To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Archiwum X - Szczury w beczce

Anonymous - 27 Wrzesień 2011, 19:13

MG:

Może to i dobrze, że karabin Rei zawiódł? Przecież jakby zaczęła z niego strzelać, całkowicie na oślep, toby go z pewnością zabiła. A nikt nie chce mieć tu żadnych ofiar, a szczególnie takich, które zginęły z ręki własnego sojusznika. Lepiej nie wiedzieć, coby się stało z dziewczyną, jakby przypadkowo uśmierciła Lunatyka. U... Terr penie nie byłby zbytnio zadowolony. Tylko dlaczego Rei poszła w całkiem innym kierunku niż Serpenty porwały Drakara. To przecież niedorzeczne! Trzeba go ratować... sam Bóg wie co z nim się stanie. Może posłuży jako tak zwany "żywiciel"? Ale czy Serpenty umieją, jak to określić, wszczepiać swoje młode do ciał ludzi? Przecież nie posiadają takiego rozumu jak ci z MORII. No chyba że... no cóż to się okaże co i jak.
Grape spojrzała na Rei takim wzrokiem a potem powiedziała z urazą w głosie:
-Nie idziesz z Terrem, mną i resztą, zapewne, ratować go?!- samolub, to słowo przeszło przez myśl Winorośli.
Baśnipisarka zaczęła rysować małego szczura, który był w stanie się przecisnąć przez szparę między drzwiami. Posłuży jako taki mały szpieg...

Anonymous - 27 Wrzesień 2011, 19:53

Cholernie nie lubiła uczucia dojmującej bezsilności. Nie uważała się wprawdzie za osobę wszechmogącą, a jednak świadomość, że nic nie może zrobić nie należała do najmilszych, a w tym momencie mnóstwo myśli kotłowało jej się w głowie. To, skąd wziął się tu mężczyzna, było akurat oczywiste - pewnie był jednym z tych ludzi, którzy odrobinkę przecenili swoje możliwości i weszli do fabryki, ale cała reszta? Jakoś tak wszystko układało jej się w logiczną całość. Tylko skoro pierwotnie liczba Serpentów miała nie przekraczać dziesięciu, to skąd niby, u diabła, nagle tyle ich się wzięło? Czy było tu więcej takich ludzkich zwłok, z których powylęgały się te stwory? Jeśli tak, to strasznie szybko rosły, nie ma co. Trzeba to wszystko wyplenić jeszcze dziś, inaczej nie mają szans. Loire aż zacisnęła szczęki, wpychając ręce do kieszeni spodni. Jednocześnie wbiła puste spojrzenie czerwonych obecnie ślepi w zwłoki człowieka. Białą podeszwę trampka pokryło kilka kropel szkarłatnego płynu. Akurat to truchło mało co ją obchodziło, właściwie nawet wcale. Była Białym Królikiem, posłańcem, jednym z lepszych informatorów! A teraz czuła się jak małe dziecko, które nie może zrobić szczególnie wiele. Kopnęła czubkiem buta nieruchome ciało. Nagle nabrała ogromnej ochoty, żeby w coś uderzyć. Miała nadzieję, że niedługo jej destrukcyjne marzenia się spełnią i będzie mogła wybić te cholerne wymysły MORII co do jednego. Robactwo, tylko to określenie według niej pasowało do tych poczwar. O, poczwary też mogą być, ale robactwo i tak plasowało się na pierwszym miejscu. Przekrzywiła głowę, westchnąwszy cicho i jeszcze raz popatrzyła po całej reszcie kompanii. Teraz zatrzymała na nich wzrok trochę dłużej. Z kim tak właściwie współpracowała? Grapevine - gadatliwa małolata, która wszystkich pyta o zdanie. Drakar - małomówny, chyba rozsądny. Rei - zimna ignorantka w kostiumie rodem z jakiegoś filmu sci-fi. Terr - pobratymiec tamtych stworów, jakimś cudem w połowie ludzki. A pośród nich ona - właściwie dziecko, tak najpewniej by ją określili. Tego jednak nie mogłaby darować. Umniejszało to jej godności, ot, co. Dzieckiem przestała być już dawno temu, co z tego, że przestała się starzeć? Wprawdzie nadal w jej usposobieniu była jakaś szczątkowa infantylność, która jednak dość rzadko dawała o sobie znać. Jaka była na prawdę? Chyba tylko ona była w posiadaniu tej wiedzy i nie zanosiło się, by prędko ją komuś przekazała. O, nie! To była jej osobista tajemnica, zresztą - nie wiadomo, czy ona sama wiedziała wszystko o swoim prawdziwym ja.
W momencie, gdy znikąd pojawiły się Serpenty, Loire cofnęła się o krok i byłaby wylądowała na ubabranej tą dziwną mazią podłodze, gdyby nie jej przecudowny i niepodważalny zmysł równowagi. Utrzymała się na nogach, patrząc głęboko zdumiona, jak stwory zabierają gdzieś Drakara. Machnęła dłonią na Cheshire'a, po czym pobiegła za Terrem. Kolorowy kot bez wahania podążył za nią. Reakcja Rei niezbyt przypadła jej do gustu.
- Owszem, ale chyba pomyliłaś kierunki - rzuciła w jej stronę z zimnym uśmieszkiem na twarzy. Właściwie nie wierzyła do końca, że Lunatyka da się jeszcze uratować, ale zawsze było te 40% szans na powodzenie, a ona zamierzała je wykorzystać.
Drzwi. Skąd one, do diabła, się tu wzięły? Loire puknęła w nie kilka razy dłonią złożoną w pięść, po czym spojrzała z wyraźnym niezadowoleniem na resztę grupy. Nie uśmiechało jej się wchodzić tam bez wcześniejszej, dyskretnej oczywiście, obserwacji.
- Jakieś pomysły? - burknęła tonem naburmuszonego dziecka, po czym wróciła do opukiwania drzwi. Kompletnie bezsensowne, a jednak biorąc pod uwagę jej nadpobudliwość skupiającą się głównie właśnie na dłoniach, musiała je czymś zająć.

Anonymous - 27 Wrzesień 2011, 20:32

MG:

Szczur Grapevine wrócił z przeszpiegów, że się tak wyrażę. Niewiele się dowiedzieli o tym pomieszczeniu. Jedynie to, że jest ono ogromne i jest w nim jeszcze więcej tej dziwacznej mazi. Czy powinna mówić o tym całej grupie? Czy te informacje są ważne dla kompanii? Dziewczyna postanowiła jak na razie zostawić to dla siebie.
Nagle wszyscy byli w stanie usłyszeć krzyk Drakara:
-Poomocy! Ja żyję! Nieee! Zostaw mnieee! Nie dotykaj mnie suko jedna!- no a potem znowu cisza.
Loire nie powinna się zastanawiać tylko wchodzić. Przecież nie można tak stać. Te poczwary zaraz pożrą tego chłopaka. Albo użyją go do celów rozrodczych. No jeśli rozmnażaniem się można nazwać wykluwanie się z cudzych ciał, które są żywicielami tym robali.

Anonymous - 28 Wrzesień 2011, 19:22

Uśmiechnąłem się do Grape, co bardziej przypominało wyszczerzenie na nią zębów, zupełnie, jakbym miał na nią chrapkę. Szkoda tylko, że nie miałem o tym pojęcia. Cóż, miejmy nadzieje, że nie zrozumie mnie źle.
Nagle nastała dziwna cisza, która trwała i trwała, i trwała... Aż w pewnym momencie nagle przerwały ją Serpenty, wyskakując znikąd. Jak to się stało, że nie czułem ich zapachu? A, teraz to już nieważne. Poczwary złapały Drakara i zaczęły go gdzieś ciągnąć. Rzuciłem się w ich stronę, ale w połowie kroku coś się zmieniło. A dokładniej ja. Nie wiedząc czemu przybrałem swoją ludzką postać. Nim to do mnie dotarło leżałem już na podłodze, w tej paskudnej brei, z okropnym bólem głowy. Wszystko jakby zwolniło, straciło barwy, obraz przed oczyma mi pociemniał. Ale już po chwili wszystko wróciło do normy. No, prawie. Nadal byłem człowiekiem i nadal bolała mnie głowa.
Podniosłem się z ziemi i rozejrzałem, chociaż było tak ciemno, że niewiele mi to dało. Otrzepałem się jak mogłem ze śluzu. Nawet nie próbowałem znów się przemienić, bo coś mi mówiło, że to kiepski pomysł.
Teraz dotarła do mnie kolejna zmiana. Jakby straciłem kontakt z Naną, zupełnie, jakby była nieprzytomna. może pisk ją ogłuszył i przez to się przemieniłem? Cokolwiek dziwna przyczyna, ale na razie nie miałem lepszej teorii. W sumie w tej chwili to i tak nieważne.
Po jakimś czasie mój wzrok przystosował się do ciemności. Spojrzałem na dziewczyny.
-Nie pytajcie, jak to się stało, bo sam nie wiem. -rzuciłem zanim zaczęły zadawać pytania i usiadłem na... czymś. -Idzie po Drakara, ja zaraz do was dołączę, tylko się trochę otrzepię. -powiedziałem do nich, pochylając się do przodu aby zwymiotować.

Anonymous - 28 Wrzesień 2011, 19:53

MG:

Grapevine nadal nie była pewna co robić. Taka z niej niepozorna dziewczynka i nic więcej. Ale jednak postanowiła otworzyć te cholerne drzwi i dowiedzieć się co się za nimi kryje. Przełknęła głośno ślinę. Położyła rękę na klamce, ale jej nie nacisnęła. Spojrzała najpierw na samoluba zwanego także Rei, potem na Loire. Na samym końcu i najbardziej niepewnie zmierzyła wzrokiem Terra, który jakimś dziwnym trafem był...człowiekiem. Przyjrzała mu się. Strasznie jej się podobał, ale oczywiście nie miała zamiaru mu tego mówić. Nagle poczuła jak policzki się jej rumienią, więc się odwróciła.
A potem otworzyła drzwi.
Terr nie czuł się najlepiej. Miał zawroty głowy a żołądek nadal nie pracował tak jak należy. Dobrze by było jakby schował głowę między kolana, wtedy by mu się polepszyło, ale czy tak zrobi zależy tylko i wyłącznie od niego. Ciekawe dlaczego Terr nagle stał się człowiekiem? Co jest nie tak? Co w nim się popsuło?

Anonymous - 1 Październik 2011, 11:54

Aha, więc dla nich ważniejsze jest ratowanie kogoś skazanego już na śmierć, niż wykonanie zadania? Bardzo profesjonalnie... Ale niech im już będzie. Ruszyłam za nimi nie ukrywając niezadowolenia. W między czasie Terr przybrał ludzką postać, ale średnio mnie to przejęło. Prawda, nasze szanse tak jakby spadły, ale byłam teraz trochę wkurzona i mi to zwisało. Najwyżej w przypadku zagrożenia życia sobie ucieknę i tyle. Nie, zaraz - co ja pieprzę. Ja miałabym uciekać? Co to to nie, rozwaliłabym wszystkie te stwory i tyle. Nie będą mi tu w kaszę dmuchać.
Loire i Grape stanęły pod drzwiami i nasłuchiwały, ja stałam nieco z tyłu, zerkając to na nie, to na rzygającego Terra.
-Dobra, odsuńcie się. -rzuciłam beztrosko. Skoro tak bardzo chciały tam wleźć, to niech im będzie. Drzwi nie wyglądały na jakieś bardzo solidne, więc powinno się dać. Wytworzyłam przed sobą dwa średniej wielkości portale, jeden za drugim. Ten bliżej mnie pchnęłam w przestrzeni. przeleciał on przez ten drugi i obydwie wyrwy zamieniły się w pocisk, który pomknął w stronę drzwi, robiąc w nich wielką dziurę. A przynajmniej powinien ją zrobić.
-No, właźcie. -rzuciłam chłodno, zerkając po dziewczynach.

Anonymous - 1 Październik 2011, 15:24

MG:

To co Grape zobaczyła było dość...nietypowe. W całym pomieszczeniu było pełno dziwnego śluzu, który lepił się dziewczynie do butów, przez co nie mogła się zbyt szybko ruszać. Gdzie nie gdzie były różne szczątki, jakieś kości i inne pozostałości po ludziach czy też im podobnych. Ale oprócz tego nic w tym pomieszczeniu nie było. Jak fabryka funkcjonowała, była to pewnie hala służąca do przechowywania towarów, ponieważ sufit był naprawdę wysoko, a głos naprawdę dobrze się tu rozchodził.
Dopiero potem Grapevine zauważyła drzwi na końcu sali. Ale były one pilnowane przez Serpenty. Duże, o wiele większe niż te które kompania widziała wcześniej. Były wielkości konia, może nieco mniejsze. Jakby Winorośl podeszła bliżej zobaczyłaby, że te poczwary są naprawdę umięśnione. I jakby łapa jednego z nich by ją uderzyła, chyba by tego nie przeżyła. Nikt by nie przeżył.
Rei zachowywała się jak kompletna idiotka. Dlaczego szła w przeciwnym kierunku? Dlaczego zmierzała ku wyjściu? Tam na pewno nie znalazłaby Serpentów. A, że dwa porwały Drakara było pewne, że jak się za nimi pójdzie to znajdzie się więcej tych robali. Jak ktoś tu się nie profesjonalnie zachowuje to tylko i wyłącznie ona. Gdzie jej racjonalne myślenie, hm?
Paczka usłyszała warkoty... minimum trzy. Hm... ciekawe. Loire, Rei i Winorośl są w stanie zobaczyć zaledwie dwa osobniki. No to gdzie jest reszta? No, ale na szczęście postanowiła pójść z resztą drużyny... tyle dobrze.
Terr poczuł się już nieco lepiej. Nudności sobie przeszły, zawroty głowy także. Ale ciekawe było co sprawiło, że chłopak tak nagle zamienił się w człowieka?

Anonymous - 1 Październik 2011, 18:51

<Nie chce mi się przelogowywać: przecież napisałam, że poszłam za nimi>
Anonymous - 1 Październik 2011, 19:14

    wiem, przepraszam zapomniałam wspomnieć o tym ;]

Anonymous - 2 Październik 2011, 12:50

Bach, bach, bach, bach, bach.
Odgłosy pukania w drzwi z każdą chwilą, wraz ze wzrostem irytacji białowłosej panienki, również się wzmagały. Było tak, jakby nagle przestała kontrolować swoje własne myśli, jakby zdenerwowanie przejęło nad nią władzę. W pewnym sensie właśnie o to chodziło. Loire, tak samo, jak zazwyczaj była typem radosnego pół-stoika, tak kiedy napotykała na swojej drodze przeszkody, zawsze wypadała z roli. Lepiej było jej wtedy nie stawać na drodze, gdyż zawsze istniało prawdopodobieństwo, że zagapi się i zamiast w, przykładowo drzwi, uderzy w ciebie - a to może już nie być najmilszym doświadczeniem, gdyż dziewczę mimo swojej drobnej postawy jakąś siłę miało - mimo wszystko. Nie była oczywiście kimś w typie mitologicznego, greckiego herosa, aczkolwiek nie należała również do słabeuszy, przeciwnie - była kimś pomiędzy tymi dwoma typami. W każdym razie, wygodniej, bezpieczniej i w ogóle lepiej było nie oceniać książki po okładce, zwłaszcza, jeśli chodziło tu o naszą Lunatyczkę, a nie - zwykłego człowieka. Wbrew pozorom kryła w sobie różne tajemnice, których poznanie nie zawsze pociągało za sobą miłe konsekwencji. Oczywiście, nie uchodziła za osobę aż nadto tajemniczą, żądną zemsty czy coś w tym rodzaju, skądże znowu! A jednak była typem osoby, w której przeszłość lepiej jest się nie wgłębiać i z nią nie zadzierać, bo mogła delikwenta spotkać dotkliwa, wręcz na wyrost wymierzona kara.
Bach-
Po kolejnym uderzeniu Loire odetchnęła głęboko, usiłując się jako-tako uspokoić. Prawdopodobnie to zachowanie Rei połączone ze zniknięciem Drakara tak ją rozjuszyło. Tak, to na pewno to. Przecież każdy głupi wiedział, że skoro Lunatyka zabrały Serpenty, to właśnie tam, gdzie zniknęły, musi ich być więcej! Kompletnie nie rozumiała toku myślenia tamtej dziewczyny. Owszem, Lorcia również od czasu do czasu lubiła się pośmiać z innych i miała napady syndromu "wiem lepiej", a jednak od czerwonookiej coś ją odpychało. Nie wiedziała dokładnie, co. Może ta jej ignorancja względem czyjegoś życia, które wbrew pozorom Loire stawiała dość wysoko, zwłaszcza, jeśli należało ono do osoby względnie przezeń lubianej? A może ta jej aspołeczność i bijący od niej chłód? Nie umiała określić, nawet nie starała się tego zrobić. Miała ważniejsze rzeczy na głowie i to na nich zamierzała się skupić. W tym momencie zdawała się kompletnie nie zwracać uwagi na Rei. W sumie słusznie, aczkolwiek jeśli będzie nadal tłumiła emocje, za jakiś czas może znowu się zdenerwować i kółko się zamknie. Uhm, bywa.~
Kiedy drzwi w końcu się otworzyły, obejrzała się przez ramię na Terra. Dziwne, z jakiej racji nagle go odmieniło? Zamrugała kilka razy, po czym zwróciła wzrok na stwory pilnujące drzwi po drugiej stronie hali. Machnęła ręką na Cheshire'a, aby podszedł bliżej, po czym chwyciła sztylety w dłonie. Takie nic, ale wolała być przygotowana. Zawsze mogła też związać kończyny Serpentów swoimi sznurkami albo stworzyć tarczę. Póki co zdecydowała się na to pierwsze rozwiązanie. Chwilę później ją, Grape i Rei otaczała półokrągła powłoka, skierowana ku Serpentom. Takie pół kopuły, o. Lunatyczka uśmiechnęła się lekko i z wolna wśliznęła się do środka hali, wciąż trzymając broń w pełnej gotowości.

Anonymous - 3 Październik 2011, 21:06

MG:

Arlekin Loire nie może zbytnio dużo zdziałać. Dlaczego? A no bo co ten kociak, biorąc po uwagę też fakt że potrafi zmieniać swoje kształty, może zrobić sam przeciwko dwóm olbrzymim Serpentom? Bry... warknięcie sprawiło że bestia dziewczyny się nieco zniechęciła do podejścia bliżej, zwierzak wyczuł że nie jest to zbyt dobre towarzystwo dla niego. Ale jednak skusił się i podszedł ciut bliżej.
Arlekin zobaczył, że drzwi nie są nawet do końca zamknięte, no bo jak miałby zamknąć drzwi obślizgła poczwara, która nie posiada przeciwstawnego kciuka(tak, tak w drzwiach była gałka)? Nie jest to możliwe, więc jedynie to mogą one je przymykać za pomocą swoich wielkich łapsk, których pseudpdłonie są wielkości niemalże głowy Loire.
Grapevine stwierdziła, że musi zacząć działać. chwyciła za kartkę i zaczęła rysować. Na papierze pojawił się łuk i parę strzał, które potem dziewczyna "wyjęła" z papieru i zaczęła ich używać. Bach. Pudło. Bach... Grape trafiła ale strzała odbiła się od klatki piersiowej Serpenta. Dziwne... jakby miały na sobie zbroję. No więc spróbowała jeszcze kilka razy, ale efekt był ten sam.
-Hm... mają jakiś pancerz czy coś. Strzały nie działają- jęknęła.
Dziewczyna chwyciła za swoją magiczną parasolkę. Była gotowa w każdej chwili obronić każdy atak...

Anonymous - 9 Październik 2011, 19:38

Poczułem się lepiej, ale wolałem nie ryzykować i darować sobie przemianę. Przynajmniej na razie.
Podszedłem do dziewczyn, sprawa nie wyglądała kolorowo. Dwa Serpenty, dość spore. Ciekawiło mnie tylko jedno. Na pewno nas widziały, a tym bardziej poczuły, więc czemu nie atakują? Czyżby pilnowały czegoś aż tak ważnego?
-No, to mamy klops. -oparłem się o ścianę, bo na chwilę znów lekko zakręciło mi się w głowie. No i co teraz? Największą nadzieje pokładałem w Rei, powinna sobie z nimi poradzić nawet sama z tym swoim karabinem. Problem będzie, jak odpowiedzą na atak i dziewczyna nie zdąży rozwalić obydwu, przecież te są trochę twardsze.
-Nie, nie mam pomysłu. -powiedziałem, odpychając się od ściany i rozkładając ręce. W tym momencie coś świsnęło i rozwaliło ścianę po mojej prawej. Odruchowo zasłoniłem się rękoma, kilka mniejszych odłamków odbił osie ode mnie. Co to do cholery było? Spojrzałem na swoją dłoń. Czyżby...?
Wychyliłem się i spojrzałem na Serpenty. Wyszedłem na sam środek korytarza, na końcu którego stały poczwary, wystawiłem dłonie przed siebie i... w stronę stworów pognały świszcząc, dwa dźwiękowe pociski. Przestrzeń wokół nich trochę się zaginała, przez co były minimalnie widoczne.
Leciały prosto na Serpenty, ale czy je rozwaliły? O tym zadecyduje MG.
-Widać odkryłem u siebie nową moc... -mruknąłem do dziewczyn (żeby nie było: jest ona uwzględniona w KP).

Anonymous - 10 Październik 2011, 18:40

Grapevine była nieco zniechęcona. Jej strzały nie pomogły, więc musiała coś wymyślić. Ale co?! Przecież ona nie może tak bezczynnie siedzieć! Drakar cierpi gdzieś tam katusze a oni stoją tu jak jakieś pachołki i nie robią nic coby mogło chłopaka uratować.
-Fuj! Zostaw mnie robalu!- nagle kompania usłyszała głos mężczyzny. Krzyczał na całe gardło, jeszcze żył. Więc jest nadzieja, prawda? Można go uratować.
Winorośl westchnęła i zaczęła znowu rysować. Tym razem był to duuży młot. Kiedy znalazł się w jej rękach była w stanie obronić nim siebie i jeszcze kogoś. Lecz nie ma zamiaru tam podchodzić. Nie jako pierwsza.
Dziwaczna kula energii, czy czegoś tam, którą Terr wysłał sprawiła, że jeden z Serpentów padł ranny, ale nie umarł. Ciężko oddychał, ale jednak żył. Niestety. Ale jakby tak ktoś, lu coś go dobiło... na przykład karabin maszynowy Rei... to by znacznie ułatwiło sprawę!

Anonymous - 15 Październik 2011, 19:07

No, nasz stwór potrafi jednak coś więcej. Ale nie zabił Serpenta, więc mogłoby być lepiej.
Nie czekając, aż ten niedraśnięty się na nas rzuci, posłałam w jego głowę serię z karabinu. Jeśli padł, to podeszłam do tego rannego, leżącego na ziemi i z zamachu walnęłam go kolbą karabinu w głowę. Jeśli jednak ten pierwszy nie padł, to przed podejściem do drugiego poprawiłam mu drugą serią.
Kiedy już obydwa stwory padły, przeładowałam karabin i weszłam do pokoju, kopniakiem otwierając drzwi, gotowa do ostrzelania ewentualnych Serpentów, lub też do odwrotu za pomocą portali, gdyby było ich za dużo dla mnie jednej.

Anonymous - 15 Październik 2011, 20:11

Rei zabiła tylko tego, co leżał i konał. Ten, który nie został draśnięty, mimo wielu strzałów, które otrzymał, nadal stał tam gdzie stał i nie miał zamiaru umierać.
Grapevine wszystkiemu się przyglądała. Karabin maszynowy Rei, ani jej łuk nie działają, a dziwna kula światła od Terra była skuteczna... buf! Nagle ją oświeciło. Uśmiechnęła się i powiedziała:
- Rei, nie marnuj nabojów. Na te tutaj działają tylko nasze moce!- była z siebie dumna. W końcu się do czegoś przyda, prawda? Ha! Nie będzie już bezczynnie stać jak kołek i nie będzie wiedziała co ma robić. Winorośl wraca do gry, od co!
Jakby, to tylko spekulacje, Rei rzuciła w tego robala, toby go przepołowiło? No cóż, ciekawa teoria. Można ją później wypróbować.
Nagle znowu głucha cisza. Można było słyszeć bicie serca całej paczki oraz ich równomierne oddechy.
Nagle Grape poczuła koło siebie wiatr. Wzięła parasolkę do ręki i ją rozłożyła. Nie widziała ni a nic, ale miała wrażenie, że zabawa zaraz się zacznie.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group