Anonymous - 19 Lipiec 2012, 13:43 Głucha cisza oplatała umysł Flerrie dzierżąc w nim dziury i układając do snu. Zerwał się lekki wiatr. Jej koszulka zafalowała robiąc fale jak na plaży, morskiej plaży. Oddychała powoli i z wyjątkową lekkością. Bicie jej serca dało się usłyszeć bez problemu.. Spokojna cisza, oddech. Ciepły wiatr nie przeszkadzał duszom, które tu się błąkały, wręcz przeciwnie. Zadowalał ich.
Dźwięk, nierówny odgłos czyjegoś kroku. Człowiek. Gdy tylko usłyszała kroki niezauważalnie sięgnęła po nożyk w swym obuwiu trzymając na nim rękę. Lewa ręka była cały czas na kolanach, a głowa oparta na ręce. Powieki oczu otworzyły się, oddech zmienił się w nierówny. Chwilę interpretowała odgłosy. Spokojna cisza wzburzyła się ponownie jakby nigdy nie była stała. Jedyne co nie przeszkadzało jej w tej sytuacji to włosy. Związane w kok jej nie przeszkadzały. Jedyny plus tej sytuacji. Gdy usłyszała słowa natychmiastowo wstała z grobu obracając się ku intruzowi. W tej chwili także zdążyła wyjąc swe ostrze. Prawa ręka z nożem wzięła niemały rozmach i cisnęła ową bronią w ziemię tuż przed nagrobkiem gdzie ukucnął Vreem. Oczy zabłysły stalowo w mroku, a na twarzy pojawił się jeden, mały, zadowalający uśmiech. O to chodziło. Nie zranić, ale trafić bronią metr przed ofiarą.. Na krzywdę trzeba zasłużyć. Podeszła z dworską gracją do ostrza mówiąc do mężczyzny:
- Po co Ci notes w tym miejscu? Analiza? Kogo? - zaczęła dopytywać swym damskim agresywnym tonem. Podczas wydobycia z siebie tych kilku bezpodstawnych słów sięgnęła po nóż wycierając go ręką z ziemi. Nie mógł być brudny. Schowała go z powrotem do prawego trampka. Wyciągnęła z włosów białą różę i rzuciła na pobliski grób z obojętną miną. Nie lubiła dodatków.
Nie była tutaj sama i dobrze o tym wiedziała. A on? Skąd tu był? To bezcelowe, dla niej był intruzem, który burzył jej ciszę i spokój. Zachowując dystans trzech metrów usiadła na pobliskim grobie opierając się o krzyż. Wyjęła z kieszeni swój scyzoryk przeglądając czy nic nie uszkodziła. W końcu zapłaciła za niego więcej niźli kosztował by taki zwykły.. Dokładnie sprawdzała każdą część swego narzędzia dotykając go poszczególnymi elementami dłoni. Ot, dla sprawdzenia jakości.
Milczała nie ukazując żadnych emocji. Żadnych nie odczuwała. Myślała. Nad miejscem nowego domu. nad tym kogo tu spotka i jak zakończy się jej życie. Teraz jest, ale kiedy jej nie będzie? Po sprawdzeniu scyzoryka schowała go z powrotem. Popatrzała na zabitą wronę. Świetny obiad by był, oczywiście dla kota. Przypominając sobie o zabitej istocie wyjęła z lewego obuwia jej czarne piórko. Gładziła je, jeździła nim po swych granatowych jeansowych rurkach (spodnie!). Dla zwalczenia nudy. Nie oczekiwała odpowiedzi od Zjawy, liczyła tylko na ignorancję. Ale w tej sytuacji, może to wydać się trudne,
Stalowe oczy Fler wbiły się w jeden z grobów. Nie odczuwała w tej chwili nic co mogło by przeciwnikowi w jakiś sposób dać szansę na przewagę nad Dachowcem. Myślała co zrobi teraz. Pójdzie szukać domu, czy zostanie tu? Oparta o krzyż siedząc na jednym z grobów.
Cisza powróciła.Anonymous - 19 Lipiec 2012, 14:40 Opisywał spokojnie krajobraz cmentarza, każdy grób, każdy szczegół, starając się, aby niczego, co potem mogłoby okazać się ważne, nie pominąć.
Właśnie miał zacząć akapit opisujący skuloną sylwetkę, kiedy przed nim wylądował nóż bądź scyzoryk - nie był pewien, to działo się za szybko - i wbił się z impetem w ziemię. Ostrze błysnęło.
Nikogo nie oszukując, wystraszył się. Wystraszył się tak bardzo, że notes wypadł mu z rąk a sam zachwiał się i ledwo utrzymał równowagę. Całe jego nędzne życie przeleciało mu przed oczami.Wziął głęboki oddech, próbując się uspokoić, nieznajoma podniosła swoją rzecz. Wykorzystując moment, podniósł notatnik i wepchnął go do jednej z zewnętrznych kieszeni płaszcza. Poprawił kaptur na głowie i powoli się podniósł z rękami uniesionymi po bokach na wysokość głowy.
- Przepraszam - wykrztusił cicho - nie chciałem Ci przeszkadzać.
Wziął jeszcze jeden oddech i minimalnie podniósł wzrok, jednak zaraz potem zaczął nim błądzić po okolicznych grobach i drzewach. Bał się i to bał się cholernie, w końcu ona miała przy sobie ostre rzeczy i mogłaby mu coś zrobić... Nie chciał tego. Poczuł się winny, że przerwał jej odpoczynek i tym samym sprowadził na siebie jej gniew. Pomyślał, że żeby nie pogarszać jeszcze bardziej swojej sytuacji, odpowie na jej pytania, które przed chwilą postawiła.
- Em... Moim hobby jest jakby analizowanie sytuacji... Po prostu opisuję to, co widzę. Tak, o. A potem porównuje to z innymi opisami. - odparł cicho i dość nie pewnie. To nie znaczy, że nie był pewny tego, co mówił. Był w stu procentach, Po prostu nie mógł się uspokoić i normalnie mówić. Nawet nie zorientował się, że głos mu się załamał w połowie zdania. Jak to musiało potwornie zabrzmieć! Oblizał usta i zebrał się na odwagę, by jeszcze raz spojrzeć w jej stronę. Tak szybko sobie przysiągł, że nie odwróci od niej oczu, a raczej oka, bo prawą stronę twarzy przykrywały włosy i kaptur.
- Mógłbym jakoś odkupić moje winy? - spytał nieśmiało. To dopiero było głupie. Ale jego 'szósty zmysł' podpowiadał mu, że z tą osobniczką właśnie tak trzeba postępować. Zachowywać się tak, żeby poczuła się ważniejsza, wyżej od niego. Wiedział, że i tak pewnie już uważa się za lepszą, ale chciał ją w tym utwierdzić. Wtedy sytuacja byłaby łatwiejsza dla nich obojga. Przynajmniej tak teraz uważał.Anonymous - 19 Lipiec 2012, 15:49 Uspokojona wciąż myślała. Myśli.. może jej się źle wydaje ale nie drażnią jej zmysłów tak jak zabita jej własnym nożem wrona czy intruz któremu posłała ostrzeżenie. Kocie uszy zarejestrowały kolejne dźwięki o tej samej barwie co przedtem. Słowa. Słowami można oszukać.. drażnić i złamać nieraz serca. Można nimi pocieszać. Wszystko dzięki zmysłu słuchu. Dźwięki, muzyka. Nieraz dają ukojenie, raz drażnią. Idealna rzecz do manipulowania istot.
Cisza. Nie odezwała się ani słowem. Nie wypada mówić coś co jest bez sensu i w dodatku nie wnosi nic do życia. Błachy sens życia. Rodzisz się, rozmnażasz, umierasz. I co w życiu jest tak wspaniałego? Chwile. Każdy może kształtować chwile, jednak jaką będzie miała końcową formę to już zależy nie od nas samych, ale także od innych czynników. Takich jak.. istoty, stworzenia zmiennej natury. Wiele jest czynników chwil, głównym jesteśmy właśnie my.
Słysząc kolejne słowa Vreem'a z jej gardła wydobyło kilka spójnych dźwięków o podobnej barwie zbliżonej do chichotu, a raczej to był chichot kpiny. Kpiny, która wysysała od wewnątrz radość i pewność siebie pozostawiając po sobie tylko pustkę i strach.
- Hobby? Nazywasz to opisywaniem mej osoby? Możesz opisywać co chcesz, ale mnie nie, nie masz do tego prawa. - odpowiedziała stanowczo z precyzją w głosie. Załamał się w środku zdania.. interesujące. Strach owinął się wokół niego niczym siec tkana przez pająka dla przyszłej ofiary, którą został właśnie ten chłopak. Jednak czy pająk zdecyduje o pozostawieniu go żywym i o wypuścić?
Ogon owinął się po górnej części krzyża dokładnie badając jego figurę i równość. Przez cały czas trwania rozmowy nie zerknęła na niego. Nie musiała go pamiętać. Zawsze rozpozna go po głosie. I nie tylko jego, również inne stworzenia. Świat malują otaczające nas dźwięki, a kolory tęczy są tylko dodatkiem dla perfekcji. Wszystko dopełnia się nawzajem. Lekki zarys wyobraźni o sytuacji jest piękniejszy niźli rzeczywistość.
Kolejne dźwięki dotarły dlań uszu. Zdenerwowanie. Opanowywała jednak zebrane emocje do perfekcji. Nawet najmniejsze zachwianie nerwowe jak i emocjonalne nie wykazało jej zachowanie.
- Tak, zamknij swą paszczę i niech me uszy Cię nie słyszą – odrzekła tym razem wbijając w niego wzrok. Stalowo zimne oczy zmierzyły jego sylwetkę bez nuty obrzydzenia czy ironii. Ot, dla lepszego zapamiętania jego obrazu i przypisania do niego dźwięku jego własnego głosu.
Wstała nie patrząc na intruza i otrzepała swoje spodnie. Nie czuła się wyższa i nie chciała tak się czuć. Ceniła zaś ignorancję i szacunek. Odeszła od teraźniejszego nagrobka zmieniając się w.. kota. Czarna kotka wzięła rozbieg i wdrapała się na drzewo. Dzięki swoim silnym łapkom wdrapała się na ową rzec bez problemu. Z drzewa zeskoczyła z damską gracją na mur. Tam usiadła się naprzeciwko mężczyzny owijając ogonem łapki.
Usłucha jej i zachowa cisze? Jeśli tak ich spotkanie byłoby bez sensu. Nic nie dzieje się bez powodu.
Ot, dziwny sens chwil.Anonymous - 20 Lipiec 2012, 10:38 Przełknął głośno ślinę, kiedy do niego mówiła i spuścił wzrok. Pojedyncze kosmyki opadły mu na nos. Nie miał zielonego pojęcia, co jej odpowiedzieć, więc stał cichutko, żeby nie narazić się nieznajomej jeszcze bardziej. Zresztą, zaraz potem sama kazała mu się nie odzywać. Odetchnął i opuścił powoli trochę już zdrętwiałe ramiona. Ileż można je trzymać.
A to, co stało się potem było dla niego kompletnym szokiem.
Nieznajoma, jakby nigdy nic, odeszła kawałek, nagle stała się kotem i ów kot odbiegł, wskakując na drzewo. Widział dokładnie tą przemianę, bo podążył za nią wzrokiem. Chłopak bacznie obserwował każdy ruch stworzenia z zaciekawieniem. Kocica zeskoczyła na murek i usiadła naprzeciw niego. Od razu odwrócił wzrok, nie chciał patrzyć jej w oczy, i z tego też powodu nie wiedział nawet, czy ona na niego teraz patrzy, czy nie.
- Ha... I co teraz? - zagadnął się w myśli. Czuł się dość niezręcznie w tej, nowej dla siebie, sytuacji.Czuł się obserwowany. Jego lewa ręką powędrowała na kark, zaczął się drapać w poszukiwaniu jakiegoś 'natchnienia'. Włosy opadły mu całkiem na twarz, zgarnął je z pleców i przerzucił przez lewe ramię do przodu, gładził je przez moment. Spojrzał krótko na kotkę przez włosy.
- Opisywałem - wydukał tak cicho, że ledwo sam siebie usłyszał. Postanowił szybko się poprawić, być trochę bardziej pewnym siebie. - Opisywałem cmentarz. - powiedział dosyć głośno. Jednak trudno było tam dosłyszeć jakąkolwiek pewność siebie. Uświadomił sobie, jak beznadziejnie musiał brzmieć, jak beznadziejnie musiał wyglądać w oczach nieznajomej. Sam nie rozumiał, po co próbuje się jeszcze bronić, skoro powinien się zamknąć i po prostu odejść... Czyżby znów górowało nad nim poczucie winy? Odruchowo zrobił krok do tyłu, co niestety okazało się błędem.
Potknął się o coś, albo poślizgnął i wyrżnął jak długi do tyłu, nabijając się plecami na jakiś nagrobek. Z jego ust wydobyło się ciche jęknięcie. Opadł bezwładnie na ziemię obok, zwijając się w kulkę i jęcząc. Pierwszym odruchem i tak było sprawdzenie, czy kaptur nadal jest na głowie. Na szczęście był.
- Będzie siniak... - szepnął do siebie i szarpnął ciałem w stronę przeciwną do nagrobka, żeby wstać. Przynajmniej usiąść. Wyprostował plecy i stwierdził, że coś go naprawdę mocno łypie w kręgosłupie. Skrzywił się, próbując sięgnąć ręką do kręgosłupa. Ot, chciał sprawdzić, czy na przykład nie krwawi, jednak nie zdołał tam sięgnąć. Wyczuł tylko, że kawałek płaszcza na plecach jest przedarty. Szkoda mu było tego płaszcza, był przecież taki stylowy.
Żałosne, co? Wypuścił powietrze ustami zmartwiony, usiadł jakoś ładniej.
- Beznadziejny jestem. - powiedział niby to do siebie, jednak na tyle głośno, że na pewno go usłyszała.Anonymous - 20 Lipiec 2012, 12:05 Cisza i spokój ulotniły się na dobre. Chaos i drwina. Czy to istotne? Czy bez tego nie możemy żyć? Fler na pewno. Pierwszy oddech mamy od matki, nie zepsujmy tego, bo ostatni odbierze nam ktoś inny.
Zastrzygła swoimi uszkami w kierunku zdechłej wrony. Zasnęła, nie żyje? Ważne, że da się zjeść. Zresztą.. dawno nie jadła, więc skusi się na kilka kęsów mięsa z ptaka. Usunąć ofiarę morderstwa, to jest istotne. Zerknęła na nieznajomego patrząc mu wnikliwe w oczy i zmuszając by na nią spojrzał. Zimny, stalowy wzrok mógł dać znak na jego ciele tworząc dziwne drganie ciała. To geokineza. Jednak nie użyła jej na tyle silnie, by chłopak się przewrócił. Odrywając od niego wzrok zeskoczyła z murku wprost przed zdechłą wronę. Zaczęła ją zjadać, kawałek po kawałku. Zostały tylko po niej łapki, kilka piórek i dziobek plus kilka grubszych kości. Wyborne danie, milordzie..
Kotka oblizała się mając na łapakach i pyszczku jeszcze świeżą krew posiłku. Po chwili krew zniknęła. Jakim sposobem? Za pomocą swojego szorstkiego języka wylizała łapki i pyszczek. Myc kończyny to łatwa instynktowna rzecz, ale z pyskiem jest już trudniej.. Nawilżała czystą przednią kończynę by następnie zmyć za pomocą mokrego futra krew z pyszczka. Ot cała filozofia.
Była w pełni sił nie zadając sobie trudu. Trudu, który nęka każde stworzenie. Jednak ucząc się na błędach możemy nauczyć się więcej niż za czyjąś pomocą. To co przeżyjemy na własnych zasadach jest ważniejsze. Zupełna powaga. Budowanie strachu, co innego liczy się w tych czasach? Pytam się, co?! Stabilność naszej psychiki. To ona decyduje kiedy, gdzie i jak będziemy odczuwać daną sytuację. Emocje. Warto je czasem opanować.
Podbiegła truchtem do znajomego przebiegając mu drogę. Czary kot przebiegający drogę.. nieszczęście. Zależy czy owa osoba jest przesądna, czy też nie. Usiadła się na jednym z krzyży nagrobków owijając pień owego przedmiotu ogonem niczym wąż pragnący władzy. Chodząca śmierć? Możliwe. Lepsze określenie to Cmentarna Kotka.
- Tu nie ma do opisywania nic ciekawego.. dopóki nie zobaczysz dusz. – odrzekła do niego strasząc jego napawające Fler obrzydzeniem ciało. Długie włosy? Nie, kompletnie to nie był gust Fle. Bądź co bądź obaj mieli czarne włosy. Ot, jedno małe podobieństwo. Nic nieznaczące.. Mleczna mgła pojawiła się do kostek niemal na całym cmentarzu. Czyżby dusze się pojawiły? Bez sensu..
Odwróciła wzrok, a chłopak już się przewrócił. Zaśmiała się drwiąco.
- Nie wiedziałam, że taki z Ciebie frajer. – chciwa obelga z jej strony. Ponownie przemieniła się w człowieka w ciągu kilku miernych sekund. Jednak przedtem zeszła już na grób. Tylko w co była ubrana? Biało-błękitna, zwiewna koszulka na krótki rękawek, granatowe, obcisłe, jeansowe rurki (spodnie) i czarno-czerwone trampki kryjące ostrze owej dziewiętnastoletniej panny. Cerę miała czystą, oczy zimne, szarego koloru, niektórzy mówią nawet.. stalowego lub też metalowego.
Ustała nad nim z kpiącym uśmiechem jak i drwiącym wzrokiem wbitym w niego. Prawą rękę trzymała na biodrze, natomiast lewa noga stała prosto, prawa pod kąt drugiej na 30 stopni.
- Umarli Cię pożrą – zagadnęła ponownie swym zimnym głosem. Nie ma co się zastanawiać.. dał jej powód do śmiechu. Znalazła przez przypadek jakiś patyk i siadła metr od Vreem'a na grobie opierając się o krzyż nagrobka. Wyjęła swój nóż i zaczęła robić strzałę. Tak, taką na łuk. Mimo, iż nie miała łuku, to będzie miała pamiątkę.
- Jak się zwiesz? – zapytała, a raczej wydała rozkaz robiąc ostre zakończenie owego prostego patyka. Sama swego imienia nie zamierzała zdradzać, ot dla bycia bardziej tajemniczą.
Pochmurne niebo.. czy będą padać czarne łzy?Anonymous - 20 Lipiec 2012, 18:54 Nie wiedział czemu, ale bacznie obserwował cały proces pożerania zwłok ptaka a potem mycia pyszczka. I co tu ukrywać - obrzydziło go to (nie zbyt to miły widok, kot pożerający martwego ptaka) ale ze wszystkich sił starał się to zamaskować. Po co ją jeszcze drażnić...? Na pewno by ją to zdenerwowało. Koty chodzą swoimi ścieżkami.
Utrzymywał neutralny wyraz twarzy, dopóki nie przebiegła przed nim. Wzdrygnął się na samą myśl, że ktoś może być tak blisko niego, a co dopiero ktoś taki jak ona. Ktoś z ostrym przedmiotem. Czuł się niezręcznie, kiedy ktoś podchodził bliżej. I nie przepadał za kotami.
- Dusze? Bzdura. - pomyślał. Nie miał najmniejszego zamiaru wypowiadać tego głośno. Powoli wstał z zimnej ziemi, otrzepując sobie dłońmi spodnie i tył płaszcza. Jeszcze reaz zmartwił się na myśl o rozdarciu. Będę musiał iść do krawca, pomyślał. Poprawił kaptur, naciągając go trochę bardziej na prawą stronę twarzy. Usłyszał, że jest frajerem, że pożrą go umarli.
Zmarszczył brwi. Całkiem możliwe, pomyślał, zwłaszcza jak się jest zjawą, zrodzoną ze snu. Może jakby go coś zeżarło, byłoby łatwiej.
Jednak nie miał w planach dzielić się z nią tą wiedzą, jak na razie. Obserwował ją bacznie. Znów przemieniła się w człowieka. Vreem nie mógł tego zrozumieć. Kim ona była? Jak to robiła i... dlaczego? W jaki sposób i to w dodatku tak szybko? Co to za magiczne moce znowu? Zaczęła ostrzyć patyk a chłopak instynktownie zrobił krok do tyłu, tym razem uważając, żeby się nie przewrócić. Oparł się o jakiś nagrobek, odgarnął włosy z twarzy ruchem głowy. Co jak co, ale ostrym patykiem też można zrobić krzywdę.
Postawione przez nią pytanie zdziwiło go. Najpierw nazywa go frajerem, straszy go i nabija się, a potem pyta go o godność? Coś to podejrzane. Dlaczego miałoby ją to interesować? Wyczuwał jakiś podstęp, ale z drugiej strony, cóż mogła zrobić, znając jego nazwisko czy imię? Zastanowił się przez chwilę i nie wymyślił żadnych potencjalnych zagrożeń.
- Vreemdeling - odparł zupełnie neutralnym tonem. Nie oczekiwał, że w odpowiedzi otrzyma jej imię. - Vreemdeling Morozow.
Podniósł głowę i zgarnął włosy ręką.Anonymous - 21 Lipiec 2012, 13:08 Niespokojna cisza odzywała się chwilami, by dorzucić kilka perełek złota. Milczenie jest złotem, a złoto jest cennym surowcem. Lecz jeszcze cenniejszym surowcem jest słuchanie. Nieoszlifowany diament.. Umiejętność słuchania. Bowiem kto słucha ten znajdzie odpowiedź. Pytaniami do celu.. Odpowiedzi. Byle prawidłowe. Jedynie za ich pomocą dojdziemy do obranego celu. Droga utorowana pytaniami. Cel. Niekoniecznie ten obrany.
Wyżłobiła idealnie ostrze strzały, pora zabrać się za drugą stronę przyszłej pamiątki. Na końcówce patyka zrobiła małą przerwę w jego środku. Odłożyła strzałę na nagrobek, by wyjąc czarne piórko wrony. Jednym, zwinnym ruchem piórko było już w strzale, idealnie ułożone, tak by dostarczało większej prędkości strzale i lepszego wyglądu. Dodała kilka ładnych ozdób. Strzała skończona. Piękna, ostra z czarnym piórkiem wrony. Obejrzała ją dokładnie, by nadać kilka poprawek.
No właśnie.. ale cóż znaczy poprawiać? Zadawać sobie trud by wszystko było idealne? Dla siebie, kogoś? Jak bardzo istotne są małe poprawy? Bardzo. Niedokładność jest zgubna. Zguba jest śmiercią. Błądząc wśród jawy snów i błędów zaczynamy doceniać czym jesteśmy. Zapominamy złe chwile, przestajemy je rozumieć. Przypominamy sobie te dobre i do osób z wspomnień chcemy wrócić. Nieważne kiedy, chcemy. Tęsknota, która nie dotyka Fler. Brak sumienia, małe doświadczenie, brak kłopotów? Wszystko po kolei. Wszystko.
Kolejny dźwięk, barwa ta sama. Syciła się każdym dźwiękiem, oprócz tych sprzeciwiających się.
- Czarna - imię dla zmyłki. Tak, oszukała go. Ale było na tyle podobne do jej wyglądu, że mógł jej uwierzyć. W jej dźwięcznym głosie nie dało się usłyszeć ani odrobiny kłamstwa. Czysta pustka ze szczyptą ironii. Niewyczuwalnej ironii.
Cóż dowolna istota może zdziałać z pomocą ironią? Zgnieść psychikę przeciwnika, manipulować jego uczuciami? Przecież ironia to również dźwięk. To dźwięki malują całą przestrzeń. Nie chcąc się powtarzać dodam, iż dźwięki to również muzyka. A muzyką poruszamy serca. Nawet te zimne, budzimy i odnawiamy ich sumienie.
Nie chciała dopytywać, nie miała na to ochoty. Poczuła, że czas iść.
Czas, który nieubłaganie pędził wzywał ją do nowych doświadczeń. Krótkie życie i jego sens. Liczy się to co przeżyjemy teraz, doświadczenie użyjemy w następnym życiu. Mały znikliwy sens istnienia. Dbać o trudne warunki, zadawać sobie trud dla doświadczenia w następnym istnieniu. Czasem trudno to zrozumieć. Czasem.
- No więc, bywaj Morozow- odrzekła odchodząc ze strzałą w dłoni. Jedną rękę miała w kieszeni. Znikła za gęstą, białą mgłą. Nigdzie nie zawitała na zbyt długo. Nigdzie. Nie miała celu.
Brak celu.
[z/t]Anonymous - 21 Lipiec 2012, 13:51 Bacznie obserwował, jak wykańczała swoją strzałę, ozdabiała ją. Zastanawiał się, czy ma łuk. Nic innego nie przychodziło mu do głowy, po co komu idealna strzała, skoro nie ma sprzętu, by jej użyć? Zresztą, co za różnica.
Bardziej intrygującą w tej chwili sprawą było imię, którym się przedstawiła. Nie liczył, że w ogóle się tym podzieli, a tu taka niespodzianka. Jaką jednak mógł mieć pewność, że naprawdę się tak nazywa? Może to pseudonim? Druga tożsamość? Z drugiej strony, szansa na to, że to było fałszywe, była taka sama jak na to, że mimo wszystko mówiła prawdę. Czy jego nazwisko było prawdziwe? To także było względne, w końcu sam je sobie wymyślił i tak zaczął się przedstawiać innym osobom.
Tożsamość jest względna, stwierdził.
Dokończyła swoją strzałę, dodała do niej ptasie piórko, podejrzewał, że należało do stworzenia, które miała okazję przed momentem ze smakiem zjeść. Może to rodzaj takiego trofeum? Zabrać sobie kawałek ciała swojej ofiary i umieścić go w widocznym miejscu... albo na broni. Może to pewien sposób wyrażania wyższości? Dominacji? Chciała pokazać, że trzeba si jej bać. Fikasz - twoje ciało stanie się jej trofeum.
Tak, właśnie tak sobie pomyślał. Jego ciało przeszedł zimny dreszcz, poczuł go nawet na czubku swojego rogu.
- Aha - odparł, kiedy się z nim pożegnała. Odprowadził jej sylwetkę wzrokiem, aż całkiem nie zniknęła mu z oczu. Ot, chciał się upewnić, że na pewno poszła, a nie, na przykład, czai się gdzieś na niego. Chociaż kto wie, może i tak się czai. Tak czy tak, czuł się bezpieczniej, kiedy był sam, ot co. Wyjął swój notatnik i na stronie, gdzie opisał cmentarz, pod ostatnim akapitem napisał dużymi, drukowanymi literami "Strzała-trofeum", "Czarna" i "Ptasie piórko". Same hasła mu wystarczały. I zapewniały, że nikt nie powołany nie odczyta tego.
Zamknął notes i schował go do wewnętrznej kieszeni.
- Czas się zmywać. - stwierdził w myśli. -A czeka mnie jeszcze przeprawa przez murek.
Uśmiechnął się pod nosem, naciągnął kaptur i ruszył przed siebie.
~~[z/t]~~Noritoshi - 2 Listopad 2012, 00:20 Smętny dzień, który minął z jednej strony tak jakoś szybko, a z drugiej nic się w nim nie działo, przywołał na swe miejsce bezsenną noc, której spędzić w ciasnocie swoich ścian mieszkalnych dziś jakoś tak nie umiał. Nim jeszcze położył się na łóżku, wiedział, że na pobycie na barierce balkonowej się nei skończy. Wybrał się na miasto, na swych skrzydłach, pod osłoną nocy, które prędko zaprowadziiły go nad cmentarne tereny. Nagrobki gdzie niegdzie zaznaczone przez płomyk, tlący się pod kapturkiem znicza, niczym światła na pasie lotniskowym, oświetlały mu przypadkowy cel podrózy.
Strach? Niepokój? Nic z tych rzeczy - miejsce jak każde inne, po którym zaczął sobie spacerować wolnym krokiem, czytając co wyraźniejsze napisy na nagrobkach - kto, kiedy, dlaczego - zginął. A także jak - jak bardzo został zapamietany. W pewnym momencie rzuciła mu się data podobna do tej, w której to on powinien zapoznać się z uściskiej ziemi pod marmurową płytą - miesiąc po tym, jak Lucky go zabiła. Oto niejaki Antonio Eagle, który, mając 22 lata, zginął śmiercią tragiczną. Zatrzymał się nad tym grobem, zdobionym przez pusty wazon i wypalone dwa znicze. Myślał o tym, że mógłby tu leżeć już dziewiątą rocznice i wtem naszła go myśl, że przecież ma siostrę, która wówcza spowinna go chociaż tutaj odwiedzać. Ale nie, odkąd dokonał potwornej rzeczy, najbardziej plugawej w swoim życiu, nie widział jej. Gdzie jest teraz, jak wygląda, co robi? To pytania dobre na ta dzisiejszą gwieździstą noc, będąc samym w tym przytulnym miejscu. Zaraz, czy aby na pewno samym? A zresztą, co to za róznica...
Usiadł na ławce, przymknął oczy i wsłuchał się w szelest wiatru, szum ciszy i głos swoich myśli - nic inne go nie interesowało. Zapomniał nawet ukryć swoje skrzydła - najwyżej komuś wmówi, że przebrał się za motyla - a co, przeciez też straszy.Anonymous - 4 Listopad 2012, 17:04 W tym świecie nie było nic czym można by się zainteresować – w sumie mowa o wszystkich światach, krainach czy jak je się tam nazywa. Można było chodzić w kółko i jeżeli cudem natchnąłeś się na coś wartego uwagi to chwała ci za to! Jedynym urozmaiceniem w podróżowaniu po różnorakich miejscach były warunki pogodowe czy też zróżnicowanie terenu. Szło się tą samą, prostą ścieżką mijając rzędy drzew czy też domków, czasem na twarzy osadzały się krople chłodnego deszczu, które w innym miejscu byłyby wysuszone przez promienie słońca. Dzień za dniem życie stawało się coraz bardziej monotonne – przydałaby się osoba, której można pożądanie zaleźć za skórę by się trochę rozerwać.
Shadow spacerował po Krainie Ludzi chcąc odnaleźć coś wartego uwagi. Mijany przez zwykłych, szarych ludzi czuł odrazę. Takie słabe jednostki zawsze napawały chłopaka niechęcią. Cień nie był jakąś wszechpotężną istotą, ale miał po prostu skłonność do lekceważenia oraz powierzchownego postrzegania innych. Każdy ma swoje wady, prawda? Sytuacja komplikuje się gdy obiekt nie zdaje sobie sprawy ze swoich złych cech... Ale to już inna rozmowa. Wracając... Panicz mijał wiele różnych osobowości nie wiedząc, w jakim zmierza kierunku. Przekroczył próg cmentarza i gwałtownie się zatrzymał. To miejsce... Tu spotkał kiedyś pewnego rudego dzieciaka, który mu się przedstawił, ale zapamiętywanie imion to już większy wysiłek niż rzucenie okiem, więc to nie dla Shadow'a, o nie o nie. Pamięcią sięgnął do tamtego dnia – leżał sobie na ławce gdy rudy człowieczek mu przeszkodził. Właśnie, ławka! Chłopak przerzucał ciężar z nogi na nogę zdając sobie sprawę jak wielki odcinek drogi przemaszerował. Chętnie by przysiadł na jakimś siedzisku. Ruszył powolnym krokiem lekko kopiąc minięte nagrobki. Kątem oka zobaczył jakiegoś blondyna ze skrzydłami. Patrzył na niego kilka minut, po czym poprawił swój krawat. Zbliżył się jeszcze kilka kroków, a następnie oparł się plecami o stare drzewo. Wciąż patrzył na nieznajomego.
Czym jesteś? No czym?
Myślał sobie, ale pierwszy to nigdy się nie odezwie.Noritoshi - 5 Listopad 2012, 20:16 Ten na nic nie zareaguje, a ten się pierwszy nie odezwie - można przyjąć, że są od siebie niezależni i nie wejdą sobie w drogę. Ale to tylko teoria, bo to ten sam układ odniesienia, w którym prędzej czy później coś się stać musi. Albo też ktoś go opuści, zostawiając drugiego w samotności.
Pochłonięty w kręgach miliona myśli, od niechcenia i z lekkim zaskoczeniem wyczuł, że ktoś tutaj przebywa, od dłuższego czasu, zdaje się. Wyczuwanie aury zdało swój egzamin - zlokalizowało przybysza. Przeszył go dreszcz, po czym zaczął się dyskretnie oglądać dookoła. I bingo - potwierdził odczyt swoich umiejętności - ktoś stał za drzewem, w dość eleganckim ubranku, tak mu się przynajmniej zdawało, bo ciemno tu jak wiadomo gdzie. Nie zamierzał zastanawiać się nad tym, kto to jest i co robi. Po chwili zdecydował się w naturalny sposób, jak gdyby nigdy nic, przejść dalej alejką, by nie wzbudzać podejrzeń, i jednocześnie zapewnić sobie większą prywatność - Nori nie lubi jak ktoś mu się panoszy w pobliżu. "A samotność to taka straszna trwoga / Nie daje nic, każe iść i nie kochać!" - Poczuł to w sobie, tutaj, na cmentarzu, czuł wielką pustkę w sercu, której od dawna nie może w pełni zaspokoić. Kiedyś powiedział, ze Bóg tu mieszka, ale gdy coś się wali to czasem i sama wiara staje pod ostrzem pytań o swoją prawdziwość. Łzy spłynęły mu po policzkach. Nieświadomie zacisnął pięści, co wcale nie pomogło powstrzymać rozklejania się. Alejka dłużyła się w nieskończoność. Ruszył się wiatr na cmentarzu, chmury są nisko. Chyba zacznie padać...Anonymous - 10 Listopad 2012, 20:27 Nie mogło być gorzej. Ingrid na prawdę musi popracować nad przemieszczaniem swych zacnych czterech liter w miejsce, które sobie wymyśliła. Po raz drugi tego długiego i jakże nudnego dnia, wiedźma trafiła w złe miejsce. Mogłaby to przeżyć, gdyby nie był to...
- ... cmentarz... - jęknęła, kiedy szary dym oddał jej ludzką sylwetkę. Krew odpłynęła z twarzy Ingrid, kiedy rozejrzała się wokół. Ten dzień nie mógł być gorszy, tego była pewna. Najpierw kukła, która dała jej żałosną garstkę strachu i gniewu, a teraz cmentarz. Miejsce najgorsze jakie mogła sobie wyśnić. Pragnęła dostać się do Świata Ludzi i owszem, jest tutaj, jednak nadal coś krzyżowało jej plany.
- Faen! - krzyknęła głośno wściekła jak nigdy i skoczyła automatycznie na jakiś grób, jakby się sparzyła. I w pewnym sensie tak było. Wyraźnie zirytowana gapiła się na ziemię wokół.
- Poświęcona. - jęknęła i przeskoczyła na jeszcze bardziej opuszczony i zaniedbany grób. Tam usiadła na murku i zdjęła buty. Masowała swoje stopy, bowiem na prawdę czuła się bardzo źle w tym miejscu. Czuła nieprzyjemne mrowienie na skórze. Strach bojący się cmentarzy? Któż to słyszał!
- Do diabła, do diabła, do diabła. - syczała przez zaciśnięte zęby i próbowała pozbyć się "mrówek" ze stóp. Nienawidziła poświęconej ziemi tak, jak kościołów. Po prostu robiło się jej niedobrze. Zaś pragnienie gniewu, strachu... czegokolwiek strasznego nasilało się z każdą chwilą. Była wtedy jeszcze bardziej rozdrażniona.Noritoshi - 10 Listopad 2012, 22:04 Powoli zbierał się w garść - spacer między nagrobkami o dosłownie przeróżnym stanie i wartości (niczym jego myśli) dał mu nieco otuchy. Z chmurzącego się nieba spłynął chłodny deszcz, a raczej jego nędzna imitacja - tylko w obrębie cmentarza i tak padający, jakby mu się nie chciało czy też sam nie wiedział czy padać, czy też może nie - no gorzej jak z kobietą! Lekka mgła ograniczała widoczność, przez co trudno dostrzec, że pada tylko nad cmentarzem. Ten ciekły chłód to dzieło Noritoshiego. Po chwili użył drugiej swojej mocy, mianowicie wyczuwania aury, i nieźle się zadziwił, gdy dowiedział się, że widoczna w oddali postać, bezczeszcząca groby, jest tej samej rasy.. Zaczęła coś krzyczeć, średnio wiedział co i do kogo - warto chyba to sprawdzić. Uważny wzrok dostrzegł, jak skacze między nagrobkami, a potem otrzepuje czy tam masuje sobie stopy, czy może coś jeszcze innego z nimi robi. Kto wie jakie ma tam fetysze... Po dzisiejszej młodzieży można się spodziewać wszystkiego, czyż nie?
Ruszył w jej kierunku, a raczej tylko przyśpieszył - kierunek już wcześniej obrał podobny, tytle że teraz precyzowała go owa postać. Co zamierzał? Cóż, na pewno dowiedzieć się co robi, upewnić się, że rzeczywiście może być Strachem i czy posiada podobne jemu moce i umiejętności.
Ukrył swe motyle skrzydła, by być bardziej ludzkim. Kilkadziesiąt dobrych metrów minęło dość szybko i już znajdował się kilka grobów od dziewczyny. Patrzył na nią, próbując znaleźć choć jeden element mówiący o tym, że to nie człowiek. Zatrzymał się, próbując udać, że to nie z jej powodu się tu znalazł, a, na przykład, ze względu na grób kogoś tam.Anonymous - 10 Listopad 2012, 22:22 Ingrid miała w nosie czy ktoś jest na cmentarzu czy nie. Może... okej, może jednak nie miała do końca wszystkiego w nosie. Gdyby był tu człowiek, zapewne z pragnienia rzuciłaby się na niego. Miesiące abstynencji były bardzo bolesne i dokuczliwe. Nie musiała się tak wyrzekać, dlatego jeszcze bardziej zapragnęła dorwać w szpony niewinną istotę ludzką.
Nie zamierzała opuszczać nagrobku w obawie, że poświęcona ziemia połączona z jej ciałem wywoła proces żrący. Czy zauważyła, ze prawdopodobnie zbezczeszcza czyiś grób? Skądże znowu. Nie przejmowała się takimi nieistotnymi detalami. Poruszała palcami u nóg, aby poprawić krążenie. Nadal jednak nie czuła lewej stopy. Oj tak, cmentarze są niemiłymi miejscami, nawet dla takiego Stracha jak Ingrid.
Kiedy poczuła na policzkach, a potem na dłoniach wodę, spojrzała odruchowo w niebo. Kropelki deszczu swym ciężarem przygniatały ją do nagrobka.
- No świetnie! Jeszcze tego brakowało. - warknęła sama do siebie i posłała soczystą wiązankę słów pod adresem deszczu. Dobrze, że zrobiła to w języku norweskim, gdyż potoczny słuchacz dostałby zawału słysząc taką rozmaitą mieszankę przekleństw.
Nie zauważyła od razu istoty obok, bo nie była ona w stanie zaspokoić pragnienia Ingrid. Emocjonalnego głodu. Dopiero uczucie świdrującego ją na wskroś spojrzenia dało jej znać, że ktoś się jej przygląda. Zaiste, czyż to nie jasne jak słońce, że nie wolno przyglądać się Ingrid? Zdjęła okulary przeciwsłoneczne i prześwietliła na wskroś mężczyznę. Żółte oczy płonęły niczym u kota. W ciemności były bardzo widoczne. Jej brwi uniosły się do góry, kiedy dostrzegła krwistą barwę oczu nieprzyjaciela. Tak, uznała go za nieprzyjaciela, skoro nie mógł jej dać tego, czego chciała.
- Czego? Wypad do Lusterka, a nie się gapisz jak głupi. Życie ci niemiłe? - zapytała agresywnie i wstała. Nadal była w skarpetkach. Patrzyła z góry na mężczyznę, który na pewno nie był człowiekiem, ale czym...? Nie było to dla Ingrid ważne. Nie chciała się znowu z nikim cackać, bo rozczarowałaby się tak, jak w przypadku kukły.
- Sio! Co tak stoisz, kołku? - machnęła ręką, jakby odganiała natrętną muchę.Noritoshi - 10 Listopad 2012, 23:02 A już tam od razu gapił.. No może, no czasem, no trochę.. Jak zacznie tak przewierci wzrokiem cały okręt. Taki już urok czerwonych oczu - magia pulsującej w arteriach krwi - w teorii pulsującej, bo w praktyce to tylko piękna imitacja ciała ludzkiego - tak piękna, że nie sposób prawie dostrzec różnic - prawie.
Spojrzał i zaraz dostał odzew od tych jarzących się jak stare jarzeniówki oczek, które jakiegoś nieproszonego gościa zauważyły. Ciekawe co to za jeden.. Nori porozglądał się dookoła.
- Gdzie? Który to taki?
Ach, jakże słodko jest udawać głupka. Jak to było? Zniży do swojego poziomu i pokona doświadczeniem. Tak! Ale ten tutaj panoszący się dryblas to iście piękny umysł, nie jakiś nędzny wybryk godny psychiatryka (no dobra, czasem jedno z drugim się łączy, ale mniejsza). Po tej krótkiej scence stwierdził, że dziś może sobie pozwolić na nieco więcej rozrywki. Usiadł na przeciwległym grobie, w tureckim układzie, przyglądając się jej. Być w samych skarpetkach to tak trochę średnio, bo się ładnie ochłodziło, ale znów - kto co lubi.
- Czy mi się wydaje, czy też panicznie boisz się dotknąć ziemi? - Zadał dość proste pytanie, z taką swoboda jakby pytał: czy boisz się pająków?
Dłonią sięgnął po grudę ziemi, zastanawiając się co tez złego w niej. Poświęcona? Dobre sobie, idźcie te bajki wciskać komuś innemu a nie Noriemu, który, paradoksalnie, już by kilka razy się powiesił gdyby nie Biblia, jej nauki i siła, jaką wśród tych kart odnalazł. Ale nie jemu się wciska moce kościelne, oj nie.