Anonymous - 8 Styczeń 2011, 22:57 Insane obserwowała Vasha jak jakiegoś idiotę, używał czegoś dziwnego, co robiło piff paff... Srutu-tutu dużo huku. To miało ją niby nastraszyć? Na to wychodzi. Nawet się nie ruszyła z miejsca, gdy pocisk leciał w jej stronę, odsunęła go może jeszcze tylko o kilka centymetrów za pomocą telekinezy. Nie wiedziała jaką moc niszczenia ma owa rzecz i potraktowała to jakby ktoś rzucił ją gumową kuleczką, która nabije jej guziołka. Nie bała się. Nie dlatego, że miała lekceważące podejście do strzelającego, a dlatego, że po prostu nie wiedziała jak wiele złego może jej owa broń wyrządzić. Usiadła sobie na ziemi i westchnęła cicho. Zrobiła minkę obrażonego dziecka.
-Nie umiesz się bawić, powinieneś udać, że się boisz, a ty mi tu, tym dziwnym cosiem hukasz.
Oznajmiła i wytknęła mu język. Dobrze, że nie zaczęła tupać, krzyczeć, płakać, bo by się zupełnie skompromitowała.
-Przed czy ostrzegałeś? Coś nas atakuje?
Spytała nagle z dziwnym przerażeniem i zerwała się z miejsca, jakby nagle przypomniała jej się najstraszniejsza rzecz jaką w życiu słyszała. Zaczęła się rozglądać. Albo zaatakują ich żelkowe potwory, które wcale nie istnieją, albo nadchodzi Viro, albo też pojawią się czekoladowe piraty. Jednak po chwili usłyszała kolejne zdanie, a i niczego innego nie zobaczyła więc coś jej nie pasowało.
-Zabić? Ależ ja cię nie podejrzewam o takie rzeczy.
Nie bawiła się w "panowanie", ani nic w tym stylu, była to według niej niepotrzebna i dziwna rzecz. Na co komu takie tytułowanie kogoś? Nie potrzebne.
Wybacz za mój dzisiejszy brak weny o.O
Anonymous - 8 Styczeń 2011, 23:10 Gdy Vash usłyszał " tym dziwnym cosiem mi hukasz " zaczął się śmiać. Nie był to zwykły śmiech, lecz typowy dla szaleńca śmiech. Najwyraźniej dziewczyna nie wiedziała czym był rewolwer. Mężczyzna powoli wstał śmiejąc się już coraz ciszej.
- Na prawdę nie wiesz, czym jest ta broń ? Dla twojego własnego dobra Cię poinformuje. Jest to tak zwana broń palna pochodząca ze świata ludzi. Wystrzeliwuje ona małe metalowe kulki z taką prędkością, że gdybym w Ciebie trafił ślicznotko zapewne przebiłbym twoje ciało na wylot. Widziałem to dużo razy. Wielu powiedziałoby, że za dużo razy. A jeśli chodzi o strzał ostrzegawczy ... chodzi o to, że specjalnie w Ciebie nie trafiłem, bo nie byłem pewien czego chcesz. Jednakże patrząc po tobie raczej nie masz złych zamiarów, zgadza się ? - spytał cały czas pochylając się tak, że kowbojski kapelusz zasłaniał oczy Vasha.
- Na prawdę masz szczęście. Dzisiaj nie mam ochoty nikogo zabić. Więc taka rada na przyszłość - nie wrzeszcz do ucha nieznajomym, bo nie wiesz jak to może się skończyć. Świat nie jest pełen dobrych osób. Przynajmniej mój świat. Twój pewnie też nie. - odparł powoli zabezpieczając rewolwer i powoli chowając go pod płaszcz.
- Sądzisz, że nie jestem zdolny do zabijania ? Cóż sprawiło, że wysnułaś tak pokręcone i zupełnie bezsensowne wnioski ? - zapytał w końcu spoglądając Insane w oczy.Anonymous - 9 Styczeń 2011, 10:19 Nie wiedziała zupełnie o co mu chodzi. Zakładała że po prostu pragnie ja nastraszyć. A figa z makiem! Nie da się. Ci ludzie sobie zbyt dużo wyobrażają. Najpierw nie chcą się z nią bawić a później im się odmienia i zabawiają się w różne cośki w stylu "kto wystraszy się pierwszy". Moc zaśmiała się cicho zupełnie tym rozbawiona i spojrzała mu w oczy mówiąc:
- Czyli jesteś człowiekiem, tak? Ten twój rewolwer taki straszny? Nie boję się! Mogę przed nim zwiać. Chcecie mnie znowu zamknąć TAM? O nie nie nie! Teraz już nie tak łatwo mnie przetrzymywać.
I teraz tupnęła nogą. Tak, właśnie se ubzdurała że on chce ja zabrać do psychiatryka.
- I może mam uwierzyć że jest ktoś kto nie ma w sobie dobra? Nie ma mowy!
Dziewczyna nie żartowała. Takie było jej zdanie i tyle. Nawet przestała mówić tym swoim chorym językiem. Była poważna jak chyba nigdy dotąd. Może wystraszyła ja wizja kolejnych dni w domu dla psychicznie chorych a może nie spodobała jej się myśl o zupełnie złych ludziach.
- I nie mów mi tu w kółko o zabijaniu. Nie obchodzi mnie to czy jesteś wyjątkowo miły, bo ja nie boję się śmierci, nie uciekam przed nią.
I teraz właśnie się uśmiechnęła jak na Insię przystało. Ta jej beztroska twarzyczka mówiła więcej niż jakiekolwiek słowa. Nie trzeba było się martwić czy cię zaatakuje czy nie, od razu od niej biło przyjazne usposobienie. Wierzyła w dobro świata i wiecznie się uśmiechała. Według niej tak właśnie było najlepiej.Anonymous - 9 Styczeń 2011, 12:47 Vash powoli podszedł do Insane. Dziewczyna straszliwie go rozbawiała. Była taka beztroska i zupełnie się go nie bała. Mężczyzna odbierał ją jak dziecko, które nie wie co może się zaraz z nim stać. Niestety światopogląd takich ludzi najłatwiej jest rozbić. Vash gdy podszedł odpowiednio blisko dał jej prztyczka w nos. Śmiejąc się cicho pod nosem.
- Nie martw się, nigdzie Cię nie zamknę. Wiem jak to nudno jest siedzieć w miejscu bez wyjścia. Spędziłem tak jakieś dziesięć lat ... - mówił spokojnie dalej lekko się uśmiechając.
- Lepiej w to uwierz. To smutna prawda, o której sam niejednokrotnie się przekonałem. Poza tym ja sam nie mam już w sobie tego, co nazywasz dobrem. Zostałem z niego po prostu wyprany, gdyż Ci którzy sprawili, że jestem tym kim jestem uważali to za słabość. - mówił dalej ciekaw reakcji dziewczyny. Jakoś tak czuł się przy niej dość swobodnie. Może było to przeświadczenie o tym, że jego rozmówczyni nie jest też do końca normalna. Sam jej wygląd ukazywał jej lekką odmienność.
- Ale czemu nie mogę w kółko o tym mówić ? To tego byłem wychowany, do tego szkolony, tylko to potrafię robić. Czy samo to nie daje mi prawa wypowiadania się na ten temat ? hmm ? - zapytał w końcu odwracając się do niej plecami. Powoli założył sobie ręce na szyje i się przeciągnął.Anonymous - 9 Styczeń 2011, 13:41 Nic dziwnego, że Vash odbierał ją jak dziecko. Ona była niczym dziecko. Dość naiwna, pełna energii, ciesząca się z każdej chwili, doszukująca się w każdym pokładów dobra... Może i łatwo jest rozbić światopogląd ludzi jej pokroju, jednak niestety jej własnego nie. Dlaczego? Bo była wariatką. Gdy jakiś psychol ustalił sobie jak będzie żyć, to ciężko odmienić jego zdanie. I nikt nie powinien tego wiedzieć tak dobrze jak ona, czy też Vash, który też miał takie a nie inne patrzenie na świat. Ona nie przejmowała się, że podszedł blisko, nie miała żadnych oporów przed takimi zachowaniami, jednak czuła tym razem delikatny niepokój, ponieważ był człowiekiem. To ludzie doprowadzili ją do tego, że zwariowała. Swymi torturami, a później trzymaniem w psychiatryku. Przerażało ją to chwilami, gdy zerkała na nich. Uspokoiła się jednak, gdy została pstryknięta w nosek i usłyszała jak się zaśmiał, a także zapewnił ją, że jej nigdzie nie zamknął.
Po tym usłyszała jego słowa odnośnie dobra i zła, przez co wyszczerzyła ząbki i puściła do niego oczko. Dziwne zachowanie, nie ma co. Odezwała się po chwili.
- Masz w sobie choć trochę dobra, przed chwilą je ukazałeś, nie przecz sam sobie, mój drogi. Źli ludzie nie potrafią się uśmiechać, źli ludzie nie rozmawiają z nikim... Ludzie źli do szpiku kości nie istnieją.
Oznajmiła uśmiechając się przyjaźnie. Taka była prawda. Nie było kogoś kto nie miał w sobie choć odrobiny ciepła i dobroci. To pstryknięcie jej w nos i cichy śmiech przekonały ją już do końca, że nieznajomy nie wie o czym mówi. Wmawia sobie tylko jaki to jest okropny i taka jest prawda.
- Poza tym, zły człowiek nie mówiłby o tym jak zły jest, bo byłoby to ostrzeżeniem, czyli przejawem dobra. Może jestem wariatką, nawet się do tego przyznaję, ale inteligencję jako taką mam.
Ona na poważnie często udawała cholernie głupią, ale miała poukładane w głowie. Zwariowała- taka prawda była. Lubiła mówić bezokolicznikami, ale czasem zachowywała się jak ta dawna, miła, mądra i mówiąca pięknym ale prostym językiem dziewczynka, która pomagała wszystkim bez wyjątku.
- Na pewno potrafisz coś robić... Coś poza zabijaniem. Na przykład mówić, uśmiechać się, oddychać, śmiać, chodzić... A rozmawiasz o tym? Nie. Prawdziwy zabójca nie mówi o zabijaniu, ty nie jesteś taki zły, potrafisz mówić o innych rzeczach na pewno, więc nie kłam i nie gadaj głupot.
Dziewczyna patrzyła na niego swym wzrokiem psychopatki i uśmiechała się delikatnie, jednym kącikiem ust, przez co wyglądała jakby była tutaj tylko jedną połową. Zachichotała cichutko.
- Ja być Insane, jestem...
Powiedziała wesoło i tak jakby chciała zmienić swój poważny głosik natychmiast na taki, który będzie wskazywać na to, że jest beztroska. Jakby chciała załagodzić swe słowa, które były niczym wykład wściekłego rodzica, bądź coś w ten deseń.Anonymous - 9 Styczeń 2011, 14:48 - Gdybym tylko mógł Ci pokazać swoje wspomnienia zmieniłabyś zdanie ... uwierz mi. - powiedział krótko Vash nie odwracając się do Insane. Cóż, w sumie dobrze iż nie mógł tego zrobić. Insane wydawała się być wrażliwą osobą, więc nie wiadomo jakby zareagowała po otrzymaniu takiej dawki bólu, cierpienia, samotności zmieszanych z ludzkimi krzykami o litość.
- Po prostu mam chwilę słabości ... poza tym potrzebuje paru istotnych informacji, a raczej martwe ciała nie chcą jakoś nie chcą mi ich przekazać. - zażartował dalej wpatrując się w przestrzeń. Vash zaczął się zastanawiać, czy Insane będzie z nim współpracować. Jeśli tak, to ułatwi mu to całą sytuację. Nie będzie się musiał trudzić ze złapaniem dziewczyny i nie będzie musiał jej torturować.
- Uważasz, że nie jestem zabójcą ? - zapytał jakby z niedowierzaniem Vash, po czym zaczął się śmiać jak obłąkaniec.
- W takim razie powiedź to tym 530 osobom, które raczej nigdy już nie będą miały okazji otworzyć oczu. - powiedział dość poważnym głosem przestając w końcu się śmiać. Gdy usłyszał imię dziewczyny obrócił się na pięcie tak, że był odwrócony w jej stronę.
- Jestem Vash, a przynajmniej tak mnie nazywano. Nie wiem, czy to jest moje imię, czy nie ... po prostu nie pamiętam. - powiedział spokojnie wpatrując się w oczy rozmówczyni. Vash spojrzał na słońce. Zbliżał się wieczór. Musiał znaleźć sobie jakieś miejsce do przespania nocy.
- Wybacz, ale niestety muszę już iść. Pilne sprawy wzywają. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze dokończymy tę konwersacje ... - powiedział uśmiechając się lekko, po czym włożył ręce w kieszenie i oddalił się w kierunku zachodzącego słońca. Kowbojski kapelusz do czegoś zobowiązuje.
( z tematu )Anonymous - 17 Styczeń 2011, 18:33 Insia była, a po chwili Insi nie było, pojechała do domu... a raczej poszła... Nie, chwila... Ona się znikła.~ <3Anonymous - 19 Styczeń 2011, 00:29 Insia zdążyła tylko powiedzieć Kotkowi, ze jeśli on uważa, ze jest Abdio to to na pewno nadal aktualne i martwić o nic się nie musi, ło! No i brak rozmowy nie odbiera mu prawa do imienia, no przecież. Dalej już wszystko działo się strasznie szybko.
Po tym już tylko Kotek zaczął panikować, chwycił ją i zabrał daleko, hen z balu, przepraszając. Nie ma co! Dużo czasu na balu spędzili. Weszli, wyszli... ach, niektórzy zapewne marzą o tak dobrych gościach, co to mało miejsca zajmą, nic nie zjedzą, ładnie się pojawią, a później znikną przepraszając, przez co mogą się poczuć lepiej, bo błąd zrobił taki gość, a nie gospodarz, czyż to nie cudowne?
Jednak spójrzmy na miejsce, o którego tęczowa Insia trafiła przeteleportowana przez swego towarzysza. Była to żelkowa plaża, z której dopiero co se polazła. Zaczęła myśleć nad tym, czy przypadkiem nie było tak, ze zasnęła i tylko jej się wydawało, że odeszła stąd i polazła na bal. W takim przypadku, nie powinno być tu z nią jej towarzysza. Rozejrzała się w koło, pomijając swą lewą stronę.
- Nikogo nie ma?
Mruknęła sama do siebie. Jednak po chwili zrozumiała, ze coś lub ktoś maca jej rękę. Uniosła ją ku górze i wyszło szydło z worka! Abdiowa łapka! Więc jednak to nie był sen? Lecz jednak nim ona to zrozumiała odskoczyła piszcząc jak poparzona. Biegała to tu to tam wydzierając się o jakichś duchach, czy innych tworach wyobraźni. Po jakimś czasie jednak się zatrzymała i przeteleportowała przed niego, widocznie tę moc mieli tą samą.
Spojrzała mu w oczy z bardzo bliska, ponieważ tak było najlepiej. Ich nosy niemalże się stykały. W końcu wbiła delikatnie palec w jego policzek.
- To na prawdę Kotek! To nie być sen!
Z radości aż przytuliła chłopaka. Normalne dla niej, ona tuliła wszystkich i wszystko. W końcu nie na darmo nazywano ją napaleńcem i wszystkofilem. Po chwili odsunęła się od niego na krok i wyszczerzyła swe urocze ząbki.
- Kotek Abdio mi powiedzieć czemu my uciec z bal?
Powiedziała jak zawsze swym bezokolicznikowym językiem i ukazała na nowo swój zestaw kiełków. Nie była na kotka zła, bardziej zdziwiona tym, że uciekł z nią, ot tak, jakby nigdy nic. To było zadziwiające. Nie znał jej a zabrał ze sobą. Dlaczego? Może się niedługo dowie, przynajmniej taką miała nadzieję.
Po chwili ukucnęła i niczym beztroskie dziecko chwyciła żelkę i się jej przyznała.
-Panie żelku Misu,
Nazwę Ciebie Zbysiu,
Wybacz, że zadam te pytanie,
Ale czy mogę zjeść Cię na śniadanie?
Panie misiu Zbysiu,
Zamieszkaj w mym pysiu,
Jesteś jagodowy?
Jak tak, całkiem zdrowy.
Zaśpiewała dziwaczną piosenkę wymyśloną na poczekaniu, po czym zjadła swego nowego kumpla- Misia Zbysia, który okazał się być winogronowy, a nie jagodowy, a to peszek. Cóż, taka pomyłka może się zdarzyć, nieprawdaż?
- Chcesz zjeść Malinkę Martynkę?
Spytała Abdio wyciągając w jego stronę różową żelkę w kształcie malinki.Abdio - 19 Styczeń 2011, 01:29 Znaleźli się tutajnie przypadkiem! Kotek bardzo często lubił nurkować sobie w morzu, a i żelki nie były najgorszym pomysłem. Zawsze lubił tu przyjść zanurzyć łapki w czekoladzie czy żelkach. Nigdy jednak nie jadł. Pamiętajmy, że był estetą i trudno było mu przełknąć coś po czym ktoś mógł stąpać. Dlatego też wolał nawet w takie miejsce zawsze przynosić ze sobą gotowe żelki w opakowaniu. Jednak to wszystko zostaiwł w woreczku. Nie! To nie tak, że zostawił biedną Insie samą, on po prostu zniknął na chwilę. Przebrał się bardzo szybko, swój stary strój zanosząc do sklepu. Nie miał oczywiście odwagi go oddać. Wszystko to działo się bardzo szybko, tak, że normalnie kotek zrobiłby to pięc razy wolniej. Teraz jednak się śpieszył, aby In mu nie uciekła. Dlatego też ta poczuła jego łapkę na sobie. Pojawił się i delikatnie ją złapał, żeby pokazać gdzie jest. Wydał przy tym z siebie cichuteńkie Mru. Zwracał w ten niekowencjonalny sposób na siebie uwagę, choć można przyznać, żę robił to wyjątkowo ostrożnie, jakby nie był pewien czy rzeczywiście tego chce. Cóż się dziwić, przecież wyciągnął tęczówkę <nie mylić z częścią oka> z balu bez jej pozwolenia. Na dodatek przejął się, że ta już zauważyła jego zniknięcie. Miał powody, a to ze względu na słowa Insane. Po chwili jednak jego niepewność i delikatny lęk zmienił się w prawdziwe przerażenie. Najpierw pisk straszny dla kocich uszów. Na jego dźwięk został niemal odrzucony do tyłu. Nie gniewał się na nią, początkowo nawet myślał, że ją przestraszył. Po za tym czemu winna biedna In, żę kotek ma czułe uszka? Później jednak to przerażenie zaczęło się zmieniać. Jego dłonie oparte o żelki były zajęte, więc nie mógł ukryć coraz większego uśmiechu. Aż w końcu gdy jego usta się otworzyły przemówił! Co więcej zrobił to w obcym języku! Wielce kotke uczony. A co powiedział ujrzycie lazulem!.
- Nya!
Tylko tyle, trzy zaledwie literki. To wszystko, jednak jakże radosne. Oczy jak dwie iskierki! Po chwili jednak znów uczucia zostały z podium, wpychając na nie nowego zwyciężce. Tym razem zdziwienie i urocze zawstydzenie. Wszak In była za blisko. Owiele za blisko. Biedny Abio swe policzki przyozdobił w amarant. Kolejny koci dźwięk z ust jego się wydobył. Po chwili jednak się uśmiechnął. Lubił się przytulać. Wciąż się jednak na niego patrzyła. Było to krępujące! Nie chodzi tu o dotyk, czy o bliskość. Bardziej o spojrzenie, z którego z jednej strony nie chce uciekać, z druiej zaś nie może wytrzymać. Nie miał już na sobie maski, miał zwyczajny strój, do tego rękaw bluzki lekko rozdardy. Na pytanie musiał odpowiedzieć, jednak wciążte spojrzenie. To jest straszne! Jednak on chciał tego. Biedak... Jeszcze przed piosenką postanowił odpowiedzieć i tak też uczynił.
- Bo... bo.... bo... bo... bo kotek... to znaczy kotek.... kotek ... nie, nie kotek... ludzie! tak ludzie ... tam byli źli ludzie!... I chcieli kotka wyśmiać. Kotek nie chciał. Kotek przeprasza, że zabrał.... bo... bo kotek się bął ludzi... kotek nie chciał i mru ... kotek nie wie co powiedzieć mru.
Powiedzenie mu tego zajęło około piętnastu minut, a przecież mógłby w jedną wszystko wyjaśnić. Jednak nie zapominajmy, że malec był biednym stworzonkiem, które było jeszcze atakowane przez oczka tęczówki! <nie mylić z częścią oka>. Dopirego gdy ta chwyciła żelkę znów mógł zacząć myśleć. Zastanawiał się co zamierza zrobić. Chciał ją powstrzymać. Przecież była brudna! A co jeśli kotka wyśmieje? Jeśli powie, że przesadza. Ale... Ale przecież może się zatruć. Nie wolno. Uniósł swoją dłoń, lecz cofnął. Kolejne wahanie i co się stało? In zrobiła dziwy niesłychane. Pieśń zaśpiewała! Słuchał z uwagą ogonkiem cicho sunąc po żelkach. Niestety kilka się do niego przykleiło, lecz na krótką chwilę. Cudacznie wyglądał z misiami na machającym ogonku! Nie rozumiał jednak tylko jednego. Dlaczego na śniadanie? Mru? Przecież jest późno. Rozejrzał się.Tak! Była noc. Wokół było już ciemno. Księżyc świecił i tylko latarnia dawała im światło. Sklep też był zamknięty. Ale niedawno było inaczej. Oznacza to, że powinno się jeść kolacje. Jednak znów nie zgodziłsię z ostatnim stwierdzeniem. Słysząc, ze żelek jest zdrowy trochę spochmurniał. Przecież po tym mógł ktoś chodzić! Jednak wciąż się obawiał, że zostanie źle odebrany. Tak, on nie był Insane. Przejmował się wszystkim i wszystkimi. Na dodatek często robił wiele rzeczy głupich i tego nie dostrzegał. Najgorsze miało dopiero nadejść. Ku jego dłoni została wyciągnięta brudna żelka z ziemi. Miał w kieszeni własne, o których nie pamiętał. Na dodatek bał, ze In pomyśli, że jest dziwakiem gdy wyciągnie żelki gdy wokół żelek pełno!. Najpierw ponownie zamruknął po czym postanowił odpowiedzieć również piosenką! Biedaczek miał nadzieję, że wtedy mniej będzie na niego zła.
- Kotkowi przykro bo przyszło przepraszać!
Bo Insia kotka do kolacji zapraszać!
Abdio grzeczny, wcale nie chce odmawiać!
Burczy brzuszek troszeńkę, chce miałkować
Mru, Niewdzięczny nie powinien wybrzydzać!
Ale, ale, ale mru nie chce zabrudzać!
I Biednego mru żołądka zepsuwać!
Po Martynce kto mógł przecie przechadzać!
Kotek przeprasza bardzo! Bardzo wielce
Kotkowi przykro, że robi źle. Nie chce!
Musi mruczkowato mruknąć mruczek Nie!
Kotek nie może jeść brudnego wielce!
Przesadza, ale nie potrafi i nie chce!
Musi mruczkowato mruknąć mruczek Nie!
Co prawda słaby z tego jest wierszyk, jednak po pierwsze pamiętajmy w jakiej jest on sytuacji, po drugie i co ważniejsze wciąż się tym wszystkim przejmuje. Tak, że nie wypowiedział tego jednym głosem. Czasem ciszej jakby sięobawiał, czasem akcentował na chwilę pewniejszy swego zdania, lecz to tylko mrugnięcie. Na dodatek to nie równało się pieknej piosence In! Tak, kotek jest beznadizejny.Anonymous - 20 Styczeń 2011, 19:33 Ona też lubiła tu przebywać, tak jak Kotek. Dlaczego? Och, jakże wiele powodów było! Miała darmowe żelki, które i tak zjadła tylko dwa razy w życiu, bo wszyscy jej mówią, że to niebezpieczne i nawet zaczęła się zastanawiać, czy to prawda. Poza tym jezioro(a raczej morze, bo jak zauważyli Tyk z Zuzu jezioro raczej nie ma przypływów, nie?) pachniało pięknie czekoladą, a ona lubiła owy zapach, dlatego często kupowała sobie gorącą czekoladę, aby się jej oparów nawdychać. Tak, nie ma to jak wdychanie czekolady, to milion razy lepsze od narkotyków. Narkotyki są fe, ble i w ogóle i nawet sama baka Insia to wie!
Dziewczyna czuła się tu spokojna, poza tym żelki miały tyle kolorów, że kojarzyły się jej z jej ulubioną tęczową sukienką, którą właśnie miała na sobie.
Cierpliwie czekała na odpowiedz Abdio wpatrując się w niego swymi oczętami pełnymi obłędu. Nim odpowiedział ona zdążyła już ściągnąć maskę i buty. Ach teraz czuła się lepiej, tak lekko. Uśmiechnęła się swymi tęczowymi usteczkami i odłożyła swe rzeczy obok.
Zaraz po tym odbyła się cała sytuacja z żelkami. I usłyszała kotkową piosenkę. Uśmiechnęła się jeszcze bardziej, przecież nie będzie się na niego złościć, nieprawdaż? Wstała powoli z miejsca i wciąż wgapiając się w niego swymi wielkimi oczętami psychopaty, podeszła do niego bliżej. Uniosła rękę, ale nie uderzyła Kotka, oj nie! To nie w stylu panienki Mystery. Ona po prostu położyła dłoń na jego głowie, swatając przy tym na palcach i nieudolnie poczochrała mu delikatnie włosy.
- Niech się Kotek nie martwi. Insia rozumieć potrafi.
Dziewczyna wyszczerzyła do niego ząbki w radości i trzymając Malinkę Martynkę podbiegła do czekoladowego morza maczając w nim żelkę. Znów wróciła do Kotka i wyciągnęła przed siebie łapkę ufajdaną całkowicie w czekoladzie.
- Teraz Insia umyła i będzie dobrze, proszę.
Oj tak, zachowywała się czasem jak dziecko. Wiedziała, że w tej czekoladzie również łażą ludzie, tak jak po żelkach i wiedziała, że Kotek też. Nie miała więc zamiaru zmuszać go do jedzenia tego. Poczekała na reakcję Kotka, po czym zaśmiewając się rzuciła Malinkę za siebie wykrzykując niezrozumiałe:
- Yay. Panda.!~ <3
Ułożyła przy tych słowach palce upacianej ręki w tak zwaną victorię. Dlaczego wykrzyknęła te właśnie słowa? Tego nikt nie wie. Może lubiła pandy, albo po prostu oglądała ostatni dramę japońską pod tytułem "Love shuffle"? Kto tam ją wie. Jej zachowania bywały dziwne, więc większość ludzi powinna je odebrać jako normalne dla niej... gdyby ją znali.
Po chwili ukucnęła w końcu odrywając wzrok od biednego Abdio. Chwyciła swą torebkę, która dziwnym trafem nie była tęczowa i zaczęła w niej grzebać prawdopodobnie poszukując czegoś. Przy tym zaczęła śpiewać część swego herbacianego hymnu.
- Herbatka, herbatka, herbatka~ zatańczę makarenę.
Miłości swej do herbatki na nic innego nie zmienię.
Herbatka, herbatka, herbatka~ zaśpiewam refren ten.
O mojej kochanej herbatce będę śpiewać kolejny dzień.
I można powiedzieć, ze wywołała... herbatkę z lasu! Chwyciła w ręce termos i zacieszając wyciągnęła z torebki dodatkowo dwa kubki. Za pomocą telekinezy zawiesiła je w powietrzu i nalała do środka ciepły napar.
- Ale herbatki ty nie odmówić, prawda? To jest taka specjalna, Insia ją dostać od Pana Kapelusznika. Insia o nią ładnie dba.
Powiedziała z błyskiem w oku. Tak to jest jak maniaczka czegoś dorwie się do limitowanej wersji tej rzeczy. Po chwili kubek zafrunął do Kotka i lepiej żeby go wziął, bo odmowa herbatki zawsze rani Insiowe serduszko.Abdio - 21 Styczeń 2011, 01:45 Nie tylko żelki są tutaj niedobre i zbrudzone ludzkimi butami! Nie tylko butami, bo też kto wie ile robactwa po nich stąpa? Ile zwierząt na nie wydala swe codzienne potrzeby? Kto może zliczyć ludzi plujących na ten żelkowy piach? Gdy ma się prywatną posiadłość można choć po części ufać temu wszystkiemu, choć zawsze pozostają czynniki naturalne. Brudny deszcz? Po morzu pływają statki, kto wie ile brudów doń jest wylewanych? Może kiedyś była to pyszniutka czekolada, lecz statki po nim pływające brudzą wodę. Czy na statkach są łazienki nie wyrzucające swych zawartości do czekolady? Na dodatek wszelkie rodzaju żyjątka w niej przebywające. Zapach jest naprawdę wyśmienity i doskonale zastępuje narkotyki wszelakie. Nie oznacza to jednak, że można ową czekoladę bezpiecznie pić. Wszystko tutaj wygląda pięknie, lecz w planach. Na zdjęciach i w marzeniach. Rzeczywistość jest brutalna i bezlitosna. Nic dziwnego, że powstał turpimz, jak człowiek widzący wokół brzydotę świata mógł czegoś takiego nie wymyślić? Wielokolorowa plaża była piękna, lecz nie był to posiłek. Mimo wszystko w jakiś bajkach dla dzieci zapewne pięknie by to wyglądało. Dwie rysunkowe postacie skaczące po żelkach i je jedzące. Tak naprawdę spożycie zbyt dużej ilości zakończyłoby się nie inaczej jak tylko przymusową wizytą w szpitalu, choć czy można tam się udać z własnej woli? Chyba tylko lekarz bądź odwiedzający, bądź paranoik. To prawda, że tęczowe buty byłyby raczej niechcianym dodatkiem do owej plaży. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że całkowicie uniemożliwiają chodzenie. Maska również została ściągnięta nie bez powodu. Dlaczego więc Abdio się zastanawiał czemu ta to uczyniła? Nie zauważył też gdzie idzie, choć gdy spostrzegł kącikiem oka. Od razu na nią przeniósł swoje lazurowe oczka. Chciał krzyknąć, otworzył usta. To nie to. Ona tylko żelka w morzu zanurzyła, zamiast się rzucić do czekolady. Tak, tęczówka <nie mylić z częścią oka> Nie wyglądałaby za ciekawie w czekoladzie. Nie to, żeby owy napój nie był pyszny, lecz nie komponuje się ze strojem. Oczywiście nie był zadowolony. Jego uszka opadły na główkę, a on jakby chciał się skulić. Ramiona chciał ze sobą złączyć, szyja wielce mu przeszkadzała wbić główkę w ciało niczym żółwik.
- Kootek przeprasza, ale czekoladka też brudna. Kotek ... nie chce... Wybacz
Mówił to cichutkim głosikiem. On naprawdę był smutny, że musi tak ciągle odmawiać. W ogóle głupio mu było, że musi tak ciągle odmawiać. On jednak nie mógłby przełknąć brudnego żelka. Dlatego też ucieszył się gdy usłyszał, że ta rozumie. Zrobił przy tym deszczyk żelek. W jaki sposób? Ogonek, który uprzednio wbił się w ziemię ze zdenerwowania teraz uniósł się szybko. Kilka żelków przykleiło się do niego i oderwało gdy ogonek się zatrzymał. Ciekawa to scena, choć trzeba przyznać, że deszcz żelek nie musi być wcale przyjemny. Deszczyk jako deszczyk jest natomiast milutkim uczuciem, choć wymaga po tym kąpieli. Mimo swojej niechęci do brudu kotek zaśmiał się widząc spadające żelki, tym bardziej, gdy zorientował się, że to przez niego, a to nie nastąpiło szybko. Z jego kociego usta można było usłyszeć cichy śmiech. Abdio nigdy się nie śmiał głośno! Na dodatek ten zabawny gest był również śmieszny. Panda? Nie spotkał dotąd tego słowa, ani nawet zwierzęcia tego na rysunku nie widział. Może to dlatego, że pandy są zagrożonym gatunkiem? Nie umniejsza to jednak jego rozbawienia, a nawet go powiększa, gdyż jest to słówko dla niego nieznane. Uniósł swoją dłoń Niepewnie. Tak! Będzie małpował Kotek jeden malutki. Najpierw dłoń trzymał otwartą, później zgiął trzy palce oraz kciuk. Rozszerzył pozostałe. W ten sposób naśladował Insane w jej gestach. Strał się również powtózyć słowa, choć nie całkiem mu to wyszło. Na dodatek przybrało to formę raczej pytania niż radosnego okrzyku.
- Jaj, Panta! Co to znaczy?
Co prawda pomylił się, lecz można tego nawet nie dostrzec, w końcu to tylko t zamiast d. Jego naprawdę ciekawiło znaczenie owego terminu. Dlatego też spytał powtarzając go. Po chwili jej oczy urwały się z twarzy kotka. Abdio obserwował nadal. Zastanawiał się co też ona wyciągnie. Był wszak gotowy do ucieczki. Choć tak naprawdę zastanawiał się nawet czy nie będzie niegrzecznym poprosić teraz o powtózenie gestu, który miał miejsce przy wyjasnieniu mu, że nic się nie stało. Tak, wielce byłby szczęśliwy z kolejnego dotknięcia jego główki. Jednak to nie następywało, a mu głupio było pytać. Machając ogonkiem to w prawo, to w lewo z wielkim zaciekawieniem i nieukrywanym oczekiwaniem. Szeptał przy tym dodatkowo słowko, które miało być tym wszystkim co teraz odczuwał. Jak brzmiało owe słowko? "Czeku!". Gdy jednak usłyszał kolejną piosenkę otworzył szeroko usta zafascynowany. Nie ważna była melodia czy jej walory, lecz samo, powtarzane trzykroć słowo. Kochał herbatkę. Czy to możliwe, że trafił na kogoś o podobnych upodobaniach? Było jeszcze lepiej. Jego uśmiech poszerzył się. Trudno opisać jak Abdio był szczęsliwy widząc dwa kubeczki. Co prawda miał swój, który mógł zawsze do siebie przeteleportować, lecz pamiętajmy, że to co zobaczył było oznaką, iż on również dostanie. Słowa Insi były dla niego jak szczęśliwe proroctwo. Niczym są ewangeliści, to wszak ta tęczówka <nie mylić z częścią oka> najpiękniejszą z ewangelij tutaj mruczkowi głosi. To specjalna herbatka? Abdio nigdy takiej nie pił i nie można zaprzeczyć, że niezwykle chętnie by spróbował. Nie czekał z odpowiedzią ani chwili.
- Hai! Herbatka czysta. Herbatka zadbana! Kotek wierzy. Kotek chce! Chce! Chce! Chce! Bardzo chce. Kotek taaaaaak bardzo chce. - W tym momencie wyciągnął swe ręce szeroko w bok, jak anioł swe skrzydła. Niemalże chciałsię rozerwać. Przecież bardzo mu zależało! - Kotek nigdy nie odmawia herbatki! Kotek to wielki fan herbatki! Kotke by pijał codziennie jakby mógł! - No tak biedak nie może, bo nie zawsze ową może zdobyć, a przecież to, że jest czysty zawdzięcza tylko pomocy różnym ludkom. Może w końcu będzie miał własny domek. - Kotek nawet ułoży pioseneczkę żeby pokazać jak bardzo chce! Mówił to jeszcze nim kubeczek podleciał do niego. Jednak co za szatan mógłby wątpić w to, że ten naprawdę chce. Abdio chwycił kubek jeszcze nim ten znalazł się przed jego noskiem i mocno ścisnął tak żeby tylko przypadkiem ten nie odleciał. Nosek przybliżył do kubka, lecz coś obiecał. Spojrzał na In czy ta czasem nie pamięta, po czym mając nadzieję, że mu wybaczy zatopił swoją górną wargę w płynie, który powolutku przelewał się z kubka do jego ust. Oczy skryły się pod cieniutką warstwą powiek. Widać było jednak na jego twarzy coś w rodzaju szczęscia gdy spożywał owy napój. Nie wypił rzecz jasna całego za pierwszym razem. Zaledwie niewielki, półminutowy łyczek zrobił. Herbatę w ustach trzymał jakiś czas by się nią delektować, dopiero gdy pyszczek był pełen połknął słodki nektar.
- Kotek pięknie dziękuje. Jest Pyyyyszne. Kotek dziękuje! - Tylko tyle wypowiedział bardzo radosnym i szczęsliwym głosem, trochę zbyt głośno. Gdy tylko to zrobił ponownie pochylił się nad kubeczkiem.Anonymous - 23 Styczeń 2011, 15:07 Reakcja Kotka na Insiowe zachęcanie do zjadania żelek rozbawiła dziewczynę. Był taki zakłopotany, czyż to nie zabawne? Insia mogła przez chwil kilka poczuć się złem, które zmusza kotka do jedzenia brudów, muahaha! Ale po chwili, gdy kotek tak smutno przepraszał zrobiło jej się go żal. Biedny. Dlatego też odrzuciła żela i zachowała się jak zachowała. Choć chwila... ona od początku chciała odrzucić Malinkę Martynkę, ale nie planowała dodawać Pandowych okrzyków.
Ona również zachichotała rozbawiona żelkowym deszczykiem. W dodatku to jego naśladownictwo również było zabawne, więc roześmiała się trochę głośniej. A to całe "Panta", już zupełnie ją dobiło. Już miała paść ze śmiechu, gdy nagle usłyszała pytanko, które zbiło ją z tropu. Nie odpowiedziała na nie, a przynajmniej nie póki co. Wytłumaczenie co to panda było na prawdę trudnym zadaniem, szczególnie jeżeli samemu się nie było pewnym co to takiego. Zmieszana zerknęła na swą torebkę i wtedy właśnie zaczęła herbatkować, aby zyskać na czasie i wymyślić ładny opis Pandy z czegoś dziwnego, co oglądała ostatnio z pewną ludzką dziewczynką. Um... co by tu?- przewijała się przez jej głowę myśl.
I w tym momencie usłyszała ciche "Czeku, czeku, czeku, czeku...". Czyżby zapomniał o swym pytaniu i zainteresował się tym czego szuka. Podniosła wzrok ukradkiem i ujrzała jak chłopak radośnie się uśmiecha. Jupi! Czyżby Kotek lubił herbatkę? Jego kolejne słowa tylko ją w tym utwierdziły.
Zaśmiała się po raz kolejny, a w jej oczętach pojawił się radosny błysk, gdy tylko usłyszała o byciu fanem herbatki. A jakże wielka była jej radość, gdy usłyszała, że kotkowi smakuje. Chwyciła swój kubeczek i powoli się delektowała rozważając to czy opowiedzieć mu o pandach, czy może założyć, że zapomniał i dać se z tym spokój?
Powiem... powiem... Ale jeszcze chwilka. Chwileczka...- kolejne myśli atakowały. Postanowiła jeszcze trochę to wszystko odwlec.
- Insia być kolekcjonerka herbaty, jest. Insia mieć w domu tysiąąąąące smacznych herbatek.
Powiedziała z wielką radością i dumą, po czym zastanowiła się jeszcze chwilkę, co jeszcze mogła by powiedzieć na ten temat. Oczywiście mogłaby mówić o herbatce latami, ale teraz jej głowę zaprzątała dziwnym trafem panda. Przez to nawet jej kolejne zdanie nie było typowe dla niej.
- Herbatka to całe me życie, nie mam nic innego prócz niej.
Była przy tym dziwnie szczęśliwa, widocznie na prawdę lubiła ten płynny twór i czuła się z nim do prawdy dobrze. Po chwili jej się coś przypomniało.
- I Nioha... jak mogłam o nim zapomnieć?
Nikt nie widział Nioha, ale ona tak i uważała go za swego przyjaciela, lepiej może aby nikt go nie widział, uhm. Nioh jako jej przyjaciel mógł przerażać innych.
W końcu jednak powróciła do tematu Pandy. Stwierdziła, ze nie ładnie tak nie odpowiadać.
- Panda...
Zamilkła. Tak, poprawiała go po tak długim czasie. Zaśmiała się dość głośno, bo nie mogła się powstrzymać.
- Panda, a nie panta.
Póściła do niego oczko. I jej kubek zaczął na nowo lewitować przed nią. Ukucnęła i zaczęła bawić się żelkami i wgapiać się w nie, aby ukryć, ze kłamie.
- Panda to taki futrzasty cosiek... Taki wesoły. Co ma PANterowy kolor futerka i przyponima... da... da... da... DAktyla! Tak, przypomina daktyla, bo daktyl jest okrągły. To połączenie pantery i daktyla. Uhm... I ona... Jest taka... No... Taka... Na prawdę...
Spojrzała na niego przerażonym wzrokiem.
- ...Nie wiem.
I tym oto akcentem zakończyła swój ponad dziesięciominutowy wywód na temat tego kim jest panda.Abdio - 24 Styczeń 2011, 14:28 Łyczek za łyczkiem, powolutku. Bez zbędnego pośpiechu, który mógłby zepsuć chwilę rozkoszy i delektowanie się herbatą. Płyn przepływał przez kocie usta zatrzymując się w nich na dłużej. Tył kubka unosił się i opadał gdy poprzednia porcja herbatki zniknęła. Po poruszającym się wesoło ogonku jak u pieska <tak, nie jak u kotka>, można spostrzec, że Abdio był niezwykle zadowolony. Kotek już wtedy nie myślał o pandzie, więc gdyby Insia zapomniałą całkowicie o Pandzie nic by się nie stało. Na dodatek kotek był tutaj lepiej poinformowany. Widział pande! Nawet miał taką milusią pluszową kiedyś... bo później ją zgubił. Oczywiście nie wiedział, że to się zwie panda. Kotek był teraz całkowicie pochłonięty herbatą i trwało to bez przerwy do czasu, gdy uszko poruszyło się. Do kociej główki dotarł początek słów. Oderwał swoje wargi od kubeczka, w którym znajdował się napój. Swoje lazurowe oczka skierował niemal natychmiast na Inise, która właśnie mówiła. Widać było w nich zachwycenie. Nawet nie pomyślal, że może przesadzać. Od razu też niemal postanowił odpowiedzieć. Jednak jak? Przecież on nigdy tyle herbatek nie widział. Trochę mu było głupio, że mówił, że kocha herbatkę. Przecież on nie znał jej tak dobrze. Mimo wszystko postanowił być szczery i mieć nadzieję, że Insane nie przestanie lubić biedaczka.
- Kotek... kotek nigdy nie widział tyle herbatek... Mru Przepraszam. Kotek lubi herbatkę, ale nie wiedział, że tyle ich jest.
Później jednak się uśmiechnął wesoło i postanowił dodac coś jeszcze, tym razem już weselej i jakby z nadzieją. - Pokażesz kotkowi kiedyś swoje herbatki? Kotek chętnie zobaczy! Tak, chętnie.
Teraz powinien klasnąc w swe łapki, lecz tem znajdował się kubek w połowie wypełniony herbatką. Nie wiedział jak skomentować fakt, że harbatka to całe jej życie, z drugiej strony cieszył się bo to oznacza, że nie jest wcale zły, że mówi o sobie fan herbaty, a nie zna tylu jej rodzajów. Mimo wszystko kolejne słowa go zaciekawiły. Kim lub czym jest Nioh? Może to osóbka? A co jeśli nie? Lepiej jednak spytać o osóbkę, bo lepie rzecz nazwać osóbką niż osóbkę rzeczą! Tak.
- Kotek chciałby wiedzieć kto to jest Nioh? To imię takie? - Wywnioskował to po tym, że nigdy dotąd owej nazwy nie widział.. Podobnie zresztą jak nie słyszał dotąd maluszek o pandach. Dlatego też wyczekiwał gdy usłyszał ponownie to słówko, które mu o owym dziwie przypomniało. Tego śłówka również nigdy nie słyszał, a przynajmniej o tym zpaomniał. Teraz tylko na chwilę ponownie zatopił języczek w herbatce i słuchał dalej.
- Hai, kotek rozumie Yay, Panda! Hai? Tym razem nie było gestu, a jedynie słowo. Następnie jednak słuchał wywodu Insi, która mówiła do niego niezrozumiale. Przecież skąd on mógłby znać Pantery lub Daktyle? Jednak mimo wszystko widział, że ta nie jest pewna tego co mówi, dlatego też nie przerywał. Wydawał z siebie tylko ciche mru na dźwięk każdego słowa, które było dla niego niezrozumiałe. Był tym wszystkim zadziwiony. Jednak w końcu zrozumiał, że ta nie ma pojęcia co to panda. W sumie było to przyczyną głównie jej słów i minki, na którą uszka Abdio opadły. Jednak uśmiechnął się wesoło.
- Poszukamy pandy! Hai, będzie fajnie
Po tych słowkach wrócił do picia herbatki, lecz tym razem już szybciej po czym wyciągnął z kieszeni ściereczkę i wytarł ładnie kubeczek. Gdy to robił nie mówił nic. Był tym niezwykle skupiony. Dopiero po chwili łapkę swoją wyciągnął, a na niej zawieszony kubeczek.
- Kotek pięknie dziękuje i kubeczek oddaje. NyaAnonymous - 27 Styczeń 2011, 14:53 Insia piła swą herbatkę przyglądając się Abdio i uśmiechając się wesoło. Miło było poznać kogoś, kto lubił herbatkę tak jak ona. Dlatego też oczęta jej były otwarte szeroko i ukazywały błyszczące, radosne iskierki.
Ona też widziała pandę, jak kotek, tylko, że pluszową, dlatego też nie wiedziała, czy właśnie tak wygląda panda, czy nie. Ludzka wyobraźnia tak bardzo wszystko przeistaczała, choć trzeba było przyznać, że nie do takiego stopnia jak wyobraźnia naszej tęczowej panienki.
Gdy usłyszała jak kotek mówi, że nie wiedział, ze tyle herbatek istniało zaśmiała się cichutko. Ech, ech. on chyba ie wiedział, że te tysiące to nie dosłownie, chociaż jakby policzyć ilość posiadanych przez nią torebek herbaty, to na pewno tyle by się znalazło. Po tym usłyszała jego pytanie ucieszyła się niezmiernie. Ktoś chciał zobaczyć zbiór jej herbat! To więcej niż mogła sobie wymarzyć. Jednak nie odpowiedziała od razu, bo kotek zapytał o Nioha. Dziewczyna wyszczerzyła do niego ząbki.
- Nioh to brat Hiohio. Tak, to imię. Jak będziesz chciał to Insia przedstawić Was sobie. Wtedy kiedy będziesz oglądać Insiowe herbatki.
Tak, jeśli tylko Abdio zechce to zabierze go do siebie i przedstawi mu jej przyjaciela, którego nikt nie zna. Hiohio siedziała w torebce i milczała. To wszystko stawało się coraz bardziej pokręcone. Przecież wcześniej nie wspominała o jakiejś dziwacznej Hiohiowej panience, ale co tam! Nieważne. Przy niej nie było nie-pogmatwanych dni i historii. O Niohu ludzie słyszeli, ale jego nie znali. O Hiohio nawet nie słyszeli, a dlaczego Kotek się o nich ma dowiedzieć? A dlatego, że przypadł Insi do gustu jak nikt inny, no może wraz z Zielonym Kapelusznikiem, ale tego nie widziała już tyle czasu. Wszystkiemu winna była herbatka, jak zawsze.
-Poszukamy!
Zawołała gdy tylko usłyszała słowa o pandzie. Ach, jej radość nie miała końca, jak to w ogóle możliwe, ze znalazła kogoś takiego? Tak dla niej dobrego, lubiącego herbatkę, miłego i zabawnego? Większego farta mieć nie mogła!
- Ty nie mieć za co dziękować.
Powiedziała radośnie, na jego podziękowanie, po czym wzięła kubeczek i wraz ze swoim wsadziła go do siateczki i schowała do torebki. Nie potrzebnie czyścił i tak w domu by go wyczyściła. Teraz zamilkła na chwilę. Podeszła do Abdio i przyjrzała mu się lepiej.
-To kiedy mnie odwiedzisz w moim domku?
Wybacz, ze tak krótko, następnym razem będzie lepiej, w tym momencie mam mało czasu. >.<
Abdio - 29 Styczeń 2011, 13:34 <Również wybacz... o.o' Napisałem posta ale nie wiem czemu go nie ma ^^''>
Owszem kotek nie wiedział, że dosłownie nie posiada tysiąca gatunków herbat, lecz on nie był wprawnym matematykiem i gdy tylko usłyszał ową liczbą w jego wyobraźni pojawił się obraz. Wyglądało to niczym biblioteka. Tak, to słowo najlepiej określa to co ujrzał. Dziesiątki długich półek ciągnących się w czerń. Oczywiście wszystkie wypełnione różnorakimi herbatami, wyobraźnie nie podsunęła jednak jakimi. Pomiędzy tym wszystkim Stałą tęczówka <nie mylić z częścią oka tylko! To nie jakiś horror gdzie część oka leży rozwalona w białym płynie na ziemie, a osóbka ubrana w kolorach tęczy> Insane w wyobraźni biegała sprawdzając czy aby nikt jej herbatki nie skradł. Skąd ta myśl? Gdyż przez krótką chwilę pomyślał aby ukraść. Chociaż jedną. Miał nadzieję, że ta nie zauważy straty, choć gdy tylko jego błękitne oczy spojrzały na wesołą Insie to odechciało mu się kradzieży. Była dla niego dobra i miła i jeszcze poczęstowała go herbatką, czyli był to czyn nazbyt ciążki jak na delikatne jak lekka siateczka, która wiatr jedynie może zatrzymać, a pod ciężarem tak wielkiej niesprawiedliwości zostaje zerwana. Obraz, który przed chwilą przytoczyłem został jednak przerwany przez słowa. Mówiła o Niohu, jednocześnie potwierdzając zgodę na obejrzenie herbatek. Przez chwilę kotek myślał, że nie powinien iść za złe myśli, a Insia powinna na niego nakrzyczeć zań. Co prawda nie czytała w myślach, ale kto tam miałczki zrozumie? Jednak wrodzona ciekawość była silniejsza i zmusiła go do pójścia do Insi, choć bez złych zamiarów, które przez chwilę pojawiły się w jego główce.
- Hiohio? Jego też kotek może poznać? Kotek chce poznać Nioha, bardzo chce! Kotek chce oglądać herbatki, nie kraść, tylko oglądać. Kotek jest grzeczny.
Nie to, żeby właśnie się przyznał do czarnych myśli, on po prostu uznawał, że te są powszechnie znane, choć po zastanowieniu <na chwilę spojrzał ku morzu> doszedł do pewnych wniosków, przecież nikt ich nie może znać. Uszka mu na chwilę krótką opadły. Po chwili, słysząc kolejne słowa znów się rozweselił. Gdy dowiedział się o poszukiwaniach pandy klasnął w łapki. Była to radość bez słowna, do której doszło kiwnięcie główką gdy zrozumiał, że nie musi dziękować... To znaczy nie zrozumiał, gdyż po chwili ponownie wykona ten gest i tak pewnie jeszcze wiele razy, więc tylko pozornie zgodził się z jej słowami. Najważniejsze było jednak to co wydarzyło się później. Chwilę zastanawiał się skubiąc sobie rękaw bluzy, którą ubrał tuż po tym jak zmieniał ubrania z balu na inne. Zastanawiał się. Początkowo myślał o jakiś sprawach, które musiałby niezwłocznie wykonać, lecz wraz z upływem czasu owych rzeczy było coraz mniej. W końcu natomiast się okazało, że nie ma co robić, a lawina okazała się zaledwie śnieżynką, która już stopniała. Skierował główkę z rąk na Insie i uśmiechnął się delikatnie.
-Kotek może zawsze! Hai, kotek nie ma zajęć.
Tutaj nastąpiła przerwa i dziwny wyraz na twarzy kotka. Była to niepewność pomieszana ze strachem? W końcu nie chciał wyjść na nachalnego prawda? Prawda! Mimo to pomyślał, że później może jej nie spotkać, na dodatek śpieszno mu było do owych herbatek.
- A czy kotek... ale jak nie to kotek się nie obrazi naprawdę! Kotek mógłby teraz pójść do Insi? Hai, teraz to dla kotka dobra pora.