Anonymous - 20 Czerwiec 2011, 16:56 Wybacz, że tak długo to trwało. :c
Ethan z wielką przyjemnością uświadomiłby chłopca o fakcie, że to on właśnie odpowiada za te niezbyt miłe wydarzenia. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że nie jest to dobry pomysł. Zwłaszcza, że był tu sam. Być może gdyby sytuacja przypominała bardziej tą z Cesar'em postąpiłby tak, jak wtedy? Kto wie jakby się to potoczyło w tym przypadku. Teraz jednak wolał pozostać z zielonowłosym w przyjaznych stosunkach. Chociaż warto wiedzieć, że gdzieś tam w myślach układał sobie scenariusze, w których wcale, a wcale nie ma miejsca na bajki dla małych dzieci. No chyba, że chciałoby się im zniszczyć psychikę.
- Małe dzieci nie mają wpływu na to, jakie imię dostaną. Przynajmniej w większości przypadków zależy to od kaprysu ich rodziców. A co jeśli jestem kobietą z brodą? - Odparł słysząc wypowiedź chłopca. Prawdopodobnie gdyby Willow był starszy i pan Robespierre uznałby, że są to jawne kpiny z jego osoby, nie skończyłoby się to dobrze. Jednakże z powodu jego wieku i dobrego humoru jaki mu dziś dopisywał puścił tę uwagę mimo uszu. Ba, nawet pociągnął te rozmyślania dalej w pewnym sensie. Czasami obiekty doświadczalne z jakimi miał do czynienia miały naprawdę ciekawe pomysły, czy myśli. A właśnie tak, po trosze traktował teraz tego malca.
- Tak robią dziewczęta. A ty jesteś chłopcem, prawda? - Zapytał rozbawiony jego reakcją na zdjęcie kapelusza. Willow coraz bardziej go bawił. A gdyby tak zrobić sobie z niego osobistą zabawkę? Cóż, w głowie tego staruszka roiło się już od pomysłów. Problem polegał na tym, że nie wiedział na co się zdecydować. Chwilę później po prostu się zaśmiał. Tak szczerze, sam z siebie. Faktycznie, na tutejszych terenach z trawy mogło wyskoczyć coś o wiele większego niż świerszcze. A i to kiedyś mu się zdarzyło, ale było to tak dawno temu, że nawet nie chciało mu się gmerać w w pamięci, by dokładnie sobie wszystko przypomnieć.
Pokiwał tylko głową, chcąc dać chłopcu do zrozumienia, że zdaje sobie sprawę z istnienia żelkowej polanki. Nie uszło jego uwadze też i to, z jakim zainteresowaniem Willow przypatrywał się piersiówce. Ale nie, Ethan nie zamierzał dawać mu tego boskiego napoju. Nawet wtedy gdyby go o to błagano. Za dużo za niego zapłacił i za bardzo lubił zawartość swojej drobnej piersiówki, by tak po prostu ja komuś oddać. I to komuś kto być może w przyszłości trafi pod jego skalpel. Co innego jeśli chodziło o krówki. Tych by mu nie żałował.
Uśmiechnął się do Willow'a, widząc tę drobną zmianę wyrazu jego twarzy. Och, trafił w czuły punkt? O to chodziło! Po prostu nie mógł się już oprzeć tej pokusie. Jednak słysząc pytanie jakie padło z ust małego baśniopisarza trochę spoważniał. I nawet nie chodziło o to, że jego matka spoczywa gdzieś parę metrów pod ziemią we Francji. Większą uwagę zwrócił na zmianę tonu wypowiedzi. Odezwała się w nim ta jego paranoiczna część krzycząca by uważał na to co robi i mówi bo niedługo sam dołączy do tych wszystkich szkieletów pod jego stopami.
- Gdybym miał możliwość, by ją o to spytać, to pewnie i tak bym tego nie zrobił. - Odparł, drapiąc się po skroni z udawanym zamyśleniem i powagą. - Jestem jednak pewny, że ma się świetnie, gdziekolwiek by nie była.
A już na pewno cieszy się ze świadomości, że nie musi oglądać mojej gęby, zakończył w myślach. Ciekawił go powód, dla którego Willow zapytał właśnie o to. Właściwie takiej przyczyny mogło w ogóle nie być, jeśli chodziło o stworzenia jego pokroju. Ethan jednak zapobiegawczo wyciągnął w stronę zielonej główki dłoń z kilkoma krówkami, czekając aż chłopiec po nie sięgnie.
- Czemu pytasz?Anonymous - 21 Czerwiec 2011, 16:23 O dziwo, pogłębienie rysy na psychice Willowa wymagałoby trochę trudu i kreatywności. W końcu chłopiec widział o wiele za dużo w swoim krótkim życiu, i prawdopodobnie tylko nieświadomość wraz z niewiedzą uchroniły go od większej traumy. Mimo wszystko zachował wiele z dziecięcej niewinności i na pozór mógł się wydawać normalnym, choć może trochę dziwnie myślącym maluchem. Od tej drugiej strony mało kto zdołał go poznać.
Przechylił nieco głowę, zdziwiony odpowiedzią staruszka. Cóż, takich słów się bynajmniej nie spodziewał!
- Ale takich chyba nie ma... prawda? - zapytał, z dużą dozą wahania. Zdążył się już nauczyć, że na tym świecie trudno o jakiekolwiek pewniki - skoro istnieją żelkowe plaże, to dlaczego nie brodate panie? Pokiwał głową w zadumie. To trochę zmieniało postać rzeczy.
- Mam mówić pani, czy pan? - upewnił się, nie chcąc przypadkiem urazić swojego rozmówcy. Z reguły dorośli przywiązują wielką wagę do tytułów grzecznościowych, więc chłopiec nie wyobrażał sobie zwracania się do staruszka po prostu po imieniu. Po przekroczeniu pewnego wieku po prostu wszyscy, bez względu na to, czy to ludzie, czy nie, stawali się "panem" bądź "panią".
Biedny Willow, gdyby znał chociaż połowę myśli Ethana, zapewne już dawno spróbowałby mu jakoś uciec. Wydawał mu się jednak tak niewyobrażalnie uprzejmy - tacy ludzie po prostu nie mogą mieć na celu skrzywdzenie kogoś innego! O dziwo, większość dawnych obiektów eksperymentalnych traci jakąkolwiek ufność do pozostałych istot myślących. Z chłopcem wydawało się być na odwrót. Po prostu przez całe życie dzielił ludzi na tych dobrych i złych, a nowopoznany staruszek według niego zaliczał się do tej pierwszej grupy.
- Chłopcom nie wolno? - zapytał, z lekkim żalem. - Ale to tak ładnie wygląda! Prawie, jak tańczenie.
Uśmiechnął się szerzej, słysząc śmiech nowego przyjaciela. Nie był do końca pewien, co go tak rozbawiło, ale mimo wszystko lubił, gdy jego znajomi się śmieją, niezależnie od powodu. To w końcu oznacza, że im wesoło - a to całkiem miłe uczucie.
Wydawał się być bardzo zadowolony z odpowiedzi, której udzielił mu Isadore. Choć z jednej strony wyglądało na to, że mężczyzna ma mały konflikt ze swoją rodzicielką. Chłopiec uważał, że to jednak trochę smutne, bo w końcu mamusię ma się tylko jedną. A niektórzy nawet nie mają jej wcale.
- To dobrze. Wszystkie mamusie świata powinny być w ładnym, niegroźnym miejscu - stwierdził, sięgając po kolejną krówkę ofiarowaną mu przez staruszka. Rozgryzł ją w zamyśleniu, dopiero po chwili ponownie zabierając głos. - Mamusie za łatwo umierają, by trzymać je byle gdzie.Anonymous - 24 Czerwiec 2011, 15:56 Ethan lubił zaskakiwać i bawić się swoimi rozmówcami. Reakcja Willow'a w pełni go zadowalała, choć sam wolałby go trochę postraszyć. Miał jednak już w głowie szkic pewnego planu, więc rozrywka, jaką było przyprawianie o dreszcze musiała na ten czas zniknąć z repertuaru.
- Ponoć w cyrkach mają takie, ale faktycznie sam żadnej nie widziałem. - Podrapał się po brodzie. Oczywiście nie mówił o przypadkach uwiecznionych na fotografiach. - Jeśli jakąś kiedyś zobaczysz, to możesz mi o niej opowiedzieć.
Staruszek mógł zacząć mówić o genetyce, o chorobach z nią związanych i o różnych podobnych tematach. Był jednak pewny, że Willow zasnąłby w którymś momencie. W gruncie rzeczy był przecież dzieckiem, a większość z nich to po prostu nudziło, albo przerażało jeśli tylko nadało się wypowiadanym słowom odpowiedniego tonu. W każdym razie postanowił odpuścić i nie opowiadać o włochatych ludziach. Wyciągnął z marynarki piersiówkę, upijając po chwili kilka łyków.
- Pan, zdecydowanie. Jeśli masz jakieś wątpliwości, to pamiętaj. - Postawił piersiówkę obok siebie i poklepał się otwartymi dłońmi po klatce piersiowej. - Kobiety mają tu trochę ciałka, a przynajmniej te dorosłe. I mówię o tych chudych, z osobami grubszymi możesz mieć problem.
Wiedział, że maluch może nie zrozumieć, a, że kiedyś tak się stanie zakładać też nie chciał. Zdawał sobie też sprawę z tego, że jego słowa mogłyby kogoś urazić, ale jakoś wątpił by chłopiec zwrócił na to uwagę, a on podchodził do tego jak zwykle. Czyli po prostu miał to gdzieś. Sięgnął ponownie po piersiówkę, upił trochę, zakręcił i zaraz wylądowała z powrotem w marynarce.
- Nikt ci nie zabroni, ale w pewnych kręgach będą wytykali palcami. Mogą się śmiać i ci ubliżać. - Odpowiedział bez zbędnego zaangażowania w wypowiedź. Bo co go miało to obchodzić? Nikt przecież nie będzie ich łączył. Willow nie miał jak przynieść mu wstydu, a już na pewno nie teraz, prawda?
- Nie tylko mamusie łatwo umierają. - Stwierdził, poprawiając przy tym kapelusz. - A wiesz... Niektóre z nich wcale nie są takie dobre i krzywdzą swoje dzieci.
Baśniopisarz wydawał się mieć niezwykle optymistyczne spojrzenie na świat mimo pewnych wydarzeń. I Ethan miał ochotę je zniszczyć, ot był to taki chwilowy kaprys. Jednak wizja tłumaczenia chłopcu wszystkiego po kolei trochę go zniechęcała. Zdecydowanie wolał pewne rzeczy załatwiać w inny sposób, mniej przyjazny.Anonymous - 25 Czerwiec 2011, 11:58 Kwestia wątpliwego istnienia kobiet z brodą na dobre zajęła myśli Willowa. Nie ulegało wątpliwości, że istnieli mężczyźni pozbawieni tej dziwacznej ozdoby, ba, stanowili oni pewną większość, a przynajmniej wśród osób młodych - ale nigdy w życiu nie widział kobiety z zarostem! Nawet w Krainie Luster, która przecież była ojczyzną wszelakich ewenementów. Tutejsze panie nie miały żadnych włosów, poza tymi na głowie rzecz jasna.
- Nie. Na pewno nie ma takich - zadecydował w końcu, kiwając głową dla potwierdzenia wagi swoich słów. Z resztą, prawie wszystkie kobiety, jakie poznał, dążyły do tego, by być tak pięknymi, a broda na pewno by im w tym nie pomagała. A cyrk to miejsce dla tancerzy i tresowanych zwierząt, a nie brzydkich pań!
Och, całe szczęście, że Ethan postanowił jednak nie zdradzać chłopcu tajnik genetyki. Willow najpewniej pozapominałby połowę wywodu staruszka, a resztę cudacznie poprzekręcał. Kto wie, do jakich nieporozumień mogłoby to później doprowadzić. Poza tym, mały baśniopisarz czuł się całkowicie usatysfakcjonowany w swojej niewiedzy na temat genów. Wolał wszystko tłumaczyć sobie na swój własny, dziecięcy sposób.
- No przecież wiem, to przez pana wszystko mi się pomyliło - stwierdził, trochę niezadowolony. Przecież w życiu nie wziąłby Ethana za kobietę, gdyby on sam tego nie zasugerował! Pokręcił głową z dezaprobatą. Doprawdy, z tymi dorosłymi czasem strasznie trudno szło się dogadać.
Przyglądał się chwilę kieszeni, w której zniknęła piersiówka mężczyzny. Willow osobiście nie widział powodu, dla jakiego można by miłować znajdujący się w niej napój - uważał, że jego woń była co najmniej niemiła, a o smaku wolał nawet nie myśleć. Tymczasem Ethan bez mrugnięcia okiem sięgał po owy trunek. A może to lekarstwo? Takowe się przecież zażywa bez względu na walory smakowe.
- Choruje pan? - zapytał nagle, zaraz jednak stracił zainteresowanie tematem w obliczu tego, co mu powiedziano. Dlaczego ktokolwiek miałby mu ubliżać z powodu takiej błahostki? Zmarszczył brwi, patrząc z lekkim niedowierzaniem na staruszka.
- Ale przecież to nie jest nic złego, prawda? - upewnił się, odgarniając kosmyk włosów z czoła. - Nikogo przecież od tego nie boli.
Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że zachowanie Ethana uległo pewnej zmianie. Nie potrafił określić, na czym dokładnie ta zmiana polegała, ale miał pewność, że nastąpiła zaraz po poruszeniu kwestii mamy mężczyzny. Chłopcu nie za bardzo się to podobało - takie wahania nastrojów zazwyczaj nie wróżyły niczego dobrego. Ale jak dotąd staruszek zachowywał się poprawnie, zatem Willow nie widział powodu, dla którego miałby teraz go zostawić.
Słysząc stwierdzenie Ethana skrzyżował ręce na klatce piersiowej, wbijając spojrzenie w ziemię. Myślał chwilę nad tym problemem, w końcu dochodząc do jednego wniosku - mężczyzna znowu wymyślił coś głupiego, by go nabrać. Chłopiec pokręcił szybko głową, uśmiechając się szeroko.
- Pewnie wszystkie takie mamusie są brodate - podsumował. - Nie, mamusie zawsze kochają najmocniej na świecie.Anonymous - 27 Czerwiec 2011, 17:50 Gdyby tylko Ethan miał przy sobie zdjęcie jakiejś owłosionej postaci, to z chęcią pokazałby je maluchowi. Ciekawe jak zareagowałby na taki udokumentowany przypadek? Przestraszyłby się, może jedynie zdziwił? O tym zaś myślał staruszek. I założył sobie, że kiedyś pokaże mu takie zdjęcie. Po prostu nie mógł sobie odpuścić widoku miny Willow'a.
Uśmiechnął się jedynie, słysząc stanowczą wypowiedź chłopca. Sam uważał, że nie można zanadto zakładać, że jeśli czegoś się nie widziało, to to nie istnieje. W końcu gdyby tak było, to co z Krainą Luster? Czy to oznaczało, że zaczęła istnieć dopiero wtedy kiedy ją odkryto? Zdecydowanie odpowiedź na to pytanie brzmiała - nie.
W kwestie kulturalne staruszek wolał się jednak nie zagłębiać. Dla jednych pewne rzeczy były jak najbardziej normalne, a dla innych wręcz odwrotnie. Weźmy na przykład jego samego. Zdarzało mu się jadać ślimaki, tak go wychowano i był do tego przyzwyczajony. Często jednak słyszał jak obcokrajowcy wypowiadają się na temat tego przysmaku niezbyt pochlebnie. Toteż uznał w pewnym momencie swojego życia, że na temat gustów i guścików dyskutować nie można. Takie sprawy należało rozwiązywać innymi sposobami. Byleby skutecznymi i zadowalającymi jego osobę.
Zaśmiał się nieco, kiedy Willow rzucił w jego stronę oskarżenie. Biedny chłopiec nie zdawał sobie sprawy, że jego naiwność bawi mężczyznę i, że prawdopodobnie kiedyś go to zgubi. Tak przynajmniej myślał Ethan. Bo, bądź co bądź, uznał to dziecię za głupiutkie. Ba, wręcz za takie, którym być może łatwo byłoby pokierować. Taką żywą marionetkę, którą postanowił sobie podporządkować w pewien sposób.
- Zależy co masz na myśli. Chorować można na różne sposoby. - Stwierdził nieco zaskoczony jego pytaniem. Przyjrzał mu się badawczo. - Dla mnie możesz robić co ci się żywnie podoba, dopóki nie zacznie mi to przeszkadzać.
Wzruszył ramionami, poprawiając nieco marynarkę. Faktycznie, podejście do Willow'a się trochę zmieniło. Prawdopodobnie dlatego, że grzeczna konwersacja zaczynała nudzić staruszka, a jednak było mu to teraz potrzebne. Nie lubił takich sytuacji. Z jednej strony mógł uzyskać co chciał, ale tracił przy tym zapał i niecierpliwił się aż nadto. Doprawdy, irytujące. A czy przejście na tematy rodzinne miało tu swój udział? On sam nie przykładał większej wagi do, właściwie wymarłej, rodziny. Jedyną osobą z jaką od czasu do czasu się kontaktował był jego brat, który i tak nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Toteż starał się ograniczać ich rozmowy, a już na pewno nie spotykać się z Ethan'em. Nie dziwne zresztą, bo przecież staruszek zostawił mu niewielką pamiątkę, która odbiła się na jego psychice.
Przeniósł swój wzrok z chłopca na rzekę, choć co jakiś czas zerkał na niego kątem oka. Nie mógł sobie pozwolić na zignorowanie jego reakcji, bo dostarczały mu one rozrywki. Zwłaszcza, że Willow postawił pewną poprzeczkę, którą Ethan chciał przekroczyć. Zaśmiał się, słysząc z jaką pewnością mały baśniopisarz wyciąga wnioski.
- Zapewniam cię chłopcze, że mówię prawdę. - Stwierdził uprzednio odkaszlnąwszy. - Czasami kochają tak bardzo, że są w stanie zabić, a czasami wcale i zostawiają takie dziecko samo sobie, na pastwę losu. Żyję już trochę na tym świecie i widziałem różne rzeczy.
Tu przerwał, ciekawy odpowiedzi chłopca. Zdawał sobie sprawę z tego, że jednak nie wie wszystkiego i bywało, że ta wiedza wprawiała go w irytacje. Zwłaszcza, kiedy miał przed sobą kogoś, kto zdawał się wiedzieć więcej od niego.
Zaraz jednak poklepał się po marynarce i wstał, chwyciwszy swoją laskę. Uśmiechną się do barwnej postaci i lekko ukłonił, by później poklepać dwoma palcami przegub przeciwnej ręki.
- Cóż... - przerwał na chwilę i nachylił się nad chłopcem by pogłaskać go po głowie. Być może nieco go teraz lekceważył, ale nie planował pozostawiać go długo przy życiu. - Na mnie już czas, ale mam prośbę. - Uśmiechnął się nieco szerzej. - Bądź ciekawski i kiedy następnym razem się spotkamy opowiedz mi o wszystkim, dobrze?
A później po prostu ruszył przed siebie, zapalając jeszcze papierosa i zaraz zniknął. Nie musiał robić zdjęcia Willow'owi, skoro i tak wszystkie potrzebne informacje były w archiwach MORII. Toteż za kilka dni chłopiec powinien wrócić do "domu".
[Zt.]Anonymous - 1 Wrzesień 2011, 19:13 Tak więc przeszli przez szkarłatne zwierciadło. Sępik nie zobaczył po drodze żadnych potworów, więc śmiało szedł przed siebie, Znał te tereny, a jakże! Prawie tak samo jak Świat ludzi. W końcu w obu spędzał prawie po tyle samo czasu.
Puścił łapkę kotka i zerknął na rzekę. Podszedł do brzegu i nabrał trochę w ręce. Jaka dziś płynie? Jabłkowa. No tak, w końcu dziś czwartek. Sępikowi zawsze mieszały się te smaki herbat z dniami tygodnia. Nie potrafił spamiętać jaka płynie w jaki dzień. Otarł usta wierzchem dłoni. Tylko Agnes robiła lepszą herbatę niż ta, która płynęła w tej rzece.
- Więc kotek zna już te rzeczkę i tę łąkę? Już wie gdzie iść, żeby znaleźć kotkowy dom? Czy chce, żeby zaprowadzić go w inne miejsce?
Usiadł dobie wygodnie na trawie i spojrzał w niebo. W razie ewentualnych kłopotów mógł się zawsze stąd wynieść. Ścisnął leżący pod koszulą medalik w kształcie krzyża. Pyk i go nie ma! Zniknie w swoim bezpiecznym świecie, pełnym potworów, które kotek raczej sobie uroił. Bo jeśli były naprawdę czemu Sępik żadnego nie widział? Prawdziwe potworasy były tutaj i Sęp o tym wiedział.Anonymous - 1 Wrzesień 2011, 19:33 Nie wiadomo, dlaczego los rzucił ją nad jakąś rzekę. Prawdopodobnie dlatego, że na Herbacianych Łąkach nie było innej lokacji, której nie zajmowałby czyjś dom. A tam nie chciałaby trafić dziewczyna. Bo jakby to wyglądało: nagle na twoim podwórku pojawia się wysoka brązowowłosa nastolatka? Chyba niezbyt kulturalnie.
Podeszła do rzeki i zanurzyła w niej rękę. Potem przeczucie kazało ją oblizać. Poczuła na języku smak jabłka. Zdziwiła się. Czyżby ten strumyk był wypełniony smakową herbatą? Być może tak właśnie było. W końcu znajdowała się w Krainie, gdzie można było znaleźć naprawdę dziwne miejsca i takie też istoty.
W pewnym momencie Agnes kątem oka zauważyła ruch. Odwróciła się w tamtą stronę i zobaczyła w oddali dwie osoby. Ruszyła w tamtą stronę raźnym krokiem, ciągnąc za sobą walizkę. Bagaż ten już w ogóle jej nie przeszkadzał - przyzwyczaiła się do niej. Woziła ją już tyle czasu i tyle kilometrów, że teraz nawet jej nie zauważała. O jej obecności przypominała sobie wtedy, gdy musiała się przebrać. Było to dość praktyczne, wbrew pozorom.
Kiedy była już blisko, zwolniła trochę. Zauważyła, że jedna osoba ma kocie cechy. Przebranie? Nie sądziła. Mimo tego nie wnikała w szczegóły.
-Dzień dobry.-Przywitała się. Uważała, że była to podstawa.Abdio - 1 Wrzesień 2011, 20:02 Jak to na tych łąkach nie ma domów! No jak to! Przecie nie do pomyślenia, że omija się coś wielkiego jak santa maria del fiore, a to tylko jeden budynek! Cóż za bezczelność, lecz kotek czym innym się zajmował. Tereny tutejsze były mu znane, toteż wesoło rozglądał się. Wszystko było takie niezwykłe, a zwykłe zarazem. Dziwne prawda? Dla kotka normalnością było to co dla ludzi było niezwykłe, a co więcej nadmiar "zwykłości" był dla niego przerażający. Aż dziw, że nazywał to zwykłością, lecz słownictwo ze świata ludzi bardzo często przenika do krainy luster i przystosowuje się do jego realiów. Toteż tutaj zwyczajność oznacza jak w świecie ludzi zwyczajność ludzką, lecz jednocześnie coś typowego. Zwykle nie ma problemu z rozróżnieniem. Oczywiście podobnie jest ze słowem człowiek, które odnosi się do wszystkich istot, nawet do dachowców. Jakże liczne są językowe zawiłości obu światów! Tyle piękna jest w samej mowie, a przecież to tylko wierzchołek. Wracając jednak do mruczka, który odwrócił się i spojrzał na swego rozmówcę wesoło, po czym ładnie podziękował.
-Kotek dziękuje! kotek się raduje i już pomocy nie potrzebuje, kotek znając okolicę do domku trafi! Kotek ładnie zatem dziękuje i lizaczka oferuje ot!
Gdy skończył mówić z ziemi podniósł niewielki kamyczek, który po chwili stał się czymś zupełnie innym. Skała zamieniła się w smacznego lizaka, w kształcie królika, którego kocia łapka wyciągnęła ku nieznajomemu, który kotka do domku doprowadził.Anonymous - 1 Wrzesień 2011, 20:15 Sępik specjalnie wybrał miejsce gdzie ludków i domków mało było. Ludziki jak on raczej nie były ciepło witane w tejże oto kraince, dlatego też wolał ich unikać! Ot!
Jeśli zaś chodzi o rzeczy zwykłe i niezwykłe... To wszystko zależy od osóbki! W końcu jak w przypadku kotka rzeczy dziwaczne i śmieszne jak tutaj, były zwyczajne a szary i nudny świat Sępika był aż tak zwyczajny że aż strasznie nadzwyczajny! Dla Sępika kiedy pierwszy raz się tu znalazł, było podobnie! On trafił ze strasznie nudnego i zwyczajnego świata do krainy pełnej dziwactw i kolorów. No i to było nadzwyczajne!
Co się zaś tyczy nazywaniem nieludzi ludźmi.. cóż, tak chyba było wygodniej. No i jakoś poręczniej i w ogóle estetycznie. No bo nie będziemy dachowców czy innych mieszkańców krainy luster nazywać stworami albo monstrami. Niektórzy z nich nimi byli, ale cii!
Sępik wziął od Abdio lizaczka. Ale śliczny. Jaki kolorowy i słodki. Sępik schował go do torby i uśmiechnął się. Zje go później.
Wtem zauważył dziewczynę, biegnącą w ich kierunku... z walizką. Oł.
Skłonił się jej lekko.
- Witam.. - rzucił cicho acz wyraźnie.Anonymous - 2 Wrzesień 2011, 19:59 Rzeczywiście, w tych okolicach domów nie było. Agnes zauważyła to już jakiś czas temu. Nie licząc gigantycznego domu, nie znalazła tutaj żadnego innego budynku. Jeśli ktoś chciał szukać tutaj domu na pewno nie znalazłby go. Chyba, że był tu jakiś niewidzialny...
Dziewczyna patrzyła, jak koto-podobna osoba bierze kamień i zmienia go w lizaka. Uniosła brew. Było to dość zaskakujące, bo nigdy wcześniej nie widziała czegoś takiego. Nie widziała w ogóle zmiany przedmiotów w słodycze, a co dopiero twardych kamieni. Ale może nieludzie mieli jakieś nadzwyczajne umiejętności, czarną magię, czy coś w tym stylu?
Co do nazewnictwa, Agnes było obojętnie. Nazywanie ludźmi istot z Krainy nie sprawiało jej problemów, chyba że znała już nazwę rasy. I jej charakterystyczne cechy, wtedy coś się zmieniało. Ale pomińmy to.
Koto-podobny nie przywitał się z Barankiem, natomiast mężczyzna to zrobił. Zastanawiała się, czy się przedstawić. Po krótkiej chwili stwierdziła, że tak. Bo co jej szkodziło? Miała jakieś argumenty przeciw? Otóż nie.
-Jestem Agnes Fleur.-Powiedziała wesoło, uśmiechając się do wszystkich. Miała dość dobry humor od początku dnia. Czasem tak po prostu było i nic nie mogła na to poradzić. I może nawet lepiej, bo jej to nie przeszkadzało.Anonymous - 3 Wrzesień 2011, 20:16 Abdio, walnę za ciebie "zt" x3 skoro nie masz weny i sobie poszedłeś.
- Cóż, moja droga, możesz mi mówić Sęp. - odparł przemiłej dziewczynce, która postanowiła zdradzić swoje imię. Nie przedstawi jej się pełnym imieniem, bo mogłoby to podbiegać nieco pod snobizm. Nigdy nie lubił się chwalić swoją pozycją, chociaż był arystokratą. Nie oznaczało to jednak, że nie mógł odznaczyć się nienagannymi manierami.
Przy przedstawianiu swojego miana, skłonił się lekko.
Ciekaw był, co też tu robiła? Nie widział rogów, skrzydeł ni kapelusza. Oczywiście, wśród stworów z Krainy było i wielu takich co to całkiem ludzi przypominali, no ale czy Sępik z Padlinowa nie mógł się łudzić, że spotkał czystokrwistego przedstawiciela swojej własnej rasy? Nie sądził, że mógłby tu takowego spotkać, ale cuda się zdarzają, prawda?
- Co panienka robi tu sama? - zapytał, siadając sobie tuż przy brzegu. Nabrał w dłonie herbaty i upił jej kilka łyków. Był niezłym koneserem herbaty, nie pijał byle czego. Ta jednak była nadzwyczaj wyborna, do tego w jednym z jego ulubionych smaków.Anonymous - 4 Wrzesień 2011, 10:26 Mi mówił, że po prostu poczeka, aż się trochę akcja rozwinie. xD
Mężczyzna wyglądający dość ludzko przedstawił jej się jako Sęp. Zdziwiła się trochę. Nie wierzyła, że mogło być to jego imię. Zapewne przybrał sobie po prostu taki pseudonim. Swoją drogą zabawne, że przezwiska są zazwyczaj nazwami zjawisk przyrodniczych lub zwierząt. Ciekawe skąd to się bierze?
Ponieważ on się ukłonił, Agnes z automatu zrobiła to samo. Nie miała w tym konkretnego celu, zrobiła to nawet nie myśląc o tym. Tak jak woziła ze sobą swoją walizkę. Niektóre rzeczy robiła, nie myśląc o nich.
Baranek również zaczęła się zastanawiać nad rasą rozmówcy. Wyglądał jej całkiem 'normalnie' - w sensie ludzkim. Nie był jak na przykład ten koto-podobny osobnik. Bardziej przypominał ją, niż jego. Ale czy na przykład Lunatyk, którego wcześniej spotkała też nie przypominał jej? To wskazywało na to, że sprawdza się powiedzenie 'pozory mylą'.
-Wędruję. W poszukiwaniu domu i pracy.-Powiedziała, odruchowo ściskając zawieszony na szyi Bursztynowy Kompas. W końcu to dzięki niemu mogła bez problemu przenosić się ze Świata Ludzi do tego drugiego, co chyba nazywał się Krainą Luster, czy jakoś tak.
-A pan?-Zapytała. Oczywiście, mężczyzna wcześniej jej się przedstawił, jednak mimo wszystko głupio było jej mówić do niego po imieniu. Szczególnie, że było widać różnicę wieku pomiędzy nimi.Anonymous - 4 Wrzesień 2011, 19:12 Mi na pisał że możemy uznać że se poszedł ale whatever x3 najwyżej wpadnie jak mu sie zachce.
Oh, to miano nie było pełne. Całość jego brzmiała Arystokratyczny Sęp. Pierwszy człon pochodził oczywiście od jego pozycji. Był arystokratą i odznaczał się manierami. Drugi zaś człon, mający w sobie nazwę zwierzęcia, pochodził od cechy, jaką wszyscy dobre znali. Sępy rzucały się na zdobycz, czy raczej na jej resztki. Nasz Sęp z Padlinowa nie pozwolił nigdy by coś cennego uszło mu między palcami. Stąd pseudonim.
W poszukiwaniu pracy podróżowała, hm? I domu? A to ciekawe. Był niemal pewien, że jest człowiekiem, więc czemu szukała tego tutaj?
- Ja, moja miła, przyprowadziłem tylko tego kociego szkraba, bo się w Krainie Ludzi zgubił.
Wyciągnął nogi, siedząc nad brzegiem. Ah, wziąłby kąpiel ale nie był pewien, cy coś takiego nie jest zabronione w tych stronach. Poza tym, herbata kiedy wysychała, była klejąca. Musiałby potem wziąć normalną kąpiel w wannie.Anonymous - 4 Wrzesień 2011, 20:17 Agnes nie wnikała w imię jej towarzysza. Było jej to zwyczajnie obojętne. Nie potrzebowała tego pilnie do przeżycia, więc po co się tą kwestią zadręczać? I tylko męczyć się myśleniem, które czasem jest naprawdę trudne? Bez sensu.
Na wypowiedź mężczyzny, kiwnęła tylko głową. Wydawało jej się, że ktoś taki, jak istota określona przez Sępa mianem 'kociego szkraba' miałaby bardzo ciężkie życie w Świecie Ludzi. Jej rasa nie akceptowała 'inności' obojętnie w jakiej postaci - czy to wyglądu, czy charakteru. Lub tego, że ktoś posiadał moce. W dodatku istoty takie wysyłano do organizacji zwanej MORIĄ, gdzie nie powodziło im się najlepiej, tak przynajmniej słyszała Agnes.
Kiedy Sęp wyciągnął przed siebie nogi, ona też postanowiła usiąść. Zrobiła to, opierając się przy okazji o swoją walizkę. W takich sytuacjach bardzo się przydawała. Ogólnie była bardzo przydatna, ale nieważne.
Baranek zanurzyła dłoń w rzeczce, po czym ją oblizała. Niezła.-Pomyślała. Herbata naprawdę jej smakowała.
-Umiem robić lepszą.-Tą myślą podzieliła się już z jej towarzyszem. Wyglądał na dzianego. Może potrzebował służącej?
-Nie potrzebuje pan gospodyni?-Zapytała, ciekawie patrząc na mężczyznę. Była bezpośrednia, ale cóż. Są różni ludzie na tym pięknym świecie.Anonymous - 5 Wrzesień 2011, 20:32 Racja, bardzo rzadko czyjeś miano było tak ważne, żeby móc za nie umrzeć. Kwestia ta nie była więc najważniejszą, jaką zwykle ludzie roztrząsają w swoim życiu. Jeśli nie znało się prawdziwego miana, lub chociażby pseudonimu, często nadawało się własne. Nawet jeśli nie przypadało "ofierze" do gustu, zwykle i tak na nie reagowała, gdy postanowiło się ją zawołać.
A co się zaś tyczy Kociego szkraba.. Cóż, no, życie miał tam ciężkie. Ale nie za sprawą ludzi a strasznych potworów, które zaczęły go gonić. Nie zdał jednak Sępowi dokładnej relacji z tego co dokładnie go goniło. Sęp stawiał że musiały to być na przykład samochodu. No a że kotek bardzo chciał wrócić do domku, to go Sęp zaprowadził. W końcu kotek musiał się wykąpać.
Sępik z Padlinowa oparł się rękami z tyłu i pozwalał, żeby wietrzyk mierzwił mu włoski. Zamknął oczy, wsłuchując się w harce jakie wicher wyprawiał w trawach.
- Hm? - zerknął jednym okiem na dziewczynę, kiedy oświadczyła że jej umiejętności pozwalają na stworzenie lepszej herbaty niż płynęła w tej rzece.
Potem zaś otworzył i drugie i spojrzał na nią dwoma, płonącymi czerwienią tęczówkami.
- Gospodyni? - zapytał. W sumie przydałaby mu się. Nie miał jakoś specjalnie służby, ciągle podróżował, ale przydałby się ktoś, kto zajmował by się jego domem. - Jaka krew płynie w twoich żyłach?
O rasę pytał, rzecz jasna. Nie zamierzał przyjmować u siebie lunatyka czy innego cholerstwa z Krainy Luster.