Anonymous - 17 Listopad 2011, 19:44 - Bawił się genami twojego królika a ty na to nie zareagowałaś ?... Być może zmienił go w śmiercionośną maszynę, która w każdej chwili może się obudzić !!... Albo to pewnie jest cichy zabójca, lub nawet ninja, który po prostu ukrywa swoją prawdziwą tożsamość - Powiedziała poważnym głosem po czym podeszła do białego stworzenia o wielkich uszach - Zdradź nam swoją prawdziwą tożsamość, a ujdziesz z życiem - Jej głos się nie zmienił, ale usta nagle wykrzywiły się, tworząc uśmiech, po czym jak zwykle można stwierdzić że żartuje. Czekając na odpowiedź banusia, usiadła obok niego i zauważyła wzrok trzydzieści dwa - Emm... Coś ze mną nie tak ?... Pobrudziłam się gdzieś ? Zniszczyłam ? Rozdarłam ? Cokolwiek ? - spytała, źle się czując ze złotymi ślepiami wpatrzonymi w siebie.Anonymous - 17 Listopad 2011, 20:00 Banuś spojrzał na Misaki spode łba. Miał dość specyficzne poczucie humoru, co najczęściej oznaczało jego brak. Teraz patrzył się na nią jak na idiotkę, która nie wie, że króliki nie mówią. Nie był zbyt dobry w rozpoznawaniu tonu głosu, przez co często nie orientował się w różnego rodzaju modulacjach głosowych, chociażby sarkazmie, którym jednak sam pałał na kilometr.
- Jak miałam zareagować? Mówię ci przecież, że Banuś wyskoczył kiedyś z mojego kapelusza - u doktorka się nigdy nie spotkaliśmy - sprostowała, nie chcąc, żeby dziewczyna obwiniała ją potem za los królika - Poza tym co w tym złego, że żyje długo? Ja bym się cieszyła na jego miejscu - uniosła brwi, spoglądając na zwierzaka, który teraz również się w nią wpatrywał. Wyglądało to tak, jakby czytali sobie w myślach, choć te spojrzenia nic za sobą nie niosły. Czy to normalne że 32 była połączona z Banusiem najsilniejszą więzią, jaką kiedykolwiek była z kimś złączona...? Pewnie tak. Na jej standardy to aż zbyt normalne.
- Nie. Wyglądasz ślicznie, Misu - odparła, uśmiechając się. Nie był to sarkazm. Misaki była całkiem ładna, więc czemu 32 miałaby temu zaprzeczać?Anonymous - 17 Listopad 2011, 21:00 - Nie chodzi mi o to że żyje długo... lecz o to że wygląda bardzo młodo, co on wciera sobie jakieś kremiki z marchewki czy co ? - Spytała unosząc brew w geście nie wierzenia w to co mówi. Przecież parę dni temu nie odzywała się w ogóle, a nawet nie wychodziła poza próg jej "domu", a teraz ?... Od poznania trzydzieści dwa stała się jakby... taka jak wcześniej, jeszcze przed ulicą, czyli rozgadana i zabawna.Nie... to nie może być skutek jednej rozmowy, to pewnie kraina luster źle na nią działa -Emm... dziękuje... ty także ślicznie wyglądasz... - Po usłyszeniu słów nowej przyjaciółki zarumieniła się, ponieważ no cóż... nie umiała znosić komplementów, jej zdaniem było to podwyższanie samooceny drugiej osoby, w ten sposób niszcząc jej naturalny charakter. Miejmy nadzieje ,że Misu tak nie odbije, i zostanie taka jaka jest, czyli nieprzewidywalna.Anonymous - 17 Listopad 2011, 21:50 - Sie wie - zamruczała, zerkając na dziewczynę. Co prawda zdawała sobie sprawę, że nie grzeszy specyficzną urodą, jednakowoż jak dotąd stosowne odzienie i specyficzne znaki pod oczami, mimo tak małego udziału w jej całokształcie robiły swoje. 32 jednak nie zaprzątała sobie specjalnie głowy wyglądem. Nie znała nikogo, komu chciałaby zaimponować, a samej sobie podobała się taka, jaką była, więc... Po co upiększać się na siłę?
- Kremiki z marchewki... mhm... - jęknęła, kręcąc głową - Przypuszczam, że z jego DNA usunięto gen odpowiadający za starzenie się - jej... jak to mądrze brzmi... to co najmniej niepokojące.
Od dawna podejrzewała taką możliwość. Co więcej - sądziła, że albo to wina tego ciała, albo w niej także coś poprzestawiano, bo od kilkudziesięciu lat patrząc w lustro widziała ciągle tą samą osobę. Było to dość ciekawe, jednak 32 była zainteresowana możliwością powolnej metamorfozy w postaci "kurczenia się ciała" i marszczenia skóry. Paradoksalnie jednak za każdym razem, gdy wyobraziła sobie siebie w postaci przygarbionej staruszki, ciarki chodziły jej po plecach.
Nagle niebo pociemniało, jakby zbierało się na deszcz. Trzydzieści Dwa zdając sobie sprawę z niechęci swojego futrzastego towarzysza do deszczu, postanowiła znaleźć jakieś miejsce w którym nie będzie im groził kontakt z wodą.
- Trzymaj się, Misu, uważaj na swoją fioletową grzywę - rzuciła na odchodne, po czym ruszyła przed siebie, po minucie zupełnie znikając dziewczynie z oczu.
[nmmt]Anonymous - 3 Kwiecień 2012, 17:59 Spacerując sobie cały czas postanowiła troszkę się pobawić i jakoś tak znalazła się przed Diabelskim Młynem, nie wiedziała jednak czy nie lepiej pójść gdzieś indziej w końcu sama na młynie? Nie brzmiała to zabawnie. Nie ciągnęło jej za bardzo do takiej zabawy.
-Nya..
Miauknęła po czym powiedziała sama do siebie na głos:
-Przydał by się ktoś do zabawy.
Rozciągnęła się delikatnie i machając ogonkiem na boki szła powolutku w stronę młyna z nadzieją, że może jednak nie będzie się nudziła.Anonymous - 3 Kwiecień 2012, 18:53 Najwyraźniej Diabelski Młyn ściągał koty, bowiem pojawił się tutaj jeszcze jeden. Wyglądał na nader odprężonego, co się zwykle akurat owemu osobnikowi nie zdarza. Śnieżnobiała kotka, o drgających wciąż czujnie uszach i charakterystycznej rudawej plamce na jednym z nich. Ostrożnie stawiała opuszki łap na podłożu, nie wywołując niemal żadnego dźwięku, tak, jakby podkradała się do ofiary. Wtem jej uszka zastrzygły, a łebek przekręcił w kierunku, z którego dobywał się czyjś głos. Był tu ktoś jeszcze, trudno się w zasadzie dziwić. Zamrugała ślepiami, przyjrzawszy się nieznajomej dokładnie. Najwyraźniej natrafiła na Dachowca, jak miło. Gdy ogon Yuki ruszył w pląsy, Feste chyba już nie mogła mieć wątpliwości.
Wprawdzie nie chciała zostać dostrzeżona, ale nawet jeśli nie stało się po jej myśli, zdecydowała się na przemianę.
Wyprężyła grzbiet i po chwili już wątłe ciałko zaczęło przekształcać się w stworzenie o ludzkich gabarytach, ażeby ostatecznie przyjąć formę równie chudawej dziewczyny o krótkich, ledwie muskających kark czarnych włosach i intensywnie fiołkowych oczach, którym pozostały szparkowate źrenice. Za nic nie przypominała kotołaka, brak jakichkolwiek uszu, ogonków, wąsików i tym podobnych, wydawała się złudnie człowiecza. Złudnie.
Zbliżyła się do Yuki i otaksowała ją dokładnie wzrokiem.
- Szukasz towarzysza do zabawy, słonko? - zagruchała, splatając ręce za plecami. Uśmiechnęła się zaraz, ukazując przy tym kiełki, co nadawało temu grymasowi nieco drapieżny wyraz. W oczach błyskały iskierki wesołości, raczej doza zabawy jej nie zaszkodzi, czyż nie? Szczególnie w towarzystwie kotowatej, płci pięknej, gdyby nie te elementy łagodzące Elicia już zaczęłaby prychać.
- Kim jesteś? - spytała się, chociaż nie interesowało jej to tak bardzo, by aż nachalnie zaspokajać ciekawość. W jej głosie dźwięczała uprzejmość, fałszywa, która najpewniej już niebawem przerodzi się w zwyczajową pretensję czy wredotę.Anonymous - 3 Kwiecień 2012, 19:05 Słysząc czyjś głos jak zwykle odruchowo schowała swój ogonek pod spódniczkę tak by nie było go widać i po chwili odwróciła się w stronę skąd pochodził dźwięk słysząc oby dwa pytania odpowiedziała najpierw na pierwsze uśmiechając się słodko:
-Ja? Zawsze szukam kogoś do zabawy bo bawić się Samej jest nudno.
Po chwili zastrzygła uszkami i w końcu odpowiedziała na drugie pytanie:
-Jestem Yuki Onna, lecz można mówić na mnie Szafira. I jak widać jestem zwykłym dachowcem.
Patrząc się na postać przyglądała się jej przez chwilę po czym zapytała się jej słodko:
-A ty Kim jesteś?
Uśmiechała się do niej cały czas słodko czekając na jej odpowiedź, lecz i tak nie ważne co by odpowiedziała, ważniejsze było by dla niej czy dziewczyna chciałaby pobawić się razem z nią.Anonymous - 3 Kwiecień 2012, 20:31 Na jej wargach zaigrał mimowolny uśmieszek, kiedy Yuki pośpieszyła kryć ogonek. Niby uszka nic nie zdradzały? Wysłuchała odpowiedzi Dachowca, nieco urażona dostrzegając u niego słodycz. Sporo rzeczy odbierała jako atak na swą osobę.
- Nie da się zaprzeczyć - przytaknęła na słówka o nudzie panującej podczas samotnej zabawy. Zapragnęła smagnąć nogę ogonem, ale z pewnym wstrząsem uświadomiła sobie, że go na obecną chwilę nie posiada. Zerknęła kątem oka na towarzyszkę, która była w trakcie przedstawiania się.
"Yuki". Ładne imię. Śnieg, prawda? W każdym razie, kojarzyło jej się z bielą, a Feste lubiła biel. Oczywiście, nie była jedną z od razu sypiących komplementy, toteż zachowała przemyślenia dla siebie i nie skomentowała odpowiedzi Yuki. Kiwnęła tylko głową. Szafira też brzmiało mile dla ucha, lecz to już jej do gustu za bardzo nie przypadło, a białowłosa słynie z przezywania innych jak jej się żywnie podoba.
- Elicia - odparła ze wzruszeniem ramion. - Ale możesz zowieć mnie Licia, wiesz, kotku? - wysiliła się, aby uśmiech na jej buźce poszerzył się bardziej.
- Szukasz kogoś, kto zechciałby pobawić się tam? - skinęła na obracający się powolnie młyn. Jakoś nie lgnęła do wysokości, nie tyle co ze strachu, ale ze świadomości, że jeśliby z niej spadła nieźle pogruchotałoby jej kości. A miała tendencję do zbędnego ryzyka.
- Jeśli tak, to chyba znalazłaś - oznajmiła z cieniem uśmiechu, przymrużając ślepia o badawczym wyrazie, jakie to skierowała na wzmiankowane koło młyńskie.Anonymous - 4 Kwiecień 2012, 01:45 -Elicia? Licia?
Zapytała cichutko po czym po głowie zaczęły latać jej jakieś myśli po chwili słysząc pytanie miauknęła cichutko przekręcając głowę na bok i uśmiechając się jako odpowiedź na jej pytanie, a słysząc to co powiedziała miauknęła jeszcze raz wesoła.
-Serio?
Zapytała słodko po czym dodała jeszcze:
-Pobawisz się ze mną trochę?
Yuki była teraz tak wesoła, że nie myślała o niczym i jakoś tak zaczęła machać znów swoim ogonkiem. W tym właśnie momencie kompletnie zachowywała się jak jakieś dziecko, ale nie przeszkadzało jej to bo lubiła się bawić z innymi, a na dodatek znów poznała kogoś nowego. Może znów będzie mogła się troszkę pobawić? W końcu dawno nic Ciekawego nie robiła, więc była by to dla niej jakaś odmiana.Anonymous - 4 Kwiecień 2012, 19:11 - Mhm - potwierdziła na ciche zapytania, poprawiając sobie szal. Yuki naprawdę zaczynała przypominać słodkiego kotka. Nie pocieszało to Feste, wręcz odstręczało. Skrzywiła się praktycznie niezauważalnie na miauknięcie w wykonaniu dziewczyny. Jej dłoń powędrowała na włosy, by przejechać po nich powolnym ruchem.
Pokiwała głową w reakcji na niedowierzanie Dachowcy, a na następne pytanko postukała się palcami w podbródek z zamyślonym wyrazem twarzy. Zmarszczyła brwi podczas rozważań, czy aby na pewno ma ochotę na tę zabawę. Yuki nie wyglądała na kogoś, kto z zimną krwią wypchnąłby ją z młyna, ale... Pozory mylą.
Brwi raptownie znalazły się u góry, obrazując tym samym niepomierne zdziwienie u czerwonookiej panienki. Czym było to spowodowane? Otóż, radosne machanie ogonkiem przypisywała pieskom, a z zestawieniem ze słodyczą i upojeniem świadomością zabawy u Yuki ta przeradzała się wręcz we szczeniaczka. To przywiodło jej na myśl pewną szczególną Innocenzę. Niedobre skojarzenie.
- Tak. Pobawię się z tobą, Yuki, mój ty ujmujący kamyczku - zadecydowała wreszcie, okręcając sobie wokół dłoni rąbek szala. Przyjrzała się kilku plamkom, co trochę odejmowało piękna materiałowi. Westchnęła głośno, skupiwszy się na Szafirze.
- Jednak musisz obiecać mi, że to będzie ciekawa zabawa. Jeżeli mnie znudzi, pójdę sobie - zastrzegła obojętnym tonem, przy czym podkreśliła koniec wypowiedzi. Och, koty to do siebie miały, że się szybko nudziły i najzwyczajniej w świecie odchodziły. Ona też się podobnie zachowywała. A więc czas rozpocząć zabawę, prawda?Anonymous - 5 Kwiecień 2012, 17:39 Słysząc, że zgodziła się na zabawę z nią uśmiechnęła się wesolutko po czym chwyciła ją za rękę i pobiegła na młyn chciała się tam trochę pobawić i może by sobie poskakała trochę dla większej zabawy, ale jak na razie zastanawiała się tylko nad tym. Ciekawiło ją co by się stało z nią jak by skoczyła z samej góry na dół.
-Chodźmy szybko!
Powiedziała wesoło po czym dodała słodko:
-A czy komuś się nudzi na Diabelskim Młynie?
Zaśmiała się cichutko dodając jeszcze:
-Na pewno będzie fajna zabawa.Anonymous - 6 Kwiecień 2012, 10:50 Była szczerze zaskoczona tą bezpośredniością ze strony towarzyszki, jeśli nie zakrawało to na bezczelność. Nadto potulnie dała się pociągnąć, złorzecząc w myślach. Wydobyła z siebie potakujące mruknięcie, a gdy stanęły przed wagonem wyrwała stanowczo rękę, zachowując mimo wszystko względną delikatność.
Feste wzruszyła ramionami. Nie wiedziała, czy komuś się nudziło na Diabelskim Młynie, ale najpewniej tak było, w końcu wszystkim się nie dogodzi i istnieje wiele gustów. Po chwili zajrzała do wnętrza kabiny, która usłużnie się zatrzymała.
- Przekonamy się - prychnęła, słysząc zapewnienie o fajnej zabawie. Nie mów hop, póki nie przeskoczysz, prawda?
Wkroczyła do wybranej kabiny, tym razem sama łapiąc Yuki, za jej przegub, i usadowiła ją w środku.
- Nie przeraża cię to, Kamyczku? - zapytała z błyskiem w oku. - Mogę cię z łatwością wypchnąć. Już nie ma odwrotu - zachichotała cicho, a młyn ruszył, jak zawsze, gdy upłynął ów krótki czas postoju. Nie, nie miała żadnych złych zamiarów względem dziewczyny, na razie przynajmniej. Po prostu chciała ją życzliwie przestrzec przed konsekwencjami, jakie może ze sobą nieść przebywanie samotnie ze szkarłatnooką kotką. Usiadła naprzeciwko Yuki, bokiem, tak, by plecy znajdowały oparcie w ścianie kabiny. Podwinęła pod brodę kolana, przekrzywiając głowę w kierunku rozmówczyni.
- A więc, zabawa. Zaczynaj, Yu. - Elicia wyszczerzyła ząbki, wbijając znużone spojrzenie we wspomnianą kotołaczkę.Anonymous - 20 Kwiecień 2012, 13:31 Kotowaty nie był w stanie usiedzieć w miejscu. Raczej nie była to kocia cecha, gdyż mówią, że te stworzenia z natury są leniwy i niezbyt skore do zabaw i długich wycieczek. Więc z jakiej racji Michi'ego wszędzie było pełno? Być może taka już jego natura, odmienna. Jednak zaprzeczyć nie można było, że widzi się rasowego dachowca. Chłopak dumnie szedł przed siebie, o czym świadczyła nieco wyżej uniesiona głowa, choć w jego oczach nie było widać pychy, o nie! W tych fioletowych tęczówkach tliła się iskra radości i dziecięcej naiwności. Z pewnością nikogo nie odstraszyłby swoim wyglądem. Na ustach błąkał się słodki uśmieszek, a sam kotowaty nucił i podśpiewywał co chwila różne melodie, które zasłyszał nie tylko w świecie ludzi, ale i w różnych zakątkach Kariny Luster. Przy każdym jego kroku słychać było charakterystyczny stukot małych obcasów u kozaków, a uszy skierowane były ku górze, co chwila poruszając się, jak to u ciekawskiego kocura. Wyprawę na Cukierkową Ulicę miał już za sobą, zadowolony z faktu, iż mógł spróbować nowych smaków ciast. Kto nie lubi słodyczy, no? Z pewnością nie on.
Stopy zaniosły go pod bramy Upiornego Miasteczka. Zwykle omijał je szerokim łukiem, straszony przez jednego z Kapeluszników bał się po prostu tam zaglądać. Teraz wiosła go zwykła ciekawość. Omiatając wzrokiem wielkie, futrzane zwierzęta przy bramach, wcisnął drobne dłonie w kieszenie swoich spodni, idąc przed siebie. Może i nie czuł się tu zbyt komfortowo, ale nie chciał się wycofać. Nie będzie przecież tylko strachliwym kotkiem. Z każdym krokiem głową obracała mu się do w lewo, to w praco, szukając czegoś interesującego. Miasteczko nie było w dobrym stanie i to właśnie sprawiało, że według Michi'ego wyglądało jak nawiedzone. Modlił się tylko, by nie spotkać tu jakiegoś szaleńca. Kiedy dotarł pod wielki, diabelski młyn, który powoli obracał się i przystawał co dwie minuty, aż oczy mu zaświeciły. W świecie ludzi wiele razy widywał takie karuzele, ale z racji tego, iż był w formie kota, po prostu musiał sobie odpuścić przejażdżki. Teraz miał okazję, tylko... Jakoś czuł, że źle się to skończy. Tak więc stał przed karuzelą, bijąc się z myślami, wyłapując co chwila kocimi uszami dziwne dźwięki miasteczka.Anonymous - 20 Kwiecień 2012, 14:37 Właściwie to nie powinien tutaj przychodzić, ale jak wiadomo robi się to co nie powinno. Zwłaszcza gdy ma się na wychowaniu krnąbrną siostrzyczkę z piekła rodem. Nic więc dziwnego, ze Scotty nabawił się rozdwojenia osobowości, czyż nie? Generalnie ten kapelusznik nie należy do zbyt towarzyskich kontakty ogranicza do minimum, niezbędnego do funkcjonowania w społeczeństwie. Jak wiadomo siostrzyczki jednak mają swoje pomysły i odpowiednie środki perswazji by przekonać, nawet do takiej wycieczki do wesołego miasteczka. Jak zwykle czarnowłosy nie wziął ze sobą kapelusza, jak i jego siostra, więc nie można było sprecyzować do jakiej konkretnie rasy należą, z resztą jaki miał by w tym cel. Kapelusz częściej go irytował niżeli naprawdę się przydawał. Chociaż ie ukrywajmy jest przydatny, zwłaszcza gdy masz w planach jakiś mord, takowych jednak Scypion nie przewidywał. Miał ze sobą siostrę więc jak? Skrzętne ukrywał przed nią swoje zboczenie psychiczne, no w pewnym sensie, bo mimo wszystko wiedziała o jego kłopotach z osobowością. Zła strona i dobra, biel i czerń. Potrafił się tak różnić od siebie sprzed chwili, że nawet wariaci przy nim byli małymi pikusiami, bowiem przewidywalność u nich była większa.
Lu wieszała się na ręce Tezjusza jakby był jakąś maskotką, zwłaszcza w momencie gdy przechodzili obok potworków, które najwyraźniej wzbudziły u niej nutę niechęci i strachu. Kapelusznik tylko parsknął śmiechem i zmierzwił jej czuprynę jej włosów. Tak dla dodania otuchy. Nie w jakimś innym celu. Po drodze zakupili dwie waty cukrowe i zajadając się nimi zatrzymali przy diabelskim młynie. Dziewczyna nieroztropnie otarła się o kotołaka, na którego potem uniosła wzrok, uśmiechając się przepraszająco, wręcz słodko, nawet jak na standardy niesamowitego wyglądu, prze co wyglądała lekko przerażająco, niż uroczo. Ciemna skóra przecież nie kojarzy się przyjemnie. Jednak ten charakterystyczny akcent, sprawiał iż łatwo było zauważyć iż Scotty i ona są rodzeństwem, a przede wszystkim rzucały się złote oczy, kolor niezbyt typowy i raczej nieczęsto spotykany.
- Lu! Nieładnie tak się przyglądać.
Zgaił siostrzyczkę srogo marszcząc brwi, na co dziewczyna skrzywiła się i naburmuszyła. Wyrazem oczu przyprawiała o rozbawienie.
-Scotty, zawsze musisz być taki drętwy?
Wzdrygnęła się i lekko zasmuciła, na co kapelusznik westchnął i mruknął pod nosem.
- A Ty zawsze ze mnie tego złego robisz, daj na wstrzymanie.
Siostra Scotta, LuAnonymous - 20 Kwiecień 2012, 15:30 Z zamyślenia wyrwał go czyiś lekki dotyk. Kotowaty zamrugał szybciej i jakby dopiero się ocknąwszy spojrzał w bok. Dojrzał tam drobną dziewczynkę o dość niecodziennej urodzie. W sumie jeszcze nie spotkał nikogo o ciemnej karnacji i takowym kolorze oczu, przynajmniej nie tu, w Karinie Luster. To sprawiało, że nie można było oderwać od osóbki ciekawskiego spojrzenia. Zmrużył lekko kocie oczy, przyglądając się istotce. Jednak zaraz odwzajemnił uśmiech, również radośnie. Sam był jak dziecko, szczególnie ze swoim dziecięcym zapałem i ciekawością. Jedyne, co różniło go w tej chwili od owej dziewczynki to fakt, że on przerażająco wyglądać nie potrafił, o. Jakoby się nie starał, nie wychodziło mu to, nawet głupia straszna mina.
Zaraz zwrócił uwagę na drugą osobę, starszego mężczyznę, który był identycznej urody co dziewczę. Uroczy to on nie był! Zwłaszcza wnioskując po jego karcącym i srogim tonie i dość surowym licu. A mimo wszystko nie dostrzegał w nim czegoś, co mogło mu przywodzić namysł złą personę. Do czasu. - Nic się przecież nie stało.
Ponownie się uśmiechnął, chcąc dać właśnie do zrozumienia, że dziewczynka nie zrobiła nic złego, ot, po prostu na niego ciekawsko spoglądała i tyle. Sam Michi był przecież nie lepszy, więc poniekąd słowa mężczyzny i do niego trafiły. Wyciągnął dłonie z kieszeni spodni, zgarniając z twarzy kilka zabłąkanych i niesfornych, ciemnych kosmyków, by założyć je za ucho, tudzież na chwilę odgarnąć. - Też chcesz się przejechać? - spytał małej osóbki, ze swoim naturalnym urokiem. Jednocześnie katem oka zerkał na ciemnoskórego mężczyznę, będąc co do niego jednak nieco niepewnym.