To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Kartoteka - Kuleczka~!

Wena - 27 Listopad 2011, 18:39
Temat postu: Kuleczka~!
Imię:
Imię zwykle nadawane jest z narodzinami dziecka bądź też podczas stworzenia. Tutaj właśnie trzeba zaznaczyć pewien problem, który może wydawać się wręcz ogromną przeszkodą. Ktoś kto powstał niemal znikąd, będący zwykłym sennym widmem, nie został odpowiednio nazwany. Nie posiadłszy żadnego miana początkowo dekorował się imieniem głowy, w której powstał. Dlatego też niegdyś przedstawiał się jako Aristide. Obecnie już nie używa tego słowa, a za każdym razem przyjmuje zupełnie inną nazwę.
Nazwisko:
Tutaj sytuacja jest podobna do imienia lecz nieco odwrotna. W czasach gdy jeszcze nikt nie marzył o samolotach Aristide przedstawiał się różnymi nazwiskami, czasem nawet w ogóle go nie podając. Natomiast pod wpływem pewnej książki, która wpadła w jego ręce przybrał sobie stałą nazwę brzmiącą: Solicituarve. Teraz jest to cecha, której łatwo nie zdradzi, lecz poznać go można zawsze właśnie po niej.
Pseudonim:
Ze względu na skrytość działań i niechęć do jawności stara się nie posiadać żadnego pseudonimu pod którym byłby znany w szerokim świecie. Z drugiej strony wymyśla ich wiele dla poszczególnych person, lecz nie sposób wszystkich wymienić. Sam o sobie mówi po prostu „Senna muza” lub „Śmiertelne natchnienie”. Oczywiście w obu wypadkach nie ma to idealnego odzwierciedlenia w Aristide.
Wiek:
Ze względu na ludzki miernik czasu jest to około pięciuset lat, a więc niemalże połowa milenium. Jeśli jednak pod uwagę przyjąć kryterium biologiczne to nie posiada nawet roczku. Dlatego też nigdy nie podaje wieku, a jeśli zostanie zapytany mówi o „wiecznym istnieniu”. Oczywiście jest to kłamstwem, ale czy ktoś się zorientuje?
Rasa:
Senna Zjawa
Ranga:
Krwiopijca
Miejsce zamieszkania:
Szkarłatna Otchłań
Moce:
- Teleportacja – Dotyczy to nie tylko przeniesienia siebie w inne miejsce, lecz również pewnych przedmiotów do siebie. Oczywiście może być używane tylko na niewielki dystans. Jeśli droga administracja chce nałożyć ograniczenie co do postów, to niech będzie ono do walk, a w fabule jest bez znaczenia.
-Zmiana wyglądu – Podstawowa moc dla tej zjawy. Może przybrać najróżniejsze formy niezależnie od masy czy materii przybranej postaci. Używa jej zwykle by przyjąć odpowiedni do ofiary wygląd lub po prostu się ukryć.
-Rangowa
Umiejętności:
Umiejętności artystyczne
Charakter:
Postać żyjąca tylko dla jednego celu. Poza wyszukiwaniem kolejnych ofiar oraz wydobywaniem z nich pewnych „wartości” nie ma innych zajęć. Można to nawet nazwać manią, z drugiej strony jest znakomitą zabawą, która pomimo kilku wieków wciąż nie jest nużąca. Unika za to jakiegokolwiek tłumu. Do wszystkiego podchodzi bardzo indywidualnie i unika rozmów z większą ilością osób niż jedna. Nie dba również o uczucia innych i przejmuje się tylko swoimi zachciankami. Oznacza to, że jeśli jest miła to na pewno czegoś chce. W innym wypadku po prostu jawnie okaże brak zainteresowania i niechęć. Właściwie to najłatwiej opisać Artistide jako hedonistycznego egoistę-aktora. Nigdy nie przyzna się do porażki, chyba, że liczy w związku z tym na jakieś korzyści. Potrafi znaleźć winę wszędzie, byle jak najdalej od siebie. Zresztą przez swoją taktyka ciągłej zmiany osobowości nie musi się przejmować zdaniem nikogo. Bo nawet jeśli ktoś go zna to spotkawszy po miesiącu zapewne nie pozna. Nie jest jednak tak do końca zepsuty i pewnej grupie potrafi współczuć. Tylko ludzie idei, posiadający własne marzenia i realizujący je bez względu na wszystko mają szansę poznać prawdziwą tożsamość tej zjawy. Nie oznacza to jednak, że będą mieć jakikolwiek wpływ. Raczej wszystkie występki owa persona zatuszuje przed „szanowaną” osobą. Z drugiej strony ma bardzo konserwatywny sposób myślenia, chociaż to jest po części wynikiem wieku. Przez to niekiedy mści się czując się urażonym, gdy ktoś żadnej nieprawości nie uczynił.
Wygląd zewnętrzny:
Jak wygląda? Tego nie wie tak naprawdę nikt. Oczywiście sam Artistide uważa, że jego oryginalną formą jest najbardziej idealna. To znaczy taka, w której z każdej strony zachowuje ten sam majestat. Oczywiście pogląd ten w jakimkolwiek kompetentnym gronie zostałby wyśmiany. Nikt jednak nie rozumie unoszącej się w powietrzu kulki. Ten brak tolerancji można jednak nadrobić świadomością bycia, a przynajmniej uważania się, mini słońcem. Skąd porównanie do gwiazdy? Ze względu na blade światło rozchodzące się z formy uznawanej przez zjawę za prawdziwą. Oczywiście tak naprawdę nie wiadomo czy nie jest to po prostu jedna z przemian. Z drugiej zaś strony na samym początku snu właśnie taką ma formę „muza” nim zmieni się w zgubę artysty. Dlatego też można zawierzyć tej tezie. Oczywiście ujrzenie Artistide w tej postaci graniczy z cudem. Zwykle przyjmuje bardziej ludzki wygląd, chociaż bardzo często pojawiają się wtedy nieco zbyt długie kły. Nigdy jednak nie są to postacie abstrakcyjne w stylu dwugłowego cyklopa. W końcu chce wykorzystać ludzi, a nie ich przestraszyć prawda?
Krótka historia:
Wszystko zaczęło się na florenckim bruku na kilka dni przed karnawałem. Ciężki deszcz bił o szyby pałacu umieszczonego na jednej z uliczek niedaleko Santa Maria Novella. Wszystko wydawało się spokojne, chociaż w powietrzu unosiła się ponury nastrój. Rytmiczny deszcz uderzający bez wytchnienia o bruk był jak orkiestra grającą monotonną melodię bez treści snującą za swoim dźwiękiem wirus melancholii. Zabrakło przeciwnych stałości przyrody dźwięków codziennego miejskiego życia. Nikt nie chciał opuszczać miejsca swojego zamieszkania by spotkać się z wszechobecnymi kroplami i nieskończonymi, jak niebo, czarnymi chmurami. Nawet kupcy na rynkach nie podnosili okrzyków obserwując ogromny wodospad gęstej ulewy. Wszechobecne znużenie dotykało każdego w domu. Okna zostały zamknięte, a światła rozpalone wcześniej niż zwykło to bywać. Wśród mroku kroczył właściciel dyktując treść odpowiedzi dla miejsca gdzie panowały inne nastroje.
W tym mieście, z którego posłano zaproszenie na karnawał, nie było miejsca na depresyjne znużenie całych miast. Tam bez względu na pogodę ulice były pełne. Jedni wśród kropli rozwieszali kolorowe ozdoby, inni zaś już teraz chodzili od jednego krawca do drugiego szukając jeszcze nie zajętego. Ćwiczono już pieśni i utwory w zacisznych kątach domów gdzie paliły się ognie równie żywe co zbliżające się uroczystości. Ognisty taniec wychodził również na ulice, gdzie ludzie czując panujący wokół prąd zostali porwani jakby przez magiczną rękę. Niezdolni spostrzec deszcz i ponurość natury radowali się każdą chwilą. Cieszyli się możni z uroczystości i zysków. Cieszyli się przestępcy z tak wielu nieostrożnych i anonimowości. Cieszyli się mieszczanie ze święta zabawy w mieście wiecznej rozkoszy. Do miasta ściągali ludzie nie tylko z całych Włoch, lecz dalej, z całej Europy. Towary sprowadzano aż z odległych Chin i Indii. Był to świat chroniony wodą przed resztą świata i od reszty zupełnie inny.
Nie można było tam wkroczyć z pustymi rękami. Dlatego też zaproszony na karnawał Aristide nie mógł nie wykorzystać swojego mecenatu. Jeszcze rankiem, gdy gdzieniegdzie nad miastem słońce jaśniało, rozkazał przyprowadzić najlepszego ze swych podopiecznych. Młody artysta przybył natychmiast wyrwany ze snu. Tak się wszystko zaczęło kilka godzin wcześniej. Teraz gdy list był już prawie skończony, właściciel domy uśmiechnął się. Zaledwie dwadzieścia minut wcześniej posłał służącą do Loreto. Po powrocie służącej usłyszał o przypływie natchnienia, które miało wieścić niedługie zakończenie dzieła. Podyktował jeszcze treść pozdrowienia oraz osobiście podpisał wiadomość. Pewien, że już wszystko jest gotowe pewnym krokiem ruszył w kierunku wygodnego fotelu umieszczonego niedaleko okna. Tam usiadł wygodnie i słuchał jak deszcz uderza o szklane okna i ściany z cegieł. Stuk za stukiem sprowadzał senność. Jak woda spływająca po wgłębieniach kamiennych, tak powieki opadały. Lekki płomień zlewał się z ciemnością gdy kurtyna zasłoniła brązowym oczom przedstawienie. W końcu zniknęły myśli o wielkim wydarzeniu. Na bok zostały zepchnięte wszelkie obowiązki i zachcianki. Zatryumfował prosta nicość. Sen zawładnął ciałem Artistide.
Trwało to ułamek sekundy? Może kilkanaście minut? Może godzina? Krzyk przerwał odpoczynek. Jakieś dźwięki brzmiały w pokoju. Jakieś postacie tam stały. Zaspany kupiec powoli zaczął rozumieć co się wokół dzieje, chociaż wciąż nie wiedział czemu dwójka strażników i przedstawiciel służby stoją w pokoju i robią zamieszanie. Początkowo wszystko to ignorował. Myślał tylko by wrócić do swojej pustki. W końcu jednak treści słów dotarły do jego głowy. Słyszał o śmierci Loreto. Ale jak? Przecież jeszcze przed chwilą w napływie natchnienia miał kończyć swoje dzieło. Na dźwięk tej wiadomości podniósł się. Za oknem nie było już ciągłego stuku, a on pobiegł w stronę korytarza. Wybiegł i skierował się na dół gdzie miał pracować artysta. Nie czekał nawet na nosicieli hiobowych wieści. Gdy wpadł do pokoju ujrzał postać siedzącą na masywnym krześle. Jego bezwładne ciało zsunęło się nieznacznie, a głowa przechyliła w tył. Na ziemi leżał pędzel, który ubrudził kamienną posadzkę. Jeszcze tego samego dnia, choć przy jego końcówce, sprowadzono lekarza. Ówczesny tan medycyny nie pozwalał jednak na jednoznaczne określenie przyczyn śmierci.
Kupiec chociaż nie był niczemu winien uznał, że śmierć jest jego przyczyną. Dwa dni nie był wstanie zasnąć chodząc po pokoju i poszukując przyczyny śmierci. Oczywiście nic nie znalazł, a zmęczenie skrywane przez dwie doby w końcu się ujawniło. Musiał położyć się do łóżka. Wtedy też miał sen bardzo istotny dla zjawy bowiem to z niego powstała. Całość swojej winy marzenie usprawiedliwiło pojawieniem się zwodzącej mocy, która mylnie została wzięta za natchnienie.
Sceneria była identyczna jak pokój, lecz wbrew rzeczywistości jedno z okien było otwarte. Artysta wyrzucał kolejny już nieudany twór gdy blade światło pojawiło się w ramach okiennicy, a w krótce zamieniło w istotę zupełnie ludzką. Piękną istotę, która przedstawiła się jako Apolińska muza i obiecała pomoc w zadaniu. Artysta przyjął z wielką ochotą i wkrótce wspólnie zaczęli tworzyć coś czego najznamienitszy nie zdołaliby namalować swymi pędzlami. W końcu jednak gdy obraz był już skończony to co przedstawiło się jako wena okazało się być mordercą. Istota nie z tego świata bez skrupułów zabiła Loreto, a obraz, który wspólnymi silami wykonali zabrała ze sobą. Nie wiadomo w jaki sposób ten sen stał się rzeczywistością, lecz właśnie jego efektem jest nowy Aristide.

Anonymous - 27 Listopad 2011, 19:50

    1. Teleportacja - w obrębie kilometra; możesz przenieść tylko przedmioty, które udźwigniesz, czyli w granicach rozsądku.
    2. Zmiana wyglądu - drobne szczegóły w wyglądzie, np. blizny, znamiona, kolor oczu na 10 postów, jeśli zmienia się cały wygląd, to na 5.

    Ogólnie karta niezła, proszę tylko o uzupełnienie profilu i wstawienia avatara.

      Akcept, miłej gry.~



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group