To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Miasto - Teatr.

Anonymous - 22 Kwiecień 2011, 16:14

Scar zaraz się rozpromieniła. Czyli, że była jakaś szansa aby jej plan się powiódł. Ha! Oczka zaraz zmieniły kolor na radosny mandarynkowy.
- No to choooodź! Poszukasz ze mną Maxwella Kodoku, prawda? -Zapytała już zaciskając palce na kurtce Bee i usiłując ją zaciągnąć w tylko sobie znany kierunek. Akurat przypomniała sobie, gdzie znajduje się portal.
- Jak tamta nas widziała, to on też powinien, prawda? To by było cudowne! Tak dawno z nim nie rozmawiałam... A.. -Stanęła i zamrugała kilka razy. Postukała palcem wskazującym po brodzie wciąż trzymając Bee, jakby ta mogła jej uciec.
- A jak on zaznał spokoju? I trafił TAM? -Mruknęła wlepiając oczka w niebo.

Anonymous - 22 Kwiecień 2011, 16:27

-Jasne, spró... -nie dokończyłam, bo Scar pociągnęła mnie w sobie tylko znanym kierunku. Prawie się wywróciłam. Potem prawie drugi raz, gdy dziewczyna nagle stanęła.
-Nie rób tak więcej. -poprosiłam. Nie uśmiechało mi się lądowanie na ziemi. -Na pewno będzie nas widział, każdy.. większość duchów dostrzega świat wokół z grubsza w taki sam sposób jak my. -wyjaśniłam. Miałam wystarczająco dużo czasu, żeby wypytać brata i nie tylko jego o takie szczegóły.
Powiodłam za spojrzeniem Scar. -Nie poszedł. -stwierdziłam z pełnym przekonaniem. -A wiesz czemu? Bo nie ma żadnego TAM. Niebo, piekło, Bóg i szatan to jedna wielka bujda na resorach. Jest tylko Wielki Solista, a do jego królestwa wstęp jest wolny. Można wejść i wyjść kiedy się chce. oczywiście jak już się umarło. Jeśli ten Twój Maxwell akurat będzie w tymże królestwie, to.. powiedzmy, wzywając go, tak jakby zapukam do jego drzwi. Może nie otworzyć, ale skoro tak dawno nie rozmawialiście, to raczej nie zrezygnuje z takiej okazji. A właśnie, kim on w ogóle jest dla Ciebie? -spytałam na koniec. Pewnie Scar trochę się oburzy, ze niby bliźnię i takie tam, ale miałam to gdzieś. Miałam swoją właśna religię i jak jej się nie podoba, to jej problem. No i wiele duchów potwierdziło, że nie ma żadnego nieba, piekła, Boga i szatana, a jednocześnie est jakieś miejsce, gdzie można iść, jakieś miejsce nie należące do żadnego ze światów. Więc mój pogląd był słuszny.

Anonymous - 22 Kwiecień 2011, 16:35

Scar strapiła się lekko i spojrzała przepraszająco na Bee.
-Sorki...
Przygryzła dolną wargę słuchając i zastanawiając się nad słowami Bikko. Więc plan mógłby się powieść. Wystarczy tylko Maxwella znaleźć.
Scarletta nie wierzyła w żadną religię w zasadzie. Jednak sądziła, że tam w górze jest miejsce, gdzie mieszkają te dobre dusze. Taki trzeci wymiar.
- Um, no... -Mruknęła zaskoczona pytaniem, choć spodziewała się, że zostanie o to w końcu zapytana. Zaczęła patrzeć na boki i wymyślać odpowiedź. Hm, nie powie, że to ktoś z jej rodziny, bo jest marionetką i takiej nie ma. Ani, że jakiś przyjaciel, bo... nie chce jej się w tej chwili kłamać.
- On jest... moim stwórcą. Chciałabym z nim znów porozmawiać. -Wyznała przytulając z czułością reflektor. Od "tamtej nocy" minęły już jakieś dwa wieki. Tak długo go nie widziała i nie słyszała jego głosu. Miała ochotę się rozpłakać.

Anonymous - 22 Kwiecień 2011, 16:44

Jej stwórcą? I to takie zawstydzające? Dziwne... To jakby się wstydzić swojego ojca. A jak się swojego ojca wstydzi, to raczej nie chce się z nim gadać.
-No spoko, nie ma problemu. Możemy spróbować. -już chciałam się brać za przywoływanie, ale coś mi przyszło do głowy. Uśmiechnęłam się cwaniacko.
-Ale wiesz, takie przywoływanie zmarłych jest męczące. -powiedziałam sztucznie wyniosłym tonem. -A takie, żeby inni mogli z nimi rozmawiać.. no koszmar. -oczywiście przesadzałam, nie było to znów takie męczące, ale chodziło o efekt. -To będzie kosztować. Przykro mi, takich rzeczy nie ma za darmo. -tutaj już straciłam na powadze i pokazałam jej język. Teoretycznie nie wypadało prosić o zapłatę za takie coś i normalnie tego nie robię, ale nie mogłam przepuścić takiej okazji. To by był debilizm, idiotyzm w czystej postaci.

Anonymous - 22 Kwiecień 2011, 16:51

Scar zwęziła oczy wyraźnie niezadowolona. Dopiero co złupiła kilka rzeczy z teatru, a ta nic nie wzięła, a teraz chciała zapłaty?! Jakby sobie nie mogła też czegoś zwinąć i opylić to potem! Ale nieee. A teraz co? O nie, nie, nie! Scary ma swoją godność i na pewno nie będzie płaciła za takie rzeczy. No, ale Max... Uhh.
- Czego chcesz? -Mruknęła poddenerwowana. Ewentualnie zrezygnuje i pójdzie tam, skąd przylazła- do Krainy Luster. Albo spróbuje... A, nieważne. To tylko w ostateczności. W końcu, czego Bee mogłaby chcieć od niej? Fakt, u Marionetki z forsą raczej krucho. Inaczej nie brałaby tych staroci z teatru, choć to i tak pewnie nie starczy na odnowienie domu. A co dopiero na zakup drugiego!

Anonymous - 22 Kwiecień 2011, 17:03

Tak! Doskonale, że spytała! Bo znam ludzi, którzy od razu by zrezygnowali, a to by mi zepsuło zabawę i cały efekt.
-Zabierz mnie do Krainy Luster! -krzyknęłam podekscytowana z szerokim uśmiechem na twarzy. -I trochę pooprowadzaj! A na koniec odstaw do domu! To wszystko czego chcę! -niańczenie mnie prawdopodobnie nie będzie dla niej frajdą, ale nie jestem już dzieckiem, więc przynajmniej nie będzie musiała mnie tak naprawdę niańczyć. Wystarczy, ze mnie zabierze, oprowadzi i odstawi do domu. Chociaż ciekawiej by było, jakby m mogła na przykład u niej przenocować. Tak z tydzień! Żeby naprawdę porządnie pozwiedzać. Z początku wolałam o to nie prosić, ale nie mogłam się powstrzymać. -I wiesz, fajnie by było, jakby m mogła u Ciebie spędzić kilka nocy. Żeby wiesz, tak naprawdę móc pozwiedzać. No i pewnie nocne niebo też wygląda tam inaczej, prawda? -byłam naprawdę bardzo podekscytowana. Chyba najbardziej od zawsze. No, może jeszcze pierwsza gitara i pierwszy koncert mnie nakręciły.

Anonymous - 23 Kwiecień 2011, 13:07

Scar westchnęła ciężko. Cóż, to nie taka znów straszna prośba, ale mimo wszystko... A nocowanie u niej? Dom ledwo stał. Po pożarze jego stan tylko się pogarszał, bo Scar jakoś niezbyt przejmowała się tym, że powinna go naprawić. Sam tego raczej nie zrobi.
- Ehhh.... Niech ci będzie. -Mruknęła w końcu. Bo niby co innego miała zrobić? Naprawdę zależało jej na rozmowie ze stwórcą. Jednak nie zamierzała pozwalać Bee na zbytnią władzę i miała pomysły na to, co może zrobić, jeżeli coś jej się nie spodoba.
- Ale nie będzie czasu na pakowanie. Niezbyt mi się uśmiecha opcja spędzenia tutaj jeszcze kilku godzin więcej. -Burknęła niezadowolona i zaczęła iść w lewą stronę z głową zadartą w górę.

Anonymous - 23 Kwiecień 2011, 21:04

-Juuupii! -ucieszyłam się. Ale! Scar jakby nie do końca to pasowało. -Ale wiesz, jak nie chcesz mnie niańczyć, to powiedz. Z tą konieczną opłatą to był tylko taki żarcik, zrobiłabym to nawet, jakbyś się nie zgodziła na oprowadzenie i tak dalej. -możliwe, że teraz zmieni zdanie, ale... Wolałam, żeby znała prawdę. No i nie miała mnie za materialistkę.
-Ale mieszkam zaledwie pięć minut drogi stąd. -powiedziałam. -A spakowanie zajmie też nie dłużej niż pięć minut. Razem piętnaście. Wytrzymasz tyle? Chciałam wziąć gitarę, wzmacniacz, przynajmniej dwie pary majtek i stanik na zmianę. No i Tommy'ego, mojego kota. przecież go nie zostawię, żeby się tutaj zagłodził. jest jeszcze za mały, żeby sam mógł polować. -wszystko wiadomo po co, ale gitara: nie potrafiłam bez niej wytrzymać dłużej niż dwa dni. No i ciekawiło mnie, jakby brzmiała zasilana energią magiczną. Może w jakiś super odjechany sposób? I może udałoby mi się tą energię zamknąć w czymś podobnym do baterii?

Anonymous - 25 Kwiecień 2011, 12:11

To ona zgadzała się bez takiej potrzeby?! Zaklęła w duchu. Ale teraz tego nie odwoła. To byłoby nie fair, zważając na to, że Bikko jej pomoże, więc jej także się coś należy.
Skrzywiła się niezadowolona słysząc, ile to czasu potrzeba jej na spakowanie się. I co to, u licha, jest ten cały wzmacniacz?! I jeszcze kot! Piętnaście minut to jak całe wieki dla Scar, więc postanowiła zrobić coś innego.
- To jutro. Przyjdę pod teatr i cię z sobą zabiorę. Będę miała czas na przygotowanie ci łóżka i takie tam. Więc- bywaj.
I już jej nie było. Jakim cudem? Sztuczka z niewidzialnością opłacała się, a ona była szybka więc już po chwili była spory kawałek od Bikko. A jakiś czas później przy portalu. A potem znów w Krainie Luster.

<z/t>

Anonymous - 26 Kwiecień 2011, 18:39

-Ta jest! -zasalutowałam i popędziłam do domu się spakować. Skoro już miałam więcej czasu, to wezmę też szczoteczkę i inne takie duperele. Ale będzie fajowo, już się nie mogłam doczekać!

zt

Anonymous - 30 Kwiecień 2011, 16:40

Spotkanie z Mayfedem niezbyt wyszło Faustowi, zatem mężczyzna ruszył w dalszą drogę w całkiem nieznane mu miejsce, mianowicie zwane tak przez mieszkańców świata ludzi Teatrem. Na szczęście dawno został on opuszczony. W innym przypadku Faust nigdy nie zapuściłby się tak daleko.
- Och. – Mruknął z iskierką radości w oczach kiedy to już zatrzymał się przed samym budynkiem. Taka reakcja świadczy właśnie o tym, że po raz pierwszy wejdzie do takiego budynku. Tak, wcześniej jedynie słyszał o występach, przebraniach i dokonaniach aktorów w teatrach, nigdy po prostu nie ujrzał ich na własne oczy. To go zasmuciło. Właśnie teraz, w tym dziwnym dla jego duszy i serca momencie. A właśnie, co do serca... Biło ono szybko jak gdyby nie do powstrzymania. Sama mina Natanaela strasznie się zmieniła, więc gdyby inna istota go znająca stała obok, mogłaby go po prostu nie poznać i przejść obojętnie.
No, nic. Wszedł wolnym krokiem do środka i rozejrzawszy się po całych ścianach, rzucił swój wzrok na dużą utrzymają w lepszym stanie scenę po czym udał się ku niej. Był jeszcze bardziej uradowany, lecz pomimo to nie pokazywał po sobie tego zewnętrzną stroną, swoim ciałem. Stanął dumnie na samym środku sceny biorąc głęboki wdech. Wyciągnął jeszcze obojętnie którą książkę i otworzył ją również energicznie na samym środku, to znaczy się na wcięciu w całym tekście.
- Dwa wielkie domy w uroczej Weronie,
Równie słynące z bogactwa i chwały,
Co dzień odwieczną zawiść odnawiały,
Obywatelską krwią broczyły dłonie.
Lecz gdy nienawiść pierś ojców pożera,
Fatalna miłość dzieci ich jednoczy
I krwawa wojna, co z wieków się toczy,
W cichym ich grobie na wieki umiera.
Miłość, kochanków śmiercią naznaczona,
Wściekłość rodziców i wojna szalona,
Zerwana późno nad mogiłą dzieci,
Przed waszym okiem na scenie przeleci.
Jeśli nas słuchać będziecie łaskawi,
Błędy obrazu chęć nasza naprawi.
- Poznajecie? Owszem, prawda? To samo co wypowiedział kiedy jeszcze był obecny w miejscu znanym jako Główna Alejka. Jednak... Nie jest to cytat z tej strony na, której otworzył książkę. Faust zacytował wszystko z głowy tworząc przy tym własne, niepowtarzalne pozy i tonując odpowiednio swój głos. Był też cichej myśli, że nikt go teraz nie nakryje.

Anonymous - 30 Kwiecień 2011, 16:51

Dziewczyna już dawno tutaj była. Czasami i ona miała dość towarzystwa tych zasranych ludzi. Ile można? Każdy narzeka, zaczepia... Szukała w owym miejscu spokoju i samotności. Zresztą do obydwu bardzo się przyzwyczaiła, może za bardzo. Trudno jej było wyjść do kogoś z otwartą dłonią, gestem.
Siedziała właśnie na ziemi za kilkoma rozwalonymi krzesłami, które zakrywały postać Cienistej całkowicie. Opierała się plecami o jedną z nóg mebla bawiąc się zapalniczką w dłoni. Podrzucała ją i łapała, jednak jej wzrok był mętny. Znak, że dryfuje gdzieś w krainie swoich myśli. Miała ich nie mało, bacząc na to, że nadal nie znała odpowiedzi na jej główne pytania. Stała w martwym punkcie, co wcale, wcale się jej nie podobało.
Wyjęła papierosa z paczki, z kieszeni. Wsunęła go wolno do ust, a czarne włosy opadły z ramion na przód ciała Cienistej. Nim jednak zabłysnął płomień posłyszała odgłos kroków. Uniosła wolno powieki ukazując zielone tęczówki, oczywiście były to soczewki, by ukryć swoje czerwone oczy. Co ujrzała? Jakiegoś typka wchodzącego jak do siebie. Zmrużyła brwi, gdyż niezbyt jego osoba się jej spodobała, ale jedynie z tego powodu, że zakłócał jej spokój. Nawet nie odpaliła papierosa wychylając się w bok, by spojrzeć co owy nieznajomy wyczynia.
Scena, wyrecytowany początek. Matko... i co jeszcze? Zacznie śpiewać? Może tańczyć?
- Szlag, by to... - Warknęła cicho pod nosem odpalając w końcu papierosa, bo wrażenia jegomość jakoś na niej nie zrobił. Bywa. Zaciągnęła się i schowała zapalniczkę do kieszeni wstając, przez to specjalnie szum narobiła, by ją usłyszał mężczyzna.
Skierowała się ku scenie klaszcząc w dłonie, ale na ustach gościł dość ironiczny uśmieszek.
- Nie mam kwiatów, by pod nogi ci rzucić. - Zakpiła wyciągając papierosa z ust.

Anonymous - 30 Kwiecień 2011, 17:15

Cóż, bardzo szybko oderwał się od swojego zajęcia, a powód jest jednoznaczny, bardzo domyślny. Otóż, Jakaś panienka nagle się ukazała i zaczęła klaskać dodając jeszcze dla Fausta jakieś puste słowa. Warknął pod nosem i zrobił krok bliższy niej.
- Nie muszą być to kwiaty. Jeśli obciąć ci te włosy, to one mogą za nie robić. - On też uśmiechnął się równie ironicznie, a nawet wrednie z wielką dokładką cyniczności. Chciał już nawet coś jeszcze dodać, ale jego słowa zatrzymał ten zapach... Zapach tytoniu, którego nie chciał teraz czuć, gdyż bardzo niedawno sam jeszcze palił. Właściwie to zapach ten powodował to, iż jego źrenice rozszerzyły się momentalnie. Poczuł chęć, niedługą. Jak to u niego bywa, szybko takie pociągnięcia zanikają.
- Nie wiesz, że palenie może zniszczyć ci tą piękną buźkę? A tego chyba nie chce nikt.- Gdyby ich początek znajomości zaczął się całkowicie inaczej, Faust raczyłby nawet ucałować jej dłoń, zarzucić inny tekst. Spostrzegł jednak to, że nawet jej ubiór daje po sobie wiele znaków takich jak to jaka może być.
- Masz tu jakiś konkretny cel?- Odwróciwszy się od nieznajomej podążył ku poniszczonym kawałku czerwonej zasłony. Chwycił ją w swe dłonie i przez dłuższą chwilkę przyglądał się temu materiałowi. Był taki delikatny, aksamitny... Ujmijmy nawet, że spodobał się mu na tyle, że oderwał go od całej reszty chowając go później do swej kieszeni i ponownie odwracając się w stronę palaczki. Na jego twarz jeszcze raz powrócił cwany uśmieszek. Czyżby przyszedł mu jakiś zamiar albo plan? Wiadome jest na teraz to, że nie zrobi nic głupiego... chyba.

Anonymous - 30 Kwiecień 2011, 17:27

Puste słowa? Cóż. Każdy odbierał wszystko inaczej. Skoro one były puste, to jakie nie były? Wszak słowo samo w sobie jest 'pełne'.
Słysząc o swoich włosach uniosła kącik ust w lekkim uśmiechu, a w jej oczach lekko coś zaiskrzyło. Uwielbiała zaczepki słowne, przekomarzać się. Trafiła na kogoś, kto się za mocne słowa nie obrazi? Byłby to naparwdę jeden, wielki cud.
- Wiem, że są ładne, ale aż takim zaszczytem cię nie obdarzę chyba, że kopem w tyłek? Też zaszczy i to jaki. - Odparła sama podchodząc bliżej sceny.
Czyżby owe słowa miała odebrać jako pochwałę? Owszem o włosy dbała, jak każda kobieta przywiązywała uwagę do wyglądu zewnętrznego. Pewnie dlatego oczy podkreślała też kredką do oczu.
Uśmiech chłopaka nawet się jej spodobał. Był taki... taki w cholerę podobny do jej samej! Zmrużyła lekko swoje oczy niczym, by szykowała się do polowania, ale przystanęła przed sceną opierając dłonie o nią. Dłonie splotła, a na nie brodę ułożyła trzymając papierosa w ustach. Dym go tak kręcił? Cóż. Mówi się trudno. Res miała ochotę popalić i nic ją od tego nie odciągnie. W sumie był to jej jedyny nałóg, którego nie chciała się pozbyć.
- Nie znasz mnie, a już martwisz się o moje zdrowie? Taka matka miłosierdzia z ciebie? - Uniosła zaczepnie brew do góry poprawiając papierosa w ustach jedną dłonią, przy czym wydmuchała dym wolno z ust, tak, że dość gęsty ocierał się o jej wargi, policzki i sunął ku górze.
Teraz dopiero przesunęła po posturze nieznajomego swoimi zielonymi oczami. Dość dziwnie ubrany, ale sam strój wiele mówił. Tak samo jak mężczyzna już ją ocenił po samym jej ubiorze.
- A co cię to interesuje? - Spytała opryskliwie strzepując żar papierosa na scenę. - Zbierasz bezużyteczne drobiazgi jak słodko. - Dodała dostrzegając jak urywa kawałek materiału i zaraz chowa go.

Anonymous - 30 Kwiecień 2011, 17:54

W jednej chwili po całych jej słowach wybuchł jeszcze gorszym śmiechem niż jego uśmiech. Nieznajoma nie była taka jak inne panny, które zdążył poznać. To go strasznie zaciekawiło, wręcz czuł ochotę na to by bardziej ją poznać, odkryć. Tego również nie pokazywał po swoim zachowaniu, wręcz przeciwnie.
- Proszę, jeśli tak bardzo ci zależy, zaszczyć mnie.- Oczywiście, że chodziło mu o tego kopniaka. I tak zresztą nie pozostałby na nim jakiś ślad, no chyba, że kopnęłaby na tyle mocno by jego skóra zdołałaby się potłuc.
- Owszem. Jestem matką miłosierdzia a ten kawałek zasłony wziąłem po to by kiedyś dać ci go na urodziny. Dorzucę grzechotkę i tabletki na pokonanie nałogu. - Odmruknął pogardliwe wycofując się o dwa kroki w tył by wraz z oddechem nie pociągnąć tego dymu.
- Ostra panienka, co? Polecam dobrą dawkę amfetaminy i zapis w odpowiedniej sekcie. - Z jego twarzy wciąż nie znikał ten sam uśmiech. Był przekonany, że trafił na kogoś z kim nudzić się nie będzie. Swoje przeciwieństwo czy też powiązanie? Trudno jest to stwierdzić. Może wyglądem - przeciwieństwo, zaś charakterem właśnie powiązanie.
Usiadł i schował książkę, którą otworzył dosłownie po nic. Z torby dodatkowo jeszcze wyciągnął swoją paczkę papierosów i zmrużył iskrzące się ślepia.
A jednak, chęć zwyciężyła nad odstawieniem.
- To dzięki tobie, słońce.- I w tym momencie zapalił jednego, unosząc go w górze i wolno wkładając go do ust pieszcząc jego powierzchnię wargami. Zaciągnął jeden raz, potem drugi. Czuł się z jednej strony obrzydliwie z drugiej zaś doskonale.
Na dodatek rozwalił się na całej scenie. Po prostu położył się na niej na plecach patrząc w sufit.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group