To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Klinika - Gabinet Bane'a

Tulka - 2 Kwiecień 2017, 13:08

Tulka była szczęśliwa i to bardzo. Gdy Bane pocałował ją w dłoń, jej serce zabiło szybciej. Nie mogła uwierzyć, że zaproponował jej spacer...randkę...jak zwał tak zwał. Chciał z nią gdzieś wyjść. Pokazać się. Uśmiechała się cały czas, nie przestając go głaskać. Robiła to z uczuciem. Mógł zobaczyć, że ufa mu, na pewno nikomu innemu nie dałaby tak położyć sobie głowy na kolanach i nie pozwalała na taką śmiałość. Spoglądała na niego z miłością. Zastanawiała się czy mogłaby z nim zostać już na zawsze, jednak bała się, że mu się znudzi. W końcu była tylko dzieckiem.
Gdy się spiął, spojrzała na niego pytająco. Przyglądała mu się, przekręcając lekko głową nie rozumiejąc co się właściwie stało. Wyglądał na zakłopotanego. Czyżby uznał, że jednak przeholował z bliskością, a może to chodzi o coś innego?
Słysząc jego pytanie zaśmiała się. - Nie kochanie, nie krwawię - uśmiechnęła się zadziornie po czym wstała i okręciła się wokół własnej osi - przecież widzisz, że nie mam żadnych ranek.
Usiadła obok niego i wtuliła się w jego dłoń. Przytrzymała ją na swoim policzku, po czym skierowała ją na swoją głowę i lisie uszka. Miała dziwne wrażenie, że Bane trochę unikał dotykania jej zwierzęcych elementów, a przecież to też była ona. Mimo, że były one sztucznie przeszczepione, to to już były jej uszy i ogon. Uśmiechnęła się do niego zachęcająco.
Uszka były miękkie i puszyste, aż prosiły się, żeby je głaskać, choć nie każdy może to lubić. Tulka widziała jak Amber się rozluźnia, gdy ją głaskała i pamiętała też jak Arya ją głaskała. To było przyjemne i chciała, żeby Bane też dał jej trochę tej przyjemności.
Milczała chwilę po czym spuściła wzrok - Bane, mówiłam Ci rano, że przeszczepy to nie były jedyne operacje jakie przeprowadził Giping - unikała wzroku białowłosego - odpowiedź na Twoje pytanie nasuwa się więc sama. Nie. Nie krwawię i nigdy nie będę - powiedziała i uśmiechnęła się smutno. Nie zależało jej na okresie, bo to przecież nic przyjemnego. Jednak trochę bolało ją to, że nigdy nie założy normalnej rodziny. Nie zdawała sobie sprawy, że Bane też najprawdopodobniej jest bezpłodny. Miała nadzieję, że mężczyzna jej przez to nie zostawi. Różni są ludzie i Tulka nie wiedziała jaka będzie ostateczna reakcja Cyrkowca. W końcu rano mógł nie załapać, był na kacu i to potężnym, a teraz?
Przejechała niepewnie po linii, gdzie było dokonane cięcie. Nie było śladu. Był to jedyny zabieg, który Giping pozostawił bez widocznych pamiątek. Julia jednak pamiętała, gdzie przebiegał szew.
Aż podskoczyła i wtuliła się w mężczyznę obok, gdy coś nagle przebiegło jej po nogach. Okazało się, ze to zwierzaki postanowiły pobiegać po pokoju. Zaśmiała się i spojrzała na białowłosego przepraszająco. Wredotek i Amber popisywali się swoimi umiejętnościami i zwinnością, a mała Kropeczka starała się im dotrzymać kroku, choć widać było, że jeszcze trochę jej do nich brakuje.

Bane - 2 Kwiecień 2017, 16:25

Zaśmiał się nerwowo gdy wstała i zaczęła okręcać się, prezentując, że jest zdrowa. Cieszył się, że nic ją nie bolało, że nie miała żadnych urazów i ogólnie czuła się dobrze. Gdy ponownie usiadła obok niego, przytulił ją do siebie. Ujęła jego dłoń i poprowadziła do jej lisich uszu.
Zawahał się tylko na chwilę. Jak to jest dotykać atrybutów zwierzęcych, wiedząc jednocześnie, że należą do człowieka? Do Jego Małej Tulki?
Nie chciał jej urazić wątpliwościami. To nie tak, że nie chciał jej dotykać! Akceptował ją taką jaka jest, z lisim ogonem i uszami, z dwukolorowymi oczami i tą uroczą, białą grzywką za którą kryła się historia.
Uśmiechnął się przepraszająco i dotknął jej uszu. Nie potrzebnie się wahał, były ciepłe i miękkie w dotyku. Żywe, przede wszystkim. Nie sztuczne, z plastiku czy coś. Żywe. I należące do niej.
Przeniósł ręce na jej talię i chwycił ją w celu poprawienia jej. Sam osunął się trochę w dół, do półleżenia. Chciał by usiadła na nim, właściwie położyła się na nim całym ciałem, przytuliła się do niego piersią i oparła głowę na jego torsie. Miała duże skrzydła, dlatego wybrał taką pozę.
Jeśli dała się tak ułożyć, przeniósł dłonie na jej włosy, tym razem głaszcząc też uszy. Ośmieliła go gdy go wcześniej pokierowała, nie sądził, że dziewczyna lubi gdy ktoś dotyka lisich elementów.
Jej słowa potwierdziły tylko jak bardzo nieswój był dzisiaj Bane. Westchnął on, ganiąc się w myślach.
- Przepraszam. To nie tak, że zapomniałem. - powiedział całując ją w czubek głowy - Zwyczajnie... Ech. Nie wiem co z dzisiejszego dnia było jawą a co snem. - westchnął - Przepraszam za swoje zachowanie rano. - dodał po chwili, szepcząc - Miewam gorsze dni. Postaram się ograniczyć je do minimum.
Przez chwilę leżeli w ciszy, przysłuchując się stukotowi pazurków na posadzce. Wredotek rozbrykał się już na całego, biegał dookoła, podszczypywał złośliwie Amber ale nigdy nie skierował ostrych ząbków ku Kropce. Mało tego, gdy widział, że mała zostaje z tyłu, przystawał i czasem pozwalał jej się złapać.
Bane głaskał swoją ukochaną, zapominając o problemach. Mógłby spędzić z nią w ramionach wieczność.
- Już mówiłem. - powiedział - Dla mnie jesteś idealna. - mruknął niskim głosem, w oczach błysnął żar ale mężczyzna postanowił dzisiaj dać z tym spokój - A poza tym są plusy tego, że nie krwawisz. - powiedział z entuzjazmem bo nagle obudziła się w nim wesołość - Nawet kilka! Po pierwsze, nie muszę tłumaczyć ci jak używa się tego całego ustrojstwa miesiączkowego. - zdjął ręce na jej talię i połaskotał ją delikatnie - Po drugie, możesz zawsze kąpać się w basenie nie martwiąc się o nagłe "ups". - zaśmiał się cicho ale nagle umilkł i zbliżył twarz do jej szyi. Polizał ją powoli, mogła poczuć delikatne szczypanie jak gdyby posmarowała skórę papryczką chili. Uczucie nie było specjalnie nieprzyjemne, mogło nawet być fajne.
- Po trzecie... - mruknął zadowolony niczym pieszczony kocur - Mogę zadowalać cię kiedy tylko chcesz i jak chcesz. Bez obaw o nagłe "ups". - złożył na jej szyi namiętny pocałunek będący obietnicą czegoś więcej.
Przerwał jednak, nie pozwalając sobie na intensywniejsze doznania. Chwilowo nie miał sił na zabawy, Tulka też pewnie była padnięta. Chciał tylko z nią pobyć.
Ponownie zaczął ją głaskać i w jego ruchach nie było już nic ze zmysłowości i erotyzmu. Zwyczajnie doceniał jej bliskość.

Tulka - 2 Kwiecień 2017, 20:54

Widziała jak mężczyzna się waha. Już miała się odsunąć gdy Bane w końcu dotknął jej uszu. Ucieszyło ja to. Chciała mu pokazać, ze te dodatki to tez ona. Mimo, ze się z nimi nie urodziła, to były one jej. Czuły, były ciepłe i żyły. Przymknęła oczy i zamruczała cichutko.
Spojrzała na niego pytająco, gdy przestał i osunął się lekko. Widząc, ze chce aby się na nim położyła, zarumieniła się ale nie opierała. Położyła się na nim i westchnęła cichutko. Skrzydła rozłożyła na boki,rozluźniona. Ręce wsunęła mu pod koszulkę, lekko ja podciągając do góry i skierowała na plecy. Tam zostały. Chciała poczuć jego ciepło, jak największa powierzchnia. Najchętniej poprosiłabym, żeby zdjął koszulkę. Nie dlatego, ze miała ochotę na igraszki. Po prostu ubrania trochę ograniczały to przyjemne ciepło, które od niego biło. Mrucząca cichutko, gdy ja głaskał. Miała zamknięte oczy, a ogon leniwie poruszał się na boki. Była zrelaksowana.
- nic się nie stało, przecież mnie tez się zdarza zapominać, na przykład ze leki, które połkniesz, na ciebie nie zadziałają - zaśmiała się. Widać było, ze nie żywi do niego żadnej urazy. Nie miała za co. Nie był w formie i rozumiała to. Słysząc jego przeprosiny, spojrzała niepewnie w bok - ja również przepraszam, ze zamiast zrozumieć to ci dokuczałam - zaczęła niepewnie po czym spojrzała mu w oczy -[color=#ffa640] ale po tym jak się nasłuchałam jak kochasz pana Anomandera, jaki to jest wspaniały i jak prawie mu się oświadczasz nie mogłam się powstrzymać - przyznała zawstydzona, mając nadzieje, ze Cyrkowiec nie będzie na nią zły. Spoglądała na niego przepraszająco.
Gdy nastała cisza, oparła głowę o jego tors tak, ze mogła się wsłuchać w spokojne bicie jego serca. Miała dziwne wrażenie, jakby jej własne zaczynało bić w rym samym rytmie. Uśmiechnęła się na to delikatnie.
Słysząc, ze Bane znów mówi, przeniosła na niego wzrok i oparła brodę na jego torsie. Słuchając jakie są pozytywy tego, ze nie miesiączkuje, zaśmiała się - a ty się znasz na takich rzeczach? - zażartowała - No i powiedz mi czy piętnastolatka nie powinna już wiedzieć takich rzeczy? Poza tym, może tego nie widać, ale mimo ze nie było mnie trzy lata to mój organizm ma teraz osiemnaście lat, a nie piętnaście, czy tak jak w przypadku większości opętańców nawet mniej lat - poruszała leniwie ogonem i wzruszyła ramionami. Mimo wszystko komentarz, ze Bane musiałby jej to tłumaczyć, rozbawił ja. Pisnęli cicho, gdy ja połaskotał. Aż Niechniurki zamilkły na chwile, ale widząc ze Amber nie zareagowała, wróciły ochoczo do zabawy.
- w sumie chyba wiem, gdzie w trakcie...spaceru trzeba zajść. Miałam sobie kupić jakiś strój kąpielowy, a całkiem wyleciało mi to z głowy - powiedziała zamyślona. Nawet zbytnio nie zwracając uwagi na to co mówi. Poprawiła się lekko na torsie mężczyzny.
Gdy ja polizał, przeszedł ja przyjemny dreszcz. Słowa, które wypowiedział, a następnie pocałunek, który złożył na jej szyi, sprawiły, ze poczuła na nowo rozpalający się żar. Uczucie, które tylko Bane potrafił w niej rozbudzać. Przez ostatnie trzy lata była brana za osobę aseksualna, bo nawet nie przytulała się zbyt chętnie. W szczególności po stracie przyjaciółki. Jedyna osoba, która uraczyła przytulasami była Amber. Tylko jej w pełni ufała.
Westchnęła cicho,gdy Bane wrócił do głaskania. Mimo iż ja trochę rozochocił, była mu wdzięczna ze nie naciskał. Była zbyt zmęczona. No i dzięki temu miała tez pewność, ze nie chce jej tylko przez to, ze zgodziła się z nim iść do łóżka. Znów położyła głowę na jego piersi wsłuchując się w jego serce i spokojny oddech.

Bane - 2 Kwiecień 2017, 22:57

Gdy powiedziała o miłości do Anomandera i oświadczynach, otworzył szerzej oczy a na twarzy wymalowało się zdziwienie.
- Co? - zapytał ale nie mógł ukryć rozbawienia, bowiem to co powiedziała dziewczyna było absurdalne - Ja mu się oświadczałem? Tulcia, przecież on by mnie chyba zjadł jakbym zrobił coś takiego. - zaśmiał się cicho i trochę...zbyt nerwowo.
Cholera. W nocy, gdy byłem pijany szybko urwał mi się film. Nic nie pamiętam... Co ja wtedy robiłem? Co mówiłem?
Przełknął ślinę, nagle zrobiło mu się dość chłodno. Może faktycznie powiedział Anomanderowi za dużo. To tłumaczyłoby zachowanie Dyrektora dzisiaj... Ale skąd Tulka wiedziałaby o czym bełkotał pijany Bane?
Postanowił nie drążyć tematu który był dość wstydliwy. I tak już rumienił się jak dziewica na widok oręża swojego świeżo upieczonego męża.
Dobrze, że zmieniła temat. Odetchnął z ulgą, a gdy wsunęła dłonie pod koszulkę, uśmiechnął się na powrót się rozluźniając. Na chwilę odsunął ją ręką i zdjął górną garderobę, pozostając tylko w spodniach. Jeśli mu pozwoliła, zdjął jej górną piżamę by mogli przylgnać do siebie ciałami. Oboje najwidoczniej tego potrzebowali. Nie zabaw, nie seksu. Czystej bliskości, pozbawionej erotyzmu.
- Czy się znam? - zapytał z uśmiechem - No pewnie, w końcu jestem lekarzem! - dodał przemądrzale ale szybko się zaśmiał - A tak serio, to nie bardzo. Słynę z tego, że jestem cholernym ignorantem. Znam się tylko na tym, na czym chcę się znać. Nigdy nie interesowały mnie babskie sprawy, te wszystkie...jak im tam... podpaski, tampony... - wzruszył ramionami. Tulka sama musiał zgadnąć czy kłamie, czy tylko się droczy.
Przytulał ją do siebie, wdychając jej zapach, chłonąc jej ciepło. Uwielbiał ją, zdobyłby dla niej gwiazdkę z nieba, gdyby poprosiła.
Zareagowała na jego pocałunek tak jak tego chciał, ale specjalnie nie posunął się dalej. Nie chciał by ich relacja opierała się tylko na seksie. Łączyło ich przecież coś więcej.
Wplótł smukłe palce swoich dłoni w jej włosy i zaczął je pieszczotliwie rozczesywać. Były gładkie i zadbane, bardzo mu się podobały. Co chwilę muskał też lisie uszy, niby znajomy ale nowy element, bo Bane dotknął ich dzisiaj po raz pierwszy.
Zamyślił się na chwilę patrząc przez okno w gwiazdy. Jego serce zwolniło a oddech był spokojny, gdyby nie to, że miał otwarte oczy, Tulka mogłaby pomyśleć, że mężczyzna śpi.
- Wiesz... Anomander miał kiedyś dwójkę dzieci. Syna i córkę. - powiedział cicho, głaszcząc ją - Syna odebrała mu MORIA. Szukał u nich pomocy, bo jego dziecko było śmiertelnie chore. Pomogli, ale Anomander już nigdy nie zobaczył malca. Stracił syna. - białowłosy zamknął oczy. Jego głos był poważny, trochę matowy, pozbawiony uczuć. Bane nie wiedział jak to jest stracić dziecko, nigdy nie miał własnych. I nie będzie miał.
Przez chwilę milczał, nie przestając ją do siebie tulić.
- Córkę również stracił. Gdy umarła była mniej więcej w wieku w którym ty uciekłaś. - powiedział szeptem - Dlatego Anomander załamał się gdy nas opuściłaś. Ja rozpaczałem wylewając żal na zewnątrz, on wszystko zamknął w sobie. Dlatego stał się taki... zdystansowany. - westchnął - Wiesz... myślę, że zarówno ja jak i ty, zastępujemy mu utraconą rodzinę. Ja syna, ty córkę. Gdyby żyli mieliby prawie tyle lat co my. - krótka przerwa - Faktycznie, kocham Anomandera. Jak ojca. Nikt nie dał mi tyle co on. Czasem nawet zdarza mu się nazwać mnie 'synem'. - białowłosy zaśmiał się gorzko ale w jego głosie można było słyszeć uczucie - W tobie widzi córeczkę, nie jest przesadnie czuły bo patrząc na ciebie czuje ból. Ale tymi kilkoma gestami, głaskaniem czy przytulaniem, udowadnia tylko jak wiele dla niego znaczysz. Jak wiele dla niego znaczymy oboje. - Bane zakończył wywód. Po co jej to powiedział? Bo poczuł się w obowiązku, by jakoś odciążyć Anomandera. A gdy Tulka poznała już prawdę, może będzie jej łatwiej zrozumieć pewne zachowania starszego medyka. Niektóra jego humorki będzie musiała zaakceptować.
Ale przecież w rodzinie już tak jest. Kocha się, mimo wad.

Tulka - 3 Kwiecień 2017, 07:09

Widziała, że temat poprzedniej nocy nie za bardzo jest dla Cyrkowca przyjemny. Postanowiła więc go nie drążyć dalej. Musiał faktycznie nie pamiętać co się wtedy działo. Sama nigdy nie piła, przynajmniej nie na tyle, żeby urwał jej się film i by miała kaca. Dlatego nie potrafiła tego do końca zrozumieć.
Zarumieniła się lekko, gdy mężczyzna zdjął swoją koszulkę, a potem jej górną część piżamki. Uśmiechnęła się do niego i wtuliła z jeszcze większą ochotą - moje ciepełko - wymruczała zadowolona. Czuła coraz mniejsze skrępowanie przez białowłosym. Przynajmniej jeśli chodzi o pokazywanie swoich wdzięków. Byli razem, więc miał prawo do tego, żeby ją oglądać.
Zaśmiała się, słysząc, jak mówi, że zna się tylko na tym co go interesuje - czyli na tym jak powiększyć tyłeczek i cycuszki panienek i tak to wszystko zaszyć, żeby nie został nawet najmniejszy ślad? - spojrzała na niego zadziornie, po czym jednak się zarumieniła, podniosła i zakryła rękami i skrzydłami - ale mam nadzieję, że moich nie chcesz powiększać, ja je lubię takie jakie są - powiedziała trochę jak mała dziewczynka. Oczywiście żartowała, wiedziała, że Bane nic by w niej nie zmieniał. Przynajmniej tak jej mówił. Tulka i tak miała czym oddychać, czym zwrócić uwagę większości mężczyzn. Nie było dziwnym to, że Greg się wgapiał w jej piersi, co nie znaczy, że Julia czuje się komfortowo, gdy ktoś się tak w nią wgapia. Nie przywykła do tego, a poza tym była dość wstydliwą osóbką, mimo iż nie ukrywała swoich wdzięków, starała się jednak nie wglądać zbyt wyzywająco, choć dopiero się uczyła.
Po chwili znów wtuliła się w mężczyznę. Połasiła się delikatnie policzkiem do niego. Zadowolona, że jest przy niej. Niczego więcej nie było jej trzeba. Przymknęła oczy i wdychała jego zapach, po czym zaśmiała się krótko - śmiesznie pachniesz - stwierdziła - tak...inaczej - nie umiała tego inaczej określić. Każda istota miała swój własny zapach. Ta Bane'a różniła się jednak znacząco. Ale to przecież nic dziwnego, po tym co zrobiła z nim MORIA. Podobało jej się jednak to. Nie odrzucało. Był inny, ale Tulka też była inna. Może przez to czuła się przy nim tak dobrze?
Słysząc jak Bane zaczyna mówić o Anomanderze, znów oparła o niego brodę i postawiła uszka, słuchając uważnie. Zaskoczył ją tym, że Dyrektor miał kiedyś dzieci, choć z drugiej strony tłumaczyło to, czemu wiedział jak podejść do małej Julii, by się uspokoiła i skupiła na tym co ma robić. Na nauce latania.
Opuściła wzrok, słysząc, że skrzydlaty mężczyzna traktuje ją jak córkę. Nie sądziła, że może być dla niego tak bliska, że też będzie cierpiał przez nią. Myślała, że było mu to obojętne, czy uciekła czy nie, albo że się zezłościł tylko dlatego, że się nie pożegnała, ani nie podziękowała. Westchnęła smutno, słuchając historii. Nie przerywała białowłosemu. Słyszała w jego słowach uczucie. Przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Co to właściwie znaczy mieć kochającą rodzinę? Czy to przyjemne uczucie, które towarzyszyło jej, gdy Anomander ją głaskał czy przytulał to było właśnie to rodzinne ciepło, o którym tak się naczytała? Nie wiedziała tego.
Gdy Bane skończył milczała chwilę. - wiesz może jak się nazywała córka pana Anomandera? - zapytała niepewnie - może mi się to przyśniło, ale mam wrażenie, że pierwszej nocy, gdy tu trafiliśmy i poszłam spać, pani Alice nazwała mnie....Zoë. Ale mogło mi się zdawać, bo praktycznie już wtedy spałam - przyznała cichutko, nie podnosząc wzroku.
- I wiem, że on Cię nazywa synem...słyszałam jak Cię tak nazwał w umywalni. Nie chciałam podsłuchiwać, po prostu zastanawiałam się gdzie jesteście i nasłuchiwałam i .... po prostu usłyszałam- w jej głosie można było wyczuć jakiś dziwny smutek. Ale może było to tylko zmęczenie? Kto wie.
- Pan Anomander może i stał się bardziej zdystansowany, ale po moim...egzaminie przyznał, że tęsknił i że cieszy się, że wróciłam, do tego mam wrażenie, że wbrew temu co mówisz, jest bardziej otwarty, przynajmniej w stosunku do mnie - spojrzała na białowłosego - gdy byłam tu trzy lata temu, gdy go przytuliłam w ramach podziękowania wydawał się spięty, a dziś on również mnie przytulił.
Zamilkła na chwilę, wodząc palcem po jednym ze wzorów na piersi mężczyzny - mam wrażenie, że jest mu smutno, że jest sam - zaczęła po chwili ostrożnie - my mamy siebie, Jocelyn ma Grega, a on nie ma nikogo... - westchnęła - po tym jak usłyszał historię Joce, wydawał się smutny, zmęczony wszystkim. Nawet...chyba....pokazał mi w pokoju jak wyglądają jego...ludzkie oczy. Wiesz...nie te gadzie czy lodowate, które pokazuje na co dzień, tylko miodowe... - mówiła cicho, spokojnie - może...może moglibyśmy coś dla niego zrobić? Coś, żeby zobaczył, że wcale nie jest sam? Że ma nową rodzinę? - spojrzała na Cyrkowca - nie zastąpimy mu jego dzieci, nie zajmiemy ich miejsca, ale nie o to chodzi. Niech zobaczy, że ma kogoś na kim może polegać nawet w sprawach, nie związanych z Kliniką - uśmiechnęła się smutno - może wtedy będzie mu łatwiej...dziś był tam zmęczony, że gdyby posiedział z nami w jadalni trochę dłużej to by nas chyba wszystkich zjadł, ale pod postacią wywerna. Nie panował w pełni nad przemianą - przyznała. Skąd to wiedziała? Czuła to. Nie miał przecież powodów, aby atakować kogokolwiek, w inny sposób niż przyjacielski sparing. Może Joce sprawiła, że zwątpił w białowłosego, jednak nie był to jeszcze powód do tego, żeby ją zjadać. W szczególności, że niedługo przed tym, zmienił jej życie i to diametralnie.
Tulka poczuła dziwny chłód na plecach. Podniosła się więc na moment i sięgnęła po kołdrę. Nie zeszła jednak z Bane'a. Było jej na nim zbyt dobrze. Przykryła ich oboje, nadal się w niego wtulając. Zastanawiała się co by mogli zrobić, żeby jakoś pomóc czarnowłosemu medykowi. Nie była już aż takim dzieckiem, żeby szukać mu na siłę kobiety, ale może jak spędzą trochę czasu razem to będzie mu przyjemniej? Może wybiorą się gdzieś? Chociażby do parku. Tak... to chyba dobry pomysł. Uznała jednak, że poczeka aż Bane wypowie się na temat jej pomysłu.
Po chwili nasunęło się jej inne pytanie - Bane....a Ty pamiętasz swoich rodziców - spojrzała mu w oczy - jacy byli? - nie chciała go ranić, ani sprawiać przykrości. Po prostu ją to ciekawiło. Chciała poznać Cyrkowca lepiej, zbliżyć się do niego - jeśli to dla Ciebie zbyt bolesne i nie chcesz o tym mówić to zrozumiem - dodała jeszcze. Miała jednak nadzieję, że Bane się trochę otworzy i opowie coś o sobie.
W międzyczasie Kropka poczuła się już zmęczona brykaniem. Amber też wydawała się mieć dość. Wskoczyła na fotel za biurkiem i zwinęła się w kłębem, mając wszystko i wszystkich gdzieś. Kropcia chciała chyba jednak spędzić jeszcze trochę czasu z Wredotkiem. Spojrzała na niego i ziewnęła szeroko. Jej granatowe oczka jej się już zamykały. Jeśli samczyk zwrócił na to uwagę i położył się gdzieś ona niepewnie podeszła do niego, by się do niego wtulić. Jednak jeśli było to gdzieś, gdzie nie mogła wskoczyć czy się wspiąć, bez pomocy skrzydeł, zapiszczała tylko cichutko, spoglądając na miejsce gdzie zniknęła większa Niechniurka i po dłuższej chwili ruszyła szukać własnego miejsca do spania.

Bane - 3 Kwiecień 2017, 11:54

Naga skóra Tulki przyjemnie grzała przez co Bane poczuł się senny. Powieki zrobiły się ciężkie, zaczął walczyć ze snem bo chciał jeszcze przez chwilę porozmawiać z dziewczyną.
- Moja droga, tymi cycuszkami i innymi poprawkami, uszczęśliwiałem. Ludzie są próżni, świat goni za pięknem a każda jednostka za sławą i władzą. - powiedział naśladując głos profesora uniwersyteckiego - Co w tym złego, że interesowałem się tym co robiłem na codzień? - wyszczerzył zęby w drapieżnym uśmiechu - Oczywiście znam się nie tylko na chirurgii, nie chcę by wyszło że jestem niedouczonym prostakiem. - zaśmiał się szczerze - Ale mogę przyznać że nie znam się na malarstwie. Umiem narysować co najwyżej patyczaka.
Gładził jej plecy i skrzydła. Miała miękkie pióra, sprężyste i gładkie. Gdy odeszła kilka lat temu była dziewczynką, jej skrzydełka były wtedy mniejsze i przede wszystkim nie takie umięśnione. Teraz z pewnością świetnie latała.
Gdy skomentowała jego zapach, speszył się. Codziennie spędzał dużo czasu na tym by się dokładnie wyszorować i wypachnić. Zawsze starał się być nieskazitelnie czysty, lubił pachnieć dobrymi perfumami.
Nigdy nie zastanawiał się jak pachnie jego ciało. Faktycznie odkąd zmieniła go MORIA, jego zapach był inny. Białowłosy po ucieczce zazwyczaj pachniał alkoholem bo wlewał w siebie straszliwe ilości wódki. Ale teraz?
- Potrafisz określić czym pachnę? - zapytał. Był ciekaw co czuje dziewczyna. On sam, gdyby miał określić swój zapach, porównałby go do mieszanki cytrusowo-drzewnej. Orzeźwiającej i eleganckiej.
Wtulił twarz w jej włosy i zaciągnął się jej wonią. Uśmiechnął się.
- Ty pachniesz słońcem, czystym futerkiem... - dłonią szczypnął ją w lisie ucho - Twój zapach jest słodki, ale nie przytłaczający. Jak zapach dopiero co rozwijającego się pąku kwiatu. - szepnął - Kocham twój zapach.
Wredotek przestał biegać gdy zauważył że Amber jest zmęczona. Kropka również wydawała się padać na pyszczek, dlatego stworek przystanął i zaczął rozglądać się za miejscem do odpoczynku. Łóżko na którym leżeli Bane i Tulka wydawało się być najlepszą opcją.
Samczyk pisnął na drugą Niechniurkę by tamta poszła za nim. Wszedł ostrożnie na posłanie, ostrożnie sprawdzając łapkami grunt. Gdy już znalazł sobie miejsce w nogach, uklepał je sobie i położył się. Ponownie pisnął na Kropkę, wołając ją do siebie.
Jeśli Kropeczka do niego dołączyła, Wredotek wtulił się w nią a po chwili zaczął lizać jej łepek, myjąc ją w ten sposób.
Zwierzątka przygotowały się do snu.
Temat zszedł na Anomandera. Tulka wydawała się być zaskoczona tym co usłyszała. No cóż... Bane gdy poznał historię Dyrektora, też był wstrząśnięty.
- Nie wiem jakie mieli imiona. Wiem tylko, że van Vyvern kochał ich nad życie. - westchnął ciężko. Na wieść że Alice kiedyś nazwała Tulkę innym imieniem, kiwnął głową. Możliwe że córka Opętańca miała na imię Zöe, nie można tego wykluczyć.
- Nie mówił nigdy o żonie. Nie mam pojęcia kim była i co się z nią stało. - skwitował białowłosy.
Pomysł na uszczęśliwienie skrzydlatego był doprawdy słodki. Bane zawsze wiedział, że dziewczyna miała wielkie serce.
- Wydaje mi się, że on chciałby czuć się potrzebny. Jak ojciec który obserwuje jak jego dzieci wkraczają w dorosłość. - westchnął - Wie doskonale, że nie może uczyć nas życia, ale jednocześnie chciałby brać udział w “dorastaniu”. Mnie nauczył już wiele, może jeśli zacznie uczyć ciebie, będzie spełniony? - białowłosy podrapał się jedną ręką po głowie na znak że się głośno zastanawia - Teraz gdy uczynił mnie Ordynatorem, postaram się go odciążyć. Może czasem wspólnie polatacie? - pogłaskał Tulkę - Też widziałem jego prawdziwe oczy.
Martwił się o Anomandera, przywiązał się już do tego zrzędliwego gada. Właściwie nie wyobrażał sobie życia bez Dyrektora Kliniki. Czarnowłosy już tak mocno wrył się w życie Cyrkowca, że na samą myśl o utracie Mentora, Bane miał dreszcze.
Kolejne pytanie Tulki wprawiło go w ponury nastrój. Ale nie zamierzał ignorować dziewczyny, skoro chciała lepiej go poznać, proszę bardzo.
- Nie, nie pamiętam ich. - powiedział - Zginęli gdy byłem jeszcze robiącym w pieluchy szkrabem. Mną i moją siostrą zajęli się dziadkowie. - dodał i zamyslił się na chwilę.
Ledwo pamiętał swoją rodzinę. Gdyby miał opisać jak wyglądali, mógłby opisać jedynie Kylie. Siostra odwiedzała go w snach. Pamiętał każdy miesiąc jej pobytu w szpitalu.
- Kiedyś miałem ciemnobrązowe włosy. - uśmiechnął się do wspomnień, zamykając równocześnie oczy - I takie same oczy jak Anomander. No, może trochę ciemniejsze. W kolorze płynnej czekolady...
Bane czuł jak sen powoli wpełza do jego umysłu. Mężczyzna zsunął się jeszcze niżej, zabierając też ze sobą w dół dziewczynę. Ciepło od niej bijące było cudowne, jej skóra taka delikatna.
Oczy miał zamknięte. Jego twarz wygładziła się bo zasypiał. Może okazał w ten sposób brak wychowania... Ale przy niej, w tych ciemnościach, czuł się bezpiecznie.
Wredotek w końcu przestał lizać Kropeczkę. Ziewnął i z westchnięciem, ułożył łepek na jej grzbieciku, otulając samiczkę skrzydłem.

Tulka - 3 Kwiecień 2017, 13:25

Tulka zaśmiała się, gdy Bane zaczął mówić o swojej pracy i pokazała mu zadziornie języczek, gdy powiedział, że nie umie rysować. Przynajmniej w tym jednym była od niego lepsza. I nadal się rozwijała. W życiu nie przypuszczałaby, że będzie robić tatuaże, a tu proszę. Przez jedno zdanie, które wypowiedziała w kierunku pewnego artysty, dziś odnowiła całkowicie tatuaż Jocelyn. Ta świadomość jakoś dodawała jej pewności siebie.
Mruczała cichutko gdy ją głaskał. Przymknęła oczy, ale starała się walczyć z sennością. Było jej tak przyjemnie. Nie chciała, żeby przestawał. Oddychała spokojnie, wyglądała jakby już spała.
Widziała, że trochę się speszył, gdy powiedziała, że śmiesznie pachnie. Ale uśmiechnęła się do niego miło. Słysząc jego pytanie zamyśliła się. Wtuliła się w niego i wciągnęła jego zapach - pachniesz jak sad cytrusowy - powiedziała rozmarzona - ale czuję też coś niebezpiecznego, jakby ostrzeżenie. Ale pewnie normalne osoby by tego nie wyczuły - spojrzała mu w oczy - ale ja się czuję bezpiecznie. Przy Tobie czuję, że nic mi nie grozi - pocałowała go delikatnie w usta.
Słysząc z czym kojarzy mu się jej zapach, sama lekko się speszyła. A gdy uszczypnął ją w ucho, uciekła nim w bok. Zaśmiała się przy tym delikatnie.
Słuchała uważnie pomysłu białowłosego i przytakiwała mu. Sama zastanawiała się jak może pokazać Dyrektorowi, że jest potrzebny. Zawsze uczyła się sama, więc nie umiała poprosić o taką pomoc, ale może uda jej się coś znaleźć. Jak na razie była zbyt zmęczona żeby myśleć, a do tego było jej tak przyjemnie.
- Przepraszam, że pytałam - powiedziała smutno i pogłaskała Bane'a po policzku, uśmiechając się do niego miło. Nie ciągnęła tematu. Nie było po co, nie chciała go ranić. Poza tym miała już wrażenie, przy wcześniejszych rozmowach o jego przeszłości, że Cyrkowiec chciał zapomnieć o tym co było. Chciał żyć tym co jest teraz. Być po prostu lekarzem w Klinice na Wzgórzu.
Poprawiła się na nim, gdy sam zmienił trochę pozycję. Uśmiechnęła się sennie, gdy powiedział, jak wyglądał kiedyś. Przypomniało jej się, że kiedyś narysowała jego portret, ale w innej kolorystyce. Ciekawa był jak bardzo odbiegało to od tego jak wyglądał naprawdę. Kiedyś mu musi pokazać ten obrazek. Ale nie dziś. Przyjdzie na to jeszcze czas.
Jeszcze chwilę przyglądała się jak mężczyzna zasypia i potem przyglądała się jego spokojnej twarzy. Pozbawionej zmartwień czy tej zimnej maski, którą zakładał w pracy. Cieszyła się, że przy niej pokazywał emocje. Nie był taki nieczuły. Przynajmniej gdy byli sami.
Kropka poszła za Wredotkiem, trzymając się lekko z tyłu. Sama też stąpała ostrożnie po pościeli. Widać było, że wcześniej nie miała z czymś takim styczności bo węszyła zaciekawiona i pewnie gdyby nie była zmęczona to zaczęłaby wesoło brykać i zaczepiać leżącą pod kołdrą parę. Pisnęła cichutko, gdy Wredotek się do niej wtulił i mruczała gdy zaczął ją wylizywać. Widocznie się rozluźniła i przymknęła swoje zmęczone oczka.
Tulka zasnęła nie długo po mężczyźnie, kładąc głowę na jego umięśnionym torsie i oplatając go rękoma. Było jej ciepło i czuła się bezpiecznie. Czego więcej by chcieć?
Nie było jej jednak dane się wyspać. Krótko po tym jak zasnęła, zaczęła się kręcić i zsunęła się z białowłosego. Mówiła przez sen. Wołała na przemian rodziców. Płakała. Mogłoby się wydawać, że za nimi tęskni, jednak prawda nie była taka kolorowa.

Śnił jej się jej dom w Świecie Ludzi oraz rodzice. Pokazywał się scenki, gdy domagała się ich czułości, a oni ją odpychali. Jak zabierali pieniądze, które dostawała od wujka Kayla, którego nawet nigdy nie poznała. Jak chciała, żeby powiedzieli, że ją kochają, ale nigdy nie usłyszała tych słów. Nawet nie cieszyli się z jej dobrych stopni.
Po chwili stanęła przed nimi jako mała Tulcia. Ze skrzydełkami i ogonkiem. A oni patrzeli na nią z odrazą. Mówili że w końcu jej wygląd do niej pasuje, że jest dziwadłem. Najlepiej to jakby wylądowała w cyrku. Mieli gdzieś gdy mówiła, że ma pracę, że pomaga innym. Dla nich liczyły się tylko pieniądze i oni sami....

Bane - 3 Kwiecień 2017, 18:31

Nie odpowiedział już na żadne z jej pytań, nie zareagował na przeprosiny... Sen zmorzył go, mężczyzna dosłownie padł ze zmęczenia.
Było mu ciepło, przyjemnie... Czuł się szczęśliwy. Szczęśliwy nie tylko dlatego, że była przy nim Tulka. Był szczęśliwy bo w końcu mógł zamknąć oczy i pożegnać dzień. Dzień, który zdecydowanie nie był jego dniem. Upokorzenie, kac, wstyd... Zawód na twarzy Anomandera.
Przytulił dziewczynę mocniej, mamrocząc coś przez sen.
Co mu się śniło? Zupełnie nic. Pustka. Czerń, mrok w którym Bane mógł odnaleźć ukojenie, odpoczynek.
Nie wiedział ile przespał ale nagle usłyszał coś, co mu się zdecydowanie nie podobało. Pierwszym co zwróciło jego uwagę było to, że Tulka zeszła z niego i leżała obok. Niby nic nadzwyczajnego, pewnie było jej niewygodnie na twardej piersi mężczyzny.
Coś mówiła przez sen. Bane podparł się na łokciu i nachylił nad jej twarzą, by lepiej usłyszeć.
Wołała rodziców. Płakała, szamocząc się w pościeli. Widok był smutny.
Białowłosy przyciągnął ją do siebie. Zrobiło mu się strasznie żal tej małej, skrzywdzonej osóbki. Dziewczynki która trafiła do Krainy Luster w wieku dwunastu lat. Skazana na samodzielność... Przypomniał sobie jak kilka lat temu powiedział jej, że będzie z nią problem. Zrobiło mu się strasznie głupio.
Objął Tulkę ramionami i zaczął lekko kołysać, całując w czubek głowy.
- Ciii... Już, jestem przy tobie. - powiedział cicho.
Wredotek obudził się i spojrzał zaniepokojony na swojego Pana. Ale widząc, że Bane ma wszystko pod kontrolą, ponownie ułożył łepek na Kropce i popiskując z niezadowolenia, poszedł spać.
Bane długo trzymał ją w ramionach, długo kołysał by ją uspokoić. Jakoś odechciało mu się spać. Nadal był zmęczony, ale nie mógł tak po prostu iść spać w momencie gdy Tulka cierpiała.
Głaskał jej włosy i uszy, chowając jej twarz przy swojej szyi. Dziewczyna dygotała dlatego jedna ręką narzucił na nią kołdrę. Nie chciał by się wyziębiła.
Modlił się, by ten dzień już się skończył. Zdecydowanie był jednym z gorszych.
Noc była jeszcze młoda bo gwiazdy błyszczały na nieboskłonie, drzewa delikatnie szumiały.
Mężczyzna zaczął nucić coś pod nosem, chcąc uspokoić wystraszoną, zapłakaną Tulkę.
Czy płakała z tęsknoty? Jak to jest tęsknić za kimś bliskim?
Bane przeniósł wzrok na niebo i wpatrzył się w migoczące gwiazdy. Nie pamiętał swojej rodziny. Czy byli dla niego dobrzy? Czy go kochali?
Wszystko co osiągnął, zdobył własnymi rękami, nie prosząc o pomoc nikogo. Ciężką pracą i odrobiną farta udało mu się ukończyć studia z bardzo wysoką oceną. Swoją Klinikę Urody budował od początku, nie jedną noc przepłakał przytłoczony problemami. Szybko musiał nauczyć się zarządzania, samodzielności. Szybko musiał wyrobić sobie plecy i twardy zad by nie bolało jak upadał.
A potem odejście Kylie. Cała ta sprawa z MORIĄ... Nowe życie. Ale czy lepsze? Bane tęsknił za luksusem, ale przecież tutaj też żył na wysokim poziomie.
Gdy kilka lat temu Tulka odeszła, czuł żal i złość na samego siebie, że pozwolił jej odejść. Miał poczucie straty...ale czy tęsknił? Trudno powiedzieć.
Nucił, kołysał... Robił wszystko by ją uspokoić. W jego głowie złośliwy głosik zaśmiał się szyderczo.
Kochany wujaszek... Tuli dzieciątko do serduszka, głaszcze, śpiewa piosenki... Żałosne! Przecież doskonale wiemy, że masz serce przeżarte zgnilizną. Nie umiesz ani kochać, ani o kogoś się troszczyć. Szukasz tylko korzyści dla siebie w tym wszystkim. Jak zawsze.
- Morda w kubeł. - burknął cicho białowłosy, przerywając melodię. Zdawał sobie sprawę, że powiedział to do siebie. Trochę to dziwne... Ale wrócił do nucenia. Zamknął oczy.
Może jeszcze uda mu się zdrzemnąć kilka chwil, przed nastaniem kolejnego dnia?

Tulka - 3 Kwiecień 2017, 21:10

Rodzice powtarzali tylko, że nic nie znaczy, że jest tylko maskotką, bo głupio było lekarzom odmówić przyjęcia jej. Że Bane pragnie jej tylko dla jednego, że chce zaliczyć cudaka, a potem ją zostawi. Porzuci jak zużytą zabawkę.
Mówili wiele bolesnych rzeczy. Tulka błagała rzeczy przestali, pytała dlaczego to robią. Dlaczego w takim razie jej nie oddali - wzięliśmy Cię tylko dla pieniędzy - powiedzieli chórem.
W pewnym momencie ojciec uśmiechnął się złowrogo i wyciągnął broń, której używał na polowaniach. Uznając, że jest teraz zwierzęciem, które należy upolować. Wycelował w dziewczynę, a ona nie mogła się ruszyć z miejsca. Głośno zastanawiał się ile dostanie za jej skrzydła. Śmiał się przy tym. Nim jednak strzelał powiedział ostatnie słowa - gdy im się znudzisz, to właśnie tak skończysz - i wystrzelił prosto w jej serce....


Julia usiadła nagle. Oczy miała szeroko otwarte, oddychała z trudem. Cała była zlana potem. Rozejrzała się, próbując się zorientować co się stało. Spojrzała na Banea i w tym momencie przypomniała sobie co się przed chwilą stało. Złapała się nagle za usta i wstała z łóżka, potykając się trochę. Jeśli mężczyzna chciał ją złapać, wyrwała mu się. Wleciała na antresolę, krzywo lądując przez co skręciła sobie boleśni kostkę. Jednak nawet nie zwróciła na to uwagi. Miała teraz jeden cel. Toaleta! Dopadła do niej i zwymiotowała wszystko co zostało po kolacji. Kaszlała i pluła długo.
W końcu usiadła na podłodze, oplotła nogi ramionami i cała się skuliła w sobie. Otuliła się szczelnie potężnymi skrzydłami. Trzęsła się cała. Oczy miała szeroko otwarte. Z oczu leciały jej łzy, choć nie płakała. Oddychała z trudem.
Oni by ją zabili. Wzięli ją dla pieniędzy. Bane chciał ją tylko wykorzystać. Anomander zastrzeli ją jak tylko im się znudzi. Była nic nie warta. Była tylko ich trofeum. Była tylko zwierzęciem, mieszanką, dziwadłem...nieudanych eksperymentem...
Te słowa kołatały jej się po głowie. Była w zbyt wielkim szoku by rozdzielić to co myśli ona sama od tego co powiedzieli jej rodzice we śnie. Czuła ból w klatce piersiowej, jakby faktycznie ją ktoś postrzelił. Bolała ją kostka. Było jej zimno...tak bardzo zimno. Mimo iż jej ciało pokryło się mięciutkim, rudym futerkiem. Nie zmieniała się jednak. Po prostu pojawiła się sierść, która była cała najeżona, z zimna i strachu.
Znów poczuła się jak mała, zagubiona dziewczynka, która boi się własnego cienia. Nie wiedziała w co może wierzyć, a w co nie.
Bała się. Tak bardzo się bała, że to wszystko jest prawda. Że naprawdę jest dziwadłem, trofeum. Siedziała tak, nie reagując w ogóle na swoje otoczenie.

Bane - 4 Kwiecień 2017, 08:58

Wierzył, że dziewczyna za chwilę się uspokoi. Nie chciał jej budzić, bo gdy komuś śni się coś niedobrego, lepiej tego nie robić. Taki obudzony nie wie wtedy co jest jawą a co snem.
Zastanawiał się co może jej się śnić. Wzywała rodzinę... ale ten jej płacz. Może ją skrzywdzili? Może nie tylko Giping ją wykorzystywał?
Kołysał Tulkę jak dziecko, nucił melodię, zapętlając ją w kółko. Noc była spokojna, drzewa delikatnie przekrzywiały się na boki poruszane wiatrem. Niebo było czyste.
Klinika spała. Bane nie słyszał żadnych podejrzanych odgłosów. Z resztą gdyby coś było nie tak, na pewno psy dałyby o tym znać głośnym szczekaniem.
Czy Greg i Joce znaleźli chwilę ukojenia? Może śpią wtuleni, zakochani, ciesząc się bliskością? Bardzo chciał wierzyć, że im się ułoży. Może nie przepadał za Jocelyn, ale chciał by Gregory był szczęśliwy. A jego wybranką była skrzydlata i nic Bane'owi do jego wyboru.
Nagle Tulka usiadła, całkiem przytomnie. Białowłosy spojrzał na nią ze zdziwieniem, przerywając melodię. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy.
Dziewczyna uniosła rękę do twarzy i zerwała się z łóżka, jakby groziło jej jakieś wielkie niebezpieczeństwo. Poderwał się za nią i zdążył chwycić ją mocno za nadgarstek ale zwiała mu, wzlatując na antresolę.
Wredotek wystraszony całą sytuacją podskoczył budząc się i zjeżył się cały, warcząc na niewidzialne niebezpieczeństwo. Powolnymi kroczkami w tył zszedł z łóżka i wszedł pod odstawiony na bok stolik kawowy.
Bane stał przez chwilę jak wryty. Co tu się właśnie stało? Dlaczego Tulka tak nagle pognała na górę?
Usłyszał odgłosy wymiotowania ale nie pobiegł za nią. Przeczesał włosy i przetarł zaspane oczy, skrzywił się, mrużąc je.
Patrzyła na niego jak... jak na kogoś obrzydliwego. Pobiegła zwymiotować...
Wszystko złożyło mu się w całość, a że był przemęczony, całość która z tego wyszła była gorzka i mocno go raniąca.
Z irytacją wymalowaną na twarzy podszedł do aneksu kuchennego i wyjął z lodówki butelkę lodowatej wody. Najpierw nalał sobie do szklanki wypił całą zawartość. Później wziął drugą szklankę i zapełnił ją. Zabrał w dłoń, w drugą butelkę i postanowił iść na górę, bo odgłosy zwracania już umilkły.
Zwierzaki, zaniepokojone sceną poszły za nim. Wredotek powarkiwał na wszystkie strony, widocznie nie lubił być budzony w środku nocy. Jak jego Pan.
Bane zapukał do drzwi ale nie czekał na odzew. Otworzył je na oścież. Tulka siedziała na zimnej podłodze, okryta całkowicie swoimi skrzydłami. Nie widział jej twarzy ale dygotała, z czego wywnioskował, że boi się.
Początkowo zrobił krok w tył - skoro się go przestraszyła, da jej spokój. Widocznie tego chciała. Ale chwilę później przypomniał sobie, że przyniósł jej wodę.
Odchrząknął chcąc zwrócić na siebie uwagę i przy okazji zaznaczyć, że tutaj jest, by dziewczyna ponownie nie wystraszyła się jego widoku.
Szturchnął jej skrzydła butelką i wyciągnął dłoń w której trzymał szklankę.
- Przyniosłem ci wodę. - powiedział głosem całkowicie wyzutym z emocji. Być może Tulka nie chciała tak zareagować na jego widok. Ale zareagowała... Bane czuł się jak dziwadło, którego trzeba się obawiać. Wcześniej powiedziała mu, że pachnie czymś co każde trzymać się z daleka. Dodała też, że mu ufa ale ile w tym było prawdy? Gdyby faktycznie darzyła go zaufaniem, czy uciekłaby patrząc na niego jak na kogoś wyjątkowo obrzydliwego?
No i co jej się właściwie śniło? Może on... Opowiedział jej kiedyś o gwałcie. Może wzywała rodziców bo śniło jej się że on, Bane, ją...
Stał nad nią i patrzył z góry. Twarz miał martwą, w oczach pojawił się chłód. Trzymał rękę wyciągniętą ku niej by w razie czego mogła sięgnąć po szklankę.
Nie odezwał się już więcej. Dzisiejszy dzień powoli zmieniał się w jeszcze większą katastrofę.
Wredotek stał za Panem i węszył, cały zjeżony. Nie rozumiał co się stało, dlatego patrzył na Bane'a oskarżycielskim wzrokiem.
No pewnie! Jeszcze ty mi dowal!
Białowłosy zignorował powarkiwanie. Przyglądał się dziewczynie, trzęsącej się ze strachu Tulce.
Poczuł w sercu znajomą pustkę.

Tulka - 4 Kwiecień 2017, 11:51

Kropeczka szybko uciekła pod stolik i po chwili dołączył do niej Wredotek. Chowała się za nim, nie rozumiejąc co właściwie się dzieje. Tylko Amber podniosła głowę, ale widząc, że nie dzieje się nic groźnego, tylko jej pani zrobiło się niedobrze, ziewnęła i poszła dalej spać. Kropka za to podążyła za Banem i Wredotkiem. Z trudem wspięła się po schodach, chowała się jednak za Cyrkowcem i Wredotkiem, spoglądając co się dzieje w łazience.
Julia siedziała roztrzęsiona. Ocknęła się, gdy usłyszała chrząknięcie. Podniosła głowę i spojrzała na niego. W jej oczach malował się szok. Po bokach jej twarzy, jak i na szyi było widoczne rude futerko. Widząc jego zimny wzrok, schowała się ponownie - proszę nie patrz tak na mnie... - powiedziała cicho, początkowo ignorując to, że przyniósł jej wodę - jestem dziwadłem... - ponownie zaczęła łkać.
Dlaczego Bane był taki beznamiętny, czemu patrzał na nią tak chłodno i nie przyszedł do niej wcześniej? Brzydził się jej? Czyżby to co mówili rodzice, było prawdą? A może zawiodła go swoim zachowaniem? Nie wiedziała. Nie rozumiała jego zachowania. Nie umiała połączyć wszystkich faktów, jak mógł odczytać jej zachowanie. Przecież doskonale wiedziała, jak on odbiera swoją zmianę, jednak Tulka nigdy nie uważała go za jakieś dziwadło. Podobały jej się jego dziwne oczy, to, że różnił się od innych.
Z trudem powstrzymywała płacz, a to, że nie potrafiła złapać oddechu, wcale jej nie pomagało. Przycisnęła jedną rękę do serca i skuliła się z bólu. Spojrzała na białowłosego błagalnym wzrokiem - czy...czy możesz mnie przytulić? - zapytała cichutko, a w jej głosie czaiło się błagania, wołanie o pomoc - Bane...potrzebuję Cię - z jej zaczerwienionych oczu ciągle płynęły łzy.
Jeśli ją przytulił, wtuliła się do niego mocno. Jakby chciała się ukryć przed całym światem i tylko Bane mógł ją przed nim ochronić. Była zagubiona. Nie wiedziała co ma myśleć. Nie wiedziała co jest prawdą, a co nie. Musiałą się dowiedzieć, ale nie miała teraz na to siły. Jej mózg nie pracował tak jakby tego chciała.
Wtulała się do mężczyzny jak mała dziewczynka, do jedynej osoby, której może teraz zaufać, choć przez jej sen nie wiedziała czy tak na pewno jest. Była strasznie zdezorientowana.
Bane mógł wyczuć jak dziewczyna się trzęsie. Że jest chłodna. Było jej zimno, była w szoku i się bała.
Dlaczego rodzice musieli wszystkie miłe chwile niszczyć nawet wtedy, gdy nie było ich w pobliżu. Gdy znajdowali się w całkiem innym świecie. Wieczór był taki przyjemny, zasnęła ze swoim ukochanym, a teraz co? Znów sprawia problemy.
Dopiero po chwili przyjęła szklankę z wodą. Wzięła ją w drżące dłonie i upiła łyk. Westchnęła cichutko, zimny napój trochę jej pomógł. Spojrzała na mężczyznę obok. W jej wzroku nie mógł dostrzec nawet krzty odrazy. Już miała podziękować, gdy nagle szklanka wypadła jej z rąk i rozbiła się. Kropka widząc to uciekła pod łózko znajdujące się na antresoli i wyglądała spod niego wystraszona.
Tulka spojrzała na swoje ręce, których wierzch był pokryty futerkiem po czym przeniosła wzrok na rozbitą szklankę po czym spojrzała zaskoczona na białowłosego. W jej oczach znów pojawiły się łzy. Ponownie schowała się za zasłona z piór - przepraszam....przepraszam... - zaczęła łkać - chyba, rzeczywiście jestem tylko durnym, nic nieznaczącym zwierzakiem nadającym się tylko do odstrzału - mówiła cicho przez łzy - sprawiam tylko problemy... lepiej byłoby jakbym zniknęła z tego świata - płakała. Nie potrafiła nad tym już zapanować. Sen naprawdę musiał namieszać jej w głowie. Gdy wróciła do Kliniki wydawało się, że pogodziła się z tym jak wygląda, czym się stała, a teraz? Uważa się za coś całkowicie bez wartości. Miała jednak cichą nadzieję, że Bane jej nie zostawi, potrzebowała jego bliskości. Tak bardzo tego potrzebowała. Nie miała jednak odwagi prosić o więcej...nie zasłużyła na to. Była tylko jednym wielkim problemem, który ściąga na siebie coraz to nowe kłopoty.

Bane - 4 Kwiecień 2017, 21:01

Gdy usłyszał jej słowa, serce ukłuło go tak mocno, że aż się lekko zgiął. Patrzył na nią z góry beznamiętnym wzrokiem.
Ty jesteś dziwadłem? Ty?!
Z irytacji aż wezbrała mu w ustach ślina. Gdyby był normalny, pewnie splunąłby do umywalki. Ale jego ślina była toksyczna, nie mógł ryzykować - Wredotek albo Kropka mogli to niechcący zlizać.
Jej płacz chwytał za serce a spojrzenie bursztynowo-szarych oczu złagodniało, już nie patrzyła na niego jak na wyjątkowo obrzydliwe 'coś'. Nie mogła się uspokoić, targały nią konwulsje od płaczu. Wyglądała na skrzywdzoną, ale przecież on jej nic nie zrobił.
Przykucnął przed nią z wyciągniętą ku niej ręką. Przyglądał się jej. W jego oczach mogła dojrzeć ból. Tak. Serce bolało go jak cholera, gdyby nie znał tego bólu, stwierdziłby, że zaraz umrze.
Nie musiała go prosić o przytulenie, chociaż początkowo mężczyzna nie chciał jej dotykać. Wydawało mu się, że przez chwilę spojrzała na niego wzrokiem ofiary. Miała oczy jak... jak tamta dziewczyna. Z przystanku. Ta która śniła mu się po nocach. Ta, którą prawie noc w noc gwałcił bez opamiętania, jak wygłodniałe zwierzę.
A najgorsze było to, że przez tak częste oglądanie tej sceny znieczulił się totalnie na to wszystko. Gdyby ktoś go teraz zapytał, czy żałuje tego co zrobił, odpowiedziałby pewnie, że tak. Lecz gdyby ktoś zapytał, czy było mu z tym źle...
Odstawił na chwilę szklankę i objął ją ramionami. Przez chwilę zwyczajnie ją przytulał, pozwalając by wypłakała mu się w ramię.
Sam wykrzywił twarz w ogromnym cierpieniu. Nie mogła jednak jej zobaczyć, bo jej głowę przytrzymał na swoim barku. Chciało mu się wyć, nie tylko z bólu.
Była zimna i dygotała ale on trzymał ją mocno. Chciał jej pokazać, że ma w nim oparcie. Jakkolwiek by się wcześniej nie zachowała. Jakkolwiek by go swoim spojrzeniem nie zraniła.
Nie śmiał pytać, co jej się śniło. Nie chciał tego wiedzieć. Będzie zwyczajnie zdrowszy z tą niewiedzą.
Po chwili oderwał się od niej przywdziewając martwą maskę i podał jej szklankę. Upiła zawartość, co go w sumie ucieszyło. Gdyby nie przyjęła wody... Chyba by wpadł w szał. Niby taka głupotka, zwykła szklanka wody... ale gdyby Tula odmówiła, zdenerwowałby się nie na żarty i kazał jej zwyczajnie wyjść.
Szklanka nagle wypadła z dłoni dziewczyny i ze straszliwie głośnym brzękiem roztrzaskała się o posadzkę. Kawałki szkła rozsypały się po podłodze na wszystkie strony.
- No rzesz kurwa mać. - syknął Bane, widząc bałagan. Spojrzał kontrolnie na Tulkę, ale chyba nie miała odłamków na sobie bo patrzyła tylko na niego zaskoczona.
Nie czekał długo. Pochylił się nad dziewczyną i podniósł ją w górę. Nie była jakoś specjalnie ciężka, chociaż skrzydła z pewnością dodawały kilogramów. Wziął ją na ręce i przytulił do siebie.
Najchętniej potrząsnąłby nią i wrzasnął: Nie pieprz! Ale mała była teraz w takim stanie, że lepiej na nią nie krzyczeć.
Białowłosy przegonił Kropkę i Wredotka na dół, sam schodząc po schodach. Podszedł do łóżka i położył na nim delikatnie zapłakaną Tulkę. Wyglądała jakby miała na powrót dwanaście lat. Mężczyzna poczuł się... No cóż. Anomander już dzisiaj podejrzewał go o pedofilię.
Przetarł dłonią twarz i wszedł na posłanie, siadając obok niej.
- Tulka. - zaczął cierpliwie - Nikt cię nie będzie odstrzelał. I nie sprawiasz problemów, jeśli już mam być całkowicie szczery. Przybyłaś do Kliniki po latach, umiesz więcej niż wtedy gdy cię tu przyniosłem. - powiedział - Anomander przyjął cię do pracy. Potrzebowaliśmy kolejnych rąk, spadłaś nam z nieba. - uśmiechnął się delikatnie po czym ułożył się na łóżku wygodniej, pociągnął by legła obok niego. Chciał czuć jej bliskość, jej też przyda się trochę ciepła. Okrył ją kołdrą.
Wredotek i Kropka grzecznie wrócili w nogi i poszli spać. Bane zamknął drzwi łazienki, więc zwierzaki nie zjedzą szkła.
Po dłuższej chwili, Bane zaczął ją głaskać po głowie uspokajająco.
- Chcesz bym ci opowiedział, jak popełniłem samobójstwo? - zapytał wprost, łagodnym ale trochę bezbarwnym głosem.

Tulka - 4 Kwiecień 2017, 22:12

Dopiero gdy zobaczyła ból w oczach mężczyzny, zorientowała się, jak mógł odebrać to jak na niego spojrzała wcześniej, jak uciekła na górę. Opuściła smutno wzrok.
Wtuliła się ufnie w mężczyznę. Wdzięczna, że jej nie odtrącił. Płakała. Próbowała się uspokoić, ale nie potrafiła. Ale jak miała zareagować, skoro we śnie zastrzelił ja własny ojciec? Nawet jeśli nie był jej biologicznym ojcem, co wynikało z tego co usłyszała we śnie i z tego jak się w stosunku do niej zachowywali, to wychowywał ją. Szkoda tylko, że w taki, a nie inny sposób.
Wystraszyła się znów, gdy robiła szklankę, a Bane przeklął. Przepraszała go cichutko, bojąc się, że teraz naprawdę się na nią zezłości. On jednak ją tylko podniósł i przytulił do siebie. Ona wtuliła się do niego. Powoli się uspokajała. Nadal bolało ją serce i miała problem złapać oddech, ale nie płakała już tak bardzo. Obecność Cyrkowca jej pomagała. Czuła się przy nim bezpiecznie. Przymknęła zapłakane oczy, pozwalając się zanieść na dół. Usiadła grzecznie na łóżku i spojrzała na mężczyznę. Uszy miała położone płasko. Była blada i padnięta, nie miała na nic siły. Ale bała się, że jak zaśnie, o ile to w ogóle nastąpi, to znów jej się to przyśni.
Słysząc słowa białowłosego, spojrzała na niego. Patrzyła mu w oczy jakby szukając w nich potwierdzenia jego słów, że nie kłamie, że naprawdę jest przydatna. Nie znalazła nic co by temu przeczyło.
Przytuliła się znów do niego i spojrzała wdzięcznie, gdy Bane ją przykrył. Większość jej ciała nadal była pokryta futerkiem, co pomogło jej się szybciej nagrzać.
Gdy nastała cisza, Tulka wzięła się na odwagę - Bane...przepraszam, że tak zareagowałam - zaczęła cichutko - to...to nie była reakcja na Ciebie, tylko uświadomiłam sobie wtedy co mi się śniło - wtuliła się w niego bardziej, jakby się bała, że zaraz zniknie - śnili mi się rodzice. Mówili bardzo złe rzeczy. Że zostawisz mnie jak jakąś zużytą zabawkę jak tylko Cię zaspokoję, że pan Anomander przyjął mnie tylko z litości...i wiele innych - zacisnęła mocno oczy, ale nie mogła już płakać, i dobrze! - na koniec tata wyjął broń, której używał na polowaniach i mówiąc, że tak właśnie skończę, gdy będziecie mnie mieli dość, strzelił mi w serce - skuliła się bo znów poczuła ten ból - proszę nie gniewaj się na mnie....wszystko mi się pomieszało - wyszeptała z trudem. Nie wiedziała, czy Bane chce wiedzieć co jej się śniło, ale potrzebowała to komuś powiedzieć. Poczuła się dzięki temu trochę lepiej.
Gdy Cyrkowiec zadał jej pytanie, spojrzała na niego zaskoczona i przytaknęła niepewnie głową. Nim jednak zaczął mówić, zapytała - ale...czy mogłabym dostać coś na uspokojenie? Boję się, że nie zasnę bez tego, a jutro oboje musimy być na chodzie, prawda? - spróbowała się lekko uśmiechnąć, choć nie wiedziała czy jej to wyszło. Miała jednak nadzieję, że Bane ją zrozumie.

Bane - 4 Kwiecień 2017, 22:57

Dziewczyna przepraszała go, i przepraszała... i przepraszała. W kółko, wciąż przepraszała! Na dłuższą metę było to trochę irytujące, ale jeśli przynosiło jej ulgę, niech robi to dalej. Bane wyrozumiale kiwał tylko głową, przyjmując jej przeprosiny.
Gdy położyli się obok siebie, poczuł ulgę. Lubił gdy była obok, mógł wtedy czuć się jak człowiek. Nie jak mutant, dziwadło które nie może dotknąć drugiej osoby bez konsekwencji w postaci poparzenia. Tulka jakoś radziła sobie z jego naturą, akceptowała jego odmienność.
Jakby na potwierdzenie tego, lisia dziewczyna zaczęła wyjaśniać dlaczego tak nagle uciekła na górę. Odetchnął w myślach, słysząc, że to nie z jego powodu. Gdyby przyznała, że zwiała z obrzydzenia... serce pękłoby mu na dwoje. Już i tak bolało jak nigdy.
Głaskał ją delikatnie, zachęcając by mówiła. Potrzebowała się wygadać, bo z każdą minutą jej opowieści, robiła się spokojniejsza. Przytulał ją do siebie czule.
- Głuptas. - powiedział cicho. Jeśli podniosła na niego oczy, mogła zobaczyć w jego zielonych źrenicach czające się rozbawienie, ale też i zrozumienie - Faktycznie, jestem sukinsynem jakich mało, ale nigdy, zapamiętaj to: NIGDY cię nie porzucę. - przytulił ją mocno, ściskając na potwierdzenie swych słów - A pan Anomander przyjął cię, bo pokazałaś, że potrafisz wiele. Poza tym, on wierzy w twe umiejętności. Podobnie ja. - posłał jej uśmiech - Tworzymy małą rodzinę. Trochę popapraną, ale nadal rodzinę. A z rodziny nikogo się nie wyrzuca. Nikogo nie porzuca. - westchnął chowając twarz w jej włosach, opierając czoło na jej barku.
Był zmęczony jak cholera, chciało mu się spać. Zwłaszcza teraz, gdy Tulka zaczynała się nagrzewać i przez futro, grzała jak mały kaloryfer.
Cholera... Przecież nie mogę obiecać, że będę z nią w związku już zawsze. Przecież... ona może zechcieć kogoś innego. Jest młoda, jeszcze tyle przed nią.
Nie mogę też powiedzieć, że Anomander nie przyjął jej z litości...bo on nie zna litości.

Gdy poprosiła go o coś na uspokojenie, wstał z łóżka ku niezadowoleniu Wredotka, który warknął przez sen, zły że ktoś poruszył na posłaniu wtulone w siebie Niechniurki.
Mężczyzna wziął z kuchni butelkę wody (nie, nie poda jej szklanki bo nie chce by druga stłukła się w łóżku) i tabletki na dobry sen z Walerianą i Melisą. Wrócił do dziewczyny i podał jej wszystko, siadając na powrót na posłaniu.
- Do dna. - powiedział patrząc jak Tulka przyjmuje tabletki.
Po chwili położył się przy niej i przytulił ją do siebie, okrywając na powrót kołdrą. Westchnął cicho bo ogarnął go spokój.
Kilka minut zbierał się do opowiedzenia jej swojej historii. W końcu jednak uznał, że mała zasługuje na prawdę.
- Po tym jak zrobiłem krzywdę dziewczynie i odniosłem ją na przystanek, wsiadłem do samochodu. Byłem pijany jak bela, ledwo patrzyłem na oczy. - powiedział bezbarwnym głosem - Nie trudno zgadnąć, w jakim celu siadłem za kółko będąc pod tak silnym wpływem alkoholu.
Zrobił pauzę. Wspomnienia uderzyły go jak obuch w głowę. O ile obrazy z gwałtu już nie robiły na nim wrażenia, tak ból który czuł gdy obudził się w aucie był tak straszny, że Bane prawie czuł go teraz na nowo. Tak, jakby przeżywał po raz kolejny to samo.
- Chciałem skończyć ze sobą. Nic mi nie zostało. - powiedział - Miałem co prawda Klinikę Urody... ale nie miałem już sensu życia. Moja siostra odeszła, nie zdążyłem przeprosić. Uznałem wtedy, że samobójstwo będzie najlepszym co mogę zrobić. - nie powiedział jakim był gnojem, jak wykorzystywał kobiety, jak bawił się nimi i zostawiał je na drugi dzień - Rozbiłem się na jakimś drzewie. Ha, sądziłem, że śmierć będzie szybka i bezbolesna... - zaśmiał się gorzko - Obudziłem się z kierownicą wbitą w pierś. Bolało jak kurwa mać. Widziałem krew, własną krew. Wszędzie. W rozbitym lusterku zobaczyłem własną twarz, przerażoną, poobijaną. Straszny widok. - zamknął oczy i zacisnął szczękę - Modliłem się o śmierć. Kląłem na wszystkich i samego siebie, krzyczałem pytając niebiosa: Dlaczego to tak boli?
Urwał bo nie był w stanie mówić dalej. Serce bolało go, czuł się tak, jakby ta nieszczęsna kierownica nadal tkwiła mu w torsie. Jakby znowu widział tryskającą na wszystkie strony krew.
- Wtedy zrozumiałem. - westchnął - Śmierć boli. Zawsze boli. - wtulił się w dziewczynę - Gdy znalazła mnie MORIA i rozpoczęli eksperymenty... znowu błagałem o śmierć. Wyczekiwałem jej. Znowu jednak zakpiła ze mnie. - przełknął ślinę - Wiele razy byłem na granicy życia i śmierci, nie dane mi było odejść. - otworzył oczy i spojrzał na nią - Dlatego nie pozwalam ci nawet myśleć o samobójstwie. To nic przyjemnego a jeszcze gorzej jest, gdy się nie udaje. ZABRANIAM, czy to jasne?
Schował twarz ponownie w jej włosach, wtulając się w nią. Tak bardzo chciał by go...pogłaskała. By pokazała, że rozumie. Że jest przy nim.
- Jeśli spróbujesz zrobić coś głupiego... - powiedział szeptem - Ja też coś zrobię. Ale tym razem nie pozwolę śmierci by ze mnie zakpiła. - dodał ponuro.
Może mały szantaż podziała na nią. Ale naprawdę nie chciał by dziewczyna zrobiła sobie coś złego. Była dla niego zbyt ważna. Była dla ich Rodziny zbyt ważna.
- Śpij, Maleńka. - powiedział po chwili kojącym głosem - Jutro czeka nas nowy, lepszy dzień. - osunął się na posłanie, ciągnąc ją za sobą.
Przytulił ją do siebie, otulając rękoma i znowu zaczął cicho nucić melodię. Tę samą, co wtedy gdy płakała przez sen. Może teraz pozwoli jej się uspokoić.
- Jestem przy tobie.

Tulka - 4 Kwiecień 2017, 23:47

Słysząc jak nazywa ją głuptasem, spojrzała na niego. Rozbawienie w jego oczach sprawiło, że stres zniknął. Dała radę się nawet lekko uśmiechnąć, gdy powiedział, że nigdy jej nie zostawi. Wierzyła mu. Tak samo jak wierzyła, że Anomander nie przyjął jej z litości. Nie wyglądał na kogoś takiego, w szczególności, gdy przypomniała sobie jak się zachowywał, gdy wróciła. Był zimny, jakby pozbawiony uczuć, a potem się trochę otworzył. Uśmiechał się, chwalił ją, głaskał, przytulał. Czuła się tutaj dobrze, jak nigdzie indziej. To tutaj chciała wrócić, ale było jej wstyd, więc się uczyła. Uczyła się cały czas, poświęcając nawet czas wolny. I tak poza Amber nie miała z kim się bawić. Po tym co się stało z Aryą, bała się zawiązać nowe przyjaźnie. Marzyła tylko o powrocie do Kliniki, do Domu.... do Bane'a, którego wtedy jeszcze traktowała jak wujka, ale już kochała całym sercem. Nie miała powodu by go nienawidzić. Nie zrobił jej nic złego, pomagał jej. Dotrzymywał towarzystwa i zaopiekował się nią. To przed nim dała radę się otworzyć, powiedzieć choć część swojej historii. Nie obchodziło jej to, że był dziwny. Był inny, wyróżniał się w tłumie i to zwróciło na niego uwagę dziecka, które zawsze kierowało się swoim wzrokiem i szukała czegoś lub kogoś kogo tak jak ją można wziąć za dziwaka.
Wtuliła się w niego z wdzięcznością, przymykając oczy. Było jej przyjemnie ciepło i w końcu spłynął na nią spokój, choć jej serce dalej szalało ze strachu i nadal lekko drżała. Jednak nie było to już takie intensywne jak wcześniej. Uśmiechnęła się do mężczyzny, gdy podał jej leki i grzecznie zjadła tabletki, popijając wodą. Gdy wszystko połknęła rozdziawiła paszczę, jakby chcąc pokazać, że nie kręci, że grzecznie wszystko trafiło do jej żołądka. Butelkę za to odłożyła obok łóżka, jakby w nocy zachciało jej się jeszcze pić. W końcu nigdy nic nie wiadomo.
Uśmiechnęła się, słysząc cichutkie westchnienie. Sama się coraz bardziej rozluźniała. Nie pozwalała sobie jednak jeszcze na sen. Czekała cierpliwie, aż Bane opowie jej swoją historię. Domyślała się, czemu chce jej to powiedzieć. Przez jej słowa, że najlepiej by było, gdyby zniknęła z tego świata.
Słuchała go uważnie, wtulając się w niego. Patrzyła na niego wielkimi oczami. Zrobiło jej się naprawdę głupio, że coś takiego powiedziała. W sumie to nie sądziła, że byłaby w stanie zrobić sobie jakąś poważniejszą krzywdę, chociaż, patrząc na to w jakim była stanie to nigdy nic nie wiadomo.
Położyła głowę na niego ramieniu, słuchając go. Gdy dotarł do fragmentu o wbitej kierownicy, skrzywiła się, przykładając sobie dłoń do serca, gdyż to ponownie ją zabolało. Czy tak właśnie boli umieranie? Zadało to pytanie w głowie, nie miała odwagi pytać na głos. Z resztą po chwili i tak otrzymała odpowiedź.
Pogłaskała go po piersi, jakby chcąc złagodzić jego ból. Robiła to delikatnie, z uczuciem. Pokazując, że jest przy nim. Gdy dotarł do MORII spięła się cała i cichutko warknęła. Przez ostatnie trzy lata wpajano jej jaka ta organizacja jest niebezpieczna, a teraz nienawidziła jej coraz bardziej. Westchnęła głośno, starając się uspokoić.
Gdy zakazał jej nawet myślenia o tym by się zabić, spojrzała na niego przepraszająco, kuląc się lekko w sobie - nie zrobię tego, obiecuję - powiedziała cichutko - ale proszę obiecaj, że sam nic głupiego nie zrobisz - spojrzała mu w oczy błagalnie, jeśli jednak otrzymała jego zgodę, westchnęła z wyraźną ulgą.
Gdy wtulił znów twarz w jej włosy, zaczęła go ponownie głaskać po głowie. Wplatać palce w białe kosmyki. Zamknęła oczy delikatnie przytulając go do siebie, starając się dodać mu otuchy.
Milczała chwilę, jednak nim Bane zarządził pójście spać, odezwała się jeszcze - może to zabrzmi okrutnie, ale cieszę się, że to wszystko się stało. Że MORIA przeprowadziła eksperymenty, że Giping porwał mnie do Krainy Luster. Że oboje to wszystko przetrwaliśmy mimo iż było ciężko - spojrzała mu w oczy i ujęła jego twarz w dłonie - nie spotkalibyśmy się wtedy - uśmiechnęła się się i pocałowała go w czoło - dziękuję, że jesteś, bez Ciebie bym sobie nie poradziła - wtuliła się w niego, mrucząc cichutko jak kot.
Gdy w końcu ułożyli się do snu, połasiła się do niego głową, poprawiając jeszcze. Futerko zniknęło, ale za to otuliła mężczyznę swoim skrzydłem. Ziewnęła szeroko, pokazując swoje białe, lisie ząbki i wymruczała jeszcze, zasypiając - kocham Cię Toksynku - po tych słowach zasnęła, z lekkim uśmiechem na ustach. Nie śniło jej się już nic. W końcu mogła odpocząć po tym ciężkim dniu.
Gdy już spała, nieświadomie wdrapała się znów na tors mężczyzny. Tam było jej najwygodniej i najcieplej. Lisy chyba faktycznie mają coś wspólnego z kotami, że również lubią spać na ciepłym.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group