To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - Biała rezydencja

Anonymous - 8 Czerwiec 2011, 11:47

Może i była nawet lekka, choć waga dobrze trzymała się w wymaganych ramach dostosowanych do jej gabarytów, le głęboka duma wampirzycy nie pozwalała na noszenie jej na rękach, a przynajmneij nie bez przerwy, choć faktycznie była despotką i jak tylko wyczuła czyjeś poddanie niemal natychmiast to wykorzystywała. Zapewne jej podejście do Muzykanta też na pewien sposób takie było. Odbierała miłość i uwielbienie, jako coś odgórnie jej należnego, zazwyczaj bez konieczności odwdzięczania się tym samym.
Parę ostatnich kropel wody wpłynęło po jej ramionach i brzuchu. Z początku nie odezwała się ani po pierwszej, ani po drugiej wypowiedzi. Nie odrywała jedynie od niego wzroku.
- Miałeś szczęście, bo akurat nasze potrzeby i zachcianki się pokrywały. - zaiste mężczyźni byli niesamowicie... niezrozumiałymi stworzeniami. - Najpierw oferujesz mi krew, a teraz swoje usługi?
Westchnęła i poczuła miękki ręcznik na swoich ramionach. Powoli ścierał każdy mokry ślad. - Wiesz... kiedy byłam mała i wybiegałam na ogród za rodzinnym dworkiem wszystkie koty naraz tajemniczo znikały, a było ich dokładnie dwadzieścia pięć. Uciekały przede mną, bo miałam koszmarną manierę łapania ich, nawet trzy albo cztery na raz i przytulania z 'miłości' niemal odbierając tym puchatym kulkom dech. Żadnego nie zabiłam, ale to na pewno była okropna tortura.
Sama nie wiedziała, czemu o tym wspomniała, ale chyba opowiadanie o tym, jak wsadzała je do zabawkowego wózka, zawiązywała kokardki na ogonie i szyi i niańczyła je jak dzieci chyba sobie daruje.
- Nawet gdybym po zastanowieniu zgodziła się zrobiła bym z ciebie prędzej prywatnego pieszczocha niż resztę domowej obstawy.
- pokojówki, sprzątały, kucharze siedzieli w domu, lokaj zajmował się dowództwem i doradztwem a maskotka... cóż nigdy żadnej nie miała. Zostawało tylko umilanie czasu. Czuła, że ochroniarza nie potrzebowała.
Złapała za ręcznik i zarzuciła go mężczyźnie na głowę powoli wycierając jego włosy. Zbliżyła swój policzek do jego tym samym przysuwając usta do jego ucha.
- A mruczałbyś i grał mi do poduszki? - zabrzmiało to tak, jakby informacja miała ogromne znaczenie w podjęciu decyzji.

Anonymous - 8 Czerwiec 2011, 14:43

Sam do końca nie rozumiał, co plecie, miał taki mętlik w głowie, że pewnie zaraz by go rozbolała, gdyby nie ta jedna głośniejsza od innych myśl. To cisnące się na usta wyznanie, a jednak nie mogące przejść przez gardło. Dlaczego tak trudno to powiedzieć na głos? Irytowało go to, co jednak poznać można było po nieznacznym zadrżeniu ogona. A wtedy uspokoił się totalnie gdy mówiła o kotkach. Zwierzęta znają się na ludziach i nawet jeśli je kochała, sprawiała im ból, dlatego uciekały. Ale on sam aż się prosi o to, toteż nie skomentował tego, a uśmiechał się jedynie. Mężczyźni skomplikowani? Może, nie zastanawiał się nigdy nad tym, wiedział, że mało który postąpił by podobnie, ale to mu nie przeszkadzało.
- Pieszczoch dostanie obrożę? - zapytał zanim zdołał ugryźć się w język. To "stanowisko" bardziej mu odpowiadało niż bycie kimkolwiek ze służby, wręcz marzył o tym i chyba właśnie się do tego przyznał. Trudno, nie wolno cofać słów. A dzięki temu zniknął chaos wewnątrz kociej łepetyny, pozostała jedynie pewność swoich uczuć i radość z tej nowej roli, jaką zaproponowała.
Znów zbliżyła się tak niebezpiecznie... Objął ją w pasie i między pocałunkami tuż pod uszkiem odpowiedział:
- Z radością Najdroższa - Czy to oznacza, że nie musi wracać do Malinowego Lasu? Może zostać? A może się już cieszyć czy dopiero za chwilę? To jedynie namiastka pytań w kociej głowie, których wolał jednak nie zadawać. Przynajmniej w tej chwili.

Anonymous - 8 Czerwiec 2011, 15:14

Czasem nawet gdy wampir nie chce myśli innych są tak głośne, że przytłaczają go, wiją się w chaos, dlatego większość stara się nie zaglądać nikomu do głowy bez potrzeby wartej takiego poświęcania. Ale czasem istoty potrafią krzyczeć głośniej niewypowiedzianymi słowami niż samym głosem. Innymi słowy: usłyszała jego wcześniejszą myśl. To, co w głębi duszy miał jej do przekazania. Ale podziałało zupełnie odwrotnie. Przyhamowało ją, niemal z piskiem opon każąc stanąć w miejscu i głębiej się zastanowić. W ten zimny i wyrachowany. Pierwsze pojawiły się pytania czy byłby jej do czegoś więcej potrzebny? A jeśli tak, to do czego? Zmieni się w hedonistkę do szpiku kości i będzie chodziła wszędzie zabierając swojego pieszczocha, by chwalić się nim i móc gładzic go p ogłowie? Nie brzmiało tak źle zwłaszcza, że kot był uroczy, ale nie przesłodzony. A t najzupełniej jej odpowiadało.
Parsknęła śmiechem.
- A chcesz? Dobrze dostaniesz. - wydawała się zadowolona. Może to jednak byłby dobry pomysł, zawsze nie zaszkodzi spróbować. Poza tym widziała w sobie przejawy dobroczyńcy. Tak mocno chciał być obok niej, więc pozwoli mu na to.
Ręcznik, jaki posłużył jej do osuszania brązowej czupryny zasunął się na kark i tam pozostał. Znów ich ciała znajdowały się tuż obok siebie. Położyła swoje ręce na jego i spojrzała katem oka na jego policzek.
- Miałbyś najtrudniejsze zadanie. Musiałby umilać mi czas i przygrywać, kiedy będę tego chciała. - uśmiechnęła się wymagająco. - Ale teraz mam inne pytanie. Przedłużasz czas spędzony tutaj. Aż tak mocno nie chcesz wracać do domu? - uniosła jedna brew do góry.

Anonymous - 8 Czerwiec 2011, 15:44

Ciekawe jakby wyglądał z kocią obrożą? To może być interesujące. Zwykle nie przywiązywał zbytnio uwagi, do swojego wyglądu, ale jeśli chce mu powierzyć tę rolę, to najwyższy czas zacząć.
- Jeśli to nie kłopot. Taką skromną, mającą za ozdobę jedynie tabliczkę z nazwiskiem właścicielki - odparł z uśmiechem. Najbardziej ciekawiły go miny jej znajomych, jak zobaczą coś takiego. Ich zdaniem się nie przejmował, raczej chodzi tu o te pierwsze wrażenie. A potem mogą sobie na nim psy wieszać i co tam chcą. To Noir jest najważniejsza, reszta nie liczy się.
Jedna z dłoni zsunęła się o jakiś centymetr niżej, ale zdołał się powstrzymać. Jeśli znów zacznie wylądują w sypialni, a miał przecież przestać z egoistycznymi zagrywkami. Dopiero jak ona będzie chciała. Ale po czym pozna, przecież czasem nie wypada tak po prostu powiedzieć, czy zrozumie wtedy właściwie o co chodzi? To jest właśnie problem z subtelnościami. Czasem ciężko się w nich połapać.
Najtrudniejsze? To było jak wyzwanie i z chęcią się podejmie. Prawie zaświecił mu przed oczami napis {i]Mission Accepted[/i], ale tylko prawie.
- Więc czeka mnie mnóstwo pracy. I cieszy mnie to, choć niewiele wiem o umilaniu czasu...Dom. Znalazłem go niedawno. Mieszkał tam wcześniej jakiś alchemik, wysadził się w laboratorium z boku domu. Reszta pomieszczeń jest w dobrym stanie, nie licząc kurzu, zgnilizny w spiżarce i pewnie szkodników. Jakoś nie miałem kiedy zabrać się tam za porządki i nikt tam na mnie nie czeka. - wyznał pisząc końcem wilgotnego jeszcze ogona po jej plecach i kreśląc jakieś nic nie znaczące wzory. - Nie sądziłem, wcześniej, że zostanę tu tak długo, ani że tak wiele się wydarzy w tak krótkim czasie. Nie mam najmniejszej ochoty tam jechać, wolę zostać. A Ty, co wolisz?
bardzo możliwe, że jednak każe mu jechać, że musi sobie parę spraw przemyśleć i w ogóle. Rozumiał to i nie nalegał, ale ucieszyła go tym pytaniem. Było też możliwe, że zna tamten domek i poprzedniego właściciela. Przez moment zastanowiło go kim i jaki był. Ale to na bardzo krótki ułamek sekundy odwróciło uwagę od jego Pani.

Anonymous - 8 Czerwiec 2011, 16:24

Wysłuchała jego pomysłu i popukała się palcem po brodzie w geście zamyślenia.
- Cóż myślałam o czarnej obroży ze ćwiekami albo kolcami, ale pomysł z imieniem właścicielki i delikatną ozdobą mi się podoba. - kiwnęła głową.
Ja też ciekawiły reakcje innych z jej środowiska, może rozprzestrzeni jakaś 'nową' modę? Zresztą nieistotne, choć jednak dalej się nad tym zastanawiała. Przygarniecie zwierzaka dokładało też dodatkowych obowiązków, choć było ich znacznie mniej, jeśli ten w pełni potrafił o siebie zadbać. To tez w jakiś sposób działało na jej decyzje, ale nie lubiła podejmować ich w pośpiechu.
Jeżeli miałaby być szczera sama ze sobą w swoich myślach, to zagrywki Muzykanta nawet jej się podobały i nie uważała tego, przynajmneij dotąd, za coś egoistycznego. Ale jednak teraz trzeciego razu sobie nie wyobrażała. Tak zmienił ją nieco i zapewne, kiedy będzie tego chciała da ku temu widoczny i wyraźny sygnał, o to nie musiał się martwić. Nawet jeśli przyszłoby jej po kilku niezrozumianych próbach wreszcie pchnąć go na łoże.
- Wiesz sporo i robisz to niemal machinalnie, bo jesteś przyjemnie lekkim rozmówcą i dobrym muzykiem. To serwuje Ci dodatkowe plusy. - przesunęła palcami po jego ciemnej grzywce. - Ale nie podejmę decyzji teraz, poza tym mam parę spraw do załatwienia, a nie jestem w stanie zaoferować Ci dobrze spędzonego tu czasu bez mojego nadzoru, zwłaszcza, że służba zaczęła spoglądać na Ciebie ukradkiem.
Wzięła od niego ręcznik i sama zaczęła na szybko ścierać z siebie nadmiar wody.
- Powóz jest już zapewne gotowy i będzie lepiej jak pojedziesz i obydwoje wrócimy do naszych żyć do czasu, póki nie udzielę odpowiedzi. - ton jej głosu brzmiał łagodnie, ale dokładnie tak, jakby nie przewidywał oporu ze strony rozmówcy.
Jasne dłonie chwyciły materiał sukni i odsunęła się nieznacznie do kota narzucając kreacje na nagie ciało.
- Poczekaj tu, miałam Ci jeszcze coś załatwić. - wyminęła go i opuściła pokój przymykajać za sobą drzwi i pozostawiając mu nieco prywatności. Sama zeszła an dół od razu łapiąc i rozmawiając z jednym z służących. Ten pokiwał grzecznie głowa, co odzwierciedlało jego decyzję, której w sumie... nie miał.

Anonymous - 8 Czerwiec 2011, 16:58

Ćwieki? a co on pies? Gdyby to nie była Noir, pewnie by się obraził, strzelił focha i powiedział coś przykrego, ale wobec Niej tylko się uśmiechnął szerzej traktując to jako żart.
- i dzwoneczkiem. - przypomniało mu się, że widział takie u zwykłych kotów, ale nie bardzo wiedział jak nazywa się ten rodzaj dzwoneczka i nawet nie bardzo wiedział jak go opisać - taka mała kuleczka... nie wiem po co, ale koty mają na obrożach takie dzwoneczki.
Możliwe, że ludzie chcą w ten sposób uchronić ptaki i inne stworzenia przed polującymi kotami, co nie miało zupełnie sensu. To nie problem skradać się do ofiary tak by dzwoneczek nie zadzwonił. Nawet z taką "ozdobą" kota nikt nie usłyszy jeśli on sam tego nie chce. Ale miały swój urok te dzwonki i dzięki temu raczej nie pomyli go nikt z psem, ani bykiem, które mają je w zupełnie innym kształcie.
Pomysłów miał kilka. Posadzić ją na umywalce, zanieść do łóżka, położyć na dywanie... Nie, łóżko odpada, jest stanowczo dla niego za miękkie. Ale to musi poczekać. Nie każdy może tak kilka razy prawie że z rzędu. A że stawiała w tej przestrzeni pierwsze kroki dopiero, lepiej jej nie męczyć za bardzo.
Czas do namysłu. No tak, pośpieszył się z tym wszystkim, to teraz musi poczekać. Służba? czyżby wiedziała, co w nocy usłyszał i jak rano na to odpowiedział? Oj ktoś ma przechlapane, nie, nie on, raczej tamta kobieta. Cholera, że też musiał się odzywać. Ale jak Noir się o tym dowiedziała? Już miał coś powiedzieć na ich obronę, nie chciał mieć wrogów wśród służby, ale może jednak nie o to chodzi? Lepiej przemilczeć sprawę, przynajmniej w tej chwili.
Jednak ma wrócić do Lasu. Kiwnął głową na zgodę i już miał coś powiedzieć, ale zniknęła za drzwiami. Jak Ona to robi? Nie zdołał jeszcze ułożyć dobrze zdania w myślach, a już była ubrana i przy drzwiach. Albo to on za długo myśli. No nic, trudno. Wszedł do pokoju, podniósł bokserki, uśmiechnął się do wizerunku kota i założył je. Stanął przy komodzie i bawił się przez chwilę fletem, który ktoś tu położył. Uniósł dłoń, zakręcił instrumentem między palcami i po chwili zagrał. Grał wesołą melodię, lecz utrzymaną w ryzach tempa (i tych innych rzeczy o trudnych nazwach) walca wiedeńskiego.

Anonymous - 8 Czerwiec 2011, 18:24

Ten dzwoneczek, według niej przynajmneij, był najgorszą rzeczą, a jak można było uczynić kotu. Ci nocni łowcy przemykają bezgłośnie i podkradają się do ofiary śledząc ją bacznymi oczyma przez długie minuty. Potem potrząsają smukłym ciałem gotowe do ostatecznego, śmiercionośnego skotu, by ofiarę miał spłoszyć jakiś głupi dzwonek, jaki założyła temu biedakowi na szyje jakaś stara, kocia fanatyczka. Po tym zdychało się z głodu, bo ile można żyć tylko na kociej karmie? Nie wyobrażała sobie tego. Niemniej może i miał racje, może opanowały sztukę bezgłośnego poruszania się nawet z tym ustrojstwem? Niemniej nie ważne.
Znalazła się na dole i skonsultowała z służącym jakie ubrania miał dostarczyć, a sama posłała mu karcące spojrzenie,, kiedy ten zerknął pytająco, na jej mokre, przyczepiające się do drobnych ramion i policzków włosy. W końcu jednak rozeszli się, a dziewczyna znalazła się z powrotem na górze, an boso toteż nie było jej słychać. Stanęła przed drzwiami i zatrzymała dłoń tuż przed klamką słysząc muzykę. Otworzyła jednak drzwi i pozostawiła je takie, nieco uchylone, aby sługa wiedział, do której sypialni ma dostarczyć ubiór.
Westchnęła obracając się i pobudzając białą spódnicę do ruchu, po czym klapnęła na świeżo zmienionej pościeli. Nie doradziła kotu zamknąć się w łazience, chyba coraz mniej zaczęło obchodzić ją to co zobaczy służba i co o tym pomyśli.

Anonymous - 8 Czerwiec 2011, 18:57

Połączenie taktów walca z jego wesołym nastrojem pokazywanym wszystkim domownikom w granej melodii może się wydawać dziwnym, prawie niemożliwym połączeniem, a jednak wyszło jak zwykle wyśmienicie. Nie wiedział, co też jego Pani robi w międzyczasie, pewnie musi wydać jakieś dyspozycje i polecenia, ale był pewien, że za chwilę wróci. Nie zauważył jak weszła do pokoju, nie słyszał obcasów, nie mógł ich przecież słyszeć. Dopiero po chwili zorientował się, że drzwi są szerzej otwarte. Rozejrzał się wciąż grając i uśmiechnął widząc ją na łóżku. Podszedł poruszając się w rytm muzyki i usiadł obok. Wreszcie zakończył melodię odwracając się i kładąc głowę na jej kolanach. Materac był stanowczo za miękki jak dla niego. Wyśpi się na nim jedynie wyczerpany znacznym upływem krwi, tak jak ostatniej nocy. W przeciwnym razie wolałby spać na dywanie.
- czy ten materac nie jest za miękki? - spytał jakby nie był pewien swoich myśli w tym temacie. Raczej mało obchodziło go czy ktoś wejdzie i ich zobaczy, czy nie. Siadanie na łożu mogło być znakiem, że Noir ma ochotę na jeszcze, ale pewien nie był, więc tylko kręcił fletem między palcami dłoni z wprawą rewolwerowca.
- Chcesz bym zagrał coś jeszcze? - pytaniem zasugerował, że nie bardzo wie co ma teraz zrobić, czy może tak leżeć i rozmawiać z Nią, czy ma grać, a może ma ochotę na coś innego? Jedyne czego się spodziewał, to że w każdej chwili mogą przynieść ubranie dla niego, ale to jak ich zastaną, to juz inna sprawa i lepiej żeby byli przygotowani na każdą ewentualność. Coś mu mówiło, że Noir nie cacka się z podwładnymi i może ukarać delikwenta srogo nawet za prawie nie dostrzegalne skrzywienie się. Tak, ma trudne zadanie, ale przyjemne.

Anonymous - 8 Czerwiec 2011, 19:32

Fakt nawet samej gospodyni wydawał się niecodziennym zjawiskiem, ale udało mu się i to tak,z e muzyka była bardzo miła w słuchaniu. Dlatego weszła do pokoju bezgłośnie. Nie zdradziło jej skrzypniecie dobrze naoliwionych, drzwi ani tupot bosych stup na podłodze, a już tym bardziej miękki materac, jaki zapadł się pod jej ciężarem, jak napełniony wodą. Słuchała w ciszy dają muzykantowi pole do popisu. W końcu jednak zauważył ją majaczącą na tle śnieżnobiałej kołdry i dosiadł się układając wilgotną głowę na jej podołku. Powinna teraz z pełnym zdecydowaniem 'palnąć' go w tę rozwichrzona czuprynę, bo właśnie gniótł jej sukienkę kosztująca więcej niż niejedno mieszkanie. Ale nie miała już sił, wymęczył ją. Postanowiła jedynie nacieszyć się obecnością przyszłego pieszczocha i wsunęła palce miedzy mokre kosmyki ciemnych włosów i zaczęła pieszczotliwie masować skórę na jego głowie.
- Jest. Dałam Ci wczoraj wybór mogłeś wziąć inną sypialnie. - spojrzała w dół na twarz kota i przeczesała jego włosy. Tak może i siadanie na łożu mówiło... coś. Ach chyba będzie musiała też nauczyć się czegoś, co usidla mężczyzn... jakiś zachowań, które majaczą na granicy przyzwoitości i to zapewne one będą do tego ostatecznym sygnałem. Teraz usiadła, bo czuła nieznaczny ból, nawet tam na dole, ale wolała nic nie mówić.
- Zagraj mi znowu coś o Paryżu, tak bym mogła go znowu zobaczyć, zanim opuścisz posesje. - odparła i zmrużyła oczy.
Po kilku minutach do pokoju wszedł młody mężczyzna może starczy od Cez'a a przynajmneij na takiego wyglądający, ale nie wiele. Odstawił na komodzie sprasowane i ułożone w pedantycznie równą kostkę białą koszulę, czarne spodnie oraz ciemne, zamszowe buty o całkiem eleganckim stroju. Potem wyszedł.
- Tylko to miał. - wyjaśniła. - Choć zapewne, to nie Twój styl.
Na pewno nigdy nie powiedziałaby tego głośno, ale osobiście wolałaby go chodzącego bez górnej części odzieży, bo przez leżącego na jej kolanach jegomościa chyba znalazła tę część ciała, jaka się jej u mężczyzn najbardziej podobała. I pomijając o mówiła o koszuli i skrojonych spodniach, to zastanowiła się nad tym faktem i chyba spodobał jej się, bo ujął ją swoją... dzikością. Tak, to odpowiednie słowo, nawet jeśli objawiał ją zwłaszcza w ubiorze. Smutne, ale nawet widok elegancików może się w końcu przejeść.

Anonymous - 8 Czerwiec 2011, 20:08

Więc w wyborze sypialni nie tylko kamień miał znaczenie. Najchętniej Dzieliłby łoże właśnie z Nią, każdej nocy, ale niestety musi wrócić na jakiś czas do swojego domku. Więc jednak nie sugerowała niczego. Dobrze, że powstrzymał się od pieszczot i ograniczył do leżenia na jej kolanach. W końcu co za dużo to nie zdrowo. Nie zdawał sobie sprawy ile może być warta sukienka. Fakt, podejrzewał, że była droga, ale raczej trudno byłoby mu uwierzyć gdyby ktoś powiedział ile kosztowała. Z wyjątkiem Noir. Ufał jej i był pewien, że go nie oszuka. Może to jest naiwne, ale akurat kotu to nie przeszkadzało. Zmrużył oczy i zamruczał z przyjemności jaką dawał dłoń w jego włosach. Już miał spełnić prośbę, gdy wszedł służący. Cesar podniósł się, uśmiechnął do niego pobieżnie spojrzał na ubranie i zaraz położył się ponownie.
- Jest w sam raz i na pewno będzie pasować. - jednak nie zamierzał wstać i się ubrać. Nie w tej chwili.
Muzyką przywołał obraz leniwie płynącej Sekwany, wzniósł się lotem kondora nad jej spokojny nurt i lecąc nisko skierował nad Pola Elizejskie. Leciał nisko prawie dotykając dachów rezydencji na Le Marais, potem dzielnicą Montparnasse zamieszkałą głównie przez artystów. Z Rue de Rivoli skierował się na okazałe mury Luwru nad którym kołował dłuższą chwilę, by później tym samym niskim lotem między innymi nad Place de la Bastille zbliżyć się do stalowej wieży. Prawie pionowym lotem w górę dotarł na najwyższy balkon w samą porę by podziwiać zachód słońca nad miastem, jego ulubioną porę dnia. Melodię zakończył właśnie na La tour d'Eiffel w zapadającym mroku, gdy znikły ostatnie promienie słońca.
Uśmiechał się do swojej Pani. Wstał ostrożnym ruchem, pocałował ją delikatnie, krótko (taki przynajmniej zamiar miał) i podszedł do komody. Ubranie leżało na nim prawie idealnie. Poprzedni właściciel koszuli był węższy w barach. By nie potargać jej, Cesar musiał chcąc nie chcąc zostawić połowę guzików rozpiętych. Poprawił kołnierzyk przed lustrem i stanął przed Noir szczerząc zęby w uśmiechu by oceniła efekt. Ciekaw był, co sądzi o na wpół odsłoniętym torsie, bo przecież jej upodobań nie znał, a przynajmniej pewien nie był.
Zaraz potem wziął Noir za rękę i skierował się do drzwi. Zastanawiał sie które drzwi prowadzą do jej sypialni. Miał cichą nadzieję, że następną noc w tym domu spędzi właśnie tam. Lecz niestety na jakiś czas muszą się rozstać. Idąc w dół schodów nucił cichutko melodię o Pirenejach pokazując je wszystkim, którzy ją słyszeli takimi jakie je pamiętał. Przy drzwiach służąca podała mu kurtkę, ale nie założył jej, a jedynie przez ramię przewiesił. Szedł najwolniej jak Noir mu pozwalała, lecz nieuchronnie zbliżali się do powozu. Stangret spał w koźle pochrapując cicho. Cesar odchrząknął. Mężczyzna zbudził się od razu, rozejrzał trochę przestraszony i natychmiast zeskoczył otwierając drzwiczki.
- Dom Alchemika w Malinowym Lesie wiesz gdzie jest? - Kot zwrócił się do niego. Przez twarz sługi przemknął jakiś niewyraźny cień, ale kiwnął potakująco głową szepcząc:
Tak proszę Pana - mimo wszystko jeszcze Cesar był gościem, "zwierzątkiem" dopiero zostanie, więc takie tytułowanie, choć nie bardzo mu się podobało, było właściwą odpowiedzią.
Kot westchnął odwracając się do ukochanej i tuż przed pocałunkiem obejmując ją w pasie szepnął:
- już tęsknię i następnego spotkania czekam niecierpliwie.
Sługa był profesjonalistą, wiedział co należy i odwrócił głowę, by nie patrzeć na to namiętne pożegnanie. Z wielkim trudem i ociąganiem Cez odsunął się w końcu mówiąc krótkie i pełne nadziei:
-Do zobaczenia
Powóz ruszył ledwo wszedł do środka. Wychylił się przez okienko i patrzył w umiłowaną twarzyczkę póki nie zniknęła za zakrętem. Dopiero wtedy opadł na oparcie i sięgnął do leżącej obok kurtki po fajkę i tytoń. Zdumiewające, że przez ten cały czas z Noir nawet nie pomyślał o tym by zapalić. Tak bardzo nie chciał opuszczać rezydencji, jednak rozumiał, że powinien choć na trochę wrócić do "swojego" domu.

[z/t]

Anonymous - 12 Czerwiec 2011, 12:20

Zadowalało ją gardłowe mruczenie Kota zwłaszcza, że sama się do tego przyczyniała. Skinieniem głowy odprawiła sługę, który zapewne wrócił teraz do dalszego obcinania zarośniętych krzaczorów, o czym świadczyły podwinięte rękawy, skórzany fartuch i sekator w prawej jego kieszeni.
Wzięła głębszy oddech powracając do przesuwania palcami po włosach mężczyzny, jego szyi a czasem nawet ramieniu. Nie zwracała na swoją dłoń zbyt dużej uwagi, wsłuchiwała się w muzykę. Znów widziała ukochane obrazy z góry, jakby wyłączona z ich życia, ale będąca doskonałym obserwatorem, niemal wręcz słyszała szum wiatru przecinanego skrzydłami, szelest lotek od piór paryskiego ptaka. Trwało to wystarczająco długo, by na pożegnanie mogła nacieszyć się takimi wspomnieniami. Dlatego też puściła swego przyszłego zwierzaka, by spokojnie się ubrał, nie przedłużała niepotrzebnie pocałunku, bo czułą, że nie jest on ostatni. Odwróciła wzrok, kiedy się przebierał, to było machinalne, a jej palce niewinnie zajęły się testowaniem miękkości materiału na poduszkach i pościeli, dopiero potem jak szelest ubrań ucichł spojrzała i jej uśmiech powiększył się, to znaczyło chyba więcej niż słowa, prawda?
Potem szybko znaleźli się na dole, woźnica obeznany w mapie Krainy Luster odwiezie go na miejsce, tego była pewna. Pozwoliła Cezowi na czuły pocałunek nawet tutaj i nawet teraz, aż tak okrutna chyba być nie mogła. A w każdym razie dla niego nie była, choć pocałunek miał w sobie dużo mniej namiętności, był bardziej oficjalny. Stała tak póki stukot kopyt nie stał się cichszy od uderzeń serca i odwróciła się wchodząc z powrotem do domu.
Tam ponownie przebrała się już nie tyle zmieniając suknię, co ubierając jeszcze bieliznę i parę dodatków. Czas wyjść.

Z/t

Anonymous - 23 Czerwiec 2011, 10:51

Powóz zgrabnym łukiem zajechał pod rezydencje zatrzymując się najbliżej drzwi jak to tylko możliwe. Lokaj prawie podbiegł do drzwiczek niosąc parasol, ale chwilkę musiał zaczekać. Byli zajęci sobą tak, że dopiero po chwili spostrzegli, że pojazd zatrzymał się. Cesar niechętnie wyszedł zeń pomagając Panience wysiąść. Parasol był duży, ale i tak deszcz zmoczyć nieznacznie zdążył ramię kota, mimo iż przytulił się najbardziej jak to możliwe do swojej Pani. Wyższe sfery czasem podglądają innych by potem móc plotkować na salonach, tylko dlatego nie wziął jej na ręce i od pieszczot się powstrzymał. O siebie się nie martwił, ale o dobre imię Noir trzeba dbać. Ale ledwo drzwi się za nimi zamknęły i słudzy gdzieś zniknęli, zatrzymał się, Pocałował namiętnie i długo Panienki słodkie usta i wziął ją na ręce wzrokiem pytając gdzie ma ją zanieść. Służba widać, dobrze ją zna i wie kiedy usługiwać, a kiedy stracić się z oczu.
- Wiele jeszcze muszę się nauczyć - powiedział z uśmiechem, znacząco rozglądając się po katach, jakby szukał podglądającej pokojówki. - gdzie teraz?
Tak, obojętne mu było w którym pokoju resztę dnia spędzą, a choć jednego sposobu na popołudnie pragnął najbardziej, nie będzie się sprzeciwiał jeśli inne polecenie otrzyma. W końcu jest tylko maskotką i od tej pory powinien raczej rozkazy wykonywać, a nie panoszyć się jak u siebie. Przypomniało mu się, że powinien napisać do Veisa, ale ów może poczekać jeszcze trochę. Domku nikt mu nie zabierze, a nawet jeśli by próbował, prędko tego pożałuje.

Anonymous - 23 Czerwiec 2011, 11:36

Podczas drogi nie potrzebowała słów, by przekazać, że w powozie nie pozwoli na nic więcej pomijając niekończące się pocałunki. O dziwo mimo braku pośpiechu woźnicy, ze względu na śliski bruk i obawę przed wywróceniem powozu, droga zleciała jakby szybciej. Zwłaszcza, ze marznące ciało wampirzycy tkwiło niemal non-stop w ciepłych objęciach nagradzane pomniejszymi pieszczotami. Służba szybko uwinęła się, by na ich Panią nie spadła ani kropla deszczu, ale sporo zdziwienia było w ich oczach widząc, że i bez tego jest cała mokra. Zadygotała w progu i po przymknięciu drzwi i odstawieniu parasola służba bez odprawiania znikła chowając się po kątach. Odwzajemniła pocałunek opierając dłonie na policzkach zwierzaka i przymykając oczy. Nie obchodziło jej czy ktokolwiek podgląda i chwilowo nawet ta wrażliwa duma wyłączyła się, kiedy wziął ją na ręce.
- Na górę. - dwa słowa, jakie zwiastowały to, że ich plany spędzenia popołudnia raczej się pokrywały.
Jeszcze raz zbliżyła swoje suta do Jego, a potem pozwoliła zanieść się na wyższe piętro zasypane tylko sypialniami. Minęli parę drzwi prowadzących do Szafirowej i Oliwinowej sypialni i przed Kotem wyrosły największe wrota z wystającym nad nimi gzymsem przypominającym okalające kamień pędy kwiatów, które suną prosto z rozwartej paszczy kamiennego lwa o rozwianej grzywie. Po otwarciu ciemnych wrót oczom nie ukazała się barokowa pozłacana i przytłaczająca sypialnia ale tchnąca stonowaną elegancją komnata pani domu.
>><<
Utrzymana w samych odcieniach czerni i bieli ze sporym, delikatnym z wyglądu łóżkiem, miękkimi dywanami i ogromnym, czarnym żyrandolem zwisającym z góry. Nic więcej tu nie było poza drzwiami prowadzącymi do osobnej toalety oraz toaletki stojącej pod ściana. Widać garderoba i szafy mieściły się gdzie indziej.

Anonymous - 23 Czerwiec 2011, 12:11

Cesar szedł powoli po schodach, jakby niósł kogoś bardzo cennego i kruchego zarazem. Ale przecież Noir jest najcenniejszą istotą w jego życiu, ale czy jest równie krucha i delikatna? Kobieta, która nie musi wydawać poleceń, wystarczy jedno spojrzenie, a służba wie, co ma robić. Może to tylko złudzenie, mylne wrażenie, ale jego zdaniem, ta silna i bezwzględna kobieta jest taka tylko na zewnątrz. Tak na prawdę jest wrażliwą i delikatną istotą, której brak do tej pory było kogoś bliskiego. Owszem, pewnie był ktoś taki, ale należy już dawno do przeszłości. Szczytem marzeń kota było zająć równie ważne miejsce w sercu swojej pani. Nie, nie zamierza zajmować miejsca tamtej osoby, ani z nią konkurować. Pozostanie sobą starając się być równie dla niej ważnym. Zastąpienie kogoś jest nie możliwe, bo każdy jest przecież inny. Opowieści o tej osobie chętnie wysłucha, nie będzie wytykał błędów, czy wspominał, co by zrobił na owej istoty miejscu. Tego robić nie wolno, bo w ten sposób sprawia się ból. Takie przynajmniej jest jego zdanie. Nalegał na opowieści również nie będzie, usłyszy je w odpowiednim czasie, gdy Panienka będzie chciała powspominać.
Jej drżenie sprawiało, że instynktownie przytulił ją mocniej. Drzwi do jej sypialni różniły się od innych na piętrze. Zrobiły na kocie wrażenie, a gdy zobaczył wnętrze o mało by mu szczęka opadła. Zaniósł Noir na łoże, a gdy tylko ją położył, wciąż nisko pochylony począł rozpinać guziki przemoczonej sukni. Nie obchodziło go, czy będzie się chciała tylko przebrać, czy jest szansa na coś więcej, liczyła się ta bliskość, że wreszcie są sami i nikt im nie powinien przeszkadzać. Ledwo z dwoma guzikami sobie poradził, a powstrzymać się nie mógł i przywarł ustami do wilgotnej skóry pieszcząc ją pocałunkami.

Anonymous - 23 Czerwiec 2011, 12:29

Faktycznie miała w życiu kogoś ważnego, choć nie w taki sposób w jaki się domyślał, jak dotąd żaden mężczyzna nie zasłużył na to, by stać u jej boku i sama od dawien dawna byłą zdania,z ę nikt nie zasłuży. była despotką świadomość tego, że mogłaby dzielić z kimś władzę... doprowadzała rozpieszczoną Pannice do szewskiej pasji. Oczywiście była świadoma tego, że wkrótce powinna wybrać sobie męża, ale jeśli już on miałby wydawać polecenia to tylko pod jej własną komendą. Fakt zapewne zniszczyłaby mu życie a na co dzień okazałą się zimna i nieczuła jak ryba albo Królowa Śniegu nie wykonując małżeńskich obowiązków, ale to najmniej ją obchodziło. Teraz Kut trzymał w ramionach kogoś, którego za plecami zapewne nazywają 'zimną suką. Po tym jak dogradzała się od mężczyzny jej ciało samo domagało się jakiś fascynacji, czegoś co można nazwać nawet podniecającym, ale poszła w odwrotna stronę. Znalazła to uczucie, tak podobne do wybuchu, jaki kończy się na zbliżeniu dwóch kochanków, w krzykach i krwi. W tym jak po kilku ofiarach mogła napełnić wannę tym, co jak dotąd dawało im życie. Być może Cez nieświadomie uratował przez to parę osób. A może nie pomyślała, że dzieje się tak dlatego, że nie miała jak i gdzie opuścić zbierających się w jej wnętrzu emocji i przez to najbliższa ludzka istota, gdy była w Świecie Ludzi, przypłacała podły humor krwawej pannicy własnym życiem? Ciekawostka.
Miękki materac łóżka nawet nie skrzypnął zapadła się nieznacznie, choć i tak był przyjemnie twardy. Przygryzła wargę zanurzając smukłe palce w ciemnych włosach partnera i sama dokończyła odpinanie guzików. Nie oponowała, ani nie odzywała się jedynie jej dłonie przysunęła Kota bliżej i palce sprawnie same zajęły się guzikami jedwabnej koszuli.
- Połóż się. - szepnęła wprost do czułego ucha i przesunęła swoim policzkiem po Jego.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group