia z tak bezpośrednim dzieckiem. Zazwyczaj maluchy unikały dotykania Lekarzy, przekonane, że zrobią im zaraz coś złego. Dadzą bolesny zastrzyk czy co...
Pytanie o rodziców sprawiło, że z jej liczka zniknął przyjemny dla oka uśmiech. Bane przyglądał się teraz smutnej dziewczynce i prawie pożałował, że o nich zapytał.
A więc była sama. Matka zmarła, ojca nie znała. Prawie zrobiło mu się jej żal. Prawie, bo przecież on też nie miał jako tako rodziców. A mimo wszystko jakoś sobie poradził. Z tym, że on miał siostrę. Była jaka była ale jednak opiekowała się nim dopóki mogła.
- Hmm... Mama musi więc być z ciebie bardzo dumna. - powiedział nagle - Taka mała dziewczynka a maszeruje odważnie sama w nocy? - posłał jej uśmiech - Ja bym był.
Potrząsnął głową bo nie mógł uwierzyć, że powiedział coś takiego. Co się z nim działo? Może to te cholerne narkotyki dalej działały? Stał się jakiś taki... potulny.
A może zwyczajnie trzeba było wyhamować i zacząć zachowywać się normalnie, a nie jak zidiociały, napalony orangutan?
Wredotek zaczął łasić się do niej już bez cienia obawy. Zaczepiał jej rękę zmuszając by go głaskała.
- Za chwileczkę ktoś przyjdzie ze śniadaniem dla ciebie. - powiedział wstając - Bądź grzeczna i zjedz wszystko ładnie. Potem przebadam cię a jak będziesz dzielna, pozwolę ci całe południe bawić się z Wredotkiem. - mrugnął do niej jednym okiem - Czy coś cię boli, Abi? Tulka - 8 Październik 2017, 22:36 Julia zajmowała się pacjentami. Wróciła do Alice, by zdać mały raport czy wszystko było w porządku, gdy kobieta powiedziała, że Bane poszedł do tej dziewczynki. Jeśli tam poszedł to na pewno się zaraz obudzi. Lisica przytaknęła głową i poszła do kuchni. Wiedziała, że mała na pewno będzie głodna. Poza tym jeśli miałaby dostać jakieś leki to nie będą to takie, które zażywa się na czczo. Musiała coś zjeść, żeby jej nie zaszkodziły.
Po kilku minutach wyszła, niosąc tacę, a na niej stała miska ze śniadaniem dla dziewczynki oraz łyżka. Ruszyła do jedynki. Zapukała w drzwi, by uprzedzić, że wchodzi po czym otworzyła je pomagając sobie łokciem. Weszła do środka praktycznie gdy Bane mówił o śniadaniu - ktoś tu mówił o jedzeniu? - zapytała, uśmiechając się miło. Podeszła do łóżka dziewczynki i przysunęła podstawkę, na której postawiła tackę z zupą mleczną.
- Uciekaj na razie Wredotku, zje to znów ją pomęczysz - zaśmiała się odganiając Niechniurkę i pogłaskała dziewczynkę po głowie -smacznego, Abi - powiedziała i odsunęła się od niej. Słyszała jak Bane się do niej zwraca, gdy tu weszła, więc nie powinno nikogo dziwić, że zna imię dziewczynki.
Przyglądała się małej z zaciekawieniem. Nie chciała pytać o rodziców, jednak nie umiała jej przyczepić do żadnej znanej sobie rodziny Upiornych. Nie kojarzyła by którekolwiek z nich miało dziecko w tym wieku. No dobrze....Arcyksiążę miał córkę, która by mogła być w tym samym wieku, ale ona miała białe włosy i czerwone oczy. Różniła się od małej Abi i miała na imię Alice. Więc to na pewno nie była ona.
- Powiedz mi Abi, wiesz jak masz na nazwisko? - zapytała, mając nadzieję, że otrzyma jakąś odpowiedź. Jeśli nie to będą musieli poważnie pomyśleć nad tym co zrobić z tym dzieckiem gdy już dojdzie do siebie. Nie chciała by powtórzyła się sytuacja sprzed trzech lat, gdy Tulka osobiście uciekła z Kliniki, by nie sprawiać innym problemów.Abi - 9 Październik 2017, 18:40 Zwierzak miał takie mięciutkie futro! Prawie tak miękkie jak płaszcz pani Dolores która ma stoisko z takimi czaszkami i innymi dziwnymi rzeczami. Tylko futerko królika jest bialutkie z czarnym tu i tam a jej płaszcz jest brązowy i taki wieeelki.
- Tak? Super bo ja go też! - wyszczerzyla sie, marszczac przy tym charakterystycznie nosek. Przechylila lekko głową, widząc jak pan lekarz patrzy na jej główkę. Na pewno patrzy na rogi. Ciężko jej było się powstrzymać by ich nie zakryć jak to do tej pory musiała robić. Pokręciła szybko głową.
- Ależ nie! Pani Giselle nawet dala mi pierścionek! Mam go w kieszonce w sukience. I zjadla rybę i ogólnie to jest kotem! I ciągle ucieka przed swoją złą pokojówka. A przynajmniej ona mówi że pani pokojowka jest zła. Ja myślę że się myli, bo nikt nie jest tak naprawdę zły prawda? A dziwny pan nazywał się Ben i był dziwny. A spotkałam go jak spadlam z drzewa, bo weszłam na nie po jabłka! Takie duuuze i czerwone. A jakie słodziutkie! Szkoda ze nie mam żadnego teraz to bym Panu dała. - skrzywila lekko swoje malinowe ustka. Naprawdę bardzo chciała dać panu lekarzowi jabłko. Może wtedy by się szerzej uśmiechnął? Gdy dostała pozwolenie, śmiało pogladzila bialutkie włosy lekarza.
- Ale miękkie! Prawie jak futerko królika. Całkiem inne niż wata ale i tak ładne! - uśmiechnęła się znowu, zabierając rączkę. Widziała jak śmieszne zmarszczki robią się panu na twarzy. Pewnie nie było to dla niego za fajne ale jej pozwolił. - Dziękuję. Chciałabym by mama była dumna. Staram się jak mogę. Las w nocy jest straszny ale taki piękny. Te świetliki tak latają i sowy są. Kocham zwierzaczki! - roześmiała się wesoło gdy krolik zaczął tykac jej rękę. Zaczęła go znowu głaskać, nawet wzdłuż grzbietu. Na samo słowo : jedzenie, jej brzuch zabulgotal. Oj tak! Jedzonko, może będzie nawet z mlekiem? Też mrugnęła jednym okiem do pana lekarza gdy ten to zrobił. Będzie mogła się bawić z wredotkiem tak długo długo!
- Hmm. Nabilam sobie guza z tylu głowy i jeszcze trochę boli. I te siniaki na kolanach też bolą, ale ogólnie to nic! Jestem juz duża i siiilna. Więc spokojnie panie doktorku- cmoknela jak ta postać z jednej z bajek z książek Nany. Zawsze mówiła Co jest doktorku i potem chrupal marchewke. Króliki są świetne!
Do pokoju weszła jakaś pani. Ma takie dluuugie włosy w kolorze lisa. Ze skrzydlami, ogonen i uszami liska. Malutkiej szczęka opadła i aż pisnęła.
- Jaka pani jest ładna! Pani na pewno już jest aniołem! W końcu ma pani skrzydełka! - zaraz jednak, jej uwagę przykuło śniadanie. Zupa mleczna! Jak superowo! Wredotek sobie poszedł a ona zanim zabrała się za jedzenie, pomodliła się. Chyba nigdy nie spieszyła się tak bardzo mówiąc Ojcze Nasz. Gdy skończyła zaczęła w końcu jeść.
- Mmmmm ale pyyycha. Dziękuję bardzo - powiedziała między kolejnymi łyżkami. Nagle przestala jeść. - Chce pan, panie Banu trochę? Albo pani? - w zależności od odpowiedzi albo się podzieliła albo dalej jadła. Zatrzymała łyżkę w powietrzu, patrząc zdziwiona na rudą panią. - A co to takiego? - mała była szczerze zdziwiona. Powinna mieć jakieś nazwisko? Ale czym to jest? A co jeśli nie będzie mogła tu być bo nie ma tego czegoś?Bane - 9 Październik 2017, 19:46 Wredotek zwinął się w kulkę, układając się na Abi i poszedł spać, pomrukując cichutko. Podobało mu się, że dziewczynka go głaskała. Bane, jego Pan, rzadko to robił a zwierzakowi chciało się pieszczotek.
Medyk speszył się gdy Abi dotknęła jego włosów. Zamknął oczy ale nie uciekał przed jej ręką. Gdy go pogłaskała, sapnął cicho, rozluźniając się. Miała małe, ciepłe rączki. Jej gest był chcąc nie chcąc miły i Cyrkowiec uśmiechnął się gdy się prostował.
- Hmm. Dziękuję. - powiedział i odgarnął grzywę z oczu - Emm. Staram się o nie dbać. Kiedyś były brązowe. - uśmiechnął się głupawo. Po co jej to mówił. Przecież dzieci nie są zainteresowane takimi szczegółami.
Gdy tylko wspomniał o jedzeniu do pokoju ktoś wszedł. Bane odruchowo wstał i spojrzał w kierunku drzwi. Gdy zobaczył, że wchodzi przez nie Tulka z tacą w rękach, doskoczył i przytrzymał jej drzwi. Podeszła do Abi a on za nią.
Mała ucieszyła się na widok zupy mlecznej a Bane ucieszył się, że oprócz guza i siniaków nic ją nie bolało. Odmówiła modlitwę a jemu prawie opadła szczęka. Jeszcze nigdy nie widział religijnego Upiornego. W ogóle... Czy to stosowne by do Boga modlił się ktoś o aparycji Diabła?
Gdy zaczęła jeść przeniósł wzrok na Tulkę. Jego oczy wyrażały smutek ale uśmiech był ciepły, choć nieśmiały.
- Jak się czujesz? - zapytał cicho, korzystając z tego, że dziewczynka siorbała zupę. Przejechał czule dłonią po jej ramieniu, od barku po łokieć. Ale szybko cofnął rękę, zdając sobie sprawę, że to co zrobił mogło ujść za niestosowne.
- Nie nie, jedz Abi na zdrowie. - zaśmiał się nerwowo i podrapał po głowie zakłopotany - Jedz. Pamiętaj co powiedziałem o zabawie z Wredotkiem. Musisz mieć dużo sił bo skubaniec jest bardzo energiczny.
Pochylił się i pogłaskał małą Upiorną po włosach. Nagle zdał sobie sprawę, że on chyba coś ma z głową - nigdy nie okazywał czułości przy dzieciach. Więcej, raczej ich nie lubił. A ta mała, rogata istotka obudziła w nim pokłady jakiegoś dziwnego instynktu, może opiekuńczego? Sam nie wiedział jak to nazwać.
Zasępił się gdy zapytała czym jest nazwisko. Uśmiech zniknął mu z ust, spojrzał na Julię. Jego wzrok mówił: "No to mamy problem."
Gdy tylko skończyła jeść, zabrał od niej talerz. Wskazał Tulce miejsce gdzie wcześniej siedział, w nogach łóżka Abi a sam usiadł na drugim. Pozwolił Julii przejąć inicjatywę jeśli chodzi o wypytywanie dziewczynki. Przyglądał się jej z zaciekawieniem i zastanawiał się co dalej. Zbiją gorączkę ale... Czy ktoś się po nią zgłosi? Nie mogą przecież trzymać tu dziecka w nieskończoność, to nie przedszkole.
- Abi, poczekamy aż śniadanie ułoży ci się w brzuszku i podam ci lekarstwo po którym powinnaś poczuć się lepiej. - powiedział - Będziemy się starali zbić gorączkę. Nic się nie bój, leczenie nie będzie bolało. A co do siniaków... Za chwilę i tym się zajmę. - posłał jej uśmiech.
Wredotek ziewnął przeciągle, otwierając szeroko pyszczek i ukazując ostre jak igiełki ząbki drapieżnika.Tulka - 9 Październik 2017, 21:01 - Dziękuję- powiedziała cicho do lekarza, gdy ten przytrzymał jej drzwi. O wiele prościej było jej wejść do sali, nie musząc się o nie martwić. Zatrzymała się na moment, gdy dziecko skomplementowało jej wygląd - dziękuję - powiedziała opuszczając niepewnie uszy - i nie jestem aniołem, tylko pielęgniarką - powiedziała niepewnie i podała małej śniadanie.
Spojrzała na małą zaskoczona, gdy ta zmówiła modlitwę. Przeniosła wzrok na Bane'a. Nie do końca wiedziała co o tym myśleć. Już nie chodziło o to, czy ktoś z Upiornych umiał się modlić. Ale że w ogóle ktoś kto na pewno pochodzi z Krainy Luster umie się modlić. I nie rzuca słowami na lewo i prawo tylko zmawia poprawne Ojcze nasz i to przed posiłkiem. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się skąd dziewczynka w ogóle może o tym wiedzieć.
Spojrzała na białowłosego i pogładził ją po ramieniu - a na jaką wyglądam?- zapytała. Miała lekko podkrążone oczy i mimo iż tego po sobie nie pokazywała, to była naprawdę zmęczona. Miała jednak nadzieję na spokojny dzień. Ale nie wiedziała na ile to będzie możliwe. Poprawiła grzywkę zabandażowaną dłonią i przeniosła znów wzrok na dziecko, bo postanowiło zadać dość niefortunne dla nich pytanie.
Nie wiedziała co to nazwisko? No to mają problem i to spory. Spojrzała na chirurga nie do końca wiedząc co ma zrobić. Usiadła na wskazanym miejscu i uśmiechnęła się miło do małej Upiornej -nazwisko to po prostu taki dodatek, który stawia się po imieniu i mówi z jakiej rodziny pochodzisz - spróbowała wyjaśnić dziewczynce -na przykład pan doktor ma na nazwisko Blackburn, a ja jestem Julia Renard. Moi rodzice mieli takie samo nazwisko jak ja - uśmiechnęła się i poruszyła uszkami - ale nie martw się. Dużo istot nie ma nazwiska, bo uważa to za niezbyt ważne z jakiej rodziny pochodzi - dodała jeszcze, chcąc pocieszyć dziecko. Nie dodawała jednak, że każdy Upiorny takie posiadał. W końcu byli Arystokracją, a nazwisko zazwyczaj było ich chlubą. Nie chciała smucić ich małej pacjentki. Postanowiła jednak zadać inne, nurtujące ją pytanie.
- Powiedz mi Abi, kto Cię nauczył się tak ładnie modlić? - zapytała z miłym uśmiechem.
Oddała pałeczkę lekarzowi. W końcu to on ma się nią zajmować. Tulka tu była tylko do pomocy. Wstała i podeszła do okna by je odsłonić i wpuścić trochę słońca. Jej uwagę jednak zwróciło coś innego niż ładna pogoda. Obok okna przeleciał sokół, jednak nie taki zwyczajny. Niósł on bowiem wiadomość, owiniętą czerwono-czarną wstążką. Stowarzyszenie. Coś od niej chcieli. Wiedziała jednak, że ptak nie odda nikomu wiadomości poza nią, więc miała jeszcze chwilę.
Wzięła tacę z zamiarem wyjścia z sali, jednak poczekała jeszcze jakby Bane miał dla niej jakieś polecenia.Abi - 9 Październik 2017, 21:57 - Zmieniły kolor jak kameleon? Zabawnie! Myśli pan że moje też kiedyś zrobią się białe? Biały to taki ładny kolor. Pana skóra jest trochę jak niebo gdy ma padać śnieg. To fajne, chciałabym tak, lubie śnieg. - abi gdyby mogła to ciągle by mówiła. Bardzo to lubiła, ale jeszcze bardziej lubiła słuchać, a najbardziej historyjki podróżnych. Tyle się w nich dzieje!
Aż dziwne że ani Wredotek ani rudowłosa pani nie mieli nic wspólnego z aniołami. No w końcu mają skrzydla! Fajnie by było takie mieć. Latała by wtedy z ptakami i widziała wszystko tak z wysoka. I skrzydła są takie piękne. A jej rogi nie, i się do niczego nie przydają.
Dziewczynka nie spostrzegła pytających spojrzeń którymi wymieniali się dorośli. Zajęta pałaszowaniem jednej z najlepszych mlecznych zup. Nana bowiem nigdy nie słodziła swoich wypieków, potraw, deserów. Uważała że cukier jest niezdrowy i niszczy zęby, a chciała by dziewczynka rosła zdrowo. Z racji że nikt nie chciał zupki, sama zjadla zaaalutką. Na koniec pogladzila się po brzuchu. - Dziękuję! Było bardzo dobre - lubiła być głaskana po głowie, wiec gdy zrobił to pan lekarz, uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Będzie pan bił gorączkę? - w jej głosie było jawne zdziwienie. Ale jak to bić gorączkę? Zmarszczyla brewki lecz po chwili załapała. - Ahaa. Rozumiem! Bede zdrowa tak? Fajniutko, i pomogą w tym leki tak? Nigdy nie brałam żadnych. Jak to się robi? - znów zmarszczyła brewki gdy słuchała o tym czym jest nazwisko. - Takie jakby imię ale dla całej rodziny? A to nie mam, nie mam rodziny. Ale zabawnie jest mieć takie drugie imię. Można samemu sobie takie wybrać? - już się trochę zaczęła zastanawiac jakie mogłaby sobie wybrać gdy padło następne pytanie. Niemal od razu odpowiedziała. - Nana mnie nauczyła! O aniołkach też mi ona powiedziała, i nauczyła ubierać i wiem dzięki niej też ze jagody plamia sukienki tak na zawsze! - zamknela oczy gdy do pokoju wpadło słońce. Przyjemnie cieplutko w twarz.Bane - 9 Październik 2017, 23:32 Ta niewielka istotka o imieniu Abi, ze swoimi różkami i dziecięcą, pyzatą twarzyczką rozczulała Bane’a. Dziwił się sam sobie bo nigdy nie reagował tak na dzieci w swojej Klinice. W Świecie Ludzi były mu obojętne, zazwyczaj irytował go ich jazgot, wieczny płacz i narzekanie na ból. Dorośli nie dość, że byli na niego odporniejsi to jeszcze potrafili kulturalnie przemilczeć, jeśli coś ich po operacji bolało. Musiało boleć, w końcu Chirurg Plastyczny nadawał im nowe kształty. Każda ingerencja w ciało bolała, nawetjeśli nie w trakcie operacji to po niej.
Gdy pochwaliła jego włosy i zapytała czy jej też zmienią kolor zaśmiał się, bo już nie mógł wytrzymać. To był radosny, ciepły śmiech. Tak rzadki u tego Cyrkowca.
- Gdy dorośniesz będziesz mogła zmieniać ich kolor do woli. - powiedział i rozczochrał jej włoski. Była słodziutka, istne ciepełko na nóżkach.
MożeBane właśnie tego potrzebował? Odskoczni. Rozmowy z kimś tak niewinnym jak dziecko. O czymkolwiek, nawet o włosach. Nie znał się co prawda na babskiej modzie ale wiedział sporo o pięknie. W końcu można powiedzieć, że poniekąd był jego twórcą.
Gdy Tulka odpowiedziała pytaniem, spuścił wzrok. Dlaczego czuł, że to jego wina? Bo była jego. To on zafundował jej nerwy i płacz w nocy. Pewnie po tym długo nie mogła spać.
Abi chyba lubiła mówić. Medyka zmartwił brak nazwiska ale i to w końcu uda się ustalić. Przecież mała Upiorna nie może być na świecie sama, prawda? Co innego ludzkie dziecko które trafia przypadkiem do Krainy Luster. Rogata musiała mieć jakichś krewnych.
Tulkę też zdziwiła modlitwa. Podobnie jak on zdębiała słysząc jej słowa. Bane nigdy nie był przesadnie wierzący, nie chodził do kościoła, nie znał formuł wypowiadanych podczas nabożeństw. Ale umiał rozpoznać tą najpopularniejszą modlitwę, jaką było “Ojcze nasz”.
- Tak Abi, będzieMY bić chorobę. - powiedział akcentując końcówkę “my” - Ja podam ci lekarstwa ale to ty będziesz z nią walczyła. Wiesz co jest kluczem do wygranej? - pochylił się nad dzieckiem - Odpoczynek, wygrzewanie się w łóżeczku i grzeczne jedzenie posiłków. Niewiele, prawda? - przekrzywił głowę na bok.
To Julia zapytała o modlitwę. Jego to też bardzo interesowało dlatego skupił się na wypowiedzi dziewczynki. Uczyła ją Nana? Znaczy się... Niania? Musiała być wierzącym Lustrzaninem co jest dość rzadkie. Albo człowiekiem.
Spojrzał porozumiewawczo na Tulkę. Tą dziewczynkę otaczało tyle tajemnic...
Westchnął, bo przyszedł czas na leczenie. Wstał i podszedł do dziecka. Złapał też Julię za nadgarstek gdy wstała by odejść. Nie spojrzał na nią jednak, skupił się na Abi ale nie zwalniał uścisku. Chciał by Tulka była obecna.
Zgonił Wredotka na co ten fuknął niezadowolony. Przeskoczył na łóżko obok.
- Pokaż no te swoje kolanka. - powiedział cichym głosem i podniósł kołdrę. Jeśli się wystarczyła, zapewnił, że jej pomoże.
Nie wyglądały najlepiej ale na szczęście zdobiły je zwyczajne siniaki. Powinno pójść łatwo.
- A teraz patrz, Abi. Pokażę ci sztuczkę. - powiedział z uśmiechem. Przymknął oczy skupiając się na ciele dziecka i... Na trzymanej za rękę Tulce. Jeszcze chyba nie zdarzyło mu się leczyć dwie osoby na raz. Ale nie miały wielkich obrażeń, powinno pójść jak po maśle.
Jego ręce zalśniły mlecznobiałym blaskiem. Świetliste tatuaże wpełzły na szyję i twarz. Zaczął leczyć je zanim cokolwiek powiedziały. Trzymał Julię mocno, by się nie wyrwała a drugą dłoń trzymał na kolanach dziewczynki tak, że dotykał ich obu.
Dziecko mogło poczuć przyjemne ciepło i mrowienie oraz zobaczyć na własne oczy jak siniaki bledną. Leczenie nie trwało długo. Zlikwidował jej sińce i przy okazji sińce pod oczami Tulki I jej skaleczoną rękę. Poczuł jednak, że chyba się przeliczył. Skupianie się na dwóch Pacjentkach nie było łatwe bo każda miała obrażenia gdzie indziej.
- Już... Po krzyku. - sapnął siadając w nogach łóżka Abi. Odrobinę go to zmęczyło i potrzebował chwili na oddech.
Oglądnął nogi dziecka po czym spojrzał na Tulkę. Wyglądała jakby... Lepiej? Posłał jej blady uśmiech w którym pobrzmiewał smutek. Wrócił wzrokiem do dziewczynki.
- I jak? Tak chyba wyglądają lepiej, co? - mrugnął do niej okiem.Tulka - 10 Październik 2017, 01:10 Uśmiechnęła się miło do dziecka - bardzo się cieszę, że Ci smakuje- powiedziała i poruszyła delikatnie skrzydłami, jakby na potwierdzenie swoich słów.
Spojrzała na małą i na Bane'a, gdy zaczęli mówić o biciu choroby. Trochę ją to rozbawiło ale starała się tego po sobie nie pokazać. Ucieszyło ją też to, że dziewczynka raczej nie choruje. Choć z drugiej strony przez to może przejść przeziębienie ciężej niż dzieci w jej wieku. Pierwsza choroba zawsze jest najgorsza, bo organizm nie jest na nią przygotowany w pełni. Będą więc musieli mieć ją na oku jakby coś się działo.
- Dokładnie tak. Imię całej rodziny- powiedziała podłapując wyjaśnienie dziewczynki. Słysząc czy może sobie sama wymyślić zaśmiała się i poczochrała ją po głowie -to nie jest coś co powinniśmy sobie często zmieniać, dlatego lepiej poczekać, aż trochę podrośniesz, ale możesz już pomyśleć nad tym jeśli chcesz, dobrze?- zapytała z uśmiechem, chcąc dać małej do zrozumienia, że wymyślanie czegokolwiek nie jest najlepszym pomysłem. Miała nadzieję, że zrozumie i nie zacznie nagle się przedstawiać jakimś dziwnym nazwiskiem.
Zmarszczyła brwi, gdy usłyszała kto ją tego nauczył. Nana? Wątpiła, by była człowiekiem, ale przecież może być Opętańcem lub Cyrkowcem. Coś jej też mówiło, że nie pochodziła stąd. Zastanawiała się jednak czemu dziewczynka nie jest z Naną. Czyżby coś jej się stało? Będzie musiała ją o to potem wypytać i może dowiedzą się skąd jest albo jak ta Nana wyglądała. Choć z dzieckiem może pójść dość kiepsko jeśli chodzi o portret pamięciowy. Uznała jednak, że tym powinien zająć się Bane skoro wziął ją pod swoją opiekę.
Słysząc, że lekarz ma zamiar zająć się teraz pacjentką, postanowiła, że na razie nie będzie przeszkadzać i odniesie chociaż tę miskę. W końcu może tu zaraz wrócić. Białowłosy jednak postanowił pokrzyżować jej plany. Złapał ją za rękę tak mocno, że dziewczyna nie umiała się uwolnić. W szczególności, że w drugiej ręce trzymała tacę z miską i nie chciała jej rozbić. Położyła po sobie uszy, czując jak zasklepia się rana na dłoni i trochę podlecza się skóra. Wiedziała jednak, że tak tego nie wyleczy. Próbowała już kilka razy i pogodziła się z tym, że będzie musiała jakiś czas ponosić bandaż.
Czekała cierpliwie aż Bane skończy swoje czary mary i gdy spojrzał na nią mógł zobaczyć w jej oczach gniew. Uśmiech znikł z jej twarzy, a oczy zalśniły. Może i wyglądała lepiej ale czuła się przez niego gorzej. Dlaczego traktował ją jak dziecko i nie pozwolił samej o siebie zadbać. I po co odstawiać taką popisówkę z leczeniem dwóch osób na raz i to przy dziecku. On serio nie zdaje sobie sprawy, że dziecko, jeśli nie ma na czym skupić uwagi to wyłapuje wszystko bardzo szybko? Dzieci wbrew pozorom są bardziej spostrzegawcze niż dorośli.
Wyrwała dłoń silnym szarpnięciem - przepraszam, ale muszę wracać do pracy - powiedziała obojętnym tonem do lekarza - Abi słuchaj pana doktora, a na pewno szybko pozwoli Ci pobiegać z Wredotkiem po parku. Może nawet pozwoli Ci się pobawić z liskiem, który mieszka w Klinice - wysiliła się na uśmiech po czym po prostu wyszła z pokoju, zła na lekarza, że znów jej nie traktuje poważnie. Że musi narzucić swoje zdanie.
Odniosła tacę do kuchni po czym zapytała Alice czy jest teraz jeszcze coś do roboty. Marionetkę pokręciła głową, mówiąc, że może sobie zrobić przerwę, bo pracuje od rana, a jak na razie jest spokój. Tulka przytaknęła że rozumie i poszła do swojego pokoju. Tam otworzyła okno i gwizdnęła na ptaka. Sokół od razu wleciał do środka i usiadł na oparciu kanapy. Julia miała nadzieję, że to tylko prośba o jakieś raporty, jednak wiedziała, że to nieprawda. Nie wysyłali by sokoła i to jednego z tych, które mają dostarczać wiadomości jak najszybciej.
Otworzyła wiadomość i westchnęła ciężko. Musiała jechać do Wieży. Dwaj agenci Organizacji zostali ciężko ranieni w trakcie misji. Gdy wysyłano wiadomość byli jeszcze w drodze. Jest z nimi też Furbo, który nie wiadomo dokładnie w jakim jest stanie. Pomasowała podstawę nosa. Coś tak czuła, że ten dzień nie będzie taki lekki jakby tego chciała. Napisała szybką notatkę, że już jest w drodze i wypuściła ptaka.
Weszła na piętro i szybko przebrała się do wygodnych spodni oraz koszuli. W Wieży i tak się przebierze. Przygotowała torbę, w której miała podstawowe leki, bandaże, opatrunki, silniejsze leki przeciwbólowe. Była to apteczka na wizyty domowe, którą dostała od Alice. Sprawdziła co w niej ma oraz sprawdziła też swoją apteczkę, którą miała w pokoju. W międzyczasie do torby wskoczyła Kropka, jednak dziewczyna nie zwróciła na to uwagi i już po chwili szła do Recepcji, by poinformować, że wychodzi uzupełnić zapasy w apteczce. Zapytała czy miałaby coś jeszcze kupić i gdy kobieta pokręciła głową, Tulka wręczyła jej blok rysunkowy i piórnik z kredkami dla Abi, żeby ta miała co do roboty, póki nie będzie mogła wyjść do parku. Poprosiła też o przekazanie, że jeśli Ordynator będzie chciał zabrać Amber, to jest ona u niej w pokoju. Nim wyszła dodała też, że wróci po obiedzie i zje na mieście, więc, żeby nie liczono jej do obiadu, po czym wyszła z Kliniki.
Gdy tylko minęła dziedziniec i zniknęła za rogiem, wzbiła się w powietrze by dotrzeć do najbliższego Odłamka i dostać się do Szkarłatnej Otchłani.
ZTAbi - 10 Październik 2017, 22:21 Jej uśmiech o ile to jeszcze możliwe, powiększył się gdy lekarz się roześmiał. Jeszcze bardziej uradowała ją informacja że będzie mogła zmieniać kolor włosów. I to na jaki chce! Wiec... Mogą być nawet jak tęcza. Jej oczka świeciły się jak dwa diamenciki. Czyli nazwiska rodziny nie można często zmieniać? No w sumie imienia tez nie da się zmienić. Juz się kiedyś o to pytała. Wprawdzie nie zasmucilo to jakoś specjalnie dziewczynki, ale jednak była trochę zmieszana. - A jak się dowiedzieć jakie mam nazwisko? - fajnie by było wiedzieć. Zabawnie byłoby podawać dwa imiona przy przedstawieniu się. Kiwnela wiec tylko główka na znak że zrozumiała. Ożywiła się jak tylko usłyszała ze to ona będzie walczyć z chorobą.
- Zrobię tak! Będę walczyć z choróbskiem! Będę jedyną dziewczynką która tak wytrwale będzie leżeć i odpoczywać! - zasalutowala jak to robily postacie z książek z obrazkami, śmiejąc się wesoło. Nie protestowala gdy pan Bane, odsłonił jej nogi. Ale zadrzala i pisnęła gdy pan lekarz się zaświecił. Był we wzorkach jak jej sukienka na niedziele. Tylko że te tutaj wzorki są białe! A jej było tak cieplutko w miejscach gdzie miała siniaki. I one znikały! Tak o! Małej szczęka opadła. Zadrapania też poznikaly. A czuła się jak gdy nogi zrobią się takie dziwne gdy się siedzi na nich za długo. Zachichotala bo to łaskotało. Gdy było po wszystkim poglaskala pana lekarza po policzku.
- To było takie jeeej. Śliczne, prawie jak świetlik! Był pan dzielnym pacjentem!- powiedziała, starając się mówić jak dorosły w dodatku przybierają nazbyt poważną minę, marszczac przy tym brwi. Po chwili jednak się roześmiała i obejrzała swoje nogi j rączki. - Nic nie zostało! - byla naprawdę w szoku! Chciałaby tak umieć. Fajnie by było usuwać ludziom siniaki i inne bolące rzeczy! - Do zobaczenia! Liski sa śliczne - pomachala pani Julii gdy ta wychodziła. Bardzo miła pani. Ciekawe czy wszyscy w szpitalu są tacy mili?Bane - 11 Październik 2017, 19:45 Gdyby wiedział, że Julia w ten sposób zareaguje na leczenie, nawet by jej nie dotknął. To nie tak, że chciał się popisać. Nie było przecież widowni przed którą by mógł. Bo co... Siedziała z nimi mała dziewczynka? Była zachwycona samymi wzorkami, raczej nie brała pod uwagę tego, że Bane wyleczył dwie osoby na raz. Abi nie znała limitu lekarza.
Spojrzałna Tulkę badawczo. Gdy zauważył, że wcale nie podobało jej się leczenie, uniósł głowę nieco wyżej, zadzierając nos. Jego twarz na chwilę stała się martwa, zupełnie bez wyrazu. Taka z jaką przybył do Krainy Luster. Patrzył jej przez chwilę w oczy.
Nie oczekiwał wdzięczności co nie oznacza, że zwykłe “Dziękuję.” byłoby czymś miłym. Dziewczyna ewidentnie złapała focha. Cóż, skoro nie miała ochoty na kontakt, Bane nie będzie naciskał.
Wredotek tylko czekał aż mała zje. Skoczył jej na kolana i zaczął się ponownie łasić. Widać dziecko miało w sobie coś, co nie tylko działało na Cyrkowca. Jej śliczna buźka była taka szczera.
Odprowadził Julię wzrokiem. Zrobiło mu się trochę przykro. Zazwyczaj Lisica tak szybko nie uciekała. Czy on był powodem dla którego wolała wyjść?
Abi grzecznie się pożegnała, on nie powiedział nic patrząc na wychodzącą Tulkę. Gdy zostawiła ich samych, Medyk przeniósł wzrok na dziecko.
- Powiedz no, Abi. - zaczął przypatrując jej się badawczo ale nie nachalnie - Gdzie podziewa się Nana? Była Upiornym, jak ty? - wskazał na jej rogi. Miały swój urok, były lekko zakręcone. Nie znał się na rodach Arystokrackich ale chyba jeszcze nie widział nikogo podobnego do dziewczynki.
Prawdę mówiąc nie miał wiele czasu na pogawędkę ale chciał by dziecko czuło się tutaj jak najlepiej.
Gdy mu odpowiedziała wstał i poprosił by poczekała na niego chwilkę. Poszedł po leki na gorączkę. W Recepcji Alice wręczyła mu blok rysunkowy i kredki.
Wróciłdo Abi po kilku minutach. Uśmiechnął się do niej lekko i położył przybory na jej łóżku.
- Żebyś się nie nudziła, bo ja nie mogę zostać z tobą, muszę sprawdzić co u innych pacjentów. - powiedział - Abi? Może w wolnej chwili narysujesz Nanę lub... Kogoś kto jest ci bliski?
Musieli dowiedzieć się kim ta Upiorna jest. Bez nazwiska było raczej ciężko zlokalizować jej rodzinę.Abi - 12 Październik 2017, 18:57 Nie uszło uwadze dziewczynki, dziwna atmosfera między panem lekarzem a panią Julią. Gdy pan Bane się na nią spojrzał to od razu przestał się uśmiechać. I było na chwilę tak bardzo cicho i bardzo dziwnie.
Gdy Wredotek wrócił, od razu zaczęła go miziać. Mogłaby tak cały dzień! Drapala tez w kołdrę tak by zwierzaczek za jej dłonią biegał. Jeśli się udało to wodzila tak dłonią po łóżku, śmiejąc się wesolutko.
Nie odpowiedziała od razu na pytanie. Jej oczka zrobiły się puste, wyraz buźki stracił radość. Myślami zbłądziła do lasu. Do ich domku, małego ale ciepłego. Widziała malutki ogródek przed nim, dym z komina. Chciałaby się położyć u siebie w łóżku. Pod kocem który miała od mamy. Zrobiło jej się bardzo smutno. Nie płakała, bo płakać nie wolno. Aniołki będą się wtedy martwić...
- Nana jest w naszym domku, w lesie. Niedaleko jest targ i takie miasteczko Lalek. Ale nigdy w nim nie byłam bo nie wolno mi się szwędać za daleko. - malutka pokręciła powoli główką. - Nana była opętańcem. Miała takie duuuze skrzydła ale na nich nie latała bo była za gruba. Sama tak mówiła. Według mnie była jak pączuś. - uśmiechnęła się leciutko. Przestała nawet głaskać Wredotka. Pan lekarz wyszedł. Abi czuła się bardzo dziwnie. Było jej zimno i ciepło jednocześnie. I miała takie dziwne dreszcze. Zupka w brzuchu była jakaś ciężka i chyba trochę było jej niedobrze. Pan Bane wrócił po chwili. Dał jej kartki i kredki! Kiwnela głową na znak że zrozumiała. - Tak tak. Trzeba się wszystkimi zająć! Ja umiem się sobą zająć, jestem już duża! - na jej twarzyczke wrócił uśmiech. Nadal smutek błąkał się gdzie nie gdzie ale było już lepiej. - Dobrze! Bardzo chętnie! I dziękuję za kredki i kartki! - zawsze lubiła rysować. Nana nie raz krzykała na nią gdy Abi narysowala coś na ścianie bo kartek nie miała. Ale było śmiesznie!