To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Morze Łez - Laguna

Noritoshi - 18 Styczeń 2013, 01:17

Spacer należał do jednych z najprzyjemniejszych wydarzeń w życiu lalki, nawet pomimo tego, że sporo drogi przespała, siedząc na ramieniu Hill. Początkowo to Ann robiła za przewodnika, kierując się bardziej wyczuciem niż znajomością tych terenów, ale potem droga sama zaczęła ich prowadzić, by wkrótce potem ujawnić jeden z najwspanialszych widoków w tych stronach krainy. przedtem jednak czekała ich przeprawa przez wybujałe roślinności - wysokie drzewa, porosłe między ogromnymi połaciami zieleni, stanowiących liście paproci. Pod stopami jak mięciutka pierzynka piaszczysta gleba ugina się. Choć słońce tu nie dochodzi, a prędzej to już księżyc, jasność promieniuje dość bogato, a źródło jej nie jest jasno określone.
O jeden krok za daleko, tylko jeden, by wraz z odsuwaną gałęzią ujrzeć jak pięknie rozciąga się świetlista przejrzysta tafla wody, a nad nią dopełnia świetlnośi księżyc górujący o pełni.

Gdy już Hill zaszła nad piaszczysty brzeg, przed którym rozstąpiło się jak Mojżeszowi dno Laguny, odsłaniając wiele muszel oraz raf koralowych. Ilość wodnych organizmów była bardzo bogata, zaś woda nie wszystek uciekła - zostało wystarczająco by ujrzeć samo dno jak i organizmu mogły dalej funkcjonować. W natłoku ilości przecudownych widoków jakie dane było jej obserwować mogła nawet nie zauważyć że w oddali widać nieco ostry kontur, który coś przypomina... Coś znajomego, czy wiesz już, Hilldegardo, co?

Anonymous - 19 Styczeń 2013, 15:49

Idąc tak przez las przypomniała sobie pewną historię którą często opowiadał jej matka. Historię o duchu tego lasu. Była chyba pierwszy raz w tym zakątku Krainy Luster, chodź las zwiedzała często. Wiedziała że to właśnie ten zakątek był opisywany w historyjce. W oryginale była to piosenka jednak Hill zrobiła z niej bardziej, mówioną bajkę.
- Wiesz Ann, wiele historii krąży o tym lesie.

Tam gdzie pnie wysokie ku górze się wznoszą
Zahaczając koniuszkami o błękitne niebo
Gdzie ptaki wodne pobudzają myśli a wiatr kołysze wszystkim wokół,

Tam żyje on, tego lasu dobry duch
Co świecącą swą postacią drogę ci wskazuje
Byś w ciemności nie zgubił drogi w jakimś ciemnym borze
Byś w spokoju mógł ujrzeć ukochane morze.

Dobry jest ten duch, serce jego jasno świeci
Lecz ci co czynią źle niech się strzegą,
Bo chodź jest łagodny potrafi bronić swego.

Jeśli masz złe zamiary nie idź w tamte strony
Lecz jeśli serce twe czyste nie bój się
On cię nie skrzywdzi a nawet obroni.


Gdy skończyła były już nad morzem. Było tu naprawdę pięknie, i czysto. Zupełnie inaczej niż w lesie choć tamten również był piękny jednak na swój sposób. Zastanawiała się czy jej towarzyszce się tu podoba i czy zauważyła już statek.
- Ann, popatrz - wyciągnęła rękę przed siebie i wskazała na horyzont - statek.
Popatrzyła na laleczkę i uśmiechnęła się.

Noritoshi - 24 Styczeń 2013, 20:48

//I znowu... zdarzyło mi się odpis zaniedbać...

Zły ten duch, co nie broni swego i zły ten co nie broni niczego...

"Gdzie ten duch, co szedł ze mną przez ciemność?
Gdzie ten duch, co pokazał mi wieczność?...
Gdzie ten duch, co dał siłę sercu?
Gdzie ten duch, co gniótł innowierców?...
Odszedł, zniknął, zaginął w walce,
W środku czuje jakbym maczał w tym palce..."


Ten duch wykopał sobie grób, choć ostatnio nabył szansę do tego, by odrodzić się na nowo. Las sprzyjał temu, ale on wielce się nie ujawniał, choć nie wszystko przychodzi z hukiem - czasem powolutku, małymi kroczkami, nienachalnie, a trafia prosto do serc.


- Tak, dobrym ten duch jest,
a ja mu chyba sprzyjam!

Gdy dane było im już się nacieszyć prologim spacerem między lasami, nadszedł czas zadumy nad bajeczną, iście pastelową, laguną, to też nie zauważyła statku - co więcej, oszalałym wzrokiem próbowała zrozumieć o czym ona mówi, ale nie widziała go.

- Em... statek, a gdzie on jest?
Czyżbyś tylko ty była w roli jego widza?!

Błądziła wzrokiem, aż w końcu odnalazła, ale nie dlatego, że czujny wzrok jej na to pozwolił, a dlatego że spojrzeniu swym działaniem dość mocno się napanoszył. Otóż statek zaczął wyłaniać się zza lekkiej mgiełki by pokazać swój ciemny, niemal czarny, kadłub, zwinięte żagle (czy oby na pewno?) a także zdawał się nie wyglądać zbyt ochoczo. Wielki był, należy to przyznać, zwłaszcza teraz, gdy stawał się nieco wyraźniejszy.

- Em... tam jest, tam!
Ale jakoś tak... jego muza niezbyt mi urokliwa.

Anonymous - 13 Luty 2013, 12:14

//[center] Mała dziewczynka, brązowowłosa
Co do domu wróciła bosa

Po miesiącach wędrówki,
wróciła do swojej sówki.

Sowa w domu czekała,
Kawę non-stop zaparzała
by nie zasnąć.
Tym czasem dziewczynka wróciła,
Wdzięcznie się pokłoniła
i rzekła:
"Za tak długie zwlekanie,
Należy mi się lanie

Lecz zamiast kary,
Pocałuję i pozmywam gary

Wierszyk ci napiszę
I na posta wnet odpiszę"

Choć kulawo zakończyła
Przebaczenie (mam nadzieje) wyprosiła
I na koniec dyg ładny zrobiła.
...[/center]






W zielonej gęstwinie morza
Pośród kłębów spienionych fal,
Na tle błękitnozłotego przestworza
Widoczny on był z dal.

Delikatnie na tafli się kołysał
Słuchał krzyku mew,
Żaglami smętnie zwisał
Cichy był jego śpiew.

Do laguny wyciągał swój dziób
Do piasku złocistego,
Martwy niby trup
Pusty jak łupina orzecha włoskiego.

Dwie drobne osóbki na plaży stojące
Wpatrywały się weń jak urzeczone,
Spojrzenia ich były naglące
Dusza i umysł udręczone.

Choć ten sam wyraz tęsknoty
Na twarzach się malował,
Odczucia i inne roty
Widok w nich formował.

Ta mniejsza wpatrywała się oczami trwogi
Nie taki był on w jej snach,
Ta wyższa: Obrazem nowej drogi
Zaczęła nawet iść ku niemu przez piach.

Dziwny był to twór
Dla jednych pieśń matek,
Dla drugich straszny dwór,
Oto on, Statek.

Stopy jej już lizał morza niski ton. Ręce wyciągnęła ku niemu jakby chciała go dotknąć, przyciągnąć do siebie.
-Nie bój się - powiedziała po części kierując te słowa do siebie - Przecież tego właśnie chciałyśmy, prawda? - Obróciła się by popatrzeć na Ann. Czy tego właśnie chciały? Czy tak wyglądało ich wybawienie?

Noritoshi - 19 Marzec 2013, 00:42

//Za wierszyk dziękuję. Powinienem w tym miejscu zamieścić o podobnym wydźwięku i w podobnym celu, ale... licho u mnie z pisaniem ostatnio. Ale zadowolimy się dziś może prozą....


Tego chcecie, chcecie tego. Ale czy oby na pewno? Statek ma swój urok, ma swoje wdzięki, a mała Ann ma swoje powody by go dosięgnąć, ale... wyczuła coś niepokojącego w nim.
- Hill, ten statek jest taki troszkę... no nie wiem, nie zachwyca mnie.
Ruszyła przed siebie, za swą towarzyszką, czując pod nogami spokojną wodę. Póki co płytko, ale z czasem pojawi się głębokość... Nawet wcześniej niż się spodziewała, gdyż nadepnęła na płynną niemal grudę piasku i zanurzyła się po szyję w wodzie...
- Aaa! weź mnie, bo ja nie umiem pływać!
- Pokrzykiwała i machała dłońmi, chcąc utrzymać się na powierzchni. I właściwie to by się utrzymała jakby tylko zachowała spokój - wszak jest tylko drewienkiem ubranym w tkaninę i włosy.
A czy Hill potrafi? Jak nie to... to muszą znaleźć inny sposób na dostanie się tam, a statek znajduje się na głębokiej wodzie, choć z drugiej jego strony do brzegu jest te kilkanaście a nie ponad setkę metrów.
- Hill... a co na statku znajdziemy?
- Zapytała jak dziecko mamusię o coś, co jest niezrozumiałe dla ich dwójki, a co oczywistą rzeczą dla pytającego nie jest.
Statku, gdzieś tam wyjrzał w te głębiny... powinieneś być przy swych obserwatorach na ich skinienie, chęci, upodobanie i rozkaz...

Anonymous - 30 Lipiec 2014, 13:24

Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że patrzy na statek nie widząc go. Naszły ją pewne myśli nie pozwalające skupić się na rzeczywistości, spychając ją w głąb siebie i napawając ją zwątpieniem. Czy aby na pewno tego chce? Czy odważy się odpłynąć na tym statku? A masz coś do stracenia? Nie.
Z zamyśleń wyrwał ją głos dochodzący jakby z oddali. Widocznie Ann myślała o tym samym.
- Tak, chyba wiem co chcesz powiedzieć....-odpowiedziała, chodź czy to była prawda? Czy Ann tak jak ona bała się zmierzyć z nieznanym? Jednak, pomimo wszystkich tych obaw, coś ją ciągnęło do tego statku. Zaczęła iść w jego stronę nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że coraz głębiej zanurza się w wodę. Wpadła nagle w trans, w którym istniał tylko statek, tylko statek i ona. I znów Ann przywróciła ją do rzeczywistości. Jeszcze nie do końca rozbudzona powtarzała w myślach “nie umiem pływać..nie umiem pływać...”. No właśnie, o tym nie pomyślała. Jak właściwie chcą się dostać na ten statek? ona nie umiała pływać, zresztą nie lubiła wody i sama zdziwiła się gdy odkryła że weszła do niej aż po kolana. Przeszedł ją dreszcz, woda nie była ciepła, a statek, jak sobie teraz uświadomiła, wydawał się nieosiągalnie daleko.
- Nie wiem, ja też nie umiem pływać... Ann? A może..- Nagle przyszło jej coś do głowy. Prezypomniała sobie bajki z dzieciństwa - może wstarczy poprosić, żeby przypłynął? Tak, jak w bajkach... -Popatrzyła na Ann. Było to bardzo dziwne uczucie, przeskakiwać z jednego nastroju na drugi, z nadziei na jej brak.
I kolejne pytanie na które nie potrafiła za bardzo odpowiedzieć - Co możemy tam znaleźć?- powiedziała bardziej do siebie niż do Ann - Chyba.. wszystko.Tak, tak jej się teraz wydawało. Może była głupia, może znów jak dziecko dała się ponieść wybujałej fantazji.

Noritoshi - 31 Lipiec 2014, 18:38

Powinieneś móc się kręcić
Przy swoich obserwatorach.
Na ich skinienie, chęci,
Upodobanie i rozkaz...

Powinieneś być przy swych.
Towarzyszyć swemu stwórcy
Sunąć po morzu szklistym
Unosić turystów tych.


- "Winieneś, statku, przybyć,
Prosimy cię grzecznie, przypłyń!
Przez czeluści morskiej szyby
Szlak do przejścia nam wyczyń!


Wołała, myśląc o przejściu,
Nie rozstąpieniu, lecz sunięciu.
Ledwo policzą do sześciu,
A ciecz będzie w stałym pojęciu.

Pomyślała, powiedziała,
Tak, jak to jej Hill doradziła.
Wokoło nich ta ciecz cała
Wniosła na taflę, co lśniła.

Bajeczne perspektywy
Objawiły się na ich oczach.
Niech na zaś będzie wśród żywych
Myśl o nadziei prorocza.


Zatem, mówiąc rzeczowo, za ich życzeniem po morzu mogły już śmiało spacerować. Pod warstwą szkła dalej woda trwała, a statek na niespełna sto metrów był im przed oczyma.


Jednakże! Oto wstrząs nadszedł,
Gdy kolejne kroki stawiały.

- Po stronach wędrówki naszej
fale wód szkło strzaskały!


Ale wciąż przed nimi stabilna
Tafla do celu prowadziła.
Ich twarze tknęła morska bryza,
A w niej tkwiły odłamki szkła.

Statek się wnet poruszył
Jak drapieżny pies na smyczy.
Poczuł te wysokie fale
Niczym zapach dziczy--zny.

I ktoś tam chyba był,
Bo w ruch poszły stery.
Jak na opuszczony,
Dziwne miał maniery.


- Hill, on pędzi, do nas!
a może... chcę pojmać nas?!
Nie, niemożliwym to jest!
Ja czuję... on dobrym być!


Szkła jakkolwiek nie niszczył,
Ale też się nie unosił.
Musiał wciąż opływać w cieczy,
A żagle nie brały wiatru.


Zatem, mówiąc rzeczowo, choć jezioro zostało pokryte szybą, to owa długo pod naporem wód nie wytrzymała. Statek nabrał życia, obrócił się i ku nim się kierował. A dla Ann zdawał się nie mieć złych zamiarów. Może przypłynąć tylko chce?.. - Tak pomyślnie myślała, takie nadzieje miała.

Anonymous - 1 Sierpień 2014, 01:48

I gdy tylko dźwięk słów jej ostatnich przebrzmiał,
Gdy usteczka się zamknęły,
Coś się stało, wiatr nie wiał
A fale zniknęły,

Ale tylko pozornie,
Pod szklaną skorupą się burzą
Fale wcale nie uśpione,
Zaraz znów się wzburzą!

Co ciekawe, jedynie cichutkie wołanie,
Małej istotki, może łokieć mierzącej
Sprawiło to całe zamieszanie,
Bo było ono głębią wierzącej.

Z pozoru gruby lód, lecz nie!
Iść nam trzeba, iść!
Statek już kołysze się niespokojnie,
Och, bo pęknie wszystko jak ta nić!

Fantazyjne kształty wód,
W słońcu się skrzące,
Nie taki jednak cud,
Niż drewno ku nim płynące.

Ot, kilka desek, dziób i maszt,
A jednak, takim czarem obdarzone,
To nie kunszt,
To nadziei resztki utracone,

Płyną ku nim, wracają.
Po czasach rozłąki trwającej
Otuchę przywracają,
Zmniejszając bóle je trawiące.

Zaraz będzie przy nich,
Jeszcze kilka kroków.
Dotyk drewna, historii stuletnich,
Jasności i mroków.

Lina pod palcami się wije,
Jakby była młoda,
Lecz pękły nitki, nadzieje zabije,
Tych w których jest niezgoda.

Zginęły tych nadzieje, co słabi byli
Których sprawiedliwe zło spotkało,
Trzymały jednak nici, owych co z odwagą
Prosili by nowy los im utkano.

- Tak, jest dobry, ale tylko dla tych,
Co odwagą swą mu zaimponują
Życie pełne przełamań częstych,
Nowego nie lękaniem się cechują.

Wspinajmy się bo już czas
Przeciągać nie ma sensu, to na nic
Przygoda czeka nas
Tak ma być, chcę się przyczynić

Do wolności swojej,
Nie będę biernie stać!
A i do twojej
Chętnie pomogę, ci się zabrać.


(Wchodzą po drabinie na pokład statku)

Jak tu cicho, halo?
Nic się też nie porusza,
Odpowiada tylko ciszy solo
Ten spokój znękane dusze, aż wzrusza.

- I co teraz, Ann? Co teraz zrobimy?
Czy kogoś znajdziemy?
Cóż z tym zrobimy?
Gdzie popłyniemy?

Noritoshi - 3 Sierpień 2014, 00:06

A to wejście na pokład
po, po, po drabinie
Tak im się w tan rozciąga,
tam, tam, tam, w satynie.

Tak, tak, w tym materiale,
bo w myślach błyszczy im,
Lecz wygląda niedbale,
Matowy ma swój rytm.

Nie ma ani krzty życia,
Nie znać w nim też duszy,
Rany trapią poszycia,
Od lat się nie ruszył.

Spacerowały w ciszy
po jego zniszczeniu.
W tym czasie, również w ciszy,
mgła wyszła ku niemu.

Wokół się naprężyła
w barwie iście mlecznej.
Morzu w mig zaprzeczyła,
w szkle utkwił bezpiecznie.


2x z/t
(napiszę teraz post w innym temacie)

Anonymous - 14 Sierpień 2015, 21:29

Wybranie się na spacer gdy słońce chyli się ku zachodowi zazwyczaj jest uważane za całkiem niezły pomysł. Szczególnie, jeśli spacer ten ma zawierać morze, zachodzące za nim słońce oraz przyjemną, morską bryzę chłodzącą po niesamowicie gorącym dniu. Prawdopodobnie do perfekcji tego zdarzenia brakowałoby tylko partnera, tudzież partnerki, jak już tam kto woli, który by trzymał za rękę i w milczeniu odpoczywał od myślenia.

Słońce złociło coraz bardziej bursztynową barwą okolicę, nadając morzu barwę płynnego złota. Wycofującego się, płynnego złota. Oto coraz mniej wody w niej pozostawało, stopniowo odsłaniając mokry piasek, niekiedy wodorosty i dużo różnorodnych muszelek.

Cud, miód i orzeszki. No, i mewy. Oraz jakieś inne skrzeczące ptaki, zbierające z plaży próbujące im uciekać skorupiaki. Ale mimo wszystko wydawało się być tak spokojnie, tak swojsko, tak miło. Jakby nic złego nie mogło się zdażyć. Nie teraz, nie w tej godzinie. Ale nie ma co na to liczyć. W końcu to Kraina Luster i MGowana przeze mnie sesja. >D.

Mari - 14 Sierpień 2015, 22:16

Mari wybrała się na spacer nad morze. Chciała się odprężyć i pomoczyć trochę łapki. Właściwie...to nigdy nie była nad morzem. Zawsze pływała tylko w słodkich wodach.
Gdy dotarła na plaże, stanęła jak wryta. Nigdy nie widziała tak wielkiego zbiornika z wodą. Szybko podbiegła do fal i zamoczyła w nich łapki. Woda była chłodna, przyjemna. I do tego ten zachód. Kotka aż zamruczała cicho jak to zobaczyła.
Ubrana była w krótką dopasowaną bluzeczkę i krótkawe spodnie. Tym razem nie brała ze sobą swojego ukochanego sztyletu ani nawet fletu. Wskoczyła do wody nie myśląc nawet o tym, że ubrania się zmoczą.
Pływała aż zrobiło się ciemno, a na ciebie pojawiły się miliony gwiazd. Po wyjściu, jak tylko wyschło jej trochę futerko ubrała się i usiadła na piasku. Wpatrywała się w gwiazdy rozmarzona. Cieszyła się tą ciszą. Nie martwiła się niczym.
Jednak...mimo, że uwielbiała samotność to czegoś jej brakowało....ale czego? Hmm... ach tak...kogoś z kim można spokojnie porozmawiać. Spędzić trochę czasu. Prawdziwego przyjaciela.
Siedziała tak smutno wpatrzona w gwiazdy, a gdy zobaczyła jedną spadającą szybko pomyślała życzenie - chciałabym znaleźć prawdziwego przyjaciela, takiego któremu mogę zaufać..

Anonymous - 16 Sierpień 2015, 22:23

Nie bez powodu mówi się "uważaj czego sobie życzysz, bo możesz to dostać". Zdecydowanie nie bez powodu. Jednak w tym wypadku powinno to być raczej "nigdy nie wiesz kiedy dostaniesz w głowę nadlatującą z niesamowitą prędkością piłką".

Zanim Marionette mogła skontaktować co się dzieje i jakoś na to zareagować dostała perfekcyjnie w głowę czymś... Cóż, ostatecznie miękkim, ale przy prędkości z jaką leciało... Czy czymś w ten deseń... Niezbyt przyjemnym i mocno odrzucającym. Choć zdecydowanie mniej niż mogłoby się wydawać. Najwyraźniej obłożone było magią, bo choć leciało z daleko i bardzo szybko, to wylądowało z mocą nie większą niż kopnięta piłka do siatkówki. Mari nie miała szans by pozostać w pozycji siedzącej, więc zaliczyła średnio przyjemne spotkanie pleców z piaskiem.

Wciąż jeszcze leżąc mogła usłyszeć pierwsze krzyki i tupot wielu stóp pędzących w jej kierunku. Osoby na pewno były jeszcze daleko, pewnie blisko drugiej strony laguny, ale woda nosi dźwięki. Spokojnie mogła rozróżnić pojedyncze słowa pokroju "łapać", "zabić", "odebrać", tudzież "MOJE!!!". Ba, nawet jedno pełne zdanie udałoby się wyłowić z tego szumu, a brzmiało tak: "Zrobię z niego CUDNE futerko".

Gdy już się podniosła to mogła zobaczyć koło swoich stóp szklaną kulę, nie większą niż jej własna pięść, a w tej kuli zminiaturyzowaną, patrzącą wielkimi i przerażonymi oczami Innocenzę. Stworzenie całe się trzęsło, kręciło w kółko, nie mogło znaleźć sobie miejsca, wręcz próbowało wyjść, ale nie było w stanie nawet poruszyć kuli. W końcu spojrzało prosto na Mari, a w spojrzeniu tym kryła się niema prośba: uratuj mnie.

Z każdą kolejną sekundą dźwięki były głośniejsze i nawet dało się już zauważyć pędzącą wielką chmarę osób, które najwyraźniej były do siebie i wszystkiego wokół mocno wrogo nastawione, z bliżej nieznanej przyczyny.

Mari - 17 Sierpień 2015, 00:18

- Co do...? - Wyrwało się kotce gdy oberwała czymś w głowę. Wstała i otrzepała się z piasku. Rozejrzała wokół rozmasowując obolałe miejsce i szukając źródła tego bólu.
Gdy tylko zorientowała się co to jest od razu zaczęła się rozglądać. Po chwili zauważyła tłum osób biegnących w jej stronę i krzyczących o zabijaniu i robieniu futerka. Od razu zorientowała się, że chodzi im o małego pieska zamkniętego w szklanej kuli.
Nie zastanawiała się długo. Stanęła między kulą, a tłumem i przybrała pozycje bojową. Brakowało jej ukochanego sztyletu, ale przecież kiedyś go nie miała i dawała sobie radę.
Wysunęła szybko pazurki we wszystkich czterech łapkach i najeżyła się.
Czekała cierpliwie. Gotowa na każdy atak. Chciała obronić małego futrzaka, za wszelką cenę. Nie mogła go tak zostawić.
- Nie martw się - wyszeptała - obronię Cię - uśmiechnęła się przez ramię do Innocenzy spojrzała na swoich przeciwników. Gotowa zarówno atakować jak i bronić się. Cały czas czujna by nie stracić ze swojego zasięgu szklanej kuli leżącej tuż za jej łapami na piasku, w bezpiecznej odległości od zdradzieckiej, słonej wody.
Była gotowa i zdecydowana. Jednak czemu najpierw nie spróbować porozmawiać? Nie schowała jednak pazurków, tylko pozornie się rozluźniła. Wzięła do jednej łapki kulkę, a drugą wysunęła przed siebie w geście nakazującym zatrzymanie się.
- Stójcie! - krzyknęła gdy już byli blisko - zostawcie tego biednego pieska w spokoju!
Miała nadzieję, ze posłuchają. Ale jeśli tak się nie stało, była gotowa bronić psiaka.

Anonymous - 17 Sierpień 2015, 01:09

Nadciągający tłum nie był mały - na oko ponad dwudziestu ludzi. Może nawet ponad trzydziestu? Zamieszanie jakie sobą prezentowali brzmiało bardziej jak pięćdziesięciu wściekłych, głodnych tubylców polujących na ostatni okaz jadalnego zwierzęcia na wyspie. Do tego bardzo na siebie obrażonych tubylców, wręcz śmiertelnych wrogów, którzy chcą się po drodze wybić tylko po to, by nie musieć się dzielić.

Ktoś w tłumie wybuchł śmiechem. Ktoś innych chyba na prawdę wybuchł, ale zostawmy zwłoki w spokoju. Słowa kotowatej wywołały wręcz lawinową reakcję, która ostatecznie sprawiła, że istoty na które składał się tłum jeszcze bardziej przyspieszyły.

- Spadaj, suko! - wrzasnęła jakaś baba, co sprawiło, że wielu się zaśmiało, widząc w określaniu kotowatej mianem psa coś zabawnego.
- Albo umrzyj! - dodał ktoś inny.
- To należy do mnie! - wrzasnął ktoś jeszcze inny, co skończyło się na tym, że trójka z pędzącego tłumu została mocno w tyle okładając się pięściami na plaży.

Jak by tego było mało z tego samego punktu co tłum w stronę Mari wyruszył ptak. Duży, jasny, łatwo dostrzegalny na tle nieba. A gdy był już blisko gwałtownie zapikował, rzucił się na szklaną kule, przemienił w rogatego człowieka i zaczął uciekać w kierunku nie tak odległego przybrzeżnego lasu, szybko oddalając się zarówno od Marionette jak i od rozwścieczonego tłumu, nie tracąc ani pół sekundy na jakiekolwiek słowa względem otoczenia.

Mari - 17 Sierpień 2015, 01:31

Kotka jeszcze bardziej się najeżyła słysząc wyzwiska. Zdenerwowało ją to do tego stopnia, że nie zauważyła nadlatującego ptaka, który chwile później porwał jej kulkę z łap.
-Ej Ty! Oddawaj - krzyknęła krótko.
Mari od razu ruszyła za stworem, w którego przemieniło się ptaszysko. Nie zwracała już uwagi na tłum. Nie wyglądali na zbyt inteligentnych. Co prawda było ich bardzo dużo ale jakoś nie przejęła się tym specjalnie.
Biegła na czterech łapach, żeby jak najszybciej złapać złodziejaszka. Po chwili dogoniła go.
- Ej oddaj to! - krzyknęła dalej biegnąc i zrównując się z nim - Nie pozwolę Ci jej skrzywdzić!
Rzuciła się na kulkę próbując ją wyrwać przeciwnikowi jednocześnie oglądając się za siebie czy tłum jest daleko za nimi i starając się jak najbardziej zminimalizować wstrząsy by nie zrobić krzywdy psiakowi. W trakcie ataku na ręce niosące kulkę owinęła ogony wokół nóg uciekającego w celu powalenia go na ziemie i uniemożliwienia mu ponownego przemienienia się w ptaszysko. Bieg nie pozwalał jej również na mruczenie, które sparaliżowałoby przeciwnika. Jednak gdyby tylko udało się jej zachwiać jego równowagę zaczęła by głośno mruczeć uniemożliwiając mu cokolwiek poza niezbyt wyraźnym mówienie.
Chciała jak najszybciej odebrać mu szklany przedmiot i uratować futrzaka zamkniętego w środku. Bała się bowiem, że nie skończy się to dobrze gdy tłum do nich dotrze i zaatakuje. Wygrana jest możliwa, jednak pewnie nie bez jakiś poważnych ran, z którymi poradziłaby sobie tylko przy pomocy kogoś, kto ma podobną moc do jej własnej.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group