To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Misje - Rejs SKSO Maleficent

Seamair - 2 Listopad 2016, 01:17

Czułam, jak moje ramię dygocze, a dokładniej jak robi to avi który na nim siedział. Choć może i ja sama jeszcze się trzęsłam? Przechyliłam głowę, aby mój policzek zerknął się z pierzastym stworzonkiem, po czym szepnęłam.
-Już po wszystkim... Wracamy do domu.
Teti nie odezwał się, wyczuwała jednak, jak z upływem czasu uspokaja się co i mnie przynosiło ulgę. Gdy oboje przedostaliśmy się już przez portal, zerkałam jeszcze na zamykające się przejście i coraz bardziej ponurą scenerię. Pożegnanie z Maleficent było nagłe i przyniosło pewną dozę żalu i złości. Uciekłam i choć wiedziałam, że było to rozsądne posuniecie z mojej strony, to dalej było rysą na moim honorze, a przynajmniej tak widziała to moja podświadomość. Było coś jeszcze… został tam ktoś, na kim… zdaje się... zaczęło mi zależeć. Coś jednak podpowiadało mi, że tam w kajucie to nie było nasze ostatnie spotkanie. Uiliam zbyt dobrze orientował się w sytuacji… wiedział bądź przeczuwał moment, w którym będzie należało zrezygnować, a skoro uprzedził o tym mnie, to znaczyło, że sam miał tego świadomość, że być może przygotował się na to. Nie miałam zamiaru skreślać go z listy żywych. Stowarzyszenie Czarnej Róży… chciał mnie tam widzieć, a ja po tym, czego doświadczyłam… wiedziałam już, że tam będzie mógł mnie odnaleźć. Nie z wszystkim można poradzić sobie w pojedynkę, a skoro los pcha w ręce dobrą okazję, to głupotą byłoby jej nie złapać. Mimo wszystko musiałam się jeszcze sama oswoić z własną decyzją, mimo iż byłam jej pewna.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos dachowca, na którego od razu przeniosłam swe spojrzenie. Gest, który wykonał, obserwowałam z lekkim zaskoczeniem, należało ono jednak do kategorii tych miłych zaskoczeń. Wdzięczność to coś, co wcale nie tak łatwo okazać, sama dobrze o tym wiedziałam. Delikatny uśmiech ozdobił moją twarz.
-Ja również dziękuję, za wspólny „taniec”.
Teraz kiedy oboje byliśmy bezpieczni pośród papierowych róż, powoli zaczynałam odczuwać zmęczenie tym wszystkim… Teraz marzyła mi się odpoczynek we własnym łóżku, długi i zasłużony sen. Fatalny rejs był już za nami, pozostały jednak wspomnienia oraz niepewność… Co działo się dalej, jaki los spotkał Maleficent i jej pasażerów. Czego dopuścili się piraci? Te wszystkie pytania będą mnie dręczyć… Takie zdarzenie na pewno odbije się echem po krainie, pytanie tylko jak z gąszczu plotek wyłowić ziarna prawdy? Za wcześnie jednak by martwić się o to… cokolwiek się tam dzieje nadal jeszcze trwa.
Ponownie zlustrowałam kocura badawczym spojrzeniem, wcześniej znacznie trudniej było rozszyfrować jego emocje, teraz było inaczej.
-Przeniosłam nas do Szkarłatnej Otchłani, tą ścieżką można dojść na przykład do Lasu Drzwi albo Szkarłatnej Bramy. Wybieram się do tego pierwszego, a stamtąd do Krainy Luster do Malinowego Lasu.
Zdradziłam Serimowi plany swej podróży, ponieważ sam wyglądał na zagubionego. Pomogłam mu i zabrałam go z „tonącego” okrętu, mogłam teraz porzucić go tutaj i życzyć powodzenia, jednak skoro zdecydowałam się pomóc, powinnam zabrać się do tego porządnie.
-Co z Tobą? Gdzie chcesz udać się teraz?
Zapytałam, a jeśli dachowiec zechciał odpowiedzieć na moje pytanie, wówczas postaram się wskazać mu odpowiednią drogę bądź inaczej umożliwić dostanie się do miejsca jego podróży. Na taką pomoc mógł liczyć z mojej strony.
Broń zdobyta w boju zaczęła mi teraz ciążyć, nie należała do mnie, a i tego rodzaju trofeum zupełnie mnie nie interesowało. Podeszłam do jednego z różanych krzewów, pod którym wbiłam niechciany oranż, być może komuś innemu mógł się przysłużyć? Ja wolałam pozostać wierną własnej klindze.
Dotknęłam jednej z papierowych róż, jeszcze przez chwilę w mojej głowie krążył obraz dwóch ogromnych pirackich statków… Wizja, która budziła nie tylko strach, ale i złość. Ktoś powinien zrobić porządek z tą zarazą… Zacisnęłam wolną dłoń w pięść, napięta skóra przypomniała mi o metalu, który nadal gościł na jednym z palców. Uśmiechnęłam się do siebie w duchu, po czym ruszyłam w stronę lasu drzwi, w głowie odtwarzałam już sobie drogę, jaką powinnam podążyć, ścieżkę, która doprowadzi mnie do niepozornych drzwi, zdobionych przez fragmenty kory, na których lewym dolnym rogu wyraźne były ślady pozostawione przez czyjeś pazury…

Czarnozęby - 15 Listopad 2016, 17:39


Rejs SKSO Maleficent dobiegł końca, a sam statek przestał istnieć. Nieliczni ocalali pasażerowie i ludzie Kompanii mogli poczuć ulgę – zachowali swoje życia. Niewielu z nich jednak wiedziało, że odnieśli tym samym zwycięstwo. Czarnozęby – którego imię zostało już poznane, przestalo być tylko legendą – nie zdobył do swojej floty nowego okrętu, lecz nie to było najważniejsze.
To jednak tylko jedna jednostka. Zbyt niewiele by mogło cokolwiek znaczyć. Dopóki jednak przeciwnik ukrywał się we mgle, nie można było go dosięgnąć. Był nieuchwytny i to on decydował kiedy dojdzie o starcia. Tych kilkudziesięciu, którzy przetrwali – między innymi Seamair i Serim – mogło dać Kompanii to, czego tak potrzebowała – wiedzę, informację. Pozwolić im wykonać ruch, a nie tylko oczekiwać ataku i marnotrawić środki na dozbrajanie okrętów.
To jednak przyszłość, o której żadne z dwójki idących w swoją stronę mogli nie myśleć. W ich głowach zbyt świeże były wspomnienia ataku, zbyt żywa refleksja jakie podjąć kroki. Nie byli jednak zagubieni, nie tak jak mogło się to wydawać. Byli też zgodni, choć nie mówili o tym, co do piratów i konieczności walki z nimi.
Idąć w stronę Lasu Drzwi Koniczyna mała w głowie słowa swojego kociego towarzysza:
- Zanim z wujem rozpoczęliśmy pracę dla Kompanii żyliśmy w Krainie. W nadmorskim miasteczku i tam mógłbym wrócić...
Tutaj Serim zrobił pauzę. Przyszła Czarownica mogła ujrzeć jego oczy. Spojrzał prosto w nie. To wystarczyło by zrozumiała, że nie ma zamiaru tam wracać. Jednak nie musiała długo czekać, by ten sam wszystko jej wyjasnił.
- To jednak byłaby ucieczka. To nie byłoby to samo. To nie miałoby sensu, bo przecież opuściliśmy Krainę nie bez powodu. Pragnęliśmy czegoś więcej... lepszego życia. Wsiądę na pierwszy statek Kompanii jaki znajdę i wrócę do głównego portu. Wezmę moje i wuja pieniądze i .... – Tu nagle zamilkł. Nie wiedział. Nie miał pomysłu, choć jasno wiedział w jakim kierunku chce isć.
- Zostanę z nimi, zaciągnę się do Stowarzyszenia, Szajki. Gdziekolwiek gdzie będę mógł walczyć z piratami. Ale najpierw chyba się przygotuje. Nie chciałbym żeby twoja pomoc poszla na marne.
Obrócił się i zaczął odchodzić, lecz po kilku ledwie krokach zatrzymał się. Spojrzał w stronę Koniczyny i krzyknął jeszcze:
- Gdzie wysłać list?
Panna Colins pamiętała, że się wtedy obróciła – wybacz że trochę kieruję twoją postacią, ale nie chcę tego nadmiernie przedłużać. - i gdy odpowiedziała to złapała rzuconą przez Dachowca metalową tabliczkę z jego imieniem i adresem – tym z Krainy. Nie wiedziała co o tym myśleć. Sam Dachowiec ukłonił się tylko na pożegnanie i uśmiechnął – jakby wszysko było jasne. Odszedł i to samo zresztą uczyniła Seamair.

Event zakończony jako nagrodę Seamair dostaje otrzymany od dziadka pierścień.




Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group