To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Ogrody Rozalii - Główna Alejka

Faust - 11 Styczeń 2012, 17:44

Różnica wieku pomiędzy Chelse a nie raczącą się przedstawić dzieweczką była doprawdy nieznaczna, tak że w oczach większej części społeczeństwa mogłyby swobodnie uchodzić za przyjaciółki. To, co tak naprawdę zasadniczo je różniło to był sposób bycia - bowiem młoda szlachcianka przedstawiała sobą obraz typowej, zdziecinniałej lolitki, podczas gdy kruczowłosa robiła wszystko w ten sposób, by uchodzić za w pełni dojrzałą kobietę.
W pewnym momencie dziewczynka spojrzała na swą rozmówczynie niespokojnie, wyraźnie zbita z pantałyku faktem iż Beatrice niespodziewanie zignorowała je obie. Można było przypuszczać iż dziewczynka nie jest szczególnie zachwycona koniecznością obcowania z senną zjawą - wyglądało jednak na to że jednocześnie była bardziej zdesperowana, niż mogło się to początkowo wydawać. W tej chwili zresztą bardziej niż dumna panienkę którą najwyraźniej starała się być, wyglądała na smutnego, zmokniętego wróbelka, zwłaszcza że drżała coraz silniej.
- Skąd wiesz? Miałaś kiedyś kota? - fuknęła, w tej sposób maskując niepokój i złość jaki dało się wyczytać z nieludzko jasnych oczu. - Nie wydaje mi się. Śmiem sądzić że nie wytrzymałaby z Tobą nawet larwa w słoiku! - obruszyła się, porzucając nagle grzecznościowe zwroty. Szarpnęła za wyciągniętą falbankę przy rękawie i obejrzała. Dookoła jednak zdawało się wciąż być pusto jak wcześniej, towarzyszył im tylko chłodny wiatr poruszający nagimi krzewami.

Anonymous - 13 Styczeń 2012, 01:00

Przyglądała się uważnie dziewczynce zastanawiając kim jest, Nie przedstawiła się nadal, co trochę mierziło czarnowłosą. Wolała wiedzieć z kim ma do czynienia. Cóż Chelse może i starała się uchodzić za dorosłą, bardziej jednak pasowałoby określenie, że taka po prostu jest. Bo jak wiadomo czasem młodsi bywają bardziej dojrzali niż ludzie zdecydowanie starsi co powinni mieć więcej oleju w głowie a pomimo tego dalej zachowują się jak dzieci. Co poradzić? Jak świat szeroki tak różni są ludzie i istoty magiczne także. Skoro dziewvczynka nie była zadowolona przybywaniem z Chelse wcale jej to nie dziwiło. Nawet zauważyła tę niechęć, pomimo zachowania niemal nienagannego nieznajomej. Słysząc pytanie spojrzała jej w oczy i powiedziała pewnie bez jakiegoś sarkazmu, ironii czy też chłodu.
- Owszem miałam kota. Nie jednego nawet, zawsze chodziły własnymi ścieżkami i wracały kiedy chciały..
Stwierdziła podchodząc do niej. Cóż zachowanie małej trochę ją zmiękczyło., na tyle, że zachciała jej pomóc. Zastanawiała się jednak też w dalszym ciągu dlaczego się nie przedstawiła. Taka eskapada z małą może jej trochę przybliżyć informacje na jej temat. Pogładziła ją po głowie mówiąc:
- No dobrze chodźmy poszukać twojego kotka, ale najpierw powiedz jak wygląda i jak się wabi, oraz jakie miejsca lubi bo to ważne..
Uśmiechnęła się zabierając rękę. W sumie i tak nie miała nic do roboty a szukanie zagubionego kociaka, może okazać się ciekawym zajęciem. Czekając na jej odpowiedź związała włosy gumką, były zbyt za długie i mogłyby przeszkadzać. Swoją drogą, już ja dzisiaj trochę drażnią wolała więc je okiełznać. Rzucała baczne spojrzenia na właścicielkę zagubionego kota.

Faust - 15 Styczeń 2012, 13:47

- a więc były bardzo źle wychowane. Gorzej od Alberta! - powiedziała to tonem jak gdyby już sam ten fakt był niesłychanie dziwny, przy czym ani na moment nie spuszczała wzroku z koleżanki. Gdy Chelse zbliżyła się by pogładzić ją po głowie dziewczynka cofnęła się z miną zdradzającą skonsternowanie a w jasnych oczach znów zjawił się wyraz naburmuszenia. Najwyraźniej nie różniła się tak bardzo od jakiegokolwiek innego dzieciaka a takie wszak nie uznawały za normalne by gładził je po głowie ktoś niemal w tym samym wieku. Po chwili jednak to wszystko przestało mieć znaczenie. Twarz dziewczynki rozpromieniła się bowiem na deklaracje ze strony Magali.
- Oh, naprawdę? - wykrzyknęła swoim egzaltowanym głosikiem i wykonała w miejscu coś, co prawdopodobnie miało być piruetem na dowód ogólnego entuzjazmu.
- Ale podziękuję Ci dopiero jak już go znajdziesz - zastrzegła wyniośle i jak gdyby dla potwierdzenia efektu obrzuciła dziewczynę spojrzeniem do góry do dołu. Następnie zebrała w dłonie fałdy potarganej sukienki, uczyniła kilka wykalkulowanych małych kroczków i z całym dostojeństwem na jaki ja było stać w obecnych okolicznościach zasiadła na ławeczce.
- No, na co czekasz? - rzuciła, spoglądając na Chelse wyczekująco.

Anonymous - 16 Styczeń 2012, 13:48

Westchnęła tylko na jej stwierdzenia, ta dziewczyna była wyjątkowo upierdliwa i nieelastyczna. Mag tylko pokręciła głową i wzruszyła ramionami lekko zażenowana jej zachowaniem. No ale jak tu być spokojnym mając do czynienia z kimś pokroju tej.. no właśnie nie wiadomo kim jest rozmówczyni i to bynajmniej nie sprawiało iż senna zjawa czuła się swobodnie. Widząc wyraz oczu małej nic nie powiedziała, chociaż powinna, nie wiedziała co ma powiedzieć, po prostu. Tak się składało, że w kontaktach z innymi osobami najlepsza nie była.
- Nie wiesz blefuję
Jej brew zadrżała a nerwy napięły się jak postronki, nieznajoma zaczęła ją irytować swoim zachowanie, ale w sumie to było jeszcze dziecko, nie żeby ona była jakaś dorosła, ale w pewien sposób mogła zrozumieć entuzjazm.. Jednak to co usłyszała w następnej chwili sprawiło, że jej samokontrola poszła w łeb, bić się z kimś tam lub czymś tam. Teraz obie brwi drgały w złości a oczy pełne nieprzyjemnego uczucia wiodły za małą. Gdy ta zasiadła na ławce z dostojeństwem była w tym jakaś groteska, przynajmniej zdaniem czarnowłosej. Słysząc jej pytanie zacisnęła zęby aby się nie dać ponieść nerwom nie tutaj gdzie pełno ludzi. Zacisnęła dłonie w pięści, zrobiła kilka kroków w stronę ławeczki i na niej zasiadła. skrzyżowała d ramiona na piersiach mruknęła.
- Sama szukać nie zamierzam i nie odpowiedziałaś na moje pytanie, sama więc szukaj..
Prychnęła urażona, chciała pomóc a ta tak się zachowała, jej strata. Nie umie docenić, niech sama lata za kotem jak w ukropie, ot.

Faust - 23 Styczeń 2012, 17:19

Dziewczynka przez dłuższą chwila spoglądała na swą towarzyszkę z wyrazem twarzy sugerującym, iż nie do końca, jeśli w ogóle, zdaje sobie sprawę z tego, o co jej chodzi. Chwile potem ów mina ustąpiła miejsca takiej, która jawnie zdradzała oburzenie. Czegoś się jednak musiała do tej pory nauczyć, bowiem nie uczyniła nic by spróbować zmusić Chelse do wykonywania 'poleceń'. Zamiast tego zagryzła nieco wargi i najwyraźniej się zamyśliła. Następna mina upłynęła w ciszy i bezruchu. W końcu uniosła znów oczy na dziewczynę.
- Ale... Ja nie wiem gdzie on jest. Szukałam już wszędzie - przyznała bezradnie i wygięła usteczka w podkuwkę. Jak to jednak bywa u dzieci, a zwłaszcza takich rozpieszczonych, jej podejście i nastroje zmieniały się bardzo dynamicznie. Zmarszczyła brwi i wstała.
- Zgodziłaś się więc dlaczego nie chcesz teraz szukać? - bąknęła z oburzeniem targając za poły sukienki. - Jakie to było pytanie? - dodała po chwili, nieco niepewnie.

Anonymous - 30 Styczeń 2012, 18:01

Magali uważnie obserwowała mimikę twarzy małej. Jakby nie była uwielbiała przyglądać się ludziom i nie tylko, zwierzętom także. Nic więc dziwnego, że robiła tak w tej chwili. Czerwone oczy zdradzały iskrę zaciekawienia postacią nieznajomej. Uśmieszek jaki powoli zrodził się na bladych ustach Chelse nie pasował trochę do całej tej sytuacji z szukaniem biednego kota. Ciężko małej by było czarnowłosą zmusić do czegokolwiek, o ile nie dysponowała odpowiednimi mocami. Czerwonooka zdecydowanie nie należy do osób, którymi łatwo sterować o ile to w ogóle możliwe. Prędzej to ona przejawiała zapędy dyktatorskie. Na słowa dziewczyny brew Chelse zawędrowała w górę, coś jakby w geście zażenowania ? No w sumie tak można to ująć.
- Zdążyłam to już sama wywnioskować chociaż brałam też pod uwagę fakt iż możesz być leniwa i po prostu siać panikę..
Westchnęła i wypuściła dymek powietrza z ust. Tak zdecydowanie była zniechęcona postawą tej małej "arystokratki" o poszarpanych ciuszkach. Widząc jak ta wstaje Magali nie ruszyła się z miejsca. Ha! Dobre sobie ona przejawiła chęć pomocy, co było u niej aż cudem a mała od tak sprawiła iż czarnej odechciało się czegokolwiek, zwłaszcza szukania felernego kociaka.
- Owszem zgodziłam się, ale nie powiedziałaś, że będę miała szukać sama. Wybacz ale to nie mój kot i nie mam obowiązku go szukać, zwłaszcza SAMA..
Na ostatnie słowo położyła nacisk aby do dziewczyny to dotarło. Widocznie trochę niezbyt ogarnięta była albo czarnowłosej się tak tylko zdawało. Mało istotne. Bez słów obserwowała jak ta targa za sukienkę. To była jakaś żenada do kwadratu, mlasnęła lekko zniechęcona i westchnęła.
- Właściwie wybacz to nie było pytanie. Poprosiłam o opis twojego kota, jest ich tysiące więc jak poznać tego konkretnego
Utkwiła w niej spojrzenie czerwonych oczu i kucyk, który jakiś czas temu zrobiła przełożyła na jedno z ramion, aby nie przeszkadzał. Nie mogła jednak już więcej małej poświęcić czasu, coś sobie przypomniała. Miała coś do załatwienia. Wstała więc i powiedziała.
- Wybacz, ale muszę iść, życzę powodzenia w szukaniu kotka..
Potarmosiła ją po głowie i ruszyła powoli w swoją stronę, po chwili zaś znikła w tłumie ludzi.
z/t

Anonymous - 18 Lipiec 2012, 15:24

Nogi, a raczej noga i proteza, zaciągnęły mnie do parku. Miałam ze sobą gitarę, gdyż właśnie wracałam z próby u perkusisty. Parkiem co prawda miałam dłużej, ale nigdzie mi się nie spieszyło, a zawsze to spokojniejszy i przyjemniejszy spacer niż środkiem miasta.
Usiadłam na jednej z ławek, żeby odpocząć, gitarę oparłam o jej brzeg. Zdjęłam protezę i obejrzałam gniazdo. Coś mnie uwierało w kikut. Aha! Kocie chrupki! Ach, Tommy Tommy... Chyba przerzucimy się na inny rodzaj karmy, niż sucha, Twoje żarcie wala się po całym domu. Chociaż po namyśle... Chrupki to jeszcze nie tak źle, jak po całym mieszkaniu będzie mięsna papka... Dobra, punkt dla Tommy'ego.
Rzuciłam chrupkiem w stado gołębi, które od razu zerwało się do lotu. Uśmiechnęłam się pod nosem, zarzuciłam ręce za głowę i rozciągnęłam się na ławce. Proteza leżała obok mnie. Miałam nadzieję, że nikt jej, jak i gitary, nie zaiwani.

Anonymous - 18 Lipiec 2012, 22:08

Po brukowanej drodze szło dość sporo ludzi. Dzieciaki na rolkach, staruszka z torbą z zakupami, jakieś trzy rozchichotane licealistki przyklejone do telefonu tej idącej po środku. Dziewczyna mierząca 150 cm i idąca razem z tabunem ludzi nie rzucała się w oczy. Jak zwykle ubrana w szkolny mudnurek, wyglądała więc jak kujonka paradująca w szkolnym stroju nawet po lekcjach, albo jak uczennica jakiejś elitarnej szkoły prywatnej. Naturalnie już od trzech lat nie chodziła do szkoły, czego nikt z ludzi, których mijała nie mógł wiedzieć. Miała iść do domu, ale po co? Istotka ta wolała powłóczyć się po zimnym mieście, niż położyć się w ciepłym łóżeczku. Bowiem w główce Iku wyraźnie dawała znać potrzeba towarzystwa. O ile towarzystwem można nazwać mijanie obcych ludzi, o tyle Omori wolała zostać w parku, niż wracać do domu.
Czarnowłosa rozejrzała się. Grupka gołębi uciekające w popłochu, od czegoś małego. Kto to rzucił? Spojrzeniem doszła do chudej dziewczyny, rozłożonej na ławce. Rówieśniczka? Możliwe. Grunt, że obok niej było trochę miejsca, co trzeba wykorzystać. Zgodnie więc z logiką, zajęła miejsce i położyła głowę na oparciu, by patrzeć w niebo. Latające ptaszki, które mijają Iku z góry są chyba takim samym towarzystwem jak i ludzie idący przed nią. Nie musiało minąć więc dużo czasu, by siedząca dotychczas powściągliwie dziewczyna, odwróciła powoli głowę w stronę istoty siedzącej obok. W tej krótkiej chwili dokonała wszelkich starań, by każda jej cząsteczka sprawiała, że wyglądać będzie niewinnie. Chudzielec na nią nie patrzył, ale i tak chciała już teraz się przygotować, na chwilę, gdy spojrzenie dziewczyny z gitarą spotka się z czerwonym spojrzeniem czarnowłosej.
-Mogę zadać ci pytanie?- spytała zupełnie nagle (nawet bez chrząknięcia przez zdaniem! Co za diablica!) przywołując tym samym uwagę na siebie.
Jeśli nie dostanie zaraz gitarą w głowę, ani nie stanie się nic przerywającego tę nadchodzącą wymianę słów (przerywnikiem mogłoby być na przykład ciało niebieskie spadające z nieba, czy coś), zaraz będzie mogła zadać pytanko. Zmieniła więc pozycję. Przyciągnęła nogi do siebie, tak więc kucając na ławce, położyła głowę na kolanach, więc wciąż widziała dziewczynę, że tak powiem- bokiem. Grunt, to nie zmieniać zbyt nagle perspektywy.

Anonymous - 19 Lipiec 2012, 15:21

Zerknęłam na dziewczynę, która się obok mnie dosiadła. Było to tylko takie orientacyjne spojrzenie, ale była nawet ładna. W moim wieku chyba. Co ciekawe też nie miała oka. Aż spojrzałam w dół, na jej nogi. Nie, tutaj już był komplet. Ale by było interesująco, gdyby była moim lustrzanym odbiciem pod tym względem.
Prawie się przestraszyłam, gdy dziewczyna się odezwała. Chwile jej się przyglądałam, wahając się nad odpowiedzią, W końcu jednak ciekawość co to za pytanie wzięła górę.
-Tak, jak najbardziej. -uśmiechnęłam się lekko, wyjmując ręce zza głowy i wkładając je do kieszeni. po chwili doszłam do wniosku, ze to też niezbyt grzeczne, więc po prostu położyłam je na brzuchu.
Dziewczyna wyglądała... dość osobliwie. W sensie tak mrocznie. Blada, ciemne włosy, czerwone oko... ciekawe, czy naturalne, czy soczewka. Tak czy siak, raczej mnie nie zabije. Zwłaszcza pytaniem.

<sorki za krótkie posty, muszę się trochę rozkręcić :)>

Anonymous - 19 Lipiec 2012, 16:31

Jako reakcję na przyzwolenie do zadania pytania, Iku zaprezentowała ledwo widoczny uśmieszek. Chrząknęła i przybrała skupioną minę. Wbrew pozorom nie chciała zadać żadnego oczywistego pytania jak "hej, jesteś z Krainy Luster?", albo "co sądzisz o dzisiejszej pogodzie?". Rozmowa o pogodzie, dobre sobie! W móżdżku Omori już dawno pojawiła się ideologia mówiąca, że ludzie, którzy nie potrafią ciągnąć rozmowy wykraczającej poza "co tam u ciebie?" to zwykłe meduzy (należy pamiętać, że w jej mniemaniu, te parzydełkowce są czystym złem)!
-Zadam to pytanie, zakładając, że nigdy nie umarłaś, inaczej miałabyś fory i byłoby to nie fair...- uprzedziła uprzejmnie i chwilę się zastanowiła. Nie fair dla kogo?-... dla reszty ludzkości!- dokończyła enigmatycznym tonem.
Zrobiła znaczącą pauzę by uzyskać odpowiedni klimat i podniosła głowę. Takich poważnych pytań nie wolno zadawać z przechyloną głową.
-Uważasz, że śmierć ma charakter wzniosły i powiedzmy... monumentalny o ile można to tak nazwać... czy raczej... jest tak samo skromna jak życie?
Tu przyglądała się wyrazowi twarzy dziewczyny. Zwykle w takiej sytuacji (nie żeby Omori zadawała wielu przypadkowo spotkanym ludziom filozoficzne pytania, nieeeee) rozmówca robi się zmieszany i pyta o sens pytania.
-Wiesz, ja nigdy nie umarłam, więc nie umiem bardziej sprecyzować o co mi chodzi...- usprawiedliwiła się szybko i czekała na odpowiedź. To było ekscytujące. Co dany osobnik odpowie? Czy trafi na prymitywa, który potraktuje ją jak dziecko, czy na osobę mądrzejszą od siebie, która wygłosi kwieciste, filozoficzne przemówienie, przez które ta popadnie ze wstydu w depresję i zamknie się na zawsze w pokoju... Nigdy nie wiadomo...

Anonymous - 19 Lipiec 2012, 16:43

Z oka zrobiła mi się pięciozłotówka a brwi uciekły w górę czoła. Pytanie było niecodzienne, aczkolwiek pasowało do obrazu dziewczyny powstałego w mojej głowie.
Siedziałam chwile w milczeniu, zastanawiając się, co odpowiedzieć. W tym czasie moja twarz wróciła do normalnego, przynajmniej względnie, wyglądu.
-Tak, ja też nigdy nie umarłam, choć ze śmiercią miałam do czynienia. -i to dosłownie. Osobiście. Co prawda Pan Kostuch jest nieubłagany i surowy, i z tej znajomości nie mam u niego forów, ale fajnie jest z nim czasem pogadać. Jak mam zły dzień to kontrast między owym dniem a jego życiem i zawodem zawsze poprawia mi humor.
-Cóż... -podrapałam się po głowie. -To zależy. Od tego kim się było, jak się żyło, w jakim wieku się umarło i w jaki sposób. No bo na przykład umrzeć ratując czyjeś życie... to można by nazwać monumentalnym. W wypadku samochodowym albo naturalnie... No to właśnie skromnie. Ale zakrztusić się śniadaniem to już jest porażka i lepiej, żeby nie pisali tego na nagrobku czy w nekrologu. "Jan Kowalski, zmarł poprzez zakrztuszenie się kęsem kanapki z jajkiem, która jadł na śniadanie. Wspaniały mąż i ojciec, na zawsze pozostanie w naszych sercach." -zacytowałam wyimaginowany nekrolog z wyimaginowanej gazety, obniżając przy tym głos. No czyż to nie brzmiało komicznie? Oczywiście pomijając sam fakt śmierci.

Anonymous - 19 Lipiec 2012, 17:28

Słuchała odpowiedzi dziewczyny z kamienną twarzą. Właściwie dziewczyna, kucająca na ławce, przyglądająca się i słuchająca uważnie drugiej, na którą gapi się otwarcie wyglądało osobliwie. Kiedy dziewczyna wyrecytowała nekrolog, Omori oczywiście parsknęła śmiechem. Punkt dla dziewczyny z gitarą. Odpowiedź była o tyle satysfakcjonująca, że jednooka mogła wrócić do poprzedniej pozycji.
-Albo takie poślizgnięcie się na mokrej posadzce po kąpieli- podała inny przykład.- Nie, kanapka z jajkiem i tak to przebija- stwierdziła pokrzepiająco i zdała sobie sprawę, że nikt nie zna dnia ani godziny. Przecież może zginąć dzisiaj wieczorem jedząc kolację. A nawet jeśli zapobiegawczo pominie jeden posiłek, może umrzeć jedząc następnego dnia śniadanie, jak biedny, nieistniejący Jan Kowalski. Ciekawe czy ktoś by ją znalazł? Ciekawe czy ktoś przyszedłby na pogrzeb?
-Swoją drogą to dobrze, że nie umarłaś- powiedziała optymistycznie- pogrzeby są takie przygnębiające.
Po tych słowach zdała sobie sprawę, że pamięta tylko jeden pogrzeb i to przez mgłę. Ciekawe czy była na innych. Może tamte były weselsze... nie to raczej nie możliwe. Przymrużyła oczy.
-Nazywam się Iku Omori- przedstawiła się oficjalnym tonem kładąc teatralnie rękę pod szyją i unosząc głowę. Widziała to chyba na jednym filmie.

Anonymous - 19 Lipiec 2012, 19:16

No tak, poślizgnięcie się też. Dużo jest takich śmiesznych śmierci. Jakiś koleś w Japonii szedł i rozmawiał przez telefon. Patrzył się gdzieś w bok, wlazł w drzewo i skręcił kark. Dostał za to Darwina.
Trudno, żeby nie były. No, chyba, że jest się na pogrzebie kogoś, kogo się nie znało, bo takie akcje tez się zdarzają. Zaproszenie od znajomego na pogrzeb jego siostry, której się nawet w życiu nie widziało, albo swojego dziadka, którego się raz w życiu widziało i to kiedy się miało dwa lata. Nie, na takich jest raczej po prostu nudno. Dlatego na takie nie chodzę. Byłam tylko na dwóch: Swojego brata i swojego dziadka. Tak, właśnie takiego, co nawet go nie pamiętałam.
-Zwłaszcza, jak ma się pięć lat a w trumnie leży Twój brat. -odparłam nieco zasmucona. Nie brakowało mi go, bo mogłam z nim pogadać kiedy chciałam, ale wspomnienie pogrzebu i tak dobijało. -No ale cóż, nie poradzę. Zresztą... nie jest tak źle. -uśmiechnęłam się i machnęłam ręką -Czasem mnie odwiedza. -powiedziałam takim duchowatym tonem i zaśmiałam się złowieszczo. Po chwili jednak odchrząknęłam i uspokoiłam się.
-Bikko Auditorre. -również się przedstawiłam. Rozmowa toczyła się żwawo, co bardzo mnie cieszyło. Mało jest ludzi, którzy zaczepiają Cię w parku czy też na ulicy tylko po to, żeby najnormalniej w świecie porozmawiać.

Anonymous - 19 Lipiec 2012, 20:16

Iku zastanowiła się o jakich zabawnych śmierciach jeszcze słyszała. Udusić się własnym językiem... czytała kiedyś coś takiego, więc chyba jest to możliwe. Straszne. Omori odruchowo przytrzymała swój język zębami. W przeciwieństwie do kolacji, czy śniadania, tym mogłaby się zadławić w każdej chwili. Nie, to jakieś bzdury. Gdyby tak łatwo można było zginąć, raczej rasa ludzka nie zaszłaby daleko.
Spuściła wzrok. Tak rozmawiają o zabawnych śmierciach, ale... śmierć nie jest zabawna. Wcale a wcale! Poczuła się jak ostatnie chamidło. Co prawda kiedy miała pięć lat nie zmarł jej brat (na pewno pamiętałaby takie smutne wydarzenie), ale też straciła rodzeństwo. Iku zmarszczyła nos na słowa "czasem mnie odwiedza". Poczuła swoje serce dużo mocniej niż wcześniej. Szybko odtworzyła sobie w myślach rozmowę. "Ze śmiercią miałam do czynienia", "czasem mnie odwiedza" i ta swoboda w tak krępującym temacie. Czy Omori miała ją tylko w związku z tym, że delikatnie mówiąc wszędzie widzi trupy? Może to taki charakter? Dziewczyna z gitarą ma jakiś związek ze śmiercią? A przede wszystkim- Czy jest człowiekiem? Ta myśl pojawiała się coraz wyraźniej zarysowana w głowie Iku, mimo jej gorączkowych starań, by ją odpędzić. To byłoby naprawdę niezwykłe. Dwie dziewczyny, obie kpią sobie ze śmierci, obie nie mają oka i obie jak widać lubią śmiać się złowieszczo! Uśmiechnęła się w ten swój uroczo-psychopatyczny sposób, udając, że wszystko jest okey.
-Albo kiedy jakiś pijak rozbija ci samochodem siostrę na twoich oczach- powiedziała z trudem, mało brakowało, a załamał by jej się głos, a do oczu napłynęłyby łzy. Na łzy miała jeden sposób- uśmiechać się i udawać, że to łzy radości, do czasu, aż czerwone pozostaną tylko tęczówki. W tym wypadku tylko opuściła głowę, na tyle, by pod cieniem grzywki, widoczne były tylko jej usta, wykrzywione wciąż w wymuszonym uśmiechu. Łzy nie poleciały- dobrze.- I ciągle to widzisz na pogrzebie, wtedy też nie masz ochoty na śmiech- dodała już stabilniejszym głosem. Podniosła głowę, kiedy już się wewnętrznie pozbierała i przymrużyła oczy, a właściwie oko.
-Odwiedza cię?- upewniła się i uśmiechnęła się zadziornie, jakby ją ta wiadomość ucieszyła.- To masz fajnie. Mnie akurat z martwych tylko siostra nie odwiedza.
Już nie pierwszy raz poddawała kogoś na próbę swoją zbytnią szczerością. Tutaj ona nie zaszkodzi. Pewne jest, że obie mają dość czarny humor i aluzje dotyczące trupów to zupełny drobiazg.
-Bikko? To chyba nie jest angielskie imię?- spytała niepewnie marszcząc brwi. Jeśli rozmówczyni ma Japońskie korzenie to będzie kolejna łącząca je cecha.

Anonymous - 19 Lipiec 2012, 20:32

Skrzywiłam się, a potem posmutniałam. Więc Iku też straciła rodzeństwo. I też w wypadku samochodowym... Zbieg okoliczności? Tak, raczej tak. Pewnie jakby zacząć pytać to jedna na pięć osób straciła kogoś w wypadku z udziałem pojazdów kołowych, od tirów po wózki sklepowe.
-No nie do końca odwiedza. To raczej... raczej ja go tu ściągam. -uśmiechnęłam się szeroko. Czasami sam też mnie odwiedzał, ale raczej ja jego tu ściągałam. Kiedyś częściej, teraz... jakoś nigdy nie ma na to czasu i okazji... Oprócz imprez. Ale wolałabym nie rozmawiać z nim po pijaku. No i przywoływanie zmarłych to kiepski sposób na rozruszanie imprezy. Głównie dla zmarłych.
Słysząc kolejne zdanie wskoczyłam na ławkę i siedząc na czworaka przybliżyłam swoją twarz do jej twarzy. -Też jesteś medium? -spytałam cała uradowana. Ale fajnie! Wreszcie ktoś mnie zrozumie! Chociaż nie, to jest nie możliwe. -Nie próbowałaś jej przywołać? Tak jak ja robię z bratem? -spytałam, mocno zdziwiona. To przecież nie takie trudne.
-Nie, oczywiście, że nie. -odpowiedziałam, siadając normalnie. -Jestem Włoszką. -uśmiechnęłam się lekko. Kurcze, są wakacje, mogłabym odwiedzić ojczyznę.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group