To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Bary i Restauracje - Dom Czekolady.

Anonymous - 3 Czerwiec 2012, 19:51

-Póki będzie ciepło, miękko i sucho, to mogę spać nawet w lesie. -uśmiechnęłam się do niego lekko. Chciałam też dodać, że będzie w porządku, póki on będzie gdzieś obok, ale powstrzymałam się. Nie chciałam tak od razu... no wiecie.
Mojej uwadze nie uciekło jego zdenerwowanie. Nie umiał kłamać, nigdy. Tak samo ukrywać uczuć, aktorem też był średnim.
-To idziemy? Bo zaraz będziesz musiał mnie nieść. -pokazałam mu język. Nie chciałam się stąd ruszać, było przyjemnie, ale zdenerwowanie Kye'a również i mnie się udzieliło. Wolałam nie sprawdzać, co go tak poruszyło, ale postanowiłam, że później się go o to spytam.
-Może do Twojego mistrza? -rzuciłam żartem. Raczej nie przyjąłby mnie z otwartymi ramionami, tacy ludzie zazwyczaj bywają surowi i nie lubią nieproszonych gości. Nawet gdybym była z Kylem. Z drugiej strony chętnie bym poznała człowieka, który ulepił takiego Kyle'a jakim go znam.

Anonymous - 6 Czerwiec 2012, 20:29

-Dobrze, że tak mówisz, bo tak będzie.
Odparł jej szeptem prosto do jej ucha, odsunął łeb i zdjął z niej swe ręce, układając je na ławce po swych bokach. Uśmiechnął się, słysząc jej dodatkowy komentarz.
-Czyżbyś chciała mi powiedzieć, że nie dam rady?
Zapytał, czując się tak jakby Tia próbowała rzucić mu wyzwanie, że jest na to za słaby i że nie da sobie z tym zadaniem rady. Chodź tylko się tak czuł, wiedział, że prawda była inna. Machnął niespokojnie ogonem na lewo i prawo, a następnie warknął cicho i pokiwał głową na boki, gdy wspomniała o jego mistrzu. To byłby zły pomysł, bardzo zły pomysł. Jaszczur szybko zeskoczył z ławki, stając na równe nogi i rozglądając się dookoła. Znowu zaczął nasłuchiwać, czekając aż dziewczyna wstanie lub coś mu po prostu odpowie. Rozglądał się w tym czasie trochę niespokojnie po otoczeniu.

Anonymous - 6 Czerwiec 2012, 20:39

Uśmiechnęłam się lekko. Doskonale.
-Nie, no coś Ty. -zaprzeczyłam. -Chyba tylko kompletny cienias nie byłby w stanie mnie wziąć na ręce. A Ja wiem, że nim nie jesteś, zresztą to widać. -podrapałam go pod brodą. Już lubiłam to robić.
Oj, czyżby był aż tak wrażliwy na temat mistrza? Zareagował dość ostro. Tylko z jakiego powodu? Dlatego, że rzuciłam taki pomysł, że był żartem i odebrał to jako nabijanie się z jego mistrza, mistrz zrobił coś, przez co Kyle go znienawidził i każda o nim wzmianka go drażniła, czy może staruszek już nie żył i dlatego moja propozycja ugodziła Jaszczurzego? Chyba się nie dowiem.
Kiedy wstał tak nagle, prawie spadłam z murka. Spojrzałam na niego wściekle, bez względu na to, co się teraz działo z jego mistrzem zareagował z przesadą. Dopiero po chwili zorientowałam się, ze to nie dlatego. Kyle węszył.
-Chodźmy stąd. -poprosiłam wstając i łapiąc go za rękę.

Anonymous - 10 Czerwiec 2012, 20:12

-Tylko... Nie damy rady tam dotrzeć... Za mocny deszcz pada. Niebo Tobie wystarczy?
Zapytał, odwracając swój łeb ku niej. Bagna na których mieszkał robiły się bardzo niebezpieczne, zwłaszcza podczas deszczowej nocy i wolał się tam nie zapuszczać z nią. Sam może by dał radę ale nie chciał mieć kogoś o kogo dodatkowo musiałby się martwić.
Westchnął, podszedł do niej, a następnie złapał za kaptur który wcześniej nałożył jej na głowę wraz z płaszczem, a następnie poprawił go delikatnie. Jego ciało było już całkowicie przemoczone, futro ułożyło się idealnie wzdłuż jego mięśni, woda ściekała z niego niczym z wodospadu. Wtedy złapał jego dłoń, Itzatec wzdrygnął się lekko, a następnie objął jej dłoń, a następnie ruszył powolnym krokiem do przodu idąc obok Tii. Przyglądał się jej z zaciekawieniem.
-Prowadź!
Dodał i uśmiechnął się lekko, mając nadzieję, że go nie rozszarpie za tą niespodziankę... Cóż, dla niego to była codzienność.

Anonymous - 10 Czerwiec 2012, 20:23

Średnio podobał mi się pomysł spania na dworze, ale skoro nie było innego wyjścia... Może uda się rozbić coś na kształt namiotu z płaszcza Kyle'a. Ja osobiście spokojnie bym się pod nim zmieściła... Tylko co z nim? Ech... Może by tak wbić do jakiejś klatki i tam się kimnąć?
Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy poprawił mi płaszcz. Jednak nadal był opiekuńczy.
Zatrzymałam się i spojrzałam na niego bez wyrazu. Serio? Ja mam jego gdzieś prowadzić? A myślałam, ze to ja jestem nie z tego świata. I bądź tu teraz mądra i znajdź jakieś miejsce, gdzie można się zaszyć na noc. Cóż, chyba jednak trzeba wykorzystać pomysł z klatką. Miejmy nadzieję, że nikt nas nie wyrzuci. Albo gorzej - nie zadzwoni na policję.
Westchnęłam i pociągnęłam go w stronę bloków.

zt x2

Anonymous - 8 Lipiec 2012, 13:29

Kiedy wyszła ze Cmentarza prawie całą drogę skakała z nogi na nogę podśpiewując Marsz Mendelsona. Kiedy pojawiła się na bardziej ruchliwej ulicy, nabrała trochę ogłady i szła spokojnie. Wielkie, skrywane iluzją skrzydła, wyrastalące z między jej łopatek, wcale nie pomagały w komunikacji miejskiej. Zaglądała w szyby, wystawy i nie bardzo wiedziała gdzie się zatrzymać. Na rogu zobaczyła kawiarenkę "Dom Czekolady". Przełknęła ślinkę. Dawno nie miała niczego takiego w ustach. Czekolada... ostatnią dostałam od ojca- pomyślała i nie wierzyła w to co właśnie sobie uświadomiła. Pierwsze wspomnienie o ojcu, od Opętania. Pamiętała jescze, że jej ulubiona to belgijska mleczna z rozpływającym się w ustach nadzieniem. Bez wachania pchnęła drzwi i pojawiła się w ciepłym miejscu, gdzie unosił się czekoladowy zapach. Stanęła na środku i się rozejrzała. Pare osób zajęło miejsca przy oknie i gawędziło sobie w najlepsze. Iku przeszukała kieszonki w marynarce, jakieś groszaki muszą tam być. Uzbierała na filiżankę gorącej czekolady, kiedy zamówiła, usiadła w rogu, z dala od okna, pod obrazkiem, na którym widniał obraz z różowym drzewem. Kwitnąca Wiśnia... Iku przypomniały się czasy, gdy mieszkała w Japonii. Miła kelnerka w fatruszku, przyniosła gorące zamówienie. Iku powąchała i w jednej chwili się rozpłynęła. Zapach przechodził wszelkie pojęcia słowa apetyczny. Mimo to powstrzymała się z piciem, czyli siedziała na filiżanką i ją... wąchała.
Anonymous - 8 Lipiec 2012, 18:33

Wylądowałam na tyłach "Domu Czekolady" i weszłam tylnym wejściem.
-No, jesteś. -przywitała mnie Mio. Była osiemnasta, Mio właśnie kończyła zmianę. A ja zaczynałam.
Praca jako kelnerka w czekoladowej kawiarni nie była wymarzonym zajęciem, ale musiałam za coś żyć, kraść nie będę. Nigdzie indziej nie chcieli mnie przyjąć przez moje skrzydła, a cyrk kategorycznie odpadał. Tak samo teatr i inne zaludnione miejsca. A właściciel kawiarni stwierdził, że moje skrzydełka przyciągną klientów, zwłaszcza młodych. Cóż, z początku w to wątpiłam, w nietoperzych skrzydłach nie ma przecież nic, co dzieciom by się podobało. Mimo, iż były białe. Okazało się jednak, że właściciel miał rację. Co prawda trochę mnie peszyły dzieciaki, głaszczące moje skrzydła, ale dało się to przeżyć. Na razie nie gryzły...
Padł też pomysł lotniczych przejażdżek nad kawiarenka na moich plecach, dla najmłodszych, ale się nie zgodziłam. W sumie i tak by nie przeszło, bo nie za bardzo było jak zabezpieczyć maluchy przed upadkiem.
-Przecież punktualnie... -wymamrotałam. Mio zerknęła na zegar ścienny.
-Wybacz, strasznie mi się ostatnio dłuży czas. -Mio ostatnio znalazła sobie chłopaka, wiecie, wielka miłość i tak dalej. Każda minuta bez niego jest stracona i pełna cierpień...
Przebrałam się w białą koszulę, czarną spódniczkę i czarne trzewiki. Strój roboczy, że tak to ujmę.
-Do zobaczenia jutro. -rzuciła Mio i wyszła, zanim zdążyłam odpowiedzieć.
-Pa... -wymamrotałam do drzwi. Wzięłam kilka głębokich wdechów, żeby dodać sobie otuchy. Nie lubiłam tej pracy, wymagała bliskich kontaktów z ludźmi. Zawsze plątał mi się język przy przyjmowaniu zamówienia. Zdecydowanie wolałam pracę za kasą, albo w kuchni. Niestety te rzadko się trafiały. Zwłaszcza ta druga.
Dobra, idziemy. Wyszłam na salę, akurat, jak weszła jakaś rodzinka z dwiema córkami. Wzięłam karty i uważając, by o nic nie zahaczyć skrzydłami i ruszyłam w stronę stolika rodzinki.
Przywitałam się, zostawiłam karty i odeszłam w stronę kasy, gdzie schowałam się za ladą.

Anonymous - 8 Lipiec 2012, 20:42

Gdyby Iku piła swoją czekoladę jak każdy normalny klient, pewnie by się zakrztusiła, albo wypluła na przypatkową osobę, pewnie na tą zakochaną parę, siedzącą najbliżej. Ale by było! Na szczęście filiżanka z zawartością była nietknięta, więc dziewczyna po prostu wytrzeszczyła oczy. Chodzi o to, że zobaczyła dziewczynę, najnormalniej w świecie paradującą ze skrzydłami, takimi realistycznymi, podobnymi do jej własnych. Co innego taka ironiczna dyskusja, sugerująca, że ktoś jest duchem czy demonem, jaką niedawno odbyła, a co innego pokazywanie ludziom, że jest się nie z tego świata. Momencik, może po prostu mam paranoję. Widocznie to taki strój. Czemu więc poprzednia kelnerka go nie miała? Omori nerwowo spojrzała na swoje skrzydła, których właściwie nie było widać. Prawidłowo! Może to przez to, że już dość długo zużywa swoją moc na iluzję, albo, że mimo wielu poznanych przez nią magicznych istot, nigdy nie spotkała drugiej skrzydlatej osoby. Zostawiając swoją aromatyczną czekoladę, wstała i podeszła powoli do lady. Siedziała tam skrzydlata kelnerka.
-Ładne skrzydła- powiedziała przyglądając się jej uważnie czerownym okiem. Odgarnęła czarną grzywkę, wpadającą jej do oka.
-Nigdy takich nie widziałam- dodała zgodnie z prawdą. Widziała takie, tylko czarne. U siebie...
Wtedy zauważyła bandaż zakrywający oczy, czy co ona tam ma. O ironio, kolejna łącząca je rzecz, z tym, że Omori nie ma tylko jednego oka.

Anonymous - 8 Lipiec 2012, 21:06

Siedziałam za ladą i kończyłam liczyć rachunki Mio. Tak, to jej robota i powinna sama to zrobić, ale nie chciałam jej już trzymać. Co prawda nawet nie widziałam tego jej chłopaka, ale bałam się, że to się źle skończy. To wręcz było przeczucie.
Od pracy oderwał mnie damski głos, aż prawie upuściłam długopis.
-Dz-dziękuję... -wymamrotałam prawie niesłyszalnie. -Dziękuję. -powtórzyłam już głośniej. Dziewczyna była na oko w moim wieku, nie wyróżniała się niczym specjalnym. Poza opatrunkiem na oku. Chore, czy brak? Nie mogłam się powstrzymać i zrobiłam jej mały rentgen. Szklane. Cóż, przynajmniej mogę powiedzieć, że ją rozumiem.
-No... tego... -wyjąkałam, skubiąc mankiety. Nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć. Prawdę, że to choroba? Szef nie wiedział i lepiej, żeby się nie dowiedział. Inaczej mnie wywali. A jak klienci się dowiedzą? To się na pewno skończy wizytą sanepidu. Nie ważne, że to nie jest zaraźliwe i w ogóle... Że to pasożyt.
Opętanie pamiętałam słabo, jakby mi się bardzo dawno śniło, ale trochę wiem o Anielskiej Klątwie. Głównie z książek z bibliotek w Krainie Luster. Trochę też od Lunatyków.
-Coś... coś podać? -wyplułam standardową formułkę, łapiąc poprawnie długopis i wyjmując z kieszeni notes.

Anonymous - 9 Lipiec 2012, 08:28

Omori słuchała jak dziewczyna się się jąka i nieco się uspokoiła. Ciekawe ile ma lat? Chyba jest trochę starsza. Ma może szesnaście, siedemnaście lat...
Nie spuszczając wzroku z białych skrzydeł rozmówczyni, poprawiła odruchowo opaskę. Ciągle miała wrażenie, że spada i może odsłonić jej sztuczne oko, czego wolała uniknąć.
-Nie, dzięki. Już przyjęłam zamówienie od twojej poprzedniczki- powiedziała i spojrzała na swój stolik. Dobrze, nikt jej jeszcze nie wypił czekolady, ale ta pewnie już wystygła. Skrzydlata musnęła palcem blat i przyjrzała się kelnerce.
-Chociaż właściwie widziałam takie za lustrem- powiedziała i czekała na reakcję. Jeśli ta zareaguje w jakiś ciekawy sposób, może to znaczyć, że obie są z tego samego, powiedzmy gatunku. Że obie cierpią na Anielską Klątwe. A jeśli się zdziwi i nie zrozumie, to nic się nie stanie. Uzna najwyżej, że Omori gada od rzeczy. Nic nowego. Wiele osób uważa Iku za świruskę, co jej nie martwi, bo i tak już tu nie mieszka.
Wspaniale by było spotkać kogoś takiego jak ona. Mogłaby dowiedzieć się więcej o swojej dolegliwości. Iku miała tak wiele pytań. Czy istnieje sposób, żeby sobie przypomnieć czasy sprzed Opętania? Gdzie można znaleźć więcej Skrzydlatych?
Spojrzała na kelnerkę. Na prawdę jest ona mieszkanką Krainy Luster?

Anonymous - 9 Lipiec 2012, 15:26

Uśmiechnęłam się lekko. Co chwila zerkałam na drzwi, czy aby nie wchodzą nowi klienci oraz po stolikach, czy obecni nie chcą czegoś domówić. W końcu byłam w pracy, nie powinnam zajmować się pogawędkami.
Za lustrem? Dopiero po chwili zrozumiałam o czym dziewczyna mówi. Też była stamtąd? Więc jaką rasę reprezentowała? Cóż, chyba można wykluczyć dachowca, marionetkę i kapelusznika.
Zobaczyłam, jak rodzinka odkłada karty i zerkają w moją stronę.
-Przepraszam na chwilę... -wydukałam i już chciałam wyjść zza lady, gdy zatrzymałam się w pół kroku. Notes. Wzięłam go z blatu i ruszyłam do stolika, gdzie przyjęłam zamówienie. Dzieciaki oczywiście całą swoja uwagę poświęcały moim skrzydłom.
-Przepraszam. -zagadała jedna z dziewczynek. -Czy one są prawdziwe?
-Nie... to tylko taki kostium... -odpowiedziałam, uśmiechając się lekko.
-Wyglądają jak prawdziwe. -odpowiedziała oburzona mała.
-No... bo to bardzo dobry kostium... -rzuciłam wymijająco.
-Mogę go dostać? -poprosiła, co zabrzmiało bardziej jak żądanie. No nie, tylko nie to. Nie chcę tu znowu awantury!
-Niestety nie. -ruszyłam w stronę lady. Po drodze słyszałam, jak ludzie komentują mój 'kostium'. Że naprawdę fajny i w ogóle, ale strasznie bezsensowny biorąc pod uwagę miejsce. Mieli rację. Kawiarenka była ciasna, swobodne poruszanie się po niej nie wchodziło w grę.
Podałam kartkę do kuchni i znów stanęłam naprzeciw jednookiej. Wypadało by coś odpowiedzieć.
-Dawno tam nie byłam... -wyjąkałam w końcu. Od strony stolika docierał do mnie głos naburmuszonej małej, ona darła się na tatę. Mężczyzna wstał i ruszył w moją stronę, wyciągając po drodze portfel. No nie...
-Dziewczynko, ile za te Twoje skrzydła?
-One... nie są na sprzedaż. -odpowiedziałam, starając się być miła. Facet wyjął z portfela stówkę.
-Mała ma dzisiaj urodziny. -dodał, jakby to miało mu pomóc. Pokręciłam tylko głową, na co facet wyjął z portfela drugą stówkę.
-Moja ostatnia propozycja. -Znów pokręciłam głową. -Dobra, niech Ci będzie. -z portfela wyszła jeszcze jedna stówka. -Umiesz się targować. -jego palce znów sięgały do portfela, ale w tym momencie do akcji kroczyła Ate. W jednej chwili chwyciła go za fraki i przystawiła mu nóż do gardła. Czemu ja go przełożyłam do tej spódnicy?
-One nie są na sprzedaż! -krzyknęła mu w przerażoną twarz, aż cała restauracja się na mnie spojrzała.
-"Ate, co Ty robisz?!" -byłam zrozpaczona. Facet wrócił do stolika i wyciągnął rodzinkę na zewnątrz.
-Marcello, zamówienie odwołane. -rzuciła do kuchni i odwróciła się do dziewczyny przed ladą. Znów odzyskałam kontrolę.
-Przepraszam. -rzuciłam tylko i zapłakana również wybiegłam z restauracji, tylko że ja użyłam tylnego wyjścia. Usiadłam na murku i ukryła mokrą od łez twarz w dłoniach. Wyleją mnie, na pewno.

Anonymous - 9 Lipiec 2012, 20:45

Patrzyła z lekkim rozbawieniem na rozmowę kelnerki z dzieciakiem. Oparła się o ladę i patrzyła w stronę stolika, przy którym siedzieła rodzinka. O nie, Skrzydlata nie dałaby rady użerać się z takimi dzieciakami. Ona, jako jednostka aspołeczna wolałaby siedzieć w kuchni, niż mieć kontakt z żywymi ludźmi.
Cztery słowa wypowiedziane przez kelnerkę, były dla Iku warte skrzyni złota. Udało się! Znalazła kogoś takiego jak ona! Zwykły człowiek nie powiedziałby czegoś takiego. No bo niby gdzie dawno nie był, za jakim lustrem? To definitywnie świadczyło o byciu Opętańcem. Jednooka nie wiedziała co powiedzieć. Momentalnie jednak zaczęła... chichotać. Chichot Iku miał w sobie coś upiornego, bo dziecięcy chichot, zmieniał się śmiech małej psychopatki. Zanim jednak doszła do poziomu, w którym lekarz stwierdziłby problemy psychiczne na pierwszy rzut oka, zakryła usta ręką i patrzyła ucieszona na dziewczynę. Nie zdążyła nic powiedzieć, bo tą zaczepił ojciec. Co za upierliwa rodzina! Niesłychane szybko, nóż przybliżył się do gardła tego faceta. Wszystko działo się tak szybko, że Iku zdążyła tylko z kamienną miną obserwować zajście. Fru, rodzinki nie ma. Fru i kelnerka też zniknęła. O nie, nie! Tak szybko to się Omori nie odczepi. Dziewczyna podążyła za kelnerką, idąc tylnym wyjściem. W korytarzyku, gdzie nikogo nie było, zdjęła jednym ruchem ręki iluzję i ukazały się jej czarne, nietoperze skrzydła. Kiedy wyszła na światło dzienne, była już skrzydlatą dziewczyną w mundurku. Uświadomiła sobie, że nigdy w miejscu publicznym dzień nie wychodziła w całej okazałości na światło dzienne. Zwykle pozwalała sobie na taką rozpustę tylko idąc po mniej zaludnionych zakątkach miasta, lub po zmroku. Usiadła na murku obok zapłakanej dziewczyny.
-Iku Omori, Opętaniec- przedstawiła się spokojnym głosem. Nie wiedziała przez chwilę co powiedzieć. "Przykro mi. Też bym takiego zadźgała. Będzie dobrze. Masz jeszcze przy sobie ten nóż?" Nie, nic z tych rzeczy. Dotkęła delikatnie jej ramienia i popatrzyła na nią spojrzeniem z serii "Spokojnie, nic się nie stało."-Wybacz, że się wtrącam, ale czemu nie zamieszkasz po prostu w Krainie Luster, gdzie nie musiałabyś się kryć?- spytała nie zmieniając wyrazu twarzy. Było to trochę naciągane, bo sama Omori pomieszkiwała głównie w Świecie Ludzi w starym domu swojej ciotki, którą jeszcze przez mgłe pamięta. Co nie zmienia faktu, że dużo czasu spędzała po drugiej stronie lustra.

Anonymous - 9 Lipiec 2012, 21:19

Siedziałam na tym zimnym murku, a do głowy przychodziły mi teraz coraz gorsze scenariusze. Oczywiście każdy kolejny był efektem poprzedniego. Wyleję mnie - brak kasy. Brak kasy - brak jedzenia. Brak jedzenia - zgon. No dobra, powiedzmy, że konieczność kradzieży. Chociaż w sumie, zawsze mogłam zacząć na coś polować w lesie.
Przerwała mi ta jednooka dziewczyna. I całe szczęście, jak moje myśli zaczną krążyć wokół czegokolwiek innego, to się uspokoję i będzie trochę lepiej.
-Oi-Oi-Oinone. -również się przedstawiłam, jąkając się. Tym razem z powodu płaczu. Bandaż miałam już cały mokry, podobnie jak policzki. W głowie ciągle obijał mi się krzyk Ate: "ONE NIE SĄ NA SPRZEDAŻ!"
-"Och, ogarnij się dziewczyno!" -jakby mało jej było...
Wzięłam kilka głębokich wdechów, żeby się trochę uspokoić.
-Ja... nie wiem. Nie potrafię. Odnaleźć się w tamtym świecie. -wyjaśniłam, wycierając oczy, czy raczej wyciskając bandaże. Nie, to bez sensu, trzeba je wymienić.
Zresztą... z tego, co się orientowałam, Opętańcy też nie byli zbyt miło widziani w Krainie Luster.
-Tu jest mój dom i moje miejsce. Nie potrafię gdzieś indziej... -wymamrotałam, wyciągając z kieszeni rolkę bandaża, chociaż w sumie nie wiedziałam po co. I tak nie zmienię go przy Iku. Wstydziłam się. Zaczęłam skubać nitki opatrunku.

Anonymous - 9 Lipiec 2012, 22:11

Dziewczyna wyskakująca do mężczyzny z nożem, jego przerażenie, jej złość. Scena zagnieździła się w pamięci Iku i wygląda na to, że prędko z niej nie wyjdzie. W sumie to nic złego. Wszystko co dziwne, straszne i zagadkowe, od zawsze intrygowało młodą Omori. Tak samo jak imię kelnerki. Początkowo usłyszała Ojojnone, więc poprawne imię nowo poznanej nie było aż takie dziwne.
-Miło mi- powiedziała w końcu. Przyłożyła palec do brody i po chwili dodała- w ogóle miło mi poznać kogoś tak podobnego.
Oinone powoli się uspokajała. Dobrze.
-Rozumiem cię w pewnym, w pewnym sensie. Zasadniczo chyba wszystkim... Skrzydlatym ciężko jest się odnaleźć gdziekolwiek. Jesteśmy tacy... wyrwani z kontekstu.
Podciągnęła krótką spódniczkę i położyła ręce na kolanach. Z powrotem odwróciła głowę w stronę kelnerki. Czekała na ten moment, żeby wypytać o wszystko drugiego Opętańca, ale sprawa się pokomplikowała. Siedzi tu na schodach ze zrozpaczoną Skrzydlatą i robi podchody, żeby się czegoś dowiedzieć. Przecież Iku nie może nagle zacząć wypytywać zrozpaczonej jak na jakimś przesłuchaniu. Chyba...
Oprzytomnij Iku, dziewczyna przeżywa ciężkie momenty, a ty myślisz o sobie ty... ty... narcyzie ty!
-Nie potrafisz... a powiedz mi, pamiętasz coś sprzed... opętania?

Anonymous - 10 Lipiec 2012, 11:11

Uśmiechnęłam się lekko. Też zdałam sobie sprawę, że wcześniej nie rozmawiałam z kimś mojego pokroju. Widziałam z dwóch czy trzech ze skrzydłami, ale tylko się minęliśmy. Ja się wstydziłam odezwać, oni też nie kwapili się do rozmowy.
Wyrwani z kontekstu... Dobrze powiedziane. Kiedyś ludzie, potem istoty magiczne... Trochę... trochę jakby nie mieliśmy swojego miejsca w świecie. Nie pasowaliśmy do żadnego ze światów.
-Niewiele. -odpowiedziałam, patrząc się na swoje kolana i skubiąc rolkę bandaża. -Tylko swoje imię i naprawdę mało konkretne urywki. -na przykład pamiętam, że miałam brata, ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć nic więcej. Jego imienia, wyglądu... Nawet czy był ode mnie starszy czy młodszy.
Zdałam sobie z czegoś sprawę. Jeszcze w restauracji Iku nie miała skrzydeł. Czyli, że w jakiś sposób je ukryła. Tylko jaki?
-Jak... -zaczęłam cicho. Odchrząknęłam. -Jak ukryłaś skrzydła? -spytałam w końcu. W książkach nic o tym nie było, ale może Iku coś odkryła? Jakiś napój albo zaklęcie? Byłoby to bardzo pomocne.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group