To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Szkarłatna Brama - Karminowe Wrota

Mari - 28 Styczeń 2017, 22:10

Karciani zauważyli niezdarne wejście kobiety do Świątyni. Szybko zbliżyło się do niej dwóch Rycerzy, jednak zrobili to na tyle ostrożnie by nie poczuła się zagrożona. Jeden z nich schylił się do kobiety i podał jej rękę by pomóc jej wstać - nic się panience nie stało? - zapytał kontrolnie.
Nowo przybyła wyglądała na mocno zdezorientowaną, rozglądając się po pomieszczeniu. Czyżby znowu kolejny człowiek? Mężczyzna westchnął i przyjrzał się kobiecie uważnie. Nie wyglądało na to, żeby upadek miał jej wyrządzić jakąś krzywdę. Kilku pozostałych Rycerzy stało w pogotowiu.
-
Zadam panience kilka pytań dobrze? - zapytał odsuwając się lekko od niej. - niech się panienka nie martwi, nic tu panience nie grozi- uśmiechnął się miło.
Jeśli tylko kobieta wyraziła na to zgodę, zaczął pytać -
prosiłbym uprzejmie aby podała panienka jak się nazywa, jakiej jest rasy i gdzie się wybiera - powiedział spokojnie - to rutynowa kontrola przez którą musi przejść każdy kto tu wchodzi - wyjaśnił jeszcze i czekał aż nowo przybyła odpowie na jego pytania.

Rosemary - 28 Styczeń 2017, 22:28

No i ich zobaczyla. Była tak wstrząśnięta że na pytanie o to czy jej się coś stało nic nie odpowiedziała. Niby byli to ludzie, mężczyźni ale.. Te uniformy.
Nie wiedziała co o tym myśleć. To ma być straż tartaru? Straż duszy i boleści? Przecież oni sa przebrani za... Karty. Co to ma być? Czyżby ktoś się próbował z niej nabijać w ten sposób?
Z drugiej strony mężczyzna który pomógł jej wstać był miły. I miał przyjemny głos. A wnioskując z tego jak łatwo ją podniósł był i silny. Może to po prostu jakas pomyłka?
Przyglądała im się lekko osłupiala. Mogło się to wydać lekko namolne ale kto by tak nie zareagował? Może i sama była mega dziwna i nie pasowała do wymiaru ludzkiego ale żeby karciani strażnicy w satanistycznym kościele? To brzmiało trochę jak scenariusz do kabaretu.
Gdy zostało zadane jej pytanie kiwnela głową powoli, otrzasajac sie z początkowego szoku. Zazwyczaj gdy ktoś mówi :nic ci sie tu nie stanie. Jestes bezpieczna, Rosie wpada w niezłe tarapaty wiec stala sie ostrozniejsza na te słowa. Wyprostowala się a z jej twarzy zniknął glupkowaty, zdezorientowany wyraz.
Pytania o jej dane nie były jednak niczym złym. Gadka o rutynowej kontroli zatwierdziła ją w tym że to tylko przystanek. A więc będzie musiała przejść przez te drugie wrota?
- Rosemary. Po prostu. Nie mam nazwiska od zawsze. Mam około 83 lat. Nie jestem jednak dokładnie pewna bo po 70 przestałam zwracać na to uwagę. Rasa... Biała jak mniemam. Chyba że pyta pan o to drugie. To w takim razie jestem szatanem. Mam specjalne moce. Znalazłam odlamek lustra. Było czerwone. Pomyślałam ze to zaproszenie do domu. Do piekła. Wiec weszłam. I się tu znalazlam. Jak mniemam to tylko przystanek tak? Zaraz rusze dalej? Do domu? - próbowała maskowac to że w głębi serca nie mogla sie doczekać dotarcia na miejsce.

Mari - 28 Styczeń 2017, 22:46

Przyglądali się kobiecie lekko rozbawieni - jak wybierasz się do Piekła, to chyba pomyliłaś drogę - powiedział z miłym uśmiechem. Pozostali jakby stracili zainteresowani orientując się, że kobieta nie jest człowiekiem. Nikt nie wyczuwał kłamstwa, więc nie było konieczności interweniowania z bronią - tędy przejdziesz do Krainy Luster - wskazał na Lustro naprzeciwko kobiety - albo do Szkarłatnej Otchłani, ta co prawda może wyglądać trochę jak Piekło bo jest tam czerwono i wszędzie latają skały i wyspy, ale poza tym nie ma z nim prawie nic wspólnego - zamyślił się słysząc jaką rasę podała Rosemary.
Przyglądał się jej uważnie, eliminując od razu kilka ras, które raczej nie ostałyby się tak długo w Świecie Ludzi. Upiorni, Opętańce, Dachowce na pewno odpadali, na Cyrkowca też nie wyglądała, ani na Szklanego. Spojrzał na posadzkę obok niej, cień był na swoim miejscu, więc to tez odpadało. Marionetką też na pewno nie była. Jej twarz wyrażała za dużo emocji jak na Stracha. Może to Baśniopisarka? Albo Lunatyczka? Tylko wtedy raczej by wiedziała po tylu latach, że umie się przenieść do innej Krainy. Kapelusznik bez kapelusza się zdarzał, ale nie wyglądała na tak zwariowaną.
-
Na pewno miejsce do którego trafisz możesz nazwać domem i nie musisz się obawiać żadnego prześladowania za to, że masz specjalne moce, każdy tu je ma - powiedział i podniósł rękę, a w jego dłoni pojawił się płomyczek białego ognia - widzisz? A teraz spróbujmy ustalić jakiej jesteś rasy. Nie żebym Ci nie wierzył, że jesteś....szatanem ale lepiej się upewnić - zamyślił się na chwilę przyglądając się jej uważnie, zastanawiając się jakie pytanie zadać najpierw - powiedz mi...czy pamiętasz swoje dzieciństwo? Kto Cię wychowywał? Czy po prostu wyglądałaś od zawsze tak samo? Nie pytam oczywiście o zmiany wyglądu, które sama wprowadziłaś, jak przefarbowanie włosów - mówił spokojnie. Nie pospieszał kobiety, nie było potrzeby. A poza tym, może jej się przydać ta wiedza skoro ma zamiar pomieszkać trochę w Krainie Luster.

Rosemary - 28 Styczeń 2017, 23:02

Pomyliła drogę? Cholera jasna. Jak to? Czerwone lustro jak i to czym sama jest... Co innego mogłaby sobie pomyśleć? Cholera jasna no. To co to sa za światy? Gdzie jest?
Z nerwów przygryzla warge tak mocno aż poczuła krew. To ją trochę uspokoiło ale poczuła też co innego. Głód. O rany i to jaki. W końcu nie jadła od dwóch dni. Jak dobrze ze wzięła ze sobą pare fiolek z krwią. Karciani pewnie nie mają w sobie krwi. Mają w sobie papier? Albo może drewno?
Nie no co ty Rosie... Przecież to ludzie. Weź że się ogarnij. Zamknęła oczy i wzięła głębszy wdech. Kiszki czy co ona tam miała w sobie skrecaly jej się z głodu.
Kraina Luster? Szkarłatna Otchłań? Co to? Inne wymiary? Jak one powstały? Może dziura w czasoprzestrzeni wytworzyła się przez globalne ocieplenie tworząc współistniejące światy. Tworząc tym inne klutury... To bylo tak ekscytujące i przerażające odkrycie że na chwilę zapomniała o głodzie. Skoro to inne światy. Czyżby ci ludzie byli inna nowa rasą a nie ludzmi w przebraniach? A jesli tak to jak wyglądają ich wnętrza?
Nie musiała martwić się mocami bo każdy je tu ma? Serio? Co do chuja...
Poczuła się nieważna. Zawsze zyla w przekonaniu, ze jest wyjątkowa, jedyna. Że jest swego rodzaju bóstwem. Jej moce czyniły ja wspaniała morderczynia, zabojcza kochanką i drapieżnikiem doskonałym. A teraz? Dowiaduje się ze kazdy ma moce. A karciany człowiek w dodatku przywołał ogień. To jest dopiero przydatne. Palenie ludzi musi byc zabawne...
Mimo lekkiego skalowania nie dala nic po sobie poznać. Wszelkie emocje związane z tymi odkryciami zachowała w swoim wnętrzu.
W dodatku to bycie szatanem wydało jej się śmieszne w tym momencie. Czyli ona jest całkiem innej... Rasy? I teraz to ustalą? W jakiś sposób czula wielką ciekawość. Kto by nie czuł? Może teraz się to wszystko wyjaśni?
- Pojawiłam się kiedyś już taka. Naga w okolicy obozu koncentracyjnego. Nie pamiętałam nic. Żyłam zawsze sama. Z czasem odkrylam swoje moce i nauczyłam się ich używać. Nie mam rodziców. Nie mam rodziny ani nawet zwierzaka. Nie zmienilam wyglądu ani trochę. Włosy też już takie były - odpowiedziała jeżdżąc palcem wskazującym po ustach. Robiła to trochę nieświadomie. Nie przejmowała się też tym przesłuchaniem. Skoro to inne światy jej przewinienia z ludzkiego wymiaru sa nieistotne. Zacznie tu wszystko... Od nowa? Gdziekolwiek to Tu jest.
- Przepraszam panowie ale nieposilalałam sie od dwoch dni i musze to teraz zrobic- uklonila sie lekko i odwrocila do nich plecami. Bylo to troche intymne wiec szybko odkorkowala flakonik i wypila jego zawartość. Nie zauwazyla ze na ustach zostalo jej trochę krwi wiec odwrocila sie do karcianych mezczyzn z lekkim usmiechem.

Mari - 28 Styczeń 2017, 23:29

Mężczyzna uważnie słuchał odpowiedzi kobiety. [i]Najprawdopodobniej jest to Senna Zjawa[i] Pomyślał. I już miał się zwrócić do Rosemary, gdy ta poinformowała, że musi się posilić. Lekko się spiął ale przytaknął głową. Przyglądał się jak kobieta pije jakąś ciecz z flakonika. Gdy zobaczył krew na jej wargach uśmiechnął się - No to bardzo nam ułatwiłaś zadanie - zaśmiał się - jesteś Senną Zjawą, a dokładniej mówiąc Krwiopijcą - powiedział z uśmiechem na ustach - Senne Zjawy to magiczne istoty, które zostały przez kogoś wyśnione, po prostu są zmaterializowanym snem. Nie nie ma dwóch takich samych, a jeśli nawet to są rzadkością - wyjaśnił domyślając się, że Rosemary może nie wiedzieć takich rzeczy, skoro sama uważała się za szatana i tyle lat spędziła w Świecie Ludzi. Ciekawe jak ona się tam w ogóle uchowała, że nie złapała ją MORIA. W sumie warto by to sprawdzić.
Skinął głową na jednego z jego kolegów, a ten zlustrował ją wzrokiem. Pokręcił głową i poszedł sobie.
Mężczyzna zamyślił się. Gdyby była w MORII to na pewno by się dowiedziała czegoś o tych światach, a ona nie kłamała ani razu w swoich wypowiedziach. Owszem mówiła nieprawdę, ale wynikała ona z jej niewiedzy.
- Przechodząc przez to drugie Lustro, dojdziesz do Krainy Luster jest to... - zamyślił się - taka magiczna kraina, jednak jeśli przyzwyczaiłaś się do wygód cywilizacji to możesz o nich zapomnieć, za to na pewno spodobają Ci się ciekawsze rozwiązania, które tu zastosowano. Myślę, że skoro jesteś tu pierwszy raz to dobrze by było, żebyś tam się udała - uśmiechnął się miło. - jednak uważaj, bo tutaj jest o wiele więcej wariatów niż w Świecie Ludzi - zaśmiał się krótko - no i też zdarzają się kieszonkowcy i mordercy, chodź ich kocie ruchy sprawiają, że trudniej takiego dorwać niż zwykłego człowieka.
- Jesteś wolna - powiedział po chwili - chyba, że masz jeszcze jakieś pytania?

Rosemary - 28 Styczeń 2017, 23:51

Niezbyt rozumiała z czego mężczyzna się zaśmiał ale jakoś nie czuła potrzeby bt w to wnikać. Była tak cholernie ciekawa tych wszystkich nowości że po prostu to olala a i sama się nawet lekko uśmiechnęła na jego słowa.
Zrodziła się ze snu? Z czyichś mar sennych. Więc jest czymś w rodzaju mary sennej? Czytała o takowej w pewnych podaniach ludowych z kraju zwanego polska. Była tam z resztą ale krótko. Był to czas wojen a polacy to dziwny i dość nieprzyjemny naród. I ich mężczyźni... Ohydztwo. Zero oglady. Z tego co pamiętała to Zmorą mogła stać się dusza grzesznej kobiety, człowieka skrzywdzonego, potępionego, ale też siódma córka danego małżeństwa, osoba, której na chrzcie przekręcono imię albo słowa modlitwy. Więc to w sumie niezbyt pasowało. Sen... Seen. Hmm
Może szło o coś podobnego do japońskiego boga snów? Z reszta ci japońscy ludzie mają boga od każdej dziedziny życia. Poza tym też nie było mowy o śnie. Jedyne co pamiętała i miało to związek ze snem to Inguma. Zły bóg snów z kraju Baskow,który odpowiadał za koszmary senne.
Zaraz. Na kiego grzyba Ty to idiotko analizujesz? Jesteś Senna Zjawa. To jest twoja rasa nie jakieś dziwne wierzenia. To nie ma nic do rzeczy. Fakt że została nazwana krwiopijca bardzo jej przypadł do gustu. Senna zjawa nie brzmi zbyt groźnie. Zas krwiopijca to już coś innego. Tak.
Kraina Luster. To brzmiało intrygująco. Z tego co powiedział strażnik w Szkarłatnej Otchłani nie ma czego szukać a z KL powinna się zapoznać. Nie przejmowała się gadka o kieszonkowcach i swirach. W świecie ludzi jest ich tyle że czasem się rzygać chce. Jaki świat tacy szaleńcy.
Wiec podsumowując, to tutaj należy. To tu powinna była żyć. I to tutaj zacznie od nowa. Zaspokoiwszy pierwszy głód, czula teraz wyraźną ekscytacje.
- Tak się składa że mam pytanko. Odnośnie waszej waluty. Zabralam tyke ile moglam. Mógłby mi pan powiedzieć które z tych pieniędzy mogę użyć po drugiej stronie lustra? - zapytawszy wysypala z torby kupke plików pieniędzy. Z każdej waluty po conajmniej 3 paczuszki, każda licząca po 5 tysięcy danej waluty.

Mari - 29 Styczeń 2017, 00:03

Spojrzał na nią lekko zaskoczony, gdy wyciągnęła w jego stronę woreczki z pieniędzmi. Ale przytaknął głową i zajrzał do kilku. Zagwizdał zdumiony i wyciągnął w jej stronę jeden z mieszków, wypełniony złotymi monetami - to jest nasz waluta - powiedział - i widzę, że dorobiła się panienka niezłego majątku, radziłbym więc uważać i nie pokazywać tak nierozważnie pieniędzy nieznanym sobie osobom. - powiedział wzruszając ramionami.
- Jeśli to wszystko to życzę panience miłego dnia i powodzenia w nowym świecie - powiedział uprzejmie, pokłonił się lekko i udał w swoją stronę, wracając do patrolowania Świątyni.
Co jakiś czas jednak Rycerze kontrolowali czy Rosemary na pewno wyszła i czy czasem czego nie kombinuje.

Rosemary - 29 Styczeń 2017, 00:10

Gdy pokazal jej które sa poprawne schowala je do torby która nosila przy sobie. Reszte spakowala do wielkiej torby w której je przyniosła. Postanowila ze zostawi ją gdzies po tej drugiej stronie.
- Milego dnia panowie - puscila w ich stronę filuternie oczko po czym z sercem płynącym ogniem nadziei i ekscytacji weszła w brame do Krainy Luster. By poznać swój dom. By zacząć od nowa. Może ten świat będzie lepszy? Kto wie. Ona była pewna jednego. Że takiej adrenaliny dawno nie czuła. Nawet przy starciu z King Kongiem.
Z. T

Mari - 10 Luty 2017, 11:56

W trakcie rozmowy Vegi z Karcianymi podszedł do nich Opętaniec o wielkich, butelkowo-zielonych błoniastych skrzydłach. Włosy miał śnieżnobiałe, a oczy intensywnie zielone. Gdy podchodził Karciani rozstąpili się robiąc mu przejście, a gdy ten zobaczył różowowłosą uśmiechnął się i skłonił lekko.
-
Witaj moja droga - powiedział miłym, głębokim głosem - pozwól, że odpowiem na Twoje pytanie - uśmiechnął się - od jakiegoś czasu patrolujemy Szkarłatną Świątynię, by ostrzec nieświadomych Ludzi, co może ich spotkać jeśli przejdą na Drugą Stronę Lustra - mówił spokojnie, wydawał się bardzo cierpliwy - Ty wydajesz się być świadoma zagrożenia choć nie jestem tego w pełni pewien, skoro przeszłaś właśnie z Krainy Luster, a nie ze Świata Ludzi - przyjrzał się jej krytycznie po czym poruszył skrzydłami - dużo ludzi po kontakcie z magicznym światem zaraża się pewnym pasożytem, który sprawia, że wyrastają im skrzydła i sami stają się magicznymi stworzeniami, które nie mają już możliwości powrotu do domu czy rodziny - wyjaśnił spokojnie.
Słysząc, że kobieta nie chce nigdzie iść uśmiechnął się uspokajająco, a przynajmniej taki był jego zamiar -
jeśli pozwolisz to zaprowadzę Cię do naszej siedziby, w celu przebadania Twojej krwi. Chcemy się tylko upewnić, czy nie zaraziłaś się Klątwą, w szczególności iż widzę Twojego małego towarzysza - spojrzał na małą Bestię na ramieniu Vegi. Odsunął się od niej lekko i wskazał zachęcająco wyjście ze Świątyni - To jak będzie? Zajmiemy tylko chwilkę, a chyba lepiej pójść po dobroci niż zostać tam zawleczonym prawda? - zaśmiał się - nikt tu nie chce niczyjej krzywdy, a chcemy tylko sprawdzić czy na pewno nie przeniesiesz pasożyta to Świata Ludzi, bo jeśli zarazisz kogoś dalej może tam wybuchnąć niezła panika, a nikt nie jest chętny na kolejną wojnę z Ludźmi.

Vega - 13 Luty 2017, 16:35

Wystarczyło, że tylko przybył między karcianych skrzydlaty Opętaniec, a powody tego zajścia dla Vegi były już oczywiste. Jasne, że zna ryzyko, które podejmuje, a mnogość przypadków zachorowań poznała poprzez czytanie aktów w siedzibie Morii, kiedy to przewijały się jej wraz z innymi danymi. Rodzina? Niejako był to już relikt z przeszłości. Dom? Nie ma jednego miejsca dla siebie.
Niewiele jej brakło, by skomentować te rozbudowane tłumaczenie prostym stwierdzeniem: chwalisz się, czy żalisz? Znała jednak cenę dyplomacji i wraz z ujęciem jej osoby per Droga, ona, w zamian, patrzyła na Opętańca jak na białą kartę - bez jakichkolwiek uprzedzeń. Tabula rasa - ja i ty, my wszyscy.
- Wiem, czym jest ten wirus, lecz nie straszny mi on, kiedy szczęście mi sprzyja. - Chciała tym jednym zdaniem skutecznie zamknąć temat, a kolejno życzyć miłych lotów i udać się w bezgraniczny Szkarłat...
Ale nie. Oni chcą od niej czegoś, czegoś więcej. Czuła to, być może znacząco na wyrost. Ta mala, czerwona lampka wciąż świeciła się w jej umyśle, lecz teraz jakby intensywniejszym światłem. Nie zamierzała iść ot tak do jakiejkolwiek siedziby po dobroci, a tym bardziej zostać uprowadzoną.
- Cóż za wspaniałomyślność, wobec której, zdaje się, nie można pozostać neutralnym! - odparła niemal chwalebnym głosem - bo gdyby tylko potrafiła lepiej używać swojego głosu, tak właśnie zabrzmiałaby.
- Ale czy właśnie zostałam postawiona pod ścianą? Najpierw chcesz tylko zaprowadzić, a teraz wspominasz o pójściu nie-po-dobroci? - by fuknęła, ale zażyło się w jej ustach to jedno, cholerne słowo. Dyplomacja. Bądź miłą, dyplomatyczną duszyczką, a świat stanie dla Ciebie nawet na głowie!.
A wspomnienie o wojnie z ludźmi było dla niej zupełnie niepoważnym i nie miała najmniejszej ochoty się do tego jakkolwiek odnosić, ani tym bardziej nad tym rozwodzić.
- Akuratnie znam się bardzo dobrze na medycynie i wiem, że nic mi nadzwyczajnego nie dolega. Nie wybieram się też - jeszcze - do ludzkiego świata, a gdyby moja krew była inna, moja koleżanka pewnie powiedziałaby mi o tym - rzekła spokojniejszym tonem, przyłapując się na nerwowym stukaniu podeszwą buta o podłogę. Weź oddech. Głębszy oddech.
- Zważywszy na te argumenty, zmuszona byłabym odmówić tej... tej natrętnej dbałości. Ale! - zaczęła pośpiesznie nowe zdanie, unosząc ku górze tę rękę, na której spoczywała jej Estris. - pragnę dać Wam jeszcze jedną szansę na zaproszenie mnie do wspomnianej siedziby. Powiedź mi zatem, cóż to za miejsce? I którędy droga do niego wiedzie? - zapytała z uśmiechem na ustach, pierwszym od dłuższej chwili.
W międzyczasie jej wampirza elfka wdrapała się po uniesionej kończynie, przysiadając na wnętrzu rozwartej dłoni. Artyzm. Symbol jedności i krwią podpisanego paktu. Wyszczerzyła swoje ostre ząbki, podpierając ich górne dziąsła na opuszce serdecznego palca dziewczyny. Rozłożone skrzydła dodawały jej wielkości.

Mari - 28 Luty 2017, 19:02

Gdy kobieta wspomniała o wirusie, Opętaniec nic nie dał po sobie poznać. Wysłał jednak od razu telepatyczną wiadomość o przygotowaniu sali przesłuchań oraz dał rozkazy najbliższym Karcianym. Lepiej nie pokazywać, ze coś się podejrzewa, póki nie znajdą się w miejscu, które uniemożliwi podejrzanej ucieczkę.
-
Widzę, że faktycznie zna się pani na swoim fachu, ale nie przyszło pani do głowy, że ugryzienie przez Estrisa również może doprowadzić do zarażenia? - zapytał choć nie oczekiwał żadnej odpowiedzi. Wyglądał na znudzone go ich rozmową i tak też w sumie było.
Słysząc pytanie na temat miejsca, do którego mają się udać powiedział tylko -
skoro nie idziesz do Świata Ludzi to idziesz do Szkarłatnej Otchłani i właśnie tam się teraz wybieramy - uśmiechnął się do niej i nagle na jej głowie pojawił się worek, a jej ciało zostało oplecione dziwnymi pnączami. Estris za to został uwięziony w bańce i również zabrany do Sali przesłuchań Różanej Wieży.

ZT Vega + MG


Mari - 28 Luty 2017, 19:24

Mari szybko znalazła się przy odłamku. Odwróciła się jeszcze w stronę domu swojego lubego. Westchnęła głośno i przeszła przez odłamek.
Tam spotkała się ze spojrzeniami Karcianych oraz innych strażników, którzy strzegli akurat Bramy. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak jest ubrana. W męską koszulę!
Warknęła do nich powitanie, nie zwracając na nich szczególnej uwagi. Nikt nie zabrania im spotykania się poza pracą! Więc niech pójdą sprawdzić czy nie a ich tam gdzie teraz powinni być. Na patrolu, a nie wpychać swoich myśli w cudze życie.
Przeszła szybko przez Świątynię i wyszła z niej głównym wyjściem, kierując się do swojego domku, a następnie do sali przesłuchań.

ZT

Gawain Keer - 9 Kwiecień 2017, 20:01

Rudzielec nie do końca wiedział jak udało mu się dotrzeć aż tutaj, do Szkarłatnej Otchłani. Stał zaraz po drugiej stronie czerwono świecącej tafli szkła i rozmyślał nad swoją podróżą. Ostatnim punktem najdłuższego skrótu jaki pamiętał był jakiś odłamek lustra, w który zwyczajnie wpadł ciągnąc za sobą Gopnika. Wcześniej była tylko restauracja, bo reszta umknęła mu gdzieś pomiędzy postojami wywołanymi przez torsje, które co jakiś czas zmuszały Gawaina do głębokiego pokłonu.
Przez parę chwil podziwiał budowlę i ogrom Wrót. Widział je zaledwie parę razy za młodu. Choć miejsce było niezwykle piękne, to wolał omijać je szerokim łukiem. Tak konkretnie to jego strażników. Zawsze tylko wypytywali, kto, gdzie i po co przełazi sobie przez wielgachne lustra.
Cień odwrócił się w stronę Kapelusznika i przyłożył palec do ust - Ciii... nje glendź terass... - szepnął, lecz nadal zbyt głośno, by mógł słyszeć go jedynie Gopnik. Akustyka wnętrza pozwalała jego głosowi nieść się w każdy kąt. Odszedł kawałek od Wrót tak, by zejść z oczu strażnikom, po czym przykucnął i niemo wskazał kierunek. Zaczął się skradać całkowicie ignorując brzdąkanie sprzączek i żelastwa, które ze sobą targał. Szedł, a raczej sunął przy ścianie chcąc uniknąć strażników bramy. Zatrzymał się na moment i spojrzał za siebie. Wskazał palcem na Kapeluta, potem nieprzytomnym wzrokiem omiótł lustra i skinięciem głowy utwierdził się w przekonaniu, że zmierza we właściwym kierunku. Ponownie podjął przerwane podchody.
- Mófiłem cichoo! - syknął, gdy kusza zsunęła mu się z ramienia i spadła na kamienną posadzkę z donośnym łoskotem. Starał się poprawić ją jak najprędzej i nawet mu ta sztuka wyszła, choć bez guza na głowie pewnie się nie obejdzie. Przynajmniej był tak zalany, że praktycznie nic nie poczuł.

Na czworaka czy chodem kaczki, nie ma znaczenia jak, bo i tak wyglądało to pokracznie, jakoś dostali się pod drugie Karminowe Wrota. Gawain uśmiechnął się nieprzytomnie, ale szybko zakrył usta dłonią, gdy znów trochę go naciągnęło. Całe szczęście tylko mu się odbiło. - To so? Idziemy do ludzi! - zakomenderował wesoło.

Gopnik - 9 Kwiecień 2017, 20:54

Gopnik pamiętał początek podróży. Dziarsko szedł przed siebie, nawet dość długo, ale bardzo szybko okazało się, że prowadził siebie i Gawaina w ślepą uliczkę. Co więcej, nie miał pojęcia, co to za miejsce. Nie dając jednak po sobie poznać, wyprowadził swoją dwuosobową drużynę stamtąd, kierując w inne, w jego mniemaniu, dobre miejsce. Po chwili przyznał jednak, że się zgubili. Wtedy Gawain postanowił przejąć inicjatywę. Rusek wtedy zajął się śpiewem rosyjskich przyśpiewek ludowych i ciągłej, dokładnej obserwacji chmur na niebie. Nie zwracał uwagi, gdzie idą, podziwiając małe chmurki, z których padał deszcz pająków, gdzie krok dalej już owego opadu nie było. Gdy jednak doszli do Szkarłatnej Odchłani, Michaił nie był w stanie powiedzieć, jak się tu znaleźli. Ostatnie, co pamiętał, to niebieska mgła i wymiotujący Gawain Keer.
Teraz jednak byli przed Karminowymi Wrotami. Piękny widok. Gopnik widział je pierwszy raz i aż otworzył usta ze zdziwienia.
- Gawain... Eto zajebis... Krasiwje worota... - rzekł w końcu cicho z podziwem... Przynajmniej chciał, jednak jego głos był dość głośny, a z pewnością słyszalny.
Niestety reprymenda Gawaina nadeszła zbyt późno, ale ten też nie popisał się dyskrecją. Cóż, jeżeli ktoś miał ich usłyszeć, na pewno zdał sobie sprawę z ich obecności. Gawain i Gopnik jednak postanowili, nieświadomi swoich umiejętności cichego przemieszczania się po spożyciu dużej dawki alkoholu etylowego, nadal się skradać. Szli na czworaka, w pełni "profesjonalnie". Czyli Gawain brzdękając swoim oporządzeniem, a Kapelut tuż za nim, niemal krok w krok. Gdy rudzielec się zatrzymał, Rusek wpadł na niego, a kapelusz spadł mu z głowy. Na domiar złego, z kapelusza wypadła szklana butelka, która na szczęście nie potoczyła się zbyt daleko i Gopnik mógł ją w miarę bezgłośnie podnieść...
...Gdyby mu się tylko ta sztuka udała. Niestety, jego uwagę od utrzymywania równowagi odwróciła upadająca kusza Cienia. W tym momencie Rusek sam osunął się o ziemię z głuchym uderzeniem. Podniósł się na tyle szybko, na ile pozwalało mu upojenie alkoholowe, włożył butelkę do kapelusza, który po chwili ponownie wylądował na jego głowie.
Cała ta sytuacja musiała wyglądać przekomicznie. Strażnicy, jeśli widzieli całą sytuację, a najprawdopodobniej właśnie tak było, pewnie zanosili się ze śmiechu i nie byli zdolni przez to do przepytywań. Tymbardziej że towarzysze byli wyraźnie pijani. Mimo to, Gawain Keer i Gopnik jakimś cudem dostali się pod Karminowe Wrota. Gopnik spojrzał na roześmianą twarz Cienia, która wyglądała przekomicznie. Przynajmniej dla pijanego Ruska, który w tym momencie rozpaczliwie tłumił śmiech. Kwinął tylko w odpowiedzi głową, nie mogąc wydobyć z siebie głosu, dusząc się własnym śmiechem. Obu było wesoło. Poniósł ich melanż, zaczęli pić na Cukierkowej, a popijawę mieli skończyć w Krainie Ludzi. Gopnikowi się to akurat bardzo podobało.

Gopnik - 9 Kwiecień 2017, 21:00

Gopnik pamiętał początek podróży. Dziarsko szedł przed siebie, nawet dość długo, ale bardzo szybko okazało się, że prowadził siebie i Gawaina w ślepą uliczkę. Co więcej, nie miał pojęcia, co to za miejsce. Nie dając jednak po sobie poznać, wyprowadził swoją dwuosobową drużynę stamtąd, kierując w inne, w jego mniemaniu, dobre miejsce. Po chwili przyznał jednak, że się zgubili. Wtedy Gawain postanowił przejąć inicjatywę. Rusek wtedy zajął się śpiewem rosyjskich przyśpiewek ludowych i ciągłej, dokładnej obserwacji chmur na niebie. Nie zwracał uwagi, gdzie idą, podziwiając małe chmurki, z których padał deszcz pająków, gdzie krok dalej już owego opadu nie było. Gdy jednak doszli do Szkarłatnej Odchłani, Michaił nie był w stanie powiedzieć, jak się tu znaleźli. Ostatnie, co pamiętał, to niebieska mgła i wymiotujący Gawain Keer.
Teraz jednak byli przed Karminowymi Wrotami. Piękny widok. Gopnik widział je pierwszy raz i aż otworzył usta ze zdziwienia.
- Gawain... Eto zajebis... Krasiwje worota... - rzekł w końcu cicho z podziwem... Przynajmniej chciał, jednak jego głos był dość głośny, a z pewnością słyszalny.
Niestety reprymenda Gawaina nadeszła zbyt późno, ale ten też nie popisał się dyskrecją. Cóż, jeżeli ktoś miał ich usłyszeć, na pewno zdał sobie sprawę z ich obecności. Gawain i Gopnik jednak postanowili, nieświadomi swoich umiejętności cichego przemieszczania się po spożyciu dużej dawki alkoholu etylowego, nadal się skradać. Szli na czworaka, w pełni "profesjonalnie". Czyli Gawain brzdękając swoim oporządzeniem, a Kapelut tuż za nim, niemal krok w krok. Gdy rudzielec się zatrzymał, Rusek wpadł na niego, a kapelusz spadł mu z głowy. Na domiar złego, z kapelusza wypadła szklana butelka, która na szczęście nie potoczyła się zbyt daleko i Gopnik mógł ją w miarę bezgłośnie podnieść...
...Gdyby mu się tylko ta sztuka udała. Niestety, jego uwagę od utrzymywania równowagi odwróciła upadająca kusza Cienia. W tym momencie Rusek sam osunął się o ziemię z głuchym uderzeniem. Podniósł się na tyle szybko, na ile pozwalało mu upojenie alkoholowe, włożył butelkę do kapelusza, który po chwili ponownie wylądował na jego głowie.
Cała ta sytuacja musiała wyglądać przekomicznie. Strażnicy, jeśli widzieli całą sytuację, a najprawdopodobniej właśnie tak było, pewnie zanosili się ze śmiechu i nie byli zdolni przez to do przepytywań. Tymbardziej że towarzysze byli wyraźnie pijani. Mimo to, Gawain Keer i Gopnik jakimś cudem dostali się pod Karminowe Wrota. Gopnik spojrzał na roześmianą twarz Cienia, która wyglądała przekomicznie. Przynajmniej dla pijanego Ruska, który w tym momencie rozpaczliwie tłumił śmiech. Kwinął tylko w odpowiedzi głową, nie mogąc wydobyć z siebie głosu, dusząc się własnym śmiechem. Obu było wesoło. Poniósł ich melanż, zaczęli pić na Cukierkowej, a popijawę mieli skończyć w Krainie Ludzi. Gopnikowi się to akurat bardzo podobało.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group