Anonymous - 25 Grudzień 2015, 23:10 Zdążyła jedynie zauważyć zamyślenie szmacianki. Bo na szmaciankę właśnie wyglądał. Widać było zszycia, łączenia, igły i nici. Dla czystej jak kryształ lalki był to wyraz nędzy i rozpaczy...ale wcale nie budził aż tak negatywnych emocji, jakich można się było spodziewać. Powędrowała za nim wzrokiem, aż do huśtawki obok. Czarnowłosy był od niej sporo wyższy, wydawał się też nieco starszy. Poza tym na jego twarzy, czy może w tajemniczym czerwonym oku malowało się zastanowienie, może melancholia, z pewnością nuta refleksji. Chwila ciszy między nimi tylko służyła, ona sama nie lubiła silić się na wymuszone rozmowy, w końcu zawsze mówiło się, że to cisza powinna być bardziej ceniona niż słowa rzucone na wiatr i nikomu nie potrzebne. Kiedy się poruszyła krzyż na jej klatce lekko brzdęknął o inny złotawy drobiazg, w końcu jej strój był dosyć ozdobny. Na szyi miała czerwoną kokardę, rękawy były szerokie, a dół sukienki rozłożysty, prawie jak te baletowe. Wszystko wykończone szczegółami w postaci pięknej czarnej koronki. Zgięła chudą nóżkę obleczoną w wysoki but, kończący się zapięciem jak do pończoch i otworzyła lekko czerwone, wilgotne usteczka.
- Witaj. - zabrzmiał cicho jej delikatny głosik. Ku własnemu zaskoczeniu nie czuła żadnego ciężaru wypowiadanych głosek, jak to często miało miejsce, mówiło się jej lekko. Nie wiedziała jednak, czy to przez adresata, czy zwyczajnie okoliczności. Zmrużyła lekko oczy, nie spodziewała się poznać tutaj innej marionetki, pytanie tylko czy to zrządzenie losu, czy przypadek. Z resztą, wszystko jej jedno, od zewnątrz pozostała obojętna, jakby odrobinę chłodna wobec nieznajomego.
- Słyszałeś mnie?- zapytała spoglądając na niego bez skrupułów. Należała do tych szczerych osób, które bez większego skrępowania zapytają o coś, o co może nie powinno się pytać.Anonymous - 25 Grudzień 2015, 23:38 Ku jego zdumieniu jej reakcja nijak nie była podobna do jego wyobrażeń, a wydawałoby się, iż nie traktuje go ze specjalnym wstrętem. Oboje jednak zachowywali dystans wobec siebie, ale z drugiej strony było to normalne przy zetknięciu się ze sobą dwóch obcych sobie istot. Odwrócił głowę bardziej w jej stronę, by móc lepiej przyjrzeć się jej osobie. Mało tego, że była idealna dla Egona. Jej strój także wywarł na nim pozytywne wrażenie, jakoby do takiego właśnie poziomu dąży.
- A... a więc to byłaś Ty?
Rzucił niepewnie. Zrozumiał, iż nawiązywała do tej melodii, którą dopiero co miał okazję usłyszeć. Jaką właściwie była marionetką? Głowił się moment nad tym, ale znowu na chwilę zastygł i słowem się nie odezwał. Czym było to uczucie? Najpierw poczuł jak gdyby niewidzialna cisza wypełniła jakby dziurę wewnątrz niego, a teraz nie wiedział za co się złapać.
- Przepiękna melodia. Chciałbym ją usłyszeć jeszcze raz.
Przy dłuższej wypowiedzi można było dopiero dostrzec jak bardzo spokojny i cichy miał głos. Na tyle cichy, że przy większym towarzystwie ciężko można by było zrozumieć co mówi. Nawet chwaląc kogoś nie potrafił od razu się uśmiechnąć. Nie lubił swojego śmiechu, a tym bardziej nie miał zbyt wielu powodów, by uciekać się do radości.
Jakby nie patrzeć na to wszystko to po raz pierwszy od dłuższego czasu miał towarzystwo.Anonymous - 26 Grudzień 2015, 00:02 Wyglądali oboje jakby ktoś wyrwał ich z dwóch różnych światów. Było to jednak ciekawe połączenie, intrygowało Laenuhlie. Ich dystans był oczywisty, rzadko kiedy z kimś rozmawiała, więc tym bardziej pozostawała niejako oddalona od nowego towarzysza. Zaimponował jej...głosem. Był niesamowicie opanowany i spokojny, a nuta ponuractwa tylko dodawała mu specyficznego rodzaju uroku. W duszy skrzywiła się lekko, obudziły się w niej jakieś dziwne uczucia, ale trudne do określenia, jak gdyby zamglone i zaszronione. Poczuła się jednocześnie niepewna, coś zostało w niej zaburzone. Spojrzała na chłopaka, a czarny obcas wbiła w grunt znajdujący się pod ich nogami. Zaczęła ponownie nucić tą samą melodię, cichą i melancholijną. Sama nie czuła się nią aż tak poruszona, kiedy słyszała samą siebie przez zamknięte usta, dla innych jednak to zupełnie inna bajka. Przez cały czas nie odrywała spojrzenia szklanych oczu od jego twarzy, kiedy nagle ucięła melodię. Zakołysała się lekko na huśtawce i wbiła wzrok w ziemię przed sobą. Chyba byli podobni.
- Jest nieukończona.- powiedziała, przerywając chwilową ciszę, która nastała.
- Kompozytor zmarł, a utworu nikt nie usłyszał.- taka była prawda. Czy smutna? Zależy już dla kogo. Laenuhlie odczuwała jedynie coś dziwnego. Nie umiała tego nazwać, w końcu nikt nie nauczył jej nazywania emocji. Spojrzała ślepo i beznamiętnie przed siebie, za chwilę znowu patrząc na nieznajomego, jakby ciekawa jego reakcji, jednak nie było tego po niej widać. Z zewnątrz była chodzącą, chłodną perfekcją. Nawet jej słowa o śmierci kompozytora zdawały się nic nie znaczyć.Anonymous - 26 Grudzień 2015, 00:32 Niczym za sprawą magicznej różdżki dosłownie każda rzecz będąca częścią niego jak gdyby ożyła kiedy to bez większego oporu spełniła jego prośbę. Doraźnie czuł jak melodia dociera do samej, samiuśkiej istoty jego samego, gdyż nie był w stanie opisać tego lepiej, a w trakcie tego wszystkiego jego oko skoncentrowane było na jej spojrzeniu. Mimowolnie jego głowa zaczęła się poruszać na prawo i lewo, lecz jego uwaga dalej była skoncentrowana na niej samej. Nie zauważył nawet kiedy zaczął pomachiwać prawą stopą kiedy nagle w pewnym momencie melodia ustała. Na wieść o tym, że melodia nigdy nie doczeka swojego końca zastanowiła go wielce. Śmierć... czy on wtedy też umarł w Świecie Ludzi, a teraz nagle ożył i jest w drugim wcieleniu? Był świadom swojego jestestwa w innej formie, ale pamiętał jedynie zamglone fragmenty z minionych wydarzeń. Egon przywykł do bycia odrzuconym przez innych, a smutek był jego niemalże codziennym uczuciem, którego nie potrafił samodzielnie z siebie wyrzucić. Na wieść o śmierci kompozytora zareagował podobnie jak w większości wypadków, toteż nie było po nim widać żadnej zmiany. No, prawie żadnej. Prawie że ruszył swoją lewicą, a te zaczęły zmieszać w jej stronę, ale ostatecznie powstrzymał się od tej czynności. Wiedział, że chciał dla niej dobrze, ale z drugiej strony sam nie był w stanie zrozumieć jak miałoby to wyglądać i jaki efekt osiągnąć.
- Smutno mi z tego powodu. Naprawdę chciałbym usłyszeć jak cały utwór przebiega.
Oderwał wnet od niej wzrok i spojrzał na własne nogi. Jakkolwiek do tej pory nie przeszkadzał mu jego własny wizerunek to teraz jednak kolejne uczucie przebiegło mu jakby po korpusie. W ogóle nie miał pojęcia co to właściwie było, ale to tak jakby... chciał dla niej wyglądać lepiej? Cisza. Zaczął sunąć prawą nogą po ziemi, ale w ostateczności nie narysował niczego konkretnego, a jedynie dwie linie biegnące równolegle koło siebie.
- Opowiedz mi coś o sobie.
Wtedy coś go tknęło. Wiedział, iż zapomniał o czymś bardzo ważnym, ale z początku nie zdawał sobie sprawy z czego takiego. Dopiero wtedy go olśniło. Wstał na równe nogi, i biegiem ustawił się tuż przed nią.
- Przepraszam! Zapomniałem się przedstawić!
Złączył nerwowo obie ręce, a po chwili przykucnął delikatnie.
- Egon. Nazywam się Egon.
Dotychczas jego stoicki wyraz twarzy nabrał innych kształtów, a oko wydawało się być bardziej otwarte niż dotychczas.Anonymous - 26 Grudzień 2015, 00:51 W niej dobrze znana wiadomość o śmierci kompozytora melodii nie wywoływała żadnych większych emocji. Umarł? No cóż, każdy umiera. Ktoś na pewno go zastąpi lub już to zrobił. Wszyscy zapominają i zastępują innych, taka dola życia. Szczególnie wśród marionetek. Tutaj nikt nie będzie liczył się z ich wolą, przynajmniej kiedyś tak podobno nie było. Teraz lalki są "wolne". Ale czym jest właściwie ta wolność? Brakiem ograniczeń i możliwością decydowania o sobie, czy po prostu słabością, głupstwem, bo marionetki nie po to są tworzone. Nie po to, żeby żyć samodzielnie. Przynajmniej tak myślała Laenuhlie.
Spojrzała na niego spod czarnych rzęs, zastanowiło ją to, że potrafi być smutny, z tak błahego powodu.
- Jest dużo innych utworów. - zwróciła na to uwagę, ponieważ jego reakcja wydała jej się niezrozumiana. Utwór też da się zastąpić innym, więc czemu być smutnym z powodu jednego? Ktoś zaraz skomponuje coś nowego, lepszego. Zawsze tak jest. Z marionetkami, z utworami, melodiami. Wszystko było równie piękne co ulotne i nieuchwytne na dłuższą chwilę.
Zakołysała się ponownie na huśtawce zastanwiając się chwilę nad tym, z czego wyrwał ją ponownie jego niski głos. Spojrzała na niego, a kiedy już chciała odmówić mówienia o sobie, chłopak nagle wstał zaraz kucając przed nią. Zatrzymała nogami huśtawkę obcasy ponownie wbijając w ziemię. Laleczka nie wydała się ani trochę zakłopotana, czy zmieszana. Na jej twarzy nadal malował się stoicki, wręcz chłodny spokój i obojętność. Dla wielu osób mogło to być mylące, mogło nawet kogoś denerwować. W końcu dla poszczególnych ras możliwość odczytania osoby po mimice i twarzy była bardzo ważna,ale nie tyczyło się to chyba marionetek.
Przyjrzała mu się.
- Egon. - powtórzyła po chwili cicho i delikatnie, po czym wyciągnęła do niego zimną, porcelanową dłoń. Chudymi palcami odgarnęła jego długą grzywkę na bok, odsłaniając uszkodzone oko.
- Dlaczego zasłaniasz twarz? - zapytała beznamiętnie wpatrując się w niego, jak gdyby nie rozumiała jego intencji. Nie zważyła również na to, że mogła go urazić, prawdopodobnie było to dla niego coś ważnego. Ale czy Lae liczyła się z kimkolwiek? Nie uważała za konieczne zasłaniać swoich...ran.Anonymous - 26 Grudzień 2015, 01:22 Czyżby przesadził? Albo po prostu zwyczajnie mu się przyglądała, a to z kolei znaczyłoby, iż nie tylko on jest na etapie uczenia się rzekomo podstawowych rzeczy. Po prostu spoglądał tak na nią, a kiedy ta wyciągnęła do niego rękę nie wiedział jak reagować. Pozwolił jej na cokolwiek próbowała osiągnąć, a kiedy odgarnęła włosy na inną stronę ukazując przy tym jego skazę, odchylił głowę na bok. W międzyczasie poprawił szybko grzywkę, a jej rękę złapał swoimi obiema.
- To... skomplikowanie dziwne. Nie chcę, aby ktoś widział mnie w takim stanie.
Zacisnął swoje ręce wokół jej zimnej ręki, aczkolwiek wykonany był z pluszu, toteż mogła nie poczuć żadnej różnicy. Nie wiedział nawet co robi, ani jaki on sam jest dla niej w dotyku.
- Jednak dalej nie wiem jak Ci na imię.
Wierzył, że podobnie jak i on pojawiła się tutaj dosłownie niedawno. W końcu znalazł kogoś kto był w jego beznadziejnej sytuacji i potrzebował pomocy. On z kolei co prawda nie do końca jej ufał, ale... coś w środku kazało mu odrzucić tą myśl i na przekór wszystkiego dać sobie szansę.
- Jesteś tu od niedawna, prawda? Z innego świata?
Nie czekał zbytnio na jej odpowiedź, a jedynie zastanawiał się nad kolejnymi pytaniami.
- A może stąd? Jeżeli potrzebujesz pomocy to ja bardzo chętnie Ci pomogę...
Chwycił się lekko za głowę, zwalniając uprzednio uścisk z jej ręki. Tak naprawdę ledwie co powstrzymywał się od odczytania jej myśli. Żadnej gwarancji nie miał czy może odsłonić myśli innych marionetek, ale jeśli odkryłaby przed nim ingerencję w jej umysł mogłaby się pogniewać. Nie wiedział, nie wiedział, nie wiedział nic... tyle nowo poznanych odczuć jak i ten teraz, w którym nie chciał jej zezłościć.
- ... tylko nie wiem czy potrafię.Anonymous - 26 Grudzień 2015, 01:38 Początkowo nie zwróciła uwagi na jego dotyk, jakby dopiero po chwili orientując się, że ten trzyma ją za rękę. Nie odepchnęła go jednak, a jedynie wróciła spojrzeniem na jego twarz.
- Nie mogę Cię poznać, jeśli Cię nie widzę. - kiwnęła lekko głową. Odczuwała to jako ukrywanie się, niechęć do pokazania części siebie. Ale jak można poznać kogoś szczerze, ukazując mu jedynie swoje zalety?
Nie czuła tego jakoś bardzo wyraźnie, ale na tyle, że umiałaby powiedzieć z czego jest wykonany. Mimo to nie rozpadał się jak te wszystkie misie, miękkie aż do bólu, to było interesujące.
- Mam na imię Laenuhlie. - chłopak wydał jej się nawet zabawny, w swojej małej niewiedzy. Zachowywał się jakby pierwszy raz widział tutaj jakąś marionetkę. Ale z tego co mówił nie był stąd. Więc jest z Krainy Ludzi. Pokręciła głową wprawiając tym samym w ruch śnieżnobiałe kosmyki włosów.
- Jestem stąd. To ja mogę Ci pomóc. - zmrużyła lekko oczy, kiedy poczuła, że puścił jej dłoń. Widać było, że jest zakłopotany, a jej obojętna twarz chyba mu nie pomagała. Odwróciła na chwilę wzrok patrząc gdzieś w przestrzeń.
- Stąd ale i nie stąd... - rzuciła jakby nie do niego. Nie rozwijała na głos myśli, więc dla niego mogły być nieuzasadnione, niezrozumiałe. Nie przejmowała się tym jednak zbytnio, w końcu i tak nic by z tym nie zrobił.
- Co Cię teraz martwi? - zapytała, bo nie zachowywał się jakby wszystko było w porządku, jakby był pewny siebie i radosny. Miał wokół siebie coś w rodzaju ciemnej chmurki, którą Laenuhlie jakoś odczuwała, w dziwny niewytłumaczalny sposób. Może właśnie to nazywali empatią? Czymś, czego nie rozumiała i nie posiadała marionetka. Mogła to być też jedynie jej wyobraźnia.Anonymous - 26 Grudzień 2015, 01:59 Nawet pomimo jego obecnego stanu miała rację co do poznania drugiej osoby. Nawet nie zauważył kiedy tak naprawdę wszedł w rozmowę z nią, a przeważnie jego słowa ograniczały się do kilku zdań. Z nią było zupełnie inaczej i wcale nie miał nic przeciwko tej dosyć odczuwalnej zmianie.
- Laenuhlie...
W istocie zdarzały się imiona, które z trudem sobie przyswajał, jednak dla pewności siebie szybko powtórzył je kilkakrotnie w myślach, aby przypadkiem nie przekręcić literek. Dodatkowo pomylił się co do swojej oceny sytuacji, a to doprowadziło do kolejnej ciszy. Tym razem nieco dłuższej, bo teraz sam nie wiedział co czuje w tym momencie. A niby niepozorny spacer, a tutaj nagle jakby z każdą sekundą ta dama tchnęła w niego coraz to nowsze doświadczenie. Z jednej strony było to dla niego przytłaczające, lecz z drugiej czuł ekscytację, której jednak sam nie był w stanie określić precyzyjnie. Nie, to było coś więcej niż tylko ulotna chwila uniesienia. To było... jest... czy tym właśnie jest życie? Do tej pory wiódł życie dosłownie sam, ewentualnie zamienił słowo z inną marionetką lub istotą żywą, lecz na tym się kończyło. Ale teraz? Czyżby jego osoba była pod wpływem silnego zaklęcia lub po prostu odkrył coś nie do opisania swoimi własnymi słowami. Nagle miał wiele spraw do przemyślenia w spokoju... ale nie chciał znowu być sam.
- Mnie martwi...?
Urwał w trakcie swojego wywodu, a tylko podniósł się wreszcie na równe nogi. Cofnął się o jeden krok do tyłu, aby lepiej ją widzieć.
- Nie mam nikogo z kim mógłbym...
Prawie że w tym momencie głęboki żal przygniótł jego jestestwo. Czy dosłownie? Wątpliwe. Jedynie włożył ręką pod kołnierz, aby wyciągnąć zawieszony na czarnym sznurku klucz, którym sięgnął za plecy i kilka razy przekręcając wyprostował się, a klucz ponownie schował pod sobą. W tym samym momencie potrzebował się właśnie nakręcić.Anonymous - 26 Grudzień 2015, 12:55 Pogładziła lok śniegowych włosów, który opadał jej na pierś. Istotnie czuła coś dziwnego. Chłopak budził w niej zdecydowanie mieszane uczucia, z drugiej strony zaskakująco jasne. Wiedziała, że coś go gnębi, nietrudno było się tego domyślić, ale z drugiej strony miała w sobie jakąś dozę współczucia wobec niego. Sprawiał wrażenie kogoś niewinnego, jak dziecko. Może faktycznie taki był? Zagubiony, duży chłopiec, na dodatek szmacianka, więc w kiepskim położeniu jeśli chodzi o lustrzane społeczeństwo. Taak, mogło tak być. Albo i nie.
Urwał słowa i nakręcił się kluczykiem, to oznaczało, że również nie ma właściciela. Eh, jak ciężko w tych czasach o marionetkarzy i to jeszcze takich godnych zaufania, jedni są zajęci, inni wiecznie nieobecni. A co lalce z właściciela, który nie będzie się nią zajmować. Może to dobrze, że marionetki kiedyś się sprzeciwiły i teraz same mogły wybierać sobie panów, przy dobrych umiejętnościach obracając całą tę relację na ich korzyść, zamieniać role. Coś cicho brzdęknęło, kiedy się schylił, a kiedy podniósł głowę miał pod szyją sporej wielkości złote nożyce. Ich brzytwy lśniły lekko, co tylko pogłębiało wrażenie ostrzy, dla których szmacianka taka nie byłaby najmniejszym problemem. Laenuhlie stała w nienagannej pozie, z wyprostowaną dłonią, która bez problemu utrzymywała jej broń, wymierzoną prosto na niego. Zmrużyła lekko oczy i przekrzywiła głowę lekko w bok. Zmierzyła go wzrokiem zatrzymując się na jego oku. Jej czyste jak kryształ spojrzenie nic mu oczywiście nie mówiło, a przynajmniej nadal trwało w swojej nędznej obojętności, która raczej niewiele mogła zdradzić odbiorcy. Była ciekawa jego reakcji, zachowania. Będzie chciał z nią walczyć, czy spanikuje jak mały szczeniak? A może zaskoczy ją czymś jeszcze innym? Przekrzywiła lekko nożyce.
- I co teraz, Egon?Anonymous - 26 Grudzień 2015, 17:37 Całe odkrywanie emocji jak ręką odjął zostało przerwane przez nieoczekiwany obrót sprawy. Nim zdołał wrzucić kluczyk za koszulkę, a już był przystawiony do muru. Najwyraźniej zbyt szybko jej zaufał skoro jej pierwotnym w założeniu planie było znegowanie jego jestestwa i obrócenie jego sztucznej powłoki w drobny mak. Tylko i wyłącznie to o dziwo go zabolało, a zagrożenie z jej strony po prostu przyswoił i zaakceptował jej działanie.
- Najwyraźniej myliłem się co do Ciebie.
Swoją głowę jakby przysunął bliżej, aż w końcu znalazła się między dwoma ostrzami niczym skazaniec gotowy na ścięcie od kata. Nie mógł powiedzieć, iż miał powód dla którego mógłby spokojnie wieść życie. Nie, on nie miał celu. Kiedy przez chwilę tak myślał to bardzo szybko zmienił zdanie, gdy ta mierzyła w niego bronią.
- Czy tego właśnie chcesz?
Nawet jak na niego zdało się usłyszeć nutkę żalu. Nie dlatego, że mógł za chwilę potencjalnie skończyć bez głowy, a dlatego, iż wiązał nieco wielkie nadzieje względem jej osoby. Nie wiedząc samemu co począć w końcu mimo wszystko użył swojej mocy czytania w myślach próbując odgadnąć jej prawdziwy zamiar.Anonymous - 26 Grudzień 2015, 18:38 Wpatrywała się w niego, a kiedy przysunął się do ostrzy jeszcze bliżej, nawet nie drgnęła. Jej wyprostowana ręka zdawała się być zamarzniętą. Trwała tak w bezruchu powoli trawiąc jego słowa. A więc już jej zaufał? I na dodatek już się rozczarował. Był dosyć dynamiczny w swoich emocjach, a przynajmniej tak wnioskowała z jego zachowania i słów. Gdzieś w głębi duszy westchnęła cicho, jeśli będzie podejmował takie decyzje to szybko skończy ze swoim życiem. A przecież nie o to w życiu chodzi, dosłownie.
Chwilę po jego pytaniu poczuła coś dziwnego, zmrużyła lekko oczy z początku nie orientując się co się dzieje.
W jej umyśle nie mógł z pewnością znaleźć żadnych negatywnych myśli czy emocji, bo po prostu nie odczuwała ich w tej chwili. Nie było w niej żadnej odrazy, zgorszenia, złości, ani chęci do rozcięcia pluszu jego ciała. Mieszała się w niej ciekawość z lekką dozą...troski? Chyba tak to można określić. W niemych słowach zastanawiała się jak on chce przeżyć i dlaczego tak łatwo może oddać życie, w dodatku za nic? A jej zamiar...no cóż, tego nie skomentowała. Było jednak jasne, że nie miała na myśli nic "złego", bo sianie śmierci nie lądowało w jej kategorii złych czynów. Poza tym wszystkim mógł odczuć bezkresną pustkę, tak jakby nosiła w sobie coś w rodzaju czarnej dziury, która pochłania każdy element, który znajdzie się obok. No nie zabrakło szczypty melancholii, bo takim właśnie obrazem był dla niej on i jego postawa.
Cofnęła lekko nożyce i złączyła ze sobą ostrza. Tępą stroną przejechała mu po gardle wzdłuż szyi, kończąc na podbródku.
- Jesteś jak dziecko. Naiwny Egon. - nie brzmiało to obraźliwie w jej czerwonych usteczkach i nie miało tak brzmieć. Stwierdziła fakt, który przyjęła do wiadomości. Z drugiej strony sytuacja mogła być trochę komiczna, bo z ich dwójki to ona wyglądała na młodszą. Nawet nie próbował jej powstrzymać, co gdyby jednak miała ochotę go rozciąć?
Ponownie rozległ się cichy brzdęk, cofnęła nożyce chowając je.Anonymous - 26 Grudzień 2015, 19:03 Powód, dla którego potraktowała go bronią był dla niego jeszcze bardziej zawiły kiedy próbował odgadnąć jej myśli. Nie wyciągnął z nich wiele, aczkolwiek to co czuła nie dawało mu spokoju. Dlaczego? Czemu miał ten zabieg służyć, a przede wszystkim czym sobie zasłużył? Czy popełnił błąd w którymś momencie ich rozmowy, a to doprowadziło do takiego, a nie innego finału? Wiele jednak wskazywało na to, iż za tym wszystkim mogła się kryć ciekawość, lecz nie był dobry w korzystaniu ze swojej mocy. Tak naprawdę nie odkrył jeszcze w sobie szczególnej mocy, a to czyniło go słabym i bezużytecznym w oczach marionetkarzy.
- Rozumiem.
Na przekór wypowiedzianych słów nie miał zielonego pojęcia co sobie z tego zrobić. Miał jej w końcu zaufać czy też nie? Z tego wynikałoby, iż za szybko dał się podejść, a ona uświadomiła mu jego błąd. Postanowił w głębi duszy nie popełnić tego głupstwa po raz kolejny, za co był jej trochę wdzięczny. Spojrzał w niebo, a chmury nadal wisiały bezlitośnie nad ich głowami. Wyglądało na to, że niedługo miało się rozpadać, a on nie lubił być wystawiany na pastwę losu deszczowi.
- Jakkolwiek ciekawi mnie dlaczego jesteś tutaj tak sama na zewnątrz to jednak zmuszony jestem powoli udać się do swojego domu.
Nie bał się deszczu. Najwyżej przesiąkłby wodą, mając to niemiłe uczucie ciężkości, lecz na szczęście miał swoje sposoby na osuszenie się. Liczył na to, że spędzi z nią odrobinę więcej czasu, niemniej jednak zbyt długo zawracał jej głowę, a on sam miał kilka spraw do załatwienia. Pomimo swoich wewnętrznych uwag zdobył się na odwagę i zbliżył o krok do przodu.
- Zechcesz mnie teraz odwiedzić?Anonymous - 26 Grudzień 2015, 19:48 Nie wyglądał jakby ją zrozumiał, dlatego jego słowa wydały się jej dosyć zabawne. Nie roześmiała się jednak ani nic, z zewnątrz ciągle utrzymywała chłodną powłoczkę obojętności. A jednak nie była już tak obojętna wobec niego, jak z początku. Z pewnych przyczyn wzbudził jej zainteresowanie.
- Jak widzisz nie mam nikogo, z kim mogłabym tu być. Dlatego jestem sama. - zerknęła na niego po chwili odwracając wzrok. Spojrzała w niebo, widząc, że on sam to robi. Niebo faktycznie było coraz ciemniejsze, a pogoda w Krainie Luster jest przecież całkowicie nieprzewidywalna. Tutaj chyba jednak można było ją przewidzieć. Z początku wydawało jej się, że oddaje pięknie jej humor, ale teraz nie byłaby już taka pewna. Dawno nikogo nie poznała. Pytanie tylko, czy to jej wina? Może źle się zachowywała, albo była zbyt ponura. Wątpliwa zdawała jej się możliwość dogadania się z Kapelusznikiem, byli zbyt energiczni, narzucający się wręcz. Dachowcy byli natomiast jedną z jej ulubionych ras, zachowywali się jak chcieli, oczywiście dopóki nie zostawali zabawkami jakiś , bogatych najczęściej, osobistości. Dla Lae tracili wówczas cały swój urok. Ale nie o tym tu teraz rozmyślać.
Spojrzała na chłopaka i zamrugała długimi rzęsami. Dostała bowiem nietypową propozycję, na którą, mimo bezpośredniości i może pochopności tym razem w jej działaniu, przystała. Kiwnęła lekko głową i podeszła do niego.
- Prowadź zatem.
z/t + EgonAnonymous - 5 Czerwiec 2016, 19:09 Wyskoczył z kryształu, a przyśpieszenie powstałe podczas spadania sprawiło, że trochę poturlał się po ziemi uderzając w nią kilka razy zanim zorientował się co się wokół niego dzieje. Całkiem mocno się poobijał i nie mógł wytrzymać pięciu sekund bez zająknięcia. Jego rana w nodze, która powoli zaczynała krzepnąć została rozerwana, a krwawienie stało się intensywniejsze. Gdy doszedł już do siebie, zauważył ranę po czym wyrwał pas materiału ze swoich spodni po czym zacisnął opatrunek. "Przepisów BHP to to nie spełnia, ale na razie powinno wystarczyć.". Rozglądnął się wkoło i zobaczył Zoe i Violet leżące na ziemi. Podszedł do Lunatyczki, bo była bliżej sprawdzić jej stan zdrowie. Okazało się, że żyła, miejmy nadzieję, że nie ma poważniejszych urazów. Do Violi nie musiał podchodzić, ponieważ raz, że kosztowałoby go to kolejną porcję wysiłku, dwa, na jego oko było z nią na tyle dobrze, że nie wymagała pomocy.
- To co teraz? - powiedział, po czym wstał sycząc z bólu. - Mamy gdzieś iść... czy ukryć się?
Cokolwiek się wydarzy wiedział, że przynajmniej przez następne kilka minut nikt ich nie widział. On natomiast widział wiele kolorowych atrakcji. Może zabawa sprawi, że nie będzie tyle myślał o bólu, z jakim obecnie się zmierza?Zoe - 5 Czerwiec 2016, 20:57 Trach! Bęc! Trzask! Dużo rzeczy wydarzyło się w krótkim czasie, tak dużo ich było, że Zoe poczuła się jakby na moment straciła przytomność, a może po prostu zamknęła tylko oczy. Możliwe też, że zarówno to i to przytrafiło się jej jednocześnie. Najważniejsze jenak, że żyła. Chyba żyła, bo nie potrafiła dokładnie powiedzieć gdzie się znajduje, a wstanie z ziemi wydawało jej się jak na razie wyczynem podobnym do wyrwania gołymi dłońmi całego drzewa z korzeniami. Czyli, prościej mówiąc, na razie było to kompletnie i absolutnie niemożliwe. Leżała tak więc dłuższą chwilę, wiedząc, że jeśli tylko poruszy którymś mięśniem, tępy ból rozleje się na całe jej ciało. Patrzyła w niebo, przez które leniwie przepływały puszyste obłoki. Chmurki… Ładne. To na razie była najbardziej ambitna konkluzja jaką była w stanie wygłosić.
Z tego stanu odrętwienia wyrwał ją głos i jęczenie Elliota. Elliot. Violet. Co…? Pod natłokiem intensywniejszych myśli rozbolała ją głowa, ale przynajmniej wiedziała już mniej więcej co się dzieje. Chociaż właściwie wiedziała mniej niż więcej. Pokręciła więc głową, dostrzegając Violet, Elliota, budynki w tle, huśtawki, karuzelę… Plac zabaw? Nie znała tego miejsca, ale przynajmniej się nie rozdzielili. To już plus, naprawdę duży plus.
Odetchnęła głęboko i zacisnęła zęby, przygotowując się na nieprzyjemne doznania. Podniosła się na łokciach i syknęła. Usiadła na ziemi i jęknęła. Podkuliła nogi i łzy mimowolnie napłynęły jej do oczu. Krótko mówiąc - była obolała. Raczej nic się nie złamało, nic nie oderwało, ale pulsujących ognisk bólu było na jej ciele wiele. Zbyt wiele. Najmocniej piekło ją prawe udo, a szczególnie w okolicy kości biodrowej. Przekręciła się więc delikatnie i sprawdziła co też za dziwy się tam podziały. Sporej wielkości siniak zaczynał już wykwitać i zajmie pewnie w późniejszym czasie pół jej nogi. Nie to jednak było największym problemem. W epicentrum fioletowo-zielonej plamy znajdowało się otarcie, dość paskudnie wyglądające, ale raczej niegroźne. Zoe patrzyła tak przez moment na wolno sączącą się, niebieską krew po czym po prostu przykryła ją materiałem spódniczki. Gdyby tylko nie obawiała się kolejnych mini-wybuchów bólu, pewnie wzruszyłaby ramionami. Poboli, trochę poprzeszkadza, ale rana z pewnością nie była śmiertelna.
Nadszedł czas na większy wysiłek. O wiele większy, tak ogromny i straszny, że lunatyczka trwała jeszcze kilka chwil w bezruchu. No, ale wieczność tak siedzieć nie może, zebrała się więc w sobie i wykonała ten nadludzi ruch zwany wstaniem z ziemi.
Stała. I wcale nie było tak źle. Trochę ją (wciąż) wszystko bolało, trochę kręciło się w głowie, ale ogółem - bywało gorzej. Kiedy tylko umiejscowiła mniej więcej Fiołka, Elliota i inne elementy krajobrazu w otaczającej ją przestrzeni, ponownie oklapła - tym razem na krzesełko pobliskiej karuzeli.
- Żyjecie? - zadała czysto teoretyczne pytanie w przestrzeń, nie oczekując nawet konkretnej odpowiedzi. - Ja głosuję za tym, żeby iść do tej kamienicy. Przetrzepać to wszystko. I skończyć sprawę. Raz na zawsze. - była, szczerze powiedziawszy, odrobinę już zmęczona. Bo co innego przeżywać przygody, nawet te z nutą grozy, a co innego być całkiem poważnie oskarżanym o morderstwo.
Czekając na to co powie reszta, zaczęła lekko odpychać się nogami, raz w przód, raz w tył. Powiodła ciężko wzrokiem po całym placu zabaw, myśląc o tym jakie mieli szczęście, że magiczna brama wypluła ich akurat na pustą, trawiastą przestrzeń. Mogli nadziać się na huśtawkę, rozbić o zjeżdżalnię… Tak, było dobrze, całkiem dobrze. Ciekawe tylko jak długo.