Anonymous - 26 Wrzesień 2013, 18:15 Zastygła w przekorze twarz zastanawiająco zachłystywała się natężeniem atakującego ją prześwitywania, jakby to piąchy gigantycznych emocji siniaczyły jakimś wyszukanym w piekle sposobem delikatną skórę od środka. Ciągłość zdarzeń i podpiętych pod nie tłocznie, zbyt tłocznie słów, skutkowała wykwitem na policzkach to czerwonych, to białawych plam, którym niezbyt wiele pigmentów pozostawało do wkroczenia w siny fiolet. Cała reszta fizjognomii gładko poddała się uniwersalnym prawom nieistnienia z precyzyjną, wręcz automatyczną powinnością odgrywając rolę umarłego, u jakiego wraz z cuchnącą wonią rozkładu wyparowały i odczucia. Dzięki ingerencji mężczyzny na obszarze odciętym od przewidywalnej zwyczajności taśmą o krzykliwym kolorze zatytułowanym „tabu”, Kasandra mentalnie trwała na ostrym dyżurze, jaki nie powinien nigdy być dopuszczony do użytku przez wzgląd na rachityczne wymiary i panoszącą się na grzbiecie każdego przemaszerowującego karalucha abnegację. Rozcinana na tysiąc różnych sposobów rdzewiejącą żyletką dawała najbardziej doraźny wyraz uwielbienia swojego choróbska. Sprzeciwiające się prowadzonej banalnie, dwuosobowej rozgrywce kontrataki rozpływały się rowkami ciała, niczym krwiste potoki wpadały w peszącą je nicość nim Luxferre miał dojrzeć którąś z zaplątanych w realiach odnóg. Co gorsza, zdziczała, nieugłaskana przyjemność o masochistycznym podłożu, wiwatowała przy oglądaniu każdej wyrazowej racy wystrzeliwanej w idealnie granatowy sufit wszechświata. Ujmijmy w nawiasie, że na onym brakowało gwieździstych drogowskazów prowadzących tak wielu w życie…
Popisowa negacja nakazująca wymusić na nim odwołanie wypowiedzianego, drżała konwulsyjnie, sprowokowana przez ospałą, nagle obojętną dumę. Kobieta wiedziała dostatecznie wiele o przybyszu, żeby za jednym opieszałym zamachem wykonanym na rozkaz znużonego spektaklem głosu wiodącego przez dendrytowe królestwo, zmienić całkowicie choreografię spotkania. Rozbite Lustro pokazywało nierzeczywistą rzeczywistość, odwracało ją do tego stopnia, że nadęte oblicza wpatrujące się w kryształową powierzchnię niezmiennie napędzane samouwielbieniem, zawierzały prawdziwości obrazu. Nikt nigdy nie zawracał sobie noszonej w chmurach głowy, aby weryfikować odbicie. Nikt podczas krzyżowania spojrzenia ze swoim klonem nie zwrócił uwagi na to, iż choć patrzył w istocie z miłością ograniczoną do kochania siebie, postać uwięziona w ramie tymi samymi oczami wyradzała plugawą drwinę. A cóż się działo, kiedy zamiast permanentnie doskonałej tafli kryształu jęło się zerkać w odłamki szkła słynące z niedoskonałości formy…
Kredowobiała dłoń o dwu sprzecznych cechach poszukała nagle torsu lunatyka, odpierając tym samym od nozdrzy bliskość książkowego zapachu. Ku niezmordowanemu zaskoczeniu palce w małostkowej pieszczocie zabębniły karcąco o okupowane podłoże, a wyraziwszy – na upartego - bezsłownie niezadowolenie, wtopiły się w mądre myśli setek liter odbite na stronicach i jednocześnie ubierające bibliotekarza.
- Choć twierdzisz, że mnie znasz, jak na razie brylujesz wśród potykających się o stopnie cudzej osobowości głupców. Groźba powiedziana w ten sposób jest dla mnie uszczęśliwiającą obietnicą… - dolna warga kusząco pełna zniknęła niemal w całości, przyjmując dzielnie nacisk zębów.
- …więc marny to szantaż. Już zwłaszcza dla kogoś, kto z wizjonerskich pobudek szuka oparcia w drugim wizjonerze.
Słodko-gorzki półuśmiech szturmował karminowe usta tak długo, jak ich właścicielka zwyczajnie sobie na niego nie pozwoliła. Elementarne podstawy dobrego wychowania skurczyły się do rozmiarów upierdliwej wszy pod wpływem wyniosłości temperującej każdą frazę. Zaś erotyzm będący nieodłącznym kompanem dla tego bardziej optymistycznego przybrania wieszczki skapywał z oczu w postaci wyzwolonych iskier czystego pożądania. Kontynuowała.
- To rzeczywiście nieinteresująca informacja. Jesteś po prostu Trójką, a Lordem możesz się co najwyżej udławić. – ładny szept wtrąciła teraz wprost w niemogące się nijak osłonić ucho; deklaracja została wzmocniona bardziej zdecydowanym naporem opuszek palców na chowaną pod materiałem klatkę piersiową. Ciąg dalszy, o którego obecności wiedziała nieznaczne ułamki chwil wcześniej niżby przyzwolono na to w wyzbytej paranormalnych zwrotów akcji konwersacji... Nastąpił. Słuchała z kiełkującym w źródle utraconego człowieczeństwa zainteresowaniem, jak ożywienie i pasja w miłosnych uściskach wylegują się bezwstydnie na nieomal każdej sylabie wypychanej jego językiem w bezwzględnie oceniający zmagania z krasomówstwem eter. Niewielki oddział dowodzony przez psychopatyczne rozgorączkowanie już chciał przyłączyć się do zapewnień tworząc własne, bowiem podchwycił w mig sens wszystkiego, co tak ładnie i perspektywicznie wymalował Ferre. W tyle czaszki, o ile znów nie napastował jej schizofreniczny objaw, wyraźnie usłyszała głuchy zgrzyt – zgrzyt przekręcanego klucza do zamków zupełnie nowych, odblokowanych możliwości.
Niezdolna do prawidłowych reakcji, obumierała na krok przed coraz to bardziej wymyślnymi wnykami tych rewelacji, zażarcie celującymi w uśpioną wrażliwość, czym potwierdziła tezę, że psychologii daleko było od nauk ścisłych. Przeszłość Kasandry nie była wbrew przypuszczeniom achillesową piętą, ani znamieniem gorszącym oblicze kilkoma nieodpowiednimi pociągnięciami za mimiczne zmarszczki. Ona wylewała jedynie fundamenty dla bezskrzydłego motyla upasionego na cudzych frasunkach. Larwalny kokon smutku, dezaktywującej działania melancholii oraz butwiejącego rozpadu osobowości miał zupełnie inny adres, przynajmniej dzisiejszego dnia. Socjopatyczne usposobienie śmiało się serdecznie przy każdej nieudolnej próbie wytrącenia kart z niezachwianie, a także despotycznie dzierżącej je ręki, szczerząc przy tym poczerniałe od zaciągania się codziennością innych bytów kły. Chłepcąc rozumy, niwecząc barykady, nieuzasadnienie nienawidząc.
- Sprawdzę Cię, Trzy. Piękne słowa zazwyczaj taszczą za sobą na łańcuchu obrzydliwe zamiary. Bydlęta obklejone łajnem. Tyle w tej kwestii.
Obróciła się do Ethanaela, świadoma wielkiej niekonsekwencji podupadającej woli deformowanej stale do rangi monstra. Grzęznący w torfowisku obłąkania wzrok rzucił się ku niemu jak stado rozjuszonych ogierów tratujących w płochej zwyżce adrenaliny wszystko rozpostarte pod płonącymi podkowami. Raptem spojrzenie zatoczyło koło, by osiąść na Nosicielu Światła, gwałcąc go przy tym z brutalnością, jakiej niedaleko było od psychicznej przemocy wypośrodkowanej, co niepojęte, między przyjemnością a odrazą.
- Złap mnie, jeśli potrafisz, a być może stanie się coś, czego byś oczekiwał ode mnie gdybyś miał kiedykolwiek wystarczającą władzę.
Wobec dwóch dozwolonych jej łaskawie opcji, niepokorna co do joty, zadecydowała o wyburzeniu wśród pozornie nietykalnego toku rozumowania trzeciej ścieżki. Drogi ewakuującej ją w godnej alienacji z tych terenów.
Och. Mieliśmy dziś tańczyć. Wybacz, mój książę. Złamał mi się obcas.
Wojna za sprawę może być szaleństwem, ale nigdy nie hańbą. Pamiętaj.
[nmjt]Anonymous - 29 Wrzesień 2013, 18:14 Ethanael mruknął coś na kształt "hmm" i rozejrzał się dookoła. Nikt nawet nie patrzył w ich stronę. Właściwie to niewiele tam było osób. Woda też była nieruchoma. Jezioro wyglądało jak takie najzwyklejsze w świecie, tyle że o innej barwie. Ryby zapewne spłynęły nieco w stronę dna by stworzyć iluzję niegroźnej, cichej wody. Nic bardziej mylnego. Mężczyzna westchnął i opuścił rękę. Spojrzał na parę rozmawiającą o czymś, w co Ethan nie był wtajemniczony.
-Nie będę wam w takim razie przeszkadzał. Do zobaczenia być może. - powiedział brunet skłaniając lekko głowę.
Następnie wyprostował się, obrócił na pięcie i ruszył przed siebie w dalszą podróż. Pamiętał o swoim zadaniu i wyruszył w dalszą tułaczkę po Szkarłatnej Otchłani by znaleźć kogoś, kto mu pomoże to zadanie wykonać. Przecież to zadanie nie mogło być tak proste. To było oczywiste. Kto wie? Może minie nawet kilka miesięcy zanim Ethanael w końcu będzie mógł obudzić się rano ze świadomością przynależenia do owej grupy? Wręcz nie mógł się doczekać.
Dość szybkim krokiem Ethan zniknął za wysokim żywopłotem i zagłębił się w Ogród Strachu. Po jakimś czasie wyszedł z niego i ruszył w kompletnie innym kierunku. On sam nawet nie wiedział dokąd idzie, nie przeszkadzało mu to jednak zbytnio.
[zt]Anonymous - 14 Grudzień 2013, 16:52 Stawy przyciągały ją najbardziej. Spokojna tafla wody, kryjąca pod sobą mroczną otchłań potrafiącą zabić. Czasami Nora miała pragnienie zanurzyć się w tej morderczej krainie spokoju. I poczuć się w pełni wolną. Jednak czy to w rzeczywistości oznacza wolność? Dla wielu jest to ucieczką, dla innych po prostu ukojeniem. Ludzie są różni i mają różne poglądy. Nie zawsze sensowne i właściwe. Takie oczywiście tyczą się Nory.
Stanęła przed mieniącą się czerwienią. Przez myśl przeleciało jej, że to być może jest krew. W końcu nic nie jest tutaj pewne. Intensywny szkarłat stawu przyciągał jej spojrzenie, wabił do siebie. Trudno było się skupić na czymś innym, papierowe rośliny nie były już tak interesujące. Obejrzała się dookoła i nie widząc żadnego zagrożenia, rozluźniła się nieco. Robiło się zimniej, coraz bardziej czuła chłód przenikający przez jej cienkie ubranie. Może i miała płaszcz, ale ile on miał lat? Był już stary, w niektórych miejscach zwisały pojedyncze nitki. Nie najlepiej to wyglądało.
Ciche westchnięcie, opuszczenie ramion i zamknięcie powiek. Choć na małą chwilę. Dziwne miejsce, dziwna dziewczyna to i dziwne zachowanie, prawda?
- Szkarłatna Otchłań... miło mi cię poznać - mruknęła do siebie, rozkoszując się ciszą. Być może to miejsce stanie się jej ulubionym? W końcu od czegoś trzeba zacząć.Anonymous - 14 Grudzień 2013, 17:19 Nigdy nie miał wprawy w skradaniu się... No dobrze, było to kolejne kłamstwo. Tyle lat i niezliczona przez niego ilość drobnych kradzięży sprawiła, że już nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że kroki stawia bezgłośnie, przeciągając oddech, by nie było słychać co częstszych wdechów i wydechów - ale to było jego celem. Tułaczka jak zwykle skończyła się napotkaniem kogoś ciekawszego niż większość istot raczących zwiedzać ziemię - zielone oczy wpatrywały się teraz w Norę, zyskując na intensywności z każdym krokiem, który dzielił go od niej. Zaczął nawet odmawiać w myślach modlitwę stworzoną specjalnie na tą okazję, może i trochę uwłaczającą bogu jego wspaniałym osiągnięciom, ale wciąż modlitwę. O to, by się nie odwróciła. Nie odwróciła... Nie.
Stanął za nią, trzymając już napotkany jakiś czas temu pod nogą kamień i czekał na dobrą okazję, a kiedy usłyszał jej głos, wzdrygnął się lekko, zapewne w obawie, że o zauważyła... nie. Po prostu witała się z okolicą. Jego okolicą. Zacisnął dłoń na kamieniu, po czym nachylił się ku Norze.
- Mi ciebie również, Noro - zadudnił, dochodząc do wniosku, że mimo wszystko zasłużyła na odpowiedź Szkarłatnej Otchłani, a on, jako reprezentant, ma prawo dodać coś od siebie. No i musiał jakoś pohamować tą okropną ochotę, by nie zepchnąć jej do wody - na to chyba własnie poświęcił sekundy po odpowiedzi, kiedy pozwolił sobie odsunąć się od niej o kilka kroków.Anonymous - 14 Grudzień 2013, 18:12 Przez krótką chwilę czuła się tak swobodnie, że mogłaby nawet zacząć nucić pod nosem jakąś melodyjkę.. i wcale nie zdziwiła się kiedy usłyszała za uchem niespodziewaną odpowiedź. W pierwszej chwili naprawdę pomyślała, że to Szkarłatna Otchłań jej odpowiedziała. Potem stwierdziła, że już po prostu oszalała. Właściwie nic dziwnego. Ale potem odezwał się zdrowy rozsądek, podpowiadając dziewczynie, żeby w końcu się ogarnęła, może nawet wyciągnęła nóż albo chociaż się odwróciła.. na nic.
Powoli otwarła oczy i w jej głowie pojawiło się tylko jedno słowo: "znowu". Nadal stała tyłem, co było zupełnie nieodpowiedzialne i przede wszystkim nierozsądne, ale co ty takiej wytłumaczysz? Zastanawiała się czemu ciągle na niego trafia. Albo raczej on na nią.
- Co tu robisz? - zapytała, uznając poprzednią kwestię za wystarczające przywitanie. W końcu postanowiła się odwrócić, bo niestety ciekawość odnosiła nad nią przerażające zwycięstwa. I oczywiście nie pomyliła się, co do osoby, która właśnie przed nią stała. W końcu to jest już kolejne spotkanie. Naprawdę zaczynała wierzyć, że jest śledzona.
Wsadziła dłonie do kieszeni, a na jej twarzy pojawił się dobrze znany wyraz. Zmarszczone brwi, zamglone oczy, tak bardzo przewidywalne zastanowienie.
- Co u ciebie? - zapytała nagle, ale całkiem przemyślanie. I czekała.Anonymous - 14 Grudzień 2013, 21:54 Odsunął się od niej, oddalając się o jeszcze jeden krok, nie powstrzymując nawet podejrzliwego zmrużenia oczu i szybkiego skrzyżowania rąk. Wiadomym było, że był zawsze tam, gdzie był najmniej potrzebny, więc po co jej w ogóle odpowiedź na to pytanie? Pokręcił głową, jakże z dezaprobatą, jakoby nie był po prostu Dumą, ale kimś, kto przejmuje się sobą o wiele bardziej, niż powinien. Egoista. Ignorant. Arogant.
- A co jeżeli to nie byłbym ja, tylko ktoś podszywający się pode mnie? Skończyłbyś w tej uroczej sadzawce - zauważył i trudno było orzec, czy żartował, czy naprawdę martwił się o to, że dzięki Norce jezioro te może stać się jeszcze bardziej szkarłatne. Zgarbił się delikatnie. - I mam nawet przeczucie, że nikt by ciebie stamtąd nie wyciągnął. Nawet twoich zwłok także. Myślę... że to nie jest dobry koniec. Ale przecież przy tobie nikt nie chciałby zdecydować się na takie posunięcie, prawda? Aż tak jesteś pewna swego?
Ręce zaciskały się na sobie coraz bardziej, a Duma nawet nie zauważył, że wywoływało to jakiś tępy ból - wpatrywał się w nią spojrzeniem innym niż to zwykłe - teraz było roztrzęsione, niemalże sarnie, a wrażenia dopełniały roztrzęsione ręce, których drgawkę usiłował ukryć, zaciskając je założone na siebie. Ale... dalej na nią patrzył..
Jakby nigdy nic.
W końcu wszystko jest przewspaniale.Anonymous - 14 Grudzień 2013, 22:46 Cóż, Duma zdecydowanie pojawiał się w najmniej odpowiednich momentach, albo chociaż po prostu... dziwnych. Być może jego nowe zajęcie to pojawianie się i znikanie, więc nie możemy go o to oskarżać, prawda? Każdy ma prawo robić to co chce... jeśli nie przeszkadza w tym innym.
Po raz kolejny została skarcona; pomińmy już to, że znowu przez Dumę, ale jak zwykle był to powód, według niej, nieistotny. Dziewczyna ma prawo kierować własnym życiem jak chce, a że robi to nieodpowiedzialnie i nie przejmuje się do końca konsekwencjami, to już jej sprawa. Takiej nie przemówisz do rozumu, niestety. Zrobiła krok do przodu.
- A co jeśli chciałam skończyć w tej uroczej sadzawce?
No właśnie, co?
Udawała skupienie, kiedy twardo ją pouczał, ale tak naprawdę planowała następny krok. Zdążyła zauważyć, że Duma karmi się zachowaniami innych, że lubi prowokować. I była prawie pewna, że będzie chciał to zrobić znowu, więc postanowiła być spokojna. Chociaż może lepiej byłoby wyciągnąć w jego stronę nóż, jak kiedyś?
- Ty byś mnie nie wyciągnął? - w końcu trzeba coś odpowiedzieć, bo wyszłoby, że w ogóle go nie słuchała. Znowu nieco się przybliżyła. Co on tak od niej uciekał?
Jego zachowanie stało się jeszcze dziwniejsze. To spojrzenie, te drgawki. A może tylko jej się wydawało? Stwierdziła, że poczeka jeszcze chwilę. Krótką chwilę, by zobaczyć, czy to tylko rozum płata jej jakieś dziwne figle.
Zacisnęła pięści. Przynajmniej tyle, że były w kieszeniach.Anonymous - 14 Grudzień 2013, 23:17 No i znowu - Nora jest takim stworzeniem, które nie chce deptać czy nadepnąć komuś innemu na odcisk - w przeciwieństwie do Dumy, rzecz jasna. Czuł, że niemal powinna mu dziękować za to, co zrobił - bo on i tak uważał, że w pewien sposób dalej usiłuje ją uratować. Nie w taki naturalny sposób, a raczej usiłuje uratować jej tyłek przed samą sobą - jakby w obawie, że pomimo tych ran, pomimo tej blizny, dziewczyna najzwyczajniej w świecie znormalnieje, zobojętnieje i zrobi się tak samo szara jak reszta masy, którą tak często widywał. Już dawno podejrzewał przecież, że jest Cyrkowcem, przez co był tym bardziej ciekawy tego, czym jest Nora. A ona zachowuje się po prostu... normalnie? Duma nie chciał być rozczarowany. Nie po raz kolejny w swoim życiu. I nie pozwoli jej na to, żeby... Tak po prostu nie mogło być.
Zacisnął na chwilę usta, ale nie drgnął ani o milimetr - drżały tylko ręce, dalej, nieustannie. To chyba nie jest złudzenie. A może... To wszystko sobie wymyślił? Może po raz kolejny udaje idiotę? Może to także jest wszystko zainscenizowane?
- W takim razie zrobiłabyś to wcześniej, bo gdybyś usłyszała mój głos i go rozpoznała, nie miałabyś wiele czasu na zastanawianie się - zauważył cicho, ale jakże spokojnie, wzruszając mimowolnie ramionami. Chyba już zaczynał tracić kontrolę nad tym co robi, dlatego roztrzęsione kąciki warg uniosły się do góry.
- Wyciągnąć bym cię nie wyciągnął. Ale gdybyś spróbowała to zrobić chociażby teraz, usiłowałbym ci w tym przeszkodzić. To bo było nawet zabawne, czyż nie? - głos załamał mu się, ale znowu zbył to beznamiętną minką.Anonymous - 15 Grudzień 2013, 00:18 Bo jaki jest sens w wyprowadzaniu z równowagi innych ludzi? Nora nie widziała w tym żadnej satysfakcji - no chyba, że nadepnie się na odcisk komuś, kto się czymś naraził. Ale zwykłej, szarej osobie? Dziewczyna była zwolenniczką spokoju. A raczej próbowała być, bo niekoniecznie jej to wychodziło. W związku z tym irytowanie innych ludzi nie było w jej stylu. No może oprócz irytowania Dumy, który sam bawił się w jakieś niezrozumiałe dla niej gierki. Pragnęła wiedzieć co siedzi w jego głowie, zwłaszcza teraz, bo jego dziwne zachowanie nadal pozostawało dziwne.
Mimo tego, że on sam zachowywał się nieodpowiedzialnie, bo nadal nie zauważyła u niego żadnej broni, to nie mogła zaprzeczyć, że jest inteligenty. Rzadko spotykane? Zdecydowanie.
- Co w tym zabawnego? Że młoda dziewczyna chce się zabić? - nigdy do końca nie rozumiała, o co dokładnie mu chodzi. Albo zwyczajnie brała wszystko zbyt poważnie, co Dumie jest już bardzo dobrze znane. Przy niej trzeba uważać na słowa, bo zrozumiane w złym kontekście mogą Norkę nieźle wkurzyć... łagodnie mówiąc, oczywiście.
Och, krótka chwila trwa już stanowczo za długo, więc zrobiła w kierunku chłopaka kolejne kroki i stanęła wystarczająco blisko, by ujrzeć zanikający ślad pod okiem. Uniosła brwi, choć właściwie czego można było się spodziewać? Miała tylko nadzieję, że to nie tak zwani "oprawcy".
W każdym razie uczucie, że coś jest nie tak nie dawało jej spokoju. Duma w tej chwili wyglądał jakby było mu po prostu zimno, albo jakby zwyczajnie się jej bał. Drugą opcję próbowała stanowczo odrzucić, lecz ona wychodziła na pierwszy plan jest skrytych spekulacji. Gdyby zapytała prostu z mostu co się dzieje, zapewne zbyłby ją jakimś tanim tekstem. Przez chwilę po prostu stała i patrzyła. Miała wrażenie, jakby to ona pierwszy raz górowała nad chłopakiem.
- A może ty chciałbyś popływać? - och, to już było wredne. Zaraz po tym pytaniu jej wyraz twarzy złagodniał, w duchu skarciła siebie za to pytanie. Które, notabene, zabrzmiało prawie jak groźba. Odwróciła wzrok i rozluźniła zaciśnięte dłonie. Czekamy.Anonymous - 15 Grudzień 2013, 00:42 Dalej żałował, że nie poznał imienia dziewczyny, której oddał tą broń. Ilekroć przypominał sobie o niej, przeklinał ją, chwilę później już po cichu przepraszając, jakby myślał, że każdy z impulsów w jego głowie jest przekazywany prosto do jej umysłu - może dlatego, że wiedziała, kim był. A przynajmniej co robił. Kradł. Wiedziała i tak już tyle, że mógłby powiedzieć, że za dużo. I denerwował go ten jego brak wiedzy, a jej dostatek. Bo tym razem nie mógł nad czymś zapanować - powiedzieć stop i wydzielić jej porcję wiedzy. Musiał żyć pod znakiem zapytania, nie wiedząc, ile wszyscy dookoła o nim wiedzą. Chociaż z drugiej strony... Czy był na tyle interesujący, żeby o nim dyskutować w tłumie?
Inteligencja Dumy... Wielokrotnie już oberwał za nią w pysk. Wolałby być już chyba ostatnim idiotą na posyłkach niż tym, kim teraz się stał. I skończył tutaj, tam, gdzie zaczął - w Szkarłatnej Otchłani. Jak na zakończenie wypadło najgorzej - zresztą większość widowni i tak opuściła kino już wcześniej, ze względu na karykaturalne wręcz zachowania i wahania nastroju Lunatyka. Ale skoro nie ma nikogo, kto patrzy... Można przecież pójść na całość.
- Nie chciałabyś się zabić, i to jest zabawne. Nie dałabyś rady - odpowiedział znowu jakoby było to oczywiste. Definitywnie świat Dumy diametralnie różnił się od świata Nory, ale Duma i tak traktował dwa światy jako jeden, a dziewczyna po prostu powinna być przygotowana na tego typu rzeczy. Same oczywistości... Zapewne nie słuchała na lekcjach. Bujała w obłokach, czy co robią ludzie pilnie nie notujący każdego słowa belfra. Tak. Tak ją powinien traktować - niżej, ale tak samo. Zresztą. I tak z każdą chwilą bladł, ale kiedy jeszcze do niego podeszła, po prostu się skrzywił i potarł swoją ręką policzek, nad którym znajdował się kiedyś kolejny siniec. Na uniesione brwi znowu uśmiechnął się niezgrabnie tak, jakby uczestnicy przedstawienia zaraz mieli wykrzyknąć "ach, ten Duma!", ale nic takiego nie nadeszło, więc...
Czas się pobawić.
Właściwie to pobawić się głównie tym, co robił. Napruć sobie krwi, znowu zrobić coś, co wyprowadzi ją z równowagi, a potem jednym okiem czekać na ten znajomy wyraz twarzy... Dzisiaj po części nie miał też na to siły. Dlatego... kolejny trik - po prostu objął ją i nawet nie musiał się zbytnio wyginać, by wcisnąć głowę w jej ramię i bez słowa zamknąć oczy, jakoby ignorując jej pytanie... Nie. Nigdy nie zrezygnuje z wypowiedzenia się na jakikolwiek temat - niczym typowy Polak. Nawet, jeżeli nie ma pojęcia, o co chodzi.
- Musiałabyś mi znaleźć jakiś większy kamień i sznurek - bo doskonale sobie zdawał sprawę z tego, że ciało będzie walczyło, po czym wtulił twarz w jej ramię jeszcze bardziej. O ile mu się to udało, w końcu... Odepchnięcie by go ani trochę nie zdziwiło. W końcu był idiotą. I trzeba było trzymać fason. Odetchnął mimowolnie. - Pomogłabyś mi w mocowaniu?
Na chwilę uniósł głowę, by odnaleźć jej oczy.Anonymous - 15 Grudzień 2013, 11:34 Duma zdecydowanie był interesujący, to było niezaprzeczalne. Przynajmniej według Nory, a to, że ona ma trochę inne wyznaczniki pod względem ciekawości, to już inna kwestia. Zachowanie, sposób mówienia, czy chociażby to, że często na siebie wpadali wyjątkowo wzbudzało jej zaciekawienie. Właściwie wszystko, na co Nora nie mogła uzyskać odpowiedzi było dla niej interesujące, a zarazem irytujące, bo co jest przyjemnego w trzymaniu w niepewności? Nie oszukujmy się, ale dziewczyna nie wie o nim prawie nic, a że nie ma w zwyczaju bez powodu wchodzić sobie w czyjąś głowę, toteż musiała się obejść tylko informacjami, które sam jej podał. Czyli prawie niczym.
Wróciła spojrzeniem w jego stronę i prawie uśmiechnęła się na jego słowa. Prawie, czyli w duchu lekko ją to rozbawiło, ale na zewnątrz wciąż miała tą samą, beznamiętną minę.
- Masz rację, nie zrobiłabym tego - przyznała bez ogródek. Być może była to nieco zadziwiająca odpowiedź, ale nie zastanawiała się nad tym długo. - Ale nie chodziło mi koniecznie o mnie, tylko o przypadkową młodą kobietę, która zapragnęłaby zakończyć swoje życie. To raczej nie jest zabawne - jeśli jednak chodzi o Norę, to może i momentami czuła potrzebę zapomnienia i zakończenia swoich cierpień, ale w niczym by to nie pomogło. Nie wiadomo co jest po śmierci, a jeśli jest jeszcze gorzej, niż tutaj? Nikt nie jest w stanie tego przewidzieć, ani odpowiedzieć na to nurtujące pytanie. W tym tkwi problem.
Co tu się dzieje? Robiło się coraz dziwniej, te nerwowe ruchy zupełnie jej nie pasowały. Nawet ona przestała co chwilę poprawiać włosy, by tylko zakryć okropną bliznę, co właściwie było jej nawykiem, choć czasami podpadało po prostu pod paranoję. Patrzyła na to wszystko, bezczelnie śledząc każdy jego ruch, który układał się w jakąś dziwną wędrówkę. Prawie miała wrażenie, że widzi przed sobą zupełnie nieznaną jej dotąd osobę... dopóki nie wykonał następnego ruchu. A teraz - cóż za nowość - po raz kolejny zesztywniała pod jego dotykiem, zbyt bliskim, zbyt intymnym. Dla wielu ludzi przytulanie jest czymś normalnym, czymś co praktykuje się na co dzień, na powitanie, na pożegnanie lub wyrażając swoje pozytywne uczucia. Dla Nory, a właściwie samego jej ciała, które jedyny dotyk jaki czuło to bicie, kłucie i rozcinanie, jest to jedynie zagrożenie. Ale pragnienie czyjegoś ciepła było tak intensywne, że nie mogła tak po prostu go odepchnąć. Jej ręka drgnęła, wysuwając się z kieszeni płaszcza i już wędrowała w stronę Dumy, by powstrzymać zagrożenie, lecz zatrzymała się zawieszona w powietrzu, a po chwili po prostu bezwładnie opadła. Zacisnęła wargi i powieki na parę sekund, by się uspokoić. W tym momencie walczyła z własną sobą i była bardziej skłonna do autodestrukcji niż kiedykolwiek. Potem otworzyła zeszklone oczy w duchu ciesząc się, że mimo wszystko żadne łzy nie zawitały i rozchyliła zeschnięte usta. Właściwie nie rozumiała nic z tego, co tu się właśnie działo. Może to sen? A może iluzja?
Więc przedstawienie nadal trwa?
- Pomóc bym ci nie pomogła, ale myślę, że próbowałabym ci w tym przeszkodzić - powtórzyła jego słowa, trochę je zmieniając, ale zachowując cały kontekst i westchnęła. Co to znowu za spojrzenie? Jak zbity pies.
A co się dzieje gdy gasną światła?Anonymous - 15 Grudzień 2013, 17:49 Właśnie. Ta mina, którą utrzymywała na twarzy, tym bardziej sprawiała, że miał ochotę uczynić wszystko, by kąciki jej ust znowu zadarły się do góry, jak zdarzało się im to robić. Najchętniej w takim razie skorzystałby z pomocy taśmy klejącej, zaklejając je tak, żeby uśmiech nie zgasł. Bo ktoś tutaj musiał tworzyć jakieś pozory, bo skoro Duma grał rolę skończonego wariata, to ona musiała być wiecznie radosną furiatką. No, ale na pewno nie kimś, kto twardo stąpał po ziemi - bo raczej mało prawdopodobne było, by ktoś pokroju Nory miał zaprzyjaźnić się z osobą, która ledwo co potrafiła wydukać zdanie, które ani nie kpiło z rozmówcy, ani go nie mogło urazić. Wyraz
interesujący" prawie tutaj nie pasował - specyficzny... O wiele lepiej. może i lepiej, że wkurzała się z powodu braku pewności, bo gdyby ją miała, pewnie obraziłaby się na Dumę jeszcze bardziej, niż tego się spodziewała.
Zresztą. Tak długo jak stał przytulony do Nory, nie traktował jej jak Norę - raczej jak kogoś, na kim może się uwiesić i spokojnie sobie milczeć. To jest dopiero oznaka zaufania, a nie było i w tym za grosz jakiejś namiętności - opierał się o nią jak o jakiś cholerny słup, z tą różnicą, że słupowi nie kładzie się dłoń na talii.
Mruknął coś w odpowiedzi, co zapewne miało być dumnym pomrukiem satysfakcji w wyniku tego, popierając tezę swojej istoty pod tytułem Duma-zawsze-ma-rację. Jak nie ma racji, to na pewno ktoś inny podszywa się pod Dumę.
Kwestia śmierci była dla Dumy kwestią na pewno zabawną - bełkotanie o niej przed czasem ostatecznym nie motywowało go do dalszego działania, carpie diem i tego typu tematów - raczej przez to leniwiał jeszcze bardziej, i tak pewny już, że jego los jest przesądzony i że tylko w najlepszy przypadku uda mu się dożyć trzydziestki. Niektórzy udają, jak Eva, że wszystko jej jak w najlepszym porządku. Ta naiwność... jest jeszcze ciekawszą rzeczą. Nora nie miała tej naiwności, co wywoływało kolejne zdumienie na jego twarzy. I to niby on był nieprzewidywalny...
Przedstawienie zawsze będzie trwać.
- Wtedy to wykazałabyś się dopiero głupotą i niedojrzałością - mruknął, niby karcąco. Cholerny hipokryta. Palce zacisnęły się delikatnie na materiale jej płaszcza, kiedy uniósł delikatnie głowę i wziął kolejny głęboki oddech. - Nie poradziłabyś sobie. I tak chciałbym, żebyś pomogła mi opleść ten sznurek. Dlaczego niby miałabyś mi odmówić?
Ha. A to jest interesujące pytanie.Anonymous - 15 Grudzień 2013, 20:55 Wizja Nory z taśmą klejącą na twarzy była całkiem zabawna, tylko czy to by cokolwiek zmieniło? Wymuszony uśmiech jest całkowitym przeciwieństwem prawdziwego uśmiechu, więc czy jest sens w tym fałszywym zachowaniu? No chyba, że ktoś czerpie radość z życia w kłamstwie. To już całkiem inna kwestia. Natomiast Nora w głębi duszy cieszyła się z wielu rzeczy. Nie jest tak, że użala się nad swoim istnieniem całymi godzinami i nic nie sprawia jej jakiejkolwiek przyjemności. Cieszą ją błahe dla innych i nieistotne rzeczy, które właściwie dla wielu ludzi nie mają jakiegokolwiek znaczenia. A teraz, może to dziwne, ale sprawia jej radość rozmowa z Dumą. Może nie zawsze, bo często po prostu jego docinki ją irytują, ale ma poczucie, że choć w niewielkiej części jest normalna i może prowadzić zwykłą rozmowę. Same spotkania Dumy wywołują w niej większe ożywienie, bo no cóż... zawsze coś musi się wydarzyć. A przecież nowe doświadczenia nie zawsze są złe, prawda? A te, które są złe najwięcej nas uczą.
Nora pełniła w swoim życiu już różne funkcje. Nieogarniętej córki, obiektu badań, a teraz najwyraźniej przypadła jej rola... stojaka. Może i trochę jej to przeszkadzało, ale przypomnijmy, że były gorsze rzeczy od tego, więc wcale nie jest tak źle. Przynajmniej jest wygodnym stojakiem. Czy słupem, jak kto woli. Co nie zmienia faktu, że w jego objęciach nadal czuła się co najmniej dziwnie. Nie była skrępowana, raczej zdezorientowana. Domyśliła się, że to kolejny trik, by tylko ją wkurzyć, wyprowadzić z równowagi i oglądać reakcję.
Nie tym razem.
Zmarszczyła brwi i lekko się zirytowała. Znowu pouczenie, to już się robi nudne. Nora jest głupia i nieodpowiedzialna w wielu kwestiach, więc to naprawdę nic nowego i nie trzeba jej tego tłumaczyć. Jej ramiona nieco opadły, starała się rozluźnić ciało. W myślach ja mantrę powtarzała słowo "spokój", aż w końcu kompletnie przestała się zastanawiać nad tym, co ma powiedzieć i w ten sposób wyszły z jej gardła kolejne niekontrolowane słowa.
- Myślę, że sam byś sobie z tym sznurkiem poradził - to było niemiłe. Czyli jednak chcesz jego śmierci, Noro? - Och, nie chciałabym być uczestniczką takiej zbrodni. Co jeśli zostałabym oskarżona o morderstwo?
Ironia.
Odetchnęła powoli. Czyżby rola stojaka powoli ja wykańczała?
- Aż tak bardzo się stęskniłeś? - w końcu klei się do niej od dłuższej chwili. Chyba już pora zapytać o co dokładnie chodzi?Anonymous - 18 Grudzień 2013, 13:12 To był dobry temat, ta cała kwestia udawania, ale wolał by raczej ją zachować na kolejną rozmowę z Evą - ona miała w tym jakieś doświadczenie... A po Norze raczej nie spodziewał czy też nie oczekiwał jakichś przejawów dwulicowości - skoro rozpatruje się sens udawanego uśmiechu, dlaczego miałaby nie okazywać tego, co czuje? Już kilkakrotnie wyzwała Dumę od idiotów, co było bodaj zbyt jasnym przekazem, prowokującym lunatyka do nękania jej częściej, niźli ustawa nakazywała. Pytanie tylko, co chciał z nią zrobić - zaserwować jej piekło, czy potraktować tak, jak traktuje każdego - z powściągliwym uśmiechem, uprzejmym skinieniem głowy i chamską odzywką, ukazując właściwie wszystko, co miał do zaserwowania przeciętnemu obywatelowi. Ale nie do tego dążył Duma w irytowaniu Nory - chciał napotkać opór, a nie jedynie irytację, bo nią i stracił zainteresowanie. No i... Jeżeli Duma byłby tym najgorszym doświadczeniem, to albo naprawdę Nora musiała prowadzić niezbyt ciekawe życie, albo... Duma musiałby się przyznać do błędu.
Wszyscy wiemy, która opcja odpada, prawda?
Trochę kościstym, ale jako stojak to tak powinno bodajże być, ponadto... Pomimo tego, że nie miała się zirytować, zirytowała się i tak, co bardzo skutecznie nakarmiło trolla-Dumkę, dlatego postanowił krótko rozkoszować się słodkim smakiem zwycięstwa, dochodząc do wniosku, że ma jeszcze na tyle dużo czasu, że może jej dopiec jeszcze bardziej.
- Przeceniasz moje umiejętności - uciął krótko, a jego ramiona lekko opadły, jakoby miał zaraz oswobodzić Norę z uścisku swoich ramion... nie ma tak łatwo. Jedna osoba mniej, jedna osoba więcej... i tak wszyscy widzieli go pod ziemią. Tylko on miał jeszcze jakąś nadzieję na to, że będzie mógł zamachać im środkowym palcem przed nosami. - Gdybyś została oskarżone o moje morderstwo...? Myślę, że skutek byłby odwrotny.
Uśmiechnął się blado.
Uśmiech zaraz zniknął, kiedy usłyszał jej słowa i chwilę mrugał tępo, tak, jakby analizował sytuację, w którą sam i z własnej woli się wmieszał... Ba. Nawet ja sprowokował. Bez słowa odsunął się o krok i zapatrzył się w ziemię, wyglądać niemal jak jakiś zawstydzony uczniak. Spojrzał na Norę i zmarszczył nos, jakby coś-ktoś śmierdziało. No i uśmiechnął się znowu.
- Naprawdę myślisz, że to ja jestem osobą, która tęskni?Anonymous - 19 Grudzień 2013, 20:46 Prawdą jest, że Nora momentami działała zbyt emocjonalnie i sprowokowana powiedziała coś, co było zwykłym kłamstwem. I nienawidziła tego, że nie mogła się w tym przypadku się kontrolować. Ale czy powinniśmy jej to teraz wytykać? Już całkiem dawno nie wyzwała Dumy od idioty ani innej równie oklepanej obelgi. To już jest wielki plus i w tym momencie publiczność powinna wstać i zacząć bić brawa. A Norka jedynie dygnęłaby w geście pokłonu i schowała twarz za białymi włosami, uśmiechając się nieśmiało...
Nie. Zdecydowanie nie.
No nie, jeszcze wybrzydza? Zwykłe stojaki są milion razy gorsze, od stojaka-norki, więc powinien się cieszyć, że taki mu się trafił. Całkiem ładny, o wiele bardziej wygodny, a i porozmawiać sobie może... marzenie, prawda? Więc może w tym miejscu zakończymy te przyjemności i pan robię-co-chcę-bo-jestem-mądrzejszy w końcu przestanie ją już tak męczyć? To również... marzenia.
Już myślała, że jednak coś z tego będzie, ale najwidoczniej nadal postanowił się na niej wieszać... No tak, w życiu nie ma łatwo. I Nora się już o tym przekonała.
- Myślę, że masz większe umiejętności, niż się przyznajesz - bo w gruncie rzeczy tak było, prawda?
No i... kurczę musimy pogratulować, bo Norka została w końcu wypuszczona z diabelskich sideł i wreszcie mogła rozluźnić mięśnie. Spojrzała na niego badawczo, bo znowu wchodził w jakiś niezrozumiały nieśmiały tryb z niezrozumiałym zachowaniem i niezrozumiałym tekstem. Miała wielką ochotę zapytać, o co z tym chodzi, ale powstrzymała się po raz kolejny. Oskarżona o morderstwo... właściwie to nie zdziwiłabym się, gdyby jakiegoś pięknego, słonecznego dnia Norka straciła rozum i zaczęła zabijać, rozkoszując się zapachem ludzkiej krwi. W końcu ileż można być w takim świecie normalnym? Ciche westchnięcie. Chyba czas, żeby teraz ona się pobawiła.
Wysunęła rękę w jego stronę i opuszkami palców dotknęła miejsca, gdzie znajdowało się serce. Czekała aż bicie stanie się szybsze i bardziej głębokie, unosząc głowę i spoglądając prosto w zieleń jego oczu. Przez chwilę po prostu tak stała i nie robiła zupełnie nic, powstrzymując się, by przypadkiem nie wejść w jego głowę i nie zepsuć wszystkiego co planowała. Powaga na jej twarzy stawała się z każdą chwilą coraz większa, wyglądała jakby jej skupienie osiągnęło maksimum.
- A co jeśli naprawdę bym cię zamordowała?
A niech wyobraża sobie teraz jej rękę, która przemienia się w trochę większy nożyk, niż ten spoczywający na jej udzie i wbija się prosto w jego serce. Skoro kwestia śmierci jest dla niego tak błaha.. to czemu nie zakończymy tego teraz?
- A widzisz tu jeszcze kogoś, kto miałby tęsknić? - wymijająca odpowiedź, za wymijającą odpowiedź. Kąciki ust drgnęły, jakby chciały się unieść w perfidnym uśmiechu, a spojrzenie stało się jeszcze bardziej natarczywe. Trzeba go trochę postraszyć, prawda? Zwłaszcza, że przedstawienie nadal trwa... a publika zaczyna szaleć.