To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Miasto Lalek - Skwer w centrum Miasta.

Palmira - 4 Czerwiec 2015, 20:25

Po raz pierwszy wyszła w tak tłumne miejsce w swoim męskim przebraniu. Pomyślała, że czas odważyć się na coś większego niż samotne spacery po mało popularnych ogrodach. Na wszelki tylko wypadek wybrała miejsce, gdzie nie spodziewała się spotkać nikogo z Upiornej Arystokracji. Jakże dziwnie się czuła, gdy przechodnie mijali ją z całkowitą obojętnością. Nawykła do przykuwania uwagi, w końcu należy do jednego z największych i wielce szanowanych rodów! Ponadto, trudno było z nią konkurować w dziedzinie najdroższych sukni, a więc przyciągała na siebie spojrzenia nie tylko mężczyzn, ale i zazdrosnych kobiet. Nie tym razem jednak. Jej strój był prosty, niemal banalny. Jedyne co mogło ją wyróżnić w tłumie to instrument na plecach. Uśmiechnęła się pod nosem. Może i czuła się niecodziennie, ale i również na swój sposób wolna. W tej chwili nikt niczego od niej nie oczekiwał, nie musiała odgrywać roli perfekcyjnej szlachcianki. Och tak, to jej się bardzo podobało. Mogła nawet podskoczyć bez dziwnych spojrzeń! A więc podskoczyła... No cóż, jedna czy dwie osoby zerknęły na nią dziwnie, ale zaledwie przez chwilę, zbyt zajęte własnymi sprawami. Zachichotała rozbawiona swawolnością, której mogła się oddać. Bo nawet ci, którzy ją teraz widzieli, nie mieli pojęcia kim jest. Nie znali jej znajomych, ani tym bardziej jej rodziny. Nikt nie rozniesie plotek na jej temat, i to było cudowne uczucie.
Które niestety natychmiast zniknęło, gdy Palmira ujrzała kilka metrów przed sobą dziewczynę z rogami i kogoś, kto chyba był jej służką. Gdyby jej szlacheckie uszy zasłyszały kiedykolwiek prostackiej mowy, z pewnością usteczka by teraz siarczyście zaklęły. Musiały się jednakże zadowolić westchnieniem.
Już miała ominąć je obie szerokim łukiem, lecz nie mogła powstrzymać jeszcze ostatniego zerknięcia. Po twarzy nie była w stanie poznać Upiornej, może więc należała do jakiejś pomniejszej rodziny? Być może nie słyszała nigdy o pewnej Rosarium lubiącej udawać mężczyznę? Przez to wahanie Palmira przyglądała się dalej, zamiast po prostu odejść. Mogła nawet z tej odległości ocenić, że rogata nie wygląda najlepiej. Poza tym, która arystokratka pozwoliłaby, aby jej ubrania tak długo pozostawały na łaskę jakiegoś błota? A ta służka... jakaś nieporadna, powinna pomóc swojej pani, a nie stać, jak kłoda.
Wtem Palmira pomyślała, że powinnością mężczyzny jest pomóc potrzebującej kobiecie. Poświęciła więc jeszcze kilka sekund na sprzeczne myśli, aż w końcu pewnym krokiem ruszyła ku dwóm nieznajomym, jeszcze w ruchu odczepiając od pasa manierkę. Złapała Seamair w talii i założyła sobie jej rękę na swoim ramieniu, dając jej tym samym oparcie, tak jak mężczyzna by to zrobił. I faceci zawsze są bezczelni, prawda? Nie musiała więc pytać o zdanie 'damy w oparach'. Wolną dłonią podsunęła jej pod usta wodę, po czym zwróciła się do Marionetki:
- Co się stało z twoją panią? Czy ktoś ją skrzywdził?

Anonymous - 5 Czerwiec 2015, 07:09

Póki co dziewczyna z różkami nie odpowiadała. Może zemdlała? Ach, jakże Rozalina nie znosiła takich sytuacji. Denerwowała ją jej własna nieporadność. Co miała zrobić? Nie mogła spróbować jej uleczyć, bez jej zgody. To by było niestosowne. Przynajmniej ona tak sądziła. Głupia laleczka. Dobrze, że rzeczywiście nie była niczyją służką, bo wywaliliby ją pierwszego dnia z pracy. No chyba, że zechcieliby, aby dla nich tańczyła, rozweselała gości. W tym była dobra. Miała doświadczenie. Jednak teraz jej zdolności artystyczne na nic by się zdały. Miała przed sobą chorą dziewczynę. Wydawało jej się, że gdyby spróbowała umiałaby ją wyleczyć. Jednak jak już wspominałam, dziewczyna bała się spróbować. Tym bardziej bez zgody chorej. A gdyby popełniła błąd i tylko pogorszyła sytuacje? Skąd mogła wiedzieć, czy ta ładna panienka rzeczywiście zatruła się rośliną, a nie czymś innym? A może powód jej kiepskiego samopoczucia był zupełnie inny. Jeju, jaka ja jestem bezradna.- pomyślała Hipnoza, wpatrując się tępo w dziewczynę, która wyglądała jakby zaraz miała upaść ponownie. Do tego jednak nie doszło. Podszedł do nich jakiś młody mężczyzna, o nietypowo dziewczęcej twarzy. Z przyzwyczajenia dygnęła. Chyba faktycznie przypominała prostą kobietę. -Witaj...Panie.- wymamrotała pod nosem. Nie chciała większej ilości towarzystwa, ale być może ten chłopak doradzi jej, co powinna zrobić z nowo poznaną. Kiedy chłopak zadał pytanie, Różyczka nawet nie zwróciła uwagi na to, że powiedział "twoją" Panią. Była przyzwyczajona do nazywania pewnej osoby swoim Panem, że takie przeoczenie nie wywarło na niej żadnego wrażenia. -Skrzywdził? Nie-e. Chyba nie. Ona... ona mówiła, że zatruła się rośliną. Zna... Znam się na ziołolecznictwie i mogłabym spróbować jej pomóc. Je. Jednak nigdy tego nie... nie robiłam i ja... Ja też nie wiem czy ona... ona by sobie tego życzyła.- powiedziała, a raczej wyjąkała skromnie. Szybkim ruchem dłoni odgarnęła z czoła biały kosmyk, który zakrywał jej hebanowe czoło.
Seamair - 7 Czerwiec 2015, 16:14

Usiłowałam słuchać uważnie kierowanych do mnie wypowiedzi i z tego, co zrozumiałam wychodziło, że jednak coś takiego jak szczęście przytrafia się również mi. Jak mogłam sądzić inaczej skoro osoba, która zechciała mi pomóc okazuje się być posiadaczką wiedzy na temat ziół? W moim spojrzeniu przez chwilę zamigotał płomyczek nadziei. Oczywiście skorzystałam z wyciągniętych ku mnie pomocnych dłoni. Kiedy zaczęła opisywać znaną sobie roślinę przywołałam w głowie obraz tej, która doprowadziła mnie do takiego stanu. Niestety, ale roślina, którą opisywała ta panienka zdecydowanie różniła się od tej, z którą ja miałam styczność. Chciałam jej o tym powiedzieć oraz zapewnić o swojej zgodzie względem zaoferowanej pomocy. Dziewczyna wyglądała mi na przestraszoną, może obawiała się, że jednak moja przypadłość nie jest spowodowana działaniem ziół a raczej jakiejś zakaźnej choroby? A może po prostu nie przywykła do tego typu scenek?
-Jeśli tylko jesteś w stanie to będę Twoją…
Już miałam odpowiedzieć dziewczynie wtem, zrobiło mi się ciemno przed oczami. Nogi na powrót ugięły się pode mną a ciało, z którego na moment odeszły wszelkie siły miało runąć na ziemię. Tak jednak się nie stało a to za sprawą przechadzającego się w tłumie chłopak, który podobnie jak i zlękniona panienka postanowił pochylić się nad moim losem. Ciemność, która ogarnęła moją świadomość ustąpiła równie szybko jak się pojawiła, nie zmieniało to jednak faktu, iż właśnie straciłam chwilę z swego żywota i nie byłam świadoma tego, co właśnie miało miejsce. Gdy otworzyłam oczy przyglądałam się ciemnoskórej dziewczynie tak jak i przedtem, teraz jednak jej wyraz twarzy i postawa zdawały się jeszcze bardziej zdradzać panikę. Przez chwilę do mej świadomości kompletnie nie dochodził fakt, iż ta scena właśnie zyskała kolejnego aktora, którym okazał się młody chłopak. Zajęło mi to chwilę nim załam sobie sprawę, że tkwię uwieszona na jego ramieniu a ten trzyma mnie w talii. Nie podobało mi się to, czułam się bezradna a co gorsza, co stało się z moją czujnością? Dać się tak zaskoczyć… w tym jednak wypadku była to chęć pomocy a nie atak, jednak moja pewność siebie ucierpiała. Przed nosem mignęło mi pasemko długich rudych włosów a po chwili przed twarzą pojawiła się manierka z wodą. Zanim chwyciłam za manierkę starałam się znaleźć punk równowagi nie chciałam być ciężarem dla nieznajomego. W końcu niepewnie chwyciłam za butelkę i upiłam z niej dwa drobne łyki.
-Dziękuję…
Przez chwilę poczułam się nieco lepiej, a przynajmniej nie narzekałam na nieprzyjemną suchość w gardle. Przypomniałam sobie o tym jak właśnie wyglądam i wprawiło mnie to w jeszcze większy dyskomfort, umazana błotem i uwieszona na ramieniu obcego mężczyzny… nie chciałam go pobrudzić, dlatego też z desperacją zaczęłam wypatrywać jakiejś ławki, na której można by mnie porzucić.
-Przepraszam za kłopot chyba na chwilę straciłam kontakt z rzeczywistością…, czy mógłbyś mi pomóc dojść o tamtej ławki? Nie chcę być Ci zwadą.
Zwróciłam się do chłopaka, równocześnie starałam się osunąć na tyle by móc lepiej przyjrzeć się jego twarzy, korzystając z okazji, że ostrość mego widzenia na chwilę się poprawiła. Posłałam również przepraszające spojrzenie ku panience.
-Wybacz, ale nie w pełni usłyszałam to, co do mnie mówiłaś.

Palmira - 8 Czerwiec 2015, 00:24

Palmira zmarszczyła czoło, słuchając jąkającej się Marionetki. Drażniła ją służba, która była tak nieporadna. W jakim celu zatrudnia się takie osoby? Służka, która nie wie czy może pomóc swojej pani, gdy ta ewidentnie tej pomocy potrzebuje? Komedia jakaś. Przyjrzała się uważniej lalce, zwracając uwagę na ciemny kolor skóry. Widziała takich ludzi tylko na ilustracjach w książkach, nigdy zaś na żywo. Może więc nieznajoma Upiorna stwierdziła, że dziewczyna przyda się jej, jako coś w rodzaju maskotki, jakiejś uroczej i niecodziennej damy do towarzystwa. Cóż, nie było to teraz aż tak ważne, więc zganiła się w myślach za to, że zapomina o priorytetach. Jak pomyślała, tak natychmiast z powrotem skupiła uwagę na mdlącej dziewczynie. Czuła, jak ta raz wiotczeje w jej uścisku, to zaraz niespokojnie się rusza. Nie byłoby rozsądnym, gdyby miały tutaj tak dłużej bezowocnie sterczeć.
Była zadowolona, że rogata panna skorzystała z jej manierki. Czysta woda nigdy nikomu nie zaszkodziła, a w takich sytuacjach wydaje się być dobrym pomysłem. Zabrała jej bukłak z dłoni, coby go nie wypuściła, i przytroczyła z powrotem do biodra, żeby nie przeszkadzał.
Palmira zdecydowanie również chciała czym prędzej posadzić nieznajomą. Problemem była tylko lekka panika, którą nagle uczuła. Czy mężczyzna przy takiej okazji nie powinien podnieść kobietę i zanieść ją na ramionach? Szlachcianka może i przebierała się za faceta, ale daleko jej było do męskiej siły. Mogła z całą pewnością stwierdzić, iż nie jest w stanie podnieść kogoś swojego wzrostu. Przygryzła lekko wargę w konsternacji, ale na szczęście im więcej Seamair mówiła, tym szybciej zdała sobie sprawę, że znowu odpływa myślami zamiast coś robić. Poprawiła więc chwyt na talii dziewczyny, upewniając się tym samym, że jej nie opuści.
- Dobrze więc, teraz powoli ruszymy, w porządku? - Palmira miała cichą nadzieję, że nie zdradzi się faktem, iż woli pomóc rogatej iść, niż ją zwyczajnie przenieść. Ale nie miała zbytnio wielkiego wyboru. - Powiedz mi, jeśli zacznie ci się kręcić w głowie.
Ostrożnie skierowały się ku ławce. Uważnie obserwowała Seamir, szukając jakichkolwiek oznak, czy taki krótki marsz sprawia jej kłopot. Gdy już wreszcie doszły do celu, pomogła dziewczynie usiąść.
- Najlepiej, jeśli się położysz. - To była sugestia, ale Palmirze włączył się tryb rozkazującej szlachcianki, więc jej ton był dość powiedzieć, że roszczeniowy. Był to odruch nieświadomy, chciała tylko, jak najlepiej. Tym samym brzmieniem, acz nieco zabarwionym irytacją, zwróciła się do Marionetki:
- Czy jesteś w stanie stwierdzić, że możesz panience pomóc? Bo jeśli mamy szukać medyka, to od razu.
Młoda Rosarium nie miała pojęcia gdzie w tej okolicy znaleźć jakiegokolwiek lekarza, ale na szczęście rynek roił się od różnych karczm i barów, można więc spytać kogoś z tutejszych mieszkańców.

Anonymous - 8 Czerwiec 2015, 09:59

Niestety ona również była świadoma własnej nieporadności. Ucieszył ją jednak fakt, że chora dziewczyna dała jej zgodę na pomoc w odtruciu organizmu. Co prawda marionetka nie była w stanie stwierdzić teraz jaką rośliną zatruła się ta panna, gdyż roślin trujących było mnóstwo, a ta, która najbardziej pasowała do nazwy podanej przez dziewczynę okazała się niewłaściwa. Na szczęście leczenie zatruć organizmu jest bardzo podobne przy prawie każdej roślinie. To była dobra strona tej sytuacji, gorsza była taka, że ona nigdy nikogo nie leczyła. Seamair będzie się mogła poczuć jak typowy królik doświadczalny. -Trzeba będzie pozbyć się trucizny z organizmu. Od jakiego czasu jesteś w takim stanie?- spytała, podchodząc do ławki. Co prawda to pytanie nie miało większego znaczenia, gdyż i tak nie da się zmienić tego ile czasu upłynęło od zażycia trucizny. Jednak lepiej dla pacjentki (i dla leczącej), aby ten okres czasu nie był zbyt długi. Im szybciej pozbędą się tego ohydztwa tym lepiej. W całej tej sytuacji Rozalina nawet nie zauważyła, że przestała się jąkać. Może częściej powinna być pod taką presją? Lalka uklękła przy ławce, po czym przyjrzała się uważniej dziewczynie. -Powiedz mi, czy poza zasłabnięciem masz jakieś inne dolegliwości? Boli cię głowa, brzuch, wymiotujesz? To ważne.- powiedziała do ubłoconej panienki, po czym spojrzała w stronę młodzieńca. -Potrzebuję silnej odtrutki. Nie wiesz czy jest tutaj apteka? Najlepszy byłby węgiel leczniczy, ale myślę, że każda inna też by w jakiś sposób pomogła. I więcej wody. - Nie wspominała już, że sama pieniędzy nie posiada i nie miałaby jak kupić potrzebnych mendykantów. Dlatego miała nadzieję, że chłopak zrozumie jej zdenerwowaną minę i pójdzie poszukać odpowiedniego sklepu. Nie czekając na odpowiedź, ponownie skupiła uwagę na leżącą. -Powinniśmy sprowokować wymioty. Spróbuj sama, a jeśli nie dasz rady mogę Ci pomóc.- zaproponowała, mając w ręku kawałek ciemnych włosów, odciętych z peruki.
Seamair - 8 Czerwiec 2015, 14:31

Skinęłam głową na znak zgody i tak jak oświadczył rudowłosy ruszyliśmy w stronę ławki. Zdecydowanie zależało mi by się na niej znaleźć a im szybciej tym lepiej. Teraz nie było to już tylko kwestia mojego braku równowagi, ale też całego zmieszania, jakie teraz mnie ogarniało. Nie byłam przyzwyczajona o tak bliskiego kontaktu w ogóle do cudzego dotyku, dlatego teraz nawet, jeśli ten niósł mi pomoc to mimo wszystko czułam się nieswojo. Starałam się jednak to ukrywać jak dobrze tylko potrafiłam, byłam wdzięczna za okazane mi wsparcie, ale nie mogłam nic poradzić na fakt, że nie przywykłam do kontaktu z innymi „ludźmi”.
-Dziękuję…
Utkwiłam speszone spojrzenie w naszych stopach i postanowiłam skupić się na tym, aby się nie potknąć. Był to niewielki dystans a jednak dłużył się niemiłosiernie, mimo wszystko odetchnęłam z ulgą, kiedy już mogłam spocząć na ławce. Byłam z siebie zadowolona, bo przez ten kawałek potknęłam się tylko raz no może dwa razy a dzięki pomocy mężczyzny nie skończyło się to upadkiem. Kiedy już usadowiłam się wygodnie mogłam lepiej przyjrzeć się chłopakowi, moją uwagę zwróciła jego dość nietypowa uroda, wyjątkowo subtelna jak na mężczyznę. Kolejną rzeczą, jaka mnie zaintrygowała był instrument na plecach rudowłosego. Ciekawe jak sobie radził z szarpaniem za struny, za bardzo lubiłam muzykę by się tym nie zainteresować. Moje rozmyślanie przerwała sugestia a może raczej komenda nakazująca mi położenie się, cóż to chyba był nawet dobry pomysł, dlatego nie protestowałam i położyłam się na ławce, przechyliłam głowę w bok. Do głosu ponownie doszła ciemnoskóra dziewczyna, tym razem starałam się, aby jej wypowiedzi mi nie umknęły. Co prawda znałam tylko kilka podstawowych ziół, czego teraz żałowałam, jednak miałam pewien zakres wiedzy medycznej a teraz, kiedy już mogę w miarę spokojnie pomyśleć, ta wiedza mogła się przydać.
-Godzina, sądzę, że nie minęło więcej czasu.
Tak, nie mogło minąć więcej w końcu podróż do miasta minęła w dość ekspresowym tempie dzięki pomocy rajskiego ptaka. Właśnie… ile czasu mogło minąć, od kiedy tu jestem? Zerknęłam na niebo wypatrując swego barwnego przyjaciela, choć wątpiłam by teraz miał ponownie się tu zjawić widząc, że ktoś wyciągnął już do mnie pomocną dłoń.
-Nie mogę utrzymać równowagi, mam zawroty głowy, mdłości i chwilami rozmazany obraz widzenia. Jak na razie to tyle.. ah, pytałaś o wygląd rośliny prawda? Była niewielka, miała niebieską łodygę i fioletowe kwiaty, sporo kwiatów.
Ponownie przeniosłam uwagę na chłopaka, zarówno on jak i dziewczyna uważnie mnie obserwowali, bycie w centrum uwagi wcale nie było takie fajne jak niektórzy mogliby sadzić. Kolejne słowa marionetki zdecydowanie wywołały mój niepokój…. Wywołać wymioty?! I jak niby ona chciała mi w tym pomóc? Wpakować palce do gardła?....o nie, zdecydowanie się na to nie godzę.
-Emmm…. nie obraź się, ale nie sądzę by to był dobry pomysł. Ja nie zjadłam tej rośliny, jeśli coś mi zaszkodziło to przez to, że jej dotykałam, może jej pyłki?

Palmira - 11 Czerwiec 2015, 20:34

Z zaskoczeniem podrapała się po głowie, nie mogąc nadziwić się jak w krótkim czasie jedna osoba może całkiem zmienić swoje nastawienie. Czarnoskóra wreszcie nabrała charyzmy, wręcz skrzyła swego rodzaju nowo nabytą pewnością siebie. Tak jakby misja, przed którą ją postawiono, ożywiła ją. Zaimponowało to Palmirze, tym bardziej, że dziewczyna mimo wszystko wciąż zachowała uprzejmy ton, jednocześnie nie marnując czasu na niepotrzebne w tak wyjątkowej sytuacji społeczne niuanse.
Słysząc wzmiankę o wymuszaniu wymiotów, stwierdziła, że to bardzo, jeśli nie najlepsza, pora by opuścić obie damy w poszukiwaniu wspomnianej apteki.
- Węgiel leczniczy - mruknęła bardziej do siebie niż do nieznajomych, aby lepiej zapamiętać 'listę zakupów'.
Odczepiła z powrotem bukłak z wodą i potrząsnęła nim, sprawdzając ile jeszcze zostało wody. Wiedziała, że w pobliżu jest fontanna, ale manierka nie była całkiem opróżniona. Od napełnienia jej tylko Seamir z niej piła, więc wody wciąż było sporo. Położyła więc bukłak obok leżącej na ławce dziewczyny, po czym odwróciła się w poszukiwaniu odtrutki. Rzuciła tylko przez ramię:
- Wrócę najszybciej jak się da - i pomknęła w tłum.
Zaczepiła w sumie szóstkę przechodniów. Większość kręciła głowami na znak, iż nie są w stanie powiedzieć jej gdzie szukać pomocy, a jeden młodzieniaszek pokusił się na obraźliwe uwagi pod adresem Palmiry i jej ponoć wątpliwej orientacji seksualnej. Cóż, dzieciak nawet nie miał pojęcia jak blisko i jednocześnie daleko prawdy był. Dopiero ostatni mężczyzna wprost ją zignorował. Spojrzał w jej oczy, kiedy pytała o aptekę, albo zielarza, a ten perfidnie po prostu odwrócił się w drugą stronę i chciał iść dalej. Młodą szlachciankę tak bardzo rozjuszyła taka postawa, iż złapała faceta za ramię i wycedziła przez zaciśnięte zęby pytanie raz jeszcze. Tym samym naokoło nich zebrało się już kilku gapiów. To pewnie dzięki nim nieznajomy gbur nie odpowiedział siłą, obawiając się świadków. Mimo to wciąż nie odezwał się ani słowem, ale przynajmniej wolną ręką wskazał kierunek, po czym wyszarpnął się z uchwytu Palmiry. Gdy odchodził odwrócony do niej plecami, wybitnie mało po szlachecku wystawiła język w jego stronę, czując dziecinną satysfakcję. Nie chciała jednak marnować już dłużej czasu, więc pobiegła przed siebie w nadziei, iż cham nie skłamał.
Wpierw rozglądała się po mijanych sklepach, widziała jednak tylko głównie warzywniaki. Już miała zaczepić kolejną osobę, gdy wtem jej spojrzenie padło na ruchomy stragan na samym środku ścieżki. W zachwycie aż klasnęła dłońmi, widząc masę koszyków wiklinowych z różnymi ziołami oraz fiolkami.
Podbiegła do sprzedawczyni, tłumacząc pośpiesznie, iż potrzebuje odtrutkę na jakąś trującą roślinę. Kobieta próbowała wypytać ją dokładnie o jaką truciznę chodzi, ale Palmira nie potrafiła jej odpowiedzieć. Zielarka wreszcie z niejaką niechęcią wręczyła jej węgiel aktywny i jakieś dwa żółte lekarstwa - jedno ponoć na wywołanie wymiotów, a drugie witaminy, gdy żołądek już się uspokoi. Z zapłatą nie było problemów, Rosarium nawet nie wzięła reszty, tylko pognała z powrotem, trzymając w garści zakupy.
Zmachana i ledwo łapiąc oddech wróciła do dziewczyn. W myślach cieszyła się, że tak często uciekała z domu, by pobiegać po ogrodach albo lasach. Przynajmniej teraz dała jakoś radę uporać się z pilną sprawą w miarę szybko.
Podała czarnoskórej Marionetce papierową torbę z lekarstwami.
- Jest węgiel, coś na wymioty i jakieś witaminy. Przepraszam, ale nie pamiętam jakie, tylko że zielarka powiedziała, iż nie zaszkodzą. Czy potrzeba jeszcze wody? - spytała, zerkając na rogatą dziewczynę. Wprawdzie o lecznictwie wiedziała tyle co pies o łapaniu myszy, ale na pewno mogła ocenić czy przynajmniej dziewczyna w ogóle wciąż żyje.

Seamair - 25 Czerwiec 2015, 17:22

Pod nieobecność płomiennowłosego chłopaka niewiele się zmieniło, nie dałam się zmusić do wymiotów, czułabym się jeszcze gorzej, a już teraz nie było mi przecież do śmiechu. Piłam za to wodę, czułam się po niej trochę lepiej, miałam nadzieję, że po lekach te nieprzyjemne objawy znikną zupełnie. W tej chwili leżąc na ławce postanowiłam sobie, że muszę się dokształcić w kwestii zielarstwa, choćby po to by znowu nie narobić sobie takich problemów jak i teraz. Przez chwilę zerkałam bez myślnie na fontannę w końcu wpadłam na pomysł, aby nieco doprowadzić się do ładu, dlatego też poprosiłam Marionetkę, aby pomogła mi w dotarciu do fontanny. Podziękowałam dziewczynie, po czym przysiadłam na brzegu fontanny i zaczęłam spierać błoto z swoich ubrań, i tak byłam już przemoczona wiec mi to nie przeszkadzało a przynajmniej będę jakoś wyglądać. Dzięki temu szybkiemu prani i myciu czas szybciej zleciał i nim obie się spostrzegłyśmy na horyzoncie z powrotem pojawił się rogaty młodzieniec. Podniosłam rękę i chciałam mu pomachać, aby ułatwić mu szybszą zmianę naszej lokalizacji jednak to był kiepski pomysł, bo przez to niemal wylądowałam w fontannie, całe szczęście udało mi się uniknąć gruntowniejszej kąpieli.
-Dziękuję Ci i przepraszam was oboje za kłopoty, jakie sprawiam.
Marionetka przekazała mi leki, które szybko zażyłam oczywiście pomijając pigułkę, która miałaby przyczynić się do wymuszenia torsji. Teraz nie pozostało już nic innego jak czekać, jednak im dłużej przebywaliśmy na rynku tym głośniej i gwarniej się tu robiło. To nie było dobre miejsce na odpoczynek, którego teraz chcąc nie chcąc potrzebowałam. Podniosłam się z miejsca i chwiejnym krokiem ruszyłam przed siebie.
-Naprawdę wam dziękuję, pójdę już.. to raczej kiepskie miejsce na „powracanie do zdrowia” poszukam jakiegoś bardziej spokojnego.
Pożegnałam się z obojgiem grzecznie, naprawdę nie chciałam już sprawiać kłopotu innym. Niestety mój chwiejny krok wzbudził jednak niepokój u Upiornego, który szybko zaoferował się, aby pomóc mi odnaleźć miejsce dogodniejsze do odpoczynku.
z.t (Seamair + Palmira)

Anonymous - 21 Styczeń 2016, 23:08

Jacque, szedł powolnym, lekko tanecznym krokiem, z rękoma w kieszeniach spodni, raz po raz zabijając i prostując nogi, jakby powtarzał sobie udziwnionego poloneza. Nie specjalnie zwracał uwagę, na to gdzie i jak idzie, co tłumaczyło fakt że po raz któryś podążał skwer bez żadnego konkretnego powodu. Patrzył to na niebo, w kolorze głębokiego granatu, to na dziwne, chociaż ładne budynki w pobliżu. Lekki wiatr trzepotał wstęgą jego kapelusza, który co chwilę musiał przetrzymywać, inaczej spadłby przy mocniejszym podmuchy wiatru. Jego niebieski surdut, nie zwracał niczyjej uwagi, a przynajmniej nie takiej jak jego maska, na którą patrzyła większość. Czuł, o ile można to tak nazwać, się całkiem zrelaksowany, w końcu wszystkie złe wspomnienia, przejęła Marie. Jemu wiadome było jedynie, że nie umie okazywać emocji przez Kazama. Ten stsn rzeczy, nie przeszkadzał mu jakos specjalnie, jednakże prędzej czy później, można sie zastanowić nad ich odzyskaniem.
- Jacque ileż można? Weź chodź stąd, wieje tu nudą. - rzuciła w głowie chłopaka Marie
- Kochanie, uspokój się jak uznam że tu nic nie ma to stąd pójdę. I nie nie oddam Ci mojego ciała. - odparł chłopak, kompletnie nie przejmując się ludźmi dookoła.
Poprawił maskę, i szedł dalej, teraz jednak nucąc meldie znaną tylko jemu, chociaż nie wiedział skąd. Nadal wykonywał swój dziwaczny krok, mimo że wpadł przez to na kilka osób. Jedną z nich była ona.

Anonymous - 25 Styczeń 2016, 21:39

Miasto lalek było jednym z ulubionych miejsc Laenuhlie. Ciche, głośne. Puste, pełne. Smutne, ale wesołe. Melancholijny deszczyk wreszcie przestał kłopotać marionetkę, ustąpił miejsca zjawiskowemu niebu, które wydawało się hipnotyzować swoimi barwami. Zdawało się, że słychać z niego jakieś dźwięki, może muzykę? Niegłośne zawodzenie, niski głos, a potem cisza. I znowu głosy, tym razem wysokie, ciągłe i melodyjne. Zamykając oczy odczuwało się zarazem niepokój, ale i ukojenie, oddech. Słyszeć takie rzeczy mogą jednak tylko osoby o głębokim odczuciu świata i może ze szczyptą wyobraźni. W końcu każdy widzi i słyszy co chce, jeśli potrafi.
Białowłosa przechadzała się powoli po skwerze, zmierzając donikąd. Jej głowa pozostawała lekko uniesiona, a szklane oczy wpatrywały się w bezkresy nieba. Złoty krzyż na szyi i sprzączki przy butach lekko brzdękały w miarę kroku, tworząc coś w rodzaju cichego rytmu. Czerwona stercząca sukienka co i rusz zahaczała o przechodniów, którzy byli na tyle zajęci własnymi sprawami, że nie zwracali uwagi na innych, w tym spacerującą lalkę. Jednym z tych przechodniów był on. Problemem jednak okazało się nie niefortunne minięcie. On po prostu na nią wszedł.
Lekko zdezorientowana odgarnęła biały lok z ramienia i podniosła twarz ku nieznajomemu, bo pomimo noszenia wysokich butów nadal pozostawała niższa. Jej zimny, pusty wzrok wbił się w jego maskę, a chociaż byli dosyć blisko siebie nie mogła dojrzeć jego twarzy. Nawet nie próbowała zaglądnąć, ani się odsunąć. Jej krucha twarzyczka nie wyrażała żadnych uczuć i emocji. Jej malinowe usteczka drgnęły lekko, jednak nie padły z nich żadne słowa.

Anonymous - 25 Styczeń 2016, 22:28

Po zderzeniu, które swoją drogą było dość twarde, w mniemaniu Jacque'a, chłopak spojrzał w dół, i dopiero teraz zauważył białowłosą dziewczynę. Jako że nie przywykł do wyglądu krainy luster i jej mieszkańców, z początku zadziwił go jej ubiór i wygląd, a już szczególnie widok przegubów. Patrzyli się na siebie przez chwile, równie zimnym wzrokiem , który wielu wprawiłbym w nieswój nastrój. W końcu, chłopak zrobił sztywny krok do tyłu, mocno się ukłonił, przyciskając do piersi cylinder, i patrząc na nią z jej wysokości, bez namiętnym głosem powiedział:
- Przepraszam. Nic ci nie jest?
- Kochanie rozumiem że kultura i w ogóle ale proszę, nie przeginaj - rzuciła Marie w głowie chłopaka.
- Nie przesadzam, spokojnie. - dodał nie spuszczając oczu z nieznajomej, ani nie przejmując się faktem że zachowuje się, co najmniej dziwnie, w końcu on tego nie czuł. Czekał na jej odpowiedź, w niezmiennej pozycji.

Anonymous - 29 Styczeń 2016, 18:48

Na szczęście żadne z nich nie widniało jako wprowadzone w nieswój nastrój, przez tą nieco dziwną sytuację. Mrugnęła, zamiatając powietrze gęstymi, czarnymi jak smoła rzęsami. Nie drgnęła, kiedy ten zgiął się w pół schylając na jej wysokość pozostawiając jednocześnie spojrzenie na jego masce. Brak kultury i kultura. Miasto lalek faktycznie widniało być miejscem pełnym sprzeczności, a jednak nadal pozostawać tym uroczym.
- To choroba umysłu, zwykły kaprys, panie, że mówisz do siebie? Czy może mówisz do kogoś tak niepojętego dla zwykłych osób, że nikt poza tobą nie zdoła ujrzeć tej postaci? - lekko zmrużyła oczy pytając go prosto z mostu. W istocie, nawet jak na Krainę Luster był trochę dziwny. Dużo było tu ludzi sponiewieranych przez własne myśli, dlatego może nie powinien dziwić marionetki ten zabieg zwracania się do nikogo. Może miał jakieś przywidzenia? Tylko czemu? Przez takie zachowanie postawił dosyć sporo pytań, może nawet będąc tego nieświadomym.
- Nic mi nie jest. - kiwnęła lekko głową i zerknęła w bok na przechodniów niedaleko, ale zaraz zwróciła uwagę z powrotem na tego przypadkowego nieznajomego. A może to już znajomy? Oczywiście nie zapytała go o nic z taką troską, w końcu jeśli komuś z ich dwójki mogło coś się stać przy takim zderzeniu to raczej tylko jej.
- Kim jesteś? - skrzyżowała ręce na klatce i lekko przekrzywiła głowę w nieco frywolnym geście. Może nieco wzbudził jej zainteresowanie.

Anonymous - 29 Styczeń 2016, 22:57

Wciąż jeszcze będąc pochylonym, przystawił palec do skroni, i jak by to była najbardziej normalna rzecz ze wszystkich powiedział:
- Nie, nie. To jedynie Marie. - po czym wyprostował się, i pozwolił dłoni spokojnie opaść wzdłuż ciała.
Skupił wzrok na dziewczynie, nieświadomie lekko ją nim świdrując. Dziewczyna wyglądała dla niego dziwnie, jednak nie tak dziwnie, jak dziwne są nieznane zwierzęta, a dziwna w sensie niespotykana, koniec końców Kraina Luster wciąż skrywała przed nim wiele tajemnic. Wydawała mu się strasznie krucha, tak jak by miała pęknąć gdyby przewróciła się od zderzenia. Po chwili wpatrywania się w dziewczynę rzucił, bez namiętnie:
- To dobrze. Marie mogę?
- Lepiej nie.
- Tylko chwilę, mimo wszystko wypada.
- AAAAA jesteś idiotą. Moim słodkim, kochanym idiotą wiesz? Niech ci będzie ale nie przeginaj, bo zapewnię ci taką migrenę że..
- Dobrze dobrze rozumiem. - Teraz skierował słowa do dziewczyny - Wybacz, o co pytałaś? Ach, tak. Na imię mi Jacque, jednak musisz mi wybaczyć, nie powiem ci kim jestem, głównie dlatego że nooooooo nie wiem. - dodał na chwilę unosząc kapelusz, i nie spuszczając z dziewczyny wzroku, ani nawet nie mrugając.
Jego skrzydła, samoczynnie zatrzepotały, wydając przy tym lekko metaliczny dźwięk.
- A jeśli pozwolisz, kim ty jesteś? Albo czym bo przyznać muszę że nie mam pojęcia. - Rzucił bezceremonialnie

Anonymous - 1 Luty 2016, 13:58

Marie. Taka była jego odpowiedź, chociaż odpowiedzią nie była. A przynajmniej nie na jej pytanie. Uznała jednak, że drążenie tematu będzie raczej bezsensu, bo ów nieznajomy wydawał się być przekonany o swojej normalności. Czy ktoś na tym świecie był w ogóle normalny? Chyba trudno powiedzieć.
- Witaj, Marie. - uniosła twarz nieco bardziej w górę mrużąc oczy. Istotnie wyglądała krucho, jak cieniutka porcelana, aczkolwiek pozory mylą prawda? Nie tak łatwo było ją uszkodzić, w końcu inaczej trudno byłoby o jakiekolwiek funkcjonowanie. A jakoś dawała radę.
Chłopak miał maskę. Laenuhlie nie przepadała za zasłoniętymi twarzami. Zdecydowanie preferowała widzieć czyjąś mimikę, a nawet jeśli ktoś był jej pozbawiony, albo bawił się w jakieś intrygi, lepsze jest "otwarte" kłamstwo. Wtedy też widać, czy ktoś w ogóle potrafi to robić. Oszukiwać?
Jej usteczka wygięły się bardzo delikatnie w dziwnym, ledwo widocznym uśmiechu. Nie był ani miły, ani złowrogi, dlatego niezbyt łatwo było odczytać jej intencje.
- Jacque. Wiem kim jesteś. I wiem kim jestem ja. Nie boisz się takiej przewagi? -przekrzywiła lekko głowę czekając na jego odpowiedź. Ciężar ciała przerzuciła na jedną nogę, przy czym dało słyszeć się cichy brzdęk.

Anonymous - 1 Luty 2016, 21:11

- ohoho ja ci dam witaj Marie kurwa - rzuciła gniewnie Marie, i spróbowała przejąć władzę nad ciałem Jacque, ten jednak dał radę ją powstrzymać po jednym sztywnym kroku.
- Marie opanuj się proszę, chciała być miła, prawda? - powiedział chłopak wracając do poprzedniej pozycji.
Chłopak nie miał powodu by pozwolić ukochanej zrobić krzywdę nieznajomej, zwłaszcza w takim miejscu jak to które było dla niego obce. Zresztą nie miał powodu, by w ogóle robić tu coś złego. Jednak enigmatyczność jego rozmówczyni faktycznie nie sprzyjała szybkiemu wyjściu z sytuacji, ani lepszego poznania na czym zależało Jacque'owi potrzebował jak najwięcej informacji o tej krainie. Musiał więc kogoś poznać, a dziewczyna była pierwszą z która zamienił jakiekolwiek słowo od dawna.
- Przewaga mówisz... - zaczął patrząc na nią z góry nieświadomie z lekką zniewagą - Cóż masz rację masz przewagę informacyjną. Ja jednak mam przewagę fizyczną. Nie uważasz że w sytuacji zagrożenia, to ja jestem w lepszej pozycji? Proszę, nie obawiaj się, z mojej strony nic ci nie grozi, obiecuję.
- Mam nadzieję że nie budzi się w tobie Romeo. - Parsknęła gniewnie Marie.
Zebrał się mocniejszy wiatr, który zmusił chłopaka, by przytrzymał swój kapelusz, co lekko ograniczyło jego widok. Tłum nadal owijał ich oboje, wydając dźwięki typowe tłumowi. Nie zagłuszyło to jednak brzęknięcia które zaskoczyło chłopaka, dochodziło bowiem wprost od nieznajomej. Czyżby nie była człowiekiem? chociaż nie powinno go to dziwić, sam również przestał nim być. Wolał jednak nie pytać o to, wiedział że dociekliwość nie zawsze daje dobre efekty.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group