To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Cukierkowa Ulica - Herbatka u Pana Tadka.

Anonymous - 10 Luty 2014, 21:32

/Troszkę 'po nie w czasie' ale planowałem przyjrzeć się rozwojowi wypadków i ewentualnie dołączyć - wybaczcie./

Białowłosy przyjrzał się raz jeszcze po pomieszczeniu, szczególnie zakłopotanej czeladce i rozgardiaszowi, który w okół nich.
- Ah.. zresztą nie przeszkadzam - skinął.
Następnie wzruszywszy ramionami, machnął ręką na zebranych i wyszedł z herbaciarni zaraz za czarnowłosym. Zamknął za sobą drzwi i spokojnie ruszył dalej alejką, uznając to co zobaczył za normalne dla tych okolic.


[z.t.]

Anonymous - 7 Marzec 2014, 16:21

Charlie Podniosła wzrok na Auri. Błagalnie szurnęła łapą po jej nodze. Bardzo się bała i nie chciała już tutaj być. Ona tylko chciała pobyć z przyjaciółką, a takie rzeczy ją spotykają. Patrzyła uważnie na właścicielkę lokalu. Dreszcze przechodziły jej po plecach widząc jej zdenerwowaną minę. Jednak wolałaby przebiec obok niej i uciec niż tu zostać. Nie rozumiała za bardzo co się stało. Nie była nawet pewna o co chodzi z tą całą bańką.
Dopiero po chwili jej uwagę przykuł pewien szczegół. Gdyby nie była tak zdenerwowała, może nawet by się uśmiechnęła. Teraz jednak jedynie sierść jej się na głowie zjeżyła. Ojej, mruknęła jedynie chicho widząc przed sobą różowego kotka. Była bardzo rozkojarzona przez co nie zauważyła, że jej reakcję usłyszał raczej każdy z tu zebranych.
Może da się to zmienić... , myślała głośno dalej, nie wiedząc, czy mówi do siebie czy "na głos". Nie chciała zwracać na siebie uwagi, jej teraźniejsze rozbicie jednak jak najbardziej mogło dopuścić do zachwiania się jej uwagi. Tak bardzo skupiła się na obserwacji wszystkich, że zapomniała o pilnowaniu siebie. Jednak bliskość Auri ją w pewnym sensie uspokajała, a raczej sprawiała, że Charlie nie biega jak opętana drąc się wniebogłosy. To spora korzyść z obecności niewidomej.

Soph - 7 Marzec 2014, 21:10

Ciągnęliby tę farsę dalej gdyby nie genialny pomysł Luny. Gdy Kitty zobaczyła co podała notabene jej szwagierka, było już za późno - czarna kotka zdążyła wziąć kilka łyków napoju.
- Elijahu, zrób coś z nią! - jęknęła w kierunku mężczyzny, który właśnie wszedł w zakres działania Bańki. Po raz pierwszy właścicielka wyglądała na piętnaście, nie dwadzieścia pięć lat.
- Z twoją klientką? - zapytał z rozbawieniem, kłaniając się uprzejmie wszystkim - jeszcze - obecnym.
- Z twoją żoną - warknęła na wyższego od siebie o półtorej głowy, postawnego blondyna.
Następnie odwróciła się ku Dachowcowi z miną pełną skruchy i żalem brzmiącymi w każdym słowie:

- Naprawdę przepraszam! Luna ma czasem dziwny pogląd na to, co może mi pomóc - stwierdziła zjadliwie, rzucając rzeczonej krzywe spojrzenie i ignorując niewyraźne mruknięcie: Przecież im się należało! - Tak czy inaczej, zmiana nie jest stała. To tylko trochę uroku w napoju, więc na pewno zniknie i nie powinno to zająć zbyt wiele czasu.

Chwilka na zastanowienie. Nie byli tacy jacy się jej zdawali na samym początku, z obserwacji. Trudno, nie ma co wydłużać sztucznie życia czemuś, co postanowiło zginąć śmiercią naturalną. Zerknęła na protagonistów, z których połowa już chciała lub próbowała wyjść.

- Nie wiem.... a, jednak wiem jak mogę to wam, a szczególnie tobie - skinęła na Kejko - wynagrodzić. Zapomnijmy o całej sytuacji. Najwyraźniej żadne z was nigdy nie trafiło do Wędrującej Kawiarni, stąd te nieporozumienia. Pomińmy sprawę rachunku, zapłaty i gry... - tu rzuciła w powietrze trzymane w kieszeni sukienki cukierki i równocześnie zwróciła się do blondyna: Elijahu, spal je! Zanim ktokolwiek zdążyłby zareagować, po ruchu ręki mężczyzny ze słodyczy pozostał tylko popiół - ...i rozejdźmy się w pokoju. Pozostawię was w kawiarni, w której zaczęliście popołudnie, co zrobicie, wasza rzecz. - Następnie zwróciła się do Auri:
- Ciebie przepraszam równie mocno co kotkę. Wytrzymaj jeszcze chwilę.

Uniosła dłoń i iluzja poczęła spełzać ze ścian: powoli, jak gęsty syrop, ukazując znane im już wnętrze. Wszystkie sprzęty, wejścia i wyjścia, obsługa, a także inni goście byli na swoich miejscach jak poprzednio. Po zakończeniu tego procesu stała się rzecz jeszcze inna, dziwniejsza: Kitty uniosła drugą dłoń i postaci Luny i Elijaha łagodnie rozwiały się w lawendową mgłę. Sama zaś kobieta po usunięciu z siebie iluzji w sposób identyczny jak zrobiła to z lokalem okazała się wysoką, błękitnooką brunetką o włosach splecionych we fracuski warkocz.
Dygnęła lekko, a teatralnie, ale nie prześmiewczo i zaanonsowała:

- Anarchs wita po Drugiej Stronie Lustra.
Po tym obróciła się i odeszła w stronę wyjścia z kawiarni, choć wcześniej jeszcze przez ramię powiedziała tonem podszytym kpiną, ale i niemal dziecinnym niezadowoleniem:
- A taką miałam nadzieję, że okażecie więcej charakteru.
Spektakl zakończony.

[zt] jeśli nikt nie zechce jej zatrzymać.

Kejko - 20 Marzec 2014, 02:44

Szok pod wpływem, jakiego była teraz kotka sprawił, iż zaczęła się zastanawiać czy do owej felernej herbatki nie dosypano czegoś jeszcze, poza tym, co zamieniło ją w chodzącą na czterech łapach błękitnooką watę cukrową, bo właśnie taki kolor szpecił teraz kocie futro. Wcześniej wspomniany szok sprawił, że informacje Docierały do dachowca z niewielkim opóźnieniem. Gdy kotka połapała się już, kto stał za owym „figlem” zrobiła krok w stronę winowajczyni, demonstracyjnie wysuwając swoje ostre pazurki, po czym Luna jak i inni mogli usłyszeć złowrogie kocie syczenie mieszające się z gardłowym powarkiwaniem jednak na szczęście niesfornej kelnerki na tym skończył się pokaz kociego niezadowolenia. W jakimkolwiek kolorze by nie była Kejko nie zamierzała przez to tracić kociej dumy, co nie zmieniało jednak faktu, iż nie będzie się teraz zbyt chętnie pokazywać… a co jeśli znajomi by ją tak zobaczyli? Na myśl przyszedł jej szwagier zwijający się na podłodze ze śmiechu oraz siostra która na pewno starałaby się zachować powagę, zapewne z marnym skutkiem… . Nowoprzybyła postać nie zrobiła aktualnie wrażenia na kotowatej, zaczęła się ona bacznie rozglądać po lokalu w poszukiwaniu szkarlatnookiego jegomościa, może też pod jakimś stolikiem zwija się ze śmiechu? Krótka chwila wystarczyła by stwierdzić, że cień gdzieś przepadł… przez całe to zamieszanie ten fakt musiał umknąć błękitnym ślepiom, cóż i znowu zapowiada się zabawa w kotka i myszkę, jednak najpierw owy kot musi doprowadzić się do ładu. Kogoś jeszcze ubyło… blekitnooka przypomniała sobie o tym zerkając w stronę drzwi, w których jeszcze niedawno pokazał się jasnowłosy przybysz, widocznie i jego musiała zniechęcić atmosfera panująca w lokalu. Herbaciarnia szybko nie doczeka się ponownej wizyty panienki Hanari to było pewne. Słowa właścicielki na temat gier jak i jej późniejsze wypowiedzi kotka po prostu zignorowała, wolała teraz wymownie milczeć niż powiedzieć o kilka słów za dużo. Kejko wyminęła wszystkich na swojej drodze kierując się do drzwi, jednak na chwilę zanim miała za nimi zniknąć odwróciła się do pozostałych w lokalu dziewcząt, z którymi miała okazję się zapoznać.
-Mam dość tego miejsca… wracam do domu. Auri, Charlie, Kayla, jeśli chcecie po tym wszystkim odpocząć to mieszkam niedaleko, zapraszam. Jeśli któraś z was się zdecyduję zaczekam przez chwilę na zewnątrz a potem w drogę, jeśli nie to wiecie, że w tym całym cyrku, chociaż tą chwilę rozmowy z wami mogę śmiało uznać za miłą. Powodzenia i być może kiedyś jeszcze na siebie wpadniemy, wszak świat nie taki wielki… .
Po owej wypowiedzi końcówka różowego ogona zniknęła za drzwiami herbaciarni, a dachowiec tak jak zapowiedział czekał przed lokalem. Jeśli któraś z panienek dołączyła do kotki to razem ruszą w drogę ku kociemu domostwu, jeśli nie różowy kot pomknie tam sam wybierając najkrótszą z znanych sobie dróg.
z.t

Anonymous - 15 Kwiecień 2014, 18:42

/post czysto formalny aby wyjść z tematu/

Nie zrozumiała co się stało. I jaka zmiana zastała kotkę. Gdyby tylko mieli w zwyczaju opisywać to co widzą! To by morze było trochę dziwne, ale dla Auri jak najbardziej przydatne. Po chwili obraz, powrócił do poprzedniej normy, co mózg przyjął z ogromna ulgą. Uśmiechnęła się w stronę dachowca i krzyknęła za oddalającym się kotem:
- Dzięki za zaproszenie, ale odpoczniemy u siebie. Chodźmy Charlie.
Dotknęła grzbiet przyjaciółki i obie prze-teleportowały się do domu.

z.t. x 2

Eliot - 27 Marzec 2015, 18:16

Od samego patrzenia na cukierkowe stragany w gazecie coraz bardziej zaczynały go boleć zęby, a i jego palce zaczynały robić się lepkie jak po trzymaniu w nich wilgotnych landrynek. Pod językiem czuł drobinki karmelu i gdy wreszcie oderwał wzrok od hipnotyzującej treści stał już w Cukierkowej Uliczce. Przeklną beznamiętnie pod nosem i w akcie udowodnienia swojej złości i niezadowolenia cisnął gazetą o cukierkowy bruk. Że też się dał wrobić w ten magiczny interes! Skrzywił się nieco, kiedy poczuł pierwszą fale mdłości po magicznym przeniesieniu. Niestety kiepsko reagował na tego typu podróże.

Oparł się o witrynę kawiarni i odczekał chwilę aż w głowie mu się uspokoi. Wzdychając podniósł rzucony przedmiot. Po pierwsze, nie ma co zaśmiecać otoczenia, po drugie, gazeta zyskała nagle z jakiegoś powodu odpowiednie cechy, by uznać ją za wartą Skolekcjonowania. Zwinął ją za pazuchę i rozejrzał się dookoła. Rzadko bywał w tych stronach, ale ogólnie orientował się gdzie jest. A był w miejscu, które było wrogie zdrowemu uzębieniu. Jako palacz właściwie nie miał prawa nic mówić o zdrowym trybie życia, ale mimo wszystko... Lubił słodycze, ale z umiarem. Brakiem umiaru zdecydowanie by cały obszar przypominający gigantyczne składowisko łakoci.
Wszędzie słodkości, ładne kolorki i fikuśne kształty, aż się zaczął zastanawiać, jakim cudem uda mu się wytropić tu upragnioną bestię.

Aaron - 27 Marzec 2015, 19:43

Słodko, słodko, słodko, słodko, słodko, słodko. Słodko.
To ma prawo przytłaczać, to musi przytłaczać kogoś, kto bardziej preferuję fajkę od przecukrzonego żelka. Ulica jak ulica, ale nagle jakiś człekokształtny wybiegł jak poparzony zza winkla herbaciarni. Najwyraźniej coś go przestraszyło. Po chwili pokazał się obiekt go goniący: sporej wielkości królik. I wtedy baczny obserwator mógł skojarzyć, że przecież ten wielki facet uciekał z liściem sałaty w rękach. Dużym liściem. Chyba futrzana kicałka jest głodna. Albo futrzany kicałek jest głodny.
Kicu, kicu, kicu, kicu, kicu, kicu. Kic!
Oba obiekty uciekające przebiegły w poprzek ulicę, przeciskając się pomiędzy bardzo blisko postawionymi budynkami - tam skręciły, znikając tym samym z pola widzenia. Króliczek oczywiście, jak na złość, zostawił bobka w tym wąskim przejściu. bardzo dużego bobka. Zdaje się nawet mućka takich placków nie stawia jak ta bobka jest wielka. No cóż, teren wypada oznaczyć, taka strategia, rozumie Pan/Pani?

Eliot - 27 Marzec 2015, 20:24

Eliotowi zajaśniały oczęta na widok stworzenia, które dzielnie goniło człowieka z sałatą.
Jak on dobrze rozumiał to kicające futrzaste stworzenie! Oczywiście o ile królik biegł za warzywem, a nie ludzkim mięsem. Przebywając w tym słodkim, słodkim, słodkim miejscu, aż miało się ochotę na trochę zdrowych owoców i zieleninki albo dodatkowej porcji nikotyny w jego przypadku. Ale nie czas na pykanie fajki, a na polowanie na zwierzynę!
Z początku truchtem, potem coraz szybciej, rzucił się w szczelinę chcąc dogonić swój cel wyprawy. Czy aby na pewno wszedł w odpowiednie przejście?... Nie zdążył nawet dokończyć tej myśli, kiedy spostrzegł po środku króliczy bobek. Nos zmarszczył mu się na krótko, ale przynajmniej był pewien, że na razie pędzi w dobrą stronę. Zwalniając nieco przeszedł nad pozostawioną poszlaką, po czym skręcił i rozejrzał się za nimi. Priorytetem było warzywo. Jak się uda wyrwać temu frajerowi (kto biega po Cukrowej Ulicy z warzywem w ręku? Czemu jej nie wyrzucił, skoro goniła go puszysta bestia?) sałatę, będzie miał przynętę, którą użyje na królika. I zależnie od nastawienia stworzenia będzie musiał to rozegrać dyplomatycznie lub w westernowym stylu, próbując dosiąść i ujeździć tę wściekłą bestię, z którą łączyła go preferencja warzyw nad słodyczami.

Aaron - 27 Marzec 2015, 22:08


Eliot wparował jak śliwka w kompot, jak korek do butelki, jak ptyś do rączek, jak... No, w każdym razie nie pomylił budynków. Problem był taki, ze za budynkami droga rozdzielała się na dwie strony, a na wprost znajdowało się bardzo wysokie, gładkie, metalowe ogrodzenie i wszystko wskazywało na to, że po obu stronach czeka go mały labirynt. I swoją drogą, bardzo możliwe, że królik poszedł w jedną, a kradziej sałaty w drugą stronę. Pozostaje ci teraz przyjrzeć się śladom i osądzić, gdzie które z nich się udało... Albo nie tracić czasu i obrać lewą bądź prawą stronę. Ewentualnie możesz na ulice powrócić i czekać - może kolejny króliczek pogoni na wskroś? Nie, to raczej mało prawdopodobne. Albo jeszcze jakieś inne, sprytniejsze rozwiązanie znaleźć. To jest Kraina Luster i tutaj prawdopodobieństwo wobec nieprawdopodobnych rzeczy ma o wiele większe prawo wypowiedzi.

Eliot - 27 Marzec 2015, 23:26

- Hmm - wyrwał mu się z gardła dźwięk rozpaczy i dezorientacji, który nie zabrzmiał tak tragicznie jak to sobie zaplanował. Błyszczące w słońcu wokół na kolorowo landrynki i aż nadto mdławo-słodkawy w nosie zapach bakalii oblanych czekoladą przytłumiły negatywność jego wypowiedzi, zmieniając jej wydźwięk na co najwyżej neutralny. Właśnie przypomniał sobie dlaczego tak rzadko tu przychodził. Przeklęta niech będzie ta zbieranina słodyczy! Teraz jak nigdy zjadłby porządny kawał selera.

Żadnych wokół świadków? Co to w ogóle za wysokie, metalowe ogrodzenie? Nikt z okna nie widział tej dziwacznej sceny? Och, jak wygodnie, że się rozdzielili zmuszając go do podejmowania decyzji. Aż dziwne, że dalej również nie pobiegli razem. Puszysty-długouchy wydawał się na tyle szybki, żeby nie zgubić biegnącego człowieka i na tyle królikowaty, żeby wyniuchać sałatę i usłyszeć tupot uciekającego. Cóż, najwidoczniej Eliot nie docenił labiryntowej plątaniny pomiędzy budynkami. Co dawało cichą nadzieję, że jeśli on się tu gdzieś zgubi, to oni również. A ponieważ wszystkim się im nieco śpieszyło, jest szansa, że w zamieszaniu wydarzy się coś, co doprowadzi go do zwycięstwa.

Znając siebie, nie zatrzymał się na rozstaju. Gdyby stanął na dłużej, zacząłby głęboko rozmyślać nad obiema drogami i poszlakami, podumałby o królikach, zającach, kosmosie i wszechświecie, pewnie i fajkę zapalił smęcąc coś cicho do siebie o cukrze, witaminach i niefortunnych wyprawach aż do dnia następnego. Dlatego też wpadając na rozstaj popatrzył szybciutko w obie strony i nie myśląc za wiele (w trosce o przyszłość swojej wyprawy) biegusiem ruszył na prawo. Spotka sałatowego rabusia - świetnie, już planował bystrą akcję przejęcia zieleniny. Uda mu się wypatrzeć puszysty koniuszek ogonka bestii? Cudownie. Czeka go perswazyjna przemowa o tym, że wspólnymi siłami na pewno odzyskają smaczną sałatę.
Nie miał za to planu na sytuację, w której gubi się i nie trafia na nic. Na taką okoliczność przewidywał tylko głęboki stan depresyjny, którego pewnie i tak nie uda mu się osiągnąć z powodu wysokiego współczynnika słodyczy dookoła.

Aaron - 28 Marzec 2015, 23:36

Staruszek zajadał się świeżo wypieczonymi piernikami, delektując się ich kakaowym posmakiem i pachnącą polewą czekoladową, którą były oblane. Patrzył jak królik w jedną, a właściciel sałaty w przeciwną stronę biegnie. A potem jeszcze jakiś trzeci Uciekinier Labiryntu. A siedział na dachu swojego budynku w kształcie piernikodyni. Sąsiedni dach był pusty i również stosunkowo prosto można było się na niego wdrapać.

Sam nie wiem, kogo gdzie Eliot spotka, więc rzucam monetą. Orzeł. Gonisz za królikiem.

Dróżka była krętą, wiodącą pomiędzy budynkami o kształtach smakowitych słodyczy. Zawijas po łuku przy ptysiu, tunelem wydrążonym pod cukierkiem, wzdłuż wężyka i na koniec kładką nad kubełkiem lodów. I będąc na kładce, Eliot spojrzał jak króliczek dotarł w ślepy zaułek. Kicałek zamierzał teraz na Eliotem kicnąć, by poszukać sobie innej drogi, bowiem na końcu kładki ogromna tabliczka na jeszcze wyższej bramie informowała o zakazie wstępu. Z kładki był widok na całą Cukierkowa Ulicę i ogrom słodkości przytaczał o zawroty głowy i żołądka co bardziej nieodporne istotki. Z kładki można było tez dostrzec pole sałaty oddalone o kilkadziesiąt metrów stąd.

Eliot - 2 Kwiecień 2015, 21:37

Stanął na kładce w odpowiedniej odległości od zwierza, coby go nie spłoszyć i nie zmusić do natychmiastowej ucieczki. Szybko starł jeszcze z twarzy lukier z posypką waniliową do lodów, o które otarł się na ostatnim zakręcie. (Krótkie szybkie przekleństwo pod nosem bo teraz nie dość, że twarz mu się kleiła to rękaw również.)

Zakładał, że królikowaty będzie chciał go jakoś ominąć i skierować się ku połaciom zielonych główek. Nic innego nie powinno go w tym cukierkowym szaleństwie interesować. Do licha, gdyby nie musiał dziada gonić, pewnie sam by tam zaraz poszedł zwinąć trochę sałaty.
Ostrożnie podchodził, malutki kroczek po kroczku, z dłońmi w pokojowym geście lekko uniesionymi. Nie patrzył mu w oczy bo obiło mu się o uszy, że kochane te bestyjki potrafią swoim spojrzeniem usypiać, a tego wolałby uniknąć. Niemniej jednak kontrolował i obserwował jego zachowanie oraz ruchy mięśni. Nie ważne którą drogą będzie chciał zwiewać ku krainie Zielonych Wspaniałości, króliczej nory czy gdzie tam mu się śpieszy - plan był taki, żeby go dorwać tu i teraz. Kładka ułatwiała sprawę, gdyż, no cóż, była kładką, a to oznacza ograniczone manewry wymijające. Jeśli skoczy nad nim to trochę kicha. Bestia takich rozmiarów potrafi porządnie się odbić i jak nic zaraz pomknie dalej, a jedyne co Eliot wtedy zasmakuje to kurz z drogi, tak dla odmiany dla wcześniejszych łakoci.
Więc plan był taki, żeby go telekinetycznie złapać. Sprawę utrudniał fakt, że waga królika zdawała się przekraczać możliwości udźwigu Eliota, ale przecież nie chciał nim majtać czy ciągnąć go magią, tylko uchwycić jego lub jedną z kończyn na ułamek sekundy aby zminimalizować czy też przyhamować pęd skoku Reilla, aby ten zakończył skok nieco bliżej niż by to planował. I wtedy, będąc na to przygotowanym, skoczyć na skubanego i chwycić go za luźne futro przy karku, gdzie się zazwyczaj jego mniejsze odpowiedniki łapie. I trzymać.
Jeśli nie wypali, to cóż, zawsze może biec za nim. Ostatecznie stąd miał dobry widok na okolicę.

Aaron - 2 Kwiecień 2015, 23:53

Królik lubi usypiać i jest łagodny więc czemu miałby nie bronić kogoś, kogo uśpił? Przecież to takie słodziutkie, bezkonfliktowe stworzenia! Ale Pole Sałaty, proszę państwa! Kicnąć tu, tam i tu, i tam; i jakoś się uda. Grunt, że sałata. Grunt ma sałatę. Kicałek kicnął nad palaczem, został wstrzymany przez działanie jego mocy i nie spodobało mu się to. Ale spodobało mu się przewożenie pasażera na gapę. Już on mu tu zaraz pokaże, co to znaczy być królikiem!
Pokazał. Prawie minutowe kicanie po i między domkami by znaleźć się w zielonym raju. Zwierze szarpnęło kilka liści tych przerośniętych warzyw i wszamało, wywracając się kolejno na plecki i dałoby się spokojnie pogłaskać, ale chciało co inne - podało pyszczkiem liść sałaty Eliotowi. Najpewniej chciało mu się samemu nie jeść, tylko z kimś. A tamten uciekinier nie załapał tego prostego gestu i myślał, że dostał w prezencie, a potem, że jest goniony tak jak pies goni aportowaną mu piłeczkę...
Królik był przekonany do mężczyzny tylko dlatego, że zechciał mu potowarzyszyć. Pytanie, na jak długo?.. Cóż, czas pokaże.
Gdy tylko Eliot uczynił, co królik chciał, oboje przenieśli się z tej lokaci. Dokąd? To w pierwszym rozdziale ujrzymy.

Odpisz tutaj ładnie i daj z/t za nas dwóch ^^

Eliot - 3 Kwiecień 2015, 10:52

- oooooOOOOoOOAAAAAAAAAAAAaaaaoooooooo!!
Nie utrzymał w gardle krzyku, kiedy na króliku jak na rollercoasterze było. Skakał tu, odbił się tam, wzleciał w górę, kicnął, kicnął, w tempie właściwie usprawiedliwionym, bo śpieszył na jedzonko, i to nie sam, a w towarzystwie, a to od razu jakoś przyjemniej.
Włożył twarz w miękkie futerko przy finalnym lądowaniu. Cóż to za miękkie i kochane futerko było! A bestyja? Tego się nie spodziewał, ale była jeszcze bardziej kochana niż przypuszczał. Sałatą się dzieliła. Eliot wziął od królika liścia z ustami sformowanymi w wielkie okrągłe O!. Pomiział dłonią pyszczek królikowatego i wspólnie wsunęli kawałek warzywka. Zdecydowanie smaczniejsze w towarzystwie, nawet jeśli upapranie nico ziemią, skoro świeżo z gleby wyrwane. Nie bacząc na interes właściciela pola, Eliot zgarnął pod pachę jeszcze dwie główki sałaty i wspólnie z królikiem zostawili cukierkową scenerię w oddali na rzecz ścieżki pomiędzy polami.

Reille (̶i̶ ̶E̶l̶i̶o̶t̶ ̶w̶ ̶s̶u̶m̶i̶e̶ ̶t̶e̶ż̶)̶ tak się nadawał na coś, co nazywa się Bestialskim Pościgiem, że aż szkoda go tam wystawiać na start. Piękne oczęta, figlarny charakter, no cały przeuroczy - nic tylko kochać i spać z głową opartą o jego miękkie futerko, spokojnie sobie fajkę pykając marchwią przegryzając.
Ale w towarzystwie to zawsze jakoś tak raźniej, jak to ich ta wspólna historia morałem uraczyła. Może Pościg razem przeżyją. Kto wie, możne nawet trochę dłużej będzie mógł się cieszyć obecnością kicałka, ale to już nie Eliota decyzja, a samej bestyjki i sił wyższych szczodrości kwestia.


z/t



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group