Anonymous - 11 Styczeń 2011, 20:57 To co Viro czuł w środku można określić tak"Mwahahahahaha" ale wracając do sedan, a raczej mówiąc serio czuł radość, ze mógł zrobić komuś krzywdę choć siostra już nie reagowała na uścisk jak kiedyś. Ale i tak potrafił nim łamać żebra i dusić ludzi. Jednak coś odziedziczył po tym śmieciu sowim ojcu a mianowicie ogromną siłę, co przydawało się niejednokrotnie. Na wspomnienie o ojcu krew w nim za buzowała a oczy zaczęły płonąć ogniem. Przypomniały się wszystkie poniżania, bicia, tortury i inne rzeczy. Ten śmieć zasługiwał na śmierć z ręki swojego syna i siostrzyczka powinna być za to wdzięczna, choć ona nie dostawała tak jak on. Właśnie to też sprawiło, że był dla niej taki a nie inny. Wkurzało go to, że tylko on był dla ojca śmieciem a siostrzyczka nie. On harował jak głupi by móc go zabić ale mimo to musiał na to czekać całe dziewięć zasranych lat w męczarniach. Splunął gdzieś w bok i stanął na nogi przypominając sobie ostatnie słowa ojca.
-Zasłużyłeś na to śmieciu.
Powiedział to bardziej do siebie niż do nich i słysząc pytanie dachowca nagle udał słodkiego. Podszedł do siostrzyczki i uśmiechnął się do niej.
-Jak to czego? Wreszcie odnalazłem siostrzyczkę i się ciesze. Czemu odeszłaś bez słowa?
Wsadził w to udawaną troskę lecz czuł złość mówiąc to. Przy okazji zastanawiał sie jak wyrwać włos obydwu dziewczyną.Anonymous - 12 Styczeń 2011, 15:43 Serphentina straciła ochotę na wszelkie czułości. Faktycznie, różniła się od innych Cieni, bo była uosobieniem dobra i posiadaczem jego esencji, ale kiedy na horyzoncie pojawiał się brat, wszystko nabierało innego znaczenia. Oczywiście nie w sensie pozytywnym, broń Boże.
Prawdą było, że rodzeństwo Le-Vixienne zbytnio z wyglądu się nie różniło, finalnie byli przecież bliźniakami. Te same czerwone oczy, niesforne blond kosmyki i blada jak u truposza skóra. Jeśli jednak porównałoby się ich charaktery, to definitywnie by stwierdzono, że wcale nie są identyczne jak dwie krople wody. Gest złości, gniewu, rozdrażnienia czy wredoty nie wychodził siostrze tak doskonale jak bratu. Działało to również i w drugą stronę - miłość, przyjaźń, altruizm, poświęcenie dla drugiej osoby były obce bratu, ale siostra miała z nimi wiele wspólnego.
Może właśnie dlatego nie potrafili się ze sobą zgodzić i ciągle dziewczyna dostawała baty od chłopca i musiała znosić jego humory? Zawsze zastanawiała się nad powodem kaprysów bliźniaka i tylko jedno przychodziło jej do głowy: ojciec. Traktował czerwonooką jakby była jego jedynym dzieckiem, w sumie jej wyniki w ostatecznym rozrachunku wychodziły dużo lepiej niż nieudolnego rodzeństwa. A z racji, że nasza bohaterka to uosobienie dobra.. Po prostu dała się katować i poniżać przez te wszystkie lata, mając nadzieję, że blondynowi dzięki temu będzie lżej na duszy, nawet mając świadomość, że jego esencją jest czyste zło.
Teraz natomiast musiała bronić dachowca za wszelką cenę. Nadal ją zasłaniała, ale stała zupełnie swobodnie, wcale nie rozkładając szeroko rąk. Patrzyła jednak uważnie na brata, lustrując go spojrzeniem.
- Nie sil się na uprzejmości. Czego chcesz? - powtórzyła, a raczej nieco warknęła. Zbyt dobrze go znała, żeby nabrać się na coś takiego, ale dziewczyna przecież nie mogła się przeciwstawić.
- Nie zbliżaj się do niego - rzuciła pod nosem w jej stronę, nie odwracając głowy ni wzroku. - I chroń włosy, jeśli już się do Ciebie zbliży.. - przerwała na chwilę, by w końcu dodać jeszcze ciszej. - Trzymaj się, moja piękna. Zrobię co mogę.Anonymous - 12 Styczeń 2011, 17:02 Jedyne czego brakowało to bójka. Dziewczyna jeszcze mocniej zacisnęła palce na swojej bandurrii, drugą dłoń przykładając do głowy, tak na wszelki wypadek. Nie wiedziała czemu ma chronić włosy, a tym bardziej jak się zachować w podobnej sytuacji. Była pacyfistką, więc po co ją wplątywać w coś takiego? Ciężko jej było to zrozumieć, tak samo jak dość agresywne zachowanie jej brata. No ale przecież Cienie... to inna kultura i historia niż ta dachowców.
- Ale... ale zaraz będzie bal. I trzeba iść. - Mruknęła niepewne, rezygnując z pociągnięcia Serph za rękaw. Mogłaby jej tylko sprawić kłopot swoim dziecinnym zachowaniem, ale z drugiej strony nie mogła zniknąć właśnie teraz, bo to by było czyste tchórzostwo. W każdym razie miała tę opcję i była przygotowana na zwykłą teleportację, najlepiej prosto do Różanej Willi by zająć się balem, który zapewne już niedługo się rozpocznie.
/Wybaczcie, brak natchnienia mnie dopadł.Anonymous - 12 Styczeń 2011, 17:21 Słysząc słowa swojej siostrzyczki zaczął się śmiać i nie opanował sie dopiero po dłuższej chwili. Czy ona chciała być niemiła? I na dodatek myślała, że ochroni tamtą dziewczynę. To wprawiło go w tak dobry nastrój, że można by pomyśleć iż diametralnie się zmienił czy coś. Jednak po chwili nastrój mu się zepsuł ponieważ siostrzyczka ostrzegła dziewczynę a więc zdobycie włosa będzie trudniejsze. No ale cóż nic nie przychodzi łatwo i dobrze to wiedział. Podszedł bliżej nich spokojnie obserwując obie dziewczyny, a kiedy dachowiec powiedział coś o balu zaciekawiło go to. Bal? A więc i duża ilość ludzi do dręczenia i zepsucia im zabawy. Będzie musiał się dowiedzieć więcej o tym balu a jak coś to użyje siły. Zatrzymał się parę kroków od nich i spojrzał na dachowca.
-Jaki bal?
Spojrzał na siostrę uważnie po czym prychnął. Uosobienie dobra i wszelkich cnót było wobec braciszka zupełnie inne. Zapewne gdyby zginął torturowany przez ojca płakałaby z radości i śpiewał pieśni do Boga czy coś.
-Jak to co? Chce mieszkać z tobą. A może nie cieszysz się że żyje? Wolałaś żebym zginął zakatowany przez ojca w lochu? Zapewne tak. Pewnie nawet nie interesowało cię gdzie zniknąłem na tak długi czas? Zaraz ci pokaże co się ze mną działo, ale zapewne ucieszy cię to.
Zdjął koszulkę i pokazał obydwu dziewczyną swoje blizny. Te na torsie były już wyblakłe ale te na plecach były ciągle widoczne. Cały tors i plecy w bliznach.Anonymous - 13 Styczeń 2011, 09:48 Trzeba przyznać, że Viro był niezrównoważony psychicznie. Nigdy nie mogła odgadnąć, co w danym momencie zrobi, chociaż sama miała spontaniczność we krwi. Nie wykorzystywała jej jednak, ażeby krzywdzić innych, jak to było w jego przypadku.. No ale mniejsza. Obserwowała go niczym drapieżnik, będący gotów do ataku. Nie mogła pozwolić, by zbliżył się do nich dostatecznie. Poznała większość jego sztuczek i nauczyła się umiejętnie przed nimi bronić. W głębi duszy miała nadzieję, że dachowiec również posiada jakieś niezwykłe umiejętności, dzięki czemu zniknie stąd w krótkim czasie. Nie chciała jej narażać, a ucieczki nie miałaby za złe. Na razie jednak na nic takiego się nie zanosiło.
- I po co wspominałaś.. - mruknęła pod nosem Serphentina, słysząc pytanie swego złowieszczego brata. Teraz dostanie się tam będzie o wiele trudniejsze, szczególnie, że muszą go zgubić po drodze. Westchnęła tylko i zwróciła się do niej:
- Idź, jeśli chcesz. Ja muszę się na razie zająć tym tutaj.
Braciszek zaczął mówić, a ona z każdym kolejnym słowem spuszczała wzrok bliżej ziemi. W końcu zupełnie opuściła głowę. Fakt, opuściła dom, ale tylko po to, by pozbyć się wpływu ojca i brata. Słyszała, że rodziciel znęca się nad bliźniakiem, ale nic nie mogła na to poradzić. Wielokrotnie pouczała ojca i stawała w obronie swej gorszej połowy.. Na próżno. Mogła jedynie dalej zdobywać najlepsze wyniki we wszystkich dziecinach, a jej brat nienawidził jeszcze bardziej. Nie spojrzała na jego blizny, powędrowała wzrokiem gdzieś w bok. Czuła się winna, cholernie, ale nie mogła sobie pozwolić na chwilę słabości. Co było, już minęło.
- Nie cieszy mnie cierpienie nikogo - odparła cichym, zbolałym głosem. Szkoda, że miał o niej właśnie takie zdanie. Nigdy nie mogła zrozumieć, skąd się ono wzięło. - Tym bardziej bliźniaka.. Ale do Ciebie to raczej
nie dotrze.
Wspólnego mieszkania nie skomentowała. Znowu miałaby być bita i poniżana? Czy on nie chciał, do cholery, zbyt wiele? Skoro nie miał gdzie mieszkać, to może powinien znaleźć sposób na zarobek? Ona zostawiła rodzinę i sobie poradziła, a teraz miała własny, żywy dom na własność. On zapewne oprócz wewnętrznego zła nie miał nic.Anonymous - 13 Styczeń 2011, 16:06 Ciche westchnienie wydarło się z jej piersi niezwykle gwałtownie. Bal zapewne już się zaczął, pojawili się goście, a nowa sukienka czekała na jej drobne ciałko wraz z maską. Będzie trzeba uciec...byle szybko, ale jak mogła zostawić Serph samą? Zanim dogadałyby się co do sprawy teleportacji zapewne stałoby się coś złego, a tego bynajmniej nie chciała.
Skierowała przerażone spojrzenie na plecy Viro i przeraziła się. Nie chodzi tu już nawet o ból jaki musiał zadać mu rodziciel, a sam fakt poniżenia i okrucieństwa do jakiego się zmusił.
- Ale... jeśli nienawidziłeś ojca, to czemu teraz robisz to samo co on? - To przemyślenie było czystym odruchem, tak samo jak zasłonienie ust dłońmi gdy usłyszała własne słowa.
Nie chciała się mieszać! Ba, nie miała zamiaru w ogóle komentować tego wszystkiego, nawet w myślach. Dlatego teraz musiała po prostu szybko zadziałać. Wspięła się na palce, opierając jedną z dłoni na ramionach dziewczyny i szepnęła jej kilka słów na ucho. "Willa Anielskiej Róży, jeśli nie pojawisz się za godzinę to wrócę Cię poszukać. Przepraszam, Lord mnie ukaże za spóźnienie." Zaś jej wargi musnęły polik dziewczyny i kotek po prostu rozpłynął się w powietrzu jak garstka pyłu rozwiana przez wiatr. Powoli rozsypała się, zaś ostatnim detalem była dłoń, która uparcie spoczywała na ramieniu Serph do czasu, aż cała reszta zniknęła. Dopiero wtedy i ona rozsypała się w pył.
[zt]Anonymous - 13 Styczeń 2011, 17:38 Słysząc słowa siostry prychnął tylko ponieważ nie wierzył jej. Może i była chodzącym ideałem lecz w tym przypadku nie mógł uwierzyć. Niejednokrotnie lał ją mocno więc stwierdzenie, że nie cieszyło ja to było dla niego błędne. No bo jak się nie cieszyć bólu kogoś kto cie katował nawet jeśli to twój brat. Następnie usłyszał słowa dachowca i aż w nim zagotowało ze złości. Ten pchlarz śmiał go porównać do ojca, największego śmiecia na świecie. Tego było za wiele. Chciał jej wyrwać ogon lecz ta zniknęła nagle co rozwścieczyło go bardziej. Uciekła jak skończony tchórz ale dzięki temu dowiedział się jaką ma moc i będzie szukał sposobu na zneutralizowanie jej, żeby przy kolejnym napotkaniu jej nie dać jej zwiać. Ubrał koszulkę i poszedł po karabin po czym usiadł nieopodal siostry. Spojrzał na nią niby obojętnie lecz zastanawiał się co myśli o wspólnym mieszkaniu. Zapewne nie zgodzi się na złość Viro ale ten na szczęście miał mieszkanie u Miyuki, więc w razie czego ma się gdzie podziać. A na dodatek nie chciała nic powiedzieć o balu.
-Widzę, że nie chcesz żebym dowiedział się o jakim balu mowa. Proszę cię bardzo. Zapewne jeśli znów zniknę sprawię ci tym radość?Anonymous - 14 Styczeń 2011, 16:51 Dziewczyna spojrzała kątem oka z przerażeniem na dachowca. Takie słowa w kierunku Viro mogły go jedynie rozzłościć, a osoba, która odważyła się je wypowiedzieć musiała być albo samobójcą, albo głupcem. Spięła mięśnie, gotowa do ataku w razie konieczności, jednak czarnowłosa miała chyba w głowie inny plan. Wyszeptała parę słów i rozpłynęła się w powietrzu, co pozwoliło Cieniowi na westchnięcie pełne ulgi. Nie musiała się na obecną chwilę martwić zdrowiem i bezpieczeństwem swej słodkiej towarzyszki, ale zdawała sobie sprawę, że brat zapewne nie odpuści jej takiego porównania. Obiecała sobie, że umiejętnie go przypilnuje, by nie zrobił drobnej istotce krzywdy. Bądź co bądź uśmiechnęła się pod nosem, bo w głowie ciągle brzmiały słowa kotki, a skóra na policzku przyjemnie paliła od lekkiego pocałunku. Niestety nie mogła na razie skorzystać z zaproszenia, musiała zająć się tym tutaj.
Viro od zawsze miał krzywe spojrzenie na świat, przynajmniej według Serphentiny. Możliwym było, że nie do końca wiedział o tym, jakoby urodzili się jako dwie odmienne osoby - esencja dobra i zła. Ich los był z góry przesądzony i po prostu musieli to zaakceptować. Tak, widocznie o tym nie wiedział.
Z racji, iż panienka Le-Vixienne stała się tym przyjaznym środowisku bliźniakiem, dawno swemu bratu wybaczyła. Owszem, przeżyła dzięki niemu najgorsze dzieciństwo, jakie sobie można wyobrazić, ale zdawała sobie sprawę, że przeznaczenie go okaleczyło na jej zysk i miał prawo ją tak traktować. Po prostu przyjmowała wszystko na siebie z cichymi jękami bólu i płaczu, ale wszystko ma swoje granice, tym bardziej delikatna dziewczęca psychika.
Powiodła za nim wzrokiem, dopóki nie usiadł. Spuściła jednak głowę, kiedy napotkała jego oczy. Nie była w stanie w nie patrzeć.
- Nie chcę narażać innych.. I przestań tak mówić, dobrze wiesz, że tak nie jest!
Była w stanie znów się tutaj rozpłakać jak dziecko i ukazać słabość, którą tak dobrze poznał przez te wszystkie lata.Anonymous - 15 Styczeń 2011, 11:14 Widząc jak spuściła głowę by nie patrzeć w jego oczy prychnął tylko. Nie umiała nawet spojrzeć mu w oczy po tym wszystkim. Zaczął się śmiać jak obłąkany lecz po chwili przestał i wpatrzył się w nią słysząc co mówi. Czy ona była aż tak głupia i dobrotliwa? Jeśli nie dorwie ich na balu to po za nim. A zresztą jak nie on to kto inny to zrobi, choć nie tak dobrze jak on. Mógłby wiele osób nauczać w dziedzinie dręczenia ludzi, lecz nikt nie był tym zainteresowany. No chyba, że ma jakąś bratnią duszę która jak on uwielbia niszczyć innym życie. Viro odpiął swoja berettę i rzucił Serphentinie pod nogi.
-Narażać? Jak nie ja ich dorwę to kto inny. Ale zapomniałem, że ty jesteś aż za dobra i cie to obchodzi. Ale jest rozwiązanie twoich wszystkich problemów. Podnieś to i wyceluj we mnie po czym strzel. Jak mnie zabijesz będziesz mogła żyć w spokoju.
Mało go obchodziło co zrobi jego siostra lecz mimo iż mówiła, że nie chciałaby, żeby zniknął czy coś to z chęcią by go zastrzeliła, za to co jej robił i że ogólnie żył. Czekał z beznamiętnym wyrazem twarzy i wzrokiem mówiącym "wiem że tego chcesz".Anonymous - 15 Styczeń 2011, 12:55 Serphentina zresztą nigdy nie lubiła spoglądać we własne czerwone tęczówki, a co dopiero w identyczne bliźniaka. W końcu nie widziała w nich ani krzty dobra, pozytywnych uczuć. Wolał nienawidzić niż spojrzeć na świat bardziej przychylnym okiem i nieco się na niego otworzyć. Gdyby nie patrzeć, to ciągle się nad sobą użalał i mścił na innych za przesądzony z góry los, któremu nikt nie był winny. Blondynkę odrobinę irytowało jego podejście do świata i żalenie się każdemu, jak to on ma źle na świecie. Śmieszne.
Panienka Le-Vixienne zdawała sobie sprawę z szeroko pojętego zagrożenia, które na świecie nieprzerwanie istniało. W każdej sekundzie ginęło jakieś życie i nawet ona ze swą bezgraniczną dobrocią nie mogła temu zapobiec. Miała jednak możliwość uchronić ich od jednego złego Cienia i ten uczynek jej wystarczał, by poczuła się niby bohaterka.
Nadal stała ze spuszczoną głową, kiedy dobrze znany pistolet wylądował tuż przed nią. Tym razem w jej oczach pojawiły się łzy i nie pragnęła ich zatrzymać, kiedy posłyszała słowa rodzonego brata. Szarpnęła głową do góry i przeszyła ręką powietrze.
- Czy Ty w ogóle czasami myślisz?! Wiesz co mówisz!? - krzyczała świadomie, zdzierając sobie gardo. - Jesteś moim bratem. Bliźniakiem - zaakcentowała to słowo szczególnie, wręcz wyrzucając je z ust. - Jak mogłabym Cię zabić?!
Umilkła i odwróciła się na pięcie z zamiarem odejścia z tego miejsca. Widocznie jej psychika jeszcze nie pozbierała się po tych wielu latach spędzonych z rodzinką.
- Poza tym.. nie mam powodów, by Cię uśmiercać - szepnęła do siebie pod nosem.Anonymous - 15 Styczeń 2011, 14:30 Mogłoby się wydawać iż to co robi Viro jest żałosne i dziecinne, ponieważ rozpamiętywał przeszłość i dla tego było co było. Mało go to obchodziło, że jego siostra znosi to ponieważ go kocha i być może się martwi o niego. Spodziewał się takiej reakcji z jej strony i rozbawiło go to tylko. Była przewidywalna do bólu jeśli chodzi o reakcje podczas rozmowy z nim, przez co czasem dziwił się, że są rodzeństwem. On podczas rozmowy bywał nieprzewidywalny nigdy nie wiadomo co się mogło stać. Słysząc jej pytanie a raczej stwierdzenie wstał i powoli podszedł do pistoletu po czym podniósł go, a następnie przystawił sobie do skroni i odbezpieczył.
-Chcesz wiedzieć jak? To popatrz zademonstruje ci. Będziesz wiedzieć na przyszłość.
Czekał na to co zrobi ale jeśli będzie się miał zabić to jakoś nie będzie z tym problemu. Nigdy nie bał się śmierci a po torturach ojca nawet jej... wyczekiwał, co było dziwne.Anonymous - 15 Styczeń 2011, 15:11 Co jak co, ale relacje pomiędzy bratem i siostrą nie były najlepsze. Ta sytuacja głęboko raniła delikatną dziewczynę, ale wiedziała, że musi sobie jakoś z tym poradzić. Nie, nie była męczennicą, chociaż może to odrobinę tak wygląda. W pewnym chorym stopniu cieszyła się, że może uśmierzyć bratu cierpienie, byleby na chwilę. On oczywiście nigdy tego nie docenił, bo był zbyt zapatrzony w siebie i własną nienawiść do wszystkiego wokół. Nawet jeśli na początku wierzyła, że go zmieni, to nieco później poddała się całkowicie. Jej decyzje przeważnie były słuszne, bo dobrze przemyślane, ale teraz zaczęła się zastanawiać, czy prawidłowo zrobiła odchodząc. Niby w zamiarze miała odejście z tego miejsca, ale coś tak naprawdę nie pozwalało jej się ruszyć. W sumie nie widziała bliźniaka trochę czasu i stęskniła się, jakkolwiek się nad nią znęcał. Spojrzała kątem oka w jego stronę i zamarła, widząc jak ten przykłada sobie pistolet do głowy. Miał różne pomysły, ale coś takiego?! Chociaż serce biło jak oszalałe, odwróciła się do niego z niemałą obojętnością.
- To Ty pociągasz za spust, Ty się zabijesz - westchnęła, przeczesując palcami swe niesforne włosy. Do niego trzeba było jak do dziecka; wiedział to każdy, kto spotkał młodzieńca przynajmniej raz w swym życiu. - Poza tym, nie sądzę, żebyś odebrał sobie własne życie tylko dlatego, by zrobić osobie, której nienawidzisz najbardziej na świecie, radość.
Oczywiście nie czułaby jej, ale miała wrażenie, że dalsze przekonywanie go niczego nie zmieni. Był ograniczony, przebywał tylko w czterech ścianach własnej nieświadomości i nienawiści, a ona nie potrafiła go z tego wyciągnąć.
- Jeśli chcesz, to możesz ze mną zamieszkać - powiedziała już nieco cieplejszym głosem, nawet się uśmiechając lekko. W głębi serca szczerze mu współczuła; w końcu los wybrał ją na to dobre dziecko. On miał po prostu pecha. Ponownie zaczęła iść w przeciwnym kierunku, wymijając niesamowite drzewka. Miała nadzieję, że odrobinę zmądrzał i da sobie spokój z tą czczą gadaniną.Anonymous - 15 Styczeń 2011, 15:25 Czekał na jej reakcję lecz wiedział iż niczym go nie zaskoczy. Może i miała nieco racji w swoich słowach lecz powinna też wiedzieć, że Viro nie był zbyt normalną osobą i zabicie się było jak najbardziej możliwe. Patrzył obojętnym spojrzeniem na nią i widząc jej uśmiech miał ochotę się zrzygać. Był wściekły na siostrę ponieważ nie miała do niego żalu, a nawet jeśli to nie chciała tego okazywać publicznie. Musiał to przyznać. Była silniejsza niż on co doprowadzało go do szału, ponieważ nigdy nie pisnęła kiedy ją lał za mocno, czy coś. Pociągnął za spust i wypalił ale pocisk poleciał w powietrze, lecz na pewno na siostrze zrobi to wrażenie. Schował broń do kabury i splunął na ziemie. Obserwował ją chwilę po czym odwrócił się na pięcie i zniknął.
[zt]Anonymous - 16 Styczeń 2011, 16:49 Serphentina stała w tamtym miejscu jeszcze parę chwil, nie ruszając się ani o centymetr. Może spowodowane to było niedawnym wystrzałem, a może po prostu się zamyśliła, wie tylko ona sama. Bądź co bądź jej konsternacja z pewnością dotyczyłaby paru niewypowiedzianych słów, odrobiny żalu i smutku, a nawet pytań, gdzie jednym z nich było takowe, czy brat znajdzie ją po raz kolejny. Przecież skoro chciał z nią zamieszkać, to musiał znać adres.. A może już go poznał?
Zaczęła iść przed siebie, zupełnie zapominając o wydarzeniach dzisiejszego dnia i o ślicznej dziewczynie. Zapewne przypomni sobie o wszystkim, kiedy będzie już za późno..
[zt]Anonymous - 28 Marzec 2011, 06:38 -Musisz być taki nieuprzejmy?
Zapytał sam siebie chłopak idąc poprzez las z fusów. Kroki jego były niezmiernie dziwaczne, zaś ręce spokojnie spoczywały w kieszeniach pstrokatych spodni. Fioletowe kudły, które zwykł nazywać swoimi włosami nie miały szczególnie ciekawego zajęcia, ponieważ poddanie się sile wiatru i bezwładne ruszanie się na wszystkie strony jest nudne. Tak nienormalnie wyglądająca postać, nie była w tym świecie żadną nowością, jedyny fakt to taki, iż jeszcze nie spotkał drugiej podobnej mu osoby. Może w tym sęk, że niewystarczająco podróżował po świecie? Może po prostu chciał być jedyny w swoim rodzaju, dla tego też postanowił unikać innych dziwaków, pozostając w miarę oryginalnym.
-Przepraszam, ale taaak? Muszę! Bo inaczej pójdziesz wgłąb tego lasu i się zgubimy...
Znów otworzyły się usta chłopaka, lecz tym razem głos był inny. Ironia połączona z sarkazmem dodały charakteru wypowiedzi, jednak nie wliczając tego głos różnił się poniekąd barwą oraz ogólna tonacją. Niczym druga osoba zasiadająca w ciele Saichiego.
-Ru będzie dobrze... nie sądzisz?
Odparł pierwotny głos Baśniopisarza po czym gdy druga strona najwyraźniej się zgodziła usiadł on na niedużym wzniesieniu, przypominającym kamień i wyciągnął swój notes. Była to książka z obdarta okładką oraz dużymi kartkami, w większości zarysowanymi. Niewielki pędzelek, zamoczony w farbie zaczął poruszać się pod wpływem ruchów nadgarstka Saichiego. Powstawał z tych działań kolejny obrazek.