To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Odwrócone Osiedle - Domek małego kruczka

Ira - 6 Lipiec 2018, 22:51

- To mam nadzieję, że masz jakichś znajomych, bo nie sądzę, że sama tyle zjesz. - powiedziała popielatowłosa zza fali baniek, która sama mimowolnie stworzyła.
Podrapała się po głowie.
- W sumie samo gotowanie będzie już problematyczne z tym całym kichaniem. Szkoda, że nie mam masek chirurgicznych w plecaku.
Na wspomnienie o kuchni z zapałem się zgodziła. Ostatecznie to jak jest wyposażona będzie miało dość istotny wpływ tak na wygodę jak i tempo przygotowywania.
Nie miała pojęcia ile elektrycznych maszynek ludzi ma swoje odpowiedniki. Pracowała kiedyś w knajpie w KL przez jakiś czas, ale jako kelnerka.
- Popatrzmy... - wymamrotała przyglądając się kuchni.

Mari - 7 Lipiec 2018, 13:41

Pokręciła głową, wzdychając smutno - znam wiele osób, ale nie utrzymuje kontaktów zbyt długo - wzruszyła ramionami. Taka była prawda. Znała wiele osób z ulicy, ale przecież nie sprosi ich do domu ukochanego. Nie ufała im aż na tyle. Poza tym. Nikomu z ulicy nie powinno się ufać. Mari przekonała się o tym na własnej skórze. Poza tym kogo jeszcze znała? Seamair? Goshenite? Byli w Stowarzyszeniu i wolałaby nie łączyć pracy z Różą ze swoim życiem prywatnym. Daniel? Nie widziała go od dawna. Nie wiedziała nawet czy ją pamięta. Poza tym byli ze sobą dość blisko i czuła by się przy nim dość niepewnie i niezbyt komfortowo. Nikt inny nie przychodził jej do głowy. Bo przecież nie zaprosiła by więźnia. No cóż...pozostają one dwie - a Ty nie masz zamiaru mi pomóc z tym jedzeniem? - uniosła jedną srebrną brew pytająco. Skoro sama nakupiła tego tyle, to przecież nie oczekiwała, że zjedzą to w dwójkę - poza tym jak co to zawsze można to zamrozić, a przynajmniej część, prawda? - poruszyła ogonami, prowadząc towarzyszkę do kuchni.
Zamyśliła się, słysząc o maseczce - poczekaj chwilę - poprosiła i pokuśtykała do góry. Do pokoju, w którym Kruczek malował. Ostrożnie przeszukała pomieszczenie i w końcu znalazła maseczkę. Specjalną, używaną przez artystów, gdy używali bardziej toksycznych farb lub rzeźbili. Znalazła też chustę, którą można było spokojnie zakryć usta tak, by nie przeszkadzała. Zniosła je na dół, nadal kulejąc - może to wystarczy - podała maseczkę i chustę. Wiedziała, że chodziło o bańki ale powinno to też je zatrzymać, żeby tak nie latały we wszystkich kierunkach.
W kuchni dziewczyna mogła znaleźć wiele przydatnych rzeczy. Te, które nie wymagały elektryki, praktycznie wszystkie były jak w Świecie Ludzi. Miski, garnki, wałki, chochle, noże i wiele innych. Piecyk był gazowy tak samo jak piekarnik. Lodówka z zamrażarką na kryształy. Mikser ręczny, ale zawsze coś. Kotka była gotowa pomóc we wszelkich przygotowaniach - chcesz coś do picia na czas pracy? - zapytała jeszcze, bo sama chętnie napiłaby się herbaty. Musiała się jakoś uspokoić.

Ira - 20 Lipiec 2018, 20:09

- A czy wspominałam, że będę jeść? Pytałam się ile wy jecie i brałam tyle. - jeść jadła. Trochę, czasami. Tu zaś szykowała się spora wyżerka. Tyle co podje próbując podczas gotowania jej zdecydowanie starczy.
- Nie mam pojęcia. Jak ostatnio byłam w Krainie to nie miałam takich problemów.
Była to szczera prawda. Jako Cień nie musiała specjalnie się przejmować jedzeniem, a co za tym idzie także jego przechowywaniem. Gotować się nauczyła dość krótko przed opuszczeniem Krainy, a większość co umie i tak pochodziła od Ludzi.
- Dzięki. - po czym założyła na twarz maseczkę, a na włosy założyła swą nieodłączną pomarańczową bandanę. W sumie w Krainie chyba jeszcze nie wymyślili takich zasad BHP dla gotowania, ale to już było przyzwyczajenie.
- Nie, nie trzeba.
Wzięła się za przygotowania. Siekanie i obieranie warzyw. Nagrzewanie wody i oleju. Odparowywanie wody z zsiadłego mleka. Pracowała na kilka garnków i patelnię.
- W sumie to zapomniałam, nie macie przypadkiem wody różanej? - jak nie to użyje po prostu przepisu z innego regionu.

Mari - 31 Lipiec 2018, 11:27

Westchnęła ciężko, patrząc na to wszystko co kupiły. Chyba im się to zmarnuje, albo Mari po prostu potem to rozniesie po ulicach, dając tym, którzy na pewno tego bardziej potrzebują - no to będę musiała pomyśleć co z tym zrobić... - przyznała, opuszczając smutno uszy. Chciała się przytulić do ukochanego, chciała go zobaczyć, ale teraz nie mogła. Nie wiedziała nawet czy kiedykolwiek go jeszcze zobaczy. W jakie kłopoty się wpakował? Co takiego nawyrabiał? Nie mogła się skupić na tym co ma teraz robić, bo jej myśli krążyły niebezpiecznie wokół tematu Kruczka, a powinna się teraz skupić na swoim gościu. Potrząsnęła więc głową, chcąc się przywołać do porządku.
Spojrzała na popielatogłową - jak długo w ogóle tam byłaś? Bo mówisz jakby Twoja nieobecność w Krainie była dość długa - zagadnęła, by nie myśleć o Opętańcu. Musiała jakoś odwrócić teraz swoją uwagę od tego jednego problemu. Choć coś czuła, że dziś raczej sobie nie pośpi. A szkoda...bo ostatnio brakowało jej trochę odpoczynku.
Nie naciskała. Sama sobie jednak zrobiła herbaty. Najzwyklejszej. Przyglądała się pracy swojej nowej towarzyszki. Jeśli Ira coś chciała to oczywiście Mari sama założyła rękawice i jej pomogła. Cały czas jednak była odrobinę nieobecna i zasmucona, choć bardzo chciała to ukryć.
Zamrugała kilka razy i rozejrzała się - więc... - zaczęła niepewnie. Czuła się dziwnie. Nie wiedziała gdzie co jest w tym domu i teraz miała się nim zajmować. Do tego Ira uznała, że Kotka chyba tu mieszka, bo zadawała pytania o to czy mają to i to. Ale jak powiedzieć, że byli ze sobą od niedawna i w sumie nie spędzili razem zbyt wiele czasu? - poszukam - powiedziała niepewnie i zaczęła się rozglądać po kuchni. Szukała w każdej szafce i szufladzie, ale niestety nie znalazła nic takiego - przepraszam...ale nie mamy nic takiego - przyznała - mam nadzieję, że nie będzie to jakiś wielki problem? - uśmiechnęła się do niej przepraszająco. Ale co miała zrobić....ze swoją nogą nie da rady polecieć do sklepu, a nie chciała pokazywać swojej mocy przed nowo poznaną osobą.

Poe - 1 Sierpień 2018, 20:40

Ropuszysko, jakim była Jenna Podświntucha, okazało się mieć pazury, kły i niewyparzoną gębę. A czemu Podświntucha? Po coś było jej tylu chłopców kuchennych. Molestowała ich słownie każdego dnia, ale Poe jakoś sobie upatrzyła i postanowiła uprzykrzać mu pobyt. Nie miał wiele czasu do namysłu. Złapał klamoty, klamkę i wylądował... gdzieś. Ważne, że daleko od niej!
Wiedział, gdzie jest. Lunatycy zawsze wiedzieli. A mianowicie tam gdzie stał. Właściwym pytaniem było, gdzie to gdzieś się znajduje. Odlepiwszy swój nos od kufra sapnął i spojrzał na dwójkę najpewniej skonsternowanych i zaskoczonych jego nagłym wypadnięciem z szafy przedstawicielek płci najpewniej przeciwnej. - Och! Kobiece towarzystwo mi dziś sprzyja! - rzucił zamiast oczekiwanego "przepraszam" lub "dobry wieczór". Wstał nie spuszczając kocicy i jej towarzyszki ze swych fiołkowych oczu. Musiał przyznać, że wpasował się w ich towarzystwo kolorem włosów. Poprawił pasma i otrzepał ubranie.
- Poe. A wy, piękne nieznajome? - od razu przeszedł do rzeczy i ułożył walizki w równym rządku, po czym zamknął drzwi szafy. Zupełnie nieskrępowany rozejrzał się po pomieszczeniu. Przytulne gniazdko. Inaczej by tego nie określił, choć zdecydowanie odbiegało od jego wyobrażenia wygody. Zbyt przyciasne dla jego drugiej formy.
- Co pichcicie? - wypalił przechylając się nad stołem, gdy już znalazł się w pobliżu aneksu kuchennego. - Będziecie jeść to wszystko SAME? - wybałuszył oczy i spojrzał najpierw na popielatą metalówę, sądząc po ciuchach, a potem na puszystołapną. O ile ta druga wyglądała na wysportowaną, to pierwsza została obdarzona drobną budową ciała. - Przecież to miliony kalorii. - dodał zaraz jakby zatroskany o linię kobiet. Stos składników uświadomił mu jak bardzo jest głodny. Zaraz potem do identycznego wniosku doszedł jego brzuch, którego manifestację dało się słyszeć chyba w całym domku. - Zawsze mogę wam pomóc! - zaśmiał się zażenowany, rozkładając ręce na boki.

Ira - 2 Sierpień 2018, 18:12

- Jakieś dwa lata. Nie jest to jakoś super długo, ale raczej chodzi o sam mój styl życia jak tu byłam ostatnio. - odpowiedziała nie przerywając mieszania.
Niby miała wolne, a robiła w zasadzie to samo co w pracy. Cóż, ostatecznie sama się zaoferowała. A jej towarzyszka była dość ciekawą osóbką.
- Nie, po prostu ta wersja jest dość popularna, ale są inne.
Wersji regionalnych jest dość sporo. Nie pamięta wszystkich, ale kilka tak. Tylko jaką by tu wybrać?
Kuchnia to kiepskie miejsce na nagłe pojawienie się. Ostre przedmioty, ogień, gorące przedmioty. Wiele rzeczy, które mogą zrobić krzywdę.
Pierwszą reakcją było zatrzymanie się w bezruchu. Siekana właśnie papryka znajdowała się tuż pod nożem. Zanim zdążyła się spytać czy Mari go zna sam odpowiedział na nie zwracając się do nich "piękne nieznajome".
Kiedy sam się zbliżył walnęła mu piętą w stopę i podstawiła nóż pod brodę. Jedno pchnięcie i by ciężko mu było pomóc.
- Zamknij się. - powiedziała zaskakująco spokojnie. - Co z nim zrobić? - ostatecznie była tu gościem. Niech Kotka zadecyduje.

Mari - 2 Sierpień 2018, 19:15

- Styl życia? Co masz na myśli? - zapytała, poruszając płynnie swoimi ogonami. Może i zadawała za dużo pytań, ale dzięki temu myślała o czymś innym. Zaśmiecała swoją głowę jakimiś mało istotnymi informacjami i dzięki temu nie będzie się denerwowała aż tak bardzo.
Westchnęła z ulgą, że nie musi lecieć do sklepu. Po pierwsze była kontuzjowana, a po drugie wydała dziś już dość kasy, a i tak pewnie część będzie musiała wywalić, bo sama nie da rady tego zjeść. Nawet ze swoją małą Bestią. A może w szczególności z nią, bo przecież Luna jest jeszcze malutka.
Gdy usłyszała nagle jakiś nieznany sobie głos, a do tego, pojawił się nowy zapach, szybko się odwróciła do nieznajomego. Spoglądała na niego zaskoczona. Trochę nie mądrze, bo gdyby miał złe zamiary to mógłby ten moment spokojnie wykorzystać do tego, żeby ją zaatakować. Na szczęście tego nie zrobił.
Położyła po sobie uszy i warknęła cicho. Widząc, że Ira położyła mu nóż na gardle...dosłownie, westchnęła i na tyle szybko na ile mogła podsunęła mu pod zadek krzesło, zmuszając go do tego, żeby na nim ciężko usiadł. Gdy już się to stało, położyła mu dłonie na ramionach, zaciskając mocno palce i wbijając lekko pazury mu w skórę. Pochyliła się i lekko połasiła do boku jego głowy, mrucząc i jednocześnie go paraliżując. Po czym się po prostu odsunęła i stanęła przed nim, zaraz obok swojej towarzyszki. Przyglądała się uważnie mężczyźnie, który mógł teraz co najwyżej ruszyć głową i oczywiście mówiąc - a teraz nam ładnie wyjaśnisz kim jesteś i skąd się tutaj wziąłeś - powiedziała spokojnym, łagodnym głosem. Ale jej wzrok mówił, że była czujna. Jej źrenice były wąskie, a pazury cały czas wysunięte - dlaczego tutaj w ogóle jesteś i po co Ci te walizki. Co w nich jest?- pokazała głową na jego rzeczy, które obecnie były dokładnie obwąchiwane przez białego szczeniaka. Nie miała zamiaru mu nic powiedzieć, póki sam nie wyjaśni co w ogóle tutaj robi. Może on ma coś wspólnego ze zniknięciem Nishiego i przyszedł go szukać? Może chciał mu zrobić krzywdę, ale nie wiedział, że go nie ma więc widząc, że jest tutaj ktoś inny postanowił grac? Musiała rozważyć każdą opcję. A jak się okaże grzeczny to może nawet go nakarmią w nagrodę? Kto by to mógł wiedzieć, co wpadnie popielato i srebrnowłosej do głowy.

Poe - 2 Sierpień 2018, 19:54

Rączki Amiasa grzecznie powędrowały w górę, gdy ostra, chłodna stal podrażniła skórę na jego szyi. - Hola! Goliłem się już dzisiaj! - syknął bardziej z bólu niż ze złości, bo pannica mocno wbiła piętę w jego palce. Usiadł bez zbędnej szamotaniny i protestów, lecz jego lekko wydęte policzki świadczyły o tym, jaki jest naburmuszony. Barbarzyńcy! Podeptali mu jego włoskie buty, a teraz wbijali pazury w jedną z lepszych koszul! Zero jakiegokolwiek szacunku dla świata mody! Ze-ro!
- Gdzie z tym futrem do koronki?! - narzekał pod nosem odchylając się na krześle, lecz nie uchroniło go to przed tym... dziwnym mruczeniem. Osłabł. Dobrze, że nie wychylił się zbyt daleko, bo nie był przywiązany do mebla. Jeszcze. Ciało przestało się go słuchać. Spoglądał na przemian na kocicę i popielatowłosą. Dzikie kobiety! Otaczały go dziś same herod-baby! No, prawie.
- To mam się zamknąć, czy ładnie wyjaśniać, bo już nie wiem. - prychnął, ale zaraz spuścił z tonu. - Uciekałem. Złapałem za klamkę i oto jestem. - zaczął mówić. - Gdybyście mieszkały w motelu z najgorszą jędzą świata, też byście uciekały! - nagle do wyjaśnień dołączyły skargi. - To była najohydniejsza baba, którą widziałem bez bielizny, przysięgam! Z przodu wyglądała tak samo jak z tyłu, gdyby obrócić ją do góry nogami, bo tak wszystko jej zwisało. No, tylko wtedy nogi były na miejscu głowy, ale fakt faktem nie robiło to większej różnicy. - skrzywił się z obrzydzeniem. Zaspokojenie ciekawości, czasem wymagało zbyt wiele miejsca na siatkówkach. - Moja noga już nigdy, przenigdy, tam nie postanie. - dodał z przejęciem w głosie i współczuciem dla samego siebie, po czym ciężko westchnął.
- Erm.. ja wiem. Wy, Dachowcy, lubicie chować rzeczy w workach, kieszeniach i super tajnych kryjówkach w rynnach, ale ja potrzebuję walizek. - odparł niezbyt inteligentnie, ale nie póki co był bezpieczny. Wątpił, by chciały go zabić, a nawet jeśli, to raczej nie zrobiłyby tego w kuchni. Długo szorowałyby podłogę. Zresztą, mimo paraliżu nie był przecież bezbronny i zapowiadał się ciekawy wieczór. Żal nie skorzystać. - Mam w nich same ciuchy i klamoty. Przeprowadzki bywają ciężkie. - uśmiechnął się lekko, bo kufry w istocie do lekkich nie należały. - Długo jeszcze? Wszystko mi cierpnie. - zapytał jakby zapominając, po co cała ta szopka. - Wiecie, jak trzeba wam chłopa, to wystarczy powiedzieć! Nie trzeba tak ostro. - powiedział głębszym głosem, a jego krzesło lekko przesunęło się o parę centymetrów do tyłu. Vernifer uśmiechał się szeroko i szyderczo, łypiąc na kobiety. Tak. Kufry były ciężkie. Ale nie aż tak.

Ira - 2 Sierpień 2018, 21:56

- Włóczenie się bez grosza przy duszy krótko mówiąc. Jak chcesz więcej to będziesz musiała mnie jakoś przekupić. - odpowiedziała krótko. Była to dość ogólnikowa odpowiedź, ale prawdziwa.
W zwyczaju nie miała opowiadać o sobie. Chyba, że dzięki temu mogła usłyszeć ciekawą historię.
Przewróciła oczami słysząc jego komentarz. Ani to oryginalne, ani śmieszne.
Następny to samo. I następny.
Jak zaczął się skarżyć tylko westchnęła - na Twórców, trafił im się idiota.
Jednak tym swoim paplaniem i nagłym pojawieniem powiedział całkiem sporo o sobie. Jeszcze dla pewności go "obmacała", ale nie. Nie był Senną. Motele zaś były czymś typowym dla Świata Ludzi, a fakt, że wg niego prosto z niego tu skoczył...
- No więc, panie Lunatyk, panuj nad językiem, bo ci go wytnę. - raczej by tego nie zrobiła, ale skąd o tym mógł wiedzieć.
Mężczyzna popełnił błąd. Jego powolne przesuwanie się w tył by pewnie uszło jej uwadze gdyby nie jeden drobny szczegół. Trzymała mu nóż pod gardłem. Nie ruszyła ręką, a przerwa między ostrzem, a jego skórą się zwiększyła. Oj, nieładnie.
Chwyciła go za włosy i znów przycisnęła mu nóż do skóry. Tym razem mocniej. Na tyle mocno, że pociekła krew. Nie było to groźne. Jeszcze nie.
- Nie wiem co kombinujesz, ale przestań. Szybszy niż poderżnięcie gardła nie będziesz. - powiedziała zimnym, niemal wypranym z emocji głosem. Zaczynał ją szczerze drażnić. Jej oczy gniewnie błyszczały. Płomień rozgorzał, ale był pod kontrolą.

Mari - 2 Sierpień 2018, 22:47

- Jak się umie o siebie zadbać to takie życie nie jest aż takie straszne - uśmiechnęła się do niej, ale nie ciągnęła jej za język. Sama spędziła trochę czasu na ulicy, więc doskonale wiedziała ja kto jest. Nie zawsze nie miała grosza przy duszy, ale przez większość czasu wiedziała, co to znaczy nie śmierdzieć miedziakiem, nawet złamanym.
Wywróciła oczami i położyła bardzie po sobie uszy. Gość był dość irytujący. Miała jednak przeczucie, że ten typ nie miał nic wspólnego ze zniknięciem Kruczka. Coś jej mówiło, że mówił prawdę, ale to nie oznaczało, że tak po prostu go puści tylko dlatego, że nie był tym o kogo go podejrzewała.
Z trudem się powstrzymała, żeby nie przyozdobić mu buźki pięknymi szramami tak jak to zrobiła z pewną, różowowłosą wywłoką w Wieży. Ale wiedziała, że może się to skończyć tym, że będzie miała sporo sprzątania w domu i do tego jakoś nie widziało jej się to, żeby miała zmywać krew ze swojego śnieżnobiałego futerka. Nie chciała też poplamić swojej nowej sukienki. Kupiła ją specjalnie dla Nishiego, a teraz nawet nie wiedziała, czy kiedykolwiek ją w niej zobaczy.
Widząc, że piopiołka trochę się za bardzo zagalopowała westchnęła ciężko - spokojnie. Pamiętaj, że nie jesteś u siebie, a ja nie mam zamiaru mieć błękitnej krwi w posiłku, który swoją drogą zaczyna się przypalać - wskazała głową na garnek, w którym przed chwilą Ira mieszała składniki. Sama zwróciła swoją uwagę już w pełni na mężczyznę - a co do Ciebie - chwyciła go mocno za podbródek, nie przejmując się tym, czy go to zaboli czy też nie i podniosła go lekko w górę, by spojrzał w jej kolorowe oczy - owszem przyda nam się chłop, w końcu wiadomo, że zjecie więcej, a my zrobiłyśmy trochę za duże zakupy - uśmiechnęła się kpiąco - ale najpierw - popchnęła go tak, że runął na ziemię, po czym nacisnęła nogą na jego krocze. Mógł poczuć ostre pazury, jednak nie raniła go - po pierwsze nie odpowiedziałeś na pytanie. Kim Ty jesteś do cholery - wyszeptała słodkim głosikiem - a po drugie. Hamuj się, bo nawet jak zwiejesz, to wiem gdzie można szukać by znaleźć. Nigdzie się przede mną nie schowasz. A do tego możesz nagle zacząć śpiewać sopranem - dodała jeszcze i odsunęła się, czekając na jego przeprosiny (ciekawe czy się domyśli) oraz odpowiedź na pytanie.

Poe - 3 Sierpień 2018, 20:59

Syknął i przymknął oczy, czując jak ostrze nacina skórę. Zapiekło odrobinę, a kropla ciepłej, błękitnej posoki spłynęła w dół. - Chciałyście odpowiedzi, to macie! Nie moja wina, że wam się nie podobają. - powiedział przez zaciśnięte zęby, bo cały ciężar wisiał na włosach trzymanych przez nożowniczkę.
Co one miały z targaniem nim we wszystkie strony? Najpierw za włosy, teraz za brodę, ale przynajmniej nie miał już noża na gardle, bo kocica oddelegowała koleżankę do garów. Czasem byłoby lepiej, gdyby miejsce bab faktycznie było w kuchni...
- Owszem, choć to kłopotliwe. Wolałbym musieć jeść mniej. Taniej, szybciej. - wzruszyłby ramionami gdyby mógł. Za to zmarszczył nos. Faktycznie coś im się przypaliło. Lekko, ale możliwe, że niesmak pozostanie. Popchnięty tylko stęknął, lecz nie pozwolił grawitacji działać. Jeśli ruszające się krzesło wywołało tyle emocji, to ile wzbudzi go jego unoszące się parę centymetrów nad podłogą ciało? Zarabiał tańcem lub igraszkami w pościeli, więc nie mógł pozwolić sobie na siniaki. Już zacięcie wystarczy.
Zamiast bezwładnie upaść i rozłożyć się pod kocicą, Amias wykonał dziwaczny obrót wokół własnej osi w poziomie, po czym uniósł się do pionu i zawisnął w powietrzu tak, by móc swobodnie spoglądać na interlokutorkę.
- Amias Vernifer. Miło, że ty również się przedstawiłaś. - prychnął urażony. Jeśli noga kobiety nadal spoczywała na jego kroczu, choć pewnie byłoby to cholernie niewygodne, to zupełnie to ignorował. Miał gorszych partnerów. Łazili ze spluwami i kazali robić innym okropnie poniżające rzeczy w zamian za brak ołowiu w galarecie. Osóbka nad przed nim była urocza w porównaniu do nich. I nie trzymała gnata. - Myślisz, że z uszami, dwoma ogonami i łapami, które za Chiny ludowe nie wejdą w żadne buty, będziesz mogła odszukać mnie w Świecie Ludzi? Niedoczekanie. A w Krainie lub Otchłani? Wystarczy spojrzeć na plakaty i przeczytać adres. Co prawda większość jest archiwalna, gdyż dawno nie występowałem. Nikt nie powiedział, że mam zamiar się kryć. Gdyby tak było, nie wpadałbym tutaj z walizkami i nie wyłaził z szafy. Użyj czegoś innego niż zwierzęcy instynkt to może dojdziesz do tego samego wniosku. - westchnął zmęczony i zamilkł. Choć na chwilę, bo towarzystwo pewnie miało go już powyżej uszu. Przygryzł wargę i spojrzał na kocicę. Wytrzymał może z piętnaście sekund. - Wiesz, że z tym sopranem to tak nie działa, prawda? Jestem za stary na kastrację, by uzyskać taki efekt. - wypalił. Nie mógł się powstrzymać.

Ira - 6 Sierpień 2018, 20:15

- Zacznijmy od tego, że się nie przypala, a karmelizuje i tak ma być. Co nie zmienia faktu, ze za chwilę przypalać się zacznie. - chcąc, nie chcąc musiała podejść do garów. Na pewno nie podałaby spalenizny. Komentarz o krwi całkowicie zignorowała. Nawet nie chciało jej się tłumaczyć.
Lunatyk, idiota, egocentryk, telekinetyk - co jeszcze powie o sobie w najbliższym czasie?
- Ha, wylatujesz z szafy komuś w domu i teraz masz pretensje, że się nie przedstawił pierwszy? Jednak ile razy ja to widziałam. Ktoś kto zyskał choćby na krótko sławę, a rozbuchane ego na zawsze. - w sumie zabawny był fakt, że wspomniał o Mari w świecie ludzi. Już wcześniej z nią o tym rozmawiała i nie byłoby to łatwe ani specjalnie wygodne jednak było dalekie od niemożliwości. I to bez używania żadnej magii.
Słodka była cisza gdy w końcu się przymknął. Cisza jest oczywiście raczej względna, bo ostatecznie to była kuchnia, w której się teraz gotowało.
- Zapewne masz rację, ale może jednak? - odpaliła wrednie Ira. Jej osobiście na tym nie zależało, ale niech dupek pomartwi się o klejnoty rodowe.

Mari - 6 Sierpień 2018, 21:37

Wywróciła oczami. Wolała po prostu by Ira nie zarżnęła tutaj tego Lunatyka. Wolała nie mieć z tego powodu problemów, w szczególności, że może i Nishi prosił, by zajęła się domem to nie do końca uważała go za swój. Może jak trochę tutaj pomieszka, ale teraz...tak nie za bardzo. Miała nadzieję, że nie będzie musiała tutaj być zbyt długo sama i że Yuu wróci do domu za kilka dni, dlatego tym bardziej nie chciała tutaj robić nie wiadomo czego, bo jeszcze by się na nią zdenerwował i po prostu by ją stąd wyrzucił.
- Teraz masz jedzenie za darmo więc nie marudź. Skoro już nas nawiedziłeś, to chociaż sobie pojesz - wyszczerzyła swoje zęby. Skoro chciał jeść mniej to nie jej problem. To byłoby nie miłe jakby teraz po prostu wziął i im zwiał. A skoro jest Lunatykiem, to przecież może nagle się teleportować gdzieś do rowu i chlewu i tam zostać, póki nie skończy się działanie jej mocy. Cóż....ciekawie byłoby go znaleźć w takiej sytuacji.
- Tak jak powiedziała moja towarzyszka - celowo uniknęła imienia, bo nie miała zamiaru narzucać jej, że ma się przedstawić, a raczej przedstawić ją za nią - nie oczekuj, że przedstawię się wesoło i grzecznie, skoro sam pojawiłeś się znikąd i do tego od razu zachowywałeś się jakby nic takiego się nie stało - powiedziała, patrząc na niego groźnie i poruszając nerwowo swoimi ogonami. Niech nie oczekuje takiego zachowania, w szczególności od Dachowca, które są raczej terytorialne.
Prychnęła rozbawiona - jesteś pierwszą osobą, która mi mówi, że nie dam rady się tam ukryć - powiedziała, nie przejmując się tym, że ten sobie lewituje w powietrzu - poza tym nie znasz moich możliwości, więc nie oceniaj - przekręciła głowę - jesteś błaznem? Może dlatego Cię nie kojarzę, bo nie interesuje mnie taka rozrywka - wzruszyła ramionami. Nie musiał wiedzieć, że miała dość sporo znajomości, więc raczej nie byłoby trudno, żeby ktoś ją dla niej znalazł i sprowadził, albo po prostu ukarał. Wielu oprychów chętnie weźmie taką robotę za kilka złotych monet, a te nie byłoby dla niej tak trudno zdobyć, w szczególności, że teraz ma nie tylko dach nad głową, a nawet dwa, ale również pracę, która może i nie była w pełni bezpieczna, ale też raczej nie wyleci z niej tak łatwo.
- To Lunatyk, oni uwielbiają popisywać się tym jacy to nie są mądrzy - powiedziała rozbawiona i uśmiechała się do białowłosego mężczyzny - a co do teorii, to według niej mogę Cię zabić, za to, że tutaj wtargnąłeś bez żadnego przepraszam, a w praktyce pewnie by ktoś na mnie doniósł i raczej nie uwierzyliby w moją wersję wydarzeń. Dlaczego jednak nie spróbować sprawdzić czy bolesna kastracja bez znieczulenia by nie podwyższyła Ci głosiku? - dodała, wysuwając swoje pazury i przejeżdżając nimi od krocza mężczyzny do jego brody i tam je zatrzymała, nie niszczyła mu jednak ubrań - jestem Mari i mam nadzieję, że będziesz grzeczny i nam pomożesz, bo naprawdę kupiłyśmy tego za dużo - dodała jeszcze, już przyjemniejszym głosem i odsunęła się, cofając swoją moc, która i tak była na wyczerpaniu - herbaty? - zapytała, bo sama miała zamiar sobie jakiejś dobrej zrobić. Najlepiej tej, która smakowała Nishiemu, z kwiatów, rosnących tylko w Szkarłatnej Otchłani.

Poe - 6 Sierpień 2018, 22:41

"Karmelek" go nie lubiła. Cóż, mówi się trudno i płynie się dalej. Nikogo nie zmuszał. Cały urok bycia osobą o specyficznym podejściu i charakterze. Albo cię kochali, albo nienawidzili.
- Dziwi was Lunatyk spadający z nieba lub wychodzący z szafy? Poza tym, gdybyście miały trochę oleju w głowie, bo o gościnność widać trudno, to podałybyście mi nie imię, a miejsce. - poprzednia wesołość wyparowała z jego głosu i spojrzenia. - Chociaż o Tobie tak się wypowiedzieć nie mogę. Wszak częstować mnie nie musisz. - zwrócił się do kocicy. - Chociaż pseudonimy podajcie. Mam was nazywać literami, numerami? - przekrzywił głowę na lewo. To i tak było lepsze niż nazwanie złośnicy Karmelkiem. - Och, o to chodziło wam przez cały czas? Przepraszam, że żyję. - odbił piłeczkę, lecz tym razem się zaśmiał, bo zorientował się jak głupio to zabrzmiało w jego obecnym położeniu, co trochę rozładowało napięcie niesione przez jego słowa.
- Możesz zamienić się w kota, no tak. Każda babcia z osiedla doceni takie towarzystwo i na pewno będą mnie kojarzyć. - przewrócił oczami. Domyślał się, że miała po prostu plecy. Kto inny złapie Lunatyka jak nie Lunatyk właśnie? - Skoro nie jesteś ciekawa, czym się zajmuję, to szkoda mojego tłumaczenia. Choć sądziłem, że chciałaś wyciągnąć ze mnie jak najwięcej. - ciągnął sugestywnym tonem. Nie to nie. Puścił jej oczko.
Słuchał jej przydługiej groźby, podczas której zdążyłby teleportować się już ze sto razy. - Teoria jest tylko jedna złotko. Każdy może zabić każdego wszędzie, jeśli tylko ma dość odwagi lub głupoty. Może to zrobić, bo mu źle, bo taki ma kaprys, bo ktoś rzucił papierek na chodnik, a on tego nienawidzi. - odpowiedział hardo. - A ty tylko dostarczasz powodów. Czy coś wam zrobiłem? Nie. Szkoda, że nie mogę powiedzieć tak samo o was. - dodał szczerze zawiedziony.
Uwolniony opuścił się na podłogę i przeciągnął skamieniałe kończyny. - Amias Vernifer, ale już od dawna wszyscy mówią mi Poe. - ponownie się przedstawił i sięgnął do kieszeni spodni, by wydobyć z niej chustkę. Przyłożył materiał do rany. Głupi paraliż. Kołnierzyk i tak już szlag trafił. Będzie musiał zrobić sobie nowy. - Chętnie, ale pijesz ją pierwsza. - nadal był naburmuszony. - Naprawdę jesteście same, czy ktoś inny robił wam zakupy, że tyle tego macie? - przyjrzał się żywności. Chyba poszły na targ z całkowicie pustym żołądkiem, że przytargały cały róg obfitości. Albo na kogoś czekały. Podniósł krzesło i przycupnął na nim. Westchnął cicho składając poplamioną chustkę i wcisnął ją z powrotem do kieszeni.

Thorn - 14 Sierpień 2018, 22:50

Albo to kwestia nużącej podróży, albo zmęczenia, bo pierwszy raz w swoim bardzo długim życiu, Aeron Vaele przysnął w siodle. Nigdy wcześniej mu się to nie zdarzało. Dziadek i Nauczyciele zawsze powtarzali, że sen w siodle to najgorsza rzecz jaka może się przytrafić na szlaku, bo gdy już w końcu Śpiący Królewicz się obudzi... tyłek będzie bolał niemiłosiernie.
Arystokrata trzymał się ładnie w siodle, ale opuszczona głowa i zamknięte oczy świadczyły o tym, że drzemie. Oddychał głęboko i gdyby nie mało uczęszczane drogi które wybierał Tancerz, byłoby pośmiewisko.
Niepokorny koń oczywiście nie pojechał prosto do domu. Burczało mu w brzuchu, dlatego skręcił w niewielkiej odległości od Rezydencji i powolnym krokiem udał się w stronę obcej posiadłości i ogrodu ją otaczającego. Bo przecież nie mógł iść do domu. Niemiły mu owies i domowe przysmaki. Taki to Paniczyk.
Upiorny drzemał w najlepsze gdy Tancerz zaczął skubać krzewy. Zasmakowały mu najwyraźniej, bo szybko zabrał się za kolejne. I kolejne. I kolejne. Aż w końcu dotarł pod same mury domu. Mlaskał przy tym i cicho rżał, zadowolony ze swojego znaleziska.
W pewnym momencie poderwał łeb, wyrwawszy jakiś wyjątkowo smaczny kąsek i wtedy też Gwardzista obudził się. Poderwał się nagle, łapiąc powietrze ze świstem. Odruchowo chwycił za rapier i rozejrzał się dookoła ale... nie działo się nic strasznego. No, może oprócz tego, że zasnął w siodle a jego koń właśnie niszczył komuś ogródek!
Aeron spiął brutalnie konia, przy okazji dając mu karnego strzała w bok szyi. Tancerz od razu skulił się w sobie, położył po sobie uszy i zaczął kierować się w stronę domu.
- Ooo, co to, to nie. Jak już zniszczyłeś, Bydlaku, to trzeba przeprosić. - powiedział gniewnie Arystokrata i zeskoczył na ziemię. Chwycił za uzdę i poprowadził rumaka ze sobą, do drzwi posiadłości. Zanim zapukał, posłał zwierzakowi karcące spojrzenie. Westchnął i uderzył grzecznie palcem w drewno.
Odczekał aż Gospodarz pojawi się w drzwiach. Z wnętrza dochodziły głosy, wzburzone głosy, dlatego Gwardzista zmarszczył brwi. Skupił się na głosach i rozpoznał jeden z nich. Nie miał co prawda pewności, dla wydawało mu się, że usłyszał pewnego znajomego Lunatyka.
Czekał na kogokolwiek z przeprosinami. Było mu głupio za konia, ale co poradzić? Pozostawała nadzieja, że właściciel tych ziem zgodzi się na pieniężną rekompensatę.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group