Anonymous - 5 Styczeń 2017, 20:39 Z zadowoleniem przyjęła sprezentowanego papierosa i wsunęła go do ust, jak zwykle miętosząc. Trochę nieskupionym wzrokiem wędrowała ku Simonowi, to ochroniarzom, którzy zaciskali wargi. Zapewne bardzo chcieli, żeby ich szefowa w końcu poszła, bo najlepsza szefowa to nieobecna szefowa, tym bardziej, że zaliczyli mały faux pass.
- Pójdziemy do ciebie - zdecydowała w końcu, bo gdzie zakończyli grę, tam ponownie trzeba było zrobić replay. No i, jeśli dobrze pójdzie, będzie mogła zdrzemnąć się w ciepłym łóżeczku i, jeśli pójdzie doskonale, nasycić się jakimiś brudnymi snami Simona lub kogoś niedaleko.
Było jej zimno, trochę. Może trochę bardziej, ale nie przejmowała się tym zanadto. Jej dziura zabita dechami i to dosłownie dechami, nie dawała za dużo ciepła.
- Potrafię dostosować się do trudnych warunków - powiedziała mu jedynie, chociaż oboje wiedzieli, że akurat te trudne warunki wynikały z lenistwa Nieczystości.
Po chwili zastanowienia, wyjęła telefon z kieszeni i poinformowała najbardziej ogarniętego członka swojego personelu, żeby zajął się resztą i koniecznie informował w razie kłopotów, chociaż miała wrażenie, że reszta nocy będzie tylko bardziej udana. Wsunęła go z powrotem do tylnej kieszeni, przeciągnęła się i ujęła Simona za dłoń, o ile jej na to pozwolił. I poszli.
Z perspektywy innego klienta:
Noc, zgodnie z przeczuciami szefowej, faktycznie wydawała się być udana. Co prawda, stłukło się tylko kilka szklanek, ale nikomu nie było wiadomo o żadnych pozwach, czy nagłym ujawnieniem się dziwnych zjawisk, chociaż pewnie szeptem chodziły takie plotki. Tak czy siak, noc skończyła się szybko i gdy wyszła, nawet nie spostrzegła się, że był poranek. Jej zmęczone oczy zaatakowało te słońce za chmurami, przeklęła siarczyście, oplotła się i ruszyła dalej.
Tak, pomyślała, z pewnością tutaj wrócę.
wszyscy zt.
KONIEC. Dziękuję wszystkim za uczestnictwo! Mam nadzieję, że gra podobała się wam tak samo, jak mi. <3 Temat jest wolny, więc możecie na lajcie pisać kolejne wieczorki i itp. Simon Quinn - 12 Styczeń 2017, 18:58 Uczucie triumfu stawało się już coraz bardziej wyraźne we wnętrzu Simona. Rzeczywiście instynkt go nie zawiódł, opłaciło się przyjść tej nocy do klubu. Czuł już niemal, że marchewka, dla której się tu zjawił, jest już w zasięgu.
- Chodźmy zatem - zgodził się. I poszli. Nawet, gdyby Simon wiedział, że ta kobieta będzie żywić się jego snami, prawdopodobnie nie zmieniłby zdania co do dalszego ciągu tej nocy.
/ztCecille - 24 Marzec 2017, 21:35 Alkohol bywał przydatny. Między innymi dlatego, że niektórym osobom rozwiązywał języki i wprawiał je w mylne wrażenie, że mogą poczuć się swobodnie, że nad ich głowami nie czai się żadna groźba i że wszyscy tu obecni szukają wyłącznie dobrej zabawy. Rzeczywistość miała się nieco inaczej.
Krążyła wśród tłumu, zgrabnie lawirując między osobnikami powoli tracącymi kontrolę nad motoryką własnego ciała. Przynajmniej na tyle, aby uchronić szpilki z najnowszej kolekcji Bottegi Venety przed gwałtowną śmiercią z cudzych nóg.
Parkiet zdołał przyciągnąć jej uwagę tylko przelotnie, znacznie ciekawsze było to, co działo się poza nim. Między innymi widok znajomej twarzy członka jej organizacji. Choć można by było się spierać, czy bardziej zaskoczył ją sam fakt jego ewidentnie bliskiej relacji z poszukiwaną dotąd panną Wizardry, czy też to, z jaką nonszalancją zdawał się podchodzić do kwestii zachowania jakiejkolwiek anonimowości. Tak chętnie nosił się z oczywistą błyskotką na piersi, że równie dobrze mógłby wykrzyczeć, że jest z MORII. Wychodziło na to samo. Wszak dla wtajemniczonych osób ten konkretny model był na tyle charakterystyczny, że nie mogło być mowy o pomyłce. Najbardziej jednak zadziwiało ją to, że jeszcze nie leży na łazienkowej podłodze z poderżniętym gardłem, albo wypatroszonymi wnętrznościami, skoro tak ostentacyjnie obnosi się ze swoją przynależnością do wiadomo jakiej organizacji. To było chyba niedopatrzenie przebywających tu magicznych, wszak nie było wątpliwości że tacy się tutaj znajdują, przynajmniej nie dla niej.
Przykładowo kobieta, która dotąd gawędziła z mężczyzną przywołanego przez Mary. Co prawda nie obserwowała jej przez długi czas, zajęta głównie besztaniem w myślach niekompetencji Simona, aczkolwiek to wystarczyło, aby zauważyć jej odmienność, a właściwie jej owłosienia. To co wyczyniała ze swoimi włosami, aż się prosiło o interwencję. Dziewczę było albo beznadziejnie głupie, albo prosiło się o rychłą śmierć, używając raz za razem swoich mocy, które niezaćmione alkoholem oko szybko wyłapało. Wystarczyłby jeden sms lub krótka rozmowa, a oddział służb mundurowych zaraz by się tu zjawił i dostarczył delikwentkę prosto do MORII.
Jej niedawny towarzysz, człowiek lub też nie (jego brak oburzenia na włosowe harce wskazywał bardziej opcję numer dwa) zdawał się pamiętać o zachowaniu powściągliwości w podobnym zachowaniu, w odróżnieniu od swojej rozmówczyni.
Sięgnęła do torebki po jeden z telefonów komórkowych i wystukała na jego ekranie krótką wiadomość, brzmiącą mniej więcej tak:
Cytat:
Zauważono obiekt niepożądany w klubie nocnym należącym do Mary Wizardry. Pilnie potrzebna para zwiadowców. Obiekt to młoda kobieta, między 20-25 rokiem życia, szczupła, włosy w kolorze czarnym - ich ruch przeczy grawitacji, wydaje się, że potrafią przyjmować dowolne kształty. Pozostałe moce nie są znane. Zaleca się dalszą obserwację obiektu.
Wracając do Simona i Mary, która aktualnie pochłonięta była rozmową z nieznanym mężczyzną o imponującym wzroście. Ich wcześniejsza rozmowa wskazywała na istnienie między nimi bliższej relacji. Zdradzała ich gestykulacja i mimika, demonstrująca zbytnią poufałość. No cóż, komuś szykuje się długa pogadanka na dywaniku szefa.
Lustrowała spojrzeniem główne pomieszczenie klubu, a jej wzrok na dłuższy moment utkwił na barze i towarzystwie, które przy nim gawędziło. Poświęciła uwagę każdemu osobnikowi, przyglądając mu się z oddali przez znaczącą chwilę, aby ostatecznie jej wzrok spoczął na raczącej się tutejszym alkoholem parze usadowionej przy brzegu. Najpierw dziewczę, które poza młodym wiekiem nie zdradzało innych szczególnych cech. W przeciwieństwie do jej towarzysza. Od czego by tu zacząć... niemal przezroczysta skóra przypominająca szkło, jasne, a w tym przypadku srebrne włosy i nienaturalnie blada cera. Brzmi znajomo? Włosy mógł co prawda ufarbować, a za słońcem nie musiał przecież przepadać, ale ta skóra? Magiczni musieli czuć się ostatnimi czasy nadzwyczaj pewnie, skoro tak łatwo się zdradzali. Dobrze się składało, przynajmniej dla niej. Sięgnęła dłonią do torebki, z której wyłonił się inny model telefonu od użytego uprzednio i krótki e-mail pofrunął w cyberprzestrzeń.
Pokręciła się jeszcze chwilę, posłuchała tutejszych rozmów i opuściła klub chwilę przed tym, jak w powietrzu uniósł się nachalny zapach róż.