To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Herbaciane Łąki - Pierwszy Jednorazowy Bal Kolejowy

Tyk - 7 Lipiec 2012, 21:26

Powróciłem i ufny słowom Agnes nie wgłębiałem się zbytnio w wasze zawiłe losy, co, mam nadzieję, mi wybaczycie.

Ciel, Ciel, to, że Ciebie nie ma, to nie znaczy, że pozwolę ci się spóźniać! Niestety tak długo Cię nie będzie, że nawet nie wiem czy ktoś na tym balu do przedstawienia dotrwa! Miejmy jednak nadzieję, że wrócisz i każdy odegra jemu nadaną rolę. Do sedna jednak! Ciel wcale nie spóźniła się ze spojrzeniem na te wszystkie pyszności, które wniesiono do sali balowej. Prawda jest taka, że z powodu jej niskiego wzrostu po prostu nie była wstanie dostrzec wejścia, lecz jej bystre oko dojrzało desery gdy tylko te znalazły się dość blisko. Trzeba również wspomnieć, że jestem ci wdzięczny tak dokładnego śledzenia literek, które składają się na wyrazy, a te z kolei tworzą mojego posta! Niestety jako, że jest to obowiązek, nie mogę ci wręczyć nagrody, lecz mogę ci obiecać swoje wsparcie w przyszłości. Nie chcąc jednak niczego zbyt szybko zdradzać zakończę tę dyskusje na tej chwili i przejdę do spraw właściwszych temu tekstowi. Ciel niesłusznie bała się odbiec. To prawda, takie zachowanie mogłoby uchodzić za niestosowne, lecz ze względu na jej dziecięcość oraz otaczające ich przyjęcie, Rosarium raczej przemilczałby to i nie wrzucił jej do ogniska jak to zwykle bywa w takich sytuacjach. Zresztą nawet przy najgorszym scenariuszu nie przestałby się zachowywać łagodnie. Nie było powodu by wpadać w gniew, a sytuacja, którą się kontroluje nie powinna stresować. Za to rozprawianie nad sensem życia jest tematem naprawdę ciekawym. Choćby do tańca! Ach, kto nie chciałby prowadzić dyskusji, ubranej w piękne słowa, tańcząc z kimś nie tylko pięknym, ale i mądrym. Do tego wymagana jest jednak pewna wiedza, umiejętności taneczne i przede wszystkim szczęście ażeby orkiestra nie przestała grać, czy też, aby nie odebrał ktoś takiej Ciel partnera. Muszę się jednak w pełni zgodzić, że siedzenie w kącie nie jest mile widziane na balu. Jest to czyn tak straszny, że nawet niedawne pobicie nie jest go wstanie usprawiedliwić, a zmęczenie nie jest okolicznością łagodzącą. Co najwyżej gdyby dziewczyna odpoczywała przed przedstawieniem, jedząc lody, można by przymknąć oko. Z drugiej strony nie warto się tak bardzo bać Rosarium, gdyż wbrew pozorom jest on osobą miłą i póki ludzie się mu nie sprzeciwiają to raczej nie muszą się niczego obawiać. Na dodatek był to bal. Bal, na którym goście mieli tańczyć i bawić się, żyć w najlepszy z możliwych sposobów - beztrosko, a nie podziwiać gospodarza, aczkolwiek podziw jest mile widziany. (Czytaj: Podziwiać albo wyrzuci się was przybitych do krzyża na drodze, aby znakować trasę powrotną.) Dlatego właśnie swoboda, którą poczuła Ciel, była w tym wypadku dobrym uczuciem. Oczywiście wciąż musi pamiętać, żeby nie przesadzić, lecz niech nie będzie słynnym urzędnikiem! Zresztą o ile Tyk rządził w tym pociągu, to nad opowieścią niepodzielną władzę trzymała Ciel. To ona była w tym mistrzem i arystokrata zaufał jej wrodzonemu zmysłowi do opowiadania. Co więcej nic dziwnego, że jej opowieść była niezwykle streszczona, wszakże bal, balem i czasu na nim na rozmowy nie ma tyle ile podczas popołudniowej herbatki. Na dodatek na horyzoncie wciąż wisiała groźba lodów. Teraz jednak skupmy się na analizie opowieści Ciel. Ciekawe spojrzenie na zabawę, bo tym oczywiście było wszystko to o czym dziewczyna opowiadała. Sama zresztą to stwierdziła, a groteskowe zabijanie żelków tylko potwierdzało rzeczywistość. Paradoksalnie jednak gdy Ciel powiedziała o zaskoczeniu, Rosarium nie uniósł nawet powieki. Tak, dla niego królik wielkości człowieka był normalny, a co więcej typowe były reakcje ludzi na niego. Jedną z nich było właśnie opisane przez Ciel zdziwienie. Jednak, nie wiadomo czy to z powodu wieku, czy też stylu opowiadania Ciel, przynajmniej zdaniem Rosarium zbyt dużo miejsca poświęciła rozważaniu dlaczego się zgodziła. Tak, to było w opowieści zbędne. Za to wspaniała ekspresja przy ćmach była na tyle inspirująca, że białowłosy zapomniał o przydługim wstępie i uśmiechnął się delikatnie, ot tak, aby nagrodzić wspaniały entuzjazm. Za to pod koniec streszczenie było zbyt duże i białowłosy zaczął się gubić w tym co właściwie gdzie było, lecz to jest raczej wina próby ukrycia przez Ciel faktu, że wyciągnięcie ją siłą z baru było wynikiem nieprzemyślanej do końca decyzji. Z drugiej strony wyraźną cechą tej opowieści było Cielocentryczność, która jednak nie przeszkadzała ani trochę Rosarium, a nawet dodawała uroku, gdyż była pełna emocji, a nie jak w przypadku chłodnych relacji - bezuczuciowa. Teraz jednak przyszła kolej na odpowiedź, w której pochwali dziewczynkę, lecz jednocześnie zaznaczy wszystkie interesujące go kwestie. Dlatego też wybrał takie słowa:
-Moja droga, cieszę się, że pomimo wszelkich niedogodności nie ucierpiałaś, a przy tym rad jestem, że ktoś o takich zdolnościach miał okazję dla mnie pracować, mam nadzieję, że nie ostatni raz. - To zdanie było dość dwuznaczne. Bo przecież mogło chodzić o zdolności, którymi Ciel się szczyciła podczas opowieści, ale też o coś tak prozaicznego jak sama umiejętność opowiadania. Prawdę mówiąc jednak dla dziewczynki znacznie oczywistsza jest ta pierwsza interpretacja.-Mam również nadzieję, że nagroda jaką zaoferuje w pełni Cię zadowoli. W końcu osoba jednego dnia stająca przeciw ćmą, zbirom i żelkom warta jest każdej ceny. - W sumie, to traktował ją jak dziecko. Na końcu nawet się uśmiechnął, chociaż nie zdrabniał, czy nie używał przesłodzonego głosu. Przez dołączenie do gry wymyślonej przez Ciel pozwolił jej cieszyć się chwilą. Nie dawał tu przecież żadnych obietnic, a jedynie zachęcał pochwałą, tak jak właśnie dzieci się zachęca by nie poddając się szły dalej, nawet jeśli już po dwóch krokach upadną. Nie do końca poważne traktowanie dziewczynki nie oznaczało jednak, że był ślepy, czy też przez chwilę zapomniał o byciu księciem. Wciąż zachowywał się z godnością, a gdy Ciel spojrzała na lody, on nie ominął tego gestu. Gdy to zauważył, postanowił dać jej znać, że nie musi mu już towarzyszyć i jeśli tylko chce to może spokojnie udać się w kierunku lodów, czy jakichkolwiek innych przysmaków.
-Widzę, że zauroczyły cię, przygotowane przez moich najlepszych kucharzy, lody. Sądzę, że znakomitym pomysłem na tę chwilę będzie spróbowanie ich, zanim znikną i będzie trzeba szukać tego pysznego deseru w innym wagonie. Nim jednak odejdziesz wysłuchaj mojej krótkiej prośby. Pragnę byś nie oddalała się, mam jeszcze pewne plany co do Ciebie, lecz nie o nich teraz, ażeby przez zgłębienie przyszłości nie ominęła nas teraźniejszość.
Raz jeszcze się uśmiechnął, tyle, że tym razem nieco delikatniej. Oczywistym było, że dał Ciel znać o przedstawieniu, w której planuje dla niej rolę, lecz niech jeszcze nie wie. W końcu nie wolno zapomnieć, że ktoś taki mógłby tak bardzo się zaciekawić, że gdy przyjdzie właściwy czas nie będzie już sił na odegranie postaci, po setkach innych improwizacji.

Anonymous - 7 Lipiec 2012, 21:39

-Niby tak, ale... Nie no, sama już nie wiem.-Z jednej strony Bikko miała sporo racji. Agnes czuła się, jakby jej teroetyczny towarzysz miał ją gdzieś. Jednak z drugiej strony jakoś tak nie umiała. No bo jeszcze by się na nią obraził, czy coś, a tego przecież nie chciała. No ale trudno, tym będzie się martwić później.
-No tak, ze znajomymi fajniej. A ja musiałabym iść sama, więc nie chodzę. Proste.-Wzruszyła ramionami, po czym zaczęła się zastanawiać. A może jednak warto iść? Może kiedyś się wybierze, nic nie szkodzi zaryzykować, a nuż okaże się fajnie? Może pozna nowe osoby? Tak, kiedyś to zrobi. Ale nie w najbliższym czasie.
-Tylko że ja właśnie dlatego się boję, bo wcześniej działałam zanim pomyślałam i miałam często nieprzyjemne sytuacje. Pomijając fakt, że wszyscy się ze mnie śmiali. Dlatego wolę myśleć.-Powiedziała ze sztucznym uśmiechem, ale jej oczy były ponure. Mimo tego, że się starała, nadal była pośmiewiskiem. No, ale cóż. Ktoś musi nim być, padło akurat na nią, pech. Jakoś z tym żyła i nie miała zamiaru się tym teraz przejmować.
Kiwnęła głową, przyjmując informacje Bikko. Jakoś nie wiedziała, jak to skomentować. Nie wiedziała też, co mogłyby teraz zrobić. Cóż, tak czasem było. Może towarzyszka znała odpowiedź?

Anonymous - 7 Lipiec 2012, 22:10

-Nie będę Cię namawiała, zrobisz jak uważasz. -powiedziałam, prostując plecy. -To tylko moja opinia i mój punkt widzenia. Nie wiem co was łączy w sumie... Jaka relacja. -no bo gdyby na przykład byli parą albo on ją przysłowiowo 'wyrwał', no to bezczelny. Ale gdyby byli rodzeństwem... Wtedy jeszcze by przeszło.
-Hmm... Wiem, ze nie znamy się długo, ale jakbyś chciała to mogłabyś się wybrać z nami. -uśmiechnęłam się do niej. -A gdyby Ci się nie spodobało to na pewno znalazłby się ktoś, kto by Cię chętnie odprowadził do domu. Może nawet odwiózł, gdyby był akurat Jeff. On jest niepijący. -dlatego rzadko z nami wychodził. Mi w sumie też by się nie chciało rozwozić wszystkich po domach.
-Wiesz... Nie mówię, żebyś w ogóle nie używała mózgu -postukałam się w głowę. Za uchem. Kocim uchem. I poczułam nieodpartą ochotę pieszczot w tym miejscu. Zacisnęłam jednak zęby i kontynuowałam. -ale nie kontemplowała każdej najmniejszej sprawy i problemu. Wymaga to pewnej, że tak to ujmę, wprawy i refleksu, ale to się samo wyćwiczy, jak zaczniesz chodzić z ludźmi, którzy raczej mają dystans do siebie i są wyrozumiali. -tr5ochę plotłam od rzeczy, ale coś i tak w tym było. -Ja się trzymam właśnie z takimi ludźmi. Zazwyczaj jak ktoś z nas palnie coś głupiego to mamy się z czego pośmiać. Tylko nie mylić z wyśmiewaniem, to taki serdeczny śmiech, przyjacielski. -najśmieszniej jest ze skojarzeniami, oczywiście włochatymi. -Odpowiednie towarzystwo to klucz do dobrej zabawy. -uśmiechnęłam się szeroko. Po wypowiedzi Agnes można by sądzić, że jak dotąd trzymała się ze złym towarzystwem. Albo była prawdziwym antytalentem jeśli chodzi o życie imprezowe. No cóż, Jednak trzeba umieć.
-Opowiesz coś o swoich zainteresowaniach? -poprosiłam, kładąc ręce na stole i opierając się o niego brodą. To zawsze było dobre rozkręcenie rozmowy z kimś nowym. W sensie pytanie o zainteresowania, nie spanie na stole.

Anonymous - 8 Lipiec 2012, 08:24

Widząc co dzieje się doookoła obserwowała wszystko bardzo dokładnie. Nie mogła pojąć co ma robić. Jak się zachować zaczęła mocno się zastanawiać co by począć. Swoje niebieskie oczy skierowała na Agnes i Bikko, które jeszcze niedawno kręciły się tuta w towarzystwie białowłosego. Dziewczyna zmrużyła oczy przyglądając się im z daleka i postanowiła zaryzykować. Ruszyła w ich stronę wolnym krokiem gdyż musiała omijać wszelkie pary tańczące. Przedzierając się przez ten tłum wreszcie dopadła dwie panienki.
-Witam. - Uśmiechnęła się czarująco na swój sposób w stronę brązowowłosej i dachowca. Delikatnie ugięła lewe kolanko,a druga stópka powędrowała do tyłu w geście ukłonu, a głowę nieznacznie schyliła.
-Jestem Daphne. - Pierwszy raz chyba przedstawiała się w ten sposób, ale to dlatego iż uważała ,że to imie brzmi zdecydowanie oficjalniej niż Pixie, a przecież chciała dopasować się do atmosfery jaka poniekąd była na balu. Oficjalnie i elegancko? To oficjalnie i elegancko.
Zdecydowanie tak, aż sama poparła sebie w duchu.
-Może jednak weźmiemy jeszcze nowego szampana? W końcu nie wiem czy piłyście poprzedni ale ten jest teraz o smaku malin, może być bardzo słodki i dobry. - Oznajmiła wzkazując starannie i dość ukradkiem (bo nie wypada) wskazującym palcem w stronę kelnera ze srebrną tacą. Swoją drogą był przystojny i miał ciemne brązowe oczy takie mocno czekoladowe i do tego na głowie kręcone małe barankowe loki, które dodawały mu tyle uroku. Pixie aż uśmiechnęła się odruchowo do siebie, ale zaraz potrząsnęła sobą jakby od strony duszy i powróciła swoim ciekawskim spojrzeniem na dziewczęta. Teraz na nich skupiała swoją uwagę. Może jednak okażą się bardzo intrygujące ,a może jedna z nich jej przypadnie do gustu i postanowi z nią spędzać więcej czasu w Krainie Luster odkrywając tu coraz to nowsze miejsca? Wiele możliwości , pomysłów teraz przewijało się przez różową czuprynę mojej damy, która w swej sukni wyglądała doprawdy ujmująco. A jej cera raziła swą gładkością , oczy w których nie było pustki ,a ocean, w którym było tyle sekretów i marzeń. Tak, jej spojrzenie było zagadkowe,a przy tym takie urocze. Oj dobrze koniec tego "narcywizmu". Odgarnęła jedną z dłoni kosmyk swoich włosów sutelnie za ucho.

Anonymous - 8 Lipiec 2012, 15:11

-To skomplikowane...-Powiedziała zakłopotana, rumieniąc się. Nie chciała jednak, żeby Bikko to zobaczyła, więc zakryła policzki włosami. Na szczęście były na tyle dobrej długości, że mogła sobie na to pozwolić. Swoją drogą chyba trzeba będzie iść do fryzjera, podciąć końcówki. Odrobinę zarosła. Szkoda tylko, że nie zrobiła tego przed balem. Trudno.
Propozycja Bikko ją zaskoczyła. Zaraz zaczęła się nad nią zastanawiać. W sumie, dlaczego nie? Dziewczyna nie wyglądała na jakąś kryminalistkę, więc raczej w złe towarzystwo by nie wpadła. Zresztą przecież jeden raz niczego by nie oznaczał. A tak przynajmniej miałaby przy sobie znajomą twarz...
-Może kiedyś.-Powiedziała z uśmiechem. Jakoś tak miło jej się zrobiło, że ktoś wyraził chęć wyjścia gdzieś z nią. Co prawda była prawie pewna, że było tak przez to, że jeszcze się nie znają, ale co tam. I tak to było miłe.
Pokiwała głową na znak, że zgadzała się ze słowami kotowatej. Kiedyś, gdy jeszcze mieszkała z ojcem, miała taką swoją grupkę, co to ją akceptowała pod każdym względem. Nie była ona duża, ale jej wystarczała. Co prawda było dużo więcej osób, którzy ciągle się z niej śmiali i wyśmiewali. Jakoś się do tego przyzwyczaiła, zresztą nie przejmowała się tym tak bardzo, bo miała tamtych ludzi. A teraz... Było trochę gorzej, ale przecież mieszkała tu od niedawna. Na pewno znajdzie sobie jakiś znajomych.
Już miała zamiar odpowiadać na pytanie, kiedy usłyszała obcy głos. Spojrzała w tamtą stronę i zobaczyła różowowłosą, drobną, ubraną w ładną morską sukienkę dziewczynę. Zaraz też poznała jej imię, które również jej się podobało. Brzmiało tak... Wytwornie. Nie to co jej...
-Ja jestem Agnes.-Powiedziała, wstając i kłaniając się. Potem wskazała na swoją towarzyszkę.-A to Bikko.-Dodała.
Na pytanie o szampana wzruszyła ramionami. Ona teoretycznie nie piła, nie czuła takiej potrzeby. Ale w sumie, co jej szkodziło napić się raz? Przecież się nie upije! Chyba... Zresztą nieważne. Raz nie zawsze, dwa razy nie często.
-Ja bym mogła wziąć.-Powiedziała z uśmiechem.

Anonymous - 8 Lipiec 2012, 18:12

Uśmiechnęłam się pod nosem. 'To skomplikowane'. Lubiłam takie odpowiedzi, pobudzały wyobraźnię. No właśnie, moja pracowała już na wysokich obrotach. Może są rodzeństwem, ale to związek kazirodzki? Albo może... Nie, dobra. Skończmy, bo zaraz będzie schiza.
Odpowiedziałam uśmiechem. Hmm... przydałby się jakiś kontakt w takim razie.
-Masz jakąś kartkę i coś do pisania? Przydałby mi się Twój numer, albo jakiś inny kontakt, żebym mogła Ci dać znać, jakbyśmy się gdzieś wybierali z ekipą. -długopis już by był dobrym początkiem, od czego mam dłonie. Najlepsze miejsce na krótkie notatki. O, mam jeszcze papierosy. Na opakowaniu spokojnie da radę coś napisać.
No, ciekawe, czymże to się Agnes interesuję. Już otwierała usta, ale ktoś jej przerwał. Spojrzałam na dziewczynę, swoją drogą ładną. Hueh, znowu blondynka, i znowu w niebieskiej sukience. Znak, czy zbieg okoliczności? A może coś z działu: niebieski pasuje do blond włosów? Byłam raczej kiepska w te klocki, dopasowywanie ciuchów w sensie. Przynajmniej jeśli chodziło o ubrania wyjściowe.
Daphne? Od razu przypomniał mi się Scooby Doo, to była jedna z tej ich drużyny. Nie podzieliłam się jednak swoim spostrzeżeniem.
Wstałam, gdy brązowowłosa mnie przedstawiła.
-Hej. -przywitałam się z uśmiechem.
Szampan z natury jest słodki. A jeśli ten ma być bardzo... I do tego owocowy. Nie przepadam za zwykłym szampanem ani za piwem smakowym. A tu mamy miks tych dwóch rzeczy. No ale chyba nie zaszkodzi spróbować.
-W takim razie szampan razy trzy. -klasnęłam w dłonie, a z tacy jednego z lokajów poleciały w naszą stronę trzy kieliszki. Kelner tylko chwilę śledził je wzrokiem, ale w jego spojrzeniu nie było ani krzty zdumienia. No tak, tutaj to jest normalne. Jednak nie mogłabym tu mieszkać. Za bardzo kochałam te zdziwione twarze ludzi, gdy gałęzie podnoszą się z ziemi i maszerują chodnikiem, albo dzieci, gdy zabawki w sklepie toczą na półce walkę na śmierć i życie. I te okrzyki: "MAAAMOOO! JA CHCĘ TAKĄ!!!"
Przyjrzałam się malinowemu, musującemu płynowi w naczyniu. Nie wyglądał jakoś specjalnie zachęcająco. Ale ładnie pachniał.
-To za co? -spytałam, trzymając już swój kieliszek. Pozostałe dwa unosiły się w powietrzy przed swoimi właścicielkami. W sumie nie powinnam używać telekinezy, dopiero co zemdlałam.

Anonymous - 9 Lipiec 2012, 11:18

Rozbawienie rogacza ośmieliło ją i sprawiło, że ona sama także się uśmiechnęła. Uśmiech ten jednak zelżał nieco, gdy białowłosy wspomniał o jakiejś Tunridzie. W pierwszym odruchu chciała zapytać, kto to taki, zaraz jednak uświadomiła sobie, że nie zna białowłosego i nic jej do jego prywatnego życia, wliczając w to panny, które mają z nim coś wspólnego. Lekka zazdrość pomieszana z ciekawością nie pozwoliły jej jednak odłożyć tego pytania na półkę "Rzeczy Nieważnych". Czekały na właściwy moment.
- Dobrze, niech więc będzie Alvaro. - przystała na jego propozycję, uśmiechając się delikatnie. Wiedziała, że nie zostawia jej innego wyboru jak mówić do niego po imieniu. Tylko starsi mogli zwrócić się do niego per paniczu, a była to jedyna alternatywa. Jednocześnie dziewczyna zdziwiła się troszeczkę: czuł się nieswojo? A zupełnie nie widać!
Skupmy się jednak na tańcu. Alice dobrze przewidywała, że będzie on wymagał kontaktu. A jeśli Alvaro myślał, że odległość 5 cm to dużo, to grubo się mylił! Czuła, że skacze jej ciśnienie, więc żeby się uspokoić, spróbowała następnej metody: racjonalne myślenie. Każdy taniec klasyczny wymagał kontaktu, więc to najzupełniej normalne. Więc się do jasnej cholery uspokój!!
O dziwo, podziałało. Blondynka westchnęła cicho i uniosła do góry głowę, by spojrzeć na rogacza. Nie pochodził z Hiszpanii i nigdy w niej nie był, tak? Więc skąd imię? Alice nie miała pojęcia, iż tą wzmianką o jego pochodzeniu zaburzyła na chwilę wizję wspaniałości osoby białowłosego. Gdyby tylko umiał czytać jej w myślach, wiedziałby, że tak naprawdę nie ma się czego obawiać. Dziewczyna tylko raz spotkała się z tym imieniem, a należało ono do jakiegoś hiszpańskiego piłkarza. Nigdy więcej nie spotkała osoby, która by je nosiła, co oznaczało, że było naprawdę bardzo rzadkie. A w Krainie Luster - na pewno unikatowe.
- Rogi niekoniecznie muszą na to wskazywać. - powiedziała spokojnie, kręcąc głową. - To znaczy, z pewnością od razu widać, że nie jesteś człowiekiem... jednakże moja znajoma Bikko, ten Dachowiec, od którego dopiero co odeszliśmy, pochodzi z Italii. Tak mi przynajmniej powiedziała. - dodała dziewczyna, wzruszając ramionami. Bee mówiła po włosku, więc... Ale w sumie to chyba nie było aż tak ważne. - Zgadza się. Pochodzę ze Świata Ludzi, czy jak to tam zwiecie. O Krainie Luster dowiedziałam się... hm, stosunkowo niedawno. - rzekła, uśmiechając się pod nosem. - I chętnie bym się po niej rozejrzała, wcześniej bowiem nie miałam czasu. To moja pierwsza wizyta.
- Hm, pozwól, że ośmielę się spytać... Kim jest Tunrida? - zapytała, nim rogacz zdążył się odezwać w odpowiedzi na jej rewelacje. Kontrolowała twarz, nie dając poznać po sobie innych uczuć, niż czystej ciekawości.

Anonymous - 9 Lipiec 2012, 15:08

Uśmiechała się łagodnie przyglądając się dziewczynom. Jej wzrok ugrzązł na ustach Agnes, która właśnie przedstawiała jej swoją koleżankę. Skinęła lekko głową.
-Miło mi. - Po chwili usłyszawszy słowa towarzyszki , która wniosła kieliszek zamyśliła się kładąc przy tym wskazujący, drobny palec na swojej bródce,a zaraz po niej Pixie chwyciła kieliszek z tacy przystojnego bruneta.
-Za dobrą zabawę? W końcu chyba nie będziemy stać jak te kołki i ruszymy na parkiet? - Popatrzyła na obydwie promiennie ukazując swoje białe ząbki, które z malinową barwą ust dobrały się absolutnie nienagannie.
Wyciągnęła rękę po smakowy szampan by zaraz w nim zamoczyć swoje wargi. Językiem musnęła swoje podniebienie chcąc zadowalać tak słodkim aczkolwiek bardzo dobrym smakiem. Maliny rozpływały się w jej buźce tak delikatnie rozprzestrzeniając swój smak na kupkach smakowych Daphne.
W końcu wyrwała się z zachwytu smakiem i wbiła szklany wzrok w Agnes
-Teraz jeszcze Twoja kolei,a później moje drogie panie na parkiet i nie przyjmuję żadnej wymówki. - Oświadczyła twardo i stanowczo czego nie dało się pominąć gdyż sama pozycja w jakiej stała wskazywała na jej pewność siebie. Jedna ze szczupłych dłoni różowłosej( nie blondynki Bikko ^^') wylądowała na jej biodrze , zacisnęła na nim swoje palce i przechyliła lekko głowę w bok. Nie spuszczała swych oczu z rozmówczyń.
Agnes miała ładne brązowe włosy i te urzekające orzechowe oczy.. A Bikko była chodzącą oryginalnością przejawiającą się w obecnym tłumie. Wyróżniała się swoim strojem od wszystkich. Była inna. Swoją drogą nie dało się ukryć opaska na oku także ją wyróżniała,ale w tym nie było nic złego, wręcz przeciwnie. Budziła zainteresowanie. Agnes była niższa od swej towarzyszki o jakieś 10cm i mało tego miała piegi na tych cudnych kościach policzkowych. To wszystko dodawało jej takiego uroku,że panna Dienn niechętnie odrywała od niej wzrok.

Anonymous - 9 Lipiec 2012, 15:56

Od jakiegoś czasu czarny kot kręcił się po sali balowej w dośc dyskretny sposób. Starał się nie zwracać na siebie większej uwagi obecnych. Starał się wychwycić kogoś raczej by podokuczyć w końcu miał ogromną ochotę na swoją pasję, która były psoty.
Zastrzygł lewym uchem przysiadając na swoim miękkim zadzie. Uniósł prawą łapę i zaczął się myć w kącie. Chwilkę później jego zielone oczy skierowały się ku Agnes. Ruszył pewnym kroczkiem przed siebie i zaczął łasić się jej przy nogach, a później wskoczył na pobliskie krzesło i rzucił się w powietrzu na biodro Bikko wbijając jej swoje długie ,ostre pazury.
Miauknął głośno i zeskoczył z niej energicznie zaraz znikając gdzieś pod jedną z ławek znajdującą się niedaleko sceny.
Miała szczęście, że kocica nie postarała się o kolejny wylany trunek na jej sukni.
Mogła więc dziewczyna odetchnąć z ulgą iż jej kreacja nie została naruszona no może oprócz kilku pazurków na boku, które były i tak na tyle małe, że niewidoczne także nie miała dodatkowego problemu do zmartwień.
Czerwona wstążką na szyi kota na pewno zwróciła uwagę gości gdy tylko ktoś go przyuważył.
Jednak w większym odstępie czasowym czarnoksiężniczka stanęła gdzieś za rogiem i przemieniła się w piękna damę. Jej przemiany nie mógł ujrzeć nikt ponieważ zrobiła to naprawdę szybko i cicho. Lubiła skrywać wiele sekretów ale ten był jej ulubionym. Kochała być nieznajomą w kociej skórze i robić co jej się żywnie podoba.
Jej suknia była barwy biało - zielonej. Podkreślała wyraźnie talię tej szczupłej damy i przede wszystkim te kocie oczy, które miały w sobie tyle tajemnic i namiętności jak mało kto. Mogę śmiało powiedziec ,że z pewnością to spojrzenie było tym najpiekniejszym na obecnym balu.
A te usta, aw.. Dobrze koniec tego.
Swoim bystrym spojrzeniem omiotła każdego i jej wzrok przykuł mężczyzna zarówno o białych włosach jak i białej marynarce, która kontrastowała z jego oczami podkreślając tym ich krwiście czerwony kolor. Wyprostowała się, poprawiła piersi w biustonoszu kryjąc się jeszcze za framugą, zerknęła na male lustereczko, które miała w pończoszce pod suknią i ruszyla przed siebie, specjalnie w drodze malując swoje usta na czerwony kolor by zwrócić tym na siebie uwage owego przystojnego Pana Rosarium.
Stanęła przy nim spokojnym ruchem zgrabnych dłoni chowając lustereczko w swojej pończoszce. Przy tym musiała odsłonić kawałek swej szczuplutkiej nóżki, nie mógł zatem pominąć tak ważnego widoku jakim było zgrabne udo tej damy. Schowała swój przedmiot w owe miejsce i zaraz otrzepała starannie sukienkę.

-Przepraszam Pana za taki brak taktu lecz bardzo spieszyłam się by do Pana podejść. To Pan jest organizatorem tak wykwintnego balu? -

Spytała już ładnie kręcąc. No przecież takt doskonale znała, po prostu jej kolejnym hobby było przykuwanie czyjejś uwagi, zwłaszcza te iście pragnące spojrzenia mężczyzn budziły w niej ogromne dowartościowanie. Jakby tego mało z tego zachwytu o mało kelner się nie potknął o własne buty. No cóż. Z taką urodą trzeba się urodzić, taka urodę trzeba mieć przypisaną w genach tak jak ona po swej matce Valerii.
Jej zielone oczy przenikliwie zaglądały w oczy owego pana Rosaium jakby chcąc z nich coś wyzyskać. Co za bezpruderyjność.

Anonymous - 9 Lipiec 2012, 16:44

Hm, niestety, Agnes nie miała niczego takiego przy sobie. Jakoś nie pomyślała o tym, żeby to wziąć. Pokręciła więc przecząco głową, krzywiąc się. Trudno, będą musiały jakoś inaczej sobie poradzić. Zresztą możliwe, że jeszcze znajdzie się ktoś, ko będzie miał przy sobie długopis. Choćby ta dziewczyna, z którą przebywałą wcześniej Bikko.
Ze zdziwieniem patrzyła, jak kieliszki uniosły się w górę i zaczęły wędrować w naszą stronę. To na pewno nie było normalne. To musiała być magia. Zapewne spodowana przez Bikko lub Pixie, choć bardziej obstawiała tę pierwszą. Tak jakoś jej się wydawało, pewnie przez to klaśnięcie. Chociaż to i tak było nieważne.
Wzięła odrobinę niepewnie wiszący w powietrzu kieliszek.
-Za dobrą zabawę.-Powiedziała i upiła łyk szampana. Był... Naprawdę smaczny. Nie spodziewała się, że będzie taki dobry. Rzadko coś piła, więc nie miała wprawy, ani nie wiedziała za bardzo, w jaki sposób ma to robić. Tak więc być może nie wyglądała przy tym tak wytwornie, jak Pixie, ale się nie przejmowała aż tak bardzo.
-Będziemy tańczyć w trójkę?-Zapytała i zaraz roześmiała się, rozbawiona tym pomysłem. Musiałoby to wyglądać wyjątkowo. Ale może przynajmniej dobrze by się bawiły? Kto to tam wiedział...
Postanowiła tymczasem przyjrzeć się dokładniej Pixie. Naprawdę ładnie wyglądała w tej sukience. A to, w jaki sposób stała i jej wzrost, sprawiały, że wydała jej się słodziutka. Nagle u jej nóg zaczął łasić się czarny kot, który zaraz jednak skoczył na Bikko i uciekł. Zdziwiło ją to, co robił kot na balu, ale wzruszyła ramionami i postanowiła nie przywiązywać do tego większej wagi. Bardziej interesowało ją to, co teraz będą robić.

Anonymous - 9 Lipiec 2012, 17:14

-Za zabawę! -krzyknęłam i podniosłam kieliszek do ust. Wzięłam łyk i omal nie wyplułam szampana, tak potwornie był słodki. Obeszło się jednak bez poruty. Ten łyk przełknęłam, ale więcej nie da rady. Odstawiłam kieliszek na stolik.
-Ja nie mam nogi, nie mogę tańczyć. -rzuciłam żartem. Mogłam odpiąć protezę i coś z nią zrobić, rzucić w tłum, albo coś. Dla efektu. Uznałam jednak, że nie będzie mi się potem chciało jej szukać.
Taaak! We trójkę! W kółeczku! Ale będzie zabawa! Z drugiej strony... Pewnie w parze nie dałabym rady tańczyć do takiej muzyki, a co dopiero we trójkę. To nie dyskoteka, tunie jest okej, jak się nie skacze w kółku w rytm muzyki.
-Ała! -krzyknęłam i jak oparzona złapałam się za bok. Mój ogon nerwowo wirował za moimi plecami. A to skubany. -Siostrę tak?! -krzyknęłam za kotem, gdy odchodził. Obejrzałam sukienkę. Heh, ładne dziurki... Ciekawe, czy moja odzież dotrwa do końca balu, jak na razie się na to nie zapowiada... Szampan, kot... Dobrze, że nie ma tu pochodni.
Rany nie były głębokie, ale trochę krwi pociekło. Taa... prawdopodobnie sukienka skończy jako szmata do podłogi. Albo strój luźno-wyjściowy na imprezy. Szkoda, nawet fajna była...
-Jak można tańczyć we trzy? -spytałam dziewczyny, próbując to sobie wyobrazić, ale jakoś nie mogłam.
Nie przyglądałam się specjalnie ani Agnes, ani Daphne. Wolałam mieć tylko takie ogólne pojęcie jak wyglądają. Zaraz zacznę znajdywać urocze albo ładne szczegóły, jak oczy, brwi i tak dalej, jak to wszystko przepięknie ze sobą współgra, znów się zauroczę i znów będzie z tego figa. Oj, coś strasznie pesymistycznie dzisiaj, co się dzieje?

Anonymous - 9 Lipiec 2012, 17:20

Przyszedłem zrobić tentacle party!


Nie znoszę kotów.
Owa przyjazna myśl zjawiła się w głowie Friedricha, gdy spostrzegł sierściucha, na złamanie karku mknącego pod stół. W ogóle, któż mógłby wpuścić tu kota? Koty wydzielają zdecydowanie zbyt dużo sierści, pazurków oraz zębów, toteż piękne wnętrza na zawsze zachowają pewną po nim pamiątkę, prawdopodobnie okraszoną łzami właściciela. Dodatkowo, ta wstążka na puchatej szyi, niczym bezczelna drwina!
Rudzielec od jakiegoś czasu łaził po bogatych, przyduszających salach, cierpliwie i systematycznie popijając każdy podstawiony mu pod nos kieliszek, w większości zawierający smakowego szampana, aż w końcu dotarł (długa wędrówka, serio.) do rzęsiście oświetlonej sali. W sumie nie różniła się od reszty, przeładowana kolorowymi strojami, błyszczącymi oczami i wrzawą stosunkowo cichych rozmów. Swym wyuczonym w poszukiwaniu przedziwności wzrokiem szybko spostrzegł burzę gumowo-różowych włosów, zaś z boku wprost przytulone do niej niziutkie, brązowowłose stworzenie. I znów to idiotyczne uczucie, niczym nie uzasadnionego przyciągania do jakiejś istoty.
Ośmielony atmosferą oraz malinowym szampanem Friedrich zagarnął naturalnym ruchem kolejny kieliszek, drugą dłoń niedbale wsuwając w kieszeń spodni, po czym ruszył w stronę dwójki dziewcząt. A gdy było już za późno, spostrzegł trzecią, oglądającą swe szczupłe biodro, noszące ślad niszczycielskiej działalności tej kulki futra, której rudzielec tak dozgonnie wyznawał nienawiść. Prawdopodobnie, oczywiście.
- Dobry wieczór...? - "Czy nie zgubiła któraś z was kasztana?". To byłaby godna chłopaka, barwna wypowiedź, po której wszyscy uznaliby go za dziwaka, lub, w najlepszym wypadku, fetyszystę kasztanów. Lekko i dzielnie kontynuował tę głęboką wypowiedź. - Friedrich, miło poznać.
Gratulacje. Gonzalo, mistrzu elokwencji i rozmowy, panie szybkich konwersacji, maestro wymyślania tematów dyskusji, właśnie urosłeś o poziom! Brakuje tylko wyszczerzenia świetliście białych zębów, zalotnego przeczesania nażelowanych włosów i oparcia dłoni na biodrze!

Anonymous - 9 Lipiec 2012, 18:39

Słysząc "żart" Bikko przełknęłam cicho ślinkę. Zrobiło mi się w sekundę dosłownie przykro. I tak,że mimo tego co ja kiedyś spotkało najwyraźniej nie traciła poczucia humoru. Tak potwornie teraz jej było źle... Westchnęła cicho i spuściła głowę nie bardzo wiedząc jak w tej chwili ma się zachowac czuła się tak jakby była winna,że rzuciła pomysłem iż mogą tańczyć we trzy.
-Wybacz Bikko, nie chciałam, tzn nie wiedziałam.. że nie możesz, no wiesz. No chyba,że możesz? - Zapytała wpatrując się podłogę.
Może zaraz o tym zapomni... Zaraz słysząc mimo wszystko,że obydwie chcą wypić za zabawę Pixie starała się wymusić swój uśmiech na swoich pełnych ustach ale nie bardzo jej to teraz wychodziło. Była za bardzo wrażliwa, zdecydowanie.
Jeszcze jak wspomniała o kocie pierwszy raz powiedziała do siebie w myślach, e ten kot jej się mocno nie spodobał. Zwykle kochała zwierzęta i wciąż tak naprawdę to się nie zmienia ale to już przesadziło. Potwornie zrobiło jej się żal Bikko, na która chyba dziś się wszystko uwzięło ale może już nic niefortunnego jej się nie przydarzy. W tej chwili Daphne wolałaby by jej coś się stało. Była zbyt uczuciowa i lubiła innych dla niej druga osoba była ważniejsza od niej samej. Tak to miała w tej swojej główce inaczej.
Usłyszawszy pytania dziewcząt i ich komentarze na temat tańca we trójkę przytaknęła kilkakrotnie głową potakująco.
-Zgadza się, we trzy moje panie. Możemy tańczyć razem tworząc małe kółeczko i trzymać się przy tym za ręce albo każda obok siebie, bądź też..- i kiedy miała podać kolejny sposób podszedł rudy mężczyzna, który zielone ładne miał oczy. Uśmiechnęła się odruchowo i zaraz skierowała oczy na towarzyszki,a to na niego.
-A Dobry wieczór. Przyłączysz się do nas? Planujemy właśnie za chwilkę zatańczyć ale może wolisz najpierw skosztować malinowego trunku? - Jednocześnie zapytała i zaproponowała wskazując ponownie palcem na kieliszek z owocowym szampanem, który niósł wśród reszty szklanych naczyń kelner.
Upiła swojego szampana kolejne łyki i popatrzyła na chłopaka.
-Naprawdę bardzo dobry chociaż troszkę przy słodkawy. Jeśli lubisz słodkie bąbelki to Ci z pewnością posmakuje. - Rzekła wolną dłonią bujając na boki fragmentem swej nieco oryginalnej sukni.
Ciekawe czy będą się wspólnie dobrze bawić. Zresztą śmiech Agnes aż ją zachęcał jeszcze bardziej do jakiś potańcuchów. W ogóle wydawało się towarzystwo bardzo sympatyczne,a zatem nie zamierzała marnować wieczoru!

Anonymous - 9 Lipiec 2012, 19:38

Agnes też zrobiło się odrobinę głupio. Nie była pewna, czy Bikko żartowała, czy mówiła prawdę. Wydawało jej się, że skoro chodziła w tej protezie, to mogłaby też tańczyć, a to oznaczałoby, że żartowała. Z drugiej strony z takich rzeczy zazwyczaj się nie żartuje, chociaż ona nie wiedziała, jak odbierały to osoby dotknięte kalectwem. Całkiem możliwe więc, że nie było to powiedziane na poważnie, ale Agnes wolała nie ryzykować. Dlatego postanowiła przemilczeć ten fakt.
Syknęła, gdy spojrzała na to, co zrobił Bikko ten kot. Co prawda rana nie wyglądała poważnie, ba, na pierwszy rzut oka nie było jej wcale widać. Mimo wszystko jednak wiedziała, że pazury kotów były ostre, a kontakt z nimi nieprzyjemny. Sama myśl o nim przyprawiała Agnes o dreszcze.
Wsłuchała się w słowa Daphne. Taniec w kółeczku brzmiał odrobinę dziecinnie. W takie rzeczy bawiła się w przedszkolu. Barankowi wydawało się to dziwne. Chociaż tak na dobrą sprawę taki taniec też mógł okazać się dobry. Przynajmniej nie będą grzać krzeseł, a jednocześnie będą mogły porozmawiać.
Planowanie przerwał rudy chłopak, który do nich podszedł. Miał śmieszne imię. Mimo tego, że Agnes lubiła zagraniczne imiona, to jakoś nie przypadło jej do gustu. Nie wiedziała za bardzo dlaczego, ale tak było.
-Ja jestem Agnes.-Przedstawiła się z uśmiechem. Potem wzięła kolejny łyk i jakby na potwierdzenie słów różowowłosej, oblizała ukradkiem usta. Coraz bardziej jej smakował. Swoją drogą ciekawiło ją, czy Friedrich się do nich przyłączy, czy raczej odmówi. We czwórkę pewnie byłoby fajniej... Chyba.

Anonymous - 9 Lipiec 2012, 19:49

Spojrzałam na Daphne trochę zaskoczona, ale po chwili się uśmiechnęłam.
-Spokojnie, tylko żartowałam. -póki mi ktoś jej nie przydepnie na tyle mocno, że gniazdo ześliźnie mi się z kikuta to bedzię okej.
-Ale nie gwarantuję, że będzie to zgrabny taniec i że nie podepczę wam butów. Tym razem mówię serio. -dodałam po chwili. Wygibasy na dyskotece to co innego, tam i tak się wszyscy depczą.
Jedna z moich brwi powędrowała do góry. Tak... jakby to ująć. Pomysł wydawał się zabawny i w ustach osoby tak... cholercia. Takiej jak Daphne brzmiał dość niedorzecznie.
Spojrzałam na naszego nowego rozmówcę. Fajne miał włos, lubiłam rudy. Raz się nawet zastanawiałam nad farbowaniem swoich włosów na ten właśnie kolor, ale doszłam do wniosku, że za dużo z tym roboty. Poza tym efekt mógłby być zaskakujący z powodu mojego pasemka.
-Hej, Bikko. -również się przedstawiłam. Jednocześnie zwróciłam uwagę, że Daphne tego nie zrobiła.
Zgódź się, zgódź się! Zatańcz z nami. pomysł tańczenia w kółeczku średnio mi się podobał. Mniejsza, że tak nie wypada i wyglądałoby to dziwnie, po prostu było w nim coś... ugh! Jak gospodarz jest przyczepny, to nas wyprosi albo coś.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group