Tulka - 11 Marzec 2017, 23:46 Tulka marszczyła nos z niesmakiem czując zapach alkoholu. Ale co poradzi. Nie zaniesie go do łazienki, nie ma na tyle siły, a oblanie mężczyzny wodą, może się skończyć skażeniem pokoju. Przewróciła oczami słysząc, że ma go zostawić. Nie ma!
Uśmiechnęła się krzywo, gdy się do niej zwrócił, po czym westchnęła ciężko, widząc jak nieporadnie próbuje wstać. Pewnie jeszcze mu się kręciło w głowie i na pewno my pękała, sądząc po jękach i syknięciach jakie z siebie wydawał. Na dole już czekały proszki od bólu głowy, ale nie miała zamiaru mu ich przynosić. Niech sam po nie zajdzie. Jest już dorosły musi sobie radzić z kacem. A za głupotę się płacić.
Zauważyła wkłucie i warknęła cicho. A więc to tak się upił. Skoro nie mógł tego zrobić wlewając sobie do gęby płyny, to zrobił to wkuwając się w żyłę. Złapała się za głowę, wykonując charakterystyczny facepalm.
Widząc jak zawija się ponownie w kołdrę, opuściła ręce i westchnęła głośno - naprawdę chcesz pokazać swojemu nowemu kochankowi, że nie można na Tobie polegać i kac sprawi, że nie przyjdziesz do pracy? - zapytała, starając się jednak nie krzyczeć - wstyd mi za Ciebie - pokręciła głową i chwyciła mocno za kołdrę. Pociągnęła ją i jednym ruchem odkryła skulonego mężczyznę, a kołdra wylądowała piętro niżej - no już wstawaj bo sądząc po zapachu już sam zaczynasz fermentować - odparła z niesmakiem i podeszła do szafy, z której wyjęła świeże bokserki i ręcznik, po czym, rzuciła w Cyrkowca jego bielizną, a ręcznik zaniosła do łazienki - wstajemy, wstajemy przed nami piękny dzień, śniadanie już czeka i magiczne proszki na ból głowy też - wzięła do ręki butelkę wody i czekała cierpliwie aż Bane w końcu zwlecze się z wyrka. Jeśli tego nie zrobił, marudziła mu, póki w końcu nie miał tego dość.
Dopilnowała, żeby poszedł do łazienki. Po pierwsze powinien się pozbyć tego smrodu. Jeśli już tam zniknął, zajrzała znów do szafy i wyciągnęła czyste spodnie oraz tunikę. Z tego co zauważyła to tak właśnie ubierał się teraz. Przygotowała wszystko na dole. Otworzyła jedno okno i przewiesiła przez parapet pościel, gdyż cała śmierdział alkoholem. Cały czas też pilnowała czy Bane czasem nie spotkał się z podłogą by w razie czego mu pomóc. Była na niego zła i na pewno będzie mu dokuczać z powodu jego stanu oraz tego co wygadywał w nocy, jednak to nie oznaczało, że miała zamiar go zostawić samemu sobie. Choćby miała go zaprowadzić siłą, pójdzie do pracy! Nie da Anomanderowi możliwości, żeby żałował swojej decyzji by powierzyć Klinikę białowłosemu.
Bane nie przyniesie wstydu. Nie na jej warcie!Bane - 12 Marzec 2017, 00:11 - Jakiemu znowu kochankowi? - zapytał zniecierpliwiony spod kołdry - Może tego nie wiesz, ale gustuje w kobietach. Tylko w kobietach. Może być kilka na raz i to akurat lubię, ale muszą to być jednak zawsze kobiety. - bolała go głowa, dlatego zebrało mu się na złośliwości. Tulka drwiła z niego, on nie wiedział czemu, dlatego tym bardziej się złościł.
Gdy powiedziała że jej wstyd i zerwała z niego kołdrę, buchnęła w nim agresja. Warknął zrywając się do siadu. Poczuł ostry ból w głowie, ale zignorował go po to by obrzucić dziewczynę lodowatym spojrzeniem.
- Wstyd ci bo się upiłem? - zapytał mrużąc oczy - A może dlatego, że jestem kim jestem? To w takim razie zasmucę cię, Słoneczko. Byłem Alkoholikiem, jestem Alkoholikiem i... tak łatwo z nałogu nie wyjdę. - na jego twarzy pojawiła się kamienna maska, ta sama którą przybierał gdy pracował.
Podniósł się zaskakująco sprawnie, kręciło mu się w głowie jak cholera, ale postanowił zachować resztki męskiej dumy i utrzymał się na wyprostowanych nogach.
Gdy rzuciła w niego bielizną, odburknął ciche "Dziękuję" po czym z uniesioną wysoko głową (jak urażony paniczyk) pomaszerował pod prysznic.
Spojrzał w lustro i westchnął ciężko. Zapowiadał się ciężki dzień... Wyglądał jak trup a czuł się jeszcze gorzej. Pustynia w ustach aż szczypała, dlatego po wejściu do kabiny puścił zimną wodę i otworzył japę by ugasić pragnienie.
Lodowata woda trochę go otrzeźwiła więc zmienił na ciepłą i wyszorował się porządnie. Zużył chyba z pół butelki żelu, ale nie będzie oszczędzał. Skoro Tulka kręci nosem, że Bane śmierdzi, to mężczyzna musi się postarać by jakoś zamaskować swój zapach.
Też mi coś. Jak mogła mu powiedzieć, że jest jej wstyd? To bolało jak cholera. Tłumaczyć się przed nią nie musiał, był dorosły a ona przecież wiedziała z kim się wiąże.
Obrzydzał ją, tak? Bo co, bo popił i śmierdział jak gorzelnia? Bo wyglądał jak nieboszczyk? Nie był odpowiednio piękny na kacu?
Warknął szorując ciało. Wesołość z poprzedniego wieczora uleciała i był teraz zniecierpliwiony, lekko podenerwowany całą tą sytuacją i słowami dziewczyny, które naprawdę mocno go ugodziły.
Wyszedł z kabiny, wytarł się i przejrzał w lustrze. Sińców pod oczami nie ukryje, nie ogoli się też bo za bardzo trzęsą mu się ręce. Może i rany by zasklepił, ale zadawanie ich w dalszym ciągu boli. Przecież Bane nie znieczulił się tym alkoholem aż tak by nic nie czuć.
Spryskał się hojnie perfumami. Uczesał mokre włosy. Jeszcze to dał radę zrobić.
Wyszedł czyściutki i pachnący ale z kwaśną miną. Zszedł do niej i wziął przygotowane ciuchy, po czym ubrał się szybko. Materiał, choć normalnie był miękki, teraz drażnił jego skórę niemiłosiernie. Może przez wyczulone zmysły, które przez upojenie alkoholowe poddane były wczoraj wielkiej próbie.
Włożył ręce do kieszeni i spojrzał na Tulkę z wysokości.
- Teraz lepiej? Jestem już godzien byś zwróciła na mnie swoje śliczne ślepka? - zapytał złośliwie. Podłe samopoczucie, podły nastrój...
"Wstyd mi za ciebie"... to zdanie dudniło mu w głowie nie dając spokoju. Przed kim wstyd, do cholery? Przecież są tu sami!
Podszedł do sofy i opadł na nią, początkowo odchylając głowę w tył. Po chwili jednak pochylił się do przodu i chwycił boki głowy w ręce, mierzwiąc włosy. Ból był niesamowity, ale Bane nie narzekał. Dostał go na własne życzenie. Mało tego, podziękuje Anomanderowi za to co od niego dostał. Było warto, dla chwili odlotu, oj było warto!
Uśmiechnął się pod nosem szaleńczym uśmiechem a la narkoman na głodzie. Ale Tulka nie mogła tego zobaczyć, bo ukrył twarz w dłoniach.
Czuł się źle. Nie dlatego, że miał potężnego kaca. Nie dlatego, że czekał go normalny dzień w pracy.
Czuł się źle, bo na 'dzień dobry' usłyszał, że komuś jest za niego wstyd.Tulka - 12 Marzec 2017, 00:42 Zaskoczył ją wybuch złości, przez co sama się mocno zirytowała. Dobrze wiedział jaki jest jej stosunek do alkoholu. Wczoraj nic nie mówiła, bo dzień wyglądał jak wyglądał, najpierw ją zaatakowano, potem było co świętować. Teraz mimo wielkiego oporu, przyszła do niego. Przyniosła mu śniadanie i nie chciała, żeby zawiódł Anomandera, żeby pokazał, że mimo iż pierwszy raz od dawna się upił to da radę normalnie pracować. Że jest prawdziwym profesjonalistą. Zagryzła jednak mocno zęby, by nie odgryźć się innymi słowami. Wiedziała, że jest alkoholikiem i chciała m jakoś pomóc. Nie wiedziała jednak od czego ma zacząć.
Czekała cierpliwie aż wyjdzie z łazienki. Kontrolowała każdy dźwięk, czy czasem nie musi mu w czymś pomóc. Gdy w końcu wyszedł i ruszył na dół bez słowa, po czym zabrał się za ubieranie, poszła za nim potulnie. Usiadła na kanapie, jak najdalej od mężczyzny, a słysząc jego słowa spojrzała w jego stronę - nigdy nie powiedziałam, że nie jest pan tego godny panie Ordynatorze - mówiła spokojnie, a jej twarz nie wyrażała żadnych emocji podobnie jak głos - powiedziałam, że jest mi wstyd, ponieważ zamiast udowodnić panu Anomadnerowi, że nie popełnił błędu i mimo iż sobie wczoraj pan popił to da pan radę pracować, to doktor jęczy teraz jak małe dziecko i mówi, że nie pójdzie to pracy, pierwszego dnia po objęciu nowego stanowiska - westchnęła - powiedziałam, że jest mi wstyd ponieważ ja mimo iż wczoraj mogła zniknąć z tego świata gdyby nie Gopnik i nadal nie czuję się najlepiej, postanowiłam pójść do pracy i pokazać, że zatrudnienie mnie nie było złym wyborem i od około dwóch godzin jestem już na nogach, gotowa do działania, a pan sobie smacznie śpi i uznaje, że jest niedysponowany ponieważ z własnej woli doprowadził się do takiego stanu... - westchnęła. Wyglądała jakby chciała coś jeszcze powiedzieć ale powstrzymała się. Wstała i podeszła do tacy z jedzeniem i odsłoniła co się na niej kryje - niech pan zje śniadanie, a potem weźmie tabletki - pokazała na listek z lekami - sama wybierałam dania pomagające przy kacu ale teraz i tak to nie ma znaczenia.... - wróciła na swoje miejsce -smacznego - dodała jeszcze i czekała cierpliwie aż Bane zje swoje śniadanie. Ona już zapełniła żołądek. Chciała dopilnować, że nie będzie marudził i zje śniadanie, a tym bardziej, że nie weźmie leków na pusty żołądek.
Jej twarz nie wyrażała nic, a jej oczy straciły blask. Skoro ona tu była tą złą, o miała czelność obudzić szanownego pana Ordynatora, to będzie trwać w tej roli, ale na pewno nie wyjdzie póki mężczyzna nie będzie gotowy ruszyć do pracy i zacząć nowy dzień, mimo iż nie zaczął się on zbyt przyjemnie.Anomander - 12 Marzec 2017, 00:48 Anomander miał talent do pojawiania się niespodziewanie w różnych momentach ludzkiego życia. U jednych, jak w przypadku Bane'a pojawiał się jak opiekuńczy duch dający druga szansę, u drugich zaś, jak mógł się przekonać pan Giping, pojawiał się jako wysłannik piekieł z biletem w jedną stronę na specjalną sesję terapeutycznych tortur.
Teraz też tak było. Nie wiadomo od jak długiej chwili skrzydlaty stał sobie w progu i oparłszy się o framugę drzwi patrzył na Bane'a i Julię.
- Bane, praca czeka. – powiedział tonem jakim zazwyczaj ojciec mówi do dziecka zwracając uwagę na swoją osobę - Witaj, Julio. Dziś w nocy zachwiałem się i uderzyłem w Twoje drzwi, przepraszam jeśli Cię obudziłem. – westchnął cicho - Przyszedłem tu zobaczyć jak się czuje Bane, ale widzę, że muszę zakończyć kłótnie kochanków.
Jego lodowate, błękitne oczy wpatrywały się w osobliwą parę beznamiętnie.
Na dłużej jednak zatrzymały się na Julii.
Nie powiedział ani słowa, ale drgnięcie kącików ust w dół mogło oznaczać że pomyślał coś co nie koniecznie go cieszyło a raczej wprawiało w kiepski nastrój.
- Skoro nie czujesz się najlepiej, to w dniu dzisiejszym też masz wolne. Dodam też, że nie wiem czego powinno być bardziej wstyd. Wypicia kilku głębszych wśród swoich czy ucieczki po kryjomu i bez słowa
Na tym zakończył.
- Dość warczenia na siebie. Praca czeka.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł zostawiając za sobą tylko zapach korzennych perfum z jakąś dodatkową nutą zapachową.
ZTBane - 12 Marzec 2017, 01:12 Żachnął się gdy dziewczyna zaczęła mówić do niego oficjalnie.
- To teraz jesteśmy na 'Pan', tak? - zapytał przez zaciśnięte zęby. Na usta cisnął mu się tak złośliwy komentarz, że chyba wbiłby nim nóż w serce Tulki, dlatego nie odezwał się.
Wygarnęła mu. Mówiła o tym, że jęczy jak dzieciak, wspomniała o Gopniku i swoim wczorajszym samopoczuciu, o tym jaka to była dzielna że jednak normalnie pracowała...
Bane lubił przysłuchiwać się kłótniom, ale nie lubił brać w nich udziału. Wstał z kanapy zniecierpliwiony i podszedł do niej po czym bezceremonialnie złapał ją za podbródek i pociągnął ku górze, by na niego spojrzała.
- 'Pan' doprowadził się do takiego stanu, bo chciał, jasne? - zapytał nieco zbyt ostrym tonem. Ścisnął jej szczękę lekko. Mogła zobaczyć w jego oczach zniecierpliwienie, ale nie złość. Twarz miał jednak martwą, spokojną, nie ukazującą żadnych emocji.
Patrzył na nią z góry, mając głowę uniesioną wysoko. Czytał z jej twarzy jak z otwartej księgi.
- Doceniam, że mimo złego samopoczucia wczoraj, pracowałaś. Doceniam też, że wstałaś dziś wcześniej by przynieść mi śniadanie. To miłe. - powiedział zadziwiająco spokojnym głosem, jednak fakt, że mówił to przez zęby, mógł dać do myślenia. - Jednakże nie zapominaj, że jesteś moją kochanką, nie matką. Nie potrzebuję gderania za uchem, ochrzanu bo mam kaca. Jestem dorosły, wiesz? Nawet starszy od ciebie ponad dwa razy. Umiem o siebie zadbać. - puścił jej podbródek i wygładził tunikę, jak gdyby nigdy nic.
- Dziękuję za śniadanie. I to, że wybierałaś dla mnie dania ma ogromne znaczenie. - dodał nieco łagodniej - Jednak tabletek nie wezmę. I tak nic mi nie dadzą, cokolwiek bym nie przyjął drogą pokarmową, nie zadziała, pamiętasz? - uśmiechnął się do niej złośliwie - A może zapomniałaś? Powiedz szczerze. Łatwiej jak się zapomina jak obrzydliwy jest Pan Bane, co? - wykrzywił usta w jeszcze gorszym uśmiechu. Zaśmiał się, wzruszył ramionami i już miał zasiąść do śniadania gdy znikąd dobiegł go głos Anomandera.
Zaskoczony odwrócił się w tamtym kierunku i zauważył skrzydlatego opierającego się o framugę.
A to gadzina! Widział, słyszał wszystko!
Spokój na twarzy Przełożonego doprowadził Bane'a do porządku. Mężczyzna skinął Dyrektorowi głową i uśmiechnął się nie niego samymi kącikami ust.
- Tak jest, zaraz będę gotowy. - powiedział. Wystarczyło proste polecenie by białowłosy poczuł się skarcony jak nieposłuszny syn.
Kolejne jego słowa sprawiły że Bane parsknął i włożył ręce do kieszeni, jak to miał w zwyczaju.
- Pojawiasz się zawsze w idealnym momencie, Anomanderze. - powiedział rozbawiony - I po raz kolejny ratujesz mnie z opresji. - dodał i podszedł do Tulki - Przepraszam. Czasem mam za długi jęzor. - wzruszył ramionami i posłał jej miły uśmiech.
Wiedział, że będzie się na niego gniewała. Miała prawo, był niemiły. Ale co poradzić. Kac morderca zatruwa umysł i nie pozwala trzeźwo myśleć.
Gdy Anomander wyszedł, Bane spróbował przytulić dziewczynę. Jeśli mi na to pozwoliła, przycisnął ją mocno do siebie a podbródk oparł na czubku jej głowy. Nie odezwał się. Swoje już dzisiaj powiedział, lepiej by nie kłapał ozorem bo jeszcze bardziej pogorszy sprawę.
Po chwili gdy atmosfera trochę się rozluźniła, podszedł do tacy z jedzeniem i zaczął jeść. Jajecznica była przepyszna, pochłonął ją ze smakiem i od razu mu się humor poprawił. Spojrzał na Tulkę a potem na blister z lekami, po czym znowu na Tulkę.
- Obawiam się, że będziesz musiała dać mi w żyłę. - powiedział poważnym głosem.Tulka - 12 Marzec 2017, 02:12 Położyła uszy słysząc ostry ton mężczyzny ale nic nie powiedziała. Słuchała uważnie jego słów, nie opuszczając wzroku. Czuła, że przesadziła i było jej przykro z tego powodu. Nie powinna tak reagować, ale nie potrafiła inaczej. Mógł wyczuć, że jest spięta i że nie było to wywołane gniewem. Starała się tego nie pokazywać, ale mógł w jej oczach ostrzec nikłe iskierki strachu. Nie bała się Cyrkowca, ale to co przeżyła w swoim dość krótkim życiu wypaczyło jej myślenie wystarczająco, by nie potrafiła zapanować nad niektórymi odruchami.
Opuściła wzrok dopiero, gdy wspomniał o zapominaniu. Miał rację, zapomniała, że nie leki, które przyjmie drogą pokarmową mu nie pomogą, ale dalsze słowa sprawił, że zacisnęła ręce w pięści. Już miała coś odpowiedzieć, gdy usłyszała głos Anomandera. Starała się rozluźnić.
- Nic nie szkodzi, jeszcze nie spałam - przyznała zgodnie z prawdą. Na jego następne słowa opuściła nisko głowę i uszy. Poczuła ból w sercu. Wiedziała, że znów go zawiodła. Tak bardzo chciała udowodnić, że się nie pomylił, a znów się zapomniała. - dobrze panie dyrektorze, dziękuję- odpowiedziała cicho, na stwierdzenie, że tego dnia ma jeszcze wolne. Tak bardzo chciała już zacząć pracować. Tak bardzo chciała się wykazać, ale nie mogła. Co chwila coś jej w tym przeszkadzało. Ale nie miała odwagi sprzeciwiać się Anomanderowi. Nie miała na to siły. Miała nadzieję, że dzień zacznie się miło, ale stało się zupełnie inaczej.
- Ja również przepraszam, nie powinnam tak reagować - również przeprosiła białowłosego. Spojrzała mu w oczy, uśmiechając się delikatnie, jednak jej oczy pozostały matowe.
Gdy chciał ją przytulić, odsunęła się delikatnie - przepraszam ale chyba powinnam zajść po te leki dla Ciebie, żeby pan Anomander nie musiał już dłużej czekać- powiedziała i ruszyła do drzwi, po drodze zabierając tabletki. Zatrzymała się jednak w drzwiach - nigdy nawet nie pomyślałam o Tobie, że jesteś obrzydliwy - powiedziała smutno - po prostu zapomniałam o tym, że tabletki na Ciebie nie zadziałają, przepraszam - dodała i ruszyła przed siebie.
Weszła do gabinetu zabiegowego i odnalazła poszukiwane leki przeciwbólowe. Wzięła strzykawkę, igły i pobrała odpowiednią ilość leku. Zmieniła igłę, jednak nie zdjęła osłonki. Wzięła też wacik, rękawiczki i małą buteleczkę spirytusu i wróciła do Gabinety Ordynatora.
Usiadła obok mężczyzny i jeśli zjadł już śniadanie poprosiła go by podał jej rękę. Założyła rękawiczki, namoczyła wacik spirytusem i oczyściła miejsce wkłucia. Zdjęła osłonkę z igły i delikatnie wbiła się w żyłę. Zrobiła to jednak sprawnie i już po chwili zastrzyk był już gotowy. Oczyściła ponownie miejsce i szybko zasklepiła rankę, zarówno po zastrzyku jak i po wenflonie.
Pozbierała wszystko i zdjęła rękawiczki. Wyrzuci później. Usiadła smutno i milczała chwilę.
- Bane bardzo Cię przepraszam, że tak reaguję, ale ... - urwała na chwilę i westchnęła - nie wiesz wszystkiego na temat mojego pobytu w tej piwnicy. - spojrzała na białowłosego - Giping najchętniej i najbrutalniej gwałcił mnie po tym jak na moich oczach się upijał. Mówił, że to moja wina, że doprowadza się do takiego stanu. Zabawiał się mną wtedy, póki nie traciłam przytomności, a podejrzewam że na tym nie kończył - opuściła głowę - nie powiedziałam też o wszystkich operacjach, które na mnie przeprowadził, a nie wszystkie pozostawiły po sobie widoczne ślady - powiedziawszy to, oplotła ramionami swój brzuch. Miała nadzieję, że Cyrkowiec zrozumie co miała na myśli.
- Obiecuję, że nie będę się wtrącać w sprawy alkoholowe - zakończyła cicho, znów wpatrując się w podłogę, swoimi matowymi oczami.Bane - 12 Marzec 2017, 02:46 Gdy wyszła, westchnął i wpatrzył się w krajobraz za oknem. Wstawał kolejny dzień, dzień pełen wyzwań, pracy... Ptaki skakały po okolicznych drzewach zupełnie nie przejmując się tym co tu zaszło. Przez otwarte okno słyszał ich śpiew. Nabrał powietrza w płuca i głośne je wypuścił.
Bolała go głowa. I to jak! Ale cieszył się z tego bólu. Był znajomy, tak bardzo przez niego upragniony.
Przypomniały mu się czasy kiedy jeszcze żył w Świecie Ludzi, kiedy Kylie jeszcze nie była aż tak bardzo chora... Przed oczami stanęła mu scena kiedy jego nastoletnia siostra miała wyjątkowo parszywy humor przez bóle miesiączkowe, a on jako mały gówniarz jeszcze nie rozumiał co to.
Warczała na niego od rana, była niemiła i złośliwa, dokuczała mu a gdy on próbował się odwdzięczyć tym samym, wybuchała płaczem.
Pamięta, że wtedy po raz pierwszy powiedział jej, że potrzebuje lekarza. Od głowy. Gdyby wtedy wiedział, że kilka lat później to jemu przyjdzie przekazać jej, że jest chora...
Dziewczyna zaśmiała się tylko i zamknęła w pokoju. Dopiero wieczorem wytłumaczyła mu, że ma kobiece dni. Poprosiła by raz w miesiącu dał jej spokój, nie dokuczał jej i nie marudził. Zgodził się po jednym warunkiem - że raz w miesiącu on też będzie miał swoje, męskie dni. Dni w których ona da mu spokój. Zaśmiała się i zgodziła na warunek.
Wykorzystywał więc swoje męskie dni.
Potem gdy dorósł, w męskie dni pił.
Potem gdy zachorowała, męskich dni miał więcej.
potem gdy gasła, męskie dni miał codziennie.
Westchnął gdy weszła. Zgrabnie zabrała się za przygotowywanie go do zastrzyku, on nie odzywał się, tylko patrzył. Była w tym coraz lepsza, może sama bała się igieł ale robienie komuś zastrzyku szło jej wyjątkowo sprawnie.
Gdy skończyła, podziękował. Użyła mocy, niepotrzebnie, jednak za to również podziękował.
Już miał wstawać z siedziska gdy dziewczyna zdecydowała się do niego odezwać. Słuchał uważnie z poważną miną, nie przerywał pozwalając jej się wygadać.
Wydała mu się być taka... bezbronna. Zagubiona. W jednej chwili całe zniecierpliwienie mu przeszło i zapragnął najzwyczajniej ją przytulić. Nie zrobił tego jednak pamiętając jak się od niego wcześniej odsunęła.
Gdy oplotła brzuch on powędrował wzrokiem za jej rękoma. Oczywiście że zrozumiał o co jej chodzi. Nie był głupi. Z resztą podejrzewał, że Tulka jest jałowa. Bo jak inaczej wyjaśnić to, że nie zaszła z Gipingiem w ciążę?
Wyciągnął dłoń i położył ją na jej brzuchu. Jeśli podniosła na niego wzrok, mogła zauważyć w jego oczach troskę i spokój. Twarz jednak miał nieruchomą.
- Nie przepraszaj i nie obiecuj, nie wymagam tego od ciebie. - powiedział miękko - Oboje jesteśmy na swój sposób spaczeni. Jak to kiedyś pięknie ujęłaś, jesteśmy "Nieudanymi Eksperymentami"... - uśmiechnął się samymi kącikami ust, pogładził jej brzuch - Ale dla mnie nie jesteś nieudana. Jesteś idealna, nie mogłem wymarzyć sobie lepszej kobiety. - dodał cicho i jeśli mu pozwoliła, przyciągnął ją w ramiona - Nie ważne co zrobił ci Giping, on już nie żyje. Zostaw przeszłość za sobą. - wyszeptał.
Przez chwilę siedział tak przy niej, odczekując aż atmosfera trochę się rozluźni.
- Piję, jestem Alkoholikiem i jest to problem, fakt. - powiedział poważnie - Ale nigdy nie piłem przez kogoś. Ja zwyczajnie lubię wódkę. Odkąd pamiętam piję. - westchnął - Tylko to pozostało mi z człowieczeństwa. - przeniósł wzrok na bawiące się na drzewach ptaki - Nie proszę byś cieszyła się z mojego nałogu. Nie proszę nawet byś go zaakceptowała. Chcę byś zrozumiała. - wstał i podał jej rękę by mogła podnieść się za nim. Ruszył w stronę drzwi i odwrócił się do niej po czym przywołał ją ręką.
Uśmiechnął się do niej z większą energią, bo ból głowy zelżał a jemu wrócił humor.
- Z resztą nie musisz się o mnie już martwić. Dyrektor zakazał mi doprowadzania się do takiego stanu bez jego wiedzy. Zagroził że mnie wywali na zbity pysk. - zaśmiał się - Swój rozum mam i nie chcę opuszczać tego miejsca. Zwłaszcza, że tu znalazłem nową rodzinę. - dodał wyciągając ku niej dłoń.
Czas zacząć nowy dzień. Nowy dzień wyzwań i pracy.
z/tTulka - 12 Marzec 2017, 09:48 Z zastrzykiem uporała się szybko. Uśmiechnęła się do mężczyzny nieznacznie i usiadła obok niego. Była mu wdzięczna, że jej wysłuchał. Jeszcze nikomu tego nie powiedziała i nie wiedziała jak Bane na to zareaguje. Wtuliła się do niego wdzięcznie gdy ją do siebie przyciągnął. Widziała troskę i spokój w jego oczach co pozwoliło się jej też trochę uspokoić. Lekko się zarumieniła słysząc, że jest dla niego idealna. Nie skomentowała tego jednak - dziękuję - wyszeptała - dziękuję, że przy mnie jesteś- powiedziała cichutko i zamknęła na chwilę oczy.
Słysząc jego dalsze słowa, spojrzała na niego smutno. Nie przerywała mu. Skoro on jej wysłuchał, to Julia odwdzięczy się tym samym - postaram się, obiecuję - uśmiechnęła się do niego i pogładziła białowłosego delikatnie po policzku. Nie była na niego zła. Bo też za co?
Wstała, przyjmując jego dłoń i zebrała tackę po śniadaniu. Widziała, że mężczyzna czuje się już lepiej, gdyż uśmiechał się już cieplej niż wcześniej.
Westchnęła z ulgą słysząc, że Anomander surowo zakał Bane'wo doprowadzania się do takiego stanu bez jego wiedzy. Mogło to oznaczać, że nie będzie to zbyt częste.
-Dobrze...nie będę się martwić - powiedziała spokojnie - ale pod jednym warunkiem - powiedziała i zniknęła jeszcze w pokoju. Gdy Bane się mył, zauważyła Blaskę, przyniosła ją teraz i podała mężczyźnie jego połówkę. Drugą, sama zawiesiła sobie na szyi i schowała pod ubraniem. Przyłożyła dłoń w miejsce, w którym zimna Blaszka dotknęła jej skóry i uśmiechnęła się.
Nie dokończyła jaki to był warunek. Mężczyzna był mądry, na pewno domyśli się, że dziewczyna prosi go, by zawsze miał Blaszkę przy sobie. W ten sposób ona będzie spokojniejsza, a i on będzie wiedział, gdy będzie się działo coś niedobrego.
ZTBane - 1 Kwiecień 2017, 00:19 Wszedł do swojego mieszkania i pierwsze co zrobił po odłożeniu pudełka i szelek, to skierował się po jakiś notes i długopis. Napisał na kartce krótką wiadomość:
Julio, jeśli masz ochotę spędzić czas ze mną, zapraszam. Drzwi będą otwarte.
Wyszedł i położył kartkę pod swoimi drzwiami. Czuł, że dziewczyna będzie chciała sprawdzić czy Cyrkowiec wrócił do siebie, dlatego zostawił kartkę w widocznym miejscu.
Wredotek cały czas trzymał się ramienia i nie protestował. Był zadziwiająco grzeczny.
Gdy Bane wrócił do siebie, stworek sfrunął na podłogę i zaczął wąchać wszystko co napotkał na swojej drodze. A zaczął chodzić w tę i we tę, dlatego szybko zwiedził prawie cały parter.
- Tylko proszę, nie zniszcz niczego. - powiedział białowłosy zmęczonym głosem a Niechniurka jakby w odpowiedzi fuknęła na niego. To brzmiało jak: "Phi! Ja? Zniszczyć? Nie jestem psem!"
Bane może nie zachował się jak dobry Pan i nie zapoznał zwierzątka z pomieszczeniem tak jak należało to zrobić, ale zwyczajnie nie miał już siły. Z resztą maluch wydawał się radzić sobie sam. Był śmiały, może dlatego że wszystko w mieszkaniu pachniało znajomo - Bane'm.
Cyrkowiec zrobił sobie herbatę. Rzadko kiedy sięgał po ten rodzaj napoju, ale dzisiaj jakoś tak go naszło. Zaparzył sobie melisę. Na nerwy nic nie dawała, ale mimo to przygotował ją sobie z myślą, że może go jakoś odpręży.
Gdy napój był już gotowy, schłodził go trzymając kubek w misce z zimną wodą i gdy już był chłodny, przelał do szerokiej szklanki i wrzucił kilka kostek lodu. Całość wyglądała jak whisky bo miała podobny kolor.
Podszedł do sofy przy której akurat stał biały futrzak.
- Co? Podoba ci się tutaj? - zapytał Bane łagodnym głosem. Niechniurka podniosła wzrok i wydała z siebie coś na kształt szczeknięcia. Chyba stworek właśnie potwierdził, że faktycznie mu się tu spodobało.
Bane przykucnął i postawił szklankę na podłodze. Wziął Wredotka na ręce i przepchnął nogą stolik na bok, by nie stał przed sofą. Samą sofę przesunął bliżej wielkich okien zajmujących ciałą ścianę, robiąc sobie w ten sposób namiastkę kina. A było co oglądać bo niebo po burzy rozpogodziło się ukazując już pierwsze gwiazdy.
Zwierzak zeskoczył z Pana na sofę i Bane miał czas by pójść na górę po koce i kołdrę. Miał zamiar nocować dzisiaj na podłodze, na parterze, patrząc w niebo. Może dzięki temu zapomni o problemach.
Wrócił chwilę później i zauważył, że Wredotek żłopie ze szklanki melisę. Zaśmiał się ale nie odgonił malucha.
- Chodź. Dam ci wodę, bo nie wiem czy możesz pić ludzkie świństwa. - zawołał zwierzaka. Nalał do miseczki wodę i postawił ją przy wysepce w aneksie kuchennym. Wredotek skokami dotarł do wody i zaczął grzeczni pić. - Dlaczego nie byłeś taki grzeczny tak, w jadalni? Mały gburze? - zapytał Cyrkowiec ale Niechniurka tym razem nie odpowiedziała, pijąc wodę.
Bane podszedł do sofy i spojrzał na rzucone na kupę kołdry i koce. Bez wahania rozłożył mebel - sofa skrywała w sobie awaryjne łóżko, nie tak wygodne jak to na górze, ale dało się na nim spać. Rozłożył więc wszystko, nakrył kocem i prześcieradłem, rzucił poduszki i kołdrę. Nie chciało mu się układać pościeli.
Poszedł na górę i wziął szybki prysznic. Gdy skończył, ze zdziwieniem odkrył, że Wredotek siedział cały ten czas pod drzwiami łazienki. Widząc wychodzącego pana pisnął radośnie i pobiegł na dół. Bane wysuszył się i ubrał w wygodną koszulkę i spodnie dresowe. Zszedł na zwierzakiem, ale nie widział gdzie tamten pobiegł, więc podszedł do przygotowanego łóżka i rzucił się na nie. Ułożył się na plecach tak, by patrzeć przez okno.
Nie minęła nawet chwila gdy poczuł jak kołdra na jednym z krańców łóżka ugina się - Wredotek ostrożnie wszedł na łóżko i zbliżał się do Bane'a. Białowłosy patrzył, jak hybryda sprawdza łapką grunt zanim postawi nogę i ze śmiechem stwierdził, że Niechniurka zachowuje się trochę jak kot.
Wreszcie gdy Wredotek dotarł do Cyrkowca, wspiął się na jego pierś i usiadł wyprostowany, znowu jak statuetka. Chwilę patrzył tymi swoimi wielkimi, mądrymi oczkami po czym ziewnął i zwinął się w kłębek, na torsie mężczyzny.
Bane uśmiechnął się lekko i położył dłoń na grzbieciku stworka. Maluch zamruczał zadowolony dlatego jego Pan zaczął go głaskać.
Wolną dłonią sięgnął po szklankę melisy. Zwierzak nie upił dużo, dlatego Cyrkowiec jeszcze mógł cieszyć się z napoju.
Leżał tak, gapiąc się przez okno, sącząc zimny napój i głaszcząc Wredotka, swojego nowego pupila. Poczuł jak spokój rozlewa się po jego ciele. Czego mu więcej było trzeba?
Tulki. Tak. Gdyby była tu Tulka, byłbym w siódmym niebie.Tulka - 1 Kwiecień 2017, 02:53 Julia wróciła do swojego pokoju. Z każdym krokiem czuła się jakby miała coraz mniej sił. Jednak musiała jeszcze wypuścić Amber. Z tego co mówiła Alice, to wypuściła ja na chwilę zanim zaczęła się ta dziwna burza. To dobrze.
Tulka otworzyła drzwi i zawołała lisiczkę, zostawiając przy drzwiach pudełko oraz smycz. Chwilę zastanawiała się czy jej nie wziąć jednak Kropka wydawała się na tyle grzeczna, że nie ucieknie. Dziewczyna uznała, że zaryzykuje. Wzięła oba zwierzaki, założyła kurtkę i wyszła na chwilę z budynku, informując wcześniej Alice o tym, że wychodzi.
Na zewnątrz wszystko było pokryte piłeczkami. Wyglądało to przecudacznie. Tulka chyba jeszcze długo nie przyzwyczai się do panujących w tym świecie dziwów. Mimo iż spędziła tu już kilka lat to ta Kraina nadal ją mocno zaskakiwała. Ale czego innego można się spodziewać po Krainie, w której króluje magia?
Amber od razu zaczęła psocić. Widząc to Kropka, zeszła na ramię Tulki i zaczęła popiskiwać, chcąc zejść. Dziewczyna spojrzała na nią zaskoczona - nie umiesz latać?- zapytała. Ale widać, Niechniurka nie miała okazji się tego nauczyć, na co Julia tylko się uśmiechnęła i wzięła stworka na ręce. Nim jednak ją puściła, zawołała Amber.
- Amber to jest Kropka, Twoja przyjaciółka, masz być dla niej miła - powiedziała poważnym tonem i dała lisiczce powąchać dziwnego tworka. Kita przyglądała się jej z zaciekawieniem. W końcu jednak Kropka wyrwała się i przyczaiła w trawie, zachęcając Amber do zabawy. Ta oczywiście szybko się do niej przyłączyła i już po chwili powietrze wypełniło się wesołym piszczeniem i szczekaniem dwóch futrzaków. Julia przysiadła na ławce i przyglądała się łobuzom. Pilnując cały czas, by któraś jej nie uciekła. W końcu jednak zawołała je. Była naprawdę zmęczona, a dziewczynki będą miały czas żeby się ze sobą jeszcze pobawić. Futrzaki, co ucieszyło Tulkę, grzecznie przybiegły, ale to co ją rozbawiło to to, w jaki sposób wróciły do swojej pani. Kropka leżała na grzebiecie Amber, wtulona w jej futerko. Skrzydlata pokręciła na to głową, rozbawiona i ruszyła do budynku.
Alice przywitała ją z uśmiechem, nie widząc jednak Kropki ani na ramieniu, ani na głowie rudzielca, spojrzała na nią zaniepokojona. Tulka tylko wskazała na Amber, która już ruszała do pokoju. Alice patrzała na to zaskoczona, w końcu jednak się zaśmiała i poprosiła by Tulka zaczekała chwilę, po czym przyniosła jej miskę z mięskiem dla Amber i Kropki. Julia podziękowała miło i ruszyła do siebie, marząc o ciepłym łóżeczku.
Nim jednak dotarła do pokoju, zauważyła kartkę na podłodze. Podniosła ją i uśmiechnęła się spokojnie. Oczywiście, że skorzysta z zaproszenia. W końcu od poprzedniego wieczora nie spędzali ze sobą czasu. Rano jakoś im nie wyszło, a potem nie było kiedy. Weszła szybko do siebie. Mięso postawiła na stole kuchennym, z zamiarem zabrania go do Bane'a. Może dzięki temu Wredotek polubi się z pozostałymi futrzakami?
Nalała im do miski świeżej wody i szybko się umyła. A raczej odświeżyła, gdyż zdążyła wziąć prysznic przed kolacją.
Wyszła z łazienki, wycierając się i sprawdzając kontrolnie, co robią zwierzaki, widząc jednak, że są grzecznie poszła ubrać się w piżamkę, składającą się z krótkiej bluzeczki na ramiączkach oraz szortów, po czym wzięła mięsko i zawołała dziewczynki. Z rozbawieniem odkryła, że Kropka znów jedzie na Amber. No przeuroczy widok! Zdjęła im jeszcze obróżkę i szelki, żeby im nie przeszkadzały w spaniu.
Zamknęła za nimi drzwi i zapukała do Gabinetu obok, by uprzedzić, że wchodzi po czym nieśmiało zajrzała do środka.
- Dobry wieczór, Kawaleria, można? - zapytała wpuszczając najpierw zwierzaki. Sama weszła za nimi i postawiła miskę z mięskiem obok wody. Wiedziała, że Amber się podzieli, Kropka też była spokojna. Miała tylko nadzieję, że Wredotek się z nimi podzieli.
Dopiero teraz zauważyła małe przemeblowanie i z uśmiechem podeszła do kanapy - to dziś śpimy na dole? - zapytała z uśmiechem i pochyliła się nad białowłosym, całując go z uczuciem w czoło.Bane - 1 Kwiecień 2017, 22:01 Niebo za oknem było tak spokojne, jakby wcale nie przeszła przez nie żadna burza. A już na pewno nie burza z takimi rewelacjami jak piłki kauczukowe.
Bane patrzył przez okno. Słońce skryło się już za horyzontem, ustępując miejsca ciemnościom i gwiazdom. Mężczyzna miał półprzymknięte oczy a twarz poważną, śmiertelnie poważną.
Głaskał Wredotka powoli, a stworek pomrukiwał zadowolony z pieszczoty.
Właściwie Cyrkowiec nie myślał o niczym konkretnym. Był tak wyzuty z emocji i jakichkolwiek głębszych przemyśleń... Już dawno nie czuł się taki pusty.
Gdy ktoś wszedł do mieszkania, Bane nie ruszył się z miejsca. Wyglądał jak statua, która zamarła ze szklanką w ręku i nieodgadnioną miną.
Wredotek natomiast pomknął do drzwi i to on jako pierwszy przywitał gości. Gdy zobaczył lisa i Kropkę, zjeżył się i skulił, jakby bał się ich dwóch. Warknął ostrzegawczo.
Uspokoił się nieco słysząc słowa Tulki. Już poznał, jej można zaufać.
Patrzył na przybyłe istoty nieufnie, ale nic nie robił. Po prostu stał, nie atakował ani nie uciekał. Gdy Tulka podeszła do sofy i zadała pytanie, całując Bane'a w czubek głowy, Niechniurka podeszła powoli do dziewczyny i skuliła się u jej nóg. Podniosła w górę łepek i skrobnęła łapką jej kostkę. Jeśli Tulka skierowała wzrok na samczyka, mogła zauważyć, że jest niepewny ale domaga się uwagi. Albo chciał jej coś powiedzieć.
Białowłosy nie odezwał się tylko wziął duży łyk napoju. Wyciągnął ku niej dłoń, zapraszając by obeszła sofę i dołączyła do niego. Miał nadzieję, że dziewczyna mu nie odmówi.
Jeśli prędzej czy później weszła na przygotowane legowisko, przyciągnął ją nieco brutalnie do siebie i przytulił tak, że klatkami piersiowymi stykali się ściśle. Trzymał ją mocno, jakby się bał, że odejdzie.
- Kiedyś usłyszałem, że Francuzka nigdy nie pokocha Anglika, a Anglik nigdy nie pokocha Francuzki. - powiedział cicho, chowając twarz w jej włosach, opierając nos na jej ramieniu a ustami dotykając obojczyka. Przez chwilę trwał w tej pozie. Przyciskał ją do siebie.
Wredotek w tym czasie wspiął się na wezgłowie sofy i zaniepokojony całą sytuacją, przysiadł za ich głowami. Obserwował ich z mieszaniną ciekawości i strachu.
- Dobrze, że jesteś. - powiedział głębokim głosem, zmęczonym głosem po czym puścił ją, pozwalając by usadowiła się jak chce.
Sam poprawił się na siedzisku i znowu upił ze szklanki. Wzrok zawiesił na gwiazdach, które zaczynały nieśmiało wychodzić na nieboskłon.
Zapadła niezręczna cisza. Bane patrzył tylko w niebo, twarz miał martwą ale jednocześnie na tyle zmęczoną by było to widoczne. Cienie pod oczami po wczorajszych przygodach nie zniknęły na dobre, mimo iż był najedzony i pod względem zdrowia czuł się dobrze.
- Julio. - powiedział cichym głosem, prawie szeptem po czym powoli skierował na nią swoje zielone źrenice. Wyglądało to tak mechanicznie, jakby w rzeczywistości był lalką, Marionetką, a nie Cyrkowcem. Odłożył szklankę na podłogę.
Spojrzał jej w oczy. W jego dziwnych ślepiach mogła dostrzec rezygnację.
- Czuję się... Jestem stary. - westchnął i skrzywił się, uciekając wzrokiem. Dzisiejszy dzień dał mu mocno w dupę. Białowłosy nie miał zamiaru użalać się nad sobą, już dzisiaj dał popis. Chciał jedynie porozmawiać, podzielić się z kimś swoimi myślami. A kto nie był lepszy niż kobieta, którą ukochał?
Zdobył się na odważny krok i osunął się głową na jej uda. Położył się wygodniej, kierując twarz w stronę zewnętrzną, ku jej stopom, jeśli siedziała płasko z nogami wyciągniętymi przed siebie.
Nie chciał by widziała emocji które mogły przypadkowo wypełznąć na zdradzieckie lico.
Leżał na jej udach, białe jak śnieg włosy rozsypały się na boki. On ponownie wpatrzy się w gwiazdy i ciemniejące niebo.
Czy Tulka mu odpowie? I co mu odpowie? Może zwyczajnie nie skomentuje, nie było przecież potrzeby by zaprzeczała faktom. On miał już swoje lata, dzisiejszy dzień przytłoczył go, doszły jeszcze nerwy o Anomandera - wybiegł tak nagle.
Wredotek pisnął i zszedł na posłanie. Najpierw podszedł do swojego Pana który leżał teraz w inny sposób i powąchał go. Upewniwszy się, że nic Bane'owi nie jest, wskoczył na wezgłowie i z westchnięciem zwinął się w kulkę. Nie ignorował ani Amber ani Kropki, zachowywał się tak, jakby się ich obawiał. A może wystarczyło by tamte zachęciły go do zabawy? Kto wie?
- Tonę. - powiedział białowłosy ledwo słyszalnym szeptem, zamykając oczy - Ratuj mnie.Tulka - 1 Kwiecień 2017, 23:12 Julia zaniepokoiła się trochę, że Bane nie odpowiedział na jej pytanie. Spoglądała na niego smutno, gdy nagle poczuła, że coś dotyka jej nogi. Spojrzała w dół i zobaczyła Wredotka. Kucnęła przy nim i jeśli zwierzak na to pozwolił, pogłaskała go delikatnie po główce. Uśmiechnęła się do niego - idź się pobawić z dziewczynkami, nie zrobią Ci krzywdy - powiedziała cichutko i jakby na zachętę, Kropka zapiszczała wesoło, jakby zapraszając do zabawy.
Gdy dziewczyna zauważyła wyciągniętą rękę mężczyzny, obeszła kanapę i usiadła obok niego. Nie zdążyła jednak nic powiedzieć, bo Bane przyciągnął ją mocno do siebie. Sapnęła głośno i spięła się, ale nie uciekała. Dała się przytulać i gdy usłyszała jego słowa, wtuliła się w niego -podobno wyjątki potwierdzają regułę - westchnęła cicho - bo Francuzka Anglika pokochała, a jak jest w drugą stronę? - zapytała cichutko. Nie chciała potwierdzenia. Nie ważne jak było ona i tak go będzie kochać. Tylko jemu w pełni zaufała. W trakcie swojej nieobecności, kilku chłopaków starało się o nią, jednak ona nie była zainteresowała nikim i jakoś tylko ona się tym nie przejmowała.
Uśmiechnęła się do niego delikatnie, gdy ją puścił. Usiadła wygodniej, prostując nogi. Tak by stykać się z mężczyzną ramionami. Również spoglądała na gwiazdy. Czuła, że coś jest nie tak, ale nie wiedziała jak ma na to zareagować. Bane był dziwnie nieobecny, smutny. Jakby przytłoczony tym wszystkim co się dziś wydarzyło.
Słyszała jak Wredotek się za nią porusza. Starała się jednak skupić na Banie. Była tu dla niego. Czuła, że mężczyzna tego potrzebuje. Kropka, próbowała w międzyczasie zachęcić drugą Niechniurkę do zabawy. Bała się go trochę, bo wcześniej na nią warczał, ale mimo to chciała się z nim zaprzyjaźnić. Siedziała za kanapą i spoglądała na niego, nie bardzo wiedząc jak zachęcić go do tego by pobawił się z nią i z Amber.
Słysząc jego słowa i widząc rezygnację w oczach, spuściła lekko wzrok - słyszałam kiedyś, że człowiek ma tyle lat na ile się czuję.... - powiedziała niepewnie - i nie ważne na ile Ty się czujesz ja zawsze będę patrzeć na Ciebie jako na silnego, utalentowanego mężczyznę, z którym chcę być...którego pokochałam - podniosła wzrok, patrząc w jego dziwne oczy i uśmiechając się delikatnie.
Trochę zaskoczył ją tym, że położył głowę na jej udach. Nie przeszkadzało jej to jednak. Siedziała chwilę, spoglądając na Bane'a z góry, nie wiedząc co ma robić. W końcu niepewnie położyła dłoń na jego śnieżnobiałych włosach i zaczęła go po nich gładzić. Głaskała trochę jak małego chłopca, którego Bane jej teraz przypominał. Był co prawda o wiele większy niż jakiś dzieciak, ale jego zachowanie bardzo jej przywodziło na myśl bezbronnego chłopca. Chciała go jakoś pocieszyć.
Słysząc, że tonie, spuściła głowę ale nie przestawała go głaskać. Wplatała co chwilę palce między białe kosmyki. Milczała przez jakiś czas. Jedyne co wskazywało na to, że tam jest, to fakt, że jej dłoń cały czas gładziła głowę Cyrkowca.
W końcu postanowiła się odezwać - Bane pamiętaj, że nie jesteś sam- powiedziała cichutko - dla mnie znaczysz więcej niż wszyscy, których poznałam wcześniej. Zrobię dla Ciebie wszystko, pomogę tylko.... - zawahała się na moment, a białowłosy mógł poczuć jak coś mokrego spada mu na lico - tylko nie wiem jak....- nie płakała, po prostu z jej oczu zaczęły płynąć łzy - proszę powiedz jak mogę Cię uratować - poprosiła szeptem - mimo, że udaję dorosłą, to czuję się jak mała wystraszona dziewczynka, jakby te trzy lata w ogóle nie minęły.... - zakończyła jakby sama do siebie. Tulce też ten dzień dał w kość. Czuła się bez energii czy chęci do czegokolwiek. Cieszyła się jednak, że może być z Banem. Że mogą spędzić ze sobą choć tę odrobinę czasu.
W międzyczasie Kropka z trudem wdrapała się na oparcie kanapy. W pyszczku miała kawałek mięska. Położyła go przed Wredotkiem i odsunęła się. Pisnęła cichutko, zachęcająco, jakby prosząc by przyjął ten podarek.Bane - 1 Kwiecień 2017, 23:37 Słyszał co mówiła do niego Tulka, ale nie odpowiadał. Jej słowa były miłe i sprawiły, że białowłosy poczuł się lepiej. Może wcale nie trzeba mu było niczego więcej poza jej kojącym głosem i obecnością?
Gdy położyła dłonie na tego włosach i zaczęła go głaskać, westchnął wypuszczając powietrze z płuc. Jednak potrzebował czegoś więcej - jej dotyku.
Gdy tak wplątywała palce w jego włosy, przekręcił się w jej stronę odwracając twarz ku niej i wtulił się dotykając czołem jej podbrzusza. Zamknął oczy po poczuł jak zalewa go fala spokoju, jak wszystkie problemy nagle ulatują, stają się mniej ważne. Liczyła się teraz tylko ona, jego Mała Prywatna Morfina. Jego Tulka.
Uśmiechnął się błogo ale zaraz momentalnie uśmiech spełzł mu z twarzy, bo poczuł na skórze kropelki. Otworzył oczy i zobaczył, że to łzy. Łzy Tulki.
Podniósł się wyżej, podciągając ku jej twarzy i jedną dłonią otarł jej policzki. W jego oczach widać było troskę.
- Po prostu bądź. Ze mną, przy mnie. - powiedział cicho i złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
Gdy wrócił na jej uda, był już spokojniejszy. Jej obecność zadziałała jak naturalne lekarstwo.
Wredotek siedział na wezgłowiu kanapy. Widząc Kropkę idącą w jego stronę z mięskiem w pyszczku, rozejrzał się na boki jakby szukał drogi ucieczki i cofnął się kilka kroków, gdy samiczka weszła. Patrzył uważnie na nią gdy kładła jedzenie przed nim. Schylił się i powąchał po czym wziął w zęby to co Kropka mu przyniosła i zrobił krok ku niej, oddając mięso. Nie był głodny, uznał więc że jej bardziej przyda się posiłek.
Jeśli zjadła, podszedł niepewnie i wysunął nochal by ją powąchać. Co chwilę robił ku niej małe kroczki. Chciał podejść blisko i jeśli mu się to udało, otarł się pyszczkiem o jej policzek, okazując w ten sposób sympatię. No, chyba że były to przeprosiny za wcześniej.
Po wszystkim zaskoczył na podłogę i poszukał Amber. Czuł instynktownie, że jego Pan ma się dobrze, dlatego pozwolił sobie na skupienie uwagi na większym zwierzęciu. Obrócił też łepek na Kropkę, czekając aż ta do niego zejdzie.
Bane patrzył teraz prosto w twarz dziewczyny. Rozkoszował się tym, że go głaskała, miał lekko zmrużone oczy.
- Powiedz mi... - zaczął, chcąc odwrócić uwagę dziewczyny od trudnego tematu na który oboje nie mili siły - ...czy...zechciałabyś wybrać się ze mną...na randkę? - zapytał niepewnym głosem - Yyy... spacer. Tak! Na spacer. - poprawił się zakłopotany.
Był jak kalejdoskop. Humory i zachowania zmieniały się w mgnieniu oka, raz był smutny i przygnębiony życiem by zaraz przeskoczyć na spokojnego, zadowolonego Bane'a.
Spuścił wzrok ale nie zabrał głowy z jej nóg. Było mu zbyt dobrze.
Tą dziecinną propozycją chciał przekazać jej, że naprawdę mu na niej zależy. A że była sporo młodsza, chciał też dostosować się do jej wyobrażeń na temat związku. A na pewno marzyła o normalnej relacji, chodzeniu za rękę... Każda nastolatka o tym marzyła!
- Zrozumiem, jeśli odmówisz. - powiedział po chwili - Pomyślałem po prostu... że fajnie byłoby gdzieś razem wyjść. Poza mury Kliniki. - tłumaczył się jak dzieciak - Może skoczymy na jakieś zakupy... Tak. Chciałbym kupić ci coś ładnego. Oczywiście jeśli się zgodzisz.
Wredotek nabrał śmiałości bo po wstępnym zachowaniu, zaczął (początkowo nieśmiało) brykać po podłodze z pozostałymi gośćmi. Kto by pomyślał, wydawał się być taki niedostępny. A może to tylko poza? Może faktycznie zwierzak był podobny do Bane'a?Tulka - 2 Kwiecień 2017, 00:56 Tulka odwróciła wzrok, zawstydzona, że pozwoliła by poniosły ją emocje, mimo iż w tak małym stopniu. Spojrzała na mężczyznę, gdy ten otarł łzy z jej policzków i uśmiechnęła się delikatnie, gdy ją pocałował. -nigdzie się nie wybieram - powiedziała tylko w odpowiedzi.
Mężczyźnie naprawdę musiało się głaskanie podobać, bo zaraz potem znów położył się na jej nogach. Tym razem jednak spoglądał na nią. Nie uciekał nigdzie wzrokiem. Uśmiechnęła się do niego i wróciła do głaskania jego białej czupryny.
Uspokoiła się. Gdy widziała, że Bane nie jest już taki załamany jak jeszcze kilka chwil temu, sama nie miała się o co martwić. Najważniejsze było to, że mimo tego szalonego dnia, mieli dla siebie ten wieczór. Nikt nie gonił ich do pracy, mogli spokojnie odpocząć, pobyć razem. To był ich czas.
Kropka zdziwiła się, że Wredotek oddał jej mięsko. Jednak nie marudziła i zjadła je ze smakiem. Siedziała trochę spięta, skulona, gdy samczyk do niej podchodził. Nie warczała jednak, ani nie uciekała. Dała się powąchać. Sama też zaczęła węszyć. Była po prostu nieśmiała.
Gdy większa Niechniurka zeskoczyła na podłogę, mniejsza poszła w jej ślady. Przymierzała się jednak do tego dłużej niż samczyk. W końcu w przeciwieństwie do niego nie umiała latać i nie wiedziała jak użyć skrzydeł tak, by bezpiecznie wylądować. W końcu jednak zeskoczyła. Szła troszkę za Wredotkiem, niepewnie. Jednak nie pokazywała strachu, po prostu jakby nie wiedziała co ma zrobić. Amber znaleźli przy misce, na której chwilę wcześniej było mięsko. Ona owszem, podzieli się jedzeniem, ale na zasadzie, jeśli podejdziesz jak jem to Cię nie odgonię. A tak to czemu miałaby czekać na pozostałe zwierzaki? Gdyby były głodne to by zjadły.
Kropka podbiegła do lisiczki i odbiła się od jej boku, prawie przewracając większego zwierza, po czym spojrzała na samczyka, pokazując tym samym, że nie musi się bać. Amber też od razu ochoczo zabrała się do zabawy.
Tulka siedziała zamyślona. Była naprawdę zmęczona choć nie pokazywała tego po sobie. Jej myśli gnały w różnych kierunkach i sama dziewczyna nie zwracała na nie uwagi, bo już nie nadążała za tym. Po prostu siedziała, wpatrując się w gwiazdy za oknem i głaszcząc swojego mężczyznę po głowie, masując ja delikatnie. Dopiero pytanie Cyrkowca przywróciło ją do żywych. Spojrzała na niego pytająco, gdy zaczął mówić i gdy dokończył, oblała się rumieńcem.
On chce...iść ze mną na randkę? Nie wstydzi się mnie?
Uśmiechnęła się, a w jej oczach znów pojawiły się łezki, jednak tym razem były to łzy radości. Słysząc jak mężczyzna się tłumaczy, pokręciła głową - Bane ja...bardzo chętnie się z Tobą gdzieś wybiorę- przyznała szczerze - nawet jeśli to byłby zwykły spacer do parku, to jeśli mogę z Tobą spędzić czas poza pracą, jestem szczęśliwa - poruszyła swoją lisią kitą i rozprostowała jego ze skrzydeł, częściowo przykrywając białowłosego - gdy jesteś obok mnie, nie potrzebuję niczego więcej do szczęścia- uśmiechnęła się do niego, a w jej oczach mógł zobaczyć radość. Była naprawdę szczęśliwa, że jej to zaproponował. Nie chodziło o manifestowanie, że są razem, nie chodziło o chodzenie za rączkę czy całowanie. Chciała po prostu być obok niego i spędzić razem z nim czas, bez konieczności ukrywania, że coś ich jednak łączy, tak jak to muszą robić w pracy na co dzień. Nie potrzebowała wiele. Nie potrzebowała błyskotek czy jakiś strojnych ubrań tak jak większość nastolatek. Była skromną dziewczynką, mimo iż wychowała się w bogatym domu.
Kropeczka coraz bardziej ochoczo zaczepiała Wredotka, chcąc się z nim bawić. Amber również zaczepiała go, dzióbiąc do niego noskiem.Bane - 2 Kwiecień 2017, 12:38 Najchętniej nie odzywałby się już dzisiejszego dnia wcale, chłonąc obecność Tulki. Brakowało mu bliskości, jednak przyzwyczajony już do tego kim się stał, nie śmiał prosić o więcej. Nauczył się, że jego dotyk jest drażniący i przez to mężczyzna skazany jest na samotność. Powrót Tulki był niespodziewany...pierwsze dni spędzone razem intensywne.
Bane poczuł, że postąpił zbyt szybko. Złakniony dotyku, od razu zabrał się za 'uświadamianie' Tulki w temacie zabaw damsko-męskich. A może ona potrzebowała czegoś innego? Nastolatki kochają inaczej, mniej dojrzale. W ich uczuciach kryje się słodycz, brak zobowiązania. Możliwe, że dziewczyna nie chciała wiązać się na stałe, musiał brać pod uwagę taką ewentualność.
Miał zamknięte oczy gdy odpowiadała, bo w tym samym czasie głaskała go po włosach. Sprawiało mu to wielką przyjemność, było też z jego strony oznaką zaufania. Wiedział, że jego Kochana Julcia nie zrobi mu krzywdy.
Na słowa o szczęściu, otworzył oczy i uśmiechnął się do niej.
- I vice versa, Mój Kwiatuszku. - powiedział cicho, chwycił jej dłoń i przystawił do ust, by pocałować wierzch.
Dobrze więc! Pójdą na spacer, może do miasta? Może Tulka chciałaby jakichś... kosmetyków? Ciuchów? No, tego co tam kobiety lubią. Wyrosła już z maskotek, miała z resztą Amber i Kropkę. Ale może potrzebuje innych czysto babskich rzeczy.
Na myśl o tym spiął się nieco i wstał z jej ud. Poprawił się na łóżku tak, by usiąść obok niej ale korpusem skierowanym na wprost. Na twarzy malowało się zakłopotanie.
- No właśnie... - zaczął - Już jakiś czas temu miałem cię zapytać... - skłamał - Tulka, czy ty...krwawisz? - w końcu zdobył się na pytanie wprost, chociaż było mu niezręcznie.
Musiało to wyglądać komicznie - lekarz siedzący w tematach biologii i fizjologii po uszy, wstydzący zapytać się swojej kobiety o okres. Ech... Bane momentami cofał się w rozwoju.
Patrzył na nią uważnie swoimi zielonymi źrenicami, oczekując odpowiedzi.
Wredotek tymczasem ośmielił się w towarzystwie Kropeczki i zaczął dokazywać - brykał, uciekając przed Niechniurką, kłaniał się zachęcając do zabawy. Był trochę nieufny wobec Amber bo lisica była większa... Ale gdy Kropka pokazała mu, że nie ma się czego bać, pisnął radośnie i doskoczył do Amber. Złapał ją ząbkami za końcówkę ogona i pociągnął, wymuszając zabawę. Gdy tylko lisica zareagowała, zaczął uciekać radosnymi podskokami. Skrzydła miał złożone przy ciele ale gdyby chciał, mógłby ich użyć, bo potrafił latać. Kiedy się nauczył? Nie wiadomo. Może uczył go sam Anomander?
Bane czekając na odpowiedź sięgnął ku twarzy Tulki i pogłaskał ją po policzku. Odgarnął też grzywkę z jej pięknych oczu. Jego gesty były delikatne i niepewne, ale starał się w nie wkładać dużo uczucia.
W końcu muszą się siebie nauczyć. Jak świeżo upieczona para.