To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Po drugiej stronie krzywego zwierciadła...

Tęczowa Arena - Opuszczone ogrody - Zielona Estrada

Kejko - 21 Październik 2015, 17:02

Nie każdemu dało się pomóc tym bardziej nie posiadając żadnej szczególnie istotnej informacji na temat problemu, z jakim ktoś się boryka. Przez chwilę przeczesywałam jeszcze zakamarki pamięci, jednak nic więcej powiedzieć nie mogłam. Skorpion zaś zdarzył już w tym czasie się oddalić, wyglądało na to, że mu się spieszyło to też nie było co męczyć go jakimiś błahostkami.
-Przykro mi, że nie byłam w stanie bardziej pomóc.
Przeprosiłam tylko za swą małą użyteczność, choć nie sądziłam by miał mi to za złe. Może jego następny rozmówca okaże się być tym właściwym. Opętaniec by się tu przydał, no, bo kto może wiedzieć więcej o Anielskiej Klątwie, jeśli nie sam jej nosiciel? Swoją drogą ciekawe on czego zależało do kogo to „choróbsko” się przyczepiło, w końcu nie każdy człek odwiedzający Krainę Luster wracał z niej z dziwnymi skrzydłami na plecach.
Ostatecznie pomachałam tylko mężczyźnie na pożegnanie a sama wróciłam do poszukiwań. Nim się zorientowałam zapadł zmrok i nawet moje bystre ślepia miały już problem z poprawnym widzeniem. W końcu wróciliśmy z Lazurem do domu, niestety bez upragnionej zdobyczy.
Zt.

Anonymous - 18 Listopad 2015, 12:52

Mężczyźnie po raz kolejny przyszło tutaj przybyć. Tym razem jednak nie w celu poszukiwania upragnionych informacji na dany temat, a jedynie po to, by móc oddalić się od niepotrzebnego tłumu. Tym bardziej, że nawet z tym czego się do tej pory dowiedział chciał się jeszcze upewnić czy aby na pewno informacje te będą na siebie nachodziły. Rzecz jasna... to mogło poczekać. W końcu i tak już przegiął pałę goryczy u swojej przełożonej, do której miał już dawno złożyć raport dobre dwa tygodnie temu. Teraz jego zmartwieniem było zmęczenie. I chociaż mógłby pofatygować się i spróbować szczęścia w pobliskiemu odpowiednikowi karczmy obawiał się, iż nie miał ku temu odpowiednich środków, a najbardziej z potrzebnych mu rzeczy nie miał waluty w postaci złotych monet, którą się tutaj kierowali. Opcja wymiany też nie wchodziła tutaj w grę. Na tyle dobrze było w tym miejscu, że nikt tutaj właściwie nie przychodził, a to z kolei nasunęło mu pewną myśl. Znajdzie bezpieczne miejsce, najlepiej pod schronieniem drzewa, a potem będzie mógł wreszcie zebrać siły na dalszą drogę.
- Coś czuję, że lepiej nie będzie.
Odparł sam do siebie. Jednakże będąc w obecnym stanie fizycznym było mu właściwie wszystko jedno gdzie się położy. Jedyne o czym teraz marzył to zamknąć oczy i obudzić się za parę godzin. Oprzeć swoje cztery litery o konar drzewa i uciąć małą lub dłuższą drzemkę. I tak też uczynił z tą różnicą, że z plecaka zrobił sobie poduszkę, na której ociężała już głowa mogłaby się wesprzeć. Nie minęła nawet minuta, a żołnierz odleciał już w zupełnie inny świat.

Mari - 18 Listopad 2015, 13:21

Kotka przyszła tutaj kilka godzin po tym jak pojawił się tu człowiek. Nie zauważyła go jednak. Innocenza też jako szczeniak nie zwróciła uwagi na to, że ktoś tu się jeszcze znajduje. Była zbyt zajęta przestrzenią jaką miała dla siebie. Dlatego tez praktycznie od razu zaczęła biegać jak oszalała. Wesoło szczekając i śmiejąc się.
Mari ucieszył ten widok. Nie widziała nikogo więc zajęła się swoimi sprawami. Szybko znalazła wymarzony krzaczek kasztanowy i zaczęła zbierać jego owoce. Jednak co to za figurki, które składają się z samych kasztanów?
Gdy uzbierała już zadowalającą ją ilość zajęła się szukaniem patyczków, którymi udałoby jej się jakoś połączyć elementy. Ze zrobieniem dziurek nie będzie problemów. Sztylet w końcu przydaje się nie tylko do walki. Od czego ma się ostre pazurki?
Zajęła się więc szukaniem kolejnych elementów, co pewien czas zerkając tylko czy jej psiak nie oddala się za bardzo. Nie chciała przecież, aby coś jej się stało. W szczególności, że jej zdolność oceny sytuacji była teraz w bardzo opłakanym stanie.

Anonymous - 18 Listopad 2015, 20:30

Tego właśnie potrzebował! Snu, spokoju, a jedynie muzyki brakowało mu do szczęścia. Nie spodziewał się, że przyjdzie mu spać około siedem godzin, z czego zazwyczaj miał czas przespać ich jedynie pięć, a w szczególności w trakcie służby mundurowej. Nie zwykł spać aż tak długo, toteż zacząłby się nad tym zastanawiać gdyby nie fakt, iż za cholerę nie miał orientacji czasowej w Krainie Luster. Nie miał przy sobie zegarka, ale o dziwo był mniej więcej w stanie stwierdzić ile dni już upłynęło. Na domiar złego jego pobudce towarzyszyło szczekanie jakiegoś... psa? Chyba. Nie spodziewał się tutaj spotkać psa ze Świata Ludzi, a co dopiero go usłyszeć. Ale szczekania nie było końca. W końcu gniewnie się zerwał z ziemi, aby rozejrzeć się za źródłem hałasu.
- Nosz kur...
Krzyknął, lecz ku jego zdziwieniu na horyzoncie dostrzegł kobietę z kocimi uszami najwidoczniej szukającą czegoś. Jak dobrze pamiętał poprzednia kobieta dachowiec również poszukiwała jakiegoś przedmiotu w tym samym miejscu. Czy to była jakaś moda czy co? Szukały jakichś jagód do mikstury miłości? Niedorzeczne. Nie dość, że same z siebie były już wystarczająco piękne to na dodatek miałyby posuwać się do takich metod? Nie...
Kolejne szczeknięcie, a tym razem między nią, a nim biegał sobie jakiś stwór, któremu nie mógł się dobrze przyjrzeć jako, iż dopiero co wstał. Aaaah! Jak dobrze było się jednak przekimać. Do tego momentu miał całkowity spokój od wszystkiego i wszystkich. Wstał na równe nogi i zaczął się najzwyczajniej na świecie przeciągać. No bo w końcu trzeba rozruszać te stare kości.

Mari - 19 Listopad 2015, 13:00

Marionette nie zauważyła żadnej zmiany w otoczeniu. Spokojnie zbierała dalej elementy układanki. Gdy już uzbierała tyle ile chciała, miała zamiar wrócić do domu. Jednak gdy zobaczyła jak Luna dobrze się bawi to przysiadła na jednym z kamieni i od czasu do czasu lekko pokaszlując zaczęła tworzyć różnokolorowe zwierzątka. Pomagała sobie pazurkami, w końcu na pewno były bardziej precyzyjne niż jakikolwiek sztylet, jeśli chodzi o sprawy związane z robieniem malutkich dziurek.

Innocenza biegała sobie spokojnie między drzewami i krzewami. Ona jednak w przeciwieństwie do swojej pani, od razu zauważyła mężczyznę, który wyłonił się z krzaków. Przysiadła więc na trawie i zaczęła mi się chwilę przyglądać. Po chwili jednak postanowiła się przywitać. Była za mała aby wpaść na pomysł, że obcy mógłby jej zrobić krzywdę. A poza tym strasznie ją zaciekawił. Podbiegła wiec do niego i zaszczekała wesoło. Zaczęła biegać wokół z wyciągniętym jęzorem i co pewien czas wołać do niego.
- Hej, hej. Ktoś Ty. - nie mogła się nacieszyć. Nigdy nie widziała kogoś takiego - pobaw się ze mną proszę!
Usiadła naprzeciwko obcego i merdała wesoło puchatym, białym ogonkiem.
- Chcę się bawić, a moja pani nie może się ze mną bawić i jest chora i mówiła, że mam się sama bawić ale teraz znalazłam Ciebie i chcę żebyś Ty się ze mną bawił - jej pyszczek nie zamykał się.
- Proszę pobawi się ze mną - powtórzyła i przekręciła łebek patrząc na mężczyznę mądrymi, niebieskimi oczkami.

Anonymous - 19 Listopad 2015, 19:24

Oddany swojej obecnej czynności jaką było rozprostowywanie się niemalże przeoczył małe stworzenie i gdyby nie fakt, iż to zwierze do niego przemówiło ludzkim językiem, w ogóle nie zwróciłby na niej uwagi. No, może nie od razu.
- Hmm?
Odwrócił się, a tam ujrzał małą suczkę, o dziwo uderzająco podobną do psów ze Świata Ludzi, która siedziała przed nim i zachęcała go do zabawy. Jako, iż był to pierwszy kontakt Falimira z tym 'pieskiem' nie wiedział absolutnie jak się zachować, aczkolwiek nie wyglądała niebezpiecznie czy też sprawiała pozory agresywnej. Poza tym ledwo zerwał się na nogi, dlatego też niechętny był do jakichkolwiek form rozrywki wymagających nadaremnego wysiłku fizycznego, a w szczególności niepotrzebnego męczenia się w zdradliwym świecie.
- Momencik...
Nie wiedział czy był zaskoczony tym, że przemówił do psa czy może dalej śni na jawie. Dla pewności uszczypnął się w rękę, lecz ona nadal tam sterczała i czekała na jego odpowiedź. Nigdy wcześniej nie prowadził rozmowy ze zwierzęciem, ale z drugiej strony i faktycznie nie powinien czuć się zaskoczony. Nie jeden raz pewnie przyjdzie mu doświadczać rzeczy niestworzonych jak i najzwyczajniej na świecie... dziwnych. Rozglądał się za patykiem, który mógłby jej rzucić, a chwytając za pierwszą, lepszą rzecz omal nią nie cisnął w dal. Zorientował się, iż to co trzymał teraz w swoim ręku było srebrne i miało wygrawerowane napisy, którym się nie przyjrzał. Otóż, w jego ręce wpadł flet, który poprzednia przedstawicielka rasy Dachowców szukała. Schował go do swojej torby nie wiedząc tak naprawdę czy jeszcze kiedykolwiek się spotkają.
- Nie, tego Ci nie podrzucę. Aczkolwiek...
Poklepał ją lekko po głowie.
- Dobry... eee... piesek? O, masz!
Chwycił do ręki kolejną rzecz, tym razem faktycznie z wyglądu przypominający patyk. Nie wiedząc czy to małe szczenię było nauczone aportować postanowił mimo wszystko spróbować.
- A co powiesz na zabawę w aportowanie? Ja rzucam, a Ty łapiesz. Gotowa?
Nie czekając na odpowiedź wyrzucił jak najszybciej przed siebie nie do końca będąc pewnym czy to zadziałało.

Mari - 22 Listopad 2015, 17:45

Marionette w tym czasie kończyła swoje zwierzaczki z kasztanów. Udało jej się zrobić coś co przypominało papugę. Było kolorowe, a ogon i skrzydła miało zrobione z wielokolorowych liści. Odłożyła na chwilę przedmioty i rozejrzała się za swoją przyjaciółką.
- Gdzie ta mała się podziała?
Luna ucieszyła się, ze znalazła kogoś do zabawy. Nie znała jednak czegoś takiego jak aportowanie. Dlatego też wystraszyła się gdy zobaczyła jak mężczyzna podnosi na nią rękę z patykiem. Szybko uciekła z podkulonym ogonem do Mari, głośno przy tym skomląc i schowała się za nią.
Kotka nie wiedziała za bardzo o co chodzi:
- Luna co się sta... - przerwała w pół słowa zauważając w krzakach żołnierza. Szybko przyjęła postawę obronną i krzyknęła do niego - został moją Innocenzę w spokoju!
Nie do końca wiedziała jak ma na niego zareagować. Była osłabiona jednak i tak nie miała zamiaru pozwolić mu na cokolwiek, co mogłoby zagrozić jej przyjaciółce.
- Chcesz mi ją odebrać to walcz!
Powiedziała to z mocą. W jej oczach palił się ogień. Można było łatwo zauważyć, że nie żartuje jeśli chodzi o temat walki. Była gotowa na wszystko.
Gdyby była w pełni sił pewnie najpierw by pomyślała i chciała to wyjaśnić. Teraz jednak źle odczytywała to co się działo wokół niej.
Nie miała zamiaru odpuścić ani pozwolić mu na cokolwiek poza walką.

Anonymous - 22 Listopad 2015, 21:10

Podążał wzrokiem za pieskiem wyraźnie wystraszonym jego postawą. Co jak co, ale tego się nie spodziewał, że pies nie będzie znał swojego miejsca. Czym chyżo pobiegł do swojej pani, a ta wyraźnie rozwścieczona zaistniałą sytuacją od razu przyjęła postawę bojową. Wolne żarty. Nie miał w ogóle informacji o tym, że Dachowce są agresywni, a już na pewno przy tak wielkim nieporozumieniu jak właśnie to. Ostatecznie nie wiedział co zrobić, a przecież nie szukał guza.
- Chwileczkę. Zaistniało pewnie nieporozumienie, ale wszystko da się wyjaśnić.
Nie wyglądała na skorą do rozmowy, a to z kolei pchnęło go do postawy obronnej. Jedną ręką wyszukał kastetu, bowiem nie wiedział jaką mocą dysponuje, czekając jednak na jej ruch, aby w ostateczności użyć broni palnej. Dymu raczej nie zrobią, ale zdając sobie sprawę z tego co zaszło próbował dalej ją udobruchać.
- Nie ma powodu do wszczynania bójki. Można w racjonalny sposób...
Na nic. Najwyraźniej szykowała się do ataku, a w takich momentach Falimir zachowuje trzeźwy umysł i prawie nigdy nie odzywa się niepotrzebnie. Czy naprawdę muszą ze sobą walczyć? Nawet, jeśli wyglądała bezbronnie to wolał jednak jej nie lekceważyć. Na ile był wprawiony w walce wręcz, nie polegał jedynie na swoich broniach to wolałby jednak, by to wszystko się wyjaśniło. Jak widać ten świat kieruje się innymi zasadami moralnymi. Całkiem innym prawem.

Mari - 23 Listopad 2015, 11:19

Mari nie słuchała go. Zaatakował podstępnie jej Lunę. Nie interesowało jej to, że chciał się z nią pobawić. Nie interesowały jej jego wytłumaczenia. W jej oczach było widać furię. Oba ogony naprężyły się i zjeżyły, podobnie jak sierść na jej łapach. Pazury już były przygotowane do rozdzierania i drapania. Gdy zobaczyła, że żołnierze jednak po coś sięga, natychmiast zaatakowała. Bez najmniejszego zastanowienia, czy przeanalizowania przeciwnika. Jego słabych punktów. Gdyby to zrobiła to na pewno by zauważyła, że najlepiej celować w jego jedyne oko. Wtedy nie miałby najmniejszych szans. Jednak nie zrobiła tego. Owszem, wycelowała w twarz, jednak jeśli jej się to udało to zadrapała tylko policzek i to pod niesprawnym okiem.
Następny cios wymierzyła w lewe ramie. Działała w pełni na oślep. Myślała tylko o tym, żeby ochronić swojego pieska.
Luna widząc co się dzieje wystraszyła się jeszcze bardziej. Próbowała jakoś uspokoić swoją panią, jednak ta już nic nie słyszała. Atakowała czasem trafiając pazurami celu, a czasem nie.

Anonymous - 23 Listopad 2015, 18:29

Sprawy nabrały jeszcze gorszego obrotu sprawy, a zanim zdołał pomyśleć dobrze ona już była przed nim i w momencie ataku. Zapomniał jak szybkie są dachowce, a jego chwila nieuwagi i już naliczył na ciele kilka zadrapań. Na ile był skłonny porozmawiać na spokojnie tak te mniejsze lub większe rany na ciele doprowadziły go do szału. Z początku próbował rękoma blokować wszystkie jej manewry, starając się przy tym przeskakiwać z miejsca na miejsce. Była jednak na tyle szybka i nie ustępowała mu pola nawet na krok, że w efekcie na rękach mógł dostrzec kilka innych draśnięć. W końcu jednak oberwał w okolicy policzka na tyle mocno, iż przeszedł w ofensywę kiedy tylko dostrzegł u niej moment, w którym była odsłonięta. Na jego szczęście atakowała na oślep, a najczęściej ataku tego typu były nieprzemyślane i gdzieniegdzie chybione. Jak tylko nadarzyła się okazja zacisnął lewą rękę na kastecie i z całej siły przyrżnął jej w okolicy jej prawego żebra, na dokładkę potęgując serię prawym sierpowym wymierzonym prosto w jej lico. Powstrzymywał się jednak od silnego ciosu, a mając nadzieję że po tych ciosach upadnie chciał wyjaśnić to idiotyczne nieporozumienie. W tym momencie spojrzał na jej psa, ale nie zanosiło się, aby miała go zaatakować. Wnet jego spojrzenie wróciło ku kobiecie, lecz nie wiedział co od tego momentu zrobić. Zależało to przede wszystkim od niej samej.
Mari - 23 Listopad 2015, 20:24

Marionette atakowała dalej. Nie przejmowała się tym czy trafia czy nie. Coraz bardziej się wczuwała w to. Jej ataki stawały się coraz bardziej złożone. Dalej nieprzemyślane. Dalej biła na oślep jednak nie było to tylko uderzanie łapami.
Cios kastetem w żebra udało jej się jakimś cudem uniknąć. Inaczej się miała sprawa z ciosami w polik. W momencie gdy zorientowała się, że nie ma swojego ukochanego i niezastąpionego sztyletu, po który właśnie chciała sięgnąć zawahała się i poczuła silne uderzenie w twarz. Jednak to ją jeszcze bardziej rozjuszyło. Zaczęła atakować bardziej zajadle. Z jej wargi poleciała krew, jednak Mari nawet tego nie zauważyła. Adrenalina robiła swoje.
Walczyła całkowicie fizycznie. Zapomniała o swoich umiejętnościach. O swoich mocach, które w sumie teraz i tak za bardzo by jej się nie przydały.
Luna siedziała skulona w pewnej odległości od walczących. Bardzo wystraszona. Chciała jakoś pomóc. Ale co może zrobić taki mały piesek jak ona? Nie nadawała się do walki. W szczególności, że była tylko szczeniaczkiem. Była na tyle mała, że mogła przez przypadek oberwać co mogło się skończyć o wiele gorzej niż dla jej pani. Siedziała więc skomląc cicho. Błagając w duchu by walka jak najszybciej się skończyła i żeby nikt za bardzo nie ucierpiał.

Anonymous - 23 Listopad 2015, 22:21

Jej natarczywe ataki zaczynały być denerwujące, o ile nie zaskakująco skuteczne. O ile jego mundur stanowił dla niego nie lada ochronę to jego twarz byłaby najbardziej zagrożona, gdyby nie zasłaniał się ramionami, ale i tak o dziwo nie było to dla niej większej przeszkody. W końcu zdecydował się przejść w ofensywę, a z przyjmowania ciosów postanowił jej oddawać godnym za nadobne. Była niemiłosiernie szybka, a i całkiem zręcznie unikała ciosów, lecz nawet wtedy co chwila udawało mu się ją trafić. Skoro nie używała żadnych mocy oznaczać to mogło, iż nie posiadała ich w ogóle lub nie były do zdolności bojowe. I całe szczęście, bowiem ostatnie starcie z bardzo silną istotą skończyła się dla niego sromotną klęską.
Głównym celem jego ciosów były właśnie jej ręce. Próbował niekiedy wykręcić jej palce, lecz miernie to wychodziło, a i musiał ciągle skupiać się na krokach, by nie przewrócić się na ziemię. Jedyne czego teraz próbował to złapać ją za rękę i nie tyle ją skręcić co ją uziemić i zaprzestać tej farsy. Nie było mu już do śmiechu, a jedynie chwile dzieliły go od dobycia broni. W tym wieku być może i był silny, lecz marnowanie swojej kondycji również było nierozważnym posunięciem.

Mari - 23 Listopad 2015, 22:39

Kotka powoli zaczynała się męczyć. Ale nie chciała ustąpić. Atakowała tak mocno i szybko jak dała radę. Jednak zadyszka zaczynała się już pojawiać. Bójka świeżo po wyjściu z przeziębienia nie była jednak najlepszym pomysłem. Jednak jakoś nie przyszło jej to do głowy. Zaczęła go uderzać także nogami. Starając się go jak najszybciej przewrócić. Wtedy nie byłby już taki groźny, a pewnie miałaby chwilę na oddech.
W końcu zdecydowała się. Nagle zmieniła szybko kierunek i znalazła się za przeciwnikiem. Zdecydowanym atakiem wycelowała w tył jego kolan. Jeśli udało by jej się trafić najprawdopodobniej spowodowałoby to jego upadek. Taką miała nadzieję. Wtedy mogłaby go sparaliżować. W obecnej sytuacji było to całkowicie niemożliwe. Lepszy pomysł nie przyszedł jej do głowy. Mężczyzna zbyt dobrze znał się na walce wręcz, a też górował nad nią siłą i masą, przez co bez problemu mógłby ją powalić gdyby na chwilę przestałą się ruszać.
Udawało jej się unikać jego rąk i możliwe, że trochę je podrapać. Nie mogła mu przecież pozwolić na to by złapał ją za łapy. To by oznaczało jej porażkę.
W trakcie walki nadal nie zwracała uwagi na Lunę, która leżąc na przednich łapkach płakała cichutko wśród kolorowych liści. Bała się. Można powiedzieć, że była przerażona ale nie miała zamiaru uciekać.
Było jej przykro, że przez nią ją pani odnosi coraz to poważniejsze urazy. Na jej ciele widniały już nie tylko siniaki ale również zadrapania i chyba poważniejsze stłuczenia na które kotka nie zwracała uwagi. Pewnie ich nawet nie zauważyła.

Anonymous - 23 Listopad 2015, 23:59

Jej nadludzka szybkość w porównaniu do jego, wydawałoby się, standardowych ruchów górowała w tej walce, a tylko czasem Falimirowu udawało się trafić w przeciwnika. W myślach planował następne posunięcia, chwilami łapiąc oddech ze względu na jej wyraźne osłabnięcie w trakcie tej walki. Kobieta nie mając wielkiego doświadczenia w walce nadal potrafiła być wrzodem w dupie, a jej ciągłe ataki co najmniej drażniły coraz bardziej podminowanego już żołnierza. W pewnej chwili stracił ją z oczu dosłownie na jedną sekundę. Jego wzrok nie nadążył za jej manewrem i zanim zdołał zareagować odczuł kopniaka w tył nogi. W efekcie uklęknął na jedno kolano, stając się natychmiastowo podatnym na jej kopnięcia, acz gdyby zdecydowała się na atak pazurami nie poskutkowałby zbytnio ze względu na fakt, iż on sam potrafił uderzyć ją jeszcze w nogę. Jednak po krótkiej chwili opanowania bólu w kolanie, odwrócił się w jej stronę i całym ciałem szarżował prosto na nią, a w razie sukcesu chwyciłby ją za ręce i usiłowałby zmusić do poddania się. Możliwe, że cały ten niepohamowany gniew nie umożliwił jej dostrzeżenia jednego, małego szczegółu. Nawet będąc zdenerwowanym niesprawiedliwym atakiem on nie chciał jej skrzywdzić w żaden sposób.
Mari - 24 Listopad 2015, 01:09

Kotka ucieszyła się gdy jej atak się udał. Była już jednak zbyt zmęczona aby dalej atakować. A tym bardziej aby odeprzeć niespodziewany atak mężczyzny. Nie miała szans aby uskoczyć o odepchnięciu też nie było mowy, był dla niej za ciężki. Szybko ją unieruchomił w swoich ramionach. Marionette jeszcze chwilę starała się wyrwać z jego żelaznego objęcia. W końcu jednak zmęczenie wzięło górę. Przestała się miotać. a jej nogi załamały się pod nią. Jeśli mężczyzna jej na to pozwolił to opadła na kolana i ... zaczęła płakać.
Nie były to sztuczne łzy, które miałyby w nim wzbudzić poczucie winy. Nie! Były to szczere łzy bólu i wstydu.
- Przepraszam - wyszeptała - tak bardzo przepraszam.
Nie czuła się najlepiej. Wciąż nie doszła całkiem do siebie po swojej przygodzie nad Morzem Łez. Do tego doszły świeżo zdobyte obrażenia. Dopiero teraz zaczęła odczuwać ból spowodowany walką. Wcześniej nawet za bardzo nie zdawała sobie sprawy, że w ogóle oberwała od nieznajomego.
Spojrzała na Innocenzę i zauważyła w jakim stanie jest jej bestyjka. Widząc to rozpłakała się jeszcze bardziej. Jak mała dziewczynka.
Luna widząc to podeszła niepewnie do nich. Jednak zachowała nadal bezpieczną odległość. Nie była pewna czy walka nie zacznie się od nowa. Widząc jednak swoją panią w takim, a nie innym stanie zaczęła się do niej lekko łasić, starając się ją w jakiś sposób pocieszyć.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group